Fałszywa kochanka - Honoriusz Balzak - ebook

Fałszywa kochanka ebook

Honoriusz Balzak

5,0

Opis

Polski arystokrata Adam Łagiński poślubia dziedziczkę równie znakomitej rodziny, Klementynę du Rouvre. Cały czas towarzyszy mu stary przyjaciel z wojska, Tadeusz, który, sam pozostając w cieniu, zajmuje się finansami rodziny, ratując ją praktycznie od ruiny. Tadeusz zakochuje się w pani Łagińskiej, jednak widząc szczęście swojego przyjaciela z nią udaje przed kobietą, że nie tylko nic do niej nie czuje, ale że posiada również inną kochankę, artystkę cyrkową imieniem Malaga. (Wikipedia)Tagi: po polsku, polskie, klasyka, bestseller, romans, Balzac

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 75

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Strona redakcyjna

Spis treści ISBN: 978-83-7991-038-0 Licencja: Tekst z domeny publicznej. Źródło: Polska Biblioteka Internetowa Opracowanie tej wersji elektronicznej: © Masterlab, 2013. Język i pisownia mogą być miejscami archaiczne - zgodnie z oryginałem. Zdjęcie na okładce: Herman Brinkman
MASTERLAB Wydawanie i konwersja ebooków E-mail: [email protected] www.masterlab.pl

Fałszywa kochanka

We wrześniu roku 1835 jedna z najbogatszych panien z arystokratycznego świata, panna du Rouvre, jedyna córka margrabiego du Rouvre, zaślubiła hrabiego Adama Mieczysława Łagińskiego, młodego polskiego wygnańca. Niech nam będzie wolno pisać nazwiska tak, jak się wymawia, aby oszczędzić czytelnikom widoku fortyfikacji spółgłosek, którymi język słowiański ochrania swoje samogłoski, zapewne dlatego, aby ich nie postradać, ile że ma ich niewiele. Margrabia du Rouvre strwonił prawie zupełnie jedną z najpiękniejszych fortun, której zawdzięczał niegdyś swoje małżeństwo z panną de Ronquerolles. Tak więc, po kądzieli, wujem Klementyny du Rouvre był margrabia de Ronquerolles, a ciotką pani de Serizy. Po mieczu stryjem jej był kawaler du Rouvre, oryginał, młodszy syn rodziny, stary kawaler, który zrobił majątek spekulując na ziemiach' i domach. Margrabia de Ronquerolles stracił dwoje dzieci w czasie cholery. Jedyny syn pani de Serizy, młody wojskowy rokujący najpiękniejsze nadzieje, zginął w Afryce w potyczce nad Makta. Dzisiaj bogatym rodzinom grozi to, że zrujnują swoje dzieci, jeżeli ich mają za dużo, albo wygasną, o ile się ograniczają do jednego lub dwojga: osobliwe następstwo Kodeksu cywilnego, nie przewidziane przez Napoleona! Przypadkowo tedy, mimo szalonych wydatków margrabiego du Rouvre na Florynę, uroczą aktorkę paryską, Klementyna stała się posażną panną. Margrabia de Ronquerolles, jeden z najzręczniejszych dyplomatów nowej dynastii, siostra jego, pani de Sèrizy oraz kawaler du Rouvre chcąc ocalić swoje majątki od szponów margrabiego, postanowili rozrządzić nimi na rzecz siostrzenicy, której w dniu zamęścia zapewnili po dziesięć tysięcy franków renty.

Nie potrzeba objaśniać, że Polak, mimo że wychodźca, nie kosztował ani grosza francuskiego rządu. Hrabia Adam należy do jednej z najstarszych i najznakomitszych rodzin w Polsce, spokrewnionej z większością książęcych domów niemieckich, z Sapiehami, Radziwiłłami, Rzewuskimi, Czartoryskimi, Leszczyńskimi, Jabłonowskimi, Lubomirskimi i wszystkimi wielkimi sarmackimi ski. Ale Francja Ludwika Filipa nie jest zbyt mocna w heraldyce i rodowód ten nie mógł być rekomendacją dla panującego wówczas mieszczaństwa. Zresztą, kiedy w roku 1833 Adam pojawił się na bulwarze des Italiens, we Frascati, w Jockey-Klubie, wiódł życie młodego hulaki, jak gdyby, straciwszy nadzieje polityczne, odzyskał swoje nałogi i chętkę do zabawy. Brano go za studenta. Wskutek ohydnej reakcyjnej polityki rządu naród polski spadł wówczas tak nisko, jak wysoko chcieli go wznieść republikanie. Osobliwa walka Ruchu z Oporem, dwa terminy, które za jakieś trzydzieści lat będą zupełnie niezrozumiałe, uczyniła zabawkę z tego, co miało być tak czcigodne; z imienia zwycięskiego narodu, któremu Francja użyczyła gościny, na rzecz którego urządzano zabawy, dla którego tańczono i śpiewano, wreszcie narodu, który w dobie walki między Europą a Francją ofiarował jej w roku 1796 sześć tysięcy ludzi, i to jakich ludzi!

Niech nikt z tego nie wyciąga wniosków, że autor chce potępiać cesarza Mikołaja w stosunku do Polski albo też Polskę w stosunku do cesarza Mikołaja. Po pierwsze, byłoby niedorzecznością wprowadzać dyskusje polityczne w opowiadanie, które ma bawić lub interesować. Następnie i Rosja, i Polska jednako miały słuszność; pierwsza, że chciała jedności swego państwa, druga, że chciała być wolna. Powiedzmy mimochodem, że Polska mogła była podbić Rosję wpływem swych obyczajów, zamiast ją zwalczać orężnie, na wzór Chińczyków, którzy schińszczyli z czasem Tatarów, i którzy, miejmy nadzieję, schińszczą Anglików. Polska powinna była spolszczyć Rosję; Poniatowski próbował tego w najmniej umiarkowanej okolicy Cesarstwa; ale ten szlachcic był królem nie zrozumianym, i to tym bardziej, iż może sam nie rozumiał siebie. W jakiż sposób nie nienawidzono by biedaków, którzy byli przyczyną ohydnego kłamstwa popełnionego w czasie owej rewii, kiedy to cały Paryż domagał się, aby ratować Polskę? Udawano, że bierze się Polaków za sprzymierzeńców partii republikańskiej, nie zastanawiając się, że Polska była republiką arystokratyczną. Z tą chwilą mieszczaństwo obrzuciło nikczemną wzgardą Polaków, których ubóstwiano kilka dni wprzódy. Powiew rewolucji zawsze odwracał paryżan od Północy ku Południowi, pod każdym rządem.

Trzeba koniecznie przypomnieć te zmiany opinii paryskiej, aby wytłumaczyć, w jaki sposób słowo Polak stało się w roku 1835 szyderczym epitetem w ustach narodu, który się uważa za najinteligentniejszy i najuprzejmiejszy pod słońcem, w centrum oświaty, w mieście, które dzierży berło literatury i sztuki. Istnieją niestety dwie odmiany polskich wychodźców: Polak republikanin, wychowanek Lelewela oraz Polak szlachcic ze stronnictwa, na którego czele stoi książę Czartoryski. Te dwie odmiany Polaków, to ogień i woda: ale czemu brat im to za złe? Czyż te przeciwieństwa nie zawsze powtarzają się u wychodźców, do jakiego bądź narodu należą, w jakiejkolwiek znajdą się stronie? Unosi się swój kraj i swoje nienawiści z sobą. W Brukseli dwaj francuscy księża emigranci okazywali sobie wyraźny wstręt, a kiedy spytano jednego z nich o przyczynę, odpowiedział wskazując towarzysza niedoli: „To jansenista". Dante na swoim wygnaniu byłby chętnie zasztyletował przeciwnika Białych. Oto przyczyna ataków skierowanych na czcigodnego księcia Adama Czartoryskiego przez francuskich radykałów oraz źródło niełaski, w jaką popadła część emigracji polskiej w oczach sklepowych Cezarów i Aleksandrów.

W r. 1834 Adam Mieczysław Łagiński był tedy celem paryskich konceptów.

— Sympatyczny jest, chociaż Polak — mówił o nim Rastignac.

— Każdy Polak jest z reguły wielkim panem — powiadał Maksym de Trailles — ale ten płaci karciane długi; zaczynam przypuszczać, że istotnie miał jakieś dobra.

Bez obrazy wygnańców, niech będzie wolno zauważyć, że lekkomyślność, beztroska, niestałość sarmackiego charakteru usprawiedliwiały te drwiny paryżan, którzy zresztą w podobnych okolicznościach byliby zupełnie podobni do Polaków. Arystokracja francuska, tak szlachetnie wspomagana przez arystokrację polską za Rewolucji, nie, odpłaciła równą monetą masowej emigracji polskiej z r. 1832. Miejmy smutną odwagę powiedzieć, iż nasze Saint-Germain wciąż jest jeszcze dłużnikiem Polski.

Czy hrabia Adam był bogaty, czy biedny, czy był awanturnikiem? Problem ten był długi czas nie rozstrzygnięty. Salony dyplomatyczne, wierne swoim instrukcjom, naśladowały milczenie cesarza Mikołaja, który uważał wówczas każdego polskiego emigranta za nieboszczyka. Tuilerie, wraz z większością tych, którzy w nich czerpią natchnienie, dały straszliwy dowód owej politycznej cnoty przystrojonej mianem rozsądku. Nie poznawano rosyjskiego księcia, z którym się paliło cygara na emigracji, ponieważ zdawało się, że popadł w niełaskę u cesarza Mikołaja. Wzięci we dwa ognie między rozsądek Dworu a rozsądek dyplomacji, Polacy z wyższych sfer żyli w biblijnej samotności super flumina Babilonis lub skupiali się w paru salonach służących za neutralny teren wszystkim opiniom. W Paryżu, tym mieście rozkoszy, gdzie roi się od rozrywek na wszystkich piętrach, polska lekkomyślność znalazła aż nadto pobudek, aby wieść hulaszcze życie. Powiedzmy wreszcie, że powierzchowność hrabiego Adama uprzedzała zrazu do niego. Istnieją dwa rodzaje Polaków, jak dwa rodzaje Angielek. Kiedy Angielka nie jest bardzo ładna, jest potwornie brzydka; otóż hrabia Adam należał do tej ostatniej kategorii. Drobna twarz o dość żółciowej cerze robiła wrażenie, jakby była zgnieciona sitem. Krótki nos, blond włosy, rude wąsy i broda czyniły go podobnym do kozy tym bardziej, że jest mały, chudy i że brudnożółte jego oczy uderzają owym kosym spojrzeniem, tak sławnym dzięki wierszowi Wirgiliusza.

W jaki sposób, mimo tak niekorzystnych warunków, posiada on wzięcie i ton bez zarzutu? Problem ten tłumaczy się wykwintem stroju oraz wychowaniem, które zawdzięcza matce, z domu Radziwiłłównie. O ile odwaga jego graniczy z szaleństwem, o tyle dowcip nie sięga poza zdawkowe i ulotne koncepty paryskiej gwary: ale niewielu młodych elegantów przewyższa go pod tym względem. Ludzie światowi rozmawiają dziś o wiele za dużo o koniach, dochodach, podatkach, posłach, aby francuska roż, mowa mogła być tym, czym była niegdyś. Dowcip wymaga wolnego czasu i pewnych nierówności stanowiska. Lepiej dziś może rozmawiają w Petersburgu i Wiedniu niż w Paryżu. Ludzie równi, nie potrzebują tylu finezji, mówią po prostu wszystko tak, jak jest. Kpiarze paryscy z trudnością tedy odkryli wielkiego pana w wesołym studencie, który w rozmowie skakał niedbale z tematu na temat, który gonił za rozrywkami z furią tym większą, ile że uszedł świeżo wielkich niebezpieczeństw, i który opuściwszy ojczyznę, gdzie rodzina jego była bardzo znana, sądził, iż może wieść lekkomyślne życie nie narażając opinii.

Pewnego pięknego dnia Adam kupił sobie przy ulicy de la Pepiniere pałac. W pół roku później dom jego postawiony był na stopie najbogatszych domów w Paryżu. W chwili gdy Łagiński zaczynał sobie zdobywać pozycję, ujrzał we Włoskim Klementynę i zakochał się. W rok później odbył się ślub. Salon pani d'Espard dał hasło zachwytów. Matki córek na wydaniu dowiedziały się zbyt późno, że od dziewięćsetnego roku Łagińscy liczą się do najświetniejszych rodzin Północy. Wiedziona antypolską ostrożnością matka młodego hrabiego pożyczyła w chwili powstania od dwóch żydowskich bankierów olbrzymią sumę na swoje dobra i umieściła je w papierach francuskich. Hrabia Adam Łagiński posiadał osiemdziesiąt tysięcy franków renty. Nie dziwiono się już nieopatrzności, z jaką, zdaniem wielu salonów, pani de Serizy, stary dyplomata Ronquerolles oraz kawaler du Rouvre, ustąpili szalonej miłości siostrzenicy. Świat przeszedł jak zwykle z jednej ostateczności w drugą. Przez zimę r. 1836 hrabia Adam był w modzie, a Klementyna Łagińska stała się jedną z królowych Paryża. Pani Łagińska należy dziś do tego uroczego kółka młodych kobiet, w którym błyszczą panie de l'Estorade, de Portenduere, Maria de Vandenesse, panie du Guenic i de Maufrigneuse, kwiaty dzisiejszego Paryża, żyjące bardzo z dala od parweniuszów, łyków, i od gwiazd nowej polityki.