Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bohaterką opowieści jest Maja, dziesięcioletnia rezolutna córka pary naukowców badających zmiany klimatyczne Laponii. Niezwykle surowe warunki pogodowe panujące na Dalekiej Północy są dla niej codziennością. Kocha krainę, w której się urodziła i wychowała, uwielbia mieszkających tam Samów i ich bogatą kulturę. Jednak jej największą miłością są psy zaprzęgowe, będące dla mieszkańców Północy czymś znacznie więcej niż domownicy i towarzysze dziecięcych zabaw.
Lapońska przygoda Mai" to opowieść o wielkiej przyjaźni i braterstwie z psami zaprzęgowymi oraz niezwykle niebezpiecznym wyzwaniu, jakie podjęła dziewczynka, postawiona w obliczu zagrożenia i niewybaczającej żadnego błędu mroźnej naturze północnych pustkowi. Jak poradzi sobie z wyprawą, na jaką niewielu dorosłych miałoby odwagę się zdecydować?
Mroźna zima, wspaiała przyroda, wielkie emocje, szaleńcza odwaga i wielka psia mądrość. Miłość, przyjaźń, szacunek i odpowiedzialność. Wszystko to znaleźć można w tej książce.
Krzysztof Nowakowski – autor i wydawca książek, wielbiciel przyrody i wszystkich zwierząt. Człowiek podróżujący przez życie psim zaprzęgiem. W swoich książkach zabiera czytelników do krainy śniegu, lodu i mrozu – Laponii. Odwiedza Świętego Mikołaja, spotyka renifery i elfy, podziwia piękno natury. Spróbujmy spojrzeć na otaczający nas świat jego oczami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 127
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Spis treści
Lapońska przygoda Mai
O autorze
Karta redakcyjna
Lapońska przygoda Mai
Od samego rana Mama i Tata Mai gorączkowo przygotowywali się do wyprawy. Musieli spakować sporo różnych rzeczy. Góra przedmiotów piętrzyła się na podłodze dużego pokoju. Maja przyglądała się temu wszystkiemu z zainteresowaniem. Wiedziała, do czego służy większość z nich. Były tam mapy, pojemniki na próbki, aparaty fotograficzne i kamera. Widziała także barometr, termometr i anemometr – przyrząd do pomiaru prędkości wiatru.
Mama z Tatą byli naukowcami, od lat zbierali informacje o zmianach klimatycznych w ich ukochanej Laponii. Przenieśli się tutaj dawno temu, zanim jeszcze Maja przyszła na świat. Dla Mai Laponia od zawsze była domem. Tutaj się urodziła i wychowała przez całe swoje dotychczasowe dziesięcioletnie życie, któremu zawsze towarzyszyły psy zaprzęgowe, wspaniałe husky. Maja bardzo je kochała, a one kochały Maję. Nie mogli bez siebie żyć, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Kiedy Maja wracała ze szkoły, natychmiast szła do kennelu obok domu. Kennel to taki specjalny dom, w którym mieszkają psy, mają tam swoje boksy, czyli takie psie pokoje, w nich ciepłe i suche budy. Dookoła budynku jest duży, ogrodzony siatką wybieg, gdzie mogą bezpiecznie biegać, bawić się ze sobą i kopać ogromne dziury, aby mieć swoje prywatne, psie kryjówki. Wszystko to razem nazywane jest kennelem.
Z Mają i jej rodzicami żyło czterdzieści psów. Wśród nich były psy młode, starsze i bardzo już, jak na psy, stare. Te ostatnie Maja nazywała Dziadkami. Najmądrzejsze ze wszystkich, bardzo doświadczone oraz mające za sobą mnóstwo przygód przeżytych na długich trasach lapońskich odludzi. Byli to weterani wielu wypraw Rodziców psimi zaprzęgami. A ona sama od lat marzyła o wzięciu udziału w jednej z nich. Niestety, była jeszcze na to zbyt mała. Laponia to wspaniała i przepiękna kraina, jednak zima lapońska to czas bardzo silnych mrozów i dużych opadów śniegu. Wyruszenie na szlak psim zaprzęgiem w czasie zimy, to zadanie zbyt niebezpieczne dla dziesięciolatki. Zbyt mała na poważną wyprawę, ale nie na krótsze przejażdżki, Maja jeździła psim zaprzęgiem, odkąd tylko sięgała pamięcią. Pierwszy raz stało się to kiedy miała trzy miesiące. Oczywiście nie pamiętała o tym doniosłym wydarzeniu, opowiadali jej o tym rodzice. Później regularnie uczestniczyła w treningach rodziców i bardzo ciepło ubrana oraz dodatkowo opatulona kocem albo śpiworem podróżowała w saniach jako pasażerka. Uwielbiała te przejażdżki wśród śniegu, drzew i skał. Kochała lapońskie zamarznięte zimą rzeki i jeziora. Coraz bardziej kochała psy. Po każdej przejażdżce dziękowała im za bieg i za ich bezinteresowną przyjaźń. Głaskała je, przytulała i rozmawiała z nimi często i długo. Spytacie, jak można rozmawiać z psami? Ano, można. Maja mówiła do nich, a one słuchały jej głosu i na wszelkie możliwe psie sposoby pokazywały, że rozumieją jej mowę. Na dźwięk jej głosu podchodziły bliżej, nadstawiały uszu i patrzyły prosto w oczy, jakby chciały wyraźnie słyszeć każde słowo. Kiedy Maja mówiła cichym i spokojnym tonem, psy wyraźnie się uspokajały, wyciszały. Potem wszystkie kładły się w pobliżu i czerpały przyjemność ze wspólnego przebywania z Mają. Te rozmowy bardzo ich wszystkich do siebie zbliżały. Maja zawsze czuła, że psiaki rozumieją jej mowę. Nauczyła się do nich mówić od Mamy i Taty, którzy także często spędzali czas na rozmowach z psami. To była taka ich rodzinna specjalność.
Rodzice przybyli do Laponii dawno temu, kiedy Mai nie było jeszcze na świecie. Ta kraina położona na północy Europy, rozciągająca się na terytorium czterech państw: Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji, zauroczyła ich swym dzikim pięknem. Laponię zamieszkuje niewielu ludzi, miasteczka i wioski bywają od siebie tak bardzo oddalone, że nawet przez sto kilometrów, przemierzając bezdroża, nie trafiamy na żadne ludzkie siedziby. Widzimy za to głównie lasy, zwane tam tajgą, rwące rzeki i potoki oraz jeziora. Dużą część krainy zajmują góry, zwłaszcza w Norwegii i w Szwecji. Większa część Laponii położona jest za kołem polarnym.
Gdy mowa o Laponii, oczywiście musimy wspomnieć o reniferach. To najbardziej znani z przedstawicieli fauny w tej części świata. Choć nie tylko one zamieszkują te tereny. Są tam też łosie, niedźwiedzie, wilki, rosomaki i sporo różnych gatunków ptaków takich jak kruki, pardwy, czy cietrzewie.
Laponia to także kraina Świętego Mikołaja. To stąd co roku wyrusza saniami zaprzęgniętymi w renifery, w swój świąteczny, bożonarodzeniowy rajd od domu do domu, gdzie wszędzie zostawia dzieciom prezenty.
Święty Mikołaj mieszka w maleńkiej wiosce nieopodal miasta Rovaniemi w Finlandii. Jego wioska leży na samym kręgu polarnym. Ma tam piękną drewnianą chatę, która po bliższym przyjrzeniu się jej wnętrzu okazuje się wielkim zegarem odmierzającym czas do kolejnych świąt Bożego Narodzenia. W środku wyraźnie słychać pracę drewnianego mechanizmu zegara – tykanie i różne inne skrzypienia, szmery i trzaski. Jak to w starym zegarze. Na dodatek w wiosce Świętego Mikołaja przez cały rok rozbrzmiewają dźwięki kolęd i można wszędzie spotkać elfy, bez których pomocy trudno byłoby mu uszczęśliwiać prezentami miliony dzieci na całym świecie. Sam Mikołaj nie podołałby wszystkim pracom z pakowaniem prezentów, przygotowywaniami, a także odbieraniu listów z prośbami o konkretne prezenty od dzieci z całego świata. Listów jest tak dużo, że w mikołajowej wiosce musiała powstać prawdziwa poczta. Tam także pracują elfy, a Mikołaj ma swój wielki fotel ustawiony przy kominku. Od czasu do czasu siada na nim i czyta te wszystkie listy. Bez pomocy elfów Mikołajowi byłoby bardzo trudno spełniać marzenia dzieci.
Taka właśnie jest Laponia. Piękna, dzika, odludna i magiczna. Zamieszkują ją istoty materialne, prawdziwe, ludzie i zwierzęta, ale nie brakuje także istot magicznych, bajkowych, jak właśnie owe elfy, trolle, duchy, czy wreszcie sam Święty Mikołaj, który swym reniferowym zaprzęgiem wcale nie jeździ po śniegu, ale lata w powietrzu. Trudno nie poddać się urokowi i nie pokochać Laponii, tak jak dawno temu zrobili to rodzice Mai. Miłość do tej krainy sprawiła, że zamieszkali tu na stałe.
Pierwszy raz trafili tu w trakcie wyprawy ze swoimi psami. Psie zaprzęgi były i są ich życiową pasją, która zapędziła ich na Daleką Północ. Przyjechali i już zostali. Pracowali w Laponii, podróżowali po niej zaprzęgami, aż pewnego dnia urodziła się Maja i także podzieliła pasję swych rodziców do psów, zaprzęgów i natury. Do gór, rzek, jezior i zamieszkujących je zwierząt.
Maja na co dzień chodziła do szkoły, choć słowo chodziła, nie do końca jest właściwe. Do szkoły miała kilka kilometrów, każdego dnia zabierał ją specjalny autobus, w niektóre dni Mama albo Tata, odwozili Maję do szkoły skuterem śnieżnym. Skuter to typowy lapoński środek komunikacji. Takie mechaniczne sanie przypominające trochę motocykl posiadający zamiast przedniego koła dwie płozy, a z tyłu wprawiany w ruch szeroką taśmą napędową. Czasem zamiast skutera Maja docierała do szkoły psim zaprzęgiem, jeśli miała rano dostatecznie dużo czasu, aby zdążyć z przygotowaniem psów do takiego biegu.
Jej koleżankami i kolegami szkolnymi byli Finowie i Samowie. Samowie to naród od zawsze zamieszkujący Laponię. Byli tam już, kiedy przybyli w to miejsce Finowie, Szwedzi, Norwegowie i Rosjanie. Niekiedy zwie się ich Lapończykami, ale to nie jest dobre ani właściwe określenie. Samowie hodują renifery i żyją bardzo blisko natury. Wciąż tak, jak przed tysiącami lat wędrują za stadami reniferów. Przed zimą idą z nimi na południe, w tajgę, a na wiosnę na północ w tundrę. Renifery unikają w ten sposób inwazji komarów, która latem doskwiera im w tajdze.
– Maju – odezwała się Mama – będziesz pamiętała o wszystkim? O psach?
– Tak, mamo – odparła Maja. – Przecież wiesz.
– Wiem, wiem – uśmiechnęła się Mama – jesteś odpowiedzialną i całkiem dużą dziewczynką. Zawsze doskonale sobie radzisz ze wszystkim.
– Jesteśmy z ciebie bardzo dumni – dodał Tata zza sterty pakowanych rzeczy.
Maja bardzo lubiła słuchać takich komplementów. Nie starała się specjalnie być dorosła, ale odpowiedzialność to co innego. Kiedy rodzice wyruszają na wyprawę badawczą, to trzeba być samodzielnym. Pamiętać przede wszystkim o psach, które zostają z nią w domu. Na szczęście Maja nie zostaje nigdy sama. Jak zwykle w takich momentach do domu wprowadza się Mari, samska przyjaciółka rodziców. Przecież Maja ma dopiero dziesięć lat i nie może zostać sama w domu bez żadnej dorosłej osoby. Mari jest dorosła, choć młoda. Bardzo się lubią z Mają. Dzięki niej rodzice mogą spokojnie pracować w terenie, nie martwiąc się, czy Maja zjadła śniadanie, czy poszła do szkoły oraz, czy psy mają wszystko, co jest im potrzebne. Przy Mari nie muszą się tym wszystkim martwić. Mari wraz z Mają zawsze stają na wysokości zadania.
– Majeczko, tym razem wrócimy za cztery dni – odezwał się Tata. – Zbierzemy próbki, dokonamy pomiarów i wracamy do ciebie jak najszybciej. Ruszamy jutro wcześnie rano, a Mari przyjdzie do nas już dzisiaj wieczorem. Ani chwili nie będziesz sama.
– To dobrze – odparła Maja. – Bardzo lubię być z Mari, ona tak ciekawie opowiada o wszystkim i ma wielką wiedzę. Jak to jest, że taka młoda osoba, tak dużo wie o wszystkim?
– Czyta dużo książek, Maju – odparła Mama.
– Wiem o tym, ja też przecież dużo czytam, a nie wiem jeszcze tego wszystkiego, co wiecie wy i Mari.
– Spokojnie córciu – roześmiał się Tata – wszystko przyjdzie z czasem. Teraz już czytasz książki i od tego twoja wiedza wciąż rośnie. Pewnego dnia, sama nie spostrzeżesz kiedy, będziesz wiedzieć tyle, co Mari i my. Chociaż w niektórych sprawach Mari ma nad nami wszystkimi przewagę, bo potrafi czytać książki napisane po samsku. My tego nie umiemy.
– Ale może ty, Majeczko, się tego nauczysz? – zapytała Mama.
– Staram się – odparła Maja – Mari bardzo mi w tym pomaga.
– No właśnie – powiedziała Mama i przytuliła Majkę. – Będziemy za Tobą bardzo tęsknić, ale te kilka dni szybko miną i znowu będziemy wszyscy razem.
– Z Mari zawsze czas szybko płynie – dodała Maja. – Uwielbiam ją.
– A ona Ciebie – powiedział tym razem Tata. – Bardzo do siebie pasujecie. Kochacie zwierzęta, lubicie przebywać wśród traw, skał, wody i obie uwielbiacie się śmiać. Jakby ktoś was nie znał, to myślałby, że jesteście siostrami.
– Bo Mari to trochę taka moja siostra – roześmiała się Maja. – Moja samska siostra.
– To prawda. – zgodziła się Mama. – Bardzo cieszy nas wasza przyjaźń, Mari to cudowna osoba.
– Mari często mi opowiada, jak Samowie bardzo szanowali zwierzęta, jak o nie dbali – dodała Maja. – Bardzo lubię te jej opowieści. Ona jest taka prawdziwa, kiedy mi o tym mówi.
– Świetnie, że na nią trafiliśmy, prawda? – zapytała Mama.
– O tak, bardzo, bardzo dobrze – zgodziła się z Mamą Majka.
Na takich rozmowach i oczywiście – pakowaniu, mijały im długie godziny. Za oknami zrobiło się całkiem ciemno, choć nie było jeszcze wcale tak późno. Był to bowiem czas nocy polarnej, czyli okresu, kiedy słońce wcale nie wschodzi. Nie oznacza to, że przez cały czas jest ciemno. Na szczęście przez cztery godziny dziennie niebo jest jasne, pomimo tego, że słońce nie wschodzi. Zbliża się ono na tyle do dołu widnokręgu, że nastaje jasność, której tak wszyscy potrzebują. Niemniej słońca nie ogląda się w rejonie Inari przez prawie dwa miesiące. A kiedy wreszcie nastanie ten dzień, słońce po raz pierwszy w nowym roku ukaże swe oblicze, ludzie świętują z radości. Wszyscy mieszkańcy wychodzą przed swe domy, a jeszcze lepiej wchodzą na okoliczne wzgórza i wypatrują momentu, kiedy na króciutko, ale jednak pojawi się słoneczna tarcza. W tym momencie składają życzenia, podają sobie ręce, przytulają się i bardzo się cieszą. Jest to chwila, kiedy symbolicznie dzień zwycięża z nocą i nastaje nowe życie, nowe marzenia i plany. Wszystko jakby zaczynało się od nowa.
Kiedy Rodzice pakowali swój bagaż na wyprawę i rozmawiali z Mają, do tego wydarzenia brakowało jeszcze ponad dwóch tygodni. Wtedy jeszcze panowała głęboka, ciemna noc polarna.
– No dobrze dziecinko – przemówił Tata. – Fajnie się nam tak rozmawia, ale trzeba iść spać, bo przecież raniutko musimy ruszyć. Jesteśmy już niemal spakowani, więc czas zajrzeć do psów przed snem.
– Obudzicie mnie, zanim pojedziecie?
– Oczywiście – odpowiedziała Mama. – Przyjdziemy się z tobą pożegnać i uściskać cię przed podróżą.
– To bardzo dobrze, zawsze musicie mnie poprzytulać przed odjazdem. Wtedy wiem, że wrócicie do mnie szybko.
– Tak jest córuniu – zgodził się Tata i pocałował Maję w czoło.– Będziemy gnać do ciebie jak najszybciej. Musimy przecież jeszcze przygotować święta. A właśnie, choinkę już mamy. Stoi na razie na dworze, ale jeszcze przed wyprawą wniosę ją do domu, będziecie mogły z Mari ją ubrać.
– Super! Ubierzemy najpiękniejszą choinkę świata i będziemy w Wigilię wypatrywać pod nią prezentów.
– Właśnie tak! – powiedziała z uśmiechem Mama.
– Musicie tylko wrócić na czas. Nie możemy spędzać Wigilii same z Mari.
– Wrócimy, wrócimy. – zaśmiał się Tata. – To co, idziesz ze mną do psów? Muszę sprawdzić, czy u nich wszystko w porządku.
– No pewnie – potwierdziła Maja – Tylko się ubiorę.
Dziesięć minut później byli gotowi i wyszli na zewnątrz. Kennel znajdował się niedaleko domu, dosłownie kilka kroków. Psy mieszkały w dużym budynku, miały tam swoje boksy, w których mieszkały po dwa. Na środku budynku stał spory piec, na którym przygotowywano ciepłe jedzenie dla psiaków. One też przecież bardziej lubią ciepłe jedzenie niż zimne, nie wspominając o zamrożonym. Ponadto piec ogrzewał ich domostwo. Oczywiście nie miały do niego dostępu, inaczej mogłyby się poparzyć. Czterdzieści psów musiało mieć swój własny dom, przecież w domu Mai by się nie pomieściły. Nie byłoby na to szans.
Psy strasznie ucieszyły się na widok Mai i Taty. Wszystkie zaczęły dziko biegać w swoich kojcach. Do tego jedne wyły, a inne szczekały radośnie. Maja otwierała drzwi kojców, a psy wybiegały do nich. Po chwili Maję wraz z Tatą ogarnęła psia chmara. Wszystkie pchały się do nich i każdy pragnął głaskania i dotyku człowieka. Maja uwielbiała szczerość i spontaniczność psów. Nie zastanawiały się, czy coś wypada im zrobić, czy nie wypada. Po prostu robiły to i tyle. Było w tym tyle radości i entuzjazmu, że Maja wybuchnęła w końcu głośnym śmiechem. Tuliła każdego psiaka po kolei, jednego po drugim. Tata robił to samo. Po chwili w budynku pojawiła się też Mama. Ją także dopadła psia ciżba. Wszyscy troje przytulali psy, głaskali je i mówili do nich same miłe słowa. Po kilku minutach psiaki zaczęły się uspokajać. Część z nich wybiegła na zewnątrz i rozpoczęła między sobą dzikie harce. Uwielbiały bieganie i zabawę. Grzęzły w śniegu, tarzały się w nim, nurkowały, by po chwili wpaść z powrotem do psiego domu i skoczyć na ludzi. Maja cały czas się śmiała. Takie zachowanie psów zawsze sprawiało jej wielką radość, nad którą nie była w stanie zapanować. Po pewnym czasie starsze psy zakończyły zwariowane gonitwy i przyszły do Mai i jej rodziców. Młodsze tymczasem wciąż szalały na śniegu.
Pierwsze ze starszych przyszły Adja, Zuza i Dante. Liderzy zaprzęgów, czyli psy, które prowadzą psi zaprzęg. One zawsze biegają z przodu, narzucają rytm i tempo biegu. Są prawdziwymi szefami w biegnącym zespole. Widać z tego, że są to, krótko mówiąc, najmądrzejsze oraz najbardziej doświadczone psy w stadzie.
Dante oczywiście, jak to miał w zwyczaju, podszczypywał dłonie Mai, nakłaniając ją tym samym do głaskania. Zuza była bardziej bezpośrednia i zwyczajnie skoczyła na Maję przednimi łapami. Tylko nieśmiała Adja trzymała się nieco z boku. Zachowywała się jak prawdziwa dama. Nie narzucała się jak Dante i Zuza. Maja musiała w tej sytuacji przytulić Dantego i Zuzę, pogłaskać je i poklepać, co psy uwielbiają, a zaraz potem podejść do Adji, która mimo swej wrodzonej nieśmiałości, także nie mogła doczekać się pieszczot. Maja dotknęła twarzy Adji (tak, tak, nie dziwcie się, psy mają twarze), a ta spojrzała jej z uczuciem prosto w oczy. Maja wzruszyła się. Adja zawsze patrzyła takimi ufnymi oczami na swoją ludzką przyjaciółkę, że aż czasem Mai leciały z oczu łzy. Bardzo kochała Adję, a Adja Maję.
Taki nastrój nie trwał jednak długo. Pozostałe psy dostrzegły szybko porcję pieszczot trafiających do wspomnianej już trójki liderów i natychmiast gromadnie ruszyły w stronę ludzi. Znów zrobiło się tłoczno w budynku, znów rozpoczęły się przepychanki psów, każdy z nich chciał teraz znaleźć się jak najbliżej Mai i jej rodziców, aby przypadkiem nikt ich nie przeoczył. Takie pieszczoty i miziania mogły naprawdę trwać w nieskończoność. Potrzeba kontaktu z człowiekiem u psów Mai były wprost niewyczerpane. Zresztą w przypadku czterdziestu psów, naprawdę można zagłaskać się do utraty sił. Kiedy jeden pies odchodził od dziewczynki i rodziców, natychmiast następny zajmował jego miejsce, albo kolejna trójka, czy czwórka.
Takie chwile były dla Mai sensem życia z psami. Psy zaprzęgowe ludzie mają nie tylko po to, aby podróżować psim zaprzęgiem, odkrywać piękno natury w psim towarzystwie i móc z tą naturą obcować jeszcze pełniej. Bardzo istotna jest też przyjemność z samego przebywania z psami. Wszystkie one są niezwykle miłe i bardzo kochane, każda chwila spędzona w ich towarzystwie to wielka, bardzo wielka przyjemność. Nasi bohaterowie spędzali wiele czasu ze swoimi psami, co zwierzakom bardzo się podobało. One wprost uwielbiały towarzystwo swojej ludzkiej rodziny. Od czasu do czasu, któryś psiak poszczekiwał, patrząc to na Maję, to na Mamę albo Tatę. Zupełnie jakby chciał coś ważnego im powiedzieć. Tak pewnie było, przecież psy mają tak samo jak