Tappi. O miękkiej kanapie, wielkich czarach i słoikach z dżemem - Marcin Mortka - ebook + audiobook + książka

Tappi. O miękkiej kanapie, wielkich czarach i słoikach z dżemem ebook i audiobook

Marcin Mortka

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Tęskniliście za Tappim i Szepczącym Lasem?

Cóż, ja chyba też. Dlatego zajrzałem tam ostatnio i… Rety, co tam się wyprawia! Wiecie, że w Szepczącym Lesie ktoś znów zaczął rzucać czary, i to myląc zaklęcia? I że niedźwiedź Brzuchacz kręci się niebezpiecznie blisko Złocistej Pasieki, a kruk Paplak gdzieś się zawieruszył? Słyszeliście, że na niebie coś tupta, a pewna czarownica wysoko w górach uznała, że czas podbić świat?

Oj, czyżby Szepczący Las znalazł się w niebezpieczeństwie?

Na szczęście Tappiemu niestraszne przeciwności losu, zwłaszcza jeśli towarzyszy mu renifer Chichotek i… No właśnie! Do naszych przyjaciół dołączy pewna rezolutna dziewczynka z magiczną różdżką i głową pełną pomysłów (nie zawsze do końca przemyślanych).

To co? Wpadniemy razem do Szepczącego Lasu?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 72

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 40 min

Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Cahir2e

Dobrze spędzony czas

super pogodne w sam raz dla dzieci i starszych
00
KKKrupa

Nie oderwiesz się od lektury

ha 😀
00

Popularność




Wesoły wiking imieniem Tappi tupnął, klasnął, podskoczył, a potem jeszcze raz klasnął.

Jego najlepszy przyjaciel, renifer Chichotek, spojrzał na niego ze zdziwieniem.

– Tappi? – spytał ostrożnie. – Czemu ci tak wesoło?

– Czemu? – Wiking aż się rozpromienił. – Przecież właśnie rozpoczyna się nowa opowieść z naszym udziałem! Nie ciekawi cię, co się wydarzy?

– Ciekawi – przyznał mały renifer. – Ale chyba trochę się boję. Co zrobimy, jeśli pojawi się jakiś smok czy olbrzym?

Wiking zatupał raz jeszcze.

– Nie ma smoka ani olbrzyma, z którym sobie nie poradzimy, mój drogi Chichotku! – Zaśmiał się wesoło, a jego śmiech poniósł się daleko nad drzewami Szepczącego Lasu i falami Lodowej Zatoki.

W istocie nie było rzeczy, której Tappi naprawdę by się obawiał, bo mocno wierzył, że wystarczy dobre serce i pogoda ducha, by rozwiązać każdy problem i przegnać każde licho. Był wszak wielkim wikingiem, który wesołym śmiechem przepędzał złośliwe wiatry, a serdecznym uśmiechem topił sople lodu. I wcale a wcale nie miał przy tym ochoty wymachiwać mieczem, jak podobno czynili to inni wikingowie.

Po co? Nie ma łatwiejszych sposobów na pokonywanie trudności?

– A nie wiesz może, co nas w tej opowieści czeka? – spytał reniferek już nieco raźniej.

Tappi podrapał się po głowie.

– Nie – przyznał. – Ale właśnie to jest najpiękniejsze w przygodach.

– No nie wiem – rzekł Chichotek. – Ty jesteś wielkim wikingiem, a ja małym reniferkiem. I w sumie to wolałbym, żeby przygody polegały na skakaniu przez strumyki i turlaniu się z górki.

– Nie zabraknie nam i tego – pocieszył go Tappi. – To co? Dokończymy spacer i przygotujemy podwieczorek?

– Pewnie! – ucieszył się reniferek.

Och, był to z pewnością jeden z najwspanialszych spacerów tego lata! Obaj przyjaciele najpierw urządzili sobie konkurs na najładniejszą szyszkę znalezioną z zamkniętymi oczami, potem wymienili się plotkami ze stadem szpaków, poleżeli chwilę na mchu, słuchając plusku strumyka, a następnie skakali przez fale na brzegu Lodowej Zatoki, aż Tappi przypomniał sobie, że w sumie to nie przepada za skakaniem. Później wrócili do Chaty, która jak zwykle przywitała ich głośnym skrzypnięciem drzwi, rozpalili ogień w kominku i popijali gorącą czekoladę, śmiejąc się i żartując.

Dopiero późnym wieczorem, gdy Chichotek ułożył się już do snu, a nad Chatą zamigotały pierwsze gwiazdki, Tappi wziął się pod boki i spojrzał prosto na mnie.

– Drogi autorze! Nie będzie żadnych smoków ani olbrzymów, co?

Trochę mnie to pytanie zdziwiło i postanowiłem sobie z wikinga zażartować.

– Hmm… Ale podobno ty sobie ze wszystkim dasz radę!

– No tak! – Tappi z dumą pogładził się po brodzie. – Ale nie chcę, by się Chichotek wystraszył.

Uśmiechnąłem się, bo jakżeby inaczej.

– Obiecuję, że nie będzie w tej książce niczego, co mogłoby wystraszyć Chichotka. Słowo autora.

– No to dobrze – ucieszył się Tappi i zaraz spojrzał na mnie bystro. – A co konkretnie będzie? – zapytał.

– Przecież chcesz, żeby cię przygody zaskakiwały, co? – roześmiałem się.

– W porządku – zgodził się wiking. – Chcę. Dobranoc.

– Dobranoc, Tappi.

Chwilę później nad uśpionym Szepczącym Lasem płynęło rytmiczne chrapanie brodatego wikinga, a ja przysunąłem do siebie kartkę i wziąłem ołówek.

– Rety, rety – powiedziałem cicho, żeby ich nie budzić. – Ileż to ja mam pomysłów. Wyśpijcie się, przyjaciele, wyśpijcie się dobrze. Nie macie pojęcia, jaka was zabawa wkrótce czeka. Bo czy słyszeliście kiedyś o chmurzastych barankach zwanych obłarankami? Albo o znudzonym łosiu czy Czarownicy-Jajecznicy? Czy próbowaliście kiedyś zdobyć Miód-zza-Gór? A może któryś z was był nad Migotliwym Jeziorkiem czy w rodzinnych stronach kruka Paplaka? Ha, na pewno nie.

A już na sto procent żaden z was nie wie, że ktoś wkrótce do was dołączy. Odtąd, drodzy przyjaciele, nie będziecie więcej wędrować tylko we dwóch.

Ale na razie się wyśpijcie. Do zobaczenia rankiem w pierwszym rozdziale!

Zaciekawione słońce zajrzało do okna Chaty i zastukało promykami w szybę.

– Już nie śpię! – odezwał się nieco zaspany Tappi. – Jak mógłbym spać w tak piękny dzień? Chichotku, popatrz no tylko!

W istocie, nad Szepczącym Lasem przeszedł nad ranem lekki wiosenny deszcz i kwiaty za oknem prężyły się z zachwytem. Nastroszone ptaszki strzepywały kropelki ze skrzydeł i napełniały las radosnym śpiewem, a słońce wkrótce dało sobie spokój z pukaniem do okna i zajęło się lepieniem różnych kształtów z kłębów mgły.

– Idealny dzień na rozpoczęcie przygody – oświadczył Tappi.

– A ja bym to jeszcze chciał z tobą omówić – bąknął Chichotek. – Te przygody to są nam do czegoś potrzebne? Bo ja wciąż jestem za tym, by przez cały dzień turlać się i skakać.

– W sumie czemu nie – przyznał wiking. – Mimo to po śniadaniu przedstawię ci swój skromny plan na dziś.

Chichotek, jak na renifera przystało, uwielbiał mchy i porosty, ale już dawno temu uznał, że skoro mieszka w książce z bajkami, może sobie od czasu do czasu pozwolić na naleśnika z dżemem, zwłaszcza jeśli zrobił go Tappi. Obaj przyjaciele najedli się więc do syta, pracowicie wyszorowali zęby, posprzątali po sobie, a potem zasiedli na ławeczce przed Chatą.

– No dobra – rzekł reniferek, który po śniadaniu zawsze był odważniejszy niż przed nim. – Opowiadaj. Co na dziś wymyśliłeś?

– Cóż – wiking pogładził się po brodzie – zacząłbym od odwiedzin w Leśnym Przedszkolu, bo obiecałem tamtejszym świerczkom bajkę.

– Podoba mi się – ucieszył się Chichotek. – To nic strasznego. A potem?

– Cóż – bąknął reniferek. – To już jakby mniej mi się podoba, bo pszczoły… Tappi, pszczoły to chyba mnie nie lubią. Bzyczą na mnie! I ciągle mnie gonią!

Tappi zmarszczył brwi.

– Chyba oceniasz je zbyt surowo. Obiecuję, że pogrożę im paluchem, a wtedy na pewno zostawią cię w spokoju.

Chichotek dobrze wiedział, że wszystkie trolle, gobliny i inne łobuziaki natychmiast tracą ochotę na głupie żarty, gdy tylko Tappi zaczyna grozić palcem i marszczyć brwi. Miał więc nadzieję, że na pszczoły również to podziała.

– A potem? – zapytał.

Tappi westchnął.

– Potem dobrze byłoby sprawdzić, co u kruka Paplaka. Dawno go już nie widzieliśmy, prawda?

– Prawda – przytaknął Chichotek, lecz nagle wybałuszył oczy i zeskoczył z ławki.

– Co takiego?! – zakrzyknął, aż Chata z przestrachu zaklekotała okiennicami. – Jak to zajrzeć do kruka Paplaka? Przecież on poleciał odwiedzić rodzinę! A jego rodzina mieszka w Mruczących Górach!

– To wcale nie tak daleko! – oświadczył wiking. – Wrócimy na kolację, obiecuję.

– Ale góry są wysokie! I pełno w nich przepaści! I złośliwych wichrów, i olbrzymów, i…

Chichotek aż zaniemówił.

– A także mnóstwo skałek, na które możesz wskakiwać – podsunął wiking. – Mnóstwo kamieni, przez które można przeskakiwać, i niezliczone potoki, gdzie można się pluskać… To co? Na pewno chcesz podarować sobie te góry?

– Nie, nie – zaprotestował nagle Chichotek. – Może jednak dam się namówić? Zobaczymy, może mi się spodoba.

– Ach – mruknął wiking i puścił do niego oko. – Słuszna decyzja, mój drogi, bo Paplak opuścił nas już dawno temu i trochę się o łobuza martwię. Skoro więc zgadzasz się na mój plan, to chodźmy.

– Ale najpierw idziemy do Leśnego Przedszkola? – upewnił się reniferek.

– Oczywiście! – zaśmiał się Tappi.

I ruszyli w drogę.

– Ruszamy po przygody! – śpiewał gromko wiking.

– A może jednak nie? – odpowiadał mu Chichotek, na co wiking śpiewał:

– Czekają nas wyzwania!

– Ja wolę turlać się! – dopowiadał reniferek.

Słońce zatrzymało się nad ich głowami i przyjrzało im się z zaciekawieniem, a ja na moment odłożyłem ołówek i uśmiechnąłem się szeroko. Cieszyło mnie, że Tappi zdołał przepędzić lęk z małego serduszka Chichotka, bo ten dzień miał przynieść im wielkie, ogromne wprost zmiany.

– Rety! – Tappi zatrzymał się w pół kroku. – Nie rozczesałem rano brody!

Chichotek, który zdążył już zapomnieć o swoich lękach i wysforował się przed Tappiego, odwrócił się ku przyjacielowi.

– To coś złego? – spytał.

– Wyglądam jak czupiradło, a nie przyzwoity wiking! – Tappi w pośpiechu rozczesywał brodę paluchami. – Jeszcze się drzewka wystraszą!

Chichotek odbiegł na kilka kroków i wsłuchał się w ciszę lasu.

– Zdaje się, że wystraszyły się już czegoś innego – powiedział z niepokojem.

W istocie, z oddali dobiegały krzyki i wrzaski małych drzewek z Leśnego Przedszkola.

– Rety! – Tappi aż podskoczył. – Dzieje się tam coś niedobrego! Szybciej, Chichotku! Może drzewka potrzebują naszej pomocy?

Leśne Przedszkole było rozległą, słoneczną polaną, na której młode drzewka spotykały się, by szybciej rosnąć. Często zaglądali tam różni mieszkańcy lasu, by przekazać im ważne życiowe lekcje – leśny lekarz, doktor Maroszek, opowiadał im o kornikach i innych szkodliwych owadach, kruk Paplak tłumaczył drzewom, z jakimi ptakami powinny się przyjaźnić, wiewiórka Śmigaczka sprawdzała, czy dobrze im rosną gałęzie, a przedszkolanka, pani Dziewanna, uczyła je melodyjnego szumienia. Niedźwiedź Brzuchacz wpadał sprawdzić, czy któreś drzewko nie ma już przypadkiem gniazda pszczół, ale Tappi od dłuższego czasu próbował mu wytłumaczyć, by tego nie robił.

– Oby to nie był znów ten psotny miś… – mamrotał, biegnąc. – Chichotku, nie tak szybko!

Kilka kroków dalej ścieżka ostro skręciła i tam wiking o mało nie zderzył się z reniferem, który stanął jak wryty, całkiem czymś zaskoczony.

Wkrótce Tappi dostrzegł czym: najbliższy świerczek był fioletowy, a rosnący za nim malutki wiąz miał liście różowe jak niebo o wschodzie słońca. Wiking wypatrzył jeszcze błękitnego dąbczaka, jarzębinę w żółte ciapki i sosenkę w czerwone paski, a potem aż się chwycił za głowę. Niemal każde drzewko w przedszkolu przybrało jakiś niestworzony kolor!

– Jak ja wyglądam! – płakała jarzębina.

– Jestem niebieski! – rozpaczał dąbczak. – Przecież tak się nie da rosnąć! Żaden dzik nie będzie chciał jeść moich żołędzi!

– Przynajmniej nie jesteś w paski – chlipała sosenka. – Wszystkie dzięcioły będą się trzymać ode mnie z daleka…

– Drogie drzewka! – odezwał się Tappi najgłośniej, jak umiał, i w całym przedszkolu nagle zapadła cisza. – Ehm… Czy możecie mi opowiedzieć, co tu się właściwie stało? Dlaczego jesteście takie kolorowe?

– Tak naprawdę to nie wiemy – bąknęło któreś drzewo.

– Budzimy się dzisiaj, otrzepujemy z rosy i nagle… – Jarzębina pokazała swoje gałązki. – Popatrzcie tylko!

– Jeszcze wczoraj byliśmy zieloniutcy! – zachlipała malutka lipa i wszystkie drzewa ponownie zaczęły lamentować.

Tappi klasnął parokrotnie w dłonie, by je uciszyć.

– Drogie drzewka, nie martwcie się na zapas! – oznajmił. – Przecież to wszystko na pewno da się jakoś wyjaśnić. A gdy już to zrobię, znajdę sposób, by przywrócić wam dawne kolory.

– Na pewno? – spytała drżącym głosem młodziutka osika.

– Na pewno – obiecał Tappi, czym wywołał wiwaty wszystkich drzewek.

Zapewne wiesz już, że Tappi był bardzo skromnym wikingiem i zawsze czuł się skrępowany, gdy słyszał za dużo pochwał, dlatego zarumienił się i ukłonił, aż zamiótł brodą ziemię, a potem oddalił się pospiesznie. Chichotek, który dołączył do wiwatów, pognał za nim.

– To co, Tappi? – odezwał się pełen entuzjazmu. – Co robimy? Jak się do tego zabierzemy?

Wiking drapał się pracowicie po głowie w nadziei, że wpadnie dzięki temu na jakiśpomysł, ale stara sztuczka na razie nie działała. Spojrzał więc na przyjaciela bezradnie i rzekł:

– Cóż, jak by to powiedzieć… Nie mam pojęcia.

Chichotek wytrzeszczył oczy.

– Przecież obiecałeś tym drzewkom pomoc!

– Wiem – przyznał Tappi. – Sęk w tym, że jeszcze nie wiem, jak tego dokonać. Od czego by tu zacząć…? Chichotku, dlaczego drzewa zmieniają kolory?

– Bo idzie jesień? – Reniferek próbował odgadnąć przyczynę.

Tappi pokręcił głową.

– Nie tak wygląda jesień… To dość przypadkowe kolory i dlatego… Zastanawiam się, mój drogi przyjacielu, czy ktoś aby nie zaczął rzucać w Szepczącym Lesie czarów.

– Czarów? – Chichotek wytrzeszczył oczy, a Tappi zrobił zadumaną minę.

– Dobrze byłoby to sprawdzić – oświadczył. – Kto mógł widzieć owego czarodzieja przy pracy? Może… Wiem! Przecież nad ranem padało! Trzeba porozmawiać z chmurkami! Może one coś zauważyły?

Muszę przyznać, że poczułem wielką dumę z wikinga. Wystarczyła mu krótka chwila, by wymyślić coś naprawdę mądrego. Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie Chichotek, który natychmiast zaczął ów pomysł roztrząsać.

– Ale… Hmm… – Renifer przekrzywił lekko łebek. – Jak ty masz zamiar to zrobić? Skrzydełka ci przez noc wyrosły czy co?

– Coś wymyślimy – wymamrotał Tappi. – Może by na przykład… – Spojrzał uważnie na Chichotka. – Nie jesteś duży. Może by cię podrzucić?

– Nie! – Reniferek cofnął się o krok. – Uwielbiam skakać, ale tylko wtedy, jeśli sam odbijam się od ziemi. Żadnego podrzucania.

Wiking rozejrzał się uważnie.

– O, wiem! Ha, ha!

Tappi szybko omiótł wzrokiem najbliższe drzewa i wybrał najwyższy świerk, jaki zauważył.

– Każdy porządny wiking umie się przecież wspinać! – zawołał i wskoczył na pierwszą gałąź.

Oj, nie byłem tego taki pewien. Wspinaczka zawsze jest ryzykowna, bo wystarczy jeden fałszywy krok, by spaść! Na pewno nie powinniście włazić na drzewa bez nadzoru rodziców, ale Tappi… Cóż, Tappi i na to znalazł sposób.

– Przepraszam, że się tutaj tak wdzieram – mamrotał, pnąc się coraz wyżej – ale ja w pracy jestem. Muszę, drogi panie świerku, pomóc pewnemu przedszkolu. Wyobraża pan sobie, że ktoś pozamieniał drzewkom kolory? O, ta gałąź będzie bardzo wygodna, dziękuję. Widział kto takie rzeczy? Różowe sosenki? Czerwone dęby? O, cieszę się, że usunął pan tę gałąź, doceniam, doceniam. Skandal, przyzna pan. Muszę to załatwić, a pan mi bardzo pomaga. Może pan te igiełki mi z ucha wyciągnąć? Cudownie, dziękuję.

Dorosły świerk, jak to zwykle bywa, nie odezwał się ani słowem, ale słuchał Tappiego uważnie i podsuwał mu gałęzie, by wspinaczka nie była za trudna, a wiking, uprzejmy jak zawsze, szybko znalazł się na czubku.

– Uff – sapnął ­­Tappi. – Dziękuję za współpracę, drogi panie świerku. A teraz… czy mamy tu jakieś obłoki?

– Aaaa! – wrzasnęła przestraszona chmurka i odskoczyła nieco dalej. – Hej, a co to za wygłupy? To miał być spokojny poranek i nie życzę sobie, by mnie straszyli jacyś rozczochrani wikingowie!

– Najmocniej przepraszam! – Tappi przygładził brodę. – Niestety się rano nie uczesałem…

– A wspinaczka na pewno nie pomogła. – Chmurka podpłynęła nieco bliżej. – Co ty, Tappi, robisz na czubku drzewa?

– Szukam informacji – wyjaśnił wiking i opowiedział chmurce, co zaszło w Leśnym Przedszkolu.

Chmurka się zamyśliła.

– Coś sobie przypominam – powiedziała po chwili. – Rzeczywiście, nad ranem razem z koleżankami urządziłyśmy mały deszczyk nad Leśnym Przedszkolem. Drzewka ciągle marudzą, że chciałyby urosnąć, prawda? Ba, nawet piosenkę o tym ułożyły. Słyszałeś?

– Pewnie – rozpromienił się Tappi i razem zaśpiewali:

W górę, w górę, ku słoneczku.

Po kawałku, po troszeczku.

Aż je kiedyś zasłonimy,

cieniem wszystkich obdzielimy!

– No więc kiedy tak sobie deszczowałyśmy, nad drzewkami coś się pojawiło. Coś malutkiego, skrzydlatego i bardzo czerwonego. Zobaczyłyśmy jakieś rozbłyski, ale trudno nam było ustalić, cóż to właściwie jest. Przecież w tym waszym lesie ciągle się coś niezwykłego dzieje.

– Błyski – powtórzył zamyślony Tappi. – Coś malutkiego, skrzydlatego i czerwonego. Hmmm… Przynajmniej mamy jakiś trop. Bardzo ci dziękuję!

– Nie ma sprawy – odparła chmurka. – Zawsze ci chętnie pomogę, tylko… tylko się uczesz.

– Zrobię to zaraz, jak wrócę do domu – zapewnił wiking.

– I przestań się tak wydzierać! Bo odkąd kruk Paplak poleciał na wakacje do rodziny, wreszcie mamy spokój na niebie i chciałabym, żeby tak zostało.

– Zgoda – rzekł Tappi i ostrożnie zszedł na ziemię, by podzielić się wieściami z Chichotkiem.

Niestety, dzielny reniferek nie miał pomysłu, kto mógł rzucić czar na Leśne Przedszkole.

– Musimy wobec tego zasięgnąć rady u Dęba Starodzieja lub u Dziadka Wodospada – orzekł Tappi. – To najstarsi mieszkańcy Szepczącego Lasu i nie takie rzeczy widzieli.

– Chodźmy więc – odparł Chichotek i popędził naprzód z mądrą miną.

Od razu się domyśliłem, że mądry Tappi ma jeszcze jeden plan w zanadrzu. Dąb Starodziej i Dziadek Wodospad mieszkali obok siebie, a droga do nich biegła nieopodal Złocistej Pasieki, gdzie mieszkały pszczoły. Wiking od dawna próbował przekonać swego przyjaciela, że pszczoły wcale nie chcą nikogo krzywdzić i w związku z tym nie należy się ich bać. Liczył więc na to, że Chichotek, przejęty poszukiwaniami tajemniczego czarodzieja, zapomni o swoim strachu przed pszczołami i przekona się, że tak naprawdę nie ma powodów do obaw.

Wnet się jednak okazało, że powody do obaw ma sam Tappi.

Tappi. O miękkiej kanapie, wielkich czarach i słoikach z dżemem

Copyright © by Marcin Mortka 2024

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2024

Redakcja – Joanna Mika

Korekta – Jagoda Kubiesza, Aneta Wieczorek

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Ilustracje na okładce i w środku książki – Piotr Sokołowski

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek

inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana

elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu

bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2024

ISBN epub: 9788383305899

ISBN mobi: 9788383305905

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda, Zuzanna Pieczyńska

Promocja: Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Paulina Gawęda, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska, Natalia Nowak, Kamila Piotrowska, Paweł Truskolaski

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Klaudia Sater, Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

Wsparcie: Adaś, Asia, Bruno, Filip, Florka, Gabrysia, Igor, Ida, Ignaś, Igor, Julian, Kalina, Igor, Miłosz, Misia, Natalia, Nikodem, Pola, Rozalia, Szymon, Tymek

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl