Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tęsknił za nią w każdej sekundzie. Nawet kiedy była tuż obok. Tęskniła za nim nawet wtedy, kiedy zasypiał. Panicznie bała się, że zniknie.
Romantyczna Sophie utrzymuje się dzięki namiętnym spotkaniom z mężczyznami. Kiedy dostaje wiadomość od tajemniczego A., nie wie, że jest to zapowiedź nie tylko zmysłowych i nieposkromionych doznań, lecz także uczuć, o których nigdy nie śniła.
Doświadczony i twardo stąpający po ziemi Adam pragnie jej już od pierwszego spotkania. Początkowa fascynacja młodą dziewczyną przeradza się w uzależnienie. Powracają emocje, których tak dawno do siebie nie dopuszczał.
Układ jest prosty, mają spędzić ze sobą kilka nocy. Każde z nich ma swoje zasady. On pragnie jej ciała, ona chce gratyfikacji. Reguły są jasne, ale los bywa przewrotny…
Intrygująca i niesamowicie zmysłowa historia. Ukryte między wierszami tajemnice oraz niepewność co do losów bohaterów nie pozwoliły mi się od niej oderwać ani na chwilę.
Julia Popiel, autorka powieści „Bez przyszłości”
Aleksandra Troszczyńska- psycholożka zakochana w fikcyjnym świecie. Wielbicielka emocji, które uwielbia rozkładać na czynniki pierwsze. Muzyka jest nie tylko jej pasją, lecz także szczęściem, które chwyta garściami na koncertach. Miłośniczka twierdzenia, że każdy fragment życia może być wspaniałą inspiracją. Ma na swoim koncie dwie powieści: "Nasze nigdy" oraz "Niemy krzyk".
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 315
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktorka inicjująca: Agnieszka Skowron
Redakcja: Olga Szatańska
Korekta: Kamila Recław, Aleksandra Ptasznik
Projekt okładki: Eliza Luty
Opracowanie graficzne i skład: Maciej Trzebiecki
Redaktor prowadzący: Marcin Kicki
ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa
Copyright © by Aleksandra Troszczyńska, 2023
Copyright for this edition © by Agora SA, 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 2023
ISBN: 978-83-268-4227-6 (EPUB); 978-83-268-4227-6 (MOBI)
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Dla wszystkich,
Masz prawo czuć się źle i masz prawo szukać pomocy:
116 123 Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym, psychologicznym lub prawnym (czynny całą dobę)
22 594 91 00 Numer Forum Przeciw Depresji (środy i czwartki 17:00–19:00)
22 484 88 01 ITAKA – telefon zaufania (od poniedziałku do środy 15:00–20:00)
22 484 88 04 ITAKA – telefon zaufania młodych (od poniedziałku do piątku 12:00–20:00)
888 88 33 88 FEMINOTEKA – telefon dla kobiet doświadczających przemocy (od poniedziałku do piątku 11:00–19:00)
Hurts, Evelyn
Transviolet, Girls Your Age
The Neighbourhood, Daddy Issues
Estelle, Set Me On Fire
Rosenfeld, I Want To
Hurts, Suffer
Bobi Andonov, Son Lux, Smoke
Meg Myers, Desire
New Volume, One Touch
Jaxson Gamble, Can’t Get Enough
Oasis, Wonderwall
Jessie Ware, Say You Love Me
Jessie Ware, Wildest Moments
Hans Zimmer, Iris and Jasper
The Goo Goo Dolls, Iris
Young Guns, You Are Not
Imagine Dragons, Bad Liar
Puzzle, Godlike
Blue, Breathe Easy
Hurts, Unspoken
Stereophonics, Rainbows and Pots of Gold
Roxette, It Must Have Been Love
Małe, przytulne lokum w nowojorskim Bronksie było jej oazą spokoju. Gdy przekraczała jego próg, automatycznie zdejmowała maskę. Ściągała perukę i żegnała się ze swoją drugą osobowością. Odrzucając ją, pozbywała się znoju całego dnia. Ostrożnie zdejmowała niebieskie soczewki, zsuwała z bioder obcisłą czarną sukienkę i schodziła ze sceny. Pozostawiała tę drugą w cieniu tego, czego już przestała się wstydzić.
Piątkowy wieczór wyjątkowo spędzała w swoim mieszkaniu. A do tego tak, jak lubiła najbardziej: na lenistwie, w duchu miłości do siebie. Długa ciepła kąpiel w wodzie z olejkiem owocowym. Pielęgnacja całego ciała, relaksacyjna maseczka na twarzy. Wygodny szlafrok i napój bez żadnych procentów.
Postawiła otwarty laptop na drewnianym stole, oświetlonym małą lampką wiszącą tuż nad nim. A właściwie żarówką zwisającą na długim kablu. Otulona kocem, wróciła z kuchni i zasiadła przed komputerem z kolorowym kubkiem wypełnionym herbatą z nutką pomarańczy. Lubiła ją niemal tak bardzo jak mocną kawę.
Podkuliła nogę i oparła brodę na kolanie. Gdy prześlizgiwała się wzrokiem po tytułach nieprzeczytanych wiadomości, jedna zwróciła jej szczególną uwagę.
Zupełnie zapomniała o tej stronie. Trzy lata wcześniej założyła konto na portalu znanym niewielkiej liczbie wybrańców. Młode kobiety oferowały tam swoje towarzystwo i ciało mężczyznom, których stać było na młodą i w teorii nietkniętą kochankę. To, co działo się w odmętach tej strony, pozostawało wyłącznie pomiędzy piękną i bestią. Najważniejszą – a właściwie jedyną – zasadą była dyskrecja, tak potrzebna przy sprzedawaniu niewinności, nagich zdjęć, filmików nakręconych podczas sprawiania sobie przyjemności czy ustalaniu ceny za wspólne spędzenie kilku godzin.
Bardzo młode, piękne kobiety i prezesi, politycy, biznesmeni, mężowie, ojcowie rodzin... Nie miało znaczenia, kim się jest na co dzień. Ważne było wyłącznie to, czy można sobie pozwolić na zaspokojenie własnych pragnień.
Zapaliła papierosa. Oparła się, odchyliła głowę i zmrużyła oczy. Odetchnęła głęboko, wypuszczając dym spomiędzy pełnych warg. Każdy jej dzień był niemal taki sam, choć czasem spotykały ją przygody, o których wolałaby zapomnieć.
Nie była dziwką. Nigdy tak o sobie nie myślała. Wiedziała, że seks od zawsze rządzi światem i jest najskuteczniejszą bronią, choć ludzkość wciąż stara się temu zaprzeczyć.
Ona miała „przyjaciół” z wieloma pragnieniami i sporą ilością gotówki. Mężczyzn, którzy z ochotą kupowali jej dokładnie to, czego sobie zażyczyła. Kosztowało ją to wyłącznie kilka upojnych godzin, zdarte kolana albo posiniaczone pośladki. Niewielka cena za względnie spokojne życie. Zwłaszcza że nie miała wygórowanych oczekiwań i nie pragnęła zbyt wiele.
Lepiej znała możliwości finansowe tajemniczych przyjaciół niż ich imiona. Nigdy nie pytała o nazwiska ani zawody. Czasem, ze zwykłej ciekawości, chciała poznać wiek. Nigdy nie nazywała ich klientami. Nigdy nie mówiła o nich „sponsorzy”. Byli to po prostu nieco zagubieni, spragnieni i często żonaci mężczyźni, szukający uniesień, które dawało jej młode ciało.
Od dawna nie zaglądała na swój profil. Tego wieczoru coś kazało jej jednak go odpalić. Pośród wielu mocno obleśnych wiadomości rzuciła jej się w oczy ta jedna, w jakiś sposób inna niż pozostałe. Może nie było w niej nic oryginalnego, ale sposób pisania nadawcy ujął ją za serce.
Witaj, lilou. Nie będę zapewne wyjątkiem, jeśli napiszę, że zachwycasz. Widzę, że nie bywasz tu często, ale postanowiłem zaryzykować. Mam nadzieję, że może jednak coś podkusi Cię do zajrzenia do wiadomości właśnie dzisiaj. Bardzo chciałbym się z Tobą spotkać. Pragnę spędzić w Twoim towarzystwie choć kilka godzin. Jestem w mieście do środy i czuję się nieco samotny. Mam nadzieję, że uczynisz mi ten zaszczyt i odpiszesz. Czekam z niecierpliwością.
A
Wiadomość wysłano zaledwie wczoraj.
Przygryzła wargę, przysuwając się bliżej ekranu. Założyła kilka niesfornych kosmyków za ucho, a opuszkami palców przesunęła po ciemnej klawiaturze.
Nie ryzykowała wiele. Nawet jeśli tajemniczy A. okazałby się starym dziwakiem, opuści Nowy Jork w środę i nie będzie musiała się nim martwić.
Skinęła głową i odpisała:
Drogi A, bardzo dziękuję za komplement. Jak widać, los Ci sprzyja. Chętnie pokażę Ci miasto i spędzę z Tobą kilka przyjemnych chwil.
Chciałabym jednak poznać dokładną ofertę, by móc ostatecznie zdecydować. Mam nadzieję, że rozumiesz – muszę czuć się zabezpieczona z każdej strony.
Upiła łyk herbaty i zapaliła kolejnego papierosa. Podeszła do wielkiego okna i spojrzała na ostro zacinający wczesnowiosenny deszcz. Zaciągając się dymem, obserwowała betonowe ulice oświetlone kolorowymi neonami i ludzi próbujących uciec przed burzą. Uwielbiała okolicę, w której mieszkała. Może nie była ona definicją bezpieczeństwa i spokoju, ale Sophie czuła się tu jak w domu.
Szukała takiej przestrzeni od trzech lat, odkąd postanowiła opuścić rodzinny dom i zamieszkać w Nowym Jorku. Niecierpliwie, ale systematycznie zbierała pieniądze, by wydostać się z miejsca przepełnionego bólem wspomnień. I w końcu zdobyła to, o czym marzyła: spokój, wolność i bardzo skromne, ale urządzone z sercem mieszkanie.
Zaledwie kilka minut później, kiedy dogaszała papierosa, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Podekscytowana, zerknęła na ekran laptopa. Tajemniczy A. nie kazał jej długo czekać na odpowiedź.
Nie sądziłem, że będę miał aż tak wielkie szczęście, droga lilou. Oczywiście rozumiem Twoje obawy. Nasze spotkanie, tak jak ewentualny układ, byłoby bardzo proste. Przyznam jednak, że wolałbym omówić zasady twarzą w twarz. Liczę, że Cię zaciekawiłem. Mam nadzieję, że przystaniesz na moją propozycję. Zapraszam na spotkanie jutro o dwudziestej w La Vanille. Kolacja i drinki na mój koszt. Wszystko Ci wyjaśnię i odpowiem na każde pytanie.
A
Po raz kolejny uśmiechnęła się pod nosem, wodząc wzrokiem po literach. Poczuła ekscytację. „A” miał rację – była ciekawska, a on ją zaintrygował.
Jak Cię poznam? – napisała.
Odpowiedź przyszła błyskawicznie:
Biała dalia na stoliku pod oknem.
Zgodziła się, bo nie miała nic do stracenia. La Vanille była najlepszą restauracją w mieście, w najlepszym hotelu. Nie mogła się powstrzymać przed wyobrażaniem sobie tajemniczego A. Miała wielkie nadzieje, że za wyjątkową jak na te czasy kulturą idzie również niezwykły wygląd. W tej branży była to ważna kwestia, choć zwykle dotyczyła wyłącznie kobiet.
Kładąc się spać, rozmyślała o spotkaniu, które ją czeka. Przesunęła palcami po brzuchu i pod opuszkami ponownie poczuła płaskie podłużne wgłębienie, ciągnące się kilka centymetrów w dół. Pamiątka po jednym z największych błędów w jej życiu. Wieczna blizna po kimś, kto niemal doszczętnie zniszczył jej życie. Nienawidziła tamtego okresu. Nie chciała o nim myśleć. To były bolesne, okrutnie świdrujące jej duszę wspomnienia o cierpieniu i utracie zaufania. Ale nie znajdowała przed nimi ucieczki. Codziennie przecież patrzyła w swoje odbicie, codziennie dotykała własnego ciała. To wspomnienie na zawsze miało pozostać cząstką Sophie.
Miała nadzieję, że tym razem los postanowi się do niej uśmiechnąć i przy stoliku nie będzie czekał podstarzały, niezbyt urodziwy bogacz.
Piętnaście minut przed spotkaniem wsiadła do taksówki. Z rozmysłem założyła czarną sukienkę sięgającą do połowy uda. Delikatny materiał idealnie leżał i podkreślał jej kobiece kształty, a głęboki dekolt przyciągał męskie spojrzenia i drażnił kobiece. Spod sukienki wystawał fragment czarnego koronkowego stanika. Tego wieczoru po raz pierwszy, odkąd parała się oddawaniem swojego ciała nieznajomym, nie włożyła peruki ani niebieskich soczewek. Intrygująca aura tajemniczego „A” podkusiła ją do podjęcia tego małego ryzyka. Z jakiegoś nieznanego powodu chciała, żeby zobaczył jej prawdziwe oblicze.
Zmierzwiła długie, brązowe, lekko falowane włosy i pewnym krokiem weszła do restauracji, która aż ociekała luksusem. Zapachy drogiego wina i perfum mieszały się z wonią obietnicy wspaniałej uczty.
Dokładnie rozejrzała się po imponującym pomieszczeniu. Ogromne lustra na ścianach, złote wykończenia i wielkie kryształowe żyrandole. Niczego innego nie spodziewała się po takim miejscu. Jej wzrok zatrzymał się na stoliku tuż przy oknie, z którego roztaczał się widok na dziedziniec po drugiej stronie budynku. Na idealnie wypolerowanym dębowym blacie leżała biała dalia. Odetchnęła głęboko, napinając mięśnie. Jak tylko mogła, odkładała moment, w którym spojrzy na siedzącego tam mężczyznę.
Był ubrany w idealnie skrojony czarny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Dwa rozpięte pod szyją guziki ukazywały lekko opaloną skórę. Twarz skrywał za czytaną książką.
Słysząc wyłącznie stukot swoich obcasów, coraz bardziej głucha na harmider panujący dookoła, powoli podeszła do stolika.
– Buszujący w zbożu? Czy na pewno to ze mną chciałeś się spotkać? Nie wzięłam na dziś żadnej lektury – rzuciła z rozbawieniem.
Powoli opuścił książkę i spojrzał na stojącą tuż przed nim dziewczynę.
Jej serce zabiło mocniej. Przyjemny dreszcz przeszył ciało, kiedy para niespotykanie niebieskich oczu leniwie przewiercała jej duszę na wskroś.
Uśmiechnął się pod nosem i wstał. Był wysoki, dobrze zbudowany. Oceniła, że może mieć koło czterdziestki. W ciemnych, zaczesanych do tyłu włosach połyskiwały siwe kosmyki. W kącikach dużych błękitnych oczu dostrzegła kilka zmarszczek. Wyraźny, ale zadbany zarost okalał pełne wargi, obiecujące chwile rozkoszy. Setki piegów zdobiły nie tylko jego twarz, lecz także dłonie. Dłonie, o których dotyk Sophie miała ochotę błagać już tu, w restauracji. Wyciągnął rękę, ledwo widocznie unosząc kącik ust.
– Miło mi cię poznać, lilou. Zawiedziona? – zapytał.
Jego niezwykle pociągający brytyjski akcent od razu zwracał uwagę.
– Chyba doskonale zna pan odpowiedź – wyszeptała i ścisnęła lekko jego palce.
Poczuła w sobie niezwykłe ciepło. Iskrę, której nie potrafiła wytłumaczyć.
– Mów mi po imieniu. Jestem Adam. – Skłonił się i ledwo wyczuwalnie musnął ustami bladą skórę jej dłoni.
– Sophie – odpowiedziała drżącym głosem.
– Piękne imię, pasujące do pięknej dziewczyny – odparł, odsuwając krzesło po drugiej stronie stolika.
– Dziękuję. – Zajęła miejsce. – Dlaczego taki mężczyzna poszukuje towarzystwa na takiej stronie? – spytała bezceremonialnie, przeszywając go wzrokiem.
– Taki, czyli jaki? – Usiadł na krześle i skinął palcem na krążącego nieopodal kelnera. – Na co masz ochotę? Może na początek wino?
– Tak, poproszę – odparła, zwinnie unikając odpowiedzi na pierwsze pytanie.
„Taki, czyli cholernie przystojny” – pomyślała, nerwowo przygryzając wargę. Zdarzało jej się gadać bez zastanowienia, ale zawsze pilnowała się przy swoich przyjaciołach. Tym razem jednak ciekawość zwyciężyła. Czuła, że chce mu zadać wiele pytań.
– Nie bawmy się w bezsensowne gierki. Chciałabym poznać szczegóły twojej propozycji – kontynuowała po krótkiej chwili, patrząc na niego wymownie.
– Jesteś bardzo niecierpliwa – stwierdził z rozbawieniem.
W tym samym momencie do stolika podszedł kelner z winem. Adam odczekał do momentu, gdy znów będą sami, i przeczesał palcami włosy.
– No dobrze – kontynuował – chciałbym ci zaproponować bardzo prosty układ. W środę wracam do siebie. Do tego czasu potrzebuję towarzystwa w tym przytłaczającym mieście. Chcę, żebyś spędzała ze mną każdą moją wolną chwilę. Nie oczekuję wyłącznie seksu. Chcę mieć z kim porozmawiać, zjeść wspólnie lunch, może nawet coś zwiedzić. Chcę, żebyś była moja przez pięć dni.
– Jest w tym jakiś haczyk? – Przygryzła wargę, wpatrując się w mężczyznę.
Złapała się na tym, że nie potrafi oderwać od niego wzroku.
– Nie wiem, co uznajesz za haczyk. Ale za te pięć dni dostaniesz pięćdziesiąt tysięcy dolarów. – Wzruszył ramionami. – Wchodzisz w to, lilou?
– Ile? – Pokręciła głową z niedowierzaniem. – Oszalałeś? Jesteś zbyt bogaty czy aż tak zdesperowany? – szepnęła bez namysłu, krzywiąc się przy tym.
– A może jestem po prostu hojny? – Uniósł brew.
– Takie rzeczy się nie zdarzają. To jakiś podstęp. Nie sądzisz, że mógłbyś lepiej zainwestować takie pieniądze?
– Pozwól, że wydam je tak, jak mam na to ochotę – dokończył niskim, lekko zachrypniętym głosem. – Zgadzasz się?
– Chyba... Tak, zgadzam się. Pięć dni za pięćdziesiąt tysięcy. – Skinęła głową, jakby sama chciała siebie przekonać. – Ale w takim razie... chcę zaliczkę. – Starała się brzmieć profesjonalnie.
– Nie ma problemu, ale zdaje się, że musimy popracować nad wzajemnym zaufaniem. – Pokręcił głową i uniósł szklankę. – To załatwimy w pokoju. A teraz wypijmy za nową, ciekawą przygodę.
– Za przygodę. I najbardziej szalonego mężczyznę, jakiego do tej pory poznałam – szepnęła, unosząc kieliszek.
– Jesteś piękną kobietą – odezwał się po chwili. – Zastanawiam się, dlaczego oferujesz swoje towarzystwo przypadkowym starszym mężczyznom, zamiast bawić się z chłopakami w swoim wieku?
Pokręciła głową.
– Jeśli myślisz, że będę się spowiadać z własnych wyborów, i to na pierwszym spotkaniu, to grubo się mylisz – odpowiedziała stanowczo, upijając kolejny łyk.
– Spokojnie, nie chciałem być wścibski. Pytałem ze zwykłej ciekawości. – Uśmiechnął się.
– Powiem więc tak... – Wydęła wargi i wyprostowała się na krześle. – Nie przepadam za chłopakami w moim wieku. Brak im polotu, są mało inteligentni i nie ma w nich ani grama troski czy delikatności. Mają w głowie imprezy i zakazane przyjemności. Widzą czubek własnego nosa i nic więcej.
To, co i jak mówiła, przyprawiało Adama o przyjemne dreszcze. Był przekonany, że takie kobiety gustują wyłącznie w tych młodszych i sprawniejszych.
– Skąd tyle złości w ustach tak młodej dziewczyny? Miałaś złe doświadczenia? – Obserwował ją z zaciekawieniem.
– Nie mam ochoty opowiadać teraz o swoich doświadczeniach. Po prostu interesują mnie starsi, dojrzalsi i dużo bardziej doświadczeni mężczyźni. To powinno ci wystarczyć. – Uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemnił uśmiech, unosząc kieliszek.
– W takim razie nie musisz się martwić. Niektórzy twierdzą, że bywam nawet zbyt dojrzały.
– Gdybym tak nie uważała, nie byłoby tej rozmowy. Nawet za taką kasę. – Wzruszyła ramionami.
Po zjedzeniu obfitej kolacji i opróżnieniu butelki wina znaleźli się w hotelowej windzie. Jak się okazało... była to prywatna winda, która jechała na samą górę, do najdroższego apartamentu.
W milczeniu i przyjemnym napięciu pokonywali kolejne piętra. Sophie opierała się o ścianę. Zaciskając lekko palce na metalowej rurze, spoglądała na Adama. Zaciągała się zapachem jego perfum. Śmiało odpowiadała na spojrzenia i wyzbywała się wszelakich wątpliwości.
Jedno piknięcie karty magnetycznej i otworzyły się przed nią masywne drzwi. Umiejętnie ukrywając onieśmielenie, wkroczyła do ogromnego i bardzo jasnego apartamentu. Szklane drzwi prowadzące na okalający apartament taras były otwarte na oścież, a wiszące w nich cienkie firany tańczyły na letnim wietrze.
Sophie była już w bardzo wielu pokojach hotelowych i choć każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy, tak luksusowego jeszcze nie widziała. Salon wydawał się ogromny. Na środku, naprzeciwko wielkich okien, stały dwie kanapy i dwa fotele. Pomiędzy nimi dostrzegła długi szklany stolik, a na nim smukły wazon z trzema kwiatami o soczystych białych pąkach. Niedaleko wyjścia na taras znajdował się drewniany barek wypełniony po brzegi wyszukanymi alkoholami.
Dziewczyna podeszła do luksusowej kanapy w kolorze głębokiego bordo. Wzięła głęboki wdech i zatrzymała powietrze w płucach na kilka sekund. Poczuła się odrobinę przytłoczona. Zakładając kosmyki włosów za ucho, rozejrzała się raz jeszcze. Po chwili znów skupiła wzrok na Adamie.
– I jak ci się podoba? – Uśmiechnął się pod nosem, zsuwając marynarkę z ramion.
Odrzucił ją na pobliski fotel i od razu skierował się w stronę barku.
– Jest dość... przytłaczająco. Ale nie będę udawać, że mnie to razi – stwierdziła nieco zduszonym głosem.
– Masz ochotę? – Uniósł pusty kieliszek.
– Chętnie.
– Tam jest twoja sypialnia z prywatną łazienką. – Wskazał palcem na jedne z drzwi. – Jeśli będziesz czegoś potrzebować, śmiało kontaktuj się z recepcją. Spełnią każdą twoją prośbę. – Wręczył jej kieliszek białego wina, a sam uniósł do ust szklankę wypełnioną do połowy złotym płynem. Jego ulubionym alkoholem.
– Moja sypialnia? – zapytała zdziwiona, chwytając cienką nóżkę kieliszka.
Jej smukłe palce wciąż drżały, ale przestała zwracać na to uwagę. Tak było już od kilku lat i tak chyba miało zostać. Odkąd straciła jedną z najważniejszych osób w życiu, jej dłonie wciąż drżały. Organizm zdawał się permanentnie odczuwać skutki wciąż nieprzepracowanej traumy i żałoby.
– Traktujesz to bardzo poważnie – kontynuowała. – Szczerze mówiąc, czuję się trochę jak w filmie. Jedyną różnicą jest to, że nie jestem dziwką z ulicy.
– Nie mów tak – przerwał jej, kręcąc głową z niezadowoleniem. – Nie chcę, żebyś mówiła o sobie w ten sposób. Wiem, że w tych czasach to dość powszechne, ale nie lubię, gdy kobiety są wulgarne. Zwłaszcza takie młode, piękne i z pozoru niewinne. Lubię właśnie ten pozór namalowany na twojej twarzy. Skrywający się pod mocnym i zupełnie niepotrzebnym makijażem – szepnął.
– Rozumiem, że przejdziemy teraz do wymagań?
– Znakomicie rozumujesz – rzucił z cwaniackim uśmieszkiem i odsunął się o krok. Jego głos pieścił każdy fragment jej ciała. Nie pamiętała, by jakikolwiek dźwięk działał na nią w taki sposób. – Jeśli chcesz dostać całą kwotę, musisz się poświęcić i dostosować do wszystkich zasad, które wymienię. Widzę już, że masz charakterek i może to być dla ciebie poważnym wyzwaniem.
Uśmiechnął się ponownie i wskazał na kanapę. Zaraz potem podszedł do wysokiej komody i z jednej z szuflad wyjął pokaźny plik banknotów. Zajął miejsce w fotelu, a pieniądze położył na stoliku oddzielającym go od dziewczyny.
– To zaliczka. Żebyś poczuła powagę sytuacji i choć odrobinę mi zaufała – powiedział, obserwując każdy jej ruch.
Dźwięk obijających się o siebie kostek lodu z niewiadomego powodu przyprawił ją o dreszcze. W jej głowie rozpoczęła się przedziwna gonitwa myśli.
Spojrzała na materialną obietnicę lepszego jutra. Skinęła głową i niepewnie zabrała plik banknotów, po czym automatycznie schowała go do stanika, choć ledwo się tam mieścił. Spojrzała na mężczyznę i uniosła brew.
– Jakież to zasady ma mój książę z hotelowej bajki? – szepnęła z odrobiną sarkazmu w głosie.
– Pierwsza zasada to posłuszeństwo. Chcę, abyś robiła dokładnie to, o co cię proszę. I towarzyszyła mi wszędzie tam, gdzie będę chciał mieć cię przy sobie – zaczął poważnie.
– Brzmi jak wolność – stwierdziła z przekąsem, a potem upiła spory łyk wina.
– Nie przerywaj mi, proszę. To druga zasada. Po trzecie, koniec z wulgarnością. Nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś. Pragnę, żebyś była sobą. Nie toleruję zakłamania ani sztuczności. Jeśli chcesz się malować, to tylko na wyjścia. Na co dzień bądź naturalna.
– A seks?
– To chyba proste. Chcę mieć cię zawsze, kiedy będę miał na to ochotę. Bez względu na porę. Nie zamierzam cię skrzywdzić, ale nie oszukujmy się: oboje wiemy, dlaczego tu jesteś – dodał niskim głosem.
Upijając kolejny łyk whisky, spoglądał z zaciekawieniem na dziewczynę.
– Sporo tych wymagań. – Westchnęła i skinęła głową. – Niech będzie. Ale ja też mam zasadę. Jedną i najważniejszą.
– Słucham? – Uniósł brew, odchylając lekko głowę i obserwując jej twarz.
– Nie możesz mnie pocałować. Usta to jedyne miejsce, którego nie masz prawa dotknąć.
Zdziwił się, że powiedziała to tak stanowczo. Napiął mięśnie, ale po chwili skinął głową.
– Widzisz, maleńka? Robimy postępy. – Uśmiechnął się pod nosem. – Opowiedz mi coś o sobie.
– Naprawdę? – Uniosła brew ze zdziwieniem. – Takich zwierzeń nie było w umowie. Nie lubię o sobie mówić. – Uciekając wzrokiem, zsunęła szpilki i podkuliła stopy pod siebie.
– Nie jesteś taka zwykła, jak ci się wydaje. Poza tym bardzo mnie intrygujesz.
– I wiesz to po zaledwie kilku minutach rozmowy? – Przewróciła oczami, ale jednocześnie uśmiechnęła się pod nosem. – Jeśli mam cokolwiek opowiedzieć, najpierw zrób to ty. Chcę wiedzieć, kim jesteś.
– Nie chciałbym zanudzić cię już na początku znajomości. Mam kilka firm. To tyle. – Wzruszył ramionami i podniósł się leniwie.
Podszedł do otwartych drzwi prowadzących na wielki taras i wsunął papierosa między wargi. Obserwowała każdy jego ruch. Zauważyła w nim ten niezwykły brak pośpiechu, którego brakowało innym jej przyjaciołom. Zwilżyła wargę, zsunęła się z kanapy i cicho niczym kot podeszła do mężczyzny. Stanęła tuż za nim. Wysokim, dobrze zbudowanym i niesamowicie pachnącym facetem, który chyba jako pierwszy szczerze ją pociągał. Nie miała jednak prawa przyznać się nawet do tego. Ani przed nim, ani przed samą sobą.
Uniosła dłonie i położyła palce na jego barkach. Przesuwała opuszkami po śnieżnobiałej koszuli, wyczuwając napięte mięśnie skryte pod drogim materiałem.
Spojrzał na nią przez ramię i wypuścił dym z ust. Przeszywał ją wzrokiem na wskroś, rozbierał każdy skrawek jej duszy. Jej serce niepokojąco przyśpieszyło.
Odwrócił się i wrzucił niedopałek do popielniczki. Wierzchem dłoni przesunął po rozgrzanym policzku Sophie. Drugą ręką założył kilka kosmyków jej włosów za ucho. Kciukiem dotarł do kącika ust, by zaraz potem rozchylić wargi dziewczyny.
– Jesteś taka młoda. Chyba oszalałem – szepnął, ledwo widocznie kręcąc głową.
– Sądziłam, że to zaleta, a nie wada – odpowiedziała równie cicho, wciąż nie odrywając od niego wzroku.
Powędrowała palcami w stronę jego twarzy. Przesunęła opuszkami po zmarszczkach malujących się wokół jego błękitnych oczu. Z niezwykłą subtelnością badała dotykiem każdy milimetr skóry.
– To ogromna zaleta. Prezent, na który raczej nie zasłużyłem, a którego nie potrafię sobie odmówić – szepnął jej do ucha.
Delikatnie dotykał jej warg. Drugą dłonią powoli powędrował w dół, przyjemnie muskając skórę szyi, ramię, by w końcu zacisnąć ją na biodrze dziewczyny. Przysunął Sophie do siebie.
– Szybko i boleśnie przekonuję się, że twoja zasada będzie cholernie krzywdząca – powiedział.
– Masz do dyspozycji niemal całe moje ciało. Naprawdę żałujesz, że nie możesz mnie pocałować? – szepnęła ze zdziwieniem, układając dłoń na jego lewej piersi.
– Cholernie żałuję. – Skinął głową, przysunął twarz i złożył pocałunek na lewym kąciku jej ust.
Jej serce przyśpieszyło. Myśli gnały już jak szalone. Nigdy wcześniej nie czuła się w ten sposób. Nigdy też nie była tak dotykana. Naprawdę dotykana. Jak kobieta, jak człowiek. Po raz pierwszy poczuła, że ktoś naprawdę jej pragnie. Nie tylko jej ciała, lecz także towarzystwa. Ale może było to jedynie naiwne myślenie.
Zacisnęła palce na jego koszuli.
– Mógłbym odbierać to, za co zapłaciłem, przez całą noc i to bez skrupułów, a jedyne, o czym myślę, to scałowanie resztek niewinności z każdego skrawka twego ciała – szepnął lekko rozmarzonym głosem.
– Dlaczego więc tego nie robisz? – wydusiła, starając się zapanować nad szybko bijącym sercem.
– Powinnaś odpocząć. – Odsunął się od niej powoli.
Odwrócił wzrok, po czym nerwowym gestem przeczesał włosy. Wyglądał tak, jakby toczył jakąś wewnętrzną walkę.
– Odpocząć? Po czym? – zapytała zdumiona.
W tamtym momencie nie do końca wiedziała, co ze sobą zrobić.
Przygotowana na najgorętsze uniesienie, obserwowała, jak Adam rezygnuje z rozkoszy, dla której przecież ją tu sprowadził.
– Po całym dniu i sporej ilości alkoholu. Chciałbym mieć cię jutro zregenerowaną. – Westchnął, odwracając się plecami do dziewczyny i prostując jak struna.
Prychnęła cicho i przewróciła oczami. Poczuła irytację. Chwyciła torebkę i szybkim krokiem poszła do sypialni, w której miała spędzić kilka kolejnych dni.
Rozejrzała się po pomieszczeniu z nieukrywaną fascynacją. Wielkie, wysokie łóżko na samym środku i śnieżnobiała pościel, obiecująca słodki sen. Niewielka, najbardziej minimalistyczna toaletka, jaką kiedykolwiek widziała, z ogromnym lustrem pod jedną ze ścian. Podchodząc powoli do łóżka, Sophie zdjęła buty. Rozejrzała się ponownie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Poczuła ulgę. Była tu bezpieczna. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Za niepozornie wyglądającymi białymi drzwiami była ukryta ogromna łazienka. Kabina prysznicowa, ozdobiona klasycznymi marmurowymi płytkami, zajmowała jedną trzecią pomieszczenia. Na środku stała ogromna wanna z jacuzzi. Dalej dostrzegła długi blat z dwiema szklanymi umywalkami i ogromne podświetlane lustro.
– O kurwa. Mogłabym tu zamieszkać – szepnęła sama do siebie, kręcąc głową.
Przez całe życie nie miała okazji tak się zachwycić szczegółami jakichkolwiek przedmiotów jak tego wieczoru.
Z przyjemnością wzięła długi gorący prysznic, po czym zanurzyła się w pachnącej pościeli. Jej filigranowe ciało zniknęło gdzieś pośrodku wielkiego łóżka.
To właśnie noc przynosiła jej ukojenie. Otulała spokojem.
Sen przyszedł od razu.
Adam nie potrafił wyrzucić z głowy fantazji o Sophie, więc około drugiej w nocy zjawił się w jej sypialni. Cicho i zwinnie wsunął się do środka, zamykając za sobą drzwi. Zbliżył się do łóżka, nie odrywając wzroku od twarzy śpiącej dziewczyny. Ostrożnie usiadł tuż przy niej. Przygryzł dolną wargę i zaintrygowany, przesunął niewyczuwalnie opuszkami palców po jej ramieniu. Po niezwykle gładkiej i oliwkowej skórze. Wyprostował się powoli i nie mogąc się powstrzymać, koniuszkami palców musnął usta kobiety.
– Nawet się nie znamy, a już doprowadzasz mnie do szaleństwa, maleńka – wyszeptał ledwo słyszalnie.
Pokręcił głową i powoli odsunął dłoń od twarzy Sophie.
Uzmysłowił sobie, że nigdy wcześniej nie spotkał kogoś takiego. Zawsze był chłodny, wycofany, wyrachowany w kontakcie z innymi. W mężczyznach widział wyłącznie żałosną konkurencję. Kobiety go fascynowały, ale nie na tyle, by wejść z którąś w głębszą relację. Tylko raz w życiu pozwolił sobie na nieujarzmione emocje, czego bardzo szybko pożałował.
Czuł, jakby Sophie już od pierwszej sekundy coś w nim zmieniła. Jakby połamała jego wewnętrzne bariery, ale ani trochę tego nie żałował.
– Coś się stało? Co tu robisz? – Jej zaspany szept wyrwał go z zamyślenia.
Przez sekundę poczuł się jak mały chłopiec przyłapany na psotach.
– Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – rzucił cicho. – Już wychodzę. – Podniósł się powoli, ale nie pozwoliła mu odejść.
Złapała jego dłoń i ścisnęła delikatnie. Spojrzała na niego wielkimi i wciąż jeszcze zaspanymi oczami.
– Nie chcę, żebyś wychodził. Mogę tego nie chcieć? – Jej słodki głos był zachwycający.
– Oczywiście. – Skinął lekko głową, obserwując, jak Sophie się podnosi, cały czas trzymając jego palce.
– Dlaczego nie chciałeś się bzykać? Dlaczego nie jesteś taki jak oni wszyscy? – rzuciła nagle.
– Dużo było tych... wszystkich? – Ponownie usiadł na skraju łóżka.
Niecierpliwie czekał na odpowiedź.
– Kilku. – Usiadła naprzeciwko niego, krzyżując nogi.
Nie zamierzała wypuszczać jego dłoni.
– Chciałbym, żebyś od dziś była tylko moja. Żebyś zapomniała o tamtym świecie. Przynajmniej do środy – dodał niskim tonem.
Zanim całkowicie zrozumiała sens tych słów, pod wpływem jego głosu zapłonął w niej ogień.
– Wiesz, że będzie cię to sporo kosztować? – szepnęła dwuznacznie.
– Zapłacę każdą cenę – odpowiedział z powagą.
Zdawał się jednak nie rozumieć znaczenia jej słów. Ona zaś wmawiała sobie, jak wielką jest materialistką. Okłamywanie innych nie jest niczym trudnym w porównaniu z okłamywaniem samego siebie.
– Dobrze. – Przysunęła się bliżej mężczyzny.
Obserwował ją. Nie zamierzał przerywać, ale nie chciał też posuwać się dalej.
Całowała, muskała, pieściła językiem jego palce, rozgrzewając go i przyprawiając o dreszcze zniecierpliwienia.
– Jesteś wspaniała, maleńka – szepnął.
Uśmiechnęła się lekko. Jego serce zabiło mocniej. Poczuł, jakby cały pokój wypełnił promień słońca w samym środku nocy. Kciukiem przesunął czule po jej policzku, aż dotarł do ust dziewczyny.
Nigdy nie okazywał czułości. Przynajmniej nie takiej. Nigdy nie rezygnował z rozkoszy na rzecz subtelnego dotyku. To nie było w jego stylu.
A ona właśnie w tamtym momencie i zupełnie nieprzymuszenie chciała mu się oddać w całości. Robić z nim rzeczy, których nie miała odwagi ani ochoty robić z innymi.
[...]