Robert Małecki w Magazynie Prolog

Legimi 03.01.2024

W kolejnym odcinku magazynu Prolog gościem Agnieszki Błaszczyk jest Robert Małecki, autor książki Wiatrołomy, wydanej nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Robertem Małeckim, jednym z najpopularniejszych autorów kryminałów, który opowiedział nam o początku swojej nowej serii i kulisach jej powstawania.

Magazyn Prolog ponownie w podróży, tym razem śladami Marii Hermann i Olgierda Borewicza, bohaterów najnowszej serii kryminalnej Roberta Małeckiego. Spotykamy się z pisarzem w pięknej, klimatycznej kawiarni Fado w Grudziądzu.

Agnieszka Błaszczyk:

Robercie, spotykamy się w kawiarni Fado w Grudziądzu. Nieprzypadkowo. Powiedz, którzy twoi bohaterowie tutaj się spotkali?

Robert Małecki:

Jednym z nich był Marian Kurek, to pamiętałem, kiedy rozmawialiśmy poza kamerami. Natomiast nie pamiętałem, z kim się spotkał. Dziękuję za przypomnienie, że spotkał się z Adamem Witbergiem, a więc znaczącą postacią z Wiatrołomów właśnie.

baner wiatrołomy

Kiedy planowałem to ich spotkanie, wiedziałem, że musi się odbyć w jakimś fajnym, interesującym miejscu na mapie Grudziądza, a wydaje mi się, że nasze miejsce spotkania, Cafe Fado, jest bardzo dobrym miejscem do tego, żeby się tu spotkać, posiedzieć, pogadać o różnych sprawach. Wspominałam Ci wcześniej, że odbyliśmy taką wycieczkę śladami Marii i Olgierda i byliśmy w miejscu, w którym zaczynasz urwisko, tak? Byliśmy na Wrzosach, czyli w dzielnicy, gdzie mieszka Maria.

Agnieszka Błaszczyk:

Jak znajdujesz takie lokalizacje? To znaczy: czy musisz zobaczyć, dotknąć, doświadczyć tego miejsca, żeby je opisać? I jak szukasz? Na mapie, w Google Maps, chodzisz po mieście?

Jeśli chodzi na przykład o takie arcyciekawe miejsca, które pojawiają się w moich powieściach, takie nietypowe, takie, o których często mieszkańcy nie wiedzą, albo nie wszyscy mieszkańcy wiedzą, to ja mam znakomitego kolegę, Michała Kadleca, który jest piechurem, chodzi po lasach, wie dużo więcej niż ja. Ja się odzywam do Michała i mówię: słuchaj, potrzebuję fajnego urwiska. A on mi na to: to chodź, jedziemy.

No i cały dzień chodzimy, jeździmy, szukamy różnych miejsc, ale kiedy zobaczyłem to urwisko, gdzie wy także mieliście okazję być, to pomyślałem sobie, że trudno o lepszą lokalizację do rozpoczęcia opowieści kryminalnej, szczególnie, że zależało mi na miejscu, które znajduje się w granicach administracyjnych miasta, a niekoniecznie gdzieś poza nimi. No i które jest rzeczywistym urwiskiem. Akurat tam przepływa Drwęca, jest stare żwirowisko, więc to było dla mnie niesamowite przeżycie. Praktycznie, kiedy tylko przyjechaliśmy do tego miejsca z Michałem, ja już byłem przekonany, że to jest początek mojej powieści. Natomiast co do pozostałych miejsc – ja nie do końca wiem, gdzie Maria Herman mieszka, ale przecież wcale nie muszę tego wiedzieć.

Agnieszka Błaszczyk:

A Gross? On też nie ma adresu?

Robert Małecki:

Wiem, gdzie mieszka komisarz Bernard Gross, to jest dla mnie w zasadzie oczywiste, bo to bardzo charakterystyczny budynek nad jeziorem Chełmżyńskim. Więc to się bardzo różnie układa, ale jedno jest pewne: jeśli są takie miejsca, które muszą zagrać w tej powieści, to ja muszę je zobaczyć. To jest absolutnie konieczny warunek, żeby można było o tym pisać dla mnie, bo ja ciągle podkreślam, że gdybyś dzisiaj mnie zapytała o to, ile kamienic jest w północnej pierzei rynku staromiejskiego w Toruniu, to ja bym nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie, mimo że jestem tam niemalże co piąty dzień. Więc trzeba to sprawdzić, trzeba to poczuć, zweryfikować, zobaczyć kolory, zobaczyć ulice.

Coś, z czego bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę, to to, że tutaj mamy jakiś widok na kolejny interesujący obiekt w mieście. I teraz, kiedy mój bohater porusza się tego typu uliczkami, to ja bym chciał, żeby on to widział, skoro widzą to inni, żeby to zauważył. Więc to łażenie po tym mieście, łażenie po tych przestrzeniach jest naprawdę istotne, naprawdę ważne, żeby też dobrze i wiarygodnie te przestrzenie oddać.

Agnieszka Błaszczyk:

Ukazały się już dwie powieści z cyklu o Borewiczu i Herman, dwie powieści o polskim Archiwum X. Kiedy się narodził pomysł na cykl o zespole do spraw przestępstw niewykrytych?

Robert Małecki:

W momencie, kiedy otrzymałem propozycję od Wydawnictwa Literackiego, żeby rozpocząć współpracę, z której to propozycji bardzo się ucieszyłem. I właściwie obie strony były przekonane co do tego, że jeśli mamy rozpocząć tę współpracę, to rozpoczniemy ją od nowej serii kryminalnej. I to było dla mnie kluczowe, ponieważ rozpoczęcie nowej serii kryminalnej ma sens wtedy, kiedy ja poruszam rzeczy, których do tej pory nie poruszałem w swojej działalności. Na wielu różnych polach, to znaczy myślę o polu przede wszystkim narracyjnym, ale też fabularnym rzecz jasna.

Oraz na takich rozwiązaniach, które mają dla mnie znaczenie, czyli jakiego bohatera do tej pory nie powołałem do życia.

Ponieważ miałem wcześniej serię z Markiem Benerem, dziennikarzem toruńskim, i serię z komisarzem Bernardem Grossem, która rozgrywała się w Chełmży, pomyślałem sobie o tym, że chciałbym – bo tego nie robiłem do tej pory – powołać dwoje równoprawnych bohaterów, którzy będą rozwiązywali sprawy kryminalne. I to był jeden z filarów tego pomysłu; drugi dotyczył miejsca rozgrywania akcji. Bo tak jak wspomniałem, ta pierwsza moja trylogia i komisarz Gross są związani z konkretnymi miejscami. Bener z Toruniem, komisarz Gross z Chełmżą i wiesz co, nagle sobie pomyślałem, że chciałbym mieć bohaterów, którzy będą eksplorowali różne miejsca na mapie Kujawsko-Pomorskiego.

I żeby to zrobić, żeby to było wiarygodne, kiedy ci moi policjanci raz są w jednym miejscu, raz w drugim, raz w Grudziądzu, raz w Toruniu, raz w innej części Kujawsko-Pomorskiego, to pomyślałem sobie, że oni muszą być policjantami z Archiwum X albo z komendy wojewódzkiej. No więc to Archiwum X tak do mnie przyszło, ale chyba najpierw pojawił się pomysł na Marię Hermann i na Olgierda Borewicza, a dopiero potem ich ulokowałem w tym zespole.

Ale żeby znowu powiedzieć coś o Marii Hermann, to musiałbym wrócić do takiego momentu, w którym napisałem swoją drugą powieść, Porzuć swój strach, w całości poświęconą hazardowi.

I kiedy to po napisaniu tej powieści, po jej publikacji odezwała się do mnie Ula, pierwowzór bohaterki-hazardzistki, i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co mi się w tej powieści udało od strony pokazania uzależnienia, a co mi się nie udało. I parę lat później Ula na swoim profilu, bo ona też sporo czyta i lubi literaturę gatunkową, i opisuje też swoje wrażenia z lektur, napisała, że brakuje jej w literaturze gatunkowej właśnie polskiej i zagranicznej postaci, która byłaby uzależnioną, ale leczącą się osobą, będącą po tej drugiej stronie barykady. I wiesz co, dla mnie to była bardzo, bardzo intensywna inspiracja.

Pomyślałem, że rzeczywiście nie ma takiej postaci, że często my – autorzy – używamy tego uzależnienia w sposób bardzo narzędziowy to znaczy w tym sensie, że pokazujemy jakiegoś pijanego komisarza w policji, który rozwiązuje sprawy kryminalne, zapominając trochę o tym, że jest to choroba alkoholowa, zapominając o tym całym piekle rodziny i tak dalej, i tak dalej. I ja sobie pomyślałem, że rzeczywiście, że hazard nie jest wyeksploatowanym – jakkolwiek brzydko to pewnie brzmi – uzależnieniem w literaturze.

I odezwałem się bardzo szybko do Uli po tym, jak ona napisała ten post, z pytaniem, czy będzie się tym zajmowała literacko, czy nie; czy w razie czego ja mógłbym się tym zająć kiedyś, bo to był taki okres, kiedy miałem jeszcze do napisania kilka innych powieści i niespecjalnie ten hazard widziałem w tych swoich rozważaniach. Natomiast kiedy pojawiła się propozycja Wydawnictwa Literackiego, kiedy myśleliśmy o nowej serii, nagle sobie przypomniałem, że Ula niemalże przyniosła na tacy gotową postać. Odezwałem się do Uli i spytałem, czy mógłbym się rzeczywiście tym zająć, czy to już jest ten dobry moment, kiedy Ula przemyślała też swoje działania w tym zakresie.

I Ula mówi: konsultujmy to razem, to znaczy uzgadniajmy to. Ja mówię: no, to jest cudowna informacja, bo wiesz, bo to są dwie pieczenie na jednym ogniu, więc tak powstała Maria Herman, po prostu z takiej bardzo solidnej współpracy z Ulą też pod kątem wiarygodności psychologicznej tej postaci, co było dla mnie kluczowe w ogóle do tego, żeby się tą postacią zajmować.

No i gdzieś na drugim planie pojawia się Olgierd Borewicz.

Z zupełnie innym uzależnieniem, seksoholik, który w to uzależnienie popada, mówiąc krótko, czyli mamy tutaj do czynienia z opowieścią o wiatrołomach i o urwisku, a w gruncie rzeczy o uzależnieniach jako takich, ale też o relacji między osobą uzależnioną, abstynentką, a osobą, która w uzależnienie właśnie głębiej popada. Wydaje mi się, że akurat hazard, seksoholizm pewnie mniej, ale hazard jest tym uzależnieniem, które pozostawia ogromne spustoszenia. Myślę też o spustoszeniach finansowych i braku bezpieczeństwa rodziny. To [uzależnienie od hazardu – przyp. red.] to jest coś naznaczającego zarówno osoby grające, jak i tych współuzależnionych, czyli najbliższych.

Z seksoholizmem jest, rzecz jasna, podobnie, natomiast my uznajemy, że to jest powód do żartów i że to nic takiego wielkiego, daj Boże takie uzależnienie. Więc tak, ponieważ to też nie był wyeksploatowany temat, pomyślałem sobie, że dobrze byłoby te dwa uzależnienia pokazywać w tej opowieści kryminalnej i zwracać na pewne elementy uwagę.

Agnieszka Błaszczyk:

Bardzo mi się podoba to, że nie podążyłeś w wątku Marii i Olgierda w stronę romansu, bo mamy chyba zbyt dużo tego typu par i duetów.

Robert Małecki:

Kiedy wymyśliłem sobie parę bohaterów, to w sposób naturalny przyszło zastanowienie, czy oni będą razem. Kiedy zadałem sobie to pytanie, natychmiast odpowiedziałem, że nigdy w życiu. Ale to nie może być odpowiedź tego typu, ponieważ w momencie, kiedy oni by się zeszli, to praktycznie nie miałbym o czym pisać.

Z natury rzeczy też wiedziałem, że ta para nie będzie miała się ku sobie w ogóle, co do zasady. Że oni się będą szanowali na poziomie zawodowym przede wszystkim i że w pewnym sensie Maria będzie też otaczała troską Olgierda w związku z tym, że widzi jego upadek, a on o tym upadku jeszcze nie wie.

Agnieszka Błaszczyk:

Jaką rolę Joanna odgrywa w życiu Marii?

Robert Małecki:

Niewątpliwie jest takim światełkiem w tunelu. To znaczy: jest osobą, która pokazuje, że od momentu, kiedy podejmiesz decyzję o leczeniu uzależnienia, masz przed sobą życie. I myślę, że Joanna Mitras jest dlatego potrzebna Marii, żeby widzieć tę perspektywę, że z tego, co spotkało Marię Herman, jest jakaś szansa ucieczki, szansa wyjścia i podjęcia normalnego życia. Że ta perspektywa istnieje. I myślę, że to jest chyba kluczowe dla Marii.

Jest też trochę matką, chociaż to niewątpliwie taka przyjacielska relacja bardziej, prawda? Nie wiem na ile to się udaje, wiesz, złapać i nakreślić taką przyjaźń kobiecą.

Agnieszka Błaszczyk:

Czy ta relacja Marii z matką, czy ona wpłynęła na życie Marii, na jej uzależnienie? Czy możemy matkę obwiniać?

Robert Małecki:

No więc chyba w Urwisku gdzieś pada taka sugestia, że mogłoby tak być. Z tego właśnie, co też mówi Ula, nikogo nie można obwiniać poza samym sobą. Że za moje uzależnienie jestem odpowiedzialny ja. I próba zrzucenia tej odpowiedzialności na kogokolwiek innego jest karkołomna i z natury rzeczy skazana na niepowodzenie.

baner urwisko okładka

W związku z tym, owszem, można rozpatrywać to jako czynnik decydujący, jako element, który wprowadza Marię na tę drogę. Ale to ona sama byłaby w stanie podjąć tę decyzję, że „nie idę tą drogą”. Świadomie. Ja próbuję rzeczywiście tak to układać, że ta bardzo trudna, bardzo zimna relacja z matką jest jednym z powodów, dla których Maria Herman popada w uzależnienie, ale to ona jest za to uzależnienie odpowiedzialna, a nie jej matka. I Maria musi to zrozumieć. W Urwisku ten wątek szczególnie wybrzmiewa.

Agnieszka Błaszczyk:

Odetchnęłam z ulgą, bo miałam wrażenie, że psychologia psychoterapeuci zbyt dużo zrzucają na barki matek. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za własne życie.

Fajnie, że też niuansujesz trochę tę postać matki w Urwisku.

Robert Małecki:

Zazwyczaj tak jest, że to jest jakiś splot zdarzeń i wydarzeń, jakiegoś powodu; jest to reakcja na coś. I my [czytelnicy – przyp. red.] próbujemy to odkryć. Ja, kiedy siadałem do napisania Urwiska po Wiatrołomach, czyli wiedząc, jaka ta relacja z matką jest, zastanawiałem się, co nowego można w tej relacji powiedzieć. Jakie nowe wątki mogą się pojawić w tej relacji, które będą uwiarygadniały tę historię w ogóle, prawda? Nie będę tu mówił zbyt wiele, żeby nie spoilerować, czego ta sprawa dotyczy. Ale rzeczywiście wydaje mi się, że udało się znaleźć jakieś nowe światło, które rzucam na tę relację, i chciałbym przeglądać się temu, co będzie dalej.

Tak jak mówię, niczego z góry nie zakładam, natomiast bardzo lubię w trakcie pisania też szukać takich rozwiązań, czy inaczej – poczuć takie rozwiązania odpowiednie, które będą ubogacały całą historię. Na pewno jeszcze nie powiedziałam wszystkiego na temat relacji matki z Marią Herman, czy może inaczej Marii Herman z matką, bo to chyba w tym kierunku ta relacja się układa narracyjnie.

I będę przyglądał się na pewno temu w trzecim tomie równie i mocno, tak jak zresztą historii Olgierda Borewicza, która też nie jest łatwa ani prosta, jak mi się wydawało po Wiatrołomach.

Agnieszka Błaszczyk:

Zbliża się jesień, więc powinna si ę pojawić nowa książka Roberta Małeckiego. Myślę, że ta książka już jest napisana, czy tak jest?

Robert Małecki:

Rzeczywiście jest napisana. Jesteśmy krok przed redakcją, w związku z tym będziemy dopieszczać ten tekst, który pojawi się prawdopodobnie w październiku. Takie są sygnały dzisiaj.

No i cóż ja mogę więcej powiedzieć, niespecjalnie dużo o tej porze roku, bo rzecz jasna planujemy pewne zaskoczenia z wydawnictwem literackim. Mogę tylko powiedzieć, że tytuł na literę „Z” się zaczyna. Jednowyrazowy. Tak chyba zostanie, więc wydaje się, że tyle można powiedzieć.

Agnieszka Błaszczyk:

No dobrze, super. To ja czekam na nową książkę. Na razie polecamy książkę Wiatrołomy i Urwisko.
No i oczywiście czytajcie też Grossa.

Cały materiał możesz obejrzeć również tutaj:

Już teraz zapraszamy na kolejne odcinki z serii Prolog.

Kategorie: