Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
GORĄCY I ZMYSŁOWY ROMANS LGBT!
Wiki prowadzi względnie stabilne życie, uciekając od problemów i lęków w alkohol i imprezy. Wydaje jej się, że chce, by tak wyglądała jej przyszłość – bez większego planu.
Na jej drodze staje jednak Lena, która sprawia, że dziewczyna czuje i pragnie więcej. Czy to, co połączy kobiety, będzie w stanie przetrwać próbę, jakiej zostaną poddane?
Niektóre tajemnice nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, bo może się okazać, że człowiek zacznie współczuć mordercy.
FRAGMENT KSIĄŻKI
Poczułam, jak ktoś otarł się o moje ramię. Niby nic niezwykłego, ale poczułam, jak między mną a obcym przepłynął prąd. Odwróciłam się i zobaczyłam ją. Była wyższa ode mnie, miała krótkie blond włosy i najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Wpatrywała się we mnie, a właściwie wwiercała we mnie swoje spojrzenie. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Mocno zarysowane kości policzkowe nadawały jej drapieżności, a pełne usta były tak soczyste i piękne, że jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to to, jak smakują i czy są miękkie. Kolczyk w nosie był idealnym dopełnieniem jej wyglądu. Chodzący pieprzony ideał. Oblizałam wargi, poczułam, że zasycha mi w ustach. Po całym moim ciele przeszedł kolejny dreszcz. Mrowienie w podbrzuszu było tak silne, że myślałam, że zaraz eksploduję.
Ona patrzyła na mnie równie intensywnie. Uśmiechnęła się delikatnie, mrużąc oczy, co wywołało kolejny słodki skurcz w podbrzuszu, miałam wrażenie, że zaraz nogi odmówią mi posłuszeństwa i się przewrócę. To wszystko trwało może kilka sekund, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę.
*********************************************
Znowu oblizałam wargę. Całe moje zdradzieckie ciało krzyczało teraz z podniecenia. Wydawało mi się, że między nami strzelają iskry. Moje wcześniej mokre majtki były teraz całkowicie przemoczone. Czułam gorąco w podbrzuszu i słodkie skurcze. Widziałam, że patrzy się na moje usta. Coraz trudniej mi się oddychało. Czułam, że jak zaraz czegoś nie zrobię, to oszaleję.
Ale to ona się poruszyła. Odeszła od umywalki i myślałam, że już wyjdzie, lecz tylko przekręciła zamek w drzwiach. Ja stałam jak osłupiała. Z trudem przełknęłam ślinę i patrzyłam, jak podchodzi do mnie i staje za mną.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 319
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Sylwia Mucha, 2024Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2024 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: Adobe Firefly
Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-572-4
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
PROLOG
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Podziękowania
Dla mojego męża, który od początku wierzył, że dam radę
Dla tej małej dziewczynki, która zawsze pragnęła pisać – dałyśmy radę
PROLOG
Codziennie wieczorem, kiedy wracałam z pracy, miałam wrażenie, że każdy cień, który wyłaniał się, gdy idąc chodnikiem, mijałam oświetlone miejsca, to był on. Wiedziałam, że mnie śledził, ale jak do tej pory nic nie zrobił. Wydawało mi się, że jest nieszkodliwy i zagubiony. Nie wiedziałam, dlaczego byłam tak naiwna. Od samego początku czułam się przy nim nieswojo. Z pozoru bardzo przyjazny i troskliwy, do tego bardzo przystojny, ale pod tą maską ciągle kryło się jakieś zniecierpliwienie. Trudno mi było to opisać, lecz jedyne, na co miałam przy nim chęć, to ucieczka.
Codziennie wysyłał mi prezenty do pracy i często stał po drugiej stronie ulicy podczas mojej zmiany. Myślałam, żeby zadzwonić do ojca, ale nie zrobiłam tego, bo nie chciałam dawać mu satysfakcji. Znowu próbowałby mnie chronić za wszelką cenę, a ja potrzebowałam wolności.
No to teraz miałam tę swoją wolność. Siedziałam zamknięta w jakiejś piwnicy, sama nie wiedziałam jak długo, i wyczekiwałam mojego porywacza, żeby móc chociaż z kimś porozmawiać.
Całe dnie spędzałam na obmyślaniu, jak uciec, i jedyne, co mi przychodziło do głowy, to spróbować go ogłuszyć. Zaufał mi na tyle, że mogłam poruszać się swobodnie po pomieszczeniu i nie musiałam już siedzieć przykuta łańcuchem do łóżka.
Nigdy nie wiedziałam, kiedy przyjdzie. Czasem pojawiał się tylko rano, ale zdarzało się, że bywał kilka razy. Nigdy jednak nie wytrzymał dłużej niż czterdzieści minut, bo zawsze coś go wyprowadziło z równowagi. Musiałam bez przerwy uważać na to, co mówię, bo był jak materiał łatwo palny, wystarczyła iskra, a on już zamieniał się w kulę ognia.
Na samym początku myślałam, że jak będę waleczna, to mnie w końcu puści, ale finalnie dosłownie mnie ukarał. Przez cztery dni nie przynosił mi nic do jedzenia i nie mogłam się kąpać. Od tamtej pory starałam się go nie wkurzać.
Nie mogłam jednak ciągle siedzieć i czekać. To nie było życie, musiałam działać.
Obiecałam sobie, że jak tylko się stąd wydostanę, odezwę się do rodziców i spróbuję odnowić kontakt na nowych zasadach. Właściwie to mogłabym wrócić do tego, co było, byleby tylko nie musieć żyć w tej piwnicy.
Usłyszałam, że zaczął otwierać drzwi. Dzisiaj chciałam uciec. Musiałam spróbować. Jak zwykle miał ze sobą pudełka z jedzeniem. Ciągle było to samo, kanapki i owoce. Nie narzekałam, wręcz przeciwnie, zawsze chwaliłam go za wybór. Dzisiaj zamierzałam być wyjątkowo miła.
– Cześć, moja piękna – powiedział. – Mam dla ciebie jedzonko i kilka gazet do poczytania. Tęskniłaś?
Gotowało się we mnie i miałam ochotę od razu go czymś rzucić, ale zamiast tego uśmiechnęłam się do niego najcieplej, jak potrafiłam w tej sytuacji.
– Bardzo tęskniłam! Wiesz, im dłużej tutaj jestem, tym bardziej czuję, że zbliżam się do ciebie. Wiem, że na początku nie było łatwo ze mną wytrzymać – zaśmiałam się i spuściłam wzrok – ale całkowicie się z tobą zgadzam. Potrzebowałam, żebyś mnie uratował. – Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, udając nieśmiałość.
Czułam, że powinnam dostać Oscara za tę rolę.
Musiałam się mocno wysilić, żeby brzmieć i wyglądać autentycznie.
Przyjrzał mi się badawczo i jego twarz nagle się rozjaśniła.
– Wiedziałem, że nadejdzie taki dzień. Cieszę się, że zaczynasz to rozumieć. Skoro tak, to jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym z tobą dzisiaj zjeść posiłek.
Och, mój plan zaczynał działać.
Mężczyzna podszedł do mnie i odpiął łańcuch z mojej nogi. Jak tylko moja noga uwolniła się z ciężaru metalu, od razu poczułam się pewniej. Podszedł do stolika, przy którym stały dwa krzesła, i zaczął rozkładać jedzenie. Był tyłem do mnie i miałam swoją szansę.
Zbliżyłam się do niego błyskawicznie i złapałam krzesło, które stało obok. Zamachnęłam się i myślałam, że już wygrałam, ale on w ostatniej chwili się odsunął. W jego oczach pojawiła się furia. Wiedziałam, że to koniec, nie miałam szansy. Złapał za krzesło, które cały czas trzymałam, i popchnął mnie na ścianę. Uderzyłam w nią lekko i zanim się zorientowałam, co się dzieje, złapał mnie za twarz i z całej siły walnął moją głową o ścianę. Poczułam przeszywający ból i ogarnął mnie mrok.
Rozdział 1
Wiki
Mogłam użalać się nad sobą, że jestem samotna i że wszyscy się ode mnie odwrócili. Mnie jednak było dobrze. Nie miałam zobowiązań poza pracą, dzięki której zarabiałam kasę na imprezy i życie w Warszawie. Robiłam, co musiałam, żeby noce wypełnić wspaniałymi beatami i dobrym alkoholem, a właściwie dużą ilością alkoholu.
Każda noc przynosiła ukojenie i zapomnienie. Oczywiście robotem nie byłam, więc pojawiały się potężne skutki uboczne kilkudniowego chlania, ale ogólnie uważałam swoje życie za całkiem udane. Kilka razy zdarzyło się, że obudziłam się pod drzwiami swojego mieszkania albo zasnęłam w pociągu i wylądowałam w innym mieście, nie były to rzeczy, które mnie powstrzymywały od prowadzenia takiego, a nie innego trybu życia. Ból głowy mijał, a potrzeba odcięcia się i poczucia alkoholu w gardle była silniejsza.
Plusem takiego życia było to, że miałam zbędnych ogonów w postaci przyjaciół ani faceta. Miłość była dla mnie pojęciem bardzo abstrakcyjnym. Jedyne, co czułam do drugiej osoby, to lekka, chwilowa fascynacja i nic poza tym. Czasem zdarzało się, że odrobinę tęskniłam za czymś więcej, ale szybko to sobie wybijałam z głowy. Widziałam w klubach, jak faceci z obrączkami podrywali jakieś pijane laski, a mężatki ochoczo pozwalały się zmacać pierwszemu lepszemu i napalonemu mężczyźnie. Dlatego nie wierzyłam w związki. Byłam w swoim świecie, może nie najszczęśliwsza, ale miałam złudne poczucie, że coś się w moim życiu dzieje.
Ten, kto nie był nigdy na porządnej imprezie, nie zrozumie, jakie to uczucie.
Na początku pojawiał się lekki dreszcz oczekiwania. W domu wypijałam na przykład dwa kieliszki wina, żeby się trochę rozluźnić. Bywało, że i całą butelkę, ale to w sumie nieistotne. Najbardziej lubiłam miejsca, gdzie leciała typowo klubowa muzyka. House’y, techno i wszystkie powiązane gatunki. Kochałam moment, kiedy czułam, jak podłoga drżała, a muzyka przepływała przez mój krwiobieg i mieszała się z alkoholem.
Nie chodziłam na podryw. Nie kręciło mnie to, choć czasem zdarzało się, że z kimś zatańczyłam lub zamieniłam dwa, trzy zdania. Klub był jednak dla mnie miejscem, gdzie pragnęłam być wolna i cieszyć się muzyką oraz dobrą zabawą. Zapominałam tam o dręczących mnie koszmarach.
Ktoś powiedziałby, że to ucieczka, i mógłby mieć rację, ale nie obchodziło mnie to. Byłam wolnym ptakiem i w taki sposób miałam zamiar przeżyć resztę życia.
Do momentu aż zabraknie mi sił.
Był piątek, więc już przebierałam nóżkami na kolejny wypad do mojego ulubionego miejsca w centrum Warszawy. Czasami zastanawiałam się, czy ludzie w pracy widzą, jak często jestem wczorajsza, gdy przychodzę do biura. Miałam już opracowany plan działania w sytuacjach, kiedy budziłam się rano na potężnym kacu, ale mimo wszystko zawsze trochę było widać po mnie, że piłam dzień wcześniej. W sumie dzień jak co dzień. Nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi, więc pewnie przywykli i uznali to za normę. Ludzie w pracy byli dla mnie jak nieprzyjemny dodatek do nieprzyjemnej pracy, która opłacała mi życie.
Myśl o dobrym drinku i muzyce wszystko jednak rekompensowała. Trafił się nawet jeden facet, który próbował kilka razy się ze mną umówić na randkę, ale skutecznie go zniechęciłam. No cóż, kiedy miałam silny ból głowy, potrafiłam być bardzo niesympatyczna, delikatnie mówiąc.
Wróciłam do swojego mieszkania, które usytuowane było niedaleko stacji PKP Warszawa Włochy.
Miałam zawsze dobry i szybki dojazd do centrum. Lokalizacja marzenie, a do tego ładnie, bo zielono i w kamienicy nie mieszkały żadne dzieci, więc poranki były bardzo ciche. Nie byłam przesadnym czyściochem, przez co wszędzie walały się moje ubrania, kosmetyki i butelki po winie czy piwie no i wódce. Na ich widok poczułam, że potrzebuję się napić. Chwilę zastanowiłam się, na co mam ochotę, i dzisiaj wygrały wódka, lód i limonka. Coś odświeżającego.
Szybki prysznic, jakaś kanapka, mało staranny makijaż i pierwsza lepsza sukienka. Było ciepło, zatem nie chciało mi się kisić w spodniach. Lato w tym roku było wyjątkowo upalne i wszystkie przewiewne ubrania były na wagę złota. Musiałam jednak jak zawsze włożyć dżinsową kurtkę, którą miałam po tacie. Miałam do niej sentyment. To była jedyna rzecz, która mi po nim pozostała.
Pociąg miał być za jedenaście minut, więc ruszyłam do wyjścia. Schodząc po schodach, trafiłam na sąsiadkę, która była jak na mój gust odrobinę zbyt wścibska.
– O, dobry wieczór, Wiktorio – powiedziała i obejrzała mnie od góry do dołu. – Gdzie się o tej porze wybierasz? Nie miałabyś ochoty wpaść do mnie na herbatkę? Mam pyszne ciasteczka.
– Dziękuję, ale jestem umówiona i się spieszę – powiedziałam, prawie się nie zatrzymując. – Innym razem.
– Och, szkoda. Wy, młodzi, ciągle gdzieś pędzicie. Ale proszę, odwiedź mnie, poplotkujemy sobie.
– Tak, tak, do widzenia.
Byłam już niemal na dole, kiedy usłyszałam jej odpowiedź. Ogólnie pani Krystyna była nieszkodliwa, najwyraźniej potrzebowała towarzystwa. Bardzo chciała, żebym ją odwiedziła, a ja totalnie nie miałam nigdy siły ani ochoty.
Udało mi się dotrzeć na czas na peron i zająć miejsce przy oknie. Włożyłam słuchawki i patrzyłam przez szybę na Warszawę, którą otuliła już noc. Przez ciemność przebijały się pojedyncze światła latarni i samochodów. W niektórych biurowcach było włączonych kilka świateł i widać było ludzi przy biurkach. Co ci bedni smutni ludzie robili w piątek wieczór w pracy – tego nie mogłam pojąć. Zdecydowanie nie chciałam być na ich miejscu.
Kochałam noc, w niej czułam się najbezpieczniejsza. Nikomu nie musiałam niczego udowadniać, nie musiałam się starać, byłam po prostu sobą. Noc przykrywała wszystkie moje niedoskonałości, mogłam się w niej ukryć. Ciemność przynosiła imprezę i ukojenie po trudnym dniu. Wyjęłam z kieszeni piersiówkę i wypiłam tak, żeby nikt nie widział. Starsza kobieta, która siedziała po drugiej stronie alejki w pociągu, popatrzyła na mnie z dezaprobatą. Kim była, żeby mnie oceniać?
– Może ma pani ochotę się napić? – zapytałam, podnosząc piersiówkę w jej stronę. – Wygląda pani na bardzo spiętą.
Fuknęła jedynie i odwróciła się do mnie tyłem. Tak myślałam. Takie jak ona zawsze bały się konfrontacji. Już bardziej pewna siebie i nie ukrywając się, wzięłam jeszcze kilka łyków pysznej wódki i skupiłam się na światłach za oknem. Miałam przeczucie, że to będzie wyjątkowa noc.
Rozdział 2
Wiki
Czułam, jak muzyka pulsuje na mojej skórze. Miałam gęsią skórkę. Kołysałam się rytmicznie, dookoła mogłoby nie być nikogo. Tylko ja, muzyka i światła. Przymknęłam oczy, żeby jeszcze bardziej poczuć dźwięki, nie znałam lepszego uczucia niż to, kiedy totalnie w całości oddawałam się muzyce. Jak się dotykałam, czułam, że skórę miałam rozpaloną, a jednocześnie przechodził mnie dreszcz. Całe moje ciało płonęło. Pragnęło więcej muzyki i kołysania.
Poczułam, jak ktoś otarł się o moje ramię. Niby nic niezwykłego, ale poczułam, jak między mną a obcym przepłynął prąd. Odwróciłam się i zobaczyłam ją. Była wyższa ode mnie, miała krótkie blond włosy i najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Wpatrywała się we mnie, a właściwie wwiercała we mnie swoje spojrzenie. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Mocno zarysowane kości policzkowe nadawały jej drapieżności, a pełne usta były tak soczyste i piękne, że jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to to, jak smakują i czy są miękkie. Kolczyk w nosie był idealnym dopełnieniem jej wyglądu. Chodzący pieprzony ideał. Oblizałam wargi, poczułam, że zasycha mi w ustach. Po całym moim ciele przeszedł kolejny dreszcz. Mrowienie w podbrzuszu było tak silne, że myślałam, że zaraz eksploduję.
Ona patrzyła na mnie równie intensywnie. Uśmiechnęła się delikatnie, mrużąc oczy, co wywołało kolejny słodki skurcz w podbrzuszu, miałam wrażenie, że zaraz nogi odmówią mi posłuszeństwa i się przewrócę. To wszystko trwało może kilka sekund, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę.
– Hej, Wiki! – krzyknęła mi do ucha Ola. – Chodź do baru, bo totalnie zaschło mi w gardle! Dawaj, nie stój tak. – Pociągnęła mnie za rękę i musiałam się do niej odwrócić.
Poszłam za nią do baru, czując, że moje ciało jeszcze nie zdążyło się otrząsnąć po spotkaniu z nieznajomą. Dziewczyna zamówiła kilka szotów i cały czas coś paplała. Rozejrzałam się w poszukiwaniu blond włosów. Niestety nigdzie jej nie było. Musiała już wyjść, pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że zostawiła po sobie niezapomniane wrażenie. Potrząsnęłam głową, żeby oprzytomnieć. Chyba nigdy wcześniej nic takiego mnie nie spotkało. Nie pamiętałam, żeby kiedykolwiek zareagowała tak na drugą osobę, jakby całe moje ciało obudziło się do życia.
– Wiki, czy ty w ogóle mnie słuchasz?! – krzyknęła Ola.
– Tak, pewnie, ale tutaj jest tak głośno, że słyszę co drugie słowo! Możesz powtórzyć? – odpowiedziałam, mając nadzieję, że zabrzmiałam wiarygodnie, chociaż dziewczyna była już tak pijana, że raczej uwierzyłaby we wszystko.
– Mówiłam, że Igor nie przyszedł. Obiecał mi, a go nie ma. Więc nie będę się już na niego oglądać. Poznałam supergościa. Przetańczyliśmy kilka piosenek i świetnie nam się gadało. – Podniosła kieliszek i wypiła go jednym haustem.
Ola i Igor to była niekończąca się opowieść. Spotykali się w zasadzie tylko w klubach, a on ciągle obiecywał jej normalną randkę. Niestety za każdym razem coś mu wypadało, zazwyczaj wyjazd służbowy. Znałam Olę krótko, głównie razem imprezowałyśmy, ale zdążyłam się zorientować, że szybko się zakochuje i odkochuje. Historia z Igorem stanowiła wyjątkowo długi jak na nią epizod. Lubiłam ją, miała w sobie dużo pozytywnej energii. Ja z nas dwóch byłam bardziej spokojna i opanowana mimo mojego zamiłowania do imprez. Ona lubiła brać wszystko albo nic, co zazwyczaj kończyło się na wszystkim.
Nigdy jej nie doradzałam w sprawach z facetami, bo sama nie byłam najlepszym przykładem. Miałam kilka krótkich związków z mężczyznami, którzy okazywali się albo mimozami, albo potrafili być zbyt zaborczy, i jeden dłuższy, który skończył się jego zdradą. Od dawna nie byłam w związku, co mi bardzo pasowało, bo w żaden sposób mnie to nie ograniczało. Ola była tak naprawdę moją jedyną znajomą, chociaż poza imprezami nigdzie się nie widywałyśmy.
Krótkie spotkanie z wysoką blondynką wytrąciło mnie z mojego popieprzonego świata. Na samo wspomnienie jej oczu przechodziły mnie ciarki po całym ciele. Poza tym wydawało mi się, że lubię mężczyzn. Nie, żebym nie miała epizodów z kobietami, bo miałam, aczkolwiek dość mało znaczące. Całowanie się na imprezie pod wpływem alkoholu i narkotyków średnio można nazwać doświadczeniem. Mało romantycznie i bez szału. Ot chyba jak większość dziewczyn na imprezach. Jeśli przyjrzałabym się temu bliżej, to prawdopodobnie stwierdziłabym, że mocno zadziałała na mnie wódka z energetykiem. Potrafiła nieźle namieszać w mojej głowie. Robiłam różne dziwne rzeczy po tej kombinacji, a może właśnie za mało wypiłam i moje ciało potrzebowało więcej procentów? To wyjście bardziej mi odpowiadało.
Wypiłyśmy z Olą po pięć niebieskich szotów. Barmani nas uwielbiali, a raczej moją kumpelę. Zawsze miała mocno wyeksponowany biust i uwielbiała się nim chwalić. Czasem zazdrościłam jej pewności siebie. Naturalnie potrafiła do każdego zagadać i z każdym się zaprzyjaźnić.
– Wiki słyszysz, co teraz leci? To Insomnia! Idziemy tańczyć! Rusz dupę!
Ola znowu pociągnęła mnie za rękę i rzuciłyśmy się w wir tańca. Muzyka pochłonęła nas całkowicie. Skakałyśmy tak wysoko, jak to tylko było możliwe w dzikim tłumie. Nic nie miało już znaczenia. Chociaż jeszcze od czasu do czasu rozglądałam się, czy przypadkiem gdzieś nie widać blondynki o wilczych oczach.
Rozdział 3
Wiki
Jeśli miałabym opisać ból, jaki czułam, podnosząc głowę, to śmiało mogłabym stwierdzić, że ktoś wwiercał mi wiertło w czaszkę. Nie pamiętałam, jak trafiłam do mieszkania. Pewnie Ola wszystko ogarnęła i zamówiła taksówkę, chociaż z tego, co słyszałam, to nawet, jak traciłam świadomość na imprezach, myślałam w miarę przytomnie i działałam na autopilocie.
Oczy miałam napuchnięte od niezmytego makijażu, prawdopodobnie od razu po wejściu do mieszkania położyłam się spać. Na policzku poczułam przyschniętą ślinę, a mój oddech i posmak w ustach mogłyby odorem wyciągnąć martwego z grobu. Musiałam od nowa uruchomić cały proces wychodzenia z kaca. Początki zawsze były najtrudniejsze. Ból był zazwyczaj tak silny, że zbierało mi się na wymioty. Wyczołgałam się z łóżka; to był sukces, że w ogóle się w nim znalazłam, bo równie dobrze mogłam zasnąć w kiblu albo w korytarzu. Podniosłam się na rękach i udało mi się usiąść. Zamknęłam oczy, żeby nie czuć, jak wszystko wiruje dookoła. Średnio pomogło, ale pozwoliło chociaż złapać oddech.
Kolejnym ważnym krokiem było spionizowanie się, aby móc dojść do kuchni po tabletki. Swoją drogą musiałam się nauczyć trzymać je przy łóżku, byłoby o wiele łatwiej i szybciej wyjść z kaca.
No więc spionizowałam się. Udało mi się, ale musiałam przy tym mocno ściskać sobie głowę przy skroniach, żeby mi nie eksplodowała.
Małymi krokami ruszyłam do kuchni. Tabletki na szczęście leżały na blacie, zatem wzięłam od razu dwie i popiłam wodą z kranu.
Dzisiaj byłam wyjątkowo sprawna i skuteczna, mimo ilości wypitego alkoholu. Gdy poczułam wodę na języku, wypiłam jej jeszcze więcej. Czułam, że moje ciało woła o nawodnienie. Nie mogłam tego zignorować, więc wypiłam kilka szklanek na raz. Usiadłam na podłodze w kuchni, żeby już specjalnie nie wykonywać gwałtownych ruchów. Głowa cały czas mi pulsowała i musiałam dać lekom czas, aby zadziałały.
Cudownie, że była sobota. Nie będę musiała jutro iść do pracy. W ogóle to musiałam zmienić pracę. Miałam dość tej korporacyjnej nory. Za każdym razem, jak tam szłam, odechciewało mi się żyć, no ale za coś żyć musiałam, więc tkwiłam tam. Już słyszałam głos mojej matki niezadowolonej z tego, że choćby pomyślałam o zmianie. „Przecież masz świetną, stabilną pracę! Po co ci zmiana? Nie wydziwiaj!” Jak dobrze, że jakiś czas temu zablokowałam jej numer. Nie musiałam wysłuchiwać, jaka to ze mnie pijaczka i że powinnam się ustatkować. Nie lubiłam też za bardzo o niej myśleć, zatem przeważnie tego nie robiłam. Wyprowadzając się, chciałam odciąć się całkowicie.
Podłoga była przyjemnie chłodna, toteż zostałam na niej trochę dłużej. Wodę miałam pod ręką, więc nawet nie musiałam wstawać.
Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie piękną dziewczynę z klubu oraz to, jakie wrażenie na mnie zrobiła. To, jak na mnie patrzyła – jakby skanowała mnie wzrokiem. Przez chwilę wydawało mi się, że ta dziewczyna mi się przyśniła, ale była prawdziwa.
I to, co poczułam, również, bo nawet teraz, na gigantycznym kacu, pojawiło się mrowienie w podbrzuszu, jak tylko o niej pomyślałam.
Jak można być tak pięknym?!
Nigdy wcześniej nie spotkałam jej w tym klubie, zatem prawdopodobnie już więcej się nie zobaczymy. Pamiętałam każdą milisekundę naszego krótkiego kontaktu. Wydawało mi się, że czas się wtedy zatrzymał i dookoła nikogo nie było. Pomyślałam jednak, że to dobrze, że nigdy się już nie spotkamy. Moje życie i tak było skomplikowane i nie chciałam go sobie jeszcze bardziej gmatwać. Zakładając oczywiście, że ona również byłaby mną zainteresowana. No właśnie!
O czym ja w ogóle myślę?
Przecież alkohol mógł odrobinę zaburzyć moje postrzeganie i być może ona wcale mi się nie przyglądała, tylko to ja się w nią wgapiałam. To wszystko działo się tak szybko, że mogło być moim urojeniem. Tak, to były urojenia. Piękna kobieta i ja – pijana, ledwo trzymająca się na nogach! To brzmiało jak początek pięknego romansu Ha, ha!
Odgoniłam od siebie te wszystkie myśli i spróbowałam się podnieść. Proszki już zadziałały, więc odzyskałam energię. Przyszła pora, żeby coś zjeść, wykąpać się i zastanowić się, co zrobić z resztą dnia. Nie miałam za dużo możliwości, ale liczyłam na swoją kreatywność.
Wykąpana i najedzona usiadłam do laptopa, żeby zobaczyć, czy coś ciekawego dzieje się na mieście. Dostałam wiadomość od Oli.
Ola: Hej, Złotko, mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Idę dzisiaj do Luster z tym kolesiem z wczoraj. Liczę, że masz siłę i chęć wyskoczyć z nami. Buziaki :*
O! I to był plan, którego potrzebowałam na dziś.
Na samą myśl o tym, że znowu będę dzisiaj tańczyć i będę mogła wypić coś dobrego, poprawił mi się humor. Prawda, wiedziałam, że następnego dnia będę umierać… no ale dobra impreza zawsze wygrywała.
Poczułam przypływ energii i pobiegłam do lodówki, w której jak zawsze czekało na mnie schłodzone wino. Zawsze trzeba było zrobić sobie wstęp przed imprezą. Wtedy od razu można było się bawić w klubie. Bez zbędnego okupowania baru przez pierwszą godzinę.
Szybko odpisałam Oli.
Ja: Idę! Widzimy się na miejscu?
Nie czekałam długo na odpowiedź.
Ola: Może spotkajmy się w barze pod Lustrami? Coś zjemy i napijemy się przed. O 18?
To byłoby coś nowego, ale podobał mi się ten pomysł.
Ja: Świetnie! Do zobaczenia!
Rozdział 4
Lena
Obserwowałam ją dłużą chwilę, jak tańczyła. Robiła to całą sobą. Widziałam, jak chłonie muzykę i jej ciało idealnie porusza się w rytm mocnych basów. Chciałam do niej dołączyć, ale byłam w pracy i wiedziałam, że zaraz wychodzę z moim szefem. Nie przyszliśmy tutaj, by się bawić, tylko w interesach. Maks kończył rozmowę z właścicielem klubu i szepnął mi na ucho.
– Lena, idź przodem i zaparkujcie przed klubem, żebym nie musiał łazić po parkingach, a ja zostanę z Borysem.
Przytaknęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
DJ zmienił rytmy na techno latino i tłum na parkiecie oszalał. Ktoś mnie popchnął i poleciałam lekko do przodu, trącając tańczącą dziewczynę, którą wcześniej obserwowałam. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Miała przepiękne niebieskie oczy. Lekko zamglone od alkoholu. Mimo że trwało to tylko chwilę, jej ciało zareagowało na mnie. Oblizała wargi, a ja miałam ochotę ją przyciągnąć do siebie. W ułamku sekundy oczami wyobraźni zobaczyłam, jak dotykam jej ust i wpijam się w nie. Bardzo żałowałam, że miałam swoje obowiązki, bo z rozkoszą zabrałabym ją do siebie. Nie wyglądała, jakby miała mi się specjalnie opierać.
I wtedy jakaś dziewczyna zaczęła coś do niej krzyczeć, a ona odwróciła się i ruszyła z tamtą. Zniknęły w tłumie. Ja musiałam ruszyć do wyjścia. Szef nie lubił czekać.
Od dwóch lat byłam głównym ochroniarzem Maksa. Dzięki temu, że byłam bezwzględna i potrafiłam odpowiednio reagować w różnych trudnych sytuacjach, szybko udało mi się odnaleźć w tym świecie. Miałam doświadczenie w walce i w szukaniu ludzi oraz ich przesłuchiwaniu.
Maks działał w branży rozrywkowej. Był właścicielem kilku klubów w Warszawie, Trójmieście i Krakowie, posiadał do tego kilka restauracji, hoteli i działalności, które nie były do końca legalne. Potrzebował najlepszej ochrony, a ja byłam najlepsza. Bardzo szybko potrafiłam zauważyć zagrożenie i nie raz udało mi się zapobiec naruszeniu przestrzeni osobistej mojego szefa. On ufał mi bezgranicznie i tylko ze mną chciał załatwiać wszystkie interesy.
Zawsze wiedziałam, że nie jestem słodka i delikatna jak inne dziewczyny. Uwielbiałam się bić z chłopakami, nawet dużo silniejszymi ode mnie. Byłam zwinna i sprytna. Używałam siły i głowy, a to było zabójcze połączenie. Szybko trafiłam do szkoły wojskowej. Moi rodzice długo nie mogli pogodzić się z myślą, że nie mają księżniczki w domu, dlatego miałam bardzo bliską więź z moim wujkiem, który był wojskowym i uczył mnie wielu rzeczy, między innymi strzelania.
Wojsko okazało się strzałem w dziesiątkę. Może struktury nie do końca mi odpowiadały, ale perspektywa wyjazdu na misję mocno mi to rekompensowała. Byłam zawsze skoncentrowana na tym, czego pragnęłam, dlatego tak dobrze było mi wojsku. Tam musiałam być czujna i zawsze w gotowości, żeby po pierwsze nie patrzyli na mnie przez pryzmat tego, że jestem kobietą, a po drugie zawsze chciałam być najlepsza.
Tak właśnie było.
Wysłali mnie do Iraku i spędziłam tam kilka lat. Nauczyłam się wielu cennych rzeczy, które mogłam wykorzystać w swojej aktualnej pracy.
Na Maksa trafiłam, kiedy wynajął mojego przyjaciela detektywa do przeprowadzenia prywatnego śledztwa. Pomogłam odszukać faceta, który go okradł. Wspierałam mojego kumpla w poszukiwaniach, to była jedna z moich prac. Potrafiłam wygrzebać ludzi spod ziemi, miałam zawsze do tego smykałkę. Zaprzyjaźniliśmy się i zatrudnił mnie jako swojego ochroniarza oraz człowieka od spraw „skomplikowanych”.
Podjechałam samochodem pod drzwi klubu. Wysiadłam i oparłam się o drzwi. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i że nie będzie żadnych problemów. Wpatrywałam się w przeszklone drzwi, przez chwilę miałam nadzieję, że może zaraz zobaczę w nich dziewczynę z parkietu. Bardzo chciałam jeszcze raz zobaczyć te piękne niebieskie oczy. W drzwiach pojawił się tylko mój szef z drugim ochroniarzem Borysem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Konstancina.
Cały czas myślałam o dziewczynie. Jej ruchy, usta, wszystko w niej było niesamowicie seksowne. Zdecydowanie wywarła na mnie ogromne wrażenie. Wydawała się smakowitym kąskiem, którego miałam ochotę skosztować.
– Lena. – Głos szefa wyrwał mnie z rozmyślań.
– Bardzo cię proszę, abyś jutro odebrała ważną przesyłkę od mojego przyjaciela z baru przy Lustrach.
Zdziwiona popatrzyłam na szefa w lusterku.
– A to nowość, nigdy nie odbierałam twoich przesyłek. Skąd ta zmiana?
– To jest tak bardzo ważne, że nie chcę, aby ktoś inny to zrobił. – Zamilkł na chwilę i zerknął przez okno. – Wiem, że nie lubisz takich zleceń, ale to naprawdę ważne.
– Okej – mruknęłam. – Skoro tak, to nie będzie problemu.
– Dzięki. Potem przywieź przesyłkę do mnie do klubu na Mazowiecką.
Spojrzeliśmy na siebie z Maksem w lusterku i tylko kiwnęłam głową, na potwierdzenie, że zrozumiałam. Reszta drogi upłynęła w milczeniu.
Rozdział 5
Wiki
Alkohol już zaczął działać i miałam świetny humor. Ten wieczór miał być trochę inny, więc czułam podekscytowanie. Cieszyłam się, że Ola zaproponowała mi najpierw wyjście na kolację. Już dawno nie byłam z nikim na takim spotkaniu. Oczywiście pomijając wyjścia z pracy, ale tych bym nie zaliczyła do przyjemnych, bo delikatnie mówiąc, nie przepadałam za moimi współpracownikami.
Jedyną osobą, z którą się dogadywałam, była pani Jadzia, która przychodziła po południu sprzątać biuro. Zazwyczaj dla innych była niewidzialna, ale ja kochałam słuchać jej opowieści. Pani Jadzia miała może z pięćdziesiąt pięć lat. Nie miała rodziny, lecz prowadziła fajne życie. Pracowała jako sprzątaczka, ale również wróżyła z kart. Miała masę koleżanek i często gdzieś razem wyjeżdżały i spotykały się na drinka. Nigdy nie żałowała, że nie założyła rodziny. Stanowczo twierdziła, że woli być wolna niż ciągle komuś gotować i prać. Sama mogła zarządzać swoim czasem. Raz nawet dała mi radę, którą mocno wzięłam sobie do serca.
– Pamiętaj, kochanieńka, lepiej być samemu, niż kochać kogoś na siłę i udawać. Widziałam wiele par i małżeństw, które były ze sobą wyłącznie dlatego, że trzeba.
Czułam, że to, co mówiła, jest prawdą i że chcę być jak ona. Mnie tylko odrobinę trudniej było utrzymać dłuższe przyjacielskie relacje. Jakiś czas temu odwróciłam się od wszystkich swoich bliskich, a oni ode mnie. Chcieli dyktować mi, co mam robić i jak żyć, a ja tego nie mogłam znieść. Nienawidziłam, jak ktoś mi mówił, kim mam być. Niestety od tamtej pory nie udało mi się zbudować z nikim niczego trwalszego.
Dlatego cieszyłam się na spotkanie z Olą. Ewidentnie chciała, żeby nasza relacja przeszła na kolejny etap. Może nawet z czasem mogłybyśmy stać się przyjaciółkami. Kto wie…
Do baru dotarłam chwilę po osiemnastej. Nigdy przesadnie się nie stroiłam na wyjścia, ale dzisiaj włożyłam krótką, zwiewną sukienkę i oczywiście trampki, bo szpilek ani balerinek nie tolerowałam, no i moją ukochaną kurtkę dżinsową po tacie. Nałożyłam lekki makijaż i jak zawsze, żeby było mi wygodnie, zaplotłam warkocz. Czułam się super. Wyluzowana i ładna. Pomyślałam, że od dawna nie miałam tak dobrego nastroju.
Ola i jej towarzysz siedzieli przy jednym ze stolików obok okien, które miały widok na ulicę. Pomachałam im i już miałam iść w ich kierunku, kiedy zorientowałam się, że jeszcze jeden facet siedzi razem z nimi. Przystanęłam i spojrzałam na Olę pytającym wzrokiem. Ola uśmiechnęła się niewinnie i zaprosiła machnięciem ręki mnie do stolika. Podeszłam, ale od razu się napięłam, bo szczerze mówiąc, ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, była jakaś randka w ciemno, i to jeszcze bez uprzedzenia. Ola wstała i dała mi całusa w policzek.
– Super, że już jesteś Wiki! To jest Adam, a to jego kolega Krzysiek. – Z szerokim uśmiechem wskazała na osoby siedzące przy stoliku.
Mężczyźni wstali i chyba chcieli witać się buziakami, ale ja szybko podałam im tylko rękę. Uśmiechnęłam się z przymusem.
– Cześć, miło mi was poznać. Ola nie wspominała, że będziemy we czwórkę – powiedziałam może odrobinę zbyt oschle.
– Ach, wyleciało mi – odpowiedziała – ale to dość spontaniczne spotkanie. Fantastycznie, że nam się udało.
– Wiki, czego się napijesz? – zapytał mnie Krzysztof, wskazując na kartę drinków.
W sumie byłam mu wdzięczna za szybką reakcję i skupienie uwagi na czymś innym. Wybrałam podwójną whisky na lodzie, bo potrzebowałam czegoś supermocnego, żeby się wyluzować.
– Wow! Widzę, że nie jesteś z tych delikatnych damulek, co tylko piją mojito albo sex on the beach. Fajnie. Myślę, że będziemy się dzisiaj dobrze bawić – stwierdził Krzysztof.
Spojrzałam na Olę, a ona puściła mi oczko. Miałam ochotę ją udusić, no ale kiedy napiłam się pierwszych łyków alkoholu, od razu mi przeszło i poczułam przyjemne mrowienie w ciele. Postanowiłam, że jakaś głupia, wymuszona randka w ciemno nie popsuje mi dzisiejszego wieczoru. W sumie miło było patrzeć na zadowoloną Olę. Cieszyła się, że jestem, więc było mi tak trochę ciepło na sercu, że może jednak komuś na mnie zależy.
– A czym się zajmujecie? – zapytałam.
– Ja mam swoją firmę. Sprzedaję samochody – odpowiedział Krzysiek. – Sprowadzam je z Niemiec i tutaj mam kilka komisów. W sumie to już powstała sieć w kilku miastach.
– Ciekawe, a takie po wypadkach też sprowadzasz? – Zaśmiałam się.
Mój rozmówca spochmurniał i od razu pożałowałam swojego żarciku.
– Nie, staramy się, żeby wszystkie samochody były w jak najlepszej kondycji. Nie oszukujemy naszych klientów.
– Och, żartowałam! Wybacz, nie chciałam cię urazić.
Poczułam, jak zaczęły palić mnie policzki z zażenowania, i patrzyłam na swojego drinka, jakby miał mi pomóc cofnąć się w czasie i palnąć się w ten głupi łeb.
– Nie mam problemu, często słyszę takie teksty, dlatego tak reaguję. – Mężczyzna uśmiechnął się do mnie. – Ale rozumiem, że dużo ludzi może nas o to podejrzewać. Niestety jest wielu handlarzy, który potrafią oszukiwać innych i sprzedawać mało sprawne samochody.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
Facet chyba był w porządku a ja oczywiście musiałam zachować się jak burak.
No nic. Musiałam się teraz bardziej hamować.
– Świetnie, że tak uczciwie podchodzisz do tematu – powiedziałam – to podnosi na duchu, że są jeszcze uczciwi ludzie.
Wzięłam większy łyk whisky i zapytałam Adama, co porabia w życiu.
– Ja jestem lekarzem. Mam swoją praktykę i pracuję również w szpitalu dziecięcym. Jestem pediatrą.
Wow! To mi zaimponował. Zobaczyłam, z jaką dumą Ola patrzy na swojego wymarzonego faceta. Chyba totalnie ją wzięło. Widać było, że lgnie do niego całą sobą, a on nie odstępuje jej nawet na milimetr. Kurczę, świetnie się na nich patrzyło. Piękni, młodzi i ze świetnymi perspektywami. W dodatku widać było, że mają się ku sobie. Ha! Wydawało mi się, że nie można spotkać nikogo wartościowego w klubie. A tu proszę.
– Zawsze wiedziałeś, że chcesz zostać lekarzem, i do tego pediatrą? – zapytałam.
– Tak. W sumie to nie jest jakaś ekscytująca historia – zaczął. – Moi rodzice są lekarzami, siostra dentystką, a ja nigdy nie wyobrażałem sobie, żebym mógł robić coś innego. Do tego zawsze lubiłem dzieci, więc wybór był prosty. No i w Polsce brakuje dobrych pediatrów, a takim właśnie postanowiłem być.
– No a ty, Wiki, czym się zajmujesz? – zapytał Krzysiek. – Ola coś wspominała, że pracujesz w dużej korporacji, ale nie sprecyzowała, na jakim stanowisku.
– Ach, wiesz, nic ciekawego w sumie – odpowiedziałam. – Pracuję w dziale marketingu, więc wymyślam różne niepotrzebne rzeczy, żeby namówić ludzi do zakupów, lub akcje mające na celu poprawę wizerunku firmy. Liczę jednak, że znajdę bodziec, który zmobilizuje mnie do zmiany pracy, i będę robić coś, co lubię. Dobrze płacą, zatem idę na osiem, dziewięć godzin do pracy, robię swoje i zapominam.
– Masz już na oku coś, co chciałabyś robić? – włączył się do rozmowy Adam.
– Niestety nie. Nie mam szczególnych talentów, więc na razie jestem korposzczurem i poszukiwaczem dobrej imprezy. – Zaśmiałam się i podniosłam szklankę z napojem bogów. – Wypijmy za spotkanie i za dobrze spędzony czas. – Wzniosłam toast, odwracając uwagę od siebie.
– O tak! – krzyknęła Ola. – Wypijmy za genialny wieczór!
Kelnerka podeszła do nas z kolejnym zamówieniem. Wraz z ilością wypitego alkoholu nasze rozmowy stawały się coraz głośniejsze. Nagle poczułam dreszcz na plecach. Wydało mi się to dziwne, zważywszy na to, że było bardzo gorąco. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nie byli to moi kompani. Rozejrzałam się dyskretnie po lokalu, lecz nie zauważyłam nikogo, kto by patrzył w moją stronę.
No serio, Wiki, już zaczynasz mieć jakieś paranoje.
W tej samej chwili drzwi do lokalu się otworzyły i zobaczyłam ją. Blondynkę z klubu! Stała tam i spoglądała na mnie. Jak to możliwe? Właściwie myślałam, że już nigdy więcej jej nie spotkam. Znowu poczułam, że gapię się na nią jak sroka w gnat. Serio! Nie mogłam odwrócić głowy. Poczułam, że przyspiesza mi oddech. Miałam wrażenie, że zaraz dostanę ataku paniki, ale nie nadszedł. Poczułam jednak, jak moje majtki robią się coraz bardziej mokre, i zaczęłam się martwić, czy przypadkiem nie zostawię śladów na krześle. Przestałam panować nad swoim ciałem, ono dosłownie robiło, co chciało.
Ja pierdolę, co się ze mną dzieje!
Musiałam odwrócić wzrok, bo nie mogłam się tak dłużej na nią gapić. Poruszyłam się niespokojnie na krześle.
– Wiki, wszystko okej? – zapytał z troską w głosie Krzysiek. – Wyglądasz, jakbyś zaraz miała zemdleć.
– Tak, wszystko okej – odpowiedziałam szybko. – Zrobiło mi się tylko strasznie gorąco. Pójdę do łazienki się odświeżyć.
Zerknęłam w stronę wejścia, ale blondynki już nie było. Odetchnęłam z ulgą, lecz jednocześnie poczułam ukłucie rozczarowania.
– Może pójdę z tobą? – zapytała Ola.
– Nie ma takiej potrzeby. Spokojnie, zrobiło mi się tylko odrobinę za gorąco od whisky. Zaraz wrócę.
Wstałam szybko i prawie potykając się o własne nogi, ruszyłam do toalety. Alkohol uderzył mi do głowy, ale czułam też coś innego. Moje ciało było rozbudzone albo raczej dopiero się budziło, i to bardzo intensywnie.
W łazience na szczęście nikogo nie było. Podeszłam do umywalki, oparłam się o nią rękami i spojrzałam na siebie w lustrze. Moje odbicie mówiło samo za siebie. Zaczerwienione policzki, zamglone oczy i lekko suche usta. Alkohol zaczął działać. Wiedziałam jednak, że za mój stan była odpowiedzialna nie tylko whisky. Nie poznawałam siebie i nie potrafiłam zapanować na swoimi odruchami. Miałam wrażenie, że całe moje ciało mnie zdradza i że straciłam kontrolę.
Czemu tak reaguję na tę dziewczynę? Może to jakiś system obronny przed zagrożeniem? Tylko dziwne trochę te zabezpieczenia, skoro mam całe majtki mokre i sztywnieję, jak ona na mnie patrzy. Nie jestem w stanie zrobić najmniejszego ruchu.
Napiłam się zimniej wody z kranu. Przyjemnie nawilżyła mi wargi i poczułam lekką ulgę. Powoli wracałam do siebie.
Usłyszałam, jak otwierają się drzwi od łazienki. Już miałam się odwrócić, żeby wyjść…
Zamarłam.
Zobaczyłam blondynkę w lustrze. Patrzyła na mnie.
Nie!
Ona wwiercała we mnie wzrok. Przenikała mnie spojrzeniem. Skanowała.
Serce znowu zaczęło mi szybciej bić, a oddech zdradzał moje podenerwowanie.
Oblizałam wargi. Woda, którą przed chwilą piłam, ściekała mi po brodzie i zaczynała kapać na dekolt. No to pięknie, teraz wyglądałam, jakbym się śliniła na jej widok.
Blondynka podeszła do umywalki obok i zaczęła myć ręce. Również napiła się wody i popatrzyła na mnie w lustrze. Ja nadal sterczałam jak kołek, nie mogąc się nawet poruszyć.
– Widziałam cię wczoraj w klubie – odezwała się, cały czas patrząc na moje odbicie.
Tak mnie to zaskoczyło, aż poczułam, że uginają się pode mną nogi.
Fuck.
Ona nawet głos miała idealny, taki miękki.
Ja pierdolę, to jest chodzący ideał.
Nie widziałam nigdy nikogo piękniejszego od niej.
– Może mnie nie rozpoznajesz, bo widziałyśmy się tylko chwilę – odezwała się ponownie.
Nie mogłam dłużej milczeć jak pajac, więc pomimo zaciśniętego gardła powiedziałam:
– Tak, pamiętam. Ale szybko zniknęłaś, a potem nigdzie cię już nie wdziałam – dodałam i pożałowałam, bo blondynka podniosła brew ze zdziwieniem.
Wydało się, że jej szukałam.
Znowu oblizałam wargę. Całe moje zdradzieckie ciało krzyczało teraz z podniecenia. Wydawało mi się, że między nami strzelają iskry. Moje wcześniej mokre majtki były teraz całkowicie przemoczone. Czułam gorąco w podbrzuszu i słodkie skurcze. Widziałam, że patrzy się na moje usta. Coraz trudniej mi się oddychało. Czułam, że jak zaraz czegoś nie zrobię, to oszaleję.
Ale to ona się poruszyła. Odeszła od umywalki i myślałam, że już wyjdzie, lecz tylko przekręciła zamek w drzwiach. Ja stałam jak osłupiała. Z trudem przełknęłam ślinę i patrzyłam, jak podchodzi do mnie i staje za mną. Ciągle obserwowałyśmy się w lustrze. Przysunęła się tak blisko, że poczułam jej piersi na moich plecach. Dotknęła moich włosów. Delikatnie rozplątała mój warkocz i pozwoliła kosmykom rozsypać się po plecach.
Zadrżałam.
– Pięknie wyglądasz w rozpuszczonych – powiedziała ochryple do mojego ucha. – Nie powinnaś ich wiązać.
Głośno wypuściłam powietrze. Ciągle nie mogłam się poruszyć, w sumie nie chciałam. Czekałam na kolejny jej ruch.
Delikatnie musnęła nosem moją szyję, zamknęła oczy, jakby napawała się moich zapachem. Miałam wrażenie, że zaraz upadnę, tak bardzo pragnęłam czuć jej dotyk na swojej skórze. Odchyliła moje włosy, żeby mieć lepszy dostęp do mojej szyi, i przygryzła ucho. Wydobył się ze mnie niekontrolowany jęk. Przymknęłam oczy. Nigdy, przenigdy nie czułam się tak jak teraz. Moja cipka pulsowała, a całe ciało dosłownie płonęło. Jednocześnie miałam gęsią skórkę. To było tak intensywne, że miałam ochotę się rozpłakać.
– Chcesz więcej? – zapytała prosto w moją szyję.
Jedyne, na co było mnie stać, to kiwnięcie głową. Poczułam, że moje policzki płoną z zawstydzenia i pożądania.
Nagle blondynka oderwała się ode mnie. Zadzwoniła jej komórka. Zaklęła, spojrzała na wyświetlacz i się odwróciła.
– Tak, szefie. Przesyłka odebrana. Już jadę. Musiałam skorzystać z toalety. – Rozłączyła się i spojrzała na mnie. – Muszę uciekać, pięknooka. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię spotkam.
I wyszła.
Ja stałam tak przez kilka sekund. Byłam w szoku. W zasadzie nie do końca wiedziałam, co się stało. Popatrzyłam na siebie. Rozpuszczone włosy, rumieńce na policzkach i rozchylone wargi. Wyglądałam, jakbym dopiero co uprawiała seks.
Kurka wodna, przecież ja byłam na to gotowa, mogłaby zrobić ze mną wszystko, co tylko by chciała. Całkowicie się jej poddałam przez te kilka minut. Było to najbardziej erotyczne doznanie w moim życiu. Nie wiedziałam, co mogłoby to w tej chwili przebić.
Poczułam, że muszę się napić, więc szybko wyszłam z łazienki i podeszłam do moich znajomych. Krzysztof popatrzył na mnie z zachwytem.
– Wow! Pięknie wyglądasz w rozpuszczonych włosach. Super, że to zrobiłaś. Mam nadzieję, że lepiej się czujesz?
Oj, gdybyś wiedział, jak doszło do tego, że nie mam już warkocza, nie wiem, czybyś się tak zachwycał.
– Tak, dużo lepiej się czuję, dziękuję za troskę. Teraz chętnie napiłabym się czegoś zimnego i mocnego.
Krzysiek natychmiast zamówił kolejne drinki. Siedzieliśmy w barze jeszcze przez godzinę. Totalnie nie mogłam się skupić na rozmowie; chociaż starałam się aktywnie w niej uczestniczyć, przez cały czas migały mi obrazy tego, co stało się w barowej łazience. Mimo że uwielbiałam imprezy, to bardzo chciałam wrócić do tego, co nam przerwano.
Ruszyliśmy do klubu. Kiedy znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, Ola podeszła do mnie i w pełnej konspiracji zapytała:
– Niezły ten Krzysiek co? Chyba ci się podoba, bo widziałam, jak na niego zareagowałaś. Nigdy nie widziałam cię takiej… jakby to powiedzieć… zdekoncentrowanej.
Trochę chciało mi się śmiać, że Ola myślała, że to przez Krzyska, no ale skąd miała wiedzieć, co wydarzyło się w łazience. Ja nie miałam zamiaru jej opowiadać. Było mi głupio, że tak bezwstydnie pozwoliłam się komuś dotykać. Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
Zamiast się przyznać, powiedziałam:
– No fajny jest, fajny. Bardzo uprzejmy i przemiły. Do tego inteligentny i przystojny. Aczkolwiek trochę mnie wkurzyłaś tą podwójną randką niespodzianką.
– Ach, wiem, ale Adam mi mówił, że Krzysiek niedawno rozstał się z narzeczoną. Wyobraź sobie, że flądra go zdradziła w jego urodziny! A potem wyjechała z nowym fagasem i słuch o niej zaginął. Pomyślałam, że będzie miło razem wyjść, a i wiem, że ty jesteś od dłuższego czasu sama, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście się poznali.
Popatrzyłam na Krzyśka. Szkoda mi się zrobiło faceta. To okrutne, że ludzie postępują w ten sposób. Sama coś o tym wiedziałam, mnie też ktoś zdradził. Aczkolwiek po czasie doszłam do wniosku, że w ogóle nie kochałam mojego eks. Było przywiązanie, ale brakowało miłości. Może dlatego mnie zdradził? Może nie czuł się kochany? A może byłam niezdolna do miłości i mnie też trudno było pokochać…
– Och, to strasznie przykre – powiedziałam. – Fajny facet, nie zasłużył na coś takiego.
– Okropna historia. Ale widziałam, jak na ciebie patrzy. Zwłaszcza jak wróciłaś z rozpuszczonymi włosami. To był świetny ruch! Swoją drogą nie rozumiem, czemu wcześniej nie pokazywałaś się w takim wydaniu. Wyglądasz niebiańsko.
Złapała mnie za rękę i podeszłyśmy do naszych kompanów. Zapłacili za wejście do klubu, mogliśmy wejść od razu. Najwyraźniej znali bramkarza. To ułatwiało sprawę i dzięki temu nie musieliśmy stać w kilkumetrowej kolejce.
W klubie panował półmrok. Uwielbiałam to miejsce. Mocna elektroniczna muzyka leciała z olbrzymich głośników. Miałam wrażenie, że cała podłoga drży. Trudno było kogokolwiek rozpoznać w tym świetle, dlatego czuło się atmosferę wyzwolenia. Nikt się nikim nie przejmował, tylko poddawał muzyce.
Adam i Krzysiek szybko ogarnęli drinki w barze. Kolejna whisky z lodem. Poczułam, jak alkohol przyjemnie piecze w język. Próbowaliśmy rozmawiać, ale muzyka była tak głośna, że w ogóle siebie nie słyszeliśmy. Dopiłam swojego drinka i oddaliłam się od moich znajomych na kilka kroków.
Zaczęłam tańczyć.
Pozwoliłam dźwiękom przenikać moje ciało. Kołysałam się w rytm cudownych elektronicznych brzmień. To nie była lekka muzyka, ale wspaniale mi dzisiaj wchodziła.
Włączyli stroboskopy, co potęgowało wrażenie odrealnienia – jakbym przeniosła się do jakiejś zaczarowanej krainy. Teraz byłam u siebie. Ja, parkiet i muzyka.
Otworzyłam na chwilę oczy i miałam wrażenie, że wśród kołyszących się tłumów widzę blondynkę. Ale tylko mi się wydawało. Chciałam ją zobaczyć. Chciałam, aby była blisko i razem ze mną poczuła muzykę.
Aaaa!
Znowu zaczęłam czuć to podniecenie. Musiałam to wytańczyć! To był jednorazowy wyskok. Teraz czas oddać się innym przyjemnościom. Nie mogłam jednak o niej zapomnieć. Czy z otwartymi, czy z zamkniętymi oczami, miałam wrażenie, że ją widzę i czuję. Pamiętałam jej zapach. Używała ostrych perfum. Może nawet męskich. Ale na niej pachniały cudownie!
Krzysiek podszedł do mnie, przysunął się i zaczęliśmy razem tańczyć. Nie odtrąciłam go. Po pierwsze był naprawdę fajnym facetem, a po drugie poczułam, że pomoże mi na chwilę wymazać obraz blondynki z głowy.
– Niesamowicie seksownie wyglądasz, jak tańczysz! – krzyknął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się tylko i objęłam jego szyję. Alkohol i podniecenie, które wywołała u mnie ta dziewczyna, odjęły mi rozum. Przysunęłam się jeszcze bliżej Krzyśka, żebyśmy mogli się lepiej czuć w tańcu. Prowokowałam i czułam, że mu się to podoba. Ocieraliśmy się o siebie, jakby to był taniec godowy. Wtulił się w moją szyję i mnie pocałował. To było bardzo przyjemne, nie odpłynęłam jednak tak bardzo jak dzisiaj w łazience. Nie odepchnęłam go. Pozwoliłam się całować. Chciałam coś jeszcze poczuć.
– Wiki, rozwalasz mnie! Nie mogę się opanować przy tobie! – wykrzyczał mi do ucha. – Nigdy tak się nie zachowuję. Mam nadzieję, że nie jestem zbyt natrętny!?
W odpowiedzi pocałowałam go w usta. Był zaskoczony, ale przyciągnął mnie do siebie mocniej. Poczułam, że jego penis stwardniał. Hm, faktycznie, facet miał olbrzymią ochotę, co mnie nawet nakręciło. To dobrze. Dzisiaj koniec z hamulcami. Czas obudzić moje ciało do życia. Już za długo żyłam w celibacie. Oderwaliśmy się od siebie, popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
– Idziemy się napić?! – krzyknęłam i odwzajemniłam uśmiech. – Długa noc przed nami!
Poszliśmy razem do baru i zamówiliśmy tequilę. Nie oszczędzaliśmy się, więc wzięliśmy od razu po pięć szotów. Krzysiek był cały czas do mnie przyklejony. Muskał mnie po szyi, przeczesywał włosy i głaskał po plecach. Od czasu do czasu całowaliśmy się, a potem znowu piliśmy.
Odnalazłam w tłumie Olę i Adama. Tańczyli przytuleni jak na dyskotece szkolnej. Zakochańce! Byłam niesamowicie wdzięczna Oli za to wyjście. Świetna dziewczyna.
– Wiki, chcesz jechać do mnie? – zapytał Krzysiek. – Jeśli to za szybko, to przepraszam! – dodał lekko zmieszany.
Przyjrzałam się jego twarzy. Był naprawdę przystojny, a ja pijana i totalnie napalona, ale nie na niego. Bardzo mi się jednak podobał, więc pomyślałam, że jeśli odwrócę swoją uwagę, to zapomnę o blondynce.
Dotknęłam twarzy Krzyśka i pokiwałam głową.
– Tak, jedźmy do ciebie! – krzyknęłam.
Krzysiek w odpowiedzi pocałował mnie mocno i pociągnął za rękę.
Jakby to powiedzieć… więcej grzechów nie pamiętam i nie wiem, czy żałuję.
Urwał mi się film.
Rozdział 6
Wiki
Pulsowanie w głowie i obrzydliwy smak w ustach. Chciałam uruchomić mój system reanimacyjny, ale jak otworzyłam jedno oko, zdałam sobie sprawę, że nie jestem u siebie. Nie moja pościel, nie moje okno i, o zgrozo, nie moja koszulka. No i facet śpiący obok mnie.
Ja pierdolę. Co ja, kurwa mać, zrobiłam?! Fuck, fuck, fuck.
Próbowałam się podnieść, ale ból głowy był tak dominujący, że położyłam się z powrotem na miękką poduszkę. Rozejrzałam się na tyle, na ile mogłam, pozostając w pozycji horyzontalnej, i nie zauważyłam żadnych tabletek.
Kurwa, może mam w plecaku jakieś proszki, na pewno je tam mam, tylko jak ja teraz do niego dojdę…?
Facet się poruszył. Jak przez mgłę pamiętałam, że tańczyłam z Krzyśkiem i się obmacywaliśmy. Nie przyszłoby mi jednak do głowy, że tego wieczora wyląduję z nim w łóżku. To była zdecydowanie dziwna noc. Już chciałam podjąć próbę zejścia z materaca, kiedy kątem oka zauważyłam, że na stoliku obok mnie stoi szklanka wody i leżą proszki od bólu głowy.
O niebiosa, coś jednak nade mną czuwa!
Szybko połknęłam trzy tabletki i popiłam zachłannie wodą. Położyłam się z powrotem na poduszce i zaklęłam w duchu. Zadałam sobie sprawę, że to Krzysiek zadbał o to, abym rano miała tabletki i wodę. Dobry z niego facet i trafił na taki egzemplarz jak ja.
Nie powiem, świetnie się z nim wczoraj bawiłam, ale… O mamo, blondynka. To dzięki spotkaniu z nią poczułam się tak wyzwolona. Nie wiedziałam, co ona miała takiego w sobie, że pobudzała wszystko to, co od bardzo dawna było uśpione. Bezwstydnie wykorzystałam mężczyznę leżącego obok mnie, bo totalnie napaliłam się na tamtą dziewczynę.
– Kurwa! – zaklęłam głośniej.
Krzysiek poruszył się i podniósł głowę. Spojrzał na mnie leniwie i uśmiechnął się.
– Jak ci się spało, wariatko? – zapytał, ziewając.
No pięknie, jeszcze ma mnie za wariatkę.
Chociaż to określenie idealnie pasowało do mnie po wczorajszej nocy. Chyba zwariowałam, że wpakowałam się facetowi do łóżka tylko dlatego, że wcześniej w toalecie napaliłam się na kogoś innego. W dodatku totalnie tego nie pamiętam.
– W sumie dobrze – odpowiedziałam – masz wygodne łóżko. Dzięki za tabletki, myślę, że uratowały mi życie – dodałam.
– Nie ma sprawy. – Uśmiechnął się. – Wczoraj wypiliśmy bardzo dużo i jak dotarliśmy tutaj, to zaraz zasnęłaś. Pomyślałem, że będziesz potrzebować rano reanimacji.
Zamurowało mnie i poczułam, jak płoną mi policzki. Już dawno nikt mnie nie widział w takim stanie. Zazwyczaj po imprezach wracałam do swojego mieszkania i nigdy nie brałam nikogo ze sobą. Kaca przeżywałam samotnie. Ale to, co mówił Krzysiek, oznaczało, że nie przespałam się z nim.
Chyba zauważył moje zaskoczenie i zmieszanie, więc szybko dodał:
– Między nami do niczego nie doszło, chociaż mało brakowało. – Uśmiechnął się wymownie. – Lubię, jak partnerka aktywnie uczestniczy w zbliżeniu, a ty… no… jakby to powiedzieć najdelikatniej… byłaś niedostępna.
Znowu poczułam, jak fala zażenowania oblewa moje policzki rumieńcem.
Zasłoniłam się kołdrą i miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– A jak to się stało, że jestem przebrana w twoją koszulkę? – zapytałam, nabierając odwagi.
– Przebrałem cię, bo szkoda było tamtej sukienki. Poza tym możesz mi wierzyć, starałem się zrobić to szybko i nie gapić się – powiedział, uważnie mi się przyglądając.
Wiedziałam, że mówił prawdę. To był porządny gość. Jeden z tych, którzy zachowują się zawsze tak, jak powinni.
– Dziękuję – powiedziałam.
Zapadła odrobinę niezręczna cisza. Odwróciłam się w stronę stolika obok łóżka i wzięłam ostatni łyk wody. Ból głowy puszczał i naszła mnie ochota na prysznic.
– Czy mogłabym skorzystać z łazienki? – zapytałam.
– Jasne. Ręczniki są w szafce obok drzwi. – Nie spuszczał ze mnie wzorku. – Jak potrzebujesz szczoteczki, to nowa jest za lustrem nad umywalką.
Jezu! Ten facet był na wszystko przygotowany. Jak sobie pomyślałam o chaosie w moim mieszkaniu i braku czystego ręcznika niekiedy, to zrobiło mi się głupio. Krzysiek to był niezwykle porządny gość nawet, jeśli chodziło o organizację, pewnie musiał taki być, skoro prowadził tyle firm.
Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Gorący prysznic był kolejnym etapem leczenia kaca. Uwielbiałam ten moment, kiedy woda zmywała ze mnie całą poprzednią noc. Czułam, że oczyszczam nie tylko ciało, ale również umysł.
Stałam pod strumieniem dłużej, niż powinnam była.
Miałam zamknięte oczy i znowu przypomniałam sobie, jak blondynka dotykała mojej szyi. Całe moje ciało przeszedł dreszcz i poczułam znajome skurcze w podbrzuszu.
Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek uwolnię się od tego wspomnienia. Nie wiedziałam, czy chcę się od tego uwolnić.
Po pierwszym spotkaniu myślałam, że nigdy więcej jej nie zobaczę, a spotkałyśmy się już następnego wieczora. Niestety, nie wierzyłam, że to się powtórzy. Może gdybym codziennie chodziła w to samo miejsce, to udałoby się nam ponownie spotkać.
Kurwa! Przecież gdyby chciała jeszcze mnie spotkać, to zwyczajnie wzięłaby numer telefonu! Ja też mogłam coś zrobić zamiast stać jak kołek przy umywalce. Postanowiłam, że nie będę się tym więcej zadręczać. Niech pozostanie to bardzo miłym wspomnieniem. I tyle.
– Halo, Wiki, wszystko okej? – Usłyszałam głos Krzyśka.
– Tak, jasne, już wychodzę! – krzyknęłam.
Wyskoczyłam szybko spod prysznica, umyłam zęby i z mokrymi włosami w koszulce gospodarza wyszłam z łazienki.
– Wybacz, że tak długo – powiedziałam. – Ciepły prysznic świetnie działa na mnie na kacu.
– Bałem się, że może zasłabłaś. – Popatrzył na mnie i podszedł. – Wiesz, chciałem ci powiedzieć, że od dawna się tak świetnie nie bawiłem jak wczoraj. Właściwie wydawało mi się, że już nie potrafię się wyluzować. Dzięki tobie znowu poczułem, że żyję. – Przysunął się jeszcze bliżej i dotknął moich mokrych włosów. – Byłem wkurzony na Adama za randkę w ciemno i za to, że mnie nie uprzedził, ale teraz jestem mu wdzięczny. Cieszę się, że cię poznałem.
Był niebezpiecznie blisko, a ja tak średnio miałam siłę na ucieczkę. Miałam mieszane uczucia. Nie chciałam wchodzić w relację z nikim, ale Krzysiek był superfacetem z dobrym sercem, w dodatku bardzo przystojnym.
No właśnie: był dobrym facetem, a ja nie byłam dobrą dziewczyną. Byłam niestabilna i popierdolona, delikatnie mówiąc. Rozwalałam na swojej drodze wszystko, co się dało. Z drugiej strony dobrze się przy nim czułam.
– Nad czym tak dumasz? – szepnął prosto w moje usta. – Jeśli nie jesteś gotowa na jakiekolwiek kroki, to zrozumiem i dam ci spokój. Ale tylko na razie! Bo niesamowicie mi się podobasz, Wiki. – Odsunął się od moich ust i pocałował mnie w policzek. Zrobił krok w tył i uśmiechnął się. – Chyba jesteś głodna. Na kaca najlepsze są jajka i bekon.
Stałam jak słup soli i gapiłam się na niego. Najmilszy facet, jakiego poznałam, w dodatku chciał mi zrobić śniadanie. Chyba wygrałam na loterii.
– No, muszę przyznać, że na samą myśl o takim śniadaniu cieknie mi ślinka – powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.
– Daj mi chwilę. Wezmę prysznic i przygotuję ci śniadanie mistrzów.
Odetchnęłam z ulgą, że na moment mnie zostawił. Musiałam przyznać, że facet mnie kręcił. Był zupełnie inny od wszystkich mężczyzn, z jakimi do tej pory się spotykałam. Byłam też wyposzczona, nie pamiętałam, kiedy ostatnio uprawiałam seks. Blondynka i Krzysiek podziałali na mnie mocno pobudzająco.
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było naprawdę imponujące. Zajmujące całą ścianę okna wpuszczały do wielkiego loftowego pomieszczenia bardzo dużo światła. Wystrój był raczej surowy. Dużo betonu, czarnych elementów, odrobina drewna. Typowe męskie, nowoczesne mieszkanie, a właściwie apartament. Duży, przestronny, czuć było w nim pieniądze.
No i widok zapierał dech w piersiach. Prosto na nasz wspaniały Pałac Kultury i na całe centrum Warszawy. Nigdy nie patrzyłam na Warszawę z tej perspektywy. Wydawała się dużo ładniejsza bez tych wszystkich tuneli, śmierdzących moczem i przypaloną bułką. Nikt nie mógł mnie tutaj wypatrzyć ani znaleźć. Dało mi to pewnego rodzaju poczucie komfortu… byłam niewidzialna.
Ból głowy minął całkowicie, ale bulgotanie w brzuchu przypomniało mi o tym, że jestem poważnie wygłodniała… Wczoraj przez spotkanie tajemniczej dziewczyny w barowej łazience nie zjadłam zbyt wiele. Znowu na samo jej wspomnienie poczułam skurcz w podbrzuszu. Trochę czasu minie, zanim wywalę ją z głowy. Chyba mogłam to zwalić na to, ile wczoraj wypiłam, i ogólnie na alkohol.
Po procentach robiłam się mało rozważna.
Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do Krzyśka. Wyglądał zajebiście. Nawet lepiej niż wczoraj. Miał na sobie spodnie od dresu i biały T-shirt. Włosy lekko mu się kręciły i mokre pasma opadały na czoło. Był bardzo męski.
– Masz ładne mieszkanie – powiedziałam cokolwiek, żeby przestać się gapić na niego i przerwać niezręczną ciszę. – No i ten widok… aż mnie zatkało.
– Dzięki, kupiłem je niedawno i nie zdążyłem się jeszcze poczuć tutaj jak u siebie – odpowiedział. – To co, masz ochotę na najlepsze śniadanie w mieście? – Puścił do mnie oczko i ruszył w stronę kuchni.
Wyszczerzyłam zęby i poszłam za nim. Zdecydowanie potrzebowałam jedzenia, i to dużo.
Przyglądałam mu się, jak przygotowuje śniadanie. Już dawno nikt dla mnie nie gotował, więc cieszyłam się podwójnie. Ja sama nie odżywiałam się najlepiej, zazwyczaj zjadam coś na szybko, a moja lodówka była pełna, ale tylko dlatego, że znajdowało się w niej dużo wina i wódki. Lodówka Krzyśka była za to pełna zdrowego jedzenia. Na blacie stała wielka misa z warzywami i owocami. Sięgnęłam po piękne czerwone jabłko i ugryzłam. Jezu, kiedy ja ostatnio jadłam jakiś owoc!
Wiki, stara alkoholiczka z ciebie.
Zaśmiałam się w duchu.
Zdecydowanie daleko mi do alkoholika. Nie stałam pod sklepem i nie żebrałam o dwa złote na piwo.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Krzyśka.
– Jakie masz plany na dzisiaj? – zapytał.
– Wiesz co, w zasadzie to nie mam szczególnych planów – odpowiedziałam. – Na razie śniadanie z tobą a potem kto wie… Czasem się zdarza, że chodzę na jakąś imprezę w niedzielę.
– Widzę, że prowadzisz intensywne życie towarzyskie – zauważył.
– Raczej powiedziałabym, że uwielbiam tańczyć. Często chodzę sama do klubu, a wczorajsze spotkanie we czwórkę było wyjątkiem. Od czasu do czasu spotykam Olę, więc to jedyna osoba z którą spędzam czas na imprezach.
Popatrzył na mnie uważnie.
– I nie męczy cię takie wychodzenie przez cały weekend? – zapytał, podnosząc brew ze zdziwienia.
– Nie. Bardzo lubię tańczyć i dobrą muzykę, zatem można to uznać za moje hobby. – Znowu się wyszczerzyłam, bo serio tak czułam.
– To skoro tak, to może miałabyś ochotę iść ze mną na lekcje tańca?
To mnie zaskoczył. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zastanawiałam się, czy nie czułabym się głupio, na trzeźwo próbując machać biodrami i ogarnąć kroki jakiegoś klasycznego tańca.
Parsknęłam śmiechem, próbując sobie to wyobrazić.
– Co takiego zabawnego powiedziałem? – zapytał odrobinę skrępowany.
– Nie chodzi o to, zwyczajnie wyobraziłam sobie siebie starającą się ogarnąć kroki. Co innego w klubie, a co innego na takich zajęciach – powiedziałam rozbawiona. – Ale wiesz co, pomyślę. Może to być ciekawe doświadczenie.
Zapach smażonego bekonu drażnił moje już wygłodniałe ciało. Czułam, jak zbiera mi się ślina w ustach.
Wiedziałam, że jak Krzysiek poda mi śniadanie, to rzucę się na nie jak wilk.
Chwilę później na talerzu dostałam jajka na bekonie i sałatkę z pysznym sosem. Och, strasznie dawno nie jadłam takiego wystawnego śniadania. Miałam wrażenie, jakbym znalazła się w niebie kulinarnym. To mi uświadomiło, że chyba czas trochę zmienić dietę. Może spróbowałabym zrobić jakieś zakupy i gotować sobie takie posiłki.
– Krzysiek, to jest boskie! – wykrzyczałam z pełnymi ustami.
– Ha, ha! Cieszę się, że ci smakuje. Aż miło patrzeć, jak ktoś tak je z apetytem. Nie jesteś jedną z tych kobiet, które uważają na każdy kęs, żeby przypadkiem się nie pobrudzić.
– Weź, bo mi głupio, że tak się rzuciłam na te pyszności.
– Nie, spokojnie. Po prostu cieszę się, że ci smakuje. Chętnie gotowałbym dla ciebie częściej.
Pomyślałam sobie o jego byłej narzeczonej, która go zdradziła w jego urodziny. Co za idiotka. Serio. Taki facet dbający o drugą osobę to rzadkość. W ogóle taki człowiek jak on to rzadkość, do tego bardzo atrakcyjny i zaradny, a w dodatku potrafił gotować. Chyba laska musiała być niespełna rozumu. Co on w ogóle we mnie widział? Ewidentnie mu się spodobałam, sam zresztą to powiedział.
– Bardzo dobrze gotujesz! Co jeszcze potrafisz? Jakie masz pasje? – zagaiłam, chcąc odwrócić od siebie uwagę.
– Uprawiam sporty, biegam, chodzę na siłownię i kocham podróże. Staram się wyjeżdżać kilka razy do roku, jak tylko pozwala mi na to czas. Myślę, żeby pojechać niedługo do Maroka i z plecakiem objechać cały kraj.
No chodzący pieprzony ideał. Fuck. A czym ja mogłam się pochwalić? Może tym, na ilu imprezach ostatnio byłam. Poczułam się lekko onieśmielona. Nie byłam typem nieśmiałej, skromnej laski, ale zawsze czułam się nieswojo przy osobach, które tak dużo robiły i miały odwagę zwiedzać świat. Przy nich ja wydawałam się bardzo nieciekawa.
– Brzmi fajnie i ekscytująco. Widać po tobie, że dużo ćwiczysz, no a podróże to chyba najlepszy sposób, żeby poszerzać horyzonty – odpowiedziałam.
– Może chciałabyś jechać ze mną? – zapytał, patrząc się na mnie intensywnie.
– Heh. Wiesz co, ja to teraz nie mam czasu niestety. Gorący okres w pracy i w sumie nawet nie mam paszportu – odpowiedziałam wymijająco.
Koleś nie tracił czasu. Dopiero co się poznaliśmy, a on chciał jechać ze mną na wakacje.
– No i wiesz, średnio się znamy. Moglibyśmy ze sobą w takiej podróży nie wytrzymać.
– Zaryzykowałbym. – Patrzył na mnie tak, jakby miał mnie zaraz zjeść.
– Słuchaj, dziękuję za przenocowanie mnie i za śniadanie, było naprawdę pyszne. Będę się już zbierać.
Zaczęłam wstawać, żeby już nie ciągnąć dłużej tematu wyjazdu. Zrobiło mi się trochę za ciasno w tym mieszkaniu. Za dużo dobroci z jego strony i tak jawnej chęci poznania mnie sprawiło, że poczułam się nieswojo. Chciałam wrócić do siebie i spędzić leniwą niedzielę w samotności.
– Przepraszam, jeśli byłem zbyt natarczywy. Nie chciałem cię wystraszyć. Pozwól, że zawiozę cię do domu.
– Nie ma sprawy, nic się nie stało. Poczułam się trochę zmęczona. W końcu imprezowałam dwie noce z rzędu. – Zaśmiałam się nerwowo. – A wrócę sama. Spacer do metra dobrze mi zrobi. Poza tym mieszkasz w centrum, więc szybko dojadę.
– Okej – odpowiedział z rezygnacją w głosie. – Mogę mieć nadzieję, że się jeszcze spotkamy?
– Jasne. Czemu nie? – Uśmiechnęłam się.
– Cieszę się! Wczoraj wspaniale się bawiłem. Mogę dostać od ciebie numer? Czy muszę wziąć go od Oli? – zapytał, szczerząc zęby.
Podałam mu ciąg cyfr i chwilę później, w ubraniach z poprzedniego dnia, stałam na chodniku przed jego apartamentowcem. Poczułam niesamowitą ulgę, że wyszłam od niego z mieszkania. Byłam przytłoczona tym, jak mnie traktował. Był za dobry, żeby być prawdziwy, a ja nie potrafiłam teraz tego w stu procentach docenić i przyjąć.