Cory dostaje drugą szansę - Louisa Sherman - ebook + audiobook

Cory dostaje drugą szansę ebook i audiobook

Louisa Sherman

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Cory – popularny koszykarz licealnej drużyny – oraz Sasha – nieśmiała i nieco wycofana dziewczyna. Oboje chodzą do tej samej szkoły i są najlepszymi przyjaciółmi, odkąd skończyli czternaście lat. Łączące ich uczucie to jednak coś więcej niż zwykłe kumpelstwo. Nie mogąc już dłużej skrywać prawdziwych uczuć, wyznają sobie miłość.

Wszystko układa się po ich myśli do czasu, gdy Cory popełnia największy błąd w swoim życiu… Sasha jest zdruzgotana. Razem z matką przeprowadza się do innego miasta, a związek nastolatków staje się wspomnieniem bolesnej przeszłości.

Dwadzieścia lat później bohaterowie spotykają się ponownie, tym razem jako dorośli ludzie. Wciąż łączy ich chemia, którą nietrudno wyczuć. Ale czy Cory dostanie drugą szansę? Czy będzie mógł naprawić błędy młodości?

Cory dostaje drugą szansę” to trzecia część serii zatytułowanej „Kobiece żądze”. Louisa Sherman opowiada o tym, że zawsze warto przebaczać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 184

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 39 min

Oceny
4,1 (28 ocen)
17
3
4
1
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
AlicjaAmi

Nie polecam

Ok, co prawda przeczytałam tylko 30% ale i tak szkoda tego czasu.Niedojrzały styl pisania,bezpośrednie przechodzenie od górnolotnych miłosnych wyznań do sprośnych zwrotów,jedno i drugie całkiem oderwane od sytuacji,bez jakiegokolwiek wprowadzenia.Wulgaryzmami tez trzeba umiejetnie operować,ma być gorąco a nie śmiesznie.Od nastoletnich lat bohaterom minęło aż 20 lat ,jedno ich spotkanie a kontynuacja jakby widzieli się poprzedniego dnia. Mentalnie nie różnią się od swoich młodych wersji.Możliwe,że nastoletni czytelnik przełknie ten tytuł, ale moim zdaniem nie warto.
00
juulkaaa25

Nie polecam

Beznadziejna, nie dotrwałam do końca
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

Lekka i przyjemna historia na poprawę humoru i złą pogodę. Polubiłam serię. Polecam ❤️
00
Justyna94_

Całkiem niezła

Żeby się wciągnąć trzeba przeczytać cała. Mimo że nie zgadzam się z decyzją podjęta 20 lat wcześniej przez bohaterkę, książkę czyta się szybko. Nie wiele tam emocji. Lekka i przyjemna
00

Popularność




Tytuł oryginału: Cory’s Crash

Przekład z języka angielskiego: Emilia Skowrońska

Copyright © L. Sherman, 2022

This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022

Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup

Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz

Korekta: Joanna Kłos

ISBN 978-91-8034-176-9

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S | Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K

www.gyldendal.dk

www.wordaudio.se

Notka od autorki

To moja trzecia powieść i nadal czuję, że jestem na wczesnym etapie mojej pisarskiej podróży. Jak każda osoba, która wyrusza w nową drogę, mam pewne obawy. Jednak historie, które pragnę opowiedzieć, zajmują tak wiele miejsca w mojej głowie… Aż się proszą, by się nimi z Tobą podzielić.

Jeśli masz marzenia, nie czekaj z ich realizacją. Każdego dnia staraj się wnieść do swojego życia odrobinę przygody.

Jeśli kochasz, kochaj całym sercem i na zawsze. Dbaj o najbliższe osoby, nawet jeśli dzieli Was duża odległość.

Sasha i Cory opowiedzieli mi historię miłości młodych ludzi i komplikacji, które się z nią wiązały. Niektórzy mówią, że czas leczy rany. Ale można stracić kogoś tak drogiego, że rana nigdy się nie zagoi lub otwiera się przy najlżejszym dotyku. Nie chodzi o to, że nie możesz żyć bez tej osoby. Czasem dostajesz od losu w kość i musisz dorosnąć. Ale jak to zrobić, gdy twoje życie zostanie wywrócone do góry nogami? Jak sobie z tym poradzić? To opowieść Cory’ego i Sashy o drugiej szansie.

Chcę pisać o tym, w jaki sposób dokonane przez nas wybory nas definiują, ale też o tym, że mamy moc i możemy wszystko zmienić.

Te słowa są skierowane do wszystkich przyjaciół i rodziny, którzy wierzą we mnie i w drogę, którą podążam. Najserdeczniejsze podziękowania kieruję do mojej redaktorki, wydawcy i korektorów – bez Was nie dałabym rady.

Jeśli chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami, napisz do mnie.

www.writerlsherman.com

Możecie zapisać się na mój newsletter, śledzić mnie w mediach społecznościowych i napisać do mnie wiadomość.

Dziękuję xoxo

Louisa

Playlista

Playlistę można znaleźć na Spotify pod tytułem Cory’s Crash. Podczas czytania tej opowieści posłuchaj muzyki. Te piosenki były dla mnie inspiracją w trakcie tworzenia fabuły i przelewania na papier historii Cory’ego i Natashy aka Sashy.

– Możesz mnie pocałować w świetle księżyca

Na dachu pod niebem

Możesz mnie całować przy otwartych oknach

Gdy deszcz do środka się leje

Całuj mnie powoli

Niech wszystko się osunie

Dzięki tobie płynę, dzięki tobie frunę

Faith Hill – This Kiss

Rozdział pierwszy

Maj 1998 roku

Natasha

Jego palec kreślił delikatny wzór wokół mojego sutka, który skurczył się i stwardniał pod wpływem jego dotyku i chłodnego powietrza w pokoju. Leżeliśmy w zupełnej ciszy obok siebie na moim łóżku. Przykryliśmy się kołdrą, ale moje piersi i jego tors były odsłonięte.

Wspólna nauka zaskoczyła nas oboje i przerodziła się w sesję pieszczot, a potem czegoś więcej. Jak to zwykle bywało, miałam dom dla siebie. Mieszkałam tylko z mamą, która wyjechała w delegację.

Westchnęłam zadowolona i zamknęłam oczy, rozkoszując się jego pieszczotami i naszą bliskością.

To mój najlepszy przyjaciel, a teraz także ktoś o wiele ważniejszy.

– Jak określić to, co nas łączy? – wypaliłam ni z gruszki, ni z pietruszki.

Zaskoczony Cory otworzył oczy i spojrzał na mnie.

– Co masz na myśli?

– Czy jestem teraz twoją dziewczyną? – Może to było dziwne pytanie, przecież leżałam naga w łóżku z chłopakiem, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia już trzy lata wcześniej.

– Chcesz, żebym został twoim chłopakiem? – Uśmiechnął się do mnie wrednie, ten przystojny drań, i znów mnie do siebie przyciągnął.

– Ja… Nie wiem, Cory. Wiesz, że cię kocham, i to bardzo, ale trudno przewidzieć, czy nam się uda. – Znów odezwała się moja niepewność. Wiedziałam, że jestem niebrzydka, byłam jednak tylko kujonowatą najlepszą przyjaciółką tego lubianego wysportowanego chłopaka, którego zawsze otaczał wianuszek najpiękniejszych dziewczyn. – Jesteś zbyt popularny i możesz przebierać w laskach. Nie moja liga.

Jego dłoń czule pieściła moje ramię, ale przez dłuższy czas nie odpowiadał.

– Sasho, jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem, a bycie z tobą, zwłaszcza w taki sposób, sprawia, że staję się najszczęśliwszym facetem na świecie.

Odprężyłam się i wtuliłam się w niego. Leżeliśmy na łyżeczkę, delektowałam się dotykiem jego twardych mięśni i długich kończyn. Cory był silnym skrzydłowym w naszej licealnej drużynie koszykarskiej i codziennie miał treningi – teraz, po sezonie, trochę mniej, ale i tak musiał utrzymać formę. To było lato przed ukończeniem szkoły. Jeszcze tylko kilka tygodni i będziemy mieli leniwe wakacje tylko dla siebie. Byłam teraz szczęśliwą dziewczyną, która mogła się cieszyć odwzajemnionym uczuciem.

– Jeśli mnie chcesz, jestem cała twoja. Wystarczy, że poprosisz…

Przerwał mi głębokim pocałunkiem. Ludzie, jak on całował. Ciepłe, gładkie wargi dotykały moich ust, a kiedy wsunął się do nich jego język, miałam wrażenie, jakby zwalił się na mnie cały świat. Nasze języki tańczyły i zaczęły się gonić. Poczułam ucisk i ból w piersi. Teraz, kiedy wiedziałam, jak to jest go całować, nie potrafiłam się tym nasycić, nie chciałam się wycofać.

***

Cory

Pocałunek z Sashą był ucieleśnieniem fantazji. Pożądałem jej od zawsze – a przynajmniej tak mi się wydawało. Na początku było to czysto młodzieńcze zauroczenie, ale potem nasza przyjaźń przerodziła się w głęboką miłość i przywiązanie. Uzależniłem się od niej i od wszystkiego, co się z nią wiązało: jej dowcipu, uśmiechu, a najbardziej od jej kobiecych krągłości. Sasha była wysoka i szczupła, ale idealnie wypełniona we wszystkich właściwych miejscach: miała jędrne, mieszczące się w dłoni piersi, ani za małe, ani za duże, twarde okrągłe pośladki i wąską talię. Kiedyś była tancerką. Miała wspaniale wyrzeźbione mięśnie i miękką skórę.

Odwróciłem nas i ustawiłem się nad nią. Zamknąłem oczy i poczekałem, aż poczuję się kompletny. Wreszcie była moja. Mój kutas znowu zrobił się twardy, pragnąłem poczuć, jak jej ciepło mnie otula. Czy ja kiedykolwiek się nią nasycę? Prawdopodobnie nie. Zakochałem się do szaleństwa w tej brązowookiej bogini. Jej długie jasnobrązowe włosy były rozrzucone na poduszce i wyglądały jak potargana aureola.

– Co się dzieje w tej twojej cudownej główce? – Pochyliłem się i pocałowałem ją w czoło.

– Znowu zrobiłeś się twardy? – spytała zdumiona.

– Tak właśnie na mnie działasz, kochanie. Gdy jesteś w pobliżu, cały czas mam erekcję. – Zachichotałem i odchyliłem się, by włączyć znajdujące się na jej stoliku radio. Była już na nim ustawiona jej ulubiona softrockowa stacja i usłyszeliśmy Truly, Madly, Deeply Savage Garden. – Czy mogę się z tobą kochać? Wiem, że pewnie jesteś obolała, ale Sasho, tak strasznie cię pragnę…

– Cory, tak bardzo pragnę znowu poczuć cię w sobie. Proszę, nie powstrzymuj się. Potrzebuję cię tak samo mocno jak ty mnie. – Pogłaskała mnie po plecach, by zapewnić o prawdziwości swoich słów.

Byłem jej pierwszym chłopakiem, a to był dopiero nasz drugi raz Wiedziałem, że muszę działać powoli, chciałem jej sprawić przyjemność. To dzięki niej poczułem się lepiej niż ktokolwiek inny. Żadna poderwana po pijaku laska nie mogła się z nią równać, a właśnie tylko takie dziewczyny miałem przed nią.

Całym swoim ciałem i duszą pragnąłem, by dała nam szansę. Zacząłem obsypywać ją pocałunkami od szyi do wspaniałych piersi, ssałem i lizałem jej sztywne sutki. Miałem jej ciało na każde zawołanie i to było niesamowite. Wiła się pode mną, nie mogłem się powstrzymać i przejechałem dłonią po jej boku – wiedziałem, że ma tam łaskotki.

– Wykorzystywanie mojej słabości przeciwko mnie, gdy jestem tak nakręcona, jest nie w porządku – wydyszała.

Ułożyłem się między jej nogami.

– Poczuj, co ze mną robisz. – Wypchnąłem miednicę i mój kutas prawie wszedł w jej słodką cipkę. – Kochanie, jesteś moją największą słabością.

Radio zagrało Crush Jennifer Paige.

Przesunąłem się w dół łóżka i przeciągnąłem językiem od jej zaciśniętej dziurki do tego, co, jak podejrzewałem, było łechtaczką. Wypchnęła biodra do góry.

Nie byłem szczególnie doświadczony w seksie. Miałem siedemnaście lat i byłem już z kilkoma dziewczynami, ale musiałem szczerze przyznać, że nigdy nie znaleźliśmy czasu, by się nawzajem poznawać, tak jak teraz poznawaliśmy się ja i moja najlepsza przyjaciółka. Miałem za sobą kilka szybkich, nieporadnych numerków na imprezach lub w moim samochodzie. Edukację seksualną zapewniał mi tylko stos pogniecionych pożyczonych magazynów porno i nie do końca wiedziałem, co robię.

Dmuchnąłem w guziczek Sashy i okrążyłem go językiem. Jęczała.

– Sash, dobrze ci? Daj mi znać, kochanie, jesteś moją pierwszą… – Uśmiechnąłem się.

– O cholera… Jesteś bogiem seksu! Czy to pierwszy raz, kiedy liżesz dziewczynę? – spytała zdyszana. – Rób to, co robiłeś do tej pory, a z pewnością zdobędziesz złoty medal, Cory. Jesteś o wiele lepszy od moich palców.

Przerwałem i złapałem jej łechtaczkę między dwa palce.

– Jestem aż tak dobry, kochanie?

– Uhm, tak, proszę, nie przestawaj, nie możesz teraz tak po prostu przestać.

Uśmiechnąłem się pod wpływem jej desperacji. Po chwili Sasha wypchnęła biodra, by podstawić cipkę wprost pod moje usta.

– Nie martw się, sprawię, że dojdziesz, a potem mój kutas musi trafić do twojej napalonej cipki. – Jej ciche pojękiwania i smak jej soków naprawdę mnie nakręcały. Czułem podniecające mrowienie na skórze, tak strasznie pragnąłem tej dziewczyny.

– Och tak, proszę – wydyszała.

Wysunąłem język i zacząłem nim wirować wokół guziczka. Wsunąłem palce w jej mokre i gorące ciepło. Eksplodowała i doszła mi w ustach, jej soki pokryły moje palce. Kto by pomyślał, że jeszcze kilka godzin wcześniej ona była dziewicą, a ja nigdy wcześniej nie doprowadziłem żadnej kobiety do orgazmu?

Natychmiast założyłem prezerwatywę i wszedłem w Sashę. Po szczytowaniu była bardzo mokra. Nadal czułem lekkie skurcze.

– Cholera, Sash, ale jesteś ciasna. Chryste, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.

Oplotła mnie nogami, przez chwilę w niej zostałem, a potem wyszedłem i wszedłem raz jeszcze.

– Muszę cię teraz zerżnąć; ale jeśli to będzie dla ciebie za dużo, to mi o tym powiedz. – Zatrzymałem się, czekając na jej zgodę.

– Zerżnij mnie mocno. Chcę, żebyś to zrobił, to niesamowite uczucie, Cor. – Zaczęła rytmicznie poruszać biodrami, a ja oparłem się na rękach, by ją pocałować.

– Tak bardzo cię kocham, Sasho.

– Cory, kocham cię od zawsze, nie widziałeś tego?

Zaczęliśmy uprawiać seks, a potem razem szczytowaliśmy.

Rozdział drugi

Ten chłopak i dziewczyna są moi

Wiosna 2018 roku

Natasha

– Mamo! Jestem w domu. Coś cudownie pachnie! – krzyknął Jake z korytarza.

– Tutaj, kochanie, opracowuję argumenty na jutrzejszą sprawę w sądzie – odkrzyknęłam. – Na blacie leżą świeże bułeczki cynamonowe.

Ponownie skupiłam się na laptopie i notatkach ze świadomością, że za chwilę mój przystojny dziewiętnastoletni syn wpadnie do mojego gabinetu. Zawsze tak robił. Słyszałam, jak otwiera i zamyka szafki w kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem. Mieszkaliśmy tu od niedawna i jeszcze nie do końca się tu odnalazł. Jeszcze do zeszłego roku byliśmy w Seattle, aż wreszcie – jako ostatnia z naszego trio – opuściłam Wybrzeże Północno-Zachodnie, by być bliżej moich dzieci. No dobra, to nie były już dzieci, ale nie umiałam poradzić sobie z brakiem ich bliskości. Miałam tylko ich i byłam ich jedynym rodzicem. Moja mama i tata wciąż żyli i szaleli, zajęci swoimi sprawami seniorów, grali w golfa i brydża. Uśmiechnęłam się na tę myśl.

– Przerwa na kawę, mamo, pewnie nie jadłaś nic przez cały dzień! – Jake wręczył mi kubek z kawą i dodał: – Prawnik to osoba, która pisze dokument na dziesięć tysięcy słów i nazywa go krótkim. – Prezent w postaci praktycznego żartu od najważniejszych osób w moim życiu: moich dzieci. Urodziłam je, gdy miałam osiemnaście lat. Postanowiłam to zrobić, chociaż wiedziałam, że będę skazana na samodzielne rodzicielstwo.

– Dziękuję bardzo, kochanie, wierz mi, że zjadłam więcej, niż trzeba. Chyba ze cztery bułki z cynamonem. – Uśmiechnęłam się.

– Przeżyjesz, chudzielcu. – Jake był na stypendium koszykarskim na Uniwersytecie Columbia i zawsze chodził głodny.

Na szczęście oboje mieszkali w Nowym Jorku. Julia, siostra Jake’a, również studiowała na Uniwersytecie Columbia i chciała kontynuować naukę w dziedzinie prawa. Decyzja o przeprowadzce tutaj po dwudziestu latach spędzonych na Zachodnim Wybrzeżu nie była trudna. Przez cały zeszły rok próbowałam się przyzwyczaić do samotności po raz pierwszy w życiu, ale kiepsko mi to wychodziło. Wiedziałam, że już nigdy nie będę narzekać na hałas, jaki dzieci robią w domu. Zaczęłam szukać pracy na Wschodnim Wybrzeżu i tu przyjechałam. Szczęście mi dopisało i wylądowałam jako prawniczka w firmie z Wall Street. Moje dzieci były dorosłe i już od jakiegoś czasu nie potrzebowały mnie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale stanowiliśmy zgraną paczkę.

– Przyjdziesz na mój mecz w ten weekend? Gramy z Brooklyn. To będzie świetna rozgrywka – powiedział Jake z pełnymi ustami.

Podmuchałam na parującą, gorącą kawę i przeniosłam się od biurka na kanapę w rogu pokoju, bo Jake z tymi swoimi długimi kończynami zajął całą sofę.

– Oczywiście, chętnie przyjdę! Masz dla nas bilety czy muszę kupić przez internet? – spytałam i wzięłam kęs bułeczki.

– Trener przez cały sezon dawał nam darmowe rodzinne bilety do strefy VIP. Musisz tylko odebrać je tuż przed meczem. – Wyciągnął nogi.

Aż trudno uwierzyć, że ten człowiek był kiedyś maleńkim dzieckiem ważącym zaledwie półtora kilograma. Urodziłam Jake’a i Julię trochę za wcześnie, co w przypadku bliźniąt jest dość powszechne. Byli idealni, ale malutcy. Jake wyrósł na bardzo przystojnego chłopaka z ciemnobrązowymi potarganymi włosami, szaroniebieskimi oczami, jakie miał jego ojciec, i taką samą smukłą, umięśnioną sylwetką. Dziewczyny szalały za nim przez całe liceum. Julia była piękna i wysoka jak na kobietę, ale jednocześnie bardzo podobna do mnie; wyjątkowo poważna i zaczytana. Nigdy nie widziałam, by interesował się nią jakiś chłopak. Poza studiami skupiała się na modelingu i kelnerowaniu, przez co praktycznie nie miała czasu na związek. Byłyśmy do siebie bardzo podobne i ludzie często mówili, że to skóra zdjęta ze mnie. Julia miała też jednak cechy ojca. Moje dzieci były moją dumą, po trudnych pierwszych latach odnaleźliśmy wspólny rytm i stąpaliśmy twardo po ziemi.

Jake klepnął się dłońmi po udach.

– Idę na trening.

– Jak to miło z twojej strony, że wpadłeś pogawędzić ze swoją staruszką. – Uśmiechnęłam się. – Mi też już się kończy czas, muszę się przygotować na jutrzejsze poranne spotkania, a rozprawę mam o drugiej. To trudna sprawa, wygrana wcale nie jest taka oczywista.

– W takim razie do zobaczenia.

Wstałam, by odprowadzić go do drzwi.

Jake pochylił się i wziął mnie w swoje silne ramiona. Gdy mnie podniósł, pisnęłam.

– Nie rób tak, ty olbrzymie.

Zaśmiał się tylko i otworzył drzwi.

– Na razie, mamo skrzacie.

– Myślisz, że ujdzie ci to na sucho, młody człowieku? Pamiętaj, że nadal jestem twoją matką. – Puściłam do niego oko.

Najwyraźniej spokój nie był mi pisany. Gdy byłam młodą dziewczyną, często siedziałam sama w domu i spędzałam mnóstwo czasu we własnym towarzystwie lub z Corym, ale przez dwie ostatnie dekady nie zaznałam spokoju.

Wzięłam do ręki telefon i włączyłam moją ulubioną playlistę, kompilację muzyki z licealnych lat 1996–1999. Z tamtego okresu życia miałam zarówno miłe, ciepłe wspomnienia, jak i te trudne i bolesne. Jednego dnia prowadziłam niewinne, łatwe życie nastolatki, a następnego musiałam natychmiast dorosnąć.

Ekspres do kawy wciąż był włączony, więc zrobiłam sobie dolewkę, gdy pustkę w pokojach wypełniło Kiss Me Sixpence None The Richer, a moje myśli powędrowały do czasu, który teraz wydawał się tak odległy, że prawie jakby nigdy się nie wydarzył.

Rozdział trzeci

Ściemniacz

Maj 1998 roku

Cory

– Hej, pani K., jak się pani dzisiaj miewa? – Rzuciłem plecak w korytarzu i przywitałem się z mamą Sashy.

– O, cześć, Cory, dobrze widzieć twoją przystojną twarz! Sasha jest w salonie i ogląda Jezioro marzeń, nie wiem, czy uda ci się odwrócić jej uwagę. – Uśmiechnęła się do mnie. – Jesteś głodny? Bo zaraz biorę się do robienia kanapek.

– Przecież mnie pani zna. Jestem zawsze głodnym dorastającym chłopcem – odparłem żartobliwie i poklepałem się po brzuchu.

Mama Sashy była najfajniejszą ze znanych mi mam. Uwielbiałem własną mamę, ale ona była bardziej tradycyjna i zachowywała pozory przy ich tak zwanych znajomych. Mój ojciec miał prywatną kancelarię prawną w Charlestonie i rodzice obracali się w kręgach prawników. Oparłem się o framugę drzwi do kuchni i moje nozdrza wypełnił zapach domowego chleba. Ależ byłem szczęściarzem.

– Nie możemy dopuścić do tego, żebyś nadal był głodny, prawda? Idź sprawdzić, czy uda ci się wyrwać Sashę ze świata marzeń, a ja za chwilę przyniosę wam herbatę i kanapki.

Ruszyłem najciszej, jak tylko umiałem, bo chciałem zaskoczyć moją dziewczynę, która być może nie usłyszała jeszcze, że przyszedłem i narobiłem hałasu. Siedziała na kanapie i była w zupełnie innym świecie, zauroczona życiem Joey, Paceya, Dawsona i reszty gangu z Jeziora marzeń. Czasami oglądaliśmy razem ten serial i sprawiało mi to przyjemność, głównie dlatego, że po prostu lubiłem spędzać czas z Sashą.

Jej długie włosy opadały na krawędź kanapy. Najciszej, jak potrafiłem, przykucnąłem za nią, odsunąłem włosy i złożyłem bardzo mokry pocałunek na jej szyi.

– Nie przestawaj, Cory, niesamowite uczucie – wymamrotała.

Przeskoczyłem przez kanapę i usiadłem obok Sashy.

– Wcale się nie przestraszyłaś, prawda? – Wsunąłem jej rękę pod szyję i ją do siebie przytuliłem.

– Zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany – odparła złośliwie.

Nadal na mnie nie patrzyła, tylko gapiła się na telewizor.

Zacząłem się śmiać.

– I właśnie dlatego za tobą szaleję.

To zwróciło jej uwagę.

– Jak tam na treningu? – Lekko obróciła głowę w moją stronę i przesunęła dłoń, by położyć ją na moim lewym udzie.

– W porządku, nic nadzwyczajnego. Jutro wieczorem gramy mecz u siebie. Przyjdziesz, kochanie? – Pochyliłem się, by pocałować ją w czoło.

– Wiesz, że jeszcze nigdy nie przegapiłam żadnego meczu i tego też nie przegapię. Jestem twoją największą fanką.

Nie rozmawialiśmy zbyt wiele o tym, co nas łączy. Zdecydowanie coś między nami było i powoli mogliśmy zacząć pokazywać to światu. A przynajmniej naszym kolegom z klasy. Odkąd nasze wspólne uczenie się przerodziło się w coś więcej, nie minął jeszcze nawet tydzień. W szkole całowaliśmy się kilka razy, trzymaliśmy się za ręce i siedzieliśmy razem podczas lunchu, ale nie było jeszcze „rozmowy”.

Bycie z Sashą to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Nasze relacje w rekordowym czasie przeszły od bycia najlepszymi przyjaciółmi do bycia kochankami, ale nic nie wydawało się wymuszone czy niezręczne. Liczyliśmy się tylko my i nasza relacja.

– Gotowi na przekąski? – Do pokoju weszła mama Sashy, która przyniosła tacę z jedzeniem.

– Dzięki, mamo. Jesteś najlepsza. – Sasha wzięła talerz i zaczęła sobie nakładać różne pyszności.

– Głodna, skarbie? Jedz, bo będziesz potrzebowała dużo energii. – Połaskotałem ją tak, jak zrobiłby to najlepszy przyjaciel.

– Obiecanki cacanki – szepnęła tak, by mama nie usłyszała.

– Nigdy nie wycofuję się z obietnicy. Powinnaś już o tym wiedzieć. – Cholera, jak ja strasznie jej pragnąłem. Kochaliśmy się dwa razy w sobotę po południu, a teraz była środa. Jak się stąd wymkniemy?

– Jeśli nie macie nic przeciwko, wyskoczę do centrum handlowego. Mam kilka spraw do załatwienia i umówioną wizytę u fryzjera. – Pani K. wstała, by przygotować się do wyjścia.

Czyli jednak wszechświat słucha czasami próśb dwojga napalonych nastolatków.

Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi wejściowe…

– Kto pierwszy na górze – szepnęła Sasha i pobiegła w stronę schodów.

– Tak, Sash, możesz wygrywać ten wyścig każdego dnia, bo ja zmierzam prosto do mety.

– Och. Mój. Boże, Cory. – Spojrzała na mnie ostro.

– Czyli mówisz, że nie chcesz skończyć? – Gdy wbiegaliśmy po schodach, klepnąłem ją w ten idealny tyłek.

– Albo będę na mecie przed tobą, albo nie jesteś zbyt dobrze wychowanym dżentelmenem.

– Kochanie, jedynym moim pragnieniem jest zaprowadzić cię do mety.

Rozdział czwarty

Przeklęty

Wiosna 2018, biuro

Cory

Słońce grało w koronach drzew. Był jeszcze wczesny ranek. Zawsze lubiłem podziwiać poranny gwar miasta z mojego gabinetu z widokiem na Columbus Circle i Central Park. Płynąca z góry cisza wyraźnie kontrastowała z masami włączających się do ruchu ludzi, którzy z mojego punktu widokowego na szesnastym piętrze wydawali się mali jak mrówki. Napiłem się kawy i poprawiłem krawat. Wszystko – od mojego granatowego garnituru po włoskie skórzane oksfordy – było szyte na miarę, nawet koszula. Nigdy nie umiałem znaleźć garnituru na mój rozmiar w normalnym sklepie, a w moim zawodzie odpowiedni wygląd to warunek konieczny. Odstawiłem pusty kubek po kawie na biurko i wcisnąłem interkom. Dzisiejszy dzień zapowiadał się ciekawie.

– Marlo, jesteś?

– Tak, proszę pana! – odpowiedziała natychmiast.

Marla była moją nową sekretarką i uparła się, by mówić do mnie „proszę pana”. Czułem się przez to jak własny ojciec, poza tym takie podkreślanie różnic w hierarchii wydawało mi się niepotrzebne – wolałem, gdy w biurze panowała swobodniejsza atmosfera. Prowadziłem naszą rodzinną kancelarię prawną, a ten oddział należał do mnie. Wykorzystałem nazwisko mojej rodziny, by stworzyć lepsze podstawy tu, w Nowym Jorku, gdzie konkurencja była nieubłagana.

– Ale wiesz, że możesz mówić mi po imieniu? – spytałem ją po raz enty.

– Przepraszam, wiem – wyjąkała. – Po prostu nie chce mi to przejść przez gardło.

Wcześniej pracowała u mojego emerytowanego już kolegi, który bez wątpienia lubił zachowywać pozory.

– Marlo, nie chcę się czuć jak własny ojciec i nie jestem jakimś starym szowinistą, który uparcie stawia siebie na piedestale. – Uśmiechnąłem się ciepło, bo wiedziałem, że jej poprzedni szef był uosobieniem typowego prawnika. – Możesz przyjść do mojego gabinetu? Chciałbym omówić terminarz. – Na ten dzień miałem zaplanowanych mnóstwo spotkań, ale przynajmniej nie było żadnych rozpraw, które zakłócały rytm dnia. A ponieważ była to środa, to po pracy miałem iść na kolację i piwo w niesamowitym niewielkim browarze z moimi najlepszymi przyjaciółmi: Cooperem, Michaelem i Jamesem. – Skoczę po kawę, chcesz też? – spytałem.

***

Natasha

Gdy wjechałam na szesnaste piętro Logan & Logan, rozległ się dzwonek windy. Poczułam, jak dreszcz przebiega mi po kręgosłupie, i wyprostowałam się, by choć spróbować pozbyć się tego uczucia. Przez wiele lat unikałam tego, jak mogłam, a tu proszę, moja praca wepchnęła mnie do jaskini lwa. Naszło mnie niepokojące uczucie, że całe moje dotychczasowe życie się rozpadnie.

– Jestem Natasha Keller, przyszłam na spotkanie z Corym Loganem. Mojej klientki jeszcze nie ma, czy mogłabym tu na nią poczekać? – Słowa te miały dziwny i zakazany smak. Poczułam, jak w kąciku oka zbiera mi się łza, która w każdej chwili może spłynąć po policzku. Wzięłam kilka głębokich oddechów; musiałam wziąć się w garść.

Ładna młoda brunetka w recepcji rzuciła mi przyjazny uśmiech.

– Proszę usiąść, pani Keller. Dam znać Cory’emu, że już pani przyszła, ale że czeka pani jeszcze na klientkę. – Znowu się uśmiechnęła.

– Dziękuję, to bardzo miło z pani strony. – Ostrożnie usiadłam w obitym koniakową skórą uszaku i omiotłam wzrokiem piękne klasyczne wnętrze. Dobrze wiedziałam, że Cory doskonale sobie radzi. Śledziłam jego karierę przez wszystkie te lata. Po narodzinach mediów społecznościowych wszystkie informacje na jego temat stały się o wiele łatwiej dostępne. W pewnym momencie mojego życia rozważałam skontaktowanie się z nim i przyznanie się do wszystkiego. Wreszcie, gdy bliźniaki skończyły sześć lat, zebrałam się na odwagę, ale wtedy właśnie dowiedziałam się, że się żeni. W ostatnim czasie nie sprawdzałam, co u niego, i byłam ciekawa, czy nadal miał żonę, czy pojawiły się dzieci.

– Panuj nad sobą – szepnęłam.

Nagle ktoś gwałtownie wyrwał mnie z rozmyślań.

– Cześć, Natasho. – Podeszła do mnie moja klientka. – Jesteśmy gotowi?

– Oczywiście. Sprawdźmy, czy uda nam się dzisiaj dojść z nimi do porozumienia. – Wstałam z wygodnego fotela i uśmiechnęłam się zachęcająco.

Odgłos otwieranych drzwi na korytarzu na lewo od recepcji oznaczał, że ktoś się zbliża. Przejechałam dłonią po ubraniu, by wygładzić niewidoczne zagniecenia. Spostrzegawcza recepcjonistka pewnie powiadomiła już Cory’ego, że jesteśmy gotowe.

Nie chodziło o to, że nie wiedziałam, jaki był wysoki, przystojny i czarujący. Lata, które nas dzieliły, nagle zniknęły, a ja wstrzymałam oddech.

– O raju. Czy to jest adwokat drugiej strony? – zapytała moja klientka.

– Tak, to Cory Logan we własnej osobie. – Ku mojemu zdumieniu udało mi się coś powiedzieć.

– W pewnym sensie rozumiem, dlaczego ma prawie stuprocentowy wskaźnik wygranych – mówiła dalej i gapiła się na niego jak zahipnotyzowana.

– Ja też mam taki wskaźnik. Nie ma powodów do zmartwień. – Ujęłam ją pewnie za łokieć i podeszłam do Cory’ego, który uśmiechał się do nas profesjonalnie. Nie wiedział, że to ja będę prowadzić sprawę, czy też po prostu przywdział maskę na pokaz?

– Witam panie, zapraszam do mojego skromnego gabinetu. – Wyciągnął rękę i przywitał się z Alyssą, moją klientką. Prawie zemdlała pod wpływem jego dotyku, a ja przewróciłam oczami, co oczywiście zauważył.

– Natasha Keller i Alyssa Jones – zapowiedziałam.

Ujął moją dłoń w swoją i utrzymał uścisk tylko przez sekundę dłużej, niż to było wskazane. Ciepło od jego dotyku rozeszło się pod moją skórą od dłoni i w górę ramienia, pozostawiając za sobą dziwne uczucie otuchy i mrowienie oczekiwania. Spojrzałam w bok, by uniknąć bezpośredniego kontaktu wzrokowego, ale ciało mnie zdradziło. Moja głowa sama się odwróciła, tak jakby miała własną wolę. Spojrzałam w oszałamiające szaroniebieskie oczy Cory’ego. Wspomnienia zalały mój umysł i stałam jak zahipnotyzowana. Nie potrafiłam odwrócić wzroku.

– Witaj, Natasho. – Jego głęboki ciepły głos otulił mnie i wyłączył wszystkie inne dźwięki w biurze.

– Witaj, Cory, kopę lat. – W powietrzu między nami kłębiło się mnóstwo niewypowiedzianych słów. Delikatnie zabrałam dłoń z jego wielkiej dłoni. Czy on był pod takim samym wrażeniem jak ja?

– Zaczynajmy. Mój klient czeka już w sali konferencyjnej na końcu korytarza… ostatnie drzwi po lewej. – Puścił nas przodem.

Nigdy nie mogłabym odpowiednio się przygotować na ponowne spotkanie z nim po tylu latach. Z atrakcyjnego nastolatka, którego kochałam, wyrósł na eleganckiego mężczyznę, ale nie ma się co dziwić, był przecież najprzystojniejszym chłopakiem w naszym liceum. Teraz jest dojrzały, ma kurze łapki w kącikach oczu i przyprószone siwizną włosy. Biją od niego pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa. Stare uczucia odżyły i mój umysł groził rozwaleniem opanowania, o które tak bardzo się starałam. Widziałam w nim starszego Jake’a; chłopięcy urok ustępujący miejsca mądrości i finezji, co było jeszcze bardziej pociągające niż w okresie, gdy mój najlepszy przyjaciel stał się moim chłopakiem.

Czułam, jak wszystkie te lata rozpadają mi się w rękach. A może szalona chemia między nami po prostu płatała mi figle?

***

– Musi pani zrozumieć, że mój klient nie może zapłacić pani klientce więcej, niż już zaoferował. – Cory zabębnił palcami w stół.

Spotkanie odbyło się w pełnym składzie. Gdybym nie znała chłopaka ukrywającego swoje prawdziwe „ja” za nieustępliwym wyrazem twarzy, czułabym się dość onieśmielona. Jestem pewna, że nieraz wykorzystał swój wzrost, świetny wygląd i inteligencję do rzucenia na kolana kogoś mniej profesjonalnego. Siedzieliśmy przy owalnym stole konferencyjnym. Alyssa i ja dostałyśmy miejsca z widokiem na Central Park. Krzesła rozstawiono nieprzypadkowo. Usiadłam naprzeciwko Cory’ego z Alyssą po mojej lewej stronie, a klient Cory’ego, nabywca, siedział naprzeciwko niej obok Cory’ego.

– Niezależnie od tego, jak dobrze prosperuje biznes pani klientki, mój klient będzie musiał zainwestować dużą sumę, aby wprowadzić sieć piekarni na wyższy poziom.

Alyssa sprzedawała swoją małą sieć piekarni na Manhattanie, aby umożliwić im szybszy rozwój w przyszłości. Miała pozostać na stanowisku kreatywnej deweloperki biznesowej i zajmować się sklepami, ale byłaby już tylko pracownicą, a nie właścicielką.

Ten zadowolony z siebie drań odważył się odchylić w fotelu i przyjąć pozycję pod tytułem „jestem górą”. Po tym ruchu napięła się koszula na jego umięśnionym torsie i zdążyłam dostrzec skrawek skóry, zanim zmienił pozycję. Siłą rzeczy zauważyłam, jak poprawił spodnie pod paskiem. Czy on wiedział, jak na mnie działa? Z pewnością nie umknęło mu, jak się na niego gapię… Musiałam wrócić do trybu prawniczki, inaczej koncertowo spieprzyłabym sprawę. To była jedna z moich prostszych spraw i nie mogłam wszystkiego zepsuć tylko dlatego, że nagle spotkałam swoją nastoletnią miłość.

– Znam kwotę, którą panowie zaproponowali, jednak nie do końca jestem przekonana, czy ta sieć nie jest warta więcej. – Głos klientki przerwał moje rozmyślania.

Cory nieznacznie się uśmiechnął.

Otworzyłam czarny skórzany segregator i wyjęłam kopie analiz biznesowych, które zgromadziłam, by przeprowadzić rzetelne porównanie.

– W tym roku sprzedano lub, jeśli panowie wolą: kupiono, kilka podobnych firm, ale za kwotę większą o od piętnastu do dwudziestu pięciu procent od tej, którą panowie proponują. – Wysunęłam kontrargument i voilà, wróciłam do gry. Podałam im kopie przez stół.

– Bardzo proszę. Znajdą tu panowie dane pięciu podobnych transakcji na Manhattanie. Wszystkie firmy zostały sprzedane w tym roku… po znacznie wyższej cenie i nadal dobrze prosperują.

Cory pochylił się nad papierami i przez dłuższą chwilę analizował dane, po czym podniósł głowę.

– Co chyba oczywiste, ja i mój klient musimy się temu przyjrzeć. Nie możemy i nie mamy zamiaru podejmować decyzji wyłącznie na podstawie pani danych. – Zamknął swój segregator, tak jakby chciał zakończyć spotkanie. – Może ustalimy godzinę nowego spotkania w przyszłym tygodniu? Będziemy mieli czas na omówienie i porównanie naszych analiz.

Nie mogłabym się na to nie zgodzić. Na ich miejscu również poprosiłabym o więcej czasu, aby dokładniej przyjrzeć się danym i prywatnie doradzić klientowi najlepsze rozwiązanie.

Czas prawie się skończył. Spotkałam mojego chłopaka z liceum, mojego niegdyś najlepszego przyjaciela, ojca moich pięknych dzieci, i udało mi się nie załamać. Nawet w takich okolicznościach, gdy znaleźliśmy się po obu stronach barykady, był taki, jakim go zapamiętałam i o jakim marzyłam przez tyle lat.

– Jeśli możemy się spotkać tutaj, to proponuję przyszłą środę o tej samej porze. Mam stąd blisko do swojego biura – rzekł klient Cory’ego.

***

Cory

Po zakończeniu spotkania nasi klienci rozmawiali o piekarniach, strategii na przyszłość i obiecujących perspektywach. Byłem przekonany, że znajdziemy rozwiązanie idealne dla obu stron. Wydawali się podekscytowani perspektywą współpracy; napotkaliśmy po prostu niewielką przeszkodę na drodze do sukcesu.

Natasha układała swoje rzeczy w czarnej, wyglądającej na drogą teczce. Jej strój – od nieskazitelnego czarnego spodnium po cieliste czółenka – świadczył o tym, że odnosi sukcesy i ma pieniądze. Zamyślony, uśmiechnąłem się do siebie i przejechałem kciukiem po dolnej wardze. Nie wiedziałem, jak się poczuję, gdy ponownie zobaczę ją po tylu latach. Nie chodzi o to, że nie myślałem, by ją znaleźć i do niej dotrzeć, ale przez ponad dekadę byłem żonaty, ożeniłem się z moją dziewczyną ze studiów. W zeszłym roku rozstaliśmy się na spokojnie. Po prostu się od siebie oddaliliśmy, a ponieważ nie mieliśmy dzieci, nic nas nie łączyło. Byliśmy wolni i mogliśmy zacząć życie od nowa.

Musiałem się trochę przyzwyczaić do takiej sytuacji i ponownie odnaleźć swoją tożsamość. Szczerze mówiąc, czułem się samotny, nie przepadałem za okazjonalnymi podrywami czy przygodami na jedną noc. Szukanie kobiet na chwilę, by podrapać swędzące miejsce, robiło się nudne, a od czasu mojej ostatniej randki minęło już kilka miesięcy.

Sasha wciąż miała niesamowite ciało, była wysoka, miała wąską talię i smukłe nogi aż do samej ziemi. Przewyższała większość kobiet i bez problemu mogłaby zrobić karierę w modelingu, ale miała też świetnie działający mózg i nie zwracała uwagi na swój wygląd. Ścięła włosy na krótkiego blond boba. Zniknęły jasnobrązowe kosmyki, za które tak często ciągnąłem.

Chyba za długo się na nią gapiłem.

– Coś się stało? – zapytała, a ja usłyszałem w jej głosie zdenerwowanie.

– Nie, oczywiście, że nie. Po prostu naprawdę dobrze cię widzieć – odparłem szczerze. Przez rok po jej odejściu byłem cieniem samego siebie. Wina leżała po mojej stronie, ale Sasha nie dała mi możliwości wyjaśnienia całej tej sytuacji. Poza tym z pewnością nie zasłużyłem na drugą szansę.

– Wzajemnie – odparła i się do mnie uśmiechnęła.

Cholera, przepadłem.

Nasi klienci ruszyli korytarzem w stronę recepcji. A my celowo wszystko opóźnialiśmy.

– Miałabyś może ochotę wyskoczyć kiedyś na kawę? – Musiałem ją o to spytać. Kiedyś była miłością mojego życia i nie mogłem teraz pozwolić, by ponownie wymknęła mi się z rąk.

– Nie wiem, Cory, jestem bardzo zajęta odnajdywaniem się w nowym miejscu pracy i zamieszkania. Właśnie się tu przeprowadziłam. – Westchnęła.

– Chodzi mi oczywiście o czysto platoniczne spotkanie. Po prostu cieszę się, że znów cię widzę, no i mamy wiele do nadrobienia. – Musiałem to z siebie wyrzucić.

– Masz teraz mój numer i e-mail; skontaktuj się ze mną i może jakoś się umówimy. – Uśmiechnęła się nieśmiało.

Rozległ się dzwonek windy, wiedziałem, że kończy nam się czas. Przytrzymałem drzwi Sashy i jej klientce.

– Moje panie, to były bardzo owocne rozmowy i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu dojdziemy do porozumienia.

Rozdział piąty

Chcę być twoja

Lato 1998 roku

Natasha

Cory usadowił swoje wielkie ciało obok mnie w stołówce i ukradł frytkę z mojej tacki.

– No cóż, ja też się cieszę, że cię widzę, proszę, częstuj się.

– Umieram z głodu – zaczął narzekać. – Trener dał nam dziś ostry wycisk na porannym treningu. Wszystko mnie boli – marudził.

– Och, biedactwo – zagruchałam i poklepałam go po głowie. – Wydaje mi się, że rozpaczliwie potrzebujesz czułości – szepnęłam.

Nasz stolik powoli zapełniał się jego kolegami z drużyny i ich popularnymi dziewczynami, a także kilkoma moimi przyjaciółkami, które jadały ze mną lunch.

– Jakbyś zgadła. I wiesz, co jeszcze? Dziś i przez resztę weekendu będę sam w domu. Moi rodzice wyjechali z miasta.

– Ale zbieg okoliczności, moja mama też wyjechała z miasta. – Zachichotałam, bo Cory zaczął mnie łaskotać.

Pochylił się nade mną i szepnął:

– Cholera, kochanie, zrobiłem się twardy na myśl o tym, na ile sposobów będę cię miał w ten weekend.

Od kilku tygodni wiedzieliśmy, że obie nasze rodziny wyjeżdżają, i zaplanowaliśmy, że zostanę u niego w domu. Spakowana torba czekała już w moim samochodzie. Złapałam go za rękę i położyłam ją na moim udzie. W tym miejscu spódniczka mi się podciągnęła. Jego palce wsunęły się pod rąbek i znalazły się niebezpiecznie blisko gorącego środka. Aby uniknąć podejrzanych spojrzeń ze strony kolegów, pochyliłam się i oparłam łokcie na stole, lekko rozszerzając nogi. Cory przysunął się do mnie tak blisko, jak tylko mógł, i zaczął muskać palcami brzeg moich majtek. Osłonił mnie swoim dużym ciałem i oparł jeden łokieć na stole.