23,80 zł
Czy Święty Mikołaj naprawdę istnieje?
Oczywiście!
Wiedzą o tym przede wszystkim dzieci, do których święty przychodzi co roku, przynosząc wspaniałe prezenty. O wielkiej przyjaźni dzieci i Świętego Mikołaja opowiada historia małego Jakuba Collinsona – chłopca pochodzącego z ubogiej wiejskiej rodziny. Jakub na co dzień opiekuje się zwierzętami w gospodarstwie i nie ma czasu na zabawę. Dlatego jego największym marzeniem jest spotkanie Świętego Mikołaja, który przyniesie całej jego rodzinie wyjątkowe prezenty. Czy Mikołaj zawita do maleńkiej wioski? Czy uszczęśliwi chłopca o wielkim, dobrym sercu? Oto pełna ciepła opowieść o wyjątkowej chwili w roku, w której spełniają się wszystkie życzenia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 19
Opieka redakcyjna
Agnieszka Gortat
Redaktor prowadzący
Monika Bronowicz-HossainAgnieszka Wójtowicz-Zając
Korekta
Maria KąkolAgata Czaplarska
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Projekt okładki i ilustracje
Aneta Zdunek
© Copyright by Borgis 2021© Copyright by Mariola Smolska 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2021
ISBN 978-83-66616-24-0
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Partner Poligrafia
Moim wnukom: Theodorowi, Frederikowi, Leviah,Castielowi i Emmetowi oraz wszystkim innym dzieciom
Jest rok 1917. Nazywam się Jakub Collinson; mieszkam w mieście Espoo, położonym niedaleko pięknego jeziora Bodom. Często wybierałem się moim kajakiem, żeby popływać w tym czarującym miejscu (szerokość jeziora wynosi jeden kilometr, długość trzy kilometry). Tam też powstało wiele pomysłów do moich powieści.
Pamiętam, to był maj, była piękna pogoda. Pływałem sobie kajakiem po jeziorze i tam wtedy przyszedł mi do głowy pomysł „Listu do Świętego Mikołaja”.
Moja opowieść będzie długa, bo zanim napisałem mój pierwszy list do Świętego Mikołaja, dużo w moim życiu się działo – a chciałbym wam jak najwięcej opowiedzieć, drogie dzieci.
1.
To był rok 1850, miałem wtedy siedem lat i pięcioro rodzeństwa. Byliśmy kochającą się rodziną… bardzo biedną.
Mieszkaliśmy w małej wiosce Bukon. Do szkoły nie mogłem chodzić, choć bardzo tego chciałem. Raz spytałem mamę:
– Czemu ja nie mogę chodzić do szkoły?
Odpowiedź była krótka:
– Jakubie, synku, nas na to nie stać.
Nigdy więcej nie zadawałem tego typu pytań.
O Świętym Mikołaju dowiedziałem się dopiero wtedy, kiedy zacząłem pracować w majątku rodziny Johanson (a dlatego to ja pracowałem, że byłem najstarszy, w związku z czym ode mnie wymagano najwięcej pomocy w zarabianiu pieniędzy).
Wstawałem wtedy wcześnie rano, zimą było jeszcze ciemno. Zegarka nie miałem, ale po co miałbym go mieć, skoro nie umiałem ani pisać, ani czytać, a tym bardziej – ponieważ i tak nie znałem się na zegarku (bo i gdzie miałbym się nauczyć, przecież do szkoły nie chodziłem!).
Naszym budzikiem był kogucik, nazywany przez nas „opierzonym krzykaczem”; codziennie o świcie krzyczał „Kukurykuuuu!!!”.
2.
Mama wstawała zawsze pierwsza; szła do kuchni, paliła w piecu, gotowała wodę i kroiła chleb. Tak wyglądało nasze śniadanie.