Things I Wanted to Say, But Never Did - Monica Murphy - ebook + audiobook + książka

Things I Wanted to Say, But Never Did ebook i audiobook

Murphy Monica

3,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

32 osoby interesują się tą książką

Opis

Powieść autorki A Million Kisses in Your Lifetime!

Summer Savage właśnie zmieniła szkołę i rozpoczęła naukę w elitarnym Lancaster Prep. Dziewczyna nie liczyła na ciepłe przyjęcie, ale nie sądziła, że będzie aż tak źle. Wszyscy patrzą na nią z niechęcią, a jeden chłopak od samego początku daje jej do zrozumienia, że właśnie wkroczyła do piekła. 

Summer już wcześniej poznała Whita Lancastera, i to w okolicznościach, o których wolałaby zapomnieć. On dobrze wie, kim jest nowa dziewczyna, i jak udało jej się dostać do szkoły mającej w nazwie jego rodowe nazwisko. 

Wkrótce Whit przyczynia się do tego, aby pobyt Summer w „jego” placówce nie należał do przyjemnych. Jednak kiedy spotykają się pewnego wieczoru, to nie ona, a on potrzebuje pomocy. Wtedy Summer się od niego odwraca.

Wkrótce przyjdzie jej tego pożałować. Chłopak zabiera jej coś, co skrywa jej największe sekrety, i grozi, że je ujawni, chyba że Summer…

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 722

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 18 godz. 29 min

Oceny
3,8 (340 ocen)
147
78
56
30
29
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
gonick

Nie polecam

Jeśli chcecie przeczytać książkę o najgłupszej dziewczynie na tej planecie, to koniecznie sięgnijcie po tę. Zero rozumu, zero honoru, życie jej się po prostu przydarza. A kiedy plują jej w twarz, wyciera się i mówi, że uwielbia, gdy pada. Nikt przy zdrowych zmysłu nie chciałby takiego chłopaka. Głowni bohaterowie nie przeprowadzili ze sobą ani jednej rozmowy. Nie wiedzą o sobie nic poza tym, że „jesteśmy popieprzeni”. Kolejna książka, która romantyzmie przemoc i patologię.
294
AgaWiktoria

Nie polecam

Nie wierze, że to ta sama autorka od „a milion kisses in Your lifetime” Zachowanie okropne. On traktuje ja jak szmatę, poniża a ona go pragnie i rozkłada nogi. Potrafi tylko powiedzieć „nienawidzę cię” albo „pier*** się” i to cała jest elokwentna wypowiedz. Nie wiem czy sięgnę po kolejne części :/
132
LauraSw

Nie polecam

Czytałam ,,A million kisses in your lifetime'' od tej autorki , które było dobre. To co wydarzyło się tutaj nawet nie wiem jak określić już sam prolog był obrzydliwy czternastolatka która wkracza w strefę dojrzewania jest w stanie obcemu chlopakowi pozwolić na bardzo dużo. Z wiekiem wcale się nic nie zmienia zero szacunku do samej siebie, zero jakiejkolwiek relacji w strefie emocjonalnej i w moim odczuciu nawet te sceny intymne nie miały żadnego napięcia. Jedna z gorszych książek jaką przeczytałam w tym roku.
101
Weronika8608

Nie polecam

okropieństwo, dziewczyna w ogóle się nie szanuje, mam nadzieje że w realnym świecie nastolatki się tak nie zachowują
102
paaula29

Nie polecam

Jakim cudem ta część tak bardzo różni się pisownią od pierwszej części, już 1 rozdział był żenujący o reszcie nie ma co mówić

Popularność




Tytuł oryginału

Things I Wanted to Say, But Never Did

Copyright © 2021 by Monica Murphy

All rights reserved

Copyright © for Polish edition

Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Redakcja:

Przemysław Gumiński

Korekta:

Monika Nowowiejska

Edyta Giersz

Karolina Piekarska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-904-3

Prolog

Przeszłość

Pamiętam, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Nie zauważył mnie i tak było lepiej. Dzięki temu bezwstydnie mogłam się w niego wpatrywać. Byłam zafascynowana jego rysami twarzy, tym, w jaki sposób się poruszał, jak nigdy się nie uśmiechał.

Dlaczego się nie uśmiechał?

Byliśmy wtedy znacznie młodsi. Niewinni? Nie sądzę, żebym kiedykolwiek mogła użyć tego słowa, aby opisać któreś z nas. Widzieliśmy i zrobiliśmy zdecydowanie za dużo rzeczy. Kiedy ponownie się spotkaliśmy, tkwiliśmy w tym za głęboko, aby to powstrzymać. Zatrzymać się. I mrok.

Towarzyszyłam rodzicom na przyjęciu na Manhattanie. Moja matka nie chciała, żebym szła. Jonas, mój ojczym, nalegał.

Niech zobaczy, jak naprawdę żyje ten jeden procent – powiedział ze śmiechem.

Matka skrzywiła się. Lubiła myśleć, że była częścią jednego procenta, kiedy on mówił, że po prostu dla nich pracuje.

Budynek, do którego weszliśmy, znajdował się na Upper East Side. Powitali nas sympatyczni portierzy i bezwzględna ochrona. Hol był zbudowany ze szkła i marmuru, był elegancki i lśniący. Musiałam wyglądać jak wieśniaczka, gdy odchyliłam głowę i wpatrywałam się w strzelisty sufit z oślepiającymi, migoczącymi światłami nad nami.

– No chodź – rzuciła matka z irytacją, zaciskając mocno palce wokół mojego ramienia i mnie szczypiąc.

Jazda windą była płynna i szybka. Wjechaliśmy do luksusowego apartamentu i w chwili, gdy drzwi się otworzyły, poczułam się tak, jakbyśmy wkraczali do innego świata. Nikt nas nie przywitał, kiedy weszliśmy. Właściwie nikogo w środku nie było.

Wszystko było białe, zarówno meble, jak i ściany. Jedyną barwę pomieszczeń dawały masywne obrazy, które wszędzie wisiały. W większości były to abstrakcje. Zatrzymałam się przed jednym z nich, przechylając głowę na bok i próbując rozkminić, co może przedstawiać. Matka praktycznie odciągnęła mnie od niego siłą, mamrocząc pod nosem, że nie powinni wystawiać takich wulgarnych dzieł sztuki na oczach dzieci, a Jonas tylko się roześmiał, pytając, który dzieciak domyśli się, co tam było. Wtedy to do mnie dotarło – obraz był zbliżeniem na pochwę.

Skądś dochodziły odgłosy. Gdy wchodziliśmy głębiej do mieszkania, dźwięki stawały się coraz głośniejsze, aż przed nami pojawiła się ściana okien. Piękni ludzie kręcili się wokół zbici w małych grupach. Rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali… Pili, pili, pili…

Byłam oszołomiona. Zaślepiona. To było coś, dla czego żyłam. Matka, wychodząc za mąż za Jonasa Weatherstone’a, zmieniła moje życie. Zarabiał kupę kasy. Prawdziwe pieniądze. Matka pracowała w jego agencji nieruchomości i zakochali się w sobie. Zostawił dla niej żonę, a ich rozwód był ciężki. Mimo to ojczym z matką w końcu się pobrali. Lubiłam z nim mieszkać. Był dla mnie miły. Nasze mieszkanie było duże, ale nie tak jak to. Nie przypominało niczego, co kiedykolwiek widziałam.

Kiedy wyszliśmy na taras, wyłoniły się drapacze chmur. Wydawało się, że były wystarczająco blisko, aby ich dotknąć. Światła miasta błyszczały i migotały, ale nie zauważyłam ich. Byłam zbyt zajęta podpijaniem szampana z odstawionego kieliszka. Płyn łaskotał mnie po gardle i sprawiał, że poczułam się fajnie. Delektowałam się tym zabawnym uczuciem. To spowodowało, że mózg zaszedł mi mgłą, pomógł zapomnieć o wszystkich moich problemach. Jak moi rodzice i przyrodni brat, który zauważył, jak ukradkiem popijałam alkohol, i cicho podszedł. Odstawiłam kieliszek, udając, że patrzyłam na coś innego. Byliśmy dwójką jedynych dzieci na tym przyjęciu. Miałam czternaście lat. Domyśliłam się, że był mniej więcej w moim wieku.

To było lato przed rozpoczęciem szkoły średniej, przez co czułam się bardzo dorosła. Miałam cycki większe niż moje przyjaciółki. Odkryłam, że dotykanie siebie w określonym miejscu, gdy leżałam w nocy w łóżku, wywoływało lawinę uczuć. Goniłam za nimi tak bardzo, jak tylko mogłam. Yates próbował się do mnie dobrać, gdy nasi rodzice byli w pracy. Pewnego razu wsunął rękę pod moje spodnie, próbując mnie tam dotknąć, ale go spoliczkowałam. Jest obrzydliwy. Jest moim bratem. Przyrodnim, ale wciąż.

Pomimo tego, że byłam zniesmaczona, jego uparta pogoń za mną również sprawiła, że poczułam się pożądana. Ponadto jest moc w świadomości, że ktoś ciebie pragnie. Siedząc na tym przyjęciu w czarnej sukience bez ramiączek i popijając szampana, poczułam się jak dorosła.

Pewien bardzo piękny, poważny chłopiec zwrócił na mnie uwagę i mnie zaciekawił. Kto to jest? Czego on ode mnie chce?

– Chcesz się napić z własnego kieliszka? – pyta, wskazując na odstawione szkło na stole obok mnie. Wypiłam każdy z nich do dna.

Spoglądam w górę i dostrzegam, że nadal mnie obserwuje. Jest ubrany w czarne spodnie i białą koszulę zapinaną na guziki, rękawy ma podwinięte, przez co ukazują jego przedramiona. Ma złotobrązowe włosy, prawie, ale nie całkiem, w kolorze ciemny blond, a jego twarz jest oszałamiająca, arogancka i doskonała.

Wstaję i stoję przed nim, rozkoszując się połyskującym w jego lodowatoniebieskich oczach uznaniem.

– Tak, proszę.

Idę za nim do baru. Rozmawia z barmanem i wsuwa mu banknot pięćdziesięciodolarowy, podczas gdy ja uważnie mu się przyglądam, będąc pod całkowitym wrażeniem. Wręcza mi kieliszek i bierze puszkę piwa, wsuwając ją do przedniej kieszeni.

– Nie lubisz szampana? – zagaduję, rozglądając się dookoła i ściskając nóżkę szkła między zaciśniętymi palcami. Nikt nie zwraca na nas uwagi, więc biorę łyk.

Wyborny.

– Nie – odpowiada. – Poza tym tanie rzeczy przyprawiają mnie o ból głowy.

Nie znam się na tym, więc przyjmuję jego słowo jak ewangelię.

Biorę też to, co mi dają, dlatego nie zamierzam odrzucać tego darmowego i bardzo pełnego kieliszka szampana.

Podążam za nim do środka, a zalegająca cisza wywołuje u mnie dreszcze. Może jednak to po prostu klimatyzacja, która działa na wysokich obrotach, nie wiem. Wchodzimy głębiej do mieszkania, aż znajdujemy się w ciemnym korytarzu, gdzie wszystkie drzwi do sypialni są zamknięte.

– Mój ojciec jest w jednym z tych pokoi, pieprzy twoją matkę – oznajmia od niechcenia dokładnie wtedy, gdy biorę do ust kolejny łyk, przez co praktycznie pluję mu w twarz. Gapię się na niego, mrugając.

– Coś ty właśnie powiedział?

– Słyszałaś mnie. – Jego wyraz twarzy nie zmienia się ani trochę.

– Moja matka jest mężatką.

– Tak, zupełnie jak mój ojciec. Jakby to miało znaczenie. – Wzrusza ramionami, po czym wyciąga puszkę piwa z kieszeni. Otwiera ją, a następnie siorbie pianę przed wypiciem dużego łyka.

– Ona by tego nie zrobiła. – Kiedy nic nie odpowiada, mam potrzebę wyjaśnienia. – Pieprzyła się z twoim ojcem?

Czuję się bardzo dorosła, mówiąc takie wulgarne słowo do tego chłopca podczas picia szampana. Biorę kolejny łyk, pozwalając, by bąbelki pozostały na moim języku.

– Cóż, robi to. Twoja mama jest dziwką. – Opróżnia puszkę po piwie, a następnie miażdży ją między palcami, rzuca na ziemię, a ta ląduje z głośnym hukiem.

Nagle czuję niesamowitą wściekłość. Matka i ja nie zawsze się dogadujemy, a on nawet jej nie zna.

– Nie możesz tak mówić.

– Ach, tak? Cóż, właśnie to zrobiłem. – Przekrzywia głowę, mrużąc powieki. Tak dużo w nim złości, a przecież on jest taki młody. Czasami sama się złoszczę, ale nie aż tak. – Czy ty też jesteś dziwką? Jak twoja mama?

– Pierdol się. – Pluję na niego, wylewając mu szampana w twarz.

Krzywi się, powoli wycierając się dłonią. Stoję tam, ciężko oddychając, ze świadomością, że powinnam iść, ale jestem zbyt zafascynowana tym, jak to się potoczy.

Obserwuję go tak, jakby mi się to nawet nie przydarzyło. Nigdy wcześniej nie zrobiłam czegoś takiego w moim życiu. Kim jestem? Kiedy stałam się taka odważna? Albo głupia?

– Jesteś suką – syczy. – Tak jak twoja mama.

– Jesteś dupkiem – odpowiadam, odwracam się na pięcie i odchodzę od niego, ale on mnie łapie i zatrzymuje.

Jego palce wbijają się w moje ciało, aż tak mocno trzyma mnie za ramię. Próbuję się go pozbyć, walcząc z jego uściskiem.

– Puść mnie.

– Nie. – Uśmiecha się. Właśnie zdaję sobie sprawę, że to diabeł ukrywający się pod twarzą aniołka. Popycha mnie na ścianę, przez co opadam na nią jak szmaciana lalka, prawie ześlizgując się na podłogę. Podtrzymuje mnie, zanim wyląduję, szarpiąc i przyciskając swoje ciało do mojego. Góruje nade mną, ma co najmniej metr osiemdziesiąt wzrostu, ale jest szczupły, wręcz chudy. Yates jest szeroki i umięśniony, ale ma szesnaście lat, jest starszy. Ten chłopak to wciąż chłopiec.

– Co robisz? – pytam, zawzięcie z nim walcząc. To sprawia, że czuję ocieranie naszych ciał i jestem zaintrygowana. Całe jego ciało jest twarde, bardziej zbite i silniejsze, niż wygląda.

– Myślę, że ci się podoba. – Nadal uśmiecha się złośliwie, kiedy napiera na mnie dolną częścią ciała. Teraz czuję coś innego. Ma wzwód. Całkowicie nieruchomieję, nie mogę się ruszyć.

– Twoja mama ssie mojego tatę co najmniej dwa razy w tygodniu – szepcze. – Spotyka się z nim w jego biurze. Nazywają to lunchem.

Gapię się na niego. Nie mam pojęcia, o czym mówi. To znaczy… Wiem, o czym mówi, ale nie ma mowy, żeby to robiła. Nie ma takiej opcji.

– Masz usta idealne do ssania – stwierdza. Prawie rozkwitam pod jego komplementem, zanim uświadamiam sobie, że jestem chora i popaprana, bo przecież on to powiedział jako zniewagę.

– Zamknij się – szepczę, na co on ponownie się uśmiecha.

– Chcesz possać mojego? – proponuje bezwstydnie.

– Absolutnie nie. – Unoszę podbródek, brzmiąc, jak wyniosła księżniczka.

Jak by to było, ssać kutasa chłopca? Dziewczyny to robią cały czas. Raz znalazłam czasopismo w pokoju Yatesa i wykradłam je dla siebie. Były tam zdjęcia nagich dziewczyn. Pary uchwycone w pozycjach. Jego penis wewnątrz jej pochwy. Jego usta na jej sutkach. Jego fiut w jej ustach, gdy wpatruje się w niego sarnimi oczami. Jego palce między jej nogami.

Myślę o tym teraz, przez co upojne ciepło rozlewa się głęboko we mnie, czyniąc mnie słabą. A może to szampan?

– Może ci się spodobać – droczy się z lekkim grymasem na twarzy. Jego zęby są idealnie proste. Założę się, że kiedy naprawdę się uśmiecha, jest piękny. Jestem prawie pewna, że nie uśmiecha się za często.

– Nie zrobię tego – odpowiadam stanowczo.

– Robiłaś to już kiedyś?

Wściekle kręcę głową.

– Pozwól mi być twoim pierwszym.

– Nie. – Szturcham go w ramię, ale on ani drgnie.

– Daj spokój. Twoja mama jest dziwką mojego taty. Ty możesz być moją. – Pochyla się w stronę zamkniętych drzwi w ciemnym korytarzu. – Tak jak powiedziałem, są teraz w jednym z tych pokoi. Założę się, że twoja mama jest na kolanach dla niego – szydzi. – Założę się, że połyka każdą kroplę jego spermy. Mogłabyś zrobić to samo dla mnie.

– Pierdol się. – Jego słowa są irytujące, ale także trochę kuszące. Nigdy nie myślałam o spermie, połykaniu i kutasach w ustach podczas rozmowy z chłopcem. Nikt nigdy wcześniej nie mówił do mnie w ten sposób. Zupełnie nikt.

– Nie, ty się pieprz. Twoja rodzina jest popierdolona. – Śmieje się.

– Uh, myślę, że to twoja rodzina jest popieprzona – cedzę, wypychając biodra do przodu, żeby mnie puścił. Niestety to wcale nie pomaga. Przypomina mi tylko, że jest twardy. I nic na to nie poradzę, ale myślę tylko o tym, jak jest dla mnie twardy.

Mam przyjaciółki, które już uprawiały seks. Lana zrobiła to z Davidem w siłowni podczas naszego balu na zakończenie podstawówki. Powiedziała nam później, że śmiesznie chodziła przez tydzień, bo jego kutas był taki duży. Ciężko mi było w to uwierzyć, ale nic nie powiedziałam. Teraz jestem ciekawa. Penis tego chłopca wydaje się ogromny, nie żebym miała jakieś wielkie porównanie. Chcę to zobaczyć. Dotknąć.

– Puść mnie – mówię z trudem przez zaciśnięte zęby. Myślę, że mu się to podoba. Mnie w pewnym sensie też. Jego siła i to, jaka jestem słaba, kiedy próbuję się uwolnić. Co to o mnie mówi? Jestem chora. Pokręcona. Dziwna.

Zawsze miałam w sobie coś, co nazywam „ciemnością”. Nigdy nie spotkałam osoby, która zachowywałaby się podobnie. Tym razem jakby on też miał to w sobie.

Pochyla się bliżej, jego usta znajdują się zaledwie centymetry od moich, a ja czuję jego oddech. Ciepły, lekko pachnie piwem.

– Zmuś mnie – szepcze.

Kierując się czystym instynktem, rozchylam usta, szykując się do krzyku, ale on o tym wie, więc zamiast tego brutalnie mnie całuje.

To prawdziwy szok dla systemu, totalnie nieruchomieję. Jego usta uderzają w moje. Brakuje mu umiejętności, choć sama też nie jestem jakoś wybitnie doświadczona. Ale wiem, że może być lepiej. Bardziej delikatnie.

Zaciskam usta wokół jego dolnej wargi, ciągnąc ją. Zwalnia i się rozluźnia. Pocałunek staje się leniwy. Wpycha język, czym mnie zaskakuje. Rozchylam usta, a on wchodzi do środka. Mój pierwszy dorosły pocałunek jest z chłopcem, który nazywa moją matkę dziwką. Który powiedział, że mogę być jego dziwką. Powinnam go odepchnąć. Przegryźć jego język na pół. Kopnąć w jaja. Jednak nic nie robię. Zamiast tego pozwalam mu mnie całować. Boże, dopomóż. Podoba mi się to. Ciepło rozchodzi się w moich żyłach, ogrzewając mnie od środka. Lgnę do niego.

Położył ręce na mojej talii. Ściskam przód jego koszuli, kiedy ociera się o mnie, o to sekretne miejsce, które niedawno odkryłam. Przechodzą mnie ciarki. Właśnie tego chce ode mnie Yates, ten ohydny zboczeniec. Nigdy mu tego nie dam, ponieważ jesteśmy rodziną, a to jest obrzydliwe. Ale im bardziej ten tajemniczy chłopak mnie całuje, tym bardziej jestem gotowa oddać mu wszystko, czego zechce.

Całujemy się tak długo, że nie wiem, jakim cudem jesteśmy w stanie oddychać. W końcu przerywa pierwszy, a ja otwieram oczy, wpatrując się w jego rozchylone, opuchnięte usta. Powoli podnoszę wzrok, by zobaczyć, że mnie obserwuje. Sięga po rąbek mojej spódnicy, a jego palce wędrują pod spód, aby dotknąć wewnętrznej strony mojego uda. Wtedy przygryzam dolną wargę.

– Jesteś mokra?

– O czym ty mówisz? – Wiem, o co mu chodzi, ale przecież on jest tak cholernie młody… Tak jak ja. Wiemy, że seks jest dookoła nas. Mamy dostęp do wszystkich stron pornograficznych w Internecie, ale wciąż… Mówi do mnie jak dorosły. Chłopcy, których znam, nawet nie dotkną mojego cycka, a ten tutaj kieruje się prosto w miejsce między moimi nogami.

– Jakbyś nie wiedziała. – Wydaje się zniesmaczony. Mam zamiar coś powiedzieć, zaprotestować, obrazić go. Ale znowu mnie całuje, sprawiając, że zapominam. Tym razem jest lepiej. Wydaje mi się, że dobrze go poduczyłam. Powoli i delikatnie przeciąga językiem po moim, sprawiając, że płonę z pożądania. Dokładnie bada moje usta, drocząc się ze mną, na co mu pozwalam. Ja też eksploruję. Usta mamy otwarte, droczymy się językami, liżąc się nawzajem. Całe moje ciało drży z niecierpliwości. Jakimś cudem go dotykam, kładę rękę na przodzie jego spodni, a on przyciska się do mojej dłoni, pozwalając mi poczuć, jaki jest twardy. Pulsowanie między udami sprawia, że chcę się dotknąć. Nie. Chcę, żeby to on mnie dotknął.

– Nawet cię nie znam – szepczę mu w usta.

– Kłamczucha. – Odsuwa się ze złośliwym uśmieszkiem.

– Nie znam cię. – Jestem zdezorientowana. Dlaczego myśli, że miałabym go oszukiwać?

– Jesteś w moim domu. Mój ojciec jest jednym z najbogatszych ludzi na całym pieprzonym świecie. „Och, nawet cię nie znam” – przedrzeźnia mnie piskliwym głosem. Brzmi niedorzecznie.

Ogarnia mnie złość. Po tym, co się właśnie wydarzyło, śmieje się ze mnie? Nie obchodzi mnie, jak dobrze całuje. Jest dupkiem.

– Zostaw mnie. – Odpycham go. Tym razem chwieje się do tyłu, puszczając mnie. Odchodzę oburzona, prawie potykając się o pozostawiony kieliszek do szampana. Musiałam go upuścić, kiedy wcześniej się szarpaliśmy. Nawet nie pamiętam, żeby to się wydarzyło.

Woła za mną, ale ignoruję go, biegnąc tak szybko, jak tylko mogę, na trzęsących się nogach. Przepycham się, wychodząc z mieszkania. Wracam na taras i szukam mojej matki razem z ojczymem, który jest dla mnie jak ojciec. Ale nigdzie ich nie widać.

Słyszę chłopca. Wykrzykuje moje imię, choć nigdy mu nie powiedziałam, jak się nazywam. Spanikowana rozglądam się dookoła w obawie, że mnie złapie. Sztywnieję, gdy czuję, jak ręka zaciska się na moim ramieniu, ale odwracam się i widzę, że to moja matka.

– Summer! Co ty wyprawiasz? Wyglądasz na przerażoną.

Ogarnia mnie ulga. Nie jest zamknięta w pokoju i nie pieprzy się z innym mężczyzną. Jest tutaj ze mną na przyjęciu.

– Matko. – Rzucam się na nią, mocno przytulając ją w talii, a ona śmieje się zdziwiona. Od końca ósmej klasy bez przerwy walczymy. Wszyscy moi przyjaciele uczęszczają do prywatnego liceum Lancaster Prep. Też chcę tam chodzić. Jestem zdesperowana, aby się tam dostać.

Natomiast Jonas mówi temu pomysłowi stanowcze „nie”. Chce, żebym poszła jego śladami do św. Antoniego. W mieście. To dobra szkoła i w ogóle, ale będę samotna. Moi przyjaciele będą dobrze się bawić w internacie, a ja utknę tutaj sama z Yatesem, który będzie w wyższej klasie w szkole średniej. Nasi rodzice cały czas razem podróżują, zostawiając nas samych, a on będzie nieugięty. Zamęczy mnie, aż w końcu mu się poddam.

– Kochanie, co się stało? Trzęsiesz się. – Przejeżdża ręką wzdłuż mojego kręgosłupa, uspokajając mnie.

Uderza mnie strach, że to jest ostatni raz, kiedy to zrobi, kiedy uwierzy w moją niewinność. To tak, jakby cząstka mnie została skradziona dzisiejszej nocy, a ten chłopiec odebrał mi to ustami, językiem i badającymi dłońmi.

Próbuję się uśmiechnąć i od niej odsunąć, desperacko się otrząsnąć.

– Nic mi nie jest. Naprawdę. Po prostu pomyślałam, że cię straciłam.

– Twoje policzki są bardzo zaróżowione. – Marszczy brwi, głaszcząc mnie po twarzy. – Nie piłaś, prawda?

– Nie, mamo. Boże, oczywiście, że nie. – Staram się wyglądać niewinnie.

– Dobrze. – To było zdecydowanie za łatwe. Nie mogę się nadziwić, że uwierzyła mi na słowo. – Trzymaj się z dala od szampana. Wiem, jak bardzo lubisz zakradać się do niedopitych kieliszków.

Moje policzki robią się jeszcze bardziej czerwone.

Teraz to ona zaczęła się rozglądać, a ja ją obserwuję. Naprawdę uważnie ją obserwuję. Ona też ma zaczerwienione policzki. Włosy z tyłu są w nieładzie, jakby musiała przeczesać je szczotką. Brakuje jej jednego kolczyka. Sukienka, którą ma na sobie, jest przekrzywiona i pognieciona. Tak, jakby musiała ją poprawić.

O nie…

Wygląda tak, jak ja się czuję. Chociaż nie uprawiałam seksu z tym chłopcem, pozwoliłam mu mnie pocałować i w pewnym sensie zatraciłam się na krótki czas. Matka wygląda tak, jakby zatraciła się na co najmniej pół godziny, a może nawet dłużej.

– Gdzie byłaś? – pytam oskarżycielskim tonem.

– Byłam tutaj przez cały czas. – Jej spojrzenie ponownie spotyka się z moim, a jej świeżo błyszczące usta zwijają się w grymas. – A gdzie ty byłaś?

– Tutaj. Cały czas. – Zerkam przez ramię i widzę chłopca, który stoi w pobliżu i nas obserwuje. Za nim stoi mężczyzna, jego starsza wersja. Jest niezwykle przystojny, ma wokół siebie aurę, która mówi, że jest właścicielem tego wszystkiego. Chłopiec nie spuszcza ze mnie wzroku, a mężczyzna uważnie obserwuje moją matkę.

Chłopak unosi brwi, przechylając głowę w moim kierunku. Odwracam się od niego, nie chcąc widzieć głupiego zadowolenia na jego przystojnej twarzy. Wie, że się domyśliłam. On już dawno się domyślił. I niech go szlag, bo miał rację.

Rozdział 1

Summer

Ostatni rok w szkole średniej

Idę z pochyloną głową przez święte korytarze prywatnej szkoły Lancaster Prep. Przyglądam się stopom, kiedy stawiam je jedna za drugą, raz za razem. Moje nowe, lśniące mokasyny obcierają mi stopy, a wełna zielonej spódniczki w kratę drapie mnie po udach. Pamiętam, jak bardzo mocno chciałam rozpocząć tutaj naukę latem przed pierwszym rokiem w liceum i jak bardzo byłam zła, kiedy moi rodzice nie zgodzili się na opłacenie ogromnej sumy pieniędzy, z jaką wiązało się chodzenie do tej szkoły. Teraz jestem tutaj, ale tylko na jeden rok, mój ostatni rok w szkole średniej, który zbliża się nieuchronnie wraz z końcem sierpnia.

Kiedy powietrze jest chłodne, to dzięki morskiej bryzie z zewnątrz wciąż jest duszno w tym starym budynku z pięknymi drewnianymi panelami i z chorobliwie przestarzałym systemem chłodzenia. Czy oni w ogóle mają zainstalowane centralne ogrzewanie i klimatyzację? Pewnie nie.

– No chodź – woła mnie matka przez zaciśnięte zęby, pstrykając palcami przy talii, aby skłonić mnie, żebym szła obok niej.

Przyspieszam kroku, utrzymując jej równe tempo. Podnoszę głowę i widzę innych uczniów mijających nas z zaciekawieniem na twarzach. Ich spojrzenia padają na znajomy mundurek, w który jestem ubrana. Nowa dziewczyna, przeniesienie… Jestem pewna, że będą ciekawi i sprawdzą w Internecie moje nazwisko, by chwilę potem odkryć rodzinny skandal. Wyszłam z niego prawie bez szwanku i matka o to zadbała. Nie pozwoliłaby, aby to wpłynęło na moją przyszłość. Znała odpowiednich ludzi i wykorzystała to, aby się upewnić, że będę należycie chroniona. Między innymi właśnie dlatego znajduję się tutaj, w Lancaster Prep, w najbardziej elitarnej szkole z internatem na Wschodnim Wybrzeżu. Ta szkoła została założona przez jedną z najbogatszych i najstarszych rodzin w kraju. Lancasterowie sięgają daleko wstecz, do czasów Vanderbiltów, Astorów i Rockefellerów. Ich bogactwo jest tak bardzo stare, że większość ludzi nawet dokładnie nie wie, skąd się wzięło. Tak jak na przykład ja. Słyszałam, że może z floty handlowej albo z ropy, ewentualnie przez wykupienie wszystkich dostępnych ziem na Wschodnim Wybrzeżu, a następnie wyprzedanie ich przez lata. Nie wiem. I nie obchodzi mnie to. Po prostu wiem, że są nieziemsko bogaci, a moja matka, moja pruderyjna i porządna matka, miała przez lata szalony romans z Augustusem Lancasterem Piątym.

– Oto jesteśmy – podśpiewuje. Słyszę lekkie drżenie w jej głosie. Martwi się o mnie. Prostuję się, aby udowodnić jej, że się nie boję. – Biuro rekrutacyjne.

Otwiera drzwi, po czym wchodzę pierwsza, uśmiechając się do starszej kobiety siedzącej za wysokim, drewnianym kontuarem. Powoli podnosi się na równe nogi. Jest ubrana w granatową spódnicę, a marynarka ledwo mieści się na jej obfitym biuście.

– Dzień dobry! – Kobieta uśmiecha się do mojej matki, zanim jej wzrok pada na mnie. – Zapewne jesteś Summer Savage – mówi z przesadnie przyjacielskim uśmiechem.

– Jestem jej matką, Janine Weatherstone. – Zawsze wyciąga dłoń w ten sposób, jakby była królową witającą się z wiernym poddanym. Mogę powiedzieć, że to w ogóle nie imponuje kobiecie, ale i tak chwyta ją za rękę, słabo potrząsając jej koniuszkami palców.

– Miło panią poznać. Tak się cieszymy, że Summer do nas dołączy. – Jej twarz nabiera poważnego wyrazu. – To, co się wydarzyło, taka tragedia… Bardzo mi przykro z powodu pani straty.

Matka piorunuje ją wzrokiem. To jest ostatnia rzecz, o której chce rozmawiać, szczególnie z obcą osobą.

– Dziękuję – odpowiada szorstko. – Czy pan Matthews jest dostępny?

– Oczywiście. – Kobieta natychmiast się prostuje. – Myślałam, że najpierw chciałaby pani zobaczyć plan lekcji córki, by mogła iść na zajęcia. Obawiam się, że pierwsze godziny już się zaczęły. – Rzuca mi osądzające spojrzenie.

Tak, jakby to była moja wina, że się spóźniłam. Nic na to nie poradzę, że matce zajęło całą wieczność spakowanie rzeczy i wyjście z pokoju hotelowego. Do tego przez calutką drogę użalała się, że niewystarczająco się wyspała. Ja natomiast byłam na nogach od szóstej, zbyt poddenerwowana, by spać.

– Tak, proszę podać nam plan lekcji – domaga się matka. – Mimo to najpierw muszę porozmawiać z panem Matthewsem, zanim ona pójdzie na zajęcia. Jestem pewna, że napisze jej usprawiedliwienie.

– Oczywiście. – Kobieta, która musi być sekretarką dyrektora, podaje mi bladoróżową kartkę. Matka wyrywa mi ją ręki, spoglądając na listę zajęć. Stoję, niecierpliwie czekając, aż sama będę mogła go przejrzeć.

– Nie została przydzielona do klasy z rozszerzonym angielskim – stwierdza, rzucając plan w moją stronę z wyraźną irytacją.

Wypełnia mnie rozczarowanie, kiedy przebiegam wzrokiem przez listę. Angielski, religie świata, matma, zaawansowany francuski. Tuż po lunchu mamy czas wolny i amerykański rząd na ostatniej lekcji.

– Odpowiada mi ten plan – mówię, ale matka w dalszym ciągu ma zaciśnięte usta i kręci głową.

– Znakomicie piszesz, Summer. Zawsze coś notujesz w tych swoich dziennikach – odpowiada. Jej głos jest niski, ale widzę, że sekretarka się ożywia.

– To nic takiego. Proszę nic nie zmieniać. Wszystko jest w porządku. – Wzruszam ramionami, a policzki mi się rumienią.

– Przejdźcie do gabinetu dyrektora Matthewsa, możecie tam na niego poczekać – proponuje kobieta, wymachując w stronę lekko otwartych drzwi. – Jest teraz na kampusie, ale poinformuję go, że czekacie. Za chwilę przyjdzie.

Podążam za matką do ciasnego pomieszczenia. Obie siadamy na krzesłach naprzeciwko ogromnego, zdobionego biurka, gdy sekretarka zamyka za nami drzwi z cichym kliknięciem. W chwili, gdy matka upewnia się, że jesteśmy same, odwraca się do mnie z widocznym grymasem na twarzy.

– Co to znaczy, że nie chcesz chodzić na rozszerzony angielski? – syczy.

– Nie chcę sprawiać żadnych kłopotów. – Od wypadku stałam się ledwie cieniem samej siebie, nie chciałam przyciągać uwagi. – Chyba już wystarczy, nie sądzisz? Byłaś w stanie pociągnąć za kilka sznurków, abym mogła uczyć się tutaj.

– Przynajmniej tyle mogłam zrobić, zważywszy na to, jak długo znałam Augie – mamrocze, odwołując się do znajomości z byłym kochankiem. Tego, który ostatecznie rozwiódł się ze swoją żoną z powodu ich długoletniego romansu. To był ogromny skandal, który obiegł cały Internet. Pisały o tym wszystkie tabloidy. Złamało to serce mojego ojczyma, a potem go rozwścieczyło. Nie było to za miłe doświadczenie.

Nagle drzwi się otwierają i wchodzi przez nie przystojny starszy mężczyzna. Dyrektor Matthews, jak mniemam. Uśmiecha się do nas, mruży ciemne oczy w kącikach i rozchyla szerzej usta, ukazując olśniewająco białe zęby. Zamyka drzwi i przechodzi, stając za biurkiem jak za jakąś barierą. Najpierw wyciąga dłoń do matki.

– Pani Weatherstone, cóż za przyjemność panią poznać – mówi gładkim głosem z uprzejmym wyrazem twarzy.

– Dziękuję za spotkanie, panie Matthews. – Wstaje i szybko ściska jego rękę.

Oboje siadają na swoich krzesłach, uśmiechając się do siebie. Nie spuszczam ich z oczu, co ułatwia fakt, że tak jakby całkiem o mnie zapomnieli.

– To jest Summer – przedstawia mnie matka, wskazując na mnie skinieniem głowy.

– Tak się cieszymy, że będziesz uczęszczać do naszej prestiżowej szkoły – odpowiada dyrektor z ciepłem i szczerością w głosie. – Osobiście przejrzałem twój protokół i jestem pod wielkim wrażeniem twoich zajęć i ocen.

– Dziękuję. – Jestem dobrą uczennicą. Trochę straciłam nad sobą kontrolę w pierwszych latach edukacji licealnej i za bardzo szalałam za chłopakami, ale zawsze miałam dobre stopnie.

– Jednak na początku miałaś pewne problemy – kontynuuje, wbijając we mnie wzrok. – Zakładam, że od tego czasu się poprawiłaś.

– Tak, proszę pana – przytakuję, a całe ciało mi sztywnieje.

– Nie jest zapisana na rozszerzony angielski – wcina się matka i rzucam jej spojrzenie. Ignoruje mnie. – Summer znakomicie pisze. Udzielała się w gazetce szkolnej w poprzedniej szkole. Wygrała nagrodę. Jest wyjątkowa.

– Ach, obawiam się, że możliwość uczęszczania na zajęcia z rozszerzonym angielskim w Lancaster jest przywilejem, a nie prawem. Uczniowie w klasie pana Figueroa pracowali bardzo ciężko przez ostatnie trzy lata. Wybrał ich osobiście pod koniec pierwszej klasy i teraz pozostało ich dwadzieścioro. – Pan Matthews opiera przedramiona na blacie biurka z zaciśniętymi rękoma. – Obawiam się, że nie mogę po prostu zapisać jej na te zajęcia bez jego zgody.

– Może mógłby pan z nim porozmawiać? – Głos matki jest melodyjny i uprzejmy.

– Niestety nie – odpowiada z niesłabnącym uśmiechem.

– A może mógłby pan wyświadczyć mi przysługę? – Jej ton staje się nieco ostrzejszy.

– To są jego zajęcia, a nie moje.

– Mogłabym skontaktować się z panem Lancasterem i zobaczyć, co on mógłby dla mnie w tej sprawie zrobić. – Jej uśmiech znika.

Chcę umrzeć. To jest takie obciachowe. Nie obchodzi mnie rozszerzony angielski. Nie chcę się wychylać i z pewnością nie chcę robić scen. Wejście do klasy z dwadzieściorgiem uczniów, którzy awansowali w rankingach przez ostatnie trzy lata, byłoby koszmarem. Z miejsca by mnie znienawidzili.

– Załatwię to. – Usta Matthewsa lekko drżą, a wzrok mu przygasa.

– Wiem, że tak będzie. – Uśmiech na jej twarzy powraca. Bierze głęboki wdech, spoglądając na mnie. – Czy to drastycznie wpłynie na jej plan zajęć?

– Nie. Nie powinno. – Marszczy brwi, gdy odwraca się w stronę komputera na biurku i zaczyna stukać w klawiaturę. Ekran jest odchylony wystarczająco, abym mogła zobaczyć informacje, które pojawiły się, gdy pulpit się rozświetlił. Mój protokół. Uwagi od poprzednich nauczycieli i mojego terapeuty zgromadzone przez lata. Większość stanowią notatki administracyjne.

Summer przeszkadza na zajęciach. Wybucha bez powodu.

Została przyłapana na paleniu w toalecie e-papierosa. Zawieszona na dwa dni.

Przyłapana na uprawianiu seksu w sali gimnastycznej. Zawieszona na pięć dni.

Zatrzymana i przeszukana. Miała w plecaku receptę matki na alprazolam1. Zawieszona na dwa dni.

I to wszystko tylko do końca drugiej klasy.

Mój ojczym – niech spoczywa w pokoju – wkroczył do akcji po incydencie z tabletkami. Zagroził, że wyśle mnie do szkoły wojskowej do czasu ukończenia liceum. Płakałam i błagałam, prosiłam go na kolanach, aby nie zmuszał mnie do wyjazdu. I tak mnie tam zapisali. To się już miało wydarzyć, ale potem romans matki z Lancasterem wyszedł na światło dzienne i ojczym całkowicie o mnie zapomniał. W zamian skupił się na niej. Wyprowadziłyśmy się i znalazłyśmy małe mieszkanie. Media były skoncentrowane na mojej rodzinie, więc się wycofałam. Przestałam stwarzać problemy i poświęciłam się wyłącznie zajęciom w szkole. Ja straciłam wszystkich przyjaciół, a matka zakończyła pracę u Jonasa. To był koniec trwający do czasu, kiedy na wiosnę wprowadziłyśmy się z powrotem do jego domu. Wkrótce Yates wrócił z college’u, przy czym był bardzo zadowolony, że mnie widzi. Zapalił świece w swoim pokoju i zmusił do spotkania w nocy. Jedną dłonią zakrył mi usta, a drugą wsadził do majtek, zanim…

– Ach, będziemy musieli pozamieniać kilka twoich zajęć – mówi dyrektor, przerywając moje myśli – ale nie powinno być z tym problemu.

Stuka w kilka klawiszy, obracając ekran bardziej w swoją stronę, tak jakby nagle zdał sobie sprawę, że mogłam wszystko o sobie przeczytać. Matka zachowuje pozory, ale widzę, jak ma ściśnięte usta, a oczy zamglone.

Te stare wspomnienia nie były miłe. Nie byłam szczęśliwa. Do szczęścia naprawdę było mi daleko. Nikt mnie nie słuchał. Mogłam odnaleźć spokój tylko wtedy, kiedy uciekłam od Yatesa. I byłam sama z matką. Mieszkanie z nim, nieustanne wpadanie na niego i jego uporczywość w końcu sprawiły, że się poddałam. Powtarzało się to więcej razy, niż mogłabym zliczyć. I było… okropnie. Świadomość, że spędzę z nim całe lato przed końcem ostatniego roku, doprowadziła mnie do granicy wytrzymałości. Zrobiłam coś, co było prawie przerażające, ale ostatecznie się od niego uwolniłam. Na zawsze.

– Właśnie wysłałem twój nowy plan zajęć do druku. Vivian ci go przekaże. Powodzenia, Summer – oświadcza dyrektor Matthews. Jego przenikliwe spojrzenie ląduje na mnie.

Będziesz go potrzebowała.

Prawie słyszę niewypowiedziane słowa unoszące się w gabinecie.

Nieświadoma niczego i w pełni zadowolona z obrotu spraw matka wstaje, przez co ja też się podnoszę, walcząc z nerwami kumulującymi się w żołądku.

– Dziękuję za zrozumienie naszych potrzeb – oznajmia matka. – Jesteśmy bardzo wdzięczne.

– Oczywiście. Wszystko dla… przyjaciółki pana Lancastera – stwierdza.

Wychwytuję nacisk na słowo, którego użył, podobnie jak matka. Wychodzi z jego malutkiego biura z wysoko uniesioną głową, wyrywając nowo wydrukowany plan zajęć z rąk Vivian bez żadnego słowa podziękowania, kiedy przechodzimy obok niej. Sekretarka mamrocze coś pod nosem, a ja udaję, że nie słyszę, chociaż dobrze wiem, co powiedziała. „Dziwka” – to właśnie wyszeptała. To słowo ciągnie się za matką, gdziekolwiek się nie pojawi.

Jest mistrzynią w ignorowaniu ludzi. Nie mam pojęcia, jak ona to robi. Wracam pamięcią do chłopca, którego poznałam, do syna mężczyzny, z którym miała romans, i do tego, jak on też mnie tak nazwał. Te wspomnienia uporczywie tkwią w moim umyśle, szczególnie kiedy leżę wieczorem w łóżku. Pamiętam, jak się wtedy poczułam. Jego okrutne słowa, jego brutalny pocałunek. Od tamtej pory gonię za tym uczuciem.

Rozdział 2

Summer

Wchodzę przed czasem do klasy z rozszerzonym angielskim, bo i tak już opuściłam większość pierwszej lekcji. Podchodzę do biurka, przy którym siedzi olbrzymi mężczyzna z ciemnymi włosami. Jest zajęty rozmową z dwiema uczennicami. Dziewczyny są ładne, ich mundurki nienaganne, obie mają długie, przedzielone przedziałkiem blond włosy. Są beztroskie w sposobie, w jaki odchylają głowy i śmieją się z tego, co powiedział nauczyciel. Zazdroszczę im tego, jak swobodnie się czują. Są takie pewne siebie i rozumiem, dlaczego tak jest. Uczą się tutaj od trzech lat. Poświęcają swój czas i teraz są na szczycie. Uczennice ostatniej klasy. Gotowe, aby rządzić szkołą.

Oto ja, wkraczam do ich klasy dzięki mojej apodyktycznej matce, jakbym miała tutaj przynależeć. To nie jest miejsce dla mnie. I ja to wiem.

Kiedy obracają się, żeby na mnie spojrzeć, ich rysy nabierają pogardy. Kulę się przed nimi i trzęsącymi się palcami przekazuję plan zajęć panu Figueroa.

– Cześć. Jestem w tej klasie – mówię.

Spogląda na plan, marszczy ciemne brwi.

– Obawiam się, że zaszła jakaś pomyłka.

Nic nie odpowiadam. Zamiast tego rozglądam się po sali, udając, że nie wiem, co się przed chwilą wydarzyło w gabinecie dyrektora.

Nauczyciel podnosi telefon z biurka i wybiera trzycyfrowy numer wewnętrzny.

– Hej. Tak, mam tutaj… – Przygląda się mojemu planowi. – Summer Savage twierdzi, że została przydzielona na rozszerzony angielski.

Nauczyciel milknie i słucha tego, co dyrektor Matthews mu mówi, a ja chcę zniknąć. Dziewczyny oczywiście podsłuchują. Ich wzrok przeszywa mnie, kiedy jedna z nich pochyla się, aby szepnąć coś drugiej do ucha, zasłaniając je dłonią, więc jej nie słyszę. Nawet nie starają się ukryć, że rozmawiają o mnie. W pewnym sensie nie powinnam być zaskoczona.

– Rozumiem. – Głos pana Figueroa jest niski i trochę chłodny. – W porządku. Dziękuję. – Odkłada słuchawkę i patrzy na mnie z beznamiętnym wyrazem twarzy, kiedy oddaje mi plan zajęć. – Proszę usiąść, panno Savage. Lekcja zacznie się za kilka minut.

Robię to, co mi każe. Siadam na samym przodzie w najdalszym kącie sali. Wyciągam czysty zeszyt i pióro, zębami ściągam skuwkę. Następnie otwieram notatnik i przecieram dłonią po pustej stronie. Wypełnia mnie potrzeba pisania w dzienniku, ale ten jest zakopany głęboko w plecaku i nie chcę go wyciągać tylko po to, aby zaraz go z powrotem schować.

Te dzienniki zawierają wszystkie moje myśli, moje uczucia, notatki i bazgroły, a nawet kawałki papieru, które chciałam zachować. Mam na myśli między innymi rachunki z czasów, kiedy wspólnie z przyjaciółmi poszliśmy do nowej kawiarni zaraz przed tym, jak się wyprowadziłam, bilet koncertowy, gdy poszłam zobaczyć Harry’ego Stylesa, czy notatkę od Yatesa, w której mi grozi. Zachowałam też pamiętną poplamioną szampanem serwetkę, którą zabrałam z przyjęcia tej nocy, gdy pocałował mnie ten okropny chłopiec. Miała ciemnoniebieski kolor i ogromną, białą literę L w samym środku. Lancaster…

Czasami lubię przeglądać dziennik, przejeżdżać palcami po skrawkach papieru, czytać zapiski. Niektóre ciężko się czyta, tak jak ten z nocy, kiedy wybuchł pożar. Dziennik opisuje moje relacje z ojczymem, kłótnie z nim, poróżnienie się z przyjaciółmi. Niektóre wspomnienia sprawiają, że się uśmiecham, a niektóre wciąż powodują, że tęsknię za starymi czasami, kiedy byłam młoda i niewinna. Wtedy jeszcze wierzyłam, że na świecie są dobrzy ludzie. Teraz nie jestem taka pewna, czy gdziekolwiek tacy istnieją.

Uczniowie powoli wlewają się do klasy. Każdy z nich patrzy na mnie z zaskoczeniem w oczach. Znają każdą osobę w sali, więc rozumiem, dlaczego mój widok wprowadza ich w osłupienie.

– Okej, czy wszyscy już są? Wydaje się, że tak. – Figueroa wstaje i podchodzi do białej tablicy. Niebieskim markerem zapisuje: „Romeo i Julia”. – Witam na lekcji z rozszerzonego angielskiego. To prawdziwy zaszczyt, by się tutaj znaleźć. – Śmieje się, a klasa mu wtóruje. Wskazuje na tablicę markerem. – To było wasze zadanie domowe do przeczytania na wakacje. Mam nadzieję, że jesteście w pełni przygotowani do sprawdzianu, który dla was przygotowałem.

Posyła mi wątpiące spojrzenie, lecz ja uśmiecham się do niego, zapisując tytuł Romeo i Julia w pierwszej linijce w zeszycie. To jest za łatwe. Czytałam tę książkę w drugiej klasie. Będę musiała sobie odświeżyć, ale nie martwię się tym.

– Jestem pewny, że wszyscy zauważyliście nową uczennicę. Proszę, przywitajcie się z Summer. – Kiedy mówi, nie spuszcza ze mnie wzroku. Pierwsza odwracam spojrzenie. Nie czuję się komfortowo, gdy mi się tak przygląda.

Kilkoro uczniów mamrocze słowa przywitania. Jestem pewna, że nienawidzą faktu, że jestem tutaj z nimi. W ich oczach pewnie nie należę do tego miejsca.

Nagle z rozmachem otwierają się drzwi i wchodzi chłopak z głową odwróconą w stronę korytarza, krzycząc do kogoś na zewnątrz. Z trzaskiem zamyka drzwi. W tej chwili wszystko we mnie ożywa. Siadam prosto. Czuję mrowienie na skórze, a serce pędzi jak oszalałe. Oddech więźnie mi w gardle, a kropelki potu pojawiają się wzdłuż linii włosów. Wiem, kto to jest. Wmawiałam sobie, że go tutaj nie będzie, ale się myliłam. Jest tutaj. Whit Lancaster. Chłopak, który jako pierwszy mnie pocałował. Chciał mnie przelecieć i nazwał mnie dziwką, kiedy jeszcze byliśmy dziećmi. Jest wyższy, niż go zapamiętałam. Ma grubo ponad metr osiemdziesiąt. Jego barki wydają się tak szerokie w obowiązkowej granatowej marynarce od mundurka. Jego arogancja jest namacalna. Spaceruje po klasie, jakby należała do niego. Technicznie rzecz biorąc, należy. Przecież to jego rodzinne nazwisko jest na fasadzie budynku.

Gapię się zapatrzona w jego wspaniałą twarz. Jest lepiej, niż zapamiętałam. Ten chłopak jest oszałamiająco piękny. Ma przeszywające niebieskie oczy, wydatne kości policzkowe, orli nos, wąska linia szczęki, dorodne usta, wargi koloru głębokiego różu…

Szczerzy zęby do nauczyciela w beznadziejnie fałszywym uśmiechu.

– Whit. Tak się cieszę, że udało ci się do nas dołączyć – stwierdza sucho Figueroa.

Dziewczyny chichoczą, a on jęczy.

– Przepraszam. – Wcale nie brzmi, jakby mu było przykro. Jego głos jest głębszy w porównaniu do ostatniego razu, kiedy słyszałam, jak mówił. – Coś mi wypadło.

Nawet na mnie nie patrzy. Siedzę, chowając się we własnym cieniu. Garbię się i opuszczam głowę. Nie chcę, aby mnie zobaczył, a co gorsza rozpoznał. To byłaby katastrofa. On mnie nienawidzi z całych sił.

Dlaczego myślałam, że był o rok wyżej ode mnie? Jak mogłam spieprzyć to tak mocno? Nie wiem, jak doszłam do tego wniosku, ale gdy tylko ten pomysł pojawił się w mojej głowie, już tam pozostał. Mój błąd, do tego ogromny.

Po naszym spotkaniu tamtej nocy, kiedy zapytałam matkę, kim był ten mężczyzna, powiedziała mi jego nazwisko, a ja sprawdziłam je w Internecie. Jedno z pierwszych zdjęć, które się pojawiło, to Lancasterowie, cała piątka. Ojciec, wysoki, dumny i przystojny. Matka, szczupła, arogancka i chłodna. Dwie piękne dziewczyny z podobnymi uśmiechami stały na przodzie ubrane w jednakowe sukienki. Whittaker Augustus Lancaster stał obok ojca, był wyższy od niego. Na twarzy malował się ledwie powstrzymywany gniew, który był tak silny, że mogłam go praktycznie wyczuć. Im bardziej przyglądałam się zdjęciu, tym bardziej byłam zaintrygowana. Chciałam wiedzieć, jaką byli rodziną. Na fotografii wyglądali idealnie, ale teraz wiem, że zdjęcia kłamią. Gdy miałam czternaście lat, nie uwierzyłam mu, kiedy wyjawił mi, że moja matka miała romans z jego ojcem. Nawet nie mieściło mi się to w głowie. Kochałam ojczyma, jakby był moim prawdziwym ojcem. Wierzyłam, że matka czuła to samo. Później odkryłam, w jak dużym byłam błędzie.

Skandal wyszedł na jaw bardzo szybko. W połowie drugiej klasy szkoły średniej rozwód Lancasterów został obwieszczony całemu światu dzięki gorszącemu zdjęciu Augustusa Lancastera w kompromitującej sytuacji z moją matką. Elegancką, nigdy nie potarganą, zawsze poukładaną. Przyłapano ją, jak wychodziła z obskurnego hotelu w centrum miasta w gigantycznych okularach przeciwsłonecznych zakrywających jej piękną twarz. Ubrana była jedynie w luźno zawiązany trencz Celine. Szła ramię w ramię z Augustusem. Wiatr rozwiał jej brzeg płaszcza, odsłaniając długie, nagie nogi aż do bioder. Nie miała na sobie majtek. Prasa oszalała. Była naga pod trenczem. Sugerowali romans, a ja uznałam, że pewnie mieli rację. Podobnie jak wszyscy inni. W tamtym czasie nic innego nie wydarzyło się na świecie, więc przerodziło się to w narodowy skandal, z którego rodzina Lancasterów nigdy w pełni się nie otrząsnęła. Nasza rodzina też niekoniecznie sobie z nim poradziła.

Jako najstarszy z całej trójki, i do tego mężczyzna, Whit jest dziedzicem rodzinnej fortuny. Cóż, jednym z dziedziców majątku wielkiej rodziny Lancasterów. Ale jego ojciec jest najstarszym synem najstarszego syna najstarszego syna… To się tak ciągnie przez pokolenia. Ich bogactwo sięga daleko wstecz. Jest tak stare, jak to tylko możliwe w tym kraju. Lancaster Prep zostało założone ponad sto dwadzieścia lat temu i każdy z ich rodziny uczęszczał do tej szkoły przed rozpoczęciem studiów i innych wielkich, wspanialszych rzeczy.

Romans mojej matki z Augustusem zmienił ich życie na zawsze. Matka Whita, Sylvia, wywodząca się z Whittakerów z Rhode Island, kolejnej bardzo bogatej rodziny, chociaż nie tak uznanej jak Lancasterowie, otrzymała pokaźną sumę w wyniku ugody rozwodowej. Żadne z nich nie może omawiać warunków ich rozwodu ani tego, dlaczego w ogóle się rozstali. Obowiązuje ich nakaz milczenia, ale i tak wszyscy wiedzą, co było powodem zakończenia ich małżeństwa – moja matka.

Mimo że mamy pieniądze, jesteśmy uważane za biedne w porównaniu do Lancasterów. W pewnych kręgach kasa czyni człowieka albo rodzinę nietykalnymi. W wolnym tłumaczeniu moja matka została rzucona wilkom na pożarcie, czyli paparazzi i kronikom towarzyskim, a one rozerwały ją na strzępy. Jej ciało zostało rozdarte na kawałki i porozrzucane po całym Nowym Jorku. Ludzie szeptali, a celebryci i blogerzy wykrzykiwali jej imię z radością, nieustannie udostępniając jej zdjęcie z obnażonym biodrem. 20/20 na ABC puściło dwugodzinny program specjalny o romansie i jego druzgocących następstwach po wybuchu pożaru.

Zawsze staram się wypchać pożar z pamięci. Nasz rodzinny skandal zakończył się tragedią, podczas gdy Lancasterowie zostali relatywnie nietknięci. Pieniądze dają ochronę, izolują. Ci, co wygrywają grę o życie, zawsze są tymi, co mają najwięcej kasy. To jest niesprawiedliwe, ale czy ktokolwiek mówił, że życie jest sprawiedliwe? Nauczyłam się tego na własnej skórze.

Wystarczy spojrzeć na Lancasterów. Pomimo romansu i skandalu, który się z tym wiązał, wyszli z tego bez szwanku. Czasami nadal ukazują się ich zdjęcia razem. Nowoczesna rodzina, która dogaduje się mimo rozwodu. Robią to dla dzieci, tak przynajmniej napisano w artykule. Z drugiej strony jesteśmy my, ja z matką. Zostałyśmy wymieszane z błotem, pozostawione z niezagojonymi ranami, złamane i wyklęte z towarzystwa, które wcześniej nas akceptowało – szczególnie ją i Jonasa – z otwartymi ramionami.

Nagle uderza mnie myśl: czy do tej szkoły chodzą również jego siostry? Z pewnością muszą.

Sylvie i Carolina są wspaniałe. Jedna z nich jest tancerką, ale nie pamiętam która. Ciężar nazwiska spoczywa głównie na barkach Whita, to on musi się pilnować.

Głowę mam wciąż spuszczoną, jednak uważnie się przyglądam, gdy mija rzędy ławek z przodu i usadawia się w jednej jak najdalej ode mnie po drugiej stronie sali. Ma kamienny wyraz twarzy, a na ustach ukazuje się coś, co przypomina grymas, kiedy wpatruje się w nauczyciela stojącego przed nami.

Przysięgłabym, że był starszy ode mnie. Podczas naszego pierwszego i jedynego spotkania z pewnością zachowywał się, jakby był taki zmęczony, jakby już wszystkiego spróbował i zobaczył, z czego nie był zadowolony. Teraz wygląda podobnie. Nie zmienił się za bardzo przez ostatnie trzy lata. Wydaje się całkowicie znudzony życiem. Jestem taka szczęśliwa, że mnie nie zauważył.

Siedzę nieruchomo na krześle, a Figueroa kontynuuje wykład, przynudzając o związku dwójki chorych z miłości nastolatków, którzy poświęcili wszystko, włącznie z własnym życiem, dla czegoś, w co wierzyli, że było miłością.

– Czym jest miłość? – pyta nauczyciel w pewnym momencie. – Byli młodsi niż wy wszyscy tutaj. Historycy uważają, że Julia miała zaledwie czternaście lat. Możemy założyć, że Romeo był starszy, więc szesnaście, góra siedemnaście. Do osiemnastki powinien być żonaty, a nawet zostać już ojcem.

– Pieprzyć to – mamrocze jeden z chłopaków, co sprawia, że wszyscy wybuchają śmiechem.

– W rzeczy samej – mówi Figueroa, marszcząc się na chłopaka, który tylko uśmiecha się w odpowiedzi. – Ale tak właśnie kiedyś było, nawet utrzymywało się przez setki lat. Tylko od niedawna, właściwie we współczesnych czasach, jako społeczeństwo zaakceptowaliśmy, że ludzie pierwszy raz pobierają się, gdy są znacznie starsi. Coraz więcej osób staje się rodzicami w późniejszym wieku. Powinniście podziękować za to waszym rodzicom.

– Nie będę im dziękował za to gówno. – To wychodzi od Whita.

– Panie Lancaster, zawsze doceniam te kolorowe komentarze podczas zajęć. Bystre i zabawne, jak zwykle. – Złośliwość w jego głosie jest wyraźnie wyczuwalna. Ktoś najwyraźniej nie lubi swojego imiennika w klasie. Ale, jak myślę, nic nie może z tym zrobić.

Po tym wtrąceniu dalej dyskutujemy o Romeo i Julii. Sporządzam obszerne notatki, przez większość zajęć wpatrując się tylko w zeszyt. Nie chcę przyciągnąć niczyjej uwagi. Ani nauczyciela, który mnie nie znosi, ponieważ został zmuszony do przyjęcia mnie, nie mając zielonego pojęcia, jaka jestem czy jakie mam stopnie, ani uczniów, którzy ciężko pracowali i zasłużyli na swoje miejsca, gdy ja po prostu przyszłam na tę lekcję, jakby mi się należała.

Zastanawiam się, czy tak samo jest w przypadku Whita. Czy dostaje cokolwiek zechce tylko dzięki swojemu nazwisku? Czy naprawdę jest mądry? Czy dobrze się uczy? Czy po prostu zachowuje się jak dupek i wcale się nie przykłada? Przecież nie obejmują go surowe szkolne zasady, nie to co nas wszystkich.

Rozlega się dzwonek i szybko zbieram swoje rzeczy, zarzucając plecak na ramię. Wychodzę z klasy bez oglądania się za siebie. Trzymam swój plan mocno zaciśnięty w pięści. Uważnie go studiuję i wnioskuję, że następną mam matmę, czyli mój najmniej lubiany przedmiot.

Szeroki korytarz jest zalany uczniami. Wszyscy wyglądają podobnie w mundurkach, podczas gdy starają się dotrzeć do różnych sal. Chodziłam do prywatnej szkoły na Manhattanie, więc nie musieliśmy ich nosić. Nie jestem przyzwyczajona do gryzącej wełnianej spódnicy, ograniczającej ruchy zapinanej koszuli i marynarki. Nienawidzę tego. Właśnie zaczynam się pocić.

Mój wzrok pada na spódnice innych dziewczyn, gdy je mijam. Niektóre mają je ekstrakrótkie. Podejrzewam, że podwijają je w talii. Nie mogę nie zauważyć, że mają piękne włosy, żywe kolory na ustach, dramatyczne makijaże na powiekach, jaskrawo pomalowane paznokcie. To sposób na wyróżnienie się z tłumu.

Związałam długie, brązowe włosy z tyłu w prostego kucyka. Nie mam pomalowanych paznokci ani makijażu. Odrobina tuszu na rzęsach to jedyny wysiłek, jaki włożyłam dzisiaj rano w mój wygląd. Czuję się przytłaczająco nijaka w porównaniu do tych dziewczyn. Może to i dobrze. Przecież nie chcę zwrócić na siebie uwagi. Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie zauważył. Gdybym wiedziała, że Whit wciąż się tutaj uczy, nigdy bym się tutaj nie przeniosła. Że też podczas moich internetowych śledztw dotyczących jego rodziny nie wpadłam na to, że on nadal może chodzić do Lancaster Prep… Istny błąd nowicjusza. Powinnam była się domyślić. Powinnam była to wiedzieć, kropka.

Internet był wypełniony rozmowami o romansie matki z Augustusem. Zostało wydanych wiele książek i napisanych artykułów o poprzednich pokoleniach Lancasterów, jednak wciąż nie mogłam znaleźć odrobiny informacji o obecnym pokoleniu. Może to z szacunku do ich prywatności albo z powodu ich wieku? Warto wspomnieć, że sam Whit się nie wychyla. Ma kuzyna, Brooksa Lancastera, który jest influencerem na Instagramie, posiada swój własny kanał na YouTubie i jest gwiazdą TikToka. On zbiera całą sławę. Może Whit preferuje pozostanie w cieniu?

Wchodzę na matematykę i siadam z tyłu klasy. Postanawiam, że to będzie moje miejsce do końca dnia. Nie wiem, dlaczego na angielskim usiadłam z przodu. Z przekory? Figueroa zdenerwował mnie. Zważywszy na to, że jesteśmy na ostatnim roku, to Romeo i Julia to banalne zadanie do przeczytania. Ale nie zamierzam się skarżyć. W zasadzie jestem wdzięczna samej sobie, że już przeczytałam książkę. Przynajmniej nie muszę niczego nadrabiać.

Starsza kobieta wchodzi do klasy i z głośnym hukiem zamyka na zamek drzwi. Przemierza pomieszczenie dziarskim krokiem, odwracając do nas twarz z lekkim uśmiechem.

– Witam na matematyce. Dla tych, którzy nie wiedzą, kim jestem, to nazywam się pani Falk. Tak jak „przerobię was na talk”, tylko przez F. – Śmieje się.

Nikt się nie porusza. Chyba wszyscy wzięli sobie jej słowa do serca.

Rozdając sylabus, mówi, czego od nas oczekuje. Rozdziela podręczniki i pojedyncze zadanie domowe, twierdząc, że chce sprawdzić nasze umiejętności. Gdy je przeglądam, wyraźnie się marszczę.

– Czy jest jakiś problem? – pyta, zatrzymując się tuż przy mojej ławce.

Podnoszę wzrok i widzę, jak z ciekawością w oczach zastanawia się nad moją miną.

– Nie, proszę pani. – Kręcę głową.

– Dobrze. Witamy w Lancaster, panno Savage.

Przechodzi dalej.

Kilka osób obraca się na krzesłach, aby otwarcie mi się przyjrzeć. Uśmiecham się do nich blado, po czym chowam głowę. Nie cierpię być w centrum uwagi. Nie chcę, aby domyślili się, kim jestem. Zawsze nienawidziłam tego, że utknęłam na tym świecie z nazwiskiem mojego ojca – człowieka, którego ledwie znałam, którego gówno obchodziłam i nigdy się mną nie interesował. Chciałam mieć nazwisko Weatherstone, jak moja matka, tak jak mój ojczym Jonas. Nawet jak przyrodni brat Yates. Yates Weatherstone, można sobie język połamać. Dosłownie i w przenośni.

Żołądek przekręca mi się na samą myśl.

Idę na zajęcia z francuskiego. Grupa jest mała i entuzjastyczna. Nauczycielka jest młoda, prosi nas wszystkich, aby zwracać się do niej Amelie, gdy mówi w ożywionym francuskim będącym jej ojczystym językiem. W klasie są głównie dziewczyny, co pozwala mi się zrelaksować. Przedstawiam się po francusku, przy czym wszyscy uśmiechają się i przytakują w odpowiedzi. Mają przyjazne twarze. Pierwsze przyjazne twarze, które dzisiaj zobaczyłam.

W czasie lunchu idę do stołówki. Jestem pod wrażeniem jedzenia do wyboru. Nakładam sałatkę przy barze sałatkowym, następnie przechodzę koło wielu zapełnionych stołów, żałując, że nikogo nie znam. Po chwili dwie dziewczyny z francuskiego zauważają mnie i przywołują. Siadam z nimi i w milczeniu zaczynam jeść, kiedy one prowadzą rozmowę:

– Och, Boże, tam jest Whit – mówi jedna z nich, kładąc dłoń na klatce piersiowej. – Jest taki wspaniały. Przysięgam, że przez lato stał się przystojniejszy. Jest taki opalony.

Nie ma mowy, żebym obróciła się i na niego spojrzała. Jeśli mnie zobaczy, to na pewno mnie rozpozna. Oczywiście, że tak by było. Media nie opublikowały mojej twarzy podczas skandalu, ale on dokładnie wie, kim jestem. Tak jak ja wiem, kim jest on.

– Jest sadystą – wyjawia druga dziewczyna. Ma na imię Jane i daleko jej do bycia zwyczajną. Wygląda jak modelka z idealnymi rysami i długim, chudym ciałem. – Słyszałam, że lubi sprawiać dziewczynom ból, kiedy je, ach, pieprzy.

– O czym ty, do cholery, mówisz? – pyta pierwsza. Gapię się na nią, starając sobie przypomnieć jej imię, ale nie jestem w stanie. Dzisiaj było zdecydowanie za dużo rzeczy do zapamiętania, włącznie z imionami.

Jane nachyla się bliżej i zniża głos:

– Farah kręciła z nim w zeszłym roku. Nic poważnego, ale trochę się zabawili. To był tylko przygodny seks. Mówiła, że był bardzo wymagający. Za każdym razem, gdy ją całował, kładł rękę na jej gardle, jakby starał się ją przytrzymać. Opowiadała, że czasami zaciskał palce, jakby naprawdę próbował ją dusić.

Druga dziewczyna wzdycha. Nic nie mówię, chociaż to, co właśnie usłyszałam, pobudza moją wyobraźnię. Nie przeraża mnie to ani nie jestem zaskoczona. Mogę sobie wyobrazić, jak sprawia mu to przyjemność. Już był brutalny, gdy miał czternaście lat. Dokąd doprowadziła go po latach jego fantazja?

– To obrzydliwe – oświadcza z pogardą dziewczyna, której imienia nie mogę sobie przypomnieć.

– Myślę, że mimo wszystko trochę podniecające. – Jane uśmiecha się szeroko, odrzucając falujące blond włosy za ramię.

Przyglądam się jej, jak żuje swoją jaskraworóżową gumę i jej ugrzecznionym manierom. Jest pora lunchu, a ona nic nie je oprócz tej gumy. Ta dziewczyna nie poradziłaby sobie z nim. Zniszczyłby ją jednym dotknięciem, może nawet spojrzeniem.

– Jest taki seksowny, że mogłabym zignorować jego dziwactwa. – Dziewczyna, której imię właśnie sobie przypomniałam – Caitlyn – śmieje się i skupia na mnie uwagę. – Poznałaś już Whita?

Powoli kręcę głową, ale dalej milczę. Niczego nie zaprzeczam ani nie potwierdzam słowami.

– Szkoła należy do jego rodziny. Jest nietykalny – wyjawia.

– Czy, jak na razie, podoba ci się w Lancaster? – pyta Jane, zakładając włosy za ucho i strzelając gumą do żucia.

– Trudno to wszystko ogarnąć – odpowiadam szczerze, zanim biorę kęs sałaty.

– Mieszkasz w internacie, czy jesteś dziennym uczniem? – Te pytania pochodzą od Caitlyn.

– Internat – mówię krótko, spuszczając wzrok. Dzięki znajomości matki z Augustusem w ostatniej chwili przydzielono mi jednoosobowy pokój, co z pewnością jest niespotykane. Nie muszę go z nikim dzielić. Słyszałam, że to dzieje się bardzo rzadko.

Ponownie otrzymuję specjalne traktowanie w wyniku powiązań matki z Lancasterami, co jest w pewnym sensie popieprzone, ale nieważne. Muszę korzystać z tego, póki mogę.

– Gdzie wcześniej chodziłaś do szkoły? – pyta Jane, popijając wodę z butelki. Jej oczy świecą, kiedy mi się tak przygląda. Jestem przekonana, że próbuje mnie rozgryźć.

Nie ufam jej. Coś mnie w niej niepokoi. Ale ja już nikomu nie ufam. Kiedy sparzyłam się tyle razy, ciężko jest nie być czujną.

– Billington na Manhattanie – odpowiadam ze słabym uśmiechem.

Obie są pod wrażeniem. To jedna z najlepszych prywatnych szkół w Nowym Jorku. Jonas był w zarządzie, kiedy uczył się tam Yates. W ten sposób wiele rzeczy uchodziło mu na sucho. Nauczyciele często odwracali wzrok dzięki hojnym datkom ojca i jego pozycji. Wyświadczyłam światu przysługę, kiedy się nim zajęłam. Nie, żeby ktoś mi za to podziękował. Nie, żeby ktoś wiedział, co dokładnie zrobiłam.

Przez resztę lunchu rozmawiamy o pierdołach. Mija godzina, a miejsce między moimi łopatkami staje się cieplejsze i cieplejsze, zupełnie jakby ktoś mnie obserwował. Nie mam odwagi spojrzeć do tyłu. Za bardzo się boję, że jeśli to zrobię, to zacznę się gapić w chłodne, oceniające oczy Whita Lancastera.

Rozdział 3

Summer

Po lunchu mam przerwę, chociaż tak naprawdę jest to czas na naukę. Udaję się do biblioteki i znajduję miejsce z tyłu przeogromnego budynku. Zasiadam przy małym wolnym stole. Wyciągam zadania z matematyki i odrabiam je w pośpiechu. Jestem zbyt rozkojarzona architekturą tego wspaniałego pomieszczenia w dawnym stylu ze strzelistym sklepieniem i przepięknymi gotyckimi oknami wykonanymi z witraży. To jest coś, co można zobaczyć w filmach o wiedźmach i czarnoksiężnikach.

Otrzymuję powiadomienie o przychodzącej wiadomości, sprawdzam ją i widzę, że to matka.

Matka: Jak ci się podoba?

Nie mam ochoty odpowiadać. Nie żeby w ogóle ją to obchodziło. Jest już w drodze powrotnej do domu, do apartamentu, który odziedziczyła w wyniku śmierci Jonasa. Nigdy więcej wchodzenia po schodach na piąte piętro. Ma zapewnioną opiekę do końca życia. Jeśli dopisze mi szczęście, zostawi mi troszeczkę w spadku, gdy umrze. Wiedząc jednak, jak bardzo lubi wydawać pieniądze, prawdopodobnie nie będę go miała.

W bibliotece są też inni uczniowie, którzy rozmawiają przyciszonymi głosami. Głowy mają pochylone blisko siebie. Plotkują, uśmiechają się i śmieją. Ich widok sprawia, że tęsknię za moimi przyjaciółmi ze starej szkoły. Ale kiedy wybuchł skandal związany ze mną i Yatesem, tuż przed pożarem, nigdy więcej nie mogłam się tam pokazać. Każdy wiedział, co on mi robił. I nikt nie zrobił nic, do cholery, aby to powstrzymać.

Chowam gniew głęboko w sobie i jeszcze raz próbuję skupić się na zadaniach z matematyki nieświadoma zbliżających się kroków, gdy miękki kobiecy głos mówi:

– Cześć.

Prawie wyskakuję ze skóry. Obracam głowę i dostrzegam dziewczynę stojącą przy moim stole, która uśmiecha się nieśmiało. Jej długie, ciemnoblond włosy sięgają grubo poza jej ramiona, niemal do talii. Twarz ma bladą, oczy błękitne, uśmiecha się różanymi ustami, jaskrawoczerwonymi w porównaniu do jej śnieżnobiałej cery.

– Jesteś tu nowa.

– Tak. – Nic nie poradzę, ale uśmiecham się w odpowiedzi.

– Czy mogę się przysiąść?

– Proszę bardzo. – Macham dłonią w kierunku trzech wolnych krzeseł.

Siada najbliżej mnie i rzuca plecak na stół z głośnym hukiem. Patrzę, jak przekopuje się przez jego zawartość, wyciąga książkę do historii i upuszcza ją na blat z donośnym plasknięciem. Gdzieś w oddali słyszę delikatne „ćśś!” i jestem pewna, że wyszło to od osoby pracującej na recepcji.

– Ona nienawidzi hałasu – tłumaczy mi dziewczyna ze słabym uśmiechem.

– Kto?

– Bibliotekarka. Panna Taylor. Jest tak stara jak ten budynek. – Śmieje się. Nie mogę się powstrzymać i dołączam do niej. To zaraźliwy dźwięk, dzięki któremu niemal natychmiast czuję się przy niej swobodnie. Jestem o wiele bardziej odprężona niż z tą dwójką podczas lunchu.

– Jak to możliwe, że pracuje tutaj banda starych panien? Myślę, że to właśnie tutaj umierają nauczycielki dziewice.

Śmieje się jeszcze mocniej. Przypomina mi anioła, ale definitywnie ma szatański umysł. Przekonuję się do tej dziewczyny jeszcze bardziej.

– Podoba ci się tutaj? – pyta mnie.

– Jest w porządku – odpowiadam, wzruszając ramionami i ponownie spoglądając na zadanie z matmy. Mam jeszcze jedno równanie do rozwiązania i to będzie koniec.

– Jest łatwo – szepcze, nachylając się bliżej.

– Tak myślisz? – Unoszę brew.

– Ja to wiem. – Obraca się za siebie, jakby chciała się upewnić, że nie ma nikogo w pobliżu, po czym z powrotem skupia się na mnie. – Jestem w pierwszej klasie. Ty w ostatniej?

– Zgadza się – przytakuję, zastanawiając się, skąd o tym wie.

– Uczyłaś się w Billington? – Gwiżdże cicho, gdy podnoszę wzrok z zaskoczenia. – Tam jest naprawdę elegancko.

– A tutaj nie jest? – odpowiadam sucho, a serce wali mi jak młot.

Skąd ona wie, gdzie chodziłam do szkoły?

– To nic takiego.

Jej słowa są takie lekceważące. Najwidoczniej Lancaster Prep jej nie imponuje.

– Czy od zawsze uczysz się w tej szkole? – dopytuję. To jedyne wyjaśnienie, dlaczego nie dostrzega, jak piękne jest to miejsce. Stare budynki, gotycka kaplica z iglicą sięgającą wysoko do nieba, bujne tereny zielone, las za kampusem i ocean tuż za nim, fale odbijające się od wybrzeża. Tu jest jak we śnie.

– Całe moje życie. – Przewraca oczami, wypuszczając przesadnie długi oddech. – Przynajmniej tak mi się wydaje.

– Skąd o mnie to wszystko wiesz? – pytam z ciekawości, ale nie chcę jej zrazić. Ma w sobie coś takiego niegroźnego.

– Mam swoje sposoby i dostęp do informacji – wyjawia tajemniczo. – Wiem, że nazywasz się Summer Savage. Fajne nazwisko, tak przy okazji. Bardzo… pierwotne. Mieszkałaś na Manhattanie. Zapisałaś się do szkoły w ostatniej chwili mimo tego, że już dawno grubo został przekroczony ostateczny termin składania aplikacji i prędzej można było paść trupem niż dołączyć do Lancaster.

Sposób, w jaki wymówiła „paść trupem”… Tak, jakby rozkoszowała się tymi słowami.

– Został ci przydzielony jednoosobowy pokój. Raczej niemożliwe, zważywszy na sytuację z rejestracją, więc musisz znać kogoś postawionego wyżej. Może starego, poczciwego Augustusa? Ponadto słyszałam, że dzisiaj rano pojawiłaś się na zajęciach z rozszerzonego angielskiego, co, jestem pewna, rozwścieczyło wielu ludzi. Wszystkie te dziewczyny pracują niezwykle ciężko, aby znaleźć się na lekcjach Figueroa. Są zdesperowane, aby się do niego zbliżyć. Zabawiał się z kilkoma z nich, ale ta informacja nigdy nie wyszła ode mnie. Więc tak, zdecydowanie kogoś znasz. – Uśmiecha się, przy czym jej jasnoniebieskie oczy lśnią. – Daleko zajedziesz z przyjaciółmi na wysokich stanowiskach.

Nagle coś mi świta i siadam prosto, nienawidząc pełzającego po kręgosłupie strachu. Ta dziewczyna powinna się mną brzydzić. Pewnie już tak jest.

– Mam na imię Sylvie, tak à propos. Sylvie Lancaster. – Przygląda się uważnie mojej twarzy, odchyla głowę do tyłu i się śmieje na tyle głośno, że słyszę, jak panna Taylor ponownie nas ucisza. – Nigdy wcześniej się nie poznałyśmy, mimo to czuję, jakbym wszystko o tobie wiedziała.

– Mam podobne odczucia – przyznaję ochrypłym głosem. Rozmowa z nią jest jak bratanie się z wrogiem. Niebezpieczna.

– Och, nie bądź taka zaskoczona. Nie obchodzi mnie, co twoja matka zrobiła mojemu ojcu. – Wymachuje dłonią, skutecznie odrzucając wszystkie ponure historie o naszych rodzicach. – Moja matka była zdeterminowana, aby przez cały czas trwania ich małżeństwa czynić życie mojego ojca tak nieszczęśliwym, jak to tylko było możliwe. To był jedyny sposób, aby się od tego uwolnić.

– Naprawdę tak uważasz? – pytam z niedowierzaniem. To tak, jakby to dla niej nie miało żadnego znaczenia, podczas gdy jej brat potraktował mnie jak pospolitą prostytutkę, kiedy byliśmy tylko dziećmi. Prawie nastolatkami.

Zastanawiam się nad tym, co powiedziały o nim dziewczyny, jak lubi podduszać, kiedy się całuje. Mimo deprawacji jestem zaintrygowana. Nie miałabym nic przeciwko, aby sprawdzić, jakie to byłoby uczucie, gdyby jego duża, ciepła dłoń zaciskała się na moim gardle, kiedy przyszpilałby mnie do ściany i torturował swoimi ustami.

Boże, jestem nawiedzona. I to zdrowo.

– Mieszkałam z nimi przez całe życie. Byłam świadkiem tragedii, którą nazywają małżeństwem. Tak, naprawdę tak myślę – oświadcza z powagą. – Mój starszy brat uważa, że twoja matka jest wcieleniem diabła, do tego zwala na nią całą winę. Natomiast nasza najmłodsza siostra sądzi, że nasz ojciec jest tym, który wszystko niszczy. Walczyli ze sobą niemal każdego dnia kosztem słabego w tamtym czasie zdrowia psychicznego naszej najdroższej matki, aż w końcu znaleźli wyjście z tej sytuacji.

– A ty, co myślisz? – podpytuję.

– Oni wszyscy są odpowiedzialni za swoje czyny, czyż nie? Są dorośli. Czy któreś z nich pomyślało o dzieciach? Nie. Albo czy kiedykolwiek któreś z nich pomyślało o nas? – Nie daje mi szansy na odpowiedź. – Są samolubni i zamknięci we własnych małych światach. Jak myślisz, dlaczego mamy szkołę z internatem z naszym nazwiskiem? To dlatego, żeby mogli nas wszystkich tu wcisnąć i zapomnieć, że istniejemy.

Sylvie wyjaśnia to w tak logiczny sposób, że ma to duży sens. Jestem pewna, że ma rację. Kiedy oni kiedykolwiek pomyśleli o dzieciach? Nigdy. Moi rodzice zaniedbali mnie i Yatesa, kiedy to miało największe znaczenie. Z jakiego innego powodu byłby tak bezwstydny w tym, jak się za mną uganiał? Wiedział, że i tak ujdzie mu to na sucho. Cóż, pokazałam mu…

– Czy twój brat wie, że się tutaj uczę? – pytam, mając nadzieję, że mój głos brzmi swobodnie.

– Nie? Tak? Nie jestem pewna. Nie rozmawialiśmy o tobie i nigdy z jego ust przy mnie nie padło twoje imię. Z drugiej strony, nie gadamy ze sobą za często. Uważa mnie za utrapienie – przyznaje. W żadnym wypadku nie wydaje się obrażona.

– Skąd dowiedziałaś się o mnie tylu rzeczy?

– Zhakowałam szkolny system. – Szczerzy się, podczas gdy gapię się na nią. – Mają archaiczne oprogramowanie. Moja babcia umiałaby się włamać, a ona nie żyje od dwóch lat.

Nie mogę się powstrzymać i zaczynam się śmiać.

– Czy ktokolwiek wie, że włamałaś się do szkolnej sieci komputerowej?