Jak myśleć o sobie lepiej - Wiest Brianna - ebook + audiobook + książka

Jak myśleć o sobie lepiej ebook i audiobook

Wiest Brianna

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

19 osób interesuje się tą książką

Opis

Dowiedz się, jak myśleć. Dzięki temu nauczysz się, jak kochać, dzielić się, współistnieć, tolerować, dawać i tworzyć.
Nie akceptuj życia, które nie daje ci szczęścia.
Gdy pozbywamy się tego, co dla nas niedobre, tworzymy nową przestrzeń do odkrywania, co nam służy.
Wielu ludzi jest zdania, że aby pokochać innych, najpierw trzeba pokochać samego siebie, ale prawda jest taka, że jeśli nauczysz się kochać innych, pokochasz też siebie.
To wymaga niesamowitej odwagi: trzeba odłożyć dumę na bok i zobaczyć świat takim, jaki jest.
„Akceptowanie swoich uczuć” brzmi jak coś wielkiego, ale oznacza jedno: pozwolenie sobie na to, aby je odczuwać.
To książka o uważności i czułości dla siebie, odkrywaniu swoich prawdziwych potrzeb, rozpoznawaniu emocji i radzeniu sobie z nimi.

BRIANNA WIEST - autorka bestsellerów, których sprzedaż
przekroczyła milion egzemplarzy

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 209

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 30 min

Oceny
4,5 (167 ocen)
113
37
12
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KahomeHokkaido

Całkiem niezła

Nierówna. Końcowe rozdziały pełne truizmów na siłę.
10
JoannaK57

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka.
00
Kiciorla

Całkiem niezła

Dobra książka o rozwoju osobistym, szczególnie dla osób które mają problem z pewnością siebie, przekraczaniem własnych granic. Taki basic.
00
KarolinaBe22

Dobrze spędzony czas

Bardzo wartościowa!
00
nataliamaj

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna !
00

Popularność




 

 

WSTĘP

 

 

 

 

 

Życie, podobnie jak przyroda, bardzo często działa na naszą korzyść, nawet jeśli wydaje nam się, że tylko rzuca nam kłody pod nogi, wystawiając nas na przeciwności losu, przykrości i zmiany.

Tak jak pożary lasów są niezbędne do zachowania ekologii środowiska – żar sprawia, że pękają nowe nasiona, dzięki czemu odbudowuje się drzewostan – nasze umysły także przechodzą przez chwilowe okresy pozytywnej dezintegracji i oczyszczenia, w trakcie których na nowo uruchamiamy i rewidujemy proces samooceny. Mamy świadomość, że przyroda rozkwita najbardziej w miejscach granicznych, gdzie jeden klimat przechodzi w drugi. Gdy docieramy do swoich granic, do punktów, w których jesteśmy zmuszeni wyjść ze strefy komfortu i przegrupować się, my również ulegamy wewnętrznym przemianom[1]. Jeśli nie udaje nam się już dłużej polegać na własnych mechanizmach obronnych, które pomagają nam odwrócić uwagę od problemów, możemy mieć wrażenie, jakbyśmy sięgnęli dna. Prawda jest taka, że do tego rodzaju przebudzenia dochodzi, kiedy w końcu udaje nam się rozwiązać problemy, z którymi zmagaliśmy się przez długi czas. Owo załamanie to zaledwie punkt zwrotny poprzedzający przełom: moment, w którym gwiazda imploduje na chwilę przed przeistoczeniem się w supernową. I tak jak góra wypiętrza się na skutek zderzenia dwóch płyt tektonicznych, twoja góra wypiętrzy się pod wpływem zależnych od siebie i jednocześnie kolidujących ze sobą potrzeb. Będzie wymagała od ciebie pogodzenia dwóch części twojej osoby: świadomej i nieświadomej; tej, która zdaje sobie sprawę z tego, czego chcesz, oraz tej, która nie wie, dlaczego nadal się ograniczasz.

W przeszłości góry były wykorzystywane jako metafory opisujące duchowe przebudzenie, ścieżkę rozwoju osobistego oraz, rzecz jasna, nieprzezwyciężone wyzwania, które wydają się nie do pokonania, gdy stoimy u ich stóp. Podobnie jak natura, tak i góry obdarzają nas wrodzoną mądrością na temat tego, czego potrzebujemy, aby móc maksymalnie wykorzystać swój potencjał.

Głównym celem każdego człowieka jest rozwój. Widzimy to w każdej sferze życia. Gatunki się rozmnażają, DNA ewoluuje w celu wyeliminowania pewnych nici i rozwinięcia nowych, a granice wszechświata rozszerzają się w nieskończoność. Analogicznie zdolność do odczuwania głębi i piękna życia może się rozszerzać w nieskończoność w naszym wnętrzu, o ile będziemy w stanie rozwiązywać problemy i postrzegać je jako katalizatory. Lasy potrzebują do tego pożarów, wulkany erupcji, gwiazdy zapadania się, a ludzie często nie mają innego wyboru jak tylko brać sprawy w swoje ręce.

Fakt, że stoi przed tobą góra, wcale nie oznacza, że coś jest z tobą nie tak. Nic w naturze nie jest idealne i to właśnie dzięki tym niedoskonałościom możliwy jest rozwój. Gdyby wszystko było jednakowe, grawitacja, która dała początek gwiazdom, planetom i wszystkiemu, co znamy, nie istniałaby. Bez pęknięć, wad i luk nic by nie urosło i do niczego by nie doszło[2]. Fakt, że jesteś­my nieidealni, nie jest oznaką porażki. To oznaka bycia człowiekiem oraz, co ważniejsze, tego, że nadal mamy w sobie dużo niewykorzystanego potencjału.

Może już wiesz, co jest twoją górą. Może to uzależnienie, nadwaga, związki, praca, motywacja albo pieniądze. A może wcale tego nie wiesz. Może to mgliste uczucie niepokoju, niska samoocena, strach lub ogólne niezadowolenie, które przenika wszystko inne. Często górą wcale nie jest stojące nam na drodze wyzwanie, tylko problem tkwiący w naszym wnętrzu, niestabilny fundament, z którego istnienia możemy sobie na pierwszy rzut oka nie zdawać sprawy, ale który wpływa na niemal każdy aspekt naszego życia.

W obliczu problemu, który z natury jest jednorazowy, musimy się zmierzyć z rzeczywistością naszego życia. Kiedy nasz problem jest długotrwały, mierzymy się z samymi sobą. Często wydaje nam się, że stawienie czoła górze oznacza konfrontację z przeciwnościami losu, ale prawda jest taka, że niemal zawsze jest to wynik wieloletniego nagromadzenia bolesnych przeżyć, prób adaptacji i mechanizmów obronnych, które potęgują się z biegiem czasu.

 

Twoja góra to przeszkoda oddzielająca cię od życia, jakie pragniesz wieść. Stawienie jej czoła jest jedyną drogą do wolności i autorozwoju. Jesteś tu, bo jakiś czynnik wyzwalający przypomina ci o bolesnej ranie, a z kolei twoja rana wskazuje ci drogę, która zaprowadzi cię do twojego przeznaczenia.

 

Gdy dotrzesz do granicy wytrzymałości – podnóża góry, żaru ognia, nocy, która w końcu doprowadzi do twojego przebudzenia – znajdziesz się w punkcie zwrotnym. Jeśli tylko będziesz w stanie wykonać pracę nad sobą, odkryjesz, że to droga do przełomu, na który czekałeś przez całe życie.

Twoje dawne „ja” nie jest już w stanie podtrzymać życia, które usiłujesz prowadzić. Najwyższa pora na odkrycie siebie na nowo i odrodzenie.

Musisz uwolnić swoje dawne „ja” i pozwolić mu spłonąć w ogniu nowej wizji siebie, a także zacząć myś­leć w sposób, którego nigdy wcześniej nie praktykowałeś. Musisz opłakać stratę swojej młodszej wersji, osoby, która zaprowadziła cię tu, gdzie teraz jesteś, ale która nie może już prowadzić cię dalej. Musisz sobie wyobrazić swoje przyszłe „ja”, bohatera życia, które od tej pory zaczniesz wieść, i zjednoczyć się z nim. Stojące przed tobą zadanie jest ciche i proste, ale monumentalne. To wyczyn, którego większość ludzi się nie podejmuje. Musisz się nauczyć bycia elastycznym i wytrwałym oraz wypracować umiejętność rozumienia siebie. Musisz całkowicie się zmienić i już nigdy nie być taki sam.

Góra, którą masz przed sobą, to największe powołanie twojego życia, cel istnienia i droga, która wreszcie ma sens. Pewnego dnia znajdzie się ona za tobą, ale to, kim się staniesz w trakcie tej podróży, pozostanie z tobą już na zawsze.

Ostatecznie to nie nad górą masz zapanować, a nad sobą.

 

ROZDZIAŁ 1

 

TO TY JESTEŚ GÓRĄ

 

 

 

 

Nic w życiu nie ogranicza cię bardziej niż ty sam.

Jeśli między punktem, w którym jesteś, i tym, w którym chcesz być, wciąż zieje przepaść – a twoje wysiłki mające na celu przerzucenie nad nią mostu nieustannie napotykają twój własny opór, ból i dyskomfort – niemal na pewno masz do czynienia z autosabotażem.

Na pierwszy rzut oka autosabotaż wydaje się przejawem zwykłego masochizmu, wynikiem nienawiści do samego siebie, braku pewności siebie lub silnej woli. W rzeczywistości to nic innego jak nieświadoma potrzeba zaspokajana autosabotującym zachowaniem. Aby móc go pokonać, musimy przejść przez proces głębokiej analizy psychologicznej: jasno określić traumatyczne wydarzenie, uwolnić nieprzepracowane emocje, znaleźć zdrowsze metody zaspokojania swoich potrzeb, zreformować własne wyobrażenie na swój temat i opracować zasady oparte na inteligencji emocjonalnej i adaptacyjności.

To niełatwe zadanie, które każdy z nas prędzej czy później musi wykonać.

 

NA POCZĄTKU AUTOSABOTAŻ NIE ZAWSZE JEST OCZYWISTY

 

Gdy Carl Jung był dzieckiem, przewrócił się w szkole i uderzył się w głowę. Po wypadku pomyślał sobie: „Tak, może teraz nie będę już musiał wracać do szkoły”[3].

I choć dziś jest nam znany jako autor wnikliwego i odkrywczego zbioru prac z zakresu psychologii, nie lubił chodzić do szkoły i niespecjalnie dogadywał się ze swoimi rówieśnikami. Niedługo po wypadku zaczął doznawać sporadycznych niekontrolowanych omdleń. Nieświadomie rozwinął mechanizm, który nazwał później nerwicą, i ostatecznie doszedł do wniosku, że wszystkie nerwice są „substytutami autentycznego cierpienia”.

Jeśli chodzi o Junga, dokonał on podświadomego skojarzenia między omdleniem a wyjściem ze szkoły. Doszedł do wniosku, że owe epizody były manifestacją jego podświadomego pragnienia wyrwania się z klasy, w której czuł się skrępowany i nieszczęśliwy. Tak samo dla wielu ludzi ich obawy i przywiązania często bywają zaledwie objawami głębszych problemów, z których rozwiązaniem nie są w stanie sobie poradzić.

 

AUTOSABOTAŻ TO MECHANIZM OBRONNY

 

Do autosabotażu dochodzi, kiedy świadomie odmawiamy sobie zaspokojenia najskrytszych potrzeb, często przekonani, że nie jesteśmy w stanie im sprostać.

Czasami sabotujemy swoje związki, ponieważ tym, czego tak naprawdę chcemy, jest odnalezienie samych siebie, ale jednocześnie boimy się być samotni. Czasami sabotujemy nasze sukcesy zawodowe, bo w rzeczywistości chcemy jedynie tworzyć sztukę, nawet jeśli to sprawi, że społeczeństwo będzie nas postrzegało jako mniej ambitnych. Czasem sabotujemy drogę do własnego uzdrowienia psychoanalizowaniem swoich uczuć, ponieważ dzięki temu unikamy rzeczywistego doświadczania owych emocji. Czasem sabotujemy własny dialog wewnętrzny, bo gdybyśmy naprawdę w siebie wierzyli, nie wahalibyśmy się ani minuty przed wyjściem do ludzi i podjęciem ryzyka – co sprawiłoby przecież, że bylibyśmy bezbronni.

Tak naprawdę autosabotaż najczęściej przyjmuje postać dysfunkcyjnego mechanizmu obronnego; sposobu uzyskania tego, czego potrzebujemy, bez konieczności dokładnego określenia, czym ta potrzeba jest. Jednak tak jak i inne mechanizmy obronne, jest tylko sposobem na radzenie sobie. Nie jest odpowiedzią ani wyjściem, a już na pewno w żaden sposób nie pomaga w rozwiązaniu jakiegokolwiek problemu. Z jego pomocą udaje nam się jedynie stępić nasze pragnienia i poczuć chwilową ulgę.

 

AUTOSABOTAŻ BIERZE SIĘ Z IRRACJONALNEGO STRACHU

 

Czasem nasze najbardziej destrukcyjne zachowania są wynikiem głęboko zakorzenionych i nienazwanych obaw, które żywimy wobec siebie i świata.

Do tych obaw można zaliczyć przekonanie, że jesteśmy mało inteligentni, nieatrakcyjni lub nielubiani. Może to być myśl o utracie pracy, konieczności wejścia do windy lub zaangażowaniu się w związek. W innych przypadkach może chodzić o coś bardziej abstrakcyjnego, jak przeświadczenie, że ktoś „chce nas dopaść”, czy też przekroczenie naszych granic, bycie przyłapanym na gorącym uczynku bądź niesłuszne oskarżanie.

Tego rodzaju przekonania z biegiem czasu stają się trwałymi poglądami.

Dla większości ludzi abstrakcyjne obawy są źródłem prawdziwego lęku. Ponieważ rozmyślanie o realnych zagrożeniach byłoby zbyt straszne, przenosimy te uczucia na problemy i okoliczności, których szansa wystąpienia jest naprawdę mała. Jeśli istnieje ekstremalnie niskie prawdopodobieństwo, że coś się wydarzy, staje się to „bezpiecznym” przedmiotem zmartwień, ponieważ na poziomie podświadomości wiemy już, że nigdy do tego nie dojdzie. Dzięki temu zyskujemy sposób na wyrażenie własnych emocji bez faktycznego narażania się.

Dla przykładu, jeśli przeraża nas jazda samochodem na miejscu pasażera, istnieje prawdopodobieństwo, że naszą prawdziwą obawą jest utrata kontroli lub pomysł, że ktoś lub coś kontroluje nasze życie. Może też boimy się „posuwania się naprzód”, a jadący samochód jedynie reprezentuje tę sytuację.

Gdybyśmy zdawali sobie sprawę z istnienia prawdziwego problemu, moglibyśmy podjąć działania, które pomogłyby nam go rozwiązać, czy to przez nazwanie sposobów, w jakie wyrzekamy się swojej władzy, czy też uświadamiając nam naszą bierność. Jeśli jednak nie mamy pojęcia, na czym polega prawdziwy problem, tracimy czas na próby przekonania samych siebie, aby nie ulegać czynnikom wyzwalającym i strachowi w trakcie jazdy samochodem, i odkrywamy, że jest coraz gorzej.

Jeśli będziemy próbowali zaradzić problemowi tylko powierzchownie, za każdym razem dotrzemy do miejsca, w którym nie będziemy już w stanie czynić żadnych postępów. A dzieje się tak dlatego, że chcemy zerwać plaster, jeszcze zanim opracujemy strategię leczenia rany.

 

AUTOSABOTAŻ BIERZE SIĘ Z PODŚWIADOMYCH NEGATYWNYCH SKOJARZEŃ

 

Autosabotaż jest także jedną z pierwszych oznak tego, że twój wewnętrzny dialog jest nieaktualny, ograniczający lub zwyczajnie błędny.

Twoje życie jest definiowane nie tylko przez to, co o nim myślisz, ale także przez to, co myślisz o sobie samym. Twoje wyobrażenie własnej osoby to myślenie, że poświęciłeś całe życie na budowanie czegoś. Twój sposób postrzegania siebie ukształtował się pod wpływem informacji i otaczających cię ludzi: tego, w co wierzyli twoi rodzice, co myśleli rówieśnicy, czego nauczyłeś się w wyniku osobistych doświadczeń i tak dalej. Tę percepcję trudno zmienić, ponieważ efekt potwierdzenia działa na zasadzie afirmacji naszych przekonań o sobie.

Często dokonujemy aktu autosabotażu, cel, do którego aspirujemy, negatywnie nam się kojarzy i mamy obawy przed staniem się osoboą, która faktycznie tego dokonuje.

Jeśli twoim problemem jest kwestia stabilizacji finansowej, a ty zaprzepaszczasz wszelkie wysiłki, które podejmujesz, aby ją osiągnąć, musisz się cofnąć do swoich pierwszych doświadczeń z koncepcją pieniądza. W jaki sposób twoi rodzice zarządzali domowym budżetem? Co ważniejsze, co mówili o ludziach, którzy mieli pieniądze, a co o tych, którzy klepali biedę? Wiele osób borykających się z problemami finansowymi będzie się starało usprawiedliwić swoją obecną sytuację w życiu ogólnym negowaniem wartości pieniądza. Będą źle się wyrażać o bogaczach. Jeśli dorastałeś z osobami, które przez całe życie wmawiały ci, że ludzie z pieniędzmi są nic niewarci, to jak myślisz, czego nie będziesz chciał mieć?

Niepokój związany z autosabotażem jest zazwyczaj odbiciem twoich wąskich, ograniczających cię przekonań.

Może kojarzysz bycie zdrowym z bezbronnością, ponieważ miałeś rodzica, który cieszył się idealną kondycją, i niespodziewanie dopadła go choroba. Może nie piszesz dzieła życia, bo w rzeczywistości wcale nie chcesz być pisarzem. Pragniesz jedynie, aby postrzegano cię jako „człowieka sukcesu”, ponieważ dzięki temu zyskasz uznanie. To typowe dla osób, które pragną akceptacji, ale jej nie znajdują. Może bez przerwy jesz to, czego nie powinieneś, bo akurat te produkty mają na ciebie kojący wpływ, ale ani razu nie zastanowiłeś się, co takiego w nich jest, że tak na ciebie działają. Może wcale nie jesteś pesymistą, tylko zwyczajnie nie wiesz, jak inaczej, bez narzekania, nawiązywać więzi z otaczającymi cię ludźmi.

Aby móc pogodzić te sprzeczności, musisz zacząć kwestionować wcześniejsze założenia i wdrożyć nowe.

Musisz się nauczyć, że nie każdy, kto ma pieniądze, jest skorumpowany, nie na dłuższą metę. Nie negując, że istnieją ludzie, którzy wykorzystują swoje pieniądze do osiągnięcia egoistycznych celów, trzeba przede wszystkim pamiętać, że dobrzy ludzie z dobrymi intencjami są nieustraszeni w walce o pozyskanie tego narzędzia, niezbędnego do zapewnienia większej ilości czasu, możliwości, perspektyw i zdrowia sobie i innym. Miej świadomość, że bycie zdrowym czyni cię mniej bezbronnym, a nie na odwrót. Ludzie, którzy tworzą sztukę dla szerokiej publiczności, muszą się mierzyć z krytyką, ale nie powinni z tego powodu zaprzestać tworzenia. Musisz pokazać sam sobie, że możesz znaleźć ukojenie na wiele sposobów zdecydowanie skuteczniejszych niż niezdrowe jedzenie i że są lepsze metody nawiązywania kontaktów z ludźmi niż negatywne nastawienie.

Gdy tylko zaczniesz obserwować i kwestionować te wcześniej nabyte poglądy, zobaczysz na własne oczy, że od samego początku były całkowicie wypaczone i nielogiczne – nie mówiąc już o tym, że przez cały ten czas powstrzymywały cię przed rozwinięciem pełni twojego potencjału.

 

AUTOSABOTAŻ BIERZE SIĘ Z TEGO, CO NIEZNANE

 

Ludzie odczuwają instynktowny opór przed nieznanym, ponieważ wiąże się ono z ostateczną utratą kontroli. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy jest to dla nas dobre czy wręcz przydatne.

Autosabotaż to najczęściej wynik zetknięcia się z czymś nieznanym. Wszystko, z czym nie mieliśmy wcześniej styczności, bez względu na to, jak jest dobre, będzie wywoływało w nas dyskomfort, póki się z tym nie oswoimy. Ludzie często mylnie zakładają, że ów dyskomfort sygnalizuje coś „złego”, „niewłaściwego” lub „złowieszczego”. Tymczasem jest to po prostu kwestia psychologicznego dostosowania.

Gay Hendricks nazywa to „górną granicą” lub też tolerancją na szczęście[4]. Wszyscy mają zdolność do pozwalania sobie na odczuwanie szczęścia. W podobnym tonie wypowiadają się inni psychologowie, odwołując się do „wartości wyjściowej” każdego człowieka czy też wrodzonych predyspozycji, do których ostatecznie ludzie się uciekają, nawet jeśli pewne zdarzenia lub okoliczności ulegają tymczasowym zmianom.

Drobne, kumulujące się z biegiem czasu zmiany mogą skutkować permanentnymi zmianami „wartości wyjściowej”. Zazwyczaj nie trzymamy się ich zbyt długo, ponieważ docieramy do swoich górnych granic. Powodem, dla którego nie pozwalamy sobie na to, aby owe zmiany stały się naszymi wartościami wyjściowymi, jest fakt, że gdy tylko nasza sytuacja zaczyna wykraczać poza granice szczęścia, do których jesteśmy przyzwyczajeni, świadomie i podświadomie szukamy sposobów na przywrócenie poprzedniego stanu rzeczy, z którym czuliśmy się komfortowo.

Jesteśmy zaprogramowani tak, aby szukać tego, czego już doświadczyliśmy. Nawet jeśli wydaje nam się, że gonimy za szczęściem, w rzeczywistości próbujemy znaleźć to, do czego jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni.

 

AUTOSABOTAŻ BIERZE SIĘ Z SYSTEMÓW PRZEKONAŃ

 

To, w jaki sposób myślisz o swoim życiu, ma swoje odzwierciedlenie w tym, jakie życie wiedziesz. Dlatego tak ważne jest, abyś zdawał sobie sprawę z przestarzałych sposobów myślenia i miał odwagę je zmienić.

Może przeżyłeś zdecydowaną większość swojego życia przekonany, że przyzwoita pensja w porządnej firmie to najlepsze, na co cię stać. Może zmarnowałeś tyle lat na wmawianie sobie, że masz stany lękowe, że zacząłeś się z tym identyfikować, włączając niepokój i strach do swoich przekonań o tym, kim faktycznie jesteś. Może wychowałeś się w zacofanej społeczności o wąskich horyzontach albo pod kloszem. Może nie wiedziałeś, że masz prawo kwestionować wpojone ci przekonania polityczne lub religijne albo wyciągać nowe wnioski. Może nigdy nie myślałeś o sobie jako o kimś, kto może mieć świetne wyczucie stylu, być szczęśliwy lub podróżować po świecie.

W niektórych przypadkach ograniczające przekonania mogą wynikać z chęci zapewnienia sobie bezpieczeństwa.

Może właśnie dlatego wolisz komfort tego, co już znasz, od bezradności, która wiąże się z nieznanym. Może dlatego wybierasz apatię zamiast ekscytacji, myślisz, że cierpienie uszlachetnia, i uważasz, że na każdą dobrą rzecz w życiu musi przypadać coś złego.

Aby móc się w pełni uleczyć, będziesz musiał zmienić sposób myślenia. Stać się bardziej świadomy istnienia negatywnych i fałszywych przekonań oraz stopniowo kierować się ku myśleniu, które faktycznie ci służy.

 

JAK WYJŚĆ Z FAZY WYPARCIA

 

Może informacje o autosabotażu, które otrzymałeś na wstępie, przemawiają do ciebie w małym stopniu, a może w ogromnym.

Tak czy inaczej, jeśli jesteś tu, ponieważ naprawdę chcesz zmienić swoje życie, będziesz musiał wyjść z fazy wyparcia dotyczącej twoich spraw osobistych, zdobyć się na całkowitą szczerość wobec samego siebie i uznać, że za bardzo kochasz to, kim jesteś, aby godzić się na mniej, niż zasługujesz.

Jeśli uważasz, że umiałbyś lepiej radzić sobie w życiu, możesz mieć rację.

Jeśli uważasz, że potrafisz osiągnąć znacznie więcej, możesz mieć rację.

Jeśli myślisz, że nie jesteś do końca sobą, możesz mieć rację.

Korzystanie z niekończącej się litanii afirmacji mających złagodzić i uspokoić nasze prawdziwe emocje, które odczuwamy na poszczególnych etapach swojej podróży, tak naprawdę nie jest dla nas dobre. Gdy to robimy, zaczynamy się dystansować i utykamy w martwym punkcie.

Podejmując wysiłek „pokochania siebie”, staramy się doceniać każdy aspekt naszej osobowości. Te ciep­łe uczucia jednak nigdy nie wytrzymują próby czasu i tylko chwilowo przytępiają odczuwany przez nas dyskomfort. Dlaczego nie działają? Ponieważ w głębi duszy wiemy, że nie jesteśmy tacy, jacy naprawdę chcemy być, i dopóki nie zaakceptujemy tego faktu, dopóty nie zaznamy prawdziwego spokoju.

Gdy jesteśmy w fazie wyparcia, mamy tendencję do wchodzenia w tryb obwiniania. Szukamy kogoś lub czegoś, co pomoże nam wyjaśnić, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Potem zaczyna się usprawiedliwianie. Jeśli musisz nieustannie – praktycznie codziennie – racjonalizować, dlaczego jesteś niezadowolony ze swojego życia, działasz wyłącznie na swoją szkodę. Ani trochę nie zbliżasz się do trwałej zmiany, której tak bardzo pragniesz.

Pierwszym krokiem do jakiegokolwiek uzdrowienia jest wzięcie pełnej odpowiedzialności. Nie można w nieskończoność wypierać prawdy o swoim życiu i o sobie samym. To, jak twoje życie wygląda na zewnątrz, nie ma żadnego znaczenia. Chodzi o to, co czujesz. Nie możesz być ciągle zestresowany, przerażony i nieszczęśliwy. Coś jest nie tak, a im dłużej starasz się „pokochać siebie” bez zdawania sobie z tego sprawy, tym dłużej będziesz cierpieć.

 

Najwspanialszym aktem miłości własnej jest zaprzestanie akceptowania życia, w którym nie jest się szczęśliwym. To możliwość nazwania problemu w zrozumiały i bezpośredni sposób.

 

Dokładnie tego potrzebujesz, aby móc realnie odciąć się od dawnego życia i je zmienić. To pierwszy krok do prawdziwej zmiany. Weź kartkę i długopis i zrób listę wszystkiego, z czego nie jesteś zadowolony. Wyszczególnij każdy problem, z jakim się mierzysz. Jeśli borykasz się z kwestiami finansowymi, potrzebujesz bardzo jasnego obrazu sytuacji i tego, co w niej złe. Zanotuj każdy dług, rachunek, aktywa i dochód. Jeśli zmagasz się z wizerunkiem samego siebie, zapisz, czego konkretnie w sobie nie lubisz. Jeśli masz stany lękowe, wynotuj wszystko, co cię martwi lub denerwuje.

W pierwszej kolejności musisz się wyrwać ze spirali wyparcia i dostrzec, co tak naprawdę jest złe. W tym momencie masz wybór: możesz się pogodzisz z sytuacją lub zaangażować we wprowadzenie zmian. Zwlekanie z tym sprawia, że tkwisz w miejscu.

 

DROGA ZACZYNA SIĘ W MIEJSCU, W KTÓRYM JESTEŚ

 

Jeśli wiesz, że musisz wprowadzić zmiany w swoim życiu, nie ma nic złego w tym, że w tej chwili jesteś daleko od osiągnięcia tego celu ani nie potrafisz sobie jeszcze wyobrazić, jak tego dokonać.

Nie ma znaczenia, jeśli jesteś na samym początku drogi.

Nie ma znaczenia, jeśli znalazłeś się na dnie i nie widzisz sposobu, jak się od niego odbić.

Nie ma znaczenia, jeśli stoisz u stóp góry i każda próba pokonania jej kończyła się dotychczas porażką.

Sięgnięcie dna bardzo często jest początkiem naszej drogi do uzdrowienia. Nie dzieje się tak dlatego, że nagle spływa na nas olśnienie, ani dlatego, że najgorsze chwile w naszym życiu w magiczny sposób zamieniają się w coś na kształt objawienia, ani dlatego, że ktoś ratuje nas przed popadnięciem w obłęd. To symboliczne dno staje się punktem zwrotnym, ponieważ tylko w takich okolicznościach większość ludzi myśli: „Już nigdy więcej nie chcę się tak czuć”.

Ta myśl to nie tylko mglista idea. To deklaracja i postanowienie: jedna z najbardziej zmieniających życie rzeczy, jakich można doświadczyć. Fundament, na którym budujemy całą resztę.

Kiedy dojdziesz do wniosku, że już nigdy więcej nie chcesz się tak czuć, wyruszasz w podróż ku samoświadomości, wiedzy i rozwojowi, które w radykalny sposób redefiniują twoją osobę.

W tym momencie porażki przestają mieć znaczenie. Nie analizujesz w nieskończoność, co ktoś zrobił albo w jaki sposób zostałeś pokrzywdzony. W tym momencie naprzód prowadzi cię jedna rzecz: „Bez względu na wszystko już nigdy nie zgodzę się na to, aby moje życie znalazło się w takim punkcie”.

Sięgnięcie dna to nie jest zły dzień. Nie zdarza się przypadkiem. Doświadczamy tego jedynie wtedy, kiedy nasze nawyki zaczynają się kumulować, a nasze mechanizmy obronne wymykają się spod kontroli tak bardzo, że nie możemy już dłużej opierać się uczuciom, które próbowaliśmy ukryć. Dna sięgamy wtedy, gdy w końcu stajemy twarzą w twarz z samym sobą, gdy wszystko gmatwa się tak bardzo, że wreszcie dociera do nas, że tylko jedna rzecz pozwoli nam przebrnąć przez to wszystko.

Musimy się uzdrowić. Musimy się zmienić. Musimy wywrócić swoje życie na drugą stronę, abyśmy już nigdy nie czuli się w ten sposób.

Kiedy mamy kiepski dzień, nie myślimy: „Już nigdy nie chcę się tak czuć”. Dlaczego? Bo chociaż nie jest fajnie, nie jest też nie do zniesienia. Przez większość czasu zdajemy sobie sprawę, że drobne niepowodzenia są nieodłącznym elementem życia. Nie jesteśmy idealni, ale staramy się, jak możemy, a nieokreślone poczucie dyskomfortu w końcu zniknie.

Nie docieramy do punktu krytycznego, bo jedna czy dwie rzeczy nam nie wyszły. Osiągamy go, dopiero gdy przyjmujemy do wiadomości, że problem nie tkwi w otaczającym nas świecie, tylko w nas. Wyciągnięcie tego wniosku jest czymś naprawdę pięknym. Ayodeji Awosika opisuje swoje doświadczenie tymi słowami: „Musisz znaleźć w sobie najczystszą formę znużenia, przesytu i irytacji. Zrób to tak, aby naprawdę zabolało. Ja dosłownie wrzasnęłam: »Kurwa, nie dam rady dłużej tak żyć!«”.

 

Ludzie kierują się w życiu poczuciem komfortu. Trzymają się tego, co znane, i odrzucają wszystko, co takie nie jest, nawet jeśli z obiektywnego punktu widzenia jest to dla nich lepsze.

 

Większość ludzi zmienia swoje życie, dopiero kiedy niezmienienie go staje się o wiele mniej wygodną opcją. Oznacza to, że nie biorą pod uwagę porzucenia dawnych nawyków, póki nie mają wyboru. Stagnacja nie wchodzi w grę. Nie mogą już nawet udawać, że sytuacja, w której się znajdują, im odpowiada. Szczerze mówiąc, nie znaleźli się na dnie; raczej utknęli między głazem, który ich przygniata, a mozolnym wygrzebywaniem się spod niego.

Jeśli naprawdę chcesz zmienić swoje życie, pozwól, aby zawładnął tobą gniew, ale nie w stosunku do innych i do świata, tylko do ciebie samego.

Wpadnij w złość, uzbrój się w determinację i skup się wyłącznie na jednej rzeczy: nie będziesz dłużej żyć tak jak teraz.

 

PRZYGOTUJ SIĘ DO RADYKALNEJ ZMIANY

 

Jednym z najważniejszych powodów, dla których ludzie unikają podejmowania pracy nad sobą, jest to, iż wiedzą, że jeśli się uzdrowią, ich życie się zmieni – czasami drastycznie. Jeśli przyznają przed sobą, że są nieszczęśliwi, to zaczynając od początku, przez jakiś czas będą czuć jeszcze większy dyskomfort, wstyd i strach.

Postawmy sprawę jasno: położenie kresu twojemu destrukcyjnemu zachowaniu oznacza, że na horyzoncie pomału rysują się zmiany.

Za swoje nowe życie zapłacisz starym.

Będzie cię to kosztować wyjście ze strefy komfortu i utratę sensu życia.

Zapłacisz za nie rozpadem związków i utratą przyjaciół.

Zapłacisz byciem lubianym i zrozumianym.

To wszystko nie ma znaczenia.

Ludzie, których spotkanie jest ci przeznaczone, zobaczą się z tobą na końcu drogi. Zbudujesz nową strefę komfortu wokół rzeczy, które popychają cię do działania. Zamiast być tylko lubianym, zostaniesz pokochany. Zamiast żywić przekonanie, że jesteś rozumiany, poczujesz się dostrzeżony.

Stracisz jedynie to, co zbudowałeś dla osoby, którą już nie jesteś.

Przywiązanie do dawnego życia jest pierwszym i ostatecznym aktem autosabotażu, a uwolnienie się od niego to coś, do czego musimy się przygotować, aby zobaczyć prawdziwą zmianę.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

Przypisy

 

 

 

 

 

 

[1] J. Halifax, Standing at the Edge: Finding Freedom Where Fear & Courage Meet, New York 2018.

[2] S. Hawking, Krótka historia czasu, przeł. P. Amsterdamski, Warszawa 1990.

[3] G. Lachman, Jung the Mystic: The Esoteric Dimensions of Carl Jung’s Life and Teachings, New York 2010.

[4] G. Hendricks, Wielki skok. Pokonaj ukryte lęki i wznieś się na wyższy poziom życia, Warszawa 2010.

 

Tytuł oryginału: THE MOUNTAIN IS YOU

Copyright © 2020 Brianna Wiest

 

 

All rights reserved

 

Copyright for the Polish edition © 2022 by Wydawnictwo FILIA

Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2022

 

Cover design based on original cover © Thought Catalog Books

 

 

Redakcja: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz

Korekta: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz

Skład i łamanie: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

 

eISBN: 978-83-8280-429-4

 

 

Wydawnictwo Filia

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

 

Seria: FILIA NA FAKTACH