14,99 zł
Zbiór romansów erotycznych autorstwa Sofii Fritzson:
Iskra pragnienia - Jennifer: Jedna fantazja i dwie zmysłowe noce 1 - Josefin: Jedna fantazja i dwie zmysłowe noce 2 - Namiętne spotkania 1: Jessica - Namiętne spotkania 2: Jesper - Jill: Jedna tajemnica i trzy namiętne spotkania 3 - Ogniste spojrzenia 1: Jonna - Ogniste spojrzenia 2: Jimmy - Płomień namiętności - Żar pożądania
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 233
Sofia Fritzson
Lust
Żar pożądania - zbiór romansów erotycznychtłumaczenie Emil Chłabko, Anna P. tytuł oryginałuAn erotic romance collection by Sofia Fritzson Copyright © 2020, 2020 Sofia Fritzson i LUST Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788726741230
1. Wydanie w formie e-booka, 2020
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.
Ninni brnie po nieodśnieżonym chodniku. Żałuje, że nie włożyła dodatkowych rajstop. Śnieg dostał się już do kozaków, czuje wilgoć wokół łydki.
Obtupuje buty i ciągnie drzwi do swojej ulubionej kawiarni. Uderza ją wspaniały zapach świeżo palonej kawy, z głośników rozbrzmiewa przyjemna świąteczna muzyka, adwentowe lampki w oknach lśnią ciepłym blaskiem.
Barista za ladą rozpromienia się na jej widok.
– Dzień dobry, Ninni. – Spogląda na nią miłymi, brązowymi oczami. – Jak udało ci się tu dotrzeć? Że też nie zasypało cię po drodze?
Odpowiada na jego uśmiech i przygląda się Davidowi. Jest od niej młodszy o kilka lat, może właśnie skończył liceum, i zarabia na razie w kawiarni. Nigdy nie ośmieliła się spytać go o wiek. Ma kasztanowe włosy, które kręcą się na końcówkach, zawsze nosi czarny fartuch na obcisłej czarnej koszulce i ciemnych dżinsach. Typowy wygląd baristy, ale seksowny.
– Tak – odpowiada Ninni, choć już zapomniała, o co pytał.
– To, co zwykle? – pyta z uśmiechem.
Ninni zatrzymuje spojrzenie na jego ustach, przez chwilę wyobraża sobie, że on mówi o czymś innym niż o kawie, ale potem odgania głupie myśli. Jest poniedziałek rano, a ten chłopak zarabia tu na utrzymanie. Nie potrzebuje kobiety, która będzie się nad nim ślinić, kiedy on wykonuje swoje służbowe czynności.
– Tak, poproszę, ale czekam na koleżankę. Miałyśmy się tu spotkać – mówi i staje z boku.
– Nie powinnaś stać w tym miejscu, jeśli nie chcesz, żeby spotkała cię jakaś niespodzianka. – Uśmiech Davida jest teraz jeszcze szerszy.
– To znaczy?
David spogląda na sufit. Ninni patrzy w to samo miejsce – wisi tam coś zielonego, co wygląda jak wielki chwast.
– Co to jest?
– To jemioła. – Ciemne oczy Davida iskrzą się od powstrzymanego śmiechu.
– O rany, bardzo na poważnie wzięliście tę atmosferę świąteczną.
– Nie patrz na mnie, ja tylko serwuję kawę, ale moja starsza siostra uwielbia wszystkie świąteczne tradycje.
– Zaważyłam – odpowiada Ninni, rozgląda się po wnętrzu i dostrzega jeszcze więcej świątecznych detali. Do szyb przyczepiono śnieżynki, a czerwone obrusy, atłasowe poduszki na kanapach i świeczniki ozdobiono mikołajkami.
– Tę jemiołę powiesiła tylko po to, żeby się ze mną podrażnić.
– Dlaczego?
Zanim David zdąży odpowiedzieć, dzwoni telefon Ninni. Uśmiecha się do chłopaka przepraszająco, stawia torebkę na ladzie i wyjmuje telefon. To Jill.
– Jestem spóźniona – mówi tamta zdyszana. – Trochę śniegu i całe miasto stoi. Możesz mi kupić kawę na wynos? Zobaczymy się w biurze.
– Jasne, załatwione. Do zobaczenia – i Ninni kończy rozmowę.
Wkłada telefon do torebki i spogląda na Davida, żeby przekazać mu zamówienie. Już zaczął przygotowywać jej waniliową latte, szybko zabiera się do kawy dla Jill. Ninni płaci, a zabierając kubki, otrzymuje jeszcze jeden promienny uśmiech.
– Cudnego dnia – życzy David i rzuca na nią spojrzenie, które przyprawia ją o łaskotki w brzuchu.
Kiedy Ninni popycha drzwi i wychodzi w śnieżny pejzaż, aż kręci jej się w głowie. Za dużo sobie wyobraża. To na pewno tylko jej fantazja podkręca ciepło w spojrzeniach i uśmiechach Davida. Jest dla niego zwykłą klientką, wobec której zachowuje się uprzejmie i którą czasem zagaduje. Ona natomiast robi wszystko, co w jej mocy. Jest zwykłą klientką, która przychodzi po kawę, a nie po baristę, ale nic nie poradzi na to, że chłopak jest niezłym ciachem.
Nie pamięta, od kiedy ma w zwyczaju kupowanie kawy po drodze do pracy, ale kawiarnia leży naprzeciwko biura i teraz to oczywista część jej porannej rutyny. Co rano, zanim wsiądzie do windy i zainstaluje się w recepcji, którą obsługuje, przystaje na rogu i wymienia kilka słów z Davidem. Czasem chodzi tam też w porze lunchu, kupuje kanapkę, przegląda gazetę. Jeśli nie ma tłoku, on przysiada się i wtedy rozmawiają o wszystkim, o serialach, które oglądają, i książkach, które czytają. W te dni chodzi z uśmiechem na twarzy aż do popołudnia, gdy czas opuścić biuro. Niekiedy zagląda tam po pracy i jeśli nie ma kolejki, zamienia z nim kilka słów.
Ninni wbija kod, wchodzi do środka. Uderza ją ciepło. W drodze do windy zdejmuje czapkę i odkręca szal. Kiedy nadusza guzik do windy, słyszy za plecami wyraźny odgłos wysokich obcasów. Odwraca się, dostrzega Jill i nagle uświadamia sobie, jak bardzo za nią tęskniła.
– No proszę, wyglądasz wspaniale – wykrzykuje Ninni, podziwia opaleniznę Jill, jej długie, czarne włosy opadające lokami na czerwony łaszcz. – Udał wam się urlop?
– Było wprost cudownie, ale brakowało mi pracy. Wariuję na urlopie. Ale nie mów nic Williamowi.
– Nie przyszłoby mi to do głowy. Chociaż William też raczej źle znosi wolne. Nie rozumiem, mogłabyś mieć kogokolwiek, a wybrałaś mojego kuzyna, pośrednika nieruchomości i do tego pracoholika. Nie żałujesz?
– Pracoholik idealnie do mnie pasuje. – Jill uśmiecha się znacząco, a potem unosi brwi. – A ty nie miałabyś na kogoś ochoty?
Nadjeżdża winda, Ninni wchodzi pierwsza.
– Tylko bez wymówek – ciągnie Jill, wchodząc za przyjaciółką. – Wiem, jak mocno przeżyłaś rozstanie z Andersem, ale musisz przestać się karać, musisz iść dalej. To nie była twoja wina, tylko jego, przecież to wiesz? – Nadusza ostatni przycisk i bierze od Ninni kawę.
Ninni czuje gulę w gardle, przytakuje. Wie, że Anders ją wykorzystywał. Zakochała się w nim, ujął ją swoim czarem, poprosił o przysługę, kiedy potrzebował pomocy w pracy, oczywiście się zgodziła, co miała zrobić? Odmówić, myśli teraz i wzdycha.
– To nie była twoja wina – powtarza Jill.
– Wiem, ale czasem tak się czuję.
– Chciałabym, żebyś już to zostawiła, ale nie mogę cię do niczego zmuszać.
Winda dzwoni, wysiadają.
– Wspólna kawa potem? – pyta Jill, unosząc kubek z uśmiechem.
– Jasne, na kawę zawsze jest dobry moment – odpowiada Ninni, znów myśląc o Davidzie.
Myślenie o nim jest bezpieczne. Choć się nie znają, postrzega go jako przyjaciela, kogoś, z kim łatwo się rozmawia, kto ją rozumie i kto zdaje się być szczerze nią zainteresowany. Fantazje o nim na zawsze pozostaną tylko fantazjami i tak jest dobrze. Fantazje nikomu nie zaszkodzą, nikogo nie skrzywdzą, nie złamią serca. Tak woli.
Ninni dopija latte i odstawia kubek na ladzie recepcji. Na palcach dostrzega coś czarnego, pociera jeden o drugi. To jak tusz, ale nie miała dziś w rękach gazety. Obraca kubek, szuka tego, czym mogła się ubrudzić. Na kubku widnieje napis: „Masz piękny uśmiech!”. Ninni przygląda się z bliska, tekst wygląda na ręczne pismo. Czyżby kawiarnia zaczęła jakąś kampanię ze sloganami na kubkach?
Kiedy dzwoni telefon, zapomina o kubkach z kawą i sloganach, zakłada słuchawki.
– Muszę z tobą porozmawiać – odzywa się jej szefowa Christina. Słynie z tego, że nie marnuje słów. – Możesz przyjść do mnie przed wyjściem?
– Oczywiście – odpowiada Ninni. – Będę tuż przed piątą.
Odkłada słuchawkę, stara się odeprzeć czarne myśli, które natychmiast pojawiają się jej w głowie. Dlaczego szefowa chce z nią rozmawiać? Czyżby chodziło o Andersa? Odszedł według zaleceń zarządu, a ona pozostała w recepcji, jeśli potrzeba zastępuje asystentkę. Wie, że pracuje dobrze. Każdego dnia, od kiedy Anders odszedł, robi, co w jej mocy, by udowodnić, że jej udział w tamtej sprawie nie wziął się z braku kompetencji. Nie spóźnia się, jest efektywna, a jeśli trzeba, zostaje po godzinach. Nikt nie powie, że się nie angażuje.
Ninni potrząsa głową, otwiera pocztę i zabiera się do odpowiadania na maile.
– Chodź, idziemy na przerwę – proponuje Jill, opierając się o ladę recepcji.
– Już? – Ninni spogląda na nią znad sterty listów, na które musi ponaklejać znaczki, zauważa, że za oknem zaczęło się już ściemniać. Poza zjedzeniem na stojąco kanapki przez cały dzień siedziała na swoim stanowisku, odhaczając kolejne zadania.
– Muszę napić się kawy. – Jill wkłada płaszcz i popycha drzwi.
Ninni jest już na nogach, włącza automatyczną sekretarkę, chwyta kurtkę i schodzi za Jill po schodach. Burczenie w brzuchu przypomina jej, że nie jadła dziś porządnego lunchu.
– Mam ochotę na szafranową drożdżówkę – mówi, kiedy są już na ulicy. Chodnik jest odśnieżony, przestało padać.
– Ja też – przyznaje Jill. – Zajmij stolik, a ja zamówię.
– Dzięki. – Ninni zerka w stronę kasy, wygląda Davida. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby przez chwilę z nim pogadać. Ale siada w jednym z dwóch miękkich foteli przy małym stoliku i wdycha zapach kawy. Po raz pierwszy tego dnia robi głęboki wdech, opuszcza ramiona i opada na fotel.
– Ktoś tu się w tobie podkochuje – stwierdza Jill. – Ten słodziak przy kasie najpierw zrobił waniliową latte, zanim zdążyłam zamówić, a potem powiedział, że szafranowe bułeczki są dla nas na koszt firmy.
– Coś ty?
Łaskocze ją w brzuchu, Ninni rzuca spojrzenie przez ramię i napotyka brązowe oczy, oczy Davida. Szybko spuszcza wzrok.
– Jest naprawdę słodki. – Jill strzela uśmiechem w stronę Davida, Ninni znów się odwraca, dokładnie w momencie, gdy czubki jego uszu się czerwienią. To Jill tak wpływa na mężczyzn, starych i młodych.
– Czy kiedykolwiek pragnęłaś kogoś, kogo nie mogłaś mieć? – pyta Ninni.
Jill marszczy czoło. – Nie.
Oczywiście, że nie. Nawet jeśli Jill stara się nie wyróżniać, wszyscy uważają ją za piękność. Wysoka, krągła, piękna, seksowna. Ninni wzdycha. Ona jest co najwyżej słodka, w mało ekscytujący sposób – mysie włosy, błękitne oczy.
– Źle mnie zrozumiałaś – śmieje się Jill. – Chodziło mi o to, że nigdy nikogo nie pragnęłam. Dopiero kiedy poznałam Williama, jego pragnęłam bardzo. Oczywiście, nie od razu, ale po tamtej jeździe windą… – Uśmiech jest teraz bardzo szeroki, przyjaciółka mruga do Ninni. – Na szczęście się spełniło.
– A jeśli nie wypadłoby na was dwoje?
Jill stuka pomalowanymi paznokciami o stół.
– Nie wiem. Związki i miłość to ciężka sprawa. Czasem trzeba mieć odwagę i zaryzykować, a czasem trzeba zaufać przeznaczeniu.
Ninni odgryza kawałek złocistej szafranowej bułeczki. Po Andersie nawet nie ma odwagi próbować, bezpieczniej jest dać sobie spokój.
– Myślisz o nim, prawda? Przestań – prosi Jill. – Wykorzystał cię, wykorzystał twoją wiedzę i troskę, nawet ci za to nie podziękował. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia za to, że go wyrzucili.
Próbuje przestać, ale nadal ma wrażenie, że to jej wina. Powinna była ciężej pracować, bardziej się wysilić, wtedy nikt by nie zauważył, że on zaniedbał sprawę, nikt by nie odkrył, że to ona miesiącami wykonywała jego zadanie.
Ninni zjada swoje ciastko w milczeniu, Jill dalej opowiada o pracy. Ninni stara się zarazić jej entuzjastyczną gadką, ale nie udaje się jej. Przed wyjściem z kawiarni Ninni idzie do toalety, a kiedy wychodzi, Jill czeka na nią przy drzwiach. Podaje jej papierowy kubek.
– Dla ciebie. Od Davida.
– Co? Jeszcze jedna? Nie mogę pić tyle kawy.
– Widocznie cię lubi. Nie chcesz do niego zagadać?
Ninni się odwraca, widzi, jak chłopak, stojąc za ladą, uśmiecha się do niej i mruga. Ciepło rozchodzi jej się po całym ciele i to nie z powodu cukru, który w siebie wlała.
– Innym razem – mówi, ale poczucie zadowolenia na długo zostaje jej w ciele.
Przez pozostałe godziny dnia Ninni stara się być jak najbardziej zajęta, a gdy pracownicy, jeden po drugim, opuszczają biuro, w jej żołądku zaciska się węzeł. Wyrzuca kubek do kosza, dopiero teraz widzi napis na nim, jest inny niż rano. „Parzę ci kawę z miłością. Umówisz się ze mną?” Uśmiecha się, kiedy to czyta. Czyta jeszcze raz. To naprawdę wygląda jak ręczne pismo. Czyżby to David pisał specjalnie do niej? E tam, odpycha myśl, prostuje się i rusza w stronę gabinetu Christiny. Dokładnie o piątej Ninni puka do jej drzwi, wchodzi. Christina siedzi za biurkiem, gestem pokazuje, żeby usiadła w fotelu dla gości naprzeciwko, potem kończy rozmowę telefoniczną.
Ninni mocno zaciska dłonie na kolanach.
– Jak się masz? – pyta Christina, przechylając głowę.
Ninni natychmiast sztywnieje. – Dobrze – odpowiada krótko.
– Wiem, że mocno przeżyłaś tę sprawę z Andersem, a jednak codziennie rano pojawiasz się tu z chęcią do pracy.
Przytakuje, praca ją uratowała. Bez pracy nie miałaby nic do roboty. Codzienność bez esemesów Andersa, bez jego głosu w telefonie, bez jego maili była pusta.
– Doceniliśmy to. Jesteś jak skała, Ninni, chcę, żebyś o tym wiedziała. Nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś młodszy przywiązuje się do kogoś starszego, kto pokazuje drogę, nie ma nic niezwykłego w tym, że ludzie sobie pomagają. Praca w grupie jest ważna, sama świetnie o tym wiesz. Ale wy przekroczyliście granicę. Im bliżej byliście, tym trudniej było wam rozdzielić pracę i życie prywatne. Źle postąpiłaś, Ninni.
W gardle ma gulę, czuje, że nie powstrzyma łez, które napływają jej do oczu.
– Ja… Nie zamierzałam…
Christina opiera się o biurko, marszczy czoło, ma zmartwione oczy.
– Zdajemy sobie z tego sprawę, wiemy też, że jesteś bardzo kompetentnym pracownikiem. To dlatego pozwoliliśmy ci pozostać w recepcji, ale teraz uznaliśmy, że to koniec…
W uszach Ninni szumi tak głośno, że nie słyszy reszty zdania, świat zaczyna wirować jej przed oczami.
– Kończysz pracę w recepcji – kontynuuje Christina
– Nie. – Ninni zrywa się z fotela, zaciska pięści tak mocno, że drapie paznokciami wnętrze dłoni. – Nie możecie tego zrobić, nie możecie mnie zwolnić.
– Poczekaj. – Christina pokazuje jej, żeby usiadła. – Posłuchaj mnie.
Ale Ninni nie słucha. Nie może. Musi stąd jak najszybciej wyjść. Praca jest dla niej wszystkim. Bez pracy jest nikim. Ninni poddaje się rozpaczy, aż robi się jej niedobrze, wybiega z gabinetu, dalej korytarzem, zrywa z wieszaka kurtkę, torebkę, rzuca się schodami w dół. Gdy wypada na ulicę, napotyka lodowate zimno, padają na nią płatki śniegu. Wtedy wybucha. Łzy leją się po policzkach. Zasłania twarz rękami, jest roztrzęsiona. Bezrobotna. A ona przecież kocha swoją pracę.
Niebawem zaczyna trząść się z zimna, sweter robi się mokry. Spojrzenie zatrzymuje się na oknie naprzeciwko. Kawiarnia. Wielkie adwentowe świeczniki połyskują zachęcająco. Wejdzie na moment, tylko żeby się zagrzać, potem się pozbiera i uporządkuje swoje życie. Nogi same przenoszą ją przez ulicę, kiedy wchodzi do środka, dźwięczy nad nią dzwonek. W pomieszczeniu jest pusto, nie licząc mężczyzny przy kasie. Od razu rozpoznaje ubrane na czarno plecy i ciemne loki. On odwraca się, a kiedy ją spostrzega, zastyga.
David wychodzi zza lady i zbliża się do niej.
– Co słychać? – Marszczy czoło i kładzie dłoń na jej ramieniu. – Co się stało?
Ona ociera łzy. – To przez śnieżycę.
On się uśmiecha, w policzkach robią mu się przy tym dołeczki. – No, widzę.
– Chcę się tylko ogrzać.
– Siadaj. – Prowadzi ją do kanapy w rogu kawiarni, bierze od niej torebkę i kurtkę, po czym owija ją czerwonym kocem. – Zaraz wrócę z gorącą czekoladą.
– Dz… dzięki. – Jego uprzejmość jest rozczulająca.
Ninni siada na kanapie, ściąga mokry sweter. Podkoszulkę też ma mokrą, ale otula się kocem, stara się nie zwracać uwagi na mokre dżinsy, które lepią się do skóry. Nie powinna tu wchodzić. Należało iść prosto do domu. Ale teraz opada na poduszki i zamyka oczy. Powoli się odpręża, po ciele rozchodzi się ciepło.
David wraca z wielkim kubkiem gorącej czekolady. Siada na stoliku, w tej samej chwili światło w całym lokalu gaśnie.
Ninni wzdryga się: – Co się stało?
– Pewnie jakieś spięcie – stwierdza David. Jego głos brzmi inaczej w ciemności. – Pójdę poszukać świeczek.
Ninni wygląda przez okno na wygaszoną ulicę. Nie ma tam żadnych samochodów. Śnieg nie przestaje padać, przy zgaszonych latarniach wygląda to jak jakieś miasto w czarno-białym horrorze. Odwraca się do stolika, po omacku dociera dłońmi do gorącego kubka. Ostrożnie zbliża go do ust, upija łyk. Słodki smak rozgrzewa jej gardło i brzuch.
Słyszy tuż obok jakieś drapanie, a potem czuje na nagim ramieniu gorącą dłoń Davida.
– Au! – wykrzykuje, kiedy gorący napój rozlewa się jej na palce i na kolana.
– Przepraszam, coś się stało?
– Poparzyłam się.
Odstawia kubek, wyciera palce o dżinsy i dmucha na nie. Ból powoli przechodzi. David robi coś na stole, a już za chwilę trzy grube świece palą się tam jasnym płomieniem.
Siada obok niej na kanapie.
– Pokaż, zobaczę, czy mocno się poparzyłaś.
– Przejdzie – bagatelizuje Ninni, ale on już włożył jej dłoń między swoje.
Jest gorący, siedzi tak blisko. Za blisko. Już nie czuje, że zmarzła, jest raczej rozgrzana do czerwoności. Próbuje wyjąć rękę z jego uścisku i oprzeć się o kanapę.
– Niech przynajmniej popatrzę.
– No, dobra.
Poddaje się i pozwala mu przysunąć swoją dłoń do światła. Delikatnie ogląda jej palce, przez chwilę uważnie się im przygląda. Na palcu wskazującym i na środkowym widać lekkie zaczerwienienie. Delikatnie na nie dmucha. Kiedy Ninni czuje na skórze jego oddech, ma wrażenie, że przez jej ciało przechodzi prąd, jakby ją zapalił. Serce mocniej bije, policzki płoną. Zapomniała już o chłodzie i wilgoci, teraz jest tylko ukrop.
– Nie wygląda aż tak źle – odzywa się David.
Ona odchrząkuje, potem odpowiada: – Wiem.
Może on słyszy coś w jej głosie, może wyczuwa napięcie między nimi, bo odwraca ku niej wzrok. W tym słabym świetle z płomieni jego oczy są prawie czarne, a gdy na nią patrzy, w jej sercu jakby coś rozkwitało. Coś, co przypomina tęsknotę. Już od tak dawna nikt jej nie dotykał. Od tak dawna nikogo nie przytulała, nikogo nie pragnęła, nie pożądała. Przez kilka lat wzdychała do Andersa. Przez kilka lat zajmowała się nim, pomagała mu, kryła go i co za to dostała? Zwolnienie z pracy. Pociąga nosem.
David przybliża się do niej i kładzie rękę na jej ramieniu.
– Na pewno dobrze się czujesz?
Ninni potrząsa głową.
– Czy mogę coś dla ciebie zrobić? – Wygląda na szczerze zmartwionego.
Przez moment ma ochotę zwierzyć się mu, opowiedzieć o wszystkim. O tym, jak wycofała się z życia towarzyskiego, jak unikała wszystkich oprócz Jill, jak straciła wiarę w siebie i w jakiekolwiek związki. Ale David nie może jej pomóc, a potem czułaby się tylko jeszcze gorzej. Nie ma pracy, a więc nic do stracenia. Myśl, która przychodzi jej do głowy, jest szalona, ale nie po raz pierwszy na nią wpada. Wiele razy o tym fantazjowała. Jeśli nie ma nic do stracenia, równie dobrze może zrobić to, o czym tak długo marzyła.
– Po prostu się nie ruszaj – mówi, nie pozwalając sobie na wahanie. Potem odwraca się do niego, zbliża do jego twarzy i całuje go.
On sztywnieje, a ona wie, że powinna skończyć, przeprosić i wybiec stąd, ale tego nie robi. Całą tęsknotę i pragnienie wkłada w ten pocałunek i dokładnie w tej chwili, kiedy jej wydaje się, że ją odepchnie i poprosi, by sobie poszła, on reaguje. Otwiera usta i wpuszcza do środka jej język. David smakuje kawą i gorącą czekoladą oraz czymś, co jest tylko jego. Ona wzdycha, gdy on chwyta ją w pasie i przyciąga do siebie. Ona kładzie jedną nogę na jego, siada mu na kolanach, zarzuca ramiona na jego szyję, przyciska do siebie i pogłębia pocałunek. Wreszcie jest na tyle blisko, żeby chłonąć ten zapach kawy, który od niego bije. To takie właściwe. Wszystko, co dotyczy Davida, jest właściwe, jedyne, o czym może teraz myśleć, to, że go pragnie.
Z niecierpliwością wkłada ręce pod jego koszulkę, opuszkami palców gładzi jego ciepłą skórę, a potem ściąga mu ubranie przez głowę. Przygląda się mu w drgającym świetle. Jego oczy są ciemne, a ich blask sprawia, że traci dech. Jest bardziej umięśniony, niż sobie to wyobrażała, wyciąga rękę, głaszcze jego ciepłą skórę, prowadzi dłoń po konturach ramienia. On nic nie mówi, ona kontynuuje eksplorację rękami. Przeciąga dłonią po jego gładkiej klatce piersiowej, w dół po płaskim brzuchu. Już nie wystarcza jej patrzenie i dotykanie. Chce powąchać, posmakować jego skóry. To jak gorączka we krwi, gorączka, której nie jest w stanie zatrzymać.
Pochyla się i lekko całuje go po szczęce, po szyi i niżej po klatce piersiowej. Już nie pamięta, co chciała zrobić, co chce osiągnąć, chce go posiąść, najwięcej jak się da.
Ninni wymyka się z jego objęcia, obwąchuje całe jego ciało, napawa się zapachem mydła, jego naturalnym zapachem oraz aromatem kawy. On drży pod jej dotykiem, a ten ruch wprawia ją w trans. Chce więcej, dać więcej, wziąć więcej, dostać więcej. Kładzie rękę na jego rozporku, czuje twardość pod spodem, gładzi ją. Jego twarz jest w cieniu, nie widzi jego wzroku, ale on nie protestuje, kiedy rozpina mu rozporek. Gładzi go po bokserkach, a potem osuwa materiał i uwalnia jego wzwód. Wreszcie może objąć go dłonią. Jest gorący i ciepły, pulsuje pod jej palcami.
– Zaczekaj. – Chwyta jej rękę i podsuwa ją do góry. – Chodź tu.
Kiedy znów jest u niego na kolanach, nie może się powstrzymać, więc pociera się o jego twardość, którą czuje pod sobą. W oczach Davida iskrzy się, rzuca jej wyzywające spojrzenie.
– Teraz moja kolej. – Chwyta podkoszulkę i przeciąga ją jej przez głowę.
Ona nadal ma wilgotne włosy, wzdryga się, gdy opadają jej na ramiona.
– Zimno ci? – szepcze on, wyciąga dłonie i gładzi ją po ramionach, żeby ją ogrzać.
Ale ciepło z zapalonych świeczek i gorąc bijący z ciała Davida wystarczą, by ogrzała się na zewnątrz i w środku.
– Co to jest? – David gładzi ją po bliźnie na ramieniu.
– Mam to od dawna, to przez zabawę z bratem i kuzynem.
– Boli cię? – Nachyla się i przeciąga ustami po bliźnie.
Jej oddech zatrzymuje się w gardle.
– Nie – wydusza z siebie.
On odsuwa ramiączka biustonosza i całuje jej skórę. Ona wypina piersi, chce, żeby ich dotknął. Kiedy on wreszcie przeciąga po nich i zamyka je w dłoniach, ona wzdycha z ulgą. David kciukami gładzi sutki, które już zesztywniały pod cieniutką bawełną. Ściąga jedną miseczkę, nachyla się i liże sutek, po czym wkłada twardą brodawkę do ust.
Ona przeciąga palcami po jego miękkich, kręconych włosach, w tym momencie on podnosi wzrok, ich oczy się spotykają. Ona się nachyla i zaczyna go całować, jego wargi i język. Nagle jego ręce są wszędzie na jej ciele, przyciska do niej biodra, a ona czuje przez materiał dżinsów jego twardość. Rozpina jej spodnie, a gdy je ściąga, majtki też zjeżdżają w dół. Zdejmuje teraz swoje ubranie, potem nic już ich od siebie nie oddziela. Ona owija nogi wokół jego bioder, przyciska go do siebie, w końcu on w nią wchodzi. Powoli się cofa, a potem znów wchodzi, a ona przyjmuje jego pchnięcia, połyka jego usta, całkowicie do niego przywiera.
Później leżą wplątani w siebie, dyszą. Zapach kawy zmieszał się z zapachem potu i wosku. Nagle coś trzeszczy i pstryka i w lokalu robi się jasno. Muzyka na nowo leci z głośników, ekspresy do kawy wracają do życia.
Ninni ma wrażenie, jakby po nurkowaniu w czarnej na węgiel wodzie wydostała się na powierzchnię. Chwyta ubranie i gwałtownymi ruchami zaczyna się ubierać.
– Przepraszam, na pewno masz mnie teraz za wariatkę. – Włożyła podkoszulkę, a teraz walczy z mokrymi dżinsami. – Nie powinnam była tu przychodzić. Nie powinnam…
David wstaje powoli, rzuca jej ostrożne spojrzenie. Ubiera się spokojnie, metodycznie.
– W porządku – mówi.
– Nie, wcale nie. – Ninni wciąga sweter. – To wcale nie jest w porządku. Nic nie jest w porządku.
Odwraca się do niego. Ma poczochrane włosy, tułów wciąż ma nagi i chociaż Ninni walczy ze sobą, znów czuje w sobie to drżenie. Jest taki piękny. To naprawdę piękny chłopak, jest o tym przekonana, a ona na niego nie zasłużyła.
– Mam wrażenie, jakbym cię wykorzystała.
David się uśmiecha: – A ja ciebie.
– Ile ty masz lat?
– Czy to ma znaczenie?
Jej obawy rosną. Może jest młodszy, niż się spodziewała. Dziewiętnaście? Może osiemnaście? Jej twarz pewnie coś zdradza, bo on zaczyna się śmiać.
– Spokojnie. Mam dwadzieścia.
– Nie powinnam była tu przychodzić.
Bierze kurtkę, torebkę i rzuca się w stronę drzwi.
– Ninni, zaczekaj!
Ale ona nie czeka, tylko wybiega na zewnątrz.
Następnego dnia
Pukanie do drzwi ustaje tylko na moment, potem znów zaczyna się walenie.
– Idę, już idę, chwila! – krzyczy Ninni w drodze do drzwi.
Na korytarzu czeka Jill z kawą w ręce.
– Dlaczego nie odbierasz, kiedy dzwonię?
– Nie sprawdzałam telefonu. – Ninni sięga do kieszeni i wówczas uświadamia sobie, że wciąż ma na sobie szlafrok.
– Jesteś chora?
– Być może.
– Christina mnie tu wysłała. Sądziłam, że będziesz dziś przeszczęśliwa. To znaczy po wczorajszej rozmowie.
Ninni próbuje się zaśmiać, ale wydaje z siebie tylko pociągnięcie nosem.
– Mam się cieszyć po tym, jak mnie zwolnili?
Jill przepycha się w drzwiach.
– Zwolnili z pracy na recepcji, ale zostałaś oddelegowana do działu rekrutacji. Sądziłam, że tego chciałaś?
Ninni się prostuje: – Oddelegowana?
– No, tak. Po odejściu Andersa wszyscy byli co do tego zgodni. Powinni byli cię od razu przenieść, wszyscy wiedzą, że masz do tego kompetencje.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.