Cały ten rejwach. O książce „Poufne” Mikołaja Grynberga.
26.06.2020W tytułowym opowiadaniu z książki „Rejwach” Mikołaj Grynberg pisze: „Coś mi się dzisiaj wydaje, że łatwiejsze od bycia Żydem jest niebycie Żydem. Mam trochę lat i doświadczenia, chętnie panu opowiem cały ten rejwach”. Opowieści snute przez różnych narratorów z książek Grynberga splatają się i zapętlają. W „Poufnych” właśnie opowiada czy jest „cały ten rejwach”, jak wygląda, jak kocha się żydowska rodzina.
„Pofune” to historia intymna, jakby szeptana do ucha. Są to opowieści uszyte ze skrawków. Opowiadają o jednej rodzinie czy o wielu rodzinach? O Dziadku, Ojcu, Synu czy o dziadkach, ojcach i synach? Widzimy tych bohaterów ze swoimi powiedzonkami, czule sportretowanych. Ale nie chodzi tu o zdradzanie tajemnic swojej rodziny, tylko pokazanie rodziny takiej jaką ona jest. Kochającą się, ale trudną miłością. Ludzi z krwi i kości, którzy dużo stracili, ale też coś zyskali:
Dziadek czekał w otwartych drzwiach. Najpierw schylał się do starszego wnuka, ściskał go zbyt mocno i trochę za długo.
Grynberg opowiada przed anegdotę. Jego język jest niezwykle plastyczny. W jednym zdaniu, krótki akapicie potrafi zawrzeć mnóstwo historii i całą paletę emocji:
Przez jakiś czas miał nazwisko kończące się na „-ski”, takie były czasy. Ski syna też miał tymczasowo Skiego oraz chwilowo Ską żonę. Później wszystko wróciło do normy – tak niektórzy lubią nazywać czasy, które następują po kataklizmach.
Grynberg udowadnia, że nie trzeba pisać opasłych tomów, aby opowiedzieć historię. I to zarówno tę historię przez duże H, jak i tę intymną. I to, co było obsesją autora, dziedziczenie traumy po rodzicach i dziadkach, nieco łagodnieje. Wciąż jest to życie w cieniu, cały czas naznaczone piętnem. I wciąż jest to życie niejako w ukryciu. Bez afiszowania się ze swoją żydowskością. Ale wewnątrz jest to życie pełne miłości. To właśnie miłość ratuje i pozwala bohaterom na dalsze życie.
Można dostrzec u Grynberga znamiona optymizmu, a „Poufne” traktować jako roman gris. W jaśniejszych barwach, wciąż opowiada o tragedii, lękach i traumach, ale rodzi się z nich coś dobrego. Czasami jest to czarny humor, czasami są to drobne gesty:
Odebrałem telefon w listopadową niedzielę i zostałem sierotą. Mój brat został sierotą trochę później, bo jest młodszy i chciałem, żeby dłużej miał tatę. Zwlekałem do momentu, gdy poczułem, że go oszukuję.
„Poufne” pokaże jak cieszyć się z codziennych sytuacji, z tego, że mamy kogoś blisko. Że możemy być synem dla swojego ojca, córką dla matki. Że mamy biuro po dziadku czy pióro po ojcu. To książka, która mimo niewielkich rozmiarów zostawi ogromny ślad w sercu.
Mikołaj Grynberg
"Poufne"