Agamemnon - Ajschylos - ebook

Agamemnon ebook

Ajschylos

0,0

Opis

Agamemnon to utwór Ajschylosa, jednego z najwybitniejszych, obok Sofoklesa i Eurypidesa, tragików ateńskich. Powszechnie uważany za rzeczywistego twórcę tragedii greckiej.

Agamemnon to pierwsza część Oresteji, czyli trylogii starogreckich tragedii autorstwa Ajschylosa.

Agamemnon król Myken, wraca po 10 latach do Argos jako zwycięzca z wojny trojańskiej. Królowa Klitajmestra zamierza go jednak zabić, by pomścić złożoną przez niego w ofierze córkę Ifigenię, objąć samodzielnie tron, związać się oficjalnie z wieloletnim kochankiem Ajgistosem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-743-3
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

OSOBY DRAMATU

AGAMEMNON KLITAJMESTRA AJGISTOS KASANDRA POSEŁ STRÓŻ CHÓR mężów rady argiwskiej ŚWITA Agamemnona, Klitajmestry i Ajgistosa.

AGAMEMNON

Ściana tylna sceny przedstawia zamek Atrydów w Argos.

Przed zamkiem szereg ołtarzy i posągów bóstw. Na dachu, przechylony ku przodowi STRÓŻ.

 STRÓŻ Ach, skończcie raz już, proszę, bogowie, tę nędzę! Przez cały rok na dachu Atrydowym pędzę Psie życie, strażujący — istny kundel dziki. Aż nadtom-ci już poznał nocne gwiazd sejmiki, Wyliczyć mogę wszystkie te jasne wielmoże, Władnące w tym powietrznym nade mną przestworze; Wiem, które dają ciepło, które zimę rodzą I w jakiej wschodzą chwili, a w jakiej zachodzą. I teraz pilnie baczę z tej strażnicy mojej, Czy wieści mi nie przyjdą o zburzonej Troi, Ogniste, szybkie wieści. Bo tak mi królowa Kazała — nadoprawdy, mądra, męska głowa! Więc leżę, ni ten tułacz, przesiąknięty rosą, Wczasuję się, lecz wczasy nocne nie przyniosą Spoczynku moim kościom: w ciągłej jestem trwodze, Ażeby sen zbyteczny nie skleił niebodze Tych powiek utrudzonych. A jeśli się kiedy Świstaniem albo śpiewem chcę pozbyć tej biedy I snu natarczywego odpędzać katusze, Nad losem tego domu zalewać się muszę Gorzkiemi iście łzami — bo gdzież się podziały Te dawne, dobre czasy i cnoty, i chwały?

Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski, Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!

(chwila milczenia; nagle spostrzega ognie na górach)

A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie! Zatańczy lud argiwski w twojej szczęsnej łunie, Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana! Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana, By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła, Okrzykiem przeradosnym witając co siła Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu — Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu! Jać sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią, Gdy rękę mego króla uściskam, jak bratnią. O reszcie wolę milczeć. Tak jest, mówię szczerze: Mam pypeć na języku... Wcale mnie nie bierze Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał, Coby ten dom powiedział, gdyby mówić umiał! Cóż gadać o tem ludziom, nieświadomym rzeczy? Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.

(zboku wchodzi na scenę CHÓR, z piętnastu złożony starców, w świątecznych szatach, z wieńcami na głowie, z długiemi laskami w ręku, z mieczami u lędźwi. W czasie gdy się ustawiają, mówi PRZODOWNIK CHÓRU)

 PRZODOWNIK CHÓRU: Dziesięć upływa lat, Gdy dwaj wrogowie Priama, Których zrodziła ta sama Boska Atrydów krew, Król Menelaos i brat, Król Agamemnon, na czele Tysiącznych argiwskich okrętów Jęli przecinać topiele

Morskich odmętów — Zemsty poganiał ich gniew.

Z bojowym ruszyli okrzykiem — Każdy krwiożerczy, jak ptak, Jak oszalały ten sokół, Co, skrzydeł wiosłami naokół Z gniazda odartych, skalnych ścian Powietrza prując szlak, Krakaniem napełnia dzikiem Przestworza:Zaginął jego płód, Przepadły pisklęta, Długiego wylęgu trud.

Ale-ć Apollon, czy Zeus, czy Pan, Władyki stromych gór, Sokoli usłyszą wrzask: Moc boża O powierzonych swej trosce pamięta! Pomsta żyje — Choć nierychliwe, Lecz sprawiedliwe Jawią się Erynije. Tak gościnności możny stróż, Zeus, rozdawca opiekuńczych łask, Atreuszowym kazał synom iść Na Aleksandra, odbić z jego rąk Najpłochszą z ziemskich cór. Długo bitewny unosił się kurz; Pod tarcz brzemieniem tłum rycerny kląkł, Kolana zadrżały, ni liść, Oszczepów kruszył się wał, Proch krew trojańską ssał I naszą, Danaów krew.

Lecz, jakikolwiek będzie tego kres, Tak będzie, jak każe los: Boży gniew, Boży ciosNic sobie nie robi z łez, Uderza, niepowstrzymany, Mimo ofiary wylanej; Łamie, niezwyciężony, Pomimo żertwy spalonej.

Lecz myśmy tu pozostali Precz od wojennej chwały, Precz od chwalebnej wojny; Ni chłopaczkowie mali, Tarczy nie źdźwigniem zbrojnej: Kij nam do ręki daje wiek zgrzybiały. Bo jeśli w wątłej postaci chłopięcej Potężny Ares nie zamieszka, Tem więcej Stronić on musi od starości znojnej. Odartą ze świeżych liści, Żywota-ć ją wiedzie ścieżka, Słabą i chwiejną, W dal beznadziejną. Po życia wlecze się drogach Trzęsąca się, o trzech nogach; W dzień biały Ni senna snuje się zjawa, Niepewnym krokiem stawa, Nikłego widma wzór.

(KLITAJMESTRAwyszła tymczasem z pałacu, otoczona służebnicami, i zajmuje się podczas wierszy następnych składaniem ofiar na ołtarzach)

Córko Tyndareowa, Cóż się to, powiedz, dzieje?Jakież nadeszły wieści, Jakież to cudo się iści, Jakież radosne przyniesiono słowa K’nam, Iże ofiarą kolejną Bogom nie skąpisz cześci? Niechże nam powie królowa, Niech Klitajmestra nam powie, Czemu objata się leje, Dlaczego żertwa się pali Dla władców nizin i gór, Dla bóstw, co chronią nasz gród, Co rynków strzegą i bram? W kosztownym płoną żarze Wszystkie po mieście ołtarze; Olejów, jakie znam, Najprzedziwniejszy dym Swe kłęby ku niebu splótł; Wonności skarbiec bogaty Z królewskiej wynosisz komnaty — Jakiż to stał się cud? O dobrym wypadku, czy złym, Jeżeli słuszność ci każe, Opowiedz, troskę tę zrzuć, Pod którą krok się nasz chwieje, Pod którą duch nasz zamiera. Ogni tych blask Wielkie w nas budzi nadzieje, OtwieraNowe koleje Niespodziewanych łask, Ból nam wypędza ze serca,

Co tak nam w łono się wwierca, Co tak nas cały pożera.

(Klitajmestra milczy, zajęta ofiarami)

 CHÓR: Zaśpiewać chcę wam dzisiaj o tem, jaki znak Walecznych powiódł mężów w ten chwalebny szlak Dźwięcznej mi pieśni nie odmówił bóg — Jak stało się, że władca napowietrznych dróg, Możny, królewski ptak, Dwuberłej kazał mocy Achajów, by młódź, Zbrojną w oszczepy i łuk, Zebrawszy, Teukrów ukróciła chuć. Wodzom okrętów zabłyśli u góry Orłowie dwaj, ten biały, a ten czarnopióry, Po stronie oszczepu siedli Na wierchu, zajęczycy rozszarpanej jedli Niedonoszony płód! O, biada! Niech jęczy lud, Niech skargi rozebrzmią ponure — Lecz dobro niech weźmie górę!

Dwoistą myśl Atrydów widząc, mądry wróż W zabójcach zajęczycy ujrzał widmo burz I takie-ć wieszcze wnet im słowa rzekł: „Nadejdzie czas, gdy zniszczon gród Priama legł, Gdy go pokryje kurz, A Mojry wam oddadzą zdobycz, którą dom Długi gromadził wiek. Bodajby tylko pomsty bożej grom Nie strzaskał bicza, co smagać ma Troję: Niechętna jest Artemis — i o to się boję — Krwiożerczym ptakom, co siadły I, trwożną zajęczycę rozszarpawszy, jadły Niedonoszony płód.“

O, biada! Niech jęczy lud, Niech skargi rozebrzmią ponure, — Lecz dobro niech weźmie górę!

„Nadobna pani nasza, Która o leśnej zwierzynie pamięta, Ma w swej opiece i przypierśne lwięta, Przeze mnie powiedzieć rada, Co z wieszczby onej wypada — Weseli mnie ta wróżba, ale i przestrasza. Błagać więc będę Pajana, By naw danajskich wiatr nie wstrzymał wrogi, Ażeby, zagniewana, Wyrodnej nie żądała ofiary, co w progi Domowe nieprzepartą nienawiśćby wniosła, Czeka już bowiem zemsta, z krwi wyrosła — Mord dziecka krew zapłaci, haniebnie wylana!“ Tak królom wróżył Kalchas, dzień blasku i chwały Z tych ptaków przepowiadał, co jadły nieźrzały Ów zajęczycy płód. Więc niechaj jęczy lud, Niech skargi rozebrzmią ponure — Lecz dobro niech weźmie górę!

Zeusie! Ty ku nam się skłoń! Nie wiem, jak wzywać go mam, Jak mam przemawiać doń. To jedno tylko wiem, Że on mi ucieczką w złem, Że on w swej mocy boskiej zbawi mnie wszelkiej troski, On mi ją zrzuci sam!

Ten, co tak długi czas Wszechwładzy rozkosz pi,

W ludzkiej pamięci zgasł. Ale i wtóry bóg Zaginął — Zeus go zmógł! W rozumie poszedł najdalej, kto dziś Zeusa chwali, Kto czci go z wszystkich sił.

Przezeń nauczon jest człek, Że mądrość li zdobył świat, Gdy wie, co znaczy ból. Zaledwieś do snu, uspokojon, legł, Już on na serce wspomnieniem ci padł — Wbrew woli naukę masz! Lecz łaska boża ma nad nami straż, Acz srogi jest wieków król.

I starszy floty wódz Achajskiej zgiął się wnet Przed siłą wieszczych słów, Poddał się losom, co chciały go zmóc, Gdy wiatr przeciwny od Chalcydy szedł. Z okręty on w Aulis stał, Bacząc cierpliwie, aże morski wał Przyjaźny mu będzie znów.

Wichr szalał od Strymonu, Za nim szła zwłoka i głód. Wróg zwycięskiego plonu, Tak rozpętawszy się nagle, W tak dziki wydąwszy się prąd, Łamał maszty, szarpał żagle, Walił w okrętu przód;