Świat według reportera. Afryka - Piotr Kraśko - ebook

Świat według reportera. Afryka ebook

Piotr Kraśko

4,4

Opis

Opowieść o zaletach posiadania wielu żon w Kenii, sposobach polowania na lwy i o legendarnym pogromcy lwów ludojadów, o tym, jak dzieci stały się żołnierzami w czasie wojny w Kongu i Ruandzie. Poznacie Kindu, małego chłopca, który wszystko stracił, a jednak potrafił się cieszyć i Tuarega, który wolał samochody terenowe od wielbłądów. Dowiecie się, dlaczego warto zabrać gogle na pustynię i jak przetrwać burzę piaskową. Afryka – okrutna, piękna i radosna, ale zawsze fascynująca.
Świat Według Reportera jest serią książek z zapisem podróży znanego dziennikarza, prowadzącego i reportera Wiadomości TVP1– Piotra Kraśko. Eskimosi nauczyli mnie, jak przetrwać, gdy mróz spada do –50 stopni, przekonali, że psie zaprzęgi są wciąż lepsze od skuterów, a do połowu wielorybów potrzebna jest trampolina. W moim ulubionym barze w Teksasie na suficie wiszą setki staników, a włoska mafia znalazła na Brooklynie knajpę z najlepszym widokiem na Manhattan. Zdradzę, jak przetrwać noc na cmentarzu w Tijuanie, pijąc tequilę z grabarzami, i co ukrywają tam kartele narkotykowe. A także: co przez okno w swoim domu widzi Dalajlama, jak się jeździ na snowboardzie na Saharze i dlaczego gogle potrzebne są do kolacji w czasie burzy piaskowej. Podam adres sklepu, w którym zakupy robią zakonnice gotujące dla papieża i przepis na ulubione spaghetti Mela Gibsona.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 69

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (27 ocen)
17
4
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Oman2018

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna książka
00

Popularność




Okładka

Informacje o książce

Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co.

Spółka Komandytowa

Licencjobiorca National Geographic Society

ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa

Tekst: Piotr Kraśko

Redakcja: Katarzyna Szczypka

Korekta: Dorota Sideropulu

Projekt okładki: Piotr Grabowski, Studio Graficzne AORTA, www.aorta.com.pl

Projekt graficzny, skład i łamanie: Hanna Szeliga-Czajkowska

Redaktor prowadząca: Małgorzata Zemsta

Redaktor techniczny: Mariusz Teler

Zdjęcie Piotra Kraśko na okładce: Mariusz Martyniak / www.matys-studio.com; pozostałe zdjęcia na okładce: Corbis (2), Shutterstock.

Zdjęcia wewnątrz: Shutterstock: IV (dół)–VII, IX (dół), X–XVI (góra), XX–XXIII (góra), XXIV, XXXI; Marcin Peresada: XXXVIII–LXIV; Wikipedia: II – Angela Sevin, III – Dimitri Markine, IV (góra), XXIII (dół), XXXIII (dół) – Fanny Schertzer, XXXIV–XXXVII; Domena publiczna: I – NASA, VIII, IX (góra), XVI (dół), XVII– XIX, XXV–XXX, XXXII, XXXIII (góra) – NASA

Copyright for the edition branded by National Geographic © 2011 National Geographic Society. All rights reserved.

National Geographic i żółta ramka są zarejestrowanymi znakami towarowymi National Geographic Society.

Text © 2011 by Piotr Kraśko.

ISBN 978-83-7596-253-6

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

Z jakiego szczepu jesteś i dlaczego masy tylko jedną żonę?

– Mister, skąd jesteś?

– Z Polski.

– A ile tam macie szczepów?

– Szczepów? – o różne rzeczy dotyczące Polski pytano mnie już na świecie, ale jeszcze nigdy o „szczepy". – No, jeden.

– To jakiś mały kraj, mister. My mamy Kikuju, Masajów, Samburu, Wabanga, Luhja, Kamba, Turkana. A u ciebie w kraju jest tylko jeden szczep?

Sytuacja robiła się poważna. Źle to wyglądało. Żeby ratować reputację ojczyzny, uznałem, że np. naszych górali można uznać za osobny szczep. Na pewno są nimi kibice Legii i Polonii Warszawa. Uznałem, że dziesięciu da się spokojnie doliczyć.

– No, lepiej. 10 to już rozumiem.

Mój nowy przyjaciel o imieniu Sunday (czyli „niedziela") uśmiechnął się z zadowoleniem i poklepał mnie jak równy równego.

Już myślałem, że w starciu Kenia–Polska wywalczyłem remis, gdy padło pytanie, po którym nie miałem nawet szans nawiązać walki.

– A ile masz żon?

Czułem, że moja odpowiedź będzie dla niego chwilą triumfu.

– Jedną.

– Tylko jedną? Nie wiesz, co dobre. Mężczyzną stałem się, jak poślubiłem drugą, ale dopiero trzy żony to jest prawdziwe życie.

Przypomniało mi się rosyjskie powiedzenie „Bog troicu ljubit", ale na pewno nie odnosiło się do tej sytuacji.

– Odwiedź mnie w domu. Zobaczysz. Jesteśmy wspaniałą rodziną.

Właśnie jeżdżąc po Afryce, nauczyłem się, że zawsze lepiej najpierw wysłuchać historii do końca, a potem oceniać niż odwrotnie. W wielu częściach świata „posiadacz" trzech żon uważany byłby po prostu za przestępcę, szaleńca i człowieka niegodnego szacunku. Tam wszystko jest bardziej skomplikowane i to nie tylko w osadach, gdzie nie ma chrześcijan. Jednym z ulubionych bohaterów biblijnych jest Salomon, który według Ksiąg Królewskich miał siedemset żon. Król Dawid na pewno miał więcej niż cztery. Stary Testament ustalał zasady podziału spadku pomiędzy synów z kolejnych żon. Wielożeństwa oczywiście nie akceptuje w Kenii Kościół Katolicki, ale wyznania protestanckie są już bardziej tolerancyjne. Jeden z kapłanów uznał nawet, że jest ono bardziej chrześcijańskie niż rozwód, opuszczenie żony i dzieci, a potem kolejne małżeństwo.

Gdy w Nigerii przeprowadzono sondaż, okazało się, że 60% kobiet byłoby zadowolonych, gdyby ich mężowie wzięli sobie drugie żony. Tylko nieco ponad 20% złościło się na myśl o dzieleniu się mężem. W Kenii 76% kobiet uznało wielożeństwo za lepszy pomysł na życie niż monogamia, poza wielkimi miastami popiera je aż 90% kobiet. Ktoś może powie, że innego świata ani życia nie znają. Ale to raczej my nie znamy ich świata.

Wielekroć to raczej sposób na życie i przetrwanie niż wynik wielkiej namiętności. Co ma robić kobieta z dziećmi, gdy jej mąż umrze albo, co bardziej prawdopodobne, zginie na jednej z dziesiątek większych lub mniejszych wojen bez przerwy toczących się w Afryce? A nie ma tu zasiłków, opieki społecznej, ZUS-u ani OFE. Rola drugiej czy trzeciej żony przyzwoitego człowieka jest najlepszym rozwiązaniem w tamtych wa runkach. Kobiety dzielą się zajęciami, razem wychowują dzieci, a obowiązkiem męża jest zapewnić im środki do życia. Koran liczbę żon ogranicza do czterech, ale nakłada też obowiązek absolutnie równego ich traktowania. Przestrzega, że jeśli mężczyzna nie ma pewności, czy którejś z nich by nie faworyzował, powinien zostać tylko z jedną.

W Nairobi wdałem się w długą rozmowę na ten temat z menedżerem hotelu. Miał jedną żonę i nie zamierzał tego zmieniać, ale rozumiał swoich rodaków, którzy dokonali innego wyboru.

– My, chrześcijanie tak się szczycimy naszymi zasadami. Ale ilu z nas oszukuje swoje żony, zdradza je latami, potem się rozwodzi i zostawia dzieci. Odwiedza je raz na jakiś czas, kupuje prezenty i uważa, że wypełnia swoje obowiązki. Jaka logika pozwala prawu w wielu krajach karać za bigamię, ale nie za zdradę i kłamstwa. Czy nie lepiej, kiedy wszyscy żyją razem, pod warunkiem że nawzajem się szanują i uczciwie dzielą obowiązkami. Nie potrafiłbym tak, ale na pewno nie oceniałbym tego surowo. Inne jest życie w Europie i Ameryce, a inne w pół drogi między Nairobi i Chartumem.

Muszę przyznać, że Trevor był dość przekonujący.

Mój brat Sunday

Mój przyjaciel Sunday, który jako pierwszy zachwalał zalety posiadania wielu żon, nie powoływał się na prawodawstwo w innych krajach, ale wydawał się po prostu bardzo zadowolony ze swego życia. Piszę „przyjaciel", bo niemal każda trochę większa transakcja w Afryce po minucie czyni przyjaciółmi, a po pięciu często też braćmi. Od „mister", przez „friend" do „brother" droga jest bardzo krótka. Sunday namawiał mnie na kupno amuletu. Podobno nic lepiej niechroni przed ciosem nożem. Negocjacje przebiegały mniej więcej tak:

– Mister, bardzo dobra cena dla ciebie 100 dolarów. Najlepszy amulet, jaki znajdziesz w całej Kenii.

– Na pewno, ale nie spodziewam się ciosów nożem.

– Przyjacielu, normalna cena to 100, ale dla ciebie 50.

– Dziękuję, naprawdę nie potrzebuję takiego amuletu.

– Wiesz co, 50 to wspaniała cena, ale czuję, że właściwie jesteś moim bratem, nie mogę tyle od ciebie brać. 10 dolarów.

– Bracie dzięki, ale chyba jednak zrezygnuję.

– Ale wiesz, jesteśmy braćmi. Musisz mi pomóc. Wiesz, ile mam żon, a nie mówiłem ci jeszcze, że mam sześcioro dzieci. 5 dolarów bracie.

Trudno nie kupić amuletu od „brata" za 5 dolarów. Sunday był tak przekonujący, że naprawdę zaczynałem traktować go jak rodzinę. Cała rozmowa toczyła się w jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem. Na krawędzi ryftu Wielkich Rowów Afrykańskich. Ich system ciągnie się od doliny Jordanu daleko na północy, przez Morze Czerwone, dalej Etiopię, Kenię, Tanzanię, Mozambik aż po dolinę rzeki Zambezi. Powstawał w trzeciorzędzie, gdy Afryka zaczynała się odsuwać od Półwyspu Arabskiego. Ma ponad 6 tysięcy kilometrów długości, miejscami pół kilometra głębokości, a niektóre urwiska mają nawet 1200 metrów wysokości. Szerokość ryftów wynosi od 45 do 100 kilometrów. Przy tych rozmiarach Wielkie Rowy Afrykańskie doskonale widać nawet z kosmosu. Wielki Rów Wschodni obejmuje ponad 30 wulkanów i siedem wielkich jezior, m.in. Nakuru. Na północy system rowów przebiega przez tereny pustynne i niemal kompletnie niezamieszkane, w Kenii jednak tworzy doskonałe miejsce do życia. Przeróżne plemiona wędrowały nimi już 3 tysiące lat temu. Wśród nich przodkowie Masajów.

Najpiękniejsze miejsce na ziemi

Z miejsca, w którym staliśmy, widok był obezwładniający. Przepiękna zielona dolina ciągnęła się po horyzont, gdzieś w oddali galopowało stado antylop. Sunday uznał, że w cenie amuletu należy się nam jego towarzystwo w Parku Narodowym Jeziora Nakuru. Zmierzaliśmy w tę stronę, ponieważ od 25 lat jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu sekund filmu. To scena z „Pożegnania z Afryką", kiedy Denys Finch Hatton zabiera Karen Blixen w lot nad Afryką. Przelatują właśnie nad Nakuru i wielkim stadem flamingów. Od dnia, gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten film, marzyłem, by znaleźć się w tym miejscu.