Detektyw EXTRA 2/2020 - Polska Agencja Prasowa - ebook

Detektyw EXTRA 2/2020 ebook

Polska Agencja Prasowa

2,0

Opis

Kwartalnik o tematyce sensacyjno-kryminalnej. Pismo kierowane jest do amatorów kryminału, sensacji, tajemnicy oraz historii z dreszczykiem. Magazyn w całości poświęcony jest sprawom kryminalnym, które wydarzyły się w PRL. Wszystkie publikowane w magazynach teksty – reportaże, relacje, sprawozdania i felietony – oparte są na faktach, a  niepowtarzalna grafika wyróżnia je spośród innych czasopism.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 150

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Docent z Gruzji

SFINGOWANE Z ABÓJSTWO

Konrad Szymalak

Przewód hamulcowy miał „sam zsiebie” ulec uszkodzeniu, płyn po prostu wyciekł, właściciel audi, Hubert A., jak zwykle miał zignorować czerwoną kontrolkę, asamochód przy hamowaniu miał uderzyć wprzeszkodę na swojej drodze. Czy to plan zbrodni doskonałej? Możliwe, ale pod warunkiem, że do jego wykonania nie wynajmuje się docenta nauk humanistycznych zGruzji.

Renata iHubert A. pod koniec lat 70. XX wieku dorobili się sporego majątku na handlu dywanami itekstyliami importowanymi zBliskiego Wschodu. W1983 roku, po 11 latach małżeństwa, przyszedł kryzys. Osiem lat młodsza od Huberta, 36-letnia Renata wdała się wromans zFilipem J. Poznała go na targowisku przy ulicy Krakowskiej we Wrocławiu. Zajmował się handlem złotą biżuterią. Nie był biznesmenem kalibru jej męża, ale wraz zRosjaninem Dimitrijem S. zarabiali jak na tamte czasy pokaźne sumy. Obaj byli dobrze znani na targowisku, także milicji. Krewki Rosjanin niejednokrotnie wdawał się wbójki, groził konkurencji czy dokonywał wymuszeń. Filip J. był jego prawą ręką.

12 czerwca 1984 roku, wluksusowym hotelu Krasnaya wOdessie, Renata A., popijając czerwone wino, czekała na ukochanego, który miał się tam stawić ze wspólnikiem. Około godziny 16 whotelowym barze pojawiło się czterech mężczyzn. Jej kochanek Filip J., Dimitrij S. oraz dwóch śniadych mężczyzn wczarnych, skórzanych kurtkach. Renata ich nie znała.

– Kochanie, to Timur iGocza. – Filip J. przedstawił jej swoich towarzyszy. – Dima mówi, że oni pozwolą nam rozwiązać problem twojego męża za niewielką kwotę wdolarach.

* * *

Gruzini Timur L. iGocza Ż. przybyli do Wrocławia na początku lipca. Filip J. planował uszkodzenie samochodu męża Renaty ispowodowanie, by ten uległ wypadkowi. Małżeństwo nie miało wrogów, więc ewentualne zabójstwo męża skierowałoby podejrzenia na nią. 7 lipca 1984 roku Hubert A. odebrał swoje granatowe audi zwarsztatu Mirosława S. na ówczesnej alei Przodowników Pracy iudał się wkierunku domu na Przedmieściu Oławskim. Zpodporządkowanej ulicy gwałtownie wyjechała szara łada niwa onumerach rejestracyjnych zZSRR. Doszło do zderzenia, wktórym ucierpiał tylko Hubert A. Kierowca łady – Rosjanin – tłumaczył, że nie zauważył jadącego zdużą prędkością audi.

Do domu Renaty A. funkcjonariusze dotarli około godziny 18, by osobiście przekazać tragiczną informację ośmierci jej męża. Kobieta nie zdążyła pogrążyć się wżałobie, gdyż następnego dnia została aresztowana za zlecenie morderstwa współmałżonka. Śledczy odkryli nieudolnie podziurawione przewody hamulcowe, atego samego dnia pojazd opuścił warsztat mechaniczny. Jego właściciel, Mirosław S., zeznał, że kiedy auto opuszczało kanał wwarsztacie, przewody były wnienaruszonym stanie. Do czasu kiedy samochód odebrał Hubert A., pojazd znajdował się na placu przed warsztatem. Dostęp do niego miał tylko on idwóch klientów… zGruzji. Milicja szybko zidentyfikowała właściciela brązowego moskwicza jako docenta Timura L. Po zatrzymaniu Gruzin przyznał się, że wraz zGoczą Ż. uszkodzili przewody hamulcowe waudi na zlecenie pani, która zapłaciła im 2 tys. dolarów. Renata A. została tymczasowo aresztowana za podżeganie do zabójstwa męża.

Kobieta, wściekła na nieudolność ludzi wynajętych przez Filipa J., postanowiła ich obciążyć. Zeznała wprokuraturze, że Timur L. iGocza Ż. od kilku tygodni grozili jej iHubertowi A., że jeśli nie otrzymają 2 tys. dolarów, to któreś znich zginie. Zdaniem kobiety zamordowali jej męża, akiedy wpadli wręce organów ścigania, obrali taką linię obrony, by zmniejszyć sobie wyroki współpracą zprokuratorem.

Prowadzący sprawę funkcjonariusz Jacek L. od początku nie wierzył kobiecie. Uważał, że wynajęci zabójcy nigdy by wten sposób nie postąpili. Nie wsypaliby zleceniodawcy, gdyż dobrze wiedzieli, że to im wniczym nie pomoże. Porucznik sądził, że kobieta wynajęła amatorów zbazaru, którzy spartaczyli robotę iteraz desperacko chciała uciec przed odpowiedzialnością. Jednak by obalić jej wersję przed prokuratorem, potrzebował dowodów. Dostarczyła je sama podejrzana, plącząc się wwyjaśnieniach. Najpierw twierdziła, że grożono im listownie – zapytana olisty, stwierdziła że zostały spalone. Wjakim języku je napisano? Po polsku. Gruzini nie znali polskiego, więc nie mogli ich napisać. Wniosek nasuwał się oczywisty: albo rodzinie A. groził ktoś inny, albo kłamała. Ostatecznie zmieniła wersję, iż Gruzini kontaktowali się telefonicznie iwygrażali łamaną polszczyzną, przeplataną zjęzykiem rosyjskim, który jej mąż dobrze znał. Poproszona przez Jacka L. oprzybliżone terminy tych telefonów, znów się pogrążyła. Stwierdziła, że zcałą pewnością było to pomiędzy 10 a20 czerwca.

Porucznik przyniósł paszporty jej imęża, wktórych były wbite wizy wskazujące na to, że wtych dniach Hubert A. przebywał wTurcji, aona sama whotelu Krasnaya wOdessie. Zatem żadne znich nie mogło odebrać telefonu we Wrocławiu. Renata A. pozostała wareszcie, choć prokuratura żądała od milicji więcej dowodów niż zeznania groteskowego gruzińskiego docenta, który wtrakcie przesłuchania stwierdził, że już jako dziecko marzył, by zostać płatnym zabójcą. Zdobrym adwokatem Renata A. mogła podważyć wiarygodność tych zeznań, tym bardziej że milicja nie mogła udowodnić kobiecie żadnych związków zzabójcami.

* * *

Sytuacja Renaty A. pogorszyła się wsierpniu 1984 roku, kiedy porucznik Jacek L. udał się do Odessy izebrał zeznania pięciu świadków zhotelu, którzy widzieli ją wbarze zczwórką mężczyzn, m.in. zGoczą Ż. idocentem L. Wtedy już nie było dla niej innego ratunku, jak obciążyć winą swojego kochanka. Aresztowana utrzymywała, że była tam tylko towarzysko, ato Filip J. zorganizował morderstwo męża bez jej wiedzy. Po złożeniu obciążających go zeznań kobieta opuściła areszt imiała odpowiadać przed sądem zwolnej stopy. Prokurator wydał nakaz aresztowania Filipa J. iDimitrija S., ale ci zniknęli.

Dla prowadzącego wówczas śledztwo porucznika Jacka L. cała sprawa zaczynała być kuriozalna. Siedzący wareszcie Gruzini, gdy przedstawiono im dowody na to, że kontaktowali się również zFilipem J. iDimitrijem S., zmienili wyjaśnienia. Przyznali się, że faktycznie to oni skontaktowali się znimi wsprawie zabójstwa, audział Renaty A. wprocederze był mniejszy, niż zeznali na początku. Był otyle mniejszy, że prokuratura zmieniła jej zarzuty zpodżegania do zabójstwa na niezawiadomienie oczynie zabronionym.

Wtrakcie ponownego przesłuchania oficer śledczy wyczuł, że Renata A. idwaj pozostali mężczyźni zhotelu Krasnaya byli częścią planu. Planu, który runął przez jego nieoczekiwaną wizytę wOdessie. Tego przestępcy zdecydowanie się nie spodziewali. Renata A. miała być ofiarą odpowiedzialną za wynajęcie zabójców samodzielnie. Również partanina przy przewodach hamulcowych wydawała się elementem strategii docenta ijego towarzysza, który pomimo bystrego spojrzenia był powszechnie uważany za idiotę. Co docent uniwersytetu wTbilisi robiłby wtowarzystwie takiego człowieka? Częściową odpowiedź na to pytanie porucznik L. otrzymał już we wrześniu 1984 roku. Na jego biurko trafił dokument zfirmy ubezpieczeniowej zRFN-u. Wśledztwie przeoczono ważny szczegół. Hubert A., choć używał polskiego paszportu, posiadał także drugi – zRFN. Zawdzięczał go rodzicom mieszkającym przed wojną na Śląsku. Hubert A. posiadał też polisę na wypadek śmierci wwypadkach komunikacyjnych iprzy udziale osób trzecich na kwotę pół miliona marek niemieckich. Do ich odbioru był upoważniony jego brat Tomasz – co ciekawe – nie współmałżonka, która nie wiedziała nawet oistnieniu tej polisy. Zachodnie towarzystwo ubezpieczeniowe chętnie wypłaciłoby pieniądze, ale zanim to miało nastąpić, chciało wysłać swojego agenta, by ten przyjrzał się okolicznościom śmierci Huberta A.

Wnowej hipotezie, jaką założył Jacek L., Gruzini byli nie tylko wzmowie zFilipem J. iDimitrijem S., ale także zbratem zamordowanego Tomaszem, który był uprawniony do odbioru polisy. Zdaniem śledczych iprokuratury docent ijego towarzysz usłyszeliby wyroki wprzedziale 12-15 lat. Gdyby mieli dostać za to swoją działkę zpołowy miliona marek, to wtedy sprawa nabierała sensu. Jednak ta hipoteza szybko upadła po przybyciu do Wrocławia niemieckiego agenta ubezpieczeniowego, który wpraktyce był prywatnym detektywem. Na początku października 1984 roku sprawy potoczyły się wbłyskawicznym tempie.

Zwłoki Huberta A. zostały zidentyfikowane jedynie przez jego brata. Akt zgonu wystawił doktor Alfred H., który 1 sierpnia, czyli trzy tygodnie po śmierci A., odszedł na emeryturę. Od tamtego czasu był nieuchwytny, zdaniem sąsiadów poleciał do brata do Kanady. Te fakty dawały prokuraturze wystarczające podstawy do przeprowadzenia ekshumacji zwłok. Zanim do niej doszło, obojętny dotąd wsprawie obu Gruzinów konsulat ZSRR pilnie wystąpił oprzekazanie obu oskarżonych. Wpanującej wówczas sytuacji politycznej, Timur L. iGocza Ż. polecieli pierwszym samolotem do Moskwy. Ekshumacja ujawniła, że grób Huberta A. na Cmentarzu Osobowickim był pusty. Prokuratura wszczęła nowe postępowanie wprosektorium ipogotowiu ratunkowym, mające na celu wykrycie osób zamieszanych wto perfidne oszustwo. Misja detektywa zNiemiec trwała ledwie 10 dni, gdyż bez zwłok, nie było formalnie zgonu. Śledztwo wsprawie zabójstwa Huberta A. umorzono, amilicja skupiła się na jego odnalezieniu.

* * *

Hubert A. poznał docenta Timura L. podczas pobytu wsanatorium wOdessie. Było to wkwietniu 1984 roku. Wiedział już wówczas oromansie swojej żony, ana kilka dni przed wyjazdem Dimitrij S. poinformował go, że kochanek Renaty planował jego zabójstwo, by ta wcałości przejęła jego majątek. Podczas jednej zlibacji alkoholowych zudziałem gruzińskiego docenta zwierzył mu się ze swoich problemów. Timur L., dowiedziawszy się opokaźnej polisie na życie, opracował plan, który Hubertowi A. wydawał się idealnym rozwiązaniem.

Dima miał nakłonić Filipa J. do zabójstwa ipodsunąć mu dwóch zaufanych Gruzinów jako płatnych zabójców. Jego mechanik miał uszkodzić przewody hamulcowe tak, by milicjanci od razu się zorientowali, że było to morderstwo. Kolega Dimy miał uderzyć wpusty samochód, by go zniszczyć, apodstawiony lekarz zpogotowia, Alfred H. – znajomy Timura L. – miał wystawić fałszywy akt zgonu oraz zająć się skorumpowaniem patologa. Cała operacja kosztowała dużo pieniędzy, ale po odliczeniu kosztów, wspólnikom miało zostać jeszcze około 450 tys. marek do podziału. Po wypadku Mirosław S. miał skierować uwagę śledczych na Timura L. iGoczę Ż., którzy wzeznaniach obciążyliby Renatę A., ata według planu wdalszej kolejności – Filipa J., tak by oboje wylądowali wzakładzie karnym.

Sprawę skomplikowała wizyta polskiego oficera whotelu Krasnaya, gdyż Gruzini musieli zmienić zeznania, ato naprowadziło organy ścigania na próby mataczenia wśledztwie, co na późniejszym etapie spowodowało wynajęcie prywatnego detektywa przez niemieckie towarzystwo ubezpieczeniowe. Docent L. przygotował sobie drogę ucieczki zwięzienia przez interwencję radzieckiego konsulatu. Uruchomieniem tej procedury miał się zająć sam Tomasz A., który po aresztowaniu zdecydował się wyjaśnić całą sprawę funkcjonariuszom. Szczegóły interwencji konsula nie były mu znane, ale jak sądził docent miał pewne koneksje. Dimitrij S., Timur L. iGocza Ż. nie zostali ujęci. Wszelki ślad po nich zaginął gdzieś za wschodnią granicą.

Renata A. poszła na układ zprokuraturą iprzyznała się do niezawiadomienia organów ścigania ozamiarze popełnienia przestępstwa, za co została skazana wpojedynczym procesie na karę 18 miesięcy pozbawienia wolności.

Filip J. został zatrzymany na początku 1985 roku istanął przed sądem wraz zTomaszem A., Mirosławem S. idwoma pracownikami prosektorium we Wrocławiu. Filip J. za podżeganie do zabójstwa został skazany na 8 lat więzienia. Pozostali oskarżeni usłyszeli zarzuty próby oszustwa, poświadczenia nieprawdy, wprowadzania organów ścigania wbłąd, składania fałszywych zeznań oraz utrudniania śledztwa. Otrzymali wyroki od 2 do 4 lat więzienia.

Sam Hubert A. wpadł wręce policji dopiero w1991 roku na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Już wzjednoczonych Niemczech był poszukiwany za próbę wyłudzenia polisy, za co w1993 roku skazano go na 3 lata więzienia. WPolsce nie wznowiono śledztwa wjego sprawie.

Konrad Szymalak

 

Dane osobowe zostały zmienione.