Coś - Hans Christian Andersen - darmowy ebook

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 13

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (17 ocen)
9
5
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Hans Chri­stian An­der­sen

Coś

Coś

– Nie mam wiel­kich pre­ten­sji – rzekł naj­star­szy z pię­ciu bra­ci – chcę być czło­wie­kiem po­ży­tecz­nym, chcę być czymś. Naj­skrom­niej­sza na­wet pra­ca za­słu­gu­je na sza­cu­nek, bo coś lu­dziom przy­no­si. Ot, na przy­kład, zaj­mę się wy­ro­bem ce­gły, pro­sta to rzecz, a po­trzeb­na. I już nie bę­dę ni­czym: choć ce­gieł­ki zo­sta­ną po mnie na świa­dec­two, że cza­su nie mar­no­wa­łem.

– To mi za­ję­cie! – za­śmiał się brat dru­gi. – Trud­no na­praw­dę zna­leźć coś prost­sze­go – zwy­czaj­na pra­ca wy­rob­ni­ka, któ­rą ma­szy­na rów­nie do­brze speł­niać mo­że. Co do mnie, ina­czej my­ślę; chcę być czymś rze­czy­wi­ście i dla­te­go obie­ram rze­mio­sło mu­ra­rza. To już za­pew­ne co in­ne­go: na ta­kim sta­no­wi­sku nie za­stą­pi mnie mar­twe na­rzę­dzie. I przy­szłość tak­że pięk­na, bo na nią za­słu­żę, wzno­sząc lu­dziom trwa­łe i wy­god­ne do­my; zo­sta­nę z cza­sem oby­wa­te­lem mia­sta, mo­że ja­kim star­szym w ra­dzie al­bo w ce­chu, bę­dę miał wła­sną cze­ladź, dom, każ­dy się do mnie ode­zwie z sza­cun­kiem: – pa­nie maj­strze! To coś zna­czy. Czło­wiek czu­je, że jest prze­cie czymś na świe­cie.

Trze­ci brat lek­ce­wa­żą­co wzru­szył ra­mio­na­mi.

– I ty nie­wie­le żą­dasz, mój ko­cha­ny – rzekł z uśmie­chem. – Cóż to jest mu­rarz? Pro­sty rze­mieśl­nik, nic wię­cej. Iluż to lu­dzi w mie­ście pa­trzeć bę­dzie na cie­bie z gó­ry i uwa­żać cię za coś niż­sze­go? Za nic pra­wie, ot za ja­kąś tam mrów­kę z mro­wi­ska. Ja mam więk­sze pra­gnie­nia, chcę cze­goś lep­sze­go, chcę się wznieść wy­żej, zo­stać czymś na­praw­dę i dla­te­go po­sta­no­wi­łem obrać za­wód bu­dow­ni­cze­go. To już jest pra­ca wyż­sza, umy­sło­wa, i nie każ­dy jest do niej zdol­ny. Da­je też więk­sze zna­cze­nie te­mu, kto ją speł­niać mo­że. Praw­da, że bę­dę mu­siał prze­trwać cięż­ki ter­min: wło­żyć blu­zę i czap­kę, usłu­gi­wać cze­lad­ni­kom, któ­rzy mi bę­dą ja­ko „chłop­cu” roz­ka­zy­wa­li – ale to się prze­cie skoń­czy. Wy­obra­żę so­bie na czas pe­wien, że wszy­scy od­gry­wa­my ko­me­dię i ba­sta! A po­tem pój­dę so­bie swo­ją dro­gą, wstą­pię do aka­de­mii i otrzy­mam sto­pień ar­chi­tek­ta. To już coś zna­czy, zna­czy na­wet bar­dzo wie­le. Z cza­sem mo­gę zo­stać i wiel­moż­nym pa­nem… Wszy­scy się do mnie zwra­ca­ją o pla­ny, po­wie­rza­ją ro­bo­ty, a ja ni­mi kie­ru­ję, ry­su­ję, bu­du­ję i tak da­lej do koń­ca ży­cia. To na­zy­wam być czymś na świe­cie.