Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kontynuacja historii Riley i Brandona z Love is Burning.
Śmierć matki Riley ma ogromny wpływ na życie dziewczyny. Wszystko się zmienia, pojawiają się nowe zagrożenia, które sprawiają, że może się znaleźć w wielkim niebezpieczeństwie.
Z kolei Brandon za wszelką cenę próbuje naprawić błędy i sprawić, żeby Riley spojrzała na niego zupełnie inaczej. Jednak jego wysiłki nie przynoszą skutku i ostatecznie dziewczyna wyjeżdża do Francji.
W podróży towarzyszy jej Ansel, i to właśnie z nim Riley planuje ułożyć sobie życie w nowym miejscu. Brandon musi zrozumieć, że to już koniec i pozwolić jej odejść. Ale czy potrafi?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 336
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2024
Roksana Majcher
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Katarzyna Zapotoczna
Korekta:
Joanna Kalinowska
Dominika Kalisz
Karolina Piekarska
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Autorka rysunku:
Natalia (natine_czyta)
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8362-325-2
Brandon
Bycie dzieckiem nauczyło mnie, aby szukać zgubionych przez siebie rzeczy tam, gdzie były ostatnio widziane. Ale teraz nie chodziło o rzecz, tylko osobę, na której mi zależało.
Tylko że nie miałem pojęcia, gdzie ona się ostatnio znajdowała. Jeździłem autem i szukałem jej ponad dwie godziny. Wtedy dostałem telefon, który załamał mnie do końca.
– Halo? – rzuciłem burkliwym tonem, ponieważ nie miałam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
Chciałem usłyszeć jej głos.
– Tu Herman Anderson. Jestem z ciebie dumny. Auto Emmy Miller wraz z jej córką zostało doszczętnie spalone. Należy ci się premia. Pozdrawiam i do zobaczenia, Brandonie.
Ból, który wtedy poczułem, był nie do opisania. Komórka wypadła mi z rąk. Gwałtownie zahamowałem, a auto, które za mną jechało, uderzyło w tył mojego samochodu.
Facet, który znajdował się w pojeździe, opierdolił mnie, ale ja byłem w innym świecie. Bez niej.
Zabiłem ją.
Nie, nie. Nigdy bym tego nie zrobił. To musiała być pomyłka.
Szybko zjechałem z pobocza i skierowałem się w stronę mieszkania, które zajmowała ze swoimi współlokatorkami. Na pewno i ona tam była, i jak zwykle spędzała czas z Cassie lub Calebem.
Ona żyła. Musiała żyć.
Wparowałem do mieszkania jak poparzony, a moje serce biło z niewyobrażalną prędkością, czułem, jak w oczach zbierały się łzy.
– Widziałaś Riley?!
Wszedłem bez pukania do pokoju Cassie. Niestety, zamiast Miller ujrzałem Cassie całującą się z Calebem.
W ciągu sekundy oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie zdezorientowani. Caleb zrobił wielkie oczy, a dziewczyna była nie mniej zaskoczona moim wejściem.
– Następnym razem pukaj. Co, gdybym była naga?
– Mam to w dupie! Odpowiedz na moje pytanie, do cholery!
Nie panowałem nad swoimi emocjami. Nigdy w życiu się tak nie czułem. Pragnąłem tylko znów ujrzeć jej wyjątkowy uśmiech oraz piękne brązowe tęczówki, które patrzyły na mnie z taką intensywnością, że mógłbym im się przyglądać całymi dniami i nocami.
Cassie zmarszczyła brwi, wstała z kolan chłopaka. Podeszła do lustra i zaczęła się w nim przeglądać. Miała obojętny wyraz twarzy.
– Zrozum, że ona jest inna niż ty. Jeśli pytasz, czy wiem, gdzie jest, to moja odpowiedź brzmi: nie. – Uśmiechnęła się sardonicznie. Wzięła z półki piwo, otworzyła je i przechyliła butelkę, biorąc dużego łyka.
Natychmiast zrobiło mi się gorąco i słabo. Nikt nie miał pojęcia, gdzie ona się znajdowała. Ale ja czułem, że gdzieś tam żyła, a ja musiałem ją znaleźć.
Wziąłem głęboki wdech. Od Cassie nic nie wyciągnę. Trzasnąłem drzwiami i skierowałem się do mojego pokoju.
Przekroczyłem próg wściekły i bezradny. Zacząłem tłuc wszystko, co znajdowało się w zasięgu mojej ręki. Miałem w dupie, że robię bałagan.
W tamtej chwili liczyła się tylko ona.
Z wycieńczenia usiadłem na zimnej podłodze. Oparłem łokcie o kolana, zagłębiając palce we włosach. Poczułem, jak z moich oczu wypływają słone łzy.
Płakałem. Dosłownie. To nie był cichy płacz, na który czasami sobie pozwalałem. To był głośny, bolesny płacz, który zdarzył mi się drugi raz w życiu.
Zabiłem ją. To zdanie krążyło w mojej głowie przez cały czas.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zaryzykowałem zadzwonienie do Willa. Na samą myśl o nim wezbrał we mnie gniew.
– Czy to dzwoni mój najlepszy przyjaciel? – Po drugiej stronie usłyszałem szyderczy śmiech. Miałem ochotę roztrzaskać urządzenie.
– Daruj sobie, powiedz, gdzie ją trzymasz!
– Czyżby Brandon się zakochał? Nie sądziłem, że na nią polecisz. Ach, pamiętam, jak wykurwiście całowała mnie w moje ulubione miejsce. Jak dochodziłem za każdym razem. Była taka niewinna. Jęczała przy każdym, nawet lekkim muśnięciu jej skóry.
Zacisnąłem z całej siły pięści. Ścisnęło mnie w gardle, a wściekłość była niewyobrażalna. Skurwysyn był obleśny. Jak mogłem nazywać go swoim przyjacielem?
Myśl o tym, że już nigdy nie poczuję jej ciepła, sprawiała, że umierałem od środka.
– Nie zabiłbyś jej. – Próbowałem zapomnieć o tym, co wcześniej mówił. – Powiedz, gdzie jest, a nie będziesz miał żadnych problemów.
– Ależ oczywiście, że bym jej nie zabił i tego nie zrobiłem. Ty to zrobiłeś, Walters. Zabiłeś ją.
Zabiłeś ją.
***
– Spójrz, to nagranie minutę przed wybuchem. – Caleb wskazywał palcem na ekran monitoringu.
Byłem chwilę przed poznaniem prawdy. Ta minuta była dla mnie jak godziny niewyobrażalnej męczarni. Moje serce biło tak intensywnie, że byłem pewien, iż za chwilę połamie mi żebra.
Przez pierwsze trzydzieści sekund to pusta ulica.
Czterdziesta sekunda. Pierwsza kamerka pokazywała, jak auto szybko jechało pustą drogą.
Pięćdziesiąta sekunda. Zamrugałem kilkukrotnie, gdy moim oczom ukazał się obraz, który przedstawiał, jak Riley została wypchnięta z auta i zatoczyła się po drodze. Jak dobrze, że były tam kamery.
Ona żyła.
Łkała i uderzała pięściami o beton. Patrzyłem tępo w ekran, gdy ona w tamtej chwili traciła samą siebie.
Nigdy mi tego nie wybaczy.
Caleb odwrócił głowę w moją stronę. Ja obserwowałem Riley.
– Stary, wszystko w porządku? – Położył dłoń na moim ramieniu. Patrzył na mnie z troską, ale ja nie potrzebowałem współczucia. Wolałem zachować niektóre emocje dla siebie.
– Tak. Pokaż mi, co się działo dalej.
Chłopak głośno westchnął i ponownie włączył nagranie. Nie chciałem tego oglądać. Obawiałem się, że zobaczę tam coś, co mnie załamie do końca.
Zza rogu wyjechało czarne, duże auto. Przełknąłem ślinę, przygotowywałem się na najgorsze.
Zamieniłem jej życie w chaos. Mimo że nigdy nie była bezpieczna, to przeze mnie straciła o wiele więcej.
Szybko wróciłem do rzeczywistości. Z auta wysiadł wysoki, łysy mężczyzna. Nie wyglądał na groźnego. W swoim otoczeniu widywałem gorszych.
Podszedł do brunetki i uklęknął przed nią. Lekko się wzdrygnęła, ale widziałem po niej, że nie miała siły już walczyć. Obróciła głowę w kierunku płonącego samochodu, w którym została jej matka.
Mężczyzna pomógł jej wstać. Nie próbowała uciekać. Była szczęśliwa, że ktoś zabiera ją z tego koszmaru.
– Masz go namierzyć!
***
W ciągu dwudziestu minut Caleb znalazł mężczyznę, a ja mogłem wreszcie ją zobaczyć. Nie mogłem jej powiedzieć, że to moja wina.
Nigdy nie prosiłem o wybaczenie. Zamierzałem zrobić to po raz pierwszy w życiu. Musiałem ją chronić. Nie mogłem być z dala od niej. Tylko przy mnie była bezpieczna.
Wyjąłem z kieszeni pistolet i ostrożnie zbliżałem się do chatki, która znajdowała się po środku lasu. Starałem się opanować emocje, aby myśleć logicznie. Wtedy do mojej głowy wkradło się jedno wspomnienie.
Lekko pijany, wyciągnąłem z kieszeni od spodni nienaładowaną broń. Will na dole szalał, a jedyną osobą, która mogła go ogarnąć, był jego młodszy brat James. Oczywiście nie zaszkodzi, jeśli trochę go postraszę.
Z całej siły kopnąłem w drzwi, a w pomieszczeniu, zamiast Jamesa, ujrzałem jakąś obcą mi dziewczynę. Mimo tego nadal chciałem kontynuować moją zabawę.
– Ręce do góry!
Wymierzyłem pistolet w jej stronę, a potem nagle ktoś włączył światło i rozległ się donośny głos chłopaka.
– Co tu się, kurwa, dzieje? – James zamrugał kilkukrotnie i zmarszczył brwi. – Brandon?
Brunetka stała i wyraźnie widziałem w jej oczach niepokój. Zmarszczyłem brwi, zacząłem się jej uważnie przyglądać.
Nie dałbym jej więcej niż osiemnaście lat. Jej twarz była blada, ale podejrzewałem, że to od stresu, który jej zafundowałem.
– J-James, kto to jest? – wychrypiała drżącym głosem, a alkohol w moich żyłach spowodował, że czułem z tego powodu satysfakcję.
– O kurde, przyjacielu, przepraszam, że wam przeszkodziłem, zapewne miałeś co do tej laluni niezłe plany. Wydaje mi się, że będzie chciała za to niefortunne zdarzenie sporo pieniędzy. Jeśli tyle przy sobie nie masz, to mogę ci pożyczyć – stwierdziłem z sarkazmem, kładąc dłoń na klatce piersiowej i udając zmartwionego.
Nie wyglądała na dziwkę, ale od zawsze bywałem skurwysynem i uwielbiałem, gdy ktoś przeze mnie cierpiał.
Dziewczyna chwilę mi się przyglądała, zobaczyłem w jej oczach gniew. Czułem, że ta noc będzie zabawna.
– Czy dobrze usłyszałam? Zasugerowałeś, że jestem laską do zaliczenia? – uniosła się oburzona, podchodząc do mnie coraz bliżej.
– Riley, przestań, nie warto. – James złapał ją za łokieć, aby ją zatrzymać.
Opuściłem broń, ale nadal byłem w zaczepnym nastroju.
– Słuchaj swojego pana, laluniu – powiedziałem pewnym siebie głosem.
– Przysięgam, że zaraz zetrę mu ten uśmieszek z twarzy! – Wyrwała się z uścisku Jamesa.
Wtedy Riley już nikt nie był w stanie zatrzymać. Zbliżyła się do mnie tak, że dzieliły nas zaledwie cztery cale. Bez namysłu przyłożyłem jej broń do skroni.
Słyszałem, jak jej serce głośno biło. Bała się. Ale udawała odważną. Widać było, iż w rzeczywistości była kruchą dziewczynką.
– I co, teraz taka wyszczekana nie jesteś, kochanie? – zapytałem, śmiejąc się drwiąco. Uwielbiałem dominować.
Na samym początku byłem w stosunku do niej strasznym chujem. Mimo że nadal mi się to zdarzało, to już nigdy bym nie próbował jej straszyć.
Przeszła w życiu zbyt wiele. Nie zasłużyła na tyle cierpienia.
Otrząsnąłem się ze wspomnień i, nie tracąc czasu, poszedłem na tył domku i zbiłem szybę. Wszedłem cicho do środka i przygotowałem broń.
Wtedy nagle usłyszałem płacz. TO BYŁA ONA.
Pobiegłem w stronę, skąd dochodził dźwięk, i zobaczyłem, jak siedziała skulona na kanapie, a obejmował i uspokajał ją mężczyzna, który był na nagraniu.
***
– Rozumiem, że chcesz zapewnić jej bezpieczeństwo, ale trudno mi w to uwierzyć, skoro Emma mówiła, że to właśnie ty jesteś dla niej zagrożeniem – powiedział, opierając łokcie o balustradę, po czym odpalił fajkę i głęboko się zaciągnął. Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
– Ona nic nie zawiniła, więc dlaczego miałbym jej coś zrobić? Jesteśmy przyjaciółmi i chcę ją ochronić. Nie będę prosił jakiegoś nieudacznika o pomoc. – Odwróciłem się z zamiarem odejścia, ale facet złapał mnie za koszulkę i pchnął na ścianę.
– Uważaj, młody, na słowa. Jej matka była dla mnie jak siostra i przysięgałem chronić Riley. Jeśli tak bardzo chcesz być przy niej, to nigdzie się z nią nie ruszaj. Możecie przebywać tylko tu. Oczywiście to ona decyduje, czy masz przy niej być, czy nie.
Na mojej twarzy malowała się wściekłość, ale byłem gotów pójść na wszelkie ugody, byleby ona nie zniknęła mi z oczu.
Uważałem, że mogłem ją przy sobie zatrzymać już na zawsze, ale nie potrafiłem zmienić jej decyzji. Chciałem, aby wreszcie zaznała szczęścia.
Skierowałem się do pokoju, w którym przebywała. Uchyliłem drzwi, a ona nadal siedziała, skulona na podłodze. Słyszałem jedynie jej cichy szloch.
W sekundę doskoczyłem do niej i zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Lekko się wzdrygnęła, jej ciało było całe spięte.
– Przepraszam. – To było jedyne słowo, które przyszło mi na myśl. Za to najbardziej szczere, jakie mogło wydobyć się z moich ust. – Musisz mi wybaczyć – mówiłem to niemal błagalnie.
– Dlaczego, Brandon? – szepnęła słabym głosem. Cała drżała. Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Nie odwzajemniła uścisku. Nie dziwiłem się jej. I nie potrzebowałem tego. Dla mnie liczyła się tylko jej obecność.
Oderwała się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Nagle drgnąłem, zapomniałem, jak się oddycha. Nie potrafiłem znieść jej spojrzenia. Nie po tym, co zrobiłem.
Mimo wszystko uniosłem głowę i objąłem dłońmi jej policzki. Po twarzy Riley spływały kolejne łzy.
– Sądziłem, że tak będzie lepiej. Bzdura. Nie jest. Skrzywdziłem tym ciebie, ale siebie również.
Przymknęła oczy, jakby analizowała moje słowa. Znów otoczyłem ją ramionami, lecz tym razem jej ręce również mnie objęły. Poczułem ciepło, którego mi brakowało.
Wtuliła się w mój tors. Gładziłem jej głowę i zapewniałem, że przy niej jestem.
– Straciłam tak wiele osób. Najpierw ojca, potem Jamesa, Willa, Cassie, Ansela. I nagle ty odszedłeś. A teraz moja matka. Brandonie, jej już nie ma. Nigdy mnie nie przytuli i nie powie, że mnie kocha. Nigdy jej już nie zobaczę. To tak boli.
Nie powiedziałem ani słowa. To by nic nie dało. Ona potrzebowała wsparcia.
Zacząłem sam siebie nienawidzić. Sprawiłem jej niewyobrażalny ból. Powinienem gnić w piekle. Nie zasłużyłem na nią.
Zacisnąłem usta i starałem się unormować oddech.
– Riley, jestem przy tobie. Już nigdy nie pozwolę, aby coś nas rozdzieliło.
Byliśmy z dwóch różnych światów, a mimo wszystko nasza miłość przetrwała każdy upadek.
Riley
Tęskniłam za jego dotykiem. Za tym, jak na mnie działał − kojąco i uspokajająco. Każde związane z nim zdarzenie, nawet najgorsze, miało określony cel.
– Połóż się, a obiecuję, że rano poczujesz się lepiej. Wiem, że nic nie ukoi bólu po śmierci twojej matki, ale staraj się przywoływać wasze najszczęśliwsze wspólne chwile. Ona na zawsze pozostanie w twoim sercu. – Podniósł mój podbródek w górę, ale nie odważyłam się spojrzeć w jego oczy.
Nagle poczułam w środku przeraźliwą pustkę, której nie umiałam opisać. Zupełnie jakbym straciła czucie w nodze – nie mogłam poczuć ani dotyku, ani bólu.
– Spójrz na mnie. Muszę usłyszeć, że mi wybaczasz, inaczej nie będę mógł spojrzeć na siebie w lustrze. I codziennie będę się winił za to, że cię skrzywdziłem.
Z trudem podniosłam na niego wzrok. Jego oczy wpatrywały się we mnie z taką intensywnością, że niemal chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Nie mogłam mu wybaczyć. Nie byłam na to gotowa.
Zacisnęłam usta. Moje serce biło jak szalone. Chciałam już zapomnieć o wszystkim i zacząć z nim od nowa. Pragnęłam przeżyć życie od początku. Tylko tego potrzebowałam do szczęścia.
– Rozumiem. – Zrobił krótką pauzę i głęboko westchnął. – Nie oczekuję tego od ciebie. Tylko pozwól mi przy tobie zostać.
Już dawno na to pozwoliłam.
Lekko przytaknęłam głową, a on bez namysłu ponownie otoczył mnie swoimi szerokimi ramionami, w których czułam się tak bezpiecznie.
Po kilku minutach wziął mnie pod rękę i pomógł mi położyć się na łóżku w drugim pokoju. Byłam taka osłabiona.
Patrzyłam na każdy jego ruch. Najpierw zdjął przez głowę swoją koszulkę, a następnie pozbył się spodni, zostając w samych bokserkach. Przełknęłam głośno ślinę, a wtedy on podniósł głowę, odszukując moje oczy.
Przymknęłam powieki i udawałam, że wcale na niego nie patrzyłam. Usłyszałam jego cichy śmiech, który oznaczał, że wszystko widział.
– Dobranoc, Riley.
Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy myślałam o tym, że zaraz miał się obok mnie położyć, a ja mogłam całą noc czuć jego ciepło. Gdy wziął znajdujący się nieopodal koc, zmarszczyłam brwi i otworzyłam oczy.
– Będziesz spał na podłodze? – zapytałam niby od niechcenia. – Jest tu jeszcze trochę miejsca dla ciebie.
Chłopak uniósł zabawnie brwi, a jego usta uśmiechnęły się w kuszący sposób. Puścił koc, który opadł na podłogę.
Zrobił kilka kroków w moją stronę, tak że widziałam dokładnie jego idealnie wyrzeźbione ciało. Zauważyłam, że miał ciemniejszą skórę. Podejrzewałam, iż musiał przebywać przez kilka godzin na słońcu. Stał nade mną, co nie działało na mnie za dobrze. Traciłam przy nim rozum i poddawałam się jego kontroli.
– Jesteś pewna, że chcesz, abym koło ciebie leżał? Chcesz, aby nasze ciała się o siebie ocierały? – Zbliżył swoje idealne usta do mojego ucha, powodując, że przeszedł mnie dreszcz. – Zrobię wszystko, abyś chociaż na chwilę o wszystkim zapomniała.
Czułam, że ciało wysyłało mi wyraźne sygnały, ale musiałam się powstrzymać. Chciałam mu pokazać, że nie byłam taka słaba, jak myślał.
– Nie potrzebuję ciebie do zapomnienia o złych chwilach. Chciałam tylko, żeby było ci wygodnie. Nie dopowiadaj sobie za dużo.
Chłopak obszedł łóżko, kładąc się obok mnie. Leżeliśmy na plecach, a ciszę w pokoju zakłócały jedynie nasze płytkie oddechy. Odchrząknęłam lekko i przewróciłam się na drugi bok, w tej pozycji widziałam jego lewy profil.
– Mówisz, że mnie nie potrzebujesz, więc dlaczego mnie jeszcze stąd nie wygoniłaś?
Zamrugałam kilkukrotnie, ponieważ sama nie wiedziałam, dlaczego nie chciałam, aby odchodził.
Od dwóch dni męczyły mnie natrętne myśli, że moje życie zostało skreślone. Nie miałam pojęcia, co dalej robić. Gdzieś tam ktoś chciał, żebym ja również zginęła wraz z matką. Richard powtarzał mi, że już nigdy nie będę bezpieczna.
Brandon odwrócił głowę w moją stronę. Patrzyliśmy sobie prosto w tęczówki, które miały identyczny odcień.
Zgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Bezwiednie przymknęłam powieki i pozwoliłam, abym – tak jak mówił – przez chwilę o wszystkim zapomniała, choć sądziłam, że to niemożliwe.
Miał rację. Przy nim stawałam się kimś, kto miał gdzieś wszystko i wszystkich. Wtedy byłam Riley, która go potrzebowała.
– Bo przy tobie nie muszę udawać – odparłam po dłuższej chwili.
Lekko przysunęłam się do niego. Stykaliśmy się nosami, czułam, jak intensywnie patrzył na moje usta. Oboje wiedzieliśmy, czego od siebie chcieliśmy.
Wystarczyło jedno niewinne spojrzenie.
Delikatnie musnął moje wargi, ale ja nie chciałam delikatności. Nie w tamtej chwili. Potrzebowałam czuć, że mnie chciał. Że mnie pragnął. Wsunęłam swój język w jego usta. Nasze języki od razu zaczęły walczyć o dominację.
Ułożyłam dłonie na jego rozgrzanych policzkach, z każdą sekundą coraz bardziej poddawałam się jego dominacji.
Dotykał mnie tak idealnie, jakby znał moje ciało lepiej ode mnie.
Wsunął palce w moje włosy, a ja przełożyłam lewą nogę przez jego biodro powodując, że nie dzieliły nas żadne pieprzone cale.
***
Szłam sama przez ciemny, gęsty las. Kierowałam się w stronę jeziora, aby posiedzieć na pomoście, gdy nagle zauważyłam kogoś siedzącego tam.
Szybko podjęłam decyzję, aby zawrócić. Nie chciałam więcej niespodzianek, ale wtedy rozpoznałam postać. To był Richard.
Byłam mu bardzo wdzięczna za to, że mnie stamtąd zabrał i zapewniał mi bezpieczeństwo. Pokazywał mi wieczorem swoje zdjęcia z moją mamą, gdy oboje byli w moim wieku. Wyglądała na taką szczęśliwą.
– Dlaczego nie śpisz? – zapytał nagle, jakby był w stu procentach pewien, że to ja się zbliżałam.
– Nie mogę zasnąć. – Usiadłam obok niego, nasze nogi wisiały nad wodą.
Richard, mimo że miał czterdzieści lat, to trzymał się dobrze, jak na swój wiek. Polubiłam go, ale nie byłam pewna, czy na pewno był po mojej stronie.
– Zależy ci na nim?
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na jego twarz. Pociągnął łyk piwa i odstawił butelkę na drewnianą deskę.
Nawet nie musiałam pytać, bo wiedziałam kogo miał na myśli.
– Dlaczego każdy mnie o niego pyta? Czy nie mogę ani na chwilę o nim zapomnieć? – zapytałam z wyrzutem, ponieważ byłam już tym wszystkim zmęczona.
– Widocznie coś jest na rzeczy, skoro ciągle ktoś powtarza jego imię. – Złapał moje przedramię i spojrzał mi w oczy. – Martwił się o ciebie. Uwierz, umiem rozpoznać emocje takich chłopaków jak Brandon. Byłem taki jak on. Nie jesteś dla niego tylko przyjaciółką.
Poczułam rozlewające się po moim wnętrzu ciepło. Czy naprawdę byliśmy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi? Czy my w ogóle nimi byliśmy?
– To nieistotne, nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Zmieńmy temat.
Mężczyzna jedynie westchnął i resztę nocy spędziłam w jego towarzystwie, słuchając, jak przeżywali lata młodzieńcze z moją mamą. To oni byli przyjaciółmi, ja takiej relacji z Waltersem nie miałam.
***
Czułam się bardzo niezręcznie, gdy wszyscy siedzieliśmy przy jednym stole i jedliśmy śniadanie. Przynajmniej oni jedli, ja tylko udawałam.
– Jedz. Wczoraj niczego nie wzięłaś do ust – rzekł zrezygnowanym tonem Richard.
Czułam na sobie wzrok Brandona, ale zignorowałam to i ugryzłam kawałek kanapki. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Z trudem przełknęłam kęs, po czym od razu wzięłam duży łyk wody.
Odeszłam od stołu i wspięłam się po schodach. Weszłam na balkon i patrzyłam przed siebie na widoki, które znajdowały się za oknem.
Wtedy usłyszałam, jak ktoś wszedł do pokoju, głęboko westchnęłam.
– Daruj sobie wykład na temat tego, abym coś przełknęła. Nie potrzebuję kazań.
Od dwóch dni nie wzięłam ani odrobiny narkotyku. Był to dla mnie bardzo trudny okres. Byłam inna niż zwykle.
– Nie będę ci mówił, co masz robić. – Brandon oparł się o framugę drzwi tarasu i założył ręce na klatce piersiowej. – Chociaż powinnaś jeść, ale mniejsza o to. Będę cię dzisiaj uczył jeździć.
Wytrzeszczyłam oczy.
– Jak to? Po co? – Podeszłam bliżej niego. Uśmiechał się w charakterystyczny dla siebie sposób. Mimo że kochałam ten uśmiech, to czasami bywał irytujący.
Mierzył mnie intensywnym spojrzeniem. Kąciki moich ust uniosły się, ale nadal nie wiedziałam, dlaczego chciał mnie uczyć jazdy.
– Kiedyś w końcu musisz się nauczyć. Myślę, że jestem idealnym nauczycielem.
Przewróciłam oczami, ale w gruncie rzeczy byłam ciekawa, co z tego wyjdzie.
Po kilku minutach znajdowaliśmy się na pustej drodze, obok samochodu Brandona. Gdy ujrzałam auto, moja twarz natychmiast pociemniała.
Od razu wrócił do mnie obraz płonącego auta. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam w przeciwnym kierunku.
W mojej głowie wszystko wirowało, a ciemność przyćmiła rzeczywistość.
Płonące auto – tylko to widziałam.
– Riley! – Słyszałam z oddali głos Brandona, ale mnie tu nie było. Znajdowałam się w innym świecie.
Pociągnął mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Czułam jego usta na swoim czole. To nic nie dawało.
Płonące auto.
Jedna sekunda wystarczyła, abym wróciła do momentu, gdy waliłam rękoma o beton z poczuciem bezsilności.
Nie miałam czego się chwycić i czułam, jak przepadam, a moja dusza wyje z bólu.
Poczułam nagłe szarpnięcie, Brandon złapał mnie i zarzucił moje bezwładne ciało na ramię. Parę minut później byliśmy znów w domku, gdzie Brandon ułożył mnie na kanapie.
Nie wiem, w jaki sposób, ale ocknęłam się – trzymałam w dłoni szklankę wody.
– Przepraszam. Nie spodziewałem się, że to aż tak tobą wstrząśnie. – Ból w jego oczach spowodował, że aż moje zapiekły.
Nie obwiniałam go za to. Nie mógł tego przewidzieć. Od kiedy przyszedł, pocieszał mnie i przytulał. Gdyby go tu nie było, te dni byłyby jeszcze gorsze.
Złapałam boki jego głowy, spojrzałam w jego przygnębione tęczówki.
– To nie twoja wina. Słyszysz, Brandonie? Chciałeś dobrze. Nie obwiniam cię za to. – Przyciągnęłam go do siebie, a on ułożył głowę w zagłębieniu mojej szyi.
***
Minął dopiero trzeci dzień, ale w końcu mogłam wrócić do domu. Przysięgłam sobie, że jutro przełamię się i pozwolę, aby Brandon nauczył mnie prowadzić.
Czekałam na niego i Richarda, aż wrócą. Pusty domek działał na mnie przytłaczająco, więc postanowiłam, że poszukam jakiegoś słabego alkoholu. Lecz nim to zrobiłam, wybrałam numer do Caleba i zadzwoniłam do niego.
– Cześć. Możesz dzisiaj wpaść do mnie do domu i dać coś za dwadzieścia dolców? Proszę. – W słuchawce usłyszałam śmiech.
– Jasne, promyczku, ale nie dzisiaj. Przykro mi.
Westchnęłam zrezygnowana i bez żadnego pożegnania rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko.
Każdego dnia ktoś dzwonił. Na ogół Alex i Dan. Rozumiałam, że Alex też bardzo przeżywał śmierć mojej matki, ale chciałam, aby zostawił mnie w spokoju.
W gazetach pisali, że zaginęłam, mojego ciała nie odnaleziono. Czułam, że każdy będzie mnie o wszystko wypytywał i napotkam zdziwione miny, gdy tylko zobaczą mnie na ulicy.
Wyjęłam z szafki wódkę, skrzywiłam się na samą myśl. Nienawidziłam tego, ale to było jedyne, co znalazłam.
W ciągu trzydziestu minut wypiłam całą zawartość. W głowie mi szumiało, ale wreszcie czułam się zrelaksowana.
Byłam pewna, że gdybym była sama w tym domu, wśród czterech ścian, to nawet nie wstałabym z łóżka. Tak naprawdę tłumiłam w sobie emocje, które jednak w końcu dadzą o sobie znać.
Rany, które nosiłam na ciele, zagoją się, ale te, które noszę wewnątrz – nigdy.
Za dwa dni miał być pogrzeb. Strasznie bałam się tego, co tam się wydarzy. Obawiałam się, że nie wytrzymam psychicznie. Mimo że po mamie nie zostało nic, to pogrzeb i tak miał się odbyć – postanowiłam, że chcę chociaż pochować pustą trumnę.
– Jedziemy? – Wzdrygnęłam się, gdy z transu wyrwał mnie głos Brandona.
Odwróciłam się w jego stronę, podbiegłam do niego i przyciągnęłam go do siebie, złączając nasze usta.
– Jesteś pijana? – Odepchnął mnie i spojrzał krytycznym wzrokiem.
– Och, daj spokój i pozwól mi się zabawić.
Brandon
Nie podobało mi się to, że piła. Nie chciałem, aby w taki sposób szukała ukojenia. Chciałem, aby to we mnie je znalazła. Poprzez dotyk i moją obecność.
– Pozwolić to mogę ci jedynie na powrót do domu. – Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę schodów.
Nieoczekiwanie przygwoździła mnie do ściany i zdjęła swoją koszulkę. Patrzyłem w sufit, aby nie zdekoncentrowała mnie widokiem swoich piersi.
– Chyba nie powiesz mi, że nie chcesz się ze mną zabawić. – Przygryzłem wargę, gdy zaczęła rozpinać mój pasek od spodni.
Chciałem to przerwać, ale za bardzo mnie pociągała. Tylko nie chciałem jej wykorzystywać, kiedy była pijana, a ja kontaktowałem z rzeczywistością.
– Proszę cię, przestań. – Złapałem jej policzki, aby na mnie spojrzała. – Wiesz, że codziennie chciałbym cię całować i dotykać w każde najczulsze miejsce, ale czułbym się jak pieprzony gnojek, gdybym teraz sobie na to pozwolił.
Przechyliła głowę w bok, patrzyła ma mnie kusząco. Przesuwała swoją dłonią w dół, aż dotarła do mojej męskości.
Jęknąłem lekko do jej ucha, a kutas stanął mi na baczność.
Moje oczy uciekły do góry, gdy zaczęła ściskać członka. Wtedy poddałem się jej dotykowi, ale ona nagle przestała.
Sięgnęła po swoją koszulkę i wyszeptała w moje ucho kilka słów:
– Szkoda, bo miałam duże plany. Może następnym razem się skusisz. Do zobaczenia na dole. – Opuściła pokój i zostawiła mnie samego.
Inny chłopak pewnie lubiłby ją, gdy piła, bo miała chęć na zabawy seksualne, ale ja byłem ponad tymi frajerami. Postanowiłem, że z nią zostanę; Richard zapewnił Riley ochronę, która obserwowała jej posesję. Zszedłem na dół i wsiadłem do samochodu.
Zbliżaliśmy się do jej domu. Gdy zaparkowałem, ledwo wysiadła z auta. Podszedłem do niej, aby ją podtrzymać, ale ona była uparta i nie chciała pomocy.
– Zostaw mnie. Sama sobie poradzę. – Odepchnęła mnie i skierowała się do drzwi wejściowych.
Gdy zobaczyłem, że nie mogła ich otworzyć, szybko podbiegłem i wyrwałem jej klucze z ręki.
– Daj, ja to zrobię. Prędzej zniszczysz zamek, niż otworzysz te drzwi.
Tym razem nie protestowała i udało mi się przekręcić klucz. Chwiejnym ruchem weszła do pomieszczenia.
Coś mi nie grało. Światła były zapalone, a dom wyglądał, jakby ktoś w nim przebywał. Złapałem Riley za łokieć i pociągnąłem ją do siebie, aby dalej nie poszła.
– Co ty robisz, idioto? – Zacząłem sięgać po spluwę, która była w kaburze przypinanej do pasa. Nie wypowiedziałem ani słowa, tylko przyłożyłem palec do jej ust, aby była cicho. Posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Riley?
Zdezorientowani spojrzeliśmy na kobietę w średnim wieku oraz dziewczynę o czarnych włosach.
– Co pani robi w moim domu? – Riley rozszerzyła oczy i wyrwała się z moich objęć. Uważnie przyglądała się młodej dziewczynie. Zupełnie nie wiedziałam, co tam się działo.
Kobieta podrapała się po głowie i przygryzła wargę. Byłem bardzo ciekawy, kim była tajemnicza młoda dziewczyna. Wtedy ona jakby poczuła, że o niej rozmyślam, i uśmiechnęła się do mnie. Odniosłem wrażenie, że będzie to kolejna idiotka pokroju Sophie.
– To moja córka Madison. – Shelby wskazała palcem na dziewczynę.