Beautiful Thorns - Jaymin Eve & Tate James - ebook
NOWOŚĆ

Beautiful Thorns ebook

Jaymin Eve & Tate James

4,3

260 osób interesuje się tą książką

Opis

Znasz to powiedzenie, że gorzej już być nie może? Kłamstwo. Zawsze może być gorzej.

I tak właśnie się stało w naszym przypadku. Skoro jednak dotarłaś aż do tego momentu, to znak, że jesteś z nami na dobre i na złe. Weź więc głęboki oddech i przygotuj się na finał… Obiecuję, że będzie warto.

Bellerose stawia czoła ostatniej, najbardziej bezlitosnej próbie. Wszystkie tajemnice, intrygi i uczucia, które kłębiły się między nami, zmierzają do punktu kulminacyjnego. Mam dość ciągłego oglądania się przez ramię, mam dość mafii, mediów i własnych słabości. Czas z tym skończyć raz na zawsze.

Ostateczne rozgrywki rzadko bywają czyste, ale także wśród cierni może zakwitnąć piękno. Jestem Billie Bellerose, jestem spoiwem tej zwariowanej rodziny. Nawet jeśli przeszłość była naznaczona bólem, przyszłość może stać się przepiękna. Zrobię, co trzeba, byśmy wszyscy jej dożyli!

Do zobaczenia na końcu tej rockandrollowej drogi…

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 466

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (18 ocen)
10
4
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
everka

Nie oderwiesz się od lektury

Ogień
00
panibolkowa

Całkiem niezła

Przeczytałam, żeby dokończyć historię, ale trzecią i czwartą część przemęczyłam. Sama historia i wątek męskiego haremu ciekawy, ale przydługo. Gwiazdki za całokształt.
00
marynioka2

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
BasiaS57

Całkiem niezła

Za dużo seksu.
00
mater0pocztaonetpl
(edytowany)

Całkiem niezła

To bzdura daje 2 ze względu na starania
00



Beautiful Thorns

Copyright © Jaymin Eve & Tate James

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Copyright © for the translation by Marcin A. Dobkowski

Copyright © for the cover art by InksyndromeArtwork |Adobe Stock

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.

Tytuł oryginału: Beautiful thorns

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2025 r.

książka ISBN 978-83-7995-699-9

ebook ISBN 978-83-7995-700-2

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski

Tłumaczenie: Marcin A. Dobkowski

Redakcja: Ewelina Nawara, Paulina Kalinowska

Korekta: Joanna Błakita

Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Ewelina Nawara

Skład i typografia: proAutor.pl

Dla tych, które nie potrafią śpiewać, chyba że w sypialni. To wszystko, czego potrzebujesz, by złapać gwiazdę rocka. Albo cztery.

Rozdział 1

Billie

Wchwili gdy rozległy się strzały, zanim zdążyłam zobaczyć, kto strzelał oraz czy ktokolwiek został trafiony, Angelo się rzucił i osłonił mnie swoim ciałem. Kiedy upadłam pod jego ciężarem, mój puls szaleńczo przyspieszył, a przed oczami przemknęło mi całe cholerne życie. Pieprzony stereotyp, który zawsze uważałam za bzdurę używaną w książkach, okazał się wkurwiającym doznaniem.

Może te wszystkie momenty, krótkie przebłyski z życia, pojawiły się przez tę cholerną halucynację mojego zmarłego ojca.

Jak dzień, gdy poznałam Jace’a. Oboje byliśmy wtedy chudzi, z brakami w uzębieniu i większą zajebistością, niż jakiekolwiek dziecko powinno mieć. Nazwał mnie smarkulą, a ja nazwałam go dupkiem i wkrótce zostaliśmy frenemies: w jednej chwili bawiliśmy się razem, a w następnej kłóciliśmy się i wyzywaliśmy.

Toksyczność naszej relacji powinna być niepokojąca, ale część mnie żyła dla tego gówna. Nie mogłam go stracić. Nie mogłam stracić nas. Nie teraz, gdy szczęście było niemal na wyciągnięcie ręki.

Następne wspomnienie to dzień, w którym poznałam Angela. Mojego Angela. Kolejnego chłopaka, który pojawił się w moim życiu i wywrócił je do góry nogami. Nasze pierwsze spotkanie, podobne do tego z Jace’em, miało miejsce na wzgórzu, gdzie wszyscy mieszkaliśmy. Ale tak naprawdę nie rozmawialiśmy aż do drugiego spotkania na placu zabaw. To był jeden z nielicznych dni, kiedy poszłam tam bez Jace’a, a dwóch łobuzów goniło mnie i próbowało wepchnąć mi twarz w ziemię. Mama była zajęta telefonem, nie patrzyła nawet w moją stronę, a ja całkiem nieźle radziłam sobie z unikaniem tych dupków. Wtedy Angelo pojawił się jakby znikąd i spuścił im łomot.

Od pierwszego dnia był moim wybawcą i nawet teraz, gdy mogły to być nasze ostatnie chwile, rzucił się, by chronić mnie przed niebezpieczeństwem. Nie mogłam go stracić. Nie mogłam stracić mojego anioła stróża, bo dopiero go odzyskałam.

Strzały na chwilę ucichły i usłyszałam ryk Graysona. To był dźwięk zwiastujący całkowitą utratę kontroli, wstrząsnął mną do głębi. Czy wszystko z nim w porządku? Mój cichy, silny, opiekuńczy Gray.

Był tym, który stał w cieniu, żebyśmy my mogli żyć w słońcu. Prawdę mówiąc, chciałam żyć z nim w tych cieniach. Przynajmniej czasami. W pozostałych chwilach wyciągałabym go do słońca, bo był po równi światłem i ciemnością.

Pojawił się w moim życiu, gdy nie miałam nic, a teraz znaczył wszystko. Nie mogłam go stracić. Nie teraz, gdy naprawialiśmy naszą więź i budowaliśmy silniejsze fundamenty.

A może jego ryk dotyczył Rhetta? Mojego rycerza. Mojego wybawcy. Nie umiałam wyobrazić sobie życia w świecie bez jego bezinteresowności. Bez jego dobrego serca i przewrotnego poczucia humoru.

Jego też nie mogłam stracić.

Nie mogłam stracić żadnego z nich, jeśli chciałam zachować całe serce.

To było kurewsko niedorzeczne, że jakakolwiek kobieta mogła mieć cztery prawdziwe miłości. Czterech mężczyzn, którzy wypełniali jej metaforyczną studnię życia uczuciem, muzyką i śmiechem, ale kurwa, tak właśnie stało się w moim przypadku.

Byłam na szczycie świata.

A zaraz mogłam stracić wszystko.

Mój oddech stawał się coraz płytszy, wciąż leżałam nieruchomo pod Angelem. Mózg krzyczał, żebym go zepchnęła, wstała, kurwa, zrobiła cokolwiek, żeby się upewnić, że właśnie teraz nie kończyło się moje życie. Ale nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana strachem. Nieświadomość tego, co się właściwie stało, okazała się straszniejsza niż wycelowane we mnie pistolety, gdy ci faceci próbowali mnie porwać.

Co gorsza… Czy ten w masce to naprawdę był mój ojciec? Czy może ta pełna napięcia sytuacja sprawiała, że wyobrażałam sobie rzeczy, których nie istniały?

Coś do omówienia z doktor Candace. O ile oczywiście przeżyjemy ten dzień.

Ciężar Angela został gwałtownie ze mnie zerwany, zbyt szybko, żeby sam się podniósł. Właśnie wtedy adrenalina w końcu spełniła swoje pieprzone zadanie i uderzyła. Mgliste wspomnienia przeszłości zniknęły i zareagowałam jak ktoś w środku niebezpiecznej sytuacji. Zerwałam się na nogi, ogarnęłam wzrokiem otoczenie.

Kurwa mać. Ta scena była… przytłaczająca.

Po pierwsze, Vee znajdowała się w pomieszczeniu.

Była pierwszą osobą, którą zobaczyłam, ubrana na czarno i wymachująca bronią wyglądała jak seksowna buntowniczka. Suka. To, że nie wiedziałam od razu, czy jest po naszej stronie, czy przeciwko nam, potwierdzało, jak głęboki panuje między nami brak zaufania. Jeśli była po naszej stronie, będzie musiała się cholernie dobrze wytłumaczyć ze swojego pieprzonego udziału w tym wszystkim. Gdyby Vee nas nie zdradziła, nie bylibyśmy teraz w tej sytuacji. Dwulicowa suka.

A jeśli któremukolwiek z moich chłopaków stała się krzywda, będzie dla mnie martwa. Bez względu na to, co powie.

Nie potrafiłam się zorientować, skąd wcześniej padły strzały. Zastanawiałam się, czy to Vee chciała w ten sposób odwrócić uwagę tych dupków, kiedy wpadła do pokoju. Ulżyło mi, gdy zauważyłam, że jak na razie wszyscy żyli i walczyli z osobnikami ubranymi na czarno. Mężczyzna, który tak niepokojąco przypominał mojego ojca, zniknął mi z oczu, więc skupiłam się na moich chłopakach.

Grayson wymierzał ciosy, co jakiś czas wydając z siebie gardłowy ryk, a jego twarz była niczym wykuta z kamienia. Ani razu się nie rozejrzał, wpatrzony w swoje ofiary, powiedziałabym, że był człowiekiem z misją, gdy powalił pierwszego napastnika, a niemal równie szybko drugiego. Obok niego Rhett całkiem skutecznie wymachiwał futerałem na gitarę, choć prawie trafił Jace’a, który tak jak Gray postanowił użyć pięści jako broni. Walka wręcz była zbyt zacięta, żeby sięgnąć po broń.

Do pomieszczenia wlewało się coraz więcej ludzi Vee, przynajmniej miałam nadzieję, że to jej ludzie i że kobieta jest po naszej stronie, skoro nimi kierowała, a ci, którzy wcześniej nas zaatakowali, zaczęli zdawać sobie sprawę, że mają kłopoty.

Właśnie wtedy kątem oka zauważyłam tego niby znajomego mężczyznę – nie zamierzałam wierzyć urojeniom, że to mój ojciec – który niósł Angela, przewieszonego przez pieprzone ramię. Trzymał broń i skradał się wzdłuż ściany. Nie miałam pojęcia, jak udało mu się powalić tego dwumetrowego faceta, ale obstawiałam środek usypiający albo paralizator, bo Angel był kompletnie nieruchomy.

Nie mógł być martwy, prawda?

Nie niósłby martwego człowieka… Chyba że potrzebował dowodu.

Poczułam skok adrenaliny, za nią pojawiła się panika, i pobiegłam w stronę wyjścia, do którego zmierzał mężczyzna. Nie zareagowałam, gdy Vee zaczęła za mną krzyczeć, żebym się zatrzymała.

– Czekaj! – warknęłam do mężczyzny, całkowicie zignorowałam Vee.

Zatrzymał się i spojrzał na mnie przez ramię, a ja się potknęłam i stanęłam z uniesionymi rękami.

– Czy on nie żyje? Zabiłeś go?

Wycelował we mnie pistolet i się uśmiechnął, i jeśli mój ojciec nie miał jakiegoś pieprzonego bliźniaka, to w tym pokoju stał martwy człowiek.

– Moja mała Billie Jean. Nic nie powiesz do swojego taty? Martwisz się tylko o tego gównianego sukinsyna?

Ten głos, tak kurewsko znajomy, niemal zwalił mnie z nóg. Szok… Szok mnie prawie sparaliżował, gdy mój mózg próbował zrozumieć, że mój ojciec, którego od dziewięciu lat uznawałam za zmarłego, stał przede mną.

Jak widać żywy, zdrowy i do tego pieprzony gangster.

– Co zrobiłeś z Angelem? – warknęłam, gdy w końcu odzyskałam głos. – Puść go. Proszę. Dla mnie.

Co za głupi tekst. Ten człowiek upozorował własną śmierć i zniknął na niemal połowę mojego życia. Najwyraźniej miał mnie w dupie.

– Przykro mi, dzieciaku. Muszę dać nauczkę Giovanniemu, a jaki sposób byłby lepszy niż wykorzystanie jego syna i następcy. Po tym, co ten sukinsyn ci zrobił, zasługuje na to.

Co mi zrobił? Ojciec musiał mówić o tym, jak Angel mnie zostawił i ożenił się z Vee, co oznaczało, że obserwował wszystko nawet zza swojego grobu.

– Billie! – krzyknęła Vee ponownie, tym razem tak blisko, że zabolały mnie uszy. Dopadła do mnie w następnej chwili, a w tej krótkiej sekundzie, gdy się odwróciłam, by sprawdzić, czy nie zamierza strzelić mi w plecy, mój pieprzony zmartwychwstały ojciec uciekł.

– Nie!

Rzuciłam się w stronę drzwi, przez które właśnie wyszedł. Wybiegłam w noc tylko po to, by zobaczyć ponad tuzin mężczyzn otaczających mojego ojca, ich broń była wycelowana prosto we mnie.

Vee wciągnęła mnie z powrotem do pokoju w chwili, kiedy znowu rozległy się strzały, teraz to już na pewno pojawią się gliny.

– Kurwa, puść mnie! – wrzasnęłam, zamachnęłam się i trafiłam pięścią w jej twarz. – Nie dotykaj mnie, ty zdradliwa suko.

Cofnęła się o krok, broń trzymała skierowaną w podłogę. Drugą ręką dotknęła policzka, na którym już pojawił się czerwony ślad.

– Niezły cios, Billie – powiedziała, nie brzmiała jednak, jakby była zła. – Jeśli pójdziesz za Wilsonem, zginiesz szybciej, niż zdążysz wykrzyczeć imię Angela. Jeszcze go nie zabije. To zagrywka przeciwko Riccim. A on wszystko robi z konkretnego powodu. Ale… mamy czas, żeby go uratować.

Od prędkości wirowania w głowie zrobiło mi się niedobrze.

– Wilson? – powtórzyłam oszołomiona.

Nie miała szansy odpowiedzieć, bo Grayson przewrócił szklany stół za nami, roztrzaskał go na ciałach tych dupków, którzy wpadli tu wcześniej. Vee spojrzała przez ramię, a gdy zobaczyła, że zostali tylko jej ludzie, na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia.

– Poszło lepiej, niż się spodziewałam – powiedziała szybko. – Żadnych strat po naszej stronie. Dokładnie tak, jak zaplanowałam.

Chęć przywalenia jej w twarz znowu była tak silna, że zacisnęłam pięść i wzięłam zamach, nim zdążyłam się powstrzymać. Pozwoliła mi na pierwszy cios, ale drugi mógł się skończyć kulką.

– Angelo został porwany – przypomniałam jej ostro. – Kurwa. Porwany. – Ty pojebana suko.

– Nie pierwszy i nie ostatni raz – odparowała. – Prawdopodobnie zatrzymają go w Europie, dopóki sprawa nie przycichnie, a potem przewiozą do Ameryki, żeby wykorzystać w tej jebanej wojnie z Giovannim. Znajdziemy go, zanim zdążą mu zrobić poważniejszą krzywdę.

Vee miała zimną, wyrachowaną stronę, której, szczerze mówiąc, nigdy specjalnie nie ukrywała, ale też się z nią nie obnosiła. Powinnam była to zauważyć, zwłaszcza gdy Angel powiedział nam, że chciałby, żeby to Vee przejęła władzę po Giovannim. Nie zaproponowałby kogoś, kto nie byłby zdolny do tej roboty.

– Thorn – wychrypiał Rhett, sięgnął do mnie cały spocony. Poza krwią na twarzy wyglądał na całego, gdy objął mnie ramionami. – Nic ci nie jest?

Fizycznie tak. Psychicznie… czułam się cholernie rozpieprzona.

– Wszystko z tobą w porządku? – zdołałam wykrztusić, kiedy znalazłam się w znajomym uścisku. – Nie jesteś ranny?

– Wszystko gra – zapewnił, po czym się odsunął, by pocałować mnie w usta. Byłam zbyt oszołomiona, żeby odwzajemnić jego pieszczotę. – Billie?

Zamrugałam szybko, jakby to miało pomóc oczyścić mgłę w mojej głowie, i wyszeptałam:

– On go zabrał. – Odchrząknęłam i spróbowałam głośniej: – On go zabrał.

– Kto? – To powiedział Jace, który właśnie do nas podszedł. Grayson był tuż za nim. Cała trójka otoczyła mnie, całkowicie zasłonili mi widok na Vee. – Kto kogo zabrał?

Trzęsłam się, dopiero teraz to zauważyłam. Gdy adrenalina opadła i nadszedł ból, całe ciało mi drżało.

– Mój ojciec. Powstał z martwych. I właśnie zabrał Angela. Chce go wykorzystać, żeby zniszczyć Giovanniego.

Grayson warknął i wybiegł przez te same drzwi, których ja wcześniej użyłam, ale było już za późno. Nie został nawet ślad po tych wszystkich ludziach, broni i tym cholernym ojcu, którego straciłam.

Wraz z miłością mojego życia.

Cóż, jedną z czterech. Ale to nie znaczyło, że mogłabym stracić któregokolwiek z nich.

Musieliśmy odzyskać Angela, bez względu na konsekwencje.

Rozdział 2

Billie

Rhett zaprowadził mnie do kanapy, ostrożnie ominął rozbite szkło i meble porozrzucane po podłodze. Tak bardzo się starał zapewnić mi bezpieczeństwo, że złagodziło to nieco panikę, która trzymała mnie w stanie bliskim niepoczytalności.

Jace poszedł za Graysonem, Vee też, wraz z resztą swoich ludzi, więc w niezręcznej ciszy zostaliśmy tylko ja i Rhett.

– Thorn, kochanie, zaczynasz mnie przerażać.

To dziwnym trafem wyrwało mnie z odrętwienia. Zdołałam wziąć głęboki oddech, odwrócić się w jego stronę i zobaczyć go wyraźnie, bez tej mgły przed oczami, którą miałam do tej pory. Ku mojemu zaskoczeniu na jego twarzy pojawiła się ulga, zanim cokolwiek powiedziałam.

– Prawie się hiperwentylowałaś – wyjaśnił łagodnie. – Miałaś tak płytki i przyspieszony oddech, że nie byłem pewien, czy nie zemdlejesz.

To mogło wyjaśniać tę mgłę.

Na szczęście kilka głębszych oddechów przywróciło jasność myślenia, której brakowało mi jeszcze przed chwilą. Jasność myślenia i gniew.

– Gray i Jace? – zapytałam krótko. – Możemy sprawdzić, co z nimi?

Już wstawałam z kanapy, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby, więc z powrotem posadziłam tyłek. Właśnie wchodzili przez drzwi, cali i zdrowi. Przynajmniej na tyle, na ile mogłam zobaczyć. Byli trochę poturbowani i poplamieni krwią po walce, ale nie zauważyłam żadnych zagrażających życiu obrażeń.

– Prickles – wymruczał Grayson, podchodzący do kanapy. Nie przejął się gruzem na podłodze i opadł przede mną na kolana, po czym mnie objął. – Nic ci nie jest.

– Prawie oszalał, gdy stracił cię z oczu – powiedział sucho Jace.

Nie mogłam dostrzec wokalisty Bellerose zza szerokich ramion Graysona, jednak doskonale wiedziałam, jaką miał minę: lekki uśmieszek, ale z martwymi oczami. Taką, która pokazywała, że głęboko ukrywał swoje uczucia.

– Wszyscy oszaleliśmy – odparł ochryple Rhett. – Próbowali zabrać nam naszą Bellerose. Naszą małą Thorn. Skurwysyny.

Grayson wciąż mnie trzymał, jakby od tego zależało jego życie, i nie kłamię, to był jeden z najlepszych uścisków, jakie miałam od bardzo dawna. Pełny, trzymający mnie w jednym kawałku. Nadeszła kolejna fala spokoju, a kiedy się odsunął, gdy Jace opadł na kanapę obok mnie, byłam w stanie myśleć i oddychać prawie normalnie.

Wtedy do pokoju wróciła Vee, tym razem sama i bez widocznej broni. Do mojego morderczego spojrzenia dołączyły trzy inne, gdy nonszalancko szła w naszą stronę. Ta pieprzona suka miała jaja. Najwyraźniej ich potrzebowała, żeby przetrwać w zdominowanym przez mężczyzn świecie mafii.

Co zdawało się w porządku, dopóki nie użyła ich przeciwko nam.

W następnej sekundzie Grayson był już na nogach i górował nad kanapą. Stanął ochronnie między nami a Vee.

– Masz dwie pieprzone sekundy na wyjaśnienia, zanim skręcę ci kark.

Słowa nie zostały wykrzyczane, jak ja bym to zrobiła. Pomijając przekleństwo, jego ton przypominał przyjemną pogawędkę z babcią, podczas której grozi się odebraniem jej życia.

– Obiecuję, że wszystko wyjaśnię – powiedziała natychmiast Vee, a ja wyjrzałam zza Graya i zobaczyłam, że trzyma ręce w górze. – Reszta moich ludzi zabezpieczyła teren wokół posesji, więc możemy bezpiecznie porozmawiać przez kilka minut, a potem obmyślić plan.

– Kurwa, mam nadzieję, że plan, jak uratować Angela – warknęłam, nie potrafiłam ukryć emocji tak dobrze jak Gray.

– Oczywiście – odpowiedziała gładko. – Ale już mówiłam: mamy czas. Moi ludzie ustalają właśnie jego lokalizację, po zdobyciu tej wiedzy ruszymy dalej.

– Dlaczego mielibyśmy zaufać tobie albo twoim ludziom? – mruknął Grayson. – Wpakowałaś nas w pułapkę. Pozwoliłaś im zbliżyć się do Billie, a to jest niewybaczalne.

– Przyznaję, że ta część mnie zaskoczyła. – Vee widocznie posmutniała. – Oczywiście nie miałam pojęcia, że będą próbowali zdobyć moją przychylność atakiem na Billie. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, wpadłam tu z tyloma ludźmi, ilu zdołałam zebrać. Te wszystkie strzały po drodze oddaliśmy, żeby ich rozproszyć i zyskać na czasie. Uznałam, że poradzicie sobie przez kilka minut, zanim dostaniemy się do środka.

Więc to Vee strzelała, żeby odwrócić uwagę. To był dobry plan, o ile nie zostalibyśmy wszyscy zabici w ciągu tych kilku minut.

– Ryzykowałaś życie innych ludzi – powiedział cicho Rhett, najwyraźniej pomyślał o tym samym co ja. – Nie jesteśmy pionkami na twojej planszy, którymi możesz się bawić i poświęcać według uznania. Tak nie działa pieprzona przyjaźń. Pozwoliłaś nam myśleć, że jesteśmy przyjaciółmi, Vee.

Część jej zuchwałości zniknęła, kobieta przetarła dłonią oczy, a na jej twarzy na krótką chwilę pojawiło się zmęczenie.

– Wiecie… Kurwa. Przepraszam. Naprawdę, kurwa, przepraszam. Zbyt długo tkwiłam w tym świecie bezwzględnych skurwysynów i zapomniałam, jak to jest mieć przyjaciół, a nie tylko sojuszników. Ale przysięgam, nie chciałam, żeby stała wam się jakakolwiek krzywda.

– Ukradłaś narkotyki, żeby zdobyć pieniądze i środki, by pozbyć się swojego ojca? – zapytałam, a ona krótko skinęła głową.

– Tak. Wszystko, co mam, jest powiązane z Altissimosami. Pieniądze i zasoby Angela są powiązane z Riccimi. Potrzebujemy własnej gotówki i broni, żeby naprawdę móc walczyć o władzę. Potrzebujemy własnych ludzi, a co mogło być do tego celu lepsze niż gang, który ma już pewną pozycję i władzę w kraju, którego nie kontroluje żadna z naszych rodzin.

Właściwie powinnam była to przewidzieć. Praktycznie powiedziała mi o tym wtedy w sali koncertowej, gdy tak rozpływała się nad gangiem kontrolowanym przez kobietę, którą podziwiała i do której roli aspirowała. To była idealna sytuacja dla Valentiny Altissimo.

– Co się stało z kobietą, która prowadziła gang w Berlinie? – zapytałam ostro.

– Giana. – Jej uśmiech się poszerzył.

Po prostu się w nią wpatrywałam, kręcąc głową.

– I tyle w temacie wyjścia z gangu, bycia nudną księgową, cała i zdrową, z daleka od tego świata.

Księgowa. Kurwa, co za ironia, biorąc pod uwagę, co spotkało moją matkę. Naprawdę muszę wymyślić inny „nudny” zawód do używania w takich sytuacjach.

– Szczerze mówiąc, gdyby G zapytała mnie o zdanie, powiedziałabym jej, żeby uciekała gdzie pieprz rośnie od tego świata. – Vee spoważniała. – Nigdy tego dla niej nie chciałam. Ale moja ukochana jest upartą, niesamowitą, niewiarygodnie inteligentną kobietą. Kiedy wróciła tu ze względów bezpieczeństwa, sama zdecydowała, że jeśli mamy być razem i mieć prawdziwą przyszłość, musi wkroczyć w ciemniejszą stronę życia. Najwyraźniej od tamtej pory odnajduje się w tym gangu, korzysta z powiązań, które już miała przez swoich kuzynów. – Wzruszyła ramionami. – Poszłam się z nią spotkać i prawie mnie zamurowało, gdy zobaczyłam, jaką silną i zajebiście twardą osobą się stała. Moje lęki ją ograniczały, a teraz… jesteśmy prawdziwymi partnerkami. W zbrodni i w życiu. I mamy zajebiste możliwości, żeby dopaść tych skurwysynów, którzy nas kontrolowali, krzywdzili i niszczyli więcej razy, niż jestem w stanie zliczyć.

Kurwa, to było wręcz poetyckie połączyć siły z dziewczyną, z którą zabraniano jej być, w stylu Bonnie i Clyde, żeby zniszczyć własną rodzinę. Gdybym nie miała teraz ochoty przywalić jej w twarz, pewnie bym ją przytuliła.

– Dlatego tak bardzo chciałaś jechać w tę trasę – odezwał się w końcu Jace. – Żeby dotrzeć do Giany.

– Tak, nie będę kłamać, miałam nadzieję ją zobaczyć. – Vee znowu wzruszyła ramionami. – Ale głównie chodziło o to, żeby wyrwać się od rodziny na tyle długo, by wymyślić jakiś plan. A potem plan sam wpadł mi w ręce i jeśli to nie jest manifestacja moich życiowych celów, to nie wiem, co by nią było.

Zdecydowanie wygodne, gdyby nie jeden malutki szczegół.

– Dokąd mój ojciec zabrał Angela?

Angela porwano, a my siedzieliśmy tu spokojnie jakby nigdy nic.

– Odjechało stąd kilka samochodów – powiedział Grayson, który rozluźnił swoją ochronną postawę i odsunął się spomiędzy nas, dzięki czemu nie musiałam już wyciągać szyi, żeby coś widzieć. – Ktokolwiek porwał Angela, dysponował sporymi zasobami, by zadbać, że ta akcja się powiedzie. – Usiadł na jednej z pozostałych kanap, Vee zajęła ostatnią, a my wszyscy się w nią wpatrywaliśmy.

Sytuacja była napięta, a nieobecność Ricciego tylko ją pogarszała.

– To był mój pierdolony ojciec – powiedziałam chyba po raz dwudziesty, poczułam mdłości. Nikt jeszcze nie skomentował tego szaleństwa. Jakby wszyscy myśleli, że mam jakiś psychotyczny epizod. Odwróciłam się i wskazałam na Jace’a. – Widziałeś go? Niósł Angela przerzuconego przez ramię.

– Jak niby mógłby to być twój ojciec? – odpowiedziała Vee, zanim Jace zdążył się odezwać. – Przecież zmarł dziewięć lat temu, prawda?

– Tak sądziłam – odparowałam. – Ale wtedy było ciemno i dużo dymu, widziałam tylko dwa ciała. Może po prostu założyłam, że jedno z nich to mój ojciec? Może moje wspomnienia są bardziej poplątane, niż mi się wydawało.

– Przecież musieli zrobić badania kryminalistyczne – wtrącił łagodnie Rhett. – Ofiary zidentyfikowali nie tylko na podstawie tego, kogo spodziewali się znaleźć w domu.

– To można sfałszować – powiedział nagle Grayson, czym przypomniał nam wszystkim o swoich powiązaniach z półświatkiem. – Ktoś wykonał to zlecenie przede mną, a to nie powinno się wydarzyć. Może ojciec Billie miał z tym coś wspólnego.

Po tych słowach ziemia osunęła mi się spod stóp.

Grayson praktycznie powiedział, że mój ojciec zlecił zabójstwo mojej matki, ale to nie mogła być prawda, prawda?

Jednak… jak wpadłby na to, żeby upozorować własną śmierć, gdyby nie wiedział, że ona zostanie zabita?

Kurwa. Nie mogłam teraz o tym myśleć.

– Mamy poważny problem, ludzie – powiedziała nagle Vee i nie spodobało mi się, jak intensywnie się we mnie wpatrywała.

– Masz na myśli coś poza tym, że jesteś dwulicowym wężem, którego działania i kłamstwa prawie doprowadziły do tego, że nas wszystkich zabito, a Angela porwano? – odparł swobodnie Jace.

– Tak, poza tym. – Vee skinęła głową. – Jeśli Billie jest pewna, że człowiek, który porwał A, to jej ojciec, mamy więcej niż małe kłopoty.

– Niby czemu? – warknął Gray, ewidentnie miał już jej dziś dość.

Vee odchrząknęła i posyłała mi spojrzenie, które wyglądało na przepraszające. Nie żeby to miało znaczenie, wiedziałam, co zamierza powiedzieć. Nie zapomniałam tego, co mówiła wcześniej.

– Ten facet, który porwał Angela, to Wilson. – Nastąpiła długa pauza, więc Vee kontynuowała: – Ten Wilson. Ten, który założył kartel Wilsona i od prawie dekady dokonuje bezprecedensowych ruchów w półświatku. Wilsonowie to nie rodzina jak Riccowie, to organizacja kierowana przez Wilsona. Tego człowieka, który porwał Angela.

To przykuło ich uwagę, szczególnie Graya, który pochylił się do przodu w fotelu i wymamrotał przekleństwo. Ja mogłam myśleć tylko o czasie.

Prawie dekada. Mój ojciec budował armię przestępców przez dekadę.

Praktycznie od pożaru, który pozwolił mu upozorować własną śmierć. Tego samego, który zatuszował morderstwo mojej mamy i zabił moje nienarodzone dziecko. A może nawet dłużej?

Mój ojciec, powstały z martwych, był wrogiem, którego podejrzewaliśmy o udział w większości katastrof znaczących ostatnio nasze życie.

Przez cały ten czas był bliżej, niż nam się wydawało.

A teraz miał mojego Angela.

Kurwa mać.

Rozdział 3

Jace

Billie była w szoku. Jej cera przybrała niepokojąco szary odcień, a dłonie drżały, mimo że mocno ściskała palce Rhetta. Ale poza tym radziła sobie z tą nową pieprzoną rzeczywistością. Lepiej, niż ja bym sobie poradził na jej miejscu.

Cholera, nawet ja miałem problem z przyswojeniem tych informacji. Wilsonowie wcale nie byli rodziną, byli gangiem kierowanym przez Wilsona. Ojciec Billie nie nazywał się Wilson, to na pewno wzbudziłoby jakieś wspomnienia u Billie, Angela albo nawet u mnie. Nazywał się, nazywa się, Bruce Bellerose, ale przypuszczam, że „Bruce” zginął w tamtym pożarze prawie dziewięć lat temu. Nie mógł przecież używać nazwiska zmarłego człowieka, więc musiał stworzyć nową tożsamość.

– Jednak Wilsonowie działali, jeszcze zanim rodzice Billie zginęli – powiedział Grayson, patrzący z troską na Billie. Moją Rose. Jego Prickles. Nie zasłużyła na taki zwrot akcji.

– Nie znam odpowiedzi na to pytanie. – Vee wzruszyła ramionami. – Wiem tylko, że ten człowiek to Wilson. Spotykał się z moimi rodzicami przy kilku okazjach i właśnie tak go przedstawiali.

Billie wydała z siebie zdławiony dźwięk, jakby próbowała się zaśmiać, ale nie mogła znaleźć w tym nic zabawnego.

– Więc zaplanował to wszystko, zanim się wydarzyło? Czy nie podejrzewaliśmy, że zamach na moją mamę został zlecony przez Wilsonów? Że prowadziła ich księgi?

– Popytam tu i tam. Mój kontakt będzie wiedział więcej. – Gray zmarszczył brwi i westchnął.

– I ile cię to będzie kosztować? – Billie potrząsnęła głową i jeszcze bardziej sposępniała. – Ostatnim razem, gdy prowadziłeś śledztwo, wróciłeś cały w siniakach, Gray. Nie chcę i nie potrzebuję, żebyś dawał się obić tylko po to, by zdobyć dla mnie odpowiedzi.

– Ma rację – zgodziłem się i powstrzymałem chęć dotknięcia Billie. Zamknięcia jej w moich ramionach, osłonięcia jej przed tym światem i zabrania z dala od tego popieprzonego życia. – Nie musimy ryzykować twojego bezpieczeństwa, Gray. Nie teraz. – Potrząsnąłem głową i posłałem mu znaczące spojrzenie.

Wydawało się, że zrozumiał, o co mi chodzi, że Billie i tak ledwie się trzyma i nie potrzebuje dodatkowego stresu przez nasze obrażenia, bo skinął głową.

– Zobaczę, co uda mi się wykopać – rzuciła Vee i już stukała w telefon. – Zakładam, że żadnego z was nie obchodzi, czy ja zostanę zraniona.

Billie drgnęła, jakby ją ktoś spoliczkował, popatrzyła z niedowierzaniem na Vee.

– Zależy mi – zaznaczyła stanowczym, choć pełnym zranienia głosem. – To, że nas wykorzystywałaś, nie znaczy, że jesteśmy złymi ludźmi. Czy ci się to podoba, czy nie, uważałam cię za przyjaciółkę, Vee. Więc będzie mi przykro, jeśli coś ci się stanie.

– Może na to nie wygląda, Billie, ale jestem twoją przyjaciółką. Po prostu okazuję to trochę inaczej. – Vee złagodniała i posłała Billie smutny uśmiech.

Billie opadła na oparcie fotela, wyglądała na wyczerpaną, więc wstałem, by wyprowadzić Vee z pokoju.

– Musisz już iść – powiedziałem cicho do żony Angela. – Wiem, że chcesz pomóc, i wierzę, że naprawdę ci na niej zależy. Ale teraz musi to wszystko przetrawić.

Vee się skrzywiła, jakby chciała się kłócić, ale okazała się na tyle mądra, by wiedzieć, kiedy odpuścić. To nie był odpowiedni moment. Rzuciła jeszcze jedno zmartwione spojrzenie w stronę Billie, po czym westchnęła.

– W porządku. Ale zostawiam moich ludzi, żeby zapewnić wam bezpieczeństwo. Lokalna policja została już opłacona, więc macie trochę czasu, jednak nie zostałabym tu dłużej, niż to konieczne. – Zatrzymała się w drzwiach i spojrzała na mnie. – Jace… bądź dla niej miły. Nie potrzebuje teraz twoich gierek.

Irytacja zapłonęła w mojej piersi, wykrzywiłem usta w grymasie.

– Akurat ty nie powinnaś tego mówić.

Nie czekałem na odpowiedź, zamknąłem jej drzwi przed nosem, po czym skrzywiłem się na widok połamanej framugi i zniszczonych zamków. Zdecydowanie nie mogliśmy tu zostać. Ale to rodziło pytanie, dokąd mielibyśmy pójść.

W salonie Rhett trzymał Billie w ramionach, z twarzą wtuloną w jej włosy, delikatnie kołysał ich oboje. Grayson zamiatał szkło z marmurowej podłogi, przerywał tylko po to, by rzucić mi pytające spojrzenie.

Wzruszyłem ramionami, po czym skinąłem głową w kierunku sypialni. Zrozumiał i bez słowa poszedł za mną do pokoju, który miał być moim przez ten tydzień.

– Musimy stąd zniknąć – powiedziałem, z rękami skrzyżowanymi na piersi. – To miejsce jest…

– Oczywiście – mruknął. – I musimy się zająć trasą. Zadzwoń do Brendy, niech zacznie opracowywać strategię, jak nas wyplątać z reszty koncertów, skoro straciliśmy Angela.

Kurwa. Trasa. Nawet o tym nie pomyślałem.

– Wytwórnia pewnie będzie próbowała wcisnąć nam jakiegoś przypadkowego basistę, żebyśmy dokończyli występy – jęknąłem, usiadłem ciężko na brzegu łóżka i oparłem łokcie o kolana. – Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje.

Gray westchnął i poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.

– Możesz się zdziwić. Narkotyki przepadły, pieniądze przepadły, a Angelo jest w rękach wroga. Giovanni może więc machnąć na to ręką i pozwolić nam odwołać trasę. Jego motywacją nigdy nie było uszczęśliwianie naszych fanów, chodziło tylko o przemyt narkotyków. Więc… miejmy nadzieję, że Brenda coś wymyśli. Chcesz, żebym do niej zadzwonił?

– Nie, w porządku. – Posłałem mu lekki uśmiech. – Sam się tym zajmę. Ty znajdź nam jakieś miejsce na noc. I może na resztę tygodnia też. Wiesz, że Billie nie będzie chciała wyjechać bez Angela. Nie żebym ją winił.

– Powinna wrócić do Ameryki – prychnął ze zniecierpliwieniem. – Wy wszyscy powinniście. Teraz, gdy wiemy, jak blisko jest związana z tą wojną gangów…

Wiedziałem, że ma rację, ale nie ułatwiało to zaakceptowania takiego wyjścia.

– Angelo jest moim bratem – powiedziałem cicho. – Nie mogę tak po prostu odejść… i ona też nie. Nie teraz. – Nie, gdy w końcu odnaleźliśmy naszego Angela.

Gray tylko mruknął i wyszedł z pokoju. Podejrzewałem, że to nie ostatnia rozmowa na ten temat, ale na razie odłożyłem to na bok. Mój telefon wciąż był podłączony do ładowarki obok łóżka, gdzie zostawiłem go przed włamaniem, więc chwyciłem urządzenie, by zadzwonić do Brendy. Na szczęście w Ameryce był dzień i odebrała przy drugim sygnale.

– Mamy przejebane – oznajmiłem zamiast „dzień dobry”.

Wciągnęła ostro powietrze i mogłem sobie wyobrazić przekleństwa przewijające się przez jej myśli.

– Dobra. Problemy z policją, mediami czy coś gorszego?

– Gorszego. – Choć podejrzewałem, że to też się wpisze w problemy z policją i mediami. – Trupy i dom podziurawiony kulami. I wzięli Angela jako zakładnika.

– Gdzie jest Hannah? – Brenda cmoknęła.

To mnie zaskoczyło. Gdzie była Hannah? Czy była zamieszana we włamanie? Przed przyjazdem sprawdziła wszystkie wymogi bezpieczeństwa z naszej listy, ale przypuszczałem, że alarmy gówno znaczą, gdy ktoś wyważy frontowe drzwi.

– Nie mam pojęcia – odpowiedziałem szczerze. – Zostawiła nas samych po południu, nie widzieliśmy jej od tamtej pory.

– Daj mi minutę, oddzwonię. – Brenda zakończyła połączenie, zanim zdążyłem coś powiedzieć.

Siedziałem w milczeniu z komórką w dłoni. W oczekiwaniu na jej telefon wyszedłem z sypialni i postanowiłem poszukać nagrań z monitoringu. Może dadzą nam jakieś wskazówki, dokąd zabrano Angela.

Jak można się było spodziewać, Grayson już znalazł panel kontrolny przy wejściu i przeglądał nagrania.

– Coś masz? – zapytałem, gdy spojrzał w górę.

– Numery rejestracyjne – odpowiedział i zatrzymał obraz z bramy wjazdowej. – Już wysłałem je do mojego kontaktu tutaj, ale Vee może mieć lepsze znajomości.

Telefon zawibrował mi w dłoni, oddzwaniała Brenda.

– Nie odbiera telefonu – powiedziała oschłym głosem. – O której mówiłeś, że wyszła z domu?

– Eee, może o drugiej? – Zmarszczyłem brwi w zamyśleniu. – Coś koło tego. Wyszła po agentce nieruchomości.

– Gdzie jest wasza ochrona? – zapytała, a ja poczułem się naprawdę jak debil.

– Eee… nie wiem. – Potem ogarnęło mnie nieprzyjemne uczucie. – Gray, przewiń do momentu, kiedy przyjechaliśmy po południu.

Grayson bez zbędnych pytań wykonał polecenie, znalazł moment naszego przyjazdu i już oglądaliśmy czarno-biały obraz bez dźwięku. Brenda czekała w ciszy na linii, kiedy przewijaliśmy nasze wejście, a potem zwolniliśmy do normalnej prędkości, gdy wychodziła agentka. Przełączyliśmy na kamerę od strony ulicy i obserwowaliśmy, jak Hannah i agentka rozmawiają przez chwilę, potem agentka wsiada do samochodu i odjeżdża. Hannah odebrała telefon, a następnie ruszyła w stronę czekającej limuzyny.

Wtedy dostała w głowę z pistoletu z tłumikiem i została zaciągnięta w krzaki.

Kierowca samochodu wyskoczył z bronią w ręku, ale został zastrzelony przez drugiego napastnika, którego nie widzieliśmy.

– Kurwa – westchnąłem. – Hannah nie żyje. Rób, co musisz, Brenda, ale nie kontynuujemy trasy. Gówno mnie obchodzi, kto nas pozwie, kurwa, mamy dość tej gry.

– Ja też, dzieciaku – odpowiedziała zmęczonym głosem. – Opowiedz mi o Angelu. Co się dzieje? Kto go porwał?

Potarłem oczy, czułem ciężar całej tej przemocy i napięcia na barkach. Przeszliśmy z Angelem tak wiele, to nie mógł być koniec. Nie umiałem tego zaakceptować.

– Pracujemy nad znalezieniem go, Brenda – poinformowałem, zamiast odpowiadać na jej pytania. – Ty zajmij się Big Noise, a my damy znać, gdzie się zatrzymamy.

– Nie podoba mi się to, ale rozumiem – westchnęła. – Będę mogła zaprzeczyć, gdy spytają, czy cokolwiek wiem. Co mam powiedzieć wytwórni?

Wymieniliśmy spojrzenia z Graysonem, a on wzruszył ramionami.

– Powiedz im prawdę – odparłem. – Że Angelo został porwany przez uzbrojonych napastników i reszta Bellerose jest głęboko wstrząśnięta tym atakiem. Że prosimy o cierpliwość i prywatność, gdy przechodzimy przez tę traumę. Fani nie mogą się na to oburzać, wytwórnia też nie. Nie po tym wszystkim.

– Zgadzam się – powiedziała smutnym głosem. – Znaleźć wam inne miejsce na nocleg?

Przygryzłem dolną wargę, zamyśliłem się, po czym zerknąłem do salonu, gdzie Billie wciąż siedziała na kolanach Rhetta, który czule głaskał ją po włosach.

– Nie, damy sobie radę – zdecydowałem. – Im mniej osób wie, tym lepiej.

– Dobra. Trzymajcie się Graysona, on utrzyma was przy życiu. Powodzenia, dzieciaku. – Znów zakończyła rozmowę bez pożegnania, ale to była typowa Brenda, zawsze zbyt zajęta na uprzejmości.

Wsunąłem telefon z powrotem do kieszeni i skrzywiłem się na obrazek wciąż widoczny na ekranie monitoringu.

– Co teraz? – Przejechałem ręką po włosach.

Gray wyłączył monitor i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.

– Teraz się pakujemy i wynosimy stąd. Zarezerwowałem nam na dziś apartamenty w Plaza Royal pod fałszywymi nazwiskami, rano wymyślimy dalszy plan.

– Plan znalezienia Angela? – Zmarszczyłem brwi, bo wyczułem coś… dziwnego w jego sformułowaniu.

– Jasne. – Wzruszył ramionami. – Na początek. Bo potem powinniśmy porozmawiać o czymś więcej, na przykład, jak wyciągnąć nas z tego brutalnego konfliktu. Wszystkich. Włącznie z Riccim. Jest teraz jednym z nas.

Kurwa, oczywiście, że był. Powinienem wiedzieć, że to Billie nas znowu połączy. Wszyscy należeliśmy teraz do niej, prawdziwi chłopcy Bellerose.

Rozdział 4

Billie

Przeprowadzka ze zdemolowanego domu do luksusowego hotelu w centrum Monako przypominała prawdziwy wir wydarzeń. Pieniądze przechodziły z rąk do rąk przy każdym uścisku dłoni, a do dziesiątej wieczorem byliśmy już bezpiecznie ulokowani w Plaza Royal. A dokładniej w apartamencie na przedostatnim piętrze, z własnym krytym basenem i z widokiem na morze.

Próbowałam zebrać się w sobie i zapytać, co, do cholery, robimy w sprawie Angela, ale ostatecznie wszyscy byliśmy przecież zbyt wykończeni, żeby teraz cokolwiek zdziałać. Padłam na poduszkę i zapadłam w głęboki, błogo pozbawiony snów sen. Następnego poranka obudziłam się z uczuciem, jakby przejechała po mnie ciężarówka. Siniaki pokryły całą lewą stronę mojego ciała, dołączyły do niezliczonych poparzeń i blizn, którymi naznaczyło mnie życie. Cierpiałam, wycierając się ręcznikiem po prysznicu.

– Skąd to się wzięło? – zapytał z troską Rhett, ściągający bokserki, by samemu wejść pod natrysk.

– Angelo się na mnie rzucił. – Skrzywiłam się. – To pewnie od uderzenia o podłogę.

– Dzięki, kurwa, za jego szybką reakcję. – Rhett skinął ze zrozumieniem, drzwi prysznica zostawił otwarte, gdy zaczął się myć.

– Zgadzam się – mruknęłam z westchnieniem. – Wolę siniaki niż dziury po kulach. – Przygryzłam wargę, bo znowu poczułam niepokój. Spotkałam spojrzenie Rhetta w lustrze i już wiedziałam, że przejrzał mnie na wylot. – Myślisz, że z nim wszystko w porządku? Wilson nie skrzywdzi go za bardzo, prawda? W końcu, jeśli chce się targować z Giovannim, musi zachować Angela w jednym kawałku. Prawda?

– Mam nadzieję, że z nim wszystko w porządku, kochanie. Zaczynałem się do niego przyzwyczajać. – Wahanie Rhetta powiedziało mi wszystko, co potrzebowałam wiedzieć.

– Jak do infekcji grzybiczej? – Wymusiłam niewielki uśmiech.

– Dokładnie tak, jak do grzyba – wyszczerzył się. – Jestem pewien, że Gray i Vee już mają dla nas jakieś odpowiedzi. – Zakręcił prysznic i przyjął ręcznik, który mu podałam. – Wszystko będzie dobrze, moja piękna Thorn. Obiecuję. – Pocałunek, który złożył na moich ustach, był delikatny i pełen miłości, co niemal doprowadziło mnie do łez.

– Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać, Zepelin – wyszeptałam ze ściśniętym gardłem.

– W takim razie będę musiał jej dotrzymać. Rozczarowanie cię jest ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał. – Gładził kciukiem mój policzek, patrząc mi w oczy.

Wierzyłam mu. Ubraliśmy się i wyszliśmy do ogromnego salonu, gdzie Jace chrapał na kanapie. Było tu wystarczająco dużo sypialni dla nas wszystkich, ale przed pójściem spać wymamrotał coś o pilnowaniu drzwi. Chyba właśnie to miał na myśli.

Grayson siedział przy oknie, czytając coś w telefonie, ale wstał, gdy się do niego zbliżyłam. Silne ramiona oplotły moje ciało i trzymały mnie mocno, a ja niemal udusiłam go swoim uściskiem.

– Jak ci się spało? – zamruczał i wzmocnił chwyt, by zanieść mnie na kanapę. Usiadł ze mną na swoich kolanach, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.

– Twardym snem – odpowiedziałam. – Masz jakieś wieści?

– Mam – potwierdził. – Rhett, zamówisz nam coś do jedzenia?

Jace znów zachrapał, więc trąciłam go stopą.

– Obudź się, Adams – powiedziałam, gdy się poruszył.

Jęknął, po czym spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i zmarszczył brwi.

– Miałem najbardziej pojebany sen, w którym twój ojciec wciąż żył, Rose.

– To nie sen, Jace. – Skrzywiłam się. – Raczej koszmar na jawie. Żyje, jest szefem kartelu i trzyma Angela jako zakładnika. Obudziłeś się już?

– Dobra. Tak. To wszystko się wydarzyło. Nie śpię. – Jace zamrugał, po czym z przeciągłym jękiem przetarł twarz dłońmi.

– Głodny? – zapytał Rhett z hotelowym tabletem w ręku.

– Kurwa, nie – odparł Jace i usiadł. – Ale wezmę stos naleśników i kawę.

– Ja też – dodałam, bo zaburczało mi w brzuchu.

Wczoraj wieczorem nie zdążyliśmy zjeść makaronu, który przygotowywał Angelo, a teraz żołądek mi o tym przypominał. Gray wciąż trzymał mnie na kolanach, a gdy jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę i pogłaskała skórę pod żebrami, poczułam wzbijające się do lotu motylki.

– Okej, jakie są wieści? – Po złożeniu zamówienia Rhett opadł na fotel naprzeciwko nas.

– Informatorzy Vee pogrzebali na temat Wilsona – zaczął Gray. – A właściwie tego, kiedy ten Wilson przejął kontrolę. Oryginalny Wilson założył grupę jakieś dwadzieścia lat temu w północnej Kalifornii, ale naraził się lokalnym gangom kontrolującym teren, więc te się go stamtąd pozbyły. Później po cichu założył biznes w Sienie i przez kilka lat działał w cieniu, budując swoją bazę bez zwracania uwagi Riccich.

– Oryginalny Wilson nie był moim ojcem? – Z dezorientacji aż kręciło mi się w głowie.

– Nie. Z tego, co wiemy, twój ojczulek pracował dla oryginalnego Wilsona, prał jego brudne pieniądze przez swój warsztat samochodowy. Mniej więcej w czasie pożaru… sprawy zmieniły właściciela. – Palce Graysona kojąco gładziły mój brzuch, a ja starałam się przyjmować te informacje z dystansem, jakbyśmy mówili o obcych ludziach… którymi ci w pewnym sensie byli.

– To by wyjaśniało, dlaczego tak szybko urósł w siłę – wymamrotał Rhett, po czym rzucił jeszcze kilka soczystych przekleństw i zapatrzył się w sufit.

– Właśnie – zgodził się Grayson. – Ale wciąż nie wiemy, o co mu chodzi z Giovannim. Wygląda to na coś bardziej osobistego niż tylko kwestia udziałów w rynku. No i pozostaje pytanie, co się stało z…

– Moją mamą – wykrztusiłam. – A ja myślałam, że zginęła przez swój udział w przestępczych finansach, a tata był przypadkową ofiarą. Teraz nie wiem, co się wydarzyło ani kogo winić i… – urwałam i zaszlochałam. Kurwa, musiałam się ogarnąć.

– Dojdziemy do tego, Rose – powiedział cicho Jace, sięgający po moją dłoń.

Ten prosty gest był kojący, że z wdzięcznością ścisnęłam jego palce. On rozumiał. Wiedział, jak blisko byłam z rodzicami. Sama myśl o nich jako przestępcach rozdzierała mnie od środka.

– Co teraz? – zapytał Rhett i ziewnął. – Co z Angelem? I z nami? Z trasą?

– Odwołana – odparł Jace, bez puszczania mojej dłoni. – Powiedziałem Brendzie, żeby się tym zajęła. Mam już, kurwa, dość układania się z Giovannim.

Grayson i Rhett zamruczeli z aprobatą, a mnie zalała niewielka fala ulgi. Przynajmniej jeden problem z głowy. Nie musieliśmy udawać, że świetnie się bawimy, grając koncerty bez basisty… Znowu.

– Wy troje musicie wrócić do Naples – oznajmił Grayson, a ja zesztywniałam. Przytrzymał mnie mocniej, bym nie mogła się zsunąć z jego kolan w przypływie wkurzenia, ale cholera, prawie to zrobiłam. – Posłuchaj mnie, Prickles – warknął mi do ucha.

– Lepiej, żebyś miał jakiś zajebisty powód, bo w tej chwili moja odpowiedź to kategoryczne „spierdalaj”, Grayson. – Byłam wściekła. Cholernie wściekła. Nie rozumiałam, jak mógł pomyśleć, że wrócę do domu bez Angela. Na pewno wiedział, że to szaleństwo.

– Zgadzam się z Rose – wtrącił Jace.

Nie umknęło mi, że coraz częściej nazywał mnie Rose i że wciąż trzymał moją dłoń.

Grayson westchnął sfrustrowany.

– Rozumiem, że wszyscy myślicie, że możecie… – urwał, bo rozległo się pukanie do drzwi.

– Ja otworzę – powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku. – Jakbyście zapomnieli, jesteście dość rozpoznawalni.

Rhett przeskoczył przez kanapę, by wyprzedzić mnie w drodze do drzwi.

– Wolę zostać rozpoznany, niż ryzykować, że cię podziurawią kulami, mała Thorn. – Zanim zdążyłam zaprotestować, szarpnął drzwi i wpuścił pracownika hotelu z wózkiem pełnym jedzenia i kawy.

Na szczęście nikt nie został postrzelony, a obsługa nie robiła zamieszania wokół celebrytów w pokoju. W takim miejscu to pewnie normalne zjawisko. Rhett rozładował zawartość wózka na stolik, a Jace chwycił swoją kawę, jakby był od niej uzależniony. Nie żebym sama obeszła się powściągliwiej z górą naleśników.

– Dobra, wracając do chwilowej utraty rozumu przez Graysona – powiedział Jace kilka minut później. – Chyba się zgadzamy, że nikt stąd nie wyjedzie, dopóki nie znajdziemy Angela. Prawda?

– Oczywiście – przytaknęłam stanowczo. – Nie spakuję się tak po prostu i nie zostawię go w roli zakładnika mojego ojca. Kurwa, z pewnością mnie do tego nie zmusicie.

Gray milczał, tylko uniósł brew w stronę Rhetta, który zdawał się nietypowo cichy.

Mój niebieskogłowy chłopak wyczuł naszą uwagę, bo spojrzał w górę z bólem wymalowanym na twarzy.

– Przepraszam, Thorn, ale zgadzam się z Graysonem. Tu nie jest bezpiecznie, szczególnie teraz, gdy wiemy, że twój ojciec to Wilson. Lepiej ochronimy cię w domu, w Naples. Prawda, Gray?

Jego opinia była jak cios w brzuch.

– Prickles, wiem, że chcesz pomóc, ale spójrz na to obiektywnie. – Wielkolud przytaknął kumplowi i przeniósł zmartwione spojrzenie na mnie. – Nie masz umiejętności ani kontaktów, żeby naprawdę pomóc, a jeśli będę ciągle się martwił o twoje bezpieczeństwo, to czy naprawdę skupię się na znalezieniu i uwolnieniu Angela?

Oczy rozszerzyły mi się na tę brutalną szczerość i przez chwilę czułam się, jakby ktoś wypchnął ze mnie całe powietrze.

– Wow. Serio? Teraz jestem ciężarem?

– A nie jesteś? – Gray był odporny na moją próbę wywołania w nim poczucia winy. Po prostu patrzył na mnie ze spokojem.

– Okej, okej, chyba robimy się trochę… uch… – wtrącił Rhett, nim zdążyłam wpaść w szał. – Zacznijmy od nowa. Thorn, kochanie, nie sądzę, żeby Grayson miał na myśli, że jesteś ciężarem. Po prostu jesteś dla niego ważniejsza niż Angelo. Więc gdyby musiał wybierać, kogo chronić…

– Bo cię kocham, Prickles. – Grayson przytaknął bez cienia skruchy. – Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, dlatego proszę cię, żebyś wróciła do Naples z Rhettem i Jace’em, żebym mógł się skupić na odnalezieniu twojego mafijnego księcia. Szczerze mówiąc, wolałbym wysłać cię do jakiejś odludnej chatki na pierdolonej Islandii czy gdzieś, ale wiem, że byś nie pojechała, więc ograniczam się do rozsądnej prośby. W Naples zapewnię wam ochronę.

Kurwa. Kiedy przedstawiał to w taki sposób… Jasne, miało to sens, ale każda komórka mojego ciała krzyczała, żebym nie wyjeżdżała. Żebym nie odwracała się od Angela. On by mnie nie zostawił, gdyby role się odwróciły. Nie zostawił mnie, kiedy porwali mnie ludzie Giovanniego. Uratował mnie, a teraz ja musiałam uratować jego. Prawda?

– Kochanie, to w porządku pozwolić, żebyśmy ci pomogli – powiedział łagodnie Rhett, uklęknął na dywanie i ujął moje dłonie w swoje. – Nie jesteś sama w tym niekonwencjonalnym związku, pamiętasz? Jesteśmy z tobą, a to znaczy, że jesteśmy też z tym przystojnym kutasem, Angelem. I każdy z nas ma inne mocne strony. Jace dba, żebyśmy my zawsze wypadali skromnie, przez swoje ego i poziom arogancji wyższy niż u nas wszystkich razem wziętych…

– Ej, dupku, wcale nie – mruknął Jace, urażony.

Rhett uśmiechnął się złośliwie.

– A Grayson jest zajebistym byłym mordercą, który ma absurdalnie dobre kontakty nawet po ośmiu latach poza światem przestępczym. Prawdopodobnie, z pomocą Vee i Giany, jest najlepszą osobą do wyśledzenia Angela. Możesz mu zaufać, że zrobi to dla ciebie? Dla nas wszystkich?

Przygryzłam wargę i naprawdę starałam się przyjąć to, co mówił.

– Zgaduję, że twoją mocną stroną jest bycie głosem rozsądku, co?

– Thorn, skarbie. – Uśmiechnął się nikczemnie. – Ja zdecydowanie jestem tu po to, żeby zapewniać im konkurencję w łóżku. W końcu to do mnie należy rekord w doprowadzaniu cię do największej liczby orgazmów z rzędu.

– Jesteś pewien? – zamruczał Grayson, a ja powstrzymałam się od śmiechu. Właściwie nie byłam pewna, kto trzymał ten tytuł, ale pozwolę Rhettowi tak twierdzić. Do czasu, aż odzyskamy Angela.

– A jeśli chodzi o ciebie, Billie Bellerose – kontynuował Rhett, Graysona zignorował. – Jesteś…

– Naszym sercem – powiedział delikatnie Jace, wpatrujący się we mnie intensywnie. – Tą, która przypomniała nam wszystkim, jak to jest kochać i być kochanym. Jesteś słońcem tworzącym tęczę w nasz ponury, deszczowy dzień.

No kurwa. Kiedy Jace zdecydował, że zacznie się tak zachowywać?

– Trzy dni – wyszeptałam do Graysona. – Pozwól nam zostać trzy dni, podczas gdy będziesz szukał Angela. Nie opuścimy tego apartamentu, nie będziemy ryzykować. Jeśli nie znajdziesz go w ciągu trzech dni, wsiądę do samolotu bez żadnych wymówek. Ale mam nadzieję, że go znajdziesz. A kiedy to się stanie, chcę tu być. – Nawet jeśli rozumiałam, że miał rację i nie mogłam w żaden sposób pomóc.

– Trzy dni i nie opuszczacie apartamentu. – Gray skinął powoli głową. – Mogę się na to zgodzić pod jednym warunkiem.

– Cokolwiek chcesz – zgodziłam się szybko.

– Będziesz spać w moim łóżku przez wszystkie trzy noce. – Kącik jego ust drgnął w przebiegłym uśmieszku. – Łatwiej się skupię, gdy będę czuł twój zapach na pościeli za każdym razem, kiedy wrócę się przespać.

Jego gorące spojrzenie mówiło mi, że ma na myśli inne rzeczy, które pomogą mu się skoncentrować. Byłam aż nazbyt chętna, by się na to zgodzić.

– Umowa stoi – przytaknęłam.

Trzy dni… Miałam nadzieję, że dzięki swoim umiejętnościom Grayson i Vee odnajdą Angela, zanim ten czas upłynie. Sama myśl o opuszczeniu kraju bez niego przyprawiała mnie o mdłości. Dopiero co go odzyskałam, nie chciałam sobie nawet wyobrażać, że miałabym go stracić, tym razem na dobre.