Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdy zatracisz się w pożądaniu, możesz zapomnieć o tym, kim naprawdę jesteś
Zuza kilka lat temu skradła serce mężczyźnie związanemu z katowickim półświatkiem. Dziś ma wszystko, o czym może marzyć młoda kobieta: szczere uczucie, stabilność i pieniądze. Wciąż jednak nie potrafi powiedzieć o sobie, że jest szczęśliwa, a emocjonalna pustka zaczyna ją coraz bardziej dręczyć. Wszystko się zmienia, gdy w jednym z klubów poznaje Miłosza – starszego od niej mężczyznę, obdarzonego uwodzicielskim spojrzeniem. Zuza nie jest jeszcze świadoma, że właśnie wpakowała się w poważne tarapaty ¬– nie tylko dlatego, że Miłosz jest jednym z największych wrogów jej obecnego partnera. Zagubiona we własnych emocjach i obezwładniona narastającym pożądaniem, wkrótce wprowadzi do swojego życia chaos, z którego nie sposób się wyrwać bez szwanku…
Nagle pisnęłam z bólu. Dostałam klapsa, potem jeszcze jednego i jeszcze, i jeszcze. Każdy następny był coraz mocniejszy. Wiłam się, krzyczałam. Poczułam, jak wchodzi we mnie ze zdwojoną siłą. Jęknęłam, a on zesztywniał z doznania. Po krótkiej chwili spostrzegłam, jak się rozluźnia. Jego wściekłość zniknęła, przyjemność zastępowała wszystkie emocje. W momencie stał się delikatnym, uroczym kochankiem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 188
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Proszę bardzo, tu są wszystkie informacje, o które prosiłeś.
Prywatny detektyw podał mi brązową teczkę.
– Na pewno wszystko? – upewniłem się.
– Na pewno – potwierdził.
Wyjąłem z kieszeni kurtki plik pieniędzy i wręczyłem mężczyźnie wynagrodzenie.
– Współpraca z tobą jest bardzo owocna. Polecam się na przyszłość – odezwał się zadowolony.
– Bardzo dobrze – burknąłem pod nosem, patrząc na kobietę, która właśnie wyszła z salonu fryzjerskiego. Wysoka, szczupła blondynka o niebieskich oczach. Obserwowałem ją już od jakiegoś czasu i nigdy nie mogłem się napatrzeć. Odruchowo poprawiłem spodnie.
– Mogę o coś zapytać? – odezwał się detektyw.
– Kto pyta, nie błądzi – skwitowałem.
Odpaliłem papierosa, w dalszym ciągu nie spuszczając oka z młodej kobiety.
– Czy warto tak ryzykować?
– Ja nic nie ryzykuję.
Detektyw współpracował ze mną kilkanaście lat. Był zaufanym człowiekiem, ale wkładał nos w nie swoje sprawy.
– Obserwujesz tę dziewczynę dzień i noc. To już podpada pod stalking.
– Przesadzasz – warknąłem.
Młoda blondynka podeszła do wysokiego mężczyzny i pocałowała go namiętnie. Krew mnie zalewała na sam widok, chciałem wysiąść z samochodu i roztrzaskać tego gnoja na kwaśne jabłko.
– Czego się dowiedziałeś? – zapytałem, bo nie chciało mi się czytać tych wypocin.
– Nie za dużo, dziewczyna jest jak duch. Brak informacji na temat rodziny, przyjaciół. Nic. Jedyna koleżanka, z którą utrzymuje kontakt, ma na imię Kamila, mieszka w Katowicach. Generalnie to typ samotnika, nieufna, bardzo ostrożna i z mojej prywatnej opinii wynika, że bardzo inteligentna. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale zanim weszła do fryzjera, zaiwaniła mężczyźnie w średnim wieku portfel. Jest sprytna i mogłaby być niebezpieczna.
– Mieszka sama?
– Mieszka z mężczyzną, wydaje się dosyć wpływowy. Są razem już jakiś czas.
– Jak się poznali? – dopytywałem.
– Pracowała dla niego, sprzedawała, głównie marihuanę. Była też kelnerką – odparł detektyw.
– Co lubi?
– Książki, czyta sporo literatury obyczajowej, romansów i fantastyki.
– Jej typ? – dopytywałem coraz bardziej zdenerwowany.
– Brak informacji. Mało kto coś o niej wie. Wygląda na to, że jej jedynym obiektem zainteresowania jest obecny partner. Z tego, co udało mi się ustalić w tak krótkim czasie, facet ma kilka biznesów, zarówno legalne, jak i nielegalne. Jest niewiele starszy od niej. Często jeżdżą na wyścigi samochodowe na TOR.
Cmoknąłem z niesmakiem w ustach. Nie byłem zadowolony z informacji, które otrzymałem.
– Domyśla się, że ją obserwuję? – chciałem się upewnić.
– Nie sądzę.
– Trochę mało informacji za taką kasę, nie uważasz? – zbeształem go.
– To nie był łatwy cel – tłumaczył się.
– Właśnie to jest najbardziej zastanawiające. Mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie.
Detektyw spojrzał na mnie pytająco. Wyciągnąłem z kieszeni małe pudełeczko i wcisnąłem mu je w ręce.
– Dostarczysz to do jej mieszkania – rozkazałem.
– Zwariowałeś? Co to jest?
– Bomba – odpowiedziałem kpiąco.
– Odbiło ci? – krzyknął.
– Wyluzuj, idioto – warknąłem, nadal obserwując dziewczynę. – Zaniesiesz jej to i to ostatnia rzecz, jaką zrobisz w tej sprawie. Mam nadzieję, i ty też miej, że wkrótce dobijemy targu.
– Po co ci ona do szczęścia?
– Jest cholernie intrygująca. – Znowu poprawiłem spodnie.
– To nie skończy się dobrze – ostrzegł mnie detektyw, wychodząc z samochodu.
***
Była połowa maja, siedziałem i popijałem szampana na weselu mojego dobrego kolegi. Każdy z gości świetnie się bawił, a ja patrzyłem tylko na jedną osobę w całym tym zasranym towarzystwie. Była piękna, zgrabna, seksowna, a jej oczy hipnotyzowały. Przyjrzałem się uważnie jej strojowi. Na delikatnej, chudej ręce błyszczała złota bransoletka. Uśmiechnąłem się sam do siebie – najwyraźniej prezent się spodobał.
Postanowiłem podejść do pana młodego, żeby pogratulować mu wyjątkowego dnia. Po drodze chciałem odpalić fajkę, ale wiatr wiał w moją stronę, musiałem się odwrócić. Kiedy przyłożyłem zapalniczkę do papierosa, poczułem, że na kogoś wpadam. Cholera!
Obróciłem się rozwścieczony i zobaczyłem ją. Piękną złotowłosą kobietę, która od jakiegoś czasu prześladowała moje myśli.
– Przepraszam – bąknąłem.
Była tak cudowna, że zabrakło mi tchu.
– Nic się nie stało – odezwała się z uśmiechem. – Mogę też?
Wskazała na papierosa.
– Jasne. – Wyciągnąłem paczkę i poczęstowałem nieznajomą.
Wiatr był coraz mocniejszy, miałem ogromny problem ze sprawieniem, by iskra przerodziła się w ogień, dlatego dziewczyna przybliżyła się do mnie, żebym mógł odpalić.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się serdecznie.
– Znasz pana młodego czy pannę młodą? – zapytałem, chcąc jak najdłużej ciągnąć rozmowę.
– Pana młodego, ale niestety chyba czas na mnie – odparła.
– Dlaczego?
– Bo pannie młodej wyraźnie nie odpowiada moja obecność tutaj – zaciągnęła się dymem.
– To może zanim znikniesz jak Kopciuszek, zaszczycisz mnie jednym tańcem?
Przez chwilę widziałem, że zastanawia się nad odpowiedzią. Wystraszyłem się, że mi odmówi.
– Do północy jeszcze sporo czasu – zaśmiała się.
– W takim razie zapraszam na parkiet. – Wyciągnąłem do niej rękę.
– Ostrzegam, że nie potrafię tańczyć.
– Całe szczęście. – Uśmiechnąłem się zalotnie, prowadząc ją w stronę części tanecznej.
– Dlaczego? – Stanęła naprzeciwko mnie.
– Bo ja też nie posiadam tej umiejętności. – Zacząłem poruszać nas w rytm muzyki.
– W takim razie obydwoje nie mamy się czym martwić – odpowiedziała z uśmiechem.
Szczerze powiedziawszy, nawet nie zwróciłem uwagi, jaki utwór wydobywa się z głośników. Dotyk tego anioła kompletnie mnie pochłonął i sprawił, że nie chciałem jej puszczać. Pewnym ruchem przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem prowadzić. Jej najwyraźniej to nie przeszkadzało. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Obserwowałem każdy jej ruch, pojawiającą się zmarszczkę z uśmiechu, wszystko. Chciałem ją porwać i mieć przy sobie już do końca życia. Była fantastyczna.
– Dziękuję za taniec. – Odsunęła się, kiedy muzyka zaczęła cichnąć.
– To ja dziękuję. Moglibyśmy go powtórzyć.
– Nie sądzę, muszę już wracać, czas na mnie – odparła.
– Czyżby północ tak szybko nas dopadła?
– Myślę, że inne księżniczki również zechcą z tobą zatańczyć. Miłego wieczoru – pożegnała się.
Po tych słowach minęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
Obserwowałem, jak odchodzi. Kiedy zniknęła z zasięgu mojego wzroku, przełożyłem papierosy do tylnej kieszeni spodni. Poczułem się lżej niż wcześniej. Dokładnie przeszukałem wszystkie kieszenie, jakie miałem. Kurwa! Złotowłosa piękność ukradła mój portfel!
Mało tego – skradła też moje serce.
***
Było późno, gdy wróciłem do domu z wesela. Alkohol i amfetamina buzowały w moich żyłach. Po cudownym tańcu z moim aniołem nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Cierpiałem, a jedyne, co było w stanie uleczyć mój ból, to wódka i narkotyki. Niestety plan zawiódł, myślałem tylko o haju i o niej. Nieważne, czy byłem trzeźwy, czy najebany jak świnia.
Najciszej jak się dało, ściągnąłem buty i marynarkę. Poszedłem do kuchni, żeby napić się wody, jak dziecko cieszyłem się w duchu, że cała rodzina już śpi. Nagle salon rozświetlił się niczym supernowa i ujrzałem moją wkurwioną żonę siedzącą w fotelu. A jednak nie mogło obejść się bez kłótni…
– Gdzie byłeś? – syknęła jadowicie.
– Ja?
– Nie, ten obok ciebie, idioto!
Spojrzałem ostrożnie w bok, ale koło mnie nikogo nie było.
– Tu jestem tylko ja – bąknąłem.
– Znowu wziąłeś jakieś gówno?
– Tak – przyznałem.
– Miałeś z tym skończyć, nie pamiętasz, ile przeszliśmy kilka lat temu? Nie pamiętasz, jaki miałeś problem z odstawieniem? – Oczy mojej żony w każdej sekundzie wypełniały się łzami.
Nie chciałem jej krzywdzić, zawodzić ani nic w tym stylu. Ale nie potrafię inaczej, nie jestem szczęśliwy, czegoś mi brakuje, a dragi to wypełniają.
Kilka lat temu miałem problem z narkotykami, przestałem kontrolować swoje zachowanie. Zniszczyłem swoją rodzinę. Cholernie tego żałuję, jednak pokusa i wewnętrzna pustka są silniejsze ode mnie.
– Byłem na weselu Kuby – szepnąłem.
– Dlaczego mi nie wspomniałeś o weselu? Mogłam iść z tobą.
– Ty nie lubisz Kuby, źle byś się tam czuła – tłumaczyłem.
– Z kim byłeś? – warknęła.
– Sam.
– Znowu zawróciła ci w tej pustej głowie jakaś wywłoka?
Nie mogłem odpowiedzieć na to pytanie, bo tym razem nie chodziło tylko o zainteresowanie. Zwariowałem na punkcie tego złotowłosego cudu. Kocham żonę, ale to, co zrobiła ze mną ta młoda kobieta, jest nie do opisania, a nawet ze mną porządnie nie porozmawiała.
Podszedłem do mojej żony powolutku, jakbym zbliżał się do dzikiego zwierzęcia. Miałem świadomość, że w każdej sekundzie może zaatakować. Objąłem ją w pasie i wyszeptałem do ucha:
– Chodźmy do łóżka, jest bardzo późno, a nie chcemy obudzić Adriana.
Czułem, jak przejmuję kontrolę nad sytuacją. Moja żona miękła z każdym dotykiem. Po paru minutach złamała się i poprowadziła nas do sypialni. Bardzo szybko ściągnąłem z niej szlafrok i zacząłem żarliwie ją całować.
– Zdradziłeś mnie? – zapytała między pocałunkami.
Zacząłem całować jeszcze mocniej, żeby odwrócić jej uwagę, nie chciałem odpowiadać na to pytanie. Ale ona nie dała się tak łatwo omamić.
– Odpowiedz – zażądała.
– Co to za głupie pytanie? – szepnąłem, kąsając jej sutki.
– Dlaczego znowu bierzesz? – jęknęła.
Histerycznie zaczęła ściągać ze mnie ubrania. Była zdesperowana, chciała mnie zatrzymać przy sobie i uważała, że seks to jedyna rzecz, która będzie w stanie do tego doprowadzić. Faktycznie, kiedyś może i tak by się stało. Ale nie teraz. Stanowczo chwyciłem ją za biodra i pociągnąłem na materac. Leżałem nad nią, unieruchomiłem jej ciało i zmusiłem, żeby spojrzała mi w oczy. Delikatnie poprawiłem naszą pozycję, po czym wszedłem w nią najczulej, jak potrafiłem. Chciałem, żeby emocje z niej opadły. Powoli zacząłem się poruszać. Czułem, jak się rozluźnia, miałem nadzieję, że tym razem temat zniknie na dobre.
– Odstawię, obiecuję. – Może to ją uspokoi i przestanie zadawać pytania o zdradę.
Chwyciła mnie za włosy i tym razem to ona zmusiła mnie, żebym to ja spojrzał jej w oczy.
– Zdradzasz mnie? – zapytała stanowczo jeszcze raz.
– Nie, nie zdradzam cię – odpowiedziałem szczerze.
Na razie, dopóki nie dopadnę tego pięknego złodzieja – wtedy, przysięgam, nawet Bóg nie wie, co zrobię.
Lasery, szum i gwar. Przymknęłam oczy. Mogę przysiąc, że słyszałam płytkie oddechy wszystkich ludzi znajdujących się na sali. Uważnie rozejrzałam się dookoła. To nie było moje miejsce, to nie była moja bajka. Chwyciłam się mocno rury stojącej przede mną, jakby to miała być moja deska ratunku przed wszystkim, co się dookoła mnie dzieje. Zaczęłam tańczyć, wyginać się jak zahipnotyzowana. Zamknięte oczy pozwalały mi wczuć się w rytm, zatracić się i zapomnieć, kim jestem. Usłyszałam krzyki i pogwizdywania, które przywróciły mnie do rzeczywistości. Obróciłam się w stronę loży, w której siedział i nasycał się moim widokiem mój narzeczony wraz ze swoimi przyszłymi kontrahentami. Po jego minie z łatwością dostrzegłam, że chce więcej, że nie ma problemu z tym, że wszyscy na mnie patrzą. Ale czy ja chciałam więcej? Czy chciałam, żeby jacyś obcy oglądali moje ciało?
Moje zdanie się nie liczyło. Chodziło tylko o to, żeby pochwalić się przed innymi. Przestałam tańczyć i powolnym, kuszącym krokiem szłam w stronę mojego narzeczonego. Moje obcasy były tak wysokie, że po dwóch lampkach wina miałam problem, by utrzymać się na równej powierzchni, ale udało się. Siadłam okrakiem na jego kolanach. On złapał mnie za biodra i przyszpilił do siebie. Ugryzłam go w płatek ucha, czując pod sobą jego erekcję. Spojrzałam mu w oczy dumna z siebie, że udało mi się go sprowokować. Uśmiechnął się szyderczo, a potem wstał, podnosząc mnie z wdziękiem.
– Wybaczcie, panowie, na chwilkę – odezwał się do wszystkich – za piętnaście minut wrócimy do rozmów.
Czterej mężczyźni uśmiechnęli się ze zrozumieniem i podnieśli szklanki wypełnione whisky na znak toastu. Fabian – mój narzeczony, wyszedł szybko z loży, trzymając mnie na rękach. Nie wiedziałam, gdzie mnie niesie. Byliśmy pierwszy raz w tym klubie i nie wiedziałam, gdzie co jest, szczególnie w tych zagmatwanych korytarzach.
Po kliku sekundach Fabian skręcił w prawo, potem w lewo, aż dotarliśmy do ciężkich mahoniowych drzwi. Miał problem z klamką, więc otworzył je kopniakiem i wparował do środka. Oddychał szybko, ale równomiernie. Furia i podniecenie buchały z jego oczu jak fajerwerki. Czyżbym przegięła? Przecież sam tego chciał.
Nie zdążyłam się rozejrzeć, bo nagle poczułam, że lecę. Z impetem wylądowałam na ogromnym łóżku z baldachimem. Zaparło mi dech, nie wiedziałam, co się dzieje. Wkurwiło mnie takie traktowanie. Poczułam się zraniona.
– Pojebało cię? – fuknęłam wściekła.
– Zamilcz – warknął, wiążąc mi ręce z tyłu – nie powinnaś była mnie tak nakręcać.
– Przecież sam tego chciałeś – odpowiedziałam z przekonaniem – widziałam to w twoich oczach.
Fabian nakazał mi przyjąć pozycję i ładnie się wypiąć. Nie chciałam go bardziej denerwować, więc posłuchałam go jak grzeczny piesek. Słyszałam dźwięk klamry paska, rozpinanego rozporka i zsuwającego się materiału. Nie pozostało mi już nic, jak tylko czekać. Nagle pisnęłam z bólu. Dostałam klapsa, potem jeszcze jednego i jeszcze, i jeszcze. Każdy następny był coraz mocniejszy. Wiłam się, krzyczałam. Poczułam, jak wchodzi we mnie ze zdwojoną siłą. Jęknęłam, a on zesztywniał z doznania. Po krótkiej chwili spostrzegłam, jak się rozluźnia. Jego wściekłość zniknęła, przyjemność zastępowała wszystkie emocje. W momencie stał się delikatnym, uroczym kochankiem. Wchodził we mnie i wychodził powoli, głaskał mnie po plecach i masował kark, co jakiś czas pieścił piersi.
Kiedy zaczął wpadać w swój rytm, czułam narastające podniecenie, czułam, że orgazm zaczyna nadchodzić, on też to czuł. Zniknęła delikatność, złapał mnie mocno za włosy, tak że wypięłam się maksymalnie, jak tylko potrafiłam. Ponownie dawał mi klapsy. Rżnął mnie tak mocno, że nie było słychać nic prócz naszych obijających się o siebie ciał. Zaczęłam jęczeć, nie potrafiłam już dłużej utrzymać przyjemności w sobie. Fabian przyduszał mnie jedną ręką, drugą nadal trzymając moje włosy. Po kilku sekundach jego sperma zalała moje ciało w środku. Opadł zdyszany, przygniatając mnie do łóżka.
Znowu to zrobił, znowu pomyślał tylko o sobie, nie pozwolił mi dojść. Czy ja już się w ogóle nie liczę?
Przez kilka chwil leżeliśmy w milczeniu, wpatrując się w swoje twarze. Odniosłam wrażenie, że te chwile są bardziej intymne niż sam seks. Fabian pogłaskał mnie czule po policzku. Zaczęłam się łasić do niego jak kotek.
– Wybacz, skarbie, ale musimy wracać, powiedziałem piętnaście minut.
Spojrzałam na niego z czułością. Był piękny, jak anioł, ale z duszą diabła. Poznaliśmy się pięć lat temu, był moim szefem. Sprzedawałam dla niego trawę. Po jakimś czasie zaczął mi dawać coraz mniej zleceń. Wkurzona poszłam do niego, żeby zapytać, o co mu chodzi. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy uważali, iż była to próba samobójcza, bo kto normalny pójdzie nawrzeszczeć na „mafiosa”? Okazało się, że mój charakter bardzo przypadł mu do gustu – żadna inna kobieta nie była wobec niego tak władcza jak ja.
Zaczęliśmy się spotykać, zamieszkaliśmy razem, a kilka miesięcy temu mi się oświadczył.
Między nami jest dwa lata różnicy. Od początku świetnie się dogadywaliśmy, jak bratnie dusze. Pasujemy do siebie i dobrze się nam ze sobą żyje. Jednakże Fabian z czasem coraz bardziej zatracał się w pracy, był i chyba już zawsze będzie pracoholikiem. Dlatego też poświęca mi coraz mniej czasu, co jest trochę przykre.
– Czy kiedyś będę ważniejsza od interesów? – zapytałam zasmucona.
– Bardzo dobrze wiesz, ślicznotko, że jesteś dla mnie bardzo ważna, ale nie ma nic ważniejszego od interesów – rzekł poważnie.
– Nie chcę już dla nich tańczyć. Czuję się jak dziwka. Nie mogę po prostu usiąść i posłuchać, o czym rozmawiacie?
– Nie. – Jego oschłość mnie rozwścieczyła.
Co za dupek. Nie jestem wystawą sklepową, żeby mnie wyłącznie oglądać! Wkurwiłam się. Z jakiej paki on uznał, że może traktować mnie jak przedmiot? Pieprzony egoista!
– W takim razie siedź sobie z nimi sam! Ja nie będę patrzeć, jak tym starym dziadom ślinka leci na mój widok!
Wstałam, ubrałam się szybko i pewnym krokiem wyszłam z klubu, szukając parkingu.
***
Wyjście z klubu okazało się dużo bardziej problematyczne, niż myślałam, a to wszystko przez te dziwne korytarze i zakamarki. W pewnym momencie, gdy miałam już pewność, że trafiłam do wyjścia i otworzyłam drzwi dumna z siebie i przeszczęśliwa, że w końcu poczuję świeże powietrze, okazało się, że przeszkodziłam dwóm gejom, którzy walili się na potęgę. Zniesmaczona zamknęłam szybko drzwi i dopiero po dobrych paru minutach udało mi się trafić na zewnątrz. Chciałam znaleźć naszego kierowcę Roberta i poprosić go, żeby zawiózł mnie do domu. Było lato, noc stała się bardzo przyjemna. Delikatny wietrzyk tulił moją nagą skórę. Kilka metrów dalej zobaczyłam nasz samochód. Jak torpeda podeszłam do niego, patrząc na mojego „drivera”.
– Zawieź mnie do domu, Robercie – zażądałam, wsiadając na tylną kanapę auta.
Robert podążył za mną, po czym nachylił się i powiedział:
– Bardzo mi przykro, Zuzanno, ale nie mogę spełnić twojej prośby.
Spojrzałam na niego ze złością.
– A to niby dlaczego? Zawsze mogłeś wozić mnie do domu, kiedy tylko chciałam, co się dzisiaj zmieniło?
– Fabian zabronił mi odwozić cię bez jego obecności lub zgody. Nie dostałem takiego polecenia, więc nie mogę go wykonać.
– Przestań wymyślać.
– Nie wymyślam. Nie mogę i tyle. – Robert nie dawał za wygraną.
– Ale ja chcę wracać! – fuknęłam. – Przyprowadzę tu tego dupka, żeby powiedział ci, że masz zawieźć mnie do domu.
– Powodzenia.
Odepchnęłam go i prawie biegiem wróciłam do klubu. Duchota i zapach potu wdarły się w moje nozdrza. Jak ja mogłam tu wytrzymać tyle godzin? Spojrzałam na swoją krótką kreację. Czarna, cekinowa sukienka była śliczna, jednakże każdy miał przez nią łatwy dostęp do mojego ciała. Obciągnęłam ją najniżej, jak tylko mogłam, i pewnie ruszyłam w stronę loży, gdzie powinien być mój narzeczony.
Nie pomyliłam się, siedział tam, sączył whisky i… Zaraz! Głaskał jakąś szmatę? Co za bezczelny… nawet nie wiem, co. Krew gotowała się w moich żyłach. Jak daleko się jeszcze posunie? Co zrobi? Przecież byliśmy zaręczeni.
Furia zastąpiła wszystkie moje emocje. Nie myślałam trzeźwo, nie widziałam, jak idę, czy kogoś szturcham, czy ktoś mnie dotyka. Nic nie widziałam. Skupiłam się tylko na tym palancie! Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Z budowy ciała wywnioskowałam, że to mężczyzna. Uniosłam delikatnie głowę i spojrzałam na jego twarz. Gdybym nie była tak wściekła, zaparłoby mi dech w piersiach. Piękne, ciemne, prawie czarne oczy wwiercały się w moje. Mocno zarysowane linie szczęki były tak cudowne, że miałam ochotę tylko i wyłącznie je całować do końca mojego życia. Kruczoczarne włosy wyglądały tak, jakby czekały, aż utopię w nich swoje ręce i będę delikatnie nimi targała. Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiem czemu, ale nagle zaschło mi w gardle, był taki seksowny. Jednak bardzo dobrze pamiętałam o mojej wściekłości i o narzeczonym. Spojrzałam jak głupia na nieznajomego:
– Przepraszam, powinnam bardziej uważać. – Moją uwagę przyciągnęło to, co trzymał w ręce. Nie bardzo wiedziałam, co to za trunek, ale było go dosyć sporo. Postanowiłam więc wykorzystać nadarzającą się okazję. – Czy będziesz pił tego drinka? Bardzo by mi się przydał.
Anielski diabeł stojący przede mną uśmiechnął się lekko zdziwiony, ale oddał mi swoją szklankę.
– Nie mogę ci jej podarować za darmo – odezwał się po chwili, wskazując na szkło.
– Co chcesz w zamian? – spytałam z automatu.
– Drink nie był tani, myślę, że jest wart co najmniej kolację. Ale mogę zrobić wyjątek i sam numer załatwi sprawę. – Uśmiechnął się łobuzersko.
Odpowiedziałam mu tym samym uśmiechem, troszkę go przedrzeźniając.
– Myślę, że po tym, co zaraz zrobię, nie zdążysz nawet zadzwonić, bo będę leżała w trumnie. – Sprawnie go obeszłam, nie żegnając się, i pognałam w stronę loży.
Czułam na plecach palący wzrok nieznajomego, ale w tamtej chwili miałam to w nosie.
Fabian zdążył się posunąć dalej. Język tej cycatej szmaty był pożerany przez tego idiotę. Zajęci sobą nawet nie zauważyli mojej obecności, a rzekomi biznesmeni mieli inne zajęcia. Odchrząkałam ostentacyjnie. Fabian oderwał się od tej wywłoki i niewzruszony spojrzał na mnie.
Uśmiechnęłam się najsztuczniej, jak potrafiłam, i wylałam drinka, którego zabrałam przystojniakowi, na idealnie ułożone włosy mojego narzeczonego.
– Zapamiętaj sobie, dupku – nachyliłam się do niego – możesz rządzić całym miastem, krajem, tymi wszystkimi idiotami, którzy są wokół ciebie, ale mnie nie będziesz tak traktował.
Ściągnęłam brylant, który dostałam od niego na zaręczyny, i rzuciłam mu go przed twarzą.
– Szukaj sobie nowej narzeczonej, bo ja odchodzę.
Fabian w sekundzie wstał, chwycił mnie i przycisnął do ściany. Zawsze był szybki, ale w tej chwili przeszedł samego siebie. Trzymał mnie za szyję tak, że nie dosięgałam nogami do podłogi.
Nie obchodziło mnie, co się ze mną stanie. Wiedziałam tylko, że nie będzie dobrze.
Czekałam cierpliwie, po trochu się dusząc. Wściekłość, totalna wściekłość władała jego oczami, żywa chęć mordu. Nie przerażało mnie to, moje oczy były takie same. Fabian jeszcze mocniej przycisnął mnie do ściany, tak że naprawdę miałam problemy z oddychaniem.
– Zostaw ją – usłyszałam męski głos spośród małej grupy widzów, którzy zebrali się dookoła nas. Nie potrafiłam się ruszyć, żeby zobaczyć, kim jest ten głupek, który przeciwstawił się mojemu „byłemu narzeczonemu”.
Spojrzałam temu gnojowi, z którym byłam albo jestem (nie miałam jeszcze pewności), prosto w oczy, wyczułam wahanie, zastanawiał się, co ze mną zrobić. Ostatecznie rozluźnił ucisk na mojej szyi, tak że swobodnie oddychałam, i przybliżył się, jakby chciał mnie pocałować. Jednak zatrzymał się na chwilę i uśmiechnął złowieszczo.
– Nie możesz ode mnie odejść, cukiereczku, już nigdy. Przyjmując moje zaręczyny, zadeklarowałaś, że będziesz ze mną na dobre i na złe. Kocham cię, a to, co widziałaś, to kara dla ciebie i nauczka, żeby już nigdy mnie tak nie traktować i nie lekceważyć. Jesteś moja i już zawsze będziesz. Nie pozwolę ci odejść. Jesteś dla mnie zbyt cenna – wyszeptał mi w usta i pocałował delikatnie. – A teraz wracajmy do domu, dobrze?
Fabian powrócił do rzeczywistości, jego ręce opuściły moją szyję, objęły mnie w pasie i skierowały w stronę wyjścia.
Na chwilę jeszcze obrócił się, trzymając mnie mocno, w stronę śmiałka, który odważył się zwrócić mu uwagę. Co ciekawe, był to przystojny nieznajomy, który oddał mi swojego drinka. Mężczyźni byli tego samego wzrostu, więc bez problemu patrzyli sobie w oczy. Wystraszyłam się dalszego obrotu sytuacji, postanowiłam więc zadziałać. Czule pogłaskałam mojego narzeczonego po włosach na znak, że proszę go, aby nie przesadzał. Mój dotyk podziałał na niego kojąco, czułam, jak się rozluźnia.
– Jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek się do mnie odezwiesz, pożałujesz. Gęba na kłódkę i trzymaj łapy daleko od mojej dziewczyny. Jeśli się dowiem, że kiedykolwiek ją dotkniesz, to cię zabiję. Rozumiemy się?
– To chyba mamy problem – odezwał się niewzruszony nieznajomy – bo tak się składa, że pana narzeczona bardzo mi się spodobała i to będzie dla mnie zaszczyt, jeśli obdarzy mnie chociażby jeszcze jedną rozmową. – Spojrzał na mnie z pożądaniem.
Wiem, że nie powinno tak być, ale nagle poczułam wilgoć w majtkach.
Fabian zacisnął usta w wąską kreskę. Szaleństwo i zazdrość na nowo się w nim odpaliły. To nie wróżyło nic dobrego. Jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie, jakby chciał mnie ochronić przed całym światem. Sięgnął ręką do tyłu spodni. Wyciągnął nóż. O nie! Podszedł bliżej do swojego nowego wroga i przyłożył mu ostrze do klatki piersiowej.
– Uważaj sobie, Bazyli. Powtarzam po raz ostatni. Trzymaj się od niej z daleka, inaczej twój bogaty tatuś będzie odpalał znicze na twoim grobie, a twoja matka zostanie dziwką w moim burdelu. Jasne?
To był koniec. Wyszliśmy z klubu i wróciliśmy do domu. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Mój ukochany tulił mnie w swoich ramionach i głaskał po głowie.
To, co niewypowiedziane, wisiało w powietrzu. Ale nasze zachowanie i czułość mówiły wszystko, co chcieliśmy przekazać.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Anioł z rogami
ISBN: 978-83-8313-063-7
© Klaudia Jaruszewska i Wydawnictwo Novae Res 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Aleksandra Sitkiewicz
Korekta: Paulina Górska
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek