W.A.P. Oego. Część III - Piotr Oczkowski - ebook

W.A.P. Oego. Część III ebook

Piotr Oczkowski

0,0
9,84 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka "W.A.P.Oego cz. III" stanowi swoisty zapis czynności jakie podejmuje serce gdy jest w stanie wyższej świadomości. Stan ten potocznie nazwany zakochaniem skutkuje m.in. wydawaniem takich książek. Zapraszam do lektury.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Piotr Oczkowski

W.A.P. Oego cz. III

cz. III

© Piotr Oczkowski, 2016

Zachęcam do poczytania moich wierszy, przemyśleń. Są to przemyślenia, uwagi skierowane do konkretnej osoby. Pod wpływem jej postanowiłem napisać tę książkę.

ISBN 978-83-8104-209-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

sylabizuje dźwięki

twe

zamknięte w puszce

z zardzewiałym kluczem

śpij spokojnie

jutro sobie pójdzie

strażnik ten

nie ma mocy

za dnia więzić cię

**

możesz uciekać

pozwalam

strusia hodować

bojaźliwości myszki

dodać

twój świat

będzie czekał

na ciebie z lat

ubiegłej epoki

wieku

minionego

**

a teraz przy

swej obfitej litości

rozpuść wieńce batu

bym poczuł skutki

szybkości

sylab twych

**

i zasiądziesz

do tego stołu

ubrana w stroje

rodem z twej wyobraźni

zachęcające do

gwałtu na

wstydzie mojej wyobraźni

a potem ubrani

w opasłe moralności

puścimy się żwawo

do modlitw świątyni

za kolejne stoły

**

dorośniesz

zaproszę

do koszmaru

życiem

usłanym

**

zrugać cię

chciałem

lecz obiecałem

sercu memu

nic nie czynić

pochopnego

takaś delikatnie

aksamitna

a to cenny materiał

na dziewczęcą przyjaźń

**

sami

samotni

w samotni

samotnej

spoczywamy

tak dumni

że mamy

samotnie własne

sny o świecie

który samotnie sami

przemierzamy

trzymając za rekę

ledwie cienie…

osób tak bardzo

odeszłych…

z marzeń

samotnych…

**

wszystkie mapy

cierpiące na nasze

bóle

rozpływają się

w czasie przemowy

ciał naszych

lepkich ździbeł

losów swych

i tylko ktoś stojący obok

wie

gdzie życia gna…

na dół też

**

to koniec

historii

tej

obudź mnie jak

świat sam

skończy się

posprzątam zgliszcza

może coś znów zbuduje

tam

**

dziwnie żyje się

w listopadowy wieczór

rocznicowo urodzinami

tak paskudnie słodkimi

jak tort utkany

przez cukiernika

za maje pieniądze

w podzięce że żyć będzie

następnym miesiącem

spokojniej…

nie żal

mi siebie

każdy gest

poczyniłem sobie

własną reką soczyście

gnając na stację

metro przegapiłem

kolejny raz

na nogach pod górę

spadam

widząc cię

z wieżą w Rouen

zastanawiam się

czy…

wiatr dalej wznieca

mi zasłon miliony

instynkt może

znów nie zbłądzi

prowadząc niby

prosto

do mego dołka

z napisem

pieprz się durny świecie

jestem wolny od ciebie

lecz nie dusza ma…

pomódl się za mnie

mieszkanko Rouen

może zbawisz mnie

stoicką modlitwą

realnie przyziemnym

zimnem

**

zaciągniety dym

twego słowa

spogląda się

na niczyje oczy

co to? gdzie to?

nawet

nie wie diabeł

zalegający w duszy

i twej

miliony liter wywędrowały

gdzieś…

adresat zatarty

na kopercie czarnej od

pośredników rąk

strzygę myśli

by nie zdziczały

muszą być poukładane

tak

by

nie zdziczała

cała głowa

bierne niosąca

przez swe

brzemie

i tylko nocami mogę

włosowate

marzenia rozczesać

nieaktywnie spoczywając

na mej plaży

z twoim imieniem

na czole

gdzie

Jehu i channah

twardo idzie przez

progi twego życia

**

i gdy

zestarzejemy się

zapytasz dlaczego…

bo tak

odpowiem

zasypiając koło

zwłok twych

**

czy mogłem

takim głupcem być

czy mogłem

takim ślepcem być

by w tej poświacie

zamiast ciebie

widzieć inną

pozwól

zaprosić się

na obrzeża świata

mego

wymienić spojrzenie

lekkie słowa

myśli życia

potem zobaczymy co

czas zamierza

wiem szaleństwo

z twoimi bagażami

moimi nie dokończonymi

cierpieniami

zajrzyj na

przedmieścia

nic nie ryzykujemy

jedynie kolejne

zaparzenie kawy

lekki niesmak

i mocniejsze

do… widzenia

**

chcę kochać

chcę płakać

chcę kajać się

chcę cierpieć

chcę pragnąć

chcę tęsknić

chce łgać

chcę wrzeszczeć

chcę…

za kolejnym sercem

przecież takim

mnie wymyśliłaś

**

znam sztuczki

śmiałe jak

westchnienie

nastoletniego pędraka

lecz zapomniałem

się

takim wiekiem stoję

w tym

wielkim świecie

mym

**

na przedpolu

piekła

staje

ktoś

zamaszyście dłubiąc w skale

naprawiać chce

się

dopóki serce mu

łomocze

z ludzkich głupot

**

pracuj

słuchaj

płacić

kupuj

i śnij

o lepszym świecie

z księżycem

i lśniącymi plażami

bo na słońce już

za późno

**

zatrzymałem czas

na granicy tej

miał kontraband

paczki

chciał przemycić

cię

koniec

**

zaliczamy kolejne

rekordy prędkości

na naszym jachcie mknąc

z prądem wiatru

popychani przez nasze jaźnie

czerpiąc z tego oceanu

kilka kropel

by przetrwać każdy kolejny

mglisty dzień

i nawet słońce paląc nas

nie jest w stanie wybudzić

żadnego kapitana sternika

z kursu z wiatrem

nie zmian…

widzę siebie

walczącym z dniem

nocą swoją

gdzieś utknąłem

znów

może

to koniec

nie sądzę

dalej dowcip będzie

dział

się

bo przecież śmiesznym

błaznem jestem

macte widzowie

macte

**

śpiewali mi

klaskali salwami

entuzjamu

też

a ja dalej śniłem

bo miałem tę

czelność

sobą być…

**

i nie policzyłby

ich nikt

nikt by nikt

tyle było ich

parszywie kochanych serc

które kiedyś widziałem

jedynie mym…

**

a wtedy razem

zejdziemy

do

niebieskich tęcz

cudami obsypiemy świat

czczący nas

zgrzeszonym damy szansę

w piekle swym

by znów usłyszeć

przepiękny głos mąk

a świętych

zapędzimy do pieca

kaźni posłusznych dusz

bo przecież w ludzkość

nie wierzymy

jak możemy

skoro

oni już siebie

nawet nie…

widzą

**

i w najczarniejszej dziurze

powłoki twej

robactwo wylęga się

okiełzać nie

umiesz

wnika w ropiejące

żyły

oddech zabiera

wgryza się w myśli

twe

sączy jadem

upokarza

zabiera twój

spokój

te małe istoty

żywią się

tobą

cóż uratuje cię

zwróć się do

bogów starych

niech horusa znamię

ześlą twym rękom

huragan zmiecie

moce

złe

będziesz żyć jak chcesz

młodo wiecznie

nie kąsana przez

moce złe

**

pośród mgieł

tartaru

wręczę ci

nieśmietelny pocałunek

będąc na wieczne

męki ze mną

sercem twym

**

siedzi gdzieś

policjant z pączkiem

za pan brat

tyją mu myśli od...nudy

lekarz

pielęgniarkę ponagla

zapamiętale

musi zdrzemnąć się

od… obowiązków dnia

urzędnik

z kawą zaprzyjaźnia się

trzeba tortury

petentów znieść

zmęczony znów dniem

malarz

w swym uniesieniu

na płótnie

wzoruje

w łóżku modelkę

celnie

bezimienny tumam

głów

ucieka przed marzeniami

idąc zarabiać

na swoje krocie

nigdy nie widziane

a ja?

siedzę sobie na wychodku

życia mojego

dłubiąc w nosie

poszukuję inspiracji

na myśli moje…

bo w nocy śpię

snem marzyciela

wędrując gdzie tylko

chce moja dusza

tym różnie się od was…

żyję...sobą.

**

a kiedy

pozbędę się

przeświadczenia

że lądy odkrywać

muszę

spocznę w mych bamboszach

na piecku ustawię twoje zdjęcie

w żałobie

dumnym że udało się

jeszcze raz nie dotknąć

cellulitu

myśli twych

szlifowanych twymi

— izmami

zapalę sobie

papierosa lub dwa