Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Główną bohaterką każdego z ośmiu reportaży składających się na tę książkę jest kobieta, ale jej indywidualny los stanowi w gruncie rzeczy punkt wyjścia do opowiedzenia o Czechosłowacji w XX wieku – od międzywojnia przez czasy wojenne po Praską Wiosnę i aksamitną rewolucję.
Opisując życie tych niezwykłych kobiet, okrutnie skonfrontowanych z bezwzględną historią, Mariusz Surosz udowadnia, że wciąż za mało wiemy o naszych południowych sąsiadach. Jednocześnie, konsekwentnie burząc stereotypy na temat Czechów, opowiada uniwersalną historię o ludziach żyjących w cieniu totalitaryzmów.
„Do słynnego zdania Woody’ego Allena o tym, że rozśmieszamy Boga naszymi planami, powinno się dodać przypis, że szczególnie dotyczy to mieszkańców środka Europy. To tutaj łobuzy od historii, szalbierze od polityki, realizując swoje chore wizje, jakże często tragicznie wpływali na życie milionów ludzi. Nadzieję, że będzie to życie szczęśliwe i spokojne, co rusz z dnia na dzień zabijano. Ale z życiem trzeba sobie jakoś radzić. Bohaterki mojej książki, „moje Czeszki”, choć etnicznie nie zawsze są nimi, pokazują, jak sobie z życiem radziły. Spotkanie z nimi sprawiło mi ogromną przyjemność podszytą podziwem, ale i smutkiem, że los z nimi tak bezwzględnie igrał.” Mariusz Surosz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 394
W serii ukazały się ostatnio:
Antonio Talia Droga krajowa numer 106. Na tajnych szlakach kalabryjskiej mafii
Lars Berge Dobry wilk. Tragedia w szwedzkim zoo (wyd. 2)
Oktawia Kromer Usługa czysto platoniczna. Jak z samotności robi się biznes
Jelena Kostiuczenko Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji (wyd. 2)
Marek Szymaniak Zapaść. Reportaże z mniejszych miast
Roman Husarski Kraj niespokojnego poranka. Pamięć i bunt w Korei Południowej
Paweł Smoleński Irak. Piekło w raju (wyd. 3)
Ola Synowiec Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk (wyd. 2 poprawione)
Marcelina Szumer-Brysz Izmir. Miasto giaurów
Paweł Smoleński Izrael już nie frunie (wyd. 5)
Lidia Ostałowska Cygan to Cygan (wyd. 3)
Jacek Hołub Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach
Jenny Nordberg Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie (wyd. 3)
Anna Maziuk Instynkt. O wilkach w polskich lasach
Paweł Smoleński Wnuki Jozuego (wyd. 2)
Barbara Demick Zjadanie Buddy. Życie tybetańskiego miasteczka w cieniu Chin
Maciej Wasielewski, Marcin Michalski 81 : 1. Opowieści z Wysp Owczych (wyd. 3)
Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń Armenia. Karawany śmierci (wyd. 2 zmienione)
Barbara Demick W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy (wyd. 3)
Wojciech Górecki Planeta Kaukaz (wyd. 4)
Szymon Drobniak Czarne lato. Australia płonie
Paweł Smoleński Oczy zasypane piaskiem (wyd. 2)
Tomáš Forró Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu
Ewa Winnicka Angole (wyd. 3)
Remigiusz Ryziński Hiacynt. PRL wobec homoseksualistów
Maja Hawranek, Szymon Opryszek Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju (wyd. 2)
Marcin Kącki Maestro. Historia milczenia (wyd. 2)
Jacek Hołub Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera (wyd. 2 poprawione)
Linda Polman Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej (wyd. 3)
Bartek Sabela Wszystkie ziarna piasku (wyd. 2 zmienione)
Anna Bikont Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie
Magdalena Kicińska Pani Stefa (wyd. 2)
Anna Sawińska Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej
W serii ukażą się m.in.:
Sonia Faleiro Porządne dziewczyny. Zbrodnia i hańba w Indiach
Adam Robiński Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Projekt okładki Ola Szpocińska na podstawie projektu serii Agnieszki Pasierskiej
Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce © by ČTK / Bican Emil, Nesvadba František, Šaroch Jindřich / PAP
Copyright © by Mariusz Surosz, 2015
Opieka redakcyjna Małgorzata Uzarowicz
Korekta Anna Zygmanowska
Skład Alicja Listwan / d2d.pl
Konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl
ISBN 978-83-8191-458-1
Pamięci Václava Buriana (1959–2014)
Tę książkę dedykuję Václavowi Burianowi.
Vaška nie ma już między nami.
Miałem szczęście go poznać. Jego mieszkanie było moim uniwersytetem, on – moim profesorem. Zresztą nie tylko moim. Vašek zwykł mówić, że czuje się nieswojo, jeśli rankiem w jego łazience nie krząta się jakiś Polak. Że czym więcej przyjedzie Polaków, tym lepiej. Więc odwiedzaliśmy go tłumnie. I uczyliśmy się od niego.
Po raz pierwszy spotkaliśmy się późnym latem 2001 roku. Chciałem przeprowadzić z nim wywiad. W środowisku polskich bohemistów czy czeskich polonistów to była sława! Znawca polskiej i czeskiej literatury, tłumacz Czesława Miłosza, Karola Wojtyły, Andrzeja Stasiuka, Ryszarda Krynickiego i wielu, wielu innych. Dziennikarz i redaktor „Listów”. A przede wszystkim mądry, życzliwy człowiek. Z Václavem spędziłem wtedy półtora dnia. Pokazał mi Ołomuniec, z którego był tak dumny. Zabrał na piwo do legendarnej gospody Pod Muzeum, której nikt tak nie nazywa, bo wszyscy mówią o niej Ponorka, czyli „łódź podwodna”. Późnym popołudniem drugiego dnia usiedliśmy do wywiadu. Pytałem, jak się zaczęło jego zainteresowanie Polską, o popularność polskiej kultury w Czechach, o stereotypy. Aż w końcu zadałem to najważniejsze – jak mi się wówczas wydawało – pytanie: czy on, człowiek zajmujący się od ćwierćwiecza polską kulturą, świetnie znający Polaków, zdradzi mi, co tak naprawdę różni Polaków i Czechów?
Odpowiedział:
– O różnicach między Polakami a Czechami łatwiej byłoby mi mówić właśnie dwadzieścia pięć lat temu. Bo jeśli się kogoś zna powierzchownie, można powiedzieć jednoznacznie, że jest wielkoduszny albo skąpy, zamknięty albo otwarty. Ale o wiele trudniej mówić o ludziach bliskich, których zna się bardzo dobrze. Możesz powiedzieć, że ich kochasz, ale powiedzieć, jacy oni są, to już wielki kłopot.
Rozczarowała mnie wtedy jego odpowiedź.
Ale Václav Burian doskonale wiedział, co mówi. I miał rację. Z każdym rokiem zajmowania się Czechami docierało do mnie, że coraz ciężej jest mi odpowiadać na pozornie proste pytania.
Ach, te Czeszki! to kontynuacja wydanej w 2010 roku książki Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów. Swoiste jej dopełnienie. Punktem wyjścia każdego rozdziału jest kobieta, której losy mnie zafrapowały. Ale tak naprawdę jest to osiem szkiców o dziejach naszych pobratymców z południa.
Wybitnemu poecie Jaroslavowi Seifertowi przypisuje się efektowną maksymę: „Kobieta to bielusieńki cukier w tej gorzkiej kawie życia”. Nie jestem poetą, nie potrafię tak kunsztownie układać myśli. Ale też nie chciałbym – bardziej cenię sobie realia niż wymyślne bon moty.
Tym, którzy myślą podobnie jak ja i nie zadowalają się blichtrem pozornych mądrości, wskazuję inne słowa. Napisane w 1990 roku przez wybitnego pisarza Ludvíka Vaculíka:
„U nas każdy katolik jest bezwiednie troszkę husytą – i na odwrót. Każdy realista troszkę romantykiem – i na odwrót. Każdy z nas jest trochę Niemcem i trochę Słowakiem. Wszyscy my, ci nowi demokraci i liberałowie, będziemy wciąż troszkę socjalistami. W naszym cieście mieszają się wszystkie możliwe euforie i depresje”1.
O czeskich „euforiach i depresjach” Polacy niewiele wiedzą. Czytelnicy Pepików wielokrotnie mi powtarzali, że byli zaskoczeni złożonością czeskich dziejów. Ani Pepiki, ani Ach, te Czeszki! nie opiszą wszystkich składników ciasta, o którym pisał Vaculík. Bo nie mogą. Zbyt wiele jest tych czeskich „euforii i depresji”. Taka książka po prostu nigdy nie powstanie.
„Pewnej nocy miałam straszny sen. Stałam na scenie Teatru na Vinohradach i grałam jedną z moich ulubionych ról. Wszystko szło gładko, publiczność się śmiała, co rusz rozlegały się brawa. Zrobiłam małą przerwę, a kiedy zamierzałam kontynuować kwestię, poczułam, że ktoś mnie obserwuje, jakby chciał zahipnotyzować. Spojrzałam na pierwszy rząd, siedział tam mężczyzna, który patrzył na mnie wielkimi, nieustająco powiększającymi się oczami. Aby się mu przyjrzeć, podeszłam do rampy i ku swojemu przerażeniu dostrzegłam, że to wielki szczur ubrany w smoking. Chciałam się obrócić i uciec ze sceny, ale nie mogłam wykonać ruchu. Chciałam zawołać o pomoc, ale straciłam głos. Nagle zobaczyłam, że cały teatr zieje pustką, a na widowni pozostał tylko on, wiedziałam, że za chwilę się na mnie rzuci i zabije…”1.
Koszmar ją zbudził. Serce waliło jak oszalałe, czuła, że ciało pokrył zimny pot. Usiadła na pryczy. Próbowała rozpoznać miejsce. W końcu uświadomiła sobie, że to więzienna cela. Na chwilę się uspokoiła. Rozejrzała się. Mimo mroku dostrzegła w kącie wpatrzone w nią dwie źrenice. Był to nienaturalnie wielki szczur, jeden z mieszkańców więzienia na Pankrácu w Pradze. Wpadła w panikę. Dopadła drzwi, zaczęła walić w nie dłońmi i wzywać pomocy. Słabła. Straciła przytomność.
Obudziła się w więziennym szpitalu.
W ogrodzie domu na Malcie Adina Mandlová z mężem Benem Pearsonem
Żródło: PAP/CTK
A miało być inaczej.
Jan Mandel, inspektor cesarsko-królewskich dróg żelaznych z Jungbunzlau (które z czasem zmieni nazwę na Mladá Boleslav), marzył, by mieć córkę. Kiedy rodzili mu się kolejni synowie, przeżywał rozczarowania. Uprosił nawet miejscowego proboszcza, z którym zwyczajowo po niedzielnej mszy grywał w mariasza, aby ten modlił się w intencji narodzin dziewczynki. Proboszcz mu to obiecał. 28 stycznia 1910 roku stateczny inspektor był w siódmym niebie. Wreszcie miał córkę! Ona, jego wytęskniona, upragniona dziewczynka, miała się wyróżniać, więc znalazł właściwie oryginalne imię i tylko w ten sposób się do niej zwracał: Adina. Wyszukał je w operze Gaetana Donizettiego Napój miłosny.
Ojciec rozpieszczał córkę. Synowie byli trzymani w ryzach, ale ona mogła wszystko. Kiedy z płaczem skarżyła się na któregoś z braci, ojciec nie oczekiwał synowskich wyjaśnień, chwytał za pas. Ulegał zachciankom Adinki. Poświęcał jej każdą wolną chwilę. Planował przyszłość. Najlepsze szkoły, a później studia muzyczne w konserwatorium w Szwajcarii, których jemu nie dane było skończyć.
Mądrości nie zdobyła w szkołach. Uczyło ją przewrotne życie. Pierwszą lekcję odebrała, kiedy nie miała jeszcze ośmiu lat. Jej świat, świat małej, rozpieszczonej kokietki, która z góry traktowała rówieśników, runął. Ukochany tato rozchorował się i niespodziewanie zmarł. Na pogrzebie nie uroniła ani jednej łzy. Jako dojrzała osoba napisała, że wstydziła się, patrząc na zawodzącą nad trumną matkę. Po powrocie do domu poszła do kancelarii ojca, siadła przy fortepianie i zagrała jego ulubiony nokturn Chopina. Matka nakrzyczała na nią, że podczas żałoby nie powinna zabawiać się graniem.
Po ojcu została niewysoka renta i dom. „Wojna skończyła się, ale bieda była coraz większa. Żyliśmy tym, co udało się nam wyhodować w ogródku, w kurniku, w chlewikach… Ale przede wszystkim kradliśmy. […] Od sąsiada oddzielał nas wysoki płot, ale byliśmy jak akrobaci, żadna wysokość nas nie odstraszała. Te nocne wypady organizowała mama […]. Pan Klement, sąsiad, był przyjacielem tatusia, tak więc z początku przymykał na to oko. Ale wszystko ma swoje granice, więc gdy jego całym plonem zostało kilka zgniłych jabłek, a kalafiory, kalarepy, truskawki i brzoskwinie kończyły w naszych żołądkach, a nie na jego mahoniowym stole w jadalni, stracił cierpliwość, zabezpieczył wszystkie płoty drutem kolczastym i zatrudnił nocnego stróża”2 – wspominała lata po pierwszej wojnie Adina Mandlová.
Dorastająca dziewczynka zauważyła, że wyżywić czworo dzieci nie było łatwo i matka, kiedy nie widziała innej rady, wykorzystywała swoje cielesne wdzięki jako środek do zapewnienia aprowizacji rodzinie. „Mieliśmy więc wielu »wujków«: młynarza, do którego w nocy chłopcy chodzili ze starym wózkiem po mąkę; rzeźnika, który raz na tydzień dawał mięso i kiełbasy; właściciela majątku, od którego mieliśmy trzy prosiątka, które karmiliśmy zlewkami ze szpitala, gdzie inny »wujek« był lekarzem”3.
Zapadło jej to w pamięć.
– Panenko, z pany nihdy ne bedzie akhtorrka – wściekle wyrokował łamaną czeszczyzną reżyser niezadowolony z wysiłków Adiny.
Miała powiedzieć jedno zdanie: „Od miłostki bolą włoski”. Powtarzała, a reżyser wciąż był niezadowolony. Po kolejnej złośliwej uwadze nie wytrzymała.
– Szybciej ja będę gwiazdą, niż pan nakręci następny film! – wykrzyczała.
Film faktycznie okazał się klapą i reżyser Josef Medeotti-Boháč miał olbrzymie kłopoty ze znalezieniem pracy. A ona miała debiut za sobą. Trafiła do filmu, bo spędzająca wakacje w Mladej Boleslavi aktorka Jarmila Kronbauerová nie miała z kim grać w tenisa.
– Powinna pani zamieszkać w Pradze i spróbować szczęścia w filmie. Jest pani bardzo fotogeniczna – usłyszała po meczu. Adina wysłała swoje zdjęcia do przyjaciela aktorki, producenta filmowego. Zaangażował ją do filmu Dziewczynko, nie mów nie4.
W Pradze kończono właśnie stawiać wielkie studia filmowe na Barrandovie. Najnowocześniejsze w Europie. Wymyślił je Miloš Havel, stryj przyszłego prezydenta Václava. Mandlová trafiła do stolicy, kiedy rozpoczynał się wielki boom produkcji filmowej.
We wspomnieniach napisała, że światek filmowy zainteresował się młodą aktoreczką, która zamiast stulić uszy po sobie, hardo odpowiedziała reżyserowi. Że tamto wydarzenie stało się uwerturą do jej kariery. Jej przyjaciel twierdzi jednak, że dwudziestodwuletnia modelka (bo początkowo zarabiała na życie w Pradze, pracując w ekskluzywnym salonie mody) wybrała inną drogę. Postanowiła uwieść największego gwiazdora ówczesnej czechosłowackiej kinematografii – Hugona Haasa.
Przed „Hollywoodem wschodu”, czyli słynnymi studiami filmowymi Barrandov
Żródło: ullstein bild/ Getty Images
Zaczaiła się na niego. Cała Praga wiedziała, gdzie gwiazdor spędza wieczory. W Lucernie, w restauracyjnej loży Miloša Havla. Adina przyszła więc do Lucerny, usiadła tak, aby idący do toalety Haas musiał ją spostrzec.
„Haas przeszedł obok, a Mandlová wzniosła te swoje wielkie oczy. Haas poszedł, ale ją dostrzegł i kiedy wracał, obejrzał się i uśmiechnął, i Adina już to wygrała” – opowiadał świadek tamtych wydarzeń5. Haas pewnie sądził, że to on ją zdobył, bo kobiety miały do niego wyjątkową słabość. Pozwalała trwać mu w tym przekonaniu, bo o mężczyznach wiedziała już bardzo dużo. Jej poligonem doświadczalnym był dom. Matka założyła pensjonat dla gimnazjalistów. Nastoletnia Adina z łatwością rozkochiwała młodych chłopców i z zimną przyjemnością igrała z ich uczuciami.
Dopóki nie pojawił się Aloušek. „To była miłość od pierwszego wejrzenia” – przyznawała po latach. Listy miłosne, potajemne randki, pocałunki, pieszczoty. Skończyło się skandalem i awanturą. Ojciec jej ukochanego, kiedy dowiedział się o przyczynie gwałtownego pogorszenia ocen syna, zabrał go z domu Mandlovej.
Później na horyzoncie pojawił się pan nadporucznik z miejscowego garnizonu. Przyszedł na szkolną potańcówkę. Adina zakochała się. Po kłótni z matką i jej życiowym partnerem uciekła do nadporucznika.
„To był mój wielki pech, że w prywatnym życiu przyciągałam szumowiny, jak światło przyciąga ćmy”6. Mandlová trochę przesadziła, ale akurat do jej pierwszej nieplatonicznej miłości pasowało niewątpliwie to określenie. Po wyjściu do cywila partner zafundował jej życie u boku komiwojażera, bo w ten sposób zarobkował na życie. Łatwo zarobione pieniądze przepuszczali w spelunkach, gospodach i hotelach. Zabawa do rana, niewymyślne rozrywki, ogrom alkoholu. Kiedy poczuła, że to życie do niczego nie prowadzi, porzuciła kochanka i wróciła do domu.
Po latach zrozumiała, że partner matki był porządnym człowiekiem. Ale kiedy wprowadził się do ich domu, uznała go za intruza chcącego zająć miejsce ojca. Nie pozwoliła mu stać się ojczymem, co nie przeszkadzało jej korzystać z jego pieniędzy. To on sfinansował jej wyjazd do szkoły do Paryża. W Czechosłowacji zmieniała szkoły, bo mimo że była bystra, z łatwością pakowała się w kłopoty. A to z koleżanką okradły szkolny ogród botaniczny (wydało się, kiedy na targu u kwiaciarki pojawiły się egzotyczne orchidee). A to pozwoliła przyłapać się profesorowi z papierosem (i do tego w teatrze, do którego uczniowie nie mieli prawa chodzić). Adiny nie sposób było utemperować. Już w pociągu do Paryża ograła dwóch przypadkowych podróżnych w karty, a kiedy zadomowiła się w nowym otoczeniu, chadzała nie tylko do szkoły, a popołudniami na wykłady na Sorbonę, koncerty i do teatru. Wieczory i noce – wdając się przy tym w liczne romanse – spędzała w towarzystwie artystycznej bohemy. Aby pozostać w szkole, potajemnie usunęła nieplanowaną ciążę. Pozbyto się ostatecznie Adiny po tym, gdy podczas uroczystości szkolnej została przyłapana w jednoznacznej sytuacji z synem wpływowego sponsora. Na osłodę spędziła kilka tygodni w Dreźnie, dokąd zaprosił ją kolejny miłośnik jej wdzięków.
– Pewnie się wściekasz, że za mną się wszyscy oglądają, a ciebie nie zna nikt? – zapytał ją Hugo Haas podczas jednego ze spacerów7. W odpowiedzi zażartowała, że niedługo ludzie będą pytać, kim jest ten obrzydliwy Żyd, który idzie z Mandlovą. Haas się roześmiał. Fortuna mu towarzyszyła, dlaczego los miałby się nagle odwrócić?
(Sześć lat później opuści kraj. O wyjeździe zadecyduje w dniu, kiedy w kawiarni pijany niemiecki oficer ryknie na jego widok: „Jude, raus!” i zacznie strzelać)8.
Haas został jej nauczycielem, kochankiem i protektorem. Uczył ją podstaw rzemiosła aktorskiego. A ona bardzo chciała się tego nauczyć: „Każdego wieczora zajmowałam miejsce dyżurnego strażaka, czy to w Teatrze Stanowym, czy Narodowym i wprost pożerałam oczami i uszami aktorów”9. A gdyby nie było Haasa? Za jego namową odrzuciła propozycję zagrania w Ekstazie Gustava Machatego. Haas tłumaczył jej, że na początku kariery nie może zagrać w filmie, gdzie pokaże się nago. Kiedy się wahała, postawił sprawę jasno: albo film, albo on. Obraz wywołał skandal. Potępił go papież, Hitler zakazał wyświetlania w Niemczech. Hedy Lamarr, która zdecydowała się zagrać główną rolę, zrobiła później karierę w Hollywood. Gdyby nie było Haasa? Godził się grać w kolejnym filmie pod warunkiem, że i dla Adiny znajdzie się w nim rola. Dzięki niemu zagrała w Diagnozie X. Zagrała źle. Krytyka odmówiła jej talentu, zawistne środowisko aktorskie cieszyło się z jej porażki, a przede wszystkim z porażki Haasa. Aktor był jednak uparty. Załatwił jej inną rolę. Znowu nie wypadła rewelacyjnie. Wreszcie napisał scenariusz, namówił reżysera, aby główną rolę kobiecą powierzył Adinie. Film nosił tytuł Pieskie życie i stał się wielkim przebojem 1933 roku.
„Opowiadała mi, że po pierwszym sukcesie filmowym dowiedziała się, że w tygodniku »Kinorevue« dali jej portret na całą tylną okładkę. Obiegła wszystkie stoiska prasowe i trafiki w Pradze i za pięć koron dla kioskarza obracała to »Kinorevue« tylną okładką na wierzch. Umiała sama sobie robić reklamę”10. Słynny reżyser Otakar Vávra podziwiał ją nie tylko za nieprzeciętną urodę, lecz także za ambicję.
Dzięki Haasowi poznała śmietankę intelektualną ówczesnej Pragi. Początkowo traktowana była jako kolejna przelotna miłostka uznanego aktora. Z czasem zauważono, że za powabnym ciałem kryje się niebanalna osobowość.
„Haas nauczył ją opowiadać nieprzyzwoite dowcipy i to najbardziej podobało się intelektualistom: piękna młoda dziewczyny mówiła niemoralne żarty z całkowitą szczerością, bez zahamowań i z wdziękiem. Aby móc prowadzić towarzyską konwersację, pilnie czytała światową literaturę i uczyła się angielskiego. Mówiąc krótko, dla sukcesu robiła wszystko. Dla niej to była wojna”11.
Haas nie chciał mylić imion kolejnych swoich kobiet i nazywał je wszystkie jednakowo: „Titinka”. Tak też przedstawiał Adinę.
W Pradze kręcono coraz więcej filmów. Kinematografia przyciągała najzdolniejszych, życie artystyczne i towarzyskie kwitło. Adina czuła się jak ryba w wodzie. Dostawała coraz więcej propozycji, grała, za rolami szły dobre recenzje i uwielbienie publiczności. Chwila lekkomyślności i jej życie omal nie legło w gruzach. Miała okazję przekonać się, jak kruchy potrafi być ludzki los. Haas kupił samochód, ale nim nie jeździł – to Adina była kierowcą. Pewnego razu pozwoliła poprowadzić przyjaciółce. Ta spowodowała wypadek, ucierpiał starszy mężczyzna. Adina wzięła winę na siebie, bo Haas nie znosił jej przyjaciółki, wiedział, że łączy je coś więcej niż kobieca przyjaźń. Potrącony mężczyzna wskutek komplikacji po amputacji nogi zmarł. Adina Mandlová stanęła przed sądem. Stała się niechlubną bohaterką wielu artykułów, w których przedstawiano ją jako przykład degrengolady środowiska aktorskiego. Ataki nie skończyły się, mimo że odwołała wcześniejsze zeznania, a jej przyjaciółka wyznała prawdę. Uznano ją za winną. Skończyło się na wyroku w zawieszeniu, ale przez kilka miesięcy nie otrzymywała propozycji pracy. Producenci kalkulowali: proces jej zaszkodził, lepiej jej nie angażować. Była wówczas na utrzymaniu Haasa, a sytuacji zależności od kogoś nie znosiła.
Ich związek już się rozluźnił, zdradzali się. W końcu się rozstali.
Los opowiedział się po jej stronie. Wróciła na ekran. W ciągu trzech lat zagrała w ponad dwudziestu filmach i udowodniła, że potrafi udźwignąć role nie tylko komediowe. Stała się gwiazdą pierwszego formatu, zauważoną przez międzynarodową krytykę. Odnosiła sukcesy, bawiła się i romansowała.
„Moja popularność sięgnęła szczytu, a ja mogłam dyktować honoraria także za role, które nie były głównymi. Większość tych filmów reżyserował Mac Frič i musiał mnie obsadzać wbrew swojej woli – producenci się upierali, ponieważ byłam gwarancją sukcesu kasowego. Prawie ze mną nie rozmawiał, a i w inny sposób dawał mi do zrozumienia, że pracuje ze mną tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia”12.
W filmie czeskim było wiele powabnych kobiet, ale gwiazdy były tylko dwie: Lída Baarová i Adina Mandlová”– twierdził do końca swojego długiego życia reżyser Otakar Vávra13.
Freda Svítila poznała tak jak Haasa w Lucernie. Była tam z przyjaciółmi i ktoś go jej przedstawił. Svítil odwiózł ją do domu. „Tej samej nocy jeszcze zadzwonił, życzył dobrej nocy i do zobaczenia jutro. Następnego dnia przysłał mi przepiękne kwiaty z zaproszeniem na kolację”14.
Miała wolny wieczór, przyjęła zaproszenie.
Czarujący, dowcipny przemysłowiec, posiadacz olbrzymiego majątku ziemskiego przypadł je do gustu. Zaczęła się z nim spotykać. Fred rozpieszczał Adinę. Był bardzo bogaty i mógł pozwolić sobie niemalże na wszystko. W Czechosłowacji nie miało wtedy znaczenia, że jego przodkowie byli Żydami, ale wkrótce miało się to zmienić.
Zaledwie kilka dni po zawarciu układu monachijskiego jeden z publicystów, analizując sytuację po okrojeniu Czechosłowacji z terenów zamieszkanych przez większość niemiecką, napisał gorzki tekst. Znalazło się w nim miejsce dla złowróżbnego proroctwa: „Dobrze. Od dziś już będziemy mądrzejsi. Byliśmy prostoduszni i sądziliśmy, że za wierność odpłaca się wiernością, a nie zdradą, oraz że ci, którzy tyle mówią o sprawiedliwości, wyżej cenią honorową walkę niż tchórzliwy pokój okupiony cudzą ofiarą. Jakże się myliliśmy! Chcieliśmy umrzeć za lepsze jutro i pewnie byłoby nam lepiej, gdybyśmy byli martwi, będziemy więc dla lepszego jutra żyć w złej teraźniejszości i skoro nie możemy śpiewać z aniołami, będziemy wyć z wilkami”15.
Niespełna rok później Niemcy zajęli Czechy. Planowali, że z Barrandova zrobią europejskie Hollywood. Oczywiście pod ich kontrolą i w służbie faszyzmu. Okupanci pozwalali na kręcenie filmów, ale wyznaczyli swoich nadzorców, którzy pilnowali Czechów, by ich twórczość nie szkodziła Trzeciej Rzeszy i nie wzmacniała ducha oporu. Twórcy stanęli przed dylematem, czy w takich warunkach należy w ogóle pracować. Co robić? – zastanawiano się w pierwszych dniach okupacji. Redaktor naczelny tygodnika „Kinorevue”, Bedřich Rádl, widział to w następujący sposób: „Ktoś kiedyś powiedział, że jesteśmy zbyt małym narodem, abyśmy mogli pozwolić sobie na kręcenie złych filmów. To zdanie, nawet dziś, kiedy jesteśmy narodem jeszcze mniejszym, nie straciło na aktualności. Dziś jednak zależy nam przede wszystkim na jednym: utrzymać czeską produkcję filmową. Kontynuować dzieło, które ma już dłuższą niż trzydziestoletnia tradycję. Nie stracić związku z przeszłością, kiedy to osiągnęliśmy w filmie wiele radosnych sukcesów, i przygotować grunt dla przyszłości. I temu służyć będzie film – nawet artystycznie słabszy – dopóki będzie mówić do narodu jego własnym językiem”16.
„Jeszcze przed wojną zaczęliśmy się z Fredem oddalać od siebie. Często go zdradzałam… […] w końcu byliśmy jak nieudane małżeństwo i zaczął mnie nudzić” – przyznała Adina17.
Kadr ze słynnego filmu Kristian z 1939 roku w reżyserii Martina Friča. Adina Mandlová dostała za rolę nagrodę państwową, grający tytułową rolę Oldřich Nový nie został nawet zaproszony na wręczenie nagród, ponieważ jego żona była z pochodzenia Żydówką
Źródło: PAP/CTK
Fred popadł w kłopoty. Stracił majątek, który znajdował się na terenach włączonych do Rzeszy. Przyjaciele ostrzegali, aby wybrał emigrację, ale on nie wierzył, że obowiązujące w Niemczech antyżydowskie ustawy norymberskie obejmą również jego. Ufał, że dzięki pieniądzom, znajomościom i fałszywym metrykom uniknie losu innych Żydów. Zabezpieczając się na przyszłość, zaczął zapraszać wpływowych Niemców i obdarowywać ich prezentami. Adina towarzyszyła mu w spotkaniach, jednego z gości Freda oprowadzała po Pradze i studiach Barrandova. Niemiec paradował butnie w mundurze, ona chadzała z nim. Po mieście rozeszła się plotka, że Mandlová kolaboruje.
Niemiec obiecał, że pomoże Fredowi, ale… Przyjęła cenę. „Jedna noc, seksualne doświadczenie bez znaczenia, sądziłam, że w ten sposób pomogę Fredowi, odwdzięczę mu się za to, co dla mnie w życiu zrobił”18. Nieopatrznie zwierzyła się przyjaciółce, ta swojemu mężowi i wiadomość dotarła do Freda. Svítil, dopóki łudził się, że Niemiec mu w czymś pomoże, milczał. Kiedy jednak tamten wyjechał, doszło między Fredem a Adiną do kłótni. Svítil zdradził się, że o wszystkim wiedział. Wygarnęli sobie brudy. Adina wykrzyczała mu w twarz, że nigdy jej seksualnie nie zaspokoił. On poprzysiągł, że ją zniszczy.
Pojechała na Morawy, gdzie kręciła kolejny film, a Fred tymczasem odesłał wszystkie jej rzeczy. Wiedział, jak ją zranić. Ona, gwiazda filmowa, marzyła, aby grać w teatrze. Na scenie próbowała swoich sił już przed wojną. Wystąpiła w komedii, która okazała się klapą. Ze złymi recenzjami krytyków zgodzili się widzowie. Sztuka szybko została zdjęta z afisza. Adina wspomniała wieczór, kiedy wyglądając zza kurtyny, by zobaczyć, ilu widzów przyszło na spektakl, naiwnie zapytała koleżankę: „Gdzie są widzowie?”. „Wyszedł się wysikać” – usłyszała okrutną odpowiedź19.
Chciała zdobyć teatr. To wciąż było dla niej prawdziwe wyzwanie.
Nim się rozeszli, Fred załatwił jej rolę w sztuce. Po powrocie z Moraw dowiedziała się, że dzięki jego ponownej interwencji teatr jej jednak nie zatrudni. Fred telefonował nocami i groził, że jej jeszcze zaszkodzi. Po jednej z takich telefonicznych napaści Adina do butelki whisky dosypała środków nasennych. Cudem przeżyła. Fred się opamiętał. Zapłacił za jej leczenie. Kiedy wróciła do domu, na stole znalazła maszynopis sztuki i kontrakt z teatrem. Skończyły się nocne pogróżki. Kilka miesięcy później Svítil wyemigrował.
Kolega aktor mówił o niej: „Była mądra. Miała wrodzoną inteligencję. Jak na mój gust, czasami posługiwała się zbyt zimnym, cynicznym poczuciem humoru. Potrafiła być naprawdę fantastyczna, ale umiała też być okrutna”20.
„Brakuje tylko jednego, napisu nad kurtyną: »Nie strzelajcie do aktorów, oni robią, co mogą«”21. Ten żart kosztował ją bardzo wiele. Reżyser, który usłyszał opinię na temat własnego przedstawienia, nigdy jej tego nie wybaczył. Kiedy Fred – po rozstaniu z Adiną – poprosił reżysera, który był również dyrektorem artystycznym teatru, aby jednak jej nie zatrudniał, ten pozwolił sobie na niedwuznaczną uwagę nawiązującą do plotek o kolaboracji: „W czeskim teatrze nie ma dla ciebie miejsca, Adino”22. Ale Fred zmienił zdanie i reżyser musiał się z nim zgodzić. Adina zagrała.
Wypadła fatalnie. Brak obycia scenicznego rzucał się w oczy. „Na scenie, wśród doświadczonych aktorów, poruszałam się jak biedny amator, a widownia, która wypełniała teatr na wielu spektaklach, przyjęła mnie życzliwie tylko dzięki mojej filmowej sławie. Krytyka jednak napisała o mnie, że poruszam się jak Golem”23.
Marzenie o teatrze, tej – jej zdaniem – szlachetniejszej niż film odmianie sztuki aktorskiej, stało się przekleństwem. Dostała kolejną propozycję. Tym razem rolę, na której opierała się cała sztuka. Miała zagrać w Milionerce George’a Bernarda Shawa.
„Wiedziałam, że sobie nie poradzę, ale kiedy kierownictwo teatru i reżyser powiedzieli, że albo ta rola, albo żadna inna – poddałam się”24. Reżyser, z którego przedstawienia zażartowała, sądził, że Mandlová się skompromituje. Na tym miała polegać jego zemsta. Przeżył jednak zawód. Publiczność waliła drzwiami i oknami. Milionerkę wystawiono ponad dwieście razy.
„Codziennie, nim podnosiła się kurtyna, modliłam się, aby coś się stało, abyśmy nie zagrali, tak się wstydziłam swojej gry. Zaczęłam nienawidzić roli. Pewnego razu zemdlałam przed końcem pierwszego aktu. Wykańczało mnie napięcie nerwowe i odczuwalny na każdym przedstawieniu chłód widowni”25.
Krytycy nie zostawili suchej nitki na Adinie, koledzy aktorzy podśmiewali się z jej trudu. Sztuka w końcu zeszła z afisza, Adina wróciła tam, gdzie czuła się najlepiej, na plan filmowy, ale nie lubiła przegrywać. Postanowiła, że jeszcze kiedyś wróci na scenę.
Czescy faszyści atakowali. Pisali, że za jej sukcesami w filmie stoi „Żyd H., który ostatnio zniknął w niesławie z Czech”, a do teatru proteguje ją „inny żydowski mieszaniec, który zajmował eksponowaną pozycję w naszym przemyśle”. Nietrudno się domyślić, że chodziło o Hugona Haasa i Freda Svítila. Artykuł, który ukazał się na pierwszej stronie gazety krótko przed świętami Bożego Narodzenia, kończył się apelem do dyrekcji teatru, aby usunęła Adinę Mandlovą z zespołu26.
Mandlová była przerażona. Wiedziała, że Niemcy „wyczyścili” środowisko filmowe z artystów, których przodkowie – nawet wiele pokoleń wstecz – mieli semickie pochodzenie. Bała się, że nie wystarczą nagrody państwowe, jakie wręczał jej podległy Niemcom prezydent okupowanego państwa. Postanowiła się bronić tak, jak potrafiła najlepiej. Uwiodła Hermanna Glessgena, który pracował w kancelarii niemieckiego protektora i miał „pod opieką” kinematografię. A on wpłynął na redaktorów, aby ją zostawili w spokoju. Dopóki była z nim, była w miarę bezpieczna. Ale urzędnik został odwołany z Pragi, bo do jego przełożonych dotarły informacje, że oprócz romansu z Mandlovą prowadzi życie wyjątkowo rozrywkowe. Był żonaty, miał trójkę dzieci. Chętniej niż w biurze przesiadywał w modnych lokalach. Bawił się na kredyt praskich znajomych. Zaciągał długi, a Adinę obsypywał prezentami, za które nie miał zamiaru płacić. Praga huczała od plotek, że Mandlová trzyma z Niemcami. Ale ona się tym nie przejmowała, nie robiła wszak nic złego. Przecież przed wojną też zmieniała kochanków.
„To znana kurwa, która się prześpi z każdym Cyganem, a poza tym notoryczna szowinistka” – pisał wściekle człowiek o ostrych rysach twarzy27. Nazywał się Karl Hermann Frank. Jeszcze nie tak dawno był księgarzem w Karlowych Warach, ale w 1933 roku oddał wszystkie swoje siły i zdolności w służbę niemieckich narodowych socjalistów. Po dziewięciu latach był – z nadania ukochanego wodza – najważniejszą osobą w podbitych Czechach.
Czechów znał świetnie, szczerze ich nienawidził i z przyjemnością mordował. Atak furii wywołała wiadomość, że Adina jest w Berlinie i otrzymała propozycję roli w niemieckim filmie. Na pomysł zatrudniania największych czeskich gwiazd wpadł jeden z najbliższych współpracowników Führera, minister propagandy Josef Goebbels. Pewny zwycięstwa Trzeciej Rzeszy planował już budowę wielkich studiów filmowych na Krymie i chciał mieć najlepszych filmowców. Ale Frank na to nie zważał. Napisał w liście do ministra, że to hańba dla niemieckiej kultury. Zapowiedział, że zakaże wyświetlania filmu na terenach mu podległych. Kiedy dostał wymijającą odpowiedź, zwrócił się bezpośrednio do Hitlera. Wódz stanął po jego stronie i nakazał, aby więcej Mandlovej nie zatrudniać. Zapewne pamiętał, że jego minister miał wcześniej z koleżanką Adiny, Lídą Baarovą, romans, który omal nie skończył się wielkim skandalem. Adina zagrała w jednym niemieckim filmie, zmieniono jej nazwisko na Lil, bo „Mandlová” brzmiało zbyt słowiańsko. Franka spotkała tylko raz, podczas oficjalnej uroczystości. Zamieniła z nim kilka słów, ale jej rodacy byli przekonani, że jest jego kochanką. W dobie największego terroru, którego on był sprawcą, po Pradze krążyła wieść, że podarował jej willę po żydowskiej rodzinie wysłanej do obozu koncentracyjnego. Co gorsza, niesprawdzone wiadomości pojawiły się w audycjach londyńskiego radia, w którym ostrzegano przed kontaktami z Mandlovą, wskazując ją jako kolaborantkę. Po wojnie okazało się, że Frank nie tylko blokował jej pracę w filmie (nawet czeskim), lecz także zlecił gestapo śledztwo, czy Mandlová, aby wzmocnić swoją pozycję, sama nie rozpuszcza plotek o ich romansie.
W Teatrze Narodowym pojawili się wszyscy. Widownia była wypełniona artystami do ostatniego miejsca. Dostali zaproszenia od dyrekcji. „Musieli tam tym razem pójść wszyscy zaproszeni. Inaczej byłby to ich koniec”28 – Lída Baarová nie miała wątpliwości, co groziło za absencję. Od trzech tygodni w całym kraju odbywały się manifestacje, podczas których Czesi wiernopoddańczo wyrażali lojalność wobec Trzeciej Rzeszy. Powodem był zamach na Reinharda Heydricha, którego Adolf Hitler wysłał osiem miesięcy wcześniej, aby wszelkimi środkami zaprowadził w Protektoracie „porządek”. Po akcji czechosłowackich cichociemnych hitlerowski dostojnik zmarł wskutek odniesionych ran. Karl Hermann Frank prócz krwawych represji postanowił urządzić akcję propagandową, która przekona świat, że Czesi stoją wiernie przy Rzeszy i jej wodzu. Jeszcze kiedy Heydrich przebywał ranny w szpitalu, na Rynku Staromiejskim odbył się wielki wiec potępiający zamachowców i ich mocodawców. Kilkadziesiąt tysięcy Czechów zmuszono do przyjścia i wysłuchania upokarzających przemówień. Jak na ironię mowę, przygotowaną przez organizatorów, w imieniu robotników odczytał szef związków zawodowych Arno Hais, który aktywnie działał w konspiracji antyniemieckiej i niedługo później został aresztowany przez gestapo.
Po śmierci Heydricha polała się krew – na skalę, jakiej Czesi ani wcześniej, ani później podczas wojny nie doświadczyli. Nie zrezygnowano też z wieców. Pokazową lojalność pod groźbą śmierci lub obozu koncentracyjnego deklarowały wszystkie grupy społeczne i zawodowe we wszystkich większych miastach Protektoratu. To smutne przedstawienie nie mogło ominąć artystów. Przyszli wszyscy. Wiedzieli o aresztowaniach, egzekucjach, pacyfikacji dwóch wsi. O śmierć było bardzo łatwo. Vincenc Kula, dyrektor gimnazjum w Taborze, został rozstrzelany, ponieważ podczas uroczystości żałobnej ku czci Heydricha jeden z jego uczniów nie podniósł ręki w hitlerowskim pozdrowieniu. Takich przypadków było więcej.
Adina Mandlová była wśród tłumu w teatrze. Widziała, jak legendarny aktor Rudolf Deyl czytał, że celem zamachu było „zniszczenie wzajemnego zaufania między niemieckim a czeskim narodem, obalenie postępującego porozumienia między nimi, a tym samym załamanie wzajemności kulturalnej, która tak obiecująco zaczęła się rozwijać”29.
Adina oklaskiwała Deyla i kolejnych mówców, kiedy trzeba było, i jak inni wstawała i wznosiła rękę w hitlerowskim pozdrowieniu. „I jak odpowiedziano na te wszystkie piękne i zachwycające słowa?” – pytał dziennikarz z podległej Niemcom gazety. I sam odpowiadał: „Szczerymi oklaskami i entuzjazmem, jakich jeszcze nie byliśmy świadkami. To nie były żadne oficjalne zimne oklaski, które widzieliśmy za rządów byłej republiki podczas oficjalnych przemówień. Był to wyraz spontanicznej zgody, która wypływała z głębokiego przekonania, w którym nie było nic fałszywego i nieszczerego”30.
Być może Mandlová przeczytała artykuł usłużnego dziennikarza i być może zastanowiła się nad tymi słowami. Być może. Tej wizyty w teatrze nie uznała natomiast za tak ważną, by napomknąć o niej w swoich wspomnieniach.
„Wychłostałam go końskim batem tak, że następnego dnia nie mógł siedzieć” – Mandlová mówiła o poważnym niemieckim urzędniku, od którego zależało, czy Teatr na Vinohradach zostanie otwarty. Po zamachu Niemcy zamknęli teatry. Z tych, które z czasem otwierali, usuwali niewygodnych artystów. Aktorzy klepali biedę. Adina wymyśliła, że uwiedzie urzędnika, ochroni zespół przed czystkami, a teatr zostanie otwarty. Przyjaciele odwodzili ją od tego pomysłu. Ich zdaniem był zbyt ryzykowny. Okazało się, że zażywny pan ma skłonności masochistyczne. Zaprosiła go do siebie, spiła, wychłostała, a kiedy Niemiec był na skraju przytomności, podsunęła mu do podpisania dokumenty, w których zgodził się na otwarcie teatru. Następnego dnia zaszantażowała urzędnika, że go skompromituje i prześle dokumenty Frankowi. Uległ. Teatr otwarto. Po wojnie nie poczytano jej tego za zasługę. Przeważył głos obrażonego przez nią reżysera, który powiedział, że zrobiła to tylko dla siebie, aby mieć gdzie występować. I to jemu uwierzono31.
Jej kolejny romans nikogo nie zaskoczył, ale decyzja o ślubie już tak. Zdeněk Tůma był malarzem, scenarzystą teatralnym i członkiem zdelegalizowanej Partii Komunistycznej. „Małżeństwo z nim uznałam za jedyną możliwość rehabilitacji, za środek, który uciszy oszczerstwa, które mnie wciąż prześladowały. Nigdy go nie kochałam, z czasem bardzo polubiłam, byłam dobrą żoną, starałam się stworzyć mu miły dom”32.
Po kilku tygodniach mąż zaczął sypiać w swojej pracowni. Nie układało się między nimi. Zdeněk stronił od ludzi, a Adina wciąż lubiła towarzystwo. Szybko dotarło do niego, że ona nigdy nie będzie do niego należeć. Pół roku po ślubie przyszedł do teatru na próbę generalną, zobaczył żonę na scenie. Partnerował jej przystojny aktor Vladimír Šmeral. Malarz nie miał wątpliwości, że to będzie jego następca. Pogratulował żonie roli, ale nie chciał iść z zespołem na oblewanie próby. Poszedł do domu, ona bawiła się do rana, póki do winiarni nie zadzwoniła służąca.
W mieszkaniu czuć było gaz. Na podłodze leżała wyrwana z ramek fotografia Adiny, na której malarz napisał pożegnalne dwa słowa: „Szczęśliwej drogi”. Był to tytuł jej ostatniego filmu. Jeszcze przed pogrzebem do Adiny dotarło, o czym plotkują rodacy: jej mąż popełnił samobójstwo, bo ona wciąż spotykała się z Frankiem, a w dniu śmierci na miejsce tragedii przyjechała prosto od kochanka, w podarowanym futrze, pod którym była naga, ponoć widzieli ją ludzie z przejeżdżającego obok tramwaju.
Przestraszyła się.
„Bała się pogrzebu. Zadecydowała, poszła do starej pani, klęknęła przed nią, objęła za kolana i rozpłakała się tak, że pani Tůmová zgodziła się, aby szła z nią za trumną. Była to jej największa rola aktorska”33. Podobno Otakar Vávra usłyszał tę relację od Adiny.
Lída Baarová: „Myślę, że Adina nie potrafiła się naprawdę zakochać. Czasami kiedy mówiła o mężczyznach, miałam poczucie, że ich raczej nienawidzi. Chyba z tym przyszła na świat albo coś niepięknego się jej stało w dzieciństwie”34.
„Ubóstwiałam go nie tylko jako aktora i partnera, lecz także uważałam go za najbardziej interesującego mężczyznę, tak od strony duchowej, jak – i to głównie – cielesnej. Z czasem stałam się tak seksualnie od niego uzależniona, że nie potrafiłam sobie życia bez niego wyobrazić”35. Mandlová bez opamiętania pokochała Vladimíra Šmerala.
Tłumaczył jej, że z żoną jest, aby ją chronić. Była Żydówką, jeśliby się z nią rozwiódł, skazałby ją na obóz. Zapewniał, że nic do niej nie czuje.
Adina zaszła w ciążę.
Pewnego dnia przyjechał i powiedział, że jako mąż Żydówki zostanie wywieziony do obozu pracy. Nie wahała się. Poprosiła o audiencję u Franka. Przyjął ją jego sekretarz, powiedziała mu, że jest w ciąży ze Šmeralem.
„Jeśli wierzy pani w zwycięstwo Niemiec, to nie ma się pani czego obawiać. Pani i pani dziecku nic złego się nie stanie. Jeśli pan Šmeral chce uniknąć transportu, niech się rozwiedzie ze swoją żydowską żoną i natychmiast wszystko będzie w porządku” – usłyszała36.
Brat Vladimíra znalazł sposób, aby przemycać jego grypsy z obozu. „Kiedy skończy się wojna, pojedziemy znów do Austrii, gdzie spędziliśmy nasz miesiąc miodowy, odwiedzimy wszystkie te miejsca, z których mamy tak piękne wspomnienia”37. Adina zrozumiała, że brat pomylił listy. Ten miał trafić do żony Vladimíra.
„Zdradzona, oszukana, wykorzystana. Kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, zareagowałam straszną nienawiścią. Kiedy urodzi się moje dziecko, wychowam je sama, a on nigdy go nie zobaczy!”38
Słowa nie mogła dotrzymać. Dziewczynka urodziła się martwa.
Vladimír był wychudzony i zabiedzony. Uciekł z obozu i przyszedł prosić o pomoc. Nie odmówiła. Ukrywała go w swoim mieszkaniu przez sześć tygodni. Kiedy doniesiono jej, że gestapo, poszukując zbiegów, może przyjść i do niej, umieściła go na oddziale zakaźnym w jednym z praskich szpitali. Spokojnie doczekał końca wojny. A później zrobił karierę. Nie tylko na scenie, lecz także w partii komunistycznej.
„To prawda, że wytykano mu, że podczas wojny był ze mną, ale jednak nic mu się nie stało, mógłby mi później pomóc. Był tchórzem i egoistą i po prostu nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Pilnował swojej drogi aktorskiej i swoich sukcesów i nawet gdyby bezpodstawnie skazano mnie na śmierć, nie kiwnąłby dla mnie palcem”39.
– To za śmierć mojej mamy, ty niemiecka kurwo! – Nieznany mężczyzna napluł jej w twarz. Z tłumu poleciały kamienie. Pojechała ze znajomymi odwiedzić rannego przyjaciela. W niewielkim Berounie zatrzymali ich ochotnicy z Gwardii Rewolucyjnej, która miała pilnować porządku. Było kilka dni po wojnie. Kiedy prowadzono ich do aresztu, ktoś rozpoznał, kim jest. Pamięć niemieckich krzywd była bardzo świeża. Tłum gęstniał. Strażnicy ochronili ich. Znajomych zwolniono, ją przewieziono do Pragi. Trafiła do więzienia na Pankrácu.
W maju 1939 roku, zaledwie dwa miesiące po wkroczeniu Niemców do Czech i utworzeniu Protektoratu, amerykański dyplomata George F. Kennan zapisał: „Jeśli sytuacja kiedyś się odmieni, trudno sobie wyobrazić, jak straszliwa będzie zemsta Czechów”40. Trzy lata później ruch oporu przesłał depeszę do rządu w Londynie: „Ludzie zaciskają zęby i pięści i wyczekują chwili, kiedy będą mieć wolne ręce”41.
Zemsta wybuchła ze straszliwą siłą. Mordowanie Niemców, kolaborantów i podejrzanych o kolaborację nie było rzadkością. Więzienia były przepełnione. Wystarczyło podejrzenie, denuncjacja, plotka, a powojenna władza chętnie zamykała.
„Było nas razem dwadzieścia sześć, spałyśmy na dwunastu siennikach na podłodze bez żadnego przykrycia. Ubikacja była w kącie celi, a jedno wiadro wody musiało wystarczyć do umycia się wszystkim. Jedzenie można było porównać do pomyj, pewnie świnie nie chciałyby go jeść, ale głód jest najlepszym kucharzem, więc po każdym posiłku wylizywałyśmy talerze. […] Straszny smród z ubikacji i od niemytych ciał, brak prywatności, wyzwiska, kłótnie i awantury, do których dochodziło między czeskimi więźniarkami, niedostatek snu w zimnej piwnicznej celi, grubiańskie, chamskie zachowanie strażników, którzy za cel swojego sadyzmu obrali – co zrozumiałe – szczególnie mnie; nigdy w życiu nie zaznałam tyle pogardy i poniżenia, nawet w najgorszych koszmarach”42.
Mandlová przypomniała sobie słowa jednego z niemieckich znajomych: „Czesi to naród donosicieli i kurew, kiedyś wspomni pani moje słowa. Gdybyśmy mieli zamknąć wszystkich tych waszych patriotów, na których przychodzą do nas donosy od Czechów, nie wystarczyłoby miejsca w więzieniach”43.
Kilka tygodni czekała na pierwsze przesłuchanie. Nim do niego doszło, omal nie padła ofiarą linczu. Wraz z innymi więźniarkami poprowadzono ją przez miasto do sprzątania szkoły. Szła w swoich prywatnych rzeczach, skórzanej kurtce i spodniach.
– Mandlovą prowadzą! Gdzie jest twój kochanek, aby ci teraz pomógł?! – usłyszała.
Szorowała szkolne podłogi, a pod budynkiem zbierał się żądny krwi tłum. Strażnicy przebrali ją w znoszoną bluzę i sukienkę, na głowie zawiązała chustę. Wraz z dwiema innymi więźniarkami i strażniczkami wyszły tylnym wyjściem, pojechały tramwajem w kierunku więzienia.
– Na placu przed więzieniem na nią zaczekamy – słyszała rozmowy pasażerów.
Pod bramą był już tłum. Nie rozpoznano jej.
„»Gdzie jest Mandlová?«. Odpowiadałam, jąkając się: »Poczekajcie, ona przyjdzie, coś ją zatrzymało«. Kiedy w końcu zamknęła się za mną brama więzienia, byłam półżywa ze strachu, upadłam na bruk i histerycznie się rozpłakałam”44.
Nie tylko wymiar sprawiedliwości zajął się aktorką. Gorliwością wykazała się komisja dyscyplinarna Związku Czechosłowackich Pracowników Filmowych. Wytoczono wobec niej najcięższe zarzuty: występowanie przeciwko czci czeskich pracowników filmowych.
Komisja pojawiła się w więzieniu i przesłuchała Mandlovą. Aktorka broniła się, wskazywała świadków, którzy zapewnią, że nie kolaborowała z okupantem. Wyrok: dożywotne wyłączenie z jakiejkolwiek działalności w dziedzinie filmu.
Prokuratorzy, którzy prowadzili śledztwo, nie znaleźli jednak dowodów kolaboracji. „Adina Mandlová została wypuszczona z więzienia na Pankrácu, ponieważ śledztwo nie wykazało powodów do postawienia jej przed sądem ludowym” – donosiły gazety45.
Po ponad trzech miesiącach spędzonych w więzieniu aktorka wróciła do domu.
Dekret prezydenta państwa zawierał tylko cztery paragrafy. Pierwsze zdania brzmiały wyjątkowo złowrogo: „Kto w czasie podwyższonego zagrożenia Republiki […] poprzez niegodne zachowanie, urągające narodowym uczuciom czeskiego lub słowackiego narodu wzbudził zgorszenie publiczne, będzie ukarany – jeśli nie chodzi o czyny karane sądownie – przez Powiatową Radę Narodową karą do jednego roku więzienia lub grzywną do miliona koron albo publiczną naganą lub też dwiema, lub wszystkimi tymi karami”46.
Mandlová decyzją urzędników została uznana za winną. Skazano ją na dwa miesiące więzienia, grzywnę w wysokości stu tysięcy koron i publiczną naganę. Aktorki nie stać było na zapłacenie grzywny, nie chciała wracać do więzienia, wynajęła więc adwokata i odwołała się od wyroku.
„Zaczął mnie prześladować urząd pracy. Najpierw skierowali mnie do pewnej fabryki. Nie przeszkadzało mi, że musiałam wstawać o piątej rano, aby na czas dojechać. Tylko że po tygodniu mnie wyrzucili, ponieważ moja obecność powodowała zamieszanie, a robotnice zamiast pracować, przychodziły mi się przyglądać. Po takim debiucie przeszłam wszystkie możliwe miejsca pracy, za każdym razem z tym samym skutkiem”47.
Aby mieć z czego żyć, zaczęła wyprzedawać kosztowności.
– Miłościwa pani, muszę panią poinformować, że pani filmy już nigdy nie będą wyświetlane w Czechosłowacji. – Komunistyczny minister Václav Kopecký nie krył satysfakcji, mówiąc te słowa.
– Panie ministrze, mnie jest serdecznie wszystko jedno, bo ja je już widziałam. – Adina nie powstrzymała się od złośliwej riposty.
Dobra mina do złej gry. Adina Mandlová podczas pracy. Dziedziniec więzienia na Pankrácu
Źródło: PAP/CTK
Poszła do ministerstwa, kiedy pojawiły się propozycje grania we Francji i Anglii, a ona nie miała szansy, by dostać paszport48.
Postanowiła opuścić kraj.
Josef Kočvárek był człowiekiem z fantazją i odwagą. Po zajęciu Czech przez Trzecią Rzeszę uciekł walczyć na Zachód. Został pilotem RAF i zyskał brytyjskie obywatelstwo. Zmienił nazwisko na Joe Knight. Mandlová poznała go w jednym z praskich barów. Kiedy ją tam rozpoznano, wybuchła sprzeczka między tymi, którzy odsądzali ją od czci i wiary, a jej obrońcami. Kłótnia przeistoczyła się w bójkę, a wtedy porucznik Knight, zachowując zimną krew, wyprowadził Adinę tylnym wyjściem. Tak rozpoczęła się ich znajomość. Po kilku tygodniach wyszła za niego za mąż. Została poddaną króla Jerzego VI. Nim komuniści w 1948 roku przejęli władzę w Czechosłowacji, z brytyjskim paszportem znalazła się w Londynie.
Ben Pearson był uzdolnionym projektantem mody i homoseksualistą. Poznała go w teatrze, gdzie przygotowywał kostiumy. Wyciszony, szarmancki i bardzo delikatny. Z czasem stał się jej przyjacielem i powiernikiem. To jemu zwierzała się, gdy rozpadało się drugie angielskie małżeństwo, bo z pilotem szybko się rozstała, kiedy pojawił się przystojny arystokrata. Zauroczona zdecydowała się zostać lady u boku męża. Szarmancki narzeczony jako mąż okazał się nudziarzem, któremu bardzo zależało na pozorach i konwenansach.
„Ona go nie znosiła. Opowiadała mi, że na statku, kiedy się wściekła, rzucała w niego talerzami, a on nauczył się z gracją uskakiwać. Mogła mieć z nim dobrze, ale ilekroć na niego popatrzyła, wściekała się. Wyglądał jak małpa z długimi rękami i krótkim korpusem. A Adina była boginią. I była mu notorycznie niewierna”49.
Piękna żona miała być doskonałym dodatkiem do szlacheckiego rodowodu. To nie była rola dla samodzielnej i pełnej temperamentu Czeszki.
„Zaczęliśmy się kłócić dwie godziny po ślubie i nie przestaliśmy aż do rozwodu, który nieubłaganie nastąpił po dwóch latach najbardziej nieszczęśliwego i najnudniejszego małżeństwa dwojga ludzi, którzy nie powinni się nigdy spotkać”50.
A Ben słuchał, pocieszał i doradzał.
Zbliżyli się do siebie. „Kiedyś w środku lata, podczas jednej z tych nocy, jakich w Londynie jest tak mało, kiedy jest gorąco, a nad ogrodem skrzy się niebo pełne gwiazd, słuchaliśmy naszej ulubionej muzyki i popijaliśmy wino – w pewnej chwili niezmiernie go zapragnęłam fizycznie. Poszliśmy do mieszkania i zostaliśmy kochankami. Byłam bardzo doświadczona, miałam za sobą wiele miłości, ale nigdy wcześniej nie poznałam takiej delikatności i czułości. […] Byliśmy bardzo w sobie zakochani, a świadomość, że jestem jego pierwszą i – jak nigdy nie przestał powtarzać – ostatnią kochanką, tylko dodawała czaru naszemu związkowi”51.
Przeprowadziła się do Bena. W wieku czterdziestu czterech lat po raz czwarty zdecydowała się na małżeństwo.
Nie zrobiła kariery aktorskiej w Anglii. Zagrała w kilku filmach i spektaklach. Parę interesujących propozycji filmowych storpedowali zawistni rodacy, donosząc producentom, że nie powinni zatrudniać „kolaborantki”. Spektakle teatralne, z którymi wiązała nadzieje, padały na etapie zbierania funduszy. Do tego doszły jeszcze problemy zdrowotne.
„Zaczęłam widzieć przyszłość w czarnych barwach: cokolwiek zrobiłam, wszystko szło na marne, pech się mnie trzymał i wszystkie moje próby za sprawą złego losu obracały się w klęskę i zawód”52.
Pewnego dnia, kiedy Ben pojechał do pracy, próbowała się otruć. Świadomość odzyskała po dwóch tygodniach w szpitalu psychiatrycznym.
Kiedy mnie w końcu wypuścili, pojechaliśmy z Benem na trzy tygodnie do Hiszpanii, gdzie pod jego opieką, dzięki jego miłości i zrozumieniu, odzyskałam chęć do życia i odwagę do dalszej walki z losem”53.
Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.
1 Ludvík Vaculík, Naše slovenská otázka, „Lidové noviny”, nr 51, 3.05.1990. Wszystkie tłumaczenia, jeśli nie zostały podpisane inaczej, są autorstwa Mariusza Surosza.
1 Adina Mandlová, Dneska už se tomu směju, Československý filmový ústav 1990, s. 153.
2 Tamże, s. 19.
3 Tamże, s. 16.
4 Tamże, s. 36.
5 Otakar Vávra, Paměti aneb moje filmové století, Praha 2011, s. 76.
6 Arnošt Tabášek, Adina Mandlová. Fámy a skutečnost, Praha 2003, s. 34, 35.
7 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 48.
8 Jolana Matějková, Hugo Haas – Život je pes, Praha 2008, s. 118.
9 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 37.
10 Otakar Vávra, Podivný život režiséra. Obrazy vspomínek, Praha 1997, s. 86.
11 Tamże.
12 Václav Junek, (Ne) návraty Adiny Mandlové, Praha 2009, s. 61.
13 Jolana Matějková, Hugo Haas…, dz. cyt., s. 79.
14 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 64.
15 Petr Bilý [właściwie Jan Stránský], Nová Evropa, „Lidové noviny”, 4.10.1938, s. 498.
16 Miloš Heyduk, Miloš Fiala, Barrandov pod vlajkou hákového kříže, Praha 2007, s. 19.
17 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 76.
18 Tamże, s. 81.
19 Tamże, s. 49.
20 Stanislav Motl, Mraky nad Barrandovem, Praha 2006, s. 58.
21 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 88.
22 Tamże, s. 82.
23 Tamże, s. 89.
24 Tamże, s. 91.
25 Tamże.
26 [Fabry], Trapná historie kolem Adiny Mandlové, „Vlajka. Deník novodobého národovectví”, nr 143, 15.12.1939.
27 Arnošt Tabášek, Adina Mandlová. Fámy…, dz. cyt., s. 62.
28 Stanislav Motl, Mraky nad…, dz. cyt., s. 124.
29Českým uměním dobudeme Říše, Evropy i světa, „Lidové noviny”, nr 320, 26.06.1942.
30 Jaroslav Urban, Velkolepá manifestace, „Národní politika”, nr 173, 26.06.1942.
31 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 118.
32 Tamże, s. 120.
33 Otakar Vávra, Paměti aneb moje…, dz. cyt., s. 113.
34 Stanislav Motl, Smutek Adiny Mandlové, „Reflex” 2010, nr 4, 28.01.2010.
35 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 127, 128.
36 Tamże, s. 131.
37 Tamże, s. 132.
38 Tamże.
39 Tamże, s. 137.
40 Benjamin Frommer, Národní očista. Retribuce v poválečném Československu, przeł. Jakub Rákosník, Praha 2010, s. 60.
41 Tamże, s. 67.
42 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 142, 143.
43 Tamże, s. 143.
44 Tamże, s. 148.
45 Tamże, s. 155.
46Dekret presidenta republiky ze dne 27. října 1945 o trestání některých provinění proti národnícti [w:] Sbírka zákonů a nařízení Republiky Československé, č. 138/1945 Sb.
47 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 158.
48 Tamże, s. 161.
49 Otakar Vávra, Podivný život režiséra…, dz. cyt., s. 202.
50 Adina Mandlová, Dneska už…, dz. cyt., s. 177.
51 Tamże, s. 214, 215.
52 Tamże, s. 239.
53 Tamże, s. 240.
Polecamy także:
Mariusz Surosz
Praga
Czeskie ścieżki
Mariusz Surosz od lat zgłębia tajemnice miasta i istotę czeskości. Tropiąc miejsca i symbole związane z kształtowaniem się czeskich mitów, spaceruje między pomnikami i kamienicami, ogląda obrazy i słucha muzyki. Podąża tropem dwóch Janów – Husa i Žižki – oraz husytyzmu, który przez wieki dawał niewielkiemu narodowi siłę, by trwać. Udaje mu się uchwycić pierwiastek wyjątkowego czeskiego usposobienia, dzięki czemu ożywają rzeźby Bohumila Kafki, muzyka Bedřicha Smetany, sgraffita Mikoláša Aleša, a hokej staje się istotną częścią narodowych smutków i nadziei. Autor uświadamia nam też, jak wiele razy w historii czeskość była zagrożona, a złota Praga, najbardziej czeskie z miast, musiała o swoją tożsamość.
Weronika Gogola
Ufo nad Bratysławą
Weronika Gogola z poczuciem humoru i wielką sympatią przygląda się swojej przybranej matczyźnie. Dużo tu o słowackiej polityce, bo w tym niewielkim kraju nie ma dokąd przed nią uciec. Jest więc niesławny Mečiar i jego następca Fico, są rolnicy, którzy założyli partię „Mamy dość!”, są organizatorzy protestów, które wybuchły po zamordowaniu młodego dziennikarza i jego narzeczonej, oraz nowa prezydentka, która niczym Janosik wreszcie zaprowadzi upragniony porządek. Autorka zabiera nas w szaloną podróż po kraju, w którym powstał musical o Janie Pawle II, gdzie organizuje się turniej kopania grobów dla zawodników z państw Grupy Wyszehradzkiej i skąd można po śmierci polecieć w kosmos.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Wydawnictwo Czarne
@wydawnictwoczarne
Sekretariat i dział sprzedaży:
ul. Węgierska 25A, 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Dział promocji:
al. Jana Pawła II 45A lok. 56
01-008 Warszawa
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, e-mail: [email protected]
Wołowiec 2022
Wydanie II