Focus. Sztuka koncentracji jako ukryte dążenie do doskonałości - Daniel Goleman - ebook

Focus. Sztuka koncentracji jako ukryte dążenie do doskonałości ebook

Daniel Goleman

3,9

Opis

Autor bestsellerowej Inteligencji emocjonalnej tym razem wprowadza czytelników w zagadnienia związane z uwagą. Są to bowiem kluczowe umiejętności, do których zwykle przywiązujemy niewielką wagę, a które w rzeczywistości odgrywają dużą rolę w operacjach umysłowych – takich jak rozumienie treści, pamięć, uczenie się, rozpoznanie własnych uczuć czy płynne wchodzenie w interakcje – oraz w spełnionym życiu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 384

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (56 ocen)
21
17
14
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Asiappe

Nie oderwiesz się od lektury

Otwiera oczy na problemy które rodzi brak koncentracji, dokładnie wyjaśnia skąd się biorą i do czego mogą prowadzić. "Must to do" z działu psychologia. Uwaga - baardzo długa, mimo że ciekawa to męczyłam ja przez długi czas 🙈
00
Lucy1993

Nie polecam

Miałam nadzieję na coś więcej niż przykłady jak skupienie może wpływać na ludzi i ich działania.
00
umbreon

Dobrze spędzony czas

wartościowa książka, otwierająca oczy na pewne segmenty aspektu skupienia uwagi. Odbieram ją niczym podręcznik do silnego skupienia.
00

Popularność




Rozdział 1

Subtelna umiejętność

John Berger jest sklepowym detektywem. Widok Bergera, jak wodzi wzrokiem za klientami krążącymi po parterze domu towarowego na manhattańskiej Upper East Side, jest żywą ilustracją uwagi w działaniu. Z krótkofalówką w ręku, w nierzucającym się w oczy czarnym garniturze z białą koszulą i czerwonym krawatem, Berger pozostaje w nieustannym ruchu, przy czym jego uwaga jest stale przykuta to do tego, to do innego klienta. Można powiedzieć, że jest oczami sklepu.

Ma niezmiernie trudne zadanie. Na jego piętrze jest zawsze ponad pięćdziesięciu kupujących, którzy przesuwają się między ladami z biżuterią, uważnie przyglądają się szalom Valentina, przekładają kosmetyczki od Prady. Klienci i klientki przyglądają się towarom, Berger przygląda się klientom.

Jego ruchy wśród kupujących przypominają walc, są żywą ilustracją ruchów Browna. Na kilka sekund staje za ladą z torebkami, nie odrywając oczu od któregoś z klientów, za chwilę szybkim krokiem przechodzi do drzwi, żeby zmienić punkt widzenia, potem przesuwa się w róg sali, gdzie może dyskretnie przyjrzeć się trójce potencjalnie podejrzanych osób.

Klienci — nieświadomi jego bacznego wzroku — widzą wyłącznie towary. Berger uważnie przygląda się im wszystkim.

Indyjskie porzekadło mówi: „Kiedy kieszonkowiec spotyka świętego, widzi tylko jego kieszenie”. Berger widzi w tłumie wyłącznie kieszonkowców. Jego wzrok omiata pomieszczenie niczym reflektor. Potrafię sobie wyobrazić jego skupioną twarz z jednym ogromnym okiem, jak u mitycznego cyklopa. Berger jest ucieleśnieniem skupienia uwagi.

Czego tak szuka wzrokiem?

— Przyglądam się ruchom oczu, sposobowi poruszania się ciała — detektyw wyjaśnia mi sygnały, które zdradzają zamiar kradzieży: sytuacje, kiedy kilka osób skupia się w grupkę albo kiedy jedna rzuca ukradkowe spojrzenia. — Siedzę w tym od tak dawna, że po prostu wiem, jakie są oznaki.

Skupiając uwagę na jednej z pięćdziesięciu osób, Berger potrafi zignorować pozostałych czterdzieści dziewięć i wszystko inne — prawdziwy wyczyn koncentracji w morzu rozproszeń.

Panoramiczna świadomość na zmianę z ciągłą czujnością, która pozwala wyłowić sporadyczny, lecz ważny sygnał, wymaga różnych rodzajów uwagi: długotrwałego skupienia, nagłej czujności, orientacji przestrzennej, a także umiejętności zarządzania nimi wszystkimi jednocześnie. Każde z tych niezbędnych narzędzi umysłowych wymaga osobnej i zupełnie wyjątkowej siatki obwodów nerwowych w mózgu1. Ciągłe poszukiwanie wzrokiem zdarzeń rzadkich było jednym z pierwszych aspektów uwagi, który doczekał się naukowego zbadania. Podczas drugiej wojny światowej zaczęto analizować, co takiego pomaga zachować czujność, bo wojsko potrzebowało operatorów radarów, którzy potrafiliby godzinami zachowywać najwyższą czujność, a zauważono, że operatorzy przegapiają więcej sygnałów pod koniec zmiany, kiedy ich uwaga zaczyna słabnąć.

Pamiętam, jak u szczytu zimnej wojny spotkałem się z badaczem, któremu Pentagon zlecił zbadanie, jak wpłynie na poziom czujności bezsenność trwająca od trzech do pięciu dni i nocy. (Sądzono, że tyle będą musieli wytrzymać bez snu oficerowie i żołnierze głęboko ukryci w bunkrach w razie trzeciej wojny światowej). Na szczęście wyników eksperymentu nigdy nie było trzeba testować w rzeczywistości, jednak ustalenia były zachęcające — nawet po trzech i więcej nieprzespanych nocach ludzie są w stanie zachować skupioną uwagę, o ile mają wystarczającą motywację (jeśli jednak było im wszystko jedno, natychmiast zapadali w drzemkę).

W ostatnich latach ta gałąź nauki silnie się rozwinęła, wyszła poza badanie samej czujności i objęła wiele innych zjawisk. Stąd wiemy, że umiejętności związane z uwagą decydują o jakości wykonania dowolnego zadania. Jeśli są marne, radzimy sobie słabo; jeżeli są rozwinięte, pozwalają osiągać znakomite wyniki. Od tej subtelnej umiejętności zależy, jak zręcznie będziemy się poruszali w życiu. Związek między zdolnością skupienia uwagi a wysokim poziomem wykonania zadania pozostaje na ogół ukryty, jednak daje o sobie znać w każdym z naszych dokonań.

Uwaga to wszechstronne narzędzie obecne w niezliczonych operacjach umysłu. Krótka lista podstawowych operacji obejmuje: rozumienie treści, pamięć, uczenie się, rozpoznawanie własnych uczuć i ich przyczyn, odczytywanie cudzych emocji oraz płynne wchodzenie w interakcje. Wydobycie na powierzchnię tego niewidzialnego czynnika decydującego o skuteczności pomoże nam dostrzec korzyści z doskonalenia uwagi i pozwoli lepiej zrozumieć, jak ulepszać tę umysłową umiejętność.

„Złudzenie optyczne” umysłu sprawia, że zazwyczaj dostrzegamy tylko produkty końcowe uwagi — własne dobre albo złe pomysły, wymowne mrugnięcie okiem czy sugestywny uśmiech, zapach porannej kawy — ale nie zauważamy samego snopa uwagi omiatającego otoczenie.

Uwaga w swoich różnych odmianach ma ogromny wpływ na to, jak idziemy przez życie, jednak ten umysłowy atut jest słabo zauważany i doceniany. Celem tej książki jest podkreślenie roli, jaką ta ulotna, niedoceniana umiejętność odgrywa w operacjach umysłowych i spełnionym życiu.

Nasza podróż zacznie się od spojrzenia na podstawowe elementy uwagi; czujne skupienie Johna Bergera jest tylko jednym z nich. Nauki kognitywne badają wiele tych elementów, m.in. koncentrację, wybiórczą uwagę czy otwartą świadomość. Przyglądają się też temu, jak umysł korzysta z uwagi na własne potrzeby, żeby kontrolować przebieg procesów myślowych.

Te podstawowe mechanizmy życia umysłowego stanowią podstawę niezmiernie ważnych umiejętności. Weźmy samoświadomość, która pozwala zarządzać samym sobą, czy empatię, która jest podstawą budowania dobrych związków — są to fundamenty inteligencji emocjonalnej. Jak się przekonamy, słabości w tym obszarze potrafią sabotować całe życie albo karierę zawodową, a atuty podnoszą poczucie spełnienia i sukcesu.

Nauka o systemach wychodzi jeszcze dalej, przedstawiając szersze zakresy, w jakich skupienie uwagi uczestniczy w postrzeganiu rzeczywistości, pozwalając dostrajać się do złożonych systemów określających i ograniczających naszą rzeczywistość2. Takie zewnętrzne ognisko uwagi stawia nas przed pewnym ukrytym wyzwaniem — ludzki mózg nie jest zaprojektowany do takiej pracy i wychodzi mu to nieudolnie. A jednak właśnie taka całościowa świadomość, zwana systemową, pomaga rozumieć mechanizmy działania organizacji lub gospodarki, czy globalne procesy umożliwiające życie na naszej planecie.

Wszystko to można sprowadzić do trzech elementów: skupienie na świecie wewnętrznym (inner focus), skupienie na innych ludziach (other focus) oraz skupienie na rzeczywistości zewnętrznej (outer focus). Dobre życie wymaga zręczności w każdym z tych elementów. Na szczęście z laboratoriów neurobiologicznych i szkolnych klas płyną dobre wieści — wyniki pokazują, że ten kluczowy umysłowy mięsień można wzmacniać. Uwaga zachowuje się jak muskuł: źle używana może wiotczeć, używana dobrze — rośnie. W tej książce zobaczymy, jak inteligentny trening może rozwijać i doskonalić „mięsień”, jakim jest uwaga, a nawet zapewnić rehabilitację umysłowi zagłodzonemu z powodu niedoboru skupienia.

Z punktu widzenia liderów i liderek skuteczne działanie wymaga wszystkich trzech typów skupienia. Skupienie wewnętrzne pozwala zestrajać działania z przeczuciami, przewodnimi wartościami i lepszymi decyzjami. Dzięki skupieniu na innych łatwiej przychodzą nam codzienne kontakty z innymi ludźmi. Skupienie zewnętrzne sprawia, że odnajdujemy drogę w szerokim świecie. Lider, który ignoruje swój świat wewnętrzny, będzie bezwolny; liderka ślepa na świat innych porusza się we mgle; lider nieinteresujący się szerszymi systemami, w których przychodzi mu działać, ciągle będzie zaskakiwany.

Zrównoważenie tych trzech elementów skupienia przydaje się nie tylko liderom. Wszyscy żyjemy w trudnym środowisku napięć, sprzecznych celów i pokus współczesności. Każda z trzech odmian skupienia może nam pomóc odszukać równowagę, która przynosi zadowolenie i produktywność zarazem.

Angielskie słowo uwaga (attention) pochodzi od łacińskiego attendere, czyli „sięgać po coś”. Uwaga łączy nas ze światem, kształtuje i określa to, czego doświadczamy. „Uwaga — jak piszą neurobiolodzy kognitywni, Michael Posner i Mary Rothbart — daje nam mechanizmy, które leżą u podstaw naszej świadomości rzeczywistości oraz takiej regulacji myśli i uczuć, która zależy od woli”3.

Anne Treisman, zasłużona badaczka w tej dziedzinie, zauważa, że to, co widzimy, zależy od tego, na czym skupiamy uwagę4. Albo, jak mówi Qui-Gon Jinn w Gwiezdnych wojnach: „To, na czym się skupiasz, jest twoją rzeczywistością”.

Zagrożone momenty ludzkiej bliskości

Mała dziewczynka, sięgająca matce ledwie do pasa, z całej siły przytuliła się do niej na pokładzie promu wiozącego je na turystyczną wyspę. Matka nie zareagowała, może nawet nie zauważyła, jako że cały czas była pochłonięta iPadem.

Podobna scena rozegrała się kilka minut później, kiedy wsiadłem do turystycznego minibusu, do którego weszła grupa dziewięciu studentek na weekendowym wyjeździe. Studentki zajęły miejsca w ciemnym minibusie i nie minęła minuta, kiedy pojawiła się nikła poświata — każda włączyła iPhone’a albo tablet. Dziewczyny wysyłały SMS-y i przewijały powiadomienia na Facebooku, wymieniając się przy tym zdawkowymi uwagami. Jednak głównie panowało milczenie.

Obojętność matki i milczenie koleżanek są przejawami tego, w jaki sposób technologia bierze naszą uwagę we władanie i zakłóca związki między ludźmi. W 2006 roku pojawił się nowy angielski wyraz pizzled — połączenie puzzled („zaskoczony”, „zdziwiony”) i pissed („wkurzony”). Wyraz ten miał oznaczać uczucie, które nas ogarniało, gdy rozmówca nagle wyciągał BlackBerry i zaczynał rozmawiać z kimś innym. Wtedy takie sytuacje budziły urazę i oburzenie. Dzisiaj są normą. Nastolatkowie, awangarda naszej przyszłości, są w epicentrum tego zjawiska. W pierwszych latach bieżącej dekady średnia liczba SMS-ów, które wysyłali w miesiącu, poszybowała do wartości 3417, dwa razy wyższej niż ledwie parę lat wcześniej. W tym samym czasie zmniejszyła się długość ich rozmów przez telefon5. Statystyczny amerykański nastolatek wysyła i otrzymuje dziennie ponad sto SMS-ów, około dziesięciu na godzinę, nie licząc godzin snu. Widziałem raz chłopaka, który pisał SMS-a, jadąc na rowerze.

Znajoma opowiedziała o swojej wizycie u krewnych w New Jersey:

— Ich dzieci miały każde elektroniczne urządzenie znane ludzkości. Zobaczyłam tylko czubki ich głów. Bez przerwy albo sprawdzali na iPhonie, od kogo dostali SMS-a, albo patrzyli, co się pojawiło w powiadomieniach na Facebooku, albo byli zatopieni w jakiejś grze. Oni są kompletnie nieświadomi, co się wokół nich dzieje, nie mają pojęcia, jak wejść w dłuższą interakcję.

Dzisiejsze dzieci wzrastają w nowej rzeczywistości — jeszcze nigdy nie było tak, żeby ludzie tak bardzo zwracali uwagę na maszyny, a tak mało na inne osoby. Jest to niepokojące z kilku powodów. Po pierwsze, ośrodki społeczne i emocjonalne w dziecięcym mózgu uczą się dzięki rozmowom i kontaktom z napotkanymi ludźmi. Interakcje kształtują neuronalne połączenia w mózgu; mniej godzin spędzonych z ludźmi — a więcej wpatrywania się w cyfrowy wyświetlacz — zwiastuje deficyty rozwojowe.

Cyfrowe zaangażowanie odbywa się kosztem bezpośrednich kontaktów z prawdziwymi ludźmi, dzięki którym uczymy się „odczytywać” niewerbalne komunikaty. Nowi tubylcy cyfrowego świata, choć zręcznie posługują się klawiaturą, są niewidomi, jeśli chodzi o rozumienie ludzkich zachowań dokonujących się twarzą w twarz w czasie rzeczywistym — zwłaszcza nie potrafią wyczuć konsternacji u rozmówcy, kiedy się odrywają w połowie rozmowy, żeby przeczytać SMS-a6.

Pewien student zauważa samotność i izolację towarzyszące życiu w wirtualnym świecie tweetów, aktualizowania statusów i wrzucania fotek z kolacji na Facebooka. Pisze, że znajomi ze studiów tracą umiejętność rozmawiania, nie wspominając już o głębokich, filozoficznych dyskusjach, które wzbogacają studenckie lata. A przy tym — dodaje — „nie ma imprezy, spotkania ze znajomymi, koncertu czy urodzin, żeby każdy na jakiś czas nie oderwał się od tego, co robi”, żeby natychmiast przekazać znajomym z cyfrowego świata, jak świetnie się bawi.

Do tego dochodzą podstawowe cechy uwagi, kognitywnego muskułu, który sprawia, że umiemy nadążyć za treścią opowiadania, doprowadzić do końca zadanie, uczyć się albo tworzyć. Jak się wkrótce przekonamy, niekończące się godziny, które młodzi ludzie spędzają, wpatrując się w elektroniczne urządzenia, być może pozwalają im zdobywać pewne specyficzne kognitywne umiejętności. Jednak zarazem budzą się pytania i wątpliwości na temat tego, czy te godziny nie prowadzą do deficytów w zasadniczych umiejętnościach umysłu.

Pewna nauczycielka z gimnazjum opowiadała mi, że przez wiele lat zadawała uczniom do przeczytania tę samą książkę z historiami z mitologii greckiej, rzymskiej i nordyckiej napisaną przez Edith Hamilton. Uczniowie uwielbiali te opowieści — aż mniej więcej pięć lat temu przyszedł kres.

— Zaczęłam zauważać, że moich uczniów już to nie kręci. Nawet silne grupy nie mogą się w to wciągnąć — wyjaśniła mi. — Mówią, że lektura jest za trudna, zdania za skomplikowane, zbyt długo trzeba czytać jedną stronę.

Znajoma zastanawia się, czy umiejętności czytania u jej uczniów nie zostały w jakiś sposób upośledzone przez krótkie, urywane wiadomości, które dostają w SMS-ach. Jeden z uczniów zdradził jej, że w poprzednim roku szkolnym spędził łącznie dwa tysiące godzin na grach komputerowych.

— Trudno uczyć zasad stawiania przecinków — dodaje znajoma — kiedy musisz konkurować z World of Warcraft.

Skrajne jest to, że niektóre kraje azjatyckie, m.in. Tajwan czy Korea, uważają uzależnienie młodzieży od Internetu (gier, społecznościowych serwisów, wirtualnej rzeczywistości) za zdrowotny kryzys na skalę całego kraju, prowadzący młodych ludzi do izolacji. Jak się wydaje, około 8 procent amerykańskich graczy w przedziale wiekowym 8–18 lat spełnia diagnostyczne kryteria uzależnienia określone przez psychiatrów; obserwacje mózgów w trakcie gry wykazują istnienie zmian w neuronalnym układzie nagrody, przypominających spotykane u alkoholików czy narkomanów7. Co pewien czas słyszymy przerażające opowieści o uzależnionych graczach, którzy śpią cały dzień i grają całą noc z rzadkimi przerwami na jedzenie czy toaletę, a kiedy domownicy usiłują ich powstrzymać, uciekają się do przemocy.

Dobry kontakt z drugą osobą wymaga wspólnej uwagi — wzajemnego skupienia się na drugiej osobie. Na co dzień żeglujemy w takim oceanie rozproszeń, że przeżycie chwili ludzkiej bliskości nigdy nie wymagało większego wysiłku.

Zubożenie uwagi

Do tego dochodzą koszty słabnącej uwagi u dorosłych. Akwizytor reklamy pracujący dla dużej rozgłośni radiowej w Meksyku skarży się:

— Jeszcze parę lat temu, jak miałem robić prezentację w agencji reklamowej, można było przygotować pięciominutowy filmik. Dzisiaj trzeba się zmieścić w półtorej minuty. Jeśli ich sobie przez ten czas nie kupisz, każdy zaczyna sprawdzać SMS-y i e-maile.

Wykładowca filmoznawstwa opowiedział mi, że czyta biografię swego idola, legendarnego francuskiego reżysera François Truffauta, i dodał:

— Nie jestem w stanie przeczytać więcej niż dwie strony bez przerwy. Budzi się we mnie potężne pragnienie, żeby wejść do Internetu i sprawdzić pocztę. Wydaje mi się, że tracę umiejętność utrzymania koncentracji na poważnych rzeczach.

Socjolog Erving Goffman, znakomity obserwator interakcji społecznych, stworzył pojęcie „oddalenia” (away), jak nazywa nieodparty impuls sprawdzenia poczty czy Facebooka, zamiast skupiania się na rozmówcy. Jest to gest mówiący drugiej osobie: „Nie interesuje mnie, co się dzieje tu i teraz”.

Podczas trzeciej edycji konferencji „All Things D(igital)” w 2005 roku organizatorzy wyłączyli bezprzewodowy Internet w głównej sali, bo poświata z ekranów laptopów sugerowała, że uczestnicy nie zwracają uwagi na to, co się dzieje na scenie. Jak to określił jeden z uczestników, byli „oddaleni” — pozostawali w stanie „ciągłej częściowej uwagi”, mentalnego zamazania na skutek natłoku informacji płynących z referatów, od uczestników obecnych na sali oraz treści wysyłanych i odbieranych na laptopach8. Aby rozprawić się ze zjawiskiem częściowej uwagi, niektóre firmy w Dolinie Krzemowej wprowadzają zakazy używania laptopów, telefonów komórkowych i innych urządzeń cyfrowych podczas spotkań.

Dyrektorka z branży wydawniczej przyznaje, że jeśli przez pewien czas nie otwiera telefonu, zaczyna nią „rzucać. Nowa wiadomość jest jak wzięcie działki, brakuje ci tego kopa. Wiesz, że w towarzystwie nie wypada sprawdzać wiadomości, ale to jest uzależniające”. Dlatego razem z mężem zawarli układ: „Po powrocie z pracy odkładamy telefony do szuflady. Kiedy telefon leży przede mną, cała chodzę; po prostu muszę coś w nim sprawdzić. Ale teraz staramy się być bardziej obecni dla siebie nawzajem. Rozmawiamy”.

Nasze skupienie nieustannie zwalcza rozproszenia, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.

Pytanie brzmi: ile kosztują nas rozproszenia?

— Kiedy zauważam, że myślami oderwałem się od trwającego spotkania, zastanawiam się, jakie możliwości właśnie przegapiłem — powiedział mi pewien dyrektor w firmie finansowej.

Znajomemu lekarzowi pacjenci przyznają się, że aby móc nadążyć z pracą, „leczą się” na własną rękę lekarstwami na ADHD albo narkolepsję. Prawniczka powiedziała mu:

— Gdybym tego nie brała, nie dałabym rady czytać umów.

Kiedyś pacjenci nie dostawali takich recept bez odpowiedniej diagnozy, dzisiaj dla wielu te lekarstwa stały się rutynowymi środkami dopingującymi. Coraz więcej nastolatków udaje objawy ADHD, żeby dostać receptę na stymulanty — chemiczne wspomagacze uwagi i skupienia.

Tony Schwartz, konsultant, który szkoli osoby na kierowniczych stanowiskach, jak zarządzać własnymi siłami, powiedział mi:

— Uświadamiamy ludziom, w jaki sposób korzystają z uwagi, a korzystają z niej z a w s z e źle. Dla naszych klientów uwaga jest w tej chwili problemem numer jeden.

Zalew danych zmusza do działania na skróty, więc uciekamy się do umysłowego niechlujstwa: selekcjonujemy e-maile na podstawie nagłówków, kasujemy bez wysłuchania większość wiadomości głosowych, pobieżnie przelatujemy wzrokiem powiadomienia. Nie tylko wyrobiliśmy w sobie nawyki związane z uwagą, które zmniejszają efektywność, ale jeszcze masa napływających wiadomości po prostu nie daje czasu, żeby się zastanowić, co one właściwie oznaczają.

Wszystko to przewidział już w 1977 roku zdobywca Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii Herbert Simon. Pisząc o zbliżającym się świecie bogactwa informacji, ostrzegał, że informacja wchłania „uwagę swoich odbiorców. Dlatego bogactwo informacji wywołuje ubóstwo uwagi”9.

. Na przykład pień mózgu znajdujący się tuż nad rdzeniem kręgowym mieści w sobie neuronalny barometr, który wyczuwa nasz związek z otoczeniem i podnosi lub obniża pobudzenie energetyczne oraz uwagę w zależności od tego, ile potrzeba nam czujności. Jednak każdy aspekt uwagi ma własne, odrębne obwody neuronalne. Szczegóły zawiera artykuł Michaela Posnera i Stevena Petersena, The Attention System of the Human Brain w „Annual Review of Neuroscience” 13 (1990): 25–42. [wróć]

. Te systemy to np. system biologiczny i ekologiczny; ekonomiczny i społeczny; oraz społeczny i fizyczny — zarówno Newtonowski, jak i kwantowy. [wróć]

. M.I. Posner i M.K. Rothbart, Research on Attention Networks as a Model for the Integration of Psychological Science, „Annual Review of Psychology” 58 (2007): 1–27, s. 6. [wróć]

. Anne Treisman, How the Deployment of Attention Determines What We See, „Visual Search and Attention” 14 (2006): 4–8. [wróć]

. Patrz: Nielsen Wire, 15 grudnia 2011 r., http://blog.nielsen.com/nielsen wire/online_mobile/new-mobile-obsession-u-s-teens-triple-data-usage. [wróć]

. Mark Bauerlein, Why Gen-Y Johnny Can’t Read Nonverbal Cues, „Wall Street Journal”, 28 sierpnia 2009 r. [wróć]

. Kryteria „uzależnienia” nie podają bezwzględnej liczby godzin gry (tak samo jak liczby pijaństw), ale raczej skupiają się na tym, czy nałóg powoduje problemy w innych obszarach życia, takich jak szkoła, życie towarzyskie czy rodzinne. Poważne uzależnienie od gier może wywołać w życiu osobistym spustoszenie porównywalne z narkotykami czy piciem. Daphne Bavelier i in., Brains on Video Games, „Nature Reviews Neuroscience” 12 (grudzień 2011): 763–768. [wróć]

. Wade Roush, Social Machines, „Technology Review”, sierpień 2005. [wróć]

. Herbert Simon, „Designing Organizations for an Information-Rich World”, w: Donald M. Lamberton (red.), The Economics of Communication and Information (Cheltenham, UK: Edward Elgar, 1997), cytowany w: Thomas H. Davenport i John C. Back, The Attention Economy (Boston: Harvard Business School Press, 2001), s. 11. [wróć]

Część I

Anatomia uwagi

Część I

Anatomia uwagi

Rozdział 2

Podstawy

Jako nastolatek wyrobiłem sobie nawyk słuchania kwartetów smyczkowych Bartóka przy odrabianiu lekcji. Brzmiały nieco kakofonicznie, ale sprawiały mi przyjemność. Umiejętność odgradzania się od ich muzycznych dysonansów jakoś pomagała mi się skupić na takich rzeczach jak wzór chemiczny wody amoniakalnej.

Kiedy po latach musiałem pisać na termin artykuły do „New York Timesa”, przypomniał mi się mój wczesny trening z ignorowania Bartóka. W „Timesie” mozoliłem się z pisaniem w samym środku działu naukowego redakcji, który wtedy był pieczarą wielkości klasy szkolnej, zatłoczoną biurkami kilkunastu dziennikarzy naukowych i kilku redaktorów. W redakcji zawsze panował szum kakofonii przypominającej Bartóka. A to parę osób ucinało sobie obok pogawędkę, a to było słychać końcówkę rozmowy dziennikarza (dobrze jeśli jednego) rozmawiającego przez telefon ze źródłem, a to redaktorzy pokrzykiwali na całą redakcję, pytając, kiedy dostaną gotowy artykuł. Ciszę słyszało się rzadko, może wcale.

A jednak dziennikarze naukowi — w tym ja — dzień w dzień dostarczali na czas gotowe do edycji teksty. Nikt nikogo nie prosił, żeby się uciszył, bo on musi się skupić. Po prostu wszyscy skupialiśmy się jeszcze bardziej, żeby odgrodzić się od hałasu.

Taki focus w zgiełku wskazuje na działanie selektywnej uwagi — umiejętności układu nerwowego do koncentrowania się na jednym celu i ignorowania zawrotnego zalewu napływających bodźców, z których każdy mógłby potencjalnie stać się ogniskiem uwagi. To miał na myśli William James, jeden z założycieli nowoczesnej psychologii, mówiąc, że uwagę definiuje jako „nagłe ogarnięcie przez umysł, w formie wyraźnej i żywej, jednego z kilku równocześnie możliwych przedmiotów albo toków myślenia”1.

Rozproszenia dzielą się na dwa główne rodzaje: rozproszenia zmysłowe i emocjonalne. Rozproszenia zmysłowe są łatwe — na przykład czytając te słowa, ignorujesz puste marginesy wokół tekstu. Albo zauważ przez chwilę uczucie, jak własny język dotyka ci podniebienia — to tylko jeden bodziec z fali, która bez ustanku naciera, a którą twój mózg odsiewa: odbieranych w tle dźwięków, kształtów i kolorów, smaków, zapachów, odczuć i tak dalej, i tak dalej.

Druga odmiana zwodzących nas pokus jest trudniejsza — to sygnały nacechowane emocjonalnie. Choć nietrudno jest się skupić i odpisywać na e-maile w kawiarnianym gwarze, wystarczy, że do ucha wpadnie ci, jak ktoś wypowiada twoje imię albo nazwisko. Pod względem emocjonalnym jest to tak silna przynęta, że odgrodzenie się od wymawiającego je głosu będzie prawie niemożliwe — twoja uwaga odruchowo zmobilizuje się, żeby usłyszeć, co o tobie mówią. O e-mailach możesz zapomnieć.

Jednak największe wyzwanie, nawet dla najbardziej skupionych osób, wiąże się z emocjonalnym zamętem panującym w naszym życiu, na przykład kiedy przeżywamy niedawną scysję w bliskim związku, która cały czas narzuca się myślom. Te myśli ogarniają tak bezceremonialnie nie bez przyczyny — mają nas zmusić do przemyślenia rzeczy, które nas wprawiły w podenerwowanie. Linia podziału między jałowymi rozmyślaniami i produktywną refleksją będzie zależeć od tego, czy wpadniesz na zarys rozwiązania lub zrozumienia sytuacji i uwolnisz się od niepokojących myśli, czy też będziesz nadal tkwić w pętli obsesyjnego zamartwiania się.

Im silniej zakłócane jest nasze skupienie, tym gorzej sobie radzimy. Na przykład badanie przeprowadzone na sportowcach z klubów uczelnianych wykazało znaczącą korelację pomiędzy wynikami w nadchodzącym sezonie a podatnością na rozproszenie koncentracji wskutek obaw i lęków2.

Umiejętność utrzymania uwagi na jednym przedmiocie i ignorowania całej reszty dokonuje się w korze przedczołowej mózgu. Wyspecjalizowane ośrodki w tym obszarze wzmacniają te z napływających sygnałów, na których chcemy się skupić (c z y t a n y   e - m a i l), a wytłumiają to, co chcemy zignorować (l u d z i e   g a d a j ą c y   p r z y   s t o l i k u   o b o k).

Ponieważ focus wymaga odgrodzenia się od emocjonalnych rozproszeń, obwody neuronalne służące selektywnej uwadze zawierają również obwody tłumiące emocje. Oznacza to, że osoby najlepiej potrafiące się skupiać będą stosunkowo odporne na emocjonalne zawirowania, łatwiej pozostaną niewzruszone w kryzysowych sytuacjach i utrzymają równy kurs na emocjonalnych falach życia3.

Nieumiejętność oderwania się od rzeczy, na której się skupiamy, i przeniesienia uwagi na inne może też więzić umysł w powtarzających się pętlach chronicznych lęków. W skrajnych przypadkach klinicznych oznacza to uwięzienie w poczuciu bezradności, beznadziei i użalania się nad sobą (w przypadku depresji), panikę i katastroficzne myśli (u osób z zaburzeniami lękowymi) lub powtarzające się bez końca rytualistyczne myśli albo czynności (w nerwicach natręctw — p r z e d   w y j ś c i e m   z   d o m u   m u s z ę   p i ę ć d z i e s i ą t   r a z y   d o t k n ą ć   d r z w i). Umiejętność oderwania uwagi od jednej rzeczy i przeniesienia jej na inną jest nieodzowna dla psychicznego dobrostanu.

Im silniejsza jest nasza selektywna uwaga, tym bardziej potrafimy się zaabsorbować jakąś czynnością — dać się pochłonąć poruszającej scenie filmowej albo przeżyć uniesienie urywkiem wiersza o szczególnej sile. Silne skupienie pozwala tak bardzo zanurzyć się w filmach na YouTube czy odrabianej pracy domowej, że nie zauważamy panującego wokół gwaru albo rodziców wołających nas na kolację.

Ludzi skupionych łatwo zauważyć na imprezach — to oni potrafią się zanurzyć w rozmowie i zaabsorbowani nie odrywają oczu od rozmówcy, choć z głośnika obok ryczą „Beastie Boys”. Z drugiej strony, osoby nieskupiające się bawią się przez cały czas — ich wzrok przyciągają coraz to nowe rzeczy, a ich uwaga stale dryfuje.

Richard Davidson, neurobiolog pracujący na University of Wisconsin, twierdzi, że skupienie jest jedną z niezbędnych życiowych umiejętności, z których każda funkcjonuje w odrębnym układzie neuronalnym, a które kierują nami w zamęcie życia wewnętrznego, międzyludzkich związków i życiowych wyzwań4.

W stanie wyostrzonego skupienia kluczowe połączenia w korze przedczołowej synchronizują się z przedmiotem, na którym skupia się świadomość — stan ten Davidson nazywa „wchodzeniem w fazę” (phase-locking)5. Kiedy ktoś skupia się na naciskaniu guzika za każdym razem, kiedy słyszy określony ton, elektryczne sygnały w korze przedczołowej takiej osoby uaktywniają się w sposób ściśle zsynchronizowany z wyczekiwanym dźwiękiem.

Im lepiej się skupisz, tym silniej wchodzisz w fazę z sygnałem. Jeśli jednak zamiast koncentracji w umyśle panuje plątanina myśli, synchronizacja znika6. Właśnie taki spadek synchronizacji cechuje osoby z zespołem niedoboru uwagi (ADHD)7.

Nauka wychodzi najlepiej w stanie skupienia uwagi. Kiedy się skupiamy na opanowywanym materiale, mózg nakłada nowe informacje na już znane, tworząc nowe połączenia neuronalne. Jeśli razem z małym dzieckiem skupisz uwagę na tym samym przedmiocie i podasz jego nazwę, dziecko ją zapamięta. Jeśli uwaga dziecka ulegnie rozproszeniu — nie zapamięta jej.

Kiedy nasze myśli zaczynają się błąkać, mózg uruchamia mnóstwo połączeń, które tworzą gwar myśli o rzeczach zupełnie niezwiązanych z tym, czego próbujesz się uczyć. Kiedy brakuje skupienia, poznawany materiał nie pozostawia po sobie ostrego wspomnienia.

Wyłączony umysł

Czas na szybki quiz:

1. Jak brzmiała fachowa nazwa synchronizacji fal mózgowych z usłyszanym dźwiękiem?

2. Jakie są dwie główne odmiany rozproszeń?

3. Jaki aspekt uwagi pozwala przewidywać wyniki akademickich sportowców?

Jeśli potrafisz odpowiedzieć na te pytania z głowy, to znaczy, że podczas lektury udało ci się zachować skupioną uwagę — odpowiedzi znajdowały się na paru poprzednich stronach tej książki (dodatkowo znajdziesz je na dole tej strony).8

Jeśli nie pamiętasz odpowiedzi, być może twój umysł chwilowo wyłączał się podczas lektury. Nie jesteś wyjątkiem.

Myśli typowego czytelnika błądzą przez 20–40 procent czasu spędzonego na czytaniu tekstu. Z punktu widzenia studentów oczywisty koszt polega na tym, że im więcej błądzenia myślami, tym słabsze zrozumienie czytanego tekstu9.

Nawet wtedy, kiedy nasze myśli nie błądzą, gdy tekst zmienia się w brednie — np. „Musimy zarobić trochę cyrku dla pieniędzy”, zamiast „Musimy zarobić trochę pieniędzy dla cyrku” — około 30 procent czytelników przeczyta jeszcze dłuższy kawałek tekstu (średnio około siedemnastu wyrazów), zanim się zorientuje, że wystąpił błąd.

Kiedy czytamy książkę, blog albo dowolną historię, umysł konstruuje mentalny model, który umożliwia zrozumienie czytanego materiału, i włącza go we wszechświat podobnych modeli ze zbliżonej dziedziny, które już przechowujemy w umyśle. Ta rozszerzająca się siatka zrozumienia jest centralnym elementem zjawiska uczenia się. Im bardziej wyłączamy się myślami w trakcie budowania tej siatki — i im szybciej się wyłączymy od chwili rozpoczęcia lektury — tym więcej pojawi się w siatce dziur.

Podczas lektury książki umysł konstruuje sieć ścieżek ucieleśniających zbiór idei i doświadczeń związany z lekturą. A teraz porównajmy to głębokie rozumienie z przeszkodami i rozproszeniami typowymi dla nieustannie kuszącego nas Internetu. Bombardowanie tekstami, filmami, obrazami i wiadomościami, jakiego doświadczamy w Internecie, wydaje się wrogiem pełniejszego zrozumienia wypływającego z czynności, którą Nicholas Carr nazywa „głęboką lekturą” (deep reading), a która wymaga utrzymania koncentracji i pochłonięcia tematem, a nie przeskakiwania z jednego tematu na drugi i wyłapywania trywialnych, niepowiązanych faktów10.

W miarę jak proces kształcenia przenosi się do formatów internetowych, grozi nam niebezpieczeństwo, że multimedialna masa rozproszeń, którą nazywamy Internetem, zacznie hamować proces uczenia się. Już w latach pięćdziesiątych XX wieku filozof Martin Heidegger ostrzegał przed wznoszącą się na horyzoncie „falą technologicznej rewolucji”, która może „tak pochłonąć, omamić, olśnić i zbałamucić człowieka, że myślenie kalkulacyjne może kiedyś stać się… jedyną formą myślenia”11. Zdaniem Heideggera miałoby to nastąpić kosztem utraty „myślenia medytacyjnego”, a więc formy refleksji, którą filozof uważał za kwintesencję ludzkiej natury.

W przestrodze Heideggera słyszę zapowiedź erozji umiejętności stanowiącej naczelny element refleksji — zdolności utrzymania uwagi na płynącej narracji. Myślenie głębokie wymaga utrzymania umysłowego skupienia. Im większe rozproszenie, tym płytsza refleksja. Zarazem im krótsza refleksja, tym bardziej trywialne zapewne okażą się jej owoce. Gdyby Heidegger żył współcześnie, byłby przerażony, gdybyśmy mu kazali posługiwać się Twitterem.

Czy uwaga uległa skróceniu?

W zatłoczonej auli konferencyjnej w Szwajcarii zespół swingowy z Szanghaju gra muzykę typu lounge. Wszędzie kręcą się setki osób. W środku szalonego ścisku Clay Shirky stoi bez ruchu przy okrągłym stoliku barowym i skupia się wyłącznie na swoim laptopie, wściekle stukając w klawisze.

Clay jest ekspertem od mediów społecznościowych z New York University, którego poznałem kilka lat wcześniej, ale rzadko trafiała mi się okazja porozmawiania z nim twarzą w twarz. Przez kilka minut stoję niecały metr od niego, nieco z jego prawej strony i przyglądam mu się — gdyby w jego umyśle została jakaś rezerwa mocy przeliczeniowej, mieściłbym się na skraju jego widzenia obwodowego. Jednak Clay nie zauważa mnie, dopóki nie wypowiem jego imienia. Wtedy zaskoczony podnosi wzrok i zaczynamy rozmowę.

Uwaga jest ograniczoną zdolnością — zanim Clay zwrócił na mnie uwagę, głęboka koncentracja wykonywanej czynności pochłonęła jego uwagę bez reszty.

Od lat pięćdziesiątych XX wieku uważa się, że górną granicą skupionej uwagi jest „siedem elementów informacji plus minus dwie”. Tę „magiczną liczbę” zaproponował George Miller w jednym z artykułów mających największy wpływ w historii psychologii12.

Jednak niedawno grupa naukowców zajmujących się procesami kognitywnymi wysunęła twierdzenie, że górną granicą uwagi są cztery elementy na raz13. Liczba ta zwróciła powszechną (choć ograniczoną) uwagę, przynajmniej na pewien czas, ponieważ zapoczątkowała nowy mem, jakoby umysłowa zdolność uwagi skurczyła się u ludzi z siedmiu do czterech informacji.

„Znaleziono granice umysłu: cztery informacje” — ogłosił w nagłówku jeden z internetowych serwisów naukowych14.

Część osób uznała, że to domniemane zmniejszenie się liczby informacji, które potrafimy na raz utrzymywać w umyśle, jest objawem rozproszeń codziennego życia w XXI wieku, i biła na alarm, że rzekomo kurczy się kluczowa zdolność umysłu. Jest to jednak błędna interpretacja danych.

— Pamięć robocza się nie skurczyła — stwierdza Justin Halberda, psycholog kognitywista z Johns Hopkins University. — Nie jest tak, że telewizja nam ją zmniejszyła: jakoby w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku górna granica wynosiła u nas siedem informacji plus minus dwie, a teraz tylko cztery. Umysł stara się jak najpełniej wykorzystywać swoje ograniczone zasoby. Dlatego wykorzystujemy do zapamiętywania skuteczne strategie.

Chodzi o to, że łączymy różne elementy, takie jak cyfry 4, 1 i 5 w jeden, np. telefoniczny numer kierunkowy 415.

— Kiedy wykonujemy czynność związaną z pamięcią, może być tak, że wynik zawiera siedem elementów plus minus dwa. Jednak taka liczba to nadal stała granica czterech informacji plus dodatkowe trzy czy cztery, które możemy dodać dzięki strategiom pamięciowym. Dlatego prawidłowa będzie zarówno wartość czterech elementów, jak i siedmiu, w zależności od tego, jak mierzyć granicę — podsumowuje.

Do tego dochodzi coś, co niektórzy nazywają „dzieleniem” uwagi — jednak zdaniem nauk kognitywnych „podzielna uwaga” wykorzystywana w wielozadaniowości (multitasking) to także fikcja. Nie posiadamy rozciągalnego „balonu” uwagi, który dałoby się wykorzystać w dwóch zadaniach jednocześnie — mamy tylko stały, wąski potok uwagi, który możemy kierować na jedną rzecz na raz. Dlatego uwaga nie jest „dzielona” między dwa potoki, lecz szybko przerzucana z obiektu na obiekt. Ciągłe przerzucanie osłabia siłę uwagi, przez co nie możemy osiągnąć pełnej koncentracji i zaangażowania.

— Najcenniejszym zasobem w systemie komputerowym nie jest już procesor, pamięć, dysk czy sieć, ale ludzka uwaga — zauważa zespół badawczy na Carnegie Mellon University15. Badacze sugerują, że wąskie gardło ludzkiej uwagi można częściowo rozwiązać, minimalizując rozproszenia. Stworzyli projekt badawczy o nazwie Project Aura — środowisko pracy, które ma usuwać usterki i spowolnienia systemów komputerowych, aby ludzie nie tracili czasu na rozwiązywanie uciążliwych problemów.

Cel ten — system komputerowy wolny od uciążliwych usterek — jest godny pochwały. Jednak możliwe, że to rozwiązanie nie zda się na wiele, gdyż potrzebujemy rozwiązania nie technologicznego, ale kognitywnego. Źródłem rozproszeń są nie tyle technologie, z których korzystamy, ile frontalny atak, jaki rosnąca fala rozproszeń przypuszcza na naszą umiejętność skupienia się.

Tu chciałbym wrócić do badań, które Clay Shirky prowadzi nad mediami społecznościowymi16. O ile nikt nie może się skupiać na wszystkim na raz, o tyle wszyscy razem jesteśmy w stanie budować zbiorową „przepustowość” uwagi, z której możemy korzystać w potrzebie. Przykładem jest Wikipedia.

Jak pisze Shirky w książce Here Comes Everybody, uwagę — podobnie jak pamięć czy każdą inną zdolność kognitywną — można uważać za zasób, który rozkłada się między wielu ludzi. Bieżące trendy wyszukiwań w Internecie pokazują, jak rozkłada się nasza zbiorowa uwaga. Choć niektórzy twierdzą, że technologiczne ułatwienia, z których korzystamy w nauce i zapamiętywaniu, sprawiają, iż stajemy się głupsi, równie dobrze można powiedzieć, że są umysłową protezą, która zwiększa siłę uwagi poszczególnych osób.

Nasz społeczny kapitał — a także zakres uwagi — rośnie w miarę tego, jak zwiększamy liczbę społecznych więzi, z których czerpiemy kluczowe informacje, np. niepisaną wiedzę o tym, „jakie tu panują obyczaje” — czy to w organizacji, czy w dzielnicy, do której się przeprowadzamy. Nawet niezbyt bliscy znajomi mogą stanowić dodatkową parę oczu i uszu skierowanych na świat — kluczowe źródło wskazówek, jak działać w złożonych ekosystemach społecznych i informacyjnych.

Większość z nas utrzymuje garstkę silnych więzi z bliskimi, zaufanymi przyjaciółmi, jednak możemy też mieć setki tak zwanych więzi słabych (np. ze „znajomymi” na Facebooku). Słabe więzi są wartościowe, bo pomnażają naszą zdolność uwagi i są źródłem wskazówek o możliwościach korzystnego zakupu, zdobycia pracy czy znalezienia partnera17.

Kiedy koordynujemy między sobą to, co widzimy i co wiemy, wspólny wysiłek działa jak mnożnik naszych kognitywnych zasobów — klucz do kognitywnego bogactwa. Choć na każdego z nas w danym momencie przypada niewielki zasób pamięci roboczej, łączny strumień informacji przepływających przez wąskie zakresy uwagi każdego z osobna staje się ogromny. Zbiorowa inteligencja, a więc suma tego wszystkiego, co może wnieść każdy członek grupy z osobna, przynosi obietnicę maksymalnego skupienia, sumy wszystkiego, co widzą liczne pary oczu.

W ośrodku badań inteligencji zbiorowej w Massachusetts Institute of Technology (MIT) zauważono, że ta wyłaniająca się w grupie zdolność ma ułatwione zadanie dzięki temu, że w Internecie istnieje możliwość wprowadzania podziału uwagi. Klasyczny przykład: istnieją miliony stron, które punktowo skupiają się na wąskich niszach tematycznych, a wyszukiwanie internetowe selekcjonuje i ukierunkowuje przedmiot naszej uwagi, dzięki czemu możemy wydajnie wykorzystać całą tę kognitywną pracę innych18.

Podstawowe pytanie, jakie sobie stawia grupa badawcza z MIT, brzmi: „Jak połączyć ludzi i komputery tak, żeby zbiorowość mogła działać inteligentniej niż jedna osoba czy grupa ludzi?”.

Albo, jak mówi japońskie porzekadło: „Razem jesteśmy mądrzejsi niż każdy z osobna”.

Czy kochasz swoje zajęcie?

Pytanie numer jeden: kiedy wstajesz rano, czy cieszysz się, że idziesz do pracy (szkoły, innych zajęć)? Trzej badacze: Howard Gardner (Harvard University), William Damon (Stanford University) i Mihaly Csikszentmihalyi (Claremont Graduate University) skupili się w badaniach na „dobrej pracy”, czyli takiej, w której pracownik świetnie się sprawdza, która angażuje jego samego i wiąże się z jego wartościami etycznymi, czyli przekonaniami19. Takie połączenie daje potężny efekt. Częściej wiąże się z życiowymi powołaniami wymagającymi dużego pochłonięcia wykonywaną pracą — tacy ludzie kochają to, co robią. Pełne pochłonięcie wykonywaną pracą zapewnia przyjemne odczucia, a przyjemność jest emocjonalnym przejawem tzw. przepływu.20

Na co dzień stosunkowo rzadko doznajemy maksymalnego zaabsorbowania21. Badania polegające na pytaniu ludzi w losowych momentach o nastrój mówią, że przez większość czasu jesteśmy albo zestresowani, albo znudzeni, a okresy maksymalnego zaabsorbowania pojawiają się tylko okazjonalnie; zaledwie mniej więcej co piąta osoba doświadcza takiego stanu choć raz dziennie. W typowym dniu około 15 procent ludzi nie doświadcza go w ogóle.

Jednym z kluczy pozwalających częściej doznawać maksymalnego zaabsorbowania jest połączenie pracy zawodowej z lubianym zajęciem, jak to bywa u szczęśliwców, którym praca sprawia wielką przyjemność. Takiej kombinacji doświadczają osoby mające największe osiągnięcia w swojej dziedzinie — a przynajmniej te z nich, którym się poszczęściło.

Zmiana kariery to nie jedyna droga do maksymalnego zaabsorbowania. Można go doświadczać, mierząc się z zadaniem, które stawia maksymalne wyzwanie naszym możliwościom i wymaga wzniesienia się na szczyt umiejętności. Inny sposób to zajmowanie się własną pasją; wysoka motywacja wprowadzi nas wtedy czasem w stan przepływu. Jednak wspólnym mianownikiem w obu przypadkach będzie pełne skupienie. Oba podejścia pozwalają podkręcić poziom uwagi. Bez względu na to, które wybierzemy, właśnie skupiona uwaga uruchamia pełne zaabsorbowanie.

Optymalny stan mózgu umożliwiający doskonałe wykonywanie zadań cechuje się zwiększoną harmonią neuronalną — natężoną i zsynchronizowaną łącznością różnych obszarów mózgu22. Najlepiej kiedy w takim stanie obwody potrzebne do wykonania zadania są w stanie podwyższonej aktywności, obwody nieistotne zostają wyciszone, a mózg jest precyzyjnie dostrojony do wymagań chwili. Kiedy nasze mózgi utrzymują się w tej strefie, częściej udaje się nam wykonywać jakąś czynność na najwyższym dostępnym dla nas poziomie.

Jednak badania stanu osób wykonujących pracę mówią nam, że mózgi wielu z nas pozostają wtedy w całkiem innym stanie — ludzie myślą o niebieskich migdałach, marnują godziny w Internecie albo na YouTube i robią tylko absolutnie konieczne minimum. Ich uwaga jest rozproszona. Taka obojętność wobec wykonywanych czynności i myślowe oderwanie są bardzo powszechne, zwłaszcza tam, gdzie praca polega na wykonywaniu powtarzalnych, niezbyt wymagających zadań. Żeby niezaangażowany pracownik mógł się zbliżyć do sfery, w której można mówić o uwadze, trzeba mu zwiększyć motywację i entuzjazm, obudzić poczucie celowości i dorzucić nieco presji.

Z drugiej strony istnieje inna duża grupa pracowników, którzy tkwią w stanie zwanym przez angielskojęzycznych neurobiologów frazzle — zszarganiu nerwów, w którym układ nerwowy wskutek ciągłego stresu jest przeciążony zalewem kortyzolu i adrenaliny. Ich uwaga zamiast na pracy skupia się na zmartwieniach. Takie emocjonalne wyczerpanie może prowadzić do wypalenia zawodowego.

Pełna uwaga otwiera nam drogę do stanu maksymalnego zaangażowania. Kiedy jednak decydujemy się skupiać na jednej rzeczy i ignorować całą resztę, wydobywamy na powierzchnię ciągłe napięcie — zazwyczaj niewidzialne — pomiędzy wielkim neuronalnym konfliktem, w którym wierzchnia część mózgu szamocze się ze spodnią.

. William James, Principles of Psychology, 1890, cytat w: Jonathan Schooler i in., Meta-Awareness, Perceptual Decoupling and the Wandering Mind, „Trends in Cognitive Science” 15 nr 7 (lipiec 2011): 319–326. [wróć]

. Ronald E. Smith i in., Measurement and Correlates of Sport-Specific Cognitive and Somatic Trait Anxiety: The Sport Anxiety Scale, „Anxiety, Stress & Coping: An International Journal” 2 nr 4 (1990): 263–280. [wróć]

. Próba skupienia się na jednej rzeczy i zignorowania wszystkich innych oznacza dla mózgu pewnego rodzaju konflikt. Mediatorem w tym umysłowym konflikcie jest kora przedniej części zakrętu obręczy (ACC), która wychwytuje podobne problemy i angażuje do ich rozwiązania inne części mózgu. Aby znaleźć ognisko uwagi, kora ACC wykorzystuje obszary kory przedczołowej na potrzeby kontroli poznawczej; te wyłączają rozpraszające nas obwody i wzmacniają inne, odpowiadające za całkowite skupienie uwagi. [wróć]

. Każdy z tych zasadniczych elementów odzwierciedla aspekty uwagi, które mają miejsce w naszych obecnych rozważaniach. Richard J. Davidson i Sharon Begley, The Emotional Life of Your Brain (Nowy Jork: Hudson Street Press, 2012). [wróć]

. Helen A. Slagter i in., Theta Phase Synchrony and Conscious Target Perception: Impact of Intensive Mental Training, „Journal of Cognitive Neuroscience” 21 nr 8 (2009): 1536–1549. [wróć]

. Kora przedczołowa utrzymuje naszą uwagę, a pobliski obszar zwany korą ciemieniową kieruje ją na konkretny cel. Kiedy koncentracja się zaciera, oba obszary cichną, a uwaga zaczyna dryfować, przerzucając się na coraz to inny obiekt zwracający naszą uwagę. [wróć]

. W podobnych badaniach mózgi osób z ADHD wykazują znacznie mniejszą aktywność w obszarze przedczołowym i wykazują mniejszą synchronizację fazową: A.M. Kelly i in., Recent Advances in Structural and Functional Brain Imaging Studies of Attention-Deficit/Hyperactivity Disorder, „Behavioral and Brain Functions” 4 (2008): 8. [wróć]

. Odpowiedzi: 1. wchodzenie w fazę (phase-locking); 2. zmysłowe i emocjonalne; 3. to, w jakim stopniu potrafią się skoncentrować i ignorować rozproszenia. [wróć]

. Jonathan Smallwood i in., Counting the Cost of an Absent Mind: Mind Wandering as an Underrecognized Influence on Educational Performance, „Psychonomic Bulletin & Review” 14 nr 12 (2007): 230–236. [wróć]

. Nicholas Carr, The Shallows (Nowy Jork: Norton, 2011). [wróć]

. Martin Heidegger, Discourse on Thinking (Nowy Jork: Harper & Row, 1966), s. 56. Heideggera cytuje Carr, The Shallows, w swojej przestrodze przed „tym, co Internet robi z naszymi mózgami” — zdaniem Carra nie robi z nimi nic dobrego. [wróć]

. George A. Miller, The Magical Number Seven, Plus or Minus Two: Some Limits on Our Capacity for Processing Information, „Psychological Review” 63 (1956): 81–97. [wróć]

. Steven J. Luck i Edward K. Vogel, The Capacity for Visual Working Memory for Features and Conjunctions, „Nature” 390 (1997): 279–281. [wróć]

. Clara Moskowitz, Mind’s Limit Found: 4 Things at Once, „LiveScience”, 27 kwietnia 2008 r., http://www.livescience.com/2493-mind-limit-4.html. [wróć]

. David Garlan i in., Toward Distraction-Free Pervasive Computing, „Pervasive Computing” 1 nr 2 (2002): 22-31. [wróć]

. Clay Shirky, Here Comes Everybody (Nowy Jork: Penguin, 2009). [wróć]

. W polityce organizacyjnej takie słabe więzi mogą stanowić ukrytą siłę. W organizacjach o strukturze matrycowej pracownicy nie operują na zasadzie linii dowodzenia, lecz często muszą wpływać na osoby, nad którymi nie mają bezpośredniej kontroli. Słabe więzi to kapitał społeczny: kontakty i związki międzyludzkie, dzięki którym możemy czerpać pomoc i radę. Kiedy nie mamy żadnych naturalnych związków z inną grupą, na którą chcemy wywrzeć wpływ, nasze szanse są znikome. [wróć]

. Patrz wywiad Thomasa Malone’a na Edge.org, http://edge.org/conversation/collective-intelligence. [wróć]

. Howard Gardner, William Damon i Mihalyi Csikszentmihalyi, Good Work: When Excellence and Ethics Meet (Nowy Jork: Basic Books, 2001); Mihaly Csikszentmihalyi, Good Business (Nowy Jork: Viking, 2003). [wróć]

. Przepływ (flow) to stan maksymalnego zaabsorbowania uznawany za jeden z filarów dobrostanu (przyp. tłum.). [wróć]

. Mihaly Csikszentmihalyi i Reed Larson, Being Adolescent: Conflict and Growth in the Teenage Years (Nowy Jork: Basic Books, 1984). [wróć]

. Kiedy pozostajemy w stanie zaabsorbowania, może występować umiarkowany poziom domyślnej aktywności neuronalnej. Michael Esterman i in., In the Zone or Zoning Out? Tracking Behavioral and Neural Fluctuations During Sustained Attention, „Cerebral Cortex”, http://cercor.oxfordjournals.org/content/early/2012/08/31/cercor.bhs261.full, 31 sierpnia 2012 r. [wróć]

Rozdział 3

Góra i dół uwagi

„Swą uwagę zwróciłem ku zbadaniu pewnych kwestii arytmetycznych, z pozoru bezowocnie” — pisał dziewiętnastowieczny francuski matematyk Henri Poincaré. „Zniechęcony niepowodzeniem, na kilka dni wybrałem się nad morze”1.

Tam Poincaré przechadzał się pewnego ranka po nadmorskim urwisku, gdy nagle doznał olśnienia: „Przekształcenia arytmetyczne nieoznaczonych form kwadratowych o trzech zmiennych były tożsame z przekształceniami występującymi w geometrii nieeuklidesowej”.

Szczegóły dowodu Poincarégo są tu bez znaczenia (i całe szczęście — nie mam pojęcia, o co może chodzić w tym problemie matematycznym). Jednak ciekawe jest, w j a k i   s p o s ó b to olśnienie nasunęło się matematykowi — przyszło mu do głowy „w sposób zwięzły, nagły, natychmiastowo pewny”. Poincaré przeżył zaskoczenie.

Często się słyszy podobne historie w związku z twórczym myśleniem. Carl Gauss, matematyk żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, poświęcił pewnemu twierdzeniu cztery lata pracy — bez skutku. Pewnego dnia nasunęła mu się odpowiedź „niczym nagły błysk światła”. Mimo to nie potrafił powiedzieć, jaka nić rozumowania połączyła lata ciężkiej pracy z błyskiem olśnienia.

Skąd ta zagadka? Mózg mieści w sobie dwa układy umysłu — na poły niezależne i w dużej mierze odrębne. Jeden z nich ma ogromną moc przeliczeniową i po cichu nieprzerwanie działa, rozwiązując nasze problemy i zaskakując nas nagłymi rozwiązaniami złożonych rozmyślań. A ponieważ działa poza horyzontem świadomości, pozostajemy ślepi na jego funkcjonowanie. Pozornie znikąd układ ten obdarowuje nas różnorakimi owocami olbrzymiego wysiłku — czy to będzie podpowiedzenie właściwej składni trudnego zdania, czy skonstruowanie pełnego, złożonego dowodu matematycznego.

Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na ten zachodzący na zapleczu umysłu proces, dopóki nie stanie się coś nieoczekiwanego. Podczas jazdy samochodem rozmawiasz przez telefon (prowadzenie pojazdu obsługuje wtedy właśnie uwaga działająca „na zapleczu”) i nagle trąbienie klaksonu uświadamia ci, że światło zmieniło się na zielone.

Duża część neuronalnych obwodów tego układu znajduje się w dolnej, spodniej części mózgu, w połączeniach obszaru podkorowego, jednak owoce jego pracy przedostają się do świadomości dzięki powiadomieniu, które dociera od spodu do tzw. kory nowej mózgu, najbardziej zewnętrznej (wierzchniej) warstwy mózgu. Rozmyślania sprawiły, że Poincaré i Gauss byli w stanie dokonać przełomu właśnie dzięki niższym, głębszym warstwom.

To działanie neuronalnej maszynerii głębszych części mózgu kognitywiści określają mianem „oddolnego” (bottom-up)2. Na tej samej zasadzie nazywane są „odgórne” (top-down) czynności umysłowe, dokonujące się głównie w korze nowej, które potrafią monitorować cele i narzucać je maszynerii podkorowej. Wygląda to tak, jakby jednocześnie działały dwa umysły.

Umysł oddolny:

jest szybszy pod względem czynności mózgu (jego czas działania jest rzędu milisekund),

jest mimowolny i automatyczny — zawsze pozostaje czynny,

jest intuicyjny, działa poprzez sieci skojarzeń,

jest impulsywny, kierują nim emocje,

wykonuje rutynowe czynności i kieruje naszymi działaniami,

zarządza naszymi mentalnymi modelami rzeczywistości.

Tymczasem umysł odgórny:

jest wolniejszy,

wybiera przedmiot myślenia w sposób dowolny,

wymaga wysiłku,

stanowi ośrodek samokontroli, który (czasami) jest w stanie przezwyciężyć automatyczne czynności rutynowe i zagłuszyć impulsy wywoływane emocjami,

potrafi uczyć się nowych modeli, układać nowe plany i przejmować kontrolę nad naszym automatycznym repertuarem (w pewnym stopniu).

Uwaga dowolna (zależąca od naszej woli), siła woli i celowe wybory to czynności odgórne; uwaga odruchowa, impulsy i nawyki opanowane na pamięć to czynności oddolne (w tym mieści się również uwaga, którą zwracamy na elegancki strój albo pomysłową reklamę). Kiedy postanawiamy kontemplować piękno zachodu słońca, skupić się na czytanym tekście albo przeprowadzić głęboką rozmowę, pracuje umysł odgórny. Wzrok naszego umysłu jest w nieustannym tańcu między uwagą mimowolną, którą rządzą bodźce, a skupieniem, którym nasza wola kieruje w sposób swobodny.

Układ oddolny jest wieloczynnościowy, dzieli uwagę między mnóstwo równolegle docierających sygnałów, w tym sygnały płynące z elementów otoczenia, na których jeszcze się nie skupiliśmy; analizuje wszystko, co jest w polu postrzegania, a następnie zawiadamia nas o rzeczach, które uznał za istotne. Umysł odgórny potrzebuje więcej czasu, żeby się zastanowić nad przedstawionymi mu rzeczami — kolejno przygląda się każdej z osobna i stosuje bardziej przemyślaną analizę.

W pewnym sensie mamy tu do czynienia jakby z umysłowym złudzeniem optycznym — uznajemy, że to wszystko, co się dzieje w świadomości, stanowi już całość umysłowych czynności. Jednak w rzeczywistości olbrzymia większość operacji umysłowych odbywa się na zapleczu umysłu poprzez nieustanne działanie oddolnych układów mimowolnych.

W dużej części to, co odgórny umysł uznaje za świadomie i dowolnie wybrany przedmiot uwagi, jest w rzeczywistości planem, który w sposób mimowolny dyktuje nam umysł oddolny — niektórzy twierdzą wręcz, że dotyczy to wszystkiego. Gdyby to był film — kpiąco zauważa psycholog Daniel Kahneman — umysł odgórny byłby „postacią drugoplanową, która się uważa za główną bohaterkę”3.

Szybko i odruchowo działające obwody ukształtowane przez miliony lat ewolucji faworyzują myślenie krótkoterminowe: impulsy i błyskawiczne decyzje. Obwody odgórne, znajdujące się w przedniej i górnej części mózgu, są późniejszym dodatkiem, który pełną dojrzałość osiągnął zaledwie paręset tysięcy lat temu.

Obwody odgórne uzupełniają nasz umysłowy repertuar o takie umiejętności, jak samoświadomość, refleksja czy planowanie. Intencjonalna (dowolna) uwaga odgórna jest umysłową dźwignią, która pozwala zarządzać umysłem.

Gdy przerzucamy uwagę z jednego zadania, planu czy odczucia na drugie, aktywują się związane z nim połączenia nerwowe w mózgu. Przywiedź sobie na myśl wspomnienie przyjemnego tańca, a obudzą się neurony odpowiedzialne za ruch i radość. Przypomnij sobie pogrzeb bliskiej osoby, a uruchomią się połączenia związane ze smutkiem. Poćwicz w myśli uderzenie kijem golfowym, a pomiędzy aksonami i dendrytami odpowiedzialnymi za wykonanie tego ruchu utworzą się jeszcze ściślejsze połączenia.

Ludzki mózg jest jednym z tych wytworów ewolucji, które są zadowalające, ale nie doskonałe4. Przez większość prehistorii naszego gatunku starsze układy na spodzie mózgu dobrze się sprawdzały w kwestiach związanych z prostym przeżyciem, jednak dzisiaj ich budowa przysparza nam pewnych problemów. Przez większość życia decydującą rolę odgrywają układy starsze, zwykle z korzyścią dla nas, a czasem ze szkodą: szastanie pieniędzmi, nałogi, szaleńcy za kierownicą — wszystko to jest przejawem rozregulowanego układu oddolnego.

Za sprawą wymogów związanych z przeżyciem na dawniejszym etapie ewolucji w mózgu mamy z góry „wgranych” mnóstwo oddolnych programów służących do prokreacji i wychowywania dzieci, reagowania na rzeczy przyjemne i odrażające, uciekania przed zagrożeniami lub zbliżania się do pożywienia itp. A teraz przenieśmy się w zupełnie inną rzeczywistość świata współczesnego — w życiu bardzo często musimy zachowywać się tak, jak nami kieruje układ odgórny, mimo że zachcianki i popędy nieustannie pchają nas w innych kierunkach.

Istnieje pewien zaskakujący czynnik, który sprawia, że to układ oddolny ma przez cały czas przewagę. Otóż mózg oszczędza energię. Czynności kognitywne — na przykład uczenie się obsługi nowego urządzenia — wymagają aktywnej uwagi i wiążą się z pewnym kosztem energetycznym. Jednak im częściej wykonujemy czynność, która kiedyś była dla nas nowością, tym bardziej przekształca się ona w nawyk wykonywany na pamięć i kontrolę nad nim przejmują neuronalne układy oddolne, zwłaszcza sieci neuronów znajdujące się w tzw. jądrach podstawnych mózgu, strukturze wielkości piłki golfowej znajdującej się na spodzie mózgu, tuż ponad rdzeniem kręgowym. Im częściej ćwiczymy rutynową czynność, tym bardziej jądra podstawne zaczynają wyręczać pozostałe części mózgu w jej wykonywaniu.

Te układy wierzchnie i spodnie (odgórne i oddolne) tak dzielą się umysłowymi zadaniami, żeby osiągać optymalne wyniki przy minimalnym wysiłku. Kiedy znajoma czynność staje się rutynowa, zostaje przekazana z górnej części mózgu do dolnej. Dokonujące się w neuronach przeniesienie kontroli pomiędzy ośrodkami odczuwamy w ten sposób, że w miarę, jak czynność staje się automatyczna, potrzebujemy coraz mniej uwagi podczas jej wykonywania — aż w końcu nie potrzebujemy jej wcale.

Szczyt zautomatyzowania możemy zaobserwować tam, gdzie ktoś dzięki doświadczeniu potrafi bez wysiłku skupić uwagę na skrajnie wymagającej czynności — rozgrywaniu partii szachów na mistrzowskim poziomie, wyścigu samochodowym albo malowaniu farbami olejnymi. Jeśli brak nam praktyki, każda taka czynność będzie wymagała celowego skupienia. Ale jeśli mamy opanowane niezbędne umiejętności na wystarczającym poziomie, czynność nie będzie przysparzała dodatkowego wysiłku kognitywnego, dzięki czemu uwaga może się skupić na dodatkowych elementach, które stają się dostrzegalne dopiero dla osób znajdujących się na najwyższym poziomie.

Światowej klasy mistrzowie szachowi potwierdzają, że na najwyższym poziomie — kiedy konkurent czy konkurentka tak samo jak ty spędzili na ćwiczeniach tysiące godzin — każda rozgrywka przeradza się w pojedynek umysłów. Właśnie stan umysłu decyduje, jak bardzo uda ci się skupić, a zatem jak sobie poradzisz. Im lepiej potrafisz się odprężyć i zaufać ruchom szachowym, które podpowiada ci układ oddolny, tym więcej swobody i elastyczności dostanie umysł.

Weźmy najlepszych zawodników futbolu amerykańskiego grających na pozycji quarterbacka, czyli rozgrywającego, mających cechę, którą analitycy sportowi nazywają „świetnym oglądem pola gry”. Umieją oni odczytać ustawienie defensywne przeciwnej drużyny i wyczuć, jakie ruchy zamierza wykonać. Z chwilą rozpoczęcia gry błyskawicznie dostosowują działanie do ruchów przeciwnika, żeby zdobyć bezcenną sekundę albo dwie, dzięki którym można znaleźć kolegę na wolnej pozycji i podać mu piłkę. Taki „ogląd” wymaga ogromnej praktyki, aby działania, które z początku wymagają mnóstwa uwagi — „wybiega na mnie obrońca, trzeba zrobić unik” — potem odbywały się automatycznie.

Z punktu widzenia umysłowych wyliczeń to niemały wyczyn, żeby zauważyć wolnego zawodnika czekającego na podanie, pomimo umysłowej presji wywołanej widokiem studwudziestokilogramowych osiłków pędzących z różnych stron w twoim kierunku. Rozgrywający musi nie tylko równocześnie utrzymywać w głowie linie podań do kilku potencjalnych kolegów czekających na piłkę, ale także ruchy wszystkich jedenastu przeciwników. Jest to wyzwanie, z którym najlepiej radzą sobie wyćwiczone oddolne połączenia neuronalne w spodniej części mózgu (gdybyśmy musieli świadomie przemyśleć każdy ruch, takie zadanie okazałoby się przytłaczające).

Przepis na katastrofę

Lolo Jones właśnie wygrywała sprint na sto metrów przez płotki kobiet — biegła po złoto na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Przeskakiwała płotki w równym rytmie — aż nagle coś się zepsuło.

Z początku różnica była bardzo subtelna — Jones poczuła, że płotki zbliżają się za szybko. Przemknęła jej myśl: „Tylko teraz nie zepsuj techniki… Pamiętaj, wychodź nogą mocno do przodu”.

Ta myśl sprawiła, że Jones przedobrzyła — spięła się odrobinę za mocno i uderzyła w dziewiąty z dziesięciu płotków. Zamiast na pierwszym, skończyła bieg na siódmym miejscu i zalana łzami padła na bieżnię5.

Przygotowując się do kolejnych igrzysk olimpijskich w Londynie (gdzie skończyła bieg na 100 metrów na czwartym miejscu), Jones pamiętała tamtą chwilę porażki w sposób kryształowo wyrazisty. Neurobiolog potrafiłby zdiagnozować jej błąd z taką samą pewnością — w chwili, w której Jones zaczęła myśleć o szczegółach techniki, zamiast je pozostawić pętli ruchowej, która wyćwiczyła tę czynność do perfekcji, przestała polegać na działaniu umysłu oddolnego i naraziła go na zakłócenia ze strony myślenia odgórnego.

Badania mózgu wykazują, że na mistrzowskim poziomie zastanawianie się nad techniką w trakcie występu to przepis na katastrofę.

Kiedy grupa świetnych piłkarzy miała wykonać drybling pomiędzy szeregiem pachołków i jednocześnie zwracać uwagę, którą nogą prowadzą piłkę, piłkarze popełniali więcej błędów6. To samo działo się, kiedy bejsbolistom kazano prześledzić, czy kij, którym uderzali piłkę, idzie podczas uderzenia w górę czy w dół.

Obwód motoryczny, który u wytrawnego sportowca ma takie ruchy dokładnie zakarbowane dzięki tysiącom godzin ćwiczeń, najlepiej działa pozostawiony samemu sobie. Kiedy uaktywnia się kora przedczołowa i zaczynamy się zastanawiać, co robimy i jak to robić — albo co gorsza, jak tego n i e   r o b i ć — mózg oddaje część kontroli obwodom, które służą do myślenia i martwienia się, ale nie do kierowania ruchami. Czy to będzie sprint przez płotki na sto metrów, piłka czy bejsbol, myślenie będzie uniwersalnym przepisem na potknięcie.

— Właśnie dlatego — wyjaśnia mi Rick Aberman, psycholog dbający o wyniki w zespole bejsbolowym Minnesota Twins — jeśli trener omawia z zawodnikami zagrania z meczu i skupia się tylko na tym, czego następnym razem mają n i e   r o b i ć, zawodnicy na pewno się ugotują psychicznie.

Dotyczy to nie tylko sportu. Można wskazać inne czynności, którym nie służy nadmiar analitycznego podejścia i samokrytycyzmu — np. uprawianie seksu czy próby odprężenia się w stresującej sytuacji7.

Czynności takie, jak odprężanie się czy uprawianie seksu wychodzą najlepiej, kiedy po prostu dzieją się naturalnie, a nic nie robimy na siłę. Układ przywspółczulny, który włącza się w ich trakcie, zwykle działa niezależnie od ośrodków wykonawczych w mózgu, które się nad nimi zastanawiają.

Mamy niefortunną skłonność do poruszania w rozmowie tematu, o którym postanowiliśmy nie wspominać. Amerykański poeta Edgar Allan Poe nazywał to „chochlikiem przewrotności”. W artykule zatytułowanym trafnie „Jak pomyśleć, powiedzieć lub zrobić dokładnie to, co w danej sytuacji okaże się najgorsze” harwardzki psycholog Daniel Wegner wyjaśnia kognitywny mechanizm, który uruchamia naszego chochlika8.

Jak stwierdził Wegner, tego rodzaju gafy czy „wtopy” są tym bardziej prawdopodobne, im bardziej czujemy się rozproszeni, zestresowani czy mentalnie obciążeni. Wtedy system umysłowej kontroli, który normalnie monitoruje zagrażające nam błędy (np. n i e   p o r u s z a j   t e g o   t e m a t u), mimowolnie toruje nam w umyśle właśnie te błędy, potęgując prawdopodobieństwo ich wystąpienia (np. p o r u s z   t e n   t e m a t).

Kiedy Wegner poprosił ochotników biorących udział w eksperymencie, żeby spróbowali n i e   m y ś l e ć o konkretnym wyrazie, często wypowiadali właśnie ten wyraz, kiedy trzeba było szybko udzielić odpowiedzi w zadaniu ze słownymi skojarzeniami.

Przeładowanie uwagi sprawia, że maleje kontrola nad umysłem. Gdy czujemy się najbardziej zestresowani, zapominamy imion znajomych osób, nie wspominając już o datach cudzych i własnych urodzin albo innych danych istotnych ze społecznego punktu widzenia9.

Inny przykład — otyłość. Badacze stwierdzili, że częstotliwość występowania otyłości w Stanach Zjednoczonych w ostatnich trzydziestu latach idzie krok w krok za lawinowo narastającą obecnością komputerów i innych technologicznych gadżetów w naszym życiu. Podejrzewają, że ten związek jest nieprzypadkowy. Życie zanurzone w cyfrowych rozproszeniach wywołuje stan niemal nieprzerwanego przeciążenia umysłowego, a takie przeciążenie zużywa samokontrolę.

Zapomnij o postanowieniu, że przechodzisz na dietę. Zagubieni w cyfrowym świecie nawet nie zauważamy, jak nasza ręka sięga po chipsy.

Skrzywienie oddolne

Wśród psychologów przeprowadzono pewną ankietę z pytaniem, czy jest jakaś „dręcząca rzecz”, której nie rozumieją w samych sobie10.

Jeden z respondentów powiedział, że od dwudziestu lat bada zjawisko polegające na tym, że podczas ponurej pogody życie wydaje się przygnębiające, chyba że uświadomimy sobie, że w danym momencie to niepogoda pogarsza nam nastrój — a i tak ponura aura wprawia go w złe samopoczucie.

Inny nie potrafił zrozumieć, co takiego każe mu pisać naukowe artykuły o błędach popełnianych w niektórych badaniach naukowych i robić to dalej, mimo że ani jeden z krytykowanych badaczy nie zwraca uwagi na jego artykuły.

Trzeci stwierdził, że chociaż bada tzw. błąd nadinterpretacji seksualnej (sexual over-perception bias) u mężczyzn — czyli błąd poznawczy, który każe mężczyźnie odbierać życzliwość u kobiety jako oznakę romantycznego zainteresowania — to i tak sam mu ulega.

„Oddolne” obwody myślenia mimowolnego uczą się przez cały dzień — w sposób gorliwy, nieprzerwany i ukryty. To milczące uczenie się nie musi w ogóle zaistnieć w naszej świadomości, chociaż działa — na dobre i na złe — niczym życiowy ster.

Na ogół nasz automatyczny system działa dobrze. Wiemy, co się dzieje i co mamy robić, potrafimy dość sprawnie kluczyć między wyzwaniami, które stawia przed nami każdy dzień, i umiemy przy tym myśleć o innych rzeczach. Jednak system ten ma również słabości — emocje i motywacje zaburzają naszą uwagę poprzez skrzywienia poznawcze i błędy, których zazwyczaj nie zauważamy, a nawet nie zauważamy, że ich nie zauważamy.

Weźmy fobie społeczne. Ogólnie rzecz biorąc, osoby cierpiące na stany lękowe silnie skupiają uwagę na każdej rzeczy, która może stanowić jakiekolwiek zagrożenie; osoby z fobią społeczną kompulsywnie wychwytują najdrobniejszą oznakę odrzucenia — np. przelotny wyraz niesmaku na twarzy rozmówcy — która w ich oczach potwierdza stałe przeświadczenie, że kontakty towarzyskie skończą się klapą. Ta emocjonalna transakcja w większości odbywa się poza świadomością, przez co takie osoby unikają sytuacji, w których mogłyby doznać lęku.

Istnieje pomysłowa metoda pomagająca naprawiać to „oddolne”, mimowolne skrzywienie w myśleniu. Metoda jest tak subtelna, że osoba leczona nawet nie zdaje sobie sprawy, że modyfikowane są wzorce zachowań kształtujących jej uwagę (tak samo jak wcześniej nie zdawała sobie sprawy, kiedy te same wzorce dopiero się kształtowały). Ta metoda, zwana modyfikacją skłonności poznawczej (cognitive bias modification, CBM), jest niewidzialną terapią, podczas której osoby z silną fobią społeczną przyglądają się zdjęciom widowni, a przy tym mają za zadanie obserwować pojawiające się migające układy świateł i jak najszybciej reagować naciskaniem guzika11.

Błyski nigdy nie pojawiają się w obszarach fotografii zawierających groźne obrazy, takie jak zmarszczone miny. Mimo że interwencja odbywa się poniżej progu świadomości, „odgórne” obwody mózgu kierujące uwagą dowolną w ciągu paru sesji uczą się skupiać na wskazówkach niesugerujących zagrożeń. Mimo że osoby leczone nie mają pojęcia, że ich wzorce myślenia i uwagi ulegają subtelnemu zmodyfikowaniu, poziom lęku w sytuacjach społecznych maleje12.

Ten sposób wykorzystania obwodów jest łagodny i nieszkodliwy — jednak istnieje również reklama. Stara szkoła reklamy — gdzie na zatłoczonym rynku walczy się o uwagę takimi technikami, jak zaskoczenie, nowości czy ulepszenia produktów — nadal działa w najlepsze. Powstał jednak cały przemysł polegający na wykorzystywaniu badań mózgu w służbie marketingu, który przyniósł taktyki oparte na manipulowaniu umysłem nieświadomym. Jedno z badań wykazało, że jeśli na przykład pokażemy ludziom produkty luksusowe albo tylko każemy im o nich pomyśleć, to takie osoby podejmując decyzje, zaczną się bardziej koncentrować na sobie13.

Jeden z najbardziej aktywnych obszarów badań na temat wyborów nieświadomych dotyczy tego, co podczas zakupów skłania nas do sięgnięcia po określony produkt. Specjaliści od marketingu chcą wiedzieć, jak uruchomić nasz oddolny umysł.

Badania marketingowe wykazują na przykład, że kiedy ludziom pokazuje się napój wraz ze zdjęciami uśmiechniętych twarzy (które migają zbyt szybko, żeby je zarejestrowała świadomość, ale zostają zarejestrowane przez uwagę mimowolną), wypiją oni więcej napoju niż wtedy, kiedy twarze migające na zdjęciach mają wściekłą minę.

W artykule podsumowującym wyniki podobnych badań pojawia się konkluzja, że ludzie pozostają „w ogromnym stopniu nieświadomi” takich subtelnych marketingowych działań, choć kształtują one nasze zakupowe nawyki14. Za sprawą mimowolnej uwagi — naszej świadomości „oddolnej” — ulegamy jak dzieci nieuświadomionym bodźcom torującym wzorce naszych zachowań.

Wydaje się, że we współczesnym życiu niepokojącą władzę sprawuje impuls; działający oddolnie zalew reklam każe nam pragnąć morza towarów i wydawać pieniądze tu i teraz, bez zastanowienia, jak je spłacić jutro. U wielu osób władza impulsów nie ogranicza się do szastania pieniędzmi i zadłużania się — to także jedzenie ponad miarę i inne nałogi, od zajadania się słodyczami po wpatrywanie się godzinami w cyfrowe ekrany.

Porywacze mózgów

Co zauważysz najpierw, wchodząc do cudzego gabinetu? Odpowiedź wskaże, na czym w danej chwili skupia się twoja uwaga mimowolna („oddolna”). Jeśli jesteś nastawiony na cel finansowy, pewnie od razu zauważysz wykres zarobków na ekranie monitora. Jeśli cierpisz na arachnofobię, skupisz uwagę na zakurzonej pajęczynie w rogu okiennej wnęki.

Wszystko to są podświadome wybory dokonujące się w uwadze. Pochwycenie uwagi następuje, kiedy neurony w ciele migdałowatym — które działają niczym wartownik w mózgu wypatrujący treści emocjonalnych — zauważą coś, co uznają za istotne; nietypowo duży owad, gniewne spojrzenie czy uroczy berbeć pokazują nam ustawienia mózgu związane z tego rodzaju instynktownym zainteresowaniem15. Ten umieszczony w środkowym rejonie mózgu aparat mimowolnego systemu oddolnego reaguje znacznie szybciej na poziomie neuronalnym niż dowolny odgórny system kory przedczołowej; przekazuje w górę sygnały, które aktywują wyższe szlaki w korze mózgowej, każąc jej stosunkowo powolnym ośrodkom przebudzić się i skupić na czymś uwagę.

Mechanizmy w naszym mózgu kierujące uwagą ewoluowały na przestrzeni setek tysięcy lat, aby umożliwić nam przeżycie w bezlitosnej dżungli najeżonej kłami i pazurami, gdzie nasi przodkowie stykali się z zagrożeniami, które zbliżały się do nich w konkretnym zakresie wizualnym i z określoną prędkością minimalną i maksymalną — gdzieś pomiędzy atakiem węża a prędkością skaczącego tygrysa. Praprzodkowie, którzy uniknęli węży i tygrysów dzięki posiadaniu odpowiednio szybko reagujących ciał migdałowatych, przekazali budowę własnych układów neuronalnych nam.

Węże i pająki to zwierzęta, na które nasz mózg ma wpisaną reakcję lękową. Ich widok zwraca uwagę nawet wtedy, kiedy obrazy migają zbyt szybko, żeby je świadomie zarejestrować wzrokowo.

Ośrodek mimowolnej uwagi oddolnej zauważa węże i pająki szybciej niż obiekty obojętne i reaguje na nie podniesieniem alarmu (jeżeli te same obrazy będą migać przed oczami ekspertowi od węży czy pająków, ekspert również zareaguje uwagą mimowolną, ale nie sygnałem alarmowym)16.

Mózg nie może ignorować emocjonalnych wyrazów twarzy, szczególnie jeśli będą to wściekłe miny17. Dla mózgu rozgniewane miny są superistotne — kiedy przesuwamy wzrokiem po tłumie, zawsze rzuci nam się w oczy osoba z gniewną miną. „Oddolna” część mózgu szybciej zauważa nawet postaci narysowane, jeśli ich brwi układają się w kształt litery V (np. u dzieciaków w kreskówce South Park), niż kiedy mają zadowoloną minę.

W nasz mózg wpisane jest odruchowe reagowanie na „bodźce ponadnormalne”, bez względu na to, czy będą dotyczyły bezpieczeństwa, żywienia czy seksu — tak jak kot, który nie umie zignorować sztucznej myszki na sznurku. We współczesnym świecie takie wrodzone skłonności mózgu są wykorzystywane w reklamach, które działają „oddolnie”, żeby zdobyć naszą mimowolną uwagę. Wystarczy połączyć reklamowany produkt z seksem lub prestiżem, żeby uruchomić te same obwody, które torują w nas pragnienie zakupu z powodów, których nawet nie zauważamy.

Jeszcze bardziej narażeni stajemy się na skutek osobistych skłonności. To dlatego uwagę alkoholików przykuwają reklamy wódek, a ludzi rozbudzonych seksualnie pociągają seksowne osoby w reklamach turystycznych.

Jest to uwaga oddolna, gotowa do działania i mimowolna; jej pochwycenie odbywa się automatycznie i nie mamy na to wpływu. Na emocjonalne sterowanie uwagą jesteśmy najbardziej podatni w sytuacjach, kiedy nasze myśli błądzą, gdy coś nas rozprasza lub gdy mamy do czynienia z natłokiem informacji — czasami działają wszystkie te czynniki jednocześnie.

Są też sytuacje, w których emocje całkowicie wymykają się spod kontroli. Wczoraj pisałem na komputerze akurat ten fragment książki, gdy nieoczekiwanie poczułem paraliżujący ból w krzyżu. Zapewne ból nie był zupełnie nieoczekiwany, po cichu narastał sobie od rana. Jednak kiedy siedziałem przy biurku, nagle od dolnej części kręgosłupa przeszyła mnie fala bólu sięgająca ośrodków bólu w mózgu.

Kiedy spróbowałem się podnieść, wstrząsnął mną ból tak silny, że opadłem bezsilnie na fotel. Co gorsza, w moim umyśle zaczęły gonić najczarniejsze myśli: „Będę sparaliżowany do końca życia, będę musiał regularnie brać zastrzyki sterydowe…”. Ten tok myślenia przypomniał mojemu spanikowanemu umysłowi, że niedawno w zaniedbanej fabryce leków pojawił się grzyb, który spowodował zapalenie opon mózgowych i śmierć dwudziestu siedmiu pacjentów przyjmujących takie właśnie zastrzyki.

W tej samej chwili wyciąłem w innym miejscu duży blok tekstu poświęconego zbliżonemu tematowi, który miałem zamiar wkleić tutaj. Jednak kiedy moją uwagę opanowały ból i niepokój, kompletnie o tym zapomniałem — i cały tekst bezpowrotnie zapadł się w czarną dziurę.

Takie porwania uwagi przez emocje są wyzwalane przez ciało migdałowate, które działa w mózgu niczym radar wykrywający zagrożenia, nieustannie oceniając otoczenie pod kątem niebezpieczeństw.

Kiedy te obwody neuronalne wykryją jakieś zagrożenie (albo coś, co uznają za zagrożenie — bo często się mylą), uruchamiają superdrożny szlak neuronów biegnący w górę, do obszarów kory przedczołowej, żeby zbombardować ją sygnałami, dzięki którym mózg dolny kontroluje górny: uwaga zawęża się i skupia na przedmiocie, który budzi w nas niepokój; pamięć ulega przetasowaniu, żeby było łatwiej przypomnieć sobie wszystko, co może się przydać w związku z obserwowanym zagrożeniem; ciało wchodzi na wysokie obroty, bo zalewają nas hormony stresu, przygotowując kończyny do walki lub ucieczki. Nasza uwaga całkowicie skupia się na niepokojącym obiekcie i zapominamy o wszystkim innym.

Im silniejsze emocje, tym silniejsze skupienie uwagi w jednym punkcie. Takie emocjonalne porwania czy uprowadzenia działają na naszą uwagę jak klej Super Glue. Jak długo uwaga utrzymuje się w tym stanie? Okazuje się, że to zależy od tego, w jakim stopniu lewy obszar kory przedczołowej potrafi uspokoić pobudzone ciało migdałowate (w mózgu znajdują się dwa ciała migdałowate, po jednym w każdej półkuli).

Superdrożny szlak łączący ciało migdałowate z korą przedczołową posiada odgałęzienia biegnące do prawej i lewej strony kory przedczołowej. Kiedy doznajemy emocjonalnego uprowadzenia, neurony w ciele migdałowatym „porywają” prawą stronę mózgu i przejmują nad nią kontrolę. Jednak lewa strona może przesyłać w dół sygnały, które uspokajają ciało migdałowate i wyprowadzają nas z sytuacji emocjonalnego uprowadzenia.

Odporność emocjonalna sprowadza się do tego, jak szybko potrafimy się otrząsnąć, kiedy coś nas zdenerwuje. U osób o wysokiej odporności emocjonalnej — takich, które umieją się otrząsnąć natychmiast — aktywność neuronalna w lewym obszarze kory przedczołowej bywa do trzydziestu razy silniejsza niż u osób bardziej podatnych na emocje18. Dobra wiadomość — jak zobaczymy w części piątej książki, można zwiększać siłę neuronów w lewej korze przedczołowej, które uspokajają ciało migdałowate.

Życie na autopilocie

Jesteśmy z kolegą pogrążeni w rozmowie w gwarnej restauracji, gdzie kończymy jeść lunch. Kolega przejęty opowiada o niedawnym, wyjątkowo dramatycznym doświadczeniu.

Jest tak zaabsorbowany własną opowieścią, że nie skończył jeść. Mój talerz został zabrany już dawno. W pewnej chwili podchodzi kelnerka i pyta: „Czy smakuje?”.

Kolega prawie jej nie zauważa. Rzuca tylko: „Jeszcze nie”, po czym ciągnie opowieść dalej.

Odpowiedź oczywiście nie dotyczyła prawdziwego pytania kelnerki. Była to odpowiedź na pytanie, które z a z w y c z a j pada w tym momencie posiłku: „Czy mogę już zabrać talerz?”.

Ten drobny błąd ilustruje niedogodności, jakie się wiążą z życiem na „oddolnym”, mimowolnym autopilocie — przegapiamy wtedy chwile, które się przydarzają naprawdę, a zamiast tego reagujemy na sztywny wzorzec własnych założeń na temat tego, co się dzieje. Możemy przy tym przegapić humorystyczny aspekt chwili:

Kelnerka: „Smakuje panu?”.

Klient: „Jeszcze nie”.

Kiedyś, kiedy w biurach często się robiły kolejki do kserokopiarek, psycholożka z Harvard University, Ellen Langer, prosiła podstawionych uczestników badania, żeby podeszli do osoby na początku kolejki i po prostu stwierdzili: „Mam coś do skserowania”.

Oczywiście każda z osób w kolejce miała coś do skserowania.

Jednak w ponad połowie przypadków osoba stojąca na początku kolejki ustępowała miejsca przy kopiarce uczestnikowi badania. To zachowanie, zdaniem Langer, jest przykładem bezmyślenia (mindlessness), czyli stanu, w którym uwaga jest na autopilocie, gdy tymczasem uwaga aktywna mogłaby skłonić osobę na początku kolejki do zastanowienia się, czy rzeczywiście ktoś ma pilną i uprzywilejowaną potrzebę skorzystania z ksero.

Aktywne zaangażowanie uwagi to aktywność odgórna mózgu, antidotum na przeżywanie dnia w automatycznym stanie przypominającym zombie. Wtedy potrafimy się odgryzać reklamom, zachować czujność względem otoczenia, kwestionować lub doskonalić automatyczne czynności rutynowe. Taka skupiona uwaga, często zorientowana na konkretny cel, jest w stanie hamować bezmyślne nawyki umysłu19.

Choć bywa tak, że naszą uwagą kierują emocje, to jednak dzięki aktywnemu wysiłkowi możemy również zarządzać „odgórnie” emocjami. Wtedy obszary przedczołowe przejmują kontrolę nad ciałem migdałowatym, ograniczając siłę jego działania. Może być tak, że wściekła mina, a nawet uroczy bobas nie zwrócą naszej uwagi, jeśli aktywne są neurony odpowiedzialne za odgórną kontrolę uwagi dowolnej i to one dokonują wyboru, jakie rzeczy nasz mózg ma zignorować.

. Henri Poincaré, cytowany przez Arthura Koestlera, The Act of Creation (Londyn: Hutchinson, 1964), s. 115–116. Tłumaczenie polskie cytatu: Paweł Bechler. [wróć]

. Niektórzy kognitywiści nazywają te systemy odrębnymi „umysłami” jaźni. W mojej własnej książce Social Intelligence (Nowy Jork: Bantam, 2006) nazywam system odgórny (uwagę dowolną) „górną drogą”, a mimowolny system oddolny „niską drogą”. Daniel Kahneman w swojej książce Thinking Fast and Slow (Nowy Jork: Farrar, Straus & Giroux, 2012, wydanie polskie: Pułapki myślenia, tłum. Piotr Szymczak, Poznań: Media Rodzina, 2013) używa pojęć „system 1” i „system 2”, co nazywa „fikcjami na użytek wyjaśnienia”. Osobiście te nazwy trochę mi się mieszają, jak Rzecz 1 i Rzecz 2 w wierszu Kot Prot (wydanie polskie: Theodor Seuss Geisel, Kot Prot, tłum. Stanisław Barańczak, Poznań: Media Rodzina, 2003). Trzeba jednak zauważyć, że im bardziej zagłębiamy się w naturę naszych obwodów neuronalnych, tym mniej zadowalające stają się pojęcia w rodzaju „góra” czy „dół”, jednak do naszych niniejszych celów muszą wystarczyć. [wróć]

. Kahneman, Pułapki myślenia. [wróć]

. Innym przykładem ewolucyjnego projektu, który jest wystarczający, choć niedoskonały, jest ludzki kręgosłup. Kręgosłup wywodzi się ze starszych systemów i jego pojedyncza kolumna kręgów nawet w miarę się sprawdza, ale elastyczny trójnóg z trzech kolumn byłby o wiele silniejszy. To, że nasz kręgosłup jest niedoskonały, potwierdzi każdy, komu wypadł kiedyś dysk albo dokuczał artretyzm szyi. [wróć]

. Lolo Jones w: Sean Gregory, Lolo’s No Choke, „Time”, 30 lipca 2012, s. 32–38. [wróć]

. Sian Beilock i in., When Paying Attention Becomes Counter-Productive