Mężczyzna mojego życia - Charlotte Hawkes - ebook + książka

Mężczyzna mojego życia ebook

Charlotte Hawkes

4,2
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Oti Hendlington wychodzi za mąż za miliardera Lukasa Woodsa. Nie pobierają się z miłości, każde poprzez to małżeństwo chce osiągnąć własne cele. Żyją obok siebie, Lucas niewiele wie o Oti. I tylko dzięki przypadkowi odkrywa, że żona nie jest celebrytką z wyższych sfer, za jaką ją uważał, lecz zwykłą lekarką, która wyjeżdża na misje do Sudanu. Zaskoczony i zaciekawiony wybiera się z nią do Afryki i uczestniczy w życiu obozu medycznego. Tam poznają się bliżej, śpią w jednym namiocie, po raz pierwszy w jednym łóżku. Lucas jednak boi się uczucia, jakie żona w nim obudziła, i wyjeżdża. Oti postanawia zawalczyć o jego miłość...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 158

Oceny
4,2 (5 ocen)
3
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Charlotte Hawkes

Mężczyzna mojego życia

Tłumaczenie:

Elżbieta Chlebowska

Tytuł oryginału: Tempted by Her Convenient Husband

Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2021

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2021 by Charlotte Hawkes

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-070-7

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Jak długo podajemy jej oksytocynę, Oti?

‒ Dwie godziny – mruknęła Octavia Hendlington – sześć kropli na minutę.

Oti nie odrywała oczu od młodej kobiety, nad którą pochylała się jej krewna. Oddział położniczy – czy raczej to, co uchodziło za taki w szpitalu polowym w Sudanie Południowym – był małym, wydzielonym kątem w większym namiocie. A jednak wraz z innymi wolontariuszami dokonała tu wielu cudów.

Miała nadzieję, że i dzisiejsza noc, ostatnia w Afryce, zakończy się dobrze.

‒ Rozwarcie? – spytała Amelia.

‒ Sześć centymetrów od dziesięciu godzin. Ma na imię Kahsha. Osiemnastoletnia pierworódka.

‒ Żadnych postępów? – Amelia zmarszczyła brwi.

Oti już miała przygryźć wargę, gdy przypomniała sobie, że ojciec nie toleruje tak prostackich odruchów. Wolność skończy się za kilka dni, po powrocie do Anglii.

Czy jej mąż również będzie miał wobec niej oczekiwania, które wymagają wkładania maski?

‒ Nie, dziecku się nie spieszy.

Rozejrzała się po namiocie. Gdyby nie to, że poród zapowiadał się na skomplikowany, z ulgą powitałaby nawał obowiązków na dyżurze.

Od czterech lat regularnie wyjeżdżała na misje medyczne do Afryki z organizacją charytatywną HOP – Health Overseas Project. To jedyne miejsce, w którym mogła być sobą. Odkryła je po wypadku brata i po raz pierwszy od piętnastu lat poczuła się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Doktor Oti. Tutaj, z dala od luksusu, wszystko stawało się proste i jednoznaczne. Pomagała ludziom. Ratowała życie. A jednocześnie jej egzystencja nabierała sensu.

Wkrótce wszystko się dodatkowo skomplikuje. Przestanie być bohaterką plotkarskich magazynów, lady Octavią Hendlington, córką hrabiego Sedeshire, a zostanie lady Octavią Woods, żoną miliardera. Na samą myśl o tym coś ściskało ją za gardło.

Co pomyślałaby o niej Amelia i inni wolontariusze, gdyby się dowiedzieli, że wychodzi za mąż dla pieniędzy? A jednocześnie sir Lukas Woods otrzymał w zeszłym roku tytuł szlachecki w uznaniu za dokonania biznesowe. Może nie jest najmłodszym Brytyjczykiem tak wyróżnionym, ale z pewnością jednym z młodszych.

Poprawiła kroplówkę, jakby zajęte ręce pomagały zająć umysł. Jej przyszły mąż był jednym z najbardziej atrakcyjnych kawalerów do wzięcia – z pewnością w Anglii, a może i na świecie. Za pięć dni zostanie jego żoną. Ta myśl ją przerażała.

A do tego jest bardzo przystojny. Piękny fizycznie i obdarzony stalowym charakterem. Przebojowy przemysłowiec, osobowość medialna, ucieleśnienie mitu od pucybuta do milionera. Pierwszą aplikację napisał, mając piętnaście lat. Przed osiemnastką zarobił pierwszy milion funtów. Poznała go pięć miesięcy temu, na jednej z męczących imprez towarzyskich, ale wywarł na niej piorunujące wrażenie.

Oto człowiek, który mocno chodzi po ziemi.

Czy ich małżeństwo ma w ogóle szansę? A jeśli okaże się, że nie da się wytrzymać z tym zupełnie obcym człowiekiem?

Alternatywą było wymuszone małżeństwo z Louisem Rockmanem, synem szóstego hrabiego Highmount, człowiekiem okrutnym, złośliwym i psychopatycznym. Po piętnastu latach wspomnienie jego rąk przytrzymujących jej ramiona, ciężaru jego ciała na sobie, nadal przyprawiało ją o mdłości.

‒ Myślisz, że konieczne będzie cesarskie? – Głos Amelii przywołał ją do teraźniejszości.

‒ Tak. Jednak Kahsha chce wrócić do wioski i prosić o pomoc miejscową zielarkę.

‒ Wybór należy do niej – przypomniała jej ponuro Amelia.

Obie wiedziały, że nie mają prawa zatrzymać dziewczyny na siłę. HOP wpajało wszystkim wolontariuszom zasadę, że misja polega na oferowaniu pomocy i porady medycznej, ale nie wolno nic robić pod przymusem. Miejscowe kobiety, z jakimi miały do czynienia, i tak mają niewiele do powiedzenia w sprawie własnego ciała i życia. Nie potrzebują cudzoziemców, którzy zaczną im dyktować, w jaki sposób powinny rodzić.

Czasem wystarczyło po prostu okazać pacjentkom szacunek i poważnie traktować ich prawo wyboru.

‒ Problem w tym, że z medycznego punktu widzenia to nie jest trafna decyzja. – Oti splotła ramiona i zasępiła się.

‒ Wszystko w porządku? – zaniepokoiła się przyjaciółka. – Nigdy nie widziałam cię tak zdenerwowanej.

Jakimś cudem udało jej się uśmiechnąć.

‒ To tylko zmęczenie. Kolejny dwudziestoczterogodzinny dyżur.

Nie przekonała Amelii. Wszystkie dyżury były całodobowe, a jednak Oti zawsze zachowywała dobry humor.

‒ Będę tęskniła – dodała szybko.

‒ Zupełnie zapomniałam, że jutro wyjeżdżasz – westchnęła Amelia. – Wrócisz za kilka miesięcy, prawda? Należysz do ekipy. W ciągu ostatnich czterech lat spędziłaś w Sudanie czterdzieści miesięcy, prawda?

‒ Coś koło tego. – Zmusiła się do śmiechu, jakby była normalną osobą, która nie może się doczekać wizyty w domu. Kolejna rola, którą przyszło jej grać.

Nie uprzedziła, że to może być jej ostatni wolontariat, podobnie jak nie powiedziała nikomu o planowanym zamążpójściu. To by wywołało serię nowych pytań, na które nie umiałaby odpowiedzieć.

A może nie chciała mówić głośno o swoich planach, jakby słowa nadawały im realności.

‒ Zrób sobie przerwę na posiłek i zdrzemnij się przez chwilę – poradziła koleżanka. – Jutro czeka cię pięciogodzinna jazda na lotnisko.

‒ Masz rację. – Kiwnęła głową, myśląc z ulgą, że Amelia nie zauważyła jej nienaturalnego zachowania.

Czuła się niezręcznie, ale naprawdę nie wiedziała, w jaki sposób mówić o zaaranżowanym małżeństwie.

Mogłaś odmówić udziału w tej szopce, odezwał się w jej głowie głos rozsądku, ale szybko go stłumiła. Lukas Woods zapytał ją, czy jest pewna, że wie, co robi, ale odmowa nie wchodziła w rachubę. Nie – jeśli pragnie ratować brata. Jej ojciec jasno stawiał sprawę.

W pełni zasługiwał na przezwisko Wstrętnego Hrabiego, nawet jeśli nikt nie miał odwagi rzucić mu tego w oczy. Nawet ona. Potrząsnęła głową, aby przepędzić złe myśli. Obserwowała przyszłą młodą mamę, która podniosła się z łóżka przy pomocy siostry.

‒ Pójdę z Kahshą. Pospacerujemy po okolicy. Pod wpływem ruchu dziecko może osunąć się niżej i cesarskie cięcie nie będzie potrzebne.

A skoro to ostatnia podróż do Afryki Subsaharyjskiej, warto nacieszyć oczy jej pięknem.

Spodziewała się, że w przyszłości napotka więcej przeszkód i utrudnień w drodze do życia po swojemu.

Gdy organista skończył wirtuozerskie wykonanie „Farandoli” Bizeta, Lukas zobaczył narzeczoną, którą prowadził do ołtarza ojciec. Wstrętny Hrabia śpieszył się, aby powierzyć innemu mężczyźnie odpowiedzialność za los córki. Hrabia zasłużył na przezwisko – znany był z pychy, upodobania do hazardu i uganiania się za młodymi dziewczynami.

Lucas nie przyglądał mu się dokładnie, ale był pewien, że przyszły teść myśli tylko o pieniądzach, które dostanie za sfinalizowanie transakcji: córka za niezłą fortunę.

Mimowolnie jego wzrok przeniósł się na narzeczoną. Była wysoka i smukła, a choć towarzyszyło jej siedem druhen, przyćmiewała urodą każdą z nich.

Szkoda, że jego małżeństwo jest umową handlową, nie chodzi w nim o miłość ani nawet pożądanie. Celem było zabezpieczenie pakietu kontrolnego Sedeshire International. Firma należała do nieżyjącego brata Octavii i od niedawna stała się własnością LVW Industries, spółki założonej przez Lucasa.

Udało mu się wyrwać ją z łap starego hrabiego, zanim ten idiota nie pozbawił jej wszystkich aktywów. A skoro małżeństwo z jego córką było ceną, którą musiał za to zapłacić – prócz oszałamiającej kwoty odstępnego – tym lepiej. Ulokował pieniądze w biznesie z przyszłością, a co najlepsze, sprzątnął je sprzed nosa Andrew Rockmanowi, szóstemu hrabiemu Highmount.

Lukas w końcu dotrzymał ślubowania, które złożył samemu sobie jako dwunastolatek, tydzień po pogrzebie matki – że pewnego dnia zemści się na rodzinie Rockmanów. W szczególności na seniorze rodu, który doprowadził jego matkę do przedwczesnej śmierci. A wspólnikiem Rockmana był nie kto inny, tylko stary Hendlington, hrabia Sedeshire: mężczyzna, który pomagał kompanowi ukrywać jego brudne sprawki.

Ironią losu było, że teraz jego córka stanie się narzędziem, które pomoże ukarać jej odrażającego ojczulka.

Octavia zachwiała się. Hrabia pochylił się nad córką i coś wymamrotał, lecz raczej nie były to czułe zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Jednak oczy młodej kobiety rozbłysły, wyprostowała się i spojrzała na przyszłego męża z czarującym uśmiechem.

Poczuł wstrząs. Podobnie było pięć miesięcy temu, gdy odwiedził Sedeshire Hall, aby upewnić się, że Octavia wie co robi i poślubia go z własnej i nieprzymuszonej woli. Weszła wtedy do ogrodu zimowego dumnym krokiem, jak prawdziwa królowa, a nie zwykła dama dworu. Oświadczyła z całą stanowczością, że wie o układzie, a jednak pragnie zostać jego żoną.

Zupełnie jakby to była jej decyzja.

I wtedy, i teraz poczuł gwałtowną falę pożądania. Nigdy nikogo nie pragnął tak bardzo.

Spojrzała na niego oczami, w których dostrzegł inteligencję i siłę woli. I tajemnicę, której nie umiał rozgryźć. Z pewnością nie była ową bezmyślną trzpiotką z wyższych sfer, jak opisywały ją plotkarskie piśmidła. Zapragnął rozszyfrować tę fascynująca łamigłówkę, jaką stanowił charakter przyszłej żony.

No i jej obłędne kształty, ciało młodej bogini. A jednak zachowywała się tak, jakby nie była świadoma swego seksapilu.

Wiedział, że jest śliczna. Paparazzi krążyli wokół, ilekroć pojawiała się publicznie. Nastolatki naśladowały jej styl ubierania. Oczekiwał, że będzie miał do czynienia ze sztuczną pretensjonalną lalą i nie spodziewał się, jakie wywrze na nim wrażenie.

Wystarczyło jedno spotkanie pięć miesięcy temu, a zawładnęło nim pragnienie, jakiego nie znał. Czuł, że zwariuje, jeśli nie będzie jej miał.

A jednocześnie pragnął ją chronić i otaczać opieką. Osłonić przed ojcem. Przed całym światem. I tu przestał rozumieć, co właściwie do niej czuje.

Snuł fantazje, że porywa ją na konia, niczym jakiś średniowieczny rycerz damę swego serca.

I to on, człowiek nieskłonny do marzeń na jawie.

Wtedy zrozumiał, że lady Octavia jest ostatnią kobietą na świecie, z którą powinien się żenić, a jednak właśnie to zrobił. A kiedy stanęli przed ołtarzem, miał świadomość, że ta piękna istota pozostaje dla niego zagadką.

To go zbiło z tropu.

W umyśle rodziły się obawy i podejrzenia, ale odsuwał je od siebie.

Jest atrakcyjną kobietą, czy można się dziwić, że mężczyzna poczuje przy niej pożar krwi? Ale on potrafił nad sobą panować i narzucić sobie dyscyplinę.

Octavia sprawiała wrażenie kruchej i niewinnej, jednak nie mógł zapomnieć, że jest jak zimowity jesienne – delikatna i pozornie nieszkodliwa, a w rzeczywistości silnie toksyczna. Jak jej ojciec.

Gdy na niego spojrzała, uderzyło go, jak bystre i przenikliwe jest spojrzenie jej błękitnych oczu. Trafiało wprost w czarną bryłę, w jaką wiele lat temu zamieniło się jego serce. Nie mógł od niej oderwać wzroku.

Gorzej – nie chciał.

Stała spokojnie, gdy druhny układały fałdy absurdalnie długiego trenu ślubnej sukni.

‒ A więc jesteś – mruknął sucho. Może banalna konwersacja osłabi wpływ, jaki na niego wywierała?

‒ Myślałeś, że nie przyjdę? – spytała, pochylając ku niemu głowę.

‒ Przeszło mi to przez myśl. Twój ojciec mówił, że przebywasz na swoich „dorocznych rekolekcjach”, co jak rozumiem w twoich sferach jest eufemizmem dla odwyku. Kolejnego.

‒ Nie byłam na odwyku – prychnęła.

Przez chwilę miał wrażenie, że chce coś dodać, ale tylko zamrugała i zacisnęła wargi. Miał wrażenie, że powietrze zawirowało i znów się stropił. Jakby przegapił coś ważnego.

A przecież media doniosły swego czasu o pierwszym pobycie panny Hendlington w klinice. Miała wtedy piętnaście lat i była rozpuszczoną jak dziadowski bicz nastolatką, która bawiła się w kręgach złotej młodzieży, nadużywając narkotyków i alkoholu. A chociaż przez ostatnich dziesięć lat była zdecydowanie bardziej dyskretna i nikomu nie udało się jej nakryć na ekscesach, plotki wciąż się pojawiały.

Może dlatego ojciec usiłował się pozbyć problemu, wydając kłopotliwą pannę za mąż.

Tymczasem jego narzeczona rozejrzała się po katedrze z niesmakiem.

‒ Dekoracja na granicy kiczu, nie uważasz?

Podążył za jej wzrokiem. Kościół przystrojony był kwiatami, biły dzwony, a światowej sławy organista zaczął grać kolejną melodię. Wszystko zamówione – choć nie opłacone – przez przyszłego teścia.

Luksusowe wieńce i aksamitne wstążki rozwieszone na wysokich kamiennych kolumnach. Bukiety kalii przy każdym rzędzie ławek. Czterysta osób w katedrze, nie było gdzie szpilki wetknąć.

‒ Wszystko zrobiono zgodnie z twoją instrukcją – odparł.

A może, co bardziej prawdopodobne, zgodnie z instrukcją jakiejś dwudziestoparoletniej florystki, która była ostatnią flamą hrabiego? I mógłby uwierzyć, że Octavia puściła do niego oko, gdyby nie niestosowność podobnego zachowania.

‒ Podobnie jak koronkowa suknia ślubna z trenem długim na dwa metry, zapinana na trzydzieści perłowych guziczków? – spytała ironicznie.

‒ Zamówiona w Londynie u rozchwytywanego obecnie projektanta mody – zauważył Lucas. – Na twoje życzenie.

‒ Myślisz, że zamówiłabym suknię tak dopasowaną, że krawiec musiał ją na mnie zszywać? – Mówiła cichym słodkim głosem, ale trudno było nie wychwycić ironii.

Organista kończył, a biskup stanął przed ołtarzem, aby rozpocząć ceremonię. Lucas pochylił się bliżej do narzeczonej, aby ich nikt nie podsłuchał.

I zaraz poczuł, jak jej zapach, lekki, świeży, atakuje jego zmysły.

‒ Gdybyś chciała sama wybrać suknię ślubną, cóż stało na przeszkodzie? Przecież nie byłaś na odwyku, lady Octavio? – Zaakcentował jej status, aby podkreślić, że nie da się nabrać. – Mogłaś planować wesele, zamiast wygrzewać się na plaży.

‒ Znów próbujesz zgadywać?

‒ Zdradza cię opalenizna. Zresztą jakie to teraz ma znaczenie?

I znów nastąpiła pauza, jakby chciała powiedzieć coś ważnego, jednak zamiast tego błysnęła wyćwiczonym uśmiechem.

‒ Nie ma, racja. – Jej uśmiech miał w sobie coś ostrego. – W końcu jestem dziedziczką Sedeshire i innych straconych spraw.

‒ A może jest inny powód do odegrania swojej roli w tym przedstawieniu? Na przykład aby stłumić plotki, że zaaranżowano to małżeństwo, bo jesteś w ciąży ze mną lub jakimkolwiek innym mężczyzną?

Zjeżyła się, choć tylko on widział jej irytację.

‒ Czy ta nazwa wprawia cię w gniew? – zainteresował się nagle.

‒ Dziedziczka straconych spraw? Ależ nie. Od dawna mnie nie obchodzi, co gadają na mój temat.

Nie do końca jej uwierzył.

‒ Twoja ślubna suknia i szycie strojów druhen wymagało wielu tygodni pracy zręcznych szwaczek. Publika nie będzie miała wątpliwości, że ślub planowano z całą pieczołowitością, nie żałując pieniędzy. Mam nadzieję, że ostatnie miesiące wolności spędziłaś na przyjemnościach. Ostrzegam, że twój zabawowy styl życia nieuchronnie się kończy.

‒ Jakiż to patriarchalny tekst w twoich ustach! – parsknęła. – Pochlebia mi uwaga, jaką poświęciłeś przygotowaniom. Widzę, że wszystko jest przemyślane: od koronkowych sukienek po ich krój, który podkreśla płaskość mojego brzucha. Jestem ci wdzięczna.

‒ I powinnaś. – Błysnął drapieżnym uśmiechem, zanim się zdecydowała, czy mówi serio, czy z niej kpi. – Przekonałem się, że mądrze wybrałem matkę moich przyszłych dzieci. Dobre geny, jak mówią.

Trafiona zatopiona. Widział, że brakuje jej słów. Nigdy nie było mowy o dzieciach i sam nie wiedział, skąd mu się wzięła taka riposta.

Przyszła żona zaskoczyła go i zaintrygowała, tyle że nie chciał przyznać, jak bardzo. Nie musi też wiedzieć, że on nie zamierza powielać swego patologicznego dziedzictwa genetycznego. Taki ojciec, jakiego miał, nawet w roli dawcy spermy skutecznie go do tego zniechęcił.

Panna młoda niemal trzęsła się ze złości. Jej irytacja mile pogłaskała jego miłość własną. I coś jeszcze, ale wolał nie identyfikować swoich emocji.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY