Królowie Wielkiego Biznesu - Andrzej Moszczyński - ebook

Królowie Wielkiego Biznesu ebook

Andrzej Moszczyński

0,0
87,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ebook „Królowie Wielkiego Biznesu” to gratka dla miłośników biografii.

 

Każda z 51 historii to podróż przez różne kraje, różne dekady i różne biznesy – od Andrew Carnegiego, który zaczął od pracy w fabryce, a skończył jako magnat stalowy, po współczesnych gigantów technologicznych jak Steve Jobs czy Elon Musk.

 

 

Jak wyglądała droga na szczyt największych przedsiębiorców?

 

Każda z 51 biografii to dowód na to, że droga na szczyt nigdy nie jest prosta, a sukces to wynik ciężkiej pracy, nieustannego rozwoju i odrobiny szczęścia. Wszyscy z tych wielkich ludzi mieli swoją unikalną historię, pełną wyzwań, które musieli pokonać, aby osiągnąć światowy sukces.

Wielu z najbardziej znanych przedsiębiorców zaczynało przecież swoją podróż w skromnych warunkach, inni z kolei mieli więcej szczęścia i wsparcie z zewnątrz. Jedno było jednak wspólne dla wszystkich – wizja czegoś większego. To właśnie ta wizja była siłą napędową, która pozwalała im przeć naprzód, nawet w obliczu ogromnych przeszkód.

Na przykład Bill Gates dostrzegł potencjał w oprogramowaniu komputerowym w czasach, gdy większość ludzi nie miała jeszcze komputerów osobistych, a Elon Musk marzył o podboju kosmosu.

Jaką wizję mieli:

  • Richard Branson,
  • Gabrielle Chanel,
  • Walt Disney,
  • Steve Jobs,
  • John Rockefeller,
  • Anna Wintour,
  • Elon Musk.
  • i wielu, wielu innych?

 

Tego dowiesz się z tego ebooka!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 614

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



© Andrzej Moszczyński, 2021

Redaktor prowadzący:

Alicja Kaszyńska

Zespół redakcyjny:

Anna Imbiorkiewicz, Karolina Kruk, Ewa Ossowska, Barbara Strojnowska, Krystyna Stroynowska, Dorota Śrutowska, Robert Ważyński

Redakcja wydawnicza oraz skład i łamanie:

Wydawnictwo Online

www.wydawnictwo-online.pl

Projekt okładki:

Mateusz Rossowiecki

Wydanie I

ISBN 978-83-65873-59-0

Wydawca:

Andrew Moszczynski Institute LLC

1521 Concord Pike STE 303

Wilmington, DE 19803, USA

www.andrewmoszczynski.com

Licencja na Polskę:

Andrew Moszczynski Group sp. z o.o.

ul. Grunwaldzka 472, 80-309 Gdańsk

www.andrewmoszczynskigroup.com

Licencję wyłączną na Polskę ma Andrew Moszczynski Group sp. z o.o. Objęta jest nią cała działalność wydawnicza i szkoleniowa Andrew Moszczynski Institute. Bez pisemnego zezwolenia Andrew Moszczynski Group sp. z o.o. zabrania się kopiowania i rozpowszechniania w jakiejkolwiek formie tekstów, elementów graficznych, materiałów szkoleniowych oraz autorskich pomysłów sygnowanych znakiem firmowym Andrew Moszczynski Group.

Wstęp

Edukacja, szkoła, kształcenie – wielu z nas ma niezbyt dobre skojarzenia związane z tymi pojęciami. Dlaczego, skoro pedagodzy i psychologowie zgodnie twierdzą, że dzieci posiadają naturalną chęć uczenia się? Gdzie się ta chęć podziewa? Badania przeprowadzone w jednym z państw dowiodły, że wśród dzieci pięcioletnich jest 98% geniuszy, zaś wśród piętnastoletniej młodzieży – zaledwie 10%. Wygląda na to, że kreatywność, radość odkrywania i tworzenia gubią się gdzieś w trakcie nauczania szkolnego. Jak to się dzieje? Prawdopodobnie jest to przede wszystkim wynik systemów nauczania, które panują w dużej części świata, opartych na oświeceniowym przekonaniu, że rodzący się człowiek to tabula rasa (czysta tablica), którą można dowolnie zapisać. Na tej bazie powstała koncepcja szkoły publicznej, darmowej i obowiązkowej, którą charakteryzowały dyscyplina, posłuszeństwo i autorytaryzm. Panujący zaczęli zdawać sobie sprawę, że inwestycja w oświatę – jak dziś byśmy powiedzieli – opłaca się. Zrozumieli, że poprzez wpajanie wybranych idei można doprowadzić do tego, by naród był potulny, bez szemrania wykonywał polecenia i z chęcią szedł na wojnę. A wszystko to pod pozorem równości. System tego typu najpełniej rozwinął się w dziewiętnastowiecznych Niemczech Bismarcka i został przejęty przez niemal cały cywilizowany świat. Przypominał trochę taśmę produkcyjną, bo zakładał, że wszystkie dzieci w tym samym czasie powinny opanować ten sam materiał określony programem, do którego wytyczne układali nie pedagodzy, lecz… urzędnicy. Celem bowiem nie było szczęście jednostki i jej rozwój, ale wyprodukowanie posłusznych obywateli, którzy nie będą się buntować, tylko grzecznie realizować cele państwa.

Czy taka szkoła się sprawdziła? Z dzisiejszego punktu widzenia można powiedzieć: i tak, i nie. Tak, bo mamy za sobą całe pokolenia ludzi, którzy zdobyli jednak jakąś, często nawet sporą, wiedzę, a których nie byłoby stać na opłacenie nauki nawet tak podstawowych umiejętności jak czytanie, pisanie i liczenie. Nie, bo w wyniku wyznaczonych przez szkołę sztywnych ram cywilizacja została pozbawiona całej masy twórców, wynalazców i przedsiębiorców, którzy nie mieli szansy odkrycia swoich talentów, bo myśleli inaczej, niż zakładały to programy szkolne. Młodzi ludzie wychowywani i kształceni w środowisku, w którym stale słyszeli, że są niewystarczająco dobrzy, nie próbowali nawet wytyczyć własnych celów. Fabryka posłusznych obywateli zabrała wielu z nich także coś jeszcze bardziej istotnego: wiarę w siebie i radość życia.

Zawsze jednak byli tacy, którzy zdołali albo wyłamać się z systemu i pójść własną drogą, albo – zostawiwszy na boku system – odnaleźć swoje miejsce w zupełnie innej branży niż ta, do której się kształcili. To samoucy. Warto przyjrzeć się ich drogom życiowym. Inspirujące biografie ludzi przeróżnych profesji mogą pomóc każdemu z nas bez względu na aktualną pozycję zawodową, wiek i stan majątkowy znaleźć w sobie motywację do przełamywania stereotypów i osiągania celów wbrew niesprzyjającym okolicznościom, wbrew negatywnym ocenom i prześmiewczym opiniom.

Zaczynam od przedstawienia samouków przedsiębiorców. Dlaczego właśnie od ludzi biznesu? Pierwszym powodem jest mój przykład. Sam od 30 lat jako samouk zajmuję się biznesem. Od kiedy pamiętam, interesowały mnie życiorysy podobnych do mnie ludzi. Wydaje mi się, że do biznesu miałem pociąg już od mniej więcej 7-8 roku życia. Marzeniem moim było uruchomienie już w wieku 18 lat pierwszej firmy. Nawet nie wiem, kiedy upłynęło 30 lat mojej wspaniałej drogi biznesowej.

Jest i drugi powód zgłębienia życia samouków przedsiębiorców. Otóż nauczanie przedsiębiorczości w systemie szkolnym prawie nie istnieje. Szkoła przygotowuje nas – celowo – raczej do roli odbiorców i konsumentów niż twórców. Przygotowuje do szukania roboty, a nie rozwijania pasji w taki sposób, żeby stała się jednocześnie źródłem zarobku. Efekt? Miliony ludzi, którzy z przykrością wstają do pracy i z ulgą z niej wracają, tracąc jedną trzecią życia na zajęciu niesprawiającym im żadnej przyjemności.

Samoucy przedsiębiorcy to bardzo szeroka grupa ludzi. Znacznie liczniejsza niż 50 osób, których biogramy są opisane w niniejszej książce. Większość spośród opisywanych przedsiębiorców samouków to ludzie od dziecka mierzący się z trudnościami. Niektórzy, jak Andrew Carnegie, Walt Disney czy John Davison Rockefeller, pochodzili z ubogich rodzin. W przypadku Natana Darty’ego, Kerkora Kerkoriana „Kirka” oraz wielu innych były to dodatkowo rodziny emigrantów zmuszonych do opuszczenia ojczyzny w poszukiwaniu lepszego losu bądź uciekający przed prześladowaniami. Dzieci z takich rodzin często porzucały szkołę. W przeważającej liczbie przypadków nie miały na nią czasu, bo w godzinach wolnych od zajęć, zamiast odrabiać lekcje, zarabiały na potrzeby rodziny. Pracować musiał Jean-Cloude Bourrelier – twórca Bricoramy, Milton Hershey – potentat czekoladowy czy Henry Royce, którego nazwisko na zawsze będzie związane z luksusowymi samochodami. Tylko nieliczni, jak Bill Gates czy Anna Wintour, nie zaznali w dzieciństwie biedy. Jednak szkoła żadnej z tych grup przyszłych miliarderów nie miała zbyt wiele do zaoferowania, bo nie odpowiadała ich potrzebom. Uczyła teorii, a nie praktyki. Dlatego przedsiębiorczości, znajomości branży czy tajników handlu uczyli się od pierwszych pracodawców albo – chyba nawet częściej – na własnych błędach.

Mimo różnic w pochodzeniu, stopniu zamożności czy miejscu zamieszkania wszystkie te postacie łączy nastawienie do życia, a przede wszystkim: determinacja w osiąganiu celów, entuzjazm, kreatywność, śmiałe marzenia. Karl Albrecht (twórca sieci sklepów ALDI) mówił: „Zawsze wierzyłem w swoje pomysły i konsekwentnie je realizowałem. To było tak oczywiste, tak łatwe, że każdy mógłby to zrobić”. Mery Kay Ash, twórczyni firmy kosmetycznej działającej w systemie sprzedaży bezpośredniej, doradzała: „Nie ograniczaj się. Wielu ludzi ogranicza się do tego, co wydaje im się, że mogą zrobić. Nie wiedzą, że mogą zajść tak daleko, jak daleko pozwala im na to wyobraźnia. Pamiętaj, jeśli w coś wierzysz – możesz to osiągnąć”.

Sukces materialny nie oznaczał jednak automatycznie odczuwania satysfakcji z życia, bo w pojęciu tym mieści się jeszcze cała sfera duchowości, szczęśliwa rodzina, grono oddanych przyjaciół i ludzki szacunek. Niektórym przedsiębiorcom samoukom takie pojęcia, jak wydajność, pomnażanie pieniędzy czy sukces materialny, przesłoniły to, co najważniejsze. Potrafili być bezwzględni i nadmiernie wymagający, zarówno od siebie, jak i od innych. Tomasz Bata, Czech, którego buty zna cały świat, swoje życie podporządkował celom zawodowym. Uważał, że „rzeczywistości nie można ulegać, należy ją umiejętnie wykorzystywać do swoich celów”. Zerwał więc ze swoją narzeczoną, gdy się okazało, że nie będzie mogła mieć dzieci, zaś pracownikom przy fabryce zorganizował miasteczko, w którym zapewnił im nawet rozrywki, a zrobił to, by byli efektywniejsi w pracy. Annę Wintour z powodu jej bezwzględności współpracownicy nazywali „nuklearną”, a Steve Jobs potrafił niszczyć słabszych psychicznie, jeśli uznał ich za mało przydatnych. Czy koszt zdobytego majątku nie był zbyt duży? Mogli sobie pozwolić na wszystko, ale zapłacili za to osamotnieniem, rozpadem związków, konfliktami z dziećmi, chorobami lub brakiem akceptacji otoczenia. Takie są skutki nierównowagi między życiem zawodowym, osobistym i rodzinnym.

Niektórzy z bohaterów, których opisuję, doskonale rozumieli, że pieniądze to wyłącznie narzędzie. Wspominany już Kerkor Krekorian „Kirk” napisał tak: „Były czasy, gdy moim celem było sto tysięcy dolarów. Potem pomyślałem, że osiągnę swoje cele, gdy zarobię milion. Teraz wiem, że nie chodzi o pieniądze”. Poza rozwijaniem swojego biznesu pasjonował się lataniem i nigdy nie zapomniał o rodakach z Armenii, którym pomagał finansowo.

David Green, twórca największej na świecie sieci sklepów z artykułami artystycznymi i rzemieślniczymi wyposażenia wnętrz, od zawsze był wierny wartościom, z których za nadrzędne uznał Boga i rodzinę. Już jako nastolatek wyznaczył sobie trzy cele: szczęśliwa rodzina, wychowanie dzieci tak, by były zdrowe i żyły zgodnie z przykazaniami boskimi, a także sukces w biznesie. Gdy już to wszystko osiągnął, dołożył czwarty cel: głoszenie Słowa Bożego i dawanie świadectwa Chrystusa wobec jak największej liczby ludzi. Wiarę i rodzinę na pierwszym miejscu stawiała także Mary Kay Ash. Carl Lindner, założyciel Metro-Goldwyn-Mayer, zawsze stosował się do przykazania „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, a do tego cenił rodzinę i bardzo lubił spędzać czas w towarzystwie żony i synów. Andrew Carnegie wierzył, że to nie biznes daje satysfakcję, a pieniądze, które się dzięki niemu zdobywa, trzeba wykorzystać na działania dla innych. Stąd jego działalność charytatywna skierowana głównie do młodych ludzi. Zostawił nam zresztą nieocenioną radę: „Spędź pierwszą część życia, ucząc się, ile tylko możesz. Spędź kolejną część życia, zdobywając tak dużo pieniędzy, jak tylko możesz. Spędź trzecią część, oddając wszystko, co masz, na wartościowe cele”.

Samouków biznesmenów, którzy postępowali w ten sposób, było wielu. Ives Rocher, twórca firmy handlującej kosmetykami naturalnymi, w rodzinnej wsi uruchomił fabrykę swoich produktów, dzięki czemu wielu jego ziomków miało z czego żyć. Roślin do produkcji dostarczali okoliczni farmerzy. Milton Snavely Hershey założył szkołę dla sierot, fundował stypendia dla najbiedniejszych, a w czasach Wielkiego Kryzysu bardzo dbał o to, żeby nikt z jego pracowników nie stracił pracy. Mawiał, że „można być szczęśliwym tylko w takim stopniu, w jakim uczyniło się innych szczęśliwymi”. Ludzi tego pokroju bez względu na wielkość ich majątku cechowała niezwykła skromność i pokora. Keneth A. Hendriks, przedsiębiorca budowlany, człowiek, który znalazł się na liście 400 najbogatszych Amerykanów magazynu Forbes, uważał, że jego rolą jest dzielenie się tym, co osiągnął, i wskazywanie drogi następnym pokoleniom.

Warto, czytając niezwykłe historie 50 samouków biznesmenów, znajdować w nich to, co najcenniejsze. Wzmacniać w sobie wiarę w siebie i swoje marzenia. Nauczyć się od nich formułowania celów oraz entuzjazmu i determinacji w ich realizowaniu. Poznać, jak patrzyli na świat i co uznawali za największą wartość. Moim zdaniem, powinniśmy jednak przyglądać się tym historiom także krytycznie, a niektóre potraktować jak ostrzeżenie. Życie bowiem, jeśli jego największą wartością jest pieniądz, nie przyniesie szczęścia i nie będzie prawdziwym sukcesem, bo jak mówi John Paul DeJoria: „Aby odnieść sukces, musisz kochać ludzi, kochać swój produkt i kochać to, co robisz”, zaś Amando Ortega Gaona, twórca marki odzieżowej Zara, wyznający tradycyjne wartości: wiarę i rodzinę, konkluduje: „Doszedłem do takich pieniędzy, ponieważ pieniądze nigdy nie były dla mnie celem”.

Karl Albrecht

(1920-2014)

niemiecki przedsiębiorca, współzałożyciel i współwłaściciel sieci supermarketów spożywczych Aldi

Karl patrzył na znajomy budynek z czerwonej cegły przy ul. Huestrasse 89 w Schonnebeck, górniczej dzielnicy Essen. Po powrocie z niewoli wojennej pierwsze kroki skierował właśnie tam, pod sklep matki, by sprawdzić, czy kamienica nadal istnieje. Przed oczami przewijały mu się obrazy z dzieciństwa: choroba ojca, smutek w oczach mamy, on z młodszym bratem codziennie rano ciągnący brukowanymi ulicami miasta drewniany wózek wypełniony świeżymi bułkami. Sprzedawali je, by pomóc rodzicom w piekarni i niewielkim sklepiku z artykułami spożywczymi…

Ojciec Karla Albrechta był górnikiem, ale praca w trudnych warunkach miała zgubny wpływ na jego zdrowie. Chory na rozedmę płuc, w 1913 roku musiał porzucić kopalnię i podjąć źle opłacaną pracę w piekarni. Nieco później matka chłopców Anna, by podreperować rodzinny budżet, w czteropiętrowej kamienicy otworzyła mały sklepik spożywczy. Rodzice okazali się urodzonymi sklepikarzami, a Karl i dwa lata młodszy Theo dorastali wśród półek ciasno zastawionych produktami spożywczymi. Już jako dzieci zaczęli pomagać w prowadzeniu rodzinnego biznesu. Sprzątali sklep, wystawiali towary na półki, dostarczali większe zakupy klientom. To była prawdziwa nauka bez szkoły. Praktyka handlowa połączona z kształceniem wytrwałości i odpowiedzialności za to, co się robi, choćby to było tylko utrzymywanie sklepu w czystości.

Tak zdobyte doświadczenie jednak nie wystarczyło Karlowi. W latach 1934-36, po zakończeniu nauki w konserwatywnej katolickiej szkole podstawowej, odbył staż w znanym wówczas w całym Essen sklepie delikatesowym Mathiasa Weilera. Praktyka w zawodzie sprzedawcy stała się szkołą życia dla młodego Karla Albrechta. Skromny i niezwykle skryty chłopiec zyskał tam nieporównywalne z żadną wiedzą teoretyczną umiejętności. Nauczył się dbałości o dobrą jakość i świeżość sprzedawanych produktów, rozwinął komunikatywność i umiejętność radzenia sobie w konfliktowych sytuacjach z trudnymi klientami tak, by nie zniechęcić ich do ponownych zakupów. Dowiedział się także, jak radzić sobie ze stresem i trudnymi emocjami, a równocześnie zachować w sobie entuzjazm do tej niełatwej profesji. Rozwinięcie takich cech osobowości okazało się bardzo przydatne rodzinnej firmie. Kilkunastoletni Karl skutecznie radził sobie nie tylko z handlem, lecz także z odzyskiwaniem pieniędzy od ludzi, którzy zbyt długo nie chcieli zapłacić za kupione towary. Konsekwencja, upór, a przede wszystkim zdolności negocjacyjne okazały się skutecznym remedium na dłużników.

Karl bardzo cenił rodzinę, a szczególnie matkę, która była silną osobowością i autorytetem dla chłopca. Dzięki niej sklep się rozwijał, a życie Albrechtów mimo codziennych trudności toczyło się pomyślnie. Był też bardzo blisko związany z młodszym bratem. Przyjaźń i wzajemne zrozumienie przynajmniej częściowo wynikały ze wspólnych obowiązków, które na nich ciążyły. Jednym z trudniejszych było transportowanie towarów do Berchtesgaden. Służył do tego specjalnie skonstruowany pojazd powstały z połączenia ze sobą dwóch rowerów. Podróż w tę i z powrotem trwała 3 tygodnie i dawała braciom ogromne doświadczenie wspólnego wysiłku, pokonywania problemów oraz… niecałe 20 marek dochodu. Dla obu od początku było oczywiste, że ich rodzinna firma z czasem stanie się siecią sklepów spożywczych. Było to ich marzenie, do którego realizacji stale dążyli. Na przeszkodzie stanęła jednak wojna. Karl trafił do Wehrmachtu. W czasie walk frontowych pod Moskwą został ciężko rany i cudem uniknął amputacji nóg, ale dostał się do niewoli, podobnie jak nieco wcześniej w Tunezji Theo, żołnierz Korpusu Afrykańskiego.

Wkrótce po zakończeniu II wojny światowej Karl znów stanął za ladą rodzinnego sklepu. Pamiętał o dawnym marzeniu i spoglądał daleko w przyszłość. Największym celem obu braci, którzy w 1946 roku przejęli sklep matki, stało się odbudowanie rodzinnej firmy. Czy już wtedy przypuszczali, że to zalążek światowego imperium handlowego? Początki rozwoju przypadły na trudny okres, gdy zmęczone światowym konfliktem Niemcy Zachodnie cierpiały straszliwą biedę. Kraj dotknięty kryzysem potrzebował tanich produktów i tanich sklepów. To stworzyło przestrzeń do realizacji planów Albrechtów. Motorem napędowym była ogromna ambicja Karla, spore doświadczenie handlowe oraz znajomość nawyków zakupowych Niemców. Karl jak nikt znał ich potrzeby i pragnienia i potrafił z tej wiedzy skorzystać. Ideą rozwoju firmy stało się wykształcenie w klientach przekonania, że to, czego potrzebują, najtaniej dostaną w sklepach Albrechtów. Tylko jak to zrobić?

Karl nie liczył na szczęście. W oparciu o wiedzę poprzedzoną dokładną analizą potrzeb klientów wykreował cały proces rozwoju firmy, rozpisując realne zadania na małych karteczkach tworzących z czasem pajęczą sieć drogi do sukcesu. Okazał się wielkim znawcą marketingu, co wydaje się oczywiste, skoro studia w tej dziedzinie rozpoczął jako dziecko za ladą sklepu matki. Orientacja na działanie, determinacja i nastawienie na osiągnięcie celu miały wkrótce przynieść efekty. Najpierw jednak należało dostrzec i pokonać trudności.

Najwięcej kłopotów przysparzała rosnąca konkurencja okolicznych sklepów. Karl zastanawiał się, co zrobić. Nadal obserwował klientów i wysnuwał wnioski z ich zachowań zakupowych. Sposobem, żeby przyciągnąć jak najwięcej ludzi do swojego sklepu, okazały się atrakcyjne ceny i ograniczona, ale równocześnie zaspokajająca potrzeby odbiorców oferta, w której znalazły się wyłącznie podstawowe produkty. Karl był bystrym obserwatorem i szybko się uczył. Zauważył, że wystrój sklepu miał dla kupujących znaczenie drugorzędne, więc postanowił na tym zaoszczędzić, a dzięki temu mieć ceny niższe niż konkurenci. Ograniczenie do minimum wszelkich dodatków towarzyszących procesowi sprzedaży stało się podstawową zasadą braci Albrecht. Początkowo w ich sklepach nie było nawet regałów, a towar sprowadzany w ilościach hurtowych sprzedawano prosto z palet. Wnętrza sklepów oświetlane przez gołe jarzeniówki nie wyglądały przyjaźnie, mimo to klientów skuszonych atrakcyjnymi cenami wciąż przybywało. Produkty były tanie, ale asortyment sprawiał wrażenie bogatego. Wypełnione po brzegi regały dawały poczucie, że klient znajdzie tu wszystko, czego potrzebuje. Można było kupić podstawowe produkty spożywcze: chleb, mleko, masło oraz wyroby suche lub konserwowane po bardzo niskich cenach (czasem nawet 20% taniej niż u konkurencji). Oferta taka wychodziła naprzeciw oczekiwaniom walczących ze skutkami wojny i z kryzysem gospodarczym Niemców.

Pod koniec 1946 roku bracia zaczęli otwierać kolejne sklepy wokół miasta. Już cztery lata później rozwinęli sieć sprzedaży do 13 punktów handlowych. Do 1955 roku było ich ponad 100 w górę i w dół biegu Renu, początkowo w typowo przemysłowej części Zagłębia Ruhry. Kolejne pojawiały się jak grzyby po deszczu. Co powodowało taką popularność? Przede wszystkim to, że sprzedawano w nich podstawowe produkty, które były tanie, a równocześnie świeże i dobrej jakości.

Karl wykorzystał wiedzę, którą posiadł już dawno, podczas praktyki w przedwojennych delikatesach: żeby klient chciał kupować towar, trzeba mu zaoferować najlepszy, jaki tylko się da, za cenę najniższą, jaką można skalkulować.

Bracia Albrecht nie podążali za nowinkami technicznymi, bo zwiększało to koszty własne. Doświadczenie podpowiadało im, że w ich branży można się bez tego obyć. Jednak cały czas obserwowali rynek, żeby na bieżąco poznawać jego reakcje. W końcu kasy fiskalne czy chłodnie pojawiły się też w popularnych „aldikach”. To, że Albrechtowie nie spieszyli się z wdrażaniem innowacji, nie oznaczało, że nie eksperymentowali. Zastanawiali się, jak jeszcze zmniejszyć koszty sprzedaży. Stopniowo zwiększali samoobsługę w swoich sklepach, obserwując, w jaki sposób wpływa to na kupujących. Kolejnym krokiem stało się konsekwentne wprowadzenie profilu dyskontowego, czyli proponowanie nie więcej niż 350 produktów na początku w każdym nowo otwartym sklepie. Zauważyli też, że o ile w centrach miast sklepów jest dużo, o tyle mieszkańcy dzielnic peryferyjnych mają kłopoty ze zrobieniem zakupów. Zaczęli otwierać dyskonty na przedmieściach miast i po raz kolejny odnieśli sukces. Nauka poprzez obserwację i chęć rozumienia potrzeb klienta okazała się skutecznym sposobem na rozwój.

Od 1962 roku dyskonty zaczęły funkcjonować pod nazwą Aldi. Wmyślił ją Theo, łącząc pierwsze litery wyrazów Albrecht Discont. Rok wcześniej bracia Albrecht podzielili firmę między siebie: Karl przejął dochodowe sklepy na południu Niemiec oraz w Wielkiej Brytanii, Australii i Stanach Zjednoczonych, a jego brat w północnych Niemczech i reszcie Europy. W ten sposób powstały Aldi Süd i Aldi Nord rozwijające się odtąd niezależnie od siebie.

Praca w sieci Aldi nie należała do łatwych. Sprzedawczynie były równocześnie magazynierkami i sprzątaczkami. Znały na pamięć ceny artykułów i obsługiwały klientów w bardzo szybkim tempie, by zapobiec długim kolejkom do kasy. Jednak wysiłek i kompetencje Karl Albrecht nagradzał uczciwie. Wiedział, że warto inwestować w ludzi, gdyż odpłacą się uczciwością i efektywną pracą, dlatego w sieci Aldi Süd pracownicy zarabiali średnio 30% więcej niż w innych podobnych. Karl zanany był też z tego, że ufał ludziom, których zatrudniał i sam cieszył się ich szacunkiem.

W 1990 roku Karl Albrecht był właścicielem ponad 300 sklepów. Interesujące jest to, że sklepy reklamowały się same, nie prowadzono żadnej zorganizowanej kampanii reklamowej, a adresy dyskontów nie znajdowały się nawet w książce telefonicznej. W czym tkwi tajemnica sukcesu Karla Albrechta? Niewątpliwie był mistrzem sprzedaży. Związany z handlem od dziecka czuł jego puls. Każdy etap rozwoju stawał się okazją do nauki i punktem wyjścia do następnego. Na bazie stale pogłębianej wiedzy praktycznej wymyślił na przykład „metodę Aldiego”, która do dzisiaj wskazuje kierunek rozwoju sklepom dyskontowym. Polega na zamawianiu towarów w dużych ilościach, bo to gwarantuje utrzymanie takich samych cen przez długi czas, co sprawia, że można sprzedawać taniej niż konkurencja. Karl bardzo szybko zrozumiał też, że w handlu ważna jest sprawna organizacja, jak najmniej złożony proces sprzedaży i ograniczona liczba towarów. Oczywiście z czasem zakres sprzedawanych produktów rozszerzał się, ale zasady funkcjonowania nie stały się mniej pragmatyczne.

Karl uważany był za twardego, ale uczciwego i rzetelnego negocjatora oraz wnikliwego obserwatora. Nieustannie śledził rynek, modę oraz zachcianki Niemców. Był otwarty na zmiany i potrafił przystosowywać asortyment do zmieniających się potrzeb klientów. Często rozmawiał z nimi, by sprawdzić, co można poprawić w funkcjonowaniu sklepów. Do późnej starości odwiedzał położony najbliżej domu sklep Aldi. Już w połowie lat trzydziestych wprowadził w swoje życie zasadę, że do biura udawał się tylko rano, a resztę dnia spędzał w domu. Zawsze miał czas dla rodziny, którą uważał ogromne wsparcie. Dużo czytał. Codziennie poświęcał czas na śledzenie bieżących wydarzeń w prasie oraz czytanie biografii sławnych ludzi. Najważniejsze decyzje dotyczące firmy podejmował w domu. Twierdził, że potrzebuje czasu i dystansu, by spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na sprawy zawodowe. Dom uważał za najlepsze do tego miejsce.

Karl Albrecht zmienił oblicze branży spożywczej, a marka Aldi do dzisiaj jest liderem na rynku dyskonterów. Aldi Süd należy do najnowocześniejszych sieci sklepów spożywczych na świecie. Twórcą tego sukcesu był człowiek, który uwierzył w to, że mały sklepik spożywczy może stać się początkiem światowego imperium. U Karla Albrechta pewność przekonań była równie silna, co otwartość na możliwości samorozwoju i wiedzę, która pochodziła przede wszystkim z osobistych doświadczeń i obserwacji.

Nieśmiały chłopiec z konserwatywnej rodziny podążył drogą nieustannego poznawania świata i ludzi, a także mechanizmów rządzących potrzebami człowieka. Swoje obserwacje, doświadczenia zdobywane w branży spożywczej, ciągłe poszukiwania sposobów poprawienia efektywności poparł zdolnościami negocjacji i zarządzania oraz umiejętnie wykorzystał, budując światowe imperium spożywcze. Czy zdawał sobie sprawę z jego wielkości? Do końca życia ceniony i podziwiany przez konkurencję, a przy tym niezwykle skromny zwykł mawiać, że bogactwo nic dla niego nie znaczyło, ale dobrobyt dał mu poczucie wolności i niezależności, dlatego warto było podjąć trud zdobycia go.

Kalendarium:

20 lutego 1920 – narodziny Karla Albrechta w Essen

1934-1936 – praktyka zawodowa w Delikatessenhändler Mathiasa Weilera w Essen-Bredeney

1939-1945 – służba wojskowa w Wehrmachcie

1946 – przejęcie przez braci Karla i Theo Albrechtów rodzinnego sklepu z rąk matki

1961 – podział firmy na Aldi Süd i Aldi Nord

1962 – początki posługiwania się nazwą Aldi (skrót od Albrecht Discont)

1967 – otwarcie pierwszego supermarketu poza granicami Niemiec, w Austrii

19 października 1973 – założenie Fundacji Siepmann (nazwisko panieńskie matki) z siedzibą w Eichenau w Bawarii i przekazanie jej większości aktywów firmy

1976 – otwarcie pierwszego sklepu Aldi w Stanach Zjednoczonych, w stanie Iowa

1994 – wycofanie się z operatywnego kierowania siecią Aldi Süd

2012 – wystąpienie z rady nadzorczej

16 lipca 2014 – śmierć Karla Albrechta w Essen

Ciekawostki:

• Zainteresowania Karla to hodowla storczyków, kolekcjonowanie starych maszyn do pisania, a przede wszystkim sport. Był wielkim fanem golfa. Posiadał prywatne pole golfowe w Donaueschingen. Raz w tygodniu, we wtorki rano, udawał się tam i spędzał czas na samotnej grze. W pobliżu pola golfowego miał mały własny domek połączony z polem golfowym za pomocą tunelu, by zapewnić sobie prywatność. Dbał o kondycję fizyczną, codziennie biegał, prowadził zdyscyplinowany i ascetyczny tryb życia.

• Podział firmy Aldi między braci nastąpił prawdopodobnie z powodu sporu o papierosy. Karl chciał je sprzedawać, a Theo nie. W Aldi Süd można więc było kupić papierosy, a w Aldi Nord był większy wybór słodyczy i alkoholi.

• Karl Albrecht do końca życia polował na okazje u Aldiego. Do końca życia pozostał też wierny manii oszczędzania, na przykład prowadził korespondencję na papierze firmowym opatrzonym dawnym czterocyfrowym kodem do czasu, aż wyczerpał jego zapasy.

• Karl był bardzo tajemniczy i skryty. Najbogatszy człowiek w Niemczech nigdy nie wystąpił publicznie, nie udzielił wywiadu, unikał zdjęć. Konsekwentnie odmawiał przyjmowania wyróżnień i nagród oraz stronił od świata polityki. Jego dom w Bredeney – prestiżowej willowej dzielnicy Essen nie rzucał się w oczy. Miał niewielkie grono przyjaciół, głównie partnerów do gry w golfa, których rzadko zapraszał do domu. Najbardziej związany był z żoną, z którą dzielił życie przez 67 lat. W 1987 roku magazyn „Forbes” wynajął fotografa, który przez dwa tygodnie śledził obu braci Albrecht i ich domy. Wynikiem są dwa rozmazane zdjęcia, ostatnie, jakie udało się im zrobić.

• Karl Albrecht przez wiele lat słynął ze skąpstwa. To się zmieniło w 1971 roku po porwaniu jego brata Theo, który został uwolniony po kilkunastu dniach. Połowę ceny okupu, czyli 3,5 mln marek zapłacił wówczas Karl.

Informacje:

• Sieć Aldi sud prowadzona przez starszego z braci – Karla Albrechta obecnie posiada 4600 sklepów w 9 krajach, w tym 1200 w 32 stanach USA. Osobna część sieci prowadzona przez Teo Albrechta posiada 4800 sklepów w całej Europie. 87% Niemców robi regularnie zakupy w sklepach Aldi.

• Plany rozwoju przewidują zwiększenie liczby sklepów o 50% w ciągu 5 lat w USA przy jednoczesnej ekspansji w Australii.

• Firma osiągnęła 50,54 mld dolarów przychodu w 2013 roku.

• Karl Albecht był jednym z najbogatszych Niemców. Magazyn „Forbes” szacował jego majątek na 17,2 mld euro, co dawało Karlowi 23 miejsce wśród najbogatszych ludzi na świecie w 2014 roku.

Cytaty:

„Naszym największym problemem, gdy pracujemy nad ceną produktu, jest to, jak tanio można go sprzedać”.

„Zawsze wierzyłem w swoje pomysły i konsekwentnie je realizowałem. To było tak oczywiste, tak łatwe, że każdy mógłby to zrobić”.

„Bardzo cenię go jako człowieka. Jego dobroć i pokora zawsze robiły na mnie wrażenie. Dla niego klient ze swoimi życzeniami i potrzebami był zawsze najważniejszy” (Heinrich Deichmann o Karlu Albrechcie).

Źródła i inspiracje:

Dennis Hevesi, Jack Eving, Karl Albrecht, aFounder of Aldi Stores, Dies at 94, „New York Times”, https://www.nytimes.com/2014/07/22/business/karl-albrecht-a-reclusive-founder-of-aldi-dies-at-94.html.

Andrzej Pawlak, Drugi z„braci Aldi” nie żyje, „Deutsche Welle”, http://www.dw.com/pl/drugi-z-braci-aldi-nie-%C5%BCyje/a-17798605.

Mathias Müller von Blumencron, Ich habe Glück gehabt, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/menschen-wirtschaft/ein-besuch-bei-aldi-gruender-karl-albrecht-13057122.html.

Karl Albrecht, Kto jest kim wbiznesie?, „Forbes”, http://ktojestkim.forbes.pl/karl-albrecht,sylwetka,143125,1,1.html.

Mathias Muller von Blumencorn, Aldi-Mitgründer Karl Albrecht gestorben, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/menschen-wirtschaft/aldi-mitgruender-karl-albrecht-gestorben-13056764.html.

Brigitte Koch, Karl AlbrechtRevolutionär des Einkaufens, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/menschen-wirtschaft/aldi-gruender-karl-albrecht-gestorben-revolutionaer-des-einkaufens-13056922.html.

Chloe Sorvino, Karl Albrecht, German Grocer And Reclusive Billionaire Behind Aldi Supermarkets, Dies At 94, „Forbes”, http://www.forbes.com/sites/chloesorvino/2014/07/21/richest-man-in-germany-grocery-king-dies-at-age-94.

David de Jong, Karl Albrecht, Billionaire Co-Founder of Aldi, Dies at 94, „Bloomberg”, http://www.bloomberg.com/news/articles/2014-07-21/karl-albrecht-billionaire-co-founder-of-aldi-stores-dies-at-94.

Tony Paterson, The story of Karl Albrecht, the man who destroyed Tesco, „The Independent”, http://www.independent.co.uk/news/people/the-story-of-karl-albrecht-the-man-who-destroyed-tesco-9621946.html.

Scott Campbell, Karl Albrecht, Aldi’s mysterious billionaire founder, dies Germany’s second-richest man, who co-founded the discounter with his late brother, dies aged 94, „The Telegraph”, http://www.telegraph.co.uk/finance/newsbysector/retailandconsumer/10980389/Karl-Albrecht-Aldis-mysterious-billionaire-founder-dies.html.

Brigitte Koch, Reaktionen auf den TodDer Lidl-Chef lobt den Aldi-Gründer, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, http://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/menschen-wirtschaft/lidl-chef-klaus-gehrig-lobt-aldi-gruender-karl-albrecht-13057393.html.

Isak Andić

(ur. 1953)

hiszpański przedsiębiorca żydowsko-tureckiego pochodzenia, właściciel marki odzieżowej Mango

Jako 17-latek przerwał studia i zajął się sprzedażą ręcznie haftowanych koszul na straganie w Barcelonie. 10 lat później otworzył swój pierwszy sklep, który dał początek jednej z największych na świecie sieci sklepów handlujących odzieżą – Mango, która obecnie posiada ponad 2700 placówek handlowych w ponad 100 krajach. W 2016 roku Andić znalazł się na czwartym miejscu na liście najbogatszych Hiszpanów z majątkiem 3,3 mld dolarów. Swój sukces zawdzięcza przede wszystkim silnemu charakterowi, który nawet w najtrudniejszych momentach nie pozwalał mu się poddać. Wierzy w możliwości człowieka poparte dyscypliną i ciężką pracą. „Jeśli ciężko pracujesz, możesz być niezwyciężony” – mawia. Jest perfekcjonistą. Każdy jego projekt jest dopracowywany w najdrobniejszych szczegółach. Swoim dzieciom, a ma ich troje, daje taką radę: „Jeśli coś robisz, rób to dobrze”.

Isak Andić urodził się w żydowskiej rodzinie w Stambule, w Turcji. Gdy miał 14 lat, wraz z rodzicami i bratem Nahmanem przeprowadził się do Barcelony w Hiszpanii, gdzie rodzice poszukiwali lepszego życia. Rozpoczął nawet studia na jednej z uczelni, ale przerwał je dla handlu. Pierwsze pieniądze zarobił, sprzedając na ulicy ręcznie haftowane koszule, które sprowadzał z Turcji. Andić kupował je za 450 pesos, a sprzedawał za 900. To był zarobek nie do pogardzenia dla chłopaka, który nie mógł liczyć na pomoc finansową rodziców. Isak szybko zorientował się, że handel w branży odzieżowej jest tym, co chce robić. Uczelnia dostarczała mu tylko teoretyczną, według młodego chłopaka często nieprzydatną wiedzę, a życie stawiało przed nim codzienne, praktyczne zadania, które musiał szybko rozwiązać. Dlatego w wielu 17 lat zdecydował się na przerwanie nauki i całkowicie poświęcił się rozwijaniu firmy.

Gdy miał 18 lat, za zarobione pieniądze kupił swój pierwszy samochód, ale nie po to, by dać upust młodzieńczej fantazji, lecz by uruchomić handel obwoźny. Załadował swoje nowe auto po dach koszulami, a rodzinie i znajomym zapowiedział, że nie wróci, dopóki nie sprzeda całego towaru.

Wrócił… pustym samochodem! Czuł, że to jest właściwy moment, by ostro ruszyć do przodu. Wraz z bratem zaczął sprowadzać ręcznie haftowane płaszcze z Afganistanu, które sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Handlował butami, tak zwanymi drewniakami. Jak sam przyznaje, nie miał wtedy żadnej strategii rozwoju swojej firmy. „Moją jedyną strategią była walka. Walka nie tylko z konkurencją, ale też z samym sobą, aby nie schodzić z kursu” – wspomina po latach. Akademickie strategie i wykształcenie biznesowe zastąpił talentem handlowym i ciężką pracą. Pierwszy sklepik otwarty wraz z bratem na pchlim targu miał powierzchnię 16 m2 i tak dobrze prosperował, że bracia nie nadążali z uzupełnianiem towaru. Potrzebny był dodatkowy magazyn.

Ważną przyczyną sukcesu przedsięwzięcia braci Andić był ich stosunek do ludzi odwiedzających sklepik. Zawsze odnosili się do klientów z szacunkiem i życzliwością, byli pomocni i uśmiechnięci. Po prostu lubili swoją pracę. W 1984 roku bracia, wraz z poznanym rok wcześniej innym zapaleńcem handlu w branży odzieżowej Enrikiem Cusi, otworzyli w Barcelonie pierwszy sklep o nazwie Mango. Wybrali tę nazwę z dwóch powodów. Po pierwsze, lubili smak tego owocu, a po drugie, być może ważniejsze, wyraz ten pisze się tak samo we wszystkich językach świata. Już wtedy młodzi biznesmeni snuli wielkie plany światowej ekspansji marki. Postanowili więc uszyć własną, niepowtarzalną kolekcję ubrań i sprzedawać ją w swoich sklepach. W ciągu roku otworzyli pięć placówek: cztery w Barcelonie i jedną w Walencji. Ich receptą na sukces było połączenie ciekawych wizualnie projektów z materiałami o bardzo dobrej jakości. Nie chcieli mieć nic wspólnego z tanią i sztampową produkcją dostępną w wielu innych sklepach. Całą kolejną dekadę pracowali ciężko na swój sukces w Hiszpanii. Dopiero gdy osiągnęli liczbę 100 sklepów w swoim kraju, stwierdzili, że są przygotowani do działania poza granicami.

W 1992 roku z sukcesem otworzyli swoje pierwsze sklepy w Portugalii. W kolejnych 24 latach, do 2016 roku, uruchomili w sumie 2700 sklepów w 105 krajach na pięciu kontynentach! Rozbudowując sieć sprzedaży, Andić postawił na system franczyzy, czyli sprzedaży licencji na prowadzenie salonów odzieżowych Mango zewnętrznym przedsiębiorcom. Przez lata nauczył się, w jaki sposób inspirować do działania innych. Wiedział, że o wiele bardziej motywujące dla ludzi jest rozwijanie swojego biznesu, a tak należy rozumieć franczyzę, niż praca najemna w salonach firmy. Sieć szybko rozrastała się, miedzy innymi dzięki wsparciu ze strony centrali w Hiszpanii.

Andić słuchał uwag franczyzobiorców i po konsultacjach z nimi stworzył innowacyjny system dostaw towaru do sklepów Mango. Pozwalał on firmie szybko i sprawnie zaopatrywać sklepy znajdujące się w najdalszych zakątkach świata. Isac chętnie uczył się nowych rzeczy i starał się je wykorzystywać w biznesie. Gdy tylko pojawiła się możliwość sprzedaży przez Internet, zainwestował w rozwój tego kanału. Wiedział, że handel w sieci to przyszłość, a on zawsze planował swoje działania kilka kroków naprzód. Nie bał się przy tym zaryzykować i popełniać błędy. „Ryzyko wliczone jest w prowadzenie biznesu, a błędy są naturalną drogą do sukcesu. Gdyby nie błędy, nie byłoby mnie tutaj, gdzie jestem” – mówi Andić. Nie wyobraża sobie prowadzenia biznesu bez pozytywnego nastawienia. Dla niego to kluczowa cecha ludzi sukcesu. „Dzięki optymizmowi wszystko idzie znacznie łatwiej” – stwierdza z charakterystyczną dla siebie prostolinijnością. Prywatnie Isak Andić jest człowiekiem bardzo skromnym. Zawsze unikał kontaktów z prasą. Być może trudno to sobie wyobrazić, lecz do 2006 roku nie było w mediach żadnych oficjalnych fotografii hiszpańskiego biznesmena! Andić obecnie żyje samotnie. Po dwudziestu latach małżeństwa rozwiódł się z Neus Raig Tarrago. Para pobrała się bardzo młodo. Oboje mieli zaledwie po 20 lat. Owocem ich związku jest troje dzieci. Dwoje starszych: Jonathan i Judith, pracuje już w rodzinnej firmie. Jonathan jest wiceprezesem, a Judith nadzoruje dział projektantów. Najmłodsza, nastoletnia jeszcze Sara studiuje. Decyzję o rozstaniu Isak i Neus podjęli wspólnie. Isak nie związał się od tamtej pory na dłużej z żadną kobietą.

Andić ma dwie pasje: żeglarstwo i narty. Jest właścicielem wspaniałego ponad 50-metrowego jachtu o nazwie „Nirvana”. Na narty do kurortu Baquiera-Beret lata prywatnym odrzutowcem. Jednak bogactwo go nie zmieniło. Pamięta bowiem drogę, jaką przeszedł: od sprzedawcy koszul na straganie w Barcelonie do właściciela jednej z największych na świecie sieci sklepów odzieżowych.

Kalendarium:

1953 – narodziny Andicia w Stambule, w Turcji

1967 – przyjazd rodziny Andiciów do Barcelony w Hiszpanii

1970 – Isak rezygnuje ze studiów i rozpoczyna przygodę z handlem, sprzedając ręcznie haftowane koszule na pchlim targu w Barcelonie

1973 – otwiera swój pierwszy sklep, gdzie oprócz koszul, sprzedaje ręcznie haftowane płaszcze sprowadzane z Afganistanu, a także obuwie

ok. 1980 – ślub z Neus Raig Tarragó, z którą obecnie ma troje dzieci: Jonathana, Judith i Sarę

1982 – narodziny pierwszego syna – Jonathana

1984 – w Barcelonie na Paseo de Gracia powstaje pierwszy sklep o nazwie Mango; Andić otwiera go wraz z bratem Nahmanem oraz kolegą Enrikiem Cusi

1985 – narodziny córki – Judith

1985 – otwarcie pierwszego sklepu w Walencji

1988 – wprowadzenie innowacyjnego systemu szybkiej dystrybucji Just In Time

1992 – Mango ma 100 sklepów w Hiszpanii i otwiera pierwsze placówki w Portugalii

1995 – rusza strona internetowa mango.com

1997 – po raz pierwszy dochody z sklepów Mango za granicą były wyższe od krajowych

1998 – na świat przychodzi najmłodsza córka Andicia – Sarah

ok. 2000 – Andić i Neus Raig Tarrago rozwodzą się

2002 – Mango ma 630 sklepów w 80 krajach i wchodzi m.in. na rynki australijski i chiński

2006 – rusza organizowany co roku konkurs dla młodych projektantów Mango Fashion Awards

2007 – otwarcie El Hangar Design Center, największego w Europie centrum projektowania odzieży

2013 – Jonathan Andić zostaje wiceprezesem spółki Mango, a jego siostra Judith szefową działu projektów

2016 – Mango ma ponad 2700 sklepów w 100 krajach na pięciu kontynentach

Ciekawostki:

• Andić nie boi się podejmowania trudnych lub ryzykownych decyzji. W 2007 roku Andić otworzył pod Barceloną największe w Europie centrum projektowania odzieży – El Hangar Design Center. Na 14 tys. m2 pracuje tam 600 projektantów. Jak sam przyznaje, przed podjęciem decyzji o tej wielomilionowej inwestycji miał wiele nieprzespanych nocy. Postanowił jednak zaryzykować. Mimo zawirowań w gospodarce światowej spowodowanej kryzysem 2008 roku pomysł okazał się sukcesem. Kolejnym w jego życiu.

• Andić traktuje modę nie tylko jak biznes, lecz przede wszystkim jako sztukę. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Poszukuje, a później pomaga rozwijać się młodym talentom projektowania. Co roku najlepsi projektanci z całej Europy otrzymują nagrody Fashion Mango Awards. Przyznaje je jury składające się z największych sław świata mody. Laureaci otrzymują propozycję pracy w dziale projektów Mango! W ten innowacyjny sposób Andić przyciąga do siebie najzdolniejszych projektantów młodego pokolenia.

Cytaty:

„Jeśli o czymś mocno marzysz, masz ogromne szanse na realizację”.

„Gdy ciężko pracujesz, możesz być niezwyciężony”.

Źródła oraz inspiracje:

Profil Andicia na internetowej stronie magazynu „Forbes”: http://www.forbes.com/profile/isak-andic.

Kim jest Jonathan Andić, spadkobierca Mango, „Mujerjoy”, http://www.mujerhoy.com/corazon/paparazzi/jonathan-andik-heredero-mango-708702012013.html.

Internetowa biografia Isaka Andicia: http://www.biografiasyvidas.com/biografia/a/andic.htm.

Sylwetka Isaka Andicia na portalu internetowym Lua Nueva Espana: http://www.lne.es/siglo-xxi/2009/09/15/isak-andic-telar-banca/807743.html.

Oficjalna strona firmy Mango: http://shop.mango.com/iframe.faces?state=she_060_PL.

Giorgio Armani

(ur. 1934)

włoski projektant, założyciel modowego imperium sygnowanego własnym nazwiskiem

Niewątpliwie wielu ludzi, myśląc o modzie włoskiej, kojarzy ją z nazwiskiem Giorgia Armaniego. Jego obecna pozycja to nie dzieło przypadku, lecz efekt ciężkiej pracy i wielu lat inwestowania w siebie.

Giorgio Armani urodził się 11 czerwca 1934 roku w miejscowości Piacenza, na południe od Mediolanu. Był środkowym z trójki dzieci Marii Raimondi i Ugo Armaniego. Jego dzieciństwo przypadło na ciężki okres II wojny światowej. Traumatycznym wydarzeniem dla kilkuletniego Giorgia była śmierć jego przyjaciół w wyniku bombardowań. Jedyną odskocznią od gorzkiej wojennej rzeczywistości było kino, nazywane przez niego „miejscem marzeń”. Armani spędzał całe godziny na sali kinowej, oglądając wielokrotnie znane sobie filmy, w których gwiazdy ekranu zawsze wyglądały olśniewająco. Chłopiec zakochał się w idealizowanym przez siebie świecie Hollywoodu, jeszcze nawet nie przypuszczając, że za kilka lat to on będzie ubierał aktorów występujących na dużym ekranie.

Nie tylko kinematografia była jego wielką pasją. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie anatomią. Znana jest anegdota o tym, jak kilkuletni Giorgio napełniał lalki błotem z ukrytym w środku ziarnem kawy. Zainteresowanie pchnęło go do podjęcia studiów medycznych w Mediolanie. Studia, które niewątpliwie poszerzyły jego horyzonty, nie wydały mu się jednak na tyle pasjonujące, żeby dnie i noce spędzać nad książkami, przygotowując się do ciężkich egzaminów. Z ulgą więc po trzech latach nauki zrobił sobie przerwę na odbycie obowiązkowej służby wojskowej. Nigdy więcej nie powrócił na uczelnię. Nie można jednak powiedzieć, że kilka semestrów studiów okazało się bezużyteczne. To właśnie tam Armani dowiedział się wiele o proporcjach ludzkiego ciała, co przydało mu się w późniejszej karierze projektanta. Na uniwersytecie nauczył się również ciężkiej i systematycznej pracy koniecznej nie tylko do zaliczania egzaminów, ale również do prowadzenia własnego przedsiębiorstwa.

Po zakończeniu służby wojskowej w 1955 roku Giorgio rozpoczął pracę w prestiżowym domu handlowym La Rinascente w Mediolanie. Chociaż początkowo do jego obowiązków należało jedynie dekorowanie witryn sklepowych czy pomoc fotografowi, to właśnie dzięki tej pracy zetknął się ze światem mody i mógł na żywo oglądać kreacje widywane przez niego do tej pory jedynie na kinowym ekranie. Siedem lat przepracowanych w La Rinascente okazało się niezbędne w jego dalszej karierze. To właśnie tam zdobył wiedzę związaną z przemysłem tekstylnym i projektowaniem, jak również doświadczenie w marketingu, kiedy awansowano go na sprzedawcę mody męskiej.

Armani swoje obowiązki zawsze wykonywał z należytą starannością, a jego przełożeni doceniali również jego wielką kreatywność dającą się zauważyć w proponowanych przez niego aranżacjach witryn i sesji fotograficznych, co sprawiło, że szybko dołączył jako projektant do załogi stylisty Nina Cerrutiego. Przed tym jednak odbył kilkutygodniowe szkolenie w jego fabrykach, gdzie zdobył wiedzę z zakresu produkcji oraz technik krawiectwa przemysłowego. Już wtedy myślał o założeniu własnej firmy modowej i by osiągnąć ten cel, nie stronił od projektowania również dla innych firm. Zainteresowanie jego pracami bardzo go cieszyło oraz motywowało do dalszej pracy. Rozumiał, że stroje wykonane na zamówienie słanych przedsiębiorstw odzieżowych zaowocują w przyszłości bazą klientów jego własnej firmy, co już na początku ustawi go w lepszej pozycji niż wielu jego konkurentów. Rywalizacja na rynku modowym we Włoszech – państwie, które kojarzy się przecież ze świetnej jakości konfekcją – zawsze była bardzo duża, a dodatkowym utrudnieniem dla Armaniego był też fakt, że nie pochodził, w przeciwieństwie do wielu swoich rywali, z rodziny związanej z przemysłem tekstylnym.

Marzenia o własnej firmie były jednak silniejsze niż strach przed porażką, więc na początku lat siedemdziesiątych za namową wieloletniego przyjaciela Sergia Galeottiego Giorgio Armani zdecydował się na otwarcie pierwszego biura projektowego. Już wtedy cieszył się popularnością na włoskim rynku, ponieważ od zawsze dbał, by każdy zaprojektowany przez niego garnitur wyróżniał się elegancją i niepowtarzalnym stylem. Otrzymywał wiele zleceń od najlepszych domów mody. Projektowanie dla znamienitych, ale i wymagających klientów przynosiło mu zawodową satysfakcję, szansę na podnoszenie własnych kwalifikacji oraz rozgłos nie tylko w krajowej, lecz również europejskiej prasie. Miał wszystko, czego młody projektant mógłby potrzebować przed rozpoczęciem działalności pod własnym nazwiskiem. Dzięki temu szybko, bo już w 1974 roku mógł wystartować z własną firmą i pierwszą męską kolekcją ubrań na sezon wiosna-lato. Rozpoczęcie własnej działalności, tak jak każde wielkie przedsięwzięcie, wymagało wielu poświęceń. Armani nie tylko przez wiele lat oszczędzał pieniądze z myślą o tej chwili, ale finalnie zmuszony był również sprzedać swojego ukochanego błękitnego Volkswagena.

Giorgio wcześnie poznał zasady rządzące wolnym rynkiem i doskonale rozumiał, że aby odnieść sukces w przemyśle modowym, nie wystarczy jedynie renoma marki i projektant z głową pełną doskonałych pomysłów. Przede wszystkim liczy się wszechstronność i umiejętność zaspokajania potrzeb klientów. I tak, pomimo początkowego zainteresowania jedynie modą męską, projektant zajął się innymi działami mody. Tym razem zaczął myśleć, czego mogą oczekiwać kobiety i postanowił im to zaoferować. Dlatego w 1979 roku powstała Giorgio Armani Corporation oferująca już nie tylko idealnie skrojone męskie garnitury, lecz również akcesoria dla kobiet, bieliznę czy kostiumy kąpielowe, a wraz z pojawianiem się kolejnych trendów nawet ubrania dżinsowe czy specjalną linię Emporio Armani, w której znalazły się stylowe artykuły w przystępnych cenach. Armani dbał o to, żeby wszystkie produkty oferowane przez jego firmę cechowała elegancja, unikatowość i styl – fundamenty, na których opierał swój sukces.

Po stworzeniu Emporio Armani – linii, która z racji niższych cen adresowana była już nie tylko do najbogatszych elit, lecz także do zamożniejszej klasy średniej – Armani stanął przed problemem skutecznego zareklamowania swoich towarów. Projektant po raz kolejny wykorzystał wiedzę marketingową zdobytą podczas pracy w La Rinascente i jego firma jako jedna z pierwszych postawiła na spoty emitowane w telewizji oraz gazetki reklamowe wysyłane wprost do potencjalnych klientów. Niezbędnego rozgłosu dostarczyło również zaprojektowanie strojów, w których Richard Gere pojawił się w filmie Amerykański żigolak. Tym wydarzeniem Armani spełnił również swoje wielkie marzenie jakim była praca dla branży filmowej. Wieloletni związek z Hollywood zaowocował zaprojektowaniem kostiumów do ponad stu filmów, w tym do tak znanych tytułów jak Batman, Marsjanie atakują czy Pulp Fiction.

Przyglądając się sylwetce projektanta, nie sposób nie zgodzić się, że jest on przykładem idealnego biznesmena – człowieka, który z jednej strony posiada wiedzę teoretyczną z zakresu zarządzania i marketingu niezbędną do prowadzenia rentownego przedsiębiorstwa, a z drugiej nigdy nie zatracił swoich artystycznych aspiracji, dzięki czemu każda jego kolekcja jest nie tylko ważnym wydarzeniem w świecie mody, lecz również zyskownym przedsięwzięciem. Na szczególny szacunek i podziw zasługuje odwaga, którą wykazał się, rezygnując ze stabilnego zawodu lekarza na rzecz niepewnej kariery w świecie mody. Armani szybko zrozumiał, że nie warto podążać raz obraną ścieżką, jeśli nie daje ona satysfakcji i spełnienia. Ciężko uwierzyć, że człowiek ten nigdy nie skończył studiów marketingowych, a wszystko, do czego doszedł, zawdzięcza wierze w sukces, własnej ciężkiej pracy oraz nauce od podstaw jedynie (albo aż) przez doświadczenie.

Kalendarium:

11 czerwca1934 – narodziny Giorgia Armaniego

1951 – rozpoczęcie studiów medycznych na uniwersytecie w Mediolanie

1953 – przerwanie studiów i obowiązkowa służba wojskowa

1955 – praca w domu handlowym La Rinascente

1962 – rozpoczęcie pracy u Nina Cerrutiego

1973 – otwarcie własnego biura projektowego

1975 – rozpoczęcie pracy pod własnym nazwiskiem

1979 – powstanie Giorgio Armani Corporation

1980 – zaprojektowanie kostiumów do filmu Amerykański żigolak; początek współpracy z Hollywood

1981 – powstaje pierwszy sklep Emporio Armani w Mediolanie

1985 – śmierć przyjaciela i partnera w biznesie Sergia Galeottiego

1989 – otwarcie pierwszej restauracji sygnowanej nazwiskiem Armaniego

1997 – otwarcie dwóch butików Emporio Armani w Nowym Jorku

1998 – otwarcie pierwszego sklepu w Chinach

2005 – debiut pierwszej limitowanej kolekcji haute couture

2010 – otwarcie pierwszego hotelu sygnowanego nazwiskiem Armaniego w Dubaju

Ciekawostki:

• Giorgio Armani dwa razy zaprojektował stroje dla angielskiej drużyny narodowej w piłce nożnej.

• Armani zaprojektował kostiumy do ponad 100 hollywoodzkich filmów, między innymi: Ocean’s 13, Bękarty wojny, Wilk zWall Street.

• Armani był pierwszym projektantem, który w swoich pokazach mody nie pozwolił brać udziału modelkom o indeksie masy ciała (BMI) niższym niż 18.

• Jeden z najsłynniejszych projektów Armaniego, tak zwany bomber jacket był wzorowany na kurtkach pilotów z czasów pierwszej wojny światowej.

• Obecnie Armani jest jedynym udziałowcem swojej firmy.

• Giorgio Armani wciąż mieszka w Mediolanie.

Cytaty:

„Elegancja nie polega na byciu zauważonym, lecz zapamiętanym”.

„Dzięki pracy wciąż czuję się młody”.

„Różnica między stylem a modą to jakość”.

Źródła i inspiracje:

John Potvin, Giorgio Armani: empire of senses, Ashgate Publishing, 2013.

Giorgio Armani Biography, Biography, http://www.biography.com/people/giorgio-armani-9188652.

Lauren Cochrane, Giorgio Armani at 80: eight things you didn’t know about the fashion designer, „The Guardian”, https://www.theguardian.com/fashion/fashion-blog/2014/jul/10/giorgio-armani-80-eight-facts-fashion-designer.

Michał Kędziora, Giorgio Armani. Człowiek, który odformalizował garnitur, http://mrvintage.pl/2014/06/giorgio-armani-czlowiek-ktory-zdeformalizowal-garnitur.html.

Mary Kay Ash

(1918-2001)

amerykańska bizneswoman, założycielka marki kosmetycznej Mary Kay Cosmetics

Dla wielu kobiet na całym świecie kosmetyki firmy Mary Kay Cosmetics są synonimem świetnej jakości produktów do pielęgnacji i makijażu. Jednak nie każda z klientek tej firmy ma świadomość, że jej założycielka Mary Kay Ash uczyniła wiele nie tylko dla urody kobiet. Przede wszystkim udowodniła własnym przykładem, że kobieta w kwiecie wieku, wychowująca dzieci może jeszcze wiele się nauczyć, realizować zawodowo i podążać za marzeniami.

Historia życia Mary Kay Ash pokazuje, że sukces nie jest dziełem przypadku i na wszystko trzeba sobie zapracować. Założycielka znanej firmy kosmetycznej urodziła się 12 maja 1918 roku w Hot Wells w Teksasie jako najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Jej matka Lula Wagner, chociaż z wykształcenia była pielęgniarką, większość życia pracowała w restauracji w Huston. To właśnie ona była dla Mary pierwszym autorytetem, gdyż od najmłodszych lat uczyła ją, że kobieta musi poradzić sobie w życiu bez względu na okoliczności. Sama była najlepszym przykładem, że jeśli człowiek chce, to może posiąść każdą umiejętność, której potrzebuje. To od niej Mary codziennie słyszała magiczne słowa: „You can do it” (Dasz sobie radę). Mary Kay Ash przez całe życie przekonywała się, że to zdanie nie jest zwykłym frazesem, a szczerą prawdą.

Gdy Mary Kay miała zaledwie kilka lat, jej ojciec zachorował na ciężką infekcję płuc. Matka przez całe dnie pracowała na utrzymanie rodziny, dlatego dziewczynka, zamiast bawić się z rówieśnikami, wzięła na siebie obowiązki związane ze sprzątaniem, gotowaniem i opieką nad chorym rodzicem. Szybko się tego nauczyła.

Jak można sobie łatwo wyobrazić, zaspokojenie potrzeb sześciu osób z jednej pensji nie było wcale łatwym zadaniem, więc Wagnerowie żyli bardzo skromnie. Mimo to Mary chodziła do szkoły. Po ukończeniu w 1934 roku Reagan High School w Huston Mary Kay rozpoczęła studia na tamtejszym uniwersytecie. Chociaż była ambitną i pilną studentką dającą się zauważyć szczególnie podczas debat i dyskusji, nie stać jej było na kontynuowanie nauki. Porzuciła więc studia i już rok później jako zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna wyszła za mąż.

Chociaż związkowi z Benem Rogersem Mary zawdzięcza wspaniałe dzieci, nie było to udane małżeństwo. Dlatego też, gdy 1945 roku Ben powrócił z frontu II wojny światowej, razem postanowili żyć w separacji, a krótko potem rozwiedli się. Mary, już podczas wojennej nieobecności męża, tak samo jak wcześniej jej matka, musiała sama „dać sobie radę” i zacząć zarabiać. W czasach, gdy niewiele kobiet decydowało się na pracę poza domem, Mary Kay Ash była wyjątkiem. Zajmowała się sprzedażą bezpośrednią, rozprowadzając po domach książki i akcesoria dedykowane gospodyniom domowym. Była energiczna, szybko się uczyła tajników nowego zawodu. Dzięki temu, że miała wrodzoną łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, prezentacje produktów, które organizowała w prywatnych domach, cieszyły się wielką popularnością. Mary lubiła swoją pracę i była w niej coraz lepsza, dlatego w 1952 roku przeszła do firmy World Gift Company, gdzie zaoferowano jej lepsze warunki.

Obok wielu zalet – niezwykłej ambicji, oddaniu pracy i świetnych wyników sprzedaży – Mary miała też wadę: była kobietą, więc traktowano ją jak pracownika mniej wartościowego i pomijano przy premiach i awansach. W tamtym czasie w społeczeństwie (pomimo powoli budzącego się feminizmu) istniało ciche przyzwolenie na gorsze traktowanie kobiet. Mimo że kobiety miały już prawa wyborcze, gdy porównało się ich zarobki z zarobkami mężczyzn, stawało się jasne, że wciąż są obywatelkami drugiej kategorii. Mary Kay nie chciała zgodzić się na taki stan rzeczy. Kiedy kolejny mężczyzna, którego osobiście wyszkoliła, przekazując mu wszystko to, czego sama nauczyła się wcześniej, dostał awans szybciej niż ona, sfrustrowana postanowiła zwolnić się z pracy.

Wierząc w swoją determinację i kreatywność, po raz kolejny chciała udowodnić wszystkim, że „da sobie radę”. Wiedziała, że to możliwe, bo zdobyła już potrzebne doświadczenie, a jeśli trzeba będzie nauczyć się czegoś nowego, zrobi to jak wiele razy wcześniej. Po odejściu z World Gift Company postanowiła napisać książkę – poradnik dla kobiet chcących stawiać swoje pierwsze kroki w biznesie. Nawet zaczęła to robić. Siedząc przy stole kuchennym, sporządziła dwie listy: na pierwszej wypisała to, co jej dotychczasowi pracodawcy robili dobrze, a na drugiej to, co można było zrobić lepiej. Jednak na bazie tych notatek zamiast książki powstał biznesplan jej firmy marzeń. Latem 1963 roku Mary Kay wraz z drugim mężem Georgem A. Hallenbeckiem postanowiła otworzyć firmę Mary Kay Cosmetic.

Niestety, mylą się ci, którzy sądzą, że od tej pory wszystko szło gładko. Miesiąc przed zaplanowanym początkiem działalności George zmarł na atak serca. Mary Kay pogrążona w żałobie po mężu znowu została sama. Dzięki ogromnemu samozaparciu, pasji, chęci poznawania nowych obszarów wiedzy oraz pomocy synów 13 września 1963 roku otworzyła pierwszy niewielki sklep w Dallas. Wkład początkowy wniesiony przez starszego syna wynosił 5000 dolarów i wystarczył na wyprodukowanie linii dziewięciu kosmetyków (dumnie prezentowanych na najtańszym modelu półki zakupionym w dyskoncie) i zatrudnienie dziewięciu sprzedawczyń-konsultantek. Obserwując tak skromne początki, trudno uwierzyć, że dzisiaj firma Mary Kay Cosmetics zatrudnia ponad 2,5 miliona kobiet na całym świecie. I tym razem słowa matki okazały się prorocze – Mary Kay Ash „dała sobie radę”.

Firma Mary Kay Cosmetics od samego początku cieszyła się dużym szacunkiem i zaufaniem klientek, a wszystko to dzięki „złotej zasadzie” stworzonej przez założycielkę: „Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany”. Mary Ash konsekwentnie wcielała ją w życie. Produkty, które sprzedawała, były znakomitej jakości, a podjęte przez nią działania doprowadziły do zdobycia rzeszy zadowolonych klientek oraz wielu zmotywowanych, dobrze wynagradzanych konsultantek.

Dlaczego Mary Kay Ash oparła swoją firmę na konsultantkach, a nie konsultantach? Było kilka powodów. Po pierwsze, zdawała sobie sprawę, że kobieta jako sprzedawca kosmetyków będzie znacznie bardziej wiarygodna niż mężczyzna. Po drugie, zobaczyła duży potencjał w kobietach, które w tamtym czasie w Stanach Zjednoczonych po wyjściu za mąż rezygnowały ze swoich aspiracji i ograniczały się do roli gospodyni domowej. Po trzecie, wiedziała z obserwacji i własnego doświadczenia, że kobiety powinny być samodzielne i niezależne, by mogły – podobnie jak ona – dać sobie radę w najtrudniejszej nawet sytuacji. Jej marzeniem było pomóc im to osiągnąć. Ogłosiła, że poszukuje energicznych i pełnych pomysłów kobiet na stanowiska konsultantek. Wkrótce zgłosiło się mnóstwo kandydatek gotowych sprawdzić swoje możliwości. Mary Kay Ash pokazała im drogę do samodzielności poprzez zdobywanie nowych umiejętności, stawianie sobie celów i uparte dążenie do ich realizacji. Te, które podążyły wskazaną drogą, osiągnęły sukces, a potem szkoliły następne, i następne.

Mary Kay Ash, kierując się „złotą zasadą”, doceniała swoje pracownice. Polityka motywacyjna jej firmy zawsze stała na najwyższym poziomie i była spełnieniem marzeń niejednego zatrudnionego. Najlepsze konsultantki w nagrodę za wyniki sprzedaży mogły liczyć na wakacje w pięciogwiazdkowych kurortach, diamentową biżuterię, a nawet różowe cadillaki, które bardzo szybko stały się znakiem rozpoznawczym firmy. Pierwszym jeździła oczywiście sama Mary Kay, która namówiła dealera tej marki, by przemalował go na różowo. Miał pasować do palety kosmetyków używanych przez nią do makijażu. W 1969 roku takimi samymi pojazdami nagrodziła pierwszych pięć niezależnych dyrektorek sprzedaży.

Osiągnięcia Mary Kay Ash szybko zostały zauważone w całych Stanach Zjednoczonych. Została uhonorowana wieloma prestiżowymi nagrodami. Między innymi w 1983 roku znalazła się na liście stu najważniejszych kobiet w Ameryce, a w 2000 roku została uznana za najwybitniejszą kobietę w biznesie XX wieku. Jednak sukces zawodowy stawiała dopiero na trzecim miejscu. Za najważniejsze wartości w życiu uważała wiarę i rodzinę.

W 1987 roku Mary postanowiła przejść na emeryturę i poświęcić się działalności charytatywnej. Fundacja Mary Kay od 1996 roku zajmuje się finansowaniem diagnostyki nowotworów kobiecych oraz otacza opieką ofiary przemocy domowej.

Mary Kay Ash zmarła 22 października 2001 roku. Została pochowana w Dallas, w mieście, z którym była związana przez całe życie. Wiele konsultantek, które miały szczęście u niej pracować, pisało w internetowych komentarzach, że dała im znacznie więcej niż pracę: wiarę we własne siły, pewność siebie i odwagę realizacji własnego pomysłu na życie. Często ta kobieta, która do swojej pozycji w znacznej mierze doszła dzięki chęci ciągłego rozwoju, nazywana jest mentorką w biznesie, co definitywnie potwierdza prawdziwość słów wypowiadanych przez jej matkę Lulę Wagner. Mary Kay Ash „dała sobie radę”.

Kalendarium:

12 maja 1918 – narodziny Mary Kay Ash

1934 – ukończenie Reagan High School

1935 – ślub z Benem Rogersem

1946 – rozwód z Benem Rogersem

1952– rozpoczęcie pracy w World Gifts Company

czerwiec 1963 – ślub z Georgem Hallenbeckiem

13 września 1963 – otwarcie pierwszego sklepu z kosmetykami w Dallas

1966 – ślub z Melem Ashem

1971 – otwarcie pierwszej filii zagranicznej w Australii

1976 – wejście Mary Kay Cosmetics na giełdę nowojorską

1980 – nagroda Golden Plate od American Academy of Achievement dla Mary Kay Ash

1981 – ukazuje się autobiografia Mary Kay Ash

1983 – Mary Kay Ash zostaje wymieniona w zestawieniu „100 najważniejszych kobiet w Ameryce”

1984 – ukazuje się bestseler Mary Kay on People Menagment

1987 – przejście na emeryturę

1996 – powstaje fundacja charytatywna Mary Kay

2000 – tytuł „najwybitniejszej kobiety w biznesie XX wieku” od Lifetime TV dla Mary Kay Ash

22 października 2001 – śmierć Mary Kay Ash

2004 – pośmiertna Nagroda Róży za Dobroczynność od Pałacu Kensington w Londynie

2007 – produkty Mary Kay sprzedawane są w ponad 35 krajach świata

2012 – przekroczenie liczby miliona fanów na Facebooku w Stanach Zjednoczonych przez firmę Mary Kay Cosmetics

Ciekawostki:

• Mary Kay Ash jest autorką trzech książek, w tym autobiografii o tytule Mary Kay. Wszystkie jej książki były bestsellerami.

• Do 1994 roku firma Mary Kay Ash sprezentowała swoim pracownicom 7000 różowych samochodów wartych ponad 100 milionów dolarów.

• Książka Mary Kay Ash Mary Kay on People Magament została włączona do spisu lektur na kursie biznesowym w Harvard Business School.

• Firma Mary Kay Cosmetics jest uznawana za jedno z dziesięciu najlepszych miejsc pracy dla kobiet.

Cytaty:

„Krytykuj czyny, nie osoby”.

„Energia lidera jest energią drużyny”.

„Każdy chce być docenianym, więc jeśli kogoś doceniasz– nie trzymaj tego w sekrecie”.

„Nie ograniczaj się. Wielu ludzi ogranicza się do tego, co wydaje im się, że mogą zrobić. Nie wiedzą, że mogą zajść tak daleko, jak daleko pozwala im na to wyobraźnia. Pamiętaj, jeśli w coś wierzysz– możesz to osiągnąć”.

Źródła i inspiracje:

Mary Kay Ash, Mary Kay, 1981.

Mary Kay Ash Biography Cosmetics, https://www.youtube.com/watch?v=_I6TsbSaDY0.

http://www.marykaymuseum.com/images/museum/thestoryofmarykay.pdf.

http://www.marykay.pl/pl–PL/about–mary–kay/companyfounder/Strony/about–mary–kay–ash.aspx.

http://www.researchgate.net/publication/46542854_Mary_Kay_Ash_the_greatest_female_entrepreneur_in_American_history_and_business_ethics.

http://www.encyclopedia.com/topic/Mary_Kay_Ash.aspx.

http://www.thefamouspeople.com/profiles/mary–kay–ash–251.php.

http://www.notablebiographies.com/An–Ba/Ash–Mary–Kay.html.

Tomasz Bata

(1876-1932)

czeski przedsiębiorca branży obuwniczej, twórca marki Bata

Jako 18-latek wraz z dwójką rodzeństwa założył manufakturę obuwniczą, która dała początek największemu koncernowi w historii przemysłu obuwniczego. Zaczęli od zatrudnienia trzech szewców w zakładzie w Zlinie na czeskich Morawach, aby po kilkudziesięciu latach zatrudniać blisko 50 000 pracowników w 50 krajach. Tomasz Bata stworzył też w latach 20. naszego stulecia całkowicie przez siebie kontrolowane miasto robotników, wyprzedzając wizje angielskiego pisarza Georga Orwella.

Tomasz Bata był synem czeskiego szewca, który dwa razy żenił się z wdowami, czego owocem było aż jedenaścioro rodzeństwa Tomasza. Rodzina Batów zajmowała się szewstwem od ośmiu pokoleń. Tomasz jako mały chłopiec obserwował, jak ojciec ciężko pracuje w swoim zakładzie, samodzielnie robiąc i naprawiając buty. Już wtedy czuł, że przyszłość produkcji butów musi wyglądać inaczej. Jako 14-latek w 1890 roku opuścił rodzinny dom, aby uczyć się i pracować w zakładach Faber produkujących maszyny szewskie. Do domu w Zlinie wrócił po czterech latach. Postanowił z dwójką rodzeństwa Anną i Antoninem otworzyć manufakturę. Za pieniądze, jakie dostali w spadku po matce, wynajęli pomieszczenia i zatrudnili trzech szewców. Niestety, po roku stanęli na skraju bankructwa. Nie mieli pieniędzy na zakup materiałów do produkcji. Antonin poszedł do wojska, a Anna wyjechała do Wiednia, by pracować jako służąca. Na miejscu pozostał samotnie Tomasz. Nie poddał się jednak. Zastanawiał się, jak może wykorzystać sytuację, w jakiej się znalazł. Wtedy sformułował najważniejszą zasadę w swoim życiu: „Z wady zawsze można zrobić zaletę”. Rozpoczął produkcję płóciennych butów. Płótno było tanie i ogólnodostępne, więc zdecydował, że z resztek drogiej skóry będą tylko podeszwy. Tak w 1895 roku powstały słynne „batiowki”, będące hitem przez kilka następnych dekad.

Dzięki produkcji płóciennych butów otworzył swoją pierwszą fabryczkę. Na 200 metrach kwadratowych pracowało 50 osób. Tomasz był wizjonerem i wiedział, że mimo chwilowej poprawy rentowności firma potrzebowała zupełnie nowego podejścia do organizacji pracy i metod wytwarzania obuwia. Zdecydował się na odważny i sprytny krok. W 1904 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by uczyć się nowych metod zarządzania produkcją. Wraz z trzema współpracownikami zatrudnił się w mieście Lynn w stanie Massachusetts w różnych zakładach produkujących obuwie, aby podpatrywać i uczyć się, „jak pracują w USA”. W każdą sobotę, po tygodniu pracy, „szpiedzy z Czech” spotykali się, aby omówić swoje obserwacje. Wyciągali wnioski i zastanawiali się, jak zastosować w swojej firmie to, czego się nauczyli. Bata zafascynowany był przedsiębiorczością i pomysłowością Amerykanów, którzy potrafili wykorzystywać wszelkie nowości w swoich firmach. Uczył się postępować podobnie.

Będąc w USA, usłyszał o istnieniu zakładów Henry’ego Forda. Zainteresował się wprowadzoną w nich rewolucyjną zmianą – podziałem produkcji na etapy. Pracownik przez cały dzień wykonywał jedną, doprowadzoną do perfekcji czynność. Przyjrzał się temu dokładnie, żeby wiedzieć, jak to się robi. System wdrożony u Forda znacznie zwiększał wydajność pracy, a więc obniżał koszty wytwarzania, a tym samym pozwalał na obniżenie cen gotowego produktu.

W 1905 roku Bata wrócił do kraju z dużo większą wiedzą praktyczną, zwłaszcza w dziedzinie organizacji pracy. Był zafascynowany „amerykańskim tempem”. Postanowił zastosować w swoich zakładach praktyczną wiedzę zdobytą w Stanach. Kupił amerykańskie i niemieckie maszyny szewskie. Jego zakłady w Zlinie zaczęły produkować 2200 par butów na dobę i nadal się rozbudowywały. W latach 1905-1911 Bata wysyłał swoje buty do Niemiec, na Bałkany, a nawet do Azji! Firma zatrudniała 600 osób.

Tomasz zdawał sobie sprawę, jak ważna jest wewnętrzna motywacja pracowników. Doskonale rozumiał, że robotnik nie jest „przedłużeniem maszyny”. Powinien się rozwijać i być zadowolony, bo tylko wtedy będzie zmotywowany do pracy, co przełoży się na sukces firmy. To było nowoczesne myślenie. Podzielało je w tym czasie niewielu przedsiębiorców. Jego polityka wobec załogi okazała się słuszna. Dzięki wprowadzonym pomysłom w wydajności przegonił już Amerykanów i Francuzów. Pierwsi produkowali parę butów w siedem godzin, drudzy w sześć, a w zakładach Baty buty powstawały zaledwie w 4 godziny! To był prawdziwy postęp.

W 1914 roku wybucha wojna i pracownicy Baty mieli iść do wojska. Tomasz był zdruzgotany. Groziło mu widmo zamknięcia firmy. Pojechał więc do Wiednia, aby osobiście interweniować w stolicy. Wieloletnia praca z ludźmi i pozyskiwanie kolejnych kontraktów nauczyło go prowadzenia negocjacji. Teraz wykorzystał tę umiejętność. Dzięki swojej determinacji i pomysłowości z rozmów na dworze wrócił z zamówieniem na pół miliona par butów dla armii i zapewnieniem, że jego ludzie nie będą wcieleni do wojska! Ogromne, wojskowe zamówienie wymagało zatrudnienia większej liczby szewców. W ten sposób uratował wielu ludzi przed pójściem na wojnę. W tym okresie pracowało u niego 5000 robotników, którzy produkowali 10 000 par butów na dobę. 3 lata później, w 1917 roku z taśm zakładów Baty zeszło 2 miliony par butów. Gdy po wojnie powstała Czechosłowacja, Bata utworzył oddziały swojej firmy w prawie każdym miasteczku w Czechach, na Morawach, Śląsku i Słowacji. W ten sposób zlikwidował indywidualne zakłady szewskie w kraju. Szycie butów na miarę przeszło do historii – dla wielu szewców pracujących w swoich małych, przestarzałych warsztatach oznaczało to zamknięcie interesu, bankructwo, a czasem nawet osobiste tragedie.

Życie osobiste Bata także podporządkował swoim celom, pomijając uczucia. Jego planem było posiadanie potomka, więc gdy okazało się, że jego narzeczona nie może mieć dzieci, zerwał zaręczyny. Podpisując umowę z kolejną wybranką serca Manią Mancikową, córką kustosza Cesarskiej Biblioteki w Wiedniu, zagwarantował sobie prawo do rozwodu, jeśli okaże się, że nie będą mogli mieć dzieci. Dobra strona jego natury nakazała mu jednak zbudować w Zlinie dwór dla żony, aby czuła się jak w domu rodzinnym w Wiedniu. Przez dwa lata Mania nie mogła zajść w ciążę. Żyła w coraz większym stresie. Nie dawała sobie rady z presją męża oczekującego potomka. Na szczęście w 1914 roku na świat przyszedł upragniony syn Tomasza – Tomik.

W kolejnych latach Bata, ucząc się na swoich doświadczeniach, ulepszał system produkcji przy taśmie. Stawiał na efektywność. Jeśli któryś z pracowników nie nadążał z pracą, nad jego stanowiskiem zapalała się czerwona lampka. Był to sygnał, że na tym etapie produkcji trzeba coś usprawnić. Na każdy dzień ustalane były normy do wykonania. Nie liczył się czas pracy, tylko wydajność. Lepiej zarabiali ci, którzy sprawniej i szybciej pracowali. Dzień pracy u Baty nie trwał 8 godzin, lecz 10. Pracownicy przebywali w firmie od 7.00 do 17.00, ale mieli dwie godziny przerwy od 12.00 do 14.00. To był czas na obiad (praktycznie sponsorowany przez firmę) oraz na lekturę, grę w szachy („bo trzeba myśleć”), a nawet na obejrzenie filmu w przyfabrycznej świetlicy! Wolniejsi pracownicy mogli w tym czasie nadgonić robotę… Bata był typem nowoczesnego właściciela, zawsze pozostawał do dyspozycji pracowników. Drzwi jego skromnie urządzonego gabinetu oznaczone były wizytówką „Szef”. Do legendy przeszły wymyślane przez niego hasła, które pojawiały się na ścianach fabryki. Miały dawać do myślenia i mobilizować do pracy: „Ludzie – myśleć, maszyny – harować”, „Dzień ma 86 400 sekund” (to à propos wydajności), „Ludzi się nie bójmy, siebie się bójmy”, „Nie czytajcie rosyjskich powieści, bo zabijają radość życia”.

Gdy w 1922 roku Europa tonęła w kryzysie gospodarczym, Bata po raz kolejny musiał ratować swoje fabryki. Jak wielokrotnie wcześniej, tak i tym razem zdecydował się na bardzo odważny i bezprecedensowy krok: obniżył ceny obuwia o połowę! Dzięki temu ruchowi w trzy miesiące sprzedał całą produkcję zalegającą w magazynach. Ale to jeszcze nie ratowało firmy. O 40% obniżył więc pensje, ale nie musiał nikogo zwalniać. Za sprzedane buty kupił surowce i kontynuował produkcję. Korona umacniała się, więc Bata za te same pieniądze mógł kupić trzy razy tyle materiałów, co dawniej. Dzięki temu genialnemu posunięciu firma wyszła bez szwanku z kryzysu. Rok później Bata zatrudnił kolejne 2000 osób. Znowu zaowocowało jego nowatorskie myślenie, dla niego trudności były inspiracją, a doświadczenia – nauką.

Bata poświęcił całe swoje życie firmie. Nie wyobrażał sobie, aby ktoś pracujący u niego mógł mieć inne priorytety niż praca. A może jednak zdawał sobie sprawę, że ktoś może myśleć inaczej? Być może ta myśl legła u źródeł nowej inicjatywy: znalezienia i wychowania idealnych pracowników. Być może dlatego w 1925 roku powstała Akademia Handlowa Baty przygotowująca managerów do pracy w jego firmie. Bata, mimo że sam ukończył jedynie szkołę podstawową, wiedział jak ogromną rolę w pracy na każdym stanowisku odgrywa edukacja i umiejętność logicznego myślenia.

W 1929 roku Tomasz Bata kupił 4 samoloty. Zbudował lotnisko. Marzył nawet o produkcji samolotów o nazwie Zlin. Niestety, sam padł ofiarą swojej nowej pasji. W 1932 roku, pilotując samolot we mgle, uderzył w komin jednej z fabryk i zginął. Po jego śmierci firmę przejął jego brat Jan A. Bata, który ją rozwinął. Dziś Bata to marka globalna działająca na 5 kontynentach, obsługująca milion klientów dziennie.