Can't Let Go - Mucha-Kępińska Weronika - ebook + audiobook + książka

Can't Let Go ebook i audiobook

Mucha-Kępińska Weronika

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Melissa Turner postanawia wyjechać z Londynu do Nowego Jorku, by tam rozpocząć studia. Decyduje się na to ze względu na swojego chłopaka Christophera, który od roku studiuje w Stanach Zjednoczonych.

 

Na miejscu okazuje się, że chłopak nie był wobec niej szczery, i kiedy ona ślepo mu wierzyła, on spotykał się z inną. Melissa jest zdruzgotana, bo nie dość, że zaczyna nowy etap w życiu, to w dodatku zostaje kompletnie sama z dala od domu. 

 

Na szczęście wokół dziewczyny zaczynają pojawiać się nowi ludzie, a współlokatorka namawia ją do udziału w imprezie organizowanej przez bractwo studenckie.

 

I to właśnie tam dziewczyna poznaje grupkę Irlandczyków odbiegających od typowych chłopaków, z którymi do tej pory miała do czynienia. Nowi znajomi prowadzą rozrywkowy styl życia i nie przejmują się konsekwencjami.

 

Jeden z nich szczególnie zachodzi Melissie za skórę. Noel Hamilton od początku pała do niej niechęcią, a ta szybko zmienia się w jawną nienawiść. Jednak dziewczyna nie może zaprzeczyć, że chłopak bardzo ją pociąga…                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 474

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 15 min

Lektor: WERONIKA MUCHA-KĘPIŃSKA
Oceny
4,2 (178 ocen)
98
43
24
8
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Renija94

Nie oderwiesz się od lektury

@rewi.books Cóż mogę napisać o tej książce. Historia może i jest podobna do innych i można domyślić się jak się zakończy ale i tak ją pokochałam.😍 Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, że tak bardzo przypadnie mi do gustu. Gdyby nie to, że musiałam iść do pracy to pewnie pochłonęłabym ją w jedno popołudnie. Książka musi mieć coś w sobie i ta książka to ma. Bardzo polubiłam bohaterów tej historii i z ogromną przyjemnością śledziłam ich losy. Autorce gratuluję debiutu i czekam na coś nowego. ❤️
10
Ania131185

Dobrze spędzony czas

sama nie wiem... mam mieszane odczucia. gorzej się czyta, ale czegoś jednak brakuje....
10
Maja0904

Całkiem niezła

pomysł na książkę był spoko, ale wykonanie trochę gorzej. główna bohaterka mnie irytowała. główny bohater po pewnej sytuacji stracił wiele w moich oczach. przeszkadzała mi narracja.
10
Xarimone

Z braku laku…

Ciężko się to czyta
10
AgaWiktoria
(edytowany)

Z braku laku…

Mnie nie wciągnęła…
10

Popularność



Podobne


Copyright ©

Weronika Mucha-Kępińska

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Julia Deja

Korekta:

Agata Bogusławska

Karolina Piekarska

Joanna Boguszewska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Autor ilustracji:

Marta Michniewicz

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-670-7

Rozdział pierwszy

Stała na środku niewielkiego akademickiego pokoju, który w tamtym momencie wydawał się mniejszy niż zwykle. Zarówno w gardle, jak i w klatce piersiowej odczuwała nieprzyjemny ucisk. Serce biło w szaleńczym tempie, a nogi wydawały się jak z waty. Miała wrażenie, że za moment upadnie na podłogę.

Wzięła głęboki wdech, aby dostarczyć organizmowi powietrza. Bardzo powoli dochodziła do siebie, starając się przyswoić sytuację, w której się znalazła. Zamrugała kilkakrotnie, próbując powstrzymać ciągle napływające do oczu łzy.

Zamglona postać przed nią stawała się coraz wyraźniejsza. Mężczyzna, który przypatrywał się jej z uwagą, wyglądał na nieco zaskoczonego, a nawet przestraszonego.

Potarła zewnętrzną stroną dłoni o czoło, zbierając z niego krople potu, które okazały się zimne, co było dość paradoksalne, zważywszy na to, że gotowała się od wewnątrz.

– Wszystko w porządku? – zapytał chłopak z lekkim zdziwieniem w głosie.

Odpowiedziała mu niezgrabnym machnięciem ręki, więc powrócił do gapienia się na jej zapewne bladą twarz. Była przekonana, że w tamtym momencie wyglądała koszmarnie, ale to najprawdopodobniej ostatnia rzecz, którą powinna się przejmować.

Przełknęła ślinę, a raczej spróbowała to zrobić, ponieważ gardło miała wyschnięte na wiór.

– Czy ty właśnie ze mną zerwałeś? – Zadała to pytanie, choć oboje doskonale znali odpowiedź.

Mimo wcześniejszych, dość oczywistych słów Chrisa, nadal nie mogła uwierzyć, że ta sytuacja miała miejsce. Ostatnim, czego spodziewała się w swoim życiu, było zerwanie z osobą, z którą spotykała się od sześciu lat.

Z Chrisem poznali się jeszcze jako dzieciaki, w szkole podstawowej. Tworzyli razem całkiem zgrany duet. Zawsze nierozłączni, stojący za sobą murem.

Pamiętała ich pierwsze spotkanie: tego wysokiego, chudego chłopca o brązowych kręconych włosach i zielonych oczach, który odprowadził ją pierwszego dnia szkoły do klasy, gdy zgubiła się wśród, jak jej się wtedy wydawało, zawiłych korytarzy. Początkowo tylko uśmiechali się do siebie nieśmiało, mijając się w drodze na lekcje. Później Chris zaczął przysiadać się do niej na stołówce. Wtedy okazało się, że choć o rok starszy, był zupełnie podobny do niej samej. Lubili te same kreskówki, uwielbiali także czytać, nawet podobne gatunki książek. Nie znosili jeść grzybów i owoców morza, a noszenie dwóch różnych skarpetek nie miało dla nich znaczenia. Doszło nawet do sytuacji, w której Christopher czekał miesiąc ze swoimi urodzinami, aby mogli je świętować wspólnie.

W ten sposób narodziła się wielka przyjaźń, do czasu, aż nie stali się nastolatkami i zaczęli dostrzegać w sobie coś więcej. Byli parą, odkąd skończyła czternaście lat i wydawało się, że nic nie mogło zniszczyć tej miłości, rozpoczętej tak silną przyjaźnią. Na Boga! Przyleciała za nim na inny kontynent, gdy tylko ukończyła szkołę średnią i mogła zapisać się na uniwersytet.

Nagle cała ich relacja rozprysnęła się jak bańka mydlana.

Nawet nie wiedziała, co pchnęło go do podjęcia decyzji o zerwaniu. Postanowiła się tego dowiedzieć, bo zapewne była to ich ostatnia rozmowa. Nawet jeśli zaproponowałby dalszą znajomość, co zapewne chciał zrobić, ponieważ według niego tak wypadało postąpić, nie zamierzała tego kontynuować.

– Dlaczego? – Było to kolejne pytanie, które wypadło z jej ust.

Westchnął przeciągle, jakby ta rozmowa była dla niego zbyt nużąca i chciałby jak najszybciej stamtąd czmychnąć.

Nie miała zamiaru mu na to pozwolić. Po tylu latach winien był jej wyjaśnienia. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, próbując choć trochę ukryć swoją mową ciała to, jak bardzo była zrozpaczona. Tylko godność powstrzymywała ją przed wybuchnięciem płaczem i proszeniem, aby chłopak jeszcze raz to wszystko przemyślał.

Strzelił kostkami u dłoni i odchrząknął, jednak nadal nic nie mówił. Jego zachowanie zaczynało działać jej na nerwy. Błądził spojrzeniem po niezbyt już czystej podłodze pokoju, ciągle unikając jej natarczywego wzroku. Odchrząknął ponownie, a ona zacisnęła szczęki tak mocno, że aż zabolały ją zęby. W końcu jego zielone tęczówki spotkały się z jej brązowymi i wściekłymi. Był od niej sporo wyższy, więc musiała zadrzeć lekko głowę, aby ten kontakt utrzymać.

Zmrużyła powieki, wyrażając tym swoje zniecierpliwienie.

– To nie miało wyjść w ten sposób – zaczął. – Po prostu czasem tak jest, nie wszystko może trwać wiecznie.

Z każdą chwilą jej wściekłość się pogłębiała.

Przyszedł tutaj, pewny siebie, oznajmiając, że pora skończyć ten związek i bredząc jakieś bzdury, że wcale tego nie planował, co doprowadziło do tego, że prawie zemdlała. Ponadto nadal nie potrafił wytłumaczyć powodu tego nagłego zerwania.

W ostatnim czasie nie zauważyła żadnych negatywnych sygnałów, wskazujących na to, że cokolwiek mogło być nie tak. Zachowywał się jak zwykle. Jedynym znakiem ostrzegawczym, jaki w tym momencie przychodził jej do głowy, było to, że spędzali ze sobą mniej czasu, ale zrzucała to na karb zbliżających się egzaminów semestralnych i związanego z tym natłoku nauki. Poza tym wszystko wydawało się w porządku.

– No mów wreszcie – warknęła ponaglająco.

Przestąpił z nogi na nogę, znów zrywając kontakt wzrokowy.

– Poznałem kogoś – wymamrotał.

Powiedział to tak szybko i niewyraźnie, że w pierwszej chwili stwierdziła, że musiała się przesłyszeć. Kiedy ponownie przeanalizowała jego słowa, dosłownie ją zamurowało. Stała tam w bezruchu, wpatrując się w widocznie zawstydzonego Chrisa. Nawet nie chciała wiedzieć, kim była dziewczyna, która skradła jego serce. Mogła jej nawet nie znać i modliła się, aby tak było. Gdyby była nią osoba z jej otoczenia, sytuacja ta stałaby się jeszcze bardziej bolesna.

Czuła, jakby świat, w którym do tej pory żyła, się zawalił. W pewnym sensie tak było, ponieważ Chris był wszystkim, co miała, i właśnie odszedł. Jedyny prawdziwy przyjaciel właśnie zostawił ją dla innej, zapewne w jego mniemaniu lepszej kobiety.

– Wyjdź – wychrypiała przez ściśnięte gardło.

– Melissa, posłuchaj…

– Nie mów już nic więcej i wyjdź – przerwała mu, bo jego żałośnie zrozpaczony głos drażnił każdą komórkę jej ciała. – Wyjdź i już nigdy się do mnie nie odzywaj, ty cholerny kłamco! – krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły tak długo wstrzymywane łzy.

Na szczęście zachował resztki instynktu samozachowawczego i wycofał się w kierunku drzwi. Jeszcze raz otworzył usta, najwidoczniej chcąc coś powiedzieć, lecz ostatecznie zrezygnował i wyszedł.

Drzwi lekko zaskrzypiały i trzasnęły. Był to dźwięk, który sfinalizował koniec ich związku.

Została sama; otaczała ją głucha cisza, którą uzupełniało tylko dzwonienie w uszach. Szlochała, stojąc tak na środku pokoju. Trwała w tej pozycji, odkąd zapukał do drzwi. Wstała, aby go przytulić na powitanie, ale wtedy ją powstrzymał. Nigdy nie przewidziałaby, że ten dzień skończy się w tak nieprzewidywalny sposób.

Spojrzała w kierunku stolika nocnego, gdzie leżał piękny bukiet kwiatów, który dostała od Chrisa. Podeszła bliżej i wzięła go w ręce, pogładziła delikatne płatki piwonii, po czym zamachnęła się i rzuciła nimi o ścianę. Gdy nie ucierpiał zbyt mocno, zaczęła deptać go klapkami z różowym futerkiem. Płatki rozgniotły się na wykładzinie, brudząc ją jeszcze bardziej. Zastanawiało ją, jak wiele razy ta podłoga była świadkiem tak dramatycznych sytuacji, ponieważ jej stan sugerował, że przeżyła naprawdę wiele. Kiedyś mogła być biała, teraz poszarzała i pokrywało ją wiele nieusuwalnych plam.

Kopnęła bukiet po raz ostatni, zastanawiając się, kto normalny przynosi kwiaty na spotkanie, na którym ma zamiar zerwać. Możliwe, że Christopher miał lepsze poczucie humoru, niż jej się do tej pory wydawało.

Rzuciła się na łóżko, a gdy uderzyła łokciem o metalową ramę, zwinęła się z bólu. Mokre po prysznicu włosy oblepiły jej twarz, wchodząc do ust. Prawdopodobnie właśnie cały świat uwziął się na nią, aby czuła się jak najgorzej. Leżała tak i łkała w poduszkę przez długi czas. Nos miała całkowicie zatkany, więc dyszała nieelegancko przez rozchylone usta, a głowa zaczynała jej pękać od nadmiaru emocji i płaczu.

Cieszyła się, że Alex, jej współlokatorka, postanowiła nocować tego dnia poza akademikiem, bo nie musiała być świadkiem tej żałosnej sceny, w której Melissa nie była w stanie ukrywać rozpaczy.

Kiedy płacz już trochę ustał, zaczęła zastanawiać się, dlaczego doszło do tego, że ukochany postanowił wymienić ją na inną. Nie była najbrzydsza, mogła śmiało stwierdzić, że była naprawdę piękną kobietą. Jedyne, czego jej brakowało, to wzrostu i trochę piersi, jednak według niej te rzeczy nie grały pierwszoplanowej roli. Była z reguły miła i uczynna oraz bezkonfliktowa, ale może tylko tak się jej wydawało? W oczach innych mogła być przecież denerwującą, zbyt słodką dziewuchą, działającą wszystkim na nerwy. Mogło to tłumaczyć jej bardzo wąskie grono znajomych, które aktualnie zamknęło się na dwóch osobach – współlokatorce Alexandrze oraz najlepszym przyjacielu dziewczyny, Maxie, który był tylko dobrym znajomym Melissy.

Usiadła na brzegu łóżka, a skronie pulsowały jej tak, że zbierało jej się na wymioty. Czuła się beznadziejnie i nie miała nawet chusteczek. Zawsze mogła ukraść rolkę papieru toaletowego ze wspólnej toalety, ale nie uśmiechało jej się opuszczać pokoju i wystawiać się na ryzyko, że spotka kogoś, kto mógłby zobaczyć ją w tym opłakanym stanie.

Rzuciła okiem na pokój, który nie wyglądał najlepiej, lecz oddawał jej wewnętrzny bałagan. Postanowiła w końcu zgasić światło i spróbować zasnąć, ponieważ następnego dnia czekały ją zajęcia, na których najchętniej nie pojawiłaby się przez najbliższy tydzień. Całe szczęście – i prawdopodobnie była to jedyna szczęśliwa rzecz w chwili obecnej – miała tylko jeden trzygodzinny wykład, który zaczynał się dopiero o trzeciej.

Wsunęła się pod kołdrę i po długim czasie walczenia z dręczącymi myślami odpłynęła.

Rankiem wcale nie czuła się lepiej. Przez niezasłonięte okno prosto na twarz Melissy padały promienie słoneczne. Zdecydowanie wolałaby pokój w północnej części akademika.

Nadal bolała ją głowa. Bała się nawet spojrzeć w lustro, bo musiała wyglądać beznadziejnie. Do jej głowy napłynęły wspomnienia z zeszłego wieczoru, przez co poczuła się jeszcze gorzej.

Nie zdążyła nawet unieść telefonu, aby sprawdzić godzinę, gdy rozległo się walenie do drzwi.

Chwilę zwlekała, nim podniosła się z łóżka. A kiedy już opanowała zawroty głowy, spowodowane nagłą zmianą pozycji, ruszyła do drzwi.

Pukanie nie ustępowało.

– W końcu! Już bałam się, że cię nie ma i będę musiała iść na zajęcia we wczorajszych, śmierdzących potem ubraniach – rzuciła na wstępie Alex, przepychając się obok Mel i nawet nie fatygując się, aby rzucić jakieś przywitanie.

Zatrzymała się w pół kroku i obrzuciła spojrzeniem pomieszczenie. Przekręciła głowę jak ptak, który intensywnie się czemuś przyglądał, a jej gęste czarne loki opadły na jedno ramię.

– Znowu zapomniałaś kluczy – powiedziała niezbyt wesołym tonem Melissa.

Jej głos brzmiał okropnie, ledwo udało jej się wydusić te słowa. Odkaszlnęła, chcąc pozbyć się chrypki, ale na marne. Gardło było zniszczone od wielogodzinnego płaczu.

Ciemnoskóra dziewczyna obróciła się w jej stronę.

– Co tu się działo, do cholery? – zapytała zaskoczonym głosem. – I jak ty wyglądasz, dziewczyno? Jakby cię właśnie z krzyża zdjęli.

Komentarze Alex jeszcze bardziej pogorszyły samopoczucie Mel, więc ta, stojąc znów na środku pokoju jak idiotka, rozpłakała się na dobre.

Alexandra wpatrywała się w płaczącą dziewczynę, zdezorientowana, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje. Pomimo tego podeszła i otuliła współlokatorkę ramionami, a Melissa, czując tę odrobinę czułości i empatii, rozkleiła się jeszcze bardziej. Alex tuliła ją i gładziła po włosach, co jakiś czas rzucając słowa otuchy. Nie pytała, co się stało, po prostu czekała, aż Mel się wypłacze i sama jej o wszystkim opowie.

Melissa to doceniała, bo choć nie były sobie najbliższe, Alex zachowała się jak najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Gdy udało jej się zapanować nad emocjami, usiadła na swoim łóżku, zaczynając opowieść o wieczornym zajściu.

Alexandra, ciągle słuchając, podała jej butelkę wody i umiejscowiła się w nogach materaca.

Melissa po skończeniu historii zamilkła i przyglądała się ciemnoskórej dziewczynie, która w tym momencie opuściła ręce luźno wzdłuż ciała. Była w takim samym szoku jak ona wczoraj.

– Naprawdę nie wiem, co powiedzieć – wydusiła z siebie Alex po długich sekundach ciszy. – Jest to coś, czego nie spodziewałabym się usłyszeć, jeśli chodzi o wasz tak idealny z pozoru związek.

Tak, Alex zdecydowanie miała rację.

Christopher i Melissa byli uważani za parę niemal perfekcyjną. W ich związku występowały tylko sporadyczne kłótnie. Spędzali wspólnie prawie każdą wolną chwilę, co, o dziwo, ich nie nudziło. Tę dwójkę można było nazwać papużkami nierozłączkami.

– Najwidoczniej nie był tak idealny. – Wzruszyła obojętnie ramionami, choć wcale się tak nie czuła.

Aleksandra zmrużyła ciemne, prawie czarne oczy okolone długimi rzęsami pomalowanymi tuszem, teraz sypiącym się na jej ciemne policzki. Jej długie, jaskraworóżowe paznokcie zaczęły stukać o ramę łóżka. Oczywistym było, że się nad czymś zastanawiała. Po kolejnej, tym razem dłuższej chwili ciszy, wreszcie się odezwała, aby sprzedać Melissie swój genialny i kompletnie nieoryginalny pomysł.

– Stało się, więc się stało. Mogłabym powiedzieć, żebyś się nie przejmowała, ale wiem, że jeszcze długo będziesz męczyć mnie i siebie nocnym szlochem w poduszkę. Jedynym rozwiązaniem, choć chwilowym, jest impreza.

Melissa spojrzała na nią w sposób, który wyrażał, iż ten pomysł kompletnie nie przypadł jej do gustu i był koszmarny. Typowe rozwiązanie każdego problemu w sposób studencki. Impreza i alkohol uważane były za lek na każde zło.

Pokręciła głową, zanim jeszcze cokolwiek powiedziała.

– Ostatnią rzeczą, którą chcę teraz robić, to imprezować. I raczej się tego domyślasz.

Alexandra w odpowiedzi przewróciła oczami.

– Co innego będziesz robić? Najlepszym rozwiązaniem jest zajęcie sobie czymś głowy, a nic nie działa skuteczniej niż impreza. – Przysunęła się bliżej. – Znasz Megan Galvin, prawda?

Melissa pokiwała głową.

Megan była osobą, którą każdy znał albo chociaż kojarzył. Była wszędzie, głośna i zwracająca na siebie uwagę. Nieustannie starała się być gwiazdą kampusu. Miała spore grono znajomych, chociaż nad szczerością tych przyjaźni można było się zastanawiać.

– Więc jej chłopak, o ile można wierzyć, że nim jest, przyleciał z Irlandii wraz ze swoimi znajomymi jakiś czas temu, ponieważ zaczynają tutaj nowy semestr. Dodatkowo przyjęło ich bractwo Maxa, więc z tej okazji odbędzie się duża impreza. Musisz na nią przyjść, szczególnie że ta twoja Anglia leży obok Irlandii, więc są prawie jak swoi.

Megan też była „prawie jak swoja”, bo także pochodziła z Irlandii, jednak Melissa nie odczuwała do tej dziewczyny nadmiaru sympatii. Zwykła gwiazda, która mogła być wyciągnięta z typowego filmu o nastolatkach. Zadzierająca nosa i myśląca, że wszystko, co najlepsze, należało się właśnie jej. Nie miały jednak żadnych zatargów pomiędzy sobą, zatem Melissa mogła spokojnie przyjść na imprezę w jej towarzystwie bez narażania się na nieprzyjemne sytuacje.

Pytanie brzmiało: czy naprawdę chciała skakać na głęboką wodę i dać się ponieść chwili, zapominając przy pomocy alkoholu o swoich problemach?

Rozdział drugi

Idąc przez miasteczko studenckie w zbyt cienkim stroju, którym była dżinsowa minispódniczka i delikatna biała bluzka z długimi rękawami oraz narzucony na to płaszcz, zastanawiała się, co tak naprawdę miała w głowie, przyjmując propozycję Alex. A także nad tym, dlaczego postąpiła tak samo głupio, zakładając ubrania nieodpowiednie do pogody. Była zmęczona po nieprzespanej nocy, znudzona po trzygodzinnym wykładzie o rachunkowości, a aktualnie dochodziło do tego przemarznięcie.

Pierwszy raz szła na imprezę jako singielka, bez Chrisa u boku. Czuła się z tym dziwnie, a nawet nieswojo. Zawsze i wszędzie był przy niej Christopher, nieodłączny jak cień, a teraz wybierała się sama styczniową nocą na imprezę, na której tak naprawdę nie chciała się znaleźć. Gdyby nie to, że była już praktycznie pod drzwiami, jej marzeniem było zaznanie ciepła i obiecała sobie choć spróbować, wróciłaby w podskokach do łóżka.

Gdy wchodziła po schodach prowadzących do głównego wejścia bractwa, poślizgnęła się na jednym z oblodzonych stopni i omal nie runęła tyłkiem na twardy chodnik. Uratował ją filar, który podtrzymywał daszek oraz to, że postanowiła założyć trampki zamiast tych pięknych czarnych botków na obcasie, które kupiła ostatnio na wyprzedaży.

Ten mały wypadek spowodował, że osoby palące na ganku spojrzały na nią z mieszaniną politowania i rozbawienia. Zawstydzona, czym prędzej zniknęła za drzwiami.

Głośna muzyka zadudniła jej w uszach, a kolorowe światła sprawiły, że miała mroczki przed oczami. Zdjęła płaszcz, lecz stos ubrań piętrzący się na małym wieszaku sprawił, że zwątpiła w znalezienie swojej rzeczy pod koniec imprezy. Dlatego też poskładała nakrycie i wcisnęła je na półkę znajdującą się pod wieszakami.

Impreza trwała w najlepsze. Tłumy osób, których w większości nie kojarzyła, kręciły się po domu, pijąc, paląc, tańcząc czy obściskując się bezceremonialnie w każdym możliwym miejscu.

Poruszając się pomiędzy spoconymi ciałami, znów zaczęła się zastanawiać, dlaczego postanowiła tutaj przyjść. Błądząc tak po budynku, w którym była pierwszy raz, starała się wypatrzeć kogoś znajomego. Takich osób nie znajdowało się tutaj zbyt wiele, ale dobrze byłoby znaleźć na początek kogokolwiek.

Po chwili spostrzegła dziewczynę, która mieszkała na tym samym piętrze w akademiku co ona. Już zaczęła się kierować w jej stronę, kiedy jakiś chłopak dosłownie przyssał jej się do twarzy, więc Melissa postanowiła obrać inny kierunek.

Rozejrzała się, zrezygnowana, dookoła, myśląc, że zaraz będzie musiała wyjść lub stać samotnie i liczyć, że może ktoś się nad nią zlituje i nawiąże niezobowiązującą rozmowę. Wtedy zauważyła Megan z obstawą koleżanek i Alex, która podawała im drinki. Z braku innych możliwości postanowiła, iż to towarzystwo musiało wystarczyć. Obciągnęła spódniczkę i ruszyła w kierunku dziewczyn, które zajęte były wysłuchiwaniem opowieści Megan.

Melissa przywitała się i usiadła na wolnym fotelu, który znajdował się tuż przy Meg. W sumie nie znała reszty dziewczyn, możliwe tylko, że kojarzyła jedną lub dwie.

Na podłokietniku fotela Melissy przysiadła Alex, która już wręczała jej plastikowy kubek z wódką w środku. Jej niesamowicie krótka, granatowa sukienka podwinęła się i zatrzymała w odpowiednim momencie, aby nie ukazać całej dzisiejszej bielizny. Choć nawet gdyby tak się stało, to czy Alexandra zwróciłaby na to uwagę?

– Cieszę się, że jednak przyszłaś – powiedziała, zadowolona.

Melissa nie mogła podzielić jej entuzjazmu. Nie była ogromną fanką imprez, a dodatkowo jej podły humor odbierał resztki chęci do zabawy. Pomimo tego uśmiechnęła się uprzejmie i pokiwała głową. Spróbowała wziąć łyk z kubka, ale wykrzywiła się, gdy tylko poczuła na języku wyłącznie czysty alkohol.

– Chyba chcesz, żebym opuściła tę imprezę na czworaka albo w ogóle stąd nie wyszła. – Miało to zabrzmieć jak żart, choć w rzeczywistości tak mogło się stać, gdyby zechciała pić to, co dawała jej Alexandra.

Z powodu braku innego zajęcia Melissa wsłuchała się w opowieść Megan, która nie oszczędzając pikantnych szczegółów, zdawała relację z pierwszego spotkania po rozłące z jej cudownym chłopakiem Noelem. Słuchała tego, zniesmaczona, stwierdzając, że jeśli Noel był taki, jak opisywała Megan, to dobrali się idealnie. Oboje piękni, otaczający się przyjaciółmi i w ogólnym rozrachunku wspaniali.

Nagle uwaga Megan i reszty towarzystwa skupiła się na Melissie. Gwiazda kampusu odrzuciła długie, falowane blond pukle i wyprostowała się, wypinając przy tym pokaźny biust, który wylewał się z dekoltu krótkiej różowej satynowej sukienki. Przez wielu taki strój mógłby być uznawany bardziej za piżamę.

Melissa poruszyła się niespokojnie w fotelu, przekładając kubek z ręki do ręki w geście podenerwowania.

– A ty jak się trzymasz? Słyszałam, że Chris z tobą zerwał. – Megan zatrzepotała długimi sztucznymi rzęsami, które podkreślały jej duże brązowe oczy. Zastygła w bezruchu, czekając na odpowiedź.

Melissa nie wiedziała, co mogła na to odpowiedzieć. Zastanawiała się, skąd Meg wiedziała o zerwaniu, ponieważ wydarzyło się to zaledwie dwa dni wcześniej. Szczerze mówiąc, nie chciała nawet o tym myśleć, a tym bardziej rozmawiać. Postanowiła w tej sytuacji zachować się zupełnie nieelegancko i zostawiając dziewczynę bez odpowiedzi, odeszła. Alexandra coś za nią krzyknęła, jednak muzyka i rozmowy zagłuszyły jej słowa.

Postanowiła skierować się do prowizorycznego bufetu, który składał się ze słonych przekąsek, słodkich napojów i ogromnej ilości alkoholu. Dolała do swojego kubka dużą ilość niestety ciepłej coli, aby zamaskować smak alkoholu i pociągnęła porządny łyk. W tamtym momencie zobaczyła Chrisa zbierającego się do wyjścia i ciemnowłosą, rozanieloną nieznajomą dziewczynę, która właśnie stawała na palcach, aby pocałować go w policzek.

Więc to ona musiała być jego nową miłością.

Gardło Melissy ścisnęło się niekontrolowanie, a do jej oczu napłynęły łzy. Christopher wyglądał na szczęśliwego w porównaniu do niej, rozsypującej się w środku.

Nie znała tej dziewczyny i w całej tej sytuacji tylko to ją ucieszyło. Było mało prawdopodobne, że będzie miała okazję się z nią spotkać.

Jeszcze długo spoglądała w stronę drzwi, za którymi zniknęli. Jak żałośnie musiała wyglądać z miną na granicy rozpaczy, stojąc jak słup soli z niedopitym drinkiem w ręku.

– Zabłądziłaś? Bo nie wiem, czy wiesz, ale to studencka impreza. – Obcy, męski głos wyrwał Mel z letargu.

Odwróciła głowę w kierunku, skąd dochodził, i pierwszym, co zobaczyła, był tors w czarnej koszulce, który znajdował się tak blisko, że omal nie dotykał jej nosa. Spojrzała lekko w górę, aby napotkać niesamowicie błękitne oczy. Od razu skojarzyły jej się z niebem w letni, skwarny dzień.

Odsunęła się o krok, aby stwierdzić, że miała przed sobą kolejną osobę, której nie znała.

Był to średniego wzrostu chłopak, dość szczupły, o krótkich blond włosach zaczesanych do tyłu. W jego uszach i lewej brwi widniały kolczyki, a spod T-shirtu wyłaniały się liczne tatuaże.

Musiała przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze. Zauważyła także, że automatycznie porównała go do Chrisa, a byli całkowitym przeciwieństwem. Zastanawiała się, czy tak teraz miało to wszystko wyglądać. Czy każdy mężczyzna, którego uzna za przystojnego, będzie w jej głowie porównywany do byłego chłopaka? Jeżeli tak, było to w jej przekonaniu żałosne.

Oprzytomniała, uświadamiając sobie, co nieznajomy do niej powiedział.

– Jestem studentką. – Wręcz warknęła, gdy wypowiadała to zdanie.

Możliwe, że wyglądała młodo, a zawdzięczała to swojej posturze. Nie dawało to natomiast przyzwolenia na tak niemiłe komentarze, szczególnie od całkowicie obcego człowieka.

Przyjrzał jej się, lekko zaskoczony. Nie wiedziała, czy to dlatego, iż zdziwił go ton jej głosu, czy może fakt, że faktycznie była studentką.

– Dobrze, więc przepraszam za pomyłkę. – Nie wydawał się szczery, gdy to mówił. – Może na przełamanie lodów zaproponuję drinka? – Zerknął na nią z uniesioną brwią, czekając najpewniej na twierdzącą odpowiedź.

Melissa, ku jego rozczarowaniu, pokręciła głową. Pomachała mu kubkiem przed oczami, chcąc pokazać, że miała już alkohol.

– A teraz wybacz, ale chyba już wychodzę.

Nie rozumiała, o co jej do końca chodziło. Coś w tym chłopaku sprawiało, że miała ochotę odejść jak najdalej, tym samym pozwalając zakończyć się tej niekomfortowej wymianie zdań.

– Uciekasz ode mnie? Czuję się urażony. – Wydął usta jak niezadowolony sześciolatek. – Gdybym postanowił zaszczycić choć jednym spojrzeniem tamtą dziewczynę – wskazał palcem na smukłą blondynkę z pokaźnym biustem, która przyglądała mu się ze szczerym zainteresowaniem – na pewno nie starałaby się zrezygnować z mojego towarzystwa.

Melissa w duchu przewróciła oczami i siłą powstrzymała się przed zrobieniem tego w rzeczywistości, aby nie wyjść na jeszcze bardziej niegrzeczną. Ponownie postanowiła grzecznie odmówić. Odłożyła drinka, po czym zaczęła kierować się do wyjścia.

Przyjście do bractwa było błędem, o czym od początku doskonale wiedziała. Nigdy nie była duszą towarzystwa, a imprezowanie czy zawieranie nowych przyjaźni nie należały do jej specjalności. Powinna pójść za głosem rozsądku i zostać w pokoju zawinięta w koc, oglądając kolejny serial, którego zapewne nigdy nie skończy.

Nastawienie Melissy zmieniło się, gdy otwierając frontowe drzwi, ujrzała stojącego na werandzie Chrisa wraz z nową partnerką. Okazało się, że wbrew jej początkowym przypuszczeniom wcale nie opuścili bractwa, tylko radośnie rozmawiali na zewnątrz, paląc papierosy. Nie była nawet świadoma, że jej już były chłopak palił. Zastanawiające było, czego jeszcze o nim nie wiedziała, skoro tak dobrze potrafił ukrywać przed nią prawdę.

Korzystając ze sposobności, że nie została jeszcze zauważona, wycofała się na powrót do wnętrza budynku. Serce znów łomotało jej w piersi jak oszalałe.

Nie mogła się ośmieszyć i na ich oczach opuścić imprezy. Nie chciała pokazywać Christopherowi, że bez niego była nikim w towarzystwie. Wręcz przeciwnie – powinna skorzystać z okazji i udać, że rozstanie z nim nie ruszyło jej aż tak dogłębnie. Z takim nastawieniem odrzuciła płaszcz, który wcześniej odnalazła pod wieszakiem, udając, że kompletnie nie przejęła się tym, czy wyląduje on na podłodze.

Spojrzała w kierunku wcześniej poznanego blondyna, który nadal stał w tym samym miejscu i wymieniał uśmiechy z dziewczyną, którą podał za przykład kompletnego uwielbienia dla jego osoby.

Stanęła obok niego i zabrała drinka, którego zostawiła na stole. Miała nadzieję, że w tak krótkim czasie nie zdążył czegoś do niego dosypać.

– Postanowiłaś jednak skorzystać z mojego towarzystwa? – zapytał, dziwnie zadowolony.

Skrzywiła się w odpowiedzi, ponieważ nadal nie wiedziała, czy była to dobra opcja, ale jej widok w pobliżu przystojnego chłopaka mógł w jakiś sposób podziałać na Chrisa.

– Jestem Noel. – Wysunął dłoń w geście powitania.

Nie rozumiała entuzjazmu chłopaka i tak silnej chęci zapoznania się z nią. Możliwe, że zobaczył w niej łatwą zdobycz i postanowił skorzystać z okazji.

Po chwili skojarzyła imię i stwierdziła, że musiał być chłopakiem Megan. Poza imieniem wskazywał na to jego obcy akcent.

– Chłopak Megan? – dopytała, zdziwiona.

Nie wpisywał się w typ mężczyzn, z którymi do tej pory widywała się Meg. Zazwyczaj byli nimi różnego rodzaju sportowcy z nienaganną fryzurą. Noel był natomiast dość szczupłym facetem z lekko zarysowanymi mięśniami, a kosmyki jego włosów wymykały się spod kontroli. Charakter, z tego co udało się jej do tej pory wywnioskować, miał zadziorny i kompletnie nie wyglądał na romantyka, który przynosiłby Megan kawę na poranne zajęcia.

– Chłopak to za dużo powiedziane. Po prostu korzystam z jej zainteresowania, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Mówiąc to, mrugnął do niej, co wydało jej się ohydne.

Nawet nie próbował kryć się ze swoimi rzeczywistymi zamiarami wobec Megan. Pomimo że dziewczyna nie była jej ulubienicą, Melissa musiała przyznać, że jej współczuła. Naiwnie uważała Noela za swojego faceta, a on myślał tylko o jednym. Była to jednak cecha przejawiająca się u wielu chłopców w jego wieku.

– Wypadałoby, choćby z grzeczności, abyś teraz ty się przedstawiła – kontynuował.

Zignorowała to.

– Dlaczego więc postanowiłeś przyjechać za nią aż do Nowego Jorku?

Zaśmiał się, a Melissa poczuła się zdezorientowana.

– Dość dużo wiesz na mój temat, jak na nieznajomą.

Tym razem nie udało jej się powstrzymać przewrócenia oczami.

Uniknięcie takich wiadomości było trudnym zadaniem nawet po krótkim czasie spędzonym w pobliżu Megan, której usta nie zamykały się choćby na minutę. Mimo to nie miała ochoty się z tego tłumaczyć. Postanowiła zignorować ostatnią wypowiedź chłopaka i ruszyć na powrót do pomieszczenia, w którym ostatnio widziała Alex.

Miała wrażenie, że gości imprezy przybyło, ponieważ dostanie się do celu wymagało odbijania się od wielu ciał. Wiedziała, że Noel podążał za nią, ponieważ słyszała jego przytłumiony przez muzykę głos. Przepraszał niezbyt kulturalnie każdą zastępującą mu przejście osobę.

Wokół dziewczyn, które wcześniej opuściła, znalazło się kilku chłopaków, których – co nie było zadziwiające – także nie znała. Byli to najprawdopodobniej przyjaciele Noela, bo stylem przypominali wcześniej poznanego przez Melissę chłopaka. Każdy z nich miał tatuaże, piercing oraz stroje w ciemnych kolorach.

Zastanawiała się, czy mieli podobny gust, czy po prostu celowo się do siebie upodobnili, aby tworzyć bardziej zgraną paczkę. Po krótkim namyśle uznała, że druga opcja była raczej bezsensowna. Choć współczesne czasy były dziwne i wszystko było prawdopodobne.

Megan, zauważając Noela, podniosła się gwałtownie z kanapy, uderzając przy tym jedną ze swoich koleżanek prosto w nos. Ta zawyła głośno, ale Meg nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Prawdopodobnie była tak zadowolona z ponownego ujrzenia chłopaka, że mogła nie zauważyć, iż w tej sytuacji ucierpiała osoba trzecia. Na szczęście sytuacja nie okazała się poważna.

Blondynka przebiegła obok, rozsiewając przy tym słodki zapach perfum.

Melissa zdążyła obejrzeć się przez ramię w porę, aby zobaczyć, jak Megan rzuca się na Noela, który zataczając się do tyłu, prawie upadł, lecz uratowała go pobliska framuga drzwi, której się chwycił. Megan złożyła na jego ustach namiętny pocałunek, który chętnie odwzajemnił. Ta scena przeważyła nad decyzją o odwróceniu głowy w stronę reszty towarzystwa.

Melissa uśmiechnęła się przyjaźnie do wszystkich i usadowiła się, tak jak Alex poprzednim razem, na podłokietniku fotela, który swoją drogą był naprawdę miękki i wygodny.

Alexandra zerknęła na nią z uśmiechem, a jej oczy błyszczały od wypitego alkoholu. Poklepała ją po udzie i zaczęła przedstawiać wytatuowanym towarzyszom.

Leo i Luca mieli zbliżoną do siebie urodę – jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy – ale nie o tak intensywnym odcieniu jak te Noela. Luca był wyższy oraz widocznie dużo ćwiczył, bo jako jedyny z grupy był postawnym mężczyzną ze sporymi mięśniami. Leo z kolei był sporo niższy i szczuplejszy od Luki, a nawet od Noela.

Melissa dowiedziała się, że pomimo tych podobieństw nie byli spokrewnieni.

Haiden był najwyższy z towarzystwa. Lekko umięśniony, a jego kręcone włosy sięgające za uszy miały ciemnobrązowy kolor. Jako jedyny miał zielone oczy.

Melissa mogła policzyć na palcach jednej ręki, ile zielonookich osób udało jej się spotkać w życiu.

Gdy uśmiechnął się do niej, na jego policzkach ukazały się głębokie dołeczki, co w połączeniu z lokami na jego głowie tworzyło uroczy wizerunek.

Najbardziej wyróżniającą się osobą był Zafer. Miał południowy typ urody: brązową, ciepłą karnację, czarne lśniące włosy, lekki zarost i hipnotyzujące brązowe albo nawet czarne oczy, które podkreślone były niesamowicie długimi, ciemnymi rzęsami, których pozazdrościłaby niejedna kobieta. Miał również największą liczbę tatuaży, przez co za pierwszym razem Melissa nie zauważyła, jak szczupły był. Wydawał się najspokojniejszy i najcichszy w całej grupce.

Kiedy zapoznanie dobiegło końca, wszyscy z ledwością rozmieścili się wokół małego stolika kawowego. Dopiero po zobaczeniu pustego szkła po piwie Melissa zrozumiała, że przygotowywali się do grania w butelkę. Zasady były bardzo proste: jeden z uczestników kręcił butelką, a gdy ta zatrzymywała się, wskazując na innego gracza, zadawano mu pytanie: „Prawda czy wyzwanie?”. Wylosowany wybierał opcję, a po odpowiedzi na pytanie lub wykonaniu zadania jako następny kręcił butelką.

Melissa naprawdę nie lubiła tej gry. Głównym powodem było to, że należała do wstydliwych osób, więc każde niekomfortowe pytanie lub wyzwanie wpędzały ją w stres, dlatego często nie chciała wykonywać zadań, co psuło wszystkim atmosferę. Teraz również chciała odmówić, ale szok spowodowany dołączeniem do kręgu Christophera wraz z jego oszałamiająco piękną dziewczyną sprawił, że przegapiła początek. Głupio więc było wycofać się w tym momencie i wyjść na idiotkę.

Christopher całkowicie ignorował obecność Melissy, tak samo jak jego nowa miłość.

Zerwali zaledwie dwa dni wcześniej, więc wiedziała, że ich relacja nie mogła wyglądać dobrze. Natomiast całkowite olewanie jej istnienia było czymś, czego się nie spodziewała i co zabolało bardziej niż otwarty konflikt.

Dodatkowo z bólem serca musiała przyznać, że Janet, bo tak miała na imię dziewczyna, była uroczo piękna, ciągle się śmiała i wzbudzała powszechną sympatię w towarzystwie. W przeciwieństwie do niej. Ona siedziała z naburmuszoną miną przez większość czasu i nie nawiązywała z nikim kontaktu poza sporadyczną wymianą zdań z Alex.

Bezustannie też spoglądała w kierunku pary, natomiast Christopher nadal nie zaszczycił jej nawet przelotnym spojrzeniem. Janet zdawała się robić to samo, więc albo żyła w nieświadomości, że siedzi w towarzystwie byłej Chrisa, albo robiła to celowo, tak samo jak on.

Melissa była tak pochłonięta osobami Christophera i Janet, że nie zauważyła butelki, której szyjka wskazała właśnie na nią. Dopiero bolesne szturchnięcie w bok przywróciło ją do rzeczywistości. Alex spoglądała na nią wyczekująco, zatem musiało paść już jakieś pytanie.

– Wybacz, możesz powtórzyć? – Poczuła się głupio, musząc zadać to pytanie.

– Prawda czy wyzwanie? – powtórzyła spokojnie Alexandra.

Melissa najchętniej wybrałaby prawdę. Była to bezpieczniejsza opcja i w razie niewygodnego pytania mogła skłamać albo podać wymijającą odpowiedź. Tego wieczoru natomiast wszystko, co nią kierowało, tyczyło się Chrisa i chęci pokazania mu, że wcale nie była tak beznadziejna. Tylko z tego powodu wybrała wyzwanie i w duchu modliła się, żeby Alexandra potraktowała ją łagodnie.

Dziewczyna udawała, że się zastanawiała, ale po jej minie można było wywnioskować, że już od dawna miała plan.

– Pocałuj Noela. Tylko ma to być gorący i najbardziej namiętny pocałunek, jaki widziałam!

Melissa spodziewała się podobnego beznadziejnego zadania. W końcu znajdowała się na studenckiej imprezie, która polegała głownie na piciu, paleniu i właśnie całowaniu. Domyśliła się, że Alex zrobiła to z dwóch pobudek: chciała nadepnąć na odcisk Megan i spróbować wzbudzić zazdrość Christophera. Zadanie było o tyle trudniejsze, że Melissa niestety zdołała odrobinę poznać Noela i jego paskudny charakter. Wolałaby pocałować któregokolwiek z jego przyjaciół i nie martwić się, że została wpisana jako kolejna na listę zaliczonych. Wyglądał na takiego, który takową listę robił, nawet jeśli znajdowała się ona tylko w jego głowie.

Momentem przełamania było podniesienie się z miejsca. Miała wrażenie, jakby zrobiła to po upływie wielu minut. Niezadowolona Megan, widząc to, zsunęła się z kolan Noela i usiadła obok, tym sposobem zrzucając na podłogę koleżankę, która wcześniej nieszczęśliwie dostała od niej w nos. Leo pomógł się podnieść dziewczynie i z powodu braku miejsc użyczył jej swoich kolan, z czego wydawała się zadowolona.

Noel grzecznie ułożył dłonie na udach, ściskając nimi butelkę wódki, bezpośrednio z której sączył alkohol. Nie zawracał sobie głowy kubkami.

Z braku innej opcji Melissa podeszła najbliżej, jak się dało, i pochyliła się w kierunku Noela, który nadal czekał z zadowolonym uśmiechem przyklejonym do twarzy, wyraźnie nie mając zamiaru inicjować pocałunku. Najwidoczniej w jego mniemaniu była to świetna zabawa.

Melissa, chcąc mieć to z głowy, wzięła głęboki wdech i przytknęła swoje usta do ust chłopaka. Robiąc to, była zmuszona do położenia dłoni na jego kolanach w celu utrzymania równowagi.

Noel, zachęcony tym gestem, pociągnął Melissę na siebie i pogłębił pocałunek, wsuwając język do jej ust. Smakował wódką, czego się spodziewała, a także truskawką lub podobnym owocem. Był to bardzo słodki i sztuczny smak, niczym gumy do żucia lub cukierka.

Melissa usiadła na nim okrakiem i zarzuciła mu ręce na szyję.

Całowali się tak przez dłuższą chwilę; przypominało to trochę jej łóżkowe pocałunki z Chrisem, jednak Noel robił to zdecydowanie namiętniej. Czuła się dziwnie – w jej wnętrzu kotłowały się stres i wstyd połączone z ekscytacją. Był to najlepszy pocałunek, jakiego w życiu doświadczyła.

Odsunęła się jako pierwsza, starając się nie robić tego zbyt szybko, aby nie wyjść na spłoszoną sarenkę. Zeszła z kolan Noela, a następnie wróciła na swoje miejsce obok Alex.

Chłopak puścił do niej oczko i uśmiechnął się, zadowolony. Potem nachylił się nad stołem, aby użyczyć swojej prywatnej wódki i dolać ją do kubka Melissy. Dziewczynie wydawało się, że zrobił to dlatego, iż wyczuł jej stres. Był to drobny gest, lecz pokazał, że może chłopak jednak nie był tak okropny, jak jej się na pierwszy rzut oka wydawało.

Spojrzenie Melissy powędrowało w kierunku Megan, która nie skomentowała sytuacji, zapewne nie chcąc psuć zabawy. Jej wzrok natomiast ciskał gromy, co wyraźnie wskazywało, że jakiekolwiek ciche porozumienie, które między nimi istniało, znikło na dobre.

Zaraz po tym wzrok Mel powędrował na lewo, w stronę Christophera, który pierwszy raz tego wieczoru zwrócił na nią uwagę. Wpatrywał się w byłą dziewczynę nieodgadnionym spojrzeniem i najwidoczniej nie miał zamiaru przestać, więc to ona pierwsza była zmuszona się odwrócić.

Chwyciła za kubek wypełniony wódką i biorąc duży łyk, palący gardło, stwierdziła, że alkohol może był jakimś rozwiązaniem.

Rozdział trzeci

Melissę obudził nieznośny ból głowy. Czuła, jakby ktoś założył jej na głowę metalowy garnek i uderzał w niego od zewnątrz ogromnym młotem. Nie była pewna, czy kiedykolwiek doświadczyła takiego bólu. Nim otworzyła oczy, poczuła, jak świat zawirował; zachciało jej się wymiotować. Był to prawdopodobnie jej pierwszy prawdziwy kac w życiu. Zastanawiało ją, w jaki sposób ludzie mogli pić w ten sposób co weekend lub, co gorsza, codziennie i męczyć się z tak okropnymi konsekwencjami.

Spróbowała usiąść na łóżku, ale po pierwszej próbie głowa niemiłosiernie zapulsowała, a resztki przekąsek z zeszłego dnia podeszły jej do gardła. Spowodowało to, że ponownie opadła na poduszkę, biorąc przy tym głębokie wdechy. Przeklinała siebie, Alexandrę, Noela, Chrisa i wszystkich innych, którzy pomogli jej doprowadzić się do takiego stanu. Oczywiście picie tak ogromnej ilości alkoholu przez nią, nieprzyzwyczajoną do spożywania jakichkolwiek napojów wyskokowych, było tylko jej wyborem. Niemniej wszyscy inni ciągle prowokowali, aby sięgała po więcej. Mogła uznać, że niektórzy z nich odnaleźli dobrą zabawę w dolewaniu jej wódki oraz mieszaniu jej z piwem. W tym wypadku szczególnie chciałaby wskazać Noela, głównego prowodyra.

Pomimo tego była w jakiś sposób zadowolona, że dała się ponieść chwili. Dodatkowo wszystko odbywało się na oczach Christophera, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że dobrze postąpiła, przychodząc na imprezę.

Ponowiła próbę podniesienia się z łóżka, tym razem z lepszym rezultatem.

Stawiając nogi na podłodze, uderzyła w coś lekkiego. Było to plastikowe wiadro od mopa, które, jak się domyśliła, miało służyć jako pojemnik, gdyby zachciało jej się wymiotować. Ten mały szczegół spowodował, że rozejrzała się po pomieszczeniu. Dookoła panował półmrok, ponieważ ciemne zasłony zostały zaciągnięte i tylko delikatne światło dnia przedostawało się przez pozostałe szczeliny. Pomimo tego błyskawicznie zauważyła, że pokój nie należał do niej.

Przestronne pomieszczenie z jasnymi ścianami i meblami, duże łóżko znajdujące się w samym centrum. Na pewno nie był to jej ciasny i brzydki pokoik akademicki.

Wszystko sprowadzało się do tego, że w którymś momencie imprezy urwał jej się film. Pamiętała z pewnością jeszcze grę w butelkę, dużą ilość alkoholu pochłoniętą podczas i po zakończeniu gry, a także taniec na stole wraz z Alex. Późniejsze wydarzenia były czarną dziurą w jej mózgu. Pewna była tylko jednego: przesadziła i teraz odczuwała skutki swoich złych wyborów.

Z dołu dobiegała muzyka. Domyśliła się, że nadal musiała przebywać w bractwie. Czyżby impreza nadal trwała? Po jasności światła wpadającego przez okno stwierdziła, że dzień musiał zacząć się dawno temu. Może wszyscy zasnęli, nawet nie fatygując się, by wyłączyć muzykę. Postanowiła sama przekonać się o stanie rzeczy i przy okazji znaleźć coś, co mogło jej pomóc z bólem głowy.

Stanęła naprzeciw niedużego lustra, wiszącego nad szeroką, białą komodą. Spojrzała na swoje odbicie i zdecydowanie musiała stwierdzić, iż wyglądała okropnie. Potargane włosy, rozmyty makijaż, podkrążone i zaczerwienione oczy. Miała na sobie ubrania z zeszłego wieczoru, które dodatkowo były poplamione nieznanymi substancjami. Klasa sama w sobie.

Prawdopodobnie nigdy w życiu nie wyglądała tak koszmarnie.

Gdyby rodzice widzieli ją w tym momencie… Pozwolili jej wyjechać do Nowego Jorku i opłacili studia tylko dlatego, że był tu Christopher, który miał się nią opiekować. Teraz Chris zniknął z jej życia, została kompletnie sama, a dodatkowo wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście.

Założenie butów jeszcze nigdy nie było tak trudne. Wsunęła trampki na stopy, nie przejmując się nawet ich wiązaniem. Wyszła z pokoju na korytarz pogrążony w półmroku, ale zdecydowanie jaśniejszy niż pokój, w którym spała. Nawet taka różnica światła sprawiła, że ponownie zebrało ją na wymioty. W połowie drogi na dół postanowiła zmienić cel i na powrót wbiegła po schodach, aby wpaść do łazienki, która całe szczęście była wolna. Gdyby nie to, musiałaby skorzystać z przygotowanego dla niej wiadra. Zwróciła do toalety resztki alkoholu i jedzenia. Opróżniała żołądek do chwili, aż nie był całkowicie pusty. Potem opadła bezsilnie obok sedesu, opierając się o chłodną, wykafelkowaną wannę. Zasłona od niej opadła jej na twarz, a Melissa jęknęła z irytacji i beznadziei. Cały poranek był dla niej okropny. Zdecydowanie wolała poniedziałki.

Po wstępnym oporządzeniu się i umyciu zębów pastą i palcem, ponieważ nie miała innego wyboru, podążyła na dół. Na miejscu okazało się, że większość osób już nie spała lub po prostu jeszcze się nie położyła. W domu cuchnęło alkoholem i potem, a śmieci walały się w każdym możliwym miejscu. Były to jedyne pozostałości po imprezowiczach.

Pierwszą osobą, jaką spotkała, był Leo, który spał przy wyspie kuchennej. Przed nim leżała miseczka niedojedzonych, rozmokniętych płatków.

Melissa postanowiła zostawić go w tej pozycji i ruszyć dalej. W salonie spotkała Alex, która siedziała w tym samym fotelu co zeszłego wieczoru. Z wyciągniętymi przed siebie nogami, w męskim, za dużym ubraniu popijała dziwną, żółtawą substancję. Włosy miała mokre, co wskazywało na to, że wzięła prysznic. Zauważając Melissę, uśmiechnęła się niemrawo, pokazując tym samym, że również nie czuła się najlepiej. Na drugim fotelu, skulony pod kocem, siedział Zafer, przeglądając coś w telefonie.

Na podłodze, obok stolika, na którym Melissa miała zaszczyt tańczyć, leżał Haiden. Najprawdopodobniej także spał, tak samo jak wcześniej napotkany Leo.

Na kanapie z piwem w ręku siedział Noel, który przypatrywał się jej uważnie. Wyglądał najzdrowiej z obecnych. Opierając głowę na jego kolanach, rozciągnięta wzdłuż kanapy, drzemała Megan. Również przebrana w męskie szare dresy i czarną koszulkę.

– Jest i nasza mała awanturniczka! – powiedział Noel, zbyt głośno, jak na jej gust.

Zerknęła na niego z niezrozumieniem, ponieważ słowa chłopaka były wyraźnie skierowane w jej stronę.

– Gdy się wściekasz, wyglądasz jak chihuahua. Choć muszę przyznać, masz trochę siły.

Nadal nie miała pojęcia, o czym do niej mówił, jednak wyglądał na rozbawionego.

– Daj jej spokój, Noel – wyjęczała Alexandra, nawet nie spoglądając w ich kierunku.

Chłopak nie wydawał się tym zniechęcony.

– Mógłbyś wyjaśnić, o co ci chodzi? – zapytała nieprzyjemnym tonem Melissa.

Zdecydowanie chciał nawiązać do sytuacji, której nie pamiętała. Lekko ją to zestresowało, bo sama nie wiedziała, czego mogła się po sobie spodziewać podczas tak mocnego upojenia alkoholowego.

Zaśmiał się głęboko i zachęcony pytaniem, wyprostował się, odkładając piwo na stolik. Głowa Megan zsunęła się z jego kolan, opadając bezwładnie na siedzisko kanapy. Dziewczyna jęknęła, lecz nie przerwała snu. Noel oparł łokcie na udach, a brodę na złączonych dłoniach. Znów uśmiechnął się promiennie do Mel, podczas gdy ona stała, zniecierpliwiona, z założonymi na piersi rękami, wpatrując się wyczekująco w chłopaka.

– Otóż – zaczął powoli – dałaś wczoraj niezły pokaz. Po tym, jak pochłonęłaś samotnie całą butelkę wódki, którą swoją drogą perfidnie mi podkradłaś, zrobiłaś niezłą scenę byłemu chłopakowi. Wyrzuciłaś mu w twarz wszystko, co najgorsze, obraziłaś na więcej sposobów, niż jest mi znane, a na końcu walnęłaś go tak, że kolesia przyćmiło. Końcowym efektem był histeryczny płacz jego dziewczyny, która nie kiwnęła nawet palcem, aby stanąć w obronie ukochanego, a następnie ta dwójka opuściła imprezę. – Zakończył krótką historię i gapił się na Melissę w oczekiwaniu na jej reakcję.

Ona natomiast usiadła na drewnianym stoliku, ponieważ do niego było najbliżej, a następnie ukryła twarz w dłoniach. Była zażenowana swoim beznadziejnym, dziecinnym zachowaniem. Ból głowy nasilił się, a ona miała tylko ochotę położyć się na podłodze obok Haidena i płakać. Jedynym, co jej zostało, było właśnie opłakanie swojej głupoty, Chrisa i jej przyszłości w Nowym Jorku.

– Trzeba przyznać, że masz naprawdę mocny prawy sierpowy – ciągnął Noel. – Myślę, że przez kilka dni może mieć trochę ograniczone pole widzenia, szczególnie jeśli chodzi o lewe oko.

Noel w żadnym stopniu nie poprawił samopoczucia Melissy.

Jak miała teraz zachować się wobec Christophera? Powinna pójść do niego i przeprosić? Doskonale wiedział, że była pijana, więc może by jej wybaczył. Z drugiej strony wiedziała, że nie miała za co go przepraszać. To on spotykał się za jej plecami z inną dziewczyną i rzucił ją po ściągnięciu jej do Stanów. Podbite oko i urażona duma były niczym w porównaniu z pękniętym sercem Melissy.

– Należało mu się – wymamrotała, choć kompletnie nie poprawiło jej to humoru.

– Nie wątpię. Nie chciałbym ci nigdy zajść za skórę tak, jak ten koleś. – Mówiąc to, na powrót rozciągnął się na kanapie.

Słowa Noela miały być, w jego intencji, pocieszające. Tymczasem Melissa odczuwała ogromny wstyd powiązany z tą głupią sytuacją. Była wściekła na Chrisa, to oczywiste. Jaka kobieta w jej sytuacji nie czułaby żalu i urazy? Pomimo wszystko zachowanie, jakie zaprezentowała zeszłego wieczoru, nie przypominało jej samej. Należała do osób spokojnych, opanowanych. Tak przynajmniej było do tej pory.

Kolejny nagły wybuch emocji przyszedł niespodziewanie. Jej nerwy i poczucie własnej wartości zostały wdeptane w ziemię i nawet wieczorny popis w niczym nie pomógł. Dlatego gdy czarny, foliowy worek na śmieci wylądował u jej stóp, wybuchnęła płaczem. Możliwe, że sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby rzucającym był ktokolwiek inny niż Noel.

– Zajmij się sprzątaniem zamiast ryczeniem za byłym – rzucił z przekąsem.

Melissę zdenerwowała nagła zmiana postawy Noela wobec niej. Od zeszłego wieczoru zrobił to nie pierwszy raz. Teraz, kiedy wszystko się w niej skumulowało, nie wytrzymała.

– Ty cholerny blondwłosy baranie! – Wiedziała, że ten komentarz nie był ambitny, ale postanowiła kontynuować: – Nie mam pojęcia, co sobie myślisz, jednak znam cię od kilku godzin i mam cię po dziurki w nosie. Szczególnie tej twojej wyuczonej arogancji i bycia zabawnym na siłę kosztem innych. Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego dane mi było poznać. – Mówiąc to, wstała i oskarżycielsko wskazała na niego palcem.

Po minie Noela nie można było wywnioskować niczego. Stał tak przed Mel i tylko patrzył na nią oczami, z których nie potrafiła odczytać żadnych emocji. Może był trochę zły, musiał być. Jedynie dobrze to ukrywał.

– Idź już lepiej jęczeć do siebie. Każdy ma dość biednej Melissy, którą rzucił chłopak. Nikogo to nie obchodzi.

Jego słowa zabolały, szczególnie że były prawdziwe. Zapewne wszyscy w towarzystwie, zwłaszcza będąc na kacu, mieli dość jej zawodzenia.

Postanowiła unieść się honorem i po prostu opuścić bractwo. Tylko dźwięk muzyki odprowadził ją do wyjścia. Odnalazła swój płaszcz z dużym, brudnym odciskiem buta na środku pleców. Najwidoczniej musiał posłużyć komuś za wycieraczkę.

Gdy chwytała za klamkę, ktoś złapał ją za wolną dłoń.

Zdziwiła się na widok Haidena. Musiał obudzić się w trakcie kłótni, którą przeprowadziła z Noelem.

– Przepraszam za Noela, czasem trudno zrozumieć jego zachowanie – powiedział ze skruszoną miną.

Najwidoczniej odczuwał wstyd za kumpla. Haiden był całkowitym przeciwieństwem Noela, więc tym bardziej nie rozumiała ich przyjaźni.

– Nie przepraszaj za niego, to głupie – odpowiedziała szczerze.

Nie wypadało, by brał na siebie winę. Noel był dorosły, więc powinien doskonale zdawać sobie sprawę, jak się odnosić do ludzi.

– Może chociaż dam ci cieplejsze ubrania. Zmarzniesz, zanim dojdziesz do akademika.

Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, lecz odmówiła. Chciała uciec jak najszybciej, nawet kosztem przemarznięcia.

***

Przez całą drogę do akademika było jej zimno, ale kotłujące się w niej nerwy sprawiły, że Melissa pokonała ją w szybkim tempie. Nie zmieniło to faktu, że nabawiła się przeziębienia. A dodatkowo ból głowy, o którym chwilowo zapomniała, uderzył z podwójną siłą. Jedynym, co jej pozostało, był sen i duża liczba środków przeciwbólowych. Zatopiła się więc w swojej pięknej satynowej pościeli, która absolutnie nie pasowała do starego metalowego jednoosobowego łóżka i pozwoliła odpłynąć myślom w trochę lepszym kierunku.

Obudziła się kilka godzin później z dziwnym poczuciem winy. W pokoju panował półmrok, więc domyśliła się, że musiał nastać wieczór. Przetarła zaspane oczy. Zdecydowanie mogłaby odwrócić się na drugi bok, aby kontynuować sen, lecz ucisk w żołądku jej na to nie pozwolił. Postanowiła więc, że w końcu zdobędzie się na wzięcie prysznica, ponieważ do tej pory tego nie zrobiła. Musiała pachnieć jak dwudniowa męska skarpetka w upalny dzień.

Zerwała się na równe nogi, kiedy tylko spojrzała na telefon. Przez imprezę była pewna, iż wypadała sobota, a teraz ze zgrozą stwierdziła, że był dopiero piątek. Przegapiła zajęcia. Zdarzyło jej się to pierwszy raz, odkąd trafiła na studia. Zastanawiała się, jak wielki miała problem związany z nieobecnością. Była to kolejna negatywna sytuacja, na którą wpłynął alkohol. Melissa obiecała sobie, że więcej na to nie pozwoli.

Ponadto za godzinę zaczynał się jej trening. Trzy miesiące temu, za namową Christophera, zapisali się na zajęcia z kickboxingu. Zgodziła się na to tylko dlatego, że Chris przekonał ją, iż Stany nie były najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi i przydałoby jej się znać trochę na samoobronie. Poza tym trochę ruchu w trakcie siedzącego trybu życia mogło dobrze na nią wpłynąć. Christopher, znany ze swojego słomianego zapału, rzucił kickboxing po kilku treningach. Melissa natomiast poczuła, że była w tym całkiem dobra, więc postanowiła kontynuować.

W tym wszystkim był także Jack. Jej trener, który należał do najwspanialszych osób, jakie dane jej było poznać w życiu. Pomimo tego, że był grubo po trzydziestce, dogadywali się, jakby ta różnica wieku nie istniała. Dlatego też Mel postanowiła, że pomimo osłabionego organizmu uda się na trening, aby nie odwołać go w ostatniej chwili. Wystarczyło, że opuściła wykład.

Uznała, że dobrym pomysłem będzie spacer. Potraktowała go jako rozgrzewkę i czas na przemyślenia. Klub sportowy znajdował się niedaleko uczelni, bo przy wyborze miejsca starali się zaoszczędzić czas na dojazdach.

Spacer nie sprawił jednak, że poczuła się jakkolwiek lepiej.

Wzrok Jacka, który spojrzał na nią, kiedy tylko weszła na salę treningową, mówił sam za siebie. Nadal wyglądała okropnie.

– Wyglądasz okropnie – skomentował, jak gdyby czytał jej w myślach.

– Dziękuję, jest to coś, co na powitanie chciałaby usłyszeć każda kobieta.

Wzruszył muskularnymi ramionami.

Jack z pewnością należał do mężczyzn, którzy podobają się płci przeciwnej. Wysoki, wysportowany, ciemnowłosy, jasnooki, z ostro zarysowaną szczęką, którą pokrywał delikatny, zadbany zarost. Bardziej pasował do słonecznego, gwiazdorskiego Los Angeles niż do paskudnej dzielnicy Nowego Jorku. Mógłby wzbudzić zainteresowanie nawet w Melissie, gdyby nie była zakochana w Chrisie, a Jack nie miałby równie cudownej jak on sam żony.

– Jesteś chora? Jeśli tak, odwołamy trening – mruknął z troską w głosie.

Był jak dobry, starszy brat, którego nie miała.

– Może trochę przeziębiona, ale myślę, że to kac jest powodem mojego oszałamiającego wyglądu – zironizowała.

Jack uniósł wysoko idealne wyregulowane brwi. Wiedział, że Melissa nie należała do osób pijących.

– Czyli impreza się udała?

Skrzywiła się.

– Nie do końca – wymamrotała pod nosem.

Jack spoglądał na nią wyczekująco; zdecydowanie chciał poznać całą historię.

– Upiłam się jak nigdy w życiu, trochę mnie poniosło i podbiłam Chrisowi oko. Teraz od rana męczy mnie kac morderca, zaspałam na zajęcia i w ogólnym rozrachunku czuję się jak gówno – podsumowała.

– Poczekaj, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem. Podbiłaś oko swojemu chłopakowi? Co tam się wydarzyło, że posunęłaś się do takich drastycznych kroków?

Westchnęła. Jack był obecnie jedyną osobą, której mogła się zwierzyć, więc postanowiła to wykorzystać.

– Tak przynajmniej mówią ludzie, bo ja osobiście tego nie pamiętam. Chris zerwał ze mną dwa dni temu, ponieważ znalazł sobie kogoś innego. Spotkaliśmy się na imprezie, przyprowadził swoją nową dziewczynę. W pewnym momencie musiały ponieść mnie emocje i mu przyłożyłam.

Brunet pokręcił powoli głową.

– Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałem. Byliście z tych słodkich, mdłych par, których znajomość mogła zakończyć się tylko ślubem, a tu proszę. – Zaśmiał się. – Dobrze, że mu przywaliłaś. Mam nadzieję, że ślad zostanie na długo i będzie mu przypominał, jak nie traktuje się kobiet.

Melissa uśmiechnęła się do Jacka. Jego słowa sprawiły, że dopiero po raz drugi pomyślała, iż może postąpiła dobrze. Czym było podbite oko przy jej złamanym sercu?

Po zakończonej rozmowie rozpoczęli trening. Melissa już po rozgrzewce miała dość. Jej organizm litrami wypacał resztki alkoholu. Ledwo dotrwała do końca, więc przy ćwiczeniu uderzeń nie miała już siły nawet wykonać wykopu. Żadne słowa motywacji padające ze strony Jacka nie przynosiły skutku. Zarówno ten dzień, jak i dwa poprzednie dni należały do najgorszych w jej życiu. Po wielu nieudanych próbach mężczyzna wyszedł z sali, zostawiając ledwo oddychającą Melissę rozciągniętą na macie. Nie było go dłuższą chwilę, więc z radością skorzystała z przerwy.