Friend - Dąbrowska Monika - ebook + audiobook

Friend ebook i audiobook

Dąbrowska Monika

3,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Czy można zakochać się w kimś, kogo znało się przez całe życie? W kimś, kogo traktowało się jak członka rodziny, który był niemal jak brat i najlepszy przyjaciel w jednym?
Erica Turner i Alex Walsh w zasadzie znali się od dnia swoich narodzin. Chodzili razem do przedszkola, potem do szkoły podstawowej, a teraz uczą się w tym samym liceum. Byli nierozłączni, jednak nie patrzyli na siebie w ten sposób. Ona miała chłopaków, on spotykał się z dziewczynami i wydawało się, że relacja między nimi nigdy nie będzie inna niż dotąd.
Aż do pewnej imprezy, kiedy Erica wyszła na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, a on przyszedł do niej, by dotrzymać jej towarzystwa. Wystarczyły jedno spojrzenie i pocałunek, który wszystko zmienił.
Erica nie potrafiła zapomnieć, jak smakują jego usta. I już nie chciała. Tylko jak poradzi sobie teraz z tymi nowymi uczuciami?                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              Opis pochodzi od wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 311

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 11 min

Oceny
3,6 (149 ocen)
52
34
28
25
10
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zjadam

Nie polecam

Wiem, że nie jestem docelowym odbiorcą tej powieści, ale wydaje mi się, że płytkość historii, płaskość bohaterów i infantylny język denerwowałyby mnie równie mocno także w wieku tych nastu lat. Dotarłam gdzieś do 1/3 książki i dałam sobie spokój. Szkoda czasu, bo nie sprawdza się nawet jako zapychacz czasu w poczekalni u lekarza czy w podróży.
xagulec

Z braku laku…

Ogólnie po opisie sądziłam że to będzie taka przyjemna książka na raz ale im dalej ją czytając miałam bardzo słabe odczucia do całej fabuły czy nawet głównych bohaterów którzy dosłownie zachowywali się jak dzieci swoimi wybuchami zazdrości czy nieumiejętnością szczerej rozmowy o swoich uczuciach względem siebie.
31
Milusia996

Z braku laku…

Nie dotrwałam do końca niestety. W połowie poczułam się jakbym czytała bardzo średnie opowiadanie na Wattpad. Akacja dzieje się za szybko, bohaterowie od razu przechodzą z przyjaźni do związku bez żadnego konkretnego rozwinięcia sytuacji pomiędzy, sceny zazdrości do drug rozdział, wieczne kłótnie i ciągłe wrażenie że dużo jest pominięte. Miało być fajnie a wyszło średnio
20
malachowskala

Z braku laku…

bardzo mało zachęcająca okładka i dialogi które brzmią jakby były tylko po to żeby zapełnić miejsce w książce. niezbyt udana pozycja w mojej ocenie.
20
LuiNie2

Z braku laku…

Taka trochę nudna. Tak naprawdę nic się nie dzieje i straszenie się męczyłam czytając ją.
21

Popularność




Copyright ©

Monika Dąbrowska

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Alicja Chybińska

Korekta:

Sara Szulc

Karolina Piekarska

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-400-0

PROLOG

Było przed pierwszą w nocy i jak na tę porę, termometr pokazywał całkiem wysoką temperaturę. Na ulicach panowały cisza i spokój, a jedyne światło padało z latarni. Lekki wiatr przyjemnie ochładzał moją skórę i bawił się włosami.

Aktualnie trwała impreza urodzinowa mojej przyjaciółki, jak co roku pod koniec letnich wakacji. Te były specjalne, w końcu osiemnastka jest na swój sposób wyjątkowa. W większości krajów na świecie zostanie uznana za pełnoletnią.

Westchnęłam.

Powinnam cieszyć się razem z nią, tymczasem, ale to dosłownie kilka minut temu, wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło mój nastrój. W jednej chwili z wesołego stał się przygnębiony i raczej się to nie zmieni.

Westchnęłam głośno po raz kolejny i kopnęłam kamyk, który jakimś cudem znajdował się na ścieżce prowadzącej do domu Lily. Chyba jako jedyna byłam przed domem, reszta przebywała w środku albo z tyłu w ogrodzie, gdzie toczyła się impreza. Przynajmniej mogłam pobyć chwilę sama, tam byłoby to niemożliwe, a musiałam się trochę uspokoić.

– Co tu robisz? – usłyszałam znajomy głos.

Odwróciłam się w stronę drzwi wejściowych, od razu dostrzegając na schodkach blondyna.

– Alex. – Uśmiechnęłam się lekko. – Stoję, nie widać? – zapytałam, na co ten zaśmiał się i usiadł na stopniu.

– Widzę. Co się dzieje?

Widziałam po jego minie, że wyczekiwał na odpowiedź. Nie wywinę się. Wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok niego, po czym oparłam głowę o jego ramię.

– Tom to dupek – mruknęłam cicho.

– To już wiem. Co dalej?

Wyprostowałam się na chwilę, aby zbesztać go srogim spojrzeniem.

– Wyszłam, żeby do niego zadzwonić. Okazało się, że zapomniał i że jest na jakiejś imprezie z kumplami. Więc się wkurzyłam i powiedziałam mu, co o nim myślę. I tak oto stałam się singielką.

– A myślałem, że ta historia będzie dłuższa – skomentował, na co podniosłam się z miejsca i spojrzałam na niego, mrużąc oczy.

– Wiesz… gdybym cię nie znała od pieluch i nie wiedziała, że to twoja marna próba rozbawienia mnie, to byś oberwał.

Przyglądał mi się z szerokim uśmiechem na ustach, ukazując te swoje dołeczki, które na swój sposób uwielbiałam. Nie mogłam długo nie odwzajemniać tego uśmiechu i on dobrze o tym wiedział. Zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zawsze poprawiał mi humor i to bez większego wysiłku. Cieszyłam się, że go miałam.

– No i oto chodzi! – Objął mnie ramieniem, śmiejąc się przy tym razem ze mną. – Ale wiesz, to nawet lepiej. Nie lubiłem go.

– Nigdy bym na to nie wpadła.

Przewrócił oczami.

– No i wiem, że znajdziesz sobie kogoś lepszego.

– Podczas nieustannej nauki w ostatniej klasie liceum i dodatkowym odrabianiu twoich zadań z matmy?

– No wiesz, to dodatkowe ćwiczenia dla ciebie, pomagają ci przyswoić wiedzę.

– A ty jej nie potrzebujesz? – Spojrzałam na niego, miał tę swoją zastanawiającą minę, która zawsze mnie bawiła. Prychnęłam tylko.

– Poradzę sobie.

– Jak zawsze. – Wstałam z miejsca, otrzepując spodenki. – Chyba pójdę już do domu. Na razie! – Udałam się przed siebie, aby opuścić teren domu mojej przyjaciółki.

– Odprowadzę cię. – Szybko zrównał ze mną krok.

– Wiesz, że to tylko kilka uliczek? – zapytałam z przekąsem.

– Wcale nie odwiedzam cię kilka razy w tygodniu, odkąd się urodziliśmy, wcale. – Pokręcił głową, jakby to miało mnie przekonać do jego wypowiedzi.

Ponownie się zaśmiałam i chwyciłam go pod ramię.

– Dziękuję – powiedziałam cicho.

– No wiesz, jako mężczyzna nie mogę zostawić kobiety w potrzebie. Nigdy nie wiadomo, kto pałęta się o tej porze po ulicy.

– Taa… Na przykład ty – szepnęłam. – A podziękowania były za to, że mnie wysłuchałeś i trochę poprawiłeś mi humor.

– Przecież wiem. To, że nie mam tak wysokiej średniej jak ty, nie znaczy, że jestem głupi.

Przytaknęłam, cicho chichocząc.

– Ej… Bo cię tu zostawię. – oburzył się.

– Już to widzę, Alec. – Sięgnęłam do jego głowy i rozczochrałam jego blond loczki. Nigdy tego nie lubił, ale chyba przyzwyczaił się już do tego gestu z mojej strony, bo nawet przestał to komentować. – Już to widzę – powtórzyłam. – Melly Jelly nie będzie zazdrosna?

– Dlaczego wy ją tak nazywacie?

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Powstanie przezwiska jego dziewczyny miało swoją historię, a jego autorem był nie kto inny jak jego najlepszy przyjaciel.

– Nadal się nie domyślasz? Matt jest dość kreatywny w wymyślaniu przezwisk, często nietrafionych, ale to akurat pasuje do niej idealnie. Kiedyś ci to ktoś może wyjaśni albo w końcu sam się domyślisz. – Widziałam zrezygnowanie na jego twarzy.

– Wracając do twojego pytania, jeśli posiedzi trochę sama z innymi, to nic jej się nie stanie. Jak wychodziłem, rozmawiała właśnie z Mattem, Lewisem, Lily i Amandą. Zajmą się nią.

– Matthew szczególnie lubi jej dogryzać.

– Zauważyłem.

Po dziesięciominutowym spacerze, któremu towarzyszyła nasza rozmowa i śmiech, zatrzymaliśmy się pod moim domem. Przytuliłam się do niego, na co od razu odpowiedział uściskiem. Zdecydowanie znaliśmy się za dobrze. Oddychałam powoli, układając głowę wygodniej na jego obojczyku. Lubiłam to w nim, że był wyższy ode mnie. Sama byłam dość wysoka, bo miałam metr siedemdziesiąt siedem. Czasami stanowiło to atut, a czasami przekleństwo. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, wyczuwając aromat perfum, które dostał ode mnie na urodziny. Pasowały do niego.

– Dzięki za odprowadzenie. – Odsunęłam się z uśmiechem na twarzy.

– Polecam się na przyszłość, jak zawsze.

Cmoknęłam go w policzek i skierowałam się do bramki.

– Do dzisiaj, tylko trochę później – usłyszałam.

Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć, szczerzył się jak głupi, machając na pożegnanie. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zamknęłam za sobą bramkę i skierowałam się do wejścia domu. Zatrzymując się przy drzwiach, usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Odebrałam od razu, widząc, kto do mnie dzwoni.

– Stęskniłeś się czy co? – mruknęłam niby od niechcenia, przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka.

– Odprowadziłem cię, a teraz mam sam wracać w ciszy? No chyba nie! Musisz mnie jeszcze przez chwilę znosić.

Starałam się głośno nie roześmiać, nie chciałam zbudzić rodziców.

– Jesteś niemożliwy, Alexie Walsh.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Przerwa świąteczna właśnie się skończyła i musieliśmy wrócić do szkoły. Miami ma to do siebie, że wiecznie jest ciepło niezależnie od pory roku, pomijając oczywiście wyjątki pogodowe, które zdarzają się, choć rzadko. Święta i sylwestra spędziłam oczywiście ze znajomymi, to były jak dotąd jedne z lepszych imprez. Zwłaszcza że sylwestra spędziliśmy u mnie, a Alex pomagał mi ze wszystkim, co chyba nie spodobało się Melanie. Melly Jelly miała swoje humorki, odkąd zerwałam z Tomem, i nie miałam pojęcia dlaczego. Wszyscy inni byli przyzwyczajeni do bliskich relacji między mną a Walshem. W końcu znamy się od pieluch! Od zawsze w tym samym żłobku, przedszkolu i szkołach, nawet w tych samych klasach. Dopiero w liceum nas rozdzielono, bo skupialiśmy się na innych potrzebnych nam przedmiotach. Alex od dziecka grał w koszykówkę i liczy na stypendium sportowe na studiach, jedynym jego przedmiotem zaawansowanym jest angielski, wybrał go, bo musiał mieć choć jeden. Oczywiście musiał też mieć dobre oceny z innych przedmiotów i jakieś osiągnięcia sportowe, ale z każdym rokiem spełnienie jego marzeń stawało się coraz bliższe.

Ja natomiast nawet w ostatniej klasie nie mogłam się określić co do swojej przyszłości. Miałam sporo zainteresowań, ale czy któreś z nich mogłoby stać się w przyszłości moją pracą? Tego nie byłam pewna, a co za tym idzie, wciąż nie mogę się zdecydować, na które uczelnie składać podania, a niedługo zaczyna się drugi semestr, który dla nas, maturzystów, praktycznie nie istnieje, bo jest zawalony egzaminami na studia.

Westchnęłam, kończąc ostatnie zadanie z matematyki dla blondyna. Serio, ostatnio za dużo rzeczy zostawiał na ostatnią chwilę, a później ja muszę za niego nadganiać. Spojrzałam przed siebie, gdzie mój przyjaciel razem z kumplami ganiał za pomarańczową piłką na boisku szkolnym. Kiedy nasz wzrok się spotkał, podał piłkę do Lewisa i skierował kroki w moją stronę, rzucając w stronę chłopaków jakieś słowa.

– Co jest? – Usiadł obok i mnie objął.

– Fuj, cały się lepisz – mruknęłam odpychając go od siebie, i rzuciłam ręcznikiem prosto w jego twarz.

Zaśmiał się tylko, zdejmując puchaty materiał.

– Twoje zadanie domowe. – Podałam mu kartkę i książki. – Następnym razem przypominaj sobie wcześniej, bo ci nie pomogę.

– I tak wiem, że mnie kochasz.

Przyglądałam mu się z zaskoczeniem. Często słyszałam te słowa z jego ust, ale pierwszy raz wywołały u mnie przyśpieszony rytm serca. Zdecydowanie za długo jestem sama. To na pewno to, nie widzę innego wytłumaczenia.

– Tak, oczywiście – burknęłam. – Muszę spadać na chemię. – Wstałam, zbierając swoje rzeczy i poprawiłam torbę na ramieniu. – Do…

– Erica? – zawołał, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Idziesz na bal maturalny? To już za tydzień.

– Wiem, ale… nie wiem? – Bardzo sensowna wypowiedź, gratulacje dla mnie. – Nie mam nawet sukienki, nie wspominając już o tym, że nie mam z kim iść i w sumie to nawet nie wiem, czy chcę. Dlaczego pytasz?

– Tak jakoś. – Był dziwny.

– Coś się stało? – Przyglądałam mu się pytająco, a on skrupulatnie starał się unikać mojego wzroku. – Idziesz z Melly Jelly, prawda?

Zaśmiał się w dość surowy sposób, co zupełnie nie przypominało jego zwyczajnego śmiechu. Zdecydowanie coś było na rzeczy, ale jeszcze nie wiedziałam co.

– I tu pojawia się mały problem… – zaczął, ale do naszych uszu doszedł dźwięk dzwonka.

Zostało mi pięć minut, aby znaleźć się w odpowiedniej sali. Alec miał teraz zajęcia z wychowania fizycznego, więc zostawał tutaj.

– Pogadamy po zajęciach, okej? Leć, bo się spóźnisz.

– Okej – przytaknęłam i posłałam mu buziaka na odchodne. – Do zobaczenia na lunchu. – Uśmiechnęłam się lekko. Dowiem się, o co chodzi, choćbym miała wyciągnąć to z niego siłą.

Przekroczyłam próg sali równo z drugim dzwonkiem. Nauczyciela na szczęście jeszcze nie było, więc spokojnie zajęłam swoje miejsce, przy okazji witając się z kilkoma osobami z grupy. Siedziałam przy trzeciej ławce od okna, skąd miałam doskonały widok na boisko. Od razu rozpoznałam przyjaciela, który akurat musiał się wygłupiać. Zaśmiałam się pod nosem na widok dziwnie skaczącego blondyna. Serio, jak ja z nim wytrzymałam tyle lat?

– Witam was, moi drodzy, po przerwie, mam nadzieję, że stęskniliście się za mną tak, jak ja za wami – przywitał się z nami pan Williams.

– Oczywiście! – odpowiedzieliśmy niemal równo, rozbawieni.

– Mam dla was małą niespodziankę. Trochę niespodziewanie, bo z powodu pracy jego rodziców, do naszej szkoły przeniósł się nowy uczeń i będzie miał zaszczyt uczęszczać na moje zajęcia.

Odwróciłam wzrok w stronę mężczyzny po pięćdziesiątce, który mówił to z nieopisaną dumą, jak zawsze zachwalając siebie. Obok niego stał brunet widocznie rozbawiony zachowaniem nauczyciela. A może zaskoczony? Przyzwyczai się, większość nauczycieli tutaj jest w porządku.

– Przedstaw się nam.

– Colin Evans, przeniosłem się z San Diego. – Uśmiechnął się zadziornie.

Hmm… Myślę, że dogadałby się z Matthew, on również wydaje się kobieciarzem. Chociaż mogę się mylić. „Pamiętaj, nie oceniaj książki po okładce”, tak mawiała babcia. Mądra kobieta.

– Usiądziesz obok panny Turner.

Obok mnie? Podniosłam rękę, żeby wiedział, o kogo chodzi. Spojrzał w moim kierunku, a ja uśmiechnęłam się do niego lekko, na co odpowiedział tym samym.

– No rusz się, młody, zajęcia wieczności nie trwają.

Po klasie rozszedł się śmiech uczniów. Nowy po chwili siedział obok mnie.

– Jestem Erica.

– Colin. On zawsze taki jest? – Wskazał kiwnięciem głowy na nauczyciela.

– Zawsze. Przyzwyczaisz się.

– Nie gadać, robić eksperyment trzeci z jedenastego rozdziału. Na ocenę. Ostatnio go omawialiśmy, mam nadzieję, że pamiętacie. Erica, pomożesz koledze.

– Przyniesiesz składniki z końca sali? Ja zajmę się probówkami – poprosiłam go.

– Jasne – odparł.

Podałam mu książkę, aby wiedział, co zabrać, a sama sięgnęłam po odpowiednie szkła, które już znajdowały się na ławce. Wyjrzałam za okno. Prychnęłam rozbawiona, widząc Alexa i Matta biegających, jak zakładałam, karne kółeczka dookoła boiska. Ciekawe, co tym razem zrobili. Na pewno coś głupiego.

Opuściłam salę zaraz po dzwonku z kolejną piątką na koncie. Dzisiejsze zadanie zdecydowanie nie należało do najtrudniejszych, mieliśmy gorsze wyzwania na tych zajęciach. Skierowałam kroki w odpowiednim kierunku, co chwilę witając się z kimś, kogo mijałam. Znałam sporo osób, chociaż bardziej zawdzięczałam tę ilość znajomych Alexowi niż sobie. On był tym, który przyciągał ludzi, ja zyskiwałam dopiero przy bliższym poznaniu.

– Erica!

Zatrzymałam się i odwróciłam głowę w bok, aby poszukać osoby, która mnie wołała.

– Colin, coś się stało? – zapytałam, kiedy zrównał ze mną krok. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, na co uśmiechał się lekko.

– Nie, nic – odpowiedział.

Zaśmiałam się, lekko kręcąc głową. A temu o co chodzi?

– Więc o co chodzi?

– Chciałem z tobą po prostu pogadać, nie mogę?

– Oczywiście, że możesz. Tyle że mamy całe pięć minut. Co teraz masz?

– Ee… chwila. – Sięgnął po kartkę, którą trzymał w tylnej kieszeni spodni. Na pewno jej nie zgubi, na pewno. – Angielski w dwieście pięć.

– Musisz zejść piętro niżej i pójść na prawo. Ja mam teraz francuski.

– E! RI! CA! – usłyszałam krzyk na cały korytarz, co zwróciło uwagę innych, a po chwili poczułam, jak ktoś przytula się do mnie od tyłu, prawie mnie dusząc.

Westchnęłam z rezygnacją. Nietrudno się domyśleć kto to.

– Alex, idioto! Puść mnie! – Jakoś wyrwałam się z jego uścisku. – Naprawdę… co się z tobą dziś dzieje?

Zrobił szczenięce oczka, a ja starałam się zostać nieugiętą. Uniosłam brew i założyłam ręce pod biustem.

– Ty zła kobieto… – mruknął.

– Oddawaj zadania z mat…

– Do zobaczenia na lunchu!

Już go nie było, a ja westchnęłam po raz kolejny. Usłyszałam śmiech. Kompletnie zapomniałam o Colinie! Spojrzałam w jego stronę.

– Przepraszam za niego. Zwykle bywa troszkę poważniejszy.

– Troszkę?

– Tylko troszkę. – Pokazałam niewielką przestrzeń między kciukiem a palcem wskazującym.

Stołówka jak zwykle była pełna i głośna w porze lunchu. Czasami zastanawiałam się, czy nie zmienić miejsca na jakieś spokojniejsze, ale zaraz z tego rezygnowałam. Chyba nie zamieniłabym na nic innego tego czasu spędzonego ze znajomymi. Zwłaszcza że są jednymi z tych najgłośniejszych, no i zawsze jest z nimi zabawnie. Skierowałam swoje kroki w stronę stolika. Zaskoczona zauważyłam przy nim Colina, który żywo rozmawiał o czymś z Matthew. Wiedziałam, że się dogadają. Razem z tą dwójką siedziała również Lily, Melanie, Lewis i Amanda. Nie było jeszcze Alexa? Podeszłam do nich i usiadłam między Lewisem a Melly Jelly.

– Jak zwykle nie wiecie, co to cisza – skomentowałam głośny śmiech chłopaków.

– Jak zwykle spóźniona – usłyszałam Matta. – A właśnie, poznaj…

– My już się znamy. – Uśmiechnęłam się.

– Dokładnie – odpowiedział brunet z dość zadziornym uśmieszkiem.

– No właśnie, widziałem cię już wcześniej z Ericą. – Blondyn wepchnął się między mnie a swoją dziewczynę. – Jestem Alex.

– Colin. Bo mamy razem chemię, a na angielski chodzę z Matthew.

– Właśnie… mogę zapytać, co ci odwaliło po pierwszej lekcji? – Spojrzałam w piwne oczy swojego przyjaciela.

– Och, wygłupiałem się tylko. – Machnął teatralnie ręką, po czym objął mnie nią, a drugą zaczął tarmosić moje włosy.

Próbowałam go jakoś powstrzymać, ale średnio mi to wychodziło. Słyszałam śmiechy i chichoty naszych znajomych.

– No weź przestań! – uniosłam się, na co roześmiał się głośno, ale w końcu mnie puścił. Poprawiałam sobie włosy. – Nie lubię cię – mruknęłam w jego stronę.

– Och, ale ja wiem, że tak. I to bardzo, bardzo, bardzo…

– Długo jesteście razem? – usłyszałam, i w jednej chwili mnie zmurowało.

Lewis zakrztusił się kanapką, a Lily napojem. Matt natomiast pokładał się ze śmiechu.

– Całe życie – odpowiedział Alex rozbawiony.

Słyszałam tylko jak krzesło się odsunęło i momentalnie od naszego stolika odeszła Melanie. Blondyn westchnął.

– Zaraz wracam. – Poszedł za dziewczyną.

– Nie jesteśmy razem – odpowiedziałam, odprowadzając wzrokiem przyjaciela. Co on sobie myślał, odpowiadając w taki sposób? – Po prostu znamy się od porodówki.

– Alex jest z Melly Jelly – dodała Lily.

– Chyba już nie długo. – Spojrzałam na Lou.

– Co masz przez to na myśli, Lewis?

– Chyba wszyscy wiedzą, że w sylwestra się pokłócili – mruknął Matt. – Ostatnio często im się to zdarza.

– Że co? – Spojrzałam na Matta.

– Matthew, miałeś się zamknąć – wtrąciła Lily.

– Czy wszyscy wiedzą, o co chodzi, oprócz mnie? – oburzyłam się.

– Cóż… myślę, że najlepiej będzie, jeśli pogadasz z Alexem – odpowiedziała dziewczyna.

– Świetnie – burknęłam. – Nie wydaje wam się, że skoro do tej pory mi nie powiedział, to tym bardziej nie powie, kiedy go zapytam?

Nie odpowiedzieli.

– Dzięki, świetni z was przyjaciele. – Wstałam, zabrałam swoją torbę i skierowałam się w stronę przeciwną do tamtej dwójki. Jak najszybciej chciałam opuścić stołówkę. Zabolało mnie to, że Alec nie powiedział mi o tym, że coś jest nie tak między nim a Melanie. Odkąd nauczyliśmy się mówić, rozmawialiśmy ze sobą dosłownie o wszystkim, nawet o najmniej potrzebnych i najgorszych szczegółach z naszego życia.. Wiedziałam, że coś się dzieje, ale nigdy nie musiałam wyciągać z niego informacji. Sam mówił mi o każdym detalu. Co się zmieniło?

Usiadłam na swoim miejscu w sali od biologii i westchnęłam głośno. Usłyszałam, że ktoś siada obok mnie, ale nawet nie spojrzałam w tamtą stronę. Poczułam wibracje w torbie, o którą się opierałam. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wiadomość. Gdzie jesteś? Oczywiście od Alexa. Prychnęłam pod nosem, zignorowałam SMS i odłożyłam telefon.

– Co jest? – Spojrzałam na Emily.

– Nic.

– To mi nie wygląda na nic. Alex? – Uniosła brew, przyglądając mi się sugestywnie.

– Dlaczego on?

– Tylko on potrafi cię tak wkurzyć, wcześniej był jeszcze Tom. Co zrobił?

Dostałam kolejną wiadomość. Spojrzałam na ekran. Nie ignoruj mnie… Prychnęłam, a zaraz po tym dostałam kolejną. Myślisz, że nie znam Twojego planu zajęć?

– Coś jest nie tak między nim a Melanie i nic mi nie powiedział. Wszyscy to wiedzą, oprócz oczywiście mnie. Dupek.

– Erica!

Spojrzałam w kierunku drzwi.

– O wilku mowa – skomentowała blondynka.

Blondyn znalazł się obok nas.

– Czego chcesz? – syknęłam.

– Porozmawiać.

– Och… teraz nagle zachciało ci się rozmawiać? Ale ja nie chcę. – Wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok nagle niezmiernie zainteresowana swoim telefonem. Dorosłe zachowanie, wiem.

– Erica, proszę.

Podniosłam na niego spojrzenie, wpatrywał się we mnie wręcz błagalnie. Westchnęłam. Byłam za miękka, kiedy chodziło o niego.

– No idź – usłyszałam szept i poczułam lekkie szturchnięcie w ramię.

– Niech ci będzie. – Sięgnęłam po swoją torbę i telefon. – Masz czas do dzwonka.

Gdy wychodziliśmy z sali, przyglądałam mu się uważnie. Doskonale wiedziałam, że nie miał pojęcia, od czego zacząć. Dodajmy do tego, że było mu głupio. Ta sytuacja przypominała trochę tę, kiedy mając pięć lat, rozwalił moją ulubioną lalkę i bał się do tego przyznać. Oczywiście nie obeszło się bez płaczu z mojej strony, ale sprezentował mi w zamian bransoletkę, którą mam gdzieś schowaną do dziś.

Po korytarzu rozszedł się głośny dźwięk dzwonka. Spojrzałam na niego, przyłapując go na przyglądaniu.

– To chyba koniec twojego czasu – oznajmiłam.

Westchnął jedynie.

– Chodź. – Złapał mnie za nadgarstek i odciągnął od miejsca, w którym staliśmy.

– Alec! Mam biologię! – Zatrzymaliśmy się na schodach.

– Zaufaj mi – powiedział.

– No nie wiem.

– To nie pierwsze nasze wagary. – Uśmiechnął się zachęcająco.

Wiedziałam, że potrzebował więcej czasu na wyjaśnienia i innego otoczenia, ale uparta część mnie nie chciała tak łatwo odpuścić.

– Skąd masz pewność, że mam ochotę na twoje towarzystwo na dłużej?

– Erica, proszę. Daj mi się naprawdę przeprosić, a nie rzucić to ot tak teraz, żebyś tylko ze mną poszła.

– Niech ci będzie – mruknęłam.

ROZDZIAŁ DRUGI

Siedzieliśmy w kawiarni naprzeciwko plaży, popijając mrożoną kawę. Zajęliśmy stolik na zewnątrz, w końcu było dziewiętnaście stopni i prawie bezchmurne niebo. I gdyby nie to, że urwałam się z lekcji, a Alec zbierał się w sobie, aby wszystko mi wyjaśnić, mogłabym ten dzień uznać nawet za udany.

Spojrzałam na niego. Westchnął cicho i sięgnął po kubek z kawą. Już nawet nie byłam na niego zła, nie potrafiłam się na niego długo złościć, co bywało czasami uciążliwe.

– Ostatnio nie było między nami najlepiej – usłyszałam. Przyglądał mi się, a ja lekko kiwnęłam głową na znak, że go słucham. – Głównie przeszkadzała jej nasza relacja. – Wskazał dłonią na siebie i na mnie, a ja lekko zmarszczyłam brwi.

– Przecież wiedziała, na co się pisze. Nie ukrywaliśmy, że znamy się od lat.

– No tak, ale zaczęła mi wypominać czas, który spędzałem z tobą zamiast z nią i tym podobne.

– A co się stało w sylwestra? – zapytałam.

Spuścił na chwilę wzrok i wziął głęboki wdech.

– Czy tobie jest głupio?

– Ej – westchnął.

Zaśmiałam się tylko na jego reakcję. Byłam bardzo ciekawa, co się wydarzyło.

– W sumie to już był Nowy Rok – mruknął.

Spojrzałam na niego z powagą, żeby dać mu do zrozumienia, że się nie wywinie.

– Cóż, wszystko było dobrze, wypiliśmy trochę, no i urwaliśmy się na górę.

– Był taki moment, kiedy zniknęliście mi z oczu – przytaknęłam. Nie żeby nikt się nie domyślał, co się będzie działo na górze.

– Kontynuując… – odchrząknął. – Powoli się rozkręcaliśmy, kiedy użyłem złego imienia. – Przyglądał mi się z ostrożnością przez chwilę. – Wydarła się na mnie, gdy wróciliśmy na dół, wykrzyczała wszystko w salonie, gdzie byli pozostali, i uciekła. Ciebie akurat nie było na dole, dlatego o tym nie wiedziałaś.

– Wtedy chyba znajdowałam się na zewnątrz, bo ojciec do mnie dzwonił… – Zamyśliłam się. – Okej, ale dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?

– Nie będziesz zła?

– Będę, jak mi nie powiesz. – Zmarszczyłam lekko brwi.

– To było twoje imię. – Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a on skutecznie unikał mojego wzroku. Zamrugałam kilkukrotnie, przetwarzając to, co przed chwilą usłyszałam. Chyba teraz żałowałam swojej dociekliwości.

Jakim cudem? Mnie i Melanie nie da się pomylić! Chociażby dlatego, że ona jest brunetką, a ja blondynką, dlatego że ją zna dwa lata, a mnie całe życie. Dlaczego użył mojego imienia? Jak?

– Zanim mnie zapytasz, nie mam pojęcia, jak do tego doszło. To był przypadek, ja… Powiesz coś? – Spojrzał na mnie.

– Więc kiedy wróciłam i powiedzieliście mi, że Melanie się urwała, bo źle się czuła, to było kłamstwo?

Przytaknął, a między nami zapanowała chwila ciszy.

– Cóż… Ja też kiedyś użyłam twojego imienia, zamiast Toma.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

– Ale nie w takiej sytuacji – dodałam od razu. – On po prostu zasłonił mi oczy z twoim słynnym tekstem „zgadnij kto to?” wypowiedzianym szeptem. Często to robisz.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Nie myślałam, że to ważne. Zresztą to było na początku naszego związku. Wkurzył się trochę, ale przeszło mu, kiedy mu wytłumaczyłam, że dość często zdarza ci się tak robić. Chociaż to ma się nijak do intymnej sytuacji.

– Ja naprawdę nie…

– Nie mi powinieneś się tłumaczyć.

– Już nie mam komu. Zerwaliśmy po tej sytuacji ze stołówki. W sumie to ona mnie rzuciła.

– Może powinniście porozmawiać na spokojnie.

– Porozmawiać możemy, ale raczej do siebie nie wrócimy, nie chcę tego.

– Więc to przez to tak dziwnie się zachowywałeś.

Przyglądał się mi z uwagą.

– Za dobrze cię znam, aby tego nie zauważyć. – Uśmiechnęłam się lekko. – Nie jestem też na ciebie zła.

– To dobrze, nie wytrzymałbym tego długo. – Wyszczerzył się. – To jak, idziesz na ten bal?

– Mówiłam ci przecież, nie mam ani sukienki, ani partnera. W tydzień cuda się nie zdarzają.

– Chcesz iść razem? Dołączymy do znajomych, pośmiejemy się. – Wzruszył ramionami. – A sukienki możemy poszukać teraz. – Uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki. – Mamy pół dnia na chodzenie po sklepach.

– Oferujesz mi pomoc przy zakupach? – Mogę przysiąc, że oczy mam wielkie jak jednodolarówki, a usta lekko rozchylone. Alexander Walsh dobrowolnie chce iść ze mną na zakupy! Alleluja! Zwykle musiałam mu czymś grozić albo siłą zaciągać, co bywało trudne, bo swoje waży. Byłam w szoku.

– Cóż, mogę się poświęcić.

– Jak mogłabym z tego nie skorzystać? Zwłaszcza że prowadzisz i sam to proponujesz. – Uśmiechnęłam się szeroko.

– Mam wrażenie, że będę tego żałował.

Zaśmiałam się i podniosłam się z miejsca.

– Ruszaj ten swój zgrabny tyłek i idziemy – oświadczyłam.

– Gapisz się na mój tyłek?

Przewróciłam jedynie oczami na jego pytanie.

– Bo ty na mój nie – rzuciłam i skierowałam kroki w stronę jego samochodu, słysząc za sobą jego śmiech.

Padłam na łóżko, a obok mnie wylądowały trzy torby papierowe z zakupami. Spędziliśmy ponad cztery godziny na chodzeniu po sklepach. Jak na niego całkiem nieźle to zniósł, do tego nieźle się bawił, kiedy coś przymierzałam, bo mógł bezkarnie się ze mnie śmiać, kiedy wyglądałam jak pokraka, a było kilka takich kreacji.

– Zapomniałaś o czymś – usłyszałam Alexa, a po chwili coś wylądowało na moim tyłku i plecach, chyba buty.

– Dzięki – mruknęłam.

– Proszę bardzo.

Poczułam, że materac mojego łóżka ugina się pod jego ciężarem. Podniosłam się, siadając na zgiętych nogach, i spojrzałam na niego. Na chwilę zamarłam i niemal czułam jak moje serce zatrzymuje się na moment, a ja blednę.

– Alex…

Spojrzał na mnie niezrozumiale.

– Na twoim ramieniu siedzi pająk… masz go w tej chwili zabić! – krzyknęłam i dosłownie w sekundę znalazłam się na korytarzu, jedynie zaglądając do pokoju.

Po pomieszczeniu rozniósł się jego głośny śmiech.

– To nie jest zabawne!

– No już, już – mruknął od niechcenia. Podniósł się, ostrożnie zerkając na potwora, i podszedł do okna, które otworzył, aby po chwili strzepnąć robala na zewnątrz. – I po kłopocie. – Odwrócił się w moją stronę.

– Miałeś go zabić! A jak założy gniazdo pod moim oknem? – Ostrożnie weszłam do pokoju.

– Wtedy go zabiję. – Zaśmiał się i podszedł do mnie. – No już, spokojnie. – Przytulił mnie. Widać, że ta sytuacja nadzwyczaj go bawi.

– Ugh… Nienawidzę cię, Alex! – Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam w klatkę piersiową.

– Wiem, że tak nie jest.

Przewróciłam oczami. Usłyszałam dźwięk dzwonka swojego telefonu. Sięgnęłam do torebki i odebrałam, ustawiając na głośnik, w końcu dzwoniła Lily.

– Urywasz się z zajęć beze mnie?!

Oczami wyobraźni widziałam jej oburzoną minę.

– To przez Alexa – odpowiedziałam, spoglądając na chłopaka.

– Tak, tak. Słyszałam od Emily. Wiesz, gdzie on jest? Nie odbiera telefonu…

– Dlaczego nie odbierasz? – zapytałam.

Wsadził ręce do kieszeni w celu poszukiwań urządzenia.

– Cholera… Zostawiłem w samochodzie – burknął pod nosem.

– A to wy nadal jesteście razem! – rzuciła jakby oskarżycielsko.

– Mówiłem! – usłyszałam Matta.

– Tak, jest u mnie.

– To świetnie. Wpadajcie na pizzę tam, gdzie zawsze. – Rozłączyła się.

– Masz ochotę na pizzę? – zapytałam.

– Szczerze? To niekoniecznie. Jedyne, co chcę, to nic nie robić. – Położył się na moim łóżku.

Zaśmiałam się cicho. Rozleniwiony Alex, to król lenistwa sam w sobie, zmuszenie go do czegokolwiek to jak sprawienie cudu.

– Nie musimy do nich jechać. Film?

– Czytasz w moich myślach. – Puścił mi oczko i podparł dłońmi głowę, wiercąc się nieznacznie. Och, zapomniałam dodać, że leniwy Alex to również pan wygodnicki od siedmiu boleści.

– Okej, to ja się tylko przebiorę. – Podeszłam do garderoby, wcześniej zabierając torby z zakupami z łóżka. Szybko przebrałam się w czarne legginsy i zgniłozieloną męską bluzę, zakładaną przez głowę, która – tak się złożyło – należała do mojego przyjaciela. Uwielbiałam ją ze względu na jej rozmiar. Kiedyś ją u mnie zostawił i już jej raczej nie odzyska. Wyszłam z pomieszczenia. – To ty znajdź film, a ja poszukam jakichś przekąsek – powiedziałam, kierując się do wyjścia, i zatrzymałam się pomiędzy framugami, po czym na niego spojrzałam. Już chciałam coś powiedzieć na temat, aby się ruszył, ale mnie uprzedził swoim pytaniem.

– To moja bluza? – Zmrużył lekko oczy, przyglądając się ubraniu.

– Już moja – odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic.

– Ostatnio zastanawiałem się, gdzie ją podziałem – mruknął.

– Na mnie wygląda lepiej. – Puściłam mu oczko i opuściłam pokój. Zeszłam na dół i skierowałam kroki w stronę kuchni. Zaczęłam po kolei wyjmować z szafek chrupki, żelki i inne przekąski. Wyjmowałam z lodówki lemoniadę, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranej paczki chrupek. Odwróciłam się.

– No czo? – zapytał z pełnymi ustami, na co jedynie pokręciłam głową.

– Miałeś wybrać film.

– Pomyślałem, że obejrzymy coś w tv.

– Przyznaj po prostu, że jesteś zbyt rozleniwiony, aby cokolwiek zrobić.

– To przez te twoje zakupy!

– Sam je zaproponowałeś. – Zabrałam szklanki z szafki i z nimi oraz dzbankiem w rękach udałam się w stronę salonu. – Weź resztę rzeczy – mruknęłam do Alexa, kiedy przechodziłam obok. Po chwili rozsiadłam się wygodnie na kanapie, a blondyn dołączył do mnie. Rozłożyliśmy wszystko na stole, oczywiście biorąc na kolana rzeczy, które zamierzaliśmy zjeść najpierw. Ja wybrałam żelki, on serowe chrupki, do których zdążył się dobrać wcześniej. Oparłam się wygodniej o jego ramię, na którym ułożyłam głowę.

Zaczęliśmy przeszukiwać kanały w celu znalezienia jakiegokolwiek programu. Padło na serial Dexter, którego maraton akurat leciał.

Oglądaliśmy serial od dobrej godziny, jeśli nie dłużej. Spojrzałam na przyjaciela, wzrok miał utkwiony w telewizorze. Uśmiechnęłam się lekko na widok niezdarnie kręcących się końców jego włosów, aż kusiło, aby ich dotknąć. Znamy się osiemnaście lat, chyba niczego nie możemy przed sobą ukryć. Kiedyś myślałam, że jesteśmy jak brat i siostra, którzy dogadują się nadzwyczaj dobrze, ale czy tak naprawdę było? W jednej chwili potrafiliśmy drzeć ze sobą koty na skalę wojny światowej, a zaraz potem zachowywaliśmy się, jak gdyby nigdy nic. To raczej nie było normalne, ale już tak mieliśmy.

– Ja wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak we mnie wpatrywać. – Jego słowa wyrwały mnie z rozmyślań, a po chwili nasz wzrok się spotkał.

Zmieszałam się, ale nie chciałam, aby to po mnie poznał.

– Chciałam sprawdzić, po jakim czasie zareagujesz. Strasznie się guzdrałeś.

– Może to dlatego, że jestem już przyzwyczajony do twojego wzroku? Osiemnaście lat robi swoje.

– Kiedy to minęło? – Uśmiechnęłam się lekko. – Mamy lepszy staż niż niejedno małżeństwo – wypaliłam.

Zaśmiał się tylko.

– Czasem zachowujemy się jak para. – Wyszczerzył się. – To trochę dziwne, kiedy kumple zwracają mi na to uwagę. Sam tego nie zauważam.

Po tych słowach poczułam się jakoś dziwnie, dziwnie smutno.

– Erica? – Przyglądał mi się.

– Hm? Och, przepraszam, wyłączyłam się. Co mówiłeś?

– Nieważne – odparł, wracając wzrokiem do serialu.

– Skoczę po picie, chcesz coś jeszcze? – Uśmiechnęłam się lekko, kiedy pokręcił głową. Podniosłam się, nawet nie zauważyłam, kiedy mnie objął. Jego ręka powoli zsunęła się z mojej talii, kiedy wstawałam. Zabrałam pusty dzbanek i przeszłam do kuchni. Odstawiłam go i wzięłam głęboki wdech.

Co to za dziwna reakcja, Erica! Ogarnij się, dziewczyno. To niemożliwe, żeby zaczęło zależeć mi na nim inaczej niż dotychczas. Może tylko mi się wydaje? Znam go tyle lat, dlaczego nagle miałyby zmienić się nasze relacje? To niedorzeczne. Chociaż nie ukrywam, że poczułam ulgę, kiedy powiedział mi, że nie jest z Melanie. Nigdy za nią jakoś szczególnie nie przepadałam. Może po prostu bredzę od gorączki? Będę chora?

Przyłożyłam dłoń do czoła, ale nic takiego nie poczułam.

– Zasnęłaś tam?!

Podskoczyłam lekko na dźwięk jego głosu. Zabrałam sok i colę i wróciłam na miejsce, automatycznie siadając lekko oddalona od chłopaka.

– Co jest? – zapytał, przysuwając się do mnie.

– Nic.

– No przecież widzę.

– Nadal twierdzę, że nic.

– Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? – W jego głosie doskonale wyczuwałam irytację.

– A ty mi od razu powiedziałeś, co się ostatnio działo między tobą a Melanie?! – uniosłam się. Zdecydowanie niepotrzebnie. Spojrzałam na niego zła, był zaskoczony moim wybuchem. – Przepraszam – powiedziałam cicho i odwróciłam wzrok.

Westchnął tylko, a po chwili mnie objął. To zawsze pomagało, no i dziwnym trafem zawsze czułam się dobrze w jego ramionach. Pamiętam nawet, jak w przedszkolu udawałam, że się na niego obrażam tylko po to, aby mnie przytulił. Jak teraz na to patrzę, to było wredne, ale zawsze działało w ten sam sposób. Objęłam go i zaśmiałam się cicho.

– A teraz to o co ci chodzi?

– Przypomniało mi się, jak obrażałam się, kiedy byliśmy mali, a ty za każdym razem mnie przytulałeś. Później w sumie też tak było.

– Wiem, że czasami udawałaś.

– Ups, wydało się. – Zachichotałam. – Alex?

– Tak?

– Cieszę się, że cię mam. – Wtuliłam się w niego bardziej.

– Długo byś beze mnie nie wytrzymała – powiedział kąśliwie.