Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
26 osób interesuje się tą książką
Drugi tom erotycznej serii dark fantasy!
Synthia oraz Adam wkrótce przejdą przemianę i dowiedzą się, jakimi istotami są naprawdę. Tymczasem fae wciąż umierają. Kobieta czuje, że kończy się im czas, by odszukać wszystkich odpowiedzialnych za zbrodnie i położyć kres morderstwom.
Ci, którym Synthia ufała, zdradzili ją, a ten, któremu nie powinna wierzyć, coraz bardziej wciąga ją w swój świat. Z każdym słowem, z każdym dotykiem przyciąga ją do siebie.
Kobiecie zawsze wydawało się, że kontroluje własne przeznaczenie, lecz teraz potężni ludzie stawiają ją przed okrutnymi i złymi wyborami.
Jej decyzje mogą przesądzić o losie obu światów.
Wszystko rozstrzyga się właśnie na jej oczach.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 711
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Taunting Destiny
Copyright © Amelia Hutchins 2013
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo Nowe Strony, Oświęcim 2024
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Kinga Jaźwińska-Szczepaniak
Korekta: Joanna Błakita, Anna Miotke, Maria Klimek
Skład i łamanie: Michał Swędrowski
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-568-3 · Wydawnictwo Nowe Strony · Oświęcim 2024
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Wydawnictwo Nowe Strony
wydawnictwonowestrony
nowe_strony
Amelia Hutchins
DRWIĄC Z PRZEZNACZENIA
Kroniki fae
Księga druga
Myślałam, że już gorzej być nie może, ale… Uwaga, uwaga: dzieje się jeszcze gorzej.
Ja i Adam przeżywamy kryzys tożsamości o epickich rozmiarach. Ewoluujemy z tego, kim byliśmy, i odkrywamy, kim faktycznie mieliśmy być.
Kolejne istoty fae wciąż umierają. Czuję, że kończy się nam czas, by znaleźć odpowiedzialnych za te zbrodnie i położyć kres morderstwom.
Ci, o których myślałam, że są godni mojego zaufania, zdradzili mnie, a ten, któremu całkowicie nie powinnam ufać, coraz bardziej wciąga mnie w swój świat.
Tajemnice Rydera są niebezpieczne i niszczycielskie, a jednak z każdym swoim słowem, z każdym dotknięciem przyciąga moje serce, jednocześnie próbując trzymać mnie na dystans. Rozpoczęty przez nas taniec staje się coraz bardziej skomplikowany, nasze światy raz za razem trzęsą się w posadach, a wizje przyszłości przerażają, bo to, co pokazują, nie przypomina już życia ani mojego, ani tych, na których mi zależy.
Tym razem los sobie ze mnie zadrwił.
Zawsze mi się wydawało, że mam wpływ na swoje przeznaczenie. Ale teraz potężne istoty odbierają mi moje prawa i zostawiają możliwość wyboru opcji pomiędzy złą a okropną.
Decyzje, które muszę podjąć, mogą przesądzić o losie obu światów.
Wszystko właśnie rozstrzyga się na moich oczach. Nic już nie będzie takie samo.
Synthia
Dla mojej rodziny, za wyrozumiałość, gdy mamusia była zajęta pisaniem.
*~*~*~*~*
Dla moich fanów, bez was nie byłoby żadnych „Kronik”.
*~*~*~*~*
Dla Giny, za te wszystkie niezliczone godziny pomocy.
Nigdy nie będę w stanie wyrazić tego, jak wiele dla mnie znaczysz!
Oraz dla chłopaków, którzy tak dużo pomogli mi przy pisaniu scen walki.
*~*~*~*~*
Dla Diny i Genevieve, za te godziny korekty i okazaną mi pomoc, dzięki!
Książka ta jest dedykowana pełnoletnim i dojrzałym odbiorcom. Jeśli preferujesz słodkie, błyszczące wróżki czy wampiry… poszukaj ich gdzie indziej. Mroczny Książę fae. Drwiąc z przeznaczenia to druga księga serii Kroniki fae. Zanim po nią sięgniesz, przeczytaj pierwszą część pt. Mroczny Książę fae. Pomoże ci to nie zagubić się w stworzonym przeze mnie uniwersum, bo drugi tom rozpoczyna się w momencie, w którym zakończył się pierwszy.
Książka jest mroczna, brutalnie szczera, wyciska z oczu łzy, ale ma się też przez nią mokro w majtkach. A w dodatku, droga czytelniczko lub drogi czytelniku, będziesz siedzieć jak na szpilkach i mocno trzymać się swojego fotela podczas tej jazdy. Czy wspominałam już, że książka jest mroczna? Znajdziesz w niej przystojnych dupków alfa, którzy uwodzą kobiety i przekraczają ich wszelkie granice. Dużo tu wulgarnego słownictwa, którego używa się bez żadnych konsekwencji, podobnie jak używa się magii w pewnych przyprawiających o ciarki rozkoszy aktach. Autorka zaleca zakup zapasu świeżych baterii lub trzymanie „chętnej” osoby przy swoim łóżku w trakcie czytania. (Kajdanki są opcjonalne). Skutki uboczne lektury obejmują między innymi: przygryzanie warg, niekontrolowane okrzyki, mokre majtki, niewytłumaczalne wycieki z oczu lub z innych części ciała. Niektórzy mogą także doświadczyć dziwnego przywiązania do bohaterów, przez co zdarzy im się wrzeszczeć wniebogłosy i błagać o kolejny tom serii zaraz po przeczytaniu tego.
Jeśli zaobserwujesz u siebie takie symptomy, nie zgłaszaj się do lekarza. Lepiej podziękuj autorce i poczekaj cierpliwie na następną książkę. (Stalking autorki to całkiem normalne zachowanie. Ale możesz spać spokojnie – już rozpoczęła pisanie kolejnego tomu).
Odwróciłam się od okna i zaczęłam biec tak szybko, jakby od tego zależało moje życie. W tamtej chwili naprawdę myślałam, że tak było. Podświadomie wiedziałam, że nie powinnam była zobaczyć tego, co ujrzałam: Ryder torturował członków gildii oraz kilka innych istot. Z góry założyłam, że ci drudzy to fae, ale nie miałam co do tego pewności. Równie dobrze mogli to też być ludzie. Nie byłam jednak na tyle głupia, żeby działać w pojedynkę, aby jakoś to rozgryźć.
Przyspieszyłam. Ledwo udało mi się przeskoczyć przystrzyżoną rabatę kwiatową, umieszczoną na rozległym trawniku, niczym błyskawica omijałam drzewa, nawet nie próbując spoglądać w tył. Nie oglądałam się za siebie, bo starałam się być raczej tą rozważną, tą, która krzyczy do dziewczyn w horrorach, by biegły, ile sił w nogach. A nie być jak te bezmyślne laski… Wiecie, o jakie mi chodzi, co nie? O te, które są na tyle głupie, żeby się zatrzymać i obejrzeć, przez co kończą tragicznie swój żywot. I to wszystko z powodu czystej ciekawości albo właśnie głupoty.
Ja w przeciwieństwie do tych dziewczyn nie przestawałam biec nawet wtedy, gdy za moimi plecami zaczęły okropnie ujadać spuszczone psy. Były jednak na tyle daleko, że udało mi się dotrzeć do autostrady. Wyglądało na to, że dam radę stamtąd uciec i przeżyję. Nie dostrzegłam, żeby którykolwiek z fae znajdujących się w domu Rydera się przeniósł1, a ja wciąż nie mogłam tego zrobić sama.
Kiedy dobiegłam do chodnika, rozległ się dźwięk klaksonu. Odskoczyłam w tył i uniknęłam starcia z ciężarówką załadowaną kłodami, która prawie we mnie wjechała. O mały włos stałabym się płaskim naleśnikiem.
Jakieś czterysta metrów dalej z piskiem opon hamował właśnie stary bladozielony buick.
Odetchnęłam ciężko i roztrzęsiona spojrzałam na pustą teraz autostradę. Żadnych samochodów w pobliżu poza tym jednym, który zdążył się już zatrzymać. Zerknęłam na niego – błysnęło światełko i auto zaczęło się wycofywać. Odwróciłam się i spojrzałam za siebie, na posiadłość. Z tej odległości widać było jedynie rozświetlone okna w budynku.
Nagle pomiędzy krzewami otaczającymi mur obronny dojrzałam parę świecących zielonych oczu. Po chwili usłyszałam wyraźny odgłos pociągania nosem, jakby ktoś węszył, co było dla mnie dodatkową motywacją, której potrzebowałam, żeby czym prędzej ruszyć w kierunku nadal cofającego się auta.
Dotarłam do bladozielonego buicka i znów zwolniłam. Starsza kobieta pochyliła się nad przednim fotelem i opuściła szybę po drugiej stronie pojazdu. Miała lekko siwe włosy, a na jej nosie tkwiły grube okulary, za oprawkami znajdowały się bystre oczy w kolorze szarej mgły.
– Czyś ty zwariowała?! – zawołała, przechylając głowę, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
Ubrana byłam w dżinsy, na nogach miałam japonki, a w dłoniach ściskałam torebkę tak mocno, jakby od niej zależało moje życie. Próbowałam się odezwać, ale po tym, co zobaczyłam, nie potrafiłam sklecić jednego zdania.
– Wyglądasz na nieźle wystraszoną, jakbyś samą śmierć zobaczyła. Wsiadaj – rzuciła już spokojniejszym tonem. – Co ty tutaj robisz? – zapytała, kiedy w pośpiechu otwierałam drzwi i zajmowałam miejsce obok niej.
– Droga pani! Muszę się dostać do gildii w Spokane. I to możliwie jak najszybciej, o ile tak się da tym starym autem – oznajmiłam, ciągnąc pas bezpieczeństwa, by go zapiąć.
– Jesteś jedną z tych fae? – dociekała, uważnie mi się przyglądając.
– Nie, jestem egzekutorką gildii. To pilny wypadek! – wykrzyknęłam ostro, ale nagle poczułam się z tą reakcją źle. No i odrobinę ją okłamałam. Technicznie rzecz biorąc, to właściwie nie byłam już egzekutorką, ale przecież też w pełni nie przeistoczyłam się jeszcze w fae. Więc to naprawdę było tylko drobne kłamstewko.
Kobieta nacisnęła na pedał gazu i wykonała tak gwałtowny skręt, że aż zarzuciło tyłem samochodu i ten znalazł się z powrotem na autostradzie.
– Dlaczego od razu nie mówiłaś? – Musiała zapytać głośniej, żeby przekrzyczeć wyjący silnik.
Pod gildię zajechałyśmy dwadzieścia minut później. Podziękowałam jej za podwózkę, po czym pędem wbiegłam po schodach. Strażnicy, którzy stali na zewnątrz, u szczytu budynku, natychmiast zaczęli się do mnie zbliżać. Dziesięciu dobrze zbudowanych egzekutorów stworzyło okrąg i mnie w nim zamknęło. Posyłali mi wrogie spojrzenia, jakby mnie nie znali, a przecież większość z nich chodziła ze mną kiedyś do szkoły.
– Micah, to poważna sprawa! – odezwałam się do dowódcy oddziału, a on w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się do mnie ozięble. W jego orzechowych oczach widać było podekscytowanie tak wielkie, że aż dreszcz przebiegł mi po plecach. – Powiedz Aldenowi, żeby tu zszedł. Albo wpuść mnie na górę! – wykrzyczałam nieprzejęta tym, że mieli przy sobie broń. Bo ja przecież nie byłam ich wrogiem. I teraz stałam się o wiele szybsza niż oni.
Minęło parę sekund, podczas których postukałam parę razy stopą o podłoże i łypałam na nich wszystkich groźnie.
– Twójrodzaj nie jest tu mile widziany, Synthio. – Uśmiechnął się chłodno.
– Mój rodzaj? Masz na myśli rodzaj, który niejednokrotnie uratował ten twój głupi tyłek na zadaniach próbnych? Mój rodzaj, który uratował cię przed wyrzuceniem? Chodzi ci, Micah, o ten rodzaj? – wycedziłam przez zęby.
Cholera, mój rodzaj! Niech mnie w dupę pocałuje!
– Nie jesteś nawet jedną z nas! I tylko, kurwa, z jednego powodu jeszcze nie naznaczono tej twojej pięknej główki. Twój „wujek” odmawia wydania…
– Wystarczy! – przerwał mu Aldem. – Micah, do środka, ale to już – rozkazał, schodząc pospiesznie po betonowych schodach.
Mężczyzna zmierzył mnie od góry do dołu, po czym skinął głową do Tate’a. Ten drugi posłał mi przepraszające spojrzenie, a potem mnie przeszukał.
– Czysta – odrzekł po odsunięciu się ode mnie.
– Aldenie, chciałabym z tobą porozmawiać. Na osobności – warknęłam, nieco mrużąc oczy.
– Nie ma mowy, Synthio. Takie rzeczy nie mogą już mieć miejsca. Gildia nie zadaje się z fae. No chyba że masz dla nas pilne zadanie.
Nie zadaje się z fae?
– Gildia może zmienić zdanie po tym, co jej powiem – odparowałam.
– Wracaj do domu – rzucił Alden.
– Nie, nie pójdę do żadnego domu! Musisz wysłuchać tego, co mam ci do powiedzenia. Właśnie…
– Powiedziałem: wracaj do domu – przerwał mi Alden, wlepiając we mnie złowrogie spojrzenie.
Egzekutorzy stojący za nim parsknęli szyderczo i zaczęli się ze mnie otwarcie śmiać. Naprawdę walczyłam sama z sobą, żeby nie użyć magii i nimi porządnie nie potrząsnąć, ale znając swoje szczęście, skończyłabym zakuta w kajdany. Oczywiście nie miałam pewności, czy wciąż mogłabym czerpać ze swojej magii. Nie byłam w stanie użyć jej od czasu śmierci Larissy.
– Aldenie – zaczęłam jeszcze raz oschłym tonem. – Muszę z tobą porozmawiać.
– Synthio, wracaj do domu – powtórzył, a w jego głosie słyszałam ponaglający ton. – Później do ciebie zadzwonię.
Jego spojrzenie spowodowało, że się zawahałam. Coś było ewidentnie nie tak. Wyczuwałam też wrogie nastawienie egzekutorów do mnie i właśnie to coś, czego nie potrafiłam nazwać.
– Dobrze, ale musisz wysłuchać tego, co mam ci do powiedzenia.
– Gildia już nie pomaga istotom fae, więc jeśli chcesz mnie o to prosić, możesz od razu zapomnieć. Nie jesteś już tu mile widziana, Synthio, tak samo jak Adam. Zostaliście ostrzeżeni – oznajmił Alden, a w jego oczach coś się pojawiło, po czym zniknęło.
Następnie mój mistrz odszedł i zostawił mnie tam wgapioną w bezruchu w jego plecy. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam schodzić po schodach. Egzekutorzy otoczyli mnie jeszcze szczelniej i wyprowadzili z terenu budynku.
Przybyłam tu, żeby powiedzieć Aldenowi o tym, że ludziom wyrządzana jest krzywda, że to dotyczy również członków gildii! Co takiego, do cholery, wydarzyło się w ciągu tygodnia, kiedy odizolowałam się od wszystkich, żeby przeżyć żałobę po najlepszej przyjaciółce? Czy calusieńki świat zdążył do reszty oszaleć? Spodziewałam się chłodnego potraktowania przez gildię, ale nie przez Aldena. Coś musiało się stać, bo jego zachowanie, kiedy ze mną rozmawiał, wyglądało tak, jakby chciał mnie utrzymać z dala od gildii. Wystarczyłoby dodać do tego jeszcze to, co działo się z Ryderem i jego podwładnymi, i wychodziła nam naprawdę gówniana mieszanka. I nie była serwowana na zimno.
Do siebie wracałam na piechotę. Byłam tak pogrążona w myślach, że nie zwracałam uwagi na nic i prawie że minęłam swój własny dom. Wyrzuciłam z głowy te mroczne i okropne wydarzenia związane z Ryderem, których świadkiem się stałam, i ruszyłam dalej, już świadomie kontrolując, dokąd idę. Przemaszerowałam po chodniku, następnie przecięłam zeschnięty trawnik na podwórku, po czym stanęłam przed budynkiem, przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi.
Wtedy poczułam jego obecność.
Ogarnęło mnie mrowiące, elektryzujące uczucie, jakby w pobliżu znajdowała się zerwana linia wysokiego napięcia. Otworzyłam drewniane skrzydło na oścież i przekroczyłam próg, mając nadzieję, że zaklęcia powstrzymają go przed wejściem.
– Ryderze – wyszeptałam.
Na dźwięk jego imienia wspomnienia tego, jak wielbił moje ciało, zalały mi głowę.
– Znowu uciekłaś, skarbie – warknął, wychodząc zza różanego krzewu. Wciąż miał na sobie pelerynę. Oczy błysnęły mu złocistym płomieniem, gdy przebiegł spojrzeniem po moim ciele.
– Taa, widziałam, co robiłeś, i nie byłam pewna, czy nie będę następna w kolejce. Gildia trochę się wkurza, kiedy jej egzekutorzy są maltretowani przez złych kolesi. Jeśli nie masz zamiaru mi powiedzieć, dlaczego torturowałeś całą masę członków naszej organizacji i pozostałych ludzi, możesz już sobie pójść.
Czasami naprawdę przydałby mi się jakiś filtr, który odsiewałby choć niektóre z moich niewyparzonych tekstów.
– To, co robiłem we wnętrzu mojej posiadłości, nie jest ani trochę twoją sprawą. Już i tak wystarczająco dużo przeszłaś w ostatnim czasie.
– Podaj mi choć jeden dobry powód, żebym nie zadzwoniła do gildii i tego nie zgłosiła – prowokowałam go ze skrzyżowanymi na piersiach rękami. Stałam przed nim, twarzą w twarz, i nie dałam po sobie poznać ani krztyny strachu.
Ryder ruszył spokojnym krokiem w moją stronę i zatrzymał się kilka centymetrów przed drzwiami. Jego spojrzenie było palące, a w nim całym aż się gotowało, o czym świadczyły spięte, pełne złości rysy twarzy. Ostrożnie się wycofałam, na tyle, żeby ten próżny dupek nie był w stanie mnie dotknąć albo siłą skłonić do opuszczenia domu. Uśmiechnęłam się, a potem powoli przechyliłam głowę. Spod na wpół przymkniętych powiek wpatrywałam się w tego łajdaka, który chciał mnie zniewolić i zniszczyć.
– Tak łatwo byłoby cię zmusić do wyjścia – wymamrotał z pewnym siebie uśmieszkiem spowijającym jego ponętne usta. Również przechylił głowę, naśladując mój ruch, a włosy w odcieniu atramentu opadły mu delikatnie na twarz.
Ryder próbował mnie zdekoncentrować, a ja przecież chciałam tylko się dowiedzieć, co wyczyniał w swojej posiadłości.
– Spróbuj – warknęłam.
– Wydaje mi się, że lubisz, kiedy wymuszam na tobie decyzje.
– Chyba źle ci się wydaje – odparowałam i wbiłam w niego ciskający błyskawice wzrok.
– Jakie to uczucie mieć na sobie mój znak, skarbie? – Uśmiech miał lodowaty, a jednocześnie wciąż piękny. Posłał mi zarozumiałe spojrzenie, w złocistych oczach wciąż gorzał mu żar. Założył ręce na klatce piersiowej i oparł się ramieniem o framugę. – Przecież dlatego przyszłaś do posiadłości. Mogłem nawet poczuć, jak pięknie moje oznaczenie zagłębiało się w twojej idealnej, jedwabistej skórze.
Pewnego dnia coś mnie strzeli od tego, jak gwałtownie zmienia temat.
– Już ci mówiłam: nie będę należeć ani do ciebie, ani do kogokolwiek innego. Przede wszystkim nie miałeś żadnego prawa, żeby mnie oznakować – odpowiedziałam ozięble.
– Jesteś moja, Syn. I nawet nie próbuj myśleć inaczej. Należysz do mnie do czasu swojego Przeistoczenia. – Głos miał delikatny, kuszący i czarujący. Usta wygięły mu się w diabelskim uśmieszku, a spojrzenie sunęło powoli po moim ciele.
– Do czasu Przeistoczenia, tak, na to się zgodziłam, ale to się zmieni po mojej przemianie. Nie zgodzę się być twoją niewolnicą ani dnia dłużej.
Książę parsknął śmiechem i pokręcił z wolna głową.
– Kto powiedział, że chcę więcej?
Auć. Aż się skrzywiłam na jego słowa.
– Ryderze, czy istnieje jakiś prawdziwy powód twojej dzisiejszej wizyty? Czy przyszedłeś tu tylko po to, żeby się napawać własnym zwycięstwem, bo naznaczyłeś mnie, swoje pierdolone zwierzątko, swój skarb?
– Przyszedłem, żeby ci oznajmić, że masz dwa dni. Chcę, żebyś była blisko mnie, kiedy nadejdzie twój czas. Chcę być tym, który będzie widział twoje Przeistoczenie. Nie miałaś do tego zastrzeżeń przy podpisywaniu kontraktu. Ja dotrzymuję swojej części umowy i zajmuję się Adamem w trakcie jego Przeistoczenia, a twoje, Syn, nadejdzie już niedługo. Wyczuwam to w tobie. Jeszcze trochę, a poczuje to każdy fae w Spokane. Dlatego też używamy znaków. Pojawiają się już przy pierwszym sygnale Przeistoczenia. Nie będę się tobą dzielił. Dwa dni, skarbie, a potem mam w planach zatopić w tobie swojego kutasa. Wielokrotnie.
– Umowa czy nie, nie masz prawa mi rozkazywać. I żeby było jasne: planuję pozbycie się tego cholerstwa. Rozumiesz?! Czy ci to przeliterować? – wykrzyczałam, cofając się, bo on ruszył do przodu.
– Nikt inny oprócz mnie nie może usunąć mojego znaku. – Na ustach zatańczył mu mroczny uśmiech, a oczy zabłysnęły gniewnie. Kiedy się nieco zbliżył, przyjrzał się dokładniej ścianom mojego domu i dodał: – Nie możesz ukrywać się tutaj przez całą wieczność.
– Co się dzieje, Ryderze? – zapytałam na pozór zmartwionym tonem, jednocześnie uśmiechając się złośliwie. – Boisz się ponownie wylądować na tyłku z powodu zabezpieczeń na ścianach?
Potrząsnął głową.
– Ty się nigdy nie nauczysz, prawda? Teraz nie ma na świecie takiego miejsca, w którym mogłabyś się przede mną skryć. Gdziekolwiek pójdziesz, odnajdę cię. Jestem szybszy, mądrzejszy, a ty należysz tylko do mnie.
– Ale do mojego domu wejść nie możesz. – Uśmiechnęłam się zwycięsko. Może zachowywałam się dziecinnie, ale tak dobrze było poczuć satysfakcję.
– Myślisz, że nie wszedłbym do środka i cię nie dopadł? – zapytał wyzywająco.
Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową. Zaklęcia umieszczone wewnątrz budynku przez moich rodziców już raz pokonały Rydera. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziałam, żeby cokolwiek miało na niego taki wpływ.
– Nie, znaczy… – Zanim dokończyłam zdanie, zostałam wyciągnięta z domu przez niewidzialne dłonie, a potem Ryder przycisnął mnie do fasady swoim masywnym ciałem.
– Tak jak mówiłem, nie możesz się przede mną ukryć. Nigdy ci się to nie uda. – W jego oczach pojawił się złocisty błysk, jakby rozlało się w nich płynne złoto, a pomiędzy nami od razu wybuchło pożądanie. – Jeśli będziesz próbować się przede mną chować, przywiążę cię do mojego łóżka i zerżnę tak, że nie tylko uznasz się za moją własność, ale będziesz mnie o to błagać.
Oblizałam usta w odpowiedzi na jego szyderstwo, ale on postanowił się pochylić i objąć je swoimi wargami. To było coś więcej niż pocałunek, raczej rościł sobie do mnie prawo. Uniosłam dłonie, chcąc odepchnąć się od jego klatki piersiowej, ale gdy go dotknęłam, o wszystkim zapomniałam. Był tylko Ryder. Mój umysł znów należał do niego, natychmiast stał się jego narzędziem do uwodzenia mnie i tego, bym ulegała jego zachciankom. Przejął kontrolę nad moim ciałem i umysłem bez żadnego wysiłku.
Jęknęłam w jego usta, gdy poczułam, że wzwodem swojego członka naciska na mój brzuch. Byłam w potrzasku. Ciało płonęło mi z żądzy. Płynny ogień zaczął gwałtownie krążyć w żyłach.
Książę oparł dłonie o fasadę mojego domu, a potem pocałował mnie jeszcze namiętniej. Sam jęknął i załapał mnie za pośladki, żeby mnie podnieść. Oplotłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam mu na kark i wplotłam palce w jego włosy. Wciąż pożądliwie pochłaniałam jego usta.
Kiedy wreszcie udało mu się ode mnie odsunąć, aż drżałam z potrzeby. Ciało wyło i prosiło o jego dotyk. Nienawidziłam tego, jak wciąż na niego reagowałam, tym bardziej po tym, gdy zobaczyłam, co robił.
Zaśmiał się, po czym omiótł moją twarz intensywnym spojrzeniem, a ja odchyliłam się i oparłam o dom.
– Jesteś bliżej, niż myślałem. – Przysunął usta do mojej szyi i docisnął je do skóry. Poruszył językiem tuż obok mojej tętnicy, kosztując mnie i jednocześnie sprawdzając puls. – Pachniesz tak dobrze, skarbie. Jesteś tak cholernie słodka i mokra. I to wyłącznie dla mnie.
– Powiedz mi, dlaczego torturowałeś tych czarnoksiężników – wyszeptałam i otarłam się o niego, bo przez pelerynę nadal wyczuwałam wzwód jego penisa.
Ryder miał w sobie coś takiego, że stawałam się bezbronna, nie byłam w stanie mu odmówić. A on zazwyczaj zostawiał mnie zdezorientowaną i złą, w bardzo niestabilnym stanie.
– To nie twoja sprawa, Syn – bąknął.
Potrząsnęłam głową, wybudzając się jakby z amoku, szału pożądania czy czegokolwiek, i odepchnęłam go od siebie. Opadłam na ziemię, ale po chwili dźwignęłam się na nogi i stanęłam o własnych siłach.
– Nie moja sprawa? Jeszcze do zeszłego tygodnia byłam częścią gildii.
– Ale pamiętaj: już nie jesteś. Teraz musisz trzymać się od niej z daleka, ponieważ nie spodoba ci się to, co odkryjesz. – Ton jego głosu stał się ostry i poważny.
– Idź stąd, Ryder, natychmiast.
Usta wykrzywiły mu się w niebezpiecznym uśmiechu. Widziałam go u niego już wiele razy, więc wiedziałam, że nie wróży niczego dobrego, dlatego szybko zrobiłam krok w tył. On jednak prędko do mnie dopadł, na co posłałam mu pełne złości spojrzenie.
– Niedługo, naprawdę, kurwa, niedługo, Syn – oznajmił łagodnie.
– Tylko na czas Przeistoczenia, a potem kończymy z tym, Ryderze. Za dużo ciebie w moim życiu, zdecydowanie za dużo. Kontrakt obejmował zapis, że jestem twoja jedynie do tego czasu, to była nasza wspólna decyzja. Teraz ja decyduję, że z chwilą, gdy zakończę Przeistoczenie, z nami koniec.
Uczucia obecności Rydera na moim ciele pozbywałam się pod prysznicem przez co najmniej dwadzieścia minut, a mimo to nie usunęłam go w stu procentach. Tak mocno tarłam gąbką skórę, że ta nabrała jasnego odcienia czerwieni, i to wszystko przez samca alfa. Ostatnie, czego mi było trzeba, to zbliżenie się, choćby o odrobinę, do tego egocentrycznego tyrana. Nie byłam typem osoby, która czekałaby niczym mały wierny piesek, aż pan go zawoła. W głowie wciąż rozbrzmiewały mi jego słowa: „Kto powiedział, że chcę więcej?”. Nie mogłam się ich pozbyć, wbiły się w mój mózg niczym drzazga. Wkurzał mnie ten fae i te jego głupie tajemnice.
Próbowałam znaleźć sposób na rozproszenie nieprzerwanie biegnących myśli, najpierw krzątając się po kuchni i salonie, potem oglądając telewizję. Pochodziłam też na bieżni, ale w końcu się poddałam i wyszłam na jogging. A i tak pozwoliło mi to na zabicie tylko jakiejś godziny.
Byłam tak przyzwyczajona do obecności swojego sabatu, że bez niego czułam się zagubiona. Brakowało mi Larissy, ale bardziej tęskniłam za Adamem, bez mojego przyjaciela byłam w rozsypce. Nie miałam nawet szansy dopytać Rydera, co oznaczały jego słowa o tym, że „Adam jest moim chowańcem2”, Książę miał wtedy taki wpływ na moją głowę.
Siedziałam i znów tępo wpatrywałam się przez jakiś czas w ekran telewizora, a potem wyciągnęłam się na kanapie. Po chwili rozdzwonił się telefon, jednak nie rozpoznałam numeru.
– Halo? – zapytałam niepewnie.
– Synthia? – usłyszałam głos Aldena i odrobinę się rozluźniłam.
– Czy to bezpieczne połączenie? – dopytałam spokojnie, bo chciałam porozmawiać z nim bez świadków o tym, co zaszło u Rydera.
– Tak, bezpieczne. Wszystko w porządku? – W jego głosie wybrzmiała troskliwa nuta.
– Czy wiesz, dlaczego w posiadłości Rydera znajdowali się członkowie gildii? I co to, do licha, było? To przed gildią! – prychnęłam z wyrzutem.
Nasłuchiwałam, czy ton jego głosu nie ulegnie zmianie.
– Syn, trzymaj się od tego z daleka.
No i proszę!, parsknęłam w myślach. Aż jęknęłam.
– On ich zabije, wiesz o tym, prawda?
– I ma ku temu bardzo dobry powód. Przecież nie jesteś głupia. Wydałem mu tych czarnoksiężników. Więcej nie musisz wiedzieć.
– Poważnie? Czy ty pobierałeś jakieś lekcje u Rydera na temat skutecznej konwersacji? Nauczył cię, jak odbijać piłeczkę i uchylać się od odpowiedzi? – rzuciłam ostro, bo Alden nieźle mnie wkurzył swoim zachowaniem: trzymał mnie z dala od tego, co się działo!
– Mam dla ciebie zadanie. Oczywiście, jeśli jesteś tym zainteresowana – odparł.
– Jestem to przede wszystkim sama. Adam zaczął swoje Przeistoczenie.
– Wiem. Ale to zadanie to nie jest żadne oznaczenie, to coś taktycznego. Miałabyś grupę w gotowości, wystarczyłoby tylko jedno twoje słowo – oznajmił.
Alden użył słowa, którym w naszej organizacji określano osobę oznaczoną, czyli skazaną na wcześniejsze zakończenie życia. Zgodnie z obowiązującymi przepisami członkowie gildii mogli takiego kogoś zabić.
– Zadanie? Myślałam, że skoro stałam się fae, to już jestem wśród was niemile widziana, czyż nie?
– Jeśli zadanie tego wymaga, gildia nadal będzie zlecać podwykonawstwo istotom z Pozaświata. Chcę, żebyś się z tym pogodziła, Syn. To coś więcej, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Bardzo bym chciał, żebyś przyjęła to zlecenie, zrób to dla mnie. W mieście pojawił się nowy wampir. Widywano go często w barze Vlada. My nie możemy wejść do środka, ale ty pewnie tak.
– Wiesz o tym, że Vlad jest Draculą, prawda? – dopytałam z ostrożnością.
– Oczywiście, że wiem, kim on jest, Synthio, ale to, co się teraz dzieje, ma pierwszeństwo nad tym, kim jest. Znaleźliśmy cztery ciała z wyssaną energią. Jedną z ofiar jest trzynastoletni zbieg. Gildia z Seattle domaga się krwi, ponieważ stało się to na terenie podlegającemu ich jurysdykcji. Ich zdaniem zbrodniarz bierze sobie na cel tych, po których pewnie nikt by nie płakał. Uważają, że to niejaki Marcus i że może przebywać teraz w Spokane. Musisz się dowiedzieć, czy tu rzeczywiście jest, i go śledzić.
– Alden, nie mogę używać żadnej magii – przypomniałam mu.
– Syn, jesteś dobra nawet bez niej. Sam cię przecież trenowałem.
– Jeśli on tu jest, to go odnajdę. Jakie masz dla mnie instrukcje?
– Dajesz mi o nim znać. W żadnym wypadku nie próbuj go załatwić sama. Zadzwoń do mnie, a ja zwołam grupę szturmową. Gdyby przemieścił się przed naszym przybyciem, to masz go tropić, tak jak mówiłem.
Rozłączyłam się po uprzednim otrzymaniu od przywódcy gildii opisu wampira oraz podaniu możliwego czasu jego przybycia; przynajmniej taki typowali członkowie organizacji. Pozostało mi więc jakieś piętnaście godzin do przetrwania.
Przyjrzałam się zaklęciom na ścianach, a potem drzwiom. Sapnęłam, wstałam i udałam się do sypialni. Trochę czasu zajęło mi posprzątanie tego bałaganu, którego wcześniej narobił tu Adam. Większość łóżka była jednak w dobrym stanie, nie licząc zniszczonego wezgłowia, jego nie udało mi się naprawić.
Wierciłam się i przewracałam z boku na bok. Za każdym razem, gdy przymknęłam powieki, pojawiał się pod nimi obraz złocistych tęczówek. Męcząc się tak, przeleżałam wiele godzin, aż wreszcie poddałam się sennym marzeniom. A we śnie znów czekał na mnie on.
Był tam już w chwili, gdy tylko zamknęłam oczy, najwyraźniej mnie oczekiwał. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znaleźliśmy. Wszystko było tam białe, z wyjątkiem mężczyzny. Miał na sobie rozpiętą do połowy czarną koszulę, a dżinsy zwisały mu z bioder, podkreślając smukłą, szczupłą talię. Wpatrywało się we mnie ucieleśnienie seksu. Nawet nie drgnęło, tylko uśmiechnęło się niespiesznie i pożerało mnie wzrokiem.
– Nie mogę mieć chociaż chwili przerwy? Przychodzisz do mnie nawet, kurwa, w snach! – jęknęłam.
Co za szaleństwo!
Nie odpowiedział. Zamiast tego przybliżył się i przechylił głowę na bok. Sekundę później przyciągnął mnie do siebie; znaleźliśmy się tak blisko, że byłam w stanie wyczuć wzwód jego członka.
Cholera jasna, o co tu chodzi? Przecież to sen, no nie?
– Wysoki, mroczny i milczący, hmm? Chyba podobasz mi się bardziej w moich snach – oznajmiłam, spoglądając na jego piękną twarz.
Ostre rysy znaczyły i definiowały każdy jej centymetr. Miał w sobie jakieś surowe męskie piękno, którego większość facetów nie potrafiłaby okiełznać. Za to Ryder… On kontrolował je idealnie.
– Będę cię pieprzyć, skarbie.
– Och, czyli ty mówisz. Cholera.
Zaśmiał się i odepchnął mnie lekko od siebie.
– Ściągnij ubrania albo zrobię to za ciebie.
– To mój sen, więc to ty się rozbieraj – mruknęłam cicho i pozwoliłam mojemu spojrzeniu zsunąć się po twardym i wyrzeźbionym ciele Księcia.
Ten fae naprawdę był uosobieniem seksu, i to bardzo zabójczym.
– Powiedziałem: ściągaj pierdolone ubrania, teraz. – Uśmiechnął się nikczemnie, kiedy te słowa przemknęły po jego języku niczym jedwab.
Posłałam mu uśmiech i stwierdziłam, że zagram w tę grę. No bo co w niej złego? Dotknęłam palcami cienkiego ramiączka koronkowej nocnej koszuli i zsunęłam je najpierw z jednego ramienia, a potem drugiego. Pozwoliłam, by ciuszek powoli osunął się na podłogę, a potem przestąpiłam leżący u moich stóp materiał. Podobał mi się dźwięk gardłowego syku, który wydobył się z jego ust, zza zaciśniętych zębów, kiedy napawał się widokiem mojego nagiego ciała.
– Masz jeszcze jakieś żądania, wielkoludzie? – zapytałam figlarnie.
– Chodź tu – odpowiedział mi ochrypłym głosem.
Podeszłam, a kiedy stanęłam bezpośrednio przed nim, zawahałam się, bo poczułam dreszcz strachu, niepokoju i grozy.
– To sen, prawda?
– Śnisz o mnie, skarbie? Marzysz o tym, żebym pieprzył twoje ciało tak długo, aż będziesz cała krzyczeć pod wpływem mojego dotyku? – zapytał, a w jego oczach jarzył się żar.
Ryder objął palcami moje sutki i je uszczypnął. Czułam, jakby to było prawdziwe doznanie, ale przecież wiedziałam, że to niemożliwe, bo spałam w swojej sypialni, z dala od niego, bezpieczna.
– Muszę o tobie śnić. Leżę właśnie w swoim łóżku, we własnym domu, a ty przecież nie możesz do niego wejść – przyznałam na głos, ponieważ w moim śnie miał prawo tego nie pamiętać.
Poczułam mrowienie, a potem pulsującą magię wirującą we wnętrzu pomieszczenia.
– Połóż się na materacu – warknął.
Książę wskazał ruchem głowy na okazale wyglądające łóżko z baldachimem i srebrnymi kajdankami przymocowanymi do łańcuchów, które spoczywały na narzucie wykonanej z jasnego karmazynowego jedwabiu. Drewno wezgłowia oraz słupów było ciemne, prawie czarne, a słupy wznosiły się na ponad dwa metry niczym cztery iglice.
Parsknęłam w odpowiedzi.
– Wątpię, że tak się stanie.
– Teraz, skarbie. Chcę posmakować twojej cipki. – Zabrzmiało to ni to jak warknięcie złości, ni to jak pomruk pełen namiętności, ale w całości okazało się brzmieć niesamowicie podniecająco.
Dobra!
Uśmiechnęłam się, przechyliłam głowę i mu się przyjrzałam. Ryder ze snu wyglądał na wygłodniałego i tak bardzo seksownego. Odwróciłam się ostrożnie i znów spojrzałam na łóżko. Co jest, do cholery? Nawet w moich snach łoża związane z Ryderem mogłyby spokojnie pomieścić tłum ludzi, a nawet i więcej.
Zaczęłam powoli kroczyć w stronę ogromnego mebla. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, przejechałam palcami po stalowym łańcuchu, na oko odmierzając jego długość, a potem wyszczerzyłam zęby.
– Planujesz mnie nim przypiąć? – zapytałam cicho.
Czułam go za swoimi plecami, chociaż przecież nie słyszałam, żeby przemieścił się po okafelkowanej podłodze.
– Bądź grzeczną dziewczynką, Syn, i wejdź na łóżko – wyszeptał, a gdy jego gorący oddech zaczął pieścić moją szyję, włoski na karku stanęły mi dęba.
Zrobiłam więc to, co kazał. Wpełzłam na materac na tyle daleko, żeby położyć głowę na jednej z wielu miękkich poduszek.
Nasze spojrzenia się spotkały. I nie odwróciłam swojego.
– Daj mi dłoń – oświadczył, wciąż wpatrując mi się w oczy.
Ryder pochylał się nade mną, a ja przełknęłam głośno ślinę. Jego koszula zdawała się taka delikatna, kiedy muskała moją nagą skórę. Lekko drgnęłam, kiedy poczułam, jak srebrna bransoleta zacisnęła się na moim nadgarstku. Potem Książę zrobił to samo z moimi nogami wokół kostek – zakuł je w kajdany i szelmowsko się uśmiechnął.
Gdy Ryder ścisnął ponownie palcami moje sutki i za nie pociągnął, zajęczałam i zadrżałam z powodu rozkosznego mrowienia wybuchającego na mojej skórze. Pochylił nisko głowę, zassał ustami jeden sutek, a potem zrobił to samo z drugim. Powoli sunął dłonią w dół mojego ciała, odkrywał je niespiesznie. Przyglądał mi się, kiedy gładził palcami moją wrażliwą, rozpaloną szparkę. Jęknęłam w odpowiedzi. Kiedy Ryder zabrał dłoń, biodra mimowolnie poderwały mi się w górę, by za nią podążyć i ją dogonić.
– Już jesteś mokra. Tęskniłaś za moim kutasem?
Zaskomlałam, a wtedy on zszedł z materaca. Chciałam go – tu i teraz! Mogłam sobie pozwolić na okazanie tej słabości, ponieważ to nie była rzeczywistość.
– Myślałam, że będziesz mnie pieprzyć.
– Och, taki mam plan, skarbie. Najpierw jednak zamierzam sprawić, że będziesz mnie o to błagać – wymruczał.
Znów poczułam w swoim sennym pokoju tę pulsującą magię i znienacka obok Księcia pojawił się stół. Ryder uniósł kąciki ust i posłał mi nikczemny uśmieszek, bo w pomieszczeniu zawirowało jeszcze więcej magicznej energii.
– Podnieś głowę – nakazał.
Z trudem powstrzymałam się przed okrzykiem przerażenia, który groził tym, że lada moment wydostanie się z mojego gardła.
To sen. Nic nie jest prawdziwe. Zrelaksuj się, Syn, po prostu się zrelaksuj.
Przez chwilę wpatrywałam się temu fae w twarz, żeby potem oderwać się od poduszki i pozwolić mu na zawiązanie mi oczu przepaską. Od tego momentu nic nie mogłam zobaczyć, więc nasłuchiwałam, a ciszę wypełniającą pokój przerywał jedynie mój oddech.
– Ryderze? – zapytałam, nieznacznie się poruszając i wyostrzając słuch.
Nadal nic, cisza.
Dobra, może w takim razie to nie był żaden namiętny sen, może to był koszmar. A Ryder związał mnie i zostawił, przemknęło mi przez myśl.
Jęknęłam, bo poczułam czyjś dotyk na swojej piersi, a sekundę później doznałam tego samego na drugiej. Ryder obejmował ustami tylko jeden mój sutek, więc to, że czułam, jakby ssał oba sutki jednocześnie musiało być sprawką magii, inaczej nie byłoby to możliwe. Coraz bardziej odnosiłam wrażenie, że jego usta i dłonie są dosłownie wszędzie.
Zaczęłam jęczeć, głośniej i głośniej, kiedy językiem lizał różowe brodawki, a palce wsuwał w śliską, ciepłą szparkę. Ta idealnie intensywna kombinacja uderzyła mi do głowy aż nadto.
– Twoja cipka wie, do kogo należy. Jesteś taka wilgotna, wręcz z ciebie cieknie, i to wszystko z mojego powodu. Ona dobrze wie, że będę rżnął to jedwabne ciało dopóty, dopóki stanie się obolałe do granic możliwości.
Znowu zaskomlałam i uniosłam biodra. Potrzebowałam więcej, a ten fae chętnie mi to dawał. Wsunął we mnie kolejny palec, a kciukiem bawił się moją łechtaczką. Kołysałam się na jego palcach, w przód i w tył, i w przód, i w tył… Dlatego gdy tak szybko i nieoczekiwanie je ze mnie wyciągnął, aż krzyknęłam. Słyszałam, jak oblizuje swoje opuszki, co doprowadziło mnie do jeszcze większego szaleństwa, bo wiedziałam, że właśnie mnie kosztuje. Warknęłam, by oznajmić mu tym swoją potrzebę, a potem jeszcze jęknęłam, ale jedyne, co od niego w zamian otrzymałam, to ochrypły, wręcz gardłowy śmiech. Nagle jego usta gwałtownie zderzyły się z moimi, przez co miałam okazję rozkoszować się swoim własnym smakiem.
Kiedy Ryder się ode mnie odsunął, w pokoju znów zapadła cisza. Zniecierpliwiona oczekiwałam na to, żeby ponownie we mnie wszedł, ale tego nie zrobił. Poczułam tam za to coś innego; coś twardego, ale jednocześnie delikatnego; coś, co powoli wsuwało się w moje ciało. Zajęczałam i prędko mocno rozłożyłam nogi, dając mu do siebie lepszy dostęp. To coś najpierw we mnie wchodziło, po czym powoli ze mnie wychodziło, i tak kilka razy, aż cała byłam mokra od pragnienia, które tylko on we mnie rozpalał. Książę zbliżył usta do mojej łechtaczki i zaczął ją lizać, ssać i pieprzyć mnie czymś jeszcze, a jego oddech, kiedy to robił, był gorący. Czułam, jak swoim sprawnym językiem sprawia, że narasta we mnie orgazm, w dodatku wciąż doznawałam wrażenia dotyku jego dłoni na całym ciele. Uniosłam biodra i szarpnęłam się, próbując walczyć z ograniczającymi moje ruchy łańcuchami, bo miałam potrzebę, żeby przytrzymać głowę Rydera blisko siebie.
– Ryder! – krzyknęłam.
Już prawie byłam na krawędzi. I akurat w momencie, gdy myślałam, że moje ciało zacznie drżeć, wstrząsane spazmami orgazmu, Książę wyciągnął to coś ze mnie i odsunął twarz od mojej cipki.
– Nie powiedziałem, że możesz już dojść – warknął.
– Ale ja potrzebuję, muszę, Ryderze… – błagałam, wciąż bujając biodrami w niemym wezwaniu, żeby nie przerywał.
Fae przebiegł palcami po mojej cipce i pozwolił sobie wsunąć jeden z nich, a potem włożył we mnie kolejny. Następnie wyciągnął je i powtórzył tę czynność kilka razy.
– Do kogo ona należy? – wymruczał, po czym znów pieścił językiem moją łechtaczkę powoli, ale zdecydowanie.
– Ryderze! – zawyłam głośno, po czym wygłodniała wypięłam biodra, żeby wziąć go jeszcze głębiej.
Uśmiechnął się i wyciągnął palce, a potem od razu mnie wypełnił. Używał magii, żeby sprawić przyjemność mojemu ciału. Byłam na skraju, kiedy zaczęła się we mnie poruszać, a on jęknął, tak jakby z pomocą magii czuł to samo, co czułam ja. Był to najseksowniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek usłyszałam w swoim życiu.
– Powiedz mi, do kogo należysz, a pozwolę ci dojść.
– Nie należę do nikogo – warknęłam pełnym pożądania głosem, a potem po raz trzeci zaskomlałam głośno, bo uczucie wypełnienia, jego we mnie, nagle znikło.
– Zła odpowiedź, skarbie. Należysz, kurwa, do mnie. Ta cipka mnie chce, ty mnie pragniesz. A ja chcę cię pieprzyć, ale nie mogę, chyba że powiesz mi, do kogo ona należy. Więc powiedz to! – zażądał ochryple.
– Ryder, ja cierpię.
Walczyłam z łańcuchami, chcąc się z nich wyswobodzić. Nagle krzyknęłam, bo dłonie Księcia objęły moją szyję, a usta zderzyły się z moimi wargami tak łapczywie, że zabrakło mi tchu. Potem jego jedna ręka powędrowała w górę i szarpnęła mnie za włosy, a druga ściskała kurczowo moją brodę, unieruchamiając mi głowę. To uczucie bycia zdaną na jego łaskę okazało się zarówno erotyczne, jak i przerażające. Czułam się przytłoczona taką mieszanką emocjonalną. Przypominałam sobie w myślach, że to przecież tylko sen, więc Ryder nie może mnie skrzywdzić.
Poruszyłam się zgodnie z rytmem Księcia, a jego kolana rozszerzały mi biodra do maksimum, bo na większe rozwarcie nie pozwalały stalowe więzy z kajdankami, którymi skute były moje ręce i nogi w kostkach. Wtedy go poczułam, był tam i drażnił mnie swoją twardością. Główka wdzierała się do mojego wnętrza, ślizgając się w wilgoci mojego pożądania.
– Boże, potrzebuję go teraz, Ryderze – wyjęczałam, próbując wziąć jego męskość głębiej, ale mi się nie udało.
– Do kogo należysz? – zamruczał nade mną.
– Do nikogo – wyszeptałam, poruszając biodrami.
Wcisnął się we mnie cały, aż rozdziawiłam usta, a potem zasyczałam i jęknęłam. To było zbyt wiele. Czułam, jak jego kutas rozpiera mnie od wewnątrz, jak rozciąga tak bardzo, że nie byłam już w stanie więcej znieść. Nagle wyślizgnął się ze mnie równie szybko, jak we mnie wszedł.
– Mów, do kogo należysz, Syn!!! – ryknął Książę, a następnie wpił się swoimi wargami w moje usta i ponownie wdarł się całą długością członka do mojego wnętrza, posyłając mnie prawie na krawędź spełnienia.
Zapiszczałam jak suczka w rui. Rozkoszowałam się uczuciem jego penisa poruszającego się we mnie. Mięśnie cipki zaciskały się na nim, zasysały go w głąb swojej wilgoci niczym swojego pana i władcę, aż po jakimś czasie Ryder znów ze mnie wyszedł.
– Do kogo należysz? – powtórzył po raz szósty.
– Do ni… – zaczęłam, lecz on mi przerwał.
Znów namiętnie mnie pocałował i wypełnił swoim kutasem. Zamruczał nisko i gardłowo; zdawałoby się, że ten dźwięk wydobywa się z głębi jego piersi. Byłam wręcz przemoczona, bo między nogami zbierały mi się soki, a moje ciało oblewały na przemian zimne i gorące fale potu.
Ryder robił tak jeszcze kilka razy, a ja za każdym odpowiadałam mu to samo. Byłam świadoma, że swoim zachowaniem sprawiam, iż narasta w nim gniew.
– Mogę cię tak pieprzyć całą pierdoloną noc, Syn. Może teraz mi powiesz, do kogo należy ta śliczna różowa cipka?
– Do mnie – prychnęłam, po czym zakołysałam biodrami. Chciałam, żeby wślizgnął się we mnie tak, jak robił to przedtem. – Ryderze?
– Chcesz tego kutasa? – warknął ostro, po czym spełnił moją prośbę: wbił się we mnie głęboko, ale zaraz potem się wysunął. – To błagaj o niego, skarbie. Błagaj, żebym zerżnął twoją piękną, różową i taką ciasną pizdeczkę. Błagaj, żebym sprawił, że będziesz wyć z rozkoszy – wymruczał.
– Proszę? – odpowiedziałam niezbyt przekonująco.
Słyszałam jego przyspieszony puls, jakby grzechot rozbrzmiewający mu w klatce piersiowej. Zajęczałam, kiedy przestał szczypać prawy sutek i zassał brodawkę ustami. Raz ją skubał, a raz okrążał językiem, a potem znowu obejmował gorącymi wargami.
– Potrzebuję cię we mnie, teraz.
– Potrzebuję cię mieć na własność, Syn, żeby móc cię kontrolować. Chcę to usłyszeć z twoich ust. Daj mi to, skarbie. Stać cię na więcej – wymamrotał.
Ryder przygryzł zębami sutek na tyle mocno, że z mojego gardła wyrwał się jęk. Potem zaatakował wargami drugą pierś, wciąż szczypiąc brodawkę tej pierwszej. Tyle mi wystarczyło, by po raz kolejny doznać uczucia wzbierającej wewnątrz mnie fali.
Opuszkami palców odszukał moją szparkę i wsunął w nią palec, ale w tym momencie nie tego potrzebowałam. Mimo to przyjęłam to, co od niego dostałam, pozwoliłam, żeby bezszelestnie wzbierała we mnie emocjonalna burza, i trwałam tak, aż w końcu stanęłam na szycie i balansowałam nad przepaścią rozkoszy.
– Pięknie. Do kogo należysz? – zażądał.
Och, pieprzyć to! Przecież to sen, prawda?
– Nie dałbyś rady, gdybym należała do ciebie, Ryderze – wypaliłam.
Ledwo mogłam ukryć uśmiech satysfakcji, kiedy dostrzegłam, że Książę się przygotowuje, aby wtargnąć do mojego wnętrza. O tak, tego potrzebowałam! Chciałam, żeby wbił się we mnie tak głęboko, że stałabym się jego częścią.
– Czy to wyzwanie? – mruknął tuż przy moim uchu.
– Odczytuj to, jak chcesz – odpowiedziałam.
– Chcę to usłyszeć. Chcę, abyś błagała mnie, żebym posiadł tę cipkę. Żebym ją nim ukarał. – Otarł się swoim masywnym kutasem raz jeszcze o moje wejście. – Powiedz mi, jak bardzo chcesz mieć w sobie tego chuja. Powiedz, jak bardzo pragniesz dojść. Powiedz, a obiecuję, że sprawię ci tę przyjemność. Dojdziesz tak wiele razy, że nie będziesz już nawet pamiętać, jak się, kurwa, nazywasz.
– Dobra, już dobra. Należę do ciebie.
– Ale szczerze – warknął, po czym wcisnął we mnie tylko główkę kutasa.
– Jestem twoja, Ryderze – wyszeptałam i oblizałam ponętnie wargi.
I wtedy wszedł we mnie całą swoją długością. Krzyknęłam pod wpływem intensywności tego doznania – doznania i uczucia wypełnienia.
– Grzeczna dziewczynka – szepnął, a potem pożądliwie mnie pocałował.
Dłonie wplótł mi we włosy, żeby unieruchomić mi głowę, kiedy pieprzył moje usta językiem, a kutasem – moją cipkę. Był bezlitosny, a mnie się to podobało. Karał mnie i jednocześnie sprawiał mi przyjemność, i robił tak, dopóki na nim nie wybuchłam, drążąc i rozpadając się na miliony kawałków.
Podczas gdy ja szczytowałam, on nadal mnie pieprzył. Nie przestawał, czym sprawił, że po krótkiej chwili zaczęła zalewać mnie kolejna gorąca fala rozkoszy.
Książę wciąż nie kończył, a ja przeżywałam orgazm za orgazmem, które wstrząsały moim ciałem dogłębnie. Na świecie nie było nikogo, kto mógłby mi tyle ofiarować. Poza Ryderem nie istniało życie, żaden inny kochanek nie spowodowałby, że moje ciało by eksplodowało i rozpadło się tyle razy. I niby mój umysł wiedział, że on w ten sposób się mną karmi, ale ani trochę mnie to nie obchodziło. To był sen. Rano miałam znajdować się już w swojej szarej rzeczywistości, ale w tej właśnie chwili chciałam podporządkować się tylko jemu. Chciałam należeć wyłącznie do Rydera.
Jego twarz znajdowała się blisko mojej. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy się zorientowałam, że całe ciało mu sztywnieje i że sam dochodzi. Zawył niczym bestia, a potem przerodziło się to w coś surowego i gardłowego. To sprawiło, że poczułam, jak coś we mnie narasta. Zaczęłam szamotać się z łańcuchami, żeby wydostać z nich ręce.
– Ryderze – jęknęłam i zawyłam tak jak on.
Znów doszłam, ale tym razem było to brutalne i szokujące uczucie. Coś nagle wbiło się w moją szyję, a potem… wszystko dookoła mnie ustało, zamarło, a pokój wypełniła grobowa cisza. Nasłuchiwałam, zszokowana i przerażona. Czułam się coraz słabsza, jakby krew odpływała mi z ciała, jakby była wysysana z moich żył przez dzikie zwierzę. Pod powiekami wybuchły mi gwiazdy, mimo to resztkami sił walczyłam ze stalowymi więzami, piszczało mi w uszach, a w dodatku cały czas miałam wrażenie, że jakaś dzika zwierzyna dotyka jęzorem mojej szyi i zlizuje z niej krew, a dokładniej liże ranę, która powstała na mojej skórze.
– Ryderze – jęknęłam cicho, walcząc z bólem.
Sen uległ zmianie i stał się koszmarem.
1 W pierwszej części bohaterowie się materializowali, od drugiego tomu dzięki swoim magicznym mocom przenoszą się w różne miejsca. Materializowanie wciąż się pojawia, ale w innym kontekście, bo odnosi się do rzeczy, a nie do istot. Za wszelkie zdziwienie odbiorców przepraszam i upraszam o językową wyrozumiałość (przyp. tłum.).
2 Chowaniec – istota pomagająca czarownicy w magii. W pierwszej części serii – Mroczny Książę fae – chowańcem określono Adama, przyjaciela Synthii oraz członka jej sabatu i gildii (przyp. red.).