Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Finałowy tom historii Lucy i Jude’a.
Jude i Lucy są zaręczeni, a ich związek wydaje się stabilny. Więc dlaczego dziewczyna ma tak wiele obaw? Nie potrafi cieszyć się osiągnieciami narzeczonego, tylko niepokoi się, że galopująca kariera sportowa i idące za nią pieniądze mogą go zmienić.
Poza tym Jude właśnie otrzymał propozycję, na którą tak długo czekał – będzie grał w innym mieście. Czy oboje wytrzymają tę rozłąkę?
Teraz Lucy ma jeszcze więcej wątpliwości i ciągle odwleka moment, kiedy w końcu zostaną małżeństwem. Jude nalega, a ona wciąż go zwodzi.
Czy jeden zły powiew wiatru rozsypie ich związek jak domek z kart?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 388
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Crush
Copyright © Nicole Williams 2012
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne, Oświęcim 2024
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Agnieszka Sajdyk
Korekta: Aleksandra Krasińska, Aga Dubicka, Barbara Hauzińska
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-611-6 · Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne · Oświęcim 2024
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
Góra i dół. W kółko to samo. To był nasz styl funkcjonowania. Tak wyglądał nasz świat.
Gdy miało się u boku faceta takiego jak Jude Ryder, wszystkie życiowe dołki były jeszcze głębsze, za to górki wyższe. Tak wyglądała nasza miłość. Kłóciliśmy się i godziliśmy. Potem znowu coś zawalaliśmy, by potem się przepraszać. Żyliśmy i staraliśmy się uczyć na własnych błędach. Jude i ja popełniliśmy ich wiele, gdy byliśmy w związku, ale jedna rzecz zawsze przychodziła nam bez trudu – wszechogarniająca miłość do siebie nawzajem.
Takie było moje życie i szczerze mówiąc – było ono naprawdę dobre.
Nawet biorąc pod uwagę to, że nie miałam zielonego pojęcia, gdzie teraz jesteśmy.
– Co ty kombinujesz? – wyszeptałam do Jude’a, gdy pozwoliłam mu się prowadzić w ciemność.
– Zobaczysz. To ci się spodoba – odpowiedział, ściskając moje ramiona. Dźwięk moich obcasów odbijał się echem wokół mnie.
Byliśmy w jakimś tunelu, ale zupełnie nie wiedziałam gdzie, bo Jude kazał mi zamknąć oczy, gdy tylko otworzyłam mu tego wieczoru drzwi. Przez to, że do tej pory większość piątkowej randki spędziliśmy, jeżdżąc jego starą, rozklekotaną, dudniącą półciężarówką, straciłam zupełnie orientację.
W sumie przez to, że Jude Ryder był moim narzeczonym, moja orientacja była zaburzona już od kilku lat, ale tego wieczoru zupełnie się pogubiłam.
Czy ten tunel ma jakiś koniec? Im dłużej szliśmy, tym dźwięk moich kroków stawał się głośniejszy.
– Czy to, co robisz, jest nielegalne? – zapytałam, choć nie byłam pewna, czy naprawdę chcę to wiedzieć.
– To podchwytliwe pytanie? – odpowiedział pytaniem na pytanie i wydawał się rozbawiony.
– Czy odpowiedź jest niejednoznaczna?
Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego poczułam ciepło jego warg na mojej szyi. Jeden pełny wydech. Jeden pełny wdech. Powolny, głęboki, duszący, nim jego usta dotknęły rozgrzanego skrawka mojej skóry.
Starałam się nie zareagować w sposób sugerujący, że jego dotyk jest wręcz zaprogramowany, by doprowadzać mnie do szaleństwa. Jednak nawet po tylu latach spędzonych razem Jude nadal potrafił rozpalić mnie jednym dotknięciem. Gdy przestał pieścić moją szyję, pojawiła się na niej drobniutka gęsia skórka, wędrująca w dół pleców.
– Dzisiejszego wieczoru na pewno nie zabraknie uniesień, które mogłyby zostać sklasyfikowane jako nielegalne w każdym ze stanów Pasa Biblijnego1 – powiedział. Jego głos się obniżył, zdradzając narastające pożądanie. Nie był tak szorstki, jak wówczas, gdy mój ukochany pragnął mnie tu i teraz. Wciąż czuć w nim było lekką powściągliwość. Dlatego wiedziałam, że nie rzuci mnie na najbliższą ścianę i nie zacznie miąć mojej spódnicy, by pójść na całość. – Czy odpowiedziałem na twoje pytanie?
– Nie – odparłam, starając się brzmieć na opanowaną, chociaż Jude już sprawił, że mój żołądek zacisnął się z pożądania. – To nie jest odpowiedź na moje pytanie, więc spróbujmy jeszcze raz… – Odchrząknęłam, przypominając sobie, że mam nie okazywać podniecenia. – Czy w tym niekończącym się korytarzu, przez który mnie prowadzisz, i w miejscu, do którego zmierzamy, którekolwiek z tych wykroczeń mogłoby zostać uznane za nielegalne, gdybyśmy zostali postawieni przed sądem?
Nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ale wiedziałam, że próbuje powstrzymać śmiech. To był jeden z tych niskich, dudniących odgłosów, które wibrowały w moim ciele, kiedy był do mnie przyciśnięty.
– Skoro tak to ujmujesz… – zaczął, ale nagle przerwał i się zatrzymał, a ja wraz z nim. Zdjął ręce z moich ramion. – Tak, to byłoby możliwe. Jednak najpierw musieliby nas złapać – dodał. – Otwórz oczy, kochanie.
Mrugnęłam kilkukrotnie, by upewnić się, że to, co widzę, jest prawdziwe. Po chwili byłam już przekonana, że oczy mnie nie zwodzą.
Znajdowaliśmy się na stadionie drużyny Syracuse, tuż u wylotu jednego z tuneli. Jednak jeszcze nigdy w ciągu ostatnich trzech lat, kiedy uczestniczyłam w prawie każdym meczu naszego zespołu, nie widziałam stadionu w takiej odsłonie. Na środku boiska, tuż przy linii pięćdziesięciu jardów, leżał rozłożony koc, na którym w jednym rogu spoczywało coś, co wyglądało jak kosz piknikowy. Wokół koca rozstawiono białe świece w przezroczystych słoikach. Było cicho i spokojnie.
To nie były pierwsze słowa, które przychodziły do głowy przy próbie opisania futbolowego stadionu. I nie było to miejsce, które spodziewała się zobaczyć dziewczyna, gdy jej narzeczony zabiera ją na randkę niespodziankę i prosi, by się wystroiła.
Uśmiechnęłam się.
Nie tego oczekiwałam, ale dokładnie tego pragnęłam.
– Co myślisz? Czy to zasługuje na miano „nielegalnego”? – zapytał, obejmując mnie wokół talii i kładąc podbródek na moim ramieniu.
Nie mogłam oderwać oczu od scenerii oświetlonej świecami. Piknik na linii pięćdziesięciu jardów.
Wiedziałam, że dla większości dziewczyn to nie jest randka, która znalazłaby się na liście dziesięciu najbardziej pożądanych propozycji, ale u mnie wskoczyła na miejsce pierwsze.
– Będzie nielegalne, jeśli nas złapią – odpowiedziałam, po czym obróciłam głowę, żeby mógł zobaczyć mój uśmiech, nim wyrwałam się z jego ramion i pobiegłam w kierunku koca.
To był mój pierwszy raz na boisku, odkąd Jude i ja zaręczyliśmy się na pierwszym roku studiów. Miałam jednak wrażenie, że to się zdarzyło zaledwie kilka dni temu. Będąc z Jude’em, odkryłam prawdziwość teorii, która głosiła, że im jest się szczęśliwszym, tym szybciej mija czas. Tak więc życie naprawdę było przewrotne. Nic się jednak nie mogło równać z Jude’em, więc bez znaczenia był dla mnie fakt, jak długo będziemy mogli się sobą cieszyć.
Wciąż byłam na boisku. Obróciłam się na linii dwudziestu pięciu jardów i kontynuowałam bieg tyłem. Jude dalej stał przy tunelu prowadzącym do szatni i obserwował mnie z uśmiechem. Wyglądał na równie zakochanego jak w dniu, w którym wyznał mi miłość. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Tak właśnie powinien patrzeć facet na swoją dziewczynę.
Jeszcze raz zerknęłam na trybuny, by upewnić się, że jesteśmy sami. Otwarty teren stadionu sprawiał, że czułam się tu cholernie nieswojo, co było denerwujące. Ale ile dziewczyn mogło powiedzieć, że było z rozgrywającym numer jeden w krajowej lidze akademickiej na samym środku boiska?
Tak, to była okazja jedyna w swoim rodzaju i nie zamierzałam jej zmarnować. Tak się tworzy wspomnienia. Zrobiłam powolny wdech, a potem sięgnęłam do brzegu swetra i zaczęłam unosić go w górę, odkrywając brzuch.
Twarz Jude’a natychmiast się zmieniła. Zmarszczył czoło i podniósł kącik ust.
Zatrzymałam się. Uniosłam brew, a następnie ściągnęłam sweter przez głowę i upuściłam go na sztuczną murawę. Czułam przypływ adrenaliny. Oczekiwanie na seks z Jude’em nakręciło mnie, a dreszczyk emocji związany z tym, w jakim jesteśmy miejscu, sprawił, że nie mogłam już dłużej nad sobą zapanować.
Przeniosłam dłonie za plecy, by rozpiąć stanik. Zsunął się z moich ramion i dołączył do swetra, leżącego przy moich stopach.
Jude nie patrzył już na moją twarz. Oblizał usta i ruszył w moim kierunku.
Zaczęłam znowu biec obrócona tyłem, rzucając mu przy tym zalotny uśmiech. Zamierzałam się z nim troszkę podroczyć, by wyrównać rachunki i odpłacić mu za to, jak często doprowadzał mnie do szaleństwa.
Zatrzymał się, gdy tylko zaczęłam się oddalać. Wpatrywał się we mnie, jakby dokładnie wiedział, co kombinuję. Widać było, że tak samo kochał, jak i nienawidził bycia pionkiem.
Zatrzymałam się na chwilę, by zrzucić szpilki. Wsunęłam kciuki pod pasek spódnicy, a następnie zsunęłam ją z bioder. Zrobiłam to na tyle wolno, by jednocześnie złapać materiał majtek. Pozwoliłam, by zarówno spódnica, jak i bielizna znalazły się przy moich kostkach.
Wzrok Jude’a powędrował niżej, a jego klatka piersiowa wyraźnie falowała pod wpływem przyspieszonego oddechu. Widziałam to nawet, gdy stałam blisko trzydzieści metrów od niego. Kiedy nasze spojrzenia ponownie się spotkały, oczy Jude’a były ciemne i przepełnione pożądaniem.
Jego wzrok wyrażał głęboką potrzebę bliskości.
Jego ciało zerwało się do działania, gdy wbiegł za mną na boisko. Poruszał się w tym samym tempie, co podczas gry. Uciekając przed nim, przy każdym kroku odwracałam się i śmiałam.
Uciekanie przed Jude’em nie miało sensu – zarówno teraz, jak i generalnie w życiu.
Jude zawsze mnie doganiał. Czasami miałam nad nim przewagę, ale nigdy nie mogłabym uciec za daleko.
Tym razem zdołałam przebiec ledwo dziesięć metrów, zanim poczułam, jak jego silne ramiona się zaciskają wokół mnie. Wydałam z siebie okrzyk zaskoczenia, gdy mocno przyciągnął mnie do siebie. Nie dość, że udało mu się pokonać trzydzieści metrów w czasie, w którym ja przebiegłam mniej niż jedną trzecią tego dystansu, to jeszcze w trakcie tego biegu ściągnął swoją koszulkę. Ciepło jego klatki piersiowej ogrzewało moje plecy, a ruch jego mięśni, gdy wdychał i wydychał powietrze, rozgrzewał wszystkie pozostałe części mojego ciała.
– Wybierasz się gdzieś? – zapytał, poszturchując mnie w szyję, aż odchyliłam się, by dać mu do siebie lepszy dostęp.
– Gdziekolwiek – odpowiedziałam, po czym pozwoliłam swojej głowie opaść w jego kierunku, gdy muskał ustami moją szyję – bylebyś był przy mnie.
Wiedziałam, że się uśmiechnął. Jego dłonie zsunęły się po moim ciele, by zatrzymać się na biodrach.
– A co powiesz na to, by to „gdziekolwiek” oznaczało ten koc?
Poczułam ucisk na południe od linii pępka.
– Powiedziałabym, że nawet gdybym miała jakieś wątpliwości, to ty i tak byś mnie ich pozbawił – odparłam, przesuwając ręce po jego przedramionach, by dotrzeć do jego dłoni i ciasno spleść nasze palce.
Jude wtulił się mocniej w moje plecy.
– I miałabyś rację – stwierdził, przesuwając nasze dłonie po moim brzuchu i kierując nas w stronę koca. Nasze ręce nie zatrzymały się, nim nie wsunęły się pod jedną z moich piersi, delikatnie ją otaczając.
Mój ukochany przygryzł pieszczotliwie skórę na mojej szyi, a następnie przyspieszył kroku, by w końcu stanąć wśród świec. Obrócił mnie do siebie. Złapał szybko powietrze rozchylonymi wargami. Jego spojrzenie wyrażało głębokie udręczenie faktem, że nie mógł mnie posiąść tak szybko, jak by tego chciał. Starałam się tym delektować, bo nigdy nie trwało to długo.
Mogłam powstrzymywać Jude’a tylko do czasu, gdy sama już nie potrafiłam się poddać temu, co nieuniknione.
– Cholera, Luce – odetchnął, gładząc dłonią mój policzek. – Jesteś taka piękna.
Uśmiechnęłam się nie przez to, co powiedział, ale przez to, w jaki sposób to zrobił. Jude przekazywał swoje emocje i intencje nie tylko słowami, lecz także wyrazem twarzy. Przez to w sercu każdej dziewczyny działy się naprawdę niebezpieczne rzeczy i ja nie byłam wyjątkiem od tej reguły.
– Jeśli próbujesz mnie przekonać małą grą wstępną, zdradzę ci pewien sekret – powiedziałam, owijając ramiona wokół jego szyi. – Dziś ci się poszczęści bez względu na to, co powiesz lub zrobisz. Możesz więc zachować słodkie słówka na ten moment, gdy mnie wkurzysz i będziesz namawiał na seks na zgodę.
Roześmiał się, a jego szare oczy jeszcze bardziej pociemniały z pożądania.
– Nie przypominam sobie, żeby słodkie słówka kiedykolwiek przekonały cię do czegokolwiek.
– Och, zamknij się już – przerwałam mu, po czym posłałam mu rozbrajający uśmiech. Kącik jego ust powędrował w górę.
– Zmuś mnie – rzucił mi wyzwanie, spuszczając wzrok na moje wargi.
Wtuliłam się w niego mocniej i pozwoliłam palcom zsunąć się w dół jego brzucha, by zatrzymać się na rozporku jego dżinsów. Odciągnęłam guzik i wsunęłam dłoń do środka, a moje usta przykryły jego.
To go uciszyło.
Głowa Jude’a spoczywała na moich kolanach. Chłopak chrupał jabłko i wpatrywał się w dach stadionu. Wciąż był nagi od pasa w górę, ale nie zdążył zdjąć dżinsów do końca. Dodatkowe trzy sekundy, potrzebne do ściągnięcia mu spodni, zdawały się denerwującą przeszkodą na drodze do spełnienia.
Nie byliśmy wielkimi zwolennikami opóźnionej gratyfikacji.
Wcisnęłam się z powrotem w sweter i spódnicę, nim zamieniliśmy jeden głód na drugi i zanurkowaliśmy w koszu piknikowym. Jednak moje majtki i stanik nadal leżały na linii trzydziestu jardów.
– Jutro wielki dzień – stwierdził, biorąc kolejny kęs jabłka. W powietrzu unosił się słodki zapach owocu, który trzymał w ustach. Nie mogłam się oprzeć, pochyliłam się i go pocałowałam, by poczuć smak jabłka. Smakowało jeszcze lepiej w połączeniu z jego ustami.
Kiedy się odchyliłam, emanował tym osławionym ego Jude’a Rydera. Wiedział, co mi zrobił, i uwielbiał to.
Ja też to uwielbiałam, chociaż nie podobało mi się to, że on tak dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
– Jutro mogę zostać wybrany w pierwszej rundzie draftu2 – kontynuował, zataczając palcami kółka po mojej kostce. – Możemy stać się milionerami w ciągu dwudziestu czterech godzin.
Musiałam się zmusić, aby się nie skrzywić. Te rozmowy – o drafcie, pieniądzach, stylu życia – były przedmiotem sporu w ciągu tego roku, bo było bardzo prawdopodobne, że Jude zostanie powołany do ligi zawodowej.
Problem polegał na tym, że ja tego po prostu nie czułam. Wręcz przeciwnie, im więcej pewności miał w sobie Jude, tym ja miałam jej mniej. Pieniądze mogłyby wszystko zmienić. Martwiłam się, co taka fortuna mogłaby z nami zrobić. Kochałam to, jacy jesteśmy, i nie chciałam, by coś się zmieniło.
Bycie wybranym w drafcie, gdy studiowało się dopiero na trzecim roku w college’u3, to była szansa jedna na milion. To było coś, za co gracze z ligi uczelnianej sprzedaliby swoje dusze. Ale oznaczało to też, że Jude porzuci szkołę. Część mnie chciała zobaczyć, jak kończy studia, by zadziwić tych wszystkich ludzi, którzy zawsze uważali go za osobę niezdolną do ukończenia szkoły średniej. Gra w NFL4 była marzeniem Jude’a od zawsze. Nie mogłam mu tego odebrać.
– Dzisiaj kanapki z masłem orzechowym, a jutro najlepszy, wypasiony stek – kontynuował swoje wywody dotyczące naszego rychłego bogactwa. Jego twarz niemal promieniała, gdy wzrok odpłynął do krainy pieniędzy. – Moglibyśmy kupić nowe mieszkanie, nowy samochód. Moglibyśmy pojechać na wakacje na Hawaje. Polecieć pierwszą klasą i takie tam. Pomyśl o tym, Luce. Możemy mieć wszystko, czego chcemy i kiedy tylko chcemy. Koniec z grzebaniem się w autach. Koniec ze smarem pod paznokciami oraz kelnerowaniem do późna w nocy, żeby zapłacić rachunek za prąd… – Przerwał, a na jego twarzy zagościł uśmiech zadowolenia. – Będziemy mogli mieć wszystko, kochanie.
Przełknęłam ślinę.
– Myślałam, że już to mamy. – Ton mojego głosu wydał się smutniejszy, niż chciałam.
Jude zmarszczył czoło.
– Co masz na myśli? – zapytał, skupiając na mnie wzrok.
– Myślałam, że już to mamy – powtórzyłam. – Byłam po obu stronach tego finansowego równania i jedyną rzeczą, która się zmieniała, był kod pocztowy. Pieniądze nie mogą cię uszczęśliwić, jeśli nie byłeś szczęśliwy, gdy ich nie miałeś.
– Cóż, ja przez całe życie nie miałem pieniędzy i wiem z pewnością, że mogą one sprawić, by życie było lepsze. Zwłaszcza gdy nie możesz znaleźć wystarczającej liczby ćwierćdolarówek wśród poduszek na kanapie, żeby pójść do pralni samoobsługowej. – Odłożył jabłko na bok, podniósł się i obrócił tak, że siedział teraz twarzą do mnie. Wokół niego migotały świece, rzucając cienie na jego mięśnie, uwypuklając ich krągłości i sprawiając, że ostre linie jego szczęki były jeszcze bardziej wyraziste. Taki mężczyzna nie powinien być określany słowem „piękny”, ale w takich momentach w pewien sposób taki właśnie był.
Jude Ryder, mój piękny narzeczony. Czekał na moją reakcję.
– Okej, czyli pieniądze mogą sprawić, że twoje życie będzie lżejsze, jeśli jesteś bez środków do życia – powiedziałam, odrywając wzrok od jego mięśni brzucha. – Ale my nie jesteśmy bez środków do życia, Jude. Jesteśmy studentami z dachem nad głową, benzyną w baku, makaronem ramen w szafkach i koszulami na plecach. Nie wyobrażam sobie, że mogę być szczęśliwsza, a jeśli to możliwe, to pieniądze z pewnością byłyby ostatnią rzeczą na liście, która mogłaby to sprawić. – Chwyciłam plastikowy kieliszek, który Jude napełnił tanim winem musującym, po czym pociągnęłam łyk. Było pyszne. Byłam tak samo zadowolona z butelki wina musującego za pięć dolarów, jak z butelki najlepszego szampana, jaki można było kupić.
– Nie brakuje nam środków do życia, ale musimy jednak wciąż je liczyć, Luce – odparł, chwytając mnie za rękę i przyciągając ją do siebie. – I masz rację, że pieniądze nie uczyniłyby mnie szczęśliwszym, niż jestem teraz. – Uśmiechnął się tak szeroko, że blizna na jego policzku zaczęła się marszczyć. – Ale ich posiadanie oznaczałoby, że w końcu mógłbym pozbyć się mojej gównianej ciężarówki i kupić wypasionego, trzystupięćdziesięciokonnego, czarnego monster trucka.
Przewróciłam oczami i popchnęłam go.
– I moglibyśmy wymienić tego twojego małego gokarta na szybki kabriolet – kontynuował.
– Lubię swoją mazdę – mruknęłam, a następnie oderwałam winogrono od gałązki i włożyłam je do ust.
– Byłoby nas też stać na dom z osobnymi pokojami na każdy dzień w roku i z tyloma pokojówkami oraz lokajami, że nie musiałabyś nic robić. Na jedno swoje skinienie mogłabyś mieć świeżo wyciskany sok pomarańczowy. – Jude się rozkręcał. Słowa wylewały się z jego ust bez żadnej kontroli, a oczy błyszczały, gdy przedstawiał swoje wizje. Za to mój żołądek skręcał się w supeł.
– Pieniądze zmieniają ludzi, Jude – szepnęłam, wpatrując się w kieliszek.
Zapadła cisza, gdy te słowa zawisły między nami.
– O to się martwisz? – zapytał miękkim głosem. – Że pieniądze cię zmienią?
Pokręciłam przecząco głową, skupiając wzrok na bąbelkach pełzających po ściankach kieliszka.
– Nie – odparłam, nim spojrzałam w jego oczy. – Że zmienią ciebie.
Jego oczy zwęziły się na sekundę, nim rozszerzyły się ponownie, bym mogła dostrzec w nich zrozumienie. Po chwili owinął ramię wokół mojej szyi, by przyciągnąć mnie do siebie.
– Chodź tutaj – szepnął mi do ucha, oplatając drugą ręką moje plecy. – Jedyną rzeczą, która może mnie zmienić, jesteś ty, Luce – powiedział. – Ty, a nie cokolwiek innego. Nawet pieniądze nie mają takiej mocy. – Usłyszałam radość w jego głosie. – Bez względu na to, co stanie się jutro i ile milionów mi zaoferują, będę tym samym facetem, którym jestem teraz. – Pocierał moje plecy, zataczając powolne kółka po moim kręgosłupie. – Po prostu będę cię odbierał ciężarówką, której nie będziesz się wstydzić.
– Nigdy nie wstydziłam się tego, że ktoś mnie z tobą zobaczy – odpowiedziałam, pozwalając mu skryć głowę pod moją brodą. – Nawet w tym żałosnym złomie, jakim jest twoja ciężarówka.
Roześmiał się.
– Dobrze wiedzieć, Luce. Dobrze wiedzieć.
– Jak możesz się nie denerwować? – zasyczałam w kierunku Jude’a, który stał oparty o ścianę. Znajdowaliśmy się w niesławnym zielonym pokoju na pierwszej nocy draftu.
Sięgając po moją dłoń, uniósł ramię.
– Trenerzy już wiedzą, kogo wybiorą. Teraz nie mogę już nic zrobić, by to zmienić.
Gdy chwyciłam go za rękę, przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
– Ale zaczynam się denerwować z innego powodu. Dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć.
Nie był taki daleki od prawdy. Upomniałam samą siebie, żeby oddychać.
– Tak długo, jak trzymasz mnie w ten sposób, przynajmniej nie rozbiję sobie głowy, jeśli rzeczywiście odlecę.
Zacieśnił swój uścisk, nim zaczął się poruszać w rytm wyimaginowanej muzyki.
– Potrafisz tańczyć przed setkami ludzi i nawet się nie spocić – stwierdził. Ten ruch mnie uspokajał. – Ale gdy twój narzeczony czeka na telefon, by zobaczyć, do którego miasta się przeprowadzi, żeby zaistnieć w świecie wielkiego sportu, jesteś o krok od utraty świadomości. – Złożył pocałunek na mojej skroni i pochylił czoło w kierunku mojego czoła, delikatnie kręcąc głową. – I to właśnie w chwili, gdy już myślałem, że cię rozgryzłem, Lucy Larson.
W moim śmiechu brzmiała lekka nuta szaleństwa. Zapewne dlatego, że tak się właśnie czułam.
– Muszę jakoś budować napięcie.
Jude uniósł brwi, a ja poczułam, jak przesuwają się po mojej skórze.
– Doszłaś w tym do perfekcji, Luce.
Znowu ten ton. Nuta, która zdradzała, że chciał powiedzieć coś innego. W ostatnich miesiącach było coraz więcej takich ukrytych podtekstów.
– Co masz na myśli? – spytałam, unosząc brwi. Przypomniałam jednak sobie, że nie byliśmy sami. Otaczali na najlepsi gracze ligi akademickiej oraz ich rodziny i przyjaciele. To nie było miejsce ani czas, żeby zaczynać jedną z naszych sprzeczek.
– To znaczy, że gdybyś nie trzymała mnie w ciągłym napięciu każdego dnia, to już bym znalazł sposób, żeby zaciągnąć cię do ołtarza – skwitował i nagle wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Był nadąsany, bo jeszcze nie stałam ciężarna i boso w kuchni.
Okej, może „ciężarna i boso” to była lekka przesada, ale ewidentnie Jude chciał, żebym została jego żoną, jak tylko zgodziłam się za niego wyjść. Prosił, błagał, marudził i – na końcu – chodził nadąsany, kiedy odpowiedziałam: „jeszcze nie teraz”.
Nie chodziło o to, że nie chciałam za niego wyjść. Jude miał zostać moim mężem. Pewnego dnia miałam zamiar zostać panią Ryder. Po prostu nie byłam gotowa, aby ten dzień nastąpił już teraz. Albo wczoraj. Albo na przykład jutro. Chciałam skończyć szkołę i popracować kilka lat jako prawdziwa tancerka, zanim zaczną do mnie mówić „pani”. Nie chciałam przejść do historii dwudziestego pierwszego wieku jako jedna z dziewczyn, które poszły na studia tylko po to, żeby złapać męża.
Dlatego odpowiadałam „jeszcze nie teraz”. Ale kiedyś.
To nie było jednak to, czego Jude lubił słuchać, więc zamiast odpierać jego ataki z wykorzystaniem listy ważnych powodów na odsunięcie daty ślubu w czasie, zmieniałam temat rozmowy. Stałam się ninją w dziedzinie dywersji.
– Gdybym nie trzymała cię w ciągłym napięciu przez ostatnie trzy lata, nie byłbyś teraz faworytem w pierwszej rundzie draftu i nie podpisywałbyś kontraktu za górę pieniędzy – odpowiedziałam.
– Daj spokój, Luce. Jestem coraz bardziej zmęczony tą całą zabawą w blokowanie i zmianę tematu – powiedział, patrząc na mnie z góry, ale nadal trzymając mnie blisko siebie. – Małżeństwo to nie koniec świata.
– Dlaczego więc zachowujesz się tak, jakby moja niechęć do związania się węzłem małżeńskim nim była?
– Bo twoja odpowiedź „jeszcze nie teraz” naprawdę oznacza koniec świata. – Walczył ze sobą, żeby się nie uśmiechnąć. – Kochanie, po prostu wyjdź za mnie – dodał, a zabrzmiało to nie jak pytanie, ale raczej jak polecenie. Nie odpowiedziałam, pozwalając, aby kolejne sekundy mijały w ciszy. – Wyjdziesz za mnie? – spytał, tym razem z błaganiem w głosie. Poruszało mnie to za każdym razem. Jude, który błagał, bym za niego wyszła.
– Wyjdę za ciebie – odpowiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie.
– Kiedy?
Odwzajemniłam uśmiech.
– Niedługo.
– Czy mogę dostać to na piśmie? – zapytał. – Może dzień, godzinę i lokalizację? Wiesz, tak żebym był w pobliżu, gdy wpadniesz w ślubny nastrój. – Spojrzał w dal, a światło w jego oczach pociemniało.
Cholera. Stało się. Oficjalnie przeszliśmy od tego, że Jude był zdenerwowany, do tego, że poczuł się zraniony. Nienawidziłam, jak czuł się w taki sposób, ale nie mogłam odpuścić. Nie mogłam wyjść za mąż z poczucia winy. To skazałoby nasze małżeństwo na porażkę, a chciałam powiedzieć „tak” tylko raz w życiu.
– Panie Ryder – powiedziałam, przechylając jego podbródek tak, żeby spojrzał na mnie – czy czujesz się niepewnie? Myślałam, że ciebie to nie dotyczy. – Próbowałam się uśmiechnąć, ale wydawało mi się to powierzchowne. – Martwisz się o to, że nigdy za ciebie nie wyjdę? – Mój ton, choć chciałam brzmieć niewinnie, wydawał się zbyt cukierkowy i sztuczny, by uznać go za wiarygodny.
Odchylając głowę w kierunku ściany, podniósł twarz w kierunku sufitu. Nie mógł na mnie spojrzeć, albo nie chciał, ale jego ramiona nie rozluźniły uchwytu. I wiedziałam, że nieważne, co się stanie lub zostanie powiedziane, on będzie przy mnie. To był jeden z powodów, dla których kochałam tego mężczyznę.
– Zaczynam się martwić – powiedział w końcu, przesuwając wzrok po pokoju. Udawał, że interesują go pozostali gracze, zachowujący się jak lwy w klatce, oraz ich rodziny i przyjaciele, którzy starają się, bezskutecznie, ich uspokoić.
– Jude – odparłam, kierując jego podbródek ponownie w moją stronę. – Jude, spójrz na mnie. – Czekałam, aż się do mnie odwróci. Przez chwilę mogłam patrzeć, jak bardzo wrażliwy był mój facet. Jak bardzo przerażała go myśl, że pewnego dnia może zostać porzucony przez osobę, którą kocha. Zobaczyłam, jak duchy przeszłości (wyjazd matki i uwięzienie ojca) powracają, wskrzeszone moim niezdecydowaniem. Oglądanie go w takim stanie sprawiło, że prawie miałam ochotę biec do najbliższej kaplicy.
Prawie.
Musiałam ugryźć się w język, by nie wypowiedzieć słów, które mogłyby ukoić jego ból. Wymyśliłam nowe i miałam nadzieję go nimi uspokoić.
– Pewnego dnia za ciebie wyjdę. Pewnego dnia, to znaczy raczej wcześniej niż później – zaczęłam, patrząc na niego i nie pozwalając sobie nawet na mrugnięcie, które mogłoby przerwać kontakt wzrokowy. – Nigdy nie było wątpliwości, że jestem twoja. Tak, nie jesteśmy jeszcze mężem i żoną, ale jestem twoja, a ty jesteś mój. Czy nowy tytuł i kawałek papieru naprawdę mają aż takie znaczenie? – Znałam już odpowiedź Jude’a na to pytanie.
– Tak – odparł. Zacisnął szczękę, a jego oczy rozbłysły. – Cholera jasna, tak, Luce. – Wzdrygnęłam się, bo jego ton był niezwykle mocny. – Pragnę ciebie w każdy możliwy sposób, jak tylko człowiek może pragnąć drugiej osoby – dodał, zniżając głos. – Pragnę cię jako mojej żony. Żony – powtórzył, gdy Terytorialny Jude oficjalnie wyrwał się na wolność.
Terytorialny Jude automatycznie uwalniał też Charakterną Lucy.
– A potem co? Będę dostawała nowy fartuch i chochlę na każde Boże Narodzenie, a ty codziennie przed wyjściem do pracy będziesz obsikiwał moją nogę, żeby zaznaczyć swoje terytorium? – odparłam, świadoma, że w pokoju są inni ludzie, którzy mogą słuchać naszej wymiany zdań. Ale miałam to gdzieś.
– Cholera, Luce – syknął Jude, manewrując językiem po wewnętrznej stronie policzka. – Nie rób tego i nie przekręcaj moich słów. Gdybym chciał uległej, pełnej poddaństwa kury domowej, to na pewno bym się w tobie nie zakochał. – Niewiele brakowało, a zacząłby krzyczeć, ale wiedziałam, że to nie potrwa długo. Planowałam odpowiedzieć kilkoma mocnymi słowami, a następnie powiedzieć mu, żeby wsadził głowę tam, gdzie nie dochodzi słońce.
I wtedy zadzwoniła jego komórka.
W pokoju zapadła cisza. Nasza sprzeczka skończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Wysuwając telefon z kieszeni, Jude spojrzał na mnie. Jego oczy były szeroko otwarte z podekscytowania. Błyszczały z niecierpliwości. To był telefon, na który czekał przez większą część college’u. Zostawiał serce, pot i krew na boisku przy każdym meczu w swojej karierze uniwersyteckiej, a teraz te poświęcenia miały zostać wynagrodzone.
Wynagrodzone dolarami.
Uśmiechnął się przelotnie i przyciągnął mnie bliżej ramieniem, którym wciąż mnie obejmował. Jego wzrok przeniósł się na wyświetlacz telefonu, a oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
– San Diego – wyszeptał, po czym ponownie sprawdził ekran. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Odchylił głowę do tyłu i krzyknął z całej siły, wypełniając cichy pokój odgłosami świętowania.
Kiwnęłam głową na zachętę, zdobywając się na uśmiech. Tego właśnie chciał; ta drużyna była jego pierwszym wyborem. Zasłużył na to. Potrzebował mojego wsparcia.
Odebrał telefon.
– Wybrał pan sobie najciężej pracującego skurczybyka, jakiego kiedykolwiek pan spotkał.
Moja mina zrzedła, ale tylko trochę. Lata temu nauczyłam się, że jeśli chodzi o Jude’a, to nigdy nie mówił ani nie robił tego, czego od niego oczekiwano.
Rozmówca po drugiej stronie słuchawki powiedział coś, co wywołało śmiech Jude’a.
– Mam zamiar zdobyć dla pana kilka mistrzowskich tytułów – odparł, emanując radością. – Dziękuję, że dał mi pan szansę.
Poza głosem Jude’a i moim bijącym w piersi sercem reszta pokoju była dla mnie niema i nieruchoma. Ludzie przestali chodzić. Odwrócili się, by nas obserwować. Większość graczy cieszyła się z moim facetem, kiwając głowami z uznaniem, chociaż kilku miało kwaśne miny. Bez wątpienia byli zdezorientowani, dlaczego Jude Ryder otrzymał telefon przed nimi.
Z łatwością mogłam im to wyjaśnić. To dlatego, że ten gość był najlepszym rozgrywającym w lidze akademickiej i wierzył w pracę zespołową, w przeciwieństwie do rosnącej liczby popisujących się graczy, sądzących, że futbol to gra jednoosobowa.
Gdy Jude skończył rozmowę, wyglądało, że jest w szoku. Potem szybko wyraz jego twarzy się zmienił – nigdy wcześniej nie widziałam go tak podekscytowanego. Jude odchylił głowę do tyłu i wydał głośny okrzyk.
Pokój wypełnił się wiwatami, ale nawet przy dziesiątkach innych okrzyków głos Jude’a górował nad innymi. Nic nie mogłam na to poradzić: widząc go w takim stanie, ogarniętego euforią, musiałam się przyłączyć. Nawet obawy i niepokój nie mogły przyćmić mojej radości w tym momencie.
Odchyliłam głowę do tyłu, po czym krzyknęłam razem z nim, wyrzucając ręce w powietrze. Udało mu się. Został wybrany w pierwszej rundzie draftu. Z kłopotliwego recydywisty stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych i prawdopodobnie najlepiej opłacanych futbolistów w kraju. Chociaż nie zdradził mi jeszcze kwoty, którą mu zaproponowano.
To był klasyczny przykład spełniającego się amerykańskiego snu, a ja mogłam tego smakować u jego boku.
Jude uniósł mnie w powietrze, jakbym nie ważyła więcej niż piłka futbolowa, a potem obrócił się dookoła.
– Udało nam się, Luce – krzyknął do mnie, a jego blizna zaznaczyła się wyraźnie na policzku, gdy poszerzył uśmiech. – Naprawdę nam się udało.
I w tym właśnie Jude i ja się różniliśmy. Myślałam, że udawało się nam świetnie przez cały czas. Ale odwzajemniłam jego uśmiech i kiwnęłam głową.
– Tak, kochanie – powiedziałam. – Udało się nam.
Na lotnisku przeżywaliśmy kolejne pożegnanie, które rozdzierało nas od środka. Pocieszeniem był fakt, że tym razem Jude nie przedzierał się przez kontrolę bezpieczeństwa w szpitalnym fartuchu, chociaż płakałam tak samo mocno, jak wtedy.
– Dlaczego płaczesz, Luce? – wyszeptał Jude do mojego ucha, przytulając mnie tak, jakby bał się mnie puścić.
Ścisnęłam go mocniej i chlipałam w jego koszulę, która była już całkowicie mokra od moich łez.
– Coś mi wpadło do oka.
– Moja twardzielka – powiedział z wesołością w głosie.
Nie czułam się teraz ani twarda, ani silna, ale jeśli łatwiej było mu w to uwierzyć, to mogłam grać swoją rolę.
– Spóźnisz się na samolot – powiedziałam, przełykając gulę, która tkwiła mi w gardle.
– Jest jeszcze jeden – odparł. – Treningi zaczynają się dopiero jutro, więc nie ma znaczenia, o której dziś przylecę. – To nie była nonszalancja. Jude nie miałby żadnego problemu, by przegapić lot i złapać następny, jeśli oznaczałoby to pozostanie ze mną na dłużej.
Ale jeśli przyleci dziś późnym wieczorem, to jutro rano spóźni się na swój pierwszy trening, a musiał być w najlepszej formie. Ludzie w San Diego powinni od samego początku wiedzieć, że podjęli właściwą decyzję. Pierwsze wrażenie było najważniejsze.
– Nie, powinieneś być jutro wypoczęty – powiedziałam, podnosząc głowę z jego klatki piersiowej. – Nie możesz się spóźnić na ten samolot, więc lepiej już idź. – Poklepałam go po plecach i spojrzałam mu w twarz.
Popatrzył na mnie i ściągnął ze zmartwienia brwi.
– Tak, wiem. Jestem mazgajem – przyznałam, uśmiechając się do niego.
– Nie mogę cię zostawić w takim stanie – stwierdził, ocierając kciukiem łzę. – Zbyt wiele razy odchodziłem od ciebie wtedy, kiedy nie powinienem i gdy mnie potrzebowałaś. Nie mogę znów tego zrobić.
To nie były tylko słowa. Jude nie mówił ani nie robił niczego dla zwykłej formalności. Naprawdę uważał, że nie może odejść, gdy jestem w takim stanie. Musiałam być silna dla niego, tak jak on był dla mnie oparciem już wcześniej.
Zmrużyłam oczy, a następnie przetarłam je rękawem swetra. Starając się uśmiechnąć w przekonujący sposób, napotkałam jego czujne spojrzenie. W kącikach oczu mojego faceta widoczne były zmarszczki wywołane troską, a wyraz jego twarzy świadczył o tym, że przeżywa prawie torturę. To powinna być uroczysta chwila, ale udało mi się ją całkowicie popsuć przez moje łzy.
Nasze życie miało się zmienić. To będzie z pewnością zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Podczas gdy każdy inny człowiek na ziemi uznałby siedmiocyfrowy kontrakt z jedną z najlepszych drużyn w lidze za szczęście, ja czułam coś zupełnie innego. Pieniądze i sława robiły z ludźmi różne rzeczy, a ja nie mogłam o tym przestać myśleć. I chociaż całkowicie ufałam swojemu narzeczonemu, to nie ufałam światu, w który miał teraz wkroczyć.
Gracze futbolu to gatunek mężczyzn przyciągający kobiety. Rozgrywający, którzy zarabiali miliony, grając w najlepszych drużynach, byli przedmiotem wszelkich możliwych fantazji kobiet. W dodatku Jude wyjeżdżał do Kalifornii, mekki pięknych dziewczyn, a ostatnim wspomnieniem, jakie będzie miał po mnie, to Lucy z wypiekami na twarzy i włosami związanymi w kucyk, ubrana w piżamę, ponieważ zaspaliśmy i prawie spóźniliśmy się na odprawę samolotową.
A skoro o lotach mowa… Jude musiał przejść kontrolę bezpieczeństwa najpóźniej za dwie minuty.
– Leć. Dam sobie radę. – Mój zawodowy futbolista strzelił w odpowiedzi jedną ze swoich znaczących min. – Okej, będzie nawet lepiej – wyjaśniłam, a potem podkreśliłam prawdziwość swoich słów uśmiechem. – Skop im tyłki i pokaż, jakimi są przepłacanymi beztalenciami. – Stanęłam na palcach i przylgnęłam do jego ust. Poczułam przytłaczający głód bliskości, jak zawsze, gdy się całowaliśmy.
Cztery lata razem i nadal wciąż odczuwałam każdy pocałunek aż po same koniuszki palców u stóp. Jude miał dar, a ja się przed nim nie broniłam.
– Zobaczę cię za dwa tygodnie – wyszeptał do moich ust, opuszczając ręce na moje biodra. – Lepiej, żeby ten pocałunek był dobry, naprawdę dobry.
Uśmiechnęłam się. „Lepiej, żeby ten był dobry” stanowiło nasze stałe pożegnanie przez ostatnie cztery lata. Wypowiadaliśmy do siebie te słowa zawsze, gdy musieliśmy się rozstać na jakiś czas. Były to słodko-gorzkie chwile, w których dawałam z siebie tyle, ile mogłam, by mieć dobre wspomnienie ostatniego spotkania.
Tym razem nie było inaczej.
Przesuwając palcami po jego szyi, przyciągnęłam go bliżej.
– O tak, lepiej, żeby ten był dobry.
– Tak, proszę pani – odparł, obejmując moje plecy i unosząc mnie w powietrze. Owinęłam nogi wokół jego talii, a nasze usta poruszały się w sposób, który powinien być zarezerwowany dla zabaw w sypialni, a nie dla pocałunku w otoczeniu tłumu ludzi przemierzających lotnisko.
O co w ogóle było tyle krzyku w temacie publicznego okazywania uczuć? Przecież nie zmuszaliśmy nikogo do oglądania tego widowiska.
Jude przesunął się tak, że mógł podtrzymać mnie jedną ręką, podczas gdy drugą przejechał po mojej szyi. Ugniatając mój kark, przyciągnął mnie bliżej. Nasze usta mocniej przywarły do siebie. Rozchylił wargi, a mój język wślizgnął się do środka, smakując go, odkrywając i zdobywając wciąż na nowo.
Palce Jude’a wbiły się w moje plecy, gdy kontynuowaliśmy pocałunek, a niski jęk, jaki wydał, został zagłuszony przez falę okrzyków wybuchających wokół nas. Młodzi agenci TSA5 krzyczeli najgłośniej, chociaż grupa pracowników w uniformach nie miała zamiaru pozostać w tyle. Jude zdjął rękę z mojej szyi i wyciągnął ją za moimi plecami. Z chichotów, które nastąpiły później, mogłam wywnioskować, jaki znak pokazywał.
– Napalone dranie – wymamrotał. Ostatnio Jude był coraz mniej skłonny do publicznego okazywania uczuć, podczas gdy ja byłam gotowa brać wszystko, co mogłam od niego dostać, w dowolnym miejscu. Stwierdził, że ma to coś wspólnego z tym, że nie podoba mu się wizja bandy facetów walących sobie później konia z wizerunkiem jego narzeczonej przed oczyma.
Spojrzał na gościa, który zachowywał się najgłośniej, po czym jego spojrzenie wróciło do mnie. Gdy wyobraziłam sobie, jak ode mnie odchodzi, poczułam, że wracają mi cholerne łzy.
– Chciałabym pojechać z tobą – wyszeptałam, nim zdałam sobie sprawę z tego, co mówię.
Uniósł brwi bardzo wysoko.
– Przecież wiesz, że możesz – odparł szybko, natychmiast kierując swój wzrok na kasę biletową.
– Mam jeszcze kilka tygodni szkoły – zripostowałam równie szybko, odwracając jego głowę, zanim ruszył w kierunku kasy.
– Więc przyjedź w dniu, w którym skończy się szkoła – powiedział. – Wyślę ci bilet i będziesz mogła spędzić lato na plaży, podczas gdy ja będę harował na boisku.
– No właśnie. Będziesz tak zajęty treningami, że nie będziemy się widywać.
– Ale przynajmniej byłbym w stanie wczołgać się do twojego łóżka każdej nocy – powiedział, stawiając mnie z powrotem na ziemi. Co dziwne, moje stopy na twardym gruncie czuły się mniej naturalnie niż wtedy, gdy były owinięte wokół mojego ukochanego.
– Żeby zapaść w śpiączkę po codziennych powtórkach – argumentowałam. Kącik jego ust się nieco uniósł.
– Mogę być wyczerpany każdej nocy, ale nigdy nie będę zbyt zmęczony, by móc się z tobą kochać. – Westchnęłam z irytacją. – Musiałabyś być po prostu na górze. – Popchnęłam go, wywołując jedynie śmiech. – W dzień obijanie sobie tyłka na boisku, a w nocy cieszenie się seksem w kowbojskim stylu. – Jego oczy pociemniały. – Brzmi ciekawie.
Nie mogłam patrzeć na jego piękną twarz z czymkolwiek innym niż podziwem, nawet teraz.
– No, kochanie – powiedział – leć ze mną. – Już otwierałam usta, by zaprotestować, gdy mi przerwał. – Jak tylko skończysz zajęcia.
– Zapisałam się na zajęcia latem, Jude – rzuciłam, odwracając wzrok. Być może zapomniałam o tym wspomnieć.
– Co?! – sapnął. – Kiedy o tym zdecydowałaś? – Wyglądał na równie wkurzonego, jak zranionego.
– Kiedy zdecydowałam, że chcę być najlepszą cholerną tancerką, jaką mogę być – dodałam od razu.
Jude zamilkł na chwilę, nim odpowiedział.
– Olej to – skwitował w końcu. – Nie musisz chodzić do szkoły. Możesz po prostu tańczyć.
Czułam, jak czubki moich uszu zaczynają się nagrzewać od pompowanej w nie krwi.
– Bez dyplomu miałabym szczęście, gdybym tańczyła na scenie lokalnego teatru jako dublerka – stwierdziłam, a każde słowo wywoływało falę emocji. – Muszę to zrobić. Muszę wytyczyć własną ścieżkę, tak jak ty wytyczyłeś swoją.
– Tak, ale moja ścieżka przynosi nam miliony, więc dlaczego do mnie nie dołączysz? – powiedział bez cienia skruchy.
– Tu nie chodzi o pieniądze, Jude – rzuciłam, prawie krzycząc.
Dlaczego on tego nie rozumiał?Pieniądze to pieniądze, nic więcej, nic więcej.
Odsunął się. Wyglądał, jakby zaraz miał zacząć pocierać skronie z frustracji.
– Więc o co chodzi? – zapytał. – Ponieważ przyznałaś, że nie o pieniądze. Nie chodzi o mnie. Nie chodzi o małżeństwo. – Zaczął podnosić głos. – Więc o co, do cholery, chodzi z tym całym samodzielnym wytyczaniem własnej ścieżki beze mnie, Luce? Myślałem, że jesteśmy teraz zespołem. Myślałem, że podjęliśmy decyzje, które były najlepsze dla nas jako pary.
Otworzyłam usta, by coś odpowiedzieć, ale mogłoby to być kłamstwem, więc się powstrzymałam. Kiedy zawodziłam we wszystkim innym, kiedy szambo naprawdę wybijało, stawiałam sobie za priorytet, aby nigdy nie okłamywać ukochanego mężczyzny, i to nie mogło ulec zmianie. Przygryzłam wargę, szukając właściwej odpowiedzi. Ramiona Jude’a opadły, a reszta jego ciała się rozluźniła.
– No dalej, kochanie, o co chodzi?
Potrząsnęłam głową i zagryzłam wargę jeszcze mocniej.
– Nie jestem pewna – przyznałam i chociaż wiedziałam, że była to odpowiedź do dupy, to przynajmniej była prawdziwa. Nie byłam pewna, dlaczego tak ważne było dla mnie odnalezienie własnej drogi w świecie, ale tak po prostu było.
Nie sądziłam, że Jude może wyglądać na bardziej sfrustrowanego. Odchrząknął, po czym chwycił mnie za łokieć i ponownie przyciągnął do siebie.
– Wyjdź za mnie, Luce – wyszeptał, a jego oczy błagały mnie, bym się z nimi spotkała.
Cholera. Nie robił tego przypadkowo. Wiedział, że mam do niego ogromną słabość, a w połączeniu z tym błagalnym tonem i udręczonym wyrazem oczu to była piekielna robota obracająca w gruz moje postanowienie.
– Zrobię to – powiedziałam, wciąż nie patrząc mu w oczy.
Nie pozwolił obrócić się moim słowom w ciszę.
– Od razu? – Tyle było w tych słowach nadziei, a ja zamierzałam ją zabić szybkim poderżnięciem gardła.
– Nieco później – szepnęłam, formując półuśmiech, który był bardziej zmarszczeniem brwi niż uśmiechem.
Milczał przez chwilę, która wydawała się godziną. Miałam wrażenie, że czeka, aż cofnę to, co powiedziałam, albo przetwarzał te słowa i ich znaczenie. W końcu westchnął – długo, głęboko i tak, że w moich oczach pojawiły się nowe łzy.
– Kocham cię, Luce – powiedział, składając pocałunek na moim czole. – Jeśli zmienisz zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać. Poślubię cię w środku nocy w jakiejś nędznej kaplicy w Vegas, jeśli to jedyna opcja, jaką mamy. Cokolwiek zechcesz, kiedykolwiek zechcesz. Będę tam. – Schował twarz w moich włosach, wziął głęboki wdech, po czym odwrócił się i podszedł do kontroli bezpieczeństwa.
Miałam zbyt ściśnięte gardło, by przeszły przez nie jakiekolwiek słowa, a oczy były tak pełne łez, że nie widziałam nic poza wysokim cieniem, który się ode mnie oddala. Minęły dwie sekundy od jego ostatniego dotyku, a moje ciało już drżało z braku jego ciepła.
Zapowiadały się długie dwa tygodnie.
1 Pas Biblijny – potoczna nazwa regionów na południowym wschodzie USA, gdzie większość mieszkańców wyznaje konserwatywny protestantyzm, Biblię traktuje dosłownie (przyp. tłum.).
2 Draft(z ang. draft – pobór) to sposób wybierania nowych graczy do lig zawodowych. Najczęściej dotyczy on młodych zawodników, którzy dopiero rozpoczynają profesjonalną karierę (przyp. tłum.).
3 Nauka w amerykańskim college’u trwa zazwyczaj cztery lata (przyp. tłum.).
4 NFL (z ang. National Football League) – największa liga zawodowa w futbolu amerykańskim (przyp. tłum.).
5 TSA (skrót od ang. Transportation Security Administration) – Administracja ds. Bezpieczeństwa Transportu w USA, zatrudniająca m.in. agentów, którzy przeprowadzają na lotniskach kontrole bezpieczeństwa (przyp. tłum.).