Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Obłaskawić potwora szarlotką? Przypomnieć policji, jak się puszcza bańki mydlane? Sprawić, by bezpańskie psy i koty przestały być niczyje? Ośmielić wstydliwego kawalera? Rozśmieszyć do łez szpital?
Patycja, do usług.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 94
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja: Elżbieta Pałasz
Projekt graficzny, projekt okładki,
Ilustracje i skład: Marta Krzywicka
Korekta: Aleksandra Golecka-Mazur
Opracowanie e-wydania:
Wydawca: Wydawnictwo Adamada
al. Grunwaldzka 411, 80-309 Gdańsk
www.adamada.pl
ISBN EPUB 978-83-8118-065-8
ISBN MOBI 978-83-8118-066-5
Gdańsk 2019. Wydanie pierwsze
Tego poranka Patrycję Iskierkę, przez domowników nazywaną Patycją, wprost rozsadzały duma i radość. Uszczęśliwiona biegała po swoim pokoju od ściany do ściany. Właśnie udało się jej ocalić ludzkość, a przede wszystkim najbliższych, przed potworem Zeżorem.
Ta bestia miała zaledwie sześć lat i wyglądała niewinnie. Po prostu zaokrąglona istotka o pucołowatej buzi, wielkich, błękitnych oczach i jasnych włosach. Na dodatek była młodszą siostrą Patycji. Niestety, uwielbiała jeść. W ich domu choinkowe cukierki czy cukrowy baranek, zdobiący stół podczas Świąt Wielkanocnych, znikały raz-dwa. Kiedyś mama wyrwała Basi, czyli Zeżorkowi, połowę świeczki z tortu urodzinowego. Choć dziewczynka trochę wosku zdążyła już połknąć, nie miała potem żadnych kłopotów trawiennych.
– Moja krew! – powiedział wtedy tato z uznaniem. – Kiedyś na studiach pochłonęliśmy z chłopakami… − jednak lodowate spojrzenie żony nie pozwoliło mu skończyć zdania.
Teraz Basia zjadła na śniadanie trzy tosty: jeden z dżemem, drugi z żółtym serem, a trzeci z szynką. Uporała się także z płatkami kukurydzianymi na mleku i jogurtem truskawkowym. Zdołała również wypić kubek kakao. Pomimo tak obfitego posiłku po kilku minutach oświadczyła:
− Nie najadłam się, mam jeszcze ochotę na małe co nieco.
Rozejrzała się po pokoju i nieoczekiwanie wpakowała sobie do ust koronkowy róg serwety, przykrywającej stół. Zaczęła go powoli przeżuwać, a w jej oczach migotały przy tym wesołe iskierki.
− Ej! – Patycja poderwała się z krzesła. – Zeżorku, są na tym świecie rzeczy niejadalne! Choćby ten obrus.
Jednak słowa starszej siostry nie zrobiły na Basi wrażenia. Nadal napychała się koronką i jej policzki wyraźnie się powiększały. Wtedy Patycji coś przyszło do głowy:
− Wczoraj schowałam gdzieś czekoladę z orzechami, a teraz nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Pilnie potrzebuję pomocy… najlepiej jakiegoś zwierzęcia tropiącego.
Zeżorek natychmiast wypluła zmiętolony róg serwety.
− A ja ci nie wystarczę? W wynajdywaniu słodyczy jestem najlepsza w tym kraju, a może nawet na świecie… − dziewczynka uśmiechnęła się uroczo.
Siostry szukały czekolady w różnych zakamarkach mieszkania. Zeżorek zajrzała nawet do kosza z brudną bielizną, klatki z chomikiem i kilku doniczek z kwiatkami. Tymczasem smakołyku w domu nie było, bo Patycja wymyśliła tę czekoladową historyjkę. Jednak podczas poszukiwań Basi udało się wywąchać podsuszane kabanosy w lodówce turystycznej za biurkiem taty, dwie paczki chipsów (paprykowych i bekonowych) w szafce pod telewizorem oraz słoik ostrej musztardy ukryty pod szafą w przedpokoju.
Na widok tego znaleziska jej mama pobladła i bliska płaczu zwróciła się do męża:
− Skoro moja kuchnia ci nie odpowiada, to mogłeś mi o tym powiedzieć, a nie chować wędlinę po kątach!
− Kochanie, nie mam nic do twojej kuchni. Tylko ta dieta, te pomidory, sałaty, chudy ser i gotowany kurczak… Po prostu potrzebuję więcej kalorii – tłumaczył się oskarżony.
− Co to są kalorie? – zapytała Zeżorek.
− Ilość energii, jaką dostarczają nam produkty spożywcze – wyjaśnił jej ojciec.
Basia na kilka minut przestała się odzywać, bo ugryzła jabłko podane jej przez siostrę. Było tak soczyste i smaczne, że chwilowo straciła ochotę na czekoladki, gumę do żucia i żelki, spoglądając łakomie w stronę koszyka z owocami.
Patycja bardzo się z tego ucieszyła. „Jest szansa, że gdy przyjdę ze szkoły, z mieszkania nie znikną ani obrus ze stołu, ani serweta z komody po pradziadkach” – pomyślała. Zbiegając po schodach, zapinała bluzę i przygładzała niesforne włosy. Na podwórku natknęła się na pana Stefana Rączkę, sąsiada z parteru, który nie przepadał za dziećmi i denerwowały go wszystkie dźwięki: płacz niemowlęcia,szczekanie psa, miauczenie kota, gruchanie gołębia czy ćwierkanie wróbla. Teraz skrzywił się straszliwie. „Czuję, że z tą rudą będą same kłopoty. Tupanie po schodach, wrzeszczenie na podwórzu, zadeptywanie trawy na skwerze. Że też rodzina Iskierków musiała wprowadzić się właśnie tutaj” – pomyślał z niechęcią.
Sąsiadowi już od samego patrzenia na rudowłosą dziewczynkę przybyło zmarszczek. Na dodatek czupryna mu się zjeżyła, a brwi nastroszyły. Patycja, widząc to, przeraziła się: „Rety, to nie jest pan Stefan! Zamiast sąsiada z parteru widzę potwora Stefanora!”.
Rączka zrobił krok w stronę Patycji.
„Oj!” – zadrżała, jednak honor nie pozwolił jej uciec.
– Skoro dałam sobie radę z Zeżorem i Stefanora poskromię – powiedziała szeptem.
Pan Stefan chrząknął i odezwał się:
− Od razu mówię: żadnych numerów! Nie życzę sobie! Na starość potrzebuję spokoju, a nie tupania, wrzasków, niszczenia zieleni. Jasne?
Patycja patrzyła na sąsiada i myślała: „Pewnie dziś jego żona przypaliła tosty albo przesoliła jajecznicę. Może wstał z łóżka lewą nogą, a w dodatku ktoś nadepnął mu na odcisk? Albo nie – samochód się zepsuł!”.
Stefan Rączka nawet nie przypuszczał, jakie myśli kłębią się w Patycjowej głowie. Z zaciśniętymi pięściami spoglądał na dziewczynkę spod nastroszonych brwi.
− Biegnij już do szkoły, bo ci lekcje uciekną! – upomniał rudowłosą sąsiadkę.
Dokładnie w tej chwili spojrzenie Patycji padło na kawałek szkła w pomarańczowym kolorze, jakby fragment denka od butelki, leżący na osiedlowej alejce i częściowo przykryty piaskiem. Podniosła go, otrzepała i zbliżyła do prawego oka. Rozejrzała się dookoła i roześmiała się szczerze, ponieważ świat przez szkiełko wyglądał zupełnie inaczej. I − co najważniejsze − zniknął gdzieś straszny Stefanor. Zamiast niego był pan Stefan, sąsiad z nieszczęśliwą miną, rozdrażniony nieudanym porankiem i krzyczący:
− Oddawaj to szkło, moja panno! Jeszcze, dzieciuchy, ręce albo nogi sobie poranicie! Przecież wszędzie pchacie te swoje kończyny!
Gdy pan Rączka spojrzał przez szkiełko na podwórze i jemu wszystko wydało się inne – jaśniejsze, ładniejsze i weselsze. Akurat z klatki schodowej wyszła jego żona z torbą na zakupy w ręku. Na jej widok powiedział pod nosem:
− I moja żona jakaś sympatyczniejsza. Z taką kobietą natychmiast umówiłbym się na kawę i rurki z kremem.
Sąsiad w jednej chwili zapomniał o Patycji i podbiegł do swojej małżonki. Zabrał jej torbę, wziął pod rękę i razem udali się po zakupy na pobliski bazarek.
− Najmilsza, ugotujemy dziś zupę kalafiorową. Będziesz mi mówić, co mam robić, a ja wykonam wszystkie twoje kuchenne polecenia: umyję, obiorę, pokroję, posolę – zaproponował.
Pani Rączkowa w odpowiedzi uśmiechnęła się tak ładnie i promiennie, że stojącej nieopodal Patycji zrobiło się ciepło na sercu. Rozradowana pobiegła do szkoły. Odniosła wtedy wrażenie, że ma skrzydła u ramion i unosi się nad chodnikiem.
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Rozdział 1. Pat(r)ycja – pogromczyni potworów
Rozdział 2. Czy koty idą za płoty?
Rozdział 3. Patka, natka, wariatka
Rozdział 4. Moda na wodę
Rozdział 5. Maczki dla skrzypaczki
Rozdział 6. Dzieciaki to nie pętaki!
Rozdział 7. Pan Foch
Rozdział 8. Księga Typów Ludzkich
Rozdział 9. Patycja z petycją
Rozdział 10. Ryki z Kostaryki
Rozdział 11. Festiwal Radości na Promykowej
Rozdział 12. Patykowe koło ratunkowe
Rozdział 13. Panna Nitka celebrytka
Rozdział 14. Wyprawa w kosmos
Rozdział 15. Bandyto, ty łachmyto!
Rozdział 16. Czarownicy z jednej ulicy
Rozdział 17. Najszczęśliwsza trzynastka pod słońcem
Rozdział 18. Kto to jest?
Rozdział 19. Ryki i Pomruki