Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
26 osób interesuje się tą książką
Osiemnastoletnia Kylie sporo przeszła w swoim krótkim życiu. Gdy była mała, matka oddała ją pod opiekę ojca. Dziewczyna z powodu ciągłych ataków ze strony macochy i swojej przyrodniej siostry postanawia wyprowadzić się z domu. Ma nadzieję zapomnieć o wszystkim i rozpocząć nowy etap. Decyduje się zamieszkać u ciotki, siostry matki.
Mona okazuje się dobrą opiekunką, mimo że pracuje w dość nietypowym miejscu: jest kucharką w klubie motocyklowym Bastards. Kiedy ciotka prosi jednego z bikerów, Ashera, aby pomógł jej siostrzenicy, życie Kylie diametralnie się zmienia. Niespodziewanie między tą dwójką rodzi się uczucie, którego żadne się nie spodziewało. Niestety nic nie trwa wiecznie, o czym wkrótce przyjdzie im się przekonać. Jest bowiem ktoś, kto posunie się do wszystkiego, aby zniszczyć ich szczęście.
„Dotyk przeszłości” to trzeci tom z serii „Naznaczone kobiety”, w którym śledzimy historię Kylie i Ashera i poznajemy dalsze losy bohaterów dwóch poprzednich części: „Wybrana dla niego” oraz „Ponad wszystko”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 590
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł: Dotyk przeszłości
Copyright © S.B. Vinter, 2024
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2024
Projekt graficzny okładki: Monika Drobnik-Słocińska
Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: Justyna Kukian
ISBN 978-91-8076-425-4
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Georgia
Dom klubowy oddziału Bastards
Asher
Podniosłem szklankę do ust, przyglądając się otoczeniu. Pomieszczenie było wypełnione po brzegi. Dźwięki WhentheSkyComes zespołu Motörhead wylewały się z głośników, tworząc idealną atmosferę. Alkohol przyjemnie rozgrzewał moje gardło, a tego właśnie mi było trzeba. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiejś dupy, z którą mógłbym się zabawić. Moje spojrzenie momentalnie spoczęło na długonogiej blondynie na drugim końcu baru. Kilka razy już ją tu spotkałem. Lubiła się zabawić, co było mi w tej chwili bardzo na rękę. Uśmiechnąłem się zza szklanki, widząc, że laska też przewierca mnie spojrzeniem. Desperacko potrzebowałem rozluźnienia i tylko dwie rzeczy mogły mi w tym pomóc: alkohol i seks. Akurat miałem ochotę na to drugie. Gdy zorientowałem się, że dziewczyna wychodzi, ruszyłem w stronę drzwi, mijając bawiących się ludzi. Kiedy tylko znalazłem się w korytarzu, od razu ją zauważyłem, czekała tuż przy pokoju, który udostępnił mi West. Idealnie.
Wpuściłem ją do środka. Dziewczyna, nie tracąc czasu, natychmiast zaczęła się rozbierać. Zrzuciła buty, a po chwili dołączyła do nich sukienka. Musiałem przyznać, że widok był przyjemny dla oka, a mój kutas wręcz pulsował z pragnienia. Oparłem się o drzwi i rozpiąłem spodnie.
– Na kolana – rozkazałem szorstko, opuszczając dżinsy na uda.
Dziewczyna natychmiast spełniła polecenie, dzięki czemu mój penis był teraz dokładnie na wysokości jej twarzy. Przełknąłem ślinę, powstrzymując westchnienie, gdy musnęła językiem główkę mojego fiuta. Odchyliłem głowę i uderzyłem nią o drzwi, gdy objęła go ustami. Nie była w stanie wziąć go całego, dlatego pomagała sobie dłonią. Pieściła mnie i lizała, jednocześnie bawiąc się moimi jajami. Cholera, to było kurewsko gorące. Zatopiłem palce w jej włosach i zacząłem rytmicznie poruszać biodrami, przejmując kontrolę. Złapała moje uda i całkowicie się temu poddała, biorąc mnie coraz głębiej. Czułem, że jeśli zaraz nie skończę, to jaja mi eksplodują. Przyśpieszyłem więc i kilka ruchów później doszedłem, zalewając jej usta gorącą spermą. Jezu, właśnie tego mi było trzeba. Schowałem na wpół twardego fiuta do spodni i spojrzałem w dół, na klęczącą przed sobą dziewczynę.
– Cholera, mała, to było zajebiste. – Pomogłem jej wstać i podniosłem leżącą na podłodze sukienkę. Widząc rozczarowanie malujące się na twarzy dziewczyny, dodałem: – Muszę zregenerować siły, zanim będę w stanie ci się odwdzięczyć. Teraz pójdziemy się napić, ale możesz być pewna, że jeszcze tu wrócimy. – Uśmiechnąłem się, kiedy zauważyłem błysk w jej oku.
***
Obudził mnie dzwonek telefonu. Po omacku, z nadal zamkniętymi oczami sięgnąłem do szafki nocnej, chcąc wyłączyć to cholerstwo, ale zamiast na komórkę natrafiłem na coś miękkiego. Natychmiast otworzyłem oczy i zerknąłem w bok. Tuż obok mnie leżała dziewczyna z wczoraj. Kurwa.
Starając się zanadto nie zbliżać do swojej pijackiej zdobyczy, zabrałem telefon z szafki i spojrzałem na wyświetlacz. Miałem pięć nieodebranych połączeń. Wszystkie od Ethana. Cholera, z reguły nie zawracał mi dupy, chyba że było to konieczne. Musiałem oddzwonić. Spojrzałem raz jeszcze na pannę w moim łóżku. Nieźle wczoraj popłynąłem, skoro spędziła tu noc. Miałem do wyboru albo ją obudzić, albo ubrać się i wyjść. Wybrałem to drugie. Położyłem stopy na podłodze i przeczesałem włosy dłońmi, rozglądając się za swoimi ubraniami. Nie znalazłem ich na meblach, na podłodze leżały tylko zużyte prezerwatywy. Chwilę mi zajęło, nim znalazłem ciuchy w łazience. Na szczęście były suche. Gdy założyłem je na siebie, przemyłem twarz zimną wodą i wyrzuciłem zużyte kondomy do kosza, a następnie ruszyłem w kierunku drzwi. Potrzebowałem mocnej czarnej kawy i kilku tabletek tylenolu. Odblokowałem ekran i wybrałem numer Ethana. Brat odebrał po kilku sygnałach.
– Nareszcie, kurwa. Już myślałem, że ta dupa wyssała z ciebie życie. Podobno dałeś wczoraj niezły popis.
– Co? – Potarłem czoło, kompletnie nie rozumiejąc, o czym on mówi.
– Nie odbierałeś, więc zadzwoniłem do Westa.
– Zajebiście. – Skrzywiłem się, wychodząc z pokoju.
– Tak. – Ethan parsknął śmiechem. – West powiedział, że dopadłeś jedną z jego klubowych panienek i zaminowałeś się w pokoju. Ale zanim to nastąpiło, daliście przedstawienie dla całego klubu.
– Wspaniale, kurwa – mruknąłem, łapiąc się za obolałą głowę. – Nie pamiętam niczego z wczorajszego wieczoru.
– Ja pierdolę. – Ethan kolejny raz roześmiał się do słuchawki. – Człowieku, mam nadzieje, że w tym pijackim amoku użyłeś chociaż gumki.
– Niech cię o to głowa nie boli – warknąłem, w duchu oddychając z ulgą, że o tym jednym nie zapomniałem. – Dzwoniłeś pięć razy, bo zamartwiałeś się o mojego fiuta, czy może miałeś jakiś inny powód? – Minąłem salon i wszedłem do kuchni.
– Nie. – Ponownie się roześmiał, przez co musiałem odsunąć słuchawkę od ucha. – Dzwoniłem, ponieważ od wczoraj nie dawałeś znaku życia, a byliśmy ciekawi, jak poszło ci z Walshem.
Na sam dźwięk nazwiska naszego nowego klienta przeszły mnie dreszcze.
– Nie znalazłem niczego, co mogłoby potwierdzić tezę Mace’a. – Podszedłem do ekspresu i nalałem sobie kawy. – Facet kupuje od nas towar i przerzuca go dalej. Co prawda nie mam stuprocentowej pewności, ale nie sądzę, żeby robił nas w chuja. Co do jednego Mace się rzeczywiście nie mylił, Walsh ma w sobie coś, co sprawia, że zimny pot spływa człowiekowi po plecach.
– Ale wiesz, że Gavin chce konkretów i gówno będą go obchodziły twoje odczucia? Facet może robić wrażenie śliskiego gada, ale póki płaci i nie stwarza problemów, to my również nie będziemy ich szukać, prawda?
Usiadłem przy stole i wziąłem łyk gorącego płynu.
– Prawda. Mówię tylko, że nie zaszkodzi mieć go na oku.
– Tak zrobimy, bracie. Więc kiedy wracasz?
– Myślę, że wieczorem powinienem być już w klubie. – Odwróciłem się w kierunku drzwi, przez które właśnie wchodzili Nick, egzekutor Westa, i dziewczyna, która umilała mi wczoraj czas. – Muszę kończyć. Widzimy się później. – Odłożyłem telefon i rozsiadłem się wygodnie, spoglądając na nich.
– Kawy? – zapytał Nick dziewczynę, która właśnie siadała obok mnie.
– Tak, poproszę z mlekiem i cukrem.
Wziąłem swój kubek i podniosłem do ust, widząc, że cała jej uwaga była teraz skierowana na mnie. Cholera, ostatnie, na co miałem ochotę, to rozmowa z panną, która była dla mnie tylko jednorazową przygodą.
– Zostawiłeś mnie samą – jęknęła dramatycznie, zagryzając przy tym wargę. – Myślałam, że dostanę od ciebie dokładkę. Wczoraj było niesamowicie.
Uśmiechnąłem się, słysząc prychnięcie Nicka.
– Tak, dzięki za to, ale powtórki nie będzie.
– Jesteś pewien? – mruknęła mdląco słodkim głosem, kładąc dłoń na moim kolanie i przesuwając ją w górę. – Mam w zanadrzu jeszcze kilka sztuczek, które ci się spodobają.
Złapałem jej rękę, zanim dotarła do mojego krocza, i przyjrzałem jej się trochę dokładniej. Cholera, w świetle dnia i bez alkoholu krążącego w żyłach nie była już tak interesująca jak wczoraj.
– Tak, jestem pewien – odparłem, lecz po chwili potrząsnąłem głową, czując jej cycki przyciśnięte do ramienia. Dziewczyna była coraz bardziej namolna.
– Słyszałam, że wyjeżdżasz dopiero wieczorem, a to mnóstwo czasu, by…
– Tori, do kurwy nędzy! Chyba Asher wyraził się jasno – wtrącił się Nick. – Zamknij jadaczkę i pij swoją jebaną kawę albo wypad z klubu. Impreza się skończyła, a to oznacza, że nikt nie będzie słuchał twojego pierdolenia.
Brwi dziewczyny wystrzeliły w górę, ale zamiast rzucić jakąś ripostą, wstała, odsuwając krzesło z piskiem, i wymaszerowała z kuchni.
– Co to, kurwa, było? – zapytałem, podchodzącego do stołu Nicka.
– To jej typowe zachowanie i wszyscy powoli mają tego dosyć. Od dawna próbuje się wślizgnąć do klubu jako czyjaś kobieta, jednak nikt nie jest zainteresowany niczym więcej niż tylko jej cipką.
– Skoro tak bardzo wszystkich wkurwia, to po jaką cholerę pozwalacie jej tu przychodzić?
Twarz Nicka rozciągnęła się w złośliwym uśmiechu, przez co od razu pożałowałem, że otworzyłem gębę. Usiadł naprzeciwko mnie.
– Dziewczyna lubi się pieprzyć. – Uniósł kubek w moją stronę. – Ale to już wiesz. Poza tym nie ma żadnych zahamowań, a to podoba się niektórym braciom – dodał, wzruszając przy tym ramionami.
Skinąłem głową, przypominając sobie kilka wcześniejszych imprez, na których to Tori odgrywała główną rolę.
– Niestety to przylepa – kontynuował – a na takie trzeba uważać. Przychodzi na nasze imprezy od lat, mimo to jesteś pierwszym, z którym spędziła tu całą noc. Z reguły po imprezie dziewczyny wracają do siebie. Nie chcemy komplikować sobie życia i dawać im złudnych nadziei.
Upiłem łyk swojej kawy.
– Kurwa, stary, jak to się stało, że wylądowałem z nią w pokoju? Poza tym, że zrobiła mi laskę, nic więcej nie pamiętam. Nic, zero, pieprzona czarna dziura.
– Nie wiem, bracie – Roześmiał się. – Chociaż myślę, że może to mieć coś wspólnego z tym, że byłeś napierdolony w trzy dupy. Ostrzegałem cię, podobnie jak kilku innych braci, ale żadnego z nas nie chciałeś słuchać.
– Taa, zdaje się, że sporo wczoraj wypiłem. – Przeczesałem dłońmi swoje splątane, sięgające ramion włosy.
Nick z uśmiechem skinął głową
– Wracasz dzisiaj do Millbrook?
– Tak, wieczorem. Jednak zanim wyjadę, chcę się jeszcze raz przyjrzeć temu Walshowi. Tym razem chciałbym wziąć twoje auto. Lepiej, żeby się nie połapał, że za nim jeżdżę.
– Jasne. – Nick wstał i zaniósł kubek do zlewu. – Daj znać, kiedy będziesz gotowy, to pojadę z tobą. Tu i tak nie mam nic do roboty.
– Dobrze. Ogarnę się trochę, wezmę coś przeciwbólowego i za piętnaście minut spotkamy się przed klubem.
Ruszyłem w kierunku pokoju, w którym spędziłem ostatnią noc. Miałem nadzieję, że intuicja mnie myli i gość jest tym, za kogo się podaje. Gavinowi zależało na tym kliencie, szczególnie że przez sytuację z Sofią nasze interesy odrobinę podupadły.
Kilka godzin później wraz z Nickiem siedzieliśmy w zaparkowanym samochodzie po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko salonu fryzjerskiego, gdzie przed momentem zniknął nasz człowiek.
– Długo tak będziemy siedzieć? Robię się, kurwa, głodny od patrzenia na tę knajpę. – Skinął głową na budynek obok.
– Chyba możemy już kończyć. – Westchnąłem ciężko i poklepałem kierownicę. – Jeździłem za nim od trzech dni i myślę, że gdyby coś kręcił, to już bym o tym wiedział.
Ogromne okna salonu dawały mi idealny widok na siedzących w środku klientów. Walsh co prawda nie zajmował miejsca przy samym oknie, jednak nadal był widoczny jak na dłoni. Moje obserwacje nie przyniosły takiego skutku, na jaki miałem nadzieję. Facet nie robił nic, co mogłoby potwierdzić moje podejrzenia.
– Czyli gość jest czysty. – Nick bardziej stwierdził, niż zapytał.
Prychnąłem rozbawiony.
– Czysty to on na pewno nie jest. Z daleka widać, że to śliski gnojek, ale nie to jest istotne. Najważniejsze, że nie spotkał się z nikim od Barrazy, a tego obawiałem się najbardziej.
– Od jakiegoś czasu z Meksykanami mamy spokój. Myślisz, że ten tam – Nick skinął głową w kierunku salonu – to ich szpicel?
– Tak podejrzewałem, ale wychodzi na to, że byłem w błędzie. – Marszcząc brwi, przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem. – Nie rozumiem tylko jednego. Skoro do tej pory Walsh kupował towar od Barrazy i cena mu nie przeszkadzała, to czemu, do chuja, zrezygnował i zaczął robić interesy z na…
– Stój! – przerwał mi głośny krzyk Nicka.
Gwałtownie wcisnąłem hamulec, przez co szarpnęło nami do przodu. Wyciągnąłem pistolet ze schowka i go odbezpieczyłem.
– Co jest, do kurwy?! – warknąłem i rozejrzałem się po okolicy, ale nie zauważyłem niczego podejrzanego. Spojrzałem na Nicka, który patrzył przez boczną szybę z szeroko otwartymi oczami.
– Ja pierdolę. W całym swoim cholernym życiu nie widziałem nic piękniejszego.
– Co? – Zmrużyłem oczy, nie mając pojęcia, o czym on mówi.
– Tam. – Skinął głową w stronę skrzyżowania.
Spojrzałem w kierunku, który wskazywał. Jednak poza kilkorgiem przechodniów nie zauważyłem niczego interesującego. Zabezpieczyłem broń i schowałem ją na miejsce.
– Człowieku, ciebie do reszty popierdoliło? Kazałeś mi się zatrzymać, żeby pokazać mi grupkę przechodniów? Kurwa, od twojego krzyku mało nie narobiłem w gacie – warknąłem, wrzucając bieg.
– Nie przechodniów, tylko ją. – Tym razem wskazał palcem na przednią szybę.
Po drugiej stronie drogi dostrzegłem młodą dziewczynę idącą szybkim krokiem. Była oddalona od nas o kilkanaście metrów, ale i tak mogłem stwierdzić, że aż kipiała seksem. Szła, patrząc pod nogi, zupełnie obojętna na otaczających ją ludzi. Jej twarz otaczały fale brązowych włosów, które sięgały trochę poniżej piersi. Ale dopiero gdy znalazła się na tyle blisko, żebym mógł dostrzec jej twarz, dosłownie wbiło mnie w fotel. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to jej duże, piękne oczy, których koloru niestety z tej odległości nie byłem pewien, i różowe pełne usta. Na oko mogła mieć góra dwadzieścia lat.
– Zajebista, prawda?
Przełknąłem ślinę. „Zajebista” nie było dobrym epitetem na określenie jej urody. „Piękna” lub „zjawiskowa”, te przymiotniki bardziej do niej pasowały.
– Tak, jest niezła – skłamałem. Z jakiegoś powodu nie chciałem, by wiedział, jakie dziewczyna wywarła na mnie wrażenie.
– Kurwa, że też nie możemy dzisiaj tam wejść – kontynuował, patrząc z miną nadąsanego dziecka, jak nieznajoma wchodzi do restauracji. – Takie dupy jak ona nie przychodzą do klubu.
Spojrzałem na Nicka i momentalnie nabrałem ochoty, by dać mu po mordzie.
– Wystarczyłoby jedno jej spojrzenie na twoją brzydką facjatę, a natychmiast uciekłaby z krzykiem – mruknąłem, wyjeżdżając na drogę.
Nick zarechotał, kompletnie niewzruszony moim stwierdzeniem.
– Uwierz mi bracie, kobiety uwielbiają moją buźkę, a już szczególnie gdy mają ją między nogami.
Brat miał twarz naznaczoną bliznami, z których przynajmniej część była po cięciu nożem. Kobietom w klubie, i poza nim także, regularnie wciskał kit, że to rany wojenne, których dorobił się podczas służby w Iraku. Prawda była jednak taka, że dorobił się tych blizn, bo pieprzył każdą laskę, jaka mu się tylko nawinęła. Nie byłby to problem, tyle że część z nich nosiła na palcu obrączkę. I to właśnie przejaw gniewu męża jednej z wybranek mojego brata mogliśmy podziwiać na jego twarzy.
– Kurwa, będę musiał tu wrócić. Myślisz, że często tu przychodzi? Jezu – jęknął – już nie mogę się doczekać, aż zatopię się w jej gorącej cipce.
Na samą myśl, że Nick mógłby położyć na niej swoje łapska, żołądek wywracał mi się na lewą stronę.
– Ogarnij się człowieku – warknąłem przez zęby. – Fakt, laska była seksowna, ale ile ona mogła mieć lat, co? Jesteś dla niej stanowczo za stary.
– Bracie, a od kiedy interesujesz się metryką lasek, które pieprzę? – Zmarszczył czoło. – Poza tym, dla ścisłości, mam tylko trzydzieści siedem lat, a nie sześćdziesiąt.
Poczułem na sobie jego przenikliwe spojrzenie, a potem jego usta rozciągnęły się w szyderczym uśmiechu.
– Zdaje się, że to nie różnica wieku ci przeszkadza, ale fakt, że ta laska wpadła mi w oko – dodał z radością.
– Stul pysk, Nick.
– Wiedziałem, kurwa! – Parsknął głośnym śmiechem i poklepał się po kolanach – To jasne jak jebane słońce, że masz na nią ochotę.
Już chciałem mu powiedzieć, żeby szedł się pierdolić, gdy przyszedł mi do głowy lepszy pomysł.
– Masz rację, bracie. Mam kurewską ochotę na tę małą. – Zacisnąłem dłonie mocniej na kierownicy i spojrzałem na niego, po czym znowu utkwiłem wzrok w przedniej szybie. – Dlatego chciałbym, żebyś trzymał się od niej z daleka, a przynajmniej do czasu, aż z nią skończę. – Sięgnąłem po najcięższy argument, mając nadzieję, że to go przekona. – Jesteś mi to winien. – Ponownie na niego spojrzałem.
– Stary nie grasz fair, wiesz o tym? – Jego ton wyrażał oburzenie.
Wiedziałem i nic mnie to nie obchodziło.
– Ta dupa musiała naprawdę wpaść ci w oko, skoro wywlekasz nasze klubowe gówno. Ale okej, mogę trzymać się od niej z daleka, póki się nią nie znudzisz. Mam tylko nadzieję, że nie każesz mi czekać w nieskończoność.
– Bez obaw. – Rozluźniłem ramiona – Teraz jednak priorytetem jest Walsh.
Jeffersonville, Georgia
Kylie
Zdjęłam gumowe rękawice i przetarłam mokre od potu czoło, raz jeszcze spoglądając na wynik mojej prawie dwugodzinnej pracy.
Pomieszczenie było czyste, idealnie czyste. Zrobiłam wszystko tak, jak kazała Rebecca. Wypełniłam każdy punkt z jej cholernej listy, mimo to byłam niemal pewna, że znajdzie powód do niezadowolenia. Podniosłam wiadro i starłam kilka kropel, które rozlały się wokół niego. Spojrzałam na zegar i odetchnęłam z ulgą. Dochodziło w pół do siódmej, więc miałam jeszcze czas na szybki prysznic.
Niecałe dwie godziny później pędziłam korytarzem Twiggs Country High School do sali panny Clark, naszej nauczycielki historii. Rozczarowana, usiadłam na podłodze tuż obok klasy, gdy okazało się, że drzwi są nadal zamknięte. Miałam nadzieję, że powtórzę materiał, zanim zjawi się reszta uczniów. Nikt oprócz mnie nigdy nie wchodził do sali przed dzwonkiem, więc z reguły miałam spokój i w ciszy mogłam przygotować się do zajęć. Nie miałam innego wyjścia, więc wyciągnęłam podręcznik z plecaka i oparłam się o ścianę.
– Oho, widzę, że ktoś tu zabalował w nocy.
Uśmiechnęłam się, widząc, jak Stella zmierza w moją stronę.
– Znasz mnie. – Wyrzuciłam ramiona w górę. – Nie przepuszczę żadnej okazji.
Przyjaciółka rzuciła plecak na podłogę i przyglądając mi się uważnie, usiadła tuż obok mnie. Wiem, co zobaczyła: bladą cerę i zmęczone, podkrążone oczy.
– Co tym razem wymyśliła?
– To, co zwykle. – Wzruszyłam ramionami. – Spóźniłam się wczoraj do pracy, więc dzisiaj za karę musiałam posprzątać restaurację i przygotować wszystko do otwarcia. Skończyłam jakieś dwie godziny temu.
– Ta krowa sama powinna to robić! Całymi dniami siedzi na dupie razem z tą swoją przeklętą córunią i tylko się tobą wysługują – warknęła.
– Ciszej! – W panice rozejrzałam się po korytarzu, który na szczęście nadal był pusty. – Nie chcę kłopotów. Przecież wiesz, dlaczego to robię. Jeszcze tylko dwa miesiące i będę wolna.
– Wiem, ale kompletnie tego nie rozumiem. To nie twoja wina, że twój ojciec to kawał gnoja. Nie powinnaś płacić za jego błędy! – syknęła. – Poza tym w tej chorej sytuacji to ty jesteś ofiarą, a nie Rebecca czy Sara. Następnym razem, kiedy każą ci zasuwać całą noc, powiedz im, że to nie należy do twoich obowiązków, albo najlepiej powiedz im, żeby obie szły się pieprzyć!
Sfrustrowana, wypuściłam głośno powietrze z płuc. Tylko Stella wiedziała, co tak naprawdę działo się u mnie w domu. Tylko jej o tym powiedziałam, bo tylko jej ze wszystkich znanych mi ludzi mogłam na tyle zaufać.
– Wiesz, że to nie jest takie proste. Zostały mi tylko dwa miesiące. Myślisz, że nie chciałabym odejść i rzucić tego wszystkiego w diabły? – Wcisnęłam podręcznik z powrotem do plecaka. – Ale co wtedy? Jak sobie poradzę, nie mając nawet głupiej szkoły? Kto przyjmie mnie do jakiejkolwiek pracy? Z dyplomem moje szanse wzrosną.
– Może jeszcze raz porozmawiam z mamą. Jestem pewna, że gdyby znała wszystkie fakty, to zgodziłaby się, żebyś zamieszkała z nami.
Potrząsnęłam głową, przypominając sobie, jak skończyło się to ostatnim razem. Maria, matka Stelli, była dobrą kobietą, sądziła, że jeśli przeprowadzi rozmowę z moją macochą, magicznie rozwiąże moje problemy. Tak się jednak nie stało, tylko rozzłościła Rebeccę, przez co miałam jeszcze więcej obowiązków.
– Nie. Ten jeden raz mi wystarczy. Zresztą niedługo i tak mnie tu nie będzie.
– Nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżasz. Jesteś pewna, że zamieszkanie z zupełnie obcą kobietą to dobry pomysł? – zapytała z obawą.
Nie. Decyzja o zamieszkaniu z ciotką, której ani razu nie widziałam na oczy, na pewno nie była czymś, na co zdecydowałabym się w normalnej sytuacji. Teraz jednak nie miałam innej opcji.
– Mona przecież nie jest obca – uspokoiłam ją. – To młodsza siostra mojej matki, więc… – Wzruszyłam ramionami. – Zresztą wszędzie będzie mi lepiej niż tutaj. – Widząc, jak panna Clark zmierza w naszą stronę, wstałam i podniosłam swój plecak. Za nią dreptało kilka osób z naszej grupy. – Poza tym Millbrook to nie koniec świata. Może kiedy już zacznę zarabiać, odwiedzę cię w Kentucky – dodałam z uspokajającym uśmiechem.
– Powinnaś studiować razem ze mną – mruknęła ze złością moja przyjaciółka i również wstała. – To niesprawiedliwe, że to wredne krówsko dostaje wszystko, a ty nie masz nic.
– Sara jest ich córką, a ja jestem tylko…
W mojej głowie jak na zawołanie pojawiły się słowa macochy, które jak mantrę powtarzała niemal codziennie: Jesteś nikim Kylie, błędem, grzechem, który nie powinien był się pojawić na tym świecie.
– Ty również jesteś córką Williama i to on powinien o ciebie dbać.
– Pogadamy później. – Spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę, dając jej znać, że nie chcę kontynuować już tej rozmowy, szczególnie że wokół nas pojawiło się kilka osób.
Znałam zdanie Stelli co do mojego wyjazdu. Dziewczyna martwiła się o moje bezpieczeństwo, szczególnie że miałam się znaleźć sama w obcym miejscu. Nie znałam ciotki i nie wiedziałam, jakim jest człowiekiem. Wiedziałam natomiast, że istniało spore prawdopodobieństwo, że jest podobna do mojej matki, kobiety, która zostawiła mnie zaraz po moim urodzeniu. Podrzuciła mnie pod drzwi ojca, jakbym była zwykłym śmieciem. Właściwie nic o niej nie wiedziałam, znałam tylko kilka suchych faktów, które przekazał mi ojciec. Nazywała się Madison Davis i pochodziła z małego miasteczka Millbrook w Alabamie. W swoje osiemnaste urodziny opuściła rodzinny dom i przyjechała do Jeffersonville, gdzie przez jakiś czas pracowała w jego restauracji. Urodziłam się trzy lata później. Zaraz po tym spakowała się i ruszyła w świat, zupełnie zapominając o moim istnieniu. Mój ojciec nie był o wiele lepszy. Wśród tutejszej społeczności uchodził nie tylko za wzorowego obywatela, ale i przykładnego męża i ojca. Więc gdy pojawiłam się na świecie, okryłam hańbą nie tylko jego, ale przede wszystkim jego żonę Rebeccę i ich wspólną córkę Sarę, o czym bezustannie przypominały mi każdego dnia.
Na ślad ciotki trafiłam zupełnie przypadkiem. Skontaktowałam się z nią zaraz po tym, gdy kilka tygodni temu, podczas jednej z kłótni między moim ojcem a jego żoną usłyszałam, jak pijany wyrzucał Rebecce, że nie powinien był ich słuchać i że siostra Madison powinna była się dowiedzieć o moim istnieniu.
Przeżyłam szok, bo jak głupia przez tyle lat wierzyłam ojcu i jego żonie, że poza nimi nie mam innej rodziny. Przez niemal osiemnaście lat nigdy nie przyszło mi do głowy, by to sprawdzić, szczególnie że nikt nigdy nie szukał ze mną kontaktu. Zupełnie nie brałam pod uwagę, że krewni mogli po prostu nie mieć pojęcia o moim istnieniu.
– Idziesz czy nie? – Głos Stelli wyrwał mnie z rozmyślań.
– Tak. – Westchnęłam i ruszyłam za nią do otwartej już sali.
Na szczęście pierwsza była historia, więc miałam pewność, że panna Clark jak zawsze przymknie oko na moje nieprzygotowanie. Gorzej było z innymi nauczycielami, oni już nie byli tak wyrozumiali. Zanim jednak przekroczyłam próg klasy, ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu.
– Co, do diabła? – Wyszarpnęłam dłoń i spojrzałam przez ramię.
Za mną z aroganckim uśmiechem stał Ian, jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole, a zaraz za nim jego dwaj równie uwielbiani koledzy, Theo i Sam. Niestety ich renoma miała związek wyłącznie z ich wyglądem i pochodzeniem, a nie z tym, co sobą reprezentowali. Byli aroganckimi bufonami, którzy traktowali innych z góry.
– Urocza jak zawsze – zakpił, lustrując mnie z góry na dół.
– Czego chcesz? – warknęłam w nadziei, że go odstraszę.
Skutek niestety był odwrotny. Jego twarz przybrała drapieżny wyraz. Zrobił krok w moją stronę, przez co niemal dotykaliśmy się ciałami.
– Pięknie wyglądasz.
Przewróciłam oczami.
– Cokolwiek kombinujesz, moja odpowiedź brzmi „nie” – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, po czym odwróciłam się i ruszyłam do sali, po drodze witając się z panną Clark. Kątem oka widziałam, jak Ian oddelegował swoich kumpli.
– Wcale nie kombinuję, Kylie – zaakcentował moje imię, gdy zrównał ze mną krok. – Tylko stwierdziłem fakt.
Prychnęłam pod nosem coraz bardziej poirytowana, doskonale zdając sobie sprawę, czego chciał.
– Jeśli myślisz, że rzucisz komplementem, a ja się z tobą umówię, to jesteś głupszy, niż sądziłam.
– Dlaczego nie? – Przeczesał swoje blond włosy palcami. – Mam bilety do…
– Prędzej piekło zamarznie, niż dokądkolwiek z tobą pójdę! – warknęłam zirytowana i usiadłam w swojej ławce.
Ian chwycił palcami grzbiet nosa i powoli wypuścił oddech, nachylając się nade mną.
– Chryste, Kylie, czy ty nie możesz o tym zapomnieć? To było trzy lata temu… Przecież cię przeprosiłem – dodał cicho.
Poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Podniosłam spojrzenie na chłopaka.
– Powiedziałam, że nigdzie z tobą nie pójdę, i dokładnie to miałam na myśli, Ian. Jeśli nie dasz mi spokoju, to zgłoszę nękanie u dyrektora, a nie sądzę, by taki rozgłos był ci teraz potrzebny. Słyszałam, że twój tatuś zamierza startować do senatu.
Blondyn zacisnął szczękę, wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw.
– Pieprzona suka – mruknął, siadając tuż za mną.
Nie skomentowałam jego słów. Zamiast tego wyciągnęłam podręcznik z plecaka i położyłam go na ławce, czując na swoich plecach palący wzrok Iana. Był wzorcowym dupkiem, którego życiowy cel polegał na pastwieniu się nad innymi. Chłopak, podobnie jak jego koledzy, lubił się dowartościowywać kosztem innych dzieciaków, których sytuacja życiowa nie była tak idealna jak ich. Wybierali sobie kozła ofiarnego i bawili się nim, póki im się nie znudziło. Niestety przekonałam się o tym na własnej skórze.
Ian był pierwszą osobą, którą poznałam w tej szkole. Stało się to pierwszego dnia zajęć, a ja grubo po dzwonku z kartką w dłoni szukałam swojej klasy, kompletnie nie mając pojęcia, w którą stronę iść. Byłam spóźniona i wściekła na Sarę, która wraz z przyjaciółkami postanowiła kolejny raz zabawić się moim kosztem i zamknęła mnie w szkolnej toalecie. Gdy w końcu udało mi się stamtąd wyjść, korytarze były już puste, a ja nie wiedziałam, co dalej robić. Wtedy pojawił się on i zaprowadził mnie na miejsce. Pamiętam, że byłam tak zszokowana, że zamiast mu podziękować, mruknęłam coś niezrozumiale i wpadłam do klasy, trzaskając mu drzwiami przed nosem. Raczej nikt nigdy nie zawracał sobie mną głowy, dlatego jego zachowanie kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Niemniej było mi wstyd, że zachowałam się jak totalna kretynka, szczególnie gdy chwilę później wszedł do tej samej sali. Jednak moje zachowanie nie zraziło go do mnie tak, jak zakładałam. Zamiast tego zaczął mnie zajmować rozmową niemal przy każdej okazji. Wydawał się przy tym zupełnym przeciwieństwem ludzi, z którymi do tej pory miałam do czynienia. Odnosił się do mnie przyjaźnie, wydawał się miły i sympatyczny. Zdarzało się nawet, że stawał w mojej obronie, gdy ktoś z naszej szkoły postanowił uprzykrzyć mi życie, co za sprawą mojej siostry działo się niemal codziennie. Gdy więc kilka miesięcy później poprosił, bym została jego dziewczyną, zgodziłam się bez namysłu. Zaufałam tej szumowinie i to był największy błąd mojego życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Ian swoim urokiem osobistym tworzył złudzenie, które miało mnie omamić i osłabić moją czujność, by dostał to, czego chciał. Byłam głupią, naiwną nastolatką, która zamiast podążać za nieistniejącym uczuciem, powinna była zaufać swojej intuicji.
Gdy prawda wyszła na jaw i okazało się, że nasz „związek” był żartem, do którego namówiły go jego kuzynka Martha i moja siostra Sara, Ian przestał udawać i pokazał swoje prawdziwe oblicze. Wraz z przyjaciółmi zaczął mnie nękać i przy każdej okazji obrzucać wyzwiskami. Najczęściej w niewybrednych słowach porównywali mnie do mojej matki. Nie szczędzili mi również przytyków dotyczących tego, w jaki sposób znalazłam się w domu mojego ojca, i tego, czym się zajmowałam. Nie było tajemnicą, że po szkole pracowałam w restauracji, więc najczęściej to właśnie tam Ian przychodził z kumplami, by się nade mną pastwić. Na początku próbowałam z nimi walczyć, jednak zdałam sobie sprawę, że to ich tylko nakręca, więc postanowiłam ignorować te zaczepki. Nastawienie Iana diametralnie się zmieniło podczas tegorocznego semestru wiosennego. Stella uważała, że miało to związek z moim wyglądem, który nieco się zmienił. Fakt, moje ciało w ostatnim czasie stało się dojrzalsze. Piersi zrobiły się większe, a biodra nieco szersze, ale nie była to jakaś spektakularna metamorfoza. Zawsze byłam raczej szczupła, może nawet chuda, jednak w ostatnim czasie nabrałam kobiecych kształtów. Z moimi stu sześćdziesięcioma pięcioma centymetrami wzrostu, włosami w kolorze mlecznej czekolady, sięgającymi prawie do pasa, i dużymi bursztynowymi oczami, może nie wyróżniałam się z tłumu, jednak nie byłam też brzydka. Nie wiedziałam, czy zmiana jego zachowania miała związek z moim wyglądem, ale w ogóle mnie to nie obchodziło. Nie chciałam i nie zamierzałam utrzymywać żadnych relacji z nim ani w ogóle z nikim poza Stellą. Ta jedna lekcja, którą dał mi trzy lata temu, w zupełności mi wystarczała.
Miałam teraz trzy cele w życiu: skończyć szkołę, wyprowadzić się od ojca i jego żony oraz znaleźć pracę, gdy tylko dotrę do Millbrook. Bycie popychadłem dla Rebekki, bycie tą gorszą córką dla ojca i niechcianą siostrą dla Sary naprawdę wychodziło mi bokiem. Przez osiemnaście lat byłam wyłącznie balastem, którego chcieli się pozbyć, pomyłką, której nie potrafili wymazać. Więc gdy tylko nadarzyła się okazja wyjazdu, nawet się nie zastanawiałam. Od razu przyjęłam propozycję ciotki, chociaż istniało prawdopodobieństwo, że wpadnę z deszczu pod rynnę. Pocieszał mnie jednak fakt, że kiedy zamieszkam z Moną, będę już formalnie dorosła, więc w razie czego w każdej chwili będę mogła odejść.
Lekcje minęły zadziwiająco szybko, zwłaszcza że połowę z nich przespałam. Gdy tylko zadzwonił ostatni dzwonek, wystrzeliłam jak z procy, pożegnałam się krótko z przyjaciółką i popędziłam w stronę przystanku autobusowego. Nie chciałam się spóźnić i tym samym dać Rebecce kolejnego powodu do niezadowolenia. Dwadzieścia minut później byłam już na miejscu. Gdy tylko przekroczyłam próg, przywitał mnie gwar panujący na sali. Prawie wszystkie miejsca były zajęte, co w porze obiadowej stanowiło tu niemal normę, odkąd dwa lata temu Rebecca zatrudniła nowego kucharza Hary’rego. Minęłam stoliki i już miałam przejść przez białe wachlarzowe drzwi prowadzące do kuchni, gdy ktoś mnie zatrzymał, mocno ściskając za ramię.
– W końcu raczyłaś się pojawić, darmozjadzie! Gdzie, do diabła, byłaś tak długo? – warknęła cicho moja macocha.
Zacisnęłam szczęki i odwróciłam się twarzą do niej.
– Tam, gdzie zawsze o tej porze. W szkole – odpowiedziałam równie cicho, by żaden z klientów mnie nie słyszał. – Nie spóźniłam się, jestem idealnie na czas. – Wskazałam głową wiszący na ścianie zegar, który pokazywał dokładnie piętnastą trzydzieści.
– Daj jej spokój, siostra, tylko szukasz pretekstu do kłótni, zamiast pozwolić małej pracować.
Odetchnęłam z ulgą, gdy rozpoznałam, do kogo należał głos.
– Nie przywitasz się ze mną, Kylie?
Spojrzałam na idącego w naszą stronę mężczyznę i uśmiechnęłam się delikatnie.
– Cześć, wujku.
Usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu.
– Z każdym dniem robisz się coraz piękniejsza, skarbie. Zupełnie jak Madison.
Uśmiech natychmiast zszedł mi z ust. Wiedziałam, że wujek Frank nie miał nic złego na myśli, po prostu stwierdził fakt, jednak ja nie znosiłam, gdy mnie do niej porównywano.
– Niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc zdzirowatość pewnie też po matce odziedziczyła – wtrąciła jadowitym tonem Rebecca. Wyglądała, jakby miała się zagotować ze złości.
Frank złapał siostrę za rękę, a jego twarz przybrała gniewny wyraz.
– Przestań, do cholery. Dręczysz tę dziewczynę, jakby to ona była wszystkiemu winna. To twój mąż i jej matka zasłużyli na karę, nie ona. Myślałem, że dotarło do ciebie coś z naszej ostatniej rozmowy, ale widzę, że nie – warknął ostrym, autorytatywnym tonem, czego się zupełnie nie spodziewałam, i sądząc po zszokowanej minie mojej macochy, ona również. Następnie Frank zwrócił się do mnie: – Nie będziemy ci przeszkadzać, Kylie. Do zobaczenia jutro. – Z tymi słowami skierował się do wyjścia, ciągnąc za sobą niezadowoloną Rebeccę.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że moja macocha również wychodzi. Miałam nadzieje, że wujek, gdziekolwiek ją zabierał, zatrzyma ją tam na dłużej.
Millbrook, Alabama
Asher
Usiadłem na sofie i rozluźniony jak nigdy popijałem whisky, i rozglądałem się po pomieszczeniu, które dzisiaj było niemal pełne. Przyszli wszyscy bracia z naszego oddziału oraz kilkunastu z innych. Zjawili się również Shade i jego piękna żona Maya, niestety ze względu na jej stan nie posiedzieli z nami zbyt długo. Alkohol lał się strumieniami, zewsząd dobiegały śmiechy i głośne rozmowy. To nie była zwykła impreza, jakie urządzaliśmy pod koniec tygodnia. Nie. Dzisiaj Gavin i jego narzeczona Sofia powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. Świętowaliśmy więc początek nowego życia mojego brata, chociaż wielu twierdziło, że to początek jego końca. Równia pochyła, po której powoli będzie się staczał, aż wyląduje po uszy w gównie. Niektórzy uważali, że pieczętując w ten sposób związek z Sofią, założył sobie kaganiec na fiuta, bo jest więcej niż pewne, że żona nie pozwoli mu pieprzyć na boku. Potrząsnąłem głową na samą myśl. Gdyby znali mojego brata, tak jak ja go znałem, wiedzieliby, że odkąd ta ciemnowłosa piękność ponownie zjawiła się w jego życiu, nawet nie spojrzał na inną. Stał się pełnokrwistym monogamistą.
– Niezły, kurwa, numer, no nie? – Ethan parsknął śmiechem i potrząsając głową, usiadł obok mnie.
Zaraz za nim pojawiła się Willow z dwiema szklaneczkami w dłoniach. Jedną podała Ethanowi, a drugą postawiła na stoliku przed sobą.
– Tak. – Uniosłem kąciki ust w uśmiechu, spoglądając na pogrążonych w rozmowie świeżo upieczonych małżonków.
Ethan pociągnął Willow na swoje kolana, po czym kontynuował:
– Cholera prez nie ukrywał, że za nią szaleje, ale że ślub? Tego się, kurwa, nie spodziewałem. W ogóle nie przypuszczałem, że Gavinowi potrzebne są jakiekolwiek papierki.
– Myślę, że potrzebował namacalnego dowodu. Czegoś, co dodatkowo potwierdzi, że Sofia do niego należy – wtrąciła cicho Willow.
– Mówisz, że potrzebował paragonu? – odparł rozbawiony, spoglądając na kobietę siedzącą na jego kolanach.
Wyrwało mi się zduszone parsknięcie. Tylko ten idiota mógł porównać małżeństwo do wymiany handlowej.
– Nie! – Dziewczyna zmarszczyła brwi, oburzona. – Mówię tylko, że jeśli na kimś ci bardzo zależy, to robisz wszystko, absolutnie wszystko, by tę osobę przy sobie zatrzymać. A jeśli dla naszego prezesa tym „wszystkim” był właśnie ślub, to żadne z nas nie ma prawa tego oceniać. – Z tymi słowami wstała i nie oglądając się za siebie, wyszła z pomieszczenia.
– A tę co, kurwa, w dupę ugryzło? – warknął zdezorientowany Ethan.
– Nie wiem, stary. – Wzruszyłem ramionami i upiłem łyk ze swojej szklanki.
– Myślisz, że nadal leci na Gavina?
Spojrzałem na Ethana z posępną miną patrzącego w kierunku drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.
– Nie, nie sądzę. – Oparłem łokcie na kolanach i spojrzałem wprost na brata. – Ale jeśli miałbym zgadywać, to raczej chodziło o ciebie.
– Co?
– O ile mnie pamięć nie myli, na ostatniej imprezie była tylko z tobą, na poprzedniej również i tak samo jeszcze wcześniej. – Zagryzłem policzek, by nie wybuchnąć śmiechem na widok miny, jaką zrobił Ethan, gdy dotarły do niego moje słowa.
– Nie, nie ma szans – wypluł zdenerwowany. – Willow mnie zna i doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jestem facetem jednej cipki. Lubię różnorodność i za cholerę nie umiałbym być monogamistą. – Wzdrygnął się jakby z obrzydzeniem. – Kurwa, zdecydowanie nie.
Oparłem się wygodnie na sofie, patrząc na zdenerwowanego brata.
– Mnie tego nie musisz mówić, ale sądzę, że z Willow powinieneś porozmawiać. Jeśli dziewczyna coś do ciebie ma, musisz to z nią wyjaśnić. Nie chcemy tu więcej dramatów.
– Ja również tego nie chcę. Travis wystarczająco napsuł nam krwi. – Skinął głową w stronę baru, gdzie stał nasz brat z szefem oddziału w Nashville, Kellanem.
Spojrzałem w tamtą stronę. Co prawda byłem zły na brata za to, co zrobił, jednak jego przewinienie było niczym w porównaniu z tym, co zrobiła siostra naszego przyjaciela.
– Nie chodziło mi o niego, mówiłem o Rose.
Znowu się napiłem. Na samo brzmienie jej imienia miałem ochotę stłuc kogoś na miazgę. Kurwa, znałem ją prawie od dziecka, dlatego w życiu bym nie przypuszczał, że ta urocza i nad wyraz nieśmiała dziewczyna może się okazać zdrajczynią, która bez mrugnięcia sprzedała przyjaciółkę, klub a nawet swojego cholernego brata, tylko dlatego, że wymyśliła sobie, że w ten sposób dobierze się do spodni Gavina.
– Nawet mi nie przypominaj. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co zrobiła. Suka, powinna dziękować Bogu za to, że Gavin nie skręcił jej karku. – Przechylił szklankę i jednym ruchem wlał w siebie zawartość. – Myślisz, że Matt się dzisiaj zjawi? Niby obiecał, ale jakoś do tej pory nie przyjechał.
– Myślę, że to nie była zasługa Boga, tylko Sofii, a co do Matta, to nie wiem. Rozmawiałem z nim rano i zarzekał się, że będzie, więc liczę, że dotrzyma słowa.
– Mam nadzieję. Może uda nam się go w końcu przekonać, żeby do nas wrócił. Przecież ani Gavin, ani Sofia nie mieli do niego żadnych pretensji. Jestem nawet pewny, że kto jak kto, ale ta dwójka byłaby ostatnia do oceniania człowieka na podstawie tego, z kim jest spokrewniony. Uważam, że całe to przeniesienie do Phoenix było poronionym pomysłem.
– Zobaczymy, chociaż wiesz, jaki jest Matt, jeśli już coś postanowi…
– W życiu bym nie przypuszczał, że będziecie jak dwie suki umierające z tęsknoty za mną.
– Ja pierdolę! – Z szerokim uśmiechem skoczyłem na równe nogi i dopadłem do brata, zakleszczając go w niedźwiedzim uścisku. – Już myślałem, że będziemy musieli jechać do Phoenix, żeby skopać ci dupsko. – Odsunąłem się, robiąc miejsce Ethanowi.
– Jesteś, skurwielu. – Zadowolony i nadal lekko zszokowany Ethan podszedł do dawno niewidzianego brata i poklepał go po plecach.
– Jak mógłbym przepuścić taką okazję. – Skinął głową na naszych nowożeńców. – Nie mogę uwierzyć, że wzięli ślub. Mało nie udławiłem się własnym językiem, gdy Sofia z Gavinem zadzwonili do mnie parę dni temu i poinformowali mnie o ślubie. Sofia powiedziała, że jeżeli nie zjawię się tu dzisiaj, to osobiście powiesi mnie za jaja. Z takim argumentem nie sposób było dyskutować.
Parsknęliśmy śmiechem. Mogłem sobie wyobrazić, jak to mówiła. Moja świeżo upieczona bratowa była zdeterminowana równie mocno jak my, by sprowadzić Matta z powrotem do Millbrook. Jak sądzę, zmuszenie go do przyjazdu na ślub było pierwszym krokiem w tym kierunku.
– Więc na jak długo zostaniesz?
Matt westchnął ciężko i wsunął dłonie do kieszeni spodni.
– Nie wiem. Dzień, może dwa. Zobaczymy. Pójdę się z nimi przywitać. – Skinął głową na Gavina i Sofię, którzy najwyraźniej już zdążyli dostrzec gościa, bo obydwoje patrzyli w naszą stronę.
Na twarzy mojego brata dostrzegłem ulgę, natomiast u Sofii nie dało się przeoczyć ogromnego uśmiechu, który dosłownie rozświetlał jej twarz.
– Tylko tu wróć. – Ethan poklepał go po plecach, gdy ten ruszył przed siebie. – Chcielibyśmy później z tobą porozmawiać.
Matt spiął się na moment, a po chwili jakby nigdy nic odwrócił się i rzucił w naszą stronę:
– Jasne, pogadamy. – Z tymi słowami odszedł w kierunku baru.
Patrzyliśmy, jak wita się z Gavinem, a później podchodzi do Sofii. Nie udało mu się ukryć zdenerwowania, gdy dziewczyna rzuciła się mu na szyję. Znałem Matta na tyle, by wiedzieć, jak stresujący był dla niego ten przyjazd. Miałem jednak nadzieję, że wraz z upływem czasu brat zrozumie, to co tak usilnie wszyscy próbowaliśmy mu przekazać. Nic, co wtedy się stało, nie było jego winą. Nie był odpowiedzialny za czyny swojej siostry, a już tym bardziej nie powinien ponosić kary, którą w dodatku sam sobie wymierzył. Po chwili cała trójka usiadła na sofie pod oknem, pewnie w nadziei na odrobinę prywatności.
Wstałem, wychylając ostatnią kroplę alkoholu, która została mi w szklance.
– Przyniosę nam coś do picia.
– Weź całą butelkę! – zawołał za mną Ethan.
Skinąłem głową i ruszyłem w kierunku baru, mimochodem zerkając na miejsce pod oknem. Sofia uśmiechała się smutno, słuchając czegoś, co mówił jej Matt, natomiast Gavin sprawiał wrażenie, jakby słowa naszego klubowego brata nie robiły na nim żadnego wrażenia. Mogłem zatem przypuszczać, że rozmawiali o Rose. Widząc, jak spoceni Kane i Ryan nie nadążali z nalewaniem alkoholu, postanowiłem sam się obsłużyć. Wszedłem za bar i zacząłem przeglądać półki pod ladą, ale nie znalazłem tego, po co przyszedłem.
– Gdzie mamy pełne butelki williamsa? – zwróciłem się do najbliżej stojącego kandydata.
Ryan podskoczył, jakby dopiero teraz mnie zauważył.
– Powinny jeszcze być… – Urwał i zaczął nerwowo przeszukiwać półki. – Cholera, chyba się skończyły. Zostały tylko red stag i jack daniel’s.
Zmarszczyłem brwi. Gavin specjalnie na tę okazje zamówił najlepszego burbona z Kentucky i o ile wiedziałem, była tego pokaźna ilość.
– Wzięliście wszystko z magazynu?
– Nie. Wzięliśmy trochę więcej niż połowę – wtrącił się Gage. – Resztą miał się zająć Tony.
Prychnąłem i potrząsnąłem głową.
– Oczywiście, że tak.
Jeśli jakaś robota nie została zrobiona, to było niemal pewne, że należała do Tony’ego. Brat był świetnym negocjatorem, umiał wcisnąć każdemu dosłownie wszystko, dlatego praktycznie zawsze to on brał udział w naszych transakcjach i to on omawiał warunki z klientami, lecz jeśli chodziło o pracę fizyczną… tu pojawiał się problem. Rzuciłem okiem na zatłoczone pomieszczenie, ale nigdzie nie dostrzegłem jego rudej czupryny, więc mógł być tylko w jednym miejscu. Ruszyłem w kierunku korytarza, po drodze jeszcze raz lustrując pomieszczenie, ale nigdzie nie było Tony’ego. Minąłem schody i przeszedłem przez korytarz, na którego końcu znajdował się niewielki pokój. Pomieszczenia w razie potrzeby mógł używać każdy z braci, najczęściej jednak korzystał z niego Tony. Wolne pokoje, takie jak ten, przydawały się wtedy, gdy przyjeżdżali do nas bracia z innych oddziałów, oraz odkąd zamieszkała z nami Sofia, gdy ktoś z nas miał ochotę na seks. Mieliśmy jedną, niepisaną zasadę, zgodnie z którą pokoje sprzątali ci, którzy z nich korzystali. Respektowali ją wszyscy… Cóż wszyscy poza Tonym. Dlatego z pokoju na dole korzystał w zasadzie tylko on. Nie musiałem nawet podchodzić pod drzwi, by stwierdzić, że miałem rację. Z każdym krokiem jęki dochodzące z pomieszczenia boleśnie raniły moje uszy. Delikatnie nacisnąłem klamkę i zajrzałem do środka. Widziałem już niejedno gówno w tym klubie, mimo to nie byłem przygotowany na widok, który tam zastałem. Tony stał tyłem do mnie, rytmicznie wbijając się w klęczącą na łóżku ponętną blondynkę. Posuwał ją mocno i szybko, oddychając spazmatycznie, podczas gdy ona jęczała głośno z twarzą wbitą w materac. W powietrzu unosił się ostry zapach seksu i potu. Wycofałem się cicho i zamknąłem za sobą drzwi, mając nadzieję, że obraz, który nadal miałem przed oczami, nie wyrył się w moim mózgu na stałe. Kurwa, ten rudy gnojek był inteligentnym facetem, znał zasady i konsekwencje ich łamania, a mimo to nie trzymał się żadnych ustaleń. Potrząsnąłem głową i ruszyłem przed siebie z zamiarem przyniesienia tych cholernych butelek, gdy przy schodach zatrzymał mnie głos Doca.
– Widziałeś Tony’ego? Wszędzie szukam tego gnojka.
– Nie – skłamałem szybko – Na cholerę ci on?
– Gage powiedział, że Tony dzisiaj jest odpowiedzialny za alkohol. Każdy dostał jakieś jebane zajęcie i wszyscy się wywiązali, tylko nie ten rudy skurwiel.
– Wiesz, jaki jest Tony. – Wzruszyłem lekceważąco ramionami. – Zrobi wszystko, żeby tylko wymigać się od roboty.
– Właśnie dlatego go szukam. Może jak dostanie kopa w dupę, to zrobi to, co do niego należy. Pójdę sprawdzić jego zawszoną jaskinię. Pewnie tam się zaszył. – Skinął głową w stronę pokoju, przy którym przed momentem stałem.
– Nikogo tam nie ma – wystrzeliłem głośniej, niż zamierzałem – Właśnie tam zaglądałem – dodałem już nieco spokojniej i skinąłem głową na Doca, by szedł ze mną, mając nadzieję, że kopulująca para nie zechce nagle wyjść z pokoju. – Chodź, weźmiemy kilka butelek, a gdy spotkam tego kretyna, to każę mu przynieść resztę.
Doc przeklął siarczyście, ale skinął głową.
– Tylnym wejściem będzie szybciej – mruknął, ponownie wskazując na pokój, obok którego znajdowały się drzwi prowadzące do magazynu.
– Drzwi są zamknięte, pewnie Mona zapomniała zostawić klucz. Później się tym zajmę – skłamałem.
Wyszliśmy na zewnątrz i przeszliśmy na tyły klubu, gdzie stał nasz odnowiony po pożarze magazyn. Kilka miesięcy wcześniej Danił, kuzyn Sofii, porwał ją i podpalił nasz klub, chcąc w ten sposób nas spowolnić i utrudnić jej odbicie. Na szczęście ogień udało się błyskawicznie ugasić i nikomu nic złego się nie stało. Ucierpiał tylko magazyn, a właściwie rzeczy, które w nim trzymaliśmy. Jednak dzięki wytężonej pracy wszystkich braci i ich kobiet szybko uporaliśmy się z uprzątnięciem bałaganu.
– Które bierzemy? – zawahał się Doc.
Podałem mu skrzynkę williamsa.
– Dasz radę wziąć dwie? – zapytałem, podnosząc kolejną.
– Pewnie, im więcej, tym lepiej. Mam zamiar usiąść i się, kurwa, napić, a nie łazić tam i z powrotem.
– Dobra. Ja wezmę… – zacząłem, ale przerwało mi warknięcie Doca:
– Proszę, proszę, jest i nasza zguba. Powinienem dobrać ci się do dupy za to, że musimy odwalać za ciebie robotę, ty leniwa kupo gówna.
W drzwiach stał Tony, wykrzywiając usta w ironicznym uśmiechu.
– Doc, gdybym wiedział, że masz na mnie ochotę, to ogoliłbym jaja. – Tony demonstracyjnie złapał się za krocze.
Potrząsnąłem głową i odłożyłem skrzynkę z powrotem na podłogę.
– Nie no, kurwa, nie wierzę! – Doc ruszył w jego stronę, ale powstrzymałem go, łapiąc go za ramię.
– Ja się nim zajmę. Ty zanieś alkohol do klubu, zanim reszta braci się tu zleci.
Doc wypuścił wiązankę przekleństw, jednak ruszył w kierunku wyjścia, o mało nie taranując zadowolonego z siebie Tony’ego.
Gdy już zostaliśmy sami, założyłem ręce na piersi i spojrzałem na brata.
– Co ty wyprawiasz, do kurwy nędzy?
– Proszę cię – prychnął. – Nie mów mi, że i ty nie lubisz go wkurwiać. – Skinął głową w kierunku drzwi, którymi przed momentem wyszedł Doc.
Zrobiłem krok w jego kierunku.
– Nie zgrywaj idioty, Tony – warknąłem przez zaciśnięte zęby. – Dobrze wiesz, że nie o tym mówię.
Tony zmarszczył brwi, najwyraźniej nie do końca rozumiejąc.
– O co ci chodzi?
– Nie wiem, kurwa, może o to, że wkładasz fiuta we wszystko, co się rusza, zamiast wykonywać swoją jebaną robotę.
– Stary…
Uniosłem rękę, żeby mu przerwać. Zrobiłem kolejny krok.
– A może o to, że pieprzysz Amy.
Tony otworzył oczy tak szeroko, że wydawało się, że za chwilę wyjdą mu z orbit. Stanąłem tuż przed nim.
– Jak myślisz, bracie, co ci zrobi Doc, gdy się dowie, że przeleciałeś jego cholerną żonę, co?
– Asher, bracie, to nie tak.
– A jak, kurwa? Posuwania jej raczej nie będzie można uznać za przyjacielskie spotkanie. Człowieku, Doc skręci ci kark, gdy się o tym dowie!
Tony spuścił głowę i potarł szyję. Gdy podniósł na mnie oczy, wyglądał na niemal zawstydzonego.
– Bracie... – Zagryzł wargę i odgarnął z czoła swoje długie kasztanowe włosy. – Wiesz równie dobrze jak ja, że Doc ma ją w dupie. Pieprzy każdą, która mu się tylko nawinie, zupełnie nie przejmując się Amy.
Przewróciłem oczami.
– Gówno mnie to obchodzi. Siostry i żony są poza zasięgiem. Takie obowiązują zasady i chyba nie muszę ci przypominać z jakiego powodu zostały wprowadzone.
– Nie musisz – mruknął.
– Kurwa, nie chciałbym być w twojej skórze, gdy ta informacja dotrze do Doca albo Gavina.
Ciało Tony’ego napięło się jak struna.
– Nie powiesz im?
– Nie, tę przyjemność zostawię tobie. Masz powiedzieć Gavinowi, rozumiemy się?
Tony się nie odezwał, tylko skinął głową.
Podniosłem skrzynkę i mało delikatnie umieściłem w ramionach brata.
– Zdaje się, że dzisiaj to ty się miałeś tym zajmować.
Już miałem go minąć, gdy przypomniałem sobie o whisky. Wziąłem jedną butelkę z rąk osłupiałego brata i wyszedłem z pomieszczenia. Tony był ujebany po same uszy w gównie i tylko cud mógłby go z tego wyciągnąć. Doc był jednym z najstarszych członków naszego klubu. Zrekrutował go jeszcze mój ojciec, ale mógłbym się założyć, że facet mimo swoich pięćdziesięciu paru lat dałby radę powalić Tony’ego jednym palcem. Wiedziałem doskonale, że gdy Doc pozna prawdę, rozniesie go na miazgę. Mieliśmy swoje ustalenia, a Tony właśnie je złamał. Zasada nietykalności, obejmująca najbliższe nam kobiety, została wprowadzona kilka lat temu, zaraz po aferze, której głównymi sprawcami byli Travis i Penelope, kobieta Ethana. Najwyraźniej reguły zaufania i lojalności, którymi kierowaliśmy się w klubie, traciły dla Tony’ego znaczenie, gdy wchodził w grę jego kutas. Miałem tylko nadzieję, że obraz jego owłosionego tyłka nie wypalił się na stałe w mojej pamięci.
– Nareszcie – warknął Ethan, wyrywając butelkę z moich rąk. – Już myślałem, że wybrałeś się po nią do Kentucky.
Zmarszczyłem brwi i zerknąłem na Matta, który teraz siedział na naszej sofie. Brat uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Przeniosłem spojrzenie ponownie na Ethana.
– Doc nie przyniósł alkoholu?
– Przyniósł, ale kiedy chciałem zabrać butelkę, powiedział, że wszyscy jesteśmy tak samo leniwi jak ten rudy skurwiel i że jeśli chcę się napić, to sam mam sobie coś zorganizować.
Parsknąłem śmiechem. Tak, to do Doca pasowało. Nie lubił pracować za kogoś i jestem pewny, że gdyby to chodziło o coś innego, nawet nie kiwnąłby palcem.
Brat zaczął rozlewać alkohol do szklanek.
– A więc, bracia, wypijmy za naszą młodą parę i tego oto gnojka, który w końcu raczył się tu zjawić. – Złapał Matta za szyję i przyciągnął go do siebie.
– Kurwa, naprawdę zaczynam myśleć, że przez ten czas, kiedy mnie nie było, zamieniłeś się w jęczącą pizdę.
– Cóż mogę powiedzieć. Jestem wrażliwym kolesiem, potrzebuję czułości i ciepła, a ten tu – Ethan wskazał na mnie palcem – nie daje mi tego, co ty – powiedział z przekąsem.
Matt parsknął śmiechem i udając obrzydzenie, odsunął się od brata.
– Musisz znaleźć sobie w końcu jakąś babę, bo do reszty skretyniejesz.
– Nie martw się o mnie, bracie, tytuł największego kretyna nadal należy do Tony’ego. Ten gość jest bezkonkurencyjny.
Parsknąłemśmiechem. Żebyś wiedział. Usiadłem naprzeciwko nich i przyłożyłem swoją szklankę do ust, przebiegając wzrokiem po sali, ale nigdzie nie zauważyłem Gavina ani Sofii.
– A tych dwoje gdzie znowu poniosło?
– Jeśli pytasz o naszą gorącą parkę, to poszli na górę. Sofia chciała się przebrać czy coś takiego, a nasz prezes postanowił jej w tym pomóc – mruknął z zadowoleniem Matt.
Spojrzałem na przyjaciela. Nie miałem pojęcia, czy to rozmowa, którą właśnie odbył, czy może wypity alkohol, ale wydawał się bardziej rozluźniony niż jeszcze chwilę wcześniej.
– Matt, opowiedz nam o Phoenix – zacząłem rozmowę – Powiedz, jak ci się tam podoba i przede wszystkim, kiedy zamierzasz opuścić tę dziurę i do nas wrócić.
Mężczyzna potrząsnął głową i oparł łokcie na kolanach.
– To nie jest takie proste. Nie mogę ot tak wyjechać.
– Co nie jest proste? – wtrącił Ethan. – Pakujesz toboły, ładujesz na motor i tyle.
Zmarszczyłem brwi, przyglądając się bratu.
– Chodzi o Rose, prawda?
Matt potarł dłonią swój ciemny zarost i skinął głową.
– Tak. Nie zostawię jej teraz samej, a wrócić z nią też nie mogę. Więc tak jakby nie mam wyjścia, muszę tam zostać… – Przeczesał dłonią włosy. – Przynajmniej jeszcze jakiś czas. Gdybym wcześniej przy niej był, wiedziałbym, że ma problem i może w porę udałoby mi się zapobiec temu, co się stało. Drugi raz nie zamierzam popełnić tego samego błędu.
Ethan wypił zawartość swojej szklanki i głośno odstawił naczynie na stół.
– Więc co, zamierzasz ją niańczyć przez całe życie? Poświęciłeś dla niej więcej niż ktokolwiek inny byłby gotów. Może już czas pomyśleć o sobie, bracie? Twoja siostra jest dorosłą kobietą, która każdą decyzję podjęła świadomie, jednak konsekwencje jej wyborów poniosłeś wyłącznie ty! Nie możesz jej chronić w nieskończoność, Matt.
– Daj spokój, Ethan – upomniałem go. Powinienem był wiedzieć, że gdy tylko wspomnę o siostrze Matta, rozpęta się burza. Ja też byłem wściekły na Rose, jednak poniekąd rozumiałem postępowanie Matta. Ja również zrobiłbym wszystko, by chronić Gavina.
– No co, przecież mówię prawdę. – Spojrzał na mnie z irytacją, następnie znowu skupił uwagę na Matcie. – Chcę wiedzieć, dlaczego wziąłeś winę na siebie, skoro to nie ty zdradziłeś klub. Mógłbym zrozumieć twoją decyzję o opuszczeniu nas, gdyby kara za to, co zrobiła Rose, była współmierna do winy.
– Człowieku, nie masz pojęcia, jak to jest być za kogoś odpowiedzialnym. – Matt westchnął i pociągnął duży łyk bursztynowego płynu. – Nie wiesz, jak to jest troszczyć się o kogoś, poświęcać tej osobie swój czas i uwagę a tym samym musieć zrezygnować z własnej wygody i marzeń. Rose może i jest dorosła, ale to nie zmienia faktu, że jest moją młodszą siostrą. Siostrą, której obiecałem, opiekę, gdy odeszli nasi rodzice. Ale zamiast poświęcać jej czas, którego tak bardzo potrzebowała, byłem tutaj – warknął, wskazując ręką pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.
Ethan nalał sobie kolejną szklankę.
– Zabawne, że to mówisz. Pewnie zapomniałeś, że od siódmego roku życia wychowywałem się na ulicy, gdzie musiałem sam o siebie zadbać. Już wtedy musiałem dokonywać wyborów, które decydowały o moim losie. Potem poznałem was, swoich braci, i już nie mogłem się skupiać tylko na sobie, musiałem myśleć również o was, tak jak wy myślicie o mnie. Jednak to nie oznacza, że będę winny, gdy któryś z was popełni błąd. Bo widzisz, Matt, odpowiedzialność to nie tylko troska i opieka, to również umiejętność samodzielnego, zdroworozsądkowego myślenia, to podejmowanie dobrych decyzji lub ponoszenie konsekwencji tych złych. Rozumiem, że chcesz ją chronić…
– Wszyscy rozumiemy – wpadłem mu w słowo. – Jednak Ethan ma rację, nie możesz przeżyć życia za siostrę. Jeśli to ty będziesz płacił za jej błędy, zbierał baty za każdym razem, gdy Rose postąpi głupio czy nieodpowiedzialnie, to kiedy ona nauczy się rozsądku? Dziewczyna ma dwadzieścia trzy lata, nie pięć.
– Wiem – mruknął Matt ledwo słyszalnym głosem. – Myślałem, żeby zostać z nią jeszcze kilka miesięcy, przynajmniej do czasu, aż samodzielnie stanie na nogi. Właśnie zaczęła studia zaoczne, a miesiąc temu dostała pracę… – Spojrzał po kolei na każdego z nas, więc na pewno zauważył wymalowaną na naszych twarzach ulgę. – Ona naprawdę żałuje tego, co zrobiła. Krzywda Sofii nigdy nie była jej celem, ona… ona się po prostu pogubiła.
Skinąłem głową i wypuściłem z płuc powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem.
– Była załamana, gdy dotarła do niej prawda na temat tego, co mogło się przydarzyć Sofii, gdyby ten gnój dopadł ją przed Romanowem – kontynuował. – Nie będę jej tu bronił, ale chcę, byście wiedzieli, że ona naprawdę zrozumiała swój błąd.
– Wiemy, że tak. – Wszyscy jednocześnie podnieśliśmy głowy w kierunku, z którego dochodził delikatny kobiecy głos.
Sofia wraz z Gavinem zajęli miejsce obok mnie na sofie. Dziewczyna z delikatnym uśmiechem spojrzała wprost na Matta.
– Chcę żebyś wiedział, że nie chowam urazy do Rose. Twoja siostra nie miała pojęcia, w jakich okolicznościach opuściłam dom wuj… Dymitrowa – poprawiła się – więc nie mogła wiedzieć, na co mnie naraziła. Ludzie robią różne głupie i nieprzemyślane rzeczy, gdy kogoś kochają. – Tym razem z ironią spojrzała na Gavina, który z posępną miną przysłuchiwał się temu, co mówiła jego żona. – Jesteśmy tylko ludźmi, dlatego popełniamy błędy, a czasem robimy coś, czego później się wstydzimy. Jednak wszyscy zasługujemy na szansę, aby to naprawić. Rose też na nią zasługuje i chcę, byś jej przekazał, że jej wybaczam. Nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z twoją siostrą, ale nie wykluczam, że taki dzień nadejdzie.
Irytacja na twarzy mojego brata jasno wskazywała, że nie zgadzał się ze słowami żony, ale mądrze to przemilczał. Sofia złapała Gavina za rękę, przez co jego napięta postawa odrobinę złagodniała. Po chwili spojrzał wprost na Matta.
– Pamiętaj, drzwi tego klubu są dla ciebie zawsze otwarte, miejsce będzie na ciebie czekało i… – odchrząknął, jakby szukał odpowiedniego słowa – gdy już uporasz się ze wszystkim, zawsze możesz tu wrócić.
Matt milczał przez moment wyraźnie zakłopotany. Wiedziałem, jak ważne było dla niego usłyszenie tych słów od Sofii i naszego prezydenta. Potrzebował potwierdzenia, które tylko tych dwoje mogło mu dać.
– Dziękuję wam wszystkim. To… to zajebiście dużo dla mnie znaczy – odparł, starając się nadać głosowi opanowany ton, lecz widać było, że nadal był cholernie zdenerwowany.
Postanowiłem trochę mu pomóc.
– Dobra. Koniec tego pierdolenia. Za Sofię i Gavina! – Uniosłem szklankę w geście toastu i upiłem spory łyk. Pozostali poszli w moje ślady. Na szczęście nikt już potem nie wracał do rozmowy o Rose, za to temat przeskoczył na Gavina i Romanowa, jak się niedawno okazało, ojca mojej bratowej. Na dzisiejszą okazję, mężczyzna przyleciał z Moskwy, by – jak nakazywała tradycja – poprowadzić swoją córkę do ołtarza. Trzeba było przyznać, że mimo niechęci, jaką rusek żywił do Gavina, zachował się jak należy. Powiedzieć, że facet nie lubił swojego zięcia, to jak nic nie powiedzieć. Ojciec Sofii był wściekły na Gavina, że ten nie zapewnił dziewczynie bezpieczeństwa. Michaił nawet na krótki czas przeprowadził się do Millbrook, by być bliżej niej i spróbować ją namówić na wyjazd do Rosji. Dziewczyna jednak kategorycznie odmówiła, twierdząc, że to tutaj, u boku Gavina, jest jej dom. Romanow nie naciskał, pewnie wiedział, że to zerwałoby cienką nić łączącą go z córką. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by uprzykrzać życie mojemu bratu. Jak się okazało, ojciec Sofii zajmował wysoką pozycję w rosyjskim mafijnym półświatku, co tym samym czyniło Romanowa bardzo niebezpiecznym mężczyzną. Grupa, w której działał, słynęła z brutalności i okrucieństwa, szeroko komentowanych na całym świecie. Swoich wrogów torturowali w naprawdę pojebany sposób. Konkurenci najczęściej byli rozczłonkowywani i zakopywani w podmoskiewskich lasach. Zwykle też odcięte dłonie, a nawet głowy były wysyłane do wrogów jako swoiste ostrzeżenie. Z tego, co udało mi się o nich dowiedzieć, w szeregi tej mafii, wchodzili nie tylko urzędnicy państwowi, ale i wysoko postawieni politycy, dlatego za swoje zbrodnie prawie nigdy nie ponosili żadnych konsekwencji. Romanow zajmował tam wysokie stanowisko, którego – nie miałem wątpliwości – nie dostawało się za bycie cinkciarzem czy drobnym oszustem. Facet musiał więc być naprawdę niebezpieczny. Na szczęście dla Gavina Romanow wręcz ubóstwiał swoją córkę, więc byłem pewien, że nawet mimo niechęci, jaką żywił do zięcia, nie zrobiłby nic, co mogłoby zaszkodzić Sofii. Dzięki zmianie tematu i temu, że mogliśmy trochę podocinać naszemu prezesowi, atmosfera zdecydowanie się rozluźniła, a Matt nie wyglądał już jak ktoś, kto ma zaraz puścić pawia.
– Miałem ciekawą rozmowę z Westem. – Gavin złapał swoją szklankę i uśmiechnął się z ironią, a jego spojrzenie przeskoczyło na mnie. – Podzielił się ze mną kilkoma ciekawymi informacjami, o których chyba zapomniałeś nam wspomnieć, braciszku… – Ton, w jakim to powiedział, błyszczące oczy i szyderczy uśmiech, który wykrzywiał mu twarz, jasno wskazywały, że nie było to nic miłego.
Cholera. Zacząłem przeszukiwać pamięć, ale oprócz nocnego popisu z Tori, o którym wiedzieli, nie znalazłem niczego, co mogłoby go tak rozbawić. Zmarszczyłem brwi, widząc, że oczy wszystkich są skierowane na mnie, i nagle mnie olśniło.
– Niby o czym wam nie powiedziałem? – zapytałem ostrożnie.
– No nie wiem, może o pewnej brunetce, którą tam spotkałeś, a może o tym, że wykorzystałeś zobowiązanie, jakie ma wobec ciebie Nick, by trzymać go z daleka od dziewczyny?
Kurwa mać, wiedziałem, że ten gnojek nie utrzyma języka za zębami. Trzeba było jednak dać mu w pysk.
– Opowiadaj, bracie – zarechotał Ethan. – Najwyraźniej była niezła, skoro zmusiłeś Nicka, żeby się wycofał. – Nagle na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmiech. – To jedna z klubowych panienek Westa? Chryste, nie mów, że to ta laska, którą puknąłeś na oczach całego klubu, bo z tego, co wspominał West, dziewczyna jest… dość otwarta. – Zarechotał.
Sofia zrobiła komiczną minę, na co natychmiast zareagował Matt.
– Jednym słowem, dziewczyna lubi dużo, wszędzie i w zasadzie z każdym.
– Chryste. – Sofia potrząsnęła głową i wstała z sofy. – To za dużo nawet jak dla mnie. Pójdę z nimi porozmawiać. – Wskazała dłonią na pogrążonych w rozmowie Ivana i jej ojca.
– Chcesz, żebym z tobą poszedł? – zapytał Gavin.
Sofia przewróciła oczami.
– Nie, dam sobie radę. – Nachyliła się i złożyła pocałunek na ustach mojego brata.
Spojrzałem na niego, gdy odprowadzał żonę wzrokiem. Na tę specjalną okazję Sofia założyła piękną kremową długą sukienkę, która idealnie współgrała z jej urodą, natomiast Gavin miał na sobie to, w czym czuł się najlepiej: klubową kamizelkę, czarne skórzane spodnie i ciężkie motocyklowe buty. Byli razem jak ogień i woda: on uparty i nieustępliwy, a ona urocza i słodka. Lecz mimo tych różnic – mogłem to stwierdzić z całym przekonaniem – pasowali do siebie idealnie.
– Wrażliwe uszy Sofii są już na tyle daleko, że możesz mówić – mruknął Ethan, przez co oczy wszystkich ponownie skupiły się na mnie. – Więc?
– Nie ma o czym mówić.
– Człowieku, daj nam cokolwiek. Musiała być niezła, skoro ją zaklepałeś.
– To zupełnie nie tak… – Westchnąłem i potrząsnąłem głową. Spojrzałem na te pijawki siedzące obok mnie. – Nikogo nie zaklepałem i to nie była żadna klubowa dupa.
– Dobra, jak zwał, tak zwał – stwierdził Gavin. – Chcemy wiedzieć, co to za jedna.
– Nie wiem, nie znam jej – burknąłem, a na twarzach moich braci odmalowała się konsternacja. Widzieliśmy ją z Nickiem tylko raz… Gdy szła ulicą.
Moje stwierdzenie spotkało się z ciszą, którą po chwili przerwał Matt.
– I co, tylko tyle?
– W zasadzie tak. Nick napalił się na nią jak diabli, a że dziewczyna nie wyglądała na pełnoletnią, postanowiłem uchronić go od kłopotów.
Przy stole dało się usłyszeć kilka parsknięć.
– Wielkoduszny Asher. Chyba nie myślisz, że uwierzymy w te bzdury. – Ethan postawił szklankę na stole i uśmiechnął się z kpiną.
Uniosłem dłonie w geście poddania się.
– Dobra, przyznaję, dziewczyna wpadła mi w oko. Była gorąca jak diabli i nie chciałem, żeby ten skurwiel pierwszy położył na niej łapy.
Cóż to nie była do końca prawda, ale i nie zupełne kłamstwo. Mogłem pominąć kilka szczegółów, na przykład to, że odkąd zobaczyłem ją pod tą restauracją, myślałem o niej prawie bez przerwy, ale tego bracia na razie nie musieli wiedzieć.
Gavin oparł łokcie na kolanach i przez chwilę przyglądał mi się badawczo. Mój brat od zawsze umiał przejrzeć mnie na wylot.
– Więc jak zamierzasz ją odnaleźć?
– A kto powiedział, że zamierzam? Fakt, wyglądała jak pieprzone senne marzenie każdego faceta, ale to nie oznacza, że będę krążył po ulicach Georgii i jej szukał. Zresztą po co miałbym to robić? Na brak kobiet przecież nie narzekamy, więc… – Uniosłem brwi i tym razem to ja uśmiechnąłem się kpiąco.
– W stu procentach popieram – mruknął zadowolony Ethan.
Ja jednak nie odrywałem wzroku od Gavina. Mój brat przygryzał dolną wargę, czyli robił to, co zawsze, gdy nad czymś intensywnie myślał. Na szczęście nie drążył tematu, a i reszta dała mi spokój, chociaż byłem pewien, że to nie była nasza ostatnia rozmowa na ten temat.