Godot w Algericas. Recenzja „Nocnego promu do Tangeru” Kevina Barry’ego.
24.04.2020Są takie książki, które pochłoną was bez reszty, a po ich skończeniu chcecie je przeczytać raz jeszcze. I to nie ze względu na świetną fabułę czy piękny język. Po ich przeczytaniu coś przeskakuje, wokół roztacza się inny klimat. I nie musi być to powieść wybitna, ale taka, które trafia na swój idealny czas.
Taką powieścią jest „Nocnym prom do Tangeru”. Co ciekawe, nie znajdziemy się na promie, a będzie na niego czekać wraz z bohaterami. Akcja nie dzieje się w Maroko, a noc nie ma nic wspólnego z fabułą. Kevin Barry wzorem największych irlandzkich powieściopisarzy przekuwa pewną metafizyczną ideę opowiadania w swoją książkę. Podobnie jak u Becketta nie chodzi o idealną linearność fabuły, a egzystencjalny wymiar płynący z opowieści.
Zrobiło się poważnie, bo Barry szuka pewnych uniwersalnych odpowiedzi, ale robi to z lekkością. Zaskakujące, że wybiera na swoich bohaterów dwóch podstarzałych gangsterów, którzy ze swadą i nie bez uszczypliwej ironii wspominają swoje życie. Byłych przemytników narkotyków, którzy teraz szukają córki jednego z nich. Zagubionych gdzieś w andaluzyjskim porcie, czekają na coś, co być może nigdy się nie wydarzy.
To opowieść, która rezonuje wyżej niż sam tekst. Barry często podrzuca różne tropy. Poszukiwanie wspólnoty z Godotem jest tak samo uprawnione jak z Tarantino. W głowie mają obrazy Hoppera przeniesione do hiszpańskiego portu. Absurdalne dialogi pełne czarnego humoru jak z Lyncha. Rewelacja praca tłumacza – Łukasza Buchalskiego – pozwala nam cieszyć się wyjątkowym językiem (dozgonne dzięki za wyciągnięcie wspaniałego słowa szuszwoł z gwary poznańskiej). Zbiega się on na różnych rejestrach – od absurdalnych połączeń znaczeniowych, po szorstką poetyckość.
Barry bawi się zarówno językiem jak i formą. Bo nie ma tu linearnej fabuły, a opowieści bohaterów skaczą jak po hiperlinkach wywoływane jakimś słowem czy obrazem. Powstaje z tego kolaż fascynującego życia, ale też opowieść, która ma słodko-gorzki charakter. Maurice i Charlie na przestrzeli lat coś zyskali, dużo stracili i dopiero z perspektywy czasu są w stanie ocenić swoje życie.
Udaje się Barry’emu niemal alchemiczna sztuka. Wybrać wiele z pozoru nieprzystających elementów i stworzyć wspaniałą opowieść, której klimat jeszcze długo zostaje po przeczytaniu. Dajcie się zaskoczyć. Naprawdę warto.
Kevin Barry "Nocny prom do Tangeru" tłum. Łukasz Buchalski