ZONA. Opowieść o radioaktywnym świecie - Paweł Sekuła - ebook

ZONA. Opowieść o radioaktywnym świecie ebook

Paweł Sekuła

4,1

Opis

Książka Pawła Sekuły jest niezwykle ciekawym i wszechstronnym spojrzeniem na temat miejsca katastrofy w Czarnobylu. To interesujące kompendium wiedzy na temat tego, co współcześnie się z nim dzieje, jakim ulega wpływom, i jakie są prognozy na przyszłość Zony. Autor pisze o tym, jak miejsce wielu ludzkich dramatów stało się punktem zainteresowań polityków, przedsiębiorców i naukowców, a także turystów, chętnie odwiedzających Czarnobyl.

To już trzecia książka, w której Autor zajmuje się tematyką awarii reaktora na Ukrainie, tym razem w kręgu jego zainteresowań znalazł się los samego miejsca katastrofy. Zamierzeniem Autora było przedstawienie historii tych ziem wraz z ich uwarunkowaniami politycznymi, geograficznymi oraz kulturowymi.

Już od początku Autor bardzo ciekawie opisuje wygląd krajobrazu po katastrofie, przybliżając czytelnikowi obraz fauny i flory, starając się zaprezentować zgubny wpływ promieniowania na przyrodę. Nie zapomina przy tym o zwierzętach, będących wynikiem mutacji, związanych najpierw z radioaktywnym wyniszczeniem natury przez wybuch w czwartym reaktorze,  potem z jej niepohamowanym rozwojem. Prezentuje w tym miejscu interesujące świadectwa świadków obecności wilkopsów, aby potem przedstawić zdanie biologów, negujących istnienie tych dziwnych i niebezpiecznych aberracji natury.

Innym niezwykle ważnym zagadnieniem, któremu Paweł Sekuła poświęcił uwagę, jest kwestia coraz lepiej rozwijającej się turystyki w rejonie, która nie do końca jest kontrolowana. Autor słusznie dostrzega dylematy państwa z podejściem do tego zagadnienia: z jej legalnością i coraz większą dostępnością – odwiedzenie skądinąd skażonego Czarnobyla przestaje być ekskluzywną rozrywką, a zaczyna mieć masowy charakter.

Nie zabrakło miejsca na obszerną analizę współczesnej politycznej sytuacji Zony, stanowiącej problem i wyzwanie dla rządzących. Autor analizuje i prezentuje temat z wielu stron, pisze o planie stworzenia rezerwatu, o pożarach, dostrzegając ryzyko radiologiczne, kradzieże z opuszczonego terenu, a obok tego plany biznesowe, związane z zakazanym obszarem. Poprzez to zwraca uwagę na wielość problemów, z perspektywy których Czarnobyl jest i będzie traktowany.

Prezentując historię sarkofagu Paweł Sekuła przedstawia kolejną, istotną kwestię, prezentującą problemy z decyzyjnością państwa ukraińskiego, a także problemy korupcji na szczeblach władzy. Zaznaczając, jak ważne jest bezpieczeństwo nuklearne nie tylko Ukrainy, ale i tej części Europy, obnaża błędne decyzje, podejmowane przez rządzących, i konkluduje, że obecne zabezpieczenia („Arka”) są krytykowane.

Ciekawą, reporterską częścią książki są wywiady, przeprowadzone z mieszkańcami Zony. W tym miejscu autor przedstawia nie tyle dramaty zwykłych ludzi, co raczej chce zaprezentować ich pragnienie ułożenia sobie życia na nowo, nawet w tych niesprzyjających warunkach, skoro mimo działań władz nie zostawili rodzinnych domów. To też historia walki o prawo do własnych korzeni, której została poświęcona wyjątkowa uwaga i empatia.

Kolejne rozmowy prezentują ludzi, zajmujących się Czarnobylem na polu zawodowym. Autor przybliża tu osobę ukraińskiego etnografa, zbierającego informacje o Polesiu i samej strefie awarii, a także kulisy pracy w Zonie Andrzeja Gołąbka, jedynego Polaka, któremu udało się tam wyjechać. To kolejny moment, w którym Paweł Sekuła przedstawia kwestię katastrofy nie tylko jako dotykającą świata polityki, ale także świata kultury i nauki.

Celowym zabiegiem jest zamknięcie książki z wykorzystaniem osobliwości Czarnobyla i podkreślenie, że miejsce to zawiera cały szereg motywów, z którego kultura wciąż czerpie inspiracje. Autor jednak ze smutkiem wysuwa tezę, że skażone miejsce zostaje odzierane z tragedii, pozostawiając miejsce jedynie na dobrą zabawę.

Reasumując, książka Pawła Sekuły będzie cenną pozycją w budowaniu wiedzy na temat konsekwencji awarii reaktora w Czarnobylu, zwiększa też naszą świadomość na temat historii, jak również tradycji tego miejsca i ludzi. Autorowi udało się w ciekawy sposób przyciągnąć uwagę czytelnika, prezentując nowe fakty, będące wynikiem skrupulatnej i kompetentnej kwerendy nie tylko w Polsce, również na Ukrainie, i być może zachęcić do odwiedzenia Zony.

Książkę można polecić wszystkim zainteresowanym najnowszymi dziejami Ukrainy i Europy Wschodniej.

Recenzja wydawnicza - Dr Agnieszka Hawrot, Uniwersytet Jagielloński

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 216

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (8 ocen)
3
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

© Copyright by Paweł Sekuła & e-bookowo

 

Zdjęcie na okładce: Stramyk

 

Fotografie: Paweł Sekuła, Jacek Domaradzki, Tomasz Róg, Andrij Erdniiev

 

Skład: Katarzyna Krzan

 

ISBN: 978-83-8166-143-0

 

 

 

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

 

 

 

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2020

Konwersja do epub i mobi A3M

WSTĘP JAK POWSTAŁA CZARNOBYLSKA ZONA

Mało które wydarzenie w historii współczesnej Europy Wschodniej tak mocno zawładnęło zbiorową wyobraźnią milionów ludzi na całym świecie jak katastrofa w Czarnobylu. Wybuch reaktora w jednej z największych elektrowni Związku Sowieckiego inspirował twórców kina i literatury, zwłaszcza z gatunku science fiction, autorów komiksów i gier komputerowych, a także zwykłych internautów przetwarzających motyw Czarnobyla na wszelkie możliwe sposoby. Wyobrażenie o katastrofie w społeczeństwach zachodnich kształtowały w dużym stopniu obrazy wykreowane przez popkulturę i rozrywkę, ostatnio także przez coraz szybciej rozwijający się przemysł turystyczny.

Często jest to obraz zniekształcony, a refleksje odwiedzających Zonę turystów świadczą o tym, że po upływie prawie 35 lat od katastrofy wciąż nie wiemy o niej wystarczająco dużo. Wzrastająca w ostatnim czasie liczba publikacji naukowych poświęconych rozmaitym aspektom tragedii jądrowej powoli przełamuje stereotypy utrwalane przez mass media i kulturę masową, a także sprawia, że znikają „białe plamy” Czarnobyla.

Geneza powstania strefy czarnobylskiej, którą od początku określano Strefą Alienacji lub po prostu Zoną jest ściśle związana z przebiegiem katastrofy. Wybuch czwartego reaktora Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej (CzEJ) z 26 kwietnia 1986 r. doprowadził do znacznego skażenia promieniotwórczym opadem rozległych obszarów Ukrainy i Białorusi, a w mniejszym stopniu także Rosji. Aby ochronić ludność przed skutkami promieniowania z obszaru o promieniu 10-ciu, a następnie 30-kilometrów wokół elektrowni przeprowadzono przymusowe ewakuacje mieszkańców. Jednocześnie rozpoczęto szeroko zakrojone działania dezaktywacyjne nakierowane na ustabilizowanie sytuacji radiologicznej. Doprowadziły one do zmniejszenia koncentracji promieniotwórczych aerozoli w powietrzu i tym samym obniżenia poziomu promieniowania gamma, nie wyeliminowały jednak całkowicie ryzyka migracji radionuklidów daleko poza obszar katastrofy. Ponieważ oczyszczanie Zony nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, jej ziemie zostały wyłączone z eksploatacji gospodarczej i uznane za niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia i życia.

Ze względu na zasięg oraz intensywność skażenia promieniotwórczego można wyróżnić kilka podstref w obrębie Strefy Alienacji. Pierwsza – utworzona jeszcze w kwietniu 1986 r. – to strefa o promieniu 10 km wokół zniszczonego reaktora. Jest to obszar najbardziej skażony promieniotwórczymi izotopami cezu i strontu, a także transuranowcami, głównie plutonu i ameryku-241. Przestrzeń drugiej strefy (tzw. buforowej) zawiera się pomiędzy granicą strefy 10 km a zewnętrzną granicą Strefy Alienacji z wyjątkiem miasteczka Czarnobyl, którego obszar mieszkalny wraz z okolicznymi obiektami infrastruktury tworzy strefę trzecią. Na całym obszarze Strefy Alienacji ze względu na stopień skażenia promieniotwórczego zabroniona jest działalność gospodarcza i rolnicza (produkcja i hodowla) z wyjątkiem przedsięwzięć służących minimalizacji skutków katastrofy, związanych z ukraińskim przemysłem jądrowym oraz prowadzonych w ramach badań naukowych.

Niemal do rozpadu Związku Sowieckiego nie opracowano prawnego statusu Strefy Alienacji, w którym zostałby określony porządek jej funkcjonowania, organów władzy i zarządu. W Zonie pracowało wiele przedsiębiorstw, organizacji poszczególnych ministerstw, które nie były ze sobą związane, a ich działania bardzo często nieskoordynowane. Brakowało kontroli wielu przedsięwzięć wobec czego naruszane były zasady bezpieczeństwa radiologicznego, wjazdu i wyjazdu do Zony, wywozu różnych materiałów itp. W znaczeniu administracyjno-terytorialnym Zona przez długi czas pozostała ziemią niczyją. Brak jednolitej koncepcji zwalczania skutków nuklearnego wybuchu wokół reaktora stawiał pod znakiem zapytania proces stabilizacji radioekologicznej w zamkniętej strefie, a także zwalczania jej negatywnego wpływu na obszary poza jej granicami zamieszkałe przez mieszkańców Ukrainy i Białorusi.

Dopiero w lutym 1991 r. doprecyzowany został stan prawny Strefy Alienacji jako terytorium, z którego ewakuowano ludność w 1986 r., obok niej stworzono Strefę Bezwarunkowego (Obowiązkowego) Wysiedlenia, która w wielu miejscach pod względem stopnia skażenia radionuklidami nie różniła się zbytnio od Strefy Alienacji. W 1997 r. do Strefy Alienacji włączono część strefy Bezwarunkowego (Obowiązkowego) Wysiedlenia i tym samym stworzono nową jednostkę: Strefę Alienacji i Strefę Bezwarunkowego Wysiedlenia o powierzchni 2600 km2. Razem powierzchnia obu stref Alienacji i Obowiązkowego wysiedlenia wyniosła 4125 km2 – prawie dwukrotnie więcej niż powierzchnia Luksemburga. Jeszcze na początku XXI wieku w strefach tych żyło 136 tys. ludzi1. Na przestrzeni lat jej granice, zarówno na Ukrainie, jak i Białorusi były wielokrotnie korygowane w zależności od zmieniającego się prawodawstwa odnośnie bezpieczeństwa radiologicznego oraz rezultatów pomiarów radiometrycznych.

Centralnym organem władzy wykonawczej wypełniającym kompetencje państwowe na terenie Strefy Alienacji od 2011 r. była Ukraińska Agencja Państwowa ds. Zarządzania Strefą Alienacji i Strefą Bezwarunkowego Wysiedlenia (dalej – Agencja Państwowa). Agencja Państwowa jest koordynowana przez Rada Ministrów Ukrainy poprzez ministra Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy (wcześniej z ramienia Ministerstwa Nadzwyczajnych Sytuacji Ukrainy, MNS). Do podstawowych zadań Agencji Państwowej należy zarządzanie Strefą Alienacji, minimalizacja skutków katastrofy czarnobylskiej, ochrona ludności przed skutkami promieniowania jonizującego i rekultywacja skażonych terenów2.

Strefa Alienacji nie posiada dzisiaj jednego oblicza i chociaż po wybuchu katastrofy wielu specjalistów wieszczyło jej los poligonów dotkniętych testami nuklearnymi, powolnej degradacji środowiska naturalnego, aż do etapu radioaktywnej pustyni, to czarny scenariusz nie spełnił się. Czarnobylska Zona położona w samym sercu Polesia przeżywa dzisiaj swój przyrodniczy i turystyczny renesans. Jest również swojego rodzaju międzynarodowym poligonem doświadczalnym, który przyciąga badaczy różnych dyscyplin naukowych z całego świata. Chociaż w dalszym ciągu wywiera ona negatywny wpływ na funkcjonowanie określonego obszaru Ukrainy, to stosunek do niej, nie tylko władz ukraińskich, pozostaje niejednoznaczny, różne są też pomysły mające na celu jej bardziej efektywne zagospodarowanie.

Obszar Strefy Alienacji jest bardzo niejednorodny, a powielany ostatnimi laty w mediach obraz sielankowej i dzikiej natury, opuszczonych wiosek zatopionych w zielonym gąszczu lasów czarnobylskich, z których jak samotny żagiel wyrasta błękitna arka nowego sarkofagu (osłony zniszczonego reaktora), jest tylko częściowo prawdziwy. Tereny pozostawione na pastwę przyrody silnie kontrastują z przemysłową częścią Zony, w której przy udziale pracujących zmianowo tysięcy robotników prowadzone są zakrojone na szeroką skalę prace konstrukcyjne, a władze ukraińskie realizują najważniejsze projekty związane z rozwojem przemysłu jądrowego. Natomiast cisza wymarłych wiosek coraz częściej jest zakłócana przez intensywnie rozwijający się ruch turystyczny.

Obserwując procesy zachodzące od wielu lat na terytorium Zony, można odnieść wrażenie, że stała się ona naturalnym spadkobiercą poleskiego mikroświata – krainy od wieków izolowanej i zamkniętej na wpływy z zewnątrz. Warunki przyrodniczo-geograficzne Polesia, głębokie lasy, bagna i torfowiska przez stulecia gwarantowały jej mieszkańcom kulturową odrębność od reszty społeczeństwa. Pomimo forsowanej przez komunistyczne władze kolektywizacji i „sowieckiego sposobu życia” folklor mieszkających tutaj do wybuchu katastrofy Poleszczuków przechował najstarsze składniki kultury słowiańskiej i ukraińskiej, zachowały się relikty pradawnych obrzędów, pogańskich wierzeń i zaklęć. Ferdynand Ossendowski pisał w latach 30. XX wieku, że „na Polesiu wszystko niemal jest osobliwe i swoiste, wszystko – świadczące o przechowanych przez ludność tradycjach zamierzchłych czasów, gdy czczono tu panującego nad całym światem Dadźboga Swarożyca – prasłowiańskiego boga słońca, ognia, widzialnych i niewidzialnych sił przyrody”3.

Obszar ukraińsko-białoruskiego Polesia od wieków stanowił schronienie dla tak zwanych „wolnych ludzi”, którzy szukali w nim ucieczki przed wyzyskiem ekonomicznym i prześladowaniami politycznymi. Był ostoją dla osób pragnących żyć według własnych reguł. Ossendowski pisał, że „w pamięci tkwi mu dokładnie, iż z dawien dawna błota [poleskie – P.S.] kryły w swych matecznikach i nieprzejrzanych chaszczach »wolnych ludzi«, poza prawem pozostających i z prawa drwiących zuchwale”, a także „słyszał o istniejących na Polesiu osiedlach, które przypadkowo tylko w 1895 r. wykryły władze rosyjskie. Mieszkańcy ich nie przyznawali się do żadnej narodowości, a nawet wiary, z uporem powtarzając, że są... Poleszczukami”4.

Poleszczukowie stali się w 1986 r. pierwszymi „robinsonami” ery atomowej, którzy w czarnobylskiej Zonie znaleźli swoją wyspę. Ich warunki życia wskutek ograniczeń wynikłych z sytuacji radiologicznej i statusu strefy zostały zredukowane do minimum potrzeb i relacji ze światem zewnętrznym. Niektórzy z lokalnych mieszkańców nigdy nie dali się wysiedlić ukrywając się w lasach i kryjówkach przed oddziałami milicji i żołnierzy. Jeszcze inni – ewakuowani w 1986 r. po upływie paru lat zdecydowali się na powrót do swoich domów. Wszelkie próby ponownego wysiedlenia napotykały na zdecydowany opór. Dopiero w sierpniu 1988 r. Rada Ministrów USRS pogodziła się z obecnością w Zonie ponad tysięcznej społeczności tzw. samoosiedleńców (lub samosiołów, ukr. samoseły).

Zona stała się również azylem dla różnej maści rozbitków życiowych, poszukiwaczy przygód, uciekinierów, dezerterów z wojska, a niekiedy niebezpiecznych kryminalistów ukrywających się przed wymiarem sprawiedliwości. Za pobyt na jej terytorium gotowi byli ponieść ryzyko konsekwencji zdrowotnych oraz cierpieć dyskomfort prymitywnej egzystencji5. Kłusowników i bandy szabrowników przyciągała z kolei perspektywa łatwej zdobyczy, ci ostatni rabowali majątek pozostawiony w opuszczonych wioskach i mieszkaniach Prypeci. Jedną z wielu historii czarnobylskich „robinsonów” były losy Andrija Owdija ukraińskiego dezertera z armii sowieckiej, który po ucieczce z oddziału przez dwa lata prowadził życie partyzanta zaledwie trzy kilometry od reaktora. Młody dezerter, który większość czasu spędzał na poszukiwaniu żywności lub w wybudowanej przez siebie ziemiance poddał się dopiero w 1991 r. funkcjonariuszom niepodległego państwa ukraińskiego. Stopień skażenia jego odzieży i ciała dorównywał poziomom likwidatorów pracujących w 1986 r. w najbardziej niebezpiecznych miejscach 30-kilometrowej strefy6.

Na przestrzeni ostatnich trzech dekad popularna Zona szczególnie mocno zaistniała w świadomości najbardziej doświadczonych jej skutkami mieszkańców Ukrainy i Białorusi. Jednakże wskutek dokonujących się w niej przemian i postępującego procesu przekształceń krajobrazu przyrodniczo-kulturowego, zmieniało się także jej postrzeganie w społeczeństwach posowieckich. Z miejsca największej katastrofy technologicznej XX wieku, tragicznego symbolu dominacji Moskwy Strefa Alienacji zaczęła jawić się jako wielki projekt inwestycyjny, obszar komercyjny z dużym potencjałem turystycznym i ekonomicznym, jako rezerwat przyrody dzikich zwierząt, ale również jako strefa korupcji, która jak w soczewce skupia największe patologie ukraińskiego systemu polityczno-gospodarczego.

Nie bez znaczenia dla kierunku rozwoju Zony było objęcie fotelu prezydenta Ukrainy przez Wołodymyra Zełenskiego, znanego komika, ale także odnoszącego sukcesy biznesmena i utalentowanego pijarowca, który z powodzeniem wypromował markę swojej firmy – studia filmowego „Kwartał-95”. Zmiany w strefie pod wpływem nowego kierownictwa pokazują, że celem administracji prezydenta jest wypromowanie w świecie nowej marki, głównie turystycznej, której najważniejszym przesłaniem (brand message) jest hasło „Bezpieczny Czarnobyl” zachęcającej do odwiedzin promieniotwórczej strefy przez zagranicznych turystów7.

Czarnobyl jako produkt eksportowy Ukrainy, którego najważniejszym elementem będzie turystka w Zonie, to temat, który wywołuje wiele emocji i budzi kontrowersje wśród samych Ukraińców. Przede wszystkim jednak pokazuje jak dalece zmieniło się podejście do tej tragedii – stawianej w jednym rzędzie z Wielkim Głodem i represjami stalinowskimi –ukraińskich elit decyzyjnych, które jeszcze dwie dekady temu prezentowały bardzo konserwatywne stanowisko odnośnie podobnych projektów.

Warto zauważyć, że pomimo reformatorskich zapędów nowych władz specyfika i reguły panujące w Strefie Alienacji różniły się znacznie od realiów poza jej granicami. Jeszcze w latach 90. ukraińscy publicyści zauważyli, że czarnobylska strefa była czymś w rodzaju „państwa w państwie”, którego złożone stosunki z władzami w Kijowie skłaniały dziennikarzy do porównań o czarnobylskim Lesotho na Ukrainie8. Wizytujący Zonę w 2015 r. ówczesny premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk określił panujące tam porządki mianem „radzieckich” i zagroził, że wkrótce „zrobi porządek”, jednak jego interwencja w najmniejszym stopniu nie wpłynęła na sposób funkcjonowania strefy, podobnie jak nie zostawiła tam śladu „reformatorska” działalność jego poprzedników, dwóch Wiktorów – Juszczenki i Janukowycza9.

W Zonie od początku panowały niepisane nigdzie zasady, a zmiany kierownictwa nie wpływały znacząco na zmianę „reguł gry”. Strefa Alienacji – mikrokrólestwo o prawnie wytyczonych granicach i sporym budżetem posiadała również swoich „monarchów”, którymi z nadania Kijowa byli dyrektor generalny CzEJ i szef Ukraińskiej Agencji Państwowej. Swoista dwuwładza, którą roztaczali nad strefą była przyczyną licznych konfliktów wewnętrznych, a brak efektywnej kontroli ich poczynań sprzyjał olbrzymiej defraudacji środków przeznaczonych na funkcjonowanie strefy i likwidacji skutków katastrofy. Korzystali oni nie tylko ze swojego wyjątkowego statusu i prerogatyw, ale również oligarchicznego systemu państwa, układów mafijnych oraz niedomagania organów sprawiedliwości w sferze walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną. Symbolem upadku jednego z włodarzy Zony była ucieczka do Rosji w 2018 r. wieloletniego dyrektora generalnego CzEJ Ihora Hramotkina oskarżonego o zdefraudowanie 40 mln hrywien10.

Jutro Strefy Alienacji to wyzwanie i zarazem wielki potencjał, którego wykorzystanie będzie kluczowe w najbliższych latach i dekadach. Nie wiadomo, w jakim stopniu nakreślone kierunki działalności w Zonie będą rozwijane także w przyszłości. Warunkiem sukcesu będzie zastosowanie odpowiednich narzędzi do realizacji strategicznych decyzji oraz spójna wizja rozwoju. Profesjonalizacja i przejrzystość działań rządu ukraińskiego, państwowych instytucji będą odpowiedzialne nie tylko za powodzenie wielu projektów na terenie Zony, ale także budowanie wokół nich atmosfery zaufania i rozszerzenia współpracy międzynarodowej.

1. TAŃCZĄCY Z RADIOAKTYWNYMI WILKAMI.FLORA I FAUNA W STREFIE ALIENACJI

Odkąd austriacki dokumentalista Klaus Feichtenberger zrealizował w 2011 r. dla telewizji PBS (Public Broadcasting Service) reportaż popularno-naukowy pt. „Radioaktywne Wilki” przedstawiający życie dzikich zwierząt w strefie czarnobylskiej, widzowie na całym świecie mogli się przekonać, że skazana na zagładę po katastrofie jądrowej przyroda Polesia wróciła do niemal pierwotnego stanu. Autorzy filmu pokazali jak, pomimo wysokiego poziomu skażenia promieniotwórczego, w ogrodzonej kolczastym drutem Zonie funkcjonuje niezakłócona działalnością człowieka odrodzona natura11. Fakt, który przynajmniej od połowy lat 90. był dobrze znany naukowcom prowadzącym badania w Czarnobylu stopniowo docierał także dla szerokich mas społeczeństwa zaskoczonego bogactwem czarnobylskiej przyrody, ale również jej – wizualnie – znakomitą kondycją.

Obraz wilczych watah w 30-kilometrowej strefie jest bardzo sugestywny, obok tabunów koni Przewalskiego pozostają obecnie wizytówką czarnobylskiego królestwa zwierząt, przykładem licznych gatunków, które po długiej nieobecności powróciły do swoich siedlisk na terytorium Polesia. Tymczasem wielu badaczy podkreśla, że pomimo oczywistych na pozór spostrzeżeń i optymistycznych założeń jest jeszcze zbyt wcześnie aby wysuwać ostateczne wnioski.

Współczesne postrzeganie 30-kilometrowej strefy jest w znacznym stopniu zdominowane przez dwie skrajne abstrakcje. Jedna wciąż traktuje Zonę jak ziemię wymarłą i niebezpieczną, skażoną radioaktywnością, w której wszelkie oznaki życia zostały zredukowane do minimum. Z drugiej strony coraz popularniejszy staje się fenomen Strefy Alienacji – nazywanej przez entuzjastów nowym Edenem – jako miejsca, w którym natura wykazała niezwykłą umiejętność przetrwania i rozwoju. Drugi wariant łatwo zapładnia wyobraźnię pragnących ją zobaczyć turystów. Gdy jednak zinterpretowana rzeczywistość zaczyna wyraźnie dominować nad realną, praktycznie każda ewentualność jest możliwa. Być może dlatego w umysłach wielu ludzi wyobrażenie Zony bardziej przypomina fantastyczne obrazy dżungli Henriego Rousseau, pełne egzotycznych zwierząt i stworów, niż europejski sośniak lub brzezinę. Kryje się za tym także chęć doświadczenia surrealistycznej aury, niezwykłej atmosfery będącej po części rzekomym efektem radiomodyfikacji czarnobylskiej flory i fauny.

Królestwo zwierząt

W momencie wybuchu katastrofy leśne biocenozy zajmowały około 40% obszaru Zony, uprawy rolnicze – 38%, łąki, pastwiska i błota – 18%. Po ewakuacji mieszkańców w rezultacie zaprzestania działalności rolno-gospodarczej i wpływu nowych czynników ekologicznych rozpoczęły się zmiany szaty roślinnej oraz składu gatunkowego fauny. Postępowały szybko procesy zalesiania, a także transformacja ziem rolnych w ugory i łąki.

Obecnie obszary zalesione stanowią 60% powierzchni Zony, a do roku 2050 mogą wynieść nawet 70%. Większość drzew to sosny i brzozy, a także topole-osiki. Zmniejszeniu uległ natomiast obszar łąk. Na skutek zniszczenia systemów melioracyjnych oraz działalności zwierząt, np. bobrów wzrasta powierzchnia mokradeł i obszarów bagnistych, jednak wraz z rzekami i jeziorami nie więcej niż 15%. Wśród gleb dominują ubogie gleby bielicowe i torfy – 95% obszaru Zony12.

Naturalne procesy znacząco wpływają na poziom skażenia lasów, który systematycznie spada, a większość radionuklidów znajduje się w górnych warstwach ziemi – 15-30 cm. Pokrycie urozmaiconą szatą roślinną pól i gruntów rolniczych doprowadziło także do zmniejszenia migracji nuklidów drogą naziemną i powietrzną.

Ekspansji flory na obszarze 30-km strefy towarzyszy odrodzenie świata zwierząt, a także ich ogromnej różnorodności. Stale lub okresowo na terytorium strefy przebywało już ponad 400 rodzajów kręgowców, w tym kilkadziesiąt zapisanych w Czerwonej Księdze gatunków zagrożonych. Na obszarze Zony żyje ponad 70 gatunków ssaków, prawie 300 gatunków ptaków, kilkanaście gatunków gadów i płazów oraz około 70 gatunków ryb i skorupiaków. Obszar Polesia, to także miejsce okresowego odpoczynku ptaków podczas wiosennych i jesiennych migracji, z których część wybiera to miejsce na gniazdowanie. Zupełnie symbolicznym momentem w historii Zony stało się również pojawienie w 1992 r. na czarnobylskim niebie około 15 bocianów białych. Był to pierwszy raz, gdy ptaki wróciły do Zony i wyprowadziły w niej lęgi13.

Najbardziej zauważalny był wzrost liczby przedstawicieli megafauny: łosi, jeleni szlachetnych, a stosunkowo niedawno także niedźwiedzi brunatnych. Spośród drapieżników pojawiły się wilki oraz rysie. W ich cieniu rosła populacja mniejszych pod względem gabarytów: bobrów, zajęcy, drapieżników z rodziny łasicowatych i olbrzymiej liczby gryzoni.

Z introdukowanych ssaków występują jenot, wizon i piżmak amerykański, sprowadzone jeszcze w 30-70. latach XX wieku14. Pojawiły się także gatunki rzadkie, niewystępujące w tym rejonie od dziesiątków lat lub w ogóle na Ukrainie. Należą do nich na pewno mopek zachodni (Barbastella barbastellus) i borowiec olbrzymi (Nyctalus lasiopterus) z rzędu nietoperzy15. Pośród populacji rzadkich gatunków ptaków występują między innymi bocian czarny, bielik zwyczajny oraz największa sowa europejska – puchacz zwyczajny. W Zonie rosną również rzadko spotykane w tej części Europy rośliny i występują chronione gatunki płazów i gadów.

Pomimo dużej liczby drapieżników, zwłaszcza wilków, następował ciągły wzrost populacji zwierząt kopytnych. W 2002 r. w prasie informowano, że dziki w poszukiwaniu korzeni roślin, larw owadów i robaków buchtowały ziemię wzdłuż drogi biegnącej w niewielkiej odległości od samego reaktora. Według ostrożnych danych naukowców na początku XXI wieku w Zonie mogło żerować nawet kilka tysięcy dzików. Ich obecność miała również bardzo pozytywne aspekty – rozrywając darń i przekopując grunt sprzyjały procesom humifikacji, powstawaniu roślinnej różnorodności i ich lepszej kondycji16.

Bezdomne psy i koty czarnobylskiej strefy unikają środowiska naturalnego i wolą przebywać w pobliżu człowieka, głównie w Czarnobylu oraz wioskach zamieszkałych przez nielicznych osiedleńców, a także punktach kontroli. Natomiast w zachodniej części strefy od wielu lat funkcjonuje zdziczałe stado krów17.

W 1998 r. do strefy czarnobylskiej z Askanii Nowej w obwodzie chersońskim sprowadzone zostały konie Przewalskiego, które w zasadzie przetrwały już tylko w ogrodach zoologicznych. Konie w liczbie 31 sztuk w przeciągu następnych kliku lat bardzo szybko zwiększyły swoją populację znakomicie aklimatyzując się do warunków panujących w Zonie. Rozmnażaniu koni sprzyjał fakt, że nie posiadały one naturalnego wroga, który zagrażałby ich życiu18. Podobny projekt asymilacji w Zonie opracowano dla populacji żubrów. Jednym z powodów, które stały za tą decyzją było zdziesiątkowanie tych zwierząt na Ukrainie. W akcie desperacji środowiska ekologiczne, aby ratować żubry próbowały na początku lat 2000. przeforsować umieszczenie ich w czarnobylskiej Zonie, gdzie miałyby większą szansę na przeżycie.

O programie zasiedlania Zony populacjami dużych zwierząt kopytnych opowiedział Denys Wysznewskyj pracownik przedsiębiorstwa „Ekocentr” w Strefie Alienacji, wybitny ukraiński zoolog i radioekolog, autor wielu prac poświęconych biosferze Zony: „W 1998 r. rozpoczęto realizację programu Fauna, której celem było sprowadzenie do Strefy Alienacji koni Przewalskiego, żubrów i koników polskich. Niestety udało się tylko z końmi Przewalskiego. Była tutaj jedna para żubrów, ale niepełnowartościowa, nieodpowiedzialnie podeszli do tego. Samica padła po upływie niecałego roku, a samiec był już zbyt stary, nie odchodził daleko od farmy, zachowywał się zupełnie jak w zoo. Było bardzo wiele wątpliwości co do sposobu realizacji całego programu”19. Wysznewskyj zwraca uwagę, że warunki w Zonie okazały się znakomitą szansą dla odrodzenia populacji koni Przewalskiego: „Nie ma możliwości, żeby zwierzęta dłuższy czas przetrwały w zoo, nie ma selekcji naturalnej, nie ma wymiany genów, a w Zonie wszystko odbywa się naturalnie i nawet jak niektóre osobniki zginą wskutek infekcji lub zostaną zagryzione przez wilki, to też jest pozytywne, to naturalna selekcja”20. Ukraiński zoolog podkreśla, że pierwsze stada koni liczyły 20-30 osobników, obecnie około 120-150, a ich populacja jest stabilna: „oprócz tego część koni przeszła na stronę białoruską i u nich są już własne stada, w sumie kilkadziesiąt sztuk. Liczebność poszczególnych stad w ciągu roku się zmienia, co jest procesem naturalnym. Stado organizuje się w ten sposób, że jest stary samiec i jego harem z samicami, a także młode. W stadach koni Przewalskiego panuje patriarchat, ale jest też dominująca samica. Gdy dzieci podrosną, te z nich, które stają się zdrowymi samcami mają dwa wyjścia: ojciec ich przegania albo one mogą wygnać ojca i zając jego pozycję. Jeszcze inny wariant jest taki, że samiec może przyjść do stada i zabrać ze sobą samicę” – dodaje. Zdaniem Wysznewskiego populacji koni Przewalskiego obecnie nie zagraża niebezpieczeństwo ze strony kłusowników: „Z kłusownictwem na konie Przewalskiego wydarzyła się historia w 2005 lub 2006 roku. Milicja znalazła ciała martwych koni w piwnicy porzuconej chaty, a potem znaleźli chłopca, który kłusował w Zonie. Był bardzo agresywny, uciekł milicji, ale później aresztowali go za granicą Strefy Alienacji, dlatego że był poszukiwany za morderstwo, zastrzelił starego człowieka. Nam jest teraz łatwiej kontrolować stada koni, ponieważ korzystamy z helikopterów, fotopułapek i innego sprzętu”21.

Kwestia przyszłości żubrów w Zonie wciąż pozostaje otwarta, Wysznewskyj przypomina, że Polacy poprzez WWF (Światowy Fundusz na rzecz Przyrody) zaproponowali niedawno introdukcję polskich żubrów na terytorium Strefy Alienacji: „Polacy stwierdzili, że program odnowienia populacji żubrów w Polsce jest na tyle efektywny, że są gotowi przekazać nam pewną liczbę tych zwierząt. Zresztą żubry w Strefie Alienacji już są, ale w białoruskiej części i jak na razie nie wykazują większego zainteresowania strefą po ukraińskiej stronie granicy”22.

Zona powoli wraca do pierwotnego stanu przyrodniczego, zanim Polesie zostało poddane silnej antropopresji. Bogactwo świata zwierząt było niegdyś wizytówką tych terenów, na bagnach poleskich królowały łosie, a z drapieżników wilki i rysie nazywane przez miejscowych „plamistym lampartem naszych lasów”23. Dopiero intensywna eksploracja człowieka i nieumiarkowane zabijanie doprowadziły do wytrzebienia wielu gatunków. Rezerwat przyrody na terenie Strefy Alienacji został stworzony z myślą o zachowaniu biologicznej różnorodności, a celem naukowców jest jej identyfikacja. Wśród różnych opinii na temat dzikiej flory i fauny obecna jest również ta, że przyrodę trzeba regulować, np. poprzez ostrzał lub odłów, że trzeba ją koniecznie kontrolować i próbować jakoś nad nią zapanować. Doświadczenie w pracy w Zonie wielu naukowców pokazuje jednak, że jest ona o wiele bardziej złożona niż aktywność człowieka.

Jak jest naprawdę?

Sytuacja ekologiczna wynikła w Strefie Alienacji na początku lat 90. jako rezultat oddziaływania czynników radiologicznych oraz zmiany charakteru zarządzania zasobami naturalnymi w Zonie spowodowały odtworzenie bogactwa świata zwierząt, ale równocześnie zmiany ich procesów życiowych. Pojawiły się różne rodzaje kręgowców, z których wiele należy dzisiaj do gatunków rzadkich lub ginących. Odrodzenie flory i fauny pomimo znacznego skażenia ekosystemu doprowadziło do powstania zjawiska opisanego przez ukraińskiego radiobiologa Hennadija Polikarpowa mianem „ekologicznego maskowania”24.

Odrodzenie dzikiej natury nie było procesem, który można było przewidzieć od razu po wybuchu reaktora. Wręcz przeciwnie, w 1986 r. nastąpił ostry spadek populacji wielu gatunków zwierząt, ptaków i owadów. Zachowały się liczne świadectwa o ginących w rezultacie wysokiej promieniotwórczości gryzoniach i nawet dużych ssakach25. Pierwiastkiem, który jako pierwszy zebrał śmiertelne żniwo był jod-131, promieniotwórczy nuklid, który destrukcyjnie oddziałuje na gruczoł tarczycy, nie wyłączając ludzi. Wiele zwierząt hodowlanych zostawionych w Zonie po ewakuacji jej mieszkańców zginęło wskutek zbyt dużych dawek jodu-131, to samo mogło stać się z dzikimi zwierzętami26. Tak zwany „rudy las” znajdujący się w bezpośredniej odległości od czarnobylskiego reaktora na oczach uczestników likwidacji skutków katastrofy i naukowców zaczął szybko usychać i wszystko wskazywało na to, że przynajmniej niektóre obszary Strefy Alienacji mogą się wkrótce przekształcić w radioaktywną pustynię z ewentualnie egzystującymi w nich zmutowanymi przedstawicielami niektórych gatunków. Wszelako na oczach zdumionego społeczeństwa, w tym także naukowców Strefa Alienacji zamiast pustyni zaczęła przekształcać się w tętniący życiem i kwitnący rezerwat przyrody.

W pierwszej połowie lat 90. było już oczywiste, że pesymistyczne wizje nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Zaczęto zastanawiać się dlaczego tak się stało. Pierwszy wniosek nasuwał się w związku z niewątpliwą poprawą stanu radiologicznego środowiska, poziom promieniowania znacząco się obniżył, w porównaniu do 1986 r. nawet tysiące razy. Jod-131 o krótkim okresie połowicznego rozpadu przestał zagrażać żyjącym istotom, z kolei cez-137, stront-90 i inne promieniotwórcze pierwiastki podlegały procesowi zagłębiania w glebę, a także stopniowym i naturalnym procesom dekontaminacji.

Przed wybuchem katastrofy kłusownictwo, rybołówstwo i legalne polowania były najważniejszymi przyczynami wytrzebienia dużych ssaków, ale i mniejszych gatunków. Również działalność rolnicza, stosowanie pestycydów, niszczenie naturalnych siedlisk zwierząt i ptaków prowadziło do ograniczenia poszczególnych populacji lub całkowitego zaniku. Z chwilą, gdy czynnik antropologiczny przestał odgrywać istotną rolę, a człowiek na zawsze opuścił swoje miejsca zamieszkania nastąpiła eksplozja flory i fauny, która zbiegła się w czasie ze znaczącym obniżeniem poziomów promieniowania. Doprowadziło to do wzrostu populacji nieniepokojonych zwierząt, w pierwszej kolejności łownych, a także zmiany ich zwyczajów (np. miejsc żerowania) i trybu życia. Z drugiej strony zaobserwowano czasowe lub stałe zmniejszanie populacji innych gatunków np. kaczki krzyżówki lub łyski zwyczajnej.

Wydaje się, że zwierzęta były w stanie przeżyć na tyle długo, aby przekazać życie kolejnym pokoleniom. Szybkie rozmnażanie oraz większa ilość potomstwa były reakcją na nietypowe warunki środowiskowe związane z radiacją, przecież głównym zadaniem każdego żywego organizmu jest wydać potomstwo i zachować gatunek w zmienionych lub wręcz wrogich warunkach. Rozmnażanie stało się przyczyną np. nadmiernej ilości gryzoni w strefie, wkrótce jednak wyregulowanej pojawieniem się dawno niespotykanych w tym regionie drapieżników. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż wzrost liczby zwierząt nie był tylko rezultatem rozmnażania, czy większej przeżywalności, ale także migracji gatunków z zewnątrz zwabionych bogatą bazą pokarmową w Zonie27.

Również dzisiaj na obszarze Strefy Alienacji istnieje wiele miejsc, w których poziomy promieniowania wielokrotnie przekraczają dopuszczalne normy i stanowią poważne zagrożenie dla człowieka. Poziom promieniowania wprawdzie obniżył się, ale radionuklidy przedostały się do ziemi i wód powierzchniowych. Badania pracowników Instytutu Rolnictwa Narodowej Akademii Nauk Agrarnych Ukrainy wykazały, że główna ilość promieniotwórczego cezu po upływie kilkudziesięciu lat od wybuchu nadal skoncentrowana jest w górnej i dobrze ukorzenionej warstwie gleby. W najbliższej perspektywie będzie on wciąż przenikał do roślin i organizmów zwierząt. Roślinność zjadana przez wiele gatunków ssaków przyczynia się do wewnętrznego napromieniowania organizmów. Z kolei roślinożercy stają się ofiarami drapieżników i w ten sposób cykl obiegu promieniotwórczych izotopów zostaje zamknięty. Ale nawet tam, gdzie gęstość skażenia była poniżej ustawowych norm naukowcy zaobserwowali kilkukrotne przekroczenie dopuszczalnych poziomów promieniotwórczego cezu w mleku, mięsie i roślinach.

Badania nad wpływem promieniowania na czarnobylską florę i faunę muszą uwzględniać uwarunkowania wynikające z niejednorodnej charakterystyki radiologicznej strefy, zwyczajów zwierząt, sposobu żerowania, miejscach przebywania, np. w obszarach o dużej koncentracji radionuklidów oraz cech anatomicznych.

Przeprowadzone na przełomie 80/90. badania wykazały zwiększoną zawartość radionuklidów w tkance mięśniowej (Cezu-137 nawet kilkudziesięciokrotnie) i kościach zwierząt, w tym łownych czyniąc je nieprzydatnymi do spożycia. Pod koniec lat 80. znaczna ilość strontu została wykryta w skorupach ptasich jaj, co zdaniem specjalistów obniżyło ich zdolności reprodukcyjne. Sięgającą 75% embrionalną śmiertelność stwierdzono w jajach kaczki krzyżówki28.

Wnioski ukraińskich naukowców potwierdziły zwiększenie liczby strontu-90 w kościach zwierząt roślinożernych. Ustalono także, iż w komórkach szpiku kostnego płazów częstotliwość uszkodzeń chromosomu jest 3-10 razy większa niż w grupie kontrolnej. Pomimo zmniejszania się z upływem lat dawki ekspozycyjnej uszkodzenia chromosomów nie zmieniają się, co świadczy o roli inkorporowanych w kościach radionuklidów, które przedostają się do organizmów zwierząt wraz z pokarmem. Badania przeprowadzone w latach 90. na płazach żyjących w ujęciach wodnych czarnobylskiej Zony wykazały obecność strontu-90 i cezu-137 w szkieletach płazów sprzyjających różnego rodzaju deformacjom kości, zwłaszcza pojawieniu się dystrofii włóknistej (osteodystrophia fibrosa)29.

Wśród zwierząt zarejestrowano więcej odstępstw od normy i anomalii w wyglądzie organów wewnętrznych, np. płuc, nerek, wątroby. Zmiany zewnętrzne – np. w ubarwieniu motyli. Razem z nimi zarejestrowano somatyczne mutacje – zmiany w chromosomach. Naukowcy podkreślali, że tych ostatnich prawie w ogóle nie obserwowali poza Zoną. Część badaczy uważa, iż przy stosunkowo niedużych dawkach promieniowania możliwa jest mutacja dziedziczna30.

Duże zainteresowanie wzbudzało życie w skażonym zbiorniku chłodzącym dla reaktorów CzEJ. Do jego stałych mieszkańców należały różne rodzaje mięczaków oraz ryby. Do najczęściej występujących ryb należały tołpyga biała i pstra, karp, sumik kanałowy. Ryby drapieżne: sum pospolity, sandacz i szczupak. Prowadzone w latach 90. badania wykazały w organizmach mięczaków i ryb zwiększoną zawartość promieniotwórczych izotopów cezu. Przy czym zawartość cezu-137 była kilkakrotnie większa w tkankach ryb drapieżnych niż u pozostałych gatunków. Zwłaszcza szczupaka – w 1993 r. w jego mięśniach aktywność cezu-137 wynosiła 1090 nanokiurów/kg (nCi/kg)31. Dobrym materiałem do prowadzenia badań była populacja tołpygi. Tuż przed wybuchem katastrofy umieszczono młode osobniki w sadzach, czyli klatach zanurzonych w zbiorniku i po eksplozji w CzEJ zapomniano o nich. W kolejnych latach poddane zostały znacznemu napromieniowaniu – zewnętrznemu jak i wewnętrznemu poprzez spożywanie skażonej karmy. W 1986 r. dawka wynosiła 150 R/rok. Później stwierdzono m.in. wpływ małych dawek na zwiększenie rozmiarów ikry32.

W Strefie Alienacji wciąż żyją zwierzęta, które na pozór wydają się być przystosowane do skrajnie niekorzystnych warunków radiologicznych. Następstwa dla flory i fauny wywołane promieniowaniem, takie jak mutacje lub inne skutki zdrowotne silnie podzieliły środowisko naukowców. Podczas gdy zwolennicy hormezy radiacyjnej twierdzą, iż zwierzęta w warunkach relatywnie niskich dawek promieniowania potrafią świetnie przystosować się do takiego życia (poprzez pobudzanie komórek do bardziej efektywnej obrony przed promieniowaniem), inni dowodzą szeregu niepokojących abberacji występujących pod wpływem małych dawek w świecie czarnobylskiej fauny, takich jak mutacje narządów wewnętrznych i całego ciała, katarakta, albinizm, a nawet przedwczesna umieralność. Ta ostatnia na przestrzeni ostatnich dziesiątek do pewnego stopnia kompensowana była brakiem zagrożeń wynikających z działalności człowieka oraz wielu naturalnych wrogów. Jeszcze inni twierdzą, że dawki są na tyle małe, że w ogóle nie mają większego znaczenia na wzrost lub obniżenie populacji zwierząt33.

Mutacja to dziedziczona zmiana wartości genów. Może pojawić się od razu u potomstwa lub w kolejnych (nieraz bardzo odległych) pokoleniach. O ile promieniowanie jonizujące w dużych dawkach może wywołać wzrost liczby mutacji, niewykluczone jest także zwiększenie przypadków licznych (w tym dostrzegalnych „gołym okiem”) defektów. Przyroda w strefie jest niezwykle różnorodna, a populacje poszczególnych przedstawicieli świata zwierzęcego, grup kręgowców i bezkręgowców w odmienny sposób reagują na wysokie poziomy skażenia promieniotwórczego. Niekiedy dotyczy to zwierząt w obrębie tej samej gromady. Również mutacje, najczęściej nie w spektakularnej i dostrzeganej przy pierwszym kontakcie formie mogą przybierać na sile po upływie bardzo długiego czasu w następnych pokoleniach.

Po upływie kilku dekad część badaczy jest przekonana, iż kwestia odrodzenia fauny w Zonie oceniana była do tej pory zbyt jednostronnie. Badacze ustalili, iż równolegle z miejscami niezwykłego rozwoju świata zwierząt istnieją miejsca o podwyższonym stopniu skażenia, gdzie liczba bezkręgowców drastycznie spadła, a niektóre w ogóle wyginęły34. Spadła populacja wielu gatunków ptaków i owadów. Zmniejszyła się liczba niektórych owadów z rzędu chrząszczy. Z kolei ograniczenie w ostatnich latach liczby wielkich ssaków i zwierząt łownych można wiązać z plagą kłusownictwa. Strefa Alienacji to obszar, na którym można zaobserwować niezwykłe procesy przyrodnicze. Z naukowego punktu widzenia popularna Zona stanowi wielkie radiologiczne laboratorium przyrody, a jej stali mieszkańcy – ludzie i zwierzęta – stali się obiektami unikalnego eksperymentu biologicznego na skalę światową35.

Czarnobylskie wilkopsy

Podczas prowadzonej w 1986 r. ewakuacji czarnobylskich wiosek wielu mieszkańców przekonanych o perspektywie rychłego powrotu zostawiało żywy inwentarz w zagrodach. Wysiedlani chłopi jeszcze nie wiedzieli, że większość z nich do domu nie wróci już nigdy. Zamknięte w oborach i stajniach zwierzęta konały w męczarniach, innym udawało się wydostać na wolność i biegały po opustoszałej okolicy. Wygłodniałe psy trzymane na łańcuchach urywały się i zdane na własny los uciekały do lasu.

Zaproponowany wkrótce po wybuchu w CzEJ przez organy MSW odstrzał bezdomnych zwierząt miał zapobiec roznoszeniu promieniotwórczych izotopów i epidemii wścieklizny. Sprawa była tym bardziej nagląca, że zwierzęta często gromadziły się wokół mogilników – miejsc, w których były składowane odpady radioaktywne takie jak sprzęt AGD, meble, ale także pozostawioną przez ewakuowanych żywność, która wabiła zwierzęta. Pojedynczym psom trudno było przetrwać w lesie, stąd tworzyły one stada po 20-30 osobników, pomiędzy którymi dochodziło do krwawej rywalizacji wokół radioaktywnych mogilników – „nawet milicja skarżyła się, że chodzenie wieczorami i nocą zrobiło się bardzo niebezpieczne – atakują bezdomne psy”36.

Sześcioosobowe grupy złożone z milicjantów, myśliwych oraz leśników w ciągu dnia zabijały średnio 90-100 psów i kotów. Uczestnik tych ekspedycji, pracownik czarnobylskiego przedsiębiorstwa leśnego Iwan Czerniuk tak zapamiętał tamte wydarzenia: „Zazwyczaj wyglądało to tak, że podjeżdżaliśmy do mogilników, wychodziliśmy z autobusu i strzelaliśmy. Ale z upływem czasu psy wyczuły nasze zamiary i jak tylko autobus zatrzymywał się – rozbiegały się we wszystkich kierunkach. Wtedy zaczęliśmy do nich strzelać podczas jazdy, nie wychodząc z autobusu. Za nami zawsze jechała wywrotka, żeby zapobiec epidemii od razu zbieraliśmy martwe zwierzęta i zakopywaliśmy w tych samych mogilnikach”37.

Nie wszystkie zostały jednak wyeliminowane. Do lata 1986 r. zabito ponad 21 tys. sztuk psów i kotów, gdy tymczasem liczba ewakuowanych mieszkańców z wiosek znajdujących się w ukraińskiej części Strefy Alienacji (bez Prypeci i Czarnobyla) wyniosła w 1986 r. ponad 26 tys. osób38. Prawie w każdym gospodarstwie znajdował się pies, a niektórzy trzymali po dwa i więcej, nie licząc kotów. Te, które nie zostały zabite lub nie padły z głodu uciekły do lasu. W pierwszych miesiącach i latach po terytorium Zony wałęsały się nie tylko watahy bezpańskich psów, ale także stada krów i koni. Większość stała się ofiarami dzikich drapieżników, niewielka część została odłowiona przez wracających do Zony samosiołów. W tym czasie na lewym brzegu Prypeci zaobserwowano gwałtowny wzrost populacji wilka szarego nieniepokojonego zbytnio działalnością człowieka i z dostępem do znacznej liczby małych i dużych roślinożerców. O ile do wybuchu katastrofy w rejonie czarnobylskim występowało maksymalnie 20 osobników, to pięć lat później było ich już około 10039.

Według Czerniuka specyficzne warunki na terenie radioaktywnej strefy stały się bodźcem do powstania nowej rasy drapieżników, będącej rezultatem przenikania się świata zwierząt domowych i dzikiej fauny. Niektóre psy, które uciekły do lasów zaczęły krzyżować się z wilkami i w ten sposób miała powstać rasa nazywana przez pracowników Zony wilkopsami. Czerniuk opowiedział czym czarnobylskie hybrydy różniły się od zwykłych psów i wilków: „Po pierwsze wilkopsy nie boją się ludzi. O ile wilk prowadzi skryty tryb życia, unika spotkań z człowiekiem i nie odwiedza osiedli ludzkich, to wilkopies nie przestrzega tych reguł. Po drugie, skrzyżowane zwierzę jest o wiele sprytniejsze i bardziej niebezpieczne od wilka, może napaść na człowieka lub inne zwierzę. W odróżnieniu od bezdomnych psów są bardzo dużych rozmiarów, uszy sterczą – zawsze w gotowości. Pod względem sprytu i cwaniactwa są o wiele lepsze od wilków. Proszę wziąć pod uwagę, że w Prypeci po ewakuacji zostało bardzo dużo rasowych owczarków niemieckich – to głównie one stały się obiektami i subiektami krzyżowań”40. Wytrzymałe, muskularne i bardzo przebiegłe wilkopsy stały się najtrudniejszym celem dla myśliwych w Zonie: „Zabić wilkopsa jest niezwykle trudno: nie boi się światła, fladrów41, nie idzie na wabia – dźwięk naśladujący zwierzę (…) Proszę mi wierzyć, ja z lasu nie wychodzę już ponad 30 lat i nie widziałem bardziej niebezpieczniejszego zwierzęcia” – przekonywał Czerniuk 42.

Teoretycznie na ataki potomków wilka i psa najbardziej narażone powinny być słynne czarnobylskie samosiołki, czyli mieszkające samotnie w Zonie starsze kobiety, jednak żadna z moich rozmówczyń nie była w stanie potwierdzić obecności wilkopsów. Zagrożenie dla prywatnych gospodarstw samoosiedleńców bardzo rzadko stwarzały same wilki, które prześladowały psy łańcuchowe, częściej natomiast jenoty lub sfory zdziczałych psów, które napadały na zwierzęta domowe.

Możliwość pojawienia się wilkopsów w Zonie zdecydowanie odrzuca Wołodymyr, pracownik leśnictwa „Północna Puszcza” w wiosce Opaczyczi: „Wilkopsy to wymysły, są wilki, rysie, jeden z pracowników widział też ślady niedźwiedzia, który prawdopodobnie zachodzi tutaj z Białorusi, ale nikt z nas nie widział żadnego wilkopsa, a to są ludzie, którzy w Zonie pracują od wielu lat”. Podkreśla, że nawet stada zdziczałych psów poza samym Czarnobylem zdarzają się niezwykle rzadko, ponieważ są tępione właśnie przez wilki.

O fenomen wilkopsów w czarnobylskiej strefie postanowiłem zapytać Denysa Wysznewskiego z czarnobylskiego „Ekocentru”. Ukraiński zoolog odrzuca taką możliwość i uważa, że psy z wilkami teoretycznie mogą się krzyżować (i takie sytuacje w przyrodzie się zdarzają), ale akurat w Zonie nie ma ku temu dostatecznych powodów: „Istnieje bardzo wiele mitów na temat Strefy Alienacji, a zwłaszcza jej świata zwierząt” – twierdzi, „wilki i psy mogą się krzyżować gdy występuje niepełnowartościowa populacja i brakuje samców lub samic. Tutaj mamy zdrowe watahy i wilk w Strefie Alienacji patrzy na psa tylko jak na posiłek”43.

Serhij Żyła dyrektor poleskiego rezerwatu uważa, że wilkopsy to pokłosie strasznych legend o wilkach: „»Zmieszane śluby« zdarzają się tylko wtedy gdy populacja wilków spada, wówczas szukają partnerów wśród psów”. Dyrektor zwraca uwagę, że takie sytuacje miały miejsce na Ukrainie w czasach stalinowskich, gdy bez opamiętania zabijano ogromne ilości wilków – i zapewnia: „szczególnej krwiożerczości taka hybryda nie przejawia”44.

Konie Przewalskiego. Fot. Jacek Domaradzki

Konie Przewalskiego, fot. Jacek Domaradzki

Konie Przewalskiego, fot. Jacek Domaradzki

Czarnobylskie psy, fot. Jacek Domaradzki

W Czarnobylu rośnie nowe pokolenie piesków, fot. Jacek Domaradzki

Resztki wilczej kolacji, fot. Jacek Domaradzki

Ślady wilczej uczty, fot. Jacek Domaradzki

Zona jest siedliskiem wielu gatunków ptaków. Sikorka lazurowa. Fot. Jacek Domaradzki

Czyż, fot. Jacek Domaradzki

Fot. Jacek Domaradzki

W Zonie licznie reprezentowane są zwierzęta kopytne. Na zdjęciu kozioł sarny. Fot. Jacek Domaradzki.

Lis Siemion z Prypeci, fot. Jacek Domaradzki

2. OD RADIOAKTYWNEGO ŚMIETNISKA DO REZERWATU PRZYRODY. RÓŻNE OBLICZA STREFY ALIENACJI

Poligon wojskowy i międzynarodowe laboratorium

Pierwsze projekty dotyczące przyszłości Strefy Alienacji zaczęto opracowywać niedługo po wybuchu katastrofy, brakowało jednak spójnej wizji adaptacji skażonych ziem. Niekiedy skrajnie różne koncepcje władz Związku Sowieckiego (ZSRS) i niepodległej Ukrainy wynikały z bieżących wydarzeń politycznych, przemian ustrojowych, kryzysów ekonomicznych, a także uwarunkowań radiologicznych w samej Zonie. Promieniotwórcze skażenie Strefy Alienacji nie wystąpiło bowiem równomiernie na całym jej obszarze, ale miało charakter plamisty, miejsca stosunkowo „czyste” sąsiadowały z tymi o wysokim natężeniu promieniowania jonizującego. Głównym źródłem skażenia – po okresie rozpadu krótkożyciowych radioizotopów – był cez-137, stront-90 oraz elementy transuranowe (głównie pluton-239 i 240).

Zaledwie kilka tygodni po wybuchu reaktora, który wciąż emitował do środowiska ogromne ilości promieniotwórczych substancji, w tajnym raporcie ekonomicznego wydziału Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Ukrainy podkreślono, iż jest wskazane, aby korzystając z doświadczeń Ministerstwa Przemysłu Maszyn Średnich (Minsredmasz) i obwodu czelabińskiego utworzyć w strefie czarnobylskiej instytut naukowo-badawczy ds. badania i prognozowania długotrwałego wpływu zwiększonego poziomu promieniowania na organizmy żywe i roślinność45. Zarysowana idea wykorzystania skażonych obszarów Zony na potrzeby poligonu doświadczalnego w umysłach notabli sowieckich zaczęła krystalizować się pod koniec 1986 r., gdy sytuacja w Czarnobylu została ustabilizowana. Za przykład posłużyły podobne obszary doświadczalne zlokalizowane wokół Czelabińska na Uralu – silnie skażone substancjami promieniotwórczymi po katastrofie w Kysztymie46.

W 1948 r. niedaleko Kysztymu w obwodzie czelabińskim zlokalizowano największy w ZSRS wojenno-przemysłowy kompleks jądrowy. To w nim pozyskiwano pierwszy pluton do budowy sowieckiej bomby nuklearnej. Jesienią 1957 r. w zakładach Majak doszło do wybuchu przechowalnika z odpadami promieniotwórczymi i wycieku radioaktywnych substancji do środowiska (20 mln kiur). W rezultacie katastrofy skażeniu uległo prawie 25 tys. km2 terytorium zamieszkiwanego przez 270 tys. osób. Skutki katastrofy przyczyniły się do śmierci kilkudziesięciu tysięcy osób, a ogólna liczba poszkodowanych obywateli ZSRS wyniosła prawie pół miliona osób. Władze zdecydowały wówczas o utworzeniu doświadczalnych poligonów w pobliżu Czelabińska, w których prowadzono badania nad oddziaływaniem skażenia promieniotwórczego na środowisko naturalne. Poligon, na którym pracowało przeszło tysiąc naukowców, ochraniany był przez wojska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i podlegał bezpośrednio Minsredmaszowi. Było to „tajne ministerstwo”, które w rzeczywistości kierowało całym przemysłem jądrowym Związku Sowieckiego, w tym także militarnym.

Celem nabycia doświadczenia w organizacji poligonu czarnobylskiego do Czelabińska wysłano pracowników Państwowego Komitetu Planowania ZSRS (Gosplan). Zwracał na to uwagę zastępca przewodniczącego Gosplanu Wasilij Popow: „Biorąc po uwagę ich doświadczenia [w Czelabińsku – P.S.] doszliśmy do wniosku, że cały obszar 30-kilometrowej strefy powinien zostać przekształcony w specjalny poligon, na którym będą prowadzone badania naukowe, obserwacje i dezaktywacja, a także opracowywanie metod mających na celu zapobieżenie rozprzestrzenianiu się skażenia promieniotwórczego na inne terytoria”47. W listopadzie 1987 r. władze republiki ukraińskiej poleciły zorganizować w czarnobylskiej strefie przy współpracy z republiką Białorusi specjalny poligon naukowy dla prowadzenia różnego rodzaju badań. Formalnie miał on podlegać Ministerstwu Energetyki Atomowej ZSRS, a przedsiębiorstwem realizującym zadania na miejscu było utworzone w 1986 r. Zjednoczenie Produkcyjne „Kombinat” (ZP „Kombinat”). Propozycja założenia poligonu wyszła od Gosplanu i różnych ministerstw USRS, z kolei sztabowi Obrony Cywilnej USRS polecono opracowanie mapy skażenia ziem przeznaczonych pod obszar przyszłych badań48. Zachodnią, najbardziej skażoną, część 30-kilometrowej strefy planowano oddać na potrzeby poligonu Ministerstwa Obrony ZSRS49. Bardzo szybko odrzucono pomysł dzierżawy działek na obszarze Zony państwom zachodnim, przeważały opinie, że ujawnianie sekretów kapitalistom byłoby głupotą, należało raczej samemu wykorzystać potencjał skażonej strefy.

Częste powoływanie się na przykład Czelabińska, zaangażowanie struktur siłowych i Minsredmaszu w projekt mógł jednak sugerować, że zakres badań w Czarnobylu miał wykraczać daleko poza wspieranie procesu rekultywacji Zony i kwestii stricte akademickich. Igor Riabow biolog z Akademii Nauk ZSRS zaproponował zorganizowanie w Zonie poligonu naukowego, który będzie służył nie tylko radioekologii, ale również celom politycznym, m.in. dla oceny możliwych następstw wojny nuklearnej50. Obwodowy Komitet Komunistycznej Partii Ukrainy (Obkom KPU) w Kijowie w czerwcu 1989 r. w ściśle tajnym raporcie proponował, aby obszar 30-kilometrowej strefy po uprzednim wysiedleniu mieszkańców, wykorzystać jako poligon doświadczalny również w wojskowych i innych służących państwu celach. Zasugerowano zorganizowanie prac eksperymentalnych, których celem miały być poszukiwania optymalnych możliwości przetrwania człowieka w warunkach wojny nuklearnej, a także opracowanie nowych sposobów i środków ochrony przed promieniowaniem jonizującym51. Ten interesujący dokument jest świadectwem tego jak ówczesne władze zamierzały wprzęgnąć strefę czarnobylską do bogatego arsenałów metod zimnowojennej rywalizacji z kapitalistycznym Zachodem. Plany te, wobec ogłoszenia 16 lipca 1990 r. przez Radę Najwyższą USRS Deklaracji o suwerenności państwowej Ukrainy, a rok później niepodległości kraju nigdy nie zostały rozwinięte. Również istniejące poligony doświadczalne pod koniec lat 90. zostały porzucone.

Idea poligonu wojskowego nie została jednak zupełnie zarzucona. Nie wiadomo dziś na ile prawdopodobna była inicjatywa podjęta w drugiej połowie lat 90. przez Alaksandra Łukaszenkę. Prezydent Białorusi podczas wizyty w obwodzie homelskim zaproponował stworzenie w białoruskiej części Zony „konwencjonalnego” poligonu wojskowego. Według prezydenta ćwiczenia wojskowe pomogłyby zniszczyć budynki, które stały niezamieszkałe po ewakuacji mieszkańców. Do pomysłu prezydenta pozytywnie ustosunkowało się Ministerstwo Obrony Białorusi. Planowano również ćwiczenia polegające na obronie przed oddziaływaniem broni masowego rażenia. Przeciwko pomysłom prezydenta zdecydowanie wystąpili naukowcy podkreślając, że tego typu przedsięwzięcia mogły prowadzić do rozprzestrzeniania radionuklidów poza granice Zony i skazić czyste obwody kraju. Pożary wynikłe wskutek użycia ognia artyleryjskiego zdaniem specjalistów mogły skazić nie tylko obszary Białorusi, ale także sąsiedniej Ukrainy i Rosji. Przede wszystkim jednak, stwarzały zagrożenie dla zdrowia biorących udział w ćwiczeniach żołnierzy52.

Rozpad ZSRS umożliwił Ukrainie otwarcie się na współpracę z państwami Zachodu, przede wszystkim Stanami Zjednoczonymi i Japonią skutkujące swego rodzaju umiędzynarodowieniem Strefy Alienacji. Obecnie w ukraińskiej części Zony istnieje kilka instytucji badawczych, których działalność jest związana z obserwacją i analizą procesu oddziaływania skażenia promieniotwórczego na środowisko naturalne, w tym organizmy żywe i roślinność.

Korzystając ze wsparcia międzynarodowego w 1992 r. powołano do życia Czarnobylskie Centrum Badań Międzynarodowych (w 1994 r. przekształcone w Państwowe Naukowo-Techniczne Centrum Badań Międzynarodowych w Czarnobylu – PNTCBMC), a także Czarnobylskie Centralne Laboratorium (dalej – Laboratorium) zlokalizowane bezpośrednio w Strefie Alienacji53