Jagiellonowie. Schyłek średniowiecza - Sławomir Koper - ebook

Jagiellonowie. Schyłek średniowiecza ebook

Sławomir Koper

4,3

Opis

Wsłuchaj się w szczęk oręża na grunwaldzkich polach. Obejrzyj zamek w Trokach, poczuj piękno renesansowej architektury wawelskiego wzgórza. Wędruj renesansowymi śladami po polskich Kresach,a w Krzemieńcu wraz z królową Boną zaangażuj się w poszukiwania żony dla jej syna, Zygmunta Augusta.

Najpopularniejszy polski historyk wyrusza z synem w podróż do najważniejszych miejsc wspólnego polsko-litewskiego państwa.Efektem tych rodzinnych wędrówek jest unikalne połączenie osobistego przewodnika oraz literatury podróżniczej z barwną historyczną narracją.

Ta książka to zachęta do wyruszenia w jedyną w swoim rodzaju podróż w czasie i przestrzeni. Możesz w nią wyruszyć sam albo z bliskimi. Możesz też po prostu zamknąć oczy i przenieść się we wspaniały świat Polski Jagiellonów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 204

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (38 ocen)
21
10
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
elmat

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa historia opowiedziana w pięknym stylu
00
Sawka64

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo przyjemnie się czyta i klarownie a krótko można przypomnieć sobie wiele faktów
00

Popularność




Projekt okładki i stron tytułowych Michał Bernaciak

Redaktor merytoryczny Witold Grzechnik

Redaktor prowadzący Zofia Gawryś

Redaktor techniczny Elżbieta Bryś

Korekta Grażyna Ćwietkow-Góralna

Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2017 Copyright © by Sławomir Koper, 2017

Zapraszamy na strony www.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl Dołącz do nas na Facebooku www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona

Nasz adres: Bellona Spółka Akcyjna

ul. Bema 87, 01-233 Warszawa

Dział wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks: 22 652 27 01 e-mail: [email protected]

ISBN 978-83-11-15144-4

Skład wersji elektronicznej [email protected]

Część I

Rozdział 1   Ludwik Węgierski

Kraków – listopad 1370

Na przełomie października i listopada 1370 roku Kraków w niczym nie przypominał gwarnej zazwyczaj stolicy Królestwa Polskiego. Na Wawelu umierał ostatni przedstawiciel królewskiej linii Piastów – Kazimierz Wielki – toteż miasto zastygło w pełnym napięcia oczekiwaniu. Śmierć monarchy zawsze była wstrząsem dla państwa, a teraz dochodził jeszcze dodatkowy, poważny problem. Kazimierz nie doczekał się męskiego potomka, przez co polska korona miała spocząć na głowie jego siostrzeńca, króla Węgier, Ludwika. Oznaczało to początek nowej dynastii panującej, a co za tym idzie, całkowitą zmianę sytuacji państwa.

Kazimierz Wielki

Piastowie rządzili w Polsce od pięciu wieków, a panowanie ostatniego z nich było pasmem sukcesów. Z niewiele znaczącego państwa położonego gdzieś na wschodzie kontynentu Kazimierz stworzył ważny element europejskiej polityki. Jego mądra działalność w dziedzinie finansów sprawiła, że poddani się bogacili, a władca przeznaczał ogromne sumy na wzmocnienie obronności kraju. Za jego czasów zbudowano kilkadziesiąt nowych zamków, a wiele miast otoczono murami obronnymi. Wspaniałym symbolem panowania Kazimierza było założenie Akademii Krakowskiej, przyszłego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Teraz zaś, na początku listopada, wszyscy spodziewali się rychłej śmierci króla i z niepokojem myśleli o przyszłości.

Polska – listopad 1370

Umierający władca ponad dwukrotnie powiększył obszar swojego państwa. Odzyskał z rąk Zakonu Krzyżackiego Kujawy, przyłączył Ruś Halicką, zmusił książąt mazowieckich do uznania swojego zwierzchnictwa. Nie gardził też drobnymi zdobyczami terytorialnymi i pod koniec panowania uzależnił od siebie niemieckich feudałów rządzących grodami na zachodzie Wielkopolski: Drahimiem, Czaplinkiem i Santokiem. Odnowione Królestwo Polskie nie obejmowało jednak Śląska i Pomorza, bo choć Kazimierz nigdy o tych dzielnicach nie zapomniał, to nie zamierzał tracić sił na wojny z potężniejszymi sąsiadami. Śląsk znajdował się bowiem pod władzą Czech, a nad Bałtykiem rządzili Krzyżacy. Z tego też powodu u schyłku panowania Kazimierza Wielkiego Królestwo Polskie miało zupełnie inny kształt niż przed rozbiciem dzielnicowym. Nie przypominało już kwadratu opartego o Bałtyk, Karpaty, Bug i Odrę, tylko rozciągało się z zachodu na wschód, osiągając granice zbliżone do tych znanych z późniejszych epok. Polityka Kazimierza na wieki zadecydowała o losach naszego kraju, albowiem przyłączenie Rusi Halickiej skierowało zainteresowanie polskiego rycerstwa w stronę ziem wschodnich.

Polska za Kazimierza Wielkiego

Od zdobyczy terytorialnych ważniejszy był jednak proces zrastania się Polski w jedną całość po dwóch stuleciach rozbicia dzielnicowego. Nasz kraj przestawał być zlepkiem małych księstewek, stając się potężną monarchią, z którą musieli się liczyć sąsiedzi, a także papież i cesarz.

Sprawa następstwa tronu

Kazimierzowi Wielkiemu na ogół dopisywało szczęście, jednak jako dynasta poniósł dotkliwą porażkę, bo chociaż cztery razy był żonaty, to nie doczekał się legalnego następcy tronu. Co prawda urodziło mu się pięć córek, ale zgodnie z prawem obowiązującym w naszym kraju kobieta nie mogła dziedziczyć tronu. Dopuszczano tylko przekazywanie praw monarszych za jej pośrednictwem, a zatem na króla mógł być koronowany jej mąż lub syn.

Staliśmy z Grzesiem w katedrze wawelskiej przy grobowcu Kazimierza Wielkiego. Chłopak kręcił głową, gdy tłumaczyłem mu zawiłe sprawy związane z polskim prawem dynastycznym.

Grobowiec Kazimierza Wielkiego (fot. Sławomir Koper)

– Nic z tego nie rozumiem – stwierdził. – Skoro kobieta była wyłączona z dziedziczenia, to nie powinna przekazywać prawa do spadku.

– Było jednak inaczej – odparłem. – I właśnie dlatego przez wiele lat Kazimierz zawierał układy o dziedziczeniu z władcami Węgier. Jego rodzona siostra, Elżbieta, poślubiła tamtejszego króla, Karola Roberta, i urodziła mu synów.

– Przecież Kazimierz miał córki – kręcił głową Grześ. – One też miały mężów i dzieci. Wnukowie powinni być mu bliżsi niż szwagier czy siostrzeniec.

Spojrzałem na poważne oblicze króla na grobowcu i zacząłem tłumaczyć:

– Tak, oczywiście, ale córki z ostatniego małżeństwa były jeszcze małe i w chwili śmierci ojca miały po kilka lat. Ale faktycznie masz rację, bo najstarsza z córek Kazimierza, Elżbieta, wyszła za mąż za księcia pomorskiego, Bogusława V, i to właśnie jej synem był ulubieniec władcy, Kaźko Słupski. Tyle że o wszystkim decydowała wielka polityka. Węgry były potężnym państwem i sojusz z nimi był królowi bardzo potrzebny. Dlatego też Kazimierz za dziedzica polskiej korony uznał swojego siostrzeńca, Ludwika. Wiedział jednak, że sprawa nie jest ostatecznie przesądzona, gdyż król Węgier również nie miał męskich potomków.

W tej sytuacji ostatni Piast sprowadził do Krakowa swojego wnuka, Kaźka. Chłopak wychowywał się na wawelskim dworze i został nawet przez dziadka adoptowany. Król liczył, że zostanie on następcą bezdzietnego Ludwika i w przyszłości przyłączy do Królestwa Polskiego swoje pomorskie księstwo. Wprawdzie wnuk nie imponował zdolnościami, ale zakochany w nim dziadek nie zwracał na to uwagi. Nawet najwybitniejszym politykom zdarzają się bowiem chwile zaćmienia umysłowego!

Ludwik Węgierski

Widok z Bramy Opatowskiej na Sandomierz (fot. Sławomir Koper)

Plany Kazimierza pokrzyżował jednak przypadek, a właściwie wypadek. We wrześniu 1370 roku król wybrał się na łowy w okolice Sandomierza, gdzie podczas pogoni za jeleniem przewrócił się wraz z koniem i złamał nogę. Otoczony opieką lekarzy, powoli wracał do Krakowa, odpoczywając w domach zaprzyjaźnionego rycerstwa. Niestety, nie przestrzegał zaleceń medyków, nie dbał o dietę, pił zbyt wiele miodu i wina. W Krakowie poczuł się już tak źle, że sporządził testament. Zmarł piątego listopada nad ranem, jako ostatni Piast na tronie polskim.

Unia polsko-węgierska

Ostatnia wola Kazimierza Wielkiego zaskoczyła dostojników państwa. Zmarły król potwierdził sukcesję Ludwika Węgierskiego, ale dokonał też licznych zapisów dla Kaźka Słupskiego. Pomorski książę miał objąć władzę na Kujawach oraz w ziemi sieradzkiej i łęczyckiej. Cel Kazimierza był jasny. Zapisał wnukowi tereny należące do kujawskiej linii Piastów, z której sam pochodził, co miało ułatwić Kaźkowi zdobycie polskiego tronu po śmierci Ludwika.

Władca Węgier był jednak czujny. Na wieść o chorobie wuja ruszył w kierunku granic Polski, a jego zwolennicy na krakowskim dworze kontrolowali rozwój sytuacji. Pomimo to nie potrafili zapobiec pośpiesznemu pogrzebowi Kazimierza, który odbył się dwa dni po jego śmierci. Tak więc wbrew tradycji w uroczystościach pogrzebowych nie mógł wziąć udziału następca zmarłego, ale od symboli ważniejsze były fakty. Zaraz po przybyciu Ludwika na Wawel testament polskiego władcy został unieważniony, a Kaźko oficjalnie złożył hołd Andegawenowi. Ten zaś bez przeszkód koronował się na króla Polski, a potem urządził wspaniałe uroczystości na cześć zmarłego Kazimierza. Nie wszyscy jednak byli z tego zadowoleni, bo od początku Ludwik miał w Polsce opozycję, do której należał bliski współpracownik zmarłego króla, Janko z Czarnkowa.

Kronika czy pamiętnik?

Do naszych czasów zachowała się kronika opisująca dzieje Polski w latach 1370–1384. Jej autorem był właśnie Janko z Czarnkowa – podkanclerzy Kazimierza Wielkiego i archidiakon gnieźnieński. Polski władca wysoko cenił tego duchownego i wynagradzał jego zasługi licznymi przywilejami, co umożliwiło mu zdobycie znacznego majątku. Zapewne było to jedną z przyczyn niezwykłej lojalności kronikarza wobec króla i jego postanowień.

Dzieło podkanclerzego właściwie nie jest kroniką, tylko pierwszym polskim pamiętnikiem politycznym. Janko opisywał w nim wydarzenia, których był świadkiem, wydawał własne, bardzo osobiste sądy na temat ludzi sprawujących urzędy. Najczęściej nie były one pozytywne – autor nie lubił większości współczesnych sobie polityków. A już szczególną antypatię odczuwał do Ludwika Węgierskiego.

Kariera kronikarza załamała się zaraz po śmierci Kazimierza Wielkiego. Janko był zwolennikiem osadzenia na polskim tronie Kaźka Słupskiego – zwolennikiem tak gorącym i aktywnym, że usiłował nawet wykraść insygnia koronacyjne z grobowca zmarłego króla. Zdemaskowany i skazany na wygnanie, powrócił do kraju po kilku latach i nie mieszał się już do polityki. Pod koniec życia napisał swoją kronikę, która zapewniła mu uznanie wśród historyków. Opinie Janka o ludziach mu współczesnych na długo zaważyły na ocenach wydawanych przez badaczy.

Francuzi nad Wisłą

Ludwik Węgierski należał do dynastii Andegawenów, która w ciągu stu lat zrobiła oszołamiającą karierę. Jej założycielem był brat króla Francji, Karol I, który jako hrabia Prowansji i Anjou (francuska nazwa Andegawenii) został królem Neapolu. Jego potomkowie zdobyli władzę na Węgrzech, a do posiadłości rodziny zaliczano również księstwo Durazzo na terenie dzisiejszej Albanii.

Karol Robert Andegaweński

Największą zdobyczą dynastii był jednak tron węgierski. Królestwo nad Dunajem było w tych czasach jednym z najpotężniejszych państw w Europie, obejmowało terytorium od Słowacji po Adriatyk i od Wiednia po Bułgarię. Miejscowy władca nosił tytuły króla Węgier, Chorwacji, Dalmacji, Bułgarii, Ramy, Serbii, Galicji, Lodomerii itd. Złośliwi twierdzili, że wszyscy pozostali europejscy monarchowie nie noszą nawet połowy tytułów przysługujących władcom znad Balatonu. Jakże ubogo wyglądała przy Andegawenach tytulatura Kazimierza Wielkiego!

Pierwszym Andegawenem na tronie w Budzie był Karol Robert, którego żoną została siostra Kazimierza Wielkiego – Elżbieta. Piastówna urodziła mężowi pięciu synów, z których trzech dożyło pełnoletniości. Po śmierci Karola Roberta władzę objął Ludwik, który miał się okazać jednym z najwybitniejszych władców w dziejach Węgier.

– Dynastia Andegawenów odnosiła sukcesy, ale ciążyło nad nią jakieś fatum – tłumaczyłem Grzesiowi, schodząc z Wawelu. – Nawet jak na standardy epoki średniowiecza umieralność była bardzo duża. Z piętnastu członków tej rodziny tylko dwóch żyło dłużej niż 50 lat. Prześladowała ich jakaś dziedziczna choroba.

– To, czy Kazimierz nie mógł sobie wybrać innego następcy? – zapytał syn. – Przecież musiał widzieć, co się dzieje. A kolejna zmiana władcy to poważne kłopoty dla królestwa.

– Nie bardzo miał wybór – odparłem. – W kraju nie było żadnego sensownego Piasta, a jak pamiętasz, najbliższy krewny z linii kujawskiej, Władysław Biały, po śmierci żony wstąpił do zakonu. Poza tym ważny był sojusz z Węgrami, dzięki któremu przez całe lata udawało się Kazimierzowi neutralizować współdziałanie Krzyżaków i władców Czech. Miał nadzieję, że któregoś dnia Kaźko jednak zasiądzie na Wawelu.

– Czy Ludwik rzeczywiście był tak wybitnym władcą?

– Jak najbardziej, ale kierował się głównie interesem swojej rodziny. Dbał o Węgry jako domenę rodu, natomiast pozostałe kraje, w których rządził, mało go interesowały i służyły wyłącznie wzmocnieniu pozycji Andegawenów. Ale uczciwie trzeba przyznać, że odnosił ogromne sukcesy.

Ślub Elżbiety Łokietkówny z Karolem Robertem

Buda w średniowieczu

Ludwik opanował Dalmację, zajął część Serbii i Bułgarii, przyłączył do Węgier Bośnię. Jednak dopiero po zdobyciu tronu w Krakowie Andegawenowie stali się najpotężniejszym rodem panującym w Europie. Polska korona zadecydowała o tym, że niemal z dnia na dzień znacznie przewyższyli rywalizujących z nimi Habsburgów, Wittelsbachów czy Luksemburgów. Dla Polski miało to jednak fatalne następstwa, o czym doskonale wiedzieli doradcy zmarłego Kazimierza. Za rządów Ludwika Polska poniosła znaczne straty terytorialne. Brandenburgia opanowała Drahim, Drezdenko i Czaplinek, a Mazowsze zerwało zależność lenną od Królestwa Polskiego. Nowy władca planował również przyłączyć do Węgier Ruś Halicką i mianował jej namiestnikiem znanego nam z poprzedniego tomu Władysława Opolczyka. Niedługo później pojawili się tam węgierscy urzędnicy i wojsko. Niszczono cerkwie i przymusowo nawracano Rusinów na katolicyzm, jako że prawosławni uważani byli za pogan.

Ludwik porzucił też politykę Kazimierza wobec Krzyżaków. Zmarły król unikał starcia z Zakonem, ale nie ukrywał, że to właśnie w nim widzi swojego głównego przeciwnika. Tymczasem węgierski monarcha nawiązał przyjazne stosunki z państwem zakonnym, bardziej interesując się oderwaniem Rusi Halickiej niż odzyskaniem ziem zagarniętych przez Krzyżaków.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.