Tajemnice Inferno. Śladami Dantego i Dana Browna - Dan Burstein, Arne De Keijzer - ebook

Tajemnice Inferno. Śladami Dantego i Dana Browna ebook

Dan Burstein, Arne De Keijzer

0,0

Opis

„Tajemnice Inferno” to unikalny przewodnik, który zabiera czytelnika w podróż do świata stworzonego przez Dana Browna w jego najnowszej książce zatytułowanej „Inferno”. Autorzy starają się wyjaśnić czytelnikom tło głównych wydarzeń fabuły, analizują odniesienia do „Boskiej komedii” Dantego, symbole, wydarzenia historyczne oraz teorie filozoficzne, dzieła sztuki i architektury, które Dan Brown zręcznie wykorzystuje w swej powieści. Jest to również intelektualnie porywająca opowieść o dziele Dantego, jego czasach i ideach, które tworzyły wówczas ożywczy ferment we Florencji u progu Renesansu, a ich znaczenie dziś okazuje się nie mniej istotne. Dan Burstein i Arne de Keijzer to światowi znawcy literatury Dana Browna, a ich pierwszy nieautoryzowany przewodnik, „Tajemnice kodu”, przez pół roku utrzymywał się na szczycie listy bestsellerów „New York Timesa”. Po nim zaś pojawiły się kolejne przewodniki, w tym odnoszące się do „Aniołów i demonów” oraz „Zaginionego symbolu”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 401

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Tytuł oryginału:Secrets of Inferno In the Footsteps of Dante and Dan Brown

Copyright © 2013 by Squibnocket Partners LLC

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2013

Przekład: Magdalena Loska

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Aleksandra Marczuk Jacek Małkowski

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Wydanie I Kraków 2013

ISBN 978-83-89981-55-4

Wydawnictwo Astra 31-026 Kraków ul. Radziwiłłowska 26/2 tel. 12 292 07 30, 602 256 638

www.wydawnictwoastra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.sklep.wydawnictwoastra.pl

Dedykacja

Dla Julie, mojej Beatrycze... kobiety z mych snów i ucieleśnienia marzeń każdego dnia mego życia.

I dla Davida, który jak pradawny król żydowski w Raju Dantego, potrafi walczyć z Goliatami tego świata i tworzyć filozofię oraz poezję.

Dan Burstein

Dla Helen i Hannah, z miłością. „Słowa tego nie wyrażą”.

Arne de Keijzer

„Potem otwarła tom wierszy I podała mi go Autorem był włoski poeta Z trzynastego wieku A każde ze słów czystą prawdę niosło...”

Bob Dylan, Tangled

Od Wydawcy

WTajemnicach Inferno. Śladami Dantego i Dana Browna przyjęliśmy taką samą zasadę, jak w poprzednich książkach z tej serii, czyli w Tajemnicach kodu, Tajemnicach aniołów i demonów, Secrets of Mary Magdalene (Tajemnicach Marii Magdaleny), Secrets of 24 (Tajemnicach 24 godzin), Secret of the Lost Symbol (Tajemnicach zaginionego symbolu) i Dziewczynie z tatuażem. Niniejsza książka zawiera autorskie teksty Dana Bursteina, Arnego de Keijzera i Davida Shugartsa (którzy stanowią trzon zespołu Tajemnic) oraz teksty i wywiady ze specjalistami i ekspertami zajmującymi się tak rozmaitymi dziedzinami, jak literaturoznawstwo (dantologia), demografia, medycyna i futurystyka. Dobór ekspertów odzwierciedla kwestie poruszane przez Dana Browna w Inferno, a te obejmują problematykę Boskiej komedii Dantego, jego życie, historię Florencji, przyrost liczby ludności na świecie i jego konsekwencje, filozofię poszerzania ludzkich możliwości, której ucieleśnieniem jest transhumanizm, oraz nowe, coraz bardziej zaawansowane możliwości nauki i techniki pozwalające człowiekowi na quasi-boską ingerencję w przebieg ewolucji rodzaju ludzkiego.

Dbaliśmy o to, by w tekstach ekspertów i wywiadach oddzielić głos autora od wstępnego komentarza redakcji poprzez wyróżnienie graficzne. Tekst zasadniczy należy traktować jako samodzielny wyraz opinii autora. W przypadku wywiadów pytania zadawane przez redaktorów wyróżniono pogrubionym drukiem. Pojawiające się w nawiasach kwadratowych słowa, fragmenty zdań czy wyjaśnienia pochodzą od nas. Natomiast te zamieszczane w nawiasach okrągłych są dziełem autorów.

Odnośniki do numerów stron dotyczą amerykańskiego wydania Inferno Dana Browna w twardej oprawie opublikowanego w maju 2013 roku. Rzecz jasna nie będą tożsame ze stronami wydań w innych językach oraz z kolejnymi edycjami1. Przywołując wcześniejsze książki Dana Browna, często posługujemy się następującymi skrótami: KLV (Kod Leonarda da Vinci), AD (Anioły i demony) oraz ZS (Zaginiony symbol).

Każdy z uczonych i ekspertów, których teksty stanowią trzon naszej książki, kierował się odrębnymi preferencjami co do sposobu podejścia do wielkiego dzieła Dantego oraz innych kwestii poruszonych w niniejszej książce (między innymi, w jakich miejscach i kontekstach należy pisać „Piekło” i „Niebo” wielką literą, a „raj” czy „czyściec” małą). Pierwotnie dzieło Dantego nosiło po prostu tytuł Commedia. Słowo divina zostało dodane przez Boccaccia już po śmierci Dantego. W niniejszej książce używamy synonimicznie obu tytułów Komedia i Boska komedia.

Istnieją liczne angielskie przekłady Boskiej komedii, których autorami byli między innymi Henry Wadsworth Longfellow, John Ciardi, Charles Singleton, John Sinclair, Allen Mandelbaum czy ostatnio Clive James. Czytelnik obyty ze światem Dantego przyzna, iż każde tłumaczenie ma swe mocne i słabe strony. W niniejszej książce korzystamy z różnych tekstów. Nasi specjaliści kierują się tu osobistymi upodobaniami, a niektórzy posługują się własnymi tłumaczeniami. Autorzy stosują różne odnośniki co do numeracji Pieśni i tytułów. Inaczej wprowadzają przypisy oraz dane bibliograficzne. Postanowiliśmy zachować tę różnorodność. Prosimy więc wybaczyć lekki chaos naszej wieży Babel, jeśli chodzi o formatowanie i edycję tekstów.

Chcąc podzielić się z Czytelnikami wiedzą naszych autorów, musieliśmy się zmierzyć z ogromnym problemem wynikającym z ograniczonej objętości dzieła. Dlatego też z żalem musieliśmy usunąć niektóre fragmenty. Niemniej chcielibyśmy podziękować wszystkim autorom, rozmówcom i ekspertom, którzy przyczynili się do powstania Tajemnic Inferno. Zachęcamy do zakupu innych publikacji oraz do odwiedzania stron internetowych naszych ekspertów i podążania tropami licznych idei i myśli wspomnianych na kartach niniejszej książki. Tajemnice Inferno to zbiór krytycznych komentarzy na temat najnowszej powieści Dana Browna, dotykających też wielu innych zagadnień. Nasze dzieło powstało całkowicie niezależnie i nie zostało autoryzowane przez Browna. Co oczywiste, w książce tego typu często omawiamy różne aspekty i wprost odnosimy się do fabuły Inferno. Uprzedzamy więc, że pewne elementy akcji zostaną tu ujawnione, co może być szczególnie istotne dla tych, którzy jeszcze nie przeczytali powieści.

Ostatnia uwaga: jeśli nigdy nie czytaliście Dantego albo jeśli od Waszej ostatniej lektury Boskiej komedii minęło wiele czasu, z całą mocą zachęcamy do wyruszenia w tę podróż z mistrzem. Bez względu na to, jak intrygujące i współczesne dzieło stworzył Dan Brown, utwór Dantego to klasa sama w sobie, dostarcza więc czytelnikom szczególnych przyjemności, jakie dają poezja, literatura i bogactwo życia wewnętrznego.

1 W niniejszej książce odnosimy się do polskiego wydania Inferno Dana Browna (przeł. R.J. Szmidt, Katowice: Sonia Draga 2013) (przyp. tłum.).

Wprowadzenie

Tajemnice Inferno. Śladami Dantego i Dana Browna

Zaledwie dziesięć lat temu, gdy rozejrzałeś się w samolocie, w metrze czy w kawiarni – wszędzie można było natrafić na kogoś czytającego Kod Leonarda da Vinci Dana Browna. Czasem zjawisko to przybierało masowy charakter. Książka święciła triumfy na liście bestsellerów „New York Timesa” i wkrótce miała zyskać status jednej z najlepiej sprzedających się powieści wszech czasów. Wywołało to nasze wielkie zaciekawienie. Na ile Kod Leonarda da Vinci opierał się na faktach, a w jakiej części była to jedynie fikcja literacka? I jak odróżnić jedno od drugiego?

Im bardziej zagłębialiśmy się w studia tych samych materiałów – książek, obrazów, legend i dzieł ezoterycznych, którymi Dan Brown nasycił swoją powieść – tym bardziej nasze odkrycia zaczynały interesować rodzinę i przyjaciół. Podczas przyjęcia świątecznego w 2003 roku spytaliśmy szefową działu zakupów księgarni Barnesa and Noble’a, czy jej zdaniem istnieje popyt na książkę, która starałaby się oddzielić fakty od fikcji zawartej w Kodzie Leonarda da Vinci. Co zaskakujące, natychmiast wyraziła ona gotowość zakupu pięćdziesięciu tysięcy egzemplarzy.

Wzmocnieni tak entuzjastycznym wsparciem, zdecydowaliśmy się przygotować książkę, która byłaby nieautoryzowanym przewodnikiem badającym wszystkie prowokacyjne i istotne kwestie poruszone w Kodzie Leonarda da Vinci (który będziemy tu zapisywać jako KLV). Nie chcieliśmy, by książka wyrażała jedynie nasze opinie. Poszukaliśmy więc pomocy u światowej klasy ekspertów we wszystkich dziedzinach wiedzy, do których odnosił się przebój kasowy Dana Browna. Swą wiedzą wsparli nas teolodzy, historycy, znawcy sztuki, kryptografii, badacze gnostycyzmu, historycznych postaci Jezusa i Marii Magdaleny, Leonarda da Vinci, eksperci w zakresie architektury, nauk ścisłych, matematyki, templariuszy, Watykanu, papiestwa i Zakonu Syjonu.

Mieliśmy pełną świadomość, że KLV jest dziełem literackim należącym do kultury popularnej. Nie traktowaliśmy poważnie zapewnień Dana Browna, iż wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów podanych do wiadomości w tej powieści odpowiadają rzeczywistości. (Zamieszcza on podobne stwierdzenia we wstępach do wszystkich swych powieści, również w najnowszej). Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że elementy prawdy i fikcji zostały zgrabnie połączone w nieprawdopodobną opowieść przygodową, która w oszałamiającym tempie wiedzie Roberta Langdona i Sophie Neveu z Paryża do Londynu, a także w inne miejsca. Z jednej strony Brown potrafił utrzymać uwagę Czytelników, zmuszając ich do niecierpliwego przewracania kolejnych stron podczas przepełnionych lekturą bezsennych nocy, kiedy w napięciu pochłaniali kolejne krótkie, lecz niesłychanie wciągające rozdziały pełne zaskakujących zwrotów akcji. Z drugiej zaś udało mu się wpleść w fabułę nieprawdopodobną liczbę intrygujących odniesień do religii, sztuki, historii i kultury. Bezsprzecznie Kod Leonarda da Vinci to wspaniała książka sensacyjna, którą warto czytać do bladego świtu. Jest to też doskonała lektura odprężająca przy basenie lub na plaży podczas wakacji.

Dla nas książka Browna była jednak czymś więcej. Sprawiła, że wielu ludzi zaczęło się zastanawiać, sprzeczać i dyskutować o różnych kwestiach. Popchnęła Czytelników do dalszych poszukiwań w księgarniach i na stronach internetowych. Oto w naszej coraz bardziej zwulgaryzowanej i prymitywnej kulturze popularnej pojawiła się książka, która zainspirowała ludzi do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na pytania, które dręczyły ich po zakończeniu lektury.

Nasza książka Tajemnice kodu odniosła wielki sukces wydawniczy. Przetłumaczono ją na trzydzieści kilka języków, sprzedano ponad milion egzemplarzy, dzięki czemu znalazła się na listach bestsellerów na całym świecie, począwszy od „New York Timesa”, a skończywszy na „Le Monde”. W następnych latach przygotowaliśmy podobne nieautoryzowane przewodniki po innych powieściach Dana Browna, między innymi po Aniołach i demonach (AD), Zaginionym symbolu (ZS), a teraz także po Inferno. Ponadto sięgnęliśmy po inne fenomeny kultury popularnej i dlatego opracowaliśmy podobne przewodniki dotyczące powieści Stiega Larssona (Dziewczyna z tatuażem) czy serialu telewizyjnego (24 godziny).

Zajmując się opracowaniem wspomnianych książek przez ponad dziesięć lat, doszliśmy do wniosku, że wytwory kultury popularnej stanowią swoiste ekosystemy. Prowokują wymianę myśli i dyskusje na temat istotnych idei, tendencji i problemów, które zajmują poczesne miejsce w publicznej sferze ogólnoświatowej debaty. Wydaje się, że Dan Brown ma szczególny dar wyrażania tego w sposób, który jest niezwykle atrakcyjny i przystępny dla odbiorcy. Bez względu na to, że autor żenującym poziomem dialogów czy papierowymi postaciami wyprowadza z równowagi literaturoznawców, oraz że Czytelnik musi „zawiesić swoją niewiarę”2, Brown zmusza nas, byśmy czytali dalej i nie odkładali jego książek na bok. Co więcej, odbiorca może swobodnie podziwiać ważne dzieła sztuki, literatury czy architektury oraz dać się ponieść opowieściom o ezoterycznych wydarzeniach historycznych bez konieczności jakiegokolwiek wysiłku. Wystarczy, że podąży za Robertem Langdonem i dotrzyma mu kroku w jego oszałamiającej wędrówce. Sprawdziliśmy tempo, w jakim rozwija się akcja we wszystkich omawianych książkach i okazało się, że jest ono nierealne. Ale czy komuś to przeszkadza?

W Inferno Brown zaprasza Czytelników do udziału w wielopoziomowej i ekscytującej grze. Po pierwsze (i dla nas najważniejsze), odnosi się do historii Dantego Alighieri – wielkiego poety z przełomu XIII i XIV wieku, twórcy Boskiej komedii (którą często na kartach tej książki określamy jej włoskim tytułem Commedia). Boska komedia składa się z trzech części: Piekła (Inferno), Czyśćca (Purgatorio) i Raju (Paradiso). Jak sugeruje tytuł powieści Dana Browna, autor w znaczącym stopniu wykorzystuje część opisującą Piekło, podczas gdy my staramy się traktować dzieło Dantego holistycznie.

Brown należy do licznej rzeszy artystów, których fascynowało (i nadal fascynuje) dzieło Dantego i którzy inspirowali się nim w swej twórczości. Sam Brown informuje nas, że

w ciągu siedmiu wieków, które minęły od premiery dzieła Dantego, doczekało się ono wielu hołdów, tłumaczeń i wariacji tworzonych przez najwybitniejszych twórców. Longfellow, Chaucer, Marks, Milton, Balzac, Borges […] napisali teksty bazujące na Piekle. Monteverdi, Liszt, Wagner, Czajkowski i Puccini skomponowali utwory nim inspirowane […] Nawet w nowoczesnym światku gier elektronicznych i aplikacji na iPada nie brakowało odniesień do twórczości Dantego (Inferno, s. 88).

Do tej listy autor mógłby dodać Boccaccia (pierwszego miłośnika twórczości Dantego, który nalegał, by książkę pierwotnie zatytułowaną Komedia poprzedzić słowem „boska”), Sandra Botticellego, Williama Blake’a, Eugène’a Delacroix, Auguste’a Rodina, Mikołaja Gogola, Thomasa Stearnsa Eliota, Ezrę Pounda, Jamesa Joyce’a, Samuela Becketta, Malcolma Lowry’ego, Prima Leviego, Dorothy L. Sayers, Salvadora Dalego i wielu, wielu innych. Należałoby dopisać nawet chińskiego artystę i aktywistę Aiego Weiweia, który w 2013 roku spróbował swych sił jako twórca albumu muzycznego popowo-rapowo-heavy-metalowego zatytułowanego The Divine Comedy. Choć w dzisiejszej edukacji Dante popadł w zapomnienie (niegdyś wymagano, by wykształcona osoba znała Boską komedię), to jednak 2013 rok można okrzyknąć rokiem Dantego.

Jeszcze przed publikacją powieści Inferno Matthew Weiner, twórca przebojowego serialu telewizyjnego Mad Men, zdecydował się rozpocząć w 2013 roku szósty sezon serialu dwugodzinnym odcinkiem. Główny bohater, Don Draper, podczas wyjazdu do miejsca, które zdaje się rajem (na Hawaje), czyta Boską komedię w tłumaczeniu Johna Ciardiego z lat 60. minionego stulecia i wypowiada słynne początkowe wersy Dantego o tym, iż zagubił się w ciemnym lesie w połowie swego życia. Każdy z odcinków szóstego sezonu bezpośrednio nawiązuje do kolejnych kręgów piekła, gdyż z tygodnia na tydzień Don zdaje się pogrążać w nim coraz głębiej. Sezon kończy się, gdy Draper po absolutnym upadku znajduje drogę do mentalnego czyśćca, gdzie spróbuje odpokutować swe grzechy i rozpocząć nowe życie.

Jak pokazuje przykład serialu Mad Men, Hollywood ma swój skromny udział w podtrzymaniu pamięci o Dantem w kulturze popularnej. Wielu twórców kina nawiązywało do jego dzieła, począwszy od fenomenalnej dziesięciominutowej sekwencji obrazującej Piekło w filmie Dante’s Inferno ze Spencerem Tracy z 1935 roku, na Siedem (Se7en) Davida Finchera skończywszy. Należy również wspomnieć o teorii wysuwanej przez co najmniej jednego krytyka filmowego, że liczne sceny w Swobodnym jeźdźcu były inspirowane ilustracjami Gustave’a Doré do Boskiej komedii. Niemniej próby te nikomu w pełni się nie powiodły. Swoją szansę będzie miał także Dan Brown i wytwórnia Sony, gdy w grudniu 2015 roku ukaże się wysokobudżetowa adaptacja Inferno.

Zapewne Dante taki, jakim go prezentuje Dan Brown, ma niewiele wspólnego z XIV-wiecznym poetą. Do takiego wniosku dochodzą znawcy jego twórczości (por. teksty autorstwa Teodoliny Barolini, Stevena Botterilla, Williama Cooka i Alison Cornish), choć co najmniej dwóch utytułowanych naukowców przyznaje, iż Brown w intrygujący, postmodernistyczny sposób przetwarza dzieło Dantego (por. Glenn W. Erickson i Guiseppe Mazzotta). Jednakże dla nas, mimo swych niedoskonałości, powieść Browna stwarza jedyną w swym rodzaju okazję, by we współczesnej kulturze na nowo dyskutowano o Dantem i by odżyła popularność jego Boskiej komedii, historii Florencji oraz wielkich idei nawiązujących do niezwykłego bogactwa intelektu tego twórcy. Jeśli Czytelnik nie zniechęci się niezgrabnym stylem prozy Browna czy brakiem wyraźnego charakteru jego postaci snujących się niczym cienie w podziemnym świecie i zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o Dantem, to ta książka będzie dlań odpowiednia.

Będziemy mogli wspólnie zastanowić się nad kwestiami dobra i zła (i tego, jak znaczenie tych słów zmieniało się na przestrzeni wieków), a także nad problemami przeznaczenia i wolnej woli, wzajemnych relacji nauki i religii, wiedzy i tajemnicy, pierwiastka męskiego i żeńskiego, tego, co realne i wyobrażone, a także śmiertelności i nieśmiertelności. W te rozważania wplatają się wątki nauk politycznych, sztuk plastycznych, zagadnienia języka i literatury, filozofii i historii, nauki Biblii oraz klasyków antycznych, krajobraz Florencji i niekończące się zastępy geniuszy renesansu, jakich wydało to miasto, a także jego sztuka i, oczywiście, poezja.

Brown jedynie prześlizguje się po powierzchni bogactwa, jakie skrywa dzieło Dantego. Jednak nie mamy mu tego za złe. Zaprosił Czytelników na spotkanie z Dantem, a my zareagowaliśmy, publikując niniejszą książkę. Zebraliśmy specjalistów zajmujących się twórczością Dantego z wiodących ośrodków akademickich, a także przedstawicieli nauk ścisłych, medycyny, futurystyki, filozofii i etyki, którzy wraz z nami – członkami zespołu nieautoryzowanych przewodników odkrywających tajemnice – postanowili odnieść się do sposobu, w jaki Brown w powieści Inferno wykorzystuje postać i twórczość Dantego, oraz do innych wątków fabuły jego książki.

Brown nie ogranicza się do nawiązań do Dantego z XIV-wiecznej Florencji. Jego powieść porusza liczne współczesne problemy, które wydają mu się istotne, a do których należy między innymi kwestia przeludnienia naszej planety, potencjalne scenariusze wydarzeń wywołanych wyczerpaniem się zasobów naturalnych, rozwój współczesnego ruchu znanego jako transhumanizm. Autor rozważa też, dlaczego coraz liczniejsze grono naukowców, technologów oraz przedstawicieli nauk społecznych jest gotowych poświęcić się pracy na rzecz rozwoju technologii, dzięki której będzie można skierować ewolucję ludzkości na tory dotąd niewyobrażalne, czego efektów nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Powinniśmy od razu zaznaczyć, że w niektórych kwestiach nie zgadzamy się z podejściem Browna. Wydaje się, że autor chce na nowo ożywić obawy, jakimi karmili nas w latach 70. i 80. XX wieku zwolennicy neomaltuzjanizmu, ostrzegając przed tak zwaną eksplozją demograficzną. Jak na ironię, Brown opublikował Inferno w czasie, gdy większość krajów rozwiniętych – Ameryka Północna, państwa europejskie i Japonia – doświadczają dotkliwego spadku liczby urodzeń, a to prowadzi do kryzysu przyrostu naturalnego. W niektórych krajach już odnotowuje się ujemny przyrost. We Włoszech, gdzie według Browna pracuje Bertrand Zobrist – złoczyńca, a może tajemniczy bohater – udoskonalający sterylizującego ludzkość wirusa, przyrost naturalny spadł do nieznanego dotąd poziomu. Liczba ludności Włoch wynosi dziś około 61 milionów. Z 58 milionów w 2000 roku wzrosła zaledwie o 3. Włoskich polityków, ekonomistów i socjologów bardziej dziś martwi niedostateczna liczba narodzin niż perspektywa ograniczania przyrostu naturalnego. Doktor Schoichiro Toyoda, były prezes Toyota Motor Corporation, mówiąc o spadku liczby ludności w Japonii, zażartował, że jeśli obecna tendencja się utrzyma, to już za tysiąc lat nie będzie na świecie ani jednego Japończyka.

Choć chińska polityka jednego dziecka już od trzydziestu lat spędza sen z powiek wszystkim zachodnim obrońcom praw człowieka, to przywódcom politycznym w Pekinie udało się coś, co przedtem uważano za niemożliwe. Chiny to pierwszy kraj, w którym dotkliwymi sankcjami opanowano przyrost populacji. Dziś wskaźnik urodzeń jedynie nieznacznie przewyższa wynik odnotowany we Włoszech.

Na całym świecie rozwój rolnictwa i medycyny umożliwił ciągły i znaczący wzrost liczby ludności, jednak na razie nie obserwujemy żadnych oznak apokaliptycznej walki o zasoby naturalne, której wybuch przewidywano na początek XX wieku. Nawet w bardzo biednych krajach w ostatnich czterech dekadach nastąpiła istotna poprawa w kwestiach wyżywienia, opieki zdrowotnej i śmiertelności noworodków. Nie sprawdziły się więc najczarniejsze scenariusze i wielu ekspertów utrzymuje, że ludzkość w latach 2013–2014 będzie zdrowsza i bardziej syta niż przewidywano jeszcze pokolenie lub dwa wcześniej.

Oczywiście istnieją kraje, gdzie przyrost liczby ludności wciąż znacząco rośnie. Afryka, Indie, Azja Zachodnia i Bliski Wschód to regiony, gdzie liczba ludności zwiększa się o wiele szybciej niż gdzie indziej na świecie. Chcemy podkreślić, że wcale nie uważamy, iż demografia nie stanowi problemu. Jednak zamiast koncentrować się na tym, ile miliardów ludzi jest w stanie wyżywić nasza planeta – jak to robi Brown – należy wdrażać pomysły, które pozwolą każdemu jej mieszkańcowi wieść godną i znośną egzystencję. Nie ma wątpliwości, że narody i społeczeństwa na całym świecie powinny wypracować bardziej przemyślane i odpowiedzialne zasady polityki, wprowadzać nowe technologie i sposoby dystrybucji zasobów. Bez względu na to, czy chodzi o przetrwanie naszego gatunku, czy „jedynie” o jakość życia w przyszłości, musimy pilnie uporać się z problemami wywołanymi przez zmiany klimatyczne, ze wzrostem poziomu mórz i oceanów, pojawieniem się nowych toksyn i emisją już znanych oraz z innymi substancjami zanieczyszczającymi atmosferę, a także z rozwojem nowych wirusów i chorób (znanych i tych dopiero rozpoznawanych). Należałoby się też zająć coraz dłuższą listą kurczących się i trudniejszych do pozyskania zasobów energii i złóż mineralnych. To na tych kwestiach powinna się skupić uwaga całego świata, a nie na tym, jak „przetrzebić stado” wirusem. Rozwiązaniem z pewnością nie może być wymuszona redukcja liczby ludności.

Eksplozja demograficzna jest dziś znacznie dalej na liście potencjalnych przyczyn globalnego kryzysu niż jeszcze trzy czy cztery dekady temu. Nasz szacowny gość, Paul Ehrlich, autor The Population Bomb (Bomba demograficzna) wydanej w 1968 roku, którego dzieło cytuje Dan Brown w Inferno, omawia tę kwestię, uzasadniając swoje stanowisko. Zachęcamy do lektury jego tekstu. W niniejszej książce wypowiada się wielu specjalistów zajmujących się demografią, wirusami i przyszłością planety, a każdy z nich po swojemu rozważa zagadnienia podniesione przez Browna.

Być może niektórzy Czytelnicy po raz pierwszy zetkną się tu z ruchem transhumanistycznym. Poprosiliśmy kilku wiodących przedstawicieli tego ruchu, by podzielili się swymi przemyśleniami, ponieważ wydawało się nam, że Brown przyjął, a następnie rozwinął błędną teorię, zgodnie z którą Bertrand Zobrist i Sienna Brooks (którzy są bojownikami na rzecz ograniczenia przyrostu ludności) mają być zwolennikami transhumanizmu i rozwoju technologii prowadzących do sterowanej ewolucji rodzaju ludzkiego.

Z naszego doświadczenia wynika, że ludzie najbardziej zainteresowani transhumanizmem i rozwojem nowych technologii w celu rozwiązania globalnych problemów i przedłużania życia oraz zwiększenia możliwości Homo sapiens w istocie nie przejmują się trendami demograficznymi. A z pewnością nie martwi ich to aż tak, jak jest to w wypadku Zobrista. Zdecydowana większość naukowców, inżynierów i badaczy z dziedziny medycyny, którzy próbowali nam uzmysłowić, dlaczego nie powinno się zanadto ograniczać rozwoju nowych potężnych technologii, podkreślała, iż pragną większej swobody w swych badaniach. I wcale nie chcą pozbawiać prawa innych ludzi do posiadania dzieci.

Zastanawiając się nad rzeczywistymi zagrożeniami dla naszego gatunku, można wysnuć wniosek, że jego ewolucja i poszerzenie możliwości będą stanowić najbardziej interesujące kąski dla rozważań filozoficznych, etycznych, naukowych, futurystycznych i politycznych oraz dla badań nad moralnością. Z pewnością Dante przyjąłby tę dyskusję z wielkim zadowoleniem i miałby w niej swój znaczący udział. To w końcu on wymyślił termin „transhumanizm”.

Szkoda, że Dan Brown nie wykorzystuje swej powieści, by świadomie zachęcać do takiej debaty. Choć w pewnym sensie jednak to zrobił. Jednym z kluczowych elementów Zaginionego symbolu, powieści z 2009 roku3, były odniesienia do mędrców, którzy zawsze wiedzieli, że ludzie są niczym bogowie. Tajemne pisma owych mędrców żyjących w różnych epokach i społeczeństwach na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat (określane przez Browna w ZS mianem Starożytnych Tajemnic) wyrażają owo fundamentalne przekonanie, że ludzkość dysponuje potęgą podobną do boskiej. Wśród ludzi zawsze pojawiała się pokusa zawłaszczenia boskich mocy i atrybutów. W XXI wieku mamy do dyspozycji zaawansowaną technologię. Nie tylko możemy, ale wręcz powinniśmy sami kształtować nasze przeznaczenie. Musimy wziąć odpowiedzialność za stworzenie takiej przyszłości, o jakiej marzymy. Odnosi się to zarówno do losu jednostki, jak i społeczeństw, rządów, a nawet do całego gatunku. Owa myśl – szczególnie przekonująco wyrażona w ZS – do pewnego stopnia przypomina komentarze Dantego na temat wolnej woli i odpowiedzialności przywódców za rezultaty swych działań.

Bez względu na to, czy powieść Inferno zachwyciła Cię i nie mogłeś się od niej oderwać, czy też jesteś sceptycznym odbiorcą, mamy nadzieję, że Tajemnice Inferno poprowadzą cię w dalszą podróż, poza Słupy Heraklesa, na nieznane wody, gdzie w spokoju oddasz się kontemplacji tej fascynującej mieszanki filozofii i sztuki przygotowanej przez Dana Browna, po której powierzchni Robert Langdon i Sienna Brooks przemykają w oszałamiającym tempie, zaledwie ją muskając.

Thomas Stearns Eliot zauważył, że „Dante i Szekspir dzielą świat między sobą. Nie ma nikogo trzeciego”. Na szczęście w dzisiejszych czasach miłośnik Szekspira ma wiele okazji, by zapoznać się z analizą jego twórczości, jednak w wypadku Dantego nie jest to już takie proste. Brown sprawił, że Boska komedia powróciła na pierwsze miejsca list bestsellerów i zachęcił nas do badania wizji świata Dantego. Jest to właśnie główny powód powstania niniejszej książki i udostępnienia jej zainteresowanym Czytelnikom.

Dan Burstein i Arne de Keijzer lipiec 2013 roku

2 Pojęcie z teorii literatury, wymyślone przez angielskiego poetę Samuela Taylora Coleridge’a, sugerujące, iż czytelnik, by czerpać przyjemność z lektury, jest gotów „zawiesić swoją niewiarę”, czyli przyjąć reguły proponowane przez autora i nie weryfikować ich prawdopodobieństwa. Obecnie pojęcie używane raczej w odniesieniu do czytelnika, który jest gotów wiele wybaczyć ulubionemu autorowi (przyp. tłum.).

3 W Polsce Zaginiony symbol ukazał się cztery miesiące później – w styczniu 2010 roku (przyp. red.).

Część I

Dante w XXI wieku

Moja wiosna z Dantem

Dan Burstein, twórca, autor i współredaktor serii

„Akcja powieści będzie się rozgrywać w Europie, najbardziej fascynującym miejscu, jakie odwiedziłem” – wyznał Dan Brown.

Stwierdzenie to padło w maju 2010 roku. Autor mówił wówczas, choć nie wprost, o powieści Inferno. W tym czasie był w połowie pracy nad nią. Dla nas, będących w branży „brownologicznej”, było jasne, że zanosi się na trudną grę. Jakie miasto autor miał na myśli? Współobserwatorzy poczynań Browna zaczęli dyskutować i dzielić się sugestiami na Twitterze. Według mnie chodziło o Stambuł. Po pierwsze takie przemycenie elementu edukacyjnego bardzo pasowało do stylu Dana Browna. Mówił „Europa”, a tak naprawdę miał na myśli Turcję, a znaczna część Amerykanów nie postrzega tego w większości muzułmańskiego kraju jako państwa europejskiego. W rzeczywistości Stambuł ma takie samo prawo do miana miasta europejskiego, jak wszystkie inne na tym kontynencie (a może nawet i większe). Przez wiele stuleci po upadku Rzymu tu znajdowała się stolica Cesarstwa Wschodniorzymskiego, co czyniło zeń najbogatsze i najpiękniejsze miasto w Europie. Po drugie wystarczyło zerknąć kilka razy na strony internetowe, by dowiedzieć się, że w grudniu 2009 roku Dan Brown odwiedził Stambuł i na zaproszenie Konsulatu Amerykańskiego wygłosił tam odczyt na temat związków między nauką i religią. Po trzecie Stambuł naprawdę jest fascynującym miastem.

Okazało się, że jednak nie miałem racji. Głównym miejscem akcji powieści jest Florencja. I mogę ostatecznie zgodzić się ze stwierdzeniem Browna, że jest to najbardziej fascynujące miejsce w Europie. Być może należy mi się nagroda pocieszenia, gdyż Stambuł, z jego niesamowitym kościołem, meczetem i muzeum Hagia Sophia, z jego bogatą wielokulturową tradycją wynikającą z położenia u skrzyżowania cywilizacji, w istocie okazuje się trzecim i ostatnim miejscem, do którego – po Florencji i Wenecji – udaje się Robert Langdon podczas swojej misji.

Gdy Dan Brown wraz z wydawcą na początku 2013 roku oficjalnie zakomunikowali, że następna przygoda Roberta Langdona zaprowadzi go do Florencji i będzie się rozgrywała wokół Dantego i jego Boskiej komedii, poczułem, jakby mnie wystrzelono wprost do Raju dla intelektualistów.

Od zawsze podziwiam i uwielbiam Dantego, a Florencja to jedno z moich ulubionych miejsc. Jednak nie czytałem Boskiej komedii od ponad czterdziestu lat.

Snując różne refleksje przy okazji zbliżających się moich 60. urodzin, odkryłem, że coraz bardziej pociąga mnie powrót do młodzieńczej pasji pisania poezji. Przede wszystkim zacząłem zastanawiać się, czy nie spróbować swych sił w niektórych nowych gatunkach poetyckich i wówczas uświadomiłem sobie, że Dante – jako mistrz innowacji formy poetyckiej i samego języka włoskiego – mógłby mnie zainspirować. Z lubością oddałem się ponownej lekturze Boskiej komedii i zanurzyłem się – nawet jeśli tylko przelotnie – w świecie Dantego. Wiedziałem, że lektura klasyki może mi wiele dać, zwłaszcza w perspektywie realizacji nowych planów życiowych. I wiedziałem też, że pomoże w przygotowaniach do napisania czegoś sensownego o nowej książce Dana Browna.

***

Tak właśnie rozpoczął się okres, który nazwałem moją wiosną z Dantem. Czytałem na nowo Boską komedię w przekładach na angielski Mandelbauma i Ciardiego, a także fragmenty wersji Henry’ego Wadswortha Longfellowa, potem zaś przekład Clive’a Jamesa, który ukazał się w kwietniu, miesiąc przed premierą Inferno. Przebrnąłem przez ponad sto pozycji literaturoznawczych dotyczących Dantego, począwszy od doniosłego modernistycznego dzieła Ericha Auerbacha z początku XX wieku Dante: Poet of the Secular World (Dante jako poeta świata ziemskiego), skończywszy na opublikowanej w 2004 roku nowatorskiej książce Harriet Rubin Dante in Love (Zakochany Dante). Odkryłem też, choć nie ma w tym nic dziwnego, nieprawdopodobną obfitość prac naukowych o Dantem publikowanych w internecie. Prawie codziennie odwiedzałem strony „Digital Dante” Uniwersytetu Columbia i „Danteworlds” pod auspicjami Uniwersytetu Teksańskiego w Austin (UT Austin).

Po zaznajomieniu się z głównymi trendami we współczesnych badaniach nad Dantem, wyszukałem nazwiska najciekawszych autorów i zaprosiłem ich do współpracy nad niniejszą książką. Czytelnik w rezultacie znajdzie tu wiele tekstów napisanych przez wiodących specjalistów w dziedzinie badań nad Dantem, takich jak: Teodolina Barolini, Steven Botterill, William Cook, Alison Cornish, Giuseppe Mazzotta i inni.

Wraz z rodziną odwiedziłem Florencję (co też relacjonuję w czwartej części niniejszej książki) oraz inne miejsca istotne dla życia Dantego. Ujrzałem tam samego Dantego tak, jak prawdopodobnie przedstawił go jego przyjaciel Giotto, największy malarz XIV wieku. Wizerunek ten stanowi część większego fresku na ścianach w Muzeum Narodowym w Palazzo del Bargello we Florencji. Detal przedstawiający portret Dantego znajdował się również na plakacie z okazji 700. rocznicy urodzin artysty, który pojawił się w życiu mojej rodziny, gdy byłem dzieckiem. Wciąż mam ten plakat. Stanowi on swoisty totem potwierdzający, jak istotną rolę nieustannie w mym życiu odgrywa ten twórca.

Któregoś cudownego kwietniowego popołudnia w Bolonii przeżyłem doniosłą chwilę. Otóż podczas odwiedzin w mieszkaniu przyjaciela okazało się, że jego taras wychodzi dokładnie na słynne dwie wieże miasta, które przed wiekami zainspirowały Dantego do napisania pierwszego wiersza. Pozostaje niejasne, czy Dante rzeczywiście uczęszczał na Uniwersytet Boloński, który już w czasach jego młodości był instytucją o dwustuletniej tradycji i stanowił jeden z nielicznych ośrodków nauczania akademickiego średniowiecznej Europy. Historycy zgadzają się co do tego, że Dante odwiedził miejsce zwane dziś Santo Stefano, skupiające obecnie kompleks siedmiu kościołów i budynków przykościelnych, w których skład wchodzą również tysiącletnie lub nawet starsze krużganki z kolumnami zwieńczonymi kapitelami z gargulcami. Na kapitelach można zobaczyć postaci odbywające pokutę, uginające się pod ciężarem ogromnych głazów. Z mojej niedawnej lektury Boskiej komedii przypomniałem sobie, że Dante przedstawia dokładnie taką scenę podczas opisu swej wizyty w Purgatorio (Czyśćcu).

Podróżując w interesach oraz podczas weekendowych wyjazdów rekreacyjnych wysłuchałem (dwukrotnie) cyklu dwudziestu czterech wykładów na temat Boskiej komedii wygłoszonych przed dziesięcioma laty przez członków The Teaching Company – profesora Williama Cooka (który zgodził się napisać jeden z rozdziałów niniejszej książki) i profesora Ronalda Herzmana.

***

Odświeżyłem sobie również dzieła niektórych artystów i pisarzy, którzy w moim życiu odgrywali szczególną rolę, pragnąc dowiedzieć się więcej o ich zainteresowaniu Dantem i odnaleźć związki między ich twórczością a dziełem mistrza. W szczególności powróciłem więc do Jamesa Joyce’a, Samuela Becketta, Thomasa Stearnsa Eliota, Williama Blake’a i Auguste’a Rodina.

Znalazłem informację o tym, że Samuel Beckett, pisarz i dramaturg należący do przedstawicieli egzystencjalizmu, podobno umarł z egzemplarzem Boskiej komedii przy łóżku. Wydaje się, że w swych dziełach uznał postać gnuśnego Belacqua z Purgatorio Dantego za swe alter ego. Według jednego z krytyków zainteresowanie Becketta czekaniem jako fundamentalnym czynnikiem ludzkiej egzystencji – tak błyskotliwie przedstawionym w Czekając na Godota – odzwierciedla wątek poboczny początkowych części Purgatorio, w których pojawia się Belacqua.

Mam w domu dwie podpórki do książek, które są kopią słynnej pracy Auguste’a Rodina zatytułowanej Myśliciel. Dostałem je od mego ojca, a ten z kolei otrzymał je od swego ojca w 1928 roku jako prezent z okazji bar micwy. Znajdują się więc w posiadaniu mej rodziny od osiemdziesięciu pięciu lat. Lecz nie wiedziałem wcześniej, a nie sądzę, by wiedział o tym mój ojciec, że postać ta, będąca apoteozą humanizmu i potęgi ludzkiego intelektu, w zamierzeniu Rodina (a zgadza się z tym większość historyków sztuki) zainspirowana została wizerunkiem Dantego.

Rodin, którego Commedia fascynowała niesłychanie, poświęcił ponad dwadzieścia lat pracy twórczej na przygotowanie plastycznej wizji scen z poematu. Kilka z jego najsłynniejszych rzeźb odnosi się do epizodów z dzieła Dantego. Są to między innymi Pocałunek i Bramy Piekieł. Gdy to odkryłem, całkowicie przez przypadek natrafiłem na film dokumentalny przedstawiający wysiłki B. Geralda Cantora (założyciela firmy finansowej Cantor Fitzgerald) i jego żony Iris prowadzące do tego, by odlać Bramy Piekieł w brązie, jako że wcześniej dzieło istniało jedynie w formie odlewu gipsowego. Film pokazywał wielką pasję Cantora, który postawił sobie za cel życia przywrócenie zainteresowania dziełem Rodina. Ukazywał także pasję rzeźbiarza, z jaką ten starał się odtworzyć świat Dantego w trzech wymiarach.

16 czerwca – podczas Bloomsday, kiedy w Irlandii co roku odbywają się obchody dnia Ulissesa Jamesa Joyce’a – przeczytałem ponownie niektóre fragmenty tej wspaniałej modernistycznej powieści. Ulisses w oczywisty, a przy tym bardzo szczegółowy sposób odzwierciedla Homerowską Odyseję. Tym razem śledzimy krok w krok wędrówkę i wydarzenia z życia głównego bohatera, Leopolda Blooma, rozgrywające się podczas jednego jedynego dnia w Dublinie w 1904 roku. Jak się przekonamy, Dan Brown wykorzystuje podobną technikę, tworząc punkty osi fabularnej Inferno tak, by odpowiadały epizodom i zdarzeniom z Piekła Dantego.

Rozmyślałem o tym, na ile Joyce, dobrowolny wygnaniec ze swej ukochanej ojczyzny, Irlandii, czerpał z doświadczeń Dantego, który również musiał uchodzić z umiłowanej Florencji. Dante pisał o tym, że „sztuka” życia na uchodźstwie to nic więcej jak jeszcze jedna forma sztuki, i odwoływał się do licznych historycznych przykładów wygnania, przede wszystkim zaś do biblijnego exodusu Żydów. Joyce, który nazywał dzieło Dantego swym duchowym pokarmem, twierdził, że uwielbia je prawie tak samo jak Biblię.

Podczas ponownej lektury Ulissesa w święto miłośników Joyce’a (Bloomsday), po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że niektóre pasaże odzwierciedlają nie tylko Odyseję, ale również Boską komedię. Epizod z Eolem w Ulissesie zainspirowany był odwiedzinami Odyseusza u Eola, władcy wiatrów. Jeden z towarzyszy Odyseusza narusza wydany zakaz i otwiera wór z wiatrem, który wcześniej podarował im Eol. W konsekwencji niekorzystne wiatry zwiewają statki bohatera z właściwego kursu. Podobny epizod z Eolem w Ulissesie rozgrywa się w redakcji „Freemana”, gazety codziennej. Tu motyw wiatru reprezentuje szumna i górnolotna retoryka spotykana w mediach, a w przytoczonym przykładzie – podczas dyskusji pracowników redakcji. Czytając ten epizod, odkryłem liczne odniesienia, a nawet bezpośrednie cytaty z fragmentu Piekła, gdy Dante spotyka Paola i Francescę, parę cudzołożnych kochanków skazanych na wieczne zamknięcie w uścisku namiętności, której nie mogą skonsumować, podczas gdy gwałtowne wichry Piekieł bezustannie nimi targają. W ten sposób wiatr staje się wspólnym motywem wiążącym z opowieścią Joyce’a nie tylko Homera, ale i Dantego.

Podczas moich rozmyślań nad dziełem Joysa uświadomiłem sobie, co uszło mej uwagi, gdy wcześniej wielokrotnie czytałem Boską komedię. Chodzi o fakt, iż Dante utożsamia się z postacią Odyseusza. Dante sam zdaje się winien wszystkich „grzechów”, za które potępiono Odyseusza, a zwłaszcza tego, że śmiał ruszyć tam, dokąd nikt inny wcześniej nie ważył się udać, tego, że przekraczał granice narzucone ludziom przez konwenanse i zasady społeczne, i wreszcie tego, że miał czelność badać nieznane i zdobywać nową, czasem wręcz zakazaną wiedzę. Następnie zabrałem się za lekturę książki doskonale wpisującej się w klimat Bloomsday, The Western Canon Harolda Blooma z 1994 roku, w której autor poświęca główny rozdział Dantemu. Wśród wielu innych głębokich przemyśleń znalazłem tam stwierdzenie, którym Bloom obnaża nadzwyczajną zuchwałość Dantego i jego zadziwiającą pomysłowość, które razem tworzą „najoryginalniejszą wersję Ulissesa, jaką znamy”. A – jak twierdzi Bloom – głos tego, który pragnie „zerwać wszelkie więzy, by mimo ryzyka udać się w nieznane”, brzmi niebezpiecznie podobnie do głosu Dantego.

***

Wiosną 2013 roku nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że istnieje jakiś boski plan, którego celem jest uświadomienie mi, jak aktualnie brzmi przekaz Boskiej komedii i jak wielką rolę odgrywa on w moim życiu. Gdy pod koniec lutego abdykował papież Benedykt XVI, znawcy historii papiestwa od razu rozpoczęli w mediach wielotygodniową dyskusję na temat implikacji tej decyzji. Pewnego ranka przy śniadaniu z „New York Timesa” dowiedziałem się, iż ostatnia dobrowolna abdykacja papieża miała miejsce siedemset lat wcześniej, gdy ustąpił papież Celestyn V. Było to dokładnie to wydarzenie – o czym wiedziałem z niedawnej lektury – które wzburzyło Dantego i dało asumpt do potępienia tych, którzy próbują zachować „neutralne” stanowisko w wielkich moralnych konfliktach swoich czasów. (W Piekle Dante zwraca się do Celestyna: „Pośród nich szła mara człowieka, Co z trwogi wielką skaził się odmową”; Pieśń III, 59–60)4.

Abdykacja Celestyna doprowadziła do wyboru na tron Piotrowy Bonifacego VIII, głównego wroga Dantego. Jego pontyfikat z kolei spowodował podział w Kościele i ustanowienie papiestwa w Awinionie. Dante gorzko wypowiadał się o Celestynie, krytykując go za to, że nie bronił papiestwa przed Bonifacym i przed jego wykroczeniami przeciwko duchowej istocie chrześcijaństwa. W Inferno Dan Brown wykorzystuje miażdżące oskarżenie Dantego wobec tych, którzy zachowują neutralną postawę jako swoiste motto przeciwko obojętności. Staje się ono osobliwą mantrą powtarzaną wielokrotnie przez Browna na kartach jego powieści.

Nawet w telewizji nagle zrobiło się głośno o Dantem, którego duch unosił się nad każdym kolejnym odcinkiem nowej serii Mad Men, poczynając od pierwszego nadanego w kwietniu 2013 roku. Zdaje się, że twórca serialu, Matthew Weiner, już wiele miesięcy wcześniej zdecydował, że Piekło Dantego będzie głównym motywem szóstego sezonu. Odcinek pierwszy otwiera sekwencja na Hawajach, gdzie wypoczywa główny bohater Mad Men, Don Draper, wraz ze swoją młodą żoną, Megan. Widzimy ich w 1968 roku relaksujących się w strojach kąpielowych i okularach przeciwsłonecznych na plaży. Megan popija egzotyczny koktajl, a Don czyta Piekło. Grający Dona Jon Hamm stentorowym głosem intonuje słowa, które mimo ciężaru swych siedmiuset lat, wciąż należą do najbardziej rozpoznawalnych wersów, jakie kiedykolwiek napisano:

W życia wędrówce, na połowie czasu, Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, W głębi ciemnego znalazłem się lasu.

Tak jak Dante, Don także znalazł się pośrodku „ciemnego lasu”, czyli w obliczu moralnego kryzysu wieku średniego. W kolejnych odcinkach sezonu zachowanie Dona wskazuje, iż testuje on kolejne kręgi Piekieł Dantego, gdy popełnia wszelkiego rodzaju grzechy, upadając coraz niżej i niżej – co zresztą oddaje grafika czołówki – i coraz głębiej w ciemne czeluści Piekieł. Krytycy od „Wall Street Journal” po „Huffington Post” co tydzień starali się wyjaśnić aluzje do Dantego pojawiające się w kolejnych odcinkach. Matthew Weiner w programie Fresh Air Terry’ego Grossa nadawanego przez NPR wyjaśniał, skąd jego zainteresowanie Dantem. Wskazał powody, dla których wykorzystał Piekło jako aluzję do życia Dona Drapera w tym szczególnie „piekielnym” roku 1968. Końcówka sezonu pozostawia nas w poczuciu, że Don sięgnął dna i rozpoczyna swą drogę ku odkupieniu. Być może sezon 2014 zabierze Dona w drogę przez Czyściec i dalej.

Wiosną 2013 roku, którą spędziłem we Włoszech, okazało się, że rząd tego kraju znalazł się w totalnym impasie, z którego nie jest w stanie wyjść. W obliczu palących problemów ekonomicznych i wysokiego bezrobocia, kolejne tygodnie nie przynosiły rozwiązania co do kwestii stabilnego przywództwa. Była to sytuacja bez precedensu nawet w tym kraju, w którym często zdarzały się trudności z utworzeniem rządu koalicyjnego. Tym razem jednak podziały okazały się zbyt głębokie. Tymczasem w mych rodzinnych Stanach Zjednoczonych Izba Reprezentantów, w której większość mają republikanie, głosowała właśnie po raz trzydziesty siódmy, starając się podważyć projekt reformy służby zdrowia autorstwa prezydenta Obamy, mimo że został on już wcześniej przyjęty, uprawomocnił się, a decyzję tę podtrzymał Sąd Najwyższy.

Czytając te tak typowe dla naszych czasów doniesienia prasowe, pomyślałem o Dantem. Prowadził on swoją krucjatę przeciwko stronniczości i frakcyjności w polityce, o czym piszę w rozdziale zamieszczonym w dalszej części tej książki Od Dantego do Waszyngtona: impas, stronniczość i frakcyjność to grzechy śmiertelne, które zaprowadzą nas do Piekła. Dante krytykował stronniczość na bazie swych gorzkich doświadczeń wyniesionych z wojen domowych między gwelfami i gibelinami, a także między frakcjami tak zwanych gwelfów czarnych i białych. Ostro rozprawiał się z powszechną wówczas we Florencji praktyką wprowadzania jednej ustawy w październiku, tuż przed utratą władzy na rzecz drugiego ugrupowania, które natychmiast po przejęciu władzy, już w listopadzie, obalało poprzednio zainicjowane prawo. Opisujący tę praktykę fragment Boskiej komedii żywo przypominał politykę amerykańską i spory dotyczące wspomnianej wcześniej reformy służby zdrowia zwanej Obamacare.

***

W tygodniach poprzedzających premierę Inferno owej „dantejskiej” wiosny, w sieci rozgorzała zażarta dyskusja na temat tego, jak Dan Brown odniesie się do nauk ezoterycznych, których adeptem ponoć był i Dante. Chociaż sam nie przykładam wielkiej wagi do takich teorii, uznałem, że warto przejrzeć nieco materiałów. Zgłębiłem więc monografię Waltera Arensberga z 1921 roku na temat kryptografii u Dantego (Cryptography of Dante), w której autor, zamożny kolekcjoner sztuki i zagorzały wielbiciel Dantego, zajął się poszukiwaniem ukrytych złożonych szyfrów i kodów, wzorów numerologicznych, akrostychów i symboli w Boskiej komedii (Wprost wymarzone dla Dana Browna!, pomyślałem).

Ponadto znalazłem egzemplarz studium z 1925 roku autorstwa René Guénona Esoterism of Dante (Ezoteryzm Dantego). Guénon znajduje powiązania Dantego z niemal wszystkimi tajnymi towarzystwami i grupami mistycznymi, jakimi wcześniej interesował się Dan Brown – między innymi z templariuszami, różokrzyżowcami, katarami i masonami. (Wprost wymarzone dla Dana Browna!, pomyślałem ponownie). Przeczytałem historię związaną z publikacją Boskiej komedii, co miało miejsce już po śmierci autora. Otóż podobno przez wiele miesięcy nie można było znaleźć ostatnich kilku pieśni. Wreszcie jednemu z synów Dantego przyśnił się ojciec i wskazał miejsce, gdzie w ścianie domu ukrył zaginiony rękopis. (I znów pomyślałem: Wprost wymarzone dla Dana Browna!).

Oczywiście można się zgodzić z sugestią, że Dante wiele zawdzięcza francuskim trubadurom i ich tradycji romantycznej pieśni o miłości dworskiej, a jego przedstawienie historii Beatrycze idealnie wpisuje się w ten kontekst. Powiązania z francuskimi trubadurami mogły równie dobrze doprowadzić go do kontaktów z templariuszami. Ostro krytykował papieża i cesarza za wspólne knowania przeciwko templariuszom, które doprowadziły do ich schwytania, tortur i ostatecznej masakry we Francji w 1307 roku. Być może podczas swego wygnania Dante zawędrował w tym okresie do Paryża, gdzie mógł być naocznym świadkiem lub słyszeć z pierwszej ręki opowieści o pokazowych procesach i torturowaniu templariuszy. Wszystko to doskonale pasuje do ulubionej tematyki Dana Browna, choć i bez tego jest niesłychanie fascynujące i daje wiele do myślenia.

Ostatecznie Brown nie zdecydował się na wykorzystanie materiałów łączących Dantego z mistycznymi sektami lub tajnymi stowarzyszeniami. Być może dotkliwie odczuł krytykę, jaka spotkała go po wykorzystaniu fałszywki dotyczącej Zakonu mędrców Syjonu w Kodzie Leonarda da Vinci. Może też rozczarowało go to, że opowieść o rozlicznych powiązaniach Ojców Założycieli w Stanach Zjednoczonych z masonerią, przedstawiona w Zaginionym symbolu, nie okazała się tak nośna jak to miało miejsce w wypadku KLV (choć przecież także sprzedała się w milionach egzemplarzy). Być może po prostu zmęczyło go bycie autorem „od tajnych stowarzyszeń” i zbyt wiele pracy musiał włożyć w rozwinięcie wątków związanych z transhumanizmem i eksplozją demograficzną, by przejmować się ezoterycznymi aspektami twórczości Dantego. W każdym razie dla mnie zetknięcie z „alternatywnymi” teoriami na temat Dantego było cennym doświadczeniem, choć pomijam je w niniejszej książce zupełnie bez żalu.

***

Podstawowym celem, jaki przyświecał Dantemu podczas pisania Boskiej komedii, było odniesienie się do fundamentalnych pojęć religii, moralności, polityki i filozofii. Jednak jedną z prawdziwych przyjemności, które niosła ze sobą ponowna lektura Dantego na obecnym etapie mego życia, okazało się odkrycie, jaką wszechstronną wiedzą dysponował oraz potwierdzenie nowatorstwa jego myśli w czasach, które określamy mianem „ciemnych”. Któregoś dnia podczas pobytu we Florencji udaliśmy się do Uffizi, jednej z najwspanialszych galerii sztuki na świecie. W trakcie zwiedzania wedle układu zamierzonego przez jej organizatorów i podążania wzdłuż przypominających labirynt galerii, na samym początku trafia się do sali, w której zebrano różne wizerunki Madonny, między innymi autorstwa Cimabuego, Duccia i Giotta. Można zatem porównać różne techniki malarskie stosowane przez tych trzech wielkich malarzy żyjących mniej więcej w tym samym okresie, lecz operujących zaskakująco odmiennym stylem. Choć wszystkie trzy dzieła można określić mianem „skarbów”, to ewidentnie artystyczne podejście Giotta okazuje się najbardziej błyskotliwe i najbliższe temu, co dziś określamy stylem renesansowym. W Boskiej komedii Dantego Giotto jawi się niczym apostoł Nowego. Poeta wyraźnie wskazuje, iż woli Giotta od Cimabuego, który uznawany był wówczas za wielkiego mistrza minionej epoki, a i bez wątpienia wciąż cieszył się wielkim poważaniem we Florencji w okresie, gdy Dante tworzył swój poemat.

Dante nie bał się iść za głosem swej jakże wysublimowanej intuicji i odważnie określił zwycięzców oraz przegranych. Giotto jest zaledwie jednym przykładem z wielu. Dante cenił również Tomasza z Akwinu w okresie jeszcze przed jego kanonizacją, gdy jego dziedzictwo wciąż znajdowało się w ogniu krytyki niektórych stronnictw w Kościele. W Raju kluczową postacią okazuje się św. Bernard. I znów, zapewne nie byłoby zgody co do tego wyboru, gdyby o osobach dramatu decydować mieli wiodący luminarze Kościoła z czasów Dantego.

Bez względu na to, czy chodzi o pogańskich Rzymian, których Dante podziwia i tworzy dlań osobną przestrzeń w życiu pozagrobowym, czy o starożytnych mędrców żydowskich, których umieszcza w Niebie, czy wreszcie o arabskiego filozofa Awerroesa, który w średniowieczu promował poglądy uwielbianego przez poetę Arystotelesa – Dante śmiało wybiera te postaci, z których poglądami się identyfikuje, nawet jeśli w oczach innych uchodziliby oni za heretyków lub w najlepszym razie za wichrzycielskich innowierców. A wszystko to w czasach, gdy działa już Wielka Inkwizycja, a oskarżeń o herezję bynajmniej nie traktuje się z pobłażaniem.

***

Rozważając koncepcję, którą dziś nazwalibyśmy teorią różnorodności u Dantego, skontaktowałem się z profesor Teodoliną Barolini, badaczką Dantego na Uniwersytecie Columbia, gdyż pragnąłem zachęcić ją do udziału w naszym przedsięwzięciu. Jej badania zainteresowały mnie, ponieważ uważała Dantego za kogoś wyjątkowego jak na owe czasy, szczególnie w sposobie pisania i myślenia o kobietach, żydach, muzułmanach, homoseksualizmie i wielu innych zagadnieniach. Ponadto spodobało mi się też, jak w 2010 roku – po premierze gry komputerowej Dante’s Inferno – chętnie pojawiała się w mediach i rozprawiała o problematyce gry. Co więcej, robiła to, unikając akademickiej pretensjonalności. Jak sugerowała Barolini w magazynie „Entertainment Weekly”, we wspomnianej grze Beatrycze okazuje się prototypem damy w opałach. Cały zamysł Boskiej komedii opiera się na tym, że to właśnie Beatrycze ma uratować Dantego, tymczasem w grze komputerowej to on ratuje ją. Barolini protestowała również przeciwko temu, że w grze Dante występuje jako krzyżowiec, podczas gdy w rzeczywistości nie uczestniczył w żadnej z wypraw krzyżowych.

Miałem nadzieję, że skoro profesor Barolini bez oporów wkroczyła w królestwo kultury popularnej i zajęła się grą komputerową, to może będzie równie chętna, by skomentować inne zjawisko popkultury – powieść Inferno Dana Browna. Ostatecznie wyraziła zgodę, dzięki czemu rozdział Dan Brown i przypadek „niewłaściwego” Dantego pojawia się nieco dalej w tej części książki. Ale zanim uzyskaliśmy jej przychylność, odbyliśmy szeroką dyskusję na temat Dantego, różnorodności i tego, co Barolini nazywa średniowieczną wielokulturowością. Przysłała mi swój błyskotliwy tekst pod tytułem Dante’s sympathy for the Other (Sympatia Dantego wobec Innego), który okazał się najbardziej kontrowersyjnym i skłaniającym do myślenia materiałem, z jakim zapoznałem się podczas mej wiosny z Dantem. Pewnego dnia rozmawialiśmy przez telefon i na koniec wspomniała, że planuje napisać o Dantem i nauce.

***

Po tej rozmowie z profesor Barolini zacząłem się zastanawiać nad powiązaniem nauki z Dantem. Jak to się ma do siebie? Jak wszystko tej wiosny, tak i owa nowa sugestia zachęciła mnie do dalszych badań. Gdy nieco poszperałem, okazało się, że istnieje mnóstwo artykułów i całe rozdziały w książkach, które sugerują, że jeśli chodzi o znajomość zagadnień uchodzących za naukowe na początku XIV wieku, to Dante znacząco wyprzedzał sobie współczesnych.

W „Guardianie” z 2005 roku znalazłem artykuł informujący o pewnym naukowcu, który uważa, iż Dante posiadał wyjątkową wiedzę dotyczącą fizycznych aspektów lotu i latania, a także na temat zasad bezwładu i niezmienności. Ujawnił to, gdy w Pieśni XVIIPiekła opisał zejście z siódmego do ósmego kręgu Piekieł na plecach skrzydlatego potwora Geriona, który przelatuje przez oddzielającą je otchłań. Znalazłem również artykuł opublikowany w 2011 roku w „Boston Globe” przedstawiający poglądy profesora z Mount Holyoke College na temat tego, czego Dante nie wiedział, i w jaki sposób Galileusz opracował niektóre ze swych kluczowych teorii matematycznych właśnie dzięki analizie i krytyce miar oraz proporcji, za których pomocą Dante opisał strukturę Piekieł w swym dziele.

Dante faktycznie dysponował głęboką wiedzą z zakresu nauk przyrodniczych, geometrii i astronomii. Wiedział, że Ziemia ma kształt kuli i dobrze rozumiał związki Ziemi i Słońca, czym są strefy czasowe, a także jakie mogą być, ogólnie rzecz biorąc, rozmiary wszechświata. Znajomość dzieł starożytnych Greków i Rzymian uodporniła go na nonsensowne poglądy średniowiecza. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że potrafił ogarnąć swą intuicją te aspekty w astronomii, które w ciągu następnych dwóch stuleci, wraz z dziełami Kopernika i Galileusza, spowodowały w tej nauce rewolucję. Niektórzy współcześni fizycy o inklinacjach poetyckich dostrzegają nawet w opisie doświadczeń Dantego podczas podróży przez Empireum pod koniec Raju zapowiedź teorii kwantowej.

Gdy ktoś – tak jak ja – dostrzega w dziele Dantego wielką mądrość i intelektualną głębię, z łatwością przychodzi mu uznanie twórcy za postać na wskroś nowoczesną. Rzecz jasna rozumiem, że bez względu na to, jak bardzo zdaje się wyprzedzać swoje czasy, wciąż pozostaje poetą z przełomu XIII i XIV wieku. Dlatego też nie jest w stanie uchronić się przed tendencyjnością, uprzedzeniami, lękami, ograniczeniami, przesądami i, ogólnie rzecz biorąc, zacofaniem typowym dla Europy zdominowanej przez wyprawy krzyżowe, Inkwizycję, wojny domowe i rozgrywki między papiestwem i cesarzami. Jednak gdy weźmiemy pod uwagę surową, dziką pasję jego ambicji przyświecającą mu podczas pisania Boskiej komedii, i gdy zrozumiemy, jak bardzo udało mu się spełnić tę ambicję, wówczas uznamy go za jedną z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych postaci w historii literatury.

Jego wielkie dzieło to wspaniały poemat o misternie skomponowanych rymach tworzących tak zwaną tercynę (terzia rima), czyli strofę otwartą złożoną z trzech wersów, zwykle jedenastozgłoskowych, powiązaną rymami ze strofą poprzednią i następną, która jest u Dantego tym, czym jambiczny pentametr u Szekspira. Można też zaryzykować stwierdzenie, że jest to pierwsza nowoczesna powieść. Badacze odróżniają Dantego-poetę, który jest autorem Boskiej komedii, od Dantego--pielgrzyma, który jest głównym bohaterem poematu. Jednak pozostaje faktem, że żaden autor ani wcześniej, ani później, nie odważył się stworzyć równie wielkiej epickiej opowieści, której narrator występowałby w pierwszej osobie. Homer ma swego Odyseusza, Wergiliusz Eneasza, lecz Dante jest jednocześnie autorem, narratorem i bohaterem akcji. I to jakiej akcji!

W czasach gdy nauki religijne podlegały stosunkowo wąskiej interpretacji, ten geniusz z Toskanii, uchodźca bez ojczyzny, bez żadnej pozycji w kręgach politycznych, arystokratycznych czy religijnych, śmie twierdzić, że odbył podróż w zaświaty i, ujrzawszy twarz Boga, stamtąd powrócił. Na dodatek sam osądza, kto powinien znaleźć się w Piekle, a kto wstąpić do Nieba. Inaczej niż Szekspir, który świadomie unikał odniesień do aktualnych postaci czy wydarzeń, Dante skazuje na męki piekielne niedawno żyjących papieży, cesarzy i wysokich urzędników, jednocześnie ratując i obdarzając zaszczytami rzesze pogan oraz innych nieortodoksyjnych bohaterów. Przedstawia najbardziej szczegółową i precyzyjną wizję architektury Piekła, Czyśćca i Raju w dziejach. A jednak, bez względu na wyszukany charakter owej metaforycznej topografii, wizja Dantego wywarła kolosalny wpływ na zbiorową wyobraźnię katolików w kolejnych stuleciach. Wypełnia ona bowiem główne luki w ówczesnej teologii na temat tego, jak funkcjonuje Otchłań (Limbo) i w jaki sposób odbywa się proces oczyszczenia. Dante tworzy całkowicie nową przestrzeń zaświatów dla „obojętnych”, o których nie wspomina Biblia ani inne teksty religijne. Publicznie przyznaje, że w kwestii zbawienia i odkupienia tych, którzy wyznają inne religie i nigdy nie słyszeli o chrześcijaństwie, nie sposób udzielić dobrej czy logicznej odpowiedzi.

Jednak, co najważniejsze, kobietę, którą najbardziej w świecie podziwiał, która była dlań osobistym poetyckim ucieleśnieniem piękna, łaski i miłości – żyjącą świecką osobę (!), osobistą znajomą (!) – tę właśnie poeta umieszcza w najwyższych regionach Niebios. Dante wygnaniec żył dostatecznie długo, by doczekać się pozytywnego odbioru swego dzieła i zrozumienia u wielu czytelników i by zyskać choć odrobinę radości ze swego sukcesu oraz poczucia, iż sprawiedliwości stało się zadość. Wydaje się doprawdy niebywałe, zważywszy na nowatorski, obrazoburczy i śmiały charakter Boskiej komedii, że tak szybko zyskała ona popularność we Włoszech i w całej Europie. Zaledwie pół wieku po jego śmierci, Dantego okrzyknięto wielkim poetą florenckim i tłumaczono jego poemat na inne języki, a za jego przykładem poszli inni wielcy twórcy piszący w językach narodowych, tacy jak Boccaccio czy Chaucer. A wszystko to działo się w „wiekach ciemnych”, przed wynalezieniem prasy drukarskiej i zanim rozkwitła renesansowa filozofia humanizmu.

William Cook, jeden z autorów tekstów zawartych w niniejszej książce, często mówi studentom, że po przeczytaniu Boskiej komedii są już gotowi do lektury... Boskiej komedii. Rzecz jasna chodzi mu o to, że dzieło Dantego skrywa niewiarygodnie bogatą historię, i by poznać jej rozliczne wymiary oraz docenić jej głębię, konieczna jest wielokrotna lektura.

Gdy moja wiosna z Dantem miała się ku końcowi, ze zdumieniem odkryłem, że na jego temat oraz o Boskiej komedii wiem znacznie więcej niż początkowo sądziłem, że się dowiem. Znacząco bogatszy o nowe informacje, czułem, że jestem o wiele lepiej przygotowany, by zrozumieć Inferno Dana Browna.

4 Wszędzie, o ile nie zaznaczono inaczej, wykorzystano polski przekład Boskiej komedii autorstwa Edwarda Porębowicza (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich 1986) (przyp. red.).