Los zapisany krwią - Danielle L. Jensen - ebook
NOWOŚĆ

Los zapisany krwią ebook

Danielle L Jensen

4,1

161 osób interesuje się tą książką

Opis

Jej los został zapisany jej krwią.

Został wyryty w jej kościach.

 

Ta moc jest przeznaczeniem Frei.

W tym inspirowanym mitologią nordycką romansie fantasy pobłogosławiona przez bogów tarczowniczka próbuje zjednoczyć naród pod wodzą żądnego władzy jarla, a jednocześnie usiłuje nie ulec pożądaniu, które czuje wobec jego syna.

Freya, uwięziona w niechcianym małżeństwie, spędza całe dnie, patrosząc ryby, ale marzy o tym, by zostać wojowniczką… oraz wbić topór w plecy gburowatego męża.
Jej marzenia niespodziewanie stają się rzeczywistością, kiedy mąż zdradza jej sekret miejscowemu jarlowi, a ona sama zostaje zmuszona do walki z jego synem Bjornem. Aby zachować życie, Freya musi wyjawić swoją największą tajemnicę – w jej żyłach płynie kropla boskiej krwi, co czyni ją tarczowniczką, której magia zdolna jest powstrzymać każdy atak. A zgodnie z przepowiednią taka magia zjednoczy Skalandię pod władzą tego, który panuje nad losem tarczowniczki.
Jarl, fanatycznie przekonany, że jego przeznaczeniem jest władać Skalandią jako król, wiąże Freyę przysięgą krwi i rozkazuje synowi, by bronił jej przed wszystkimi wrogami. Freya, która desperacko pragnie udowodnić swoją siłę, musi nauczyć się walczyć i panować nad swoją magią, a jednocześnie przetrwać próby, którym poddają ją bogowie. Jednak najtrudniejszą z prób może się okazać jej fascynacja Bjornem. Jeśli tarczowniczka ulegnie pożądaniu, ryzykuje nie tylko własne przeznaczenie, lecz także los wszystkich, których przysięgała chronić.

 

Książka dedykowana dorosłemu czytelnikowi.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 525

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (39 ocen)
18
10
6
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
magdala36

Z braku laku…

Duże rozczarowanie
00
wikikiki

Z braku laku…

uwielbiam książki Danielle L Jensen , ale niestety przez tą nie mogłam przebrnąć. nie poczułam nici powiązania z bohaterami, nie miałam uczucia co dalej się stanie. jestem baaardzo rozczarowana
00
Avila93

Z braku laku…

Bardzo przeciętna jak na pióro Danielle
00
KateK218

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam. Ciekawa i wciągająca historia 🙂
00
Weranika8

Nie oderwiesz się od lektury

5⭐️
00

Popularność




Tytuł oryginału: A Fate Inked in Blood. Saga of The Unfated. Book One

Copyright © 2024 by Danielle L. Jensen

All rights reserved.

Jacket design: Ella Laytham

Jacket illustration: Eleonor Piteira

Copyright © for the Polish translation by Anna Studniarek, 2024

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Galeria Książki, 2024

Opracowanie graficzne okładki na podstawie oryginału d2d.pl

Redakcja techniczna i skład Robert Oleś

Redakcja językowa Anna Skóra / d2d.pl

Korekta i skład d2d.pl

Opracowanie wersji elektronicznej

Wydanie I

ISBN EPUB: 978-83-68181-03-6

ISBN MOBI: 978-83-68181-04-3

Wydawca: Wydawnictwo Galeria Książki

www.galeriaksiazki.pl

[email protected]

Dla Tamar – bez Ciebie zginęłabym marnie!

Matka nauczyła mnie wielu umiejętności niezbędnych, bym była dobrą żoną dla swojego męża. Gotować i sprzątać. Tkać i szyć. Gdzie polować i zbierać. Lepiej by było, gdyby nauczyła mnie panowania nad sobą niezbędnego, bymnie dźgnęła wspomnianego męża, kiedy okazał się mało bystrym pijakiem obdarzonym jadowitym językiem…

Bo moje panowanie nad sobą było dziś poddawane ciężkiej próbie.

– Co ty robisz? – Vragi pochylił się nad moim ramieniem, a jego oddech śmierdział miodem pitnym.

– To, co widzisz. – Przeciągnęłam czubkiem noża wzdłuż brzucha ryby, a wtedy jej wnętrzności wylały się na zewnątrz. – Oczyszczam połów.

Vragi prychnął z irytacją i wyrwał mi nóż z ręki, niemal rozcinając przy tym moją dłoń. Chwycił kolejną rybę i wyrzucił jej wnętrzności na krwawą stertę, po czym wbił nóż w drewniany blok. Jego technika była dokładnie taka sama jak moja.

– Widzisz?

– Umiem wypatroszyć rybę – syknęłam przez zęby. Z całej duszy pragnęłam wypatroszyćjego. – Wypatroszyłam tysiące ryb.

– Nie podoba mi się sposób, w jaki to robisz. – Wykrzywił wargi. – Robisz to niewłaściwie. Ludzie się skarżą.

Zgadza się, ale te skargi nie dotyczyły rybich wnętrzności.

Mójdrogi mąż był dzieckiem bogów, w chwili poczęcia został obdarowany kroplą krwi Njorda, co dawało mu potężną władzę nad morskimi istotami. Ale zamiast używać jej, by troszczyć się o naszych sąsiadów, wykorzystywał swoją magię, by pozbawiać innych rybaków połowów, za to napełniać własne sieci. A później żądał dwa razy więcej, niż ryby były warte, od ludzi, których sieci były puste z jego winy.

Wszyscy wiedzieli. Ale nikt nie odważył się powiedzieć na niego złego słowa. Był Vragim Zbawcą, mężem, który uratował Selvegr przed głodem. Kiedy przed dziesięcioma laty plony były niskie, ściągnął ryby z Morza Północnego, by napełniły brzuchy, i upewnił się, że nikomu nie zabrakło pożywienia.

Bohater, tak nazywali go wszyscy. I może kiedyś tak było, ale sława i chciwość wygrały ze szczodrością, dzięki której zasłużył na ten tytuł, i teraz ludzie spluwali, słysząc jego imię, nawet jeśli co roku wyprawiali ucztę na jego cześć. To, że nikt nie wbił mu noża w plecy, wynikało głównie z faktu, że miał ochronę jarla.

Ale nie wyłącznie.

– Wszyscy powinniśmy pamiętać, że kiedyś może znów będziemy potrzebować jego magii, Freyo – mówiła mi matka, kiedy się skarżyłam. –Ty powinnaś pamiętać, że przynosi bogactwo twojemu domowi.

Bogactwo.

To był powód, dla którego mój ojciec zgodził się – mimo moich głośnych sprzeciwów – wydać mnie za Vragiego. I do tego nie zdążył przed śmiercią zobaczyć, że popełnił błąd, bo umarł w dzień mojego ślubu, a wszyscy mamrotali o złych wróżbach i przeklętych związkach. Jeśli to naprawdę była wiadomość od bogów, nie musieli się kłopotać – ja od chwili, kiedy Vragi przy gościach wepchnął swój plugawy język do moich ust, wiedziałam, że to małżeństwo będzie przekleństwem.

Ostatni rok codziennie to potwierdzał.

Ale trudno mi było mówić o nim z goryczą, bo Vragi szczodrze traktował moją matkę i płacił za wszystko, czego potrzebowała, podczas gdy mój brat walczył w drużynie naszego jarla.

„Zrobię to dla rodziny – powtarzałam bezgłośnie, podobnie jak w dniu ślubu. – Zniosę go dla rodziny”. Głośno powiedziałam:

– Postaram się bardziej. – A ponieważ nie wyglądał na zadowolonego, dodałam: – Będę to robiła tak jak ty, Vragi.

– Pokaż mi.

Słysząc protekcjonalny ton jego głosu, zacisnęłam zęby tak mocno, że prawie popękały, ale wypełniłam jego polecenie i szybko wypatroszyłam kolejną rybę.

Vragi prychnął i splunął na ziemię obok mnie.

– Moja matka miała rację, powinienem poślubić brzydką kobietę, która ma wartościowe umiejętności. Nie ładną, której jedynym talentem jest uroda. Uroda nie wypatroszy ryby. Uroda nie ugotuje posiłku. Uroda nie urodzi dziecka.

Co się tyczy ostatniego,moja uroda z pewnością nie.

Wydawałam niemal wszystko, co mi dawał, na sok z cytryn i gąbki od kupców, którzy przybywali do nas z południowych mórz, a nawet jeśli Vragi kiedykolwiek się zastanawiał, dlaczego po naszym spółkowaniu jego kutas pachnie cytrynami, nigdy nie pytał. I oby jak najdłużej pozostawał w niewiedzy.

– Rok, kobieto. Cały rok małżeństwa i krycia, a jednak żadnego syna.

Pochyliłam się nad deską i wypatroszyłam kolejną rybę, by ukryć łzy złości, które zbierały mi się w oczach. Nigdy nie poddam dziecka władzy tego mężczyzny.Nigdy.

– Udam się złożyć ofiarę.

To nie było kłamstwem – na początku każdego cyklu składałam ofiarę bogini, na której cześć mnie nazwano, błagając ją, by pozostawiła moje łono puste. Jak na razie była miłosierna.

Albo miałam szczęście.

Jakby słysząc moje myśli, Vragi złapał mnie za warkocz i zmusił do wstania.

– Nie chcę ofiar, Freyo – warknął. – Chcę, żebyś bardziej się postarała. Chcę, żebyś zrobiła wszystko, jak trzeba. Chcę, żebyś dała mi to, czego chcę.

Skóra głowy mnie bolała i jedynie dzięki temu, że mój warkocz był tak ciasno spleciony, Vragi nie wyrwał mi kępki włosów. Straciłam panowanie nad sobą.

– Może to ty robisz coś nie tak, jak trzeba, mężu. Z pewnością takie mam wrażenie.

Zapanowała cisza.

Mądra kobieta pożałowałaby tych słów, ale ja najwyraźniej byłam idiotką czystej wody, bo poczułam jedynie triumf, kiedy przytyk powoli dotarł do celu. Twarz Vragiego poczerwieniała pod gęstą brodą, a żyłka na jego skroni pulsowała jak purpurowy robak. Przycisnął nóż do mojego policzka i poczułam jego smrodliwy oddech, kiedy szepnął:

– Może kluczem jest uczynić cię mniej ładną, Freyo. Wtedy będziesz musiała nauczyć się innych rzeczy.

Stal była zimna i okrutna. Wymazała moje zadowolenie i zastąpiła je strachem.

Ale… nie mogłam ustąpić. Nie mogłam sobie pozwolić, by się załamać, rozpłakać albo błagać, bo on się tym delektował – ­poniżaniem mnie. Dlatego spojrzałam mu w oczy i stwierdziłam:

– Zrób to. Zrób to, Vragi, a później pójdź do wioski i zobacz, czy wciąż będą urządzać ci uczty i nazywać cię bohaterem, kiedy dowiedzą się, że pociąłeś twarz żony, żeby pozbawić ją urody.

Wykrzywił wargi.

– Oni mnie potrzebują.

– Co nie znaczy, że muszą oddawać ci cześć. – A ktoś taki jak on potrzebował tego zaszczytu.

Patrzyłam, jak się zastanawia – bez wątpienia rozmyślał, jak bardzo może mnie skrzywdzić bez poniesienia konsekwencji. Ale nie odwracałam wzroku, mimo iż dłonie miałam śliskie od zimnego potu. Ostrze przycisnęło się mocniej do mojego policzka, aż poczułam pieczenie, i odetchnęłam głęboko, by zapanować nad paniką.

Usłyszał to.

Uśmiechnął się szeroko, ta mała oznaka mojej słabości zadowoliła go. Puścił moje włosy i odsunął nóż.

– Wracaj do pracy, kobieto. Kiedy skończysz, zanieś dwie ryby swojej matce. Może ona przypomni ci o obowiązkach. To wina jej i twojego ojca – splunął – że ich nie znasz.

– Nie mów źle o moim ojcu! – Złapałam za nóż, ale Vragi jedynie prychnął.

– I oto dowód. Zapomniał, że jesteś córką, i uczył cię jak twojego brata. Teraz zamiast żony mam dorosłą kobietę, która jak małe dziecko bawi się w wojownika, ściska patyk i wyobraża sobie, że każde drzewo jest jej wrogiem.

Zrobiło mi się gorąco i poczułam, że na moje policzki wypełza rumieniec, bo Vragi się nie mylił.

– Może miałem w tym swój udział. Dawałem ci za dużo swobody, a bogowie wiedzą, że to szkodzi na charakter.

Jedynym wolnym czasem, który mi dawał, były godziny snu, ale nic nie powiedziałam.

Odwrócił się do mnie plecami i podszedł do brzegu. Fiord migotał w blasku słońca. Uniósłszy rękę, Vragi zaszeptał i wezwał imienia Njorda.

Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, a ja pomodliłam się bezgłośnie, by bóg mórz w końcu zorientował się, jakim dupkiem jest jego dziecko, i odebrał mu magię.

Zmarnowane modlitwy, bo uderzenie serca później woda zadrżała. I ryby zaczęły skakać.

Z początku tylko kilka, ale później całe dziesiątki wyskakiwały z wody na plażę, aż ledwie widziałam skały przez kłębiącą się masę płetw i łusek.

– To powinno cię zająć. – Vragi uśmiechnął się szyderczo. – Przekaż pozdrowienia swojej matce.

Moje ostrze drżało z wściekłością, nad którą ledwie panowałam, a on odwrócił się i odszedł.

Patrzyłam na ryby rzucające się na plaży i rozpaczliwie pragnące wrócić do wody. Cóż za marnotrawstwo – bo było ich więcej, niż mogliśmy sprzedać, zanim zgniją. I nie pierwszy raz zrobił coś takiego.

Kiedyś widziałam, jak ściągnął na plażę wieloryba, ale zamiast natychmiast zakończyć jego życie, pozwolił mu wrócić do wody, po czym wykorzystał magię, by znów go wyciągnąć. Robił to wiele razy, na oczach całej wioski, i przyglądał się z fascynacją, torturując zwierzę bez żadnego powodu poza faktem, że mógł.

Skończyło się to w chwili, kiedy mój brat przecisnął się przez tłum i wbił topór w mózg wieloryba, kładąc kres jego cierpieniom i pozwalając, by reszta wioski zaczęła rozbiór zewłoka. Nikt nie świętował, choć powinien być to dzień wspaniałej uczty.

Stwierdziłam, że nie zamierzam czuć więcej takiego żalu.

Podkasawszy spódnicę, pobiegłam do miejsca, gdzie ryby się rzucały, złapałam jedną z nich i wrzuciłam do wody. Później kolejną i jeszcze następną – niektóre były tak ciężkie, że musiałam dać z siebie wszystko, by pomóc im wrócić.

Idąc wzdłuż brzegu, oddawałampołów Vragiego morzu i czułam ścisk w żołądku za każdym razem, kiedy znalazłam rybę, która nie przeżyła. Każda śmierć była moją osobistą porażką. Ale było ich tak wiele.

Kiedy wśród zarośli znalazłam rybę, która wciąż była żywa, podniosłam ją i wyrzuciłam przez ramię do wody.

Zamiast chlupotu usłyszałam głośne przekleństwo, a gdy obróciłam się na pięcie, zobaczyłam mężczyznę stojącego po pas w wodzie fiordu i rozmasowującego policzek, w który najwyraźniej trafiłam rybą.

– Czy rybie coś się stało? – spytałam ostro, rozglądając się za istotą. Martwiłam się, że próbując ją ocalić, zabiłam ją. – Odpłynęła?

Mężczyzna przestał masować twarz i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

– A co ze mną?

Przestałam się rozglądać, przyjrzałam mu się uważniej i natychmiast zaczęłam się rumienić. Nawet z policzkiem zaczerwienionym od uderzenia był niepokojąco atrakcyjny. Wysoki i szeroki w ramionach, wyglądał, jakby miał kilka lat więcej od moich dwudziestu. Podgolone boki głowy odsłaniały wytatuowaną skórę, a resztę czarnych włosów związał w krótki kucyk. W przeciwieństwie do większości mężczyzn, noszących brody, jego twarz pokrywał jedynie krótki zarost, który nie ukrywał wysokich kości policzkowych ani wyrazistych rysów twarzy. Mężczyzna nie nosił koszuli, woda spływała po jego muskularnym torsie, a ogorzałą od słońca skórę zdobiły dziesiątki tatuaży. Wojownik, nie ma co do tego wątpliwości, i przypuszczałam, że nawet bez widocznej broni stanowił poważne zagrożenie.

Uświadomiwszy sobie, że nie odpowiedziałam, założyłam ręce na piersi.

– Co za głupiec pływa w fiordzie, choć lód dopiero co popękał? Próbujesz zamarznąć? – Dla podkreślenia swoich słów wskazałam na dużą krę płynącą za jego plecami.

– To nie są przeprosiny. – Zignorował lód i podszedł do brzegu. – I wydaje się, że większym ryzykiem od zamarznięcia są dla mnie latające ryby.

Cofnęłam się ostrożnie, rozpoznawszy jego słaby akcent. Wyprawy z Nordelandii rzadko zdarzały się tak wczesną wiosną, ale nie były niemożliwe. Popatrzyłam w górę i w dół fiordu, rozglądając się w poszukiwaniu drakkara i ludzi, ale woda była pusta. Przeniosłam wzrok na drugi brzeg i przyjrzałam się gęstym lasom na zboczu góry.

Tam.

Moją uwagę przyciągnęło poruszenie. Zamarłam, szukając jego źródła. Ale cokolwiek to było, zniknęło, najpewniej jakieś drobne zwierzę.

– Nie jestem napastnikiem, jeśli tym się martwisz. – Zatrzymał się w wodzie sięgającej do kolan i uśmiechnął z rozbawieniem, ukazując zęby. – Jedynie mężem, który potrzebował kąpieli.

– Tak mówisz. – Przeklinałam się za pozostawienie noża na desce. – Możesz mnie okłamywać. Odwracać moją uwagę, podczas gdy twoi towarzysze idą na moją wioskę, by mordować i rabować.

Skrzywił się.

– Dobrze już, dobrze. Przyłapałaś mnie.

Spięłam się, gotowa wykrzyknąć ostrzeżenie do tych, którzy znajdowali się w zasięgu głosu, kiedy dodał:

– Moi towarzysze powiedzieli do mnie: „Nie jesteś dobrym wojownikiem, ale jesteś bardzo przystojny, więc twoim zadaniem jest przepłynąć przez fiord, żeby flirtować z piękną kobietą rzucającą rybami. Kiedy odwrócisz jej uwagę, będziemy mogli bezpiecznie zaatakować”. – Westchnął. – To było moje jedyne zadanie i już poniosłem sromotną porażkę.

Zarumieniłam się, ale dorastanie ze starszym bratem oznaczało, że umiałam się odciąć.

– Oczywiście, że poniosłeś porażkę. Twój talent do flirtowania jest równie niewielki jak talent do walki.

Odchylił głowę do tyłu i roześmiał się, głośno i głęboko, a chociaż bardzo chciałam zachować ostrożność i czujność, na moich wargach pojawił się blady uśmiech. Bogowie, był bardzo atrakcyjny – jakby sam Baldur wyrwał się z rąk Hel w świecie zmarłych i stanął przede mną.

– Celujesz słowami równie dobrze co rybami, kobieto. – Ramiona mężczyzny wciąż trzęsły się od śmiechu, kiedy wyszedł z wody, a mokry materiał spodni lepił się do twardych mięśni jego nóg i pośladków. – Jestem tak raniony, że muszę pozostać na zawsze po tej stronie fiordu, bo moi towarzysze nigdy nie przyjmą mnie z powrotem.

Dopiero kiedy znalazł się blisko, zdałam sobie sprawę, jak jest potężny – wyższy o głowę i ramiona i dwa razy szerszy ode mnie. Krople wody spływały po jego śliskiej skórze. Powinnam kazać mu iść sobie, odejść, bo byłam zamężna, a to były ziemie mojego męża, a tymczasem obrzuciłam go spojrzeniem.

– A dlaczego myślisz, że chciałabym cię zatrzymać? Nie umiesz walczyć. Nie umiesz flirtować. Nie umiesz nawet złapać ryby rzuconej prosto w twoją stronę.

Przycisnął rękę do węzłowatych mięśni brzucha, udając, że zgina się wpół.

– Śmiertelny cios. – Padł przede mną na kolana i spojrzał na mnie z uśmieszkiem, a promienie słońca nadały jego oczom odcień pierwszych wiosennych liści. – Zanim mnie dobijesz, pozwól mi udowodnić, że nie jestem całkowicie pozbawiony umiejętności.

Gdyby ktokolwiek nas tak zobaczył i powiedział o tym Vragiemu, mąż zrobiłby mi Helheim. I może na to zasługiwałam, bo byłam mężatką. Poślubioną mężczyźnie, którym gardziłam całą sobą, ale od którego nie mogłam się uwolnić, niezależnie od tego, jak bardzo tego pragnęłam. Dlatego spytałam:

– A jakie niby masz umiejętności, którymi mogłabym być zainteresowana?

Błysk w jego oczach zmienił się w płomień i poczułam, że przeszywa mnie dreszcz, kiedy odparł:

– Lepiej, jeśli ci pokażę. Nie sądzę, byś była rozczarowana.

Serce waliło mi w piersi. To było niewłaściwe, bardzo niewłaściwe, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam jedynie całować tego uroczego, przystojnego nieznajomego i nie przejmować się konsekwencjami.

Ale nie byłam kimś takim.

Przełknęłam ślinę i odsunąwszy na bok bolesne pragnienie, które żądało ode mnie, bym kontynuowała flirt, wyciągnęłam rękę i pomogłam mu wstać. Na wewnętrznej stronie dłoni miał odciski, a na grzbiecie blizny, co zaprzeczało jego twierdzeniu, że nie jest wojownikiem.

– Skądkolwiek pochodzisz, kobiety muszą być albo zdesperowane, albo głupie, żeby dać się nabrać na takie bzdury. Odejdź.

Próbowałam nie wstrzymywać oddechu, kiedy czekałam na jego reakcję na odmowę, bo nieliczni mężczyźni przyjmowali ją spokojnie, ale on jedynie pochylił głowę.

– Wydaje się, że nie jesteś ani zdesperowana, ani głupia, niektórzy stwierdziliby, że ze szkodą dla mnie. – Uniósł moją dłoń, nie przejmując się, że śmierdzi rybami, i ucałował kostki. – Ja twierdzę jedynie, że muszę się bardziej postarać, bo jesteś zaiste wyjątkową kobietą.

Dotyk jego warg na skórze przeszył mnie dreszczem, a mój umysł zatonął w głębinach tych zielonych oczu. Mężczyzna puścił moją dłoń i sięgnął do twarzy, by przesunąć kciukiem po linii pozostawionej przez nóż Vragiego na moim policzku.

– Gdzie twój mąż?

– Dlaczego sądzisz, że jestem zamężna? – spytałam, ale on odwrócił się i ruszył w górę zbocza, w stronę konia, który stał przywiązany do drzewa i którego nawet nie zauważyłam.

Wciągnął koszulę i dopiero wtedy spojrzał na mnie.

– Twój pierścień. A teraz powiesz mi, gdzie go znajdę?

Instynktownie schowałam w fałdach spódnicy dłoń, na której miałam prostą srebrną obrączkę.

– Dlaczego pragniesz wiedzieć, gdzie go znaleźć?

– Bo zamierzam go zabić. Chcę uczynić cię wolną kobietą, byś mogła lec ze mną, nie przejmując się zasadami. – Poprawił popręg i wskoczył na grzbiet wysokiego konia. – A z jakiego innego powodu?

Poczułam ściskanie w żołądku.

– Nie możesz!

– Jestem pewien, żemogę. – Objechał mnie konno. – Miałaś rację, że flirtuję z równym talentem, co walczę, moja ­piękna. Dla dobra biednego sukinsyna zrobię to szybko, a wtedy będziesz mogła swobodnie zaspokoić każde swoje prag­nienie.

– Nie zrobisz tego! – sapnęłam, mimo iż przedwczesna śmierć Vragiego była jednym z moich najczęstszych snów na jawie. – Zabraniam!

– Ach. – Znów mnie okrążył, a jego paskudny dereszowaty wałach parsknął głośno. – Cóż, w takim przypadku zaczekam, aż padnie ofiarą latającej ryby. Byłaby w tym jakaś sprawiedliwość. – Posłał mi uśmieszek pełen wszelkiego rodzaju obietnic i ruszył wzdłuż plaży.

– Dokąd jedziesz?! – krzyknęłam. Wciąż nie byłam do końca przekonana, czy się ze mną drażnił, czy mówił poważnie, i nagle przyszło mi na myśl, że może rzeczywiście zamierzał napaść na naszą wioskę. – Zabijesz go?

Obejrzał się przez ramię i uśmiechnął, ukazując zęby.

– Zmieniłaś zdanie w kwestii jego przeżycia?

„Tak”. Zacisnęłam pięści.

– Oczywiście, że nie.

– Wielka szkoda.

To nie była odpowiedź. Podkasałam spódnicę i pobiegłam za koniem.

– Dokąd się udajesz? Jakie masz sprawy w naszej wiosce?

– Żadne! – odkrzyknął. – Ale ma je jarl Snorri, który wkrótce zacznie się zastanawiać, gdzie się zgubiłem.

Zatrzymałam się i miałam ochotę zapaść się pod ziemię, bo mój brat był jednym z wojowników jarla. Gdyby się dowiedział, że flirtowałam z tym mężczyzną…

– Jesteś towarzyszem jarla?

Mrugnął do mnie.

– Coś w tym rodzaju.

Po czym spiął konia i pogalopował wzdłuż plaży, a ja odprowadziłam go wzrokiem.

Byłam tak zdenerwowana, że oprawienie połowu zajęło mi czas prawie do południa. Załadowałam wózek dla Vragiego, po czym wybrałam dwie ryby dla matki. Podekscytowanie spotkaniem z wojownikiem zniknęło, zastąpione ponurym przypomnieniem, że Vragi żył, byłam jego żoną i rozzłościłam go.

Od strony gór wiał wiatr, niosąc ze sobą zapach topniejącego śniegu. Odetchnęłam, ciesząc się, że znalazłam się z dala od smrodu ryb, wnętrzności i własnego wstydu, choć wszystkie trzy wciąż trzymały się mojego ubrania. Sosnowe igły trzeszczały pod moimi butami, ich woń wznosiła się do mojego nosa i łagodziła napięcie w ramionach.

Nic się nie stało. Wszystko będzie dobrze. Nie po raz pierwszy pokłóciłam się z mężem i nie po raz ostatni. Już przeżyłam z nim rok i przeżyję następny. I jeszcze następny.

Ale chciałamwięcej, niż tylko przeżyć. Chciałam, by moje dni były czymś więcej niż czasem, który musiałam wytrzymać. Chciałam jeprzeżywać, cieszyć się nimi. Znaleźć w nich pasję i ekscytację, tak jak w tej krótkiej chwili z nieznajomym na plaży.

To pragnienie utrudniało mi życie. Gdybym tylko umiała przestaćpragnąć, może znalazłabym odrobinę szczęścia w tym, co miałam. W chwili, kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowie, wzdrygnęłam się, bodokładnie takie rzeczy mówiła moja matka. „Przestań pragnąć więcej, Freyo, a będziesz zadowolona z tego, co masz”.

Wcisnęłam owinięte ryby pod lewą pachę, pochyliłam się i podniosłam kijek. Obracając się, uderzyłam nim o drzewo, później o kolejne, szłam ścieżką, jakby las wokół mnie wypełniała horda najeźdźców, i nie przejmowałam się, że zachowuję się bardziej jak dziecko niż jak dorosła kobieta. Uniosłam paczkę z rybami jak tarczę, blokując wyimaginowane ataki, aż się zadyszałam, a pot sprawił, że włosy przylepiły mi się do skroni.

Radowałam się bólem mięśni, kiedy atakowałam i broniłam, delektowałam każdym chrapliwym oddechem, rozkoszowałam pieczeniem dłoni za każdym razem, kiedy mój kijek trafiał w drzewo. O tym właśnie marzyłam – nie o patroszeniu ryb obok fiordu, by każdego dnia sprzedawać je tym samym wieśniakom, ale o walce. O dołączeniu do drużyny jarla podczas wypraw na naszych rywali na wschodzie i zachodzie. O obronie naszych ziem przed najeźdźcami z Nordelandii i o zdobyciu bogactwa dzięki sile mojego ramienia. A później o spędzaniu zim z rodziną, na ucztowaniu, piciu i śmiechu, aż nadejdzie pora na kolejną wyprawę.

Mój starszy brat Geir miał to samo marzenie i był na najlepszej drodze do jego spełnienia. Kiedy miałam czternaście lat, a on szesnaście, nasz ojciec zabrał go na althing, gdzie jarl Snorri podarował mu bransoletę, zapraszając go do udziału w wyprawach. Teraz, w wieku dwudziestu dwóch lat, mój brat był szanowanym wojownikiem.

Kiedy jednak powiedziałam na głos, że chciałabym podążyć śladem brata, odpowiedzią na moje słowa był śmiech, aż rodzina uświadomiła sobie, że mówię poważnie – wtedy ich rozbawienie zmieniło się w milczące przerażenie.

„Nie możesz, Freyo – powiedział w końcu ojciec. – Byłoby kwestią czasu, aż odkryliby, kim jesteś, a wtedy już nigdy więcej nie podjęłabyś żadnej decyzji”.

Kim byłam. Moja tajemnica.

Moje przekleństwo.

„Kiedy urodzisz dziecko, Freyo, zapomnisz o tych głupich pragnieniach, by zawsze robić to, co twój brat – powiedziała matka. – Będziesz zadowolona”.

– Nie jestem zadowolona! – krzyknęłam na to wspomnienie i rzuciłam kijkiem w stronę drzew. Ale kiedy to zrobiłam, ­jedna z ryb wyślizgnęła się z zawiniątka i spadła na ziemię. – Zaraza.

Uklękłam, podniosłam ją i w miarę możliwości oczyściłam z igieł i ziemi, w milczeniu przeklinając się za swoje myśli. Za marzenia o tym, czego nie mogłam mieć.

– Mam nadzieję, że nie była przeznaczona do mojego ­brzucha.

Poderwałam się na równe nogi, a kiedy się obróciłam, zobaczyłam stojącego z tyłu brata.

– Geir! – Podbiegłam do niego ze śmiechem i zarzuciłam mu ręce na szyję. – Co ty tu robisz?

– Ratuję swój obiad, na to wygląda.

Wyprostował ręce i przyjrzał mi się uważnie, a ja zrobiłam to samo z nim. Podobnie jak ja, miał włosy tak jasne, że prawie białe, i bursztynowe oczy, które emanowały blaskiem jak zaćmione słońca. Od kiedy zamieszkał w Halsar z jarlem, nabrał mięśni i nie był już szczupły jak ja, lecz masywny i silny.

– Powinnaś więcej jeść, wyglądasz mizernie – stwierdził i dodał: – Jarl Snorri jest w wiosce i rozmawia z twoim mężem.

Poczułam mrowienie skóry z niepokoju, bo choć Vragiego często wzywano przed oblicze naszego pana, jarl nigdy nie miał powodu, by przybyć do niego.

– W jakiej sprawie?

Geir wzruszył ramionami, po czym wziął jedną z ryb i kciukiem podważył jej skrzela.

– Pewnie o rybach. Bo o czym innym można rozmawiać z Vragim?

– Święta prawda – mruknęłam, wyrwałam mu rybę z rąk i ruszyłam ścieżką w stronę naszego domu rodzinnego.

– Jakże szybko gaśnie urok zaślubin.

Geir szedł krok w krok za mną, jego broń brzęczała. Topór i saks wyglądały znajomo, ale miecz był nowy. Podobnie jak pancerz pod płaszczem. Albo zdobycz z wyprawy, albo kupiony za jego część łupu. Poczułam zazdrość, ale odepchnęłam ją od siebie i spojrzałam na brata z ukosa.

– Jaki urok? Od początku nie było żadnegouroku.

– Zgoda.

Brat kopnął kamień, który poturlał się ścieżką przed nami. W ciągu ostatniego roku zapuścił brodę, którą zdobiły srebrne pierścienie. Sprawiała, że wyglądał na starszego i groźniejszego, co pewnie było jego zamiarem. Uniosłam rękę i pociągnęłam za jego zarost.

– Co sądzi o tym Ingrid?

Ze swoją atrakcyjnością i urokiem Geir mógł wybierać wśród kobiet, choć wiedziałam, że nie widział świata poza moją przyjaciółką Ingrid, którą kochał, od kiedy byliśmy dziećmi. Wiedziałam, że w tym roku miał nadzieję zarobić w ciągu wypraw dość, by wybudować hallę i poprosić jej ojca o rękę córki.

– Uwielbia ją. Szczególnie to, jak łaskocze, kiedy…

Popchnęłam go na tyle mocno, że się potknął.

– Prosiak.

Geir uśmiechnął się do mnie.

– Nie zaprzeczę. Ale zmieniłaś temat, Freyo. Wszyscy wiemy, że Vragi to chciwy dupek, ale jest twoim mężem. Po śmierci ojca moim obowiązkiem jest…

Zaczepiłam stopą o jego kostkę i szarpnęłam, a kiedy przewrócił się na plecy, uśmiechnęłam się. Postawiłam stopę na jego piersi.

– Kocham cię, bracie. Ale jeśli zaczniesz mi przypominać, jakie są moje obowiązki jako żony, nie spodoba mi się to. – Oparłam na nim ciężar swojego ciała. – Nie minęło tak wiele lat od czasu, kiedy biłam się z tobą do krwi, bym zapomniała, jak to się robi.

Czekałam, aż się roześmieje. Aż zaszydzi z Vragiego i nazwie go lądową rybą. Aż przeprosi, że wbrew woli zostałam zmuszona do tego małżeństwa. Powie mi, że zasługiwałam na coś lepszego.

Tymczasem Geir powiedział:

– Już nie jesteśmy dziećmi.

Po czym złapał mnie za kostkę i szarpnął.

Uderzyłam tyłkiem o ziemię tak mocno, że poczułam to w kręgosłupie i prawie odgryzłam sobie język, ale Geir zignorował, że pluję krwią, i usiadł.

– Vragi ma bogactwo i wpływy u jarla Snorriego. Dostałem bransoletę ze względu na życzliwość, jaką jarl żywił wobec ojca, ale to ze względu naVragiego jarl płaci mi przez cały rok za to, że dla niego walczę. Jeśli rozzłościsz męża tak bardzo, że cię odprawi, Snorri może nie pozwolić mi na zachowanie miejsca u jego boku. A jeśli je stracę, jak zdobędę bogactwo, którego potrzebuję, by poślubić Ingrid?

Jakbym mogła zapomnieć.

– A jeśli nie obchodzimy cię ja i Ingrid, pomyśl o matce. – Geir oparł łokcie na kolanach. – Vragi zapewnia jej opiekę. Opłaca ludzi, którzy zajmują się gospodarstwem i karmią inwentarz. A jeśli nie o niej, to pomyśllogicznieo swojej pozycji. Masz dom, którego pragną inni, i bogactwo pozwalające ci kupować niezliczone błyskotki. – Wyciągnął rękę i trącił jeden ze srebrnych pierścieni otaczających mój długi warkocz. – Co byś zrobiła bez Vragiego?

– Walczyła. Wyruszała na wyprawy. Sama zdobyła bogactwo dla siebie. Nie potrzebuję Vragiego.

Geir prychnął i wstał.

– Nie kłóćmy się. Nie widziałem cię od wielu miesięcy.

Wpatrywałam się w jego wyciągniętą rękę i częściowo miałam ochotę kłócić się dalej. Ale oboje wiedzieliśmy, że nigdy nie podjęłabym decyzji, która zaszkodziłaby mojej rodzinie, a to sprawiało, że wszystkie moje argumenty przestawały się liczyć. Dlatego chwyciłam dłoń brata i pozwoliłam, by pomógł mi wstać.

– Dokąd jarl Snorri planuje udać się na wyprawę tego lata?

Zanim Geir zdążył odpowiedzieć, usłyszeliśmy tętent kopyt. Pojawiła się grupa konnych wojowników i poczułam ścisk w żołądku, gdy na ich czele rozpoznałam swojego męża. Wyglądał na zadowolonego z siebie.

– Panie.

Geir ukłonił się potężnemu mężczyźnie, który jechał obok Vragiego i który musiał być jarlem Snorrim. Nie widziałam go nigdy wcześniej, bo nigdy nie oddaliłam się bardziej niż o kilka godzin drogi od Selvegr i nie odwiedziłam jego twierdzy w Halsar. Wysoki i masywny, miał ciemnobrązowe włosy i siwiejącą brodę, oczy otoczone głębokimi zmarszczkami i zaciśnięte wargi. Większość uznałaby go za atrakcyjnego, ale sposób, w jaki wpatrywał się we mnie, sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.

Jakbym była czymś, co należy posiąść.

– Geirze – odparł Snorri, ale wciąż patrzył na mnie.

Nie miałam ochoty spojrzeć mu w oczy, więc zerknęłam na jego towarzyszy za nim. Oprócz Vragiego było jeszcze trzech mężczyzn w kolczugach, uzbrojonych w saksy, topory i miecze. Ich broń wiele mówiła o ich bitewnej sławie. Jedyna towarzysząca im kobieta nie miała broni poza krótkim saksem u pasa, a jej suknia była tak głęboko wycięta, że poniżej wiązania płaszcza widać było dekolt. Mój wzrok przesunął się jednak dalej i padł na tego, który jechał na samym końcu.

„O bogowie”.

Choć jego obecność tu miała sens, i tak poczułam wstrząs na widok wojownika z plaży. Wstrząs, który odbijał się w jego oczach, kiedy przeniósł wzrok ze mnie na Geira, a później z powrotem.

– To ta siostra, o której ciągle opowiadasz, Geirze? – Nie czekając na odpowiedź, jarl zwrócił się do Vragiego: – Jest twoją żoną, prawda?

– Tak, panie. To moja Freya.

„Nie twoja – chciałam syknąć. – Nigdy twoja”. Ale ugryzłam się w język, bo działo się tu coś, od czego moje wnętrzności obróciły się w lód, a wrażenie to było tysiąc razy gorsze ze względu na wyraz twarzy Vragiego.

Uśmiechał się jak kot, który dostał pełną miskę śmietanki. Co go tak cieszyło? Dlaczego Snorri i jego wojownicy tu przybyli? Czego chcieli?

– Nigdy nie wspominałeś, że twoja siostra też jest wojowniczką, Geirze – stwierdził Snorri. – Vragi powiedział mi, że chciała dołączyć do wyprawy tego lata, czy to prawda?

– Nie – wykrztusił mój brat, po czym spróbował zatuszować swój wybuch śmiechem. – Freya umie tylko patroszyć ryby i zajmować się domem. Nie jest wojowniczką.

Najeżyłam się, ale zaraz zagryzłam policzek, kiedy Snorri uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem.

– Nie zgadzasz się, Freyo? Wierzysz, że umiesz walczyć?

– Ja… – Przełknęłam ślinę i poczułam, że pot spływa mi po plecach, bo wszyscy na mnie patrzyli. Lepiej powiedzieć prawdę, szczególnie że moje umiejętności były znane. – Ojciec uczył mnie walki, kiedy byłam dziewczynką. Umiem o siebie zadbać.

– Twoim ojcem jest Erik.

– Był – poprawiłam. – Umarł rok temu.

– W walce, prawda?

Policzki zapiekły mnie, kiedy je zagryzłam, niepewna, czy mój brat skłamał, czy pan przejmował się tak mało, że nie zapamiętał szczegółów.

– Nie, panie. Umarł w noc mojego ślubu. Zielarka powiedziała, że to przez serce.

Snorri podrapał się po brodzie.

– Szkoda. Erik był dzielnym wojownikiem w sile wieku. Wiele razy walczyliśmy ramię w ramię. Jeśli uczył ciebie, to jesteś dobra. A mnie zawsze przydadzą się wojownicy.

– Ona jest zamężna – zauważył Geir, zanim zdążyłam odpowiedzieć. – Z całym szacunkiem, ale Freya powinna się skupiać na rodzinie, nie na walce.

– Zgoda – przyznał Snorri. – Ale Vragi mówi mi, że tak nie jest. Że Freya więcej myśli o walce niż o dzieciach.

„O bogowie”.

Wszystko dotarło do mnie w tej samej chwili, co do Geira, który pobladł. Vragi chciał zakończyć nasze małżeństwo i poprosił jarla, by był tego świadkiem. Poczułam w gardle posmak żółci, bo choć bardzo chciałam się go pozbyć, byłam świadoma konsekwencji. Wiedziałam, że moja rodzina ucierpi, bo nie umiałam siedzieć cicho.

– Zobaczmy, czy Freya jest lepszą wojowniczką niż żoną – mówił dalej Snorri. – Daj jej broń, Geirze.

Mój brat się nie poruszył.

Spojrzenie jarla spochmurniało.

– Sprzeciwiasz mi się?

– Nie chcę, by mojej siostrze stała się krzywda.

Geir chronił mnie z powodu dumy. Wiedziałam o tym i nie chciałam, żeby do tego doszło, bo wystarczyło, bym zaakceptowała upokorzenie. Może to będzie dość, by ułagodzić Vragiego i skłonić go do zmiany zdania.

– Daj mi swój miecz, Geirze.

Brat odwrócił się do mnie, jego bursztynowe oczy błyszczały.

– Freyo, nie!

Wyciągnęłam rękę.

Patrzył na mnie z góry, a ja w milczeniu błagałam go, by zrozumiał, jak to się rozegra. By dostrzegł, że jedyną krzywdą, jaka mi się stanie, będzie parę sińców i cios w moją dumę. Cios, który byłam gotowa przyjąć dla dobra jego i naszej matki.

Mijały sekundy, napięcie na polanie rosło. W końcu Geir niechętnie wyciągnął miecz i podał mi jego rękojeść. Zacisnęłam dłoń na skórze, którą ją owinięto, i poczułam wyważenie broni. Poczułam jejstosowność. Za plecami jarla jeden z towarzyszy zaczął zsiadać z konia, ale Snorri pokręcił głową i spojrzał na ciemnowłosego wojownika, z którym flirtowałam na plaży.

– Bjornie, ty sprawdzisz, jakie umiejętności ma Freya.

Bjorn.

Moja pewność siebie zniknęła, kiedy usłyszałam jego imię, a zrozumienie,kim był mężczyzna, uderzyło mnie z siłą tarana w brzuch. Był synem i dziedzicem jarla Snorriego. Już to byłoby wystarczająco złe, ale był również dzieckiem Tyra, w chwili poczęcia bóg podarował mu kroplę krwi i całą związaną z nią magię. Brat wiele razy opowiadał mi o sprawności tego męża na polu walki – niezrównany wojownik, który pozostawiał za sobą jedynie martwych i umierających. I toz nim Snorri kazał mi walczyć?

Byłam bliska zwymiotowania, ale wtedy Bjorn zaczął się śmiać.

Uderzył dłonią o siodło i z plecami wygiętymi do tyłu rechotał na całe gardło. Trwało to przez dłuższą chwilę, zanim wytarł oczy i wymierzył palec w Snorriego.

– Wszyscy, którzy mówią, że nie masz poczucia humoru, są kłamcami, ojcze.

– Nie żartowałem. – Jarl mówił chłodno, a jego ukryta pod brodą szczęka zaciskała się, zdradzając oczywistą irytację.

A przynajmniej oczywistą dla mnie. Bjorn jedynie znów się roześmiał.

– Chcesz, żebymja walczył z tą… dziewczyną? Z żoną hand­larza rybami, która ledwie ma siłę unieść broń?

Z trudem powstrzymywałam grymas, bo choć broń była ciężka, nie ważyła więcej od wiadra ryb, które dźwigałam przez cały dzień.

– Tak, Bjornie, tego właśnie od ciebie oczekuję. – Snorri przechylił głowę. – Chyba że swoją odmową chcesz dać mi powód, bym zaczął wątpić w twoją lojalność?

Ojciec i syn patrzyli sobie w oczy, a napięcie było tak namacalne, że pozostali wojownicy poruszyli się w siodłach. Wyraźnie dostrzegałam, że to próba, a ja miałam pecha zostać w nią uwikłana.

Bjorn ustąpił, wzruszeniem ramion przerwał pojedynek woli.

– Jak sobie życzysz.

Zsunął się z konia i podszedł do mnie z wdziękiem drapieżnika. Jego zalotny uśmiech dawno zniknął. Szybko przypomniałam sobie, o ile był ode mnie większy i że to wszystko były mięśnie. Ale nie to wzbudziło mój strach. Nie, strach, który zmroził mi krew w żyłach i sprawił, że miałam ochotę uciec, miałam ochotę się skulić, pojawił się w chwili, kiedy jego usta wypowiedziały bezgłośnie imię „Tyr” i w jego dłoni pojawił się topór z ognia.

Czułam jego gorąco, broń gorzała mocniej niż naturalny ogień, czerwone, pomarańczowe i niebieskie płomienie były tak jasne, że piekły mnie oczy. Ogień boga. Ogień wojny.

– Co chcesz osiągnąć? – spytał Snorriego. – Chcesz dowodu, że ona nie umie walczyć? Proszę…

Zamachnął się w moją stronę.

Cofnęłam się z krzykiem, potknęłam o wystający korzeń i upadłam na plecy, wypuszczając broń z ręki.

– Oto twój dowód. Odeślij ją do męża i ryb.

– To nie dowód, którego szukam – odparł jarl, a mnie wypełnił strach, że zapłacę za to czymś więcej niż tylko dumą.

Podniosłam się i zobaczyłam, że pozostali wojownicy trzymają mojego brata za ramiona, powstrzymując go. Z tyłu Vragi uśmiechał się złośliwie.

– W takim razie do pierwszej krwi? – spytał ostro Bjorn.

W jego głosie brzmiał gniew, a płomienie topora rozjarzyły się pod wpływem tego uczucia. Nie chciał tej walki, ale to nie znaczyło, że nie stoczy jej dla potwierdzenia swojej lojalności. Odmowa groziła poważnymi konsekwencjami, a ja wątpiłam, by był gotów je ponieść dla kobiety, której nie znał.

– Nie. – Snorri zsiadł z konia i podał wodze innemu wojownikowi, po czym założył ręce na piersi. – Na śmierć i życie.

Poczułam ścisk w żołądku, a świat wokół mnie nagle stał się zbyt jasny. „Na śmierć i życie”.

– To szaleństwo – warknął Bjorn. – Każesz mi zabić tę kobietę? Dlaczego? Bo ten śmieć – wskazał na Vragiego – chce wziąć sobie nową żonę?

– Vragi to dziecko Njorda. Jest wartościowy i udowodnił swoją lojalność.

Nie byłam już pewna, czy chodziło o mnie, czy o Bjorna. Czy o coś zupełnie innego. Jedyne, co wiedziałam na pewno, to że strach mnie dusił i odbierał mi głos.

– A ja nie? – Bjorn uniósł płonący topór, a jarl miał dość rozsądku, by się cofnąć. – Zrobiłem wszystko, o co mnie prosiłeś.

– Czymże jest więc jeszcze jedna rzecz? – Snorri przechylił głowę. – Zrobisz to albo oddasz swoją bransoletę i udasz się na wygnanie, i nie będziesz już moim synem, ani z imienia, ani z ducha. A jeśli myślisz, że twoja ofiara ocali tę kobietę, wiedz, że tak się nie stanie. Po prostu każę komuś innemu walczyć za ciebie.

Mięśnie szczęki Bjorna widocznie się napięły, a jego zielone oczy zmrużyły z wściekłości, ale krótko skinął głową.

– Dobrze.

– Freyo! – zawołał mój brat. – Uciekaj!

Nie mogłam odzyskać władzy w ciele. Nie mogłam wymyślić niczego, co pozwoliłoby mi wydostać mnie i Geira z tej sytuacji i zachować życie nas obojga. Jedyną drogą była walka.

I zwycięstwo.

– A jeśli ja zabiję jego?

Spodziewałam się, że Snorri się roześmieje, ale on tylko wzruszył ramionami.

– Jeśli zabijesz Bjorna, Freyo, zdejmę bransoletę z jego trupa i założę ją tobie. Dostaniesz jego miejsce na moim drakkarze, kiedy latem wypłyniemy na wyprawę, i jego część bogactwa, które się z tym wiąże.

Uniosłam brodę. Nie mogłam się pogodzić z myślą, że część mnie czuła pokusę takiej nagrody.

– I rozwód z Vragim.

To sprawiło, że Snorri zaśmiał się cicho i spojrzał na Vragiego.

– Zgadzasz się zakończyć to małżeństwo?

Mójmąż prychnął szyderczo.

– Z przyjemnością.

Moje szanse na pokonanie tak sławnego wojownika jak Bjorn były niewielkie. Tym mniejsze, że miał dar Tyra. Ale pojedynki były nieprzewidywalne, a mnie nie brakowało umiejętności.

– Dobrze.

Snorri pokiwał głową, po czym spojrzał na piękną kobietę przyglądającą się wszystkiemu z konia.

– Będziemy mieli o tym pieśń, Steinunn. Tak czy inaczej.

– Jak powiedziałeś, panie.

Kiedy kobieta napotkała moje spojrzenie, w jej oczach pojawiło się zainteresowanie. Cokolwiek się tu działo, najwyraźniej wiedziała niewiele więcej ode mnie. Poruszyłam ramionami, żeby je rozluźnić, i podeszłam do jednego z konnych wojowników.

– Mogę skorzystać z twojej tarczy?

Wzruszył ramionami i odpiął ją od siodła.

– To cię nie ocali – stwierdził. – Ale każdy, kto jest gotów walczyć z Bjornem, zasłużył na miejsce w Walhalli.

Jego słowa dodały mi sił, kiedy wzięłam tarczę i złapałam za imacz pod umbem, ale nie zdradzałam pewności siebie, kiedy okrążałam Bjorna. Gorąco jego topora sprawiło, że na moim czole zaperlił się pot, wydawało się jednak, że na niego nie wpływało. Nie mogło wpływać, bo w końcu gołą ręką trzymał ogień.

– Przykro mi z tego powodu, Freyo – powiedział. – Oby sam Odyn przywitał cię pełnym kielichem.

– Z pewnością to zrobi. – Uśmiechnęłam się słodko. – Bo ostrzeżesz go, by był na mnie gotów, kiedy przybędziesz. A to wydarzy się wcześniej, niż sądzisz.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech i przez krótką chwilę znów widziałam mężczyznę, który flirtował ze mną na plaży. Gdyby jakimś cudem udało mi się go zabić, nie uradowałoby mnie to, co nie znaczyło, że zawahałabym się przed zadaniem zabójczego ciosu. Bjorn obejrzał się przez ramię na Vragiego.

– Jesteś głupcem, jeśli…

Zadałam cios.

Mój miecz ciął w stronę jego brzucha, ale jakiś szósty zmysł musiał go ostrzec, bo Bjorn uchylił się w ostatniej chwili i sztych jedynie przeciął tkaninę jego koszuli. Okrążał mnie, przyglądając mi się.

– Nie spodziewałem się, że tak to będzie wyglądało, Freyo.

– Los nie przejmuje się twoją opinią, jak powinny wyglądać sprawy. – Krew dudniła mi w żyłach. Przeniosłam spojrzenie na ognisty topór, choć wiedziałam, że to nie jego powinnam obserwować. To oczy i ciało prowadziły, nie broń. – Wszystko, co jest, i wszystko, co będzie, zostało już utkane przez Norny.

Znów zadałam cios, nasze bronie się zderzyły, a siła mężczyzny sprawiła, że zatoczyłam się do tyłu.

– Jeśli zamierzasz nauczać, lepiej, żebyś nie popełniała błędów. – Zablokował kolejne cięcie, ale nie odpowiedział własnym ciosem. – Sam tkam swój los.

Bo w jego żyłach płynęła krew boga. Wiedziałam o tym. Dobrze o tym wiedziałam, bo Vragi często chełpił się tą mocą, mimo iż była niemożliwa do udowodnienia.

– W takim razie będzie to los, o którym zadecyduje twój ojciec, bo wydaje się, że robisz to, co każe.

Oczy Bjorna zapłonęły gniewem, a ja znów zaatakowałam, próbowałam ciąć go w żebra. Odskoczył, znacznie szybciej, niż spodziewałam się po tak potężnym mężczyźnie. Zamachnął się bez entuzjazmu w stronę mojego miecza, a kiedy bronie się zderzyły, wzdrygnęłam się. Płomienie zamigotały na moim ostrzu. Gwałtownie szarpnęłam miecz do tyłu i przyjęłam kolejny cios jego topora na tarczę.

Ostrze wbiło się w drewno pod umbem, a ja zaparłam się o ziemię, kiedy je wyciągał. Siła szarpnięcia niemal wyrwała mi tarczę z rąk. Co gorsza, poczułam woń tlącego się ­drewna, a z miejsca, gdzie tarcza zajęła się ogniem, wznosił się dym.

Ale nie odważyłam się jej odrzucić.

Przepełniał mnie strach, zalewał pot i wszystko wydawało się zbyt jasne. Musiałam zaatakować teraz, zanim ogień zmusi mnie do upuszczenia tarczy. Zanim zabraknie mi sił.

Rzuciłam się w serii kolejnych ataków i czułam narastającą panikę, kiedy parował je, jeden po drugim. Patrzył na mnie bez wyrazu i przez cały czas skupiał się na obronie.

Po co atakować, skoro ogień przepalający moją tarczę zrobi to za niego?

– Pokaż swoją wartość, Bjornie! – warknął Snorri. – Pokaż jej, co to znaczy naprawdę walczyć!

Zdyszana, zadawałam kolejne ciosy, wiedząc, że moją jedyną szansą jest zwycięstwo. Zabicie go, choć bardzo tego nie chciałam.

– Dlaczego to robisz? – spytałam Snorriego między sapnięciami. – Co zyskasz na mojej śmierci?

– Nic nie zyskam na twojej śmierci. Dlatego walcz!

To nie miało sensu.

Wydawało się, że jedynie Bjorn się z tym zgadza.

– W tej walce nie ma nic uczciwego. Chodzi tylko o to, że ten handlarz rybami z małym kutasikiem chce, żeby ktoś większy od niego ukarał jego żonę za jego własne braki pod futrami.

– Orałem ją każdej nocy! – krzyknął Vragi. – To jej wina!

– Może orałeś niewłaściwe pole!

Bjorn roześmiał się i odskoczył poza zasięg mojego ciosu, po drodze uderzając toporem o moją tarczę, jakby odpędzał muchę.

Rozzłościłam się, mniej z powodu prymitywnej sugestii, a bardziej dlatego, że nie traktował mnie poważnie i nie wkładał żadnego wysiłku w walkę.

– Sok cytrynowy szybko pozbył się wszelkiego nasienia, które zasiał jego kutas.

Zdradzenie tajemnicy było najpewniej niemądre, ale skoro i tak czekała mnie nieunikniona śmierć, warto było zobaczyć oszołomione oburzenie na twarzy Vragiego. Bjorn zawył ze śmiechu, zatoczył się do tyłu i złapał za brzuch, choć szybko zablokował mój cios, kiedy próbowałam go dźgnąć.

– Na bogów, Vragi – powiedział ze śmiechem. – Świat jest naprawdę lepszym miejscem bez twojego potomstwa, jeśli nie zastanawiałeś się, dlaczego twoja kobieta smakuje cytryną.

„Smakuje?” Zamarłam, wpatrując się w Bjorna, który uśmiechnął się do mnie krzywo.

– Wygląda na to, że rzeczywiście nie robił tego właściwie.

– Bjorn, zamknij się! – Snorri krążył wokół nas. – Zabij ją teraz albo obetnę ci język, żeby cię uciszyć!

Z oczu Bjorna zniknęło rozbawienie.

– Żałuję, że los nie był dla ciebie bardziej łaskawy, Freyo.

Zaatakował bez ostrzeżenia.

Skończyły się mało entuzjastyczne pacnięcia i pozbawione wysiłku parowania, zastąpiły je mocne ciosy, pod którymi się uginałam.

Myślałam, że umiem walczyć. Że wiem, jak wygląda prawdziwa bitwa. Nic nie mogło przygotować mnie na zrozumienie, że niezależnie od tego, jak mocno zadaję ciosy i jak szybko paruję, nadchodzi mój koniec.

Moja tarcza płonęła, od dymu i gorąca piekły mnie oczy, ale nie odważyłam się jej odrzucić. Bjorn znów mnie zaatakował. Próbowałam się osłonić, ale jego topór zaczepił o moje ostrze i wyrwał mi je, aż poleciało, koziołkując, w las.

To było to.

Nadeszła ta chwila.

A jednak Bjorn się zawahał i cofnął, zamiast zadać śmiertelny cios. Był zabójcą, owszem. Ale nie mordercą.

– Skończ to! – krzyknął Snorri. – Przeciągałeś to dość długo. Zabij ją!

Bałam się. Tak boleśnie się bałam, że choć wciągałam oddech za oddechem, miałam wrażenie, że nic z tego nie dociera do płuc. Jakby dusiło mnie moje własne przerażenie. Jednak udało mi się unieść płonącą tarczę – byłam gotowa walczyć do samego końca. Gotowa umrzeć z honorem. Gotowa zasłużyć na miejsce w Walhalli.

Płonący topór opadł w moją stronę i uderzył w tarczę. Drewno popękało, a ja zatoczyłam się do tyłu, z trudem utrzymując się na nogach. Ręka rozbolała mnie od siły ciosu i z moich warg wyrwało się łkanie.

Znów się zamachnął.

Patrzyłam na to tak, jakby czas zwolnił. Wiedziałam, że siła uderzenia roztrzaska tarczę i odrąbie mi rękę. Wiedziałam, że poczuję smród własnego palącego się ciała. Własnej zwęglonej krwi.

Moja odwaga osłabła i znikła.

– Hlin – wyszeptałam imię, którego przez całe życie nie wolno mi było wypowiadać. – Ochroń mnie!

Rozległ się trzask błyskawicy, kiedy płonący topór Bjorna trafił w moją tarczę, która nie była już z drewna, lecz ze srebrnego światła. Uderzenie sprawiło, że mężczyzna poszybował w powietrzu i walnął w drzewo oddalone ode mnie o kilka­naście kroków z siłą tak dużą, że pień popękał.

Bjorn osunął się na ziemię, oszołomiony, a jego topór wylądował na stercie sosnowych igieł i szybko je podpalił.

Nikt jednak nie próbował zdusić płomieni. Nikt się nie poruszył. Nikt się nawet nie odezwał.

Bjorn wyprostował się powoli i potrząsnął głową, a jednocześnie skupił wzrok na mnie. Jego głos drżał, kiedy stwierdził:

– Ona jest tarczowniczką.

Przeszedł mnie dreszcz i zgasiłam magię. Ale było za późno. Wszyscy to zobaczyli.

Wszyscywiedzieli.

– Widzisz, panie – powiedział Vragi, głośno i zgrzytliwie. – Jest, jak mówiłem. Freya jest dzieckiem bogini Hlin i ukrywała swoją magię.

Choć nie miało to większego znaczenia, pierwszym, co przyszło mi na myśl, było: skąd on wiedział?

Mój mąż zaśmiał się, dostrzegając pytanie w moich oczach.

– Zawsze, kiedy się wyślizgiwałaś, myślałem, że idziesz lec z innym mężczyzną. Dlatego poszedłem za tobą. Przyłapałem cię, oczywiście, nawet jeśli nie miało to nic wspólnego z kutasem innego.

Poczułam ścisk w żołądku. Jak mogłam być aż tak głupia? Dlaczego nie zachowywałam większej ostrożności?

– Steinunn – odezwał się Snorri. – To będzie pieśń pokolenia, a zostanie stworzona twoją magią.

Kobieta nie odpowiedziała, jedynie patrzyła na mnie z takim przejęciem, że musiałam odwrócić wzrok.

Bjorn zgasił ogień wywołany przez topór, choć broń wciąż płonęła w jego dłoniach, kiedy podszedł bliżej.

– Domyślam się, że tak naprawdę nie chcesz, żebym ją zabił.

Snorri prychnął.

– Nie jestem pewien, czy udałoby ci się, gdybyś spróbował. Przepowiedziano, że jej imię narodzi się w ogniu boga. Jej losem nigdy nie było zginąć z twojej ręki.

– Ona jest bezlosa – odparował Bjorn. – Nikt nie mógł przewidzieć, czy ją zabiję, nawet bogowie.

Jarl prychnął z rozbawieniem.

– Myślisz, że nie znam własnego syna? Wiedziałem, że ­powstrzymasz zabójczy cios dość długo, by przerażenie zmusiło ją do ujawnienia się.

Snorri wykorzystał nas przeciwko sobie nawzajem.

Pustkę w mojej piersi zaczęło wypełniać gorąco gniewu. To gorąco zmieniło się w pożar, kiedy Snorri wyjął zza płaszcza sakiewkę i rzucił ją Vragiemu.

– Rekompensata za utracone wiano. I za twoją lojalność.

– Ty pierdolony, zdradziecki dupku – warknęłam. – Twoja chciwość nie ma granic?

Vragi wyjął z sakiewki złoty naszyjnik i podziwiał go.

– To nie chciwość, Freyo. Ja jedynie oddaję cześć bogom, kierując cię w stronę twojego prawdziwego celu. Naprawdę powinnaś mi podziękować.

– Podziękować?

– Tak. – Uśmiechnął się szeroko. – Wkrótce będziesz drugą żoną jarla, co oznacza, że będziesz żyła w jego wielkiej halli, otoczona niezliczonymi błyskotkami i bogactwami. I będzie cię zabierał na wyprawy, czego pragnęłaś.

„Druga żona”. Spojrzałam przerażona na Snorriego, a choć w jego oczach dostrzegłam irytację, pokiwał głową.

– Niemal dwadzieścia lat temu usłyszałem wieszczbę o tarczowniczce, która przyszła na świat w noc czerwonego księżyca. Usłyszałem, że imię tej kobiety narodzi się w ogniu bogów i że ona zjednoczy mieszkańców Skalandii pod władzą tego, kto będzie panował nad jej losem.

– Los tkają Norny. – Z trudem poruszałam językiem i przełknęłam ślinę. – One nad nim panują.

– Los wszystkiego jest utkanypoza losem dzieci bogów – poprawił mnie Snorri. – Twoja ścieżka nie jest znana, a krocząc nią, układasz na nowo nici wszystkich wokół siebie.

Moje uszy wypełnił niski szum, a słońce stało się niemożliwie jasne. Byłam nikim, a Hlin… ona była najmniej ważną z bogów, rzadko o niej myślano i nigdy nie wspominano. Z pewnością nie była dość potężna, by zjednoczyć klany pod władzą jednego męża.

– Masz być twórczynią króla, Freyo. – Snorri złapał mnie za ramiona. – A jako twój mąż, ten, który decyduje o twoim losie, to jabędę tym królem.

To dlatego ojciec domagał się, bym utrzymała swoją magię w tajemnicy, dlatego był tak przekonany, że zostanę wykorzystana wbrew swej woli, jeśli ujawnię swoją moc. Był jednym z wojowników Snorriego, co znaczyło, że słyszał o przepowiedni. Znał zamiary Snorriego i nie chciał dla mnie takiego życia. Ja nie chciałam dla siebie takiego życia.

– Nie!

– To nie twoja decyzja, Freyo – odparł. – Ponieważ twój ojciec nie żyje, podejmie ją Geir.

Wojownicy przytrzymujący mojego brata pociągnęli go do przodu, a on splunął krwią na ziemię przed jarlem.

– Jeśli Freya mówi nie, odpowiedź brzmi nie. Nie zhańbię siostry, zmuszając ją do kolejnego małżeństwa, którego nie chce.

– Sądzę, że powinieneś się zastanowić. – Snorri przestąpił nad plwociną i stanął przed moim bratem. – Oczekuję lojalności od swoich wojowników, szczególnie tych, którzy pływają na moim drakkarze. To nie jest lojalność, chłopcze.

Geir zacisnął zęby, a ja patrzyłam, jak jego marzenia się rozwiewają.

Serce mi pękało, kiedy dotknął żelaznej bransolety na ramieniu, ale wtedy Vragi powiedział głośno:

– Słyszałem, że ojciec Ingrid szuka dla niej dobrego męża. – Uniósł sakiewkę, którą właśnie dostał za zdradzenie mnie. – Myś­lę, że to będzie dobre wiano.

Geir pobladł, a ja poczułam ścisk w żołądku, bo oboje wiedzieliśmy, że ojciec Ingrid przyjmie złoto mimo wszelkich protestów córki. Nie mogłam na to pozwolić. Nie mogłam dopuścić, by życie brata i najlepszej przyjaciółki zostało zrujnowane z mojego powodu. Szczególnie kiedy to moja lekkomyślność sprawiła, że znaleźliśmy się w tej sytuacji.

– Dobrze. – Mój głos był dziwny, zduszony. – Poślubię cię. Pod jednym warunkiem. Mój brat zachowa bransoletę i miejsce.

Snorri z namysłem podrapał się po brodzie, po czym skinął głową.

– Zgoda.

Przeniósł wzrok na Geira, który również krótko skinął głową, ale nie patrzył przy tym na mnie.

– Zgoda.

Snorri zwrócił się do zebranych.

– Wszyscy jesteście świadkami? Freya zgodziła się zostać moją narzeczoną. Czy ktokolwiek podważa moje prawo, by ją wziąć?

Wszyscy cicho wyrazili zgodę. To znaczy wszyscy poza Bjornem. Topór wciąż płonął w jego dłoni, a jego spojrzenie skupiało się na mnie, kiedy uniósł broń, jakby zamierzał coś zrobić. I z niewyjaśnionych powodów instynkt kazał mi się cofnąć, a moje serce zabiło szybciej.

Ale on tylko znów opuścił broń i pokręcił głową.

– W takim razie stało się. – Snorri kazał swoim wojownikom podnieść Geira. – Zachowasz bransoletę i miejsce, Geirze, ale musimy się zająć twoim brakiem lojalności. Wiedziałeś, że szukam córki Hlin, ale nie powiedziałeś mi o swojej siostrze, mimo iż wiedziałeś, że w jej żyłach płynie krew bogini. Za to musisz zostać ukarany. – Uniósł topór.

– Nie! – Z moich ust wyrwał się przerażony krzyk. – Dałeś słowo!

Próbowałam stanąć między nimi, ale Bjorn był szybszy. Złapał mnie w pasie i odciągnął do tyłu tak, że moje ramiona przycisnęły się do jego piersi.

– On go nie zabije – powiedział mi do ucha, a jego oddech był gorący. – Kiedy się dokona, będzie po wszystkim. Nie wchodź w drogę.

– Puść mnie! – Szarpałam się i walczyłam, próbując wbić pięty w jego buty, ale on uniósł mnie nad ziemię jak dziecko. – Geir!

Mój brat stał wyprostowany z uniesioną brodą. Przyjmował swój los.

Snorri się zamachnął.

Płaz uderzył mojego brata w goleń, a dźwięk pękającej kości odbił się echem wśród drzew. Krzyknęłam.

Geir nie.

Twarz mojego brata pobladła, ale nie wydał z siebie dźwięku, kiedy osunął się na ziemię, zaciskając pięści.

Snorri znów zamocował topór u pasa.

– Dołączysz do mnie, kiedy będziesz mógł chodzić, rozumiesz?

– Tak, panie – wydyszał Geir.

Szarpałam ręce Bjorna, próbując dotrzeć do brata. Musiałam mu pomóc. Ale Bjorn mnie nie puszczał.

Jarl wbił we mnie wzrok.

– Jesteś poszukiwaną kobietą, tarczowniczko. Dzięki pieśniom Steinunn wieści o tobie rozejdą się szybko i wszyscy będą chcieli cię posiąść. Wielu może zaatakować tych, na których ci zależy, by ci zaszkodzić. – Przerwał. –Moi ludzie będą strzec twojej rodziny, by upewnić się, że nie przydarzy jej się nic…niefortunnego.

Jego słowa zaparły mi dech w piersi. To nie była obietnica ochrony mojej rodziny – to była groźba, by zapewnić sobie moje posłuszeństwo. Biorąc pod uwagę to, co właśnie zrobił Geirowi, nie wątpiłam, że byłby zdolny do czegoś o wiele gorszego, gdybym mu się sprzeciwiła, więc tylko krótko skinęłam głową.

Nikt się nie ruszał. Nikt się nie odzywał, jedynym odgłosem były wysilone oddechy mojego brata.

– W takim razie ja się oddalę – ogłosił Vragi, przerywając ciszę. Podszedł do konia i szybko na niego wsiadł. – Nie chciałbym, żeby Geir dotarł przede mną na spotkanie z ojcem Ingrid. – Jego śmiech był okrutny.

Moja furia zapłonęła i krzyknęłam:

– Nie waż się! Zostaw ją w spokoju!

– Ingrid będzie dobrą żoną – odparł ze śmiechem.

Po mojej prawej Geir czołgał się za Vragim. Błagał, by ktoś pożyczył mu konia. Mój bratbłagał.

– Masz, co chciałeś! – krzyknął. – Uwolniłeś się od Frei, dostałeś zapłatę w złocie, nie potrzebujesz Ingrid!

Nie zamierzałam tego tolerować.

Zamachnęłam się głową do tyłu i uderzyłam Bjorna mocno w brodę, a on mnie wypuścił. W chwili, kiedy moje stopy dotknęły ziemi, zacisnęłam palce na płonącym toporzysku i wyrwałam mu broń z ręki. Ból przeszył moje ramię, kiedy płomienie lizały moją skórę, paląc ciało. Z krzykiem uniosłam topór nad głowę, a ogień musnął mój policzek.

I rzuciłam.

Przekoziołkował w powietrzu, rozsiewając za sobą iskry.

I z łoskotem wbił się w tył głowy Vragiego.

Wpatrywałam się w płonący topór wbity w tył głowy mojego męża. Patrzyłam, jak Vragi powoli osuwa się z końskiego grzbietu i pada z łoskotem na ziemię. Dopiero wtedy broń zniknęła, pozostawiając jaskrawe powidoki.

– Ty idiotko! – krzyknął Snorri.

Bjorn wpatrywał się we mnie z przerażeniem.

– Co ty sobie myślałaś?

– Zasłużył na to – szepnęłam. Włosy Vragiego się paliły, smród był drażniący. – Jest chciwym, zdradzieckim sukinsynem i świat będzie bez niego lepszym miejscem.

Nie „jest”. Był.

– Jak mogłeś na to pozwolić, Bjornie? – warknął Snorri i rzucił się na syna, ale zatrzymał się. – Jak mogłeś pozwolić, żeby cię rozbroiła?

– Nie spodziewałem się, że to zrobi. – Bjorn pokręcił głową. – Nikt nigdy nie spróbował. Nikt nie był dość szalony, by dotknąć ognia Tyra!

Przyszło mi wtedy na myśl, że nie byli na mnie źli, że zamordowałam Vragiego. Byli źli, że…

Poczułam ból.

Udręka, jakiej nie czułam nigdy wcześniej, przeszyła moje ramię, a kiedy spojrzałam, zobaczyłam, że nadgarstek i grzbiet dłoni pokrywają czerwone pęcherze, i tylko wewnętrzna strona dłoni i palce są wolne od bólu. Zaczęłam obracać rękę, ale Bjorn zacisnął palce na moim łokciu.

– Nie chcesz na to patrzeć. – Drugą ręką złapał mnie za brodę, zmuszając, bym spojrzała mu w oczy. – Patrzenie sprawia, że jest gorzej.

Jego oczy miały taki piękny odcień zieleni, a otaczające je rzęsy były ciemne, i choć ból narastał z każdym uderzeniem serca, jedyną myślą, która wypełniała moją głowę, było to, że to niesprawiedliwe, by mężczyzna miał tak długie rzęsy.

– Źle jest?

– Tak.

– Och.

Zachwiałam się, kiedy on odwrócił się do Snorriego.

– Jeśli chcesz, żeby twoja tarczowniczka zachowała rękę, musimy wrócić do Halsar, by Liv jej pomogła.

Jarl zaklął i zmarszczył czoło.

– Przepowiedziano, że jej imię narodzi się w ogniu. Wierzyłem, że znaczy to, że ogień Tyra zmusi ją do ujawnienia daru, ale to byłby akt strachu. To zaś… – przerwał, a jego oczy zapłonęły fanatyzmem –to jest akt odwagi, dzięki któremu pieśń Steinunn będą śpiewać skaldowie przez wiele pokoleń. To akt, który nagrodzą bogowie.

Jeśli bogowie uważali coś takiego za nagrodę, modliłam się, by nigdy nie poczuć bólu kary.

Ale Snorri nie skończył.

– Ale gdyby przypadkiem reszta z was uznała łaskę, którą okazali jej bogowie, jako usprawiedliwienie dla lenistwa, wiedzcie, że jeśli ona straci rękę, wszystkim wam osobiście obetnę palce.

– On ma odpowiedź na wszystko – mruknął Bjorn pod nosem, po czym krzyknął: – Przynieście balsam z moich juków! – Wciąż trzymał mnie za brodę, żebym nie mogła spojrzeć w dół.

– Przykro mi – powiedziałam do niego. Przeszedł mnie dreszcz.

– I powinno. – Patrzył mi w oczy, a ja mogłabym przysiąc, że to jedyne, co powstrzymuje mnie przed krzykiem. – Wszystkie kobiety w Halsar będą przeklinać twoje imię, jeśli stracę połowę palców.

Zamrugałam, a później zrozumiałam, co miał na myśli. Odsłoniłam zęby na myśl, że żartował sobie z mojego bólu.

– Albo może będą mnie wychwalać za to, że oszczędziłam im obmacywania.

Uśmiechnął się, jego białe zęby błyszczały na tle ogorzałej skóry.

– Myślisz tak, bo nie znasz mojej reputacji. Po dniu albo dwóch w Halsar poznasz prawdę.

Miałam ochotę wrzeszczeć, ale zmusiłam się, by powiedzieć:

– Prawda, którą kobiety mówią innym kobietom, nie jest tą samą prawdą, którą mówią mężczyznom.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Możliwa jest tylko jedna prawda. Cała reszta to fałsz.

– Właśnie – udało mi się wykrztusić.

Zaśmiał się, ale jednocześnie mocniej ścisnął moją twarz i ramię. Chwilę później zrozumiałam dlaczego, kiedy czyjeś ręce dotknęły moich poparzeń, a ból sprawił, że świat stał się biały. Nie przewróciłam się jedynie dlatego, że Bjorn mnie podtrzymywał, wyłam i zawodziłam.

– Spokojnie, Freyo – powiedział cicho i łagodnie. – Balsam złagodzi ból.

Odetchnęłam chrapliwie.

– Bjornie – mruknął ktoś – to…

– Wiem – przerwał. – Musimy się pospieszyć.

Nacisk w jego głosie podsycał mój strach, ale musiałam zobaczyć. Musiałam wiedzieć, jak bardzo jest źle.

– Pozwól mi spojrzeć.

Zacisnął zęby.

– Freyo…

Wyrwałam brodę z jego uścisku i spojrzałam w dół. Mój nadgarstek i wierzch dłoni pokrywała gęsta czerwona pasta, ale nie jej wnętrze. Bo wnętrze mojej dłoni…

Skórazniknęła.

Wpatrywałam się w poczerniałą, spopieloną masę, zakrztusiłam się, odwróciłam i zwymiotowałam. Zakręciło mi się w głowie.

– Ostrzegałem cię.

Bjorn owinął moje oparzenia kawałkiem materiału, po czym pochylił się i chwycił mnie pod ramionami i kolanami.

– Mogę iść sama – sprzeciwiłam się, choć to mogło być kłamstwo.

Z całą pewnością było to kłamstwo.

– W to nie wątpię. – Uniósł mnie, jakbym nie ważyła więcej niż dziecko, i przycisnął do piersi. – Ale to będzie lepsza historia do opiewania przez Steinunn. Bliznom zawsze powinna towarzyszyć dobra historia.

– Freyo!

Odwróciłam się i zobaczyłam Geira, który próbował czołgać się w moją stronę, a po jego twarzy płynęły łzy.

– Dlaczego to zrobiłaś? – załkał. – Twoja ręka jest stracona!

– Nie jest stracona, durniu – warknął Bjorn. – A twoje jęki nie pomagają.

Geir spochmurniał.

– Totwoja wina, Ognistoręki. To twój topór jej to zrobił.

Mimo zawrotów głowy i strachu poczułam złość.

– Sama to sobie zrobiłam – wysyczałam przez zęby. – I nie żałuję. Vragi zniszczyłby życie Ingrid. I twoje.

– Jestem twoim bratem, to ja powinienem chronićciebie.

Jego słowa jedynie podsyciły moją złość.

– Jeśli myślisz, że tak to powinno wyglądać, to naprawdę nie zwracałeś na mnie uwagi.

– Posadźcie go na konia i odeślijcie do matki – rzucił Snorri do swoich ludzi. – I, Geirze, nie chcę cię widzieć do czasu, aż nauczysz się panować nad językiem.

Ból ręki ustępował, mikstura, którą Bjorn posmarował mnie od łokcia do czubków palców, pozbawiła mnie czucia. Jednak wcale nie czułam się lepiej, kiedy mężczyzna niósł mnie na konia, zrobiło mi się zimno i dostałam dreszczy. Położył mnie na grzbiecie zwierzęcia, po czym szybko wskoczył na siodło i przyciągnął mnie do siebie. Pośladki miałam przyciśnięte do jego miednicy, a jego ramię obejmowało mnie w pasie. Ta bliskość przypomniała mi naszą wymianę zdań na plaży.

– Mogę jechać sama.

– Za mało koni.

– To z tyłu – szepnęłam. – Mogę jechać za tobą.

Prychnął i spiął konia do stępa.

– Przed chwilą widziałem, jak wbijasz topór w głowę mężczyzny. Uważasz, że jestem na tyle głupi, by pozwolić ci znaleźć się za moimi plecami?

– Nie mam broni. – Ruch konia, który przyspieszył do galopu, sprawiał, że z każdym krokiem coraz mocniej przyciskałam się do niego. – Myślę, że jesteś bezpieczny.

Pierś Bjorna zatrzęsła się ze śmiechu.

– Z całym szacunkiem się nie zgodzę, tarczowniczko. Pokazałaś, że umiesz korzystać z okazji.

W obliczu bólu niemal zapomniałam, że tajemnica, którą ukrywałam przez całe życie, wyszła na jaw. Czasami marzyłam o tym, by wykrzyczeć ją światu, by przyznać się do swojego dziedzictwa mimo ostrzeżeń ojca. Ale teraz, kiedy inni się dowiedzieli, musiałam stawić czoło koszmarowi, którym miała być moja rzeczywistość.

– Nie nazywaj mnie tak.

– Masz rację. To mało oryginalne, wymyślę coś lepszego. Może Freya Jednoręka. Albo Freya Złodziejka Toporów. Albo Freya Spalona Dłoń.

Przed nami pojawiło się Selvegr, ale było rozmyte, budynki stapiały się ze sobą w groteskową plamę.

– Nie lubię cię.

– To dobrze. Nie powinnaś. – Mocniej objął mnie w pasie i spiął konia do cwału. – Balsam sprawi, że poczujesz się zmęczona. Może nawet zaśniesz. Nie walcz z tym miłosierdziem, Freyo.

– Nie zasnę.

Nie mogłam. Nie chciałam. Jednak z każdym krokiem senność pochłaniała mnie coraz bardziej, z dala od strachu i bólu. Ostatnim, co pamiętałam, zanim otoczyła mnie ciemność, był głos Bjorna w uchu.

– Nie pozwolę ci spaść.

Kiedy się obudziłam, towarzyszyły mi mgła, ból i wrażenie, że jestem składana na ziemię. Wypełniło mnie przerażenie i próbowałam wyrwać się ściskającym mnie rękom, choć kręciło mi się w głowie.

– Puśćcie mnie – wymamrotałam, uderzając na ślepo, kiedy moje stopy dotknęły ziemi. – Puśćcie mnie!

– Spokojnie, Freyo – powiedział ktoś z tyłu głębokim głosem.

Rozpoznawałam ten głos, choć kiedy się odwróciłam, twarz mężczyzny była rozmazana.

– Bjorn? – Jego imię utknęło mi w gardle, usta miałam wysuszone, podobnie jak język.

– Balsam przestaje działać – wyjaśnił. – Wkrótce będziesz widzieć wyraźnie, choć możesz zacząć sobie życzyć, by było inaczej, kiedy powróci ból. – Uniósł głowę. – Poślijcie kogoś po Liv. Powiedzcie jej, że to poparzenie… – zawahał się – ogniem Tyra.

– Słyszeliście go! – krzyknęła jakaś kobieta. – Ruszajcie! Szybko. – Później, głosem zimnym jak lód, dodała: – Dlaczego ją zraniłeś, ty przeklęty głupcze? Do czego się przyda tarczowniczka z tylko jedną ręką?

– Potrzebuje tylko jednej do trzymania tarczy. – Bjorn mówił swobodnym tonem, ale jego palce zacisnęły się na moim pasie.

Odwróciłam się, by zobaczyć, kto odzywa się w taki sposób do syna jarla. Odzyskałam wzrok na tyle, że dostrzegłam kobietę starszą ode mnie o jakieś dwa tuziny lat. Jej długie, rudo­brązowe włosy opadały swobodnie, otaczając śliczną twarz, choć mój wzrok przyciągnęły ciężkie złote kolczyki, które błyszczały w słońcu. Nie tylko złoto, ale i klejnoty – zagapiłam się na nie z fascynacją.

– Czy ona jest nie tylko okaleczona, ale i tępa? – warknęła kobieta, a ja spojrzałam jej w oczy. Były w najbledszym odcieniu błękitu, który otaczała cienka czarna obwódka. Ich kolor przypominał mi zamarznięte wodospady w środku zimy.

– Kwestia dyskusyjna – odparł Bjorn. – Freyo, to Ylva, żona jarla Snorriego i pani na Halsar.

„Czy to nie znaczyło, że jest jego matką?”

– Pani.

Próbowałam skłonić się z szacunkiem, ale ten ruch sprawił, że znów zakręciło mi się w głowie i gdyby nie wsparcie Bjorna, zatoczyłabym się na nią.

Ylva prychnęła z odrazą.

– Gdzie mój mąż?

– Jedzie wolno, przecież o tym wiesz. Gdzie mogę umieścić Freyę?

Bjorn miał rację, kiedy mówił o bólu. Widziałam teraz wyraźnie, ale z każdym uderzeniem serca udręka narastała. Skórę miałam lodowatą tam, gdzie nie płonęła, i znów dostałam dreszczy.

– Nie czuję się dobrze.

– Wygląda, jakby umierała – powiedziała Ylva. – Gdzie Snorri?

– Depcze mi po piętach, jestem tego pewien.

Dostałam mdłości i wyrwałam się z uścisku Bjorna, żeby zwymiotować, choć wyrzuciłam z siebie tylko żółć. Siła sprawiła, że opadłam na kolana i oparłabym rękę o błoto, gdyby Bjorn nie złapał mnie za łokieć i nie utrzymał jej w górze.

– Cudownie. – Ylva westchnęła. – Wprowadź ją do środka. Jeśli przeżyje, to będzie teraz jej dom.

„Dom”.

Kiedy Bjorn mnie podniósł, starając się nie dotknąć mojej ręki, przeniosłam spojrzenie na budynek, przed którym staliśmy. Wielka halla. Choć miała taki sam kształt jak inne domy, była dwa razy wyższa od pozostałych, w deskach tworzących ściany wyryto runy i skomplikowane wzory z węzłów, a podwójne drzwi były tak szerokie, że mogło przejść przez nie pięciu mężczyzn ramię przy ramieniu. Kiedy weszliśmy do ciemnego wnętrza, przesunęłam wzrokiem po podwyższeniu, na którym stały dwa duże krzesła. Po obu stronach kamiennego paleniska, długiego na co najmniej dwanaście stóp, wznosiły się stoły. Z wysokiego sklepienia zwieszały się splecione poroża, zdobione srebrem, a nad wspólną salą dostrzegłam drugą kondygnację budynku.

Poprowadzili mnie obok stołów na tył sali, oddzielony od reszty grubymi zasłonami. Znajdowało się tam kilka posłań, Bjorn powiódł mnie do jednego z nich.

Położyłam się z dużą ulgą, futra pode mną były grube i miękkie, podobnie jak te, które Bjorn naciągnął na mnie, ale wcale nie zrobiło mi się cieplej. Drżałam i trzęsłam się, aż większość wody z kubka, który przytknął do moich ust, popłynęła mi po brodzie zamiast do gardła. Objął dłonią podstawę mojej głowy, uniósł ją i przytrzymał. Przełknęłam wodę i znów się osunęłam.

– Boli.

– Wiem.

Zagryzłam policzek, żeby powstrzymać łzy, bo nie chciałam okazać więcej słabości.

– Skąd możesz wiedzieć? Ciebie nie parzy. – W moim głosie zabrzmiało więcej goryczy, niż zamierzałam.

– Ogień Tyra nie, ale zwykły tak. – Odwrócił się i uniósł koszulę, ukazując twarde mięśnie, wytatuowaną skórę, a na jednej łopatce pokręconą białą bliznę, której nie znaczył żaden tatuaż. – Kiedy jako dziecko po raz pierwszy przywołałem płomień, podpaliłem chatę. Spadła na mnie płonąca belka. Takiego bólu się nie zapomina.

Owszem.

Taki ból na długo pozostawał w pamięci.

Usiadł na zydlu obok łóżka. Pochylił się, by przyjrzeć się mojej dłoni – na którą umyślnie nie patrzyłam – a ja wykorzystałam tę okazję, by przesunąć wzrokiem po jego wysokich kościach policzkowych i mocnej szczęce. Jego nos był lekko wykrzywiony w miejscu, w którym pewnie kiedyś został złamany. Zarost niemal ukrywał dołek w brodzie, pod tym kątem widziałam też na jego karku krawędzie szkarłatnego tatuażu, który był znakiem jego pochodzenia. Włosy miały idealnie czarny odcień, który rzadko spotykałam, promienie słońca wpadające przez otwór w dachu nadawały ich pasmom raczej niebieskie niż brązowe zabarwienie.

Jeden z kosmyków uwolnił się z rzemyka na jego karku i wybrał tę właśnie chwilę, by wysunąć się zza jego ucha i opaść na policzek. Odruchowo uniosłam prawą rękę, by go odsunąć, ale ten ruch sprawił, że przeszył mnie ból.

Mojąprawą rękę.

Rękę, którą robiłamwszystko, a mogłam ją stracić. Strach przedtym bardziej niż sam ból sprawił, że po moim policzku popłynęła gorąca łza. Zacisnęłam powieki. Kiedy je otworzyłam, Bjorn przyglądał mi się uważnie, z nieodgadnioną miną.

– Warto było?

Mój umysł wypełniło wspomnienie brata czołgającego się za Vragim i desperacko próbującego go zatrzymać. Gdybym nic nie zrobiła, Vragi wziąłby sobie Ingrid z czystej złośliwości, zniszczył ją i odrzucił. Albo, co bardziej prawdopodobne, po wyleczeniu złamania Geir zabiłby Vragiego, a później został stracony przez Snorriego za morderstwo. Teraz przynajmniej mieli szansę. „Jeśli ceną za to jest moja ręka, trudno”.

– Tak.

Bjorn mruknął pod nosem i pokiwał głową.

– Spodziewałem się, że tak powiesz.

Zapanowała cisza, która sprawiła, że mocniej odczuwałam ból. Bardzo pragnęłam znów go stłumić, więc się odezwałam.

– Puściłeś mnie. Dlaczego?

– Czemu tak mówisz? Masz twardą czaszkę i nadal boli mnie broda. – Powrócił do przyglądania się moim obrażeniom. – Wyrwałaś mi się.

– Kłamiesz – szepnęłam. Cierpienie sprawiło, że stałam się zuchwała. Jeśli kiedyś była pora na zadawanie trudnych pytań, to teraz.

Bjorn znieruchomiał, po czym odwrócił głowę, a jego zielone oczy zabłysły w promieniach słońca.

– Vragi był dupkiem, który zdradził własną żonę dla bogac­twa. Odmówienie ci zemsty wydawało mi się niewłaściwe, choć spodziewałem się, że zaatakujesz go pięściami, nie… – Urwał i się skrzywił. – Nie doceniłem twojej nienawiści do niego.

Kiedyś go nienawidziłam, ale kiedy teraz szukałam tego uczucia, nie umiałam go odnaleźć. Nic nie czułam, mimo iż z zimną krwią zamordowałam własnego męża. Nieobecność reakcji, dobrych czy złych, zaniepokoiła mnie. Przełknęłam ślinę.

Naszą uwagę zwróciło szuranie butów na deskach podłogi. Bjorn wstał, kiedy pojawiła się drobna, blada kobieta, której głowę otaczały gęste rude loki. Po piętach deptała jej Ylva.

– Liv.

– Dlaczego zawsze, kiedy są jakieś kłopoty, ty tkwisz w samym ich środku, Bjornie?

– „Zawsze” to przesada.

Uśmiechnął się do niej, przystojny, z białymi zębami i błyszczącymi oczami. Przypuszczałam, że ten wygląd pomagał mu poradzić sobie z dużą częścią wspomnianych kłopotów, ale niska kobieta tylko prychnęła.

– Idź flirtować z kimś, kogo to interesuje, chłopaku z wełną zamiast mózgu. Nie mam czasu na te bzdury i nie jestem zainteresowana.

Parsknęłam śmiechem, a kobieta popatrzyła na mnie łagodnymi brązowymi oczami i się uśmiechnęła.

– Jeśli się śmiejesz, to nie jesteś jeszcze w grobie.

Postawiła torbę obok łóżka, usiadła na zydlu, który zwolnił Bjorn, i delikatnie rozwinęła materiał osłaniający moją rękę.

– W ataku morderczej furii złapała za mój topór. – Bjorn oparł się o ścianę i puścił do mnie oko. – Na twoim miejscu bym jej nie złościł. A jeśli to zrobisz, nie odwracaj się do niej plecami.

– A jednak sam pewnie nie posłuchasz swojej rady. – Liv cmoknęła cicho i pokręciła głową, a ja poczułam nagłe przerażenie. – Jak masz na imię?

– Jej imię nie jest ważne. Czy zachowa rękę? – Ylva przecisnęła się obok Bjorna, pochyliła nad łóżkiem i skrzywiła na widok mojej rany. – To tarczowniczka, której szukaliśmy. Uczyni Snorriego królem Skalandii, ale tylko jeśli z powodu własnych bezmyślnych decyzji nie stanie się bezużyteczna.

Liv zesztywniała i popatrzyła pytająco na Bjorna, a ja ledwie dostrzegłam tę wymianę spojrzeń. „Bezużyteczna”. Oczy mnie zapiekły i zamrugałam, bo wszystkie moje marzenia się rozwiały.

– Jestem Freya, córka Erika.

– Módl się do Hlin, Freyo. Bo to, czy wyzdrowiejesz, jest w rękach bogów. – Liv spojrzała na Ylvę. – Złóż ofiarę Eir. Koza powinna wystarczyć, ale musisz zrobić to osobiście.

Ylva wygięła wargi, ale bez słowa skinęła głową i wyszła, po czym zaczęła krzyczeć na służbę.