Akademia Tańca. Srebrzysty łabędź - Aniela Cholewińska-Szkolik - ebook
NOWOŚĆ

Akademia Tańca. Srebrzysty łabędź ebook

Aniela Cholewińska-Szkolik

5,0

Opis

Drugi semestr w Akademii Tańca czas zacząć! Tym razem zajęcia z baletu prowadzi wymagająca pani Maria. Niestety osłabia to zapał Kai, która zdecydowanie bardziej woli gimnastykę artystyczną. Dodatkowo dziewczynka czuje, że tata nie docenia jej wysiłków, porównując jej wyniki z sukcesami brata pływaka. Czując presję ze strony rodziny, Kaja postanawia udowodnić, że może być dobra zarówno w pływaniu, jak i w tańcu – dziewczynka zapisuje się na basen. Szybko okazuje się, że mimo dobrych chęci, nie nadąża za pozostałymi kursantami, a nadmiar obowiązków utrudnia jej skupienie się na gimnastyce i balecie. Dzięki wsparciu przyjaciółki oraz szczerej rozmowie z tatą, Kaja uświadamia sobie, że nie musi zostać mistrzynią w pływaniu. To ją mobilizuje i dodaje jej sił. Kaja zaskakuje na zajęciach panią Marię, która docenia jej wysiłek i nazywa srebrzystym łabędziem. „Srebrzysty łabędź” to drugi tom serii Anieli Cholewińskiej-Szkolik – autorki ulubionej „Misi i jej małych pacjentów” – w której motywem przewodnim są taniec i przyjaźń. Książka, dzięki dużym literom i wciągającej, dynamicznej fabule, idealnie nadaje się do samodzielnego czytania.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 69

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Re­dak­tor pro­wa­dząca: Syl­wia Ku­rek
Re­dak­cja: Ka­ta­rzyna Ma­li­now­ska
Ko­rekta: Alek­san­dra Dą­bała
Ilu­stra­cje: We­ro­nika Gross
Opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki i skład: Mo­nika No­wicka
© Co­py­ri­ght for text by Aniela Cho­le­wiń­ska-Szko­lik, 2025 © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o., War­szawa 2025
All ri­ghts re­se­rved. Wy­da­nie I
ISBN 978-83-83881-41-6
Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. 00-807 War­szawa, Al. Je­ro­zo­lim­skie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51wy­daw­nic­two@zie­lo­na­sowa.plwww.zie­lo­na­sowa.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Kaja ko­lejny raz nie­cier­pli­wie zer­k­nęła na drzwi do bloku. Moc­niej na­cią­gnęła czapkę i za­częła pod­ska­ki­wać po udep­ta­nym śniegu, chu­cha­jąc w ręce. Aż trudno było uwie­rzyć, że w cza­sie fe­rii można było scho­wać rę­ka­wiczki do szafy i zu­peł­nie za­po­mnieć o sza­liku i czapce. Wszy­scy my­śleli, że wio­sna roz­go­ści się na do­bre, bo przez całe dwa ty­go­dnie mocno przy­grze­wało słońce. Tym­cza­sem wraz z koń­cem fe­rii po­goda gwał­tow­nie się zmie­niła. Nie tylko zro­biło się zimno, ale spa­dło mnó­stwo śniegu, jakby zima chciała po­ka­zać, kto tu rzą­dzi. Kaja wcale się nie ucie­szyła z jej po­wrotu. Ma­rzyła już o wy­pra­wach na miej­ską plażę i wy­le­gi­wa­niu się na słońcu albo cho­ciaż o pik­niku w parku. Poza tym nie mu­sia­łaby te­raz mar­z­nąć, cze­ka­jąc na Elę.

Chu, chu! Kaja znów chuch­nęła w zzięb­nięte dło­nie i wtedy w drzwiach bloku za­uwa­żyła przy­ja­ciółkę.

– No wresz­cie! – Nie za­mie­rzała kryć swo­jego obu­rze­nia. – Ster­czę tu chyba z dzie­sięć mi­nut! Na­wet mi za zimno, żeby wy­cią­gnąć te­le­fon i spraw­dzić, jak długo się grze­ba­łaś.

– Prze­pra­szam. – Ela uśmiech­nęła się nieco za­wsty­dzona. – Ale nie prze­sa­dzaj, cze­ka­łaś tylko dwie mi­nuty – do­dała zza pu­cha­tego sza­lika i żwawo ru­szyła przed sie­bie. – Chodźmy! Mu­szę jesz­cze wstą­pić do sklepu po wodę.

– Nie mogę! – za­wo­łała Kaja, uda­jąc prze­ra­że­nie. – Pra­wie zlo­do­wa­cia­łam! Zo­bacz, nogi przy­mar­zły mi do ziemi! Nie mogę nimi ru­szać!

– Nie wy­głu­piaj się! – Ela się ro­ze­śmiała i po­cią­gnęła przy­ja­ciółkę ze rękę. – Mo­żemy pod­biec, to ci od­mar­zną. A je­śli się nie uda, to roz­grzewka na ba­le­cie na pewno po­może. Szcze­gól­nie gdy się spóź­nimy i do­sta­niemy za karę do­dat­kowe ćwi­cze­nia. – Mru­gnęła zna­cząco.

Kaja już się nie ocią­gała. Ru­szyła żwawo za przy­ja­ciółką, ale nie prze­sta­wała ma­ru­dzić.

– Co ty tam tak długo ro­bi­łaś? Ma­lo­wa­łaś rzęsy? Prze­cież Ro­bert ma akro­ba­tykę in­nego dnia.

Ela nic nie od­po­wie­działa, tylko wes­tchnęła zre­zy­gno­wana. Uwiel­biała Kaję, ale cza­sami przy­ja­ciółka mo­głaby so­bie da­ro­wać ko­men­ta­rze na te­mat jej re­la­cji z Ro­ber­tem. Po pro­stu się przy­jaź­nili. Nic wię­cej. Jed­nak wie­działa, że Kaja miała w tej spra­wie swoje zda­nie. Nie chciała go ko­lejny raz usły­szeć.

– Znasz moją mamę – wes­tchnęła i za­raz wy­ja­śniła. – Nie chciała mnie pu­ścić, do­póki nie sprzątnę po­koju. Już na­wet wo­la­łam nie py­tać, komu prze­szka­dzają ścinki na moim biurku, skoro sia­dam tam tylko ja.

– Okej, w ta­kim ra­zie ci wy­ba­czam. – Kaja ze zro­zu­mie­niem po­ki­wała głową.

Z jej mamą też le­piej było nie dys­ku­to­wać na te­mat sprzą­ta­nia, szcze­gól­nie gdy wró­ciła z pracy w złym hu­mo­rze. Wtedy po­tra­fiła za­rzą­dzić ge­ne­ralne po­rządki zu­peł­nie bez po­wodu. Ale od mie­siąca można było ode­tchnąć. Mama do­stała w pracy nowy pro­jekt, wy­je­chała na Po­mo­rze i przy­jeż­dżała do domu tylko na week­endy. Kaja bar­dzo za nią tę­sk­niła, jed­nak brak ko­niecz­no­ści sprzą­ta­nia uwa­żała za plus no­wej pracy mamy.

– Na szczę­ście ta­cie i Mać­kowi ba­ła­gan zu­peł­nie nie prze­szka­dza – do­dała we­soło i za­chi­cho­tała. – Na­wet mam wra­że­nie, że moż­li­wość zo­sta­wia­nia wszyst­kiego na wierz­chu bar­dzo im od­po­wiada. Mama zła­pa­łaby się za głowę, gdyby zo­ba­czyła, gdzie chło­paki rzu­cają mo­kre ręcz­niki po po­wro­cie z ba­senu, a na wi­dok mo­ich ba­le­tek, raj­stop i tu­nik zwi­sa­ją­cych z lu­stra pa­dłaby tru­pem.

– Po­dej­rze­wam, że tak samo za­re­ago­wa­łaby pani Ma­ria – za­uwa­żyła Ela. Za­trzy­mała się na środku chod­nika, wy­su­nęła brodę zza sza­lika i za­częła na­śla­do­wać głos na­uczy­cielki ba­letu: – Pa­mię­taj­cie, dziew­częta, praw­dziwą ba­le­rinę obo­wią­zuje sa­mo­dy­scy­plina. Musi utrzy­my­wać po­rzą­dek w domu...

– ...w gło­wie i w tańcu! – Kaja do­łą­czyła do przy­ja­ciółki i za­raz obie wy­buch­nęły śmie­chem.

A po­tem, chi­cho­cząc, ru­szyły da­lej.

– Swoją drogą mam na­dzieję, że pani Ma­ria da nam wresz­cie od sie­bie od­po­cząć i dziś za­ję­cia po­pro­wa­dzi pani Ma­tylda – wes­tchnęła Kaja. – Z nią może ja­koś prze­trwam ten ba­let. Ale je­śli znów przyj­dzie to straszne bab­sko, to ostrze­gam, że na­prawdę się wy­pi­szę! Ona chce mnie wy­koń­czyć!

– Nie prze­sa­dzaj! – za­pro­te­sto­wała Ela. – Po pro­stu dużo od nas wy­maga i nie lubi ha­łasu.

– No wła­śnie! To nie­ludz­kie! – obu­rzyła się Kaja. – Te za­ję­cia miały być przy­jemne, a żeby były przy­jemne, mu­szę od czasu do czasu po­roz­ma­wiać. Ina­czej usy­cham. Je­stem jak kwiat: żeby roz­kwit­nąć, po­trze­buję to­wa­rzy­stwa, śmie­chu, cie­pła, słońca – ar­gu­men­to­wała da­lej. – Lo­do­wate spoj­rze­nie, chłód i ci­sza mi szko­dzą. Nie je­stem ja­kimś tam po­ro­stem z An­tark­tydy, tylko grecką bu­gen­willą!

– Kim? – Ela znów przy­sta­nęła i ze śmie­chem spoj­rzała na przy­ja­ciółkę.

Za Kają cza­sem trudno było na­dą­żyć.

– Nie­ważne – mruk­nęła Kaja i po­cią­gnęła ko­le­żankę za sobą. – Chodź, bo na­prawdę się spóź­nimy. To­bie może do­dat­kowe ćwi­cze­nia nie prze­szka­dzają. Ja tam nie je­stem wiel­błą­dem, który może ma­sze­ro­wać bez od­po­czynku przez ty­dzień. Bli­żej mi do de­li­kat­nego mo­tyla albo raj­skiego ptaka...

– A nie do bu­gen­willi? – za­py­tała ze śmie­chem Ela.

Kaja spoj­rzała na nią spod unie­sio­nych po­wiek, a po­tem szyb­kim ru­chem zgar­nęła śnieg z opar­cia ławki, bły­ska­wicz­nie ule­piła z niego kulę i wy­ce­lo­wała nią pro­sto w przy­ja­ciółkę.

– Pu­dło! – Ela usko­czyła w bok, a pi­guła po­le­ciała da­lej.

Pac! Tra­fiła w ra­mię ko­bietę prze­cho­dzącą obok.

– No ład­nie... – Za­wsty­dzone dziew­częta na­tych­miast roz­po­znały głos pani Ma­rii. Na­uczy­cielka tańca kla­sycz­nego otrze­py­wała rę­kaw płasz­cza i spo­glą­da­jąc na dziew­częta z ukosa, kar­cąco krę­ciła głową. – Nie spo­dzie­wa­łam się ta­kiego ataku po mo­ich uczen­ni­cach: de­li­kat­nych, sub­tel­nych ba­let­ni­cach...

– Prze­pra­szam – wy­du­kała zmie­szana Kaja. – Ja...

– Już, już, nie tłu­macz się, Kaju, nie ma o czym mó­wić. – Ko­bieta mach­nęła ręką, pró­bu­jąc ukryć roz­ba­wie­nie. – Leć­cie się prze­bie­rać. Za­czy­namy za dzie­sięć mi­nut.

Dziew­czę­tom nie trzeba było po­wta­rzać. Tłu­miąc chi­chot, ru­szyły bie­giem w stronę domu kul­tury, aby po chwili z ulgą znik­nąć za jego drzwiami.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki