Psalmy Przyszłości - Zygmunt Krasiński - ebook

Psalmy Przyszłości ebook

Zygmunt Krasiński

0,0
12,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Psalmy Przyszłości” to zbiór utworów Zygmunta Krasińskiego, jednego z trójcy wieszczów obok Mickiewicza i Słowackiego, uznawanych za największych poetów polskiego romantyzmu.


“Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła,

Któremi czasu i przestrzeni sidła

Duch mój rozcina w postępowym locie!

Gdy się zużyją przez chwil i prób krocie

Odpadać muszą — lecz on nie umiera —

Choć to się śmiercią nazywa u ludzi!

On zwiędłe zrzuca, a świeże przybiera

I w nie otulon, znów na jaw się budzi!

A to się zowie, narodzin godzina!

I dach mój, wziąwszy skrzydła niezmęczone,

Niemi znów leci — lecz już w wyższą stronę!

Tak coraz wyżej ku Panu się wspina”


Fragment

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 43

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-509-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Psalm Wiary

20. A odpowiadając Jezus rzekł im: błądzicie nie będąc świadomi pisma ani mocy Bożej.

 30. Albowiem przy zmartwychwstaniu ani się żenić, ani za mąż chodzić będą, ale będą jako aniołowie Boży w Niebie.  31. A o powstaniu umarłych nie czytaliście, co wam powiedziano od Boga mówiącego;  32. Jam jest Bóg Abrahamów i Bóg Izaaków i Bóg Jakubów? Bóg nie jest ci Bogiem umarłych ale żywych?  Św. MATEUSZ, Roz. XXI.  47. Pierwszy człowiek z ziemi ziemski, wtóry człowiek sam Pan z Nieba. 48. Jaki jest ten ziemski, tacy też i ziemscy, a jaki jest niebieski, tacy też będą niebiescy.  Św. PAWEŁ, LIST I. do KORYNTYAN, Roz. XV.

Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła, Któremi czasu i przestrzeni sidła Duch mój rozcina w postępowym locie! Gdy się zużyją przez chwil i prób krocie Odpadać muszą — lecz on nie umiera — Choć to się śmiercią nazywa u ludzi! On zwiędłe zrzuca, a świeże przybiera I w nie otulon, znów na jaw się budzi! A to się zowie, narodzin godzina! I dach mój, wziąwszy skrzydła niezmęczone,

Niemi znów leci — lecz już w wyższą stronę! Tak coraz wyżej ku Panu się wspina, Ciała i dusze własne po za sobą Sypie jak liście zżółkłe i strząśnięte, Wciąga do siebie siły im odjęte — On sam wciąż żyje ich zgonów żałobą!

Za nim — przeszłości zmierzchające tonie! Przed nim — rozwarte wszechbezmiarów błonie! Przed nim świat wszystek — czas, przestrzeń bez końca, Piętra z dróg mlecznych i dni z lat tysiąca; A dalej, wyżej, nad niemi — za niemi — Ten co jest wszystkiem i wszystko obleka, Duch twórczy gwiazdy, anioła, człowieka, Cel a początek i Nieba i ziemi; Ten, który zawsze, i wyżej i dalej, Niedoścignięty, nad wszystko się pali: Spokój — a jednak razem siła tchnąca — Najwyższego duchów Ducha-Słońca!

K’niemi wciąż dążę — z razu tam iść muszę Przez piekła trudu — przez czyśca zasługi — Aż zacznę wdziewać i ciała i dusze Bardziej promienne, i wstąpię w świat drugi! W świat, co od wieków zwan okręgiem Nieba — I w nim letargów mi już nie potrzeba, Ani przebudzeń z grobu, by iść wyżej! Tam żywot wieczny — żywot nieustanny — Grób i kolebka koniecznie są niżej: Na tych planetach, gdzie świt Ducha ranny, Gdzie człowiek Boga niemowlęciem jeszcze I kwili tylko przeczucia swe wieszcze — Lecz dla aniołów, śmierci nigdzie nie ma! Przeszłość i przyszłość ostremi oczyma Widzą i znają — dla nich, przemienienie To jedna chwila — to dalsze natchnienie! Jak my na ziemi w godzinę zachwytu

Nikłą pieśń z serca czerpię — tak tam oni Kształt rzeczywisty czerpią z fal wszechbytu. Szaty przemienne czerpią z życia toni I coraz dalej ku Panu — ku górze Lecą w królewskiej ciał i dusz purpurze!

W koło, niebieskich coraz więcej darów, Grzmiących dźwięczności i światła pożarów Mnożą się mleczne pierścienie i pręgi, Coraz to szersze lazurowe kraje, — Przestrzeń pełniejszą potęg się wydaje — — Czas coraz bardziej się przeteraźniejsza — A jednak przyszłość, co od końca dzieli, W nieskończoności swej, nigdy nie mniejsza. Bo Pan wszystkiego jest wszystkiem na wieki, Choć coraz bliższy, on równie daleki! Jego-to, Jego żądają Anieli! Żądza bez miary co — chwila rosnąca,

Miłość bez granic — to życie bez końca! —

On, ogniw wszechstworzenia wiązanym łańcuchem, On Bytem, Myślą, Życiem — Ojcem, Synem, Duchem! On jak Myśl w świecie mieszka i jak Byt wieczysty, Lecz za świata krańcami, On jest osobisty. — On Duchem świętym, jednym, który wie sam siebie, Rozlał się po wszej ziemi, a został na Niebie! A my wszyscy i wszędzie Jegośmy obrazem, I wstępując stopniami w coraz wyższe włości, Żyć musim nieśmiertelnie, z Nim żyć musim razem, Zrodzeni z Jego łona, żyć w Jego wieczności! I jako On nas stworzył, tak my tworzyć dalej, I z wewnętrza nas samych, wyprowadzać światy, By prząść Mu, jak nam uprządł, wiadomości szaty. O ile możem, biedni, w Anielskiej pokorze, To coś Ty nam dał z łaski — oddawać Ci, Boże, A nigdy nie módz, nigdy, nic ci oddać, Panie, I tak żyć w Tobie wiecznie, przez wieczne kochanie?

Lecz szkołą duchów są ludzkości dzieje — Drogą do niebios, planety koleje! Na nim to, na nim pójdą zasłużeni — A wszyscy razem — do innych przestrzeni. Gdy Syn Twój, sędzia, zmartwychwstałych książę Losy tej ziemi w dzień sądu rozwiąże, I z nich anielstwo ludziom wypromieni! A do dnia tego wiodące tu wschody To w łasce Twojej poczęte narody! — Garść im powołań sypnąłeś z wysoka — W każdym z nich żyje, myśl jakaś głęboka, Co z piersi Twoich zesłanem jest tchnieniem I narodowi odtąd — przeznaczeniem! A są wybrane jedne przed innemi, By o Twą piękność walczyły na ziemi, I krzyż lat wielu wlokąc krwawym śladem, Były śród świata — anielskim przykładem! Aż nie wywalczą, straszną walką w grobie Wyższego w ludziach pojęcia o Tobie, Więcej miłości i więcej braterstwa, W zamian za tkwiący w piersiach nóż morderstwa!

Takim jest naród Twój polski, o Boże! Kto cząstką jego — niech wie się Twej woli Cząstką na ziemi — i choć go świat boli Tak, że aż zwątpić o nadziei może Niech w tem cierpieniu wytrwa niesłychanem, Boć on zaprawdę w Twoim Ducha chrzcony, Boć on zaprawdę Twym ziemskim kapłanem, Jeśli się cierniów nie wstydzi korony, Jeśli pojmuje, że kochasz bezmiernie Synów tych, których koronujesz w ciernie, Bo cierń w krwi maczan — to kwiat wiecznotrwały I nim odmładzasz świat ludzkości cały!

***

Chrystus wciąż w tobie mieszka, o ludzkości! W twych piersiach żyje, w twoich losach gości, Krwią twą, krew Jego i ciałem twem, ciało! Stanie się tobie, co Jemu się stało! On wcielił w Siebie wszystkie twe nadzieje. Skądeś zrodzona: — z przeczystej Dziewicy, Bo z myśli Bożej, w Boże podobieństwo! Ku czemu idziesz: — ku Ojca stolicy. — Przez co przejść musisz: — przez trud i męczeństwo! A kiedy Chrystus nad Taboru szczytem Już się otacza wieczności przedświtem, Czy ty nie widzisz, co ten znak ci wróży? Nim los twój ziemski, w pełni się dokona, I ty, ludzkości, będziesz przemieniona!