Tymon Ateńczyk - William Shakespeare - ebook

Tymon Ateńczyk ebook

William Shakespeare

0,0

Opis

Tytułowy bohater tragedii „Tymon Ateńczyk” jest majętny, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby wydać huczne przyjęcie i obdarować gości hojnymi prezentami. Jednak taka postawa nie jedna mu prawdziwych przyjaciół, za to skupia wokół niego osoby interesowne. Majątek Tymona pierzcha, a przyjaźnie zostają wystawione na próbę. Dochodzi do brzemiennych w konsekwencje zbrodni. Tymon obmyśla dotkliwą zemstę na fałszywych przyjaciołach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 85

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wiliam Shakespeare

Tymon Ateńczyk

tłum. Leon Ulrich

Warszawa 2017

Osoby

TYMON – Ateńczyk szlachetnego rodu

LUCJUSZ – pan, pochlebca Tymona

LUKULLUS – pan, pochlebca Tymona

SEMPRONIUSZ – pan, pochlebca Tymona

WENTYDIUSZ – jeden z fałszywych przyjaciół Tymona

APEMANTUS – opryskliwy filozof

ALCYBIADES – wódz ateński

FLAWIUSZ – intendent Tymona

FLAMINIUSZ – sługa Tymona

LUCYLIUSZ – sługa Tymona

SERWILIUSZ – sługa Tymona

KAFIS – jeden ze sług wierzycieli Tymona

FILOTUS – jeden ze sług wierzycieli Tymona

TYTUS – jeden ze sług wierzycieli Tymona

LUCJUSZ – jeden ze sług wierzycieli Tymona

HORTENSJUSZ – jeden ze sług wierzycieli Tymona

DWAJ SŁUDZY Warrona

SŁUGA IZYDORA

DWAJ WIERZYCIELE Tymona

KUPIDO i maski

TRZECH CUDZOZIEMNCÓW

POETA

MALARZ

JUBLIER

KUPIEC

STARY ATEŃCZYK

PAŹ

BŁAZEN

FRYNIA – kochanka Alcybiadesa

TYMANDRA – kochanka Alcybiadesa

PANOWIE, SENATOROWIE, OFICEROWIE-ŻOŁNIERZE, ROZBÓJNICY, SŁUŻBA.

Scena w Atenach lub w lesie niedaleko miasta.

Akt pierwszy

Scena pierwsza

Ateny. Sala w domu Tymona.

Wchodzą Poeta, Malarz, Jubiler, Kupiec i inni z różnych stron.

POETA

Dzień dobry panu.

MALARZ

Rad widzę cię zdrowym.

POETA

Dawno widziany. Jakże tam świat idzie?

MALARZ

Rośnie, lecz rosnąc zużywa się trochę.

POETA

Stara nowina. Lecz co tam nowego?

Jakie zdarzenie jeszcze bezprzykładne?

Patrz na te czary wspaniałomyślności!

Jej moc te wszystkie wywołała duchy.

Znam tego kupca.

MALARZ

A ja znam ich obu;

To jest jubiler.

KUPIEC

O, pan to dostojny!

JUBILER

Rzecz dowiedziona.

KUPIEC

Nie ma mu równego;

Oddycha tylko, żeby dobrze robić;

Wyższy nad wszystkich.

JUBILER

Przyniosłem tu brylant.

KUPIEC

O, pokaż, proszę. Czy to dla Tymona?

JUBILER

Jeśli zapłaci, co wart. Co do tego...

POETA

Kto śpiewa podłość za nagrodę marną,

Ten muzę plamą napiętnował czarną,

Bo śpiewać cnotę muzy przeznaczeniem.

KUPIEC

patrząc na brylant

Prześliczna forma!

JUBILER

A przy tym bogata,

A co za woda!

MALARZ

Z twego zadumania

Wnoszę, że jakąś składasz dedykację

Na cześć patrona.

POETA

Rzecz tylko natchnienia;

Nasza poezja to guma, co cieknie

Z pnia rodzinnego. Iskra nie wyskoczy

Z kamienia, póki stal go nie uderzy;

Ale szlachetny płomień nasz sam z siebie

Bucha i jakby niewstrzymany potok

Wszystkie zapory, pieniąc się, rozrywa.

A ty coś przyniósł?

MALARZ

Obraz. Powiedz, proszę,

Kiedy na widok wyjdzie twoje dzieło?

POETA

Skoro je złożę w hołdzie. Pokaż obraz.

MALARZ

Rzecz nie najgorsza.

POETA

Czyste arcydzieło!

MALARZ

Tak, tak.

POETA

Cudowne! Jaki w tej postawie

Oddycha urok! Jaka z tej źrenicy

Wytryska siła rozumu i ducha!

Jak wyobraźnia na ustach tych igra!

A ten gest niemy każdy wytłumaczy.

MALARZ

Naśladowanie to życia niezgorsze.

A co mi powiesz o tym pociągnięciu?

POETA

Powiem: naturze naukę dać może,

Bo sztuka rysom tym nadała życie.

Od życia żywsze.

Kilku senatorów przechodzi scenę.

MALARZ

Jakie tłumy gości!

POETA

Senatorowie ateńscy. Szczęśliwi!

MALARZ

Patrz, coraz więcej.

POETA

Jakby gości potop.

W moim więc szkicu przedstawiłem męża,

Którego cały ten świat podsłoneczny

Ciśnie do serca w uczuć gorącości.

Mego polotu żaden drobny szczegół

Nie zatrzymuje; płynę jak po morzu;

Żadne zjadliwe, uszczypliwe słówko

Mej jednej komy nie zatruwa żółcią;

Lecę jak orzeł, śmiało, coraz wyżej,

Nie zostawiając śladu poza sobą.

MALARZ

Jak to rozumiesz?

POETA

Słuchaj, wytłumaczę:

Widzisz, jak wszystkie stany i rozumy,

Chwiejne stworzenia i poważne głowy

Świadczą gotowość na Tymona służbę.

Jego fortuna, swoim blaskiem strojąc

Jego szlachetną, uprzejmą naturę,

Wszystkie mu serca oddaje na własność,

Od zwierciadlanych pasożytów twarzy

Do Apemanta, którego największą

Rozkoszą samym brzydzić się jest sobą;

Ten nawet ugiął swe przed nim kolano,

W pokoju wraca do swojego domu

Skinieniem głowy Tymona bogaty.

MALARZ

Widziałem, jak z nim na stronie rozmawiał.

POETA

Na wzniosłej górze, zielonej, kwiecistej,

W mym poemacie stawiam tron Fortuny,

U stóp jej wszystkie zebrane zawody

Urosnąć chętne pracą i zasługą;

Śród tłumów, z okiem na panią wlepionym

Postrzegasz pańskie Tymona oblicze.

Fortuna ręki liliowej skinieniem

Do swego tronu każe mu przystąpić

I tym skinieniem jego wprzód rywali

Na niewolników i sługi mu zmienia.

MALARZ

Olbrzymi pomysł! Ten tron, ta Fortuna,

To wzgórze, człowiek ten z tłumu jedyny,

Na jej skinienie drapiący się w górę

Do swego szczęścia, wszystko to, mym zdaniem,

Dla sztuki naszej pyszny byłby przedmiot.

POETA

Lecz to nie koniec. Słuchaj tylko, proszę:

Wszyscy przed chwilą jego towarzysze,

Niejeden nawet znaczeniem wznioślejszy,

Są mu orszakiem, w sieniach jego stoją.

Szepcą mu w ucho słowa uwielbienia;

Świętym jest dla nich jego nawet strzemię;

Jego powietrzem tylko oddychają.

MALARZ

Dobrze, cóż potem?

POETA

A kiedy Fortuna,

Zmieniając humor, swego faworyta

Z wzgardą odepchnie, tłum cały sług jego,

Do szczytu góry drapiących się za nim

Na klęczkach nawet, obojętnym okiem

Na toczącego się w przepaść pogląda,

Lecz mu w upadku nikt nie towarzyszy.

MALARZ

Rzecz to powszednia. Mógłbym ci pokazać

Alegorycznych obrazów tysiące,

Które dobitniej od słów pokazują

Te nagłe ciosy zwodniczej Fortuny.

Chwalę cię jednak, żeś śmiał Tymonowi

Powiedzieć jasno, że ubogie oczy

Widziały nieraz magnatów koziołki.

Przy odgłosie trąb wchodzi Tymon z licznym orszakiem, rozmawiając ze Sługą Wentydiusza.

TYMON

W więzieniu, mówisz?

SŁUGA WENTYDIUSZA

Tak jest, dobry panie,

Za pięć talentów długu; wierzyciele

Są bez litości; środki jego małe.

Błaga cię, panie, byś słówko napisał

Do twardych ludzi, którzy go zamknęli;

Inaczej, panie, zginął bez nadziei.

TYMON

Biedny Wentydiusz! Nie tego ja pierza

Bym się przyjaciół w kłopotach wypierał.

Wiem, że pomocy ze wszech miar jest godny,

A więc dług płacę i wolność mu wracam.

SŁUGA WENTYDIUSZA

Zobowiązałeś go na wieczne czasy,

Dostojny panie.

TYMON

Pozdrów go ode mnie.

Dziś poślę okup. Gdy odzyska wolność,

Powiedz, że rad go w domu mym zobaczę,

Nie dość biednego postawić na nogi,

Trzeba go jeszcze podeprzeć. Idź z Bogiem!

SŁUGA WENTYDIUSZA

Niech ci we wszystkim Pan Bóg błogosławi!

Wychodzi. Wchodzi Stary Ateńczyk.

STARY ATEŃCZYK

Racz mnie wysłuchać, panie.

TYMON

Mów, mój ojcze.

STARY ATEŃCZYK

Jest w twojej służbie niejaki Lucyliusz.

TYMON

I cóż stąd?

STARY ATEŃCZYK

Rozkaż przywołać go, panie.

TYMON

Gdzie jest Lucyliusz? Niechaj się tu stawi.

Wchodzi Lucyliusz.

LUCYLIUSZ

Jestem na rozkaz.

STARY ATEŃCZYK

Dostojny Tymonie,

Ten tu jegomość, twoja kreatura,

Do mego domu zagląda po nocach.

Od mych lat młodych grosz do groszam ciułał;

Dziś moje mienie zasłużyło, myślę,

Na spadkobierców wyższych trochę stopniem

Od twoich krajczych.

TYMON

Dobrze więc, cóż dalej?

STARY ATEŃCZYK

Mam jedynaczkę córkę, żadnych krewnych,

Którym przekazać mógłbym mój majątek.

Dziewczę jest piękne, młode, wychowane

Jak jaka pani wielkim moim kosztem.

Sługa twój, panie, chce miłość jej zyskać;

Racz mi przyjść w pomoc; daj mu, panie, zakaz

Dom mój nawiedzać, bo próżne me słowa.

TYMON

To człek uczciwy.

STARY ATEŃCZYK

Niechże nim zostanie;

Jego uczciwość będzie mu nagrodą,

Mojej mu córki nie trzeba w dodatku.

TYMON

A czy go kocha?

STARY ATEŃCZYK

Młoda jest i tkliwa;

Uczy nas własnych namiętności pamięć,

Jak wiotka młodość.

TYMON

do Lucyliusza

A ty, czy ją kochasz?

LUCYLIUSZ

Kocham ją, panie, i jestem kochany.

STARY ATEŃCZYK

Gdy męża weźmie mimo woli mojej,

Bóg mi jest świadkiem, moim spadkobiercą

Pierwszy włóczęga będzie albo żebrak,

Lecz nigdy ona.

TYMON

Jaki dajesz posag,

Jeśli równego weźmie sobie męża?

STARY ATEŃCZYK

Dziś, trzy talenty, po mej śmierci, wszystko.

TYMON

Szlachcic ten długo i wiernie mi służył:

Dla jego szczęścia, jak powinność każe,

Małą ofiarę gotów jestem zrobić.

Daj mu twą córkę; co jej ty zapiszesz,

Ja z mojej strony wypłacę mężowi,

By jej był równym.

STARY ATEŃCZYK

Dam mu moją córkę,

Byleś ty raczył twoje dać mi słowo.

TYMON

Oto ma ręka, słów moich rękojmia.

LUCYLIUSZ

Dzięki ci, panie! Przyszła ma fortuna

Twoim jest dziełem, tobie się należy.

Wychodzą Lucyliusz i Stary Ateńczyk.

POETA

Przyjm moją pracę, a żyj długo, panie!

TYMON

Dzięki na teraz; wkrótce coś usłyszysz,

Nie odchodź tylko. Co to, przyjacielu?

MALARZ

To obraz, panie, racz przyjąć go w hołdzie.

TYMON

Chętnie, bo obraz to prawie sam człowiek;

Gdy podłość ludzką frymarczy naturą,

Nieraz człek tylko jest powierzchownością.

Gdy utwór pędzla jest tym, co przedstawia.

Podoba mi się twe dzieło; zobaczysz,

Że się podoba; czekaj, proszę, chwilę,

Mam z tobą mówić.

MALARZ

Niech cię Bóg zachowa!

TYMON

Witam, panowie! Daj mi twoją rękę,

Musimy dzisiaj razem obiadować.

Twój klejnot, panie, nasłuchał się dosyć...

JUBILER

Krytyki, panie?

TYMON

Pochwał nieskończonych;

Gdybym zapłacił za niego w stosunku

Do tych uwielbień, poszedłbym z torbami.

JUBILER

Cenię go, panie, wedle kursu giełdy,

Choć wiesz, że przedmiot tejże samej ceny

Wartość swą zmienia wedle właściciela.

Wierzaj mi, panie, klejnot na twym palcu

Stokroć jest droższy.

TYMON

Prześliczne szyderstwo!

KUPIEC

Nie, dobry panie, on tylko tłumaczem

Uczuć jest naszych.

TYMON

Patrzcie, kto się zbliża?

Czy chcecie, żeby zburczał was porządnie?

Wchodzi Apemantus.

JUBILER

Zniesiemy wszystko za pańskim przykładem.

KUPIEC

Każdy dostanie swoje, ani wątpię.

TYMON

Witaj! Dzień dobry, słodki Apemancie!

APEMANTUS

„Dzień dobry” oddam, gdy słodkim się stanę,

Ty psem Tymona, uczciwymi ludźmi

Ta łotrów banda.

TYMON

Czemuż łotrów bandą

Nazywasz ludzi, których nie znasz nawet?

APEMANTUS

Alboż nie są Ateńczykami?

TYMON

Tak jest.

APEMANTUS

Więc nie odwołuję tego, co powiedziałem.

JUBILER

Poznajesz mnie, Apemancie?

APEMANTUS

Widzisz, że cię poznałem, gdym cię nazwał po imieniu.

TYMON

Dumny jesteś, Apemancie.

APEMANTUS

A z niczego dumniejszym, jak z tego, żem niepodobny do Tymona.

TYMON

Gdzie idziesz?

APEMANTUS

Zamordować uczciwego Ateńczyka.

TYMON

Śmierć za to cię czeka.

APEMANTUS

To chyba zrobienie niczego prawo karze śmiercią.

TYMON

Jak ci się obraz ten podoba, Apemancie?

APEMANTUS

Bardzo, zwłaszcza dla swojej niewinności.

TYMON

Czy niedobrze pracował jego malarz?

APEMANTUS

Lepiej ten pracował, który zrobił malarza, a zrobił przecie plugawe tylko dzieło.

MALARZ

Pies z ciebie!

APEMANTUS

Twoja matka z mojego jest rodu: jeśli ja psem, czym ona?

TYMON

Czy chcesz obiadować ze mną, Apemancie?

APEMANTUS

Nie, nie jadam panów.

TYMON

Gdybyś jadł panów, gniewałbyś panie.

APEMANTUS

O, one same jedzą panów, mają też wielkie brzuchy.

TYMON

Wszeteczna uwaga.

APEMANTUS

Czy tak ją rozumiesz? Weźże ją sobie za fatygę.

TYMON

Jak ci się podoba ten klejnot, Apemancie?

APEMANTUS

Mniej niż szczerość, za którą człowiek szeląga nie płaci.

TYMON

Ile on wart, twoim zdaniem?

APEMANTUS

Niewart mojej myśli. A co tam nowego, poeto?

POETA

A co tam nowego, filozofie?

APEMANTUS

Kłamiesz.

POETA

Albożeś nie filozof?

APEMANTUS

Tak jest.

POETA

Więc nie kłamię.

APEMANTUS

Albożeś nie poeta?

POETA

Tak jest.

APEMANTUS

Więc kłamiesz. Zajrzyj do twojego ostatniego poematu, w którym przez fikcję zrobiłeś go godnym człowiekiem.

POETA

To nie fikcja, to szczera prawda.

APEMANTUS

Masz rację; godny jest ciebie i godny płacić ci za twoją pracę. Kto lubi pochlebstwo, godny jest pochlebcy. Ach, gdybym był panem!

TYMON

Co byś zrobił, Apemancie?

APEMANTUS

To samo, co teraz robi Apemantus: nienawidziłbym panów z całego serca.

TYMON

Co, nienawidziłbyś samego siebie?

APEMANTUS

Tak jest.

TYMON

A to dlaczego?

APEMANTUS

Dlatego że byłem dość głupi, abym pragnął zostać panem. Czy ty nie kupiec?

KUPIEC

Tak jest, Apemancie.

APEMANTUS

Niechże cię twój własny handel zrujnuje, jeśli nie zechcą bogi.

KUPIEC

Co robi mój handel, robią bogi.

APEMANTUS

Handel twoim bogiem, niechże cię twój bóg zrujnuje!

Słychać trąby za sceną. Wchodzi Sługa.

TYMON

Co się to znaczy?

SŁUGA

Przybył Alcybiades,

A z nim dwudziestu przyjaciół na koniach.

TYMON

Idźcie ich przyjąć i wprowadzić do nas.

Wychodzi kilku dworzan.

Musicie dzisiaj obiadować ze mną;

Zostańcie, póki nie złożę wam dzięków.

Pokażesz dzieło mi twe po obiedzie.

Szczęśliwy jestem, gdy was tutaj widzę.

Wchodzi Alcybiades z przyjaciółmi.

Witaj nam, witaj!

APEMANTUS

O tak! bardzo pięknie!

Bodaj skostniały wasze gibkie członki!

W sercu tych łotrów tak mało przyjaźni,

Uścisków jednak i pokłonów tyle!

Człowiek się, widzę, w koczkodana zmienił.

ALCYBIADES

Zgłodniały byłem twojego oblicza,

Pozwól, choć teraz niech się nim nasycę.

TYMON

Witaj nam, panie; nim się pożegnamy,

Spędzimy razem kilka chwil wesołych.

Raczcie wejść ze mną.

Wychodzą wszyscy prócz Apemanta. Wchodzą dwaj panowie.

PIERWSZY PAN

Która godzina, Apemancie?

APEMANTUS

Godzina uczciwości.

PIERWSZY PAN

Godzinę tę zawsze zegar pokazuje.

APEMANTUS

Tym też gorzej, że nie spostrzegłeś jej dotąd.

DRUGI PAN

Idziesz na ucztę Tymona?

APEMANTUS

Idę, bo chcę widzieć, jak mięso napycha łotrów, a jak wino rozgrzewa głupców.

DRUGI PAN

Bądź zdrów! Bądź zdrów!

APEMANTUS

Wielkie robisz głupstwo, dając mi dwa pozdrowienia.

DRUGI PAN

Dlaczego, Apemancie?

APEMANTUS

Należało ci jedno zachować dla siebie, bo ja ci go dać nie myślę.

PIERWSZY PAN

Idź się powiesić.

APEMANTUS

Nie mam zamiaru słuchać twojej rady; daj ją twojemu przyjacielowi.

DRUGI PAN

Precz stąd, psie wściekły! Albo sam cię wygonię.

APEMANTUS

Umykam jak pies przed wierzgnięciem osła.

Wychodzi.

PIERWSZY PAN

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.