Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Większość zwykle dorasta, wiedząc „od zawsze”, jak i kiedy należy odstukać w niemalowane drewno, kiedy skrzyżować palce i co się stanie, kiedy księżniczka pocałuje żabę albo chłopiec wyciągnie miecz z kamienia. Niestety, wiele w tej wiedzy staje się obecnie zapomniane. Legendy, mity i baśnie: nasz świat zbudowany jest z historii, jakie sobie opowiadamy o tym, skąd przybywamy i skąd się tam wzięliśmy. Na Dysku jest tak samo, jednak istoty, które na Ziemi są wytworami wyobraźni – jak wampiry, trolle, czarownice, możliwe, że i bogowie – tam są rzeczywiste: żyją, a czasem nawet kopią.
W „Folklorze Świata Dysku” Terry Pratchett łączy siły z czołową brytyjską badaczką folkloru, Jacqueline Simpson, by bez przesadnego szacunku, ale pouczająco przeanalizować te żywe mity i legendy, które przedstawia, opisuje, a niekiedy z sympatią wyśmiewa w fantastycznym Świecie Dysku.
Pratchett – jak Mark Twain i Jonathan Swift – jest nie tylko wielkim pisarzem, ale też oryginalnym myślicielem... zabawny, ekscytujący, wesoły oraz – jak wszystkie najlepsze komedie – śmiertelnie poważny.
„Guardian”
Jeden z najciekawszych i najbardziej niedocenianych przez krytykę powieściopisarzy... „Folklor Świata Dysku”, napisany wspólnie ze znakomitą folklorystką Jacqueline Simpson, podkreśla jego kpiarstwo i błazenadę...
„The Times”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 448
TEGO SAMEGO AUTORA POLECAMY:
KOLOR MAGII
*
BLASK FANTASTYCZNY
*
RÓWNOUMAGICZNIENIE
*
MORT
*
CZARODZICIELSTWO
*
ERYK
*
TRZY WIEDŹMY
*
PIRAMIDY
*
STRAŻ! STRAŻ!
*
RUCHOME OBRAZKI
*
NAUKA ŚWIATA DYSKU I, II, III
*
KOSIARZ
*
WYPRAWA CZAROWNIC
*
POMNIEJSZE BÓSTWA
*
PANOWIE I DAMY
*
ZBROJNI
*
MUZYKA DUSZY
*
CIEKAWE CZASY
*
MASKARADA
*
OSTATNI BOHATER
*
ZADZIWIAJĄCY MAURYCY
I JEGO EDUKOWANE GRYZONIE
*
NA GLINIANYCH NOGACH
*
WIEDŹMIKOŁAJ
*
WOLNI CIUT LUDZIE
*
BOGOWIE, HONOR,
ANKH-MORPORK
*
OSTATNI KONTYNENT
*
CARPE JUGULUM
*
PIĄTY ELEFANT
*
PRAWDA
*
ZŁODZIEJ CZASU
*
ZIMISTRZ
*
STRAŻ NOCNA
*
POTWORNY REGIMENT
*
PIEKŁO POCZTOWE
*
ŁUPS!
*
ŚWIAT FINANSJERY
*
HUMOR I MĄDROŚĆ
ŚWIATA DYSKU
*
NIEWIDOCZNI AKADEMICY
*
W PÓŁNOC SIĘ ODZIEJĘ
*
NIUCH
*
ŻÓŁW PRZYPOMNIANY
*
PARA W RUCH
Tytuł oryginału
THE FOLKLORE OF DISCWORLD
Legends, myths and customs
from the Discworld
with helpful hints from planet Earth
Copyright © Terry and Lyn Pratchett
and Jacqueline Simpson 2008
All rights reserved
Ilustracja na okładce
Paul Kidby
Opracowanie graficzne okładki
Ewa Wójcik
Redaktor prowadzący
Joanna Maciuk
Redakcja
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8069-915-1
Warszawa 2015
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Wstęp
TERRY’EGO PRATCHETTA
Wiele rzeczy połączyło się, by doprowadzić do powstania tej książki. Któregoś dnia jechałem samochodem z kilkoma innymi dorosłymi, oczytanymi ludźmi, i mijaliśmy drogowskaz do wioski Great Dunmow w Essex. Powiedziałem:
– O tak… Miejsce słynnego Dunmowskiego Flitcha.
Nie słyszeli o tym, choć przecież od stuleci żonaty mężczyzna mógł udać się do tej wioski w drugi dzień Zielonych Świąt i odebrać nagrodę flitcha (czyli połcia) bekonu, jeśli przysięgnie, że on i żona przez cały miniony rok nie kłócili się ani razu. I że nigdy nie marzył, żeby znów być kawalerem. Na miłość boską, w latach pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych ceremonię Flitcha pokazywali w telewizji.
Wkrótce potem podpisywałem książki na południowym wybrzeżu i wykorzystałem tę okazję, by praktycznie każdą osobę w kolejce poprosić o wyrecytowanie wierszyka o srokach (przygotowywałem wtedy materiały do Carpe jugulum). Każda z nich powtarzała – z większą czy mniejszą dokładnością – wersję wyliczanki, którą w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku wykorzystywano jako czołówkę telewizyjnego programu dla dzieci Sroka: „Jedna to smutek, dwie to śmiech szczery”… To nie był zły wierszyk, ale jak kukułka w gnieździe, wypychał wszystkie inne wersje, jakie istniały (niektóre pojawią się w późniejszym rozdziale). Aż w końcu stanęła przede mną jakaś dystyngowana dama z książką, a ja spytałem – z nieokreśloną nadzieją w sercu – ile zna wersji wyliczanki o srokach. Zastanowiła się chwilę i powiedziała: „Jakieś dziewiętnaście”.
W ten sposób poznałem Jacqueline Simpson, moją przyjaciółkę i niekiedy konsultantkę w sprawach folkloru. Raz skłoniła mnie nawet do wystąpienia przed Brytyjskim Towarzystwem Folklorystycznym, gdzie prawdopodobnie wzburzyłem sporo słuchaczy, mówiąc, że myślę o folklorze mniej więcej w taki sposób, w jaki stolarz myśli o drzewach.
Niektóre rzeczy opisane w tej książce mogą wydawać się znajome i powiecie: „Przecież wszyscy o tym wiedzą”. Jednak cykl o świecie Dysku, który przy licznych okazjach zapożycza elementy z folkloru i mitologii, po drodze przekręcając je i plącząc, jest chyba serią mającą najwięcej adnotacji na świecie. A w czasie pracy nad nim nauczyłem się między innymi tego, że niewielu ludzi wie o tym, o czym wszyscy wiedzą.
Są pewne rzeczy, o których nie powinniśmy zapominać, a w większej części sumują się do tego, skąd pochodzimy, jak dotarliśmy tutaj i jakich opowieści słuchaliśmy po drodze. Jednak folklor nie dotyczy tylko przeszłości. Folklor rośnie, każdego dnia rozkwita i sieje ziarnem, a to z powodu naszego wrodzonego pragnienia, by kontrolować świat poprzez satysfakcjonujące narracje.
Mieszkałem kiedyś niedaleko głazu-ostańca, który przy pełni księżyca i/lub w noc letniego przesilenia tańczył po polu, przypadkiem pozostawiając niestrzeżony garniec złotych monet. W teorii garniec ten był dostępny dla każdego, kto ośmieli się go porwać i potrafi z nim biec szybciej niż głaz. Oglądałem ten głaz za dnia, ale z jakiegoś powodu nigdy nie znalazłem czasu, by wybrać się na krótką nocną wycieczkę i sprawdzić jego taneczne umiejętności. Teraz zdaję sobie sprawę, że to ze strachu – bałem się, że jak wiele spotkanych wcześniej głazów nie zechce zatańczyć. Jakaś część mnie pragnęła, by mimo specjalistów od planowania, dyrektyw unijnych i policjantów, głaz mógł nocą tańczyć. I gdzieś tam, podejrzewam, ukrywa się instynkt folkloru. Powinno istnieć takie miejsce, gdzie głazy tańczą.
Dla tych, którzy żywią podobne uczucia, dołączyłem krótką listę lektur – w teorii dla tych czytelników, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej, ale też dlatego, że ludzie, którzy kochają książki, przy każdej okazji chcą je polecać innym ludziom.
Wstęp
JACQUELINE SIMPSON
A tak, dobrze pamiętam tę sesję autografów na południowym wybrzeżu! Mglisty i dżdżysty listopadowy wieczór w 1997 roku, długa kolejka przesuwająca się wolno w stronę imponującego czarnego kapelusza i niecierpliwy głos: „Opowiedz mi wszystko, co wiesz o srokach!”.
Kawałek przede mną w kolejce jakaś kobieta tłumaczyła wszystkim razem i każdemu czekającemu z osobna, że to dla siostrzeńca, nie dla siebie, chce zdobyć podpisany egzemplarz książki Bogowie, honor, Ankh-Morpork. Ona sama nigdy, ale to nigdy nie czyta w ogóle żadnych powieści, a co dopiero fantasy czy science fiction. „Chcę tylko faktów. Jaki jest sens czytania o czymś, co nie jest prawdziwe? A już świat lecący przez kosmos na żółwiu”… Jej głos zagłuszyły liczne wyrazy oburzenia, ale połączone argumenty kilkunastu czytelników Świata Dysku nie zdołały ani odrobinę zmienić jej pozycji. Nie zdziwiłam się, kiedy wyjaśniła, że jest z zawodu księgową – inaczej mówiąc, prawie Audytorem Rzeczywistości. Gdyby dać jej szarą szatę z kapturem, znalazłaby sobie niszę na Dysku.
Prawda jest taka, że Dysk to Ziemia, tyle że z dodatkowym wymiarem rzeczywistości. Istoty, które na Ziemi są tylko wytworami wyobraźni (choć czasem bardzo potężnymi, mimo to), na Dysku żyją, a niekiedy także kopią. Czasami rozpoznajemy je natychmiast – czy jest ktoś, kto nie pozna smoka, kiedy go spotka? Czasami tylko czujemy, że coś jest dobrze znane i absolutnie właściwe, ale nie wiemy dlaczego. Godziny, dni albo tygodnie później możemy odkryć klucz, kiedy zalegająca zakątki umysłu żyzna gleba wyda owoc pamięci.
Wtedy pojmujemy, że klucz do znajomości leży w folklorze. Co jest folklorem na Ziemi, znajduje swoje odbicie w rzeczywistości Dysku. Oczywiście to całkowicie normalne, że chatka pani Gogol przemieszcza się na kaczych łapach, ponieważ chatka Baby Jagi spaceruje na kurzych nóżkach w lasach Rosji; oczywiście Nac Mac Feeglowie są piktalami, nie krasnalami – z powodu historii, jakie Szkoci opowiadają o Piktach; oczywiście pradawny król śpi w grocie pod górą w Lancre, ponieważ to właśnie robi król Artur w Anglii i Szkocji, a cesarz Barbarossa w Niemczech. Wiemy o takich sprawach od wieków, nawet jeśli nazywamy je bajkami, mitami czy folklorem. Kiedy znajdziemy się na Dysku, wszystko to jest realne, a my czujemy się jak w domu.
Spytajmy więc, czym jest folklor na Ziemi, a konkretnie w tradycji brytyjskiej. To pełna suma wszystkiego, co ludzie wiedzą, chociaż nikt ich oficjalnie nie uczył – wszystkich tych opowieści i obrazów, które krążą wokół bez określonego źródła, wszystkich tych drobnych zwyczajów, których ludzie przestrzegają tylko dlatego, że wszyscy zawsze tak robili (i dlatego że zwykle są zabawne). Jeśli w dzieciństwie czytaliśmy książki, możemy pamiętać, kiedy niektóre z nich odkryliśmy po raz pierwszy. Terry wciąż ma egzemplarz Brewer’s Dictionary of Phrase and Fable (Słownik powiedzeń i opowieści Brewera), który kupił używany, kiedy miał dwanaście lat, i przeczytał od deski do deski (książka kosztowała go 10/6 – 10 szylingów i 6 pensów… dobrze, dobrze, 55 pensów, jakieś trzy tygodniówki). Ja sama pamiętam gorący letni dzień, który w wieku trzynastu lat spędziłam pod stogiem siana; po raz pierwszy zagłębiłam się wtedy w autentyczne, pełnowymiarowe opowieści o królu Arturze i jego rycerzach, jak je spisał sir Thomas Mallory w latach sześćdziesiątych piętnastego wieku, z dziwaczną pisownią i nieznanymi słowami. Większość jednak zwykle dorasta, wiedząc „od zawsze”, jak i kiedy należy odstukać w niemalowane drewno, kiedy skrzyżować palce i co się stanie, kiedy księżniczka pocałuje żabę albo chłopiec wyciągnie miecz z kamienia. Uznają za naturalne, że w przeddzień Środy Popielcowej je się naleśniki, na Halloween szykujemy dynie i przerażające kostiumy, ogniska na noc Guya Fawkesa 5 listopada i babeczki z bakaliami na Boże Narodzenie (czytelnicy niebrytyjscy powinni tu wstawić własne tradycyjne święta i potrawy).
Kim jest więc ten „folk”, ten lud, który zna „lore”, te mądrości? Odpowiedź brzmi: „Każdy z nas”. Błędem byłoby sądzić, że jedyny folklor godny tego miana poznajemy, odnajdując najstarszą staruchę w najbrudniejszej chacie w najnędzniejszej wiosce w najdalszej górskiej dolinie i wypytując ją na łożu śmierci. Każda grupa i podgrupa w społeczeństwie ma swoje żarty, wierzenia, swoje opowieści i tradycje. W tej właśnie chwili jakieś dzieci na placu zabaw chichoczą z najnowszego brzydkiego dowcipu (może, ale nie musi być tym, który znali też ich dziadkowie); młode matki uznają za oczywiste, że małe dziewczynki muszą ubierać się na różowo; studenci uczą się wzajemnie odpowiednika Piosenki o jeżu niani Ogg. A ponieważ tam, gdzie zabawa, są też pieniądze, na wielką skalę odbywa się handel kartkami urodzinowymi, wielkanocnymi jajkami, kartami na Dzień Matki, maskami halloweenowymi i tak dalej – tego rynku żaden rodzic nie ośmieli się ignorować. A dowolny pub w miasteczku czy zamek, który chce ściągnąć turystów, próbuje szukać barwnych lokalnych obyczajów i legend do wykorzystania.
Dawno minęły już czasy, kiedy uczeni upierali się, że „prawdziwy folklor” to coś przekazywanego z ust do ust, nie na piśmie. Nigdy nie było to podejście zbyt realistyczne, zwłaszcza w społeczeństwach umiejących czytać i pisać, gdzie całe pokolenia poetów, pisarzy i dramaturgów czerpały materiał z mitów i opowieści ludowych, zmieniały je i ozdabiały, a potem przekazywały przyszłym czytelnikom. A potem, być może, czytelnicy z kolei sami stawali się opowiadaczami i przekazywali historię dalej. Drzewo Folkloru nie ma nic przeciwko kreatywnym stolarzom.
Opowieści i wierzenia rozrastają się i mnożą we wszystkich dostępnych mediach, starych i nowych. Bezustannie żywią się, a potem zasilają gęstą zupę tradycji. Weźmy na przykład wampiry. Ile z tego, co „wie każdy, kto wie cokolwiek o wampirach”, pochodzi z dawnych wschodnioeuropejskich legend sprzed pięciuset lat, a co z powieści, filmów, komiksów i telewizji? Specjaliści potrafią to rozstrzygnąć, ale czy to ważne? Tu i teraz, w dwudziestym pierwszym wieku, wszystkie wampiry zlały się w jedną smakowitą zupę.
Folklor może sprawiać wrażenie, jakby nigdy się nie zmieniał, ale jeśli będziemy uważnie się przyglądać, zauważymy, że pewne rzeczy giną, a inne się pojawiają. W dzisiejszej Brytanii ludzie nie noszą żałoby przez długie miesiące, ale że żal potrzebuje ujścia, nowy zwyczaj pojawił się znikąd i szybko się rozpowszechnia – trzydzieści lat temu nikt nie myślał o budowie przydrożnych kapliczek z kwiatami w miejscach tragicznych wypadków, a dzisiaj wydaje się to właściwe i słuszne. Obyczaje wędrują też z kraju do kraju o wiele szybciej niż dawniej; od lat osiemdziesiątych zeszłego wieku Brytania nauczyła się od Ameryki, że jeśli wiążemy żółtą wstążeczkę na drzewie albo płocie, to znaczy, że modlimy się o bezpieczeństwo jakiegoś zakładnika czy ofiary porwania, o której mówili w wiadomościach. Więcej: różnokolorowe wstążeczki i bransoletki wspierające słuszne sprawy pojawiają się dookoła – jak dawniej znaczki w klapach. I każdy rozumie, czego która dotyczy.
Na Dysku folklor jest o wiele bardziej stabilny. Pojawiają się nowe symbole – na przykład czarne wstążeczki, przyjęte ostatnio przez zreformowane wampiry (ich ziemskim odpowiednikiem są błękitne wstążeczki wiktoriańskich abstynentów); jest też gałązka bzu, którą Vimes i niektórzy inni z Ankh-Morpork noszą jeden dzień w roku, jak to wyjaśniono w Straży nocnej – ale nic nigdy nie jest odrzucane ani zapomniane. A to czyni świat Dysku cudownym miejscem do odkrywania trwałości i głębi, jaką niesie społeczeństwu tradycja, do uczenia się, jak ją doceniać.
Kiedy więc Terry zaprosił mnie, bym wraz z nim zbadała tę niezwykle bogatą sieć związków między światami, miałam tylko jedno zastrzeżenie: czy należy tak wiele wyjaśniać? Czy nie lepiej pozwolić czytelnikom cieszyć się takimi przebłyskami, sugestiami i tropami na wpół rozumianymi, i stopniowo dokonywać własnych odkryć?
Ale – jak powiedział Terry w innym miejscu – iluzjonista bawi lepiej od maga, ponieważ robi to podwójnie: raz bawi nas sztuczką, drugi raz sztukmistrzostwem.
Zatem werbel gra, kurtyna się rozsuwa i możecie patrzeć, jak pracuje iluzjonista…
Rozdział 1
KOSMOS: BOGOWIE, DEMONY oraz STWORY
Niezwykle wręcz ogromna jest rozszerzająca się membrana kontinuum czasoprzestrzennego. Czy nie powinniśmy nazwać jej nieskończoną?
Nie, wcale nie powinniśmy, jeśli nie chcemy zaczynać nierozstrzygalnej dyskusji zarówno z fizykami, jak i z filozofami – takiej dyskusji, w której ludzie składają palce w piramidkę i mówią bardzo powoli: „No-o cóż, wszystko zależy od tego, co rozumiemy pod słowem »nieskończony«”. I powtarzają to w rozmaitych wariantach, dopóki nie skończy się piwo. Jeśli ktoś ma pecha, zdążą mu wyjaśnić, jak to nieskończoności występują w różnych rozmiarach.
Można chyba bezpiecznie stwierdzić, że na tej gumowej membranie występują grudy materii, które przemieszczają się i organizują w skomplikowane systemy. Miliardy takich systemów, ale dwa z nich zasługują na szczególną uwagę. Jeden składa się z dość kluchowatego i bardzo gorącego sferycznego jądra z żelaza i skał, w dużej części roztopionych, trzymanych razem własnym ciśnieniem i opakowanych w cienką, ale twardą skorupkę. Całość wiruje w przestrzeni pod wpływem sił grawitacji. To Ziemia, która jest okrągła jak kula. Drugi system jest okrągły jak talerz i przemieszcza się w bardziej statecznym tempie, wysiłkiem zaprzęgu słoni i żółwia. To Dysk.
Ich wspólną cechą jest to, że niosą przez kosmos ładunek świadomych, pomysłowych – możemy nawet miłosiernie stwierdzić, że inteligentnych – istot żywych. Przez wiele stuleci swej egzystencji istoty owe wygenerowały złoża myśli, informacji, emocji, wierzeń i wyobrażeń, otaczające ich światy niczym psychiczna atmosfera, noosfera. W ramach tej noosfery wytworzyły się schematy kierowane nieodpartą potęgą narrativum, imperatywu narracyjnego, mocą opowieści. Niektórzy uczeni nazywają te schematy motywami, inni toposami, dla jeszcze innych to memy. Najważniejsze jest, że są, wszyscy je znamy i że trwają. Co więcej, te najsilniejsze potrafią się replikować i dryfują potem przez multiwersum jako cząsteczki inspiracji, co prowadzi do naprawdę zadziwiających podobieństw między Ziemią i Dyskiem.
SŁONIE I ŻÓŁW
Absolutnie kluczowy i niezaprzeczalny fakt dotyczący Dysku to ten, że jest dyskiem. A przynajmniej jest niezaprzeczalny, o ile ktoś nie jest wyznawcą religii omniańskiej; wówczas musi temu faktowi zaprzeczać z całych sił. Dysk spoczywa na czterech gigantycznych słoniach (o imionach: Berilia, Tubul, Wielki T’Phon i Jerakeen), których kości są żyjącym żelazem, a nerwy są z żywego złota. Słonie natomiast stoją na skorupie Wielkiego A’Tuina, długiego na dziesięć tysięcy mil gwiezdnego żółwia, który w sposób celowy płynie przez kosmos. Jaki mógłby być ten cel, tego nie wiadomo.
Dziecko spytało kiedyś:
– Dlaczego Żółw pływa?
Na co mędrzec odparł:
– Dziecko, nie ma żadnego „dlaczego”. TAK… WŁAŚNIE… JEST.
Można to powiedzieć o wielu sprawach.
Na Ziemi „wszyscy wiedzą”, jak to kiedyś ludzie wierzyli, że ich świat także jest płaski, o ile w ogóle o tym myśleli. W rzeczywistości od kilku tysięcy lat rosnąca liczba wykształconych osób dysponowała wiedzą, że świat jest kulą. Ogólnie rzecz biorąc, rozsądek sugerował, by nie krzyczeć o tym na ulicy ze względu na możliwe niepokoje. Nie ma wątpliwości, że starożytni indyjscy uczeni posiedli tę wiedzę, ale że prawda występuje w wielu postaciach, pradawne epickie poematy hinduskie stwierdzają, że świat jest dyskiem.
Dalsze szczegóły indyjskiej kosmologii są zmienne. Według jednego mitu cztery (albo osiem) wielkie słonie, zwane diggaja albo diśāgaja, „słonie kierunków”, strzegą czterech (albo ośmiu) stron dysku, wspólnie z pewnym typem bóstwa zwanego lokapala, dosiadającym każdego z nich. Jednak najstarsze teksty nie twierdzą, że słonie te niosą świat. Za to według innego mitu świat spoczywa na grzbiecie pojedynczego słonia, Maha-Padma, a on stoi na żółwiu (lądowym) imieniem Chukwa. I wreszcie powiedziane jest w jeszcze innym micie, że bóg Wisznu przyjął kiedyś postać wielkiego żółwia (kūrma), tak ogromnego, że góra Meru, święta centralna góra świata, mogła oprzeć się na jego grzbiecie i być wykorzystana do ubijania oceanu. Na pewnym etapie, choć nikt nie wie kiedy dokładnie, wszystkie te legendy zaczęły zlewać się w jedno. W rezultacie niektórzy (ale nie wszyscy) hinduscy mitografowie uważają obecnie, że świat jest dyskiem niesionym przez cztery słonie stojące na żółwiu.
Rozmaite warianty tego mitu rozprzestrzeniły się do innych rejonów świata1. Jeden, który okazał się szczególnie popularny, obejmuje nieskończoną regresję żółwi. Mówi się, że pewien arogancki Anglik nabijał się z Hindusa, pytając, na czym stoi żółw; Hindus odpowiedział z całkowitym spokojem: „Ach, sahibie, dalej są żółwie do samego dołu”2. Inny wariant, wspomniany przelotnie w filmie Złodziej z Bagdadu, mówi o całkiem innych zwierzętach, ale jest wartościowy, ponieważ dodaje jeden istotny czynnik, mianowicie ruch. Ta wersja mówi, że świat spoczywa na siedmiu filarach, niesionych na barkach wielkiego dżinna, stojącego na orle, który usiadł na byku, który stoi na rybie – a ta ryba płynie przez morza wieczności.
Mitologia chińska także zna ogromnego kosmicznego żółwia, choć jest pewna różnica. Według Chińczyków nasz świat nie leży na grzbiecie zwierzęcia (ze słoniami czy bez), ale przelewa się wewnątrz niego. Plastron mieści oceany, na których unoszą się wszystkie nasze kontynenty, a kiedy spojrzymy w górę, na kopułę nocnego nieba, widzimy wewnętrzną stronę wielkiej skorupy nabijaną niezliczonymi gwiazdami.
Najwyraźniej odpryski informacji dryfowały przez multiwersum, tu i ówdzie zapuszczając korzenie. Ale pełna i cudowna Prawda znana jest jedynie na Dysku: Żółw Się Rusza!
A poza tą Prawdą leży tajemnica jeszcze głębsza, wspominana w legendach krasnoludów – legenda o piątym elefancie. Bowiem krasnoludy z Überwaldu opowiadają, że był kiedyś piąty słoń podpierający Dysk, ale spadł:
Mówią, że piąty słoń nadleciał przez atmosferę młodego świata wiele lat temu, rycząc i trąbiąc, i uderzył o grunt z taką mocą, że rozbił kontynenty i wyniósł łańcuchy gór. [Piąty elefant]
Nikt tego nie widział ani nie słyszał, ale krasnoludy mówią, że wielkie złoża rudy żelaza, złota i tłuszczu pod ich górami to szczątki piątego słonia. Dodatkowo, fala uderzeniowa zasypała ziemią tysiące akrów prehistorycznej trzciny cukrowej, wskutek tego powstał gęsty, krystaliczny cukier, nadający się do wydobycia. Te surowce są podstawą kwitnącego handlu wyrobami cukierniczymi oraz najwyższej jakości świecami, mydłem i olejami do lamp.
Żelazo, złoto i tłuszcz niewątpliwie istnieją. Jednak sama legenda stwarza poważne problemy. Jeśli cztery słonie wyznaczają cztery strony świata, to gdzie stał ten piąty? Pośrodku, by razem tworzyły wzór zwany kwinkunksem? Jeśli ześliznął się i spadł z grzbietu żółwia, jak mógł uderzyć o Dysk? Czyżby spadał do góry? A jeśli tak, to czy nie uderzyłby w dolną powierzchnię Dysku, zamiast przebijać się przez atmosferę? A może na krótko wszedł na orbitę? Krasnoludy są skryte, więc trudno liczyć, że kiedyś poznamy prawdę o tych zdarzeniach.
Niektórzy filozofowie z Efebu, wysłuchawszy tej opowieści, doszli do wniosku, że piąty elefant nie był prymitywną istotą materialną, podległą normalnym prawom fizyki, ale czystą, subtelną i eteryczną Kwintesencją Kosmicznej Gruboskórności. Nie widzimy go nigdzie, ponieważ jest obecny wszędzie. Bez niego cały wszechświat Świata Dysku przestałby istnieć. Zaskakującym przypadkiem dokładnie w ten sposób filozofowie starożytnej Grecji opisywali swój hipotetyczny piąty element – czy też pierwiastek albo żywioł: niewidzialna, niedotykalna Kwintesencja zapewniająca kluczową przeciwwagę dla czterech elementów materialnych: Ziemi, Powietrza, Ognia i Wody, a wszystkie pięć wspólnie tworzy wszechświat.
A może to tylko legenda. Legendy nie muszą mieć sensu. Wystarczy, że będą piękne. A przynajmniej ciekawe.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
1 Niektóre mogą być lokalnego pochodzenia – wydaje się, że ludzie mają skłonność do widzenia w żółwiach potężnych nosicieli.
2 Tak, wiemy, że istnieje kilka wersji tej historii.
PEŁNY SPIS TREŚCI:
Wstęp TERRY’EGO PRATCHETTA
Wstęp JACQUELINE SIMPSON
Rozdział 1. KOSMOS: BOGOWIE, DEMONY oraz STWORY
SŁONIE I ŻÓŁW
BOGOWIE
Ślepy Io
Dagon
Los
Bogowie Djelibeybi
Herne Ścigany
Hoki Dowcipniś
Pani
Nuggan
Offler, bóg krokodyl
Om
Walkirie
DEMONY Z PIEKIELNEJ OTCHŁANI
STWORY Z PIEKIELNYCH WYMIARÓW
BEL-SHAMHAROTH
AUDYTORZY
Rozdział 2. KRASNOLUDY
Rozdział 3. ELFY
Rozdział 4. NAC MAC FEEGLOWIE
Rozdział 5. TROLLE
GARGULCE
MORSKIE TROLLE
Rozdział 6. INNE ZNACZĄCE GATUNKI
WAMPIRY
BANSHEE
GOLEMY
WILKOŁAKI
IGORY
ZOMBI
Rozdział 7. BESTIE
SMOKI
(a) Draco vulgaris
(b) Draco nobilis
(c) Draco maritimus immensis
BAZYLISZEK I CHIMERA
SFINKS
FENIKS
SALAMANDRA
JEDNOROŻEC
BAGAŻ
Rozdział 8. CZAROWNICE Z LANCRE
DLACZEGO TRZY? DLACZEGO SIOSTRY?
DZIEWICA, MATKA, STARUCHA
POŻYCZANIE TO NIE ZMIENNOKSZTAŁTNOŚĆ
ZMIANA POSTACI INNYCH OSÓB
DEZ-ORGANIZACJA CZAROWNIC
NARZĘDZIA FACHU
O KAPELUSZACH I MIOTŁACH
WIĘC CO TE CZAROWNICE TAK NAPRAWDĘ ROBIĄ?
ZŁE CZAROWNICE
Rozdział 9. KRAINA LANCRE
CIEKAWOSTKI LANCRE
Tancerze
Samotny Głaz
Długi
Śpiący wojownicy
Rosochaty grunt
WIERZENIA LANCRE
Królewskie zjawy
Sroki
OBYCZAJE LANCRE
Duchowe ciasto
Taniec Morris, jasny i ciemny
Rozdział 11. CZAROWNICE Z KREDY
WROGOŚĆ WOBEC CZAROWNIC
CZAROWNICE MAJĄ OBOWIĄZKI
JAK ZOSTAĆ CZAROWNICĄ
„PATRZ NA MNIE”
JAK STAĆ SIĘ MITEM
Rozdział 12. KREDA
KRAINA
ŻYCIE PASTERZA
CZUWANIE PRZY ZMARŁYCH
WTARGNIĘCIE POTWORÓW
ZNALEZIONE W RYBIE
TANIEC ZIMY I LATA
Rozdział 13. BOHATEROWIE
PIERWSZY BOHATER
NASTĘPCA TRONU
BARBARZYŃSKI BOHATER
Rozdział 14. PODANIA, LEGENDY i PRAWDA
LEGENDY O POWSTANIU
ZATOPIONE MIASTA I ZNIKAJĄCE WYSPY
KRÓLOWIE I BOHATEROWIE
JESZCZE INNE LEGENDY
KOPALNIE MELASY
MAGOWIE I MAGIA CEREMONIALNA
PLAC SATOR
CZARNA SZKOŁA
Rozdział 15. KOLEJNE OBYCZAJE, LEGENDY MORSKIE i SPRAWY WOJSKOWE
STATKI WIDMA
KOBIETY-ŻOŁNIERZE
Rozdział 16. DZIECIĘCE HISTORIE... NO WIECIE: TRUPY, GROZA I KREW...
STRZEŻENIE WIEDŹM
Rozdział 17. ŚMIERĆ
BIBLIOGRAFIA ORAZ SUGESTIE DALSZYCH LEKTUR