Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Drugi semestr w Akademii Tańca czas zacząć! Tym razem zajęcia z baletu prowadzi wymagająca pani Maria. Niestety osłabia to zapał Kai, która zdecydowanie bardziej woli gimnastykę artystyczną. Dodatkowo dziewczynka czuje, że tata nie docenia jej wysiłków, porównując jej wyniki z sukcesami brata pływaka. Czując presję ze strony rodziny, Kaja postanawia udowodnić, że może być dobra zarówno w pływaniu, jak i w tańcu – dziewczynka zapisuje się na basen. Szybko okazuje się, że mimo dobrych chęci, nie nadąża za pozostałymi kursantami, a nadmiar obowiązków utrudnia jej skupienie się na gimnastyce i balecie. Dzięki wsparciu przyjaciółki oraz szczerej rozmowie z tatą, Kaja uświadamia sobie, że nie musi zostać mistrzynią w pływaniu. To ją mobilizuje i dodaje jej sił. Kaja zaskakuje na zajęciach panią Marię, która docenia jej wysiłek i nazywa srebrzystym łabędziem. „Srebrzysty łabędź” to drugi tom serii Anieli Cholewińskiej-Szkolik – autorki ulubionej „Misi i jej małych pacjentów” – w której motywem przewodnim są taniec i przyjaźń. Książka, dzięki dużym literom i wciągającej, dynamicznej fabule, idealnie nadaje się do samodzielnego czytania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 69
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kaja kolejny raz niecierpliwie zerknęła na drzwi do bloku. Mocniej naciągnęła czapkę i zaczęła podskakiwać po udeptanym śniegu, chuchając w ręce. Aż trudno było uwierzyć, że w czasie ferii można było schować rękawiczki do szafy i zupełnie zapomnieć o szaliku i czapce. Wszyscy myśleli, że wiosna rozgości się na dobre, bo przez całe dwa tygodnie mocno przygrzewało słońce. Tymczasem wraz z końcem ferii pogoda gwałtownie się zmieniła. Nie tylko zrobiło się zimno, ale spadło mnóstwo śniegu, jakby zima chciała pokazać, kto tu rządzi. Kaja wcale się nie ucieszyła z jej powrotu. Marzyła już o wyprawach na miejską plażę i wylegiwaniu się na słońcu albo chociaż o pikniku w parku. Poza tym nie musiałaby teraz marznąć, czekając na Elę.
Chu, chu! Kaja znów chuchnęła w zziębnięte dłonie i wtedy w drzwiach bloku zauważyła przyjaciółkę.
– No wreszcie! – Nie zamierzała kryć swojego oburzenia. – Sterczę tu chyba z dziesięć minut! Nawet mi za zimno, żeby wyciągnąć telefon i sprawdzić, jak długo się grzebałaś.
– Przepraszam. – Ela uśmiechnęła się nieco zawstydzona. – Ale nie przesadzaj, czekałaś tylko dwie minuty – dodała zza puchatego szalika i żwawo ruszyła przed siebie. – Chodźmy! Muszę jeszcze wstąpić do sklepu po wodę.
– Nie mogę! – zawołała Kaja, udając przerażenie. – Prawie zlodowaciałam! Zobacz, nogi przymarzły mi do ziemi! Nie mogę nimi ruszać!
– Nie wygłupiaj się! – Ela się roześmiała i pociągnęła przyjaciółkę ze rękę. – Możemy podbiec, to ci odmarzną. A jeśli się nie uda, to rozgrzewka na balecie na pewno pomoże. Szczególnie gdy się spóźnimy i dostaniemy za karę dodatkowe ćwiczenia. – Mrugnęła znacząco.
Kaja już się nie ociągała. Ruszyła żwawo za przyjaciółką, ale nie przestawała marudzić.
– Co ty tam tak długo robiłaś? Malowałaś rzęsy? Przecież Robert ma akrobatykę innego dnia.
Ela nic nie odpowiedziała, tylko westchnęła zrezygnowana. Uwielbiała Kaję, ale czasami przyjaciółka mogłaby sobie darować komentarze na temat jej relacji z Robertem. Po prostu się przyjaźnili. Nic więcej. Jednak wiedziała, że Kaja miała w tej sprawie swoje zdanie. Nie chciała go kolejny raz usłyszeć.
– Znasz moją mamę – westchnęła i zaraz wyjaśniła. – Nie chciała mnie puścić, dopóki nie sprzątnę pokoju. Już nawet wolałam nie pytać, komu przeszkadzają ścinki na moim biurku, skoro siadam tam tylko ja.
– Okej, w takim razie ci wybaczam. – Kaja ze zrozumieniem pokiwała głową.
Z jej mamą też lepiej było nie dyskutować na temat sprzątania, szczególnie gdy wróciła z pracy w złym humorze. Wtedy potrafiła zarządzić generalne porządki zupełnie bez powodu. Ale od miesiąca można było odetchnąć. Mama dostała w pracy nowy projekt, wyjechała na Pomorze i przyjeżdżała do domu tylko na weekendy. Kaja bardzo za nią tęskniła, jednak brak konieczności sprzątania uważała za plus nowej pracy mamy.
– Na szczęście tacie i Maćkowi bałagan zupełnie nie przeszkadza – dodała wesoło i zachichotała. – Nawet mam wrażenie, że możliwość zostawiania wszystkiego na wierzchu bardzo im odpowiada. Mama złapałaby się za głowę, gdyby zobaczyła, gdzie chłopaki rzucają mokre ręczniki po powrocie z basenu, a na widok moich baletek, rajstop i tunik zwisających z lustra padłaby trupem.
– Podejrzewam, że tak samo zareagowałaby pani Maria – zauważyła Ela. Zatrzymała się na środku chodnika, wysunęła brodę zza szalika i zaczęła naśladować głos nauczycielki baletu: – Pamiętajcie, dziewczęta, prawdziwą balerinę obowiązuje samodyscyplina. Musi utrzymywać porządek w domu...
– ...w głowie i w tańcu! – Kaja dołączyła do przyjaciółki i zaraz obie wybuchnęły śmiechem.
A potem, chichocząc, ruszyły dalej.
– Swoją drogą mam nadzieję, że pani Maria da nam wreszcie od siebie odpocząć i dziś zajęcia poprowadzi pani Matylda – westchnęła Kaja. – Z nią może jakoś przetrwam ten balet. Ale jeśli znów przyjdzie to straszne babsko, to ostrzegam, że naprawdę się wypiszę! Ona chce mnie wykończyć!
– Nie przesadzaj! – zaprotestowała Ela. – Po prostu dużo od nas wymaga i nie lubi hałasu.
– No właśnie! To nieludzkie! – oburzyła się Kaja. – Te zajęcia miały być przyjemne, a żeby były przyjemne, muszę od czasu do czasu porozmawiać. Inaczej usycham. Jestem jak kwiat: żeby rozkwitnąć, potrzebuję towarzystwa, śmiechu, ciepła, słońca – argumentowała dalej. – Lodowate spojrzenie, chłód i cisza mi szkodzą. Nie jestem jakimś tam porostem z Antarktydy, tylko grecką bugenwillą!
– Kim? – Ela znów przystanęła i ze śmiechem spojrzała na przyjaciółkę.
Za Kają czasem trudno było nadążyć.
– Nieważne – mruknęła Kaja i pociągnęła koleżankę za sobą. – Chodź, bo naprawdę się spóźnimy. Tobie może dodatkowe ćwiczenia nie przeszkadzają. Ja tam nie jestem wielbłądem, który może maszerować bez odpoczynku przez tydzień. Bliżej mi do delikatnego motyla albo rajskiego ptaka...
– A nie do bugenwilli? – zapytała ze śmiechem Ela.
Kaja spojrzała na nią spod uniesionych powiek, a potem szybkim ruchem zgarnęła śnieg z oparcia ławki, błyskawicznie ulepiła z niego kulę i wycelowała nią prosto w przyjaciółkę.
– Pudło! – Ela uskoczyła w bok, a piguła poleciała dalej.
Pac! Trafiła w ramię kobietę przechodzącą obok.
– No ładnie... – Zawstydzone dziewczęta natychmiast rozpoznały głos pani Marii. Nauczycielka tańca klasycznego otrzepywała rękaw płaszcza i spoglądając na dziewczęta z ukosa, karcąco kręciła głową. – Nie spodziewałam się takiego ataku po moich uczennicach: delikatnych, subtelnych baletnicach...
– Przepraszam – wydukała zmieszana Kaja. – Ja...
– Już, już, nie tłumacz się, Kaju, nie ma o czym mówić. – Kobieta machnęła ręką, próbując ukryć rozbawienie. – Lećcie się przebierać. Zaczynamy za dziesięć minut.
Dziewczętom nie trzeba było powtarzać. Tłumiąc chichot, ruszyły biegiem w stronę domu kultury, aby po chwili z ulgą zniknąć za jego drzwiami.