Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jedna z najbardziej oryginalnych (i gorących) powieści z nurtu enemies to lovers. Świeża i oryginalna – z nieromantycznym bohaterem, który i tak skradnie wasze serce, i dziewczyną, która rozśmieszy was do łez.
Nora ma trzy życiowe problemy
Pierwszy: dwoje jej najlepszych przyjaciół właśnie ze sobą zerwało. Teraz walczą o spędzany z nią czas za pomocą złośliwych wiadomości na WhatsAppie, a ona musi to zdzierżyć.
Drugi: Marcos – chłopak, w którym kocha się od początku szkoły – nadal nie załapał, że są dla siebie stworzeni, i umawia się z innymi dziewczynami.
Trzeci: właśnie przyłapała swoją matkę w łóżku z... sąsiadką. I nawet nie byłoby to takie straszne (pomijając początkowy szok), gdyby nie wspaniały pomysł zakochanych. Postanowiły zamieszkać razem jak jedna szczęśliwa rodzina! Wszyscy. Czworo. One dwie, Nora i Adrián.
No właśnie, Adrián... Ten od trzech pierwszych razów Nory. Ten z seksownym pieprzykiem, uwodzicielskim szeptem i niedorzecznie błękitnymi oczami.
Jej najgorszy koszmar właśnie się zaczyna!
Książka dla czytelników 18+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 439
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojej siostrze,
dzięki której zaczęłam tę historię.
I wszystkim, którzy wiedzą,
że Adrián nie zawsze był tym Adriánem.
TERAZ
O UPRZĘŻACH DLA KOBIET I KRĘPUJĄCYCH ROZMOWACH
NORA
Kiedy otwieram drzwi do pokoju matki i widzę, że goła leży w łóżku na swojej najlepszej przyjaciółce, jestem lekko zdziwiona.
Nieźle, co? Świetnie, że ułożyła sobie na nowo życie po rozwodzie. I fantastycznie, że nie jest heteroseksualna.
Znaczy, fantastycznie to może nie jest. Raczej wszystko mi jedno. Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ale myślę, że wolała unikać krępujących rozmów tego rodzaju. Tak jak wtedy, gdy pierwszy raz dostałam okresu i napisała mi instrukcje na samoprzylepnej karteczce, którą przykleiła na paczce podpasek i zostawiła na moim biurku. Albo kiedy w szufladzie z majtkami znalazłam kilka gumek, które włożyła tam razem z ilustrowaną książką o seksie.
Zaskakuje mnie, że matka ma na sobie uprząż. Na takie rzeczy córka nie jest przygotowana i nieważne, że dorastając, miała dostęp do internetu.
Przyznanie się, że przyłapałam ją na gorącym uczynku, byłoby lekką przesadą, więc bez słowa zamykam drzwi i odwracam się na pięcie. Plan jest taki: iść na dół do kuchni, zrobić sobie kawę i poszukać w telefonie, jak wyrzucić z głowy to, co widziałam.
Kiedy kawa się parzy, słyszę, jak ktoś się tłucze na piętrze. Nie wiem, czy ubierają się w pośpiechu, czy może wali o ściany ten gigantyczny penis, dyndający na końcu uprzęży. Nora, telefon. Szybko. „Hej, Siri! Jak zapomnieć, że matka bzyka się z sąsiadką, zanim zostawi w twoim pokoju gumowego kutasa z instrukcją na samoprzylepnej karteczce?”
Cała w nerwach odblokowuję w telefonie aparat do selfie i twarz w komórce odwzajemnia moje przerażone spojrzenie. Na swoją obronę muszę powiedzieć, że blada skóra to wynik złego samopoczucia – właśnie dlatego wróciłam wcześniej do domu (no dobra, iść na lekcje też mi się nie chciało), ale już na wybałuszone oczy nie znajduję wymówki.
Zanim zdążę poszukać rozwiązania swoich problemów i wypić więcej niż kilka łyków kawy, obie zjawiają się w kuchni. Dzięki Bogu ubrane.
Conchi nie może powstrzymać śmiechu: odsuwa się ode mnie i opiera o blat, po czym zakrywa usta, żeby nic po sobie nie pokazać. Moja matka jest czerwona jak burak i coś mamrocze pod nosem. Siada naprzeciw mnie i przysuwa dłonie, aby wziąć mnie za rękę, ale po chwili zastanowienia kładzie je sobie na kolanach. Odchrząkuje kilka razy i mówi:
– Nie powinnaś być na uczelni?
Bardzo ją kocham, ale jej umiejętność odwracania kota ogonem i ochrzaniania mnie, kiedy to ona powinna się tłumaczyć, doprowadza mnie do szału. Postanawiam o tym zapomnieć, bo widać, że biedaczka lada moment wpadnie w histerię.
– Tak, ale źle się czułam. Chyba jestem przeziębiona. – Zerkam na swoje stopy, świadoma, że muszę być tak samo czerwona na twarzy jak matka. – Zajrzałam do twojego pokoju, żeby... yyy... wziąć z twojej łazienki paracetamol i... No cóż. Przepraszam. Wszystko okej.
Conchi wybucha śmiechem, a moja matka patrzy na nią ze złością, po czym odwraca głowę w moją stronę.
– To, co widziałaś... – zaczyna. – Czasami, kiedy dwie osoby się kochają...
„Hej, Siri! Jak paść trupem, zanim matka zdąży ci wytłumaczyć, o co chodzi w seksie, a ty masz już dziewiętnaście lat?”
– Mamo, stop. Myślę, że to genialnie... i w porządku. Teraz idę do łóżka... – się zabić – ...chwilę odpocząć.
– Ale ważne, żebyś zrozumiała...
– No nie, naprawdę. Przestań. Proszę.
Conchi chyba zdaje sobie sprawę, że jeśli to dłużej potrwa, moja matka i ja zabrniemy w ślepy zaułek, dlatego podchodzi do nas, kładzie jej rękę na ramieniu i patrzy na mnie ciepło. Uwielbiam tę kobietę. Zawsze wydawała mi się świetna; podobają mi się jej ufarbowane na blond krótkie włosy i malutkie niebieskie oczy. Ostatnio nie widuję jej tak często jak kiedyś, ale pamiętam, że zawsze umiała obrócić wszystko w żart, dla rozluźnienia atmosfery.
– Zostaw to mnie. – Na te słowa matka wzdycha, a ja zauważam coś, co zawsze wiedziałam: że bardzo kocha Conchi. Chociaż teraz rozumiem, że nie jest to taki rodzaj miłości, jaki zakładałam. – Posłuchaj mnie, słoneczko. Pilar i ja widujemy się od jakiegoś czasu.
Spędziłam wystarczająco wiele wieczorów u Conchi, żeby o tym wiedzieć. Ale nie wiedziałam, że nie tylko rozmawiają, ale też wpychają sobie języki aż do gardła i... No i ta uprząż. Sio, nie chcę o tym pamiętać. Nie teraz.
– Aha.
– Chcę ci powiedzieć, że jesteśmy ze sobą od roku.
– Prawie dwa lata – mamrocze matka.
– No tak. – Conchi macha ręką, jakby to nie miało znaczenia. – Chodzi o to, że jesteśmy w sobie zakochane. Rozumiesz?
– No jasne – odpowiadam szybko. Byle nie myślały, że je osądzam. – Bardzo się cieszę.
– Wydawało nam się, że ty i Adrián już o wszystkim wiecie...
– Zaraz, zaraz! On wie?
– Oczywiście, kochanie, od wielu miesięcy.
Spoglądam na matkę ze złością. No nie, jak tak można? Mogła mi wcześniej powiedzieć o ich związku, tak jak Conchi swojemu synowi. Moja matka spuszcza wzrok, jakby przepraszała.
– Dobrze, skoro oboje jesteście już na bieżąco, myślę, że to dobry moment, żebyśmy zamieszkali razem.
Teraz zamiast złości ogarnia mnie megaprzerażenie i patrzę na obie, wytrzeszczając oczy.
– Że co?!
– Żeby trochę oszczędzić – tłumaczy się moja matka.
– Chcemy być razem – wyznaje jej dziewczyna. – Nie twierdzę, że jutro się pobierzemy czy coś, ale...
– Co?!
– Skup się, Nora, na miłość boską! I nie bądź taka nietolerancyjna!
– Nie jestem nietolerancyjna, mamo! – Zrywam się na równe nogi. – Chcecie się spotykać? Proszę bardzo! Ale nie możemy zamieszkać we czwórkę! To niemożliwe! Nie...! – Myśl, Nora. – Nie zmieścimy się!
– Kochanie, w obu domach są po trzy pokoje, przecież nie będziemy wymagać, żebyś spała w jednym z Adriánem.
– A to będziemy mogli wynająć – zauważa moja matka, wskazując zamaszystym gestem kuchnię – i trochę zaoszczędzimy. Wiesz, że sklep nie idzie za dobrze, każde wsparcie się przyda.
– Nie możecie!
Conchi przechyla głowę tak jej syn, widziałam to u niego tysiąc razy.
– Dlaczego?
– Bo... Bo Adrián i ja się nienawidzimy!
To w połowie kłamstwo. Nie widziałam go trochę ponad dwa lata (nie licząc tych razy, kiedy zauważyłam go na ulicy i zmieniałam drogę, żeby nie mówić mu „cześć”) i choć w swoim czasie miałam ochotę go zabić, nie mogę powiedzieć, że go nienawidzę. Że zasłużył sobie na plaskacza? Owszem. Że był nie do zniesienia? To też. Ale nienawiść wymaga ogromnego wysiłku, na który Adrián z pewnością nie zasługuje. Z drugiej strony jestem pewna, że on, zamiast mnie nienawidzić, świetnie się bawił, grając mi na nerwach. Ten jego cholerny pieprzyk i uśmiech, jakby...
– Nie gadaj głupstw, Nora – ochrzania mnie matka, przerywając mój tok myślenia. – Conchi i ja już z nim o tym rozmawiałyśmy i Adrián nie widzi żadnego problemu, prawda?
Blondynka obok potakuje.
– Właściwie to powiedział, że bardzo się cieszy.
– Że bardzo się cieszy? Adrián?!
Conchi wzrusza ramieniem, co jest typowe też dla jej syna, i wyjaśnia:
– Tak naprawdę wybuchł śmiechem i powiedział, że to dopiero będzie ciekawe.
Cholera.
„Hej, Siri! Jak odkręcić to, że spało się z synem dziewczyny własnej matki?”
WCZEŚNIEJ
O PIKANTNYCH PISEMKACH I HEKTOLITRACH ŚLINY
ADRIÁN
Wszystko się zaczęło, gdy mieliśmy po dwanaście lat. Tylko przez trzy dni lipca jesteśmy w tym samym wieku i właśnie drugiego z nich zrobiło się ciekawie.
Przed pocałunkiem Nora wydawała mi się koszmarna. Sama skóra i kości i te ogromniaste zmrużone oczy, i wiecznie zmarszczone czoło. Typowa wściekła małolata, która wywala twoje rzeczy, kiedy nie robisz tego, czego chce, i tłucze cię, zanosząc się płaczem, żeby zrzucić na ciebie winę.
Nie żebyśmy chcieli spędzać razem tyle czasu. Jestem pewien, że nie znosiła mnie tak samo jak ja jej. Ale mieszkaliśmy obok siebie i nasze matki się kolegowały, więc musiałem tolerować jej obecność prawie w każdy wieczór, zwłaszcza latem. Aż do tamtej pory próbowałem wszystkiego, co tylko przyszło mi do głowy, żeby zostawiła mnie w spokoju: mówiłem jej to prosto w oczy albo zabierałem się do rysowania, ignorując jej ciągłe psioczenie; raz nawet spuściłem spodnie i majtki, pokazując jej goły tyłek...
Ale ta cholerna dziewczyna ciągle przychodziła, rozglądała się z założonymi rękami i wypowiadała na absolutnie każdy temat.
Pocałowaliśmy się we wtorek. Nie wiem, dlaczego, do cholery, to zapamiętałem, ale wiem, że to był ten dzień. Nasze matki szykowały mi w kuchni tort urodzinowy na środę, a Nora siedziała w moim pokoju, krytykując wiszące na tablicy korkowej rysunki.
– Co to niby ma być? – zapytała z obrzydzeniem, wskazując jedną z prac.
Siedziałem na łóżku i czytałem komiks. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że chodzi jej o szkic kosmity, który skończyłem w zeszłym tygodniu.
Mogłem jej to wyjaśnić. Wykazać się cierpliwością i zachować zgodnie z oczekiwaniami matki, która ciągle mi przypominała, jak mnie wychowała. „To obcy z Nostromo, tego statku kosmicznego z filmu. Podoba ci się?” Kto wie, może gdybym to powiedział, sprawy potoczyłyby się inaczej. Ale nie wiem, bo choć to ja zacząłem coś między nami, Nora zdecydowała się zrobić następny krok.
– To naga kobieta – skłamałem.
Zwykle tego nie robię. Mam na myśli kłamanie, a nie rysowanie gołych lasek. To robię bardzo często.
– Wcale nie, to jakiś obrzydliwy robal.
– Skąd wiesz? Widziałaś kiedyś nagą kobietę?
– Zgłupiałeś? – Rozplątała ręce, żeby wskazać na siebie. – Przecież sama jestem kobietą! I widziałam się nago tysiąc razy!
– Nie jesteś kobietą, tylko dziewczyną.
– To prawie to samo. Poza tym – zauważyła tym swoim piskliwym głosikiem, który doprowadzał mnie do szału – założę się, o co zechcesz, że widziałam więcej nagich kobiet niż ty. Siebie, kilka koleżanek, matkę...
Odłożyłem komiks na łóżko i uśmiechnąłem się pierwszy raz tego wieczoru.
– A ja się założę, że nie. Udowodnić ci?
Nora znowu skrzyżowała ręce i patrzyła na mnie wyzywająco, kiedy schodziłem z łóżka i klęknąłem przy materacu. Uniosłem go lekko nad stelaż i wysuwając język, próbowałem wymacać to, czego szukałem.
– Zamknij oczy – poprosiłem.
– Po co?
– Chcesz, żebym ci to pokazał, czy nie?
Parsknęła, ale mnie posłuchała. Wyjąłem pisemko z ukrycia i przerzuciłem parę wygniecionych stron, żeby znaleźć zdjęcie na rozkładówce. Pismo zdobył dla mnie Rodri, który dostał je od starszego kuzyna. Prawdę mówiąc, to było totalne gówno, nawet się nie umywało do rzeczy, które można znaleźć dzisiaj w necie, ale w tamtym czasie niewiele mi było trzeba, żeby hormony zaczęły buzować.
– Już możesz patrzeć.
Kiedy spojrzała, jej oczy zrobiły się jeszcze większe niż zwykle, co mówiło samo za siebie. Wyglądała, jakby miały wypaść jej z orbit, prosto na zdjęcie tej rudej kobiety ze sztucznymi cyckami.
Myślałem, że zacznie krzyczeć, zwyzywa mnie albo zrobi jedno i drugie. Ale się nie spodziewałem, że wyrwie mi pismo z rąk i zacznie je pośpiesznie przeglądać.
Usiadła na podłodze po turecku, zafiksowana na tym, co zobaczyła. Myślę, że to by było normalne, gdybym poczuł się skrępowany i przestraszył się, że wygada wszystko mojej matce. Ale kiedy wymamrotała: „Ej, ale dlaczego ona ma to coś... w środku?”, wybuchnąłem śmiechem.
Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że Nora jest zabawna.
Usiadłem obok niej i też pochyliłem się nad czasopismem. Nasze czoła niemal się musnęły, a jej grzywka mnie połaskotała.
– Zerknij na ostatnie strony, to się przekonasz.
– O matko! – wykrzyknęła, patrząc to na mnie, to na parę na zdjęciu uprawiającą seks. – To jest... to jest...!
– Niezłe, co?
– Nie wiem – zawahała się, przyglądając się dokładnie fotografii. – Dlaczego najpierw się nie całują?
Zacząłem wyć ze śmiechu, aż padłem na plecy na podłogę i musiałem złapać się za brzuch. Nora zamknęła pismo i rzuciła mi spojrzenie. Po raz pierwszy nie miała zmarszczonych brwi i nie wyglądała tak, jakby miała ochotę mnie skrytykować. Kąciki jej ust zaczęły powoli się unosić, aż w końcu wylądowała obok mnie, też śmiejąc się histerycznie.
Kiedy się opanowałem, oznajmiłem:
– Wygrałem zakład.
– No nie wiem – powątpiewała. – Widziałeś dużo takich pisemek? – Przygryzła policzek i odwróciła głowę, gdy przytaknąłem. – Okej. W takim razie wygrałeś.
– Moje na wierzchu, prawda?
– Co takiego?
– Mówiłaś, że zakładasz się o wszystko, więc ja wybieram.
– Aha. No tak... Tak.
Położyłem się na boku i pochyliłem w jej stronę. Może i byłem jeszcze małolatem, ale nie pozbawionym rozumu, a właśnie oglądaliśmy razem pornografię. To wystarczyło, żeby zrobiło się dziwnie w każdych okolicznościach.
Chciałbym móc powiedzieć, że nie byłem zdenerwowany i pierwszy pocałunek wspominam jak wiele kolejnych: że wiedziałem, co robię, i kontrolowałem sytuację. Ale to nieprawda. Choć przynajmniej mogę powiedzieć, że nie przestałem się uśmiechać, kiedy zaproponowałem Norze:
– Pocałujemy się?
Odwróciła głowę w moją stronę, zaniepokojona.
– Chodzi o zakład?
– No jasne.
Usiadła i odetchnęła głęboko. Serce zaczęło walić mi jak młotem i podeszło do gardła, kiedy się zgodziła.
– Dobra.
Usiadłem jak ona i położyłem dłonie na kolanach. Nie osądzajcie mnie, ale jeszcze nie wiedziałem, że całe to gadanie, że to chłopak musi zrobić pierwszy krok, jest totalną bzdurą. Wtedy wydawało mi się, że tak trzeba, poza tym w końcu to był mój pomysł, więc przełknąłem ślinę i zbliżyłem się do Nory z otwartymi oczami i zamkniętymi ustami.
Nasze wargi się zderzyły i patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, mogę powiedzieć, że to była najbardziej niezręczna rzecz, jaka mi się do tamtej pory przydarzyła. A przecież latałem już na golasa po korytarzu w domu pełnym ludzi, ścigając Rodriego, który też biegał na waleta.
Tak przyklejeni spojrzeliśmy na siebie i wtedy zauważyłem, że Nora znowu zmarszczyła brwi, jakby ze wstrętem. Spanikowałem, że nie tego się spodziewała, więc odwaliłem jeszcze coś gorszego: wysunąłem język i spróbowałem wepchnąć jej go na siłę. Rozchyliła usta, prawdopodobnie po to, żeby mi wygarnąć, a ja z tego skorzystałem i zrobiłem... cholera wie co.
To nie był mój najgorszy pocałunek, ale niewiele brakowało. Ślina się lała, zęby szczękały o siebie i obiecałem sobie, że już nigdy w życiu tego nie zrobię. Oczywiście nie dotrzymałem obietnicy, tak jak wtedy, kiedy ze dwieście razy zarzekałem się, że nie będę więcej pił, ale przez dwa lata po tej akcji wizja, że mógłbym się z kimś lizać, brzydziła mnie niemiłosiernie.
Pierwsza odsunęła się Nora, bo ja pogrążałem się coraz bardziej. Przyjrzała mi się, jakbym zamienił się w wielkiego karalucha, wytarła usta rękawem kurtki i pierwszy raz, odkąd ją znałem, zaniemówiła.
– No dobra – skomentowałem, żeby tylko coś powiedzieć. Byłem tak samo spłoszony jak ona. Nie odzywała się, więc zaproponowałem:
– Chcesz coś porobić? Nie wiem... Może poczytamy komiks? Mam taki nowy, w którym...
Nora wstała, spojrzała na mnie z odrazą i bez słowa ulotniła się z mojego pokoju.