Bajki, opowieści i legendy mariackie - Ewa K. Czaczkowska - ebook

Bajki, opowieści i legendy mariackie ebook

Ewa K. Czaczkowska

0,0

Opis

Baśnie i legendy to fascynujący świat. W nim nikt się nie gubi. Tu wszystko jest jasne - wiadomo, co jest dobrem, a co złem. A dobro zawsze wygrywa.

 

Oddaję zatem do rąk Czytelników piękne i mądre mariackie bajki, opowieści i legendy. Niektóre opowiedziane na nowo, inne - spisane po raz pierwszy.

 

Skąd wzięły się wiewiórki na krakowskim Rynku? Dlaczego jedna z wież kościoła Mariackiego jest wyższa od drugiej? Jak ważący pięć ton dzwon rycerski znalazł się na wieży mariackiej ? Kiedy i dlaczego Karol Wojtyła po raz pierwszy odwiedził Kraków?

 

Ewa K. Czaczkowska - publicystka, doktor historii, wykładowca uniwersytecki. Autorka wielu książek, w tym bestsellerowych biografii o św. Faustynie, kard. Stefanie Wyszyńskim i o ks. Jerzym Popiełuszce (wspólnie z Tomaszem Wiścickim). Nagrodzona pięcioma Feniksami przez stowarzyszenie wydawców katolickich. Laureatka m.in. pierwszej Nagrody Dziennikarskiej im. Biskupa Jana Chrapka "Ślad". Obecnie opracowuje naukowo dzienniki prymasa Stefana wyszyńskiego Pro memoria.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 57

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ewa K. Czaczkowska

Bajki, opowieści i legendy mariackie

 

 

 

Emmie, Poli, Filipowi,

Piotrowi, Jasiowi i Stasiowi

– moim pierwszym Czytelnikom

 

 

Wstęp

mariacki świat

Przed wieloma wiekami nie tak daleko, na wyniosłym, białym, wapiennym wzgórzu, król Krak zbudował potężny zamek. Wokół niego założył gród, któremu nadał swoje imię. Od tego się wszystko zaczęło. Tak powstał Kraków – miasto o ponad tysiącletniej tradycji, które ciągle fascynuje i zachwyca swoją urodą, przyciągając turystów z najodleglejszych zakątków. Przebywają do nas również dzieci, które mówią w najróżniejszych językach, a potem dzięki nim po całym świecie krążą niezwykłe legendy o Krakowie – ciągle na nowo ożywiane przez wielokrotne powtarzanie. Bo któż nie zna opowieści o Wandzie, co nie chciała Niemca, o zaklętych gołębiach na krakowskim Rynku czy o wawelskim smoku?

 

Nie byłoby jednak tej wspaniałej księgi i tylu krakowskich opowiastek, podań i legend bez kościoła, który od wieków swoimi wieżami góruje nad Rynkiem Głównym w Krakowie. Z jednej z tych wież co godzinę rozlega się hejnał. Melodia grana na trąbce rozbrzmiewa przez cztery okna wieży. Kiedy trębacz wychyla się w kierunku Wawelu, gra dla króla, kiedy w kierunku ratusza – czyni to dla radnych miejskich i mieszczan, w kierunku Bramy Floriańskiej – dla przybywających gości, a w kierunku placu Mariackiego – dla wiernych parafii albo jak sądzą inni dla Komendantury Miejskiej Straży Pożarnej. W drugiej – niższej wieży, pełniącej funkcję dzwonnicy – znajduje się pięć dzwonów – cztery średniowieczne i jeden współczesny. Wśród nich największym jest Półzygmunt ufundowany przez polskich rycerzy i poświęcony Bogurodzicy. Głos mariackich dzwonów możecie usłyszeć każdego dnia. Czy już wiecie, o który kościół chodzi?

Tak, tym ważnym zabytkiem jest kościół Mariacki. Nazwa wskazuje, że został poświęcony Mamie Pana Jezusa. W jego wnętrzu słynny mistrz Wit Stwosz wyrzeźbił wspaniały ołtarz opowiadający dzieje wyjątkowego życia Maryi oraz kamienny krzyż z Jezusem Chrystusem na Golgocie, Jan Matejko na ścianach namalował przepiękne anioły wyśpiewujące litanię ku czci patronki kościoła, a Stanisław Wyspiański stworzył kolorowe witraże, przez które tajemniczo przedzierają się promienie słońca. Jest więc ten kościół miejscem, w którym tworzyli wspaniali artyści i w którym znajdują się ich dzieła, ale przede wszystkim miejscem spokoju, wytchnienia i modlitwy. W nim przed Maryją klęczeli krakowianie, w tym polscy królowie, szlachetni rycerze, mieszczanie, rzemieślnicy, chłopi, a wśród nich późniejsi święci, jak choćby św. Jan Paweł II. Jego już od dziecka przyprowadzali tutaj najbliżsi i krewni z ul. Floriańskiej.

My również, podobnie jak Lolek Wojtyła, słyszeliśmy już od najmłodszych lat o sławie tego kościoła. Pamiętam, że jako dziecko i ja poznałem historię o zgubionej przez chłopca o imieniu Wawrzek żółtej ciżemce. Usłyszałem i o trębaczu mariackim ugodzonym tatarską strzałą czy o niezadowolonym budowniczym wieży, który z powodu wielkiej zazdrości zgładził swojego brata. Te trzy legendy mariackie towarzyszą nam wszystkim już od małego. Słyszymy je w domu, na lekcjach, jeszcze przed wizytą w tym najważniejszym krakowskim kościele w Starym Mieście, a szczegóły poznajemy podczas rodzinnych i szkolnych wycieczek po Krakowie.

Jednak ta księga bajek mariackich jest sporo bogatsza – w końcu to 800 lat historii jednego z najsłynniejszych kościołów nie tylko w Polsce, ale i w szerokim świecie. Książka, którą trzymacie w rękach, otwiera przed wami niezwykły świat pradawnych mariackich podań, jak i tych historii, które rozgrywały się na oczach waszych dziadków i rodziców. Na jej stronach odnajdziecie wspaniałe opowieści, które, jak ufam, pozostaną z wami na długo. Opowiedzcie je, proszę, swoim przyjaciołom, rodzeństwu, kolegom z klasy. A kiedyś, kiedy dorośniecie, przeczytajcie na dobranoc swoim dzieciom te słowa: Mieszczanie Krakowa – bogobojni i hojni – uradzili postawić przy Rynku Głównym murowany kościół. Na chwałę Boga i Najświętszej Maryi Panny. Miał być wielki i piękny. Ale na razie, same obróćcie kartki i przenieście się na krakowski Rynek i plac Mariacki, gdzie być może zamiast gołębi… zobaczycie wiewiórki, przechadzające się w zimowe dni między stoiskami z szopkami wśród towarzyszących im dźwięków hejnału.

Pamiętajcie, że tu, w kościele Mariackim, świat codziennie łączy się z tym, co tajemnicze, i przez to również z tym, co najpiękniejsze. A ta niezwykła książka wprowadza nas w niezwykłej mocy nowe horyzonty. To lektura obowiązkowa dla każdego poszukiwacza i odkrywcy naszego dziedzictwa ukrytego w legendach, które jak wiecie żyją własnym życiem. Wciąż powstają nowe, czego najdoskonalszym dowodem jest drugie, poszerzone wydanie opowieści i legend mariackich. Ich świat jest naprawdę fascynujący! Przekonajcie się o tym sami!

 

ks. Dariusz Raś proboszcz – archiprezbiter kościoła Mariackiego Anno Domini 2023

 

 

Wiewiórka Bogna

Kiedy na Rynku Głównym w Krakowie nie było jeszcze gołębi, mieszkały tu wiewiórki. Rude, z dużymi puszystymi ogonkami, wesołe i zwinne. A było z nimi tak…

 

 

 

Na wzgórzu wawelskim w zamkowych komnatach nudziła się księżniczka Bogna. Nic jej nie cieszyło: ani pięknych kształtów drewniana lalka przysłana aż z Andaluzji, ani kosze smakołyków z Konstantynopola, ani nowe futerko z popielic, które podarował jej ojciec, książę Bolesław. Bogna niezmiernie się nudziła. Na nic zdały się niańki wymyślające wciąż nowe zabawy, nie pomogła nawet obecność Rosławy, z którą dzieliła dziewczęce tajemnice, a która była córką dwórki Cisławy.

Bogna najbardziej lubiła patrzeć przez okno w stronę grodu z Rynkiem Głównym i wieżami kościoła Mariackiego. Całe dnie spędzała z nosem przyklejonym do szyby i smutną minką, próbując dojrzeć, co się dzieje na Rynku. Tak było od miesiąca, to jest od czasu, gdy ojciec zabrał ją do kościoła Mariackiego. Bogna była zachwycona świątynią, a zwłaszcza jej smukłymi wieżami – na jednej z nich hejnalista zagrał na trąbce na cześć rodziny książęcej. Ciekawił Bognę widok przekupek na Rynku, straganów pełnych najdziwniejszych towarów i dzieci biegających swobodnie po placu. Pragnęła tego samego, a najbardziej, by wejść jak hejnalista na wieżę kościoła i zagrać z nim na trąbce.

„Oooo, jak byłoby wspaniale…” – na tę myśl aż łzy popłynęły z jej zielonych oczu.

Ze swoich marzeń zwierzyła się Rosławie.

– Jest ktoś, kto może ci w tym pomóc – powiedziała pewnie przyjaciółka.

– Kto? Mów szybko.

– To stara Rzepicha. Zna takie zaklęcia, że wszystko może wyczarować.

Dziewczynki obmyśliły, że starszy brat Rosławy Dobromir tajnym wejściem sprowadzi do pałacu Rzepichę w przebraniu.

Rzepicha nie dała się długo prosić.

– Masz włosy rude jak wiewiórka, więc zamienię cię w nią. Pobiegniesz, dokąd będziesz chciała.

 

– Huuurrra! – Bogna z radości zrobiła fikołka. – I zaczaruj jeszcze wszystkie moje dwórki – powiedziała, stając znów na nogi.

– Zapamiętaj – mówiła Rzepicha – dokładnie za rok o poranku musisz być przy kościele Mariackim i słuchać hejnału. Nie przeminą ostatnie takty, gdy znów znajdziesz się na wzgórzu wawelskim. Ty i twoje towarzyszki.

Mieszczanie dziwili się, skąd na Rynku, w samym centrum grodu, wzięły się wiewiórki.

– One żyją przecież w zagajnikach za miastem – mówili zdumieni.

Ale bardzo szybko polubili wesołe rude zwierzątka.

Wiewiórki biegały po całym placu – między kramami sukiennymi, straganami i jatkami, między przekupkami i kupującymi. Zaglądały na targ solny i rybny, do wagi miejskiej, ale najbardziej lubiły stragany z orzechami laskowymi. To był ich przysmak. Szczególnie dzieci, ale także poważni kupcy chętnie karmili orzeszkami rude zwierzątka, a one odwdzięczały się, stając na dwóch tylnych łapkach i machając puszystymi ogonkami.