19,00 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,00 zł
„Doprawdy wstyd, Czytelniku, że od kiedy pierdzieć począłeś, nie wiesz nawet, jak to robisz i jak to robić powinieneś. Sprawa ta, analizowana przeze mnie rzetelnie, dotąd zaniedbana była wielce nie dlatego, że niegodna uwagi, ale z powodów innych: zdawało się bowiem, iż żadnej metodzie nie podlega, i nowych w tej materii nie poczyniono odkryć. To błąd. Znacznie bardziej, niż zwykliśmy mniemać, potrzebna jest wiedza, po co pierdzimy. Pryncypia owej sztuki przedkładam przeto zainteresowanym”.
Sztuka pierdzenia ukazała się we Francji w roku 1751. Szybko zdobyła ogromną popularność, a jej najbardziej rubaszne ustępy czytano na salonach po spożyciu ostatniego dania wystawnej kolacji. Lektura dzieła, wzbudziwszy śmiech, ułatwiała trawienie. Dziś jego przenikliwość docenią nie tylko amatorzy owej pożytecznej sztuki, ale i wszyscy, którzy lubią podróżować po krainie absurdu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 50
DLA ICH EKSCELENCJI
KARNAWAŁU
I
MIĘSOPUSTA
EKSCELENCJE,
Pod jakimi innymi auspicjami niż Wasze Sztuka pierdzenia mogłaby się ukazać? Czyż trzeba tłumaczyć powody, dla których Wam ją dedykuję? Już cała publika dobrze wie i rozumie, iż dziełko niniejsze podjęte i ułożone zostało za Waszym przyzwoleniem oraz że Karnawał i Mięsopust łaskawym okiem spojrzą na nie, by posłużyło ono autorowi za kolasę na drodze ku nieśmiertelności. Któż inny lepiej zresztą niż Wy kolasę taką przysposobić umie, któż lepiej niż Wy potrafi ją docenić?
Winienem przeto chwałę Waszą głosić, Wasze początki od niepamiętnych czasów celebrować oraz historię Waszych słynnych przodków przebiec. Wasze cnoty i talenty winienem wychwalać, które przysłowiowe już się stały, ale wiedząc, żem niezgraba, nie podejmę się ryzyka uszkodzenia kadzielnicą tak cennych organów powonienia Waszych Ekscelencji, które jakże się przydadzą w lekturze tego dziełka.
Z wyrazami najwyższego szacunku i oddania pozostaję uniżonym i najwierniejszym sługą Waszych Ekscelencji.
DO CZYTELNIKA
Doprawdy wstyd, Czytelniku, że od kiedy pierdzieć począłeś, nie wiesz nawet, jak to robisz i jak to robić powinieneś. Powszechnie się mniema, że popierduje się albo mało, albo dużo, i że w istocie pierdzenie jest tylko grubiaństwem.
Sprawa ta, analizowana przeze mnie rzetelnie, dotąd zaniedbana była wielce nie dlatego, że niegodna uwagi, ale z powodów innych: zdawało się bowiem, iż żadnej metodzie nie podlega, i nowych w tej materii nie poczyniono odkryć. To błąd.
Pierdzenie jest sztuką, a zatem jest w życiu użyteczne, o czym wiedzieli Lukian, Hermogenes, Kwintylian etc. Znacznie bardziej, niż zwykliśmy mniemać, potrzebna jest wiedza, po co pierdzimy.
Pierd, co próżno szuka ujścia mimo,
W furii rozsadza ścianki okoliczne
I zgonu nawet może być przyczyną.
Stwardzony bliźni ku kresowi zmierza,
Gdy pierd na czas puszcza, łasce się powierza.
Można pierdzieć przepisowo i ze smakiem, co poczujesz, Czytelniku, w dalszych partiach tego dziełka. Nie uda mi się wyrównać braków wiedzy i uszczerbków w badaniach dotyczących sztuki, o której głucho nawet w największych słownikach, nie uświadczysz w nich (rzecz niesłychana) nawet jej nazwy. Pryncypia owej sztuki przedkładam przeto zainteresowanym.
SZTUKA
PIERDZENIA
PRZEDMOWA TEORETYCZNA
Cyceron ganił, karcił i wyszydzał Panetiusa za to, że zanurzywszy się po dziurki w nosie w materii, nie podał jej definicji i nie dał powąchać audytorium, na czym rzecz polega, ale przesławny orator w księdze O powinnościach sam zapomniał o własnej, jakże mądrej, przezornej, zbawiennej i stosownej radzie. By uniknąć przeto słusznych uwag i zarzutów z powodu popełnienia podobnego błędu, wyzyskawszy opinie, wskazówki, wywody oraz błędy rzymskiego mówcy, nie podejmiemy teoretycznych badań nad pierdnięciem, zanim nie podamy jego prawdziwej i zadowalającej definicji.
CZĘŚĆ PIERWSZA
O pierdnięciach w sensie ścisłym
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ogólna definicja pierdnięcia
Pierdnięcie, zwane przez Greków pordh, przez Rzymian crepitus ventris, przez dawnych Saksończyków purten lubfurten, przez Niemców Fartzen i przez Anglików fart, tworzą wiatry dobywające się raz dźwięcznie, innym razem bezdźwięcznie.
Niektórzy autorzy, dość ograniczeni i nieuważni, upierają się tępo, głupawo oraz arogancko, mimo calepina i wszystkich innych słowników już napisanych lub do napisania w przyszłości, że pierdnięcie, w ścisłym sensie tego słowa, czyli w sensie naturalnym, stosuje się wyłącznie do wiatrów puszczanych hałaśliwie. Podpierają się oni wersetem z Horacego, który nie przedstawia pełnej idei pierdnięcia:
Nam disposa sonat quantum Vesica pepedi.
Sat. 8
„Tak głośno pierdnąłem, że pęcherz zabrzęczał”. Któż jednak nie wyczuje, że Horacy użył w tym wersecie słowa pedere (pierdzieć) w sensie ogólniejszym? I czyż musiał on głośno objaśniać, że słowo pedere oznacza dźwięk nadobny, a nie tylko wybuchowo wystrzelany? Saint-Evremond, filozof pożyteczny, przedstawił odmienną od zwyczajowej ideę pierdnięcia. Wedle niego pierdnięcie jest westchnieniem, o czym powiedział kochance, kiedy pierdnął w jej kompanii:
Me serce przepełnione łzami,
Strasznie nabrzmiałe westchnieniami,
Na widok zaciekłości Pani
Westchnienie jedno przemieniło
Tak, że z lęku przed ustami
Przez inny kanał się przebiło.
Pierdnięcie zatem, w ogólnym sensie, jest wiatrem zamkniętym w dolnej części brzucha, pobudzonym, jak sądzą medycy, przez nadmiar wystudzonej flegmy, którą ciepłota łaskocze i odrywa, ale jej nie rozprowadza. Wieśniacy i wszelka prostota mniema zaś, że pierdnięcia wywołują substancje rozdymające lub pęczniejąca strawa. Można ponadto zdefiniować pierdnięcie jako sprężone powietrze, które ujścia szukając, przebiega rozmaite partie ciała i wreszcie znajduje pospieszne wyjście, którego przyzwoitość nazwać nie zezwala.
My jednak niczego ukrywać nie chcemy: pierdzi się przez odbyt: wybuchowo lub niewybuchowo. Niekiedy natura nie zmusza do wysiłku, innym razem wyzwoliny przemienia w sztukę, w narodziny Wenus, w przyjemność, niekiedy nawet w rozkosz. Stąd przysłowie: „Żeby zdrowo, długo żyć, trza na wiatry wypiąć rzyć”.
Powróćmy jednak do naszej definicji i udowodnijmy, że zgodna jest ona z najściślejszymi regułami filozofii, ponieważ chwyta ona w jedno: rodzaj, materię i różnicę ( quia nempe constat genere, materia et differentia). Ujmuje ona przyczyny i odmiany zjawiska, które przedstawimy kolejno, a ponieważ jest rodzajowo ścisła, nie można wątpić, że uchwyci również nawet najbardziej odległe powody, te mianowicie, które wiatry wywołują, to znaczy flegmę i ciężkawą strawę. Zbadajmy zatem rzecz gruntownie, nie wtykając nosa, gdzie nie trzeba.
Stwierdziliśmy przeto, że materia pierdliwa jest wystudzona i nieco rzadka. Z tej samej przyczyny nigdy deszcz nie pada w krajach zbyt gorących ani nazbyt zimnych. W tropikach gorącość wchłania wszelkie dymy i wapory, a zimnica przeszkadza w ich ewakuacji, natomiast w regionach o klimacie umiarkowanym i łagodnym (zgodnie z przenikliwymi wnioskami Bodina, Scaligera i Cardana) nawet jeśli gorąc jest nadmierny, treść podlega przemianie, a ciepło rozpuszcza i wchłania wszelakie wapory. Zimnica tego uczynić nie może, co powoduje, że w zimnych stronach mgieł nie ma. Inaczej się dzieje, gdy ciepłota jest łagodna i umiarkowana. Łagodność owa sprawia, że paliwo całkiem strawić się nie może, a flegma brzuszna i kiszkowa, jedynie nieco rozcieńczona, pobudza silne wiatry, tym porywistsze, gęstsze i burkliwsze, im wiatrodajna moc strawy poddanej fermentacji, w warunkach umiarkowanej ciepłoty, wyższa. Łacno ten proces pojąć nam przyjdzie, jeśli pamiętać będziemy o różnicy między wiosną i jesienią, latem i zimą – i o sztuce destylacji na wolnym ogniu.
ROZDZIAŁ DRUGI
O różnorodności pierdnięć,
w szczególności o różnicy między pierdnięciem i beknięciem
oraz końcowa definicja pierdnięcia
Nadmieniliśmy powyżej, że pierdnięcie wydobywa się przez