Nowoczesna niewolnica - Tomasz Czarny Patryk Bogusz - ebook
BESTSELLER

Nowoczesna niewolnica ebook

Tomasz Czarny Patryk Bogusz

2,7

Opis

Co kryje w sobie zwykła, szara myszka, dla której praca w biurze to całe życie? Nie ulegaj pierwszemu wrażeniu – pod powłoką skromnej, ułożonej dziewczyny, którą pokazuje światu, Regina ma drugie oblicze. Gdy kobieta poznaje Bruna, adwokata broniącego przedstawicieli miejskiego półświatka, jej miłość zmienia się w chorą obsesję, a pożądanie - w grę o śmierć i życie. Bruno ma także swoje mroczne sekrety…

Przygotuj się na ostrą jazdę bez trzymanki, pełną wyuzdanego seksu i brutalności!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 220

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,7 (114 oceny)
20
17
20
23
34
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
annjoop

Dobrze spędzony czas

okropna, nirsmaczna
20
herbata420

Nie oderwiesz się od lektury

Powalone , lecz dobre .
10
SkolimowskaK

Nie polecam

Książka ciągnie się i nie kończy. Jedyne słowo, które ciśnie mi się na usta to obrzydliwa.
10
Mama2024

Nie polecam

Po 50 stronach mam dość. Nie da się tego czytać. Sceny zbyt brutalne jak na mój gust literacki. Język prosty, biedny wręcz. Ciężko się z kimś utożsamić. Nie wciąga.
00
MariaWojtkowiak

Z braku laku…

Jednak nie jestem fanką takiej literatury.
00

Popularność




Copyright © Wydawnictwo Dom Horroru, 2020

Dom Horroru

Gorlicka 66/26

51-314 Wrocław

Copyright © Tomasz Czarny i Patryk Bogusz, Nowoczesna niewolnica, 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Redakcja i korekta: Anna Musiałowicz

Projekt okładki: Kornel Kwieciński, Strangely Twisted

Skład i łamanie: Sandra Gatt Osińska

Wydanie I 

ISBN: 978-83-66518-36-0

www.domhorroru.pl

facebook.com/domhorroru

instagram.com/domhorroru

Regina wpatrywała się tępo w ekran monitora. Była zwykłą biurwą bez jakichkolwiek aspiracji. Dokumenty, segregatory, tabelki w Excelu, wykresy, maile, telefony – to był cały jej świat. Przełożeni byli zadowoleni z jej pracy, zresztą lubiła to, co robi.

Regina nie miała żadnych przyjaciół. Jej kontakty towarzyskie ograniczały się do ludzi, z którymi musiała pracować, marzyła o tym, by nie wychodziły poza zwykłe „cześć”, „jak leci” czy coś w tym stylu.

Biuro było wielkim pomieszczeniem poprzedzielanym boksami, jak z prozy Ligottiego. Nieraz miała wrażenie, że żyje w matriksie, sztucznej rzeczywistości, w której ludzie wokół niej są maszynami wykonującymi skomplikowane obliczenia za pieniądze. Brakowało im tylko kodów kreskowych na nadgarstkach albo czołach.

Regina była szczupłą szatynką. Spoglądając z boku, określiłbyś ją jako szarą myszkę. Ubierała się schludnie, niczym nie wyróżniając się z tłumu ludzi pracujących w biurowcach. Zwykle kryła się w bezpiecznych popielach albo brązach, dodając do tego czarne lub białe elementy stroju. Lubiła miękkie zamszowe pantofle na płaskiej podeszwie, bo były wygodne, a brak stukania obcasów przyjmowała za dobry omen. Tak jak i strój, biurko Reginy znajdowało się w należytym porządku. Nigdy nie miała problemu, aby coś znaleźć, a często czegoś szukała. Nie było tak, że nienawidziła swoich kolegów po fachu. Po prostu unikała ludzi – nie ufała im. Często ktoś próbował do niej zagaić, zaprzyjaźnić się, ale dawała wyraźne sygnały, że nie jest zainteresowana. Faceci zwykle byli mili, ale Reginie wydawało się, że chcą tylko wsadzić w nią swoje nabrzmiałe penisy, a ona udawała, że nie ma oczywiście o niczym pojęcia. Unikała spotkań po pracy, nawet wyłącznie w damskim gronie, tłumacząc się opieką nad chorą matką (w rzeczywistości jej matka zmarła pięć lat temu na raka, ale nikt o tym nie wiedział – wówczas jeszcze tutaj nie pracowała). Po pracy całym jej światem był darknet… oraz Bruno. Właściwie jedno wiązało się z drugim, bo dostarczało jej tyle samo adrenaliny, rozkoszy i przyjemności. To był ten właściwy świat. Bruno… facet, na którym jej zależało, przynajmniej tak jej się wydawało. Dużo starszy od Reginy, żonaty i dzieciaty, posiadał część udziałów w znanej warszawskiej kancelarii i oczywiście był jej kochankiem, a Regina miała „specjalne”, nie byle jakie potrzeby. Mnóstwo potrzeb. Żądza – tak mogłaby mieć na drugie imię (albo i pierwsze). Liczyła się dzika przyjemność, ta rozkoszna chwila zapomnienia, kiedy odpływała myślami gdzieś daleko i była „jego dziewczynką”. Tak zwykł na nią mawiać. Nazywał ją też „dziewczynką tatusia”. Bruno. Szpakowaty i barczysty. Z prezencji przypominał Tony’ego Soprano. To, że był wspólnikiem w kancelarii, nie utrudniało mu prowadzenia brudnych interesów na dużą skalę. Nie wiedziała dokładnie, czym się trudnił oprócz swojej nadrzędnej profesji, ale miała wrażenie, że było to coś obrzydliwego i z jej punktu widzenia niemoralnego. Moralność – dobre, chciałaby rzec. A cóż to jest? Czy w tym świecie istnieje jeszcze w ogóle coś takiego? Jeśli tak, to gdzie? Istnieje chciwość, żądza, brutalność, zero zasad i ludzkich odruchów – tego była pewna, ale moralność? Powinni wykreślić to słowo z encyklopedii już dawno.

Bruno nie płacił jej za seks, a ona nie chciała jego pieniędzy. To był prosty układ, dążący tylko do zaspokojenia pragnień i potrzeb obydwu zainteresowanych stron. Ostre, niczym nieskrępowane rżnięcie, trochę bicia, tortur i zboczeń. Wszystko w granicach rozsądku.

Ale Bruno zaczął ostatnio przesadzać. Mocno przesadzać. Spotykali się w jej kawalerce, odziedziczonej po babce. Regina lubiła minimalizm. Nie kolekcjonowała rzeczy, które nie były jej w życiu do niczego potrzebne. Nie dbała o wspomnienia. Regina pielęgnowała w sobie wysokoprocentową żądzę. Spotkania z Brunem, przepocona pościel i zapach piżma nadawał sens jej istnieniu. Lubiła, gdy ją plugawił i traktował jak robaka, którego można zgnieść obcasem buta bez żadnych konsekwencji. Ból, który porażał jej ciało, był jak oczyszczenie, kąpiel w Jordanie, a zachowanie kochanka graniczyło z boskością w jej umyśle . Była jego męczennicą na wyłączność, osobistą niewolnicą i nikt o tym nie wiedział. Taki układ jej pasował. Od zawsze lubiła perwersję, swoją uległość, dominację innych.

Był jeszcze doktor Matthew Galloway i jego terapia. Tak… Doktor Galloway pomagał wyzwolić jej się z pewnego traumatycznego doświadczenia z dzieciństwa, tylko czy mógł jej pomóc? Jego terapia była co najmniej dyskusyjna, jeśli nie powiedzieć – kontrowersyjna. Regina nie wiedziała, czy jej pomaga, czy może bardziej doprowadza powoli na skraj szaleństwa.

Do tego darknet. Filmy zawierające najobrzydliwsze rzeczy, które ludzki umysł był w stanie sobie wyobrazić: sceny przedawkowania narkotyków przez narkomanów, seks tak ekstremalny, że aż karykaturalny w swym okrucieństwie, wszelkiego rodzaju błędy w sztuce lekarskiej, dziwolągi, ofiary wojen i egzekucji, wyrodni rodzice i tak dalej, i tak dalej. To było przerażające, ale w gruncie rzeczy zdawała sobie sprawę, że stuprocentowo prawdziwe. To, że nie pokazują tego w wiadomościach, nie znaczy, że nie ma tego w ogóle.

Kilka dni temu Regina oglądała film o tym, jak mężczyźni w Indonezji, plantatorzy oleju palmowego, umieścili orangutanicę w domu publicznym, przykuli w celi łańcuchem do ściany, nakładali jej makijaż, pryskali perfumami oraz ozdabiali jej ciało biżuterią. Zwierzę było regularnie gwałcone. Proceder trwał sześć lat. Na szczęście ludziom z Borneo Orangutan Survival Foundation UK udało się w końcu uwolnić Pony. Tak właśnie wygląda świat. Nikt nie powiedział, że to dobre i spokojne miejsce.

Inny film przedstawiał parę heroinistów, którym na świat przyszło dziecko. Chłopiec był tak bardzo uzależniony od heroiny, że matka musiała mu ją podawać dożylnie, bo bała się, że maluch umrze, nie dostając porcji narkotyku. Mieszkali w pustostanie na obrzeżach miasta, matka oddawała się nieznajomym, by zarobić pieniądze na narkotyki i jedzenie. W innym filmie na clips4sale młoda dziewczyna odkrywała przed niedoświadczoną partnerką i całym światem mroczne tajniki scat, gdzie Two girls and one cup to niewinny, niskobudżetowy filmik. Było tego trochę. Amatorskie filmy gore, zawierające nekrofilskie sceny, filmy wzorowane na snuff (być może były prawdziwe, choć Regina miała wątpliwości), wszelkiego rodzaju fetysze i zboczenia, martwe ciała, mumie gloryfikowane przez maniaków seksualnych. Niekiedy nie była w stanie uwierzyć, że człowiek jest w stanie tak bardzo się upodlić, a granica pomiędzy tym, co legalne, a tym, co zakazane, jest bardzo cienka, a niekiedy wręcz nie istnieje. Była hedonistką, a przynajmniej starała się nią być, tak by nie wchodzić w drogę innym. Co ciekawe, Regina uwielbiała ból, ale ten kontrolowany – sprawiał jej ogromną przyjemność. To Bruno wprowadził ją we wszystkie te arkana. Był prawdziwą bestią: niezależny finansowo (miała pewność, że mógłby już nie pracować do końca życia), zawsze elegancko ubrany i pachnący, do tego opalony. Jego zegarek kosztował więcej niż jej roczna pensja. Miał gdzieś Ralpha Laurenta – garnitury i koszule szył mu osiemdziesięcioletni włoski krawiec, buty z najlepszej jakości skóry również robiono na zamówienie.

Nie pociągało jej w nim to, że był bogaty i miał wysoki status społeczny – pociągało ją to, że umiał poruszyć najczulsze struny jej seksualności. Bruno traktował seks z Reginą jak dzieło sztuki. Akt seksualny doprowadził do perfekcji. Zawsze wszystko filmował albo przynajmniej robił zdjęcia swoim Canonem. Nieraz nagrywał odgłosy ich stosunku małym dyktafonem Olympusa, a niekiedy nawet pisał scenariusz ich spotkania. Wszystko było doskonale wyreżyserowane, ustawione co do sekundy jak w najlepszych dziełach Dario Argento. Dla innych mogło to być nudne, nieatrakcyjne, wyuczone – ale nie dla niej. Ona doceniała jego kunszt i ciężką pracę. Był prawdziwym mistrzem, a ona grzeszną, uczynną uczennicą.

Ocknęła się. Miała wrażenie, że wskazówki tandetnego zegara, wiszącego na ścianie naprzeciwko niej, stoją w miejscu albo ktoś – jakaś postać z Alicji w Krainie Czarów albo Czarnoksiężnika z Krainy Oz – cofał je regularnie. Obydwie powieści, jak i ich adaptacje, wywoływały w Reginie dreszcze, były dla niej straszniejsze niż jakakolwiek książka czy film grozy. Jednocześnie myśląc o nich, czuła podniecenie. Dorotka i Alicja. Ich urocze sukienki, piękne pantofelki, wstążki we włosach… Cudowne i niebezpieczne przygody, przyjaciele i wrogowie. W układzie z Brunem często czuła się właśnie jak jedna z nich. Bohaterka baśni dla dzieci, która w końcu musi zostać pouczona i otrzymać sprawiedliwą karę, bo sobie na nią zasłużyła przez swoją głupotę i impertynencję. Regina posiadała podobne do baśniowych pantofelki. Posiadała nawet strój przypominający ubrania bohaterek tych klasycznych powieści. Ale czy Dorotkę i Alicję krępowano i bito? Czy je poniżano? Czy robiły rzeczy niegodne żadnej kobiety, a co dopiero dziewczynki? Nie, choć podobno Lewis Carroll nie był świętoszkiem…

Regina wzrokiem wędrowała po okładkach płyt DVD na specjalne zamówienie, które stały na półce w jej mieszkaniu. W większość stanowiły niskobudżetowe amerykańskie produkcje gore lub pornogore, wyprodukowane w zaledwie kilkudziesięciu lub kilkuset kopiach dla specjalnego rodzaju klientów. Zdarzały się tam filmy japońskie, indonezyjskie, francuskie czy kanadyjskie – praktycznie z całego świata: gore, splatter, mindfuck. Blacklava Entertainment, Underground Gorellectors Films, Depravation Inc. Miała w swoich zbiorach też legendarny brazylijski krótkometrażowy snuff pod tytułem The Gentle Edge. Zdobycie tego obrazu graniczyło z cudem. Kilka lat temu przez zupełny przypadek natrafiła na ślad filmu, rozmawiając z jednym z użytkowników forum poświęconego filmom gore z Malezji. Za kopię z którejś kopii zapłaciła kilkaset dolarów, ale według niej było warto. Okładka została powielona na kiepskiej jakości sprzęcie i papierze. Prawdziwy undergroundowy trzeci obieg. Na drugiej półce znajdowały się rozmaitości zmierzające bardziej w stronę porno zmiksowanego z horrorem, między innymi Necro Sluts from Hell, Dying Martyr in a Blood House, Cemetery Love czy Domination in The Pig House. Niektóre z tych obrazów robiły piorunujące wrażenie. Regina zwykle lubiła je oglądać przy wyłączonym dźwięku. Za ścieżkę dźwiękową robiły kawałki takich zespołów, jak Exhumed, Broken Hope, Lividity czy Deranged.

– Ej słyszysz mnie, Ziemia do Reginy? – zza pleców dobiegł ją skrzeczący głos. Fran Dresher przy tym brzmiała seksownie. Regina podniosła głowę i zobaczyła nad sobą koleżankę z biura. Weronika K. – trzydziestoletnia spełniona żona. Znały się jeszcze ze studiów. Przez jakiś czas wynajmowały razem mieszkanie. Weronika była kompletnym przeciwieństwem Reginy, towarzyska, rozrywkowa; ubóstwiała komedie romantyczne i serial Gotowe na wszystko. Wyszła za mąż za największego nudziarza na studiach. Zresztą na ekonomii ciężko o kogoś nietuzinkowego, z charakterem. Reginę zemdliło na widok uśmiechniętej od ucha do ucha kobiety z ukarminowanymi ustami.

– Wybacz, zamyśliłam się…

– A myślałam, że oglądasz film… co to w ogóle jest…

Regina spojrzała na monitor. Zrobiła dzienne zestawienie i postanowiła wejść na chwilę na portal, który odkryła kilka dni temu, błądząc po czarnej stronie Internetu. Para z Filipin prowadziła coś na zasadzie video bloga. Codziennie rejestrowali swoje zabawy. Kobieta wyglądała jak mutant, ważyła na pewno z dwieście kilo, nie potrafiła sama się poruszać, więc jej partner woził ją na wózku inwalidzkim. Żyli w jakiejś zapadłej wiosce. Kilka filmów zostało nakręconych w wychodku, inne w oborze. Tylko jeden miał akcję w sypialni: facet był przeraźliwie chudy. Wystawały mu żebra, policzki miał tak zapadnięte, że na pewno kaleczył je zębami podczas mówienia. Właściwie to resztkami zębów. Jak na wieśniaka z Azji przystało, dysponował tylko spróchniałymi szczątkami uzębienia, co często pokazywał, uśmiechając się do kamery. Do widzów. Uśmiechał się do niej, do Reginy.

Akurat chwilę przed podejściem Weroniki Regina odświeżyła stronę, bo zerwało połączenie. Film zbuforował się w najmniej oczekiwanym momencie. Kobieta monstrum siedziała na taczce we własnej kupie, której było tak dużo, że wypływała, a suchy Azjata trzymał w jej buzi wąż, którym wpompowywał jedzenie. Właściwie na każdym filmie tak ją karmił. Od tego zaczynali. W końcu śniadanie to podstawa dnia. Pompa pobierała pokarm z koryta dla świń i wpompowywała do przełyku Azjatki. Kobieta podczas karmienia masturbowała się. Regina natychmiast zminimalizowała okno przeglądarki. Widziała po minie Weroniki, że ta chyba nie do końca wierzyła własnym oczom i temu co przed chwilą zobaczyła.

– Zamyśliłam się. Wybacz. Co chciałaś?

– Co to kurwa było?

– Kolega mi podesłał link. Jakaś głupota.

– Wyglądało na jakieś tortury…

Regina ledwie powstrzymała śmiech. Durna suka chyba nie widziała nigdy tortur.

– Być może. Na szczęście widziałam tyle samo co ty. To pewnie miał być jakiś niesmaczny żart.

– To ktoś od nas ci to wysłał?

Pokręciła głową.

– Zresztą, nieważne. Słuchaj, przyszłam w sprawie urodzin Wiktorii, bo nie wiem, czy odczytałaś mail, który wysłałam dwa dni temu. Nie dostałam odpowiedzi.

Zupełnie o tym zapomniała. Impreza urodzinowa – niespodzianka dla kierowniczki. Świetny pomysł, żeby się podlizać szefowej, wejść jej w tyłek z finezją dildo europejskich rozmiarów. Weronika chciała wywalczyć nowszy komputer albo miejsce przy oknie. Biurka z widokiem na Pałac Kultury posiadali tylko najbardziej zasłużeni.

– Nie odpisałam ci? Niemożliwe – stwierdziła.

– Nic nie dostałam. W każdym razie impreza jest za dwa dni, w piątek, a jeszcze nie dorzuciłaś się do prezentu i nie wiemy, czy w ogóle przyjdziesz, a chcę to ustalić, bo liczą nam w klubie od osoby i sama rozumiesz…

Tak, wszystko rozumiem, moja droga koleżanko. Dobrze wiesz, że nigdzie z wami nie pójdę, bo nie byłam na ani jednym spotkaniu od trzech lat, czyli od początku pracy w firmie, ale chcesz mojej składki na prezent. Jesteś tak nudna i przewidywalna. Nic się nie zmieniłaś poza tym, że cycki ci obwisły i przybrałaś w dupsku.

– W piątek nie dam rady przyjść. Muszę zająć się matką.

– No tak, rozumiem. Jak ona się w ogóle czuje?

– Niestety jest coraz gorzej. Lekarz kazał przyszykować się na najgorsze.

– To fatalnie… przykro mi.

Fatalnie, serio… Tylko na tyle cię stać?

– No a jak ze składką, bo wiesz, w sumie to już kupiłam prezent i wszyscy się dołożyli, do tego zestawu porcelany, co rozmawiałyśmy. Wysłałam ci zdjęcia…

Ta biurowa wrażliwość. Mówisz, że matka ci umiera, a ta po chwili pyta o porcelanę.

– Jasne. Przecież nie chciałabym, żeby szefowa źle mnie wspominała. Po ile wyszła składka?

– Po pięć dych.

– Zaraz zrobię ci przelew.

– Ok. To w takim razie wszystko, skoro nie możesz z nami iść…

– Bardzo bym chciała, ale sama rozumiesz…

Kobieta zostawiła ją w spokoju. Reginę korciło, żeby obejrzeć dalej film, ale postanowiła sobie darować. Biuro nie było najlepszym miejscem do takich rozrywek. Na ogół starała się tego nie robić, ale tego dnia cholernie się nudziła. Myślała o wieczorze. O spotkaniu z Brunem. O tym, co dla niej zaplanował. Nogi jej zadrżały. Poczuła ten ciepły prąd przechodzący z ud do esencji jej kobiecości. Serce zabiło szybciej. Dłonie się spociły.

Dostała powiadomienie o nadejściu wiadomości. Zajrzała do skrzynki. Zdjęcia zestawu porcelany od Weroniki. Pomyślała o czasie studiów. To tam dowiedziała się, jak bardzo się różni od swoich rówieśniczek. Co prawda dziewictwo straciła w wieku siedmiu lat, ale nie miała na to wpływu. Na seks z pryszczatym okularnikiem (z którym była wcześniej na dwóch randkach) już tak. To było na drugim roku. Prawdziwy dżentelmen. Były róże i wino, a także Barry White i jego Oh, What A Night For Dancing i rozczarowujący stosunek płciowy. Pryszczol co chwila przerywał i pytał, czy tak jej dobrze, czy może woli zmienić pozycję. Leżała plackiem i marzyła, żeby skończył tę farsę jak najszybciej. Na szczęście nie musiała długo czekać. Dzieciak spuchł jak balon, próbując powstrzymać wytrysk. Ukłuła go paznokciem w pośladek. Zadrżał i poleciało wszystko, co w nim wezbrało. Był zły i zakłopotany. Podziękowała grzecznie i po wzięciu prysznica wróciła do wynajętej kawalerki z prusakami i Weroniką wyjącą nad filmem Titanic.

Nie znalazła w seksie nic, co by sprawiło jej przyjemność. W ogóle w życiu nic nie dawało jej radości. Wszystko zdawało się puste i pozbawione sensu do momentu, kiedy na wykładzie z filozofii facet nie poruszył tematu libertynów. Poznała wtedy twórczość najsłynniejszego z nich, mianowicie Markiza de Sade. Mroczna postać XVIII wieku, wyklęta przez historyków i filozofów. Facet, od którego nazwiska powstał termin sadyzm. Kiedy poznała fakty z życia jegomościa: trzydzieści lat w więzieniach (Vincennes, Charenton, Bastylia), które odsiedział głównie za sprawą zawistnej teściowej. Z drugiej strony, czy można lubić zięcia, który sprowadza w Wielką Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego brudne paryskie dziwki, po czym karmi je afrodyzjakiem i poddaje chłoście zamiast świętować z żoną?

Regina pokochała go. Jego opus magnum, czyli Sto dwadzieścia dni Sodomy, przeczytała pięć razy. Od deski do deski. Istotą libertynizmu był despotyzm, dlatego też bohaterowie książki czynią z żon, córek, porwanych dziewczyn i chłopców niewolników. Posłuszeństwo i uległość sprawdzające się ostatecznie w wymyślnych torturach. Ostatnie dwie księgi dzieła pozostały niedokończone. Regina, czytając szkice, w wyobraźni rozbudowywała sceny, wyobrażała sobie siebie jako chłostaną córkę jednego z bohaterów, zhańbioną w burdelu, którą za karę ojczulek każe przywiązać i poddać chłoście, ale przed tym dziewczyna zostaje sodomizowana przez jego kolegów, następnie w ruch idzie bat i rozcina pośladki, tworząc na nich krwawą szachownicę. Na kartach powieści czytała o truciu dzieci podczas karmienia piersią, o przekazywaniu zatrutej lewatywy z ciała do ciała, o biczowaniu, gwałtach i odarciu człowieka z godności. Książki ekonomiczne poszły w kąt. Jej ulubiona pozycja – Ludwig von Mises Ludzkie działanie – traktat o ekonomii wydawała się nic niewarta. Ludzkie działanie? A co on niby wiedział o ludziach?

Spędzając noce nad dziełami markiza, z wypiekami na policzkach chłonąc każde zdanie (och jakąż zagadką jest człowiek! (…) I właśnie dlatego pewien myślący jegomość powiedział, że lepiej go jebać niż usiłować zrozumieć[1]), odkryła swoją naturę. Podczas rozmyślań nad przeczytanymi scenami dotykała się. Pocierała łechtaczkę i wtedy odkryła znaczenie orgazmu. Szczytowała po raz pierwszy w życiu. Wraz z Sodomą osiągnęła przyjemność, jakiej nigdy wcześniej nie było jej dane doświadczyć. Oczywiście wypożyczyła i obejrzała słynną włoską ekranizację

Wtedy mogła pomarzyć o czarnej strefie sieci. To wszystko było niedostępne. Owszem, pojawiały się strony z filmami mondo, ale zaraz znikały. Weronika któregoś wieczoru uparła się, że chce obejrzeć Salo, czyli 120 dni Sodomy i zwymiotowała na kanapę. Nigdy więcej nie poruszały tego tematu.

Regina postanowiła sprawdzić swoje preferencje ostatecznie i umówić się z kimś, kto ją zniewoli, wypieprzy mimo łez i bólu, tak jak ongiś robił to staruszek.

Pamięta, że ubrała się jak dziwka. Nie założyła majtek ani stanika. Krótka spódniczka i bluzka, przez którą sterczały sutki. Miseczka C. Wiedziała, że podoba się mężczyznom, zawsze była atrakcyjna. Pojechała wtedy do baru dla robotników. Gwar i duchota, wszędzie spoceni, podpici kolesie i upadłe kobiety, czekające na wezwanie do toalety, gdzie obsłużyć miały wybranka wieczoru. Regina nie czekała długo na towarzystwo. Po chwili, gdy tylko stanęła przy barze, zagadał do niej facet z grzywką ciętą od garnka i krzywymi jedynkami. Miał na imię Feliks i odznaczał się szorstkimi i poranionymi dłońmi. Zapytała, czym się zajmuje.

– Fachowo ciągnę druta – powiedział. – Jestem zbrojarzem. Napijesz się browca? – zarżał jak koń u weterynarza.

Był prosty i męski. Prymitywny i brutalny, to było pewne. Po kilku łykach piwa klepał ją po tyłku i powtarzał, że z chęcią zerżnie ją między cyce. Spodobało je się to. Śmierdział potem i zwietrzałym piwem, co jeszcze mocniej podkręciło atmosferę. Uczucie wstydu i zakłopotanie szybko minęły, uległy pożądaniu. Nie chciała w kiblu. Zabrał ją do motelu dla robotników. Z początku był w miarę delikatny, musiała go podkręcić. Powiedziała, że nic z tego nie będzie, że się rozmyśliła i żeby odprowadził ją do domu. Złapał ją za piersi i miętosił. Próbowała go odepchnąć. Spoliczkował ją. Upadła. Ściągnął spodnie i zobaczyła pulsujący organ. – Nie po to płacę za browce, żebyś teraz se poszła, będzie grzmocenie i od ciebie zależy, jak bardzo ostre. A ja lubię, jak jest ostro – powiedział. Przewrócił ją na brzuch. Wykręcił ręce. Poderwał spódniczkę i naparł na nią z całych sił. Ucieszyła się, że trafił w cipkę, a nie w dupę. Nie wiedziała, czy była na to gotowa. Gwałtowne pchnięcia. Czuła, jak wszystkie mięśnie napinają się. Nie miała nad nim kontroli. Orgazm zbliżał się. Wyszedł z niej. Podniósł ją za włosy i wsadził jej fiuta do buzi. Wybuchł zalewając gardło. Ona doszła w tym samym momencie.

Wtedy dowiedziała się, co może dać jej prawdziwą przyjemność. Musiała być niewolnicą.

Poczuła wilgoć w kroku. Spojrzała jeszcze raz na porcelanową zastawę. Musiała uspokoić oddech. Wspomnienia mocno ją pobudziły, a do spotkania z jej panem pozostało kilka godzin. Chciała do niego zadzwonić, powiedzieć mu o tym, jak bardzo jest napalona, ale wtedy złamałaby zasady, a to było niedopuszczalne przewinienie. Uwielbiała, gdy Bruno ją karał, ale za takie nieposłuszeństwo, za dzwonienie w ciągu dnia mógł nawet odwołać spotkanie. Kiedyś tak zrobił. Czuła, że jeśli go nie zobaczy, zwariuje. Była ciekawa, co dla nich przygotował. Regina rozejrzała się nerwowo. Zagryzła wargi i podwinęła spódnicę. Ponownie się rozglądnęła, ale i tym razem nie spostrzegła nikogo w pobliżu. Wokoło słychać było tylko odgłosy pracujących faksów, drukarek, ludzi rozmawiających przez telefon i stukających w klawisze klawiatur komputerów. Z pewną dozą nieśmiałości wsunęła dłoń pod koronkowe majteczki i dotykała się. Lubiła ryzyko, chciała, żeby ktoś w tej chwili nadszedł niespodziewanie i ją przyłapał. Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery?! Nie uwierzycie, ale nasza koleżanka robi sobie dobrze w pracy!!! Ale jaja! Ten ktoś darłby się wniebogłosy i zaraz zleciałyby się wszystkie trutnie, żeby zobaczyć, co ona tam też wyprawia. A gdyby ten ktoś zachował to, co zobaczył, dla siebie, to Regina mogłaby mu sowicie wynagrodzić jego milczenie. Mogłaby temu komuś dać wylizać swoje zgrabne, malutkie stópki albo zrobić dobry footjob. Ewentualnie mlasnąć naprawdę mokrą minetę. Ryzyko ją podniecało, tak jak i seks w miejscach publicznych. Myślała o Brunie, przesuwając dłoń niżej i niżej, czując, jak bardzo jest wilgotna. Zacisnęła zęby, pocierając cipkę, by wkrótce włożyć w nią palec i penetrować delikatnie. Jej sutki stwardniały, a oddech zrobił się szybszy. Co to zwierzę dziś wymyśli, czym szalonym mnie zaskoczy? Pieszcząc się, odjechała swym obrotowym krzesłem w tył, by być pewną, że nie ma nikogo w pobliżu (jeśli można mówić o jakiejkolwiek prywatności w biurze). Wróciła do biurka i zrzuciła pantofle ze stóp. Wyprostowała się jak struna, jednocześnie wkładając swe palce głębiej i głębiej. Myślała o tym, by pójść do toalety i tam sobie ulżyć, ale nie mogła się już powstrzymać. Wyjęła dłoń z majtek i łapczywie zlizała soki z palców. Czuła się oszołomiona. Żałowała wręcz, że nie ma przy sobie choć małego, kieszonkowego wibratora, z którego mogłaby zrobić teraz niezły użytek. Wsadź sobie głęboko w dupę tę swoją porcelanę. Albo lepiej: wsadź JEJ w dupę tę pieprzoną porcelanę. I spuść wodę.

Bruno, jej Mistrz, oprawca i kochanek w jednym. Z niewyczerpanym pokładem pomysłów, fetyszy, zboczeń i dewiacji. Tak bardzo chciała być dziś ukarana… była przecież niegrzeczna. Posuwała się coraz dalej w swoim dogadzaniu sobie, i to dosłownie. Jeden palec, dwa, trzy… Gdyby tylko mogła, chciałaby wsadzić sobie całą piąstkę, by wypełnić tę pustą przestrzeń swojego ciała. Mięśnie Reginy napięły się do granic możliwości. Poczuła, jak soki wypływają z jej wnętrza, przygotowując pochwę na coś naprawdę dużego. Oparła lewą dłoń o biurko i pieściła się, wiercąc się na krześle. Co ja robię? Jestem naprawdę nienormalna! Och Bruno, tak bardzo cię potrzebuję… Orgazm wzbierał w niej powoli, by w końcu objąć ją falami niewypowiedzianej rozkoszy. Nawet nie była świadoma, że dyszy jak po biegu maratońskim, a w majtkach ma mały basen; liczyło się tylko zaspokojenie pierwotnego instynktu. Orgazm, gdy w końcu nadszedł, był tak powalający, że strąciła z biurka kubek z ołówkami i długopisami. Niech to szlag. Wyjęła rękę spod spódnicy i poprawiła ją szybko. Podniosła rzeczy z podłogi.

(...)

Koniec darmowego fragmentu

[1] D.A.F de Sade, Sto dwadzieścia dni Sodomy

Tomasz Czarny

Urodzony w 1981 roku we Wrocławiu.

Fan wszelkiego rodzaju horroru, a przede wszystkim pisarz horroru ekstremalnego.

Autor powieści Do piekła i z powrotem, współautor powieści Folk oraz Leśne ostępy (z Marcinem Piotrowskim) oraz zbioru opowiadań Ofiarologia (z Karoliną Kaczkowską).

Pomysłodawca i współtwórca antologii horroru ekstremalnego Gorefikacje.

Szef wrocławskiego wydawnictwa Dom Horroru.

facebook.com/tomaszczarnygore

instagram.com/t.czarny_autor

Podziękowania:

Magda, Staś, Jakub, cała moja rodzina, Patryk Bogusz, Anna Musiałowicz, Marcin Piotrowski, Ewa Siebert, Renata Andrukowicz, Bartłomiej Fitas, Karolina Kaczkowska, Edward Lee, John Everson, Sandra Osińska, wszyscy fani mojej prozy zrzeszeni na moim profilu FB i Instagramie, fani horroru w Polsce.

Patryk Bogusz

Urodzony w Warszawie. Miłośnik literatury wykraczającej poza standardy mainstreamu. W twórczości nie uznaje tematów tabu ani poprawności politycznej. Czyta i pisze od dziecka.

Dotychczas ukazały się dwie jego powieści: Obślizgłe Paluchy oraz Tęgoryjec – obie nakładem wydawnictwa Dom Horroru. Jego opowiadania można znaleźć na portalu Niedobre Literki.

Podziękowania:

Rodzicom, którzy wychowali mnie w domu, w którym były książki i zachęcali do czytania.

Tomaszowi Czarnemu, który dostrzegł w moich tekstach coś wartego zaprezentowania Czytelnikom i zaprosił mnie do współpracy nad Nowoczesną niewolnicą – to była prawdziwa przyjemność.

Przyjaciołom, dzięki którym jeszcze nie zwariowałem…

Spis treści

Nowoczesna Niewolnica

O autorach

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Kolofon

Spis treści