Trafiony, zatopiony - Tessa Bailey - ebook
BESTSELLER

Trafiony, zatopiony ebook

Bailey Tessa

4,4

43 osoby interesują się tą książką

Opis

Hannah jest asystentką produkcji w małym studiu filmowym w LA. Od lat podkochuje się skrycie w Siergieju, reżyserze, dla którego pracuje. Gdy okazuje się, że zdjęcia do najnowszego filmu będą kręcone w rybackim miasteczku Westport, Hannah jest podwójnie szczęśliwa. Będzie mogła spędzić trochę czasu z siostrą, która tam mieszka. No i nadarzy się okazja do ponownego spotkania z przystojnym kapitanem Foxem. Miała już okazję go poznać, przez kilka dni towarzyszył jej na targach płyt winylowych, a potem esemesowali.

Ekipa filmowa dociera do Westport, ale na miejscu okazuje się, że z powodu najazdu rodziny Hannah nie może zatrzymać się u siostry. Ląduje więc w mieszkaniu Foxa. Młody kapitan ma reputację kobieciarza i lekkoducha. A Hannah wciąż bez wzajemności wzdycha do Siergieja. Nie wie, co ma zrobić, by reżyser wreszcie dostrzegł w niej kobietę. Tu z pomocą przychodzi Fox jako doświadczony uwodziciel. Ale jest wściekły na siebie za te porady, bo sam kocha się w dziewczynie. I chciałby, by zmieniła obiekt zainteresowań. Czy uda mu się zdobyć jej serce?

Trafiony, zatopiony” to pełna humoru rozkoszna komedia romantyczna, druga część cyklu o siostrach Bellinger.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 375

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (226 ocen)
131
61
22
11
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
alicjaklos

Z braku laku…

Słabo przetłumaczona książka, która niemiłosiernie się dłuży, bo dwójka bohaterów, która spokojnie mogłaby być razem, robi problem z niczego.
10
Oszka84

Dobrze spędzony czas

Autorka ma tak lekki, przyjemny styl, że przez książkę sie płynie. Bardzo ciepła, urocza, nie głupia historia na jedno posiedzenie, dla dobrego nastroju. O dziwo daje do myślenia na temat bobporusza temat stygmatyzacji i żeby było ciekawiej dotyczy głównego bohatera.
10
imafckingx

Nie oderwiesz się od lektury

Pierwszy raz tak bardzo spodobał mi się romans friends to lovers nawet bardziej niż pierwsza część, uwielbiam tą chemie między głównymi bohaterami. Świetne🥰
10
Elinn

Dobrze spędzony czas

<
00
jotmona

Z braku laku…

To jedna z tych książek, którą przed chwilą przeczytałam, a już zastanawiam się o czym ona była, co jest zaskakujące, bo nigdy nie czytałam książki, w której główny bohater byłby rybakiem. Z jednej strony podoba mi się podejście do tematyki toksycznej męskości, z drugiej podejście Hannah "mogę go zmienić" wywoływało u mnie uczucie zażenowania. Nie nazwałabym najlepszymi przyjaciółmi ludzi, którzy przez kilka miesięcy wymieniają ze sobą proste esemesy. Cały romans, który w zasadzie śledziliśmy przez miesiąc rozwinął się koniec końców tak szybko (mam tu na myśli wyznania i silne uczucia bohaterów),że poczułam kolejną falę żenady. Na uwagę zasługuje tu jeszcze matka Foxa, której zachowanie pozostawia największe uczucie zażenowania, a jej przemiana jest jeszcze bardziej nieprawdopodobna niż głównego bohatera. Czytało się lepsze komedie romantyczne.
00

Popularność




Tytuł oryginału: Hook, Line, and Sinker

Projekt okładki: Justyna Knapik

Redakcja: Kornelia Dąbrowska

Redaktor prowadzący: Mariola Hajnus

Redakcja techniczna: Grzegorz Włodek

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Monika Kociuba, Renata Jaśtak

Fotografie wykorzystane na okładce:

© Danyla Bagrov, nellirom/Shutterstock;

© marzacz/depositphotos

Copyright © 2022 by Tessa Bailey

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024

© for the Polish translation by Karolina Stańczyk

ISBN 978-83-287-3048-9

MUZA SA

Wydanie I 

Warszawa 2024

–fragment–

Pielęgniarkom i lekarzom z nowojorskiego szpitala NYU Langone Health, zwłaszcza tym z budynku Tisch przy 15 West na Manhattanie.

Podziękowania

Naprawdę nie wiem, od czego zacząć podziękowania za tę książkę! Jej pisanie się opóźniło, ponieważ mój mąż postanowił zachorować i spędził trzy miesiące na OIOM-ie. Gdyby nie zdarzył się cud, który sprowadził go z powrotem do domu, nie wiem, czy ta książka w ogóle by powstała, nie mówiąc o kolejnych. Dlatego z całego serca pragnę podziękować nowoczesnej medycynie, lekarzom, pielęgniarkom, nauce i przyjaciołom za przywrócenie mnie do stanu, w którym mogłam napisać tę szalenie wzruszającą historię miłosną i uciec z powrotem do Westport z moimi ukochanymi Hannah i Foxem.

Dziękuję Floral Park na Long Island za wsparcie, jakie otrzymałam, gdy najbardziej go potrzebowałam. Nie wiedziałam, co znaczy przyjaźń do czasu, aż siedziałam skulona na swoim podwórku w dwunastostopniowym mrozie, otoczona przemarzniętymi na kość przyjaciółmi w maseczkach, zdecydowanych dodać mi otuchy niezależnie od własnego dyskomfortu. I tak przez kilka miesięcy. Wznieśli się ponad wszystko. Będę im wdzięczna po wsze czasy.

Dziękuję społeczności romansów, autorom i czytelnikom, za sygnały miłości i wsparcia, i podnoszące na duchu upominki. Dziękuję mojemu (na całe szczęście żyjącemu!) mężowi za to, że nauczył mnie kochać tyle różnych gatunków muzyki (nawet, a może w szczególności, Meat Loaf), a także za to, że zaczynam doceniać kolekcjonowanie płyt winylowych. Podczas tworzenia postaci Hannah bardzo pomogło mi to w zrozumieniu, jak drobiazgowym można być w kwestii winyli. Nigdy nie odstawię drinka na żadną z twoich okładek, zwłaszcza na Pink Floyd. Obiecuję.

Dziękuję mojej redaktorce Nicole Fischer za pełne zrozumienie klimatu i wizji serii o siostrach Bellinger i za pomoc, jaką okazała w powoływaniu ich do życia. To nasza jedenasta powieść i kocham każdą z nich, nad którą wspólnie pracowałyśmy. Dziękuję wszystkim z Avon Books, w tym projektantom okładek, wydawcom i marketingowym guru. Dzięki wam to wszystko stało się możliwe!

Na koniec dziękuję wszystkim, którzy zakochali się w tej serii. Powstała ona prosto z serca i jestem zaszczycona, że wyruszyliście ze mną w tę podróż. Przed nami jeszcze wiele innych.

Prolog

15 września

HANNAH (18.00): Hej. Fox?

FOX (22.20): Tak.

HANNAH (22.22): Tu Hannah. Bellinger? Dostałam twój numer od Brendana.

FOX (22.22): Hannah. Cholera. Sorry, odpisałbym wcześniej.

HANNAH (22.23): Nie, spoko. Zdziwiony, że piszę?

FOX (22.23): Wcale nie, Piegusko. Wróciłaś do LA cała i zdrowa?

HANNAH (22.26): Bez ani jednej ryski. Już tęsknię za tym rybnym zapachem Westport (tylko trochę żartuję). W każdym razie chciałam podziękować ci za płytę Fleetwood Mac, którą zostawiłeś na wycieraczce u mojej siostry. Naprawdę nie musiałeś tego robić.

FOX (22.27): Żaden problem. Widziałem, że bardzo ją chciałaś.

HANNAH (22.29): Skąd wiedziałeś? Aż tak bardzo szlochałam, gdy zostawiłam ją na targach?

FOX (22.30): Po tym się skapnąłem

HANNAH (22.38): Ach, okej. Szkoda, że nie możesz posłuchać jej sam. Jest magiczna.

FOX (22.42): Może kiedyś.

HANNAH (22.43): Może. Dzięki raz jeszcze.

FOX (23.01): Nie musiałaś pisać mi swojego nazwiska. Jest tylko jedna Hannah.

HANNAH (23.02): Sorry, ja nie mogę powiedzieć tego samego. Znam kilku Foxów

3 października

FOX (16.03): Hej, Hannah.

HANNAH (16.15): Hej! Co tam?

FOX (16.16): Właśnie zawinęliśmy do portu po trzech dniach na wodzie.

FOX (16.18): Może to głupie, ale nic ci nie jest, prawda?

HANNAH (16.19): No wiesz, mój terapeuta pewnie powiedziałby, że to dyskusyjne. Ale fizycznie jestem w jednym kawałku. Dlaczego?

FOX (16.20): Miałem dziwny sen. Sam nie wiem… Śniło mi się, że zaginęłaś. A może się zgubiłaś?

HANNAH (16.25): To nie był sen. Przyślij helikopter

FOX (16.25):

FOX (16.26): Rybacy nie lekceważą snów, które mają na wodzie. Czasami nic nie znaczą, czasami są ostrzeżeniem.

HANNAH (16.30): Jeśli ktoś w tym przyjacielskim układzie ma się martwić, to ja. Widziałam Głębię oceanu.

FOX (16.32): Czyżbym był Markiem Wahlbergiem w twoim scenariuszu?

HANNAH (16.33): To zależy. Wyglądasz tak dobrze w białych bokserkach jak on?

FOX (16.34): Nie tylko w nich, kotku.

FOX (16.40): Czyli jesteśmy przyjaciółmi?

HANNAH (16.45): Tak. Chcesz się zaokrętować? (Szykuj się na rybackie kalambury)

FOX (16.48): Wchodzę w to… tak. Czyli teraz mogę do ciebie pisać, kiedy zechcę?

HANNAH (16.50): Tak.

FOX (16.55): No to okej.

HANNAH (16.56): No to okej.

22 października

FOX (22.30): Cześć, Piegusko. Co u ciebie?

HANNAH (22.33): Cześć. Niewiele. Skąd wiadomo, że ma się flaka?

FOX (22.33): Dlaczego pytasz? Co się dzieje?

HANNAH (22.35): Mój samochód wydawał dziwny dźwięk, więc zjechałam na pobocze. Zaraz sprawdzę, czy koło jest dziurawe.

FOX (22.35): Hannah, jest po 22.00. Zostań w samochodzie. ZAMKNIJ DRZWI i wezwij lawetę.

HANNAH (22.36): Noo… Nie wiedziałabym, jak im wytłumaczyć, gdzie jestem. Jeden z wizażystów z pracy miał seans spirytystyczny. Chyba jestem w Los Feliz.

FOX (22.37): Nie wiesz, gdzie jesteś?

FOX (22.38): To jest mój sen. Spełnia się. Ostrzeżenie.

HANNAH (22.39): Daj spokój. Nie ma opcji.

FOX (22.40): Właśnie wracasz z seansu spirytystycznego, nie bądź taka sceptyczna.

HANNAH (22.41): Wiesz, co? To jest fair.

FOX (22.42): Zaznacz swoje położenie w telefonie i zadzwoń po lawetę.

FOX (22.43): Proszę?

HANNAH (22.45): Jesteś taki opiekuńczy w stosunku do wszystkich swoich przyjaciółek?

FOX (22.48): Jesteś jedyną, którą mam.

HANNAH (22.49): Dobrze. Dzwonię po lawetę.

FOX (22.49):

22 listopada

HANNAH (12.36): Nie śpisz?

FOX (12.37): Od dawna.

HANNAH (12.38): Jesteś sam?

FOX (12.38): Tak, Hannah. Jestem sam.

HANNAH (12.40): Włączmy Leaving on a Jet Plane dokładnie w tej samej chwili i posłuchajmy razem.

FOX (12.41): Poczekaj, muszę ją ściągnąć.

HANNAH (12.42): Wykończysz mnie

FOX (12.42): Sorry, mój telefon nie jest muzyczną encyklopedią jak twój. Dlaczego akurat ten kawałek?

HANNAH (12.44): Nie wiem. Tęsknię za siostrą. Trochę mi jej brakuje. Widziałeś ją?

FOX (12.45): Widziałem jej szminkę na koszuli Brendana. To się liczy?

HANNAH (12.47): To dlatego tobie zawracam głowę, nie jej. Nie chcę przekłuć tej bańki szczęścia, w której żyją.

FOX (12.48): Nie zawracasz mi głowy, Piegusko. Okej, gotowa?

HANNAH (12.48): Tak. Lecimy.

FOX (12.51): Ta piosenka jest znacznie lepsza, niż ją pamiętałem. Dlaczego nie słucham jej częściej?

HANNAH (12.52): Teraz możesz. Jest niesamowita, co nie?

FOX (12.53): Aha. Mam wybrać następną?

HANNAH (12.55): Ooo. Okej. Co dla mnie masz, Koguciku?

FOX (12.57): Coś, co poprawi ci humor. Masz Scissor Sisters w tej swojej telefonicznej encyklopedii?

HANNAH (12.58): Albumy studyjne czy live? Odpowiedź twierdząca na oba pytania.

FOX (12.59): Jezu, mogłem się spodziewać. Włącz I Don’t Feel Like Dancin’ za 3… 2… 1…

1 stycznia

FOX (12.01): Szczęśliwego nowego roku.

HANNAH (12.02): Nawzajem! Niech przyniesie ci dużo krabów.

FOX (12.03): Jakieś postanowienia?

HANNAH (12.07): Normalnie powiedziałabym, że nie. Ale w tym roku chciałabym podjąć większe ryzyko zawodowe. Postawić na pracę. Nie naśladuj mnie. Ty w swojej pracy już ryzykujesz na maksa.

FOX (12.09): Skąd indziej mam wziąć kraby?

HANNAH (12.10): Z restauracji, jak każdy normalny człowiek.

FOX (12.10): Zawsze zamawiam steki.

HANNAH (12.11): Jak na ironię.

5 lutego

FOX (9.10): U mnie pada. Daj mi coś nastrojowego do słuchania.

HANNAH (9.12): Hmm. The National. Zacznij od Fake Empire.

FOX (9.14): Nastawione. Jakieś plany na weekend?

HANNAH (9.17): Nie za bardzo. Rodzice są w Aspen, więc mam cały dom dla siebie. Ostatnio często się to zdarza. Ciągle spodziewam się Piper, która wyłoni się zza węgła w maseczce węglowej na twarzy.

FOX (9.18): Kobiety kładą sobie węgiel na twarz?

HANNAH (9.20): To jeszcze nic. Kładą sobie też śluz ślimaka

FOX (9.21): Jezu. Udam, że tego nie słyszałem.

HANNAH (9.28): Masz plany na weekend? Jedziesz do Seattle?

FOX (9.35): Zawsze jest taka opcja.

FOX (9.36): Ale są urodziny mojej mamy. Może wpadnę do niej z kwiatami.

HANNAH (9.38): Dobry syn z ciebie. Odwiedza cię czasami w Westport?

FOX (9.45): Nie. Nie odwiedza.

FOX (9.46): Dzięki za muzę, Piegusko. Napiszę później.

14 lutego

HANNAH (18.03): Najlepszego z okazji walentynek! Robisz coś wyjątkowego?

FOX (18.05): Boże, nie. Wolałbym spłonąć na stosie

FOX (18.09): A ty? Robisz coś wyjątkowego?

HANNAH (18.11): Tak, proszę pana. Mam randkę.

FOX (18.11): Z kim?

HANNAH (18.15): Ze sobą. Bardzo urocza laska. Może to ta jedyna.

FOX (18.16): Pilnuj jej. To typ dziewczyny, którą chciałbyś przedstawić matce.

FOX (18.20): Chciałabyś iść na randkę? Z kimś poza samą sobą?

HANNAH (18.23): Nie wiem. Czy to nie byłoby do bani? Niestety, mój wybranek pewnie określiłby to święto mianem komercyjnego gniota. Albo przyniósłby mi uschnięte róże, by uwypuklić całe zło konsumpcjonizmu

FOX (18.26): Dość specyficzny koleś. Mówimy o twoim reżyserze, do którego masz słabość? Siergiej, prawda?

HANNAH (18.28): Tak. Siostra dokucza mi, że kręcą mnie głodujący artyści.

FOX (18.29): Lubisz ich mroczną i dramatyczną naturę, co nie?

HANNAH (18.30): Uważaj! Bo zaraz dojdę.

FOX (18.30): Gdyby taki był plan, kotku, miałabyś już dwa orgazmy za sobą.

FOX (18.33): Cholera, Hannah. Przepraszam. Nie powinienem był iść w tę stronę.

HANNAH (18.34): Spoko, ja zaczęłam. Zrzuć to na lampkę wina, którą wypiłam. #lightweight

FOX (18.40): Abstrahując od mrocznego i dramatycznego… jaki jest twój typ mężczyzny? Co zrobi z niego tego jedynego?

HANNAH (18.43): Chyba… ktoś taki, kto znajdzie powód do śmiechu ze mną nawet w najgorszy dzień.

FOX (18.44): To wygląda mi na całkowite przeciwieństwo twojego wybranka.

HANNAH (18.45): Prawda? To przez wino.

HANNAH (18.48): No i oczywiście musi mieć szafę pełną płyt i sprzęt do ich odtwarzania.

FOX (18.51): Oczywiście.

28 lutego

FOX (19.15): Jak minął ci dzień?

HANNAH (19.17): Coś w stylu Fast Car Tracy Chapman.

FOX (19.18): Czyli… nostalgicznie?

HANNAH (19.20): Tak. Melancholijnie. Chyba tęsknię za Westport.

FOX (19.20): Przyjedź.

FOX (19.23): Jeśli chcesz.

HANNAH (19.25): Bardzo bym chciała! Właśnie zaczęliśmy przesłuchania do nowego filmu. To nie najlepsza pora.

FOX (19.27): Trzymasz się swojego postanowienia? By podejmować większe ryzyko zawodowe?

HANNAH (19.28): Jeszcze nie. Ale nad tym pracuję.

HANNAH (19.29): Naprawdę. W każdej minucie. (Ćśśś).

FOX (19.32): Chciałbym ci przypomnieć, że kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, stałaś twarzą w twarz z kapitanem łodzi dwa razy większym od ciebie, gotowa rozerwać go na strzępy za to, że krzyknął na twoją siostrę. Jesteś twardzielką.

HANNAH (19.35): Dzięki za przypomnienie. W końcu do tego dojdę. Chodzi o to, że chyba mam… syndrom oszusta. No wiesz, skąd pomysł, że nadaję się do tworzenia ścieżek dźwiękowych do filmów?

FOX (19.37): Miewam syndrom oszusta.

HANNAH (19.37): Naprawdę?

FOX (19.38): Gdybyś tylko mogła usłyszeć mój śmiech.

HANNAH (19.39): Chciałabym. Usłyszeć twój śmiech.

FOX (19.40): Tak. Ja też chciałbym usłyszeć twój.

HANNAH (19.45): Jak minął ci dzień, Koguciku?

FOX (19.47): Pracowałem na łodzi z Sandersem, więc przesłuchałem całego Springsteena.

HANNAH (19.49): Niebieskie kołnierzyki. Zarabialiście kasę! W spoconych dżinsach! Z bandanami w kieszeniach!

FOX (19.50): Jakbyś z nami była.

8 marca

HANNAH (8.45): Hej. Chyba wypłynąłeś w morze.

HANNAH (8.46): Mam nadzieję, że jesteś bezpieczny.

HANNAH (9.02): Kiedy jesteś na wodzie i nie możesz mi odpisać, naprawdę to odczuwam.

HANNAH (9.03): Brak ciebie.

HANNAH (9.10): Dlatego cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi. To próbuję nieudolnie powiedzieć.

HANNAH (9.18): Jeśli tym razem znowu ci się przyśnię, niech będzie to coś w stylu, że mogę latać albo być niewidzialną. Albo że moją najlepszą przyjaciółką jest Cher. To dużo fajniejsze niż flak w oponie.

HANNAH (9.19): Nie żebym zakładała, że ciągle o mnie śnisz.

HANNAH (9.26): Ja nie śnię o tobie tak często, oczywiście. No więc.

HANNAH (9.39): No dobra. Pogadamy wkrótce.

Rozdział 1

Hannah Bellinger zawsze była bardziej postacią drugoplanową niż główną bohaterką. Dziewczyną wspierającą innych, nie siebie. Gdyby żyła w epoce georgiańskiej, byłaby druga w każdym pojedynku, choć sama nie chwyciłaby za pistolet. To rozróżnienie nigdy nie było bardziej oczywiste niż teraz, gdy siedziała w ciemnej sali przesłuchań i obserwowała dziewczynę z zadatkami na rolę pierwszoplanową, która grała z takim zapałem, jakby od tego zależało jej życie.

Hannah wsunęła dłonie w rękawy swojej bluzy, niczym dwa żółwie, które chowają się w swoich skorupach. Ukryte pod materiałem palce zacisnęła na podkładce z klipsem leżącej na jej kolanach. Nadeszła ta chwila. Wielki finał. Studio produkcyjne Across the Born Storm. Ich główny aktor próbuje scenę z ostatnią aktorką tego dnia, ich jedyną nadzieją. Od ósmej rano drzwi studia praktycznie się nie zamykały, wypluwając młodziutkie aktoreczki o niewinnym spojrzeniu i zanim Hannah zaczęła umierać z głodu i czuć w ustach smak zwietrzałej kawy, stało się jasne, że żadna z nich nie zaskoczy z Christianem.

Cóż, takie życie asystentki produkcji.

– Zapomniałeś mi zaufać – wyszeptała łamiącym się głosem rudowłosa dziewczyna, a łzy płynęły wraz z tuszem po jej policzkach.

Cholera, ognista laska. Nawet Siergiej, scenarzysta i reżyser całego przedsięwzięcia był pod wrażeniem. Czubek zausznika okularów wsunął między pełne, marzycielskie wargi, nogę oparł na drugim kolanie i miarowo nią poruszał. To była jego poza wyrażająca zachwyt. Po dwóch latach pracy w charakterze asystentki produkcji i pałania nieodwzajemnionym uczuciem do tego człowieka, Hannah umiała odczytać wszystkie jego pozy. A ta ruda mogłaby postawić swój czynsz na to, że dostanie rolę w Oszołomieniu.

Siergiej odwrócił się do Hannah, skulonej na krześle w głębi wychłodzonej sali konferencyjnej, i posłał jej podekscytowane spojrzenie. Wspólna chwila triumfu była tak nieoczekiwana, że podkładka zsunęła się z jej kolan i z łoskotem spadła na podłogę. Speszona sięgnęła po nią, ale nie chcąc stracić nici porozumienia z reżyserem, zgięła się jak scyzoryk i posłała Siergiejowi uniesiony kciuk. W ostatniej chwili zdała sobie sprawę, że dłoń ma schowaną w rękawie bluzy i wyszedł z tego dziwny, przypominający rozgwiazdę gest, którego mężczyzna i tak nie zauważył, bo zdążył się już odwrócić.

Jesteś beznadziejna.

Hannah ponownie położyła na kolanach podkładkę i udała, że notuje coś bardzo ważnego. Na szczęście na tyłach sali było ciemno. Nikt nie mógł dostrzec czerwonej fali rozlewającej się po jej szyi.

– Koniec sceny! – krzyknął Siergiej, wstając zza stołu ustawionego przodem do zaimprowizowanej sceny, przy którym siedzieli wszyscy producenci, i klaszcząc miarowo. – Nadzwyczajne. Po prostu nadzwyczajne.

Rudowłosa Maxime rozpromieniła się, jednocześnie próbując wytrzeć rozmazany tusz rąbkiem czarnego podkoszulka.

– Och, dziękuję.

– Było w porządku – westchnął Christian, dając znak Hannah, by podała mu cold brew.

Zostałam wezwana.

Hannah wstała z krzesła i odłożyła na bok podkładkę. Z małej lodówki ustawionej pod ścianą wyjęła napój aktora i zaniosła mu go. Podała podróżny kubek termiczny, a gdy mężczyzna ani drgnął, by go od niej wziąć, zacisnęła zęby i przyłożyła mu do ust wbudowany ustnik. Gdy bezczelnie patrzył jej prosto w oczy, głośno siorbiąc, zachowała kamienną twarz.

Tego chciałaś.

Zwykłej pracy, która pozwoliłaby jej zarabiać pieniądze, zamiast polegać na milionach dolarów, które jej ojczym miał w banku. Gdyby podała swoje nazwisko, stary siorbiący Christian zakrztusiłby się swoją kawą cold brew. Jednak oprócz Siergieja nikt nie wiedział, że Hannah jest córką legendarnego producenta filmowego, a ona chciała, żeby tak zostało.

Pasierbicą, poprawiła się w myślach.

Rozróżnienie, którym do zeszłych wakacji nie zawracała sobie głowy.

Czy ta podróż do Westport sprzed pół roku w ogóle się wydarzyła? Tygodnie spędzone na Wybrzeżu Północno-Zachodnim, w mieszkanku nad barem, które wraz z siostrą pieczołowicie odnawiały w hołdzie dla ich biologicznego ojca, wydawały się mglistym wspomnieniem. Snem, z którego nadal nie mogła się otrząsnąć. Unosił się na granicy jej świadomości, jak delfiny w załamaniach fal i wzbudzał w niej tęsknotę w najdziwniejszych momentach dnia. Jak teraz, kiedy Christian wybałuszał swoje maślane oczy, dając jej znać, by wyjęła mu słomkę z ust.

– Dzięki – prychnął. – Teraz będę musiał się wysikać.

– Pomyśl o pozytywach – mruknęła Hannah, by nie zagłuszyć egzaltowanych okrzyków Siergieja. – W łazience są lustra. Twoje ulubione.

Christian parsknął, wykrzywiając nieznacznie usta.

– Jezu, co za sucz. Uwielbiam cię.

– To właśnie mówisz, stojąc przed lustrem?

Wymienili się złośliwymi uśmieszkami.

– Myślę, że wyrażam zdanie całej producenckiej ekipy, twierdząc, że znaleźliśmy naszą Lark – powiedział Siergiej i wyszedł zza stołu, by pocałować w oba policzki podskakującą z radości aktorkę. – Możesz zacząć zdjęcia pod koniec marca? – Nie czekając na jej odpowiedź, przycisnął knykcie do czoła. – Teraz widzę zupełnie inne miejsce na zdjęcia. Energia, którą wytwarzają wspólnie Christian i Maxime, nie sprawdzi się w okolicach Los Angeles. Jestem tego pewien. Jest taka bezwstydna, taka nietuzinkowa. Przełamali swoje bariery. Potrzebujemy łagodniejszej lokalizacji. Ostre krawędzie LA jedynie ich stłamszą, ograniczą.

Znieruchomiała Hannah obserwowała nerwową wymianę spojrzeń między siedzącymi za stołem producentami. Artystyczny temperament nie był niczym nowym, ale w przypadku Siergieja był on bardziej zmienny niż u innych. Kiedyś kazał całej ekipie na planie założyć opaski na oczy, by nie rozproszyli magii sceny poprzez obserwowanie jej. Każda para oczu odziera scenę z jednej warstwy tajemnicy! Temperament był jednym z głównych powodów, dla którego Hannah miała taką słabość do reżysera. Działał w chaosie, kłaniając się kaprysom twórczej inwencji. Wierzył w swoje wybory i nie oglądał się na oponentów.

Miał zadatki na głównego bohatera.

Jak by to było być gwiazdą w filmie swojego życia?

Hannah tak długo grała drugie skrzypce, że czuła początki artretyzmu w palcach. Jej siostra Piper od najmłodszych lat musiała być w centrum uwagi, a Hannah czuła się komfortowo, stojąc z boku i czekając na swoje wejście w roli najlepszej aktorki drugoplanowej, niejednokrotnie tylko po to, by wpłacić kaucję. W takich momentach błyszczała. Wzmacniając główną bohaterkę w chwilach jej największej słabości, stając w obronie aktorki pierwszoplanowej, gdy wymagała tego sytuacja, mówiąc właściwe rzeczy w kluczowych rozmowach w cztery oczy.

Aktorki drugoplanowe nie chcą ani nie potrzebują chwały. Zadowalają się wspieraniem głównej bohaterki i byciem narzędziem w ich misji. Hannah również była zadowolona z tej roli. Czyż nie?

Wspomnienie pojawiło się bez jej zgody.

Wspomnienie, na które z jakiegoś powodu drgnęła.

Tamtego popołudnia sześć miesięcy temu na targach winyli w Seattle czuła się jak główna bohaterka. Myszkując wśród płyt z Foxem Thorntonem, poławiaczem królewskiego kraba i kobieciarzem wielkiego kalibru. Gdy stali obok siebie, ramię w ramię, dzieląc się jednym zestawem AirPodsów i słuchając Silver Springs, świat wokół nich zamierał.

Ot, zwykła anomalia.

Ot, szczęśliwy traf.

Hannah, niespokojna prawdopodobnie z powodu dziewięciu filiżanek czarnej kawy, które wypiła w ciągu dnia, odstawiła do lodówki cold brew Christiana i czekała z boku, by zobaczyć, jaką podkręconą piłkę pośle tym razem Siergiej swojemu zespołowi. Szczerze mówiąc, uwielbiała jego zaskakujące zmiany decyzji, nawet jeśli nikt inny ich nie doceniał. Wybuchu jego wyobraźni nie dało się powstrzymać. To było godne pozazdroszczenia. To było seksowne.

To ten facet był w jej typie.

Po prostu ona nie była w jego, o ile ostatnie dwa lata mogły być jakąś wskazówką.

– Co masz na myśli, mówiąc, że nie widzisz Los Angeles jako miejsca akcji? – spytał jeden z producentów. – Już dostaliśmy wszystkie zgody.

– Czy tylko ja widziałem deszcz padający w tej scenie? Otulającą ich cichą melancholię?

Kto nie chciałby się umawiać z mężczyzną, który posługiwał się takim słownictwem bez mrugnięcia okiem?

– Nie możemy wydać ich na pastwę bezdusznego LA. To ich zagłuszy. Musimy dać rozkwitnąć tym subtelnościom. Musimy dostarczyć im tlenu, przestrzeni i światła słonecznego.

– Przed chwilą powiedziałeś, że widzisz tu deszcz – zauważył sucho producent.

Siergiej roześmiał się w sposób, w jaki robią to artyści, kiedy ktoś nie jest w stanie uchwycić ich wizji.

– Roślina potrzebuje słońca i wody, by kwitnąć, nieprawdaż? – Od jego poirytowania zazwyczaj lekki rosyjski akcent stał się wyraźniejszy. – Potrzebujemy subtelnych plenerów do kręcenia zdjęć. Miejsca, które skupi uwagę aktorów.

Latrice, nowa dziewczyna od szukania lokalizacji, podniosła niepewnie rękę.

– Jak na przykład… Jezioro Toluca? – spytała.

– Nie! Z dala od Los Angeles. Wyobraź sobie…

– Ja znam jedno miejsce – odezwała się Hannah bez zastanowienia. Jej wargi poruszały się bezwiednie, a słowa zawisły jak w komiksowym dymku, za późno, by je powstrzymać.

W jednej chwili głowy obecnych odwróciły się w jej kierunku. Nagle znalazła się wyjątkowo w nie-drugoplanowej roli, choć było coś orzeźwiającego w tym, że wzrok Siergieja spoczął na niej na dłużej niż zwyczajowe ulotne kilka sekund. To przypomniało jej, dość niefortunnie w tym momencie, o kimś, kto poświęcał jej swoją niepodzielną uwagę, nierzadko wyczuwając jej nastrój w zwykłych esemesach.

– Zeszłego lata spędziłam trochę czasu w stanie Waszyngton – wypluła szybko kolejne słowa, by odpędzić tamtą myśl. – Byłam w Westport, małym rybackim miasteczku.

Zdobyła się na tę sugestię z dwóch powodów. Po pierwsze chciała wesprzeć pomysł Siergieja i być może tym samym zasłużyć sobie na jeden z jego ulotnych uśmiechów. No a po drugie, gdyby tak wymknęła się na wycieczkę pod płaszczykiem pracy i zobaczyła się z siostrą? W ciągu ostatnich sześciu miesięcy widziała Piper i jej narzeczonego Brendana tylko raz, podczas ich krótkiej wizyty na Boże Narodzenie. Tęsknota za nimi przyprawiała ją o nieustający ból żołądka.

– Rybacka osada. – Siergiej się zadumał. Zaczął pocierać brodę i chodzić po sali, w myślach przerabiając scenariusz. – Opowiedz mi więcej o tym miejscu.

– No cóż. – Hannah wysunęła dłonie z rękawów. Nie można przekonywać genialnego reżysera, specjalistki od wynajdywania planów filmowych i tabuna producentów z pięściami upchniętymi w bluzę z logo uniwersytetu UCLA. W duchu już przeklinała swoją poranną decyzję o schowaniu słomianoblond włosów pod czapką z daszkiem. Nie dodawajmy niczego więcej do vibe’u młodszej siostry. – Miasteczko jest nastrojowe i mgliste, położone nad samą wodą. Większość mieszkańców mieszka tam od urodzenia i jest dość – specyficzna, nieprzyjazna, cudowna i opiekuńcza – przyzwyczajona do rutyny. Rybołówstwo stanowi główne źródło ich utrzymania i chyba można powiedzieć, że towarzyszy im swego rodzaju melancholia. Za rybakami, którzy zginęli.

Jak jej ojciec, Henry Cross.

Hannah musiała przełknąć gulę w gardle, by mówić dalej.

– To dosyć osobliwe miejsce. Uzależnione od kaprysów pogody. Jest jak… – Zamknęła oczy i przeczesała w myślach swój muzyczny katalog. – Znacie ten zespół Skinny Lister, który gra coś w rodzaju nowoczesnych szant żeglarskich?

Wpatrywali się w nią tępym wzrokiem.

– Nieważne. Wiecie, jak brzmią szanty, prawda? Wyobraźcie sobie bar pełen odważnych mężczyzn, którzy jednocześnie boją się morza i szanują je. Wyobraźcie ich sobie, jak śpiewają odę do wody. Ocean jest ich matką, ich kochanką. Ich żywicielką. Wszystko w tym miasteczku odzwierciedla miłość do morza. Słona mgła unosząca się w powietrzu. Zapach solanki i burzowe chmury. Zrozumienie w oczach mieszkańców, którzy spoglądają w niebo, by ocenić nadchodzącą pogodę. Strach. Nabożność. Gdzie nie pójdziesz, wszędzie słychać odgłos wody uderzającej o doki, skrzek mew, szum niebezpieczeństwa… – Hannah zamilkła, gdy tylko zdała sobie sprawę, że Christian patrzy na nią takim wzrokiem, jakby zamieniła jego cold brew na koci żwirek. – W każdym razie takie jest Westport – dokończyła. – Tak tam jest.

Siergiej milczał przez dłuższą chwilę i Hannah starała się nie pławić w rzadkim blasku jego uwagi.

– To jest nasze miejsce – odezwał się. – Tam musimy jechać.

Producenci posłali Hannah mordercze spojrzenia.

– Budżet tego nie przewiduje, Siergieju. Będziemy musieli wystąpić o nowe pozwolenia. Dojdą koszty podróży dla całej ekipy i aktorów, zakwaterowanie.

Latrice stuknęła w swój notatnik. Sprawiała wrażenie, jakby miała ochotę na to wyzwanie.

– Moglibyśmy pojechać samochodami. To spora wyprawa, ale nie niemożliwa do zrealizowania, rezygnacja z samolotu pozwoli nam zaoszczędzić fundusze.

– Ja się zajmę finansami – powiedział Siergiej, machając ręką. – Ucieknę się do crowdsourcingu. Wyłożę własną kasę. Cokolwiek będzie konieczne. Hannah i Latrice, zajmiecie się pozwoleniami i szczegółami podróży?

– Jasne – przytaknęła Hannah, zgadzając się tym samym na mnóstwo nieprzespanych nocy.

Latrice kiwnęła głową i puściła do niej oko.

– Nie przeprowadziliśmy nawet wizji lokalnej – zaprotestowali mężczyźni, którym wydawało się, że mają tu coś do powiedzenia, śląc kolejne pełne furii spojrzenia.

– Hannah się tym zajmie. Ewidentnie zna to miejsce jak własną kieszeń. Słyszałeś ten opis? – Siergiej spojrzał na nią, jakby widział ją po raz pierwszy, aż poczuła mrowienie w palcach obutych w czerwone conversy. – Imponujące.

Nie rumień się.

Za późno.

Była czerwona jak pomidor.

– Dziękuję. – Siergiej skinął głową i zaczął zbierać swoje rzeczy. Czarną zniszczoną skórzaną torbę przerzucił przez szczupłe ramię, mierzwiąc swoją ciemną chłopięcą czuprynę. – Będziemy w kontakcie – zawołał do Maxine i wyszedł ze studia.

I tak oto, jak to mówią, klamka zapadła.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz