9,99 zł
Córka amerykańskiego miliardera Minerwa King wróciła ze studiów w Rzymie z dzieckiem. Rodzina nie jest w stanie wydobyć z niej, kto jest ojcem. Aż pewnego dnia, podczas przyjęcia w domu Kingów, Minerwa publicznie oświadcza, że mała Isabella jest córką Dantego Fiori, najbliższego współpracownika i przyjaciela jej ojca. Najbardziej zaskoczony tą rewelacją jest sam Dante, ponieważ wie, że to nieprawda. Musi się jak najszybciej dowiedzieć, o co chodzi Minerwie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 141
Millie Adams
Afera w San Diego
Tłumaczenie: Agnieszka Baranowska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021
Tytuł oryginału: The Scandal Behind the Italian’s Wedding
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2020
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2020 by Millie Adams
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-6702-1
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Krążyły pogłoski, że Dante Fiori potrafił skazać człowieka na nieznośnie okrutne męki piekielne zwykłym uniesieniem brwi. Potężny. Okrutny. Zdeterminowany. Z Dantem nie należało zadzierać ani nawet go drażnić. Wydobył się z dna slumsów z pomocą swego mentora i wybawiciela Roberta Kinga, a potem przeszedł najśmielsze oczekiwania swego dobroczyńcy i podwoił jeszcze jego fortunę. Dante liczył się w świecie. Wszyscy mężczyźni podziwiali go, wszyscy oprócz najlepszego przyjaciela, Maximusa Kinga, który jako jedyny miał czelność twierdzić, że Dantego przeceniano. Wszystkie kobiety zaś marzyły, by być z Dantem, by zawrócić mu w głowie lub spędzić z nim choć jedną noc. Królował w każdym towarzystwie, jakie sobie wybierał, niezależnie od tego, czy w jego żyłach płynęła błękitna krew czy nie.
Aż pewnego dnia świat stanął na głowie i Dante stał się wrogiem publicznym numer jeden, a wydarzyło się to pośrodku salonu rodzinnego domu Kinga. Przebywający w mieście Dante został, jak zwykle, zaproszony na jedno z głośnych i gwarnych spotkań rodzinnych, z których słynęli Kingowie. Świętowali akurat wprowadzenie na rynek nowej linii kosmetyków do makijażu najstarszej z córek, Violet, odbywające się na plaży w San Diego, skąd transmitowano wydarzenie dla milionów widzów platform internetowych na całym świecie. Robert siedział rozparty w swoim fotelu, na poręczy przycupnęła żona pana domu, Elizabeth, ich syn, Maximus, zajął miejsce na kanapie, z telefonem w jednej dłoni i szklaneczką szkockiej w drugiej. Brakowało tylko jednego członka rodziny. A właściwie dwóch – Minerwy King, najmłodszej, niepokornej i dzikiej córki Kingów, i jej dziecka.
Dante z trudem akceptował istnienie najnowszego członka klanu, malutkiej dziewczynki, Isabelli, niemowlaka, z którym od powrotu do domu Min się nie rozstawała.
Min różniła się od rodzeństwa. Maximus posiadał ogromny talent zjednywania sobie ludzi i z powodzeniem działał w branży PR. Potrafił obsługiwać najtrudniejszych klientów na świecie, a wszystko z uśmiechem, w którym niewprawne oko nie zauważyłoby błysku stali. Violet natomiast była zachwycająca – entuzjastyczna i ambitna, ze swej firmy kosmetycznej uczyniła przynoszące milionowe zyski przedsiębiorstwo.
No a Min? Szara myszka z podrapanymi kolanami, zawsze otoczona gromadką przeróżnych zwierząt, zarumieniona i rozczochrana. A do tego bez przerwy mówiła, o wszystkim i o niczym. Ponad rok temu wyjechała na studia, z których wróciła z niespełna miesięcznym dzieckiem. Rodzina szybko otrząsnęła się z początkowego szoku i zaakceptowała sytuację. Kingowie nie byli staroświeccy. Najbardziej chyba zdziwiło ich, że nieślubne dziecko przytrafiło się Minerwie, a nie Violet. Dante nie był tak wyrozumiały. Kiedy patrzył na Min z dzieckiem w ramionach, czuł dziwne palenie w piersi. Ta dzika, nieposkromiona dziewczyna teraz uwiązana była macierzyństwem. A powinna wdrapywać się na drzewa. Nie miało dla niego znaczenia, że skończyła już dwadzieścia jeden lat, on nadal uważał ją za dziecko. A została matką. Dante miał niepohamowaną ochotę znaleźć mężczyznę, który jej to zrobił, i zrównać go z ziemią. Może wściekał się tak bardzo, bo Minerwa przez swój temperament zawsze pakowała się w tarapaty? Raz nawet dość poważne, o czym nie potrafił zapomnieć. Chłopak, który jej się podobał, upokorzył ją publicznie na parkiecie tanecznym podczas dorocznego balu organizowanego przez jej ojca. Robert King prawie dostał wtedy ataku serca, a jego gniew jeszcze bardziej zawstydził Minerwę. Miała zaledwie siedemnaście lat. Dante zatańczył z nią wtedy, by nie została na parkiecie sama.
– Nie pozwól, by zobaczyli twoje łzy – rozkazał jej surowo.
Teraz znowu wstrząsnął nim tamten gniew. Nie przywykł do roli biernego obserwatora. Po prostu robił to, co uznawał za słuszne. Może o to chodziło w tym wypadku? Że nie mógł nic zrobić?
Nieważne, skarcił się w myślach. Minerwa go nie obchodzi. Ani jej obecna sytuacja. Oczy wszystkich zwrócone były na Violet, i tak miało pozostać przynajmniej przez najbliższe piętnaście minut. Potem nadejdzie chwila, by Dante ponownie porozmawiał z Robertem o fuzji ich firm. Dante wierzył, że obaj by na tym skorzystali, czuł też, że coś mu się należało, z racji jego wkładu w budowanie potęgi King Industries. W pewnym momencie odszedł z firmy swego mentora, zbudował własne przedsiębiorstwo, nabrał doświadczenia w samodzielnym kierowaniu ogromną firmą, ale jego ambicją zawsze było zbudowanie wspólnego imperium. Oczywiście Robert wolałby zatrzymać wszystko w rodzinie i przekazać stery Maximusowi, ale ten w ogóle nie przejawiał zainteresowania przejęciem rodzinnego biznesu. Wystarczało mu, że jest miliarderem. Violet zajęta była rozwijaniem własnej firmy. Pozostawała Minerwa, a wiadomo, że jej brakowało… ambicji. I odwagi. Nawet gdyby tu teraz była, to i tak nikt by jej nie zauważył. Siedziałaby w kącie, przytulając swojego bobasa. Chyba że zaczęłaby gadać. Jednak zazwyczaj siedziała cicho, zwłaszcza gdy ktoś inny z jej rodziny grał pierwsze skrzypce.
Na ekranie pojawiła się piękna, idealnie umalowana twarz Violet. Dante pochylił się nad swoim telefonem. Ale głos, który usłyszał po chwili, nie należał do piękniejszej z córek.
– Wiem, że zebraliście się, by posłuchać o nowej linii kosmetyków mojej siostry, a nie rodzinnych plotek. Ale skoro nazwała tę linię „Pogłoski”, pomyślałam, że skorzystam z okazji i rozprawię się z kilkoma plotkami na mój temat.
Dante podniósł głowę i ujrzał swoją szarą myszkę. Stała, przyciskając mocno dziecko do piersi, z niedbale rozpuszczonymi, ciemnymi, falującymi włosami opadającymi na szczupłe ramiona.
– Kwestia ojcostwa mojej córeczki była ostatnio szeroko dyskutowana. Przywykłam, że nikt się mną nie interesuje, więc nie podobają mi się te spekulacje wokół narodzin Isabelli i zamierzam je ukrócić, wyjawiając publicznie prawdę.
Zachwycająco piękne zielone oczy Min, jej jedyny atut, jeśli chodzi o wygląd, płonęły.
– Ojcem mojego dziecka jest Dante Fiori.
Nikt już nie patrzył na ekran. Wszystkie oczy zwróciły się ku Dantemu. On z kolei spojrzał głęboko w oczy swojego przyjaciela, Maximusa, który gdyby mógł, zabiłby go teraz wzrokiem.
Zrobiła to! Spanikowała i zrobiła to! A Violet, uwielbiająca skandale, pozwoliła jej na to z ochotą. Min obiecała jej coś spektakularnego i dotrzymała słowa. Teraz, w limuzynie, po wszystkim, Violet wybuchła.
– Dante?!
– Tak – odpowiedziała Minerwa, coraz bardziej przerażona własnym kłamstwem.
– Dante się z tobą przespał?!
Minerwa nie potrafiła rozszyfrować, czy Violet była zszokowana, ponieważ Dante zazwyczaj gustował w innym typie kobiet, czy też złościła się, bo… Cóż, może z zazdrości? Violet uchodziła za niekwestionowaną rodzinną piękność. Minerwy nikt nigdy nie zauważał. Nigdy. Aż do chwili, gdy wróciła zza oceanu z dzieckiem, wzbudzając burzę spekulacji. Powinna była przewidzieć, że nie uniknie plotek, prasy i wścibskich paparazzich. Zdjęcia jej i dziecka szybko trafiły na pierwsze strony wszystkich brukowców i portali plotkarskich. Bez wątpienia Carlo już je zauważył. I zaczął coś podejrzewać. Isabella znalazła się w niebezpieczeństwie. Minerwa nie wierzyła, że Katie nieumyślnie przedawkowała. Tuż przed śmiercią panicznie się czegoś obawiała. Chyba dlatego, że Carlo je namierzył. Przez pewien czas udawało im się zachować anonimowość w Europie, gdzie nikt nie rozpoznawał najmniej medialnej pociechy z rodziny Kingów. Była jedynie zwykłą studentką, tak jak jej przyjaciółka i koleżanka z akademika. Niestety, Carlo ewidentnie zorientował się, kim była i gdzie przebywała. By chronić Isabellę, Minerwa musiała skłamać. Jeśli ojcem dziewczynki był Dante, nie mógł nim być Carlo. Początkowo wystarczyło, że Minerwa przedstawiła Isabellę jako swoją córkę. Nie podejrzewała nawet, że Carlo zapamiętał, jak wyglądała. Widział ją zaledwie kilka razy w Rzymie, gdzie studiowała. Minerwa zawsze uważała się za niewidzialną, a on całą uwagę skupiał na Katie. Jednak w jakiś sposób Carlo połączył fakty i… Stało się, co się stało. Violet, choć uwielbiała skandale, tym razem nie wyglądała na zachwyconą.
– Tata go zamorduje – stwierdziła violet.
– Tak myślisz? – Ojciec, kochający swe dzieci bezwarunkowo, nie miał nic przeciwko samotnemu macierzyństwu córki. Minerwa nie sądziła, by fakt, że ojcem Isabelli jest Dante, miał dla Roberta Kinga większe znaczenie. Co do Dantego… Miała nadzieję, że przebywał właśnie gdzieś daleko, w swoim biurze w Nowym Jorku, może nawet we Frankfurcie lub Mediolanie.
Gdy tylko limuzyna podjechała przed wejście do posiadłości Kingów, Minerwa przekonała się, jak płonne były jej nadzieje. Dante czekał na nią u stóp schodów. Serce podeszło Minerwie do gardła. Zapomniała, jak był potężny, imponujący i zniewalająco przystojny. A przecież widziała go zaledwie miesiąc temu.
Pamiętała natomiast ich wspólny niezręczny taniec na jednym z przyjęć ojca. Chłopak, w którym się podkochiwała, dał się zaprosić jako jej partner, niestety tylko dlatego, żeby wygrać zakład z kolegami. I opowiedzieć im, jak wygląda od środka posiadłość słynnych Kingów. Bradley skompromitował ją na środku parkietu, ale wtedy do akcji wkroczył Dante. Objął ją mocno, osłaniając swym postawnym ciałem przed wścibskimi spojrzeniami. Tańcząc z nim, umierała ze wstydu, ale równocześnie nie potrafiła się od niego oderwać. W porównaniu z cherlawym Bradleyem wydawał jej się olbrzymem o szerokich barach i solidnym uścisku. Musiała sobie przypominać raz po raz, że tańczył z nią jedynie z litości, co tylko namieszało jej jeszcze bardziej w głowie. Wszystko wydawało jej się takie dziwne! Nawet przedtem zawsze czuła się przy Dantem mała i niepozbierana. Przeważnie zaczynała bredzić kompulsywnie, jakby chciała go zmusić do jakieś reakcji. Wzbudzał w niej coś, czego nie rozumiała w równym stopniu, co fizyki kwantowej.
– Jest niezadowolony – zauważyła Violet.
– Cóż, będzie musiał się z tym pogodzić.
Minerwa uniosła wysoko głowę, by dodać sobie animuszu. Za plecami Dantego pojawił się jej brat, a za nim ojciec. Wszyscy wyglądali na wyjątkowo niezadowolonych.
Nie przywykła do wzbudzania w ludziach tak silnych emocji. Dante ruszył energicznie w stronę samochodu i bez ostrzeżenia otworzył gwałtownie drzwi. Minerwa napotkała jego mroczne, wściekłe spojrzenie. Miała wrażenie, że zagląda w głąb jego duszy. Do samego dna piekła. Znała plotki krążące na jego temat. Podobno przy pierwszym spotkaniu z Robertem Kingiem próbował go obrabować, celując do starszego mężczyzny z pistoletu. Coś w młodym rabusiu zaintrygowało Roberta – oddając mu zegarek, wcisnął mu także wizytówkę, proponując pomóc w porzuceniu przestępczego procederu na rzecz czegoś szlachetniejszego. Ku zdumieniu Kinga, Dante zadzwonił. Minerwa nigdy nie dawała wiary historiom opisującym rzekome straszliwe występki młodego chłopaka sprzed przemiany we wzorowego obywatela i szalenie ambitnego, pracowitego biznesmena. Teraz jednak nabrała wątpliwości. Bo w oczach Dantego ujrzała diabła.
– Musimy porozmawiać, nie sądzisz?
Wziął ją za rękę i delikatnie, ale zdecydowanie wyciągnął z limuzyny.
– A potem porozmawiasz z nami – dorzucił stojący nieruchomo obok ojca Maximus.
Dante skrzywił się lekko. Nadal trzymał ją za rękę, tak jak wtedy, gdy miała dwanaście lat i spadła z drzewa w ogrodzie za domem. Znalazł ją tam, gdy leżąc jak kupka nieszczęścia, zastanawiała się, czy nie złamała sobie karku. Nawrzeszczał na nią wtedy straszliwe. A kiedy wziął ją za rękę i pomógł wstać, poczuła dziwne drżenie w dole brzucha. Nie spodobało jej się to. Wyrwała się, otarła krew z kolana i burknęła:
– Nic mi nie jest.
– Jesteś chodzącą katastrofą.
Równie dobrze mógłby jej to powiedzieć teraz.
– Chcę zabrać Isabellę – zawahała się.
– Okej.
Drżącymi dłońmi odpięła szelki fotelika i wyjęła z niego dziewczynkę. Nie liczyło się, kto ją urodził. Minerwa była jej matką. Opiekowała się nią od dnia narodzin, podczas gdy Katie pogrążała się w paranoi i zagłuszała strach coraz większymi dawkami leków na uspokojenie. Min nie była z natury odważna, ale ktoś musiał zająć się dzieckiem.
Przeszli we trójkę obok Maximusa, który spoglądał na Dantego, jakby chciał go żywcem obedrzeć ze skóry, oraz ojca, którego mina, choć ponura, nie zdradzała żadnych emocji. Weszli do domu i po schodach na piętro. W zupełnym milczeniu. Dante otworzył drzwi do gabinetu Roberta i wpuścił ją do środka, po czym wszedł i zatrzasnął drzwi z hukiem.
– Należy mi się wyjaśnienie. Obydwoje wiemy, że to nie moje dziecko.
Minerwa odruchowo przytuliła mocniej Isabellę.
– Powiedziałeś im?
– Nie, nie powiedziałem. Ty im powiesz, bo mi nie uwierzą. Przez godzinę tłumaczyłem twojemu bratu, że jeśli zamorduje mnie gołymi rękoma, popełni błąd. Uspokoił się nieco dopiero, gdy mu uświadomiłem, że ty i dziecko możecie mnie potrzebować, skoro twierdzisz, że jestem ojcem.
– Potrzebuję cię.
Dante w milczeniu czekał na wyjaśnienie.
– Przepraszam, spanikowałam – odezwała się w końcu Minerwa.
– Dlaczego? Co się dzieje?
– Nikt inny nie przyszedł mi do głowy. Tylko ty możesz ochronić Isabellę. Zważywszy na twoją zażyłość z rodziną, to, że my… razem… mogło zabrzmieć w miarę przekonująco.
– Cóż, problem polega na tym, dziecinko, że nasz romans jest wysoce nieprawdopodobny!
Minerwa nigdy w życiu nie czuła się tak brzydka i nudna, jak w tej chwili. Oczywiście Dante miał rację. Nie tknąłby jej, nawet gdyby była ostatnią żyjącą kobietą na świecie. Choć ojciec i brat zaskakująco chętnie uwierzyli w ten rzekomy romans… Dlaczego więc reszta świata miałaby nie uwierzyć?
– Mężczyźni często zadają się z nieodpowiednimi dla nich kobietami. Wiadomo, że miewają różne skryte fantazje. – Pochyliła się w jego stronę, mając nadzieję, że wygląda na pewną siebie, choć wcale tak się nie czuła.
– Czyżby? Cóż, moje nie są zbyt skryte. Często lądują na okładkach brukowców. Wystarczy na ciebie spojrzeć, by się zorientować, że nie jesteś moją fantazją.
Minerwa pomyślała o wszystkich kobietach, z którymi widywano go przez ostatnie lata. Były zmysłowe, eleganckie i kobiece. Kolor włosów zdawał się nie mieć dla Dantego znaczenia, ale jego wybranki łączyło wyrafinowanie, którego jej brakowało.
– Dobrze wiedzieć – mruknęła urażona.
– Dlaczego to zrobiłaś, Minerwo? – zapytał, ale już bez złości.
– Przepraszam, nie chciałam przysporzyć ci kłopotów. Isabella i ja jesteśmy w niebezpieczeństwie. By nas ochronić, musiałam wymyślić alternatywnego ojca.
– Alternatywnego ojca? – Dante skrzywił się z niesmakiem.
Minerwa zdawała sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
– Tak. Jej prawdziwy ojciec próbuje ją wytropić.
Dante spojrzał na nią nieufnie.
– Nie sądziłem, że wiesz, kto jest ojcem.
Mogła być zszokowana, oburzona albo… ucieszyć się, że uważał ją za zdolną do takiej rozwiązłości. Prawda była o wiele mniej ekscytująca. Minerwa całowała się tylko raz w życiu i nie wspominała tego zbyt miło. Podczas pobytu w Rzymie wyszły kiedyś z Katie do klubu, zabawić się. Minerwa bardzo się starała nie dostać ataku paniki w tłumie ciał podrygujących w takt hałaśliwego, pulsującego rytmu. Mężczyzna w błyszczącej koszuli, którego poznała godzinę wcześniej, pocałował ją na parkiecie. Smakował alkoholem. Minerwie zrobiło się niedobrze. Udała, że boli ją głowa i szybko wróciła taksówką do domu. Na samą myśl o tamtym mężczyźnie nadal czuła niesmak. Jeśli tak miał wyglądać wstęp do seksu, to wolała zrezygnować z jakichkolwiek romansów!
– Oczywiście, że wiem, kto jest ojcem Isabelli! Niestety dopiero później się okazało, z czym to się wiąże…
– Co masz na myśli?
Mogła mu powiedzieć prawdę, ale coś ją powstrzymało. Może nie chciała przyznawać, że Isabella nie była jej córką? Zawsze bolało ją serce, gdy o tym myślała. Jakby ją ukradła i w każdej chwili mogła stracić. A może chodziło o zaufanie? Dante to dobry człowiek, zawsze ją ratował, gdy tego potrzebowała. Nie potrafiła jednak zdobyć się na odwagę, by wyznać mu prawdę. Na szali znajdowało się życie jej i Isabelli.
– Jej ojciec należy do rodziny zajmującej się zorganizowaną przestępczością. Oczywiście nie wiedziałam o tym… wtedy. Teraz nas ściga.
– Chcesz powiedzieć, że naprawdę znalazłaś się w niebezpieczeństwie? – W głosie Dantego pobrzmiewało niedowierzanie.
– Tak. Mam nadzieję, że Carlo uwierzy, że Isabella jest twoją córką, a nie jego.
– Myślisz, że to się może udać? – Dante spojrzał na nią z powątpiewaniem.
– Nie mam innego pomysłu. Potrzebuję twojej pomocy.
Przyglądał jej się nieprzeniknionym wzrokiem, a ona czuła się jak mała dziewczynka, niegrzeczny dzieciak, który nabroił. Nagle wyraz jego twarzy zmienił się. Litował się nad nią, tak jak wtedy na przyjęciu… Wstyd jej było, że znów bierze go na litość, ale nie miała wyjścia. Dla Isabelli zrobiłaby wszystko.
– Jeśli rzeczywiście byłaby moim dzieckiem, stanowilibyśmy rodzinę.
– Chyba tak… – odparła.
– Potrzebowalibyśmy wspólnych zdjęć. Nie zaniedbałbym własnego dziecka.
– Oczywiście, że nie.
– Oczywiście, zdajesz sobie sprawę, że jeśli Isabella naprawdę byłaby moim dzieckiem, nie byłoby wyjścia.
– Nie? – zapytała bez zrozumienia.
– Nie – powtórzył z mocą i zaczął krążyć po pokoju jak tygrys po klatce. Nagle zatrzymał się, a ona zamarła z przerażenia.
– Nie ma innego wyjścia. Musimy wziąć ślub.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej