Przeznaczenie - Dariusz Szczęsny - ebook

Przeznaczenie ebook

Dariusz Szczęsny

5,0

Opis

Przeznaczenie” to literacki debiut. Książka jest owocem podróży autora na Wschód, osobistych przeżyć i refleksji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 95

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dariusz Szczęsny

Przeznaczenie

TekstDariusz Szczęsny

Korekta tekstuGrzegorz Wołoszyn, Barbara Głogowska-Gryziecka

Fotografie (włącznie ze zdjęciem na okładce)Dariusz Szczęsny

Okładkazdjęcie na okładce pochodzi z Baszkirii.

Projektant okładkiRidero

Logo pielgrzyma oraz rysunki do mapAnastazja Szczęsna

Mapy poglądoweAnna Bucała-Hrabia

Źródło informacji pod mapamiinternet

© Dariusz Szczęsny, 2017

© Ridero, projekt okładki, 2017

Dariusz Szczęsny rocznik 1977, urodzony w Sierpcu. Geograf, pilot wycieczek, organizator wypraw na wschód, amator fotograf i pisarz. Pracował w USA, Rosji, Anglii. Obecnie związany z Krakowem. „Przeznaczenie” to literacki debiut. Książka jest owocem podróży autora na Wschód, osobistych przeżyć i refleksji.

ISBN 978-83-8104-859-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Dla moich najdroższych

żony Nastii

oraz dzieci

Dominika, Janka, Emilki i Wiktorii

Przed podróżą

Czasami powinniśmy zaryzykować, porzucić dotychczasowy styl życia, wyjść z własnych schematów myślenia. Przychodzi czas, kiedy trzeba zastanowić się nad tym, dokąd zmierzamy i po co. Życie to droga, ale zaczynamy to rozumieć, kiedy powoli się kończy.Można by rozwinąć, dokąd ta droga ma prowadzić, albo czy i w jaki sposób podróżować? Podróżujemy szukając siebie, aby zaspokoić własną ciekawość, swoje zainteresowania odmienną kulturą, przyrodą, lub z czysto snobistycznych pobudek. Można też, jak powiedział ktoś mądry, podróżować po świecie w poszukiwaniu prawdy o sobie samym. I w gruncie rzeczy ta ostatnia motywacja sprawia, że podróż bez znaczenia, jak daleka była lub jak długo trwała, staje się piękna.

Z perspektywy odbytych podróży, z kolejno przerobionych motywacji, z napotkanych rozczarowań, dzielę się radością odnalezienia drogi, w gruncie rzeczy bardzo ważnej, drogi przeznaczenia.

Jak odkryć swoją drogę? Nie planuj zbyt wiele.

Starzec Bazyli

Monastyr Optina Pustyń — (Monastyr/monaster — nazwa klasztoru w Kościele Wschodnim). Męski klasztor Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w okolicy Kozielska. Dokładna data powstania nie jest znana, pierwsze wzmianki pochodzą z początku XVII wieku. Klasztor decyzją polityczną zamknięto w 1923 roku, oddano wiernym w 1987 roku. Na kompleks klasztorny składa się sobór i siedem cerkwi, trzy kolejne są w odbudowie.

Potrzebowałem uciec od codziennych spraw. Zmienić środowisko, styl życia. Wiedziałem, że weekendowe wypady za miasto niewiele zmienią. Konieczna była silniejsza terapia. Marzyłem, by ruszyć w drogę, jak Jan Yoors przyłączyć się do cygańskiego taboru. Nie na tydzień czy miesiąc, ale na bliżej nieokreślony czas. Wreszcie przyszedł ten dzień. Spakowałem plecak i skierowałem się na Wschód. Wybierałem miejsca położone na uboczu. Jednym z nich była Optina Pustyń. Idealne schronienie dla tych, którzy poszukują miejsca, gdzie mogą przebywać tylko z samym sobą, a warunki wokół pozwalają wyciszyć myśli i wsłuchać się w siebie.

Do Optiny wyruszyłem z Krakowa państwową komunikacją, a dokładnie koleją. Po przekroczeniu granicy i godzinach jazdy autokarem, kierowca oznajmił, że on jedzie prosto, a ja muszę iść w lewo, około dziesięciu kilometrów, przez piękny zaśnieżony las. Na nocleg zatrzymałem się u dwojga starszych ludzi, którzy strych drewnianego domu, wynajmowali pielgrzymom. Przed snem ugościli kartoflami z kapustą, przynosząc dodatkowy grzejnik, przypominający te, z kolejowych wagonów. Może to obawa przed dawnymi rosyjskimi mrozami, a może troska o przebywających gości. Gościnność tych staruszków zawierała się w pełni w powiedzeniu, „czym chata bogata”. Łóżka, przygotowane jak w bajkach, na nich starannie ułożone poduszki, na których spać nie sposób, bo pierza nawet po położeniu nań głowy jest dobre pół metra. Do tego pierzyna o bogatej zawartości wsadu, której waga sprawiała, że jak już pod nią wszedłeś, to dźwigać spod niej nie bardzo się chciało, a wyjść i tak nie było w nocy dokąd. Ku mojemu zdziwieniu staruszek zamknął mnie od zewnątrz — jak rano stwierdził, dla bezpieczeństwa. Nie spytałem tylko dla czyjego. Rankiem, gospodarze przygotowali michę ziemniaków ze skwarkami, kubek ciepłego mleka i z dużym zaangażowaniem opowiadali, że niedaleko od monastyru mieszka w pustelni starzec Bazyli, do którego przyjeżdżają po radę ludzie z całej Rosji, a nawet z zagranicy. Nie miałem jakiejś specjalnej ochoty na spotkania i rozmowy, więc postanowiłem, że po śniadaniu odbędę spacer w samotności. Szedłem po leśnej drodze, na której widniały ślady obuwia, przykrywane świeżymi płatkami śniegu. Po około godzinie marszu droga doprowadziła mnie do drewnianej chaty, przed którą zebrała się spora grupa ludzi. Zaciekawiony co się tam dzieje, podszedłem nieśmiało bliżej, ale jeszcze nie na tyle, by z kimś swobodnie móc rozmawiać. Kilka osób głośno i wyraźnie dało do zrozumienia, że starzec Bazyli dziś już nie będzie rozmawiał! Pośród tej grupy dostrzegłem starszego mężczyznę w wieku około osiemdziesięciu lat, z siwą brodą. Ubrany był w długi niby-płaszcz, niby-habit z dużym kapturem z wełny podszytej kożuchem. W pasie miał luźno przewiązany sznur. Na szyi zawieszony metalowy krzyż. Stałem i obserwowałem. W pewnym momencie nasze spojrzenia spotkały się i dostrzegłem w oczach tego człowieka łagodność i dobroć. Trwało to może trzy sekundy, ale było w tym coś niezwykłego. Pokiwałem ze zrozumieniem głową i ruszyłem w drogę powrotną. Przecież nie przyjechałem tutaj na spotkanie ze starcem. Wróciłem do wsi. Zdecydowałem, że resztę dnia spędzę w cerkwiach monastyru, a na drugi dzień ruszę w dalszą podróż. Myśl o starcu nie dawała mi jednak spokoju. Nie wiedziałem kim on w ogóle jest, a ciekawość podsuwała mi kolejne myśli. Może to jakiś wróżbita, uzdrowiciel z serii „ręce, które leczą”. Im dłużej o tym myślałem, tym ciekawość rosła. Wróciłem do mojej chaty i zapytałem gospodarza, kim właściwie jest starzec? A on zaczął wyjaśniać.

Ludzie w Rosji od wieków udawali się do starca, czyli człowieka doświadczonego w życiu wewnętrznym, aby u niego zaczerpnąć porad, wskazówek, szczególnie w chwilach życiowej próby. Starcem zatem mógł być kapłan lub mnich, albo świecki obdarzony przez Boga charyzmatem, często darem proroctwa. I właśnie my tutaj w Optinie mamy starca Bazylego. Potrafi dojrzeć w sercu to, czego my nie jesteśmy w stanie w zobaczyć. Trudno z nim wejść w słowo, bo często ucieka w las i długo nie wraca, ale jakby ci się udało, to będziesz wiedział, co robić…

Nazajutrz spakowałem plecak z zamiarem wyruszenia w dalszą podróż. Myśl o spotkaniu starca wzięła jednak górę. Ruszyłem znaną mi już leśną drogą i doszedłem do jego chaty. Ujrzałem kilkadziesiąt osób oczekujących przed pustelnią. Podszedłem do nich, ale mój entuzjazm opadł, kiedy oznajmiono, że starca nie ma od kilku dobrych godzin… Z żalem zawróciłem i udałem się w drogę powrotną. Miałem do pokonania około dwunastu kilometrów po zaśnieżonej, leśnej drodze. Po około półtorej godzinie marszu ujrzałem idącą z naprzeciwka postać. Był to starzec Bazyli. Spotkaliśmy się dziwnym trafem, gdzieś w leśnej gęstwinie, gdzie trudno byłoby siebie odnaleźć, mając taki cel. Przystanęliśmy naprzeciw siebie. Wyszeptałem w jego kierunku „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Niech będzie, odrzekł i zapytał, po co przyszedłeś? Byłem zmieszany, zaskoczony całą sytuacją. Nie wiem dlaczego i skąd przyszło mi do głowy zapytać starca, jaki jest sens życia? Popatrzył mi głęboko w oczy, zapytał czy mam coś do pisania, bo jeśli chcę, to żebym sobie zanotował. Wyciągnąłem notatnik, a starzec Bazyli mówił:

Zrozumieć prawidłowo pytanie: Po co zostaliśmy stworzeni?

Do czego powinniśmy dążyć? — znaczy poznać sens życia.

Niestety, jedni zupełnie nie zadają sobie tak fundamentalnych pytań, a żyją póki się żyje, jedzą żeby istnieć i istnieją żeby jeść, przy tym jak tylko można najsmaczniej, aby przeżyć dni swoje jak tylko można bezpiecznie i wesoło. Żywi mówią: nie żałuj sobie i tak umrzesz…

Życie podobnych ludzi, w swoich wartościach, niewiele różni się od bytu czworonogich. Do takich Bóg zwraca swoje słowo: Biada wam syci…

Biada wam, którzy się teraz śmiejecie… (Łk 6,25).

Są też inni ludzie, którzy rozumieją całą niskość bydlęcego przetrwania i zdają sobie sprawę z wartości życiowego trudu (chcę żyć, żeby myśleć i trudzić się), a nie widzą niczego dalej poza grobem, szukają i nie znajdują większego sensu życia, popadają w rozpacz i giną pod ciężarem życia… A to dzieje się, dlatego, że całe życie chcą przejść dumnie tylko o własnych siłach i starają się poznać sens bytu, pomijając Stwórcę wszystkiego. Oni podobni są do tych podróżników, którzy idą po bezwodnej pustyni i umierają z pragnienia, tracąc swoje siły w pogoni za złudzeniem i setki razy przechodząc obok skały z żywą wodą… Tą skałą lub kamieniem jest Chrystus (1Kor.10,4), Którym poniewierają podobni wizjonerzy życia, a Który mówi głośno szukającym prawdy i sił duchowych, wszystkim pragnącym głębszego sensu życia, jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie — niech przyjdzie do Mnie i pije (J7,37).

Starzec skończył mówić, a ja milczałem. Czułem się przy nim jak mały robak. Ze swym plecakiem, sprzętem fotograficznym, kijkami trekkingowymi i całym majdanem musiałem wyglądać wręcz groteskowo. Stałem naprzeciw starszego człowieka, od którego biła świętość — miał w ręku kij, którym się podpierał, a na plecach worek. Popatrzył na mnie z uśmiechem i rzekł:

Droga, którą musisz przejść jest długa, ale przeznaczenie blisko. Podążaj za głosem serca, niczym Cyganie za wolą przeznaczenia. Idź w pokoju i pomódl się pod drzewem życia…

Czy to przypadek, że spotkaliśmy się w środku lasu? Skąd wiedział o mojej fascynacji Cyganami? Dlaczego zapytałem o sens życia? Przecież nie miałem tego w planie. Co znaczy „przeznaczenie jest blisko”? O jakie drzewo życia chodzi? Te i inne myśli kłębiły się w mojej głowie z natężeniem tym większym, im bardziej uzmysławiałem sobie fakt zbliżającego się rozstania. Stałem i miałem wrażenie, że świat wokół wiruje, a może to wirowały płatki śniegu? Patrzyłem jak sylwetka starca oddala się w gęstwinie lasu. W gruncie rzeczy czułem w sercu pokój, a nawet radość, spotkanie było bowiem zaskakujące. A, że prorocze, przekonałem się o tym znacznie później.

Postanowiłem pozostać jeszcze jeden dzień we wsi, nie miałem ochoty ruszać w dalszą drogę. Udałem się do monastyru i resztę dnia spędziłem w maleńkiej cerkwi. Kompleks klasztorny jest bardzo ładnie położony, co sprzyja rozmyślaniom. Przechodząc obok kolejnej świątyni, ujrzałem niewielki budynek, a w nim grób z napisem „tu spoczywa ojciec Bazyli zamordowany w 1993 roku”… Chyba święty Bazyli ma mnie w szczególnej opiece. Dziwny zbieg okoliczności. Wróciłem na nocleg do znajomych gospodarzy i zapytałem o grób ojca Bazylego, kim był i jak zginął. Tragedia wydarzyła się w czasie liturgii paschalnej, mężczyzna z mieczem w ręku i wyrytym na rękojeści symbolem „666” zasztyletował ojca Bazylego. Dziś przybywają tu licznie pielgrzymi i doznają uzdrowień ciała i ducha, a jego grób znajduje się niedaleko drzewa życia…

Pustelnia

starca Bazylego i optyński las.

Rankiem las wyglądał wyjątkowo pięknie. Drzewa pokryte grubą warstwą szronu w blasku słońca zachęcały do wędrówki. Wspaniały dzień na wędrówkę, a pomyśleć, że jeszcze wczoraj nigdzie nie chciałem się ruszać. To fascynacja Optiną Pustyń sprawiła, że chciałem zostać dłużej. Pożegnałem się z gospodarzami i udałem się, by odnaleźć drzewo życia. Nie było to trudne, bo dzień wcześniej znalazłem całkiem przypadkiem grób ojca Bazylego, a według gospodarzy drzewo było w pobliżu. Pomodliłem się o właściwe zrozumienie słów starca i skierowałem kroki do małego cerkiewnego sklepiku, gdzie otworzyłem księgę „Przypowieści starców pustyni” — zacząłem czytać:

Pewnego dnia przyszedł do starca pewien młodzieniec i powiedział: Chodziłem wszędzie, szukając miejsca na zamieszkanie, ale nigdzie nie znalazłem spokoju.

Gdzie polecisz mi zamieszkać?

A starzec odpowiedział:

W naszych czasach nie ma już pustyni. Idź, poszukaj sobie wielkiego tłumu, zamieszkaj w nim i tak żyj, jak ktoś, kto już nie istnieje, mówiąc sobie:

Nie mam żadnych trosk. Tak znajdziesz pokój najwyższy.

Jak odkryć swoją drogę? Niczego nie wykluczaj.

W miejskiej pustyni

Moskwa — stolica Rosji i największe miasto Europy. Według danych Federalnej Służby Statystyki Państwowej na styczeń 2013 roku aglomeracja liczy 15,5 miliona mieszkańców. Szacuje się, że dodatkowo pracuje i mieszka w Moskwie kilka milionów niezameldowanych mieszkańców. Moskwa jest w czołówce miast świata pod względem kosztów życia, które z roku na rok stale rosną.

Przyjazd