Królewska gra - Aleksandra Lalak - ebook
NOWOŚĆ

Królewska gra ebook

Aleksandra Lalak

4,6

795 osób interesuje się tą książką

Opis

Historia Nicholasa, najlepszego przyjaciela Alexa – bohatera poprzednich tomów serii „Złączeni pragnieniem”.

 

Nicholas Knight ma opinię największego casanovy w Filadelfii. Nie lubi zobowiązań i wcale tego nie ukrywa. Wszystko ulega zmianie, gdy pewnego wieczoru ląduje w klubie z burleską. Od razu bierze sobie na cel tancerkę o pseudonimie Daisy. Niestety sceniczna femme fatale pozostaje dla niego nieuchwytna i odrzuca jego zaloty.

 

Nick nie zamierza ustąpić. W krótkim czasie poznaje powód jej niechęci. Okazuje się, że tajemnicza Daisy to w rzeczywistości Ivy Queen, z którą spędził gorącą wakacyjną noc cztery lata wcześniej. Kiedy dowiaduje się, że kobieta pracuje w Pandorze z powodu długu, postanawia jej pomóc.

 

Nicholas jednak nie wie, że Ivy zataiła przed nim o wiele więcej niż swoje prawdziwe imię. Mężczyzna powoli odkrywa jej sekrety, a jeden z nich nieodwracalnie wpłynie na jego życie.

 

Czy w tej partii rycerzowi uda się pokonać króla i uwieść królową?

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.                                     Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 483

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (59 ocen)
43
11
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kiniamisia

Dobrze spędzony czas

Polecam
00
Aleksa1790

Nie oderwiesz się od lektury

Miła
00
Paaulinaa88

Nie oderwiesz się od lektury

😍❤️🔥❤️😍🔥😍❤️🔥
00
madzinkal

Nie oderwiesz się od lektury

Warto sięgnąć po tę książkę. 😀
00
Drabex

Nie oderwiesz się od lektury

super jak cała seria 🥰
00



Copyright © for the text by Aleksandra Lalak

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2024

All rights reserved· Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Katarzyna Moch

Korekta: Aleksandra Krasińska, Daria Ławska, Agnieszka Zwolan

Skład i łamanie: Paulina Romanek

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

ISBN 978-83-8362-861-5 · Wydawnictwo NieZwykłe ·Oświęcim 2024

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Wspieramy czytelnictwo w Polsce razem z Fundacją Powszechnego Czytania

Informacja

Królewska gra jest trzecim tomem serii „Złączeni pragnieniem”. Tę książkę można czytać bez znajomości fabuły poprzednich części. W historii będą się jednak przewijać postacie z Ryzykownego układu i Niebezpiecznego zakładu, dodatkowo też poznasz ich dalsze losy. Jeśli nie chcesz sobie niczego zaspoilerować, polecam czytać zgodnie z sugerowaną kolejnością.

Dla tych, którzy odważyli się zawalczyć o miłość.

Prolog

Nick

Zaśmiałem się, gdy kobieta zsunęła usta od mojego ucha do odsłoniętego obojczyka. Objąłem ją mocniej i pociągnąłem na siebie, przez co delikatnie przygryzła mi skórę i znów na mnie popatrzyła. Była napalona, widziałem to. Wręcz pieprzyła mnie spojrzeniem. Nie zamierzałem jej w tym przeszkadzać.

– Chcesz się stąd zmyć? – zapytała kokieteryjnie. W tym samym czasie wodziła ręką od mojej klatki piersiowej do rozporka spodni. Niby przypadkowo potarła mnie przez materiał, ale tyle wystarczyło, żebym obudził się do życia.

– Jak najbardziej. – Wyszczerzyłem się, kładąc dłoń u dołu jej pleców. Ja też niby przypadkiem zjechałem o wiele za nisko, ale widocznie jej to nie przeszkadzało, bo seksownie przygryzła wargę i odwzajemniła uśmiech. – Prowadź.

– Poczekaj. – Zatrzymała mnie, nim zdążyłem odepchnąć się od baru. Przez chwilę myślałem, że się rozmyśliła i będę musiał szukać innej „przekąski”, jednak od razu dodała: – Zostań tu, zaraz wracam.

Przed krótką rozłąką uraczyła mnie soczystym pocałunkiem, a gdy zacisnąłem dłoń na jej pośladku, zaśmiała się perliście, po czym uwolniła się z mojego uścisku. Nim zniknęła w tłumie, puściła do mnie oczko.

Odwróciłem się do barmana, który mnie dzisiaj obsługiwał, i poprosiłem o coś dodatkowego na odchodne. Facet rzucił mi spojrzenie, które mówiło jedno: „Zalicz ją i za mnie”.

– Lepiej już nic więcej nie pij, stary. Te shoty ścinają z nóg – ostrzegł mnie.

Machnąłem na to ręką, bo nie takie rzeczy się robiło. Frywolnie wlałem w siebie trunek, przez co alkohol rozgrzał moje wnętrzności, aż dostałem lekkich drgawek, ale adrenalina, której mi dodał, była tego warta.

To najlepsze wakacje, na jakich do tej pory byłem. Alex, mój najlepszy przyjaciel, miał się zabrać ze mną, ale postanowił zostać w Filadelfii ze względu na chorobę jednego z jego koni. Nie mogłem go za to winić, jednak wolałbym mieć kompana.

Hiszpania jest piękna, a szczególnie piękne są hiszpańskie kobiety. Temperamentne i ogniste, w sam raz dla mnie.

Odpłynąłem myślami tylko na moment, bo chwilę później znajome ręce znalazły się na moim pasie. Uśmiechnąłem się szeroko i odwróciłem się z zamiarem pocałowania dzisiejszej partnerki, lecz gdy tylko to zrobiłem, zdałem sobie sprawę, że nie była sama. Za jej plecami stała obca mi kobieta.

Wyjrzałem zza rozochoconej Valentiny, a kiedy moje spojrzenie napotkało nieznajomą, żar rozlał się po całym moim ciele. Dziewczyna założyła kosmyk rudych włosów za ucho i uśmiechnęła się tajemniczo.

Zmarszczyłem brwi, bo nie do końca rozumiałem, co jest grane.

– Kto to?

– To jest Marisol, dla znajomych Mari albo Sol. To moja bliska przyjaciółka. – Usłyszałem łamany angielski Val. Pokiwałem powoli głową, dalej nic nie pojmując.

– Miło mi – rzuciłem szybko w jej stronę i wyciągnąłem do niej wolną rękę. – Nick.

Rudowłosa uścisnęła moją dłoń, ale gdy dotknąłem jej skóry, poczułem coś na kształt ładunku elektrycznego. Skrzywiłem się, lecz nie wypuściłem jej z uścisku. Sol pogłaskała mnie kciukiem po skórze, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało.

– Przyszłyśmy tu dzisiaj razem i szkoda by było ją zostawiać, nie sądzisz?

– Ale… – zacząłem, patrząc rozmówczyni prosto w oczy. Miałem ochotę na dziki seks, a nie na zabawę w niańkę. Jednak gdy zobaczyłem jej wyraz twarzy, w końcu zrozumiałem, gdzie jest pies pogrzebany.

Kurczę, niezły obrót spraw.

– Jesteś pewna? – spytałem Sol, bo nie wiedziałem, czy była wtajemniczona. Dziewczyna zbliżyła się do mnie, wciąż nie puszczając mojej ręki, i szepnęła mi na ucho:

– Te volveré loco1.

Ja pierdolę, równie dobrze mogła mi mówić, że utnie mi kutasa, a ja i tak bym za nią poszedł. Miała w sobie coś, co nie dawało mi spokoju. Wręcz nie potrafiłem przestać na nią patrzeć. Czas na spóźniony prezent urodzinowy.

Odwróciłem się ostatni raz w stronę baru. Barman już nawet nie ukrywał, że cholernie mi zazdrościł. Zabrał z blatu kieliszek po ostatnim shocie i wymruczał:

– Powodzenia.

Klepnąłem wolną dłonią w bar, a następnie objąłem obie kobiety w pasie i przycisnąłem je do siebie.

– W takim razie mam już pomysł na tę noc.

Szybko zadzwoniłem do kolegi, który był tu ostatnim razem, i z jego pomocą skontaktowałem się z firmą wypożyczającą jachty. Na szczęście obyło się bez dodatkowych opłat, bo ktoś odwołał rejs i spadłem im jak z nieba. No cóż, ja właśnie tam zamierzałem trafić tej pięknej czerwcowej nocy.

Poprowadziłem obie kobiety po trapie na pokład. Jacht wyglądał na naprawdę luksusowy. Na każdym kroku bił po oczach blaskiem. Ciekawe, ile na niego wydali… Valentina od razu zainteresowała się pozłacanymi kieliszkami i dobrze schłodzonym szampanem, który czekał na nas już na wejściu. Potarłem dół jej pleców i nakazałem nalać nam po kieliszku, co zrobiła z niemałą ekscytacją.

Następnie skupiłem wzrok na Marisol. Opierała się o burtę i wpatrywała w spokojny ruch wody. Podszedłem bliżej i oparłem się obok niej, zwracając ciało ku pokładowi.

– Podoba ci się? – spytałem zachrypniętym głosem. Śpiewanie na barze I’m sexy and I know it nie było tak dobrym pomysłem, jak sobie wyobrażałem.

Pokiwała głową, choć nic nie odpowiedziała. Zastanawiałem się, czy po prostu dzieliła nas bariera językowa, czy na co dzień również była taka cicha i zdystansowana. Powoli zaczynały się we mnie kłębić wątpliwości.

Laska, która nawet nie może mi powiedzieć, czy podoba jej się to, co jej robię? Niezbyt komfortowa sytuacja.

– Posłuchaj, jeśli nie masz ochoty, to nie musimy niczego robić – zapewniłem, ale zaraz zrozumiałem, że przecież znowu mówię po angielsku.

Ech…

– Ty. – Wskazałem na nią palcem, a potem wystawiłem go w swoim kierunku. – Ja. Nie seks. Yyy… no sexo…

Zaplątałem się we własnych słowach. Pozostało mi jedynie obserwować jej reakcję.

– Zajebiście! Dlaczego musiałem wyrywać nauczycielkę, zamiast rzeczywiście uczyć się tego pierdolonego języka?! – warknąłem. Spuściłem dłonie wzdłuż ciała i głęboko westchnąłem, na co Sol nagle złapała mnie za policzek i uśmiechnęła się z rozczuleniem.

– Eres dulce… tanto que quiero lamerte2 – wyszeptała, a kiedy napotkała mój zaciekawiony wzrok, musnęła moje wargi koniuszkiem języka. Uśmiechnąłem się, kręcąc głową z rozbawieniem. Natychmiast przyciągnąłem ją do dłuższej pieszczoty.

Smakowała słodkim winem. Podczas pocałunku ułożyłem dłoń na jej tyłku i mocno go zacisnąłem. Dziewczyna oparła ciężar na moim ciele i odwzajemniła pocałunek. Muszę przyznać, że była w tym dobra. Niemal jęknąłem, gdy przygryzła mi wargę i odsunęła się z diabelskim uśmiechem.

Och, chyba nie muszę się tak martwić. Ruda raczej dobrze wie, na co się pisze.

– Pijemy! – Oboje usłyszeliśmy donośny krzyk Valentiny.

Szła w naszym kierunku z szerokim uśmiechem i kieliszkami w dłoniach Jeden podała mi, a drugi koleżance. Następnie wspólnie wznieśliśmy toast.

– Za szaloną noc! – Stuknęła się ze mną, a później z Sol. Kiedy upiliśmy po łyku, odstawiła kieliszek na stolik i bez żadnego ostrzeżenia pocałowała kobietę.

Zamarłem, wpatrując się w ten niecodzienny widok. Ja pieprzę, jeśli myślałem, że wcześniej miałem ciasno w spodniach, to teraz byłem pewny, że będzie mi potrzebna operacja.

Gdy Val zacisnęła rękę na piersi Marisol, mruknąłem z podniecenia. Nie zamierzałem dłużej czekać. Czułem, że zaraz eksploduję.

Wyciągnąłem dłonie na plecy dziewczyn, zjeżdżając coraz niżej. Obie popatrzyły w moim kierunku w tym samym momencie. Kiwnęły do siebie porozumiewawczo głowami i ruszyły na mnie. Zderzyłem się z ustami obu kobiet. Kiedy jedna kąsała moje wargi, druga lizała kącik ust, i tak na zmianę.

Cholera, dlaczego nigdy wcześniej tego nie próbowałem?

– Uroczy, prawda? – rzuciła Valentina, po czym zjechała pocałunkami na moją szyję. Sprawnie zdjęła ze mnie marynarkę i rzuciła ją na podłogę. Sol pokiwała głową, na co jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi.

To rozumie ten angielski, czy nie?

Nie zdążyłem ją jednak o to dopytać, bo poczułem, jak zacisnęła dłoń na moim kutasie. Wiedziałem, że za jakąś minutę przestanę zdrowo myśleć, a nie uśmiechało mi się wylądować w gazetach z gołą dupą.

– Pod pokład, moje panie – zadecydowałem i popchnąłem obie kobiety w głąb jachtu, klepiąc je w pośladki.

Wpadliśmy do kajuty, obijając się o ściany i zdzierając z siebie ubrania. Gdy tylko któreś z nas o coś zahaczało, zanosiliśmy się śmiechem, a potem kontynuowaliśmy erotyczną grę. W końcu zostałem pozbawiony wszystkich części garderoby i rzucony na sporych rozmiarów łóżko. Wsparłem się na łokciach, odchylając głowę, a gdy popatrzyłem na obie kobiety, spotkałem się z ich wygłodniałymi spojrzeniami.

Tak jest, moje panie. Nicholas Knight zawsze w gotowości!

Sol pomogła Valentinie zdjąć sukienkę. Z zadowoleniem zauważyłem, że nie miała na sobie bielizny. Gdy kreacja wylądowała przy jej kostkach, Valentina weszła na łóżko i zbliżyła się do mnie na czworakach. W jej oczach tańczył ogień. Zaczęła mnie całować. Najpierw złożyła kilka pocałunków na brzuchu, następnie pognała wyżej. Czułem spragnione wargi na obojczykach i szyi, aż w końcu na ustach. Zsunąłem dłonie na jej talię. Ścisnąłem ją i przeniosłem się na biodra.

Jest taka miękka i gładka!

– Pocałuj mnie – wymamrotała przy moich ustach. – Pocałuj mnie…

Wiedziałem, co miała na myśli, więc szybko opuściłem się niżej na poduszkach i popchnąłem ją do przodu. Ona natychmiast zajęła pozycję tuż nad moimi ustami, po czym ułożyła dłonie na drewnianej ramie łóżka.

– Marisol… – mruknąłem, przypominając sobie o rudowłosej. Chciałem spojrzeć w jej kierunku, ale nie miałem takiej szansy, więc ułożyłem dłonie na udach Val i zacząłem rozkoszować się jej smakiem.

W momencie, w którym zderzyłem się językiem z jej mokrą cipką, poczułem, jak druga kobieta umiejscowiła się między moimi nogami, a po chwili ostro wciągnąłem powietrze, bo potarła mnie dłonią. Jęknąłem, kiedy wzięła mnie do ust i zaczęła miarowo poruszać głową. Chciałem na to patrzeć, ale żeby do tego doszło, musiałem najpierw zaspokoić Valentinę.

Przeniosłem jedną z dłoni na jej nabrzmiałą pierś i mocno ją ścisnąłem, cały czas pracując językiem. Dziewczyna zaczęła głośno jęczeć i dyszeć, z trudem powstrzymując trzęsienie nóg. Uśmiechnąłem się do siebie, bo takie sytuacje utwierdzają w przekonaniu, że lata praktyki nie poszły na marne. Potrafiłem doprowadzać kobiety do płaczu wywołanego wyłącznie nadmierną rozkoszą.

– Nick! – krzyczała raz po raz, gdy zwiększałem tempo tortur, nie przejmując się tym, czy była na nie gotowa. Powinna się z tym liczyć, gdy uwiesiła się na mnie w barze i zaproponowała najlepszą noc w życiu.

Jedynie usta rudowłosej były w stanie mnie rozproszyć, bo każdy ruch przyprawiał mnie o zawroty głowy. Ssała mnie bez opamiętania, jak gdyby czerpała z tego większą przyjemność niż ja.

Gdy w końcu zlizałem z Valentiny resztki jej orgazmu, postanowiłem zająć się kobietą, która dogodziła mi lepiej niż jej niejedna poprzedniczka. Na szczęście Valentina sama się ze mnie zsunęła i położyła obok, by zaczerpnąć kilka głębszych oddechów. Pocałowałem ją w nagą pierś, a wkrótce po tym mój wzrok padł na Sol. Spojrzała na mnie w tym samym momencie, wciąż nie zaprzestając ruchów. Wyglądała jak prawdziwa diablica.

– Nie przestawaj na mnie patrzeć, płomyczku – poinstruowałem, a ona westchnęła, wykonując mój rozkaz. Przejechałem dłonią po jej karku, śledząc ruchy jej głowy. Nie pomagałem, po prostu brałem udział w całej pieszczocie. Miałem zamiar wypieprzyć ją za wszystkie czasy, bo tak dobra robota nie mogła przejść bez nagrody.

Gdy byłem już blisko, z uśmiechem powstrzymałem ją przed kolejnymi ruchami, by zobaczyć, jak wypuściła mnie z ust i się oblizała. Wyglądała, jakby przed chwilą zjadła pysznego lizaka.

– Chodź tu. – Przywołałem ją ruchem ręki, a ona od razu wskoczyła mi na biodra i oparła się dłońmi na moich ramionach. – Pocałuj mnie.

– Lo hice3– odpowiedziała, kiwając w stronę mojego krocza. Odrzuciłem głowę do tyłu, zanosząc się śmiechem. Była taka słodka.

– W usta, płomyczku.

Nie pozwoliłem jej na rozmyślanie. Sam złączyłem nasze wargi. Kobieta jęknęła, pochylając się jeszcze bardziej. Muskałem gwałtownie jej język, smakując ją i siebie.

Jakieś dziwne uczucie zakiełkowało mi w klatce piersiowej, ale nie zdążyłem zastanowić się nad jego pochodzeniem, bo Sol przerwała nasz pocałunek, by przesunąć się w dół na moich biodrach. Podniosła się delikatnie, złapała mojego penisa w dłoń i bez żadnego ostrzeżenia osunęła się na mnie. Oboje zareagowaliśmy donośnym jękiem.

– Cholera! – zawyłem, bo była niezwykle ciasna i wilgotna, a nawet jej nie dotknąłem. Poruszała się powoli w górę i w dół, a potem już nie zważała na tempo. Zaciskała się na mnie, doprowadzając mnie do szaleństwa.

W pewnej chwili kompletnie zapomniałem o Valentinie, ale ona sama nam o sobie przypomniała. Nachyliła się nad moją rozanieloną twarzą, po czym pocałowała mnie długo i namiętnie. To pierwszy raz, gdy zauważyłem, że nie podobało mi się to tak bardzo, jak wtedy, gdy całowała mnie Marisol. Usta Val nie były takie miękkie i takie delikatne. Nie, ona szalała, nie pozwalając mi na odpoczynek.

Naprawdę chciałem popatrzeć teraz na rudowłosą piękność, dlatego ścisnąłem Valentinę za tyłek i rozkazałem, by się odwróciła. Bez zająknięcia wykonała moje polecenie, sama wypięła do mnie jędrne pośladki. Wsunąłem dwa palce w jej mokrą cipkę, a ona zaczęła się na nich poruszać, szukając własnego spełnienia.

Znów skupiłem uwagę na mojej ognistej lisicy. Patrzyła na mnie z mieszanką pożądania, ale i niezadowolenia. Nie podobało jej się, że część mojej atencji dostała się koleżance. Uśmiechnąłem się szelmowsko, przywołując ją do siebie. Zbliżyła się jakby niechętnie i ociągliwie, więc gdy tylko zawisła nad moją twarzą, przeniosłem wolną dłoń na jej łechtaczkę. Zacząłem ją pocierać, a w międzyczasie odszukałem jej stwardniały sutek i wziąłem go do ust. Sol wciągnęła ostro powietrze, tracąc równe tempo i drżąc od moich pieszczot.

Niczego nie kochałem tak, jak zaspokajania kobiet. Uwielbiałem, gdy nie mogły złapać oddechu od nadmiaru przyjemności, gdy wywracały oczy w tył, gdy stawały się kruche i bezbronne, zdane jedynie na moją łaskę…

– Dios4! – krzyknęła Val i doszła mi na palcach, jednak ja nie zwracałem już na nią uwagi. Doszczętnie pochłaniała ją rudowłosa, która miarowo kołysała się na moich biodrach.

– Ogień – mruknąłem prosto w jej skórę.

– Fuego5 – wyszeptała, patrząc mi w oczy. Więcej nie potrzebowaliśmy. Doszliśmy z głośnym jękiem, do tego wtuleni w siebie jak prawdziwi kochankowie.

Nasze harce trwały jeszcze przez kilka ciekawych pozycji, aż w końcu padliśmy zmęczeni na poduszki. Valentina szybko zasnęła, zwinęła się w kłębek i obróciła do nas plecami. Tymczasem ja dalej gładziłem Sol po włosach, choć powieki strasznie mi ciążyły. Czułem, że zaraz zasnę, a chciałem jeszcze coś załatwić.

– Daj mi swój numer – poprosiłem, wskazując na telefon leżący gdzieś na stoliku przy łóżku. Dziewczyna podała mi go, bym mógł go odblokować. Potem zaczęła mówić cyfry w połowie po hiszpańsku i w połowie po angielsku. Uśmiechnąłem się leniwie, odkładając komórkę. – Jednak znasz angielski…

Nie miałem już siły na dłuższe rozmowy. Te shoty rzeczywiście rzucały na kolana. Objąłem kobietę w pasie i odpłynąłem. Kompletnie mnie ścięło.

Rano, gdy udało mi się otworzyć oczy, poczułem tylko chłód. Wyciągnąłem rękę, szukając obu towarzyszek, ale byłem sam. Podniosłem się na łóżku i rozejrzałem po kajucie. Do głowy wpadł mi pomysł, że może wstały wcześniej i poszły na pokład, żeby mnie nie obudzić.

A liczyłem na porannego lodzika…

Z trudem wstałem z łóżka, bo niemiłosiernie bolały mnie mięśnie. Przeciągnąłem się, starając się rozbudzić spięte ciało. Wciągnąłem na siebie bokserki i wyszedłem na pokład, ale ku mojemu zdziwieniu nie zastałem tam nikogo oprócz człowieka sterującego jachtem.

– Panie powiedziały, żebym dobił do brzegu. Zeszły na ląd jakąś godzinę temu – oznajmił, gdy tylko mnie zobaczył.

Zmarszczyłem brwi, ledwo łącząc w głowie jego słowa w zdanie.

– Zeszły? – Mężczyzna pokiwał głową i wrócił do swoich obowiązków. Poszedłem do kajuty, by się ubrać i również opuścić jacht, ale kiedy włożyłem spodnie, coś mnie tknęło.

Sięgnąłem do tylnej kieszeni i wyjąłem z niej portfel. Muszę przyznać, że to, co zobaczyłem, w ogóle mnie nie zdziwiło. Okradły mnie.

– Kurwa! – zakląłem pod nosem, łapiąc za komórkę, która jakimś cudem dalej leżała na stoliku. Z tego, co pamiętałem, Sol zapisała mi swój numer. Szybko go wybrałem, przystawiłem telefon do ucha i ponownie wyszedłem na pokład.

– Pizza Hut, nazywam się José, słuchamy twojego zamówienia.

Odsunąłem komórkę od twarzy, chcąc sprawdzić, czy wybrałem dobry numer. Podświetlało się jako Sol, ale postanowiłem spróbować jeszcze raz.

– Pizza Hut, nazywam się José, słuchamy twojego zamówienia – usłyszałem ponownie w słuchawce. Złapałem się za nasadę nosa, przechylając się do przodu.

– Señor, señor6! – Dobiegły mnie krzyki z drugiej strony pokładu. – Tutaj były trzy złote kieliszki, a teraz ich nie ma! To wyposażenie jachtu, nie można ich zabierać.

Zajebiście…

Odłożyłem telefon od ucha i nagle zacząłem się głośno śmiać. Hiszpan patrzył na mnie jak na obłąkanego, a z komórki dalej płynęła muzyczka z pizzerii.

– Mam nadzieję, że dobrze wydasz te pieniądze, Sol… – mruknąłem, po czym zająłem się wypłaceniem zadośćuczynienia. Przynajmniej nie ukradły mi kart kredytowych.

Ta noc w niebie słono mnie kosztowała. O wiele więcej, niż mogłem sobie wyobrazić.

Rozdział 1

Ivy

Cztery lata później

– Cholerne taksówki! – zaklęłam siarczyście, gdy obok mnie przejechał kolejny samochód, nie zwalniając nawet na sekundę. Wiedziałam, że jeśli teraz nie zatrzyma się dla mnie jakiś anioł, to będę mieć przechlapane.

– Mamo, powiedziałaś „cholerne”, a to brzydkie słowo. Dolar do słoika – usłyszałam butny głos córki. Ścisnęła mnie mocno za rękę, żebym na nią popatrzyła, co też natychmiast zrobiłam. Uśmiechnęłam się na widok jej zmarszczonych brewek. Co za mała złośnica!

– Ty chyba zostaniesz komornikiem – podsumowałam.

Mia nie żartowała. Kiedy doliczała mi dolara do słoika, prędzej czy później musiałam go tam wrzucić. Pilnowała mnie lepiej niż myśliwski pies.

– Zawsze mi tak mówisz.

Jeszcze raz machnęłam dłonią, a gdy taksówka znów się nie zatrzymała, westchnęłam zrezygnowana i nachyliłam się do małej.

– Jak myślisz, ciocia Hope jest w studiu?

Ciocia Hope, bo tak nazywa ją Mia, jest moją koleżanką z zajęć pole dance. Nie znamy się za dobrze, ale kiedy pewnego razu potrzebowałam pomocy, to mi jej nie odmówiła. Zaopiekowała się małą, podczas gdy ja w spokoju mogłam załatwić swoje sprawy na mieście. Nie chciałam jej fatygować po raz kolejny, ale byłam już spóźniona i czułam, że każda minuta działała na moją niekorzyść.

– Myślę, że tak! Chodźmy do cioci! Tam jest tak kolorowo!

Uśmiechnęłam się blado, ciesząc się, że Mia aż tak lubiła spędzać czas w tym studiu. Hope Myers jest początkującą malarką, ale w mojej córce ma fankę numer jeden. Najbardziej podoba jej się to, że Hope używa dużo różnych barw, przez co jej prace wyglądają jak „ogromne kolorowanki”.

– No to biegniemy, kochanie. Przebieraj nogami!

I tak zaczął się jeden z gorszych dni tego roku. Nie był pierwszy ani ostatni, ale zdecydowanie mnie dobił.

Biegłyśmy przez kilka przecznic, aż w końcu stanęłyśmy przed celem naszej podróży. Westchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że Myers krząta się w środku.

Od razu weszłyśmy do budynku. Kiedy dzwoneczek zakołysał się wesoło nad naszymi głowami, Hope odwróciła się w stronę drzwi. Po dostrzeżeniu naszej dwójki na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

– Mia! – krzyknęła radośnie i otworzyła przed nią ramiona. Ta wyrwała się z mojego uścisku, aby podbiec do przybranej cioci, dać się przytulić i unieść w powietrze. Gdy moja córka chichotała z radości, zbliżyłam się do nich ze skruchą wymalowaną na twarzy. Hope od razu to zauważyła.

– Ivy? Co jest? Coś się stało?

– Bardzo głupio mi o to pytać, ale naprawdę nie mam innej opcji. Muszę jechać do pracy, zresztą już jestem spóźniona. Niania mi nawaliła, a moja kumpela wyjechała z miasta z chłopakiem. Ktoś musi z nią zostać. Tak mi głupio prosić cię o pomoc, ale… – Nie zdążyłam nawet dokończyć zdania. Hope położyła dłoń na moim ramieniu, a ja w końcu wzięłam głęboki wdech, bo przez ten słowotok omal się nie zapowietrzyłam.

– Ivy, nie ma sprawy. Dziś i tak będę w studiu do późna, więc nie ma problemu. Nie martw się.

Miałam ochotę się rozpłakać. W jednej chwili odetchnęłam z ulgą, jakby prawdziwy ciężar spadł mi z ramion. To ona okazała się moim dzisiejszym aniołem. Nie było innej opcji. Chciałabym być tak miła dla obcych jak Hope, ale życie nauczyło mnie mieć twardą skórę i nie wierzyć byle komu.

– Jeszcze raz przepraszam. Postaram się ją odebrać jak najszybciej, ale to wieczorna zmiana, więc może mi trochę zejść.

– Masz mój numer. W razie wątpliwości dzwoń, a jeśli będzie ci się przedłużać, to wezmę ją na górę i położę spać.

Anioł? Chyba cały zastęp!

– Jesteś wielka!

– Nie przesadzaj. – Machnęła dłonią, a potem połaskotała Mię. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam szczęśliwą córkę. – Pewnie trudno ci tam w tej pracy. Ja ledwo wytrzymuję, gdy muszę sobie zorganizować zabawę w papierach. Zwykle wyrabiam się do północy i jestem padnięta. A gdzie ty właściwie pracujesz?

I to był moment, w którym musiałam przystąpić do ewakuacji.

– Wiesz co… długo by opowiadać. Jestem już spóźniona, ale jak wrócę, to wszystko ci wytłumaczę.

Taa… Chyba prędzej świnie zaczną latać.

– Och, pewnie. Leć i niczym się nie martw. Ciocia Hope i Mia będą się świetnie bawić, prawda? – spytała moją małą blondyneczkę, a ona odkrzyknęła radośnie „tak!” i znów zaniosła się chichotem. Pomachałam obu dziewczynom na pożegnanie i wypadłam ze studia w pogoni za taksówką.

Tym razem już się nie pieściłam. Odsłoniłam dekolt tak, że teraz moje cycki machały wszystkim w promieniu kilometra. Włosy zarzuciłam sobie seksownie w tył, by stworzyć efekt uniesienia, i przygryzłam wargę, machając dłonią niczym największa kokietka tego świata. I nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, że po niecałej minucie przy krawężniku zatrzymała się upragniona taksówka. Gdy tylko wsiadłam, od razu zleciłam kierowcy, dokąd ma jechać.

Widziałam jego rozochocone spojrzenie, ale niezbyt się nim przejmowałam. Takich jak on miałam codziennie na pęczki. Głupi mężczyźni myślący, że jestem szaloną rudą czekającą na gorący numerek na tylnym siedzeniu taksówki… Błagam, jakbyśmy byli w jakimś tanim pornosie.

Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał już kwadrans po ósmej. Niedobrze. Leo mnie zabije, ale trudno. Nie mogłam nic na to poradzić. Najwyżej wskoczę na scenę w środku piosenki.

– Spóźniona, jak zwykle – powitał mnie od progu Jerry, nasz pomocnik. Zazwyczaj podpowiadał nam dobór stroju czy makijażu, a ostatnio nawet pokazywał nowe ruchy. Na co dzień zajmowała się tym Tilly, ale odkąd zaszła w ciążę, to rzadko tu bywała. Nie dziwiłam się. To nie było miejsce dla przyszłych matek. Ani obecnych.

– Przepraszam, jak zwykle – westchnęłam uroczo i zdjęłam z siebie ubrania szybciej niż prawiczek w szczęśliwą dla niego noc. Wbiegłam do swojej garderoby, po czym chwyciłam się wieszaka, by nie upaść. Ściągnęłam z niego świecący gorset i dopasowane spodenki.

Dzisiaj będę grzeczna.

Powiedz to tej dziurze w kroku…

– Wchodzisz za trzy minuty. Nie wiem, jakim cudem zdążysz.

– Czy ty mnie nie znasz? – zapytałam przekornie i na chwilę zamilkłam, by pomalować usta czerwoną szminką. Jerry pokręcił głową w rozbawieniu, wciskając mi na stopy szpilki, w których normalnie można byłoby się zabić.

– Zrób sobie kreski, klienci za nimi szaleją.

– Wiem – mruknęłam, zabierając się za malowanie zawijasów. Byłam w tym tak wytrenowana, że potrafiłam to zrobić w nocy o północy, i to nawet po pijaku. Pociągnęłam szybko obie linie i sprawdziłam w lustrze, czy były równe. Były, zresztą jak zawsze. Potem jeszcze przykleiłam sztuczne rzęsy, dzięki którym widziałam tyle co nic, ale przynajmniej byłam już prawie gotowa. Dla mężczyzn te rzęsy były pięknym wachlarzem, spod którego rzucałam im grzeszne spojrzenia. Dla mnie były dwiema fretkami, które codziennie zdychały mi na powiekach. Koszmar.

– Nie zapomnij o peruce! – dodał Jerry, gdy wciskałam się w gorset. Czy ten człowiek widział mnie nagą więcej razy niż mężczyźni, z którymi spałam? Jak najbardziej.

Zapiął mi wszystkie haftki, a ja schowałam prawdziwe włosy pod czepkiem, przytwierdziłam do głowy lekko drapiącą perukę i przejrzałam się w lustrze. Musiałam trochę przyklepać loki, bo odstawały w każdą możliwą stronę, ale już po chwili wyglądałam w miarę znośnie.

Nagle ktoś wbiegł do mojej garderoby, krzycząc, że wchodzę za pół minuty. Gdy tylko chłopak uciekł, posłałam Jerry’emu firmowy uśmiech.

– Widzisz? I jeszcze zostało mi całe trzydzieści sekund. – Puściłam mu oczko i pozwoliłam odprowadzić się pod samą scenę. Wiedziałam, że kręcił głową z niezadowoleniem, ale najważniejsze, że udało mi się zdążyć przynajmniej na własny występ. Ominął mnie wstęp w wykonaniu wszystkich dziewczyn. Trudno, największa atrakcja została dzisiaj okryta tajemnicą.

– Na sali jest prokurator King. Machnij dla niego biodrem albo… albo inną częścią ciała. – Przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę z tego, że pewnie będzie chciał mnie zaprosić na prywatny taniec, co tylko wydłuży moją zmianę.

No nie…

A może by tak zatańczyć okrutnie beznadziejnie? Wtedy wybrałby sobie inną. Jednak w tym samym momencie przypomniało mi się, że prokurator potrafił dobrze zapłacić, a akurat już od tygodnia wisiałam z czynszem za ten miesiąc.

– Zrobi się – rzuciłam, wchodząc na trzy pierwsze schodki i oczekując na moją muzykę. Gdy tylko usłyszałam Daisy Ashnikko, przykleiłam na twarz zadziorny uśmiech i ruszyłam do przodu, aby dać publiczności niezły pokaz.

– Dajesz, Daisy! – Wśród publiki dało się słyszeć moje przezwisko. Już nie było odwrotu. Czas na taniec życia.

– Masz ciało stworzone do tej roboty, Daisy. – Pomieszczenie wypełnił głos prokuratora, a ponieważ akurat siedziałam do niego tyłem, to przytrzymałam się mocniej krzesła i przechyliłam w tył, by zobaczył mój uwodzicielski uśmiech. Miałam szczęście, że peruka trzymała się wystarczająco mocno, bym mogła w niej szaleć bez strachu, że spadnie mi z głowy.

– Schlebia mi pan, panie prokuratorze – odpowiedziałam grzecznie. Następnie podniosłam się z krzesła, wypinając biodra w jego stronę. W odpowiedzi po pomieszczeniu przetoczył się świst powietrza wciąganego przez Kinga. Odwróciłam się do niego, by jeszcze raz mógł sobie na mnie popatrzeć, po czym się ukłoniłam, bo właśnie minął jego czas.

Widziałam, że minę miał nietęgą. Chyba wolałby dłuższą zabawę, ale dzisiaj nie mogłam sobie na to pozwolić. Musiałam wrócić po Mię i wymyślić jakąś wymówkę dla Hope. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że pracuję w klubie z burleską. W jej oczach pewnie uszłabym za striptizerkę, a do tego mogłaby nasłać na mnie jakieś służby, żeby odebrały mi dziecko.

– Już minęła cała godzina? – zapytał.

Uśmiechnęłam się, choć miałam ochotę przewrócić oczami. Zawsze o to pytał, jakby nie miał na nadgarstku zegarka wartego moje trzy czynsze.

– Niestety, dobra zabawa szybko przemija, czyż nie? – Upiłam łyka wody, która stała w kącie pomieszczenia, i poczułam, jak mężczyzna zaszedł mnie od tyłu.

Oho, zebrało mu się na amory.

Położył mi rękę na biodrze i zacisnął na nim palce. Nie robił tego jednak zbyt agresywnie. Badał, na jak dużo mu pozwolę. Cóż, nie dostanie zbyt wiele.

– Nie zna pan głównej zasady, panie prokuratorze? Nie można dotykać dziewczyn, chyba że któraś wyraźnie na to zezwoli. A ja wyraźnie zaznaczyłam w aplikacji, że nie jestem jedną z tych dziewczyn.

Odepchnęłam rękę mężczyzny na tyle delikatnie, by się nie zezłościł. Chciałam zarobić nieco pieniędzy i jak najszybciej wrócić do córki.

Poza tym miałam rację. Nasz klub działa trochę jak ekskluzywny burdel, jeśli mogę to tak określić. Każda z nas zaznacza w specjalnej aplikacji, co nas interesuje. Na tej podstawie dobierają nam klientów. Tańczymy na scenie i śpiewamy, a jeśli ktoś poprosi o prywatny pokaz, to możemy się zgodzić lub odmówić. Oczywiście Leo patrzy przychylniejszym okiem na dziewczyny, które są gotowe na wszystko. Ja pracuję tutaj na trochę innych zasadach, ale nawet nie chciałam sobie o tym przypominać.

– Nie potrzebuję wiele – odezwał się mężczyzna, wracając po portfel. – Wystarczyłoby mi samo dotykanie, nawet nie musiałabyś nic robić. To ja byłbym na twoich usługach.

Prokurator King nie był brzydkim, podstarzałym dziadem. Wręcz przeciwnie. Był czterdziestoletnim, niezwykle przystojnym mężczyzną. Dziewczyny z naszego klubu zabijały się o to, by dla niego zatańczyć, a może i nawet o to, by zrobić z nim coś więcej. Jednak ja zawsze trzymałam się jednej zasady – nie chciałam być dotykana. Chciałam tylko zarobić potrzebne pieniądze i stąd wyjść. Czy tak trudno to zrozumieć?

– Przykro mi, panie prokuratorze. Jeśli potrzebuje pan czegoś więcej, zachęcam do skorzystania z usług innych dziewczyn. One na pewno będą zachwycone.

King podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam poczuć jego wodę po goleniu. To był bardzo męski zapach. Uwielbiałam takie. Pokazał mi pieniądze, a było tam sporo ponad tysiąc dolarów. Jednak nie dał mi ich do ręki. Wcisnął je za krawędź moich spodenek, zrównując mnie z dziewczyną do towarzystwa. Poczułam się, jakby właśnie napluł mi w twarz.

Posłałam mu spojrzenie, w którym chciałam przekazać, że to nie był mój pierwszy raz i nie przejmowałam się złamanymi uczuciami niedorosłych emocjonalnie chłopców. Już nie. Chyba zrozumiał, bo spuścił głowę i podszedł do drzwi.

– Sęk w tym, że chcę ciebie, stokrotko. Nikogo innego.

– Dobrej nocy, prokuratorze – rzuciłam cicho, gdy wychodził.

Wypuściłam powietrze z płuc i wyjęłam pieniądze, żeby dokładnie je przeliczyć. Dał mi tysiąc pięćset dolarów. Przytuliłam banknoty do piersi, dziękując w duchu, że ten człowiek nie znał mojego nazwiska. Gdyby dowiedział się, że nazywam się Queen, nigdy nie dałby mi spokoju.

Król i królowa muszą być razem. Muszą rządzić tym zepsutym światem.

Pospiesznie zebrałam się do wyjścia. Wróciłam do garderoby, zdjęłam przebranie, przeciągnęłam się, rozmasowałam obolałe od wysokich szpilek nogi, a potem zmyłam makijaż, zarzuciłam kaptur na głowę i wyszłam bocznym wyjściem. Zaplanowałam, że jutro porozmawiam z Leo, bo dzisiaj już nie miałam na to siły.

Wróciłam taksówką pod adres studia Hope. Kiedy zauważyłam, że wszędzie świecą się światła, zapukałam do drzwi. Dziewczyna oderwała się od papierów i popatrzyła w moją stronę. Gdy tylko mnie poznała, zerwała się z miejsca, by mi otworzyć.

– Cześć! – powitała mnie serdecznie i zaprosiła do środka. Była chwila po jedenastej. Mia pewnie już spała.

– Hej, wpadłam tylko po małą, nie chcę ci robić więcej kłopotów.

Koleżanka z uśmiechem zmarszczyła brwi, jakby opieka nad rozmowną trzylatką była dla niej bułką z masłem.

– Położyłam ją na górze, ale możliwe, że jeszcze nie śpi. Miałam wrażenie, że udawała, gdy wychodziłam.

To było bardzo w jej stylu. Często tak robiła. Potem siadała na podłodze, wyciągała zabawki i, nie zważając na nic, bawiła się w teatrzyki.

– Brzmi jak zachowanie mojej córki. – Obie się zaśmiałyśmy, idąc na górę. Hope poprowadziła mnie do jej dawnego pokoju. Teraz stało tu tylko pojedyncze łóżko w kącie, bo większość miejsca zajmowała jej pracownia.

– Mia, mama wróciła – wyszeptała.

Przystanęłam, by przypatrzeć się jednemu z jej obrazów.

Hope chyba chciała na nim uchwycić spotkanie przyjaciół. Ciekawe, czy to byli jej znajomi. Obraz przedstawiał dwie kobiety i trzech mężczyzn, a jeden z nich był łudząco podobny do tego, którego poznałam cztery lata temu na wakacjach w Hiszpanii. Pamiętałam o tym, bo patrzyłam na kopię tego blondyna codziennie, gdy tylko widziałam córkę. Ten obraz naprawdę miał w sobie to coś. Intrygujące…

– Mama! – Mia podbiegła do mnie i wtuliła mi się w ramiona. Podniosłam ją, po czym pocałowałam w czubek głowy. Wyglądała na zmęczoną.

– Jak tam, kochanie? Dobrze się bawiłaś z ciocią?

– Tak! Było super! Nawet zobaczyłam jej niedokończone obrazy, a to bardzo ważne, bo Hope nie pokazuje ich nikomu.

– Ciocia Hope – poprawiłam ją, odgarniając jej włosy z oczu. Przetarła je piąstkami i ziewnęła przeciągle. Chyba pora do domu.

Obróciłam się jeszcze raz w stronę Myers, która patrzyła na nas z rozczulającym uśmiechem.

– Jeszcze raz dziękuję. Jestem twoją dłużniczką – zwróciłam się do niej, po czym popatrzyłam na córkę. – Mia, podziękuj cioci za opiekę.

– Dziękuję, ciociu.

– Naprawdę nie ma sprawy, słońce. Świetnie się bawiłam. Uwielbiam dzieci. Sama mam dwójkę młodszego rodzeństwa. Dwa urwisy, które kocham nad życie.

– Miałam ci opowiedzieć o mojej pracy… – zaczęłam, chociaż miałam nadzieję, że nie będzie naciskać. Dla utwierdzenia się w tym przekonaniu podrzuciłam delikatnie Mię w ramionach i zerknęłam na nią z troską w oczach.

– Lećcie do domu. Zobaczymy się na zajęciach pole dance albo gdy znowu będziesz potrzebować niańki. Bardzo chętnie zerknę na Mię nawet podczas pracy.

Mała, czasami ratujesz mi tyłek.

Podziękowałam jej jeszcze raz, zeszłam po schodach z Mią w ramionach i wyszłam na zewnątrz. Na szczęście było jeszcze w miarę ciepło. Wsiadłam do taksówki, która nadal na mnie czekała, a później podałam kierowcy nowy adres. Jechałyśmy do dzielnicy trochę gorszej niż ta, w której znajdowała się pracownia Hope. Kiedy wysiadłyśmy, jak najszybciej wbiegłam do budynku, a następnie przeszłam do pokoju Mii. Mała zasnęła już w samochodzie, dlatego jedyne, co zrobiłam, to delikatnie zdjęłam z niej ubrania i przykryłam ją kołdrą. Niech ma dzisiaj dzień brudasa.

Pocałowałam ją w czoło. Przez chwilę patrzyłam na jej spokojną twarz, by dopiero po jakimś czasie wyjść z pokoju i skierować się do swojej sypialni. Wyciągnęłam spod łóżka słoik z oszczędnościami i dorzuciłam tam kilka stówek. Reszta była przeznaczona dla Leo oraz na czynsz. Musiałam jutro złapać właściciela budynku. Unikałam go od tygodnia.

Schowałam słoik pod łóżko, a potem skierowałam się do łazienki. Chciałam chociaż przemyć twarz i wyszczotkować zęby. Nie miałam siły na prysznic.

Gdy popatrzyłam na swoje odbicie, zachciało mi się wymiotować. Co się stało z tą dziewczyną, która chciała podbić świat?

Urodziła dziecko, a teraz wychowuje je sama, bo nie ma nikogo do pomocy.

Poczułam, jak wszystkie żale spłynęły na mnie falami. Miałam ochotę wyć. Zaczynałam tracić siły. Nie starczało mi do kolejnego miesiąca, nawet jeśli co noc tańczyłam w klubie. Przecież musiałam opłacać nianię Mii, lekarza, czynsz, jedzenie oraz inne duperele. Wystarczyło jedno potknięcie, takie jak niedyspozycja niani, i już traciłam grunt pod nogami.

Czy to się kiedyś zmieni?

Rozdział 2

Nick

Ostrożnie zawiesiłem kolejną ramę. Starałem się zrobić to tak, by jej nie stłuc. Nie chciałem nagrabić sobie u Hope. Kiedy już wszystko było na miejscu, cofnąłem się i przyjrzałem swojej pracy.

Równo? No, w miarę, ale ujdzie w tłumie.

Myers przygotowywała się do kolejnej wystawy, a ja, jako najlepszy kumpel jej narzeczonego, jak zwykle zostałem zaciągnięty do harówki. Czy ktoś się w ogóle przejmuje moimi uczuciami? Nie sądzę. Chociaż… Będzie dobre żarcie i wino. Mnie tam pasuje.

– Ta była ostatnia, dziękuję! – Hope podskoczyła przy moim boku i pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się, bo odkąd zeszli się z Alexem, to przypominała promyk słońca.

– Za takie podziękowania mogę ci pomóc w czymś jeszcze. Masz dla mnie jakieś bojowe zadanie? – Poruszyłem sugestywnie brwiami.

Hope uderzyła mnie w ramię. Zaśmiałem się i odskoczyłem do tyłu, zanim znów zdołała mnie dosięgnąć.

– Ej, ej! Ja tylko żartowałem. I nie mów Alexowi. – Wystawiłem w jej kierunku palec wskazujący. – Nadal patrzy na mnie z rezerwą, a przecież to nie moja wina, że wymyślił sobie tę historię o trójkącie. Nawet z moimi wyczynami nie połasiłbym się na dziewczynę najlepszego przyjaciela. Nigdy. – Żartobliwie przyłożyłem sobie dłoń do piersi, jakbym przysięgał na życie, jednak mój ton od razu mnie wydał. Kłamca ze mnie żaden.

Nawiązywałem tym żartem do pewnej sytuacji z niedawna. Alex opacznie zrozumiał Hope i pomyślał, że kiedy poprosiła go o zrobienie tego, co ja robiłem na wakacjach w Hiszpanii, to miała na myśli trójkąt. Tak naprawdę to dziewczyna chciała tylko się przepłynąć jachtem, ale wciąż miałem z tego ubaw.

– Oj, Nick, Nick… Kiedy ty dorośniesz?

– Nieprędko – zapowiedziałem, śmiejąc się i kierując do wyjścia. – Widzimy się pojutrze na wystawie!

Myers odpowiedziała mi tym samym, ale kiedy chciałem już wyjść z budynku, wpadłem na Huntera. Niósł jakieś pudła i o mało nie padł jak długi. W samą porę mu pomogłem.

– Hope zrobiłaby z ciebie mokrą plamę. Mam tu jakieś podarunki dla specjalnych gości.

– No to obaj mamy szczęście, bo to ty jesteś tutaj fajtłapą – skwitowałem.

Hunter ze śmiechem pokiwał głową i odstawił pakunki na ziemię. Stałem w miejscu i przez chwilę mu się przyglądałem. Niby Alex miał z nim lekkie spięcie po tym, jak zalecał się do Hope, gdy te zakochane kundelki się rozstały, ale facet jest całkiem spoko, tak prawdę mówiąc. Kiedy dowiedział się o ich relacji, to od razu się wycofał i nie próbował żadnych brudnych zagrań. To się ceni.

– Masz do mnie jakąś sprawę? – spytał, gdy wrócił do mnie spojrzeniem. Ja nadal stałem w tym samym miejscu.

– Tak właściwie to nie. Trochę mi się nudzi. Odkąd Alex stał się przykładnym narzeczonym, to nie mam z kim wychodzić na miasto. Czasem odwołuje nawet nasze mecze tenisowe. Cierpię na brak rozrywki w życiu.

Mężczyzna pokiwał głową i włożył dłonie do kieszeni. Popatrzył w stronę Hope. Poprawiała właśnie moją ramę. Widocznie jednak nie uszło w tłumie.

– Mówisz, że brakuje ci rozrywki… – Hunter zastanawiał się na głos.

– Tak. Jak zwykle. Potrzebuję mocnych bodźców. – Strzeliłem jednym z firmowych uśmiechów. Myślałem, że to już koniec naszej grzecznej wymiany zdań, ale najwyraźniej dla niego wręcz przeciwnie.

Hunter wskazał gestem ręki, żebyśmy odeszli z zasięgu wzroku Hope. Byłem ciekaw, o co mogło mu chodzić, więc poszedłem za nim, aż stanęliśmy przy schodach prowadzących na antresolę.

– Chyba mam dla ciebie coś, co idealnie wpasuje się w twoje potrzeby. – Z kieszeni spodni wyjął jakąś ulotkę i mi ją podał. Byłem do tego trochę sceptycznie nastawiony, ale w końcu nazywam się Nicholas Knight. Zginąłbym z ciekawości, jeślibym się nie dowiedział, co na niej było.

– Klub ze striptizem? – zapytałem, pobieżnie zerkając na kartkę.

– Lepiej. Z burleską. To trochę bardziej elegancka wersja tego pierwszego. Kobiety śpiewają i tańczą na scenie, tylko czasami na rurce. Robią całkiem skomplikowane układy taneczne. To trochę jak muzyczny kabaret. Ten klub ma nawet specjalną aplikację. Zaznaczasz tam swoje upodobania, zresztą podobnie jak tancerki, no i jeśli któraś ci się spodoba, to możesz poprosić o prywatny taniec, ale wszystko w granicach przyzwoitości.

Zaciekawiłem się. Nigdy nie byłem w takim klubie, ale nie zamierzałem odmówić. Wszystko jest dla ludzi. Przeczytałem całą ulotkę, po czym spojrzałem uważnym wzrokiem na Huntera.

– Chadzasz tam?

– Nie. Dostałem to od kolegi z pracy. Podobno również brakuje mi rozrywki w życiu.

Skinąłem głową, jeszcze raz rzucając okiem na ulotkę. Mają dzisiaj otwarte.

Ciekawe…

– Masz wolny wieczór i ochotę na trochę rozrywki? – zapytałem, na co Hunter parsknął śmiechem, jakbym właśnie opowiedział mu najprzedniejszy kawał świata.

– Ja nigdy nie mam wolnego wieczoru, Nick. Mam córkę. Zapomniałeś?

A, no tak. Pan Porządnicki ma małego bachorka.

Wstrząsnął mną nieprzyjemny dreszcz. Jak ja nie cierpię dzieci…

Od razu przypomniała mi się moja młodsza siostra Mara i to jej wieczne beczenie, przez które nie mogłem spać po nocach… Do tego kłótnie o byle gówno. Ludzie powinni się rodzić w wieku, w którym są zdolni, by pić, głosować i nie marudzić jak potłuczeni.

– No to może załatw sobie jakąś niańkę na ten jeden wieczór i się trochę zabaw.

Zabrzmiałem tak, jakbym rzucał mu wyzwanie. On również to tak odebrał, bo niemal od razu skrzyżował dłonie na piersi i napiął się jak przysłowiowy byczek.

– Sorki, panie władzo. To już się nie powtórzy, słowo harcerza. – Zasalutowałem, choć zrobiłem to naprawdę nieudolnie.

– Czy ty kiedykolwiek byłeś harcerzem?

– Oczywiście, że nie. Cholerna strata czasu.

I tu go miałem. Uniósł kącik ust i pokręcił głową z politowaniem.

Oj, chyba zaraz się zgodzi… No dalej, Hunter, zrób to dla mnie i idź ze mną do klubu dla ciekawskich panów.

– Spotkajmy się pod tym klubem o ósmej – rzucił finalnie i odszedł w stronę Hope.

Uśmiechnąłem się triumfalnie, zgarniając ulotkę do kieszeni spodni. Nagle Hunter odwrócił się jeszcze raz w moim kierunku i mi pogroził:

– Jeśli ktoś się o tym dowie, to do końca życia będziesz dostawać mandaty za złe parkowanie.

– Tak jest! – odkrzyknąłem. Zabrzmiałem jak rekrut odpowiadający przed jakimś kapralem czy innym sierżantem. W odpowiedzi Hunter jedynie pokręcił głową, ale uśmiech też tam zauważyłem.

Kto by nie kochał mojego poczucia humoru? Chyba tylko jakiś kompletny idiota.

Dokładnie o ósmej stawiłem się pod klubem i czekałem na Huntera. Rozglądałem się trochę wokół siebie, żeby zaznajomić się z okolicą. Klub znajdował się na obrzeżach miasta, więc nie było tu za dużo atrakcji. Pewnie nikt nie chciał mieszkać obok domu uciech.

Stwierdziłem, że mógłbym się poświęcić i przyjąć te wszystkie tancerki w moich skromnych progach. Pięknych kobiet nigdy nie za wiele. A musiały być piękne, bo wszystkie kobiety takie są. Może to tylko moje poglądy, ale nie spotkałem jeszcze brzydkiej kobiety. Każda ma za sobą jakąś historię, a sam ten fakt czyni je pięknymi. Nigdy nie przejmowałem się żadnymi defektami, jak one to nazywały. Pełniejsze kształty, blizny po cesarkach, rozstępy… To dla mnie nic. Większość kobiet, z którymi się umawiałem, była po rozwodzie, w jego trakcie albo… albo nie dostawała od swoich mężów tego, czego powinna. Na koncie miałem wiele pogodzonych dzięki mnie małżeństw lub przynajmniej dobrze zakończonych. Jak to Sandy Pearson. Matka trójki dzieci, która przyłapała swojego męża, w dodatku senatora, na zdradzie w ich własnym łóżku. Nie wiem, jak można upaść tak nisko, by pieprzyć kochankę w domu, w którym wychowuje się dzieci, bo przecież któreś z nich mogło tam wejść zamiast Sandy i dostać traumy na całe życie. Na szczęście po naszym małym występie na trzydziestych urodzinach mojego najlepszego przyjaciela temu idiocie poszło w pięty. Błagał ją na kolanach, żeby do niego wróciła, a ona tylko wystawiła mu walizki za próg i pomachała pismem od adwokata. To była jedna z moich najlepiej rozegranych spraw, a przecież to tylko wierzchołek góry lodowej.

– Już myślałem, że stchórzysz – usłyszałem za plecami. Odwróciłem się z przebiegłym uśmieszkiem w kierunku Huntera.

– Chyba prędzej ty – prychnąłem i od razu ruszyłem w stronę wejścia. – Gotowy? – spytałem, a on pokręcił głową, jakby zaproszenie mnie tutaj było najgorszą decyzją w jego życiu, ale wbrew temu skierował się w moją stronę.

Wybornie.

Od pierwszych chwil dotarły do nas dźwięki muzyki przeplatane z gwarem rozmów. Całkiem sporych rozmiarów hol był utrzymany w odcieniach czerwieni i czerni. Przy wejściach rozwieszono grube kotary, ze środka kłębił się gęsty dym papierosowy, a w powietrzu dało się czuć woń alkoholu. Klimatycznie.

Już po chwili dostaliśmy tablety, na których można było zamawiać prywatne tańce i inne bajery, po czym zaproszono nas w głąb pomieszczeń. Nie wiedziałem, czy skorzystam z urządzenia, ale mimo to zabrałem to cacko ze sobą, bo może się jeszcze zaskoczę.

Jeden z kelnerów poprowadził nas do stolika na samym środku sali, przez co poczułem się jak VIP. Zasiedliśmy w sam raz na rozpoczęcie nowego numeru.

– Nie pośliń się – rzucił Hunter, gdy śledziłem ruchy wysokiej szatynki. Była ubrana w strój kowbojki, czyli frędzle, kapelusz i dopasowane skórzane buty. Jezu, trochę przypominała mi Hope, a ponieważ ona była dla mnie jak siostra, to odwróciłem wzrok.

– Jest okej, ale nie w moim guście – odpowiedziałem, rozsiadając się w fotelu. Kobieta śpiewała o facecie ze snów, dosiadając jednego z tancerzy. Pewnie zaraz odegra niezłe rodeo.

Zamówiłem coś mocniejszego i rozejrzałem się po wnętrzu. Różniło się od holu. Było stonowane. Pomieszczenie wypełniała klasyczna czerń. Gdzieniegdzie pojawiały się złote akcenty. Tutaj królowała elegancja.

– Tylko nie wyobrażaj sobie mojej przyszłej bratowej – zagroziłem żartobliwie, bo traktowałem Alexa jak brata. On przewrócił na to oczami i zacisnął dłoń na podłokietniku.

– Ile razy jeszcze usłyszę tego typu komentarz? To już się robi nudne.

– Dla ciebie – podsumowałem prześmiewczo, a dama z Dzikiego Zachodu zakończyła występ. Mężczyźni klaskali, niektórzy nawet wiwatowali. Widać, że marzyli o tym, żeby to ich tak ujeżdżała.

Jak na złość przypomniała mi się moja rudowłosa piękność. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek o niej zapomnę. Przecież minęły już cztery lata, a do tego mnie omotała i okradła. Wprost idealny scenariusz historii miłosnej.

Upiłem kilka dobrych łyków palącego alkoholu i nagle światła przygasły. Popatrzyłem po reszcie, bo nie wiedziałem, czy to powinno się wydarzyć. Jednak mężczyźni byli zdecydowanie podekscytowani, jak gdyby czekali na prezent gwiazdkowy.

Co jest?

– To dopiero będzie przedstawienie – zapowiedział Hunter, wskazując na scenę.

– Daisy! Daisy! Daisy! – Skandowanie ludzi się wzmogło. Zmarszczyłem brwi w zaciekawieniu i odstawiłem szklankę na stolik.

Z głośników zaczęło lecieć Buttons Pussycat Dolls, a na scenę wyszła urocza blondynka. Miała na sobie fikuśny stanik z koronkami i krótkie spodenki, a twarz zasłaniały jej loki. Cała sceneria wyglądała jak z teledysku. Kiedy dziewczyna rozpoczęła swój taniec, nie mogłem oderwać od niej wzroku. A gdy zaczęła śpiewać? Cholera... Tego się nie spodziewałem. Wkładała w to całą energię. Miałem wrażenie, że pokazywała swoją zmysłowość nawet w zwyczajnym machnięciu dłonią. Nie patrzyłem na tancerki za nią. Była tylko ona.

W pewnym momencie zeszła ze sceny i wmieszała się w tłum. Dotykała facetów po policzkach i plecach, aż w końcu dotarła do naszego stolika. Kiedy już myślałem, że dostąpię tego zaszczytu, sławetna Daisy zasiadła na kolanach Huntera. Huntera, nie moich!

Zarzuciła mu na kark skórzany pasek, który jeszcze przed chwilą był wsunięty w szlufki jej spodenek, i przyciągnęła go do siebie. Wygięła się w tył tak, że twarz Huntera od jej odsłoniętego biustu dzielił zaledwie jeden głębszy wdech.

Jezu… Zaraz nie wytrzymam.

Wtedy to się stało. Spotkaliśmy się spojrzeniami. Musiałem mieć mord w oczach z tej zazdrości, bo dziewczyna wyglądała, jakbym ją śmiertelnie przestraszył. O mało nie spadła, ale Hunter ją przytrzymał, po czym pomógł jej wrócić do pionu. Chciałem zapytać, czy wszystko okej, ale ona z powrotem wcisnęła uśmiech na usta, pstryknęła Blackthorna w nos, a następnie zeskoczyła mu z kolan i wróciła na scenę, by dokończyć numer.

Kiedy zastygła w finałowej pozie, nie trwało to długo. Chociaż klaskaliśmy jak najęci, ona zniknęła za kurtyną i już więcej się nie pojawiła.

– Możesz mi powiedzieć, co to było? – spytałem, bo nadal byłem w szoku.

– Sam nie wiem. Coś ty jej zrobił?

No właśnie nie mam pojęcia!

– Nic. Tylko na nią patrzyłem.

– To musisz zmienić wyraz twarzy. – Hunter się zaśmiał i upił kilka łyków ze szklanki. – Ta biedna dziewczyna się ciebie wystraszyła.

Czy ja przypominam jakiegoś ogra? Kolejna blondynka odrzuciła mnie z powodu wyglądu…

O nie, kurwa. Tak nie będzie. Nie dzisiaj.

– Co ty robisz? – zaczął dopytywać mój dzisiejszy towarzysz, gdy zobaczył, że wziąłem do rąk tablet. Zgodnie z instrukcją zaznaczyłem w nim moje upodobania i odnalazłem Daisy.

Nie chciała, żeby jej dotykano. Niedobrze. Trudno, musiałempo prostu pobyć z nią sam na sam.

– Załatwiam sobie prywatne przedstawienie – odpowiedziałem z uśmiechem, a potem kliknąłem ikonkę „wyślij” i odłożyłem tablet na stolik.

W międzyczasie na scenie pojawił się duet. Tym razem były to bliźniaczki, istna fantazja wielu mężczyzn. Mnie na tej liście nie było. Raz się z takimi umawiałem i kompletnie nam nie wyszło. Ale może to dlatego, że nie powiedziałem im o tym, że spotykałem się z tą drugą i potem obie dały mi z liścia. Nie zaprzeczam, należało mi się. Błąd żółtodzioba.

Natomiast ostatnią blondynką, z którą się spotykałem, była Kate. O ile naszą relację można nazwać spotykaniem się, bo to był raczej szybki seks i szybkie złamanie mojego kruchego serduszka, ale wolałem o tym nie myśleć. Wyszło jak wyszło. Zdarza się.

– Mam się martwić o tę dziewczynę? Chyba nie zamierzasz jej zabić?

– Włączył ci się pies gończy? – odgryzłem mu się i na szczęście tym razem nie pokazał, że ma kij w dupie. Uśmiechnął się szeroko i zerknął na scenę. Bliźniaczki robiły jakieś dziwne szpagaty. Jemu chyba też nie przypadły do gustu.

– No dobrze, panie policjancie. Mnie zaintrygowała urocza blondynka. A ty? W jakich kobietach gustujesz?

Hunter trochę się spiął. Dałem sobie mentalnie w twarz, bo przypomniałem sobie, że przecież miał żonę, która umarła na raka. To nie było pytanie na miejscu.

– Przepraszam, nie musisz…

– Od śmierci Raven minęło trochę czasu, jednak powrót do normalnego życia nie jest taki prosty. Jak już sam wiesz, poczułem coś do Hope, ale chyba nie chodziło o jej wygląd. Po prostu przyciągało mnie do niej jej dobre serce. Lubię dziewczyny z pasją. Moja żona również malowała, a do tego interesowała się fotografią. Aspirowała do Pulitzera.

Zrobił przerwę, a ja poklepałem go przyjaźnie po ramieniu. Nie wyobrażam sobie utraty żony czy zostania samemu z dzieckiem. Przecież to małe demony. Wiem, bo Mara przypominała mi o tym na każdym kroku. W skrócie – nie jesteśmy swoimi wielkimi fanami.

– Od czasu Hope wolę się skupiać na Mai i pracy. Poza tym myślę, że zbytnio się pospieszyłem. Uległem namowom bliskich, by postarać się o nową mamę dla małej, jednak nie powinienem był tego robić. Takiej straty nie da się szybko przeboleć. A o tym klubie usłyszałem od kolegi. Zachwalał Daisy – zaśmiał się do mnie. – Widocznie miał rację.

A właśnie, Daisy…

Zerknąłem na tablet, bo powinienem dostać odpowiedź, ale nadal jej nie było. Dziwne…

– Wiesz, ile trwa akceptacja propozycji?

– Nie. Jestem tu pierwszy raz, ale chyba nie powinno już to trwać tak długo. Jeszcze nic ci nie przyszło?

Pokręciłem głową i zacząłem się trochę denerwować. Wziąłem jakiś zepsuty szajs?

Znów popatrzyliśmy na scenę. Teraz kolejna kobieta zabawiała publiczność, śpiewając o upragnionej nocy z tym jednym jedynym mężczyzną. Miała na sobie koszulkę nocną z falbankami. Jednak nie patrzyłem na nią, ponieważ skupiłem się na ekranie tabletu, który w końcu zapikał, powiadamiając o przyjściu odpowiedzi.

Odetchnąłem z ulgą, co od razu zauważył Hunter.

– No i patrz. Doczekałeś się.

Skinąłem głową, zagryzając wnętrze policzka, po czym sprawdziłem dla pewności cały komunikat, ale w połowie czytania zastopowałem, bo zamiast zielonego „zatwierdzam”, widniało czerwone „odrzucam”.

Co jest?!

– Ja pieprzę – zakląłem pod nosem. Rzuciłem tablet na stolik, przyciągając swoim zachowaniem uwagę niektórych gości.

– A ciebie co znowu opętało?

Wypuściłem z płuc zebrane powietrze i sprzedałem mężczyźnie najbardziej rozwścieczone spojrzenie, na jakie było mnie stać.

– Odmówiła mi.

1Te volveré loco – (zhiszp.) Sprawię, że oszalejesz (przyp. aut.).

2Eres dulce… tanto que quiero lamerte – (zhiszp.) Jesteś taki słodki… że chcę cię polizać (przyp. aut.).

3Lo hice – (zhiszp.) Zrobiłam to (przyp. aut.).

4Dios! – (zhiszp.) Boże! (przyp. aut.).

5Fuego – (zhiszp.) Ogień (przyp. aut.).

6Señor, señor! – (zhiszp.) Proszę pana, proszę pana! (przyp. aut.).