Jenny i Koci Klub - Esther Averill - ebook + książka

Jenny i Koci Klub ebook

Averill Esther

2,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pełna uroku opowieść o łagodnej kotce z czerwonym szalikiem

W nowojorskiej Greenwich Village, pod opieką kapitana morskiej żeglugi żyje sobie szczęśliwie czarna kotka. Skromna Jenny Linsky nade wszystko pragnie przystąpić do miejscowego Kociego Klubu, w którego szeregach znajdują się takie kocie osobistości, jak wytworna perska kotka Pani Motylek, zwinny tancerz Makaronik i stateczny, pulchny Pan Prezes. Czy jednak mała Jenny potrafi przezwyciężyć obawy i dowieść, że ona również ma szczególne umiejętności?

Poznajcie Jenny i jej przyjaciół, takich jak nieustraszony Łobuz, czyli Kot Strażak, przeżywających przygody w sercu wielkiego miasta, i przekonajcie się, dlaczego „The Atlantic Monthly” nazwał Jenny „osobistością niewiele mniejszą niż tacy giganci jak Piotruś Królik”.

Książki Esther Averill o Jenny Linsky zasługują na szczególne uznanie.

„Napisane jasnym, prostym językiem przemawiającym do młodszych dzieci, wszystkie te urocze opowieści ozdobione są ilustracjami, które wzbogacają słowną treść, lecz nie górują nad nią”.

„The San Francisco Chronicle”

„Wdzięk i urok tych opowiastek oczaruje nie tylko dzieci. Ich język i ilustracje wprawią w zachwyt, choćby na chwilę, czytelników w każdym wieku”.

„The Saturday Review”

„Jenny ma w sobie coś rzeczywistego, a także skromny urok osobisty, co nadaje kronice jej dokonań godność, której brakuje wielu pretensjonalnym próbom”.

„The New Yorker”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 55

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Esther Averill Jenny i Koci Klub Tytuł oryginału Jenny and the Cat Club ISBN Text and Illustration copyright © 1973, copyright 1953, 1952, 1951, 1948, 1944 by Esther Averill Published by arrangement with HarperCollins PublishersAll rights reserved Copyright © for the Polish translation by Ewa Horodyska, 2021 Redakcja Magdalena Wójcik Projekt okładki i stron tytułowych Agnieszka Herman Opracowanie graficzne i techniczne Barbara i Przemysław Kida Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.

Od Autorki

W tym zbiorze znajdziecie pięć najwcześniejszych opowieści o Jenny Linsky, płochliwej, małej czarnej kotce mieszkającej w Nowym Jorku. Zostały wydane tak dawno temu, że dzieciaki, które czytały pierwsze z nich, są teraz dorosłe i mają własne dzieci. Czytelnicy zadają mi jednak wciąż to samo pytanie: „Czy Jenny była prawdziwa?”.

Tak, Jenny istniała naprawdę — była prawdziwą kotką. Znałam ją, gdy mieszkałam w domu obok dużego ogrodu należącego do niej i jej pana, kapitana Tinkera. Co wieczór obserwowałam przez okno małą Jenny z czerwonym szaliczkiem na szyi wyskakującą z parteru domu kapitana do ogrodu, by zdążyć na zebranie Kociego Klubu.

Członkowie Klubu spotykali się pod klonem rosnącym na końcu ogrodu. Przybywali nie tylko z domów stojących przy samym ogrodzie, ale także zza wysokiego płotu, który go otaczał. Był to w istocie Klub zrzeszający okoliczne koty i — jak można się spodziewać — były one wszelkich rozmiarów i maści. Każdy kot czy kotka miały swą własną osobowość.

Widok tak wielu rozmaitych puszystych stworzeń siedzących na zebraniu pod klonem rozbudził moją ciekawość. Pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej o nich i ich zajęciach. Byłoby oczywiście czymś niewłaściwym z mojej strony, gdybym naruszyła prywatność klubowych spotkań. Po pewnym czasie jednak zaczęłam o tym rozmawiać z kapitanem Tinkerem, opiekunem Jenny, i opowiedział mi, co wie o swojej czarnej kotce i Kocim Klubie. Osoby z sąsiedztwa — sympatyczni ludzie, którzy bardzo lubili wszystkie te koty — przekazały mi cenne informacje, zwłaszcza o wydarzeniach mających niekiedy miejsce za ogrodzeniem.

Stopniowo, z niewielką pomocą wyobraźni, zdołałam złożyć te historie w całość. Przyznaję, że zapisując je, tłumaczyłam kocią mowę na język, który ludzie potrafią zrozumieć. Opisałam kocie poczynania słowami mającymi dla was prawdziwe znaczenie. Starałam się oddać w pełni osobowość każdego z kotów, a także jasnego, ciepłego ducha Kociego Klubu.

KOCI KLUB, CZYLI ŻYCIE I CZASY JENNY LINSKY

Kiedyś, dawno temu, w ogrodzie kapitana Tinkera odbywały się zebrania Kociego Klubu. Należały do niego wszystkie koty i kotki z okolicy. Wszystkie oprócz Jenny Linsky.

Jenny Linsky była niedużą, czarną, osieroconą kotką i mieszkała u kapitana Tinkera. Znalazł Jenny na ulicy, gdzie zagonił ją pies. Nikt nie wiedział, skąd się wzięła, więc kapitan zabrał ją do domu.

Był dla niej bardzo dobry. Co wieczór dostawała na kolację śmietankę i kurczaka. Jej smoliście czarne futerko stało się gładkie i błyszczące. Żółte oczy nabrały radosnego wyrazu.

Pewnego dnia kapitan powiedział:

— Ty i ja musimy na zawsze zostać najlepszymi przyjaciółmi.

Jego słowa sprawiły, że serce Jenny zaczęło bić szybciej.

Lecz po chwili kapitan dodał łagodnie:

— Myślę, że taka mała kotka jak ty powinna od czasu do czasu wyjść na dwór, żeby się pobawić. W tym ogrodzie mieszka wiele miłych kotów.

Jenny często słyszała śpiewy Kociego Klubu po zmroku.

„Naprawdę dobrze się bawią” — myślała wówczas.

Ale była zbyt nieśmiała, żeby się z nimi przywitać.

„Nieśmiałe koty potrzebują pomocy” — pomyślał sobie kapitan Tinker.

Kapitan, który był starym marynarzem, lubił tworzyć różne rzeczy i przed laty nauczył się robić na drutach. Wydziergał dla Jenny wełniany szalik — jasnoczerwony wełniany szalik, który pasował do jej czarnego futerka i żółtych oczu.

Jenny przepadała za tym szalikiem. Jakże odważna się czuła, gdy miała go na sobie! Aż pewnego pogodnego wieczoru założyła go i wyszła do ogrodu.

Był to piękny ogród, pełen kwiatów, drzew i krzewów. Z trzech stron wznosiły się domy z różowej cegły. Czwartą stronę zasłaniał wysoki płot, który zagradzał drogę psom. Jenny i kapitan mieszkali w ceglanym domu obrośniętym bluszczem.

Jenny przekradła się cicho przez trawę i znalazła kryjówkę za różanym krzewem. Tam czekała na Koci Klub. Czekała bardzo długo.

Nagle przez trawę przemknęła smukła biała kotka, wspięła się na klon i zaczęła śpiewać. Była to Harmonijka, sekretarka Klubu. Zaśpiewała:

Niechaj przybędzie każdy kot,

Z wąsami i plamkami,

Przybądźcie, przybądźcie

Na Kociego Klubu Zlot.

Pan Prezes przybył jako pierwszy.

Był dobrze odżywionym kotem i zawsze nosił obróżkę z imieniem i numerem na plakietce. Wyszedł powolnym krokiem ze swego ceglanego domu i zajął pozycję — swój „Fotel”, jak to nazywał — w miejscu spotkań pod klonem.

Później nadeszli inni. Przybywali pojedynczo lub parami z zacienionych bram i przeskakiwali wysoki płot. Utworzyli krąg przed Panem Prezesem.

Pan Prezes otworzył zebranie i wypowiedział się krótko w sprawach finansowych. Następnie członkowie Klubu przenieśli się na ganek domu Harmonijki.

Jenny wyciągnęła szyję i zerkając zza liści różanego krzewu, widziała wszystko, co się wydarzyło.

Bliźniacy z łatkami na futrze, Romulus i Remus, przekradli się przez kuchenne okno i powrócili z dużym pakunkiem owiniętym w papier.

— Uczta! Ryba! — wykrzyknęły wszystkie koty.

Zerwały papier i pochłonęły rybę.

Gdy już umyły łapy i wąsy, prześliczna perska kotka o imieniu Motylek wydobyła flecik, w który dmuchała noskiem, i zaczęła grać. Koty śpiewały, tańczyły i żartowały aż do późnych godzin nocnych, kiedy to członkowie Klubu, jeden po drugim, udali się do domów.

Jako ostatnia odeszła Jenny. Nie wyobrażała sobie, że koty mogą się tak dobrze bawić.

Każdego wieczoru zakradała się do ogrodu i obserwowała Koci Klub zza różanego krzewu.

— Jakie te koty są mądre! — westchnęła. — Każdy coś potrafi. Na przykład Pani Motylek gra na fleciku. Albo Makaronik. Tańczy na tylnych łapach. A co ja potrafię?

Biedna mała Jenny! Nic nie potrafiła. Ale wystarczało jej przyglądanie się zabawom i igraszkom innych kotów.

Pewnego wieczoru, ku jej zaskoczeniu, Romulus i Remus podążający na zebranie wsunęli nosy prosto w różany krzew i zawołali wesoło:

— Cześć, siostro! Jesteś tym nowym kotem, prawda?

Bliźniacy byli w tak dobrych humorach, że Jenny ani trochę się nie przestraszyła.

— Tak — odparła. — Jestem Jenny Linsky.

— No więc, Jenny, czy chcesz wstąpić do Kociego Klubu? — zapytali.

Nie dali jej czasu na odpowiedź. W jednej chwili porwali ją i poprowadzili za sobą.

Gdy jednak dotarli na miejsce spotkań, ogarnął ją lęk. Były tam wszystkie inne koty i wpatrywały się w nią błyszczącymi oczami, jakby chciały zapytać: „A co ty potrafisz, mała czarna kotko? CO POTRAFISZ?”.

Tego było już zbyt wiele dla Jenny. Miauknęła głośno ze zgrozy i uciekła do domu.

Następnego ranka Romulus i Remus podeszli do domu Jenny, zajrzeli przez okno od strony ogrodu i zawołali:

— Jenny! Jenny Linsky!

Jenny nie odpowiedziała. Leżała na skrzynce po mydle w piwnicy.

Bliźniacy przyszli podnieść ją na duchu, ale w końcu odeszli zniechęceni.

Po południu perska kotka, śliczne stworzenie zwane Panią Motylek, przycisnęła jedwabisty pyszczek do okiennej szyby i zawołała:

— Jenny! Jenny Linsky!

Jenny znowu nie odpowiedziała. Leżała wciąż na skrzynce w piwnicy.

Pani Motylek także odeszła zniechęcona.

Wieczorem cały Koci Klub, śpiewając głośno, przedefilował przez ogród prosto do domu Jenny.

Na czele pochodu kroczył Pan Prezes.

Za nim Pani Motylek, grając na swoim fleciku.

Dalej szła Concertina. Jej wysoki sopran nadawał ton, a za nią, pojedynczo lub parami, maszerowali śpiewacy.

Pierwsi szli Romulus i Remus.

Za nimi młody siostrzeniec Pana Prezesa, Junior, w towarzystwie Salomona, książkowego kota.

Wykwintny tancerz Makaronik podążał ich śladem. Poruszał się w rytm walca.

Za Makaronikiem dało się dostrzec zakochaną parę, Arabellę i Antonia.

Pochód zamykali dwaj wielcy wojownicy, Sindbad i Książę.

A wszyscy śpiewali:

Miauu i mruu! Chcemy ją tu!

Jenny! Jenny! Jenny!

Niestety! Śpiewali zbyt głośno.

Jakiś człowiek, który nie mógł zasnąć, chlusnął wiaderkiem wody i przerwał ich piękną paradę. Członkowie Klubu rozbiegli się do domów, żeby osuszyć przemoczone futerka.

Spotkali się dopiero następnej nocy, a wówczas mieli inne plany i nie podeszli pod dom Jenny. Było lato, a latem Kocie Kluby mają bardzo dużo zajęć.

Toteż w końcu członkowie Klubu z ogrodu kapitana Tinkera zupełnie zapomnieli o biednej Jenny Linsky. Nie można ich jednak za to winić. Trudno oczekiwać od innych kotów, by zawsze myślały o twoich kłopotach.

Jenny, zawstydzona swoją ucieczką, została teraz w domu. Czas jej się dłużył. Bawiła się trochę z kapitanem Tinkerem. Gdy jednak nadchodził wieczór i słyszała koty w ogrodzie, pragnęła znaleźć się wśród nich.

— A to się nigdy nie stanie — westchnęła. — Są zbyt mądre. Potrafią robić różne rzeczy. A ja co potrafię? Nic.

Czas upływał.

Ptaki odleciały na południe. Wiciokrzew i róża straciły listki.

Nadeszła zima i wszystko zamarzło. Wówczas kapitan Tinker zalał ogród wodą i zrobił lodowisko, na którym chłopcy i dziewczęta mogli jeździć na łyżwach.

Pewnego dnia Jenny, przyglądająca się łyżwiarzom przez okno, odwróciła się nagle do kapitana Tinkera.

— Bardzo bym chciała jeździć na łyżwach — powiedziała. — To coś, co potrafiłabym robić.

Była zaskoczona, że kapitan nie odpowiedział. Podeszła do niego i położyła mu łapkę na ramieniu.

— Kapitanie — przemówiła — gdybym tylko mogła dostać łyżwy.

Kapitan Tinker wciąż milczał. Siedział w fotelu z zamyślonym wyrazem twarzy, pykając fajkę. Jenny nie wiedziała, że kapitan obserwował ją kątem oka, gdy wspinała się po schodach.

Na górze zaczęła szukać łyżew w szufladach komody i na półkach w szafie. Nic nie znalazła.

W nocy, gdy kapitan Tinker spał, Jenny zeszła na dół i przeszukała szafy.

Przetrząsnęła szufladę, w której kapitan trzymał sprzęt wędkarski. Znalazła haczyki, żyłki i spławiki — ale żadnych łyżew.

W listopadzie spadł śnieg — była to pierwsza śnieżyca, jaką Jenny widziała w życiu. Przez całe popołudnie wpatrywała się w opadające białe płatki.

Wieczorem już cały ogród był spowity bielą. Jenny wymknęła się na zewnątrz i rozpoczęła poszukiwania wśród zasp. Znalazła płatki śniegu w kształcie kwiatków, gwiazdek i pajęczyn — ale żadnych łyżew.

„Cieszę się, że Jenny wreszcie wyszła na dwór — pomyślał kapitan Tinker. — Teraz zobaczymy, co będzie dalej”.

Wczesnym rankiem następnego dnia kapitan zszedł do swego warsztatu w piwnicy. Zamknął za sobą drzwi i nie chciał wpuścić tam Jenny. Przez całe przedpołudnie słyszała stukanie młotka.

Tajemnicze odgłosy i postukiwania dały się słyszeć przez wiele dni. W wigilię Bożego Narodzenia kapitan Tinker przyszedł na górę, niosąc coś w kieszeni. Jenny obserwowała go, gdy zapalał świecę i odsuwał zasłonę.

— Widać gwiazdy — powiedział, spoglądając w niebo.

Wymówiwszy te słowa, wydobył z kieszeni dwie pary małych…

Czy mogły być prawdziwe?

Jenny patrzyła jak urzeczona.

Wyciągnęła łapkę i dotknęła ich bardzo delikatnie. Były prawdziwe, srebrzyste i miały ostre, lśniące krawędzie.

— Łyżwy! — szepnęła. — Srebrne łyżwy! Och, kapitanie…

Kapitan Tinker przypiął łyżwy do łapek Jenny. Pasowały doskonale. Jej kostki chybotały się przez chwilę, ale potem stanęła całkiem pewnie. Kapitan zawiązał jej szalik i wyszła do ogrodu.

Nad stawem przystanęła z wahaniem.

„Która łapa powinna ruszyć pierwsza?” — zastanowiła się.

Wyciągnęła naprzód prawą przednią łapkę i ruszyła. Potem odepchnęła się lewą tylną łapką i pojechała dalej. Zaczęła sunąć po lodzie.

Ładnie wyglądała, ślizgając się tak z powiewającym czerwonym szaliczkiem, podczas gdy jej łyżwy połyskiwały jasno w blasku księżyca. Kreśliła na lodzie ósemki, kwiaty i gwiazdy.

Koci Klub ją zobaczył. Jego członkowie stali po drugiej stronie stawu i śpiewali kolędy. Teraz otworzyli pyszczki i utkwili szeroko otwarte oczy w Jenny Linsky.

Nikt z Klubu nigdy nie widział kota jeżdżącego na łyżwach.

Wtem Romulus i Remus wykrzyknęli:

— Jenny! Jenny Linsky!

A inne koty zawtórowały: „Jenny! Jenny Linsky!”.

Podjechała w ich stronę.

Romulus i Remus skoczyli jej na spotkanie i zanim się zorientowała, stała już przed Panem Prezesem.

— Panie Prezesie — przemówili bracia — mamy nadzieję, że ta czarna kotka, nasza przyjaciółka, zostanie teraz zaproszona i przyjęta do Klubu.

Pan Prezes zmierzył Jenny przenikliwym spojrzeniem.

— Jak się nazywasz? — zapytał.

— Jenny Linsky — odparła.

— Gdzie mieszkasz?

— W domu kapitana Tinkera.

— Czy coś potrafisz? — spytał Prezes.

— Potrafię jeździć na łyżwach — odrzekła z dumą Jenny.

— Hip, hip, hurra! — wykrzyknęły wszystkie koty.

Gdy wiwaty ucichły, Pan Prezes zwrócił się do członków Klubu ze słowami:

— Pytanie brzmi, czy nasz znakomity gość, panna Jenny Linsky, która potrafi jeździć na łyżwach, zostanie zaproszona, by wstąpić do Kociego Klubu. Kto głosuje za, niech uniesie prawą przednią łapę.

Wszyscy członkowie unieśli prawe przednie łapy.

— Kto jest przeciw, niech machnie lewą tylną nogą.

Nikt nie machnął lewą tylną nogą.

Dwa koty weszły między krzewy, żeby policzyć głosy. Wróciły szybko i szepnęły coś Panu Prezesowi na ucho. Pan Prezes wydawał się zadowolony.

Zwrócił się do Jenny.

— Panno Jenny Linsky — rzekł — głosy zostały podliczone. Mam zaszczyt zawiadomić, że została pani członkinią Kociego Klubu.

— Panie Prezesie — odpowiedziała Jenny wysokim, czystym głosem — i wy, moi godni przyjaciele, dziękuję wam.

Jenny mogła nawet wygłosić dłuższą przemowę. Ale cały Koci Klub stłoczył się wokół niej w nadziei, że będzie można dotknąć srebrzystych łyżew.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki