O książce „Nikolski” Nicolasa Dicknera.
21.08.2020Piraci, Indianie, wczesne lata 90, położona daleko na północy wyspa, archeologia. Czy jakoś można połączyć te fakty? Znaleźć dla nich wspólny mianownik? Udaje się to Nicolasowi Dicknerowi i to wcale nie w książce przygodowej. Choć można również odbierać „Nikolskiego” jako piękną przygodę, którą przeżywamy w życiu.
Dickner jako narrator tej powieści uprawia, podobnie jak jeden z jej bohaterów, archeologię, ale jest to odgrzebywanie codzienności. Z zaskakującą czułością opisuje świat wokół bohaterów, składający się z przedmiotów, ich artefaktów, zajęć. Również uczuć, emocji, które nimi kierują. I jak każdy dobry archeolog nie ocenia, ale kataloguje.
Nicolas Dickner potrafi nas zaskoczyć w każdym momencie. Ma niezwykły dar do opisywania świata przez metafory, które idealnie pasują do sytuacji. Znajdowania niesamowitych połączeń w historii, czy to Karaibów czy Kanady, aby z wdziękiem opowieść o jakieś błahostce.
Nieprzypadkowi są również sami bohaterowie. Najwięcej czasu spędzamy z Noah, już wspomnianym studentem archeologii, nomada, podróżnika z przymusu. Nie mniej ważna jest Joyce, która pod wpływem opowieści dziadka postanawia odnaleźć matkę (lub dowidzieć się czegokolwiek o niej) i wieść życie piratki, wbrew zapewnieniom kuzynów, że te nie istnieją. W końcu mamy też bezimiennego narratora, który porządkując rzeczy po zmarłej matce, odnajduje prezent od nigdy nie widzianego ojca, plastykowy kompas, który wskazuje nie północ, ale tytułową wyspę Nikolski, gdzieś daleko na kole podbiegunowym.
Każdy z nich stoi w rozkroku między tożsamościami. Hoah ze swoim indiańskimi korzeniami, ale również wychowanym na starych mapach i ciągłym poczuci przemieszczania się. Joyce wypełniona rodzinnymi opowieściami dziadka o piratach. Czy w końcu nasz bezimienny narrator, który żyje książkowym życiem i mglistym wyobrażeniem o ojcu. Dickner dość łagodnie obchodzi się z każdym z nich. Snując opowieść o poszukiwaniu i tworzeniu nowego życia, ale właśnie gdzieś poza utartym schematem, w kierunku, w którym pozornie błędnie pokazuje kompas.
To już kolejna książka z katalogu Pauzy, która pozwala, wymaga wręcz, aby się zatrzymać. Spojrzeć z innej perspektywy, nabrać dystansu. A dzięki temu nauczyć się różnorodności świata. Nie wiedzieliście, że potrzebujecie tej książki w swoim życiu. Każdy może ją odczytać nieco inaczej, nie tracą przy tym nic z językowej zabawy Dicknera. A gdy ją skończycie, zatęsknicie za tym światem.
Nicolas Dickner „Nikolski” Tłum. Magdalena Kamińska-Maurugeon Wydawnictwo Pauza