Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Szczęście. Tego uczucia pragnęła Mimi Shelton. Zazdrościła swoim przyjaciółkom udanych związków, marząc skrycie o tak sielskim życiu dla siebie. Wiedziała jednak, że żyjąc u boku człowieka bez serca, Hugona Valverde, jej nadzieje są płonne.
On krzywdzi ją na różne możliwe sposoby, zapewniając, że nigdy jej nie pokocha.
Mimo tego Mimi się nie zraża i obiera sobie za cel obudzenie w Hugonie uczuć, ale czy będzie miała w sobie wystarczająco sił, by podjąć tę nierówną walkę?
Czy będzie w stanie naprawić tak skrzywdzonego przez los człowieka?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 353
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
K.A. Zysk & Ana Rose
niebezpieczne zamiary
tom I
seria
colombian mafia
#3
WYDAWNICTWO DLACZEMU
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala
Redaktor prowadzący: Monika Czarnecka
Redakcja: Sara Szulc
Korekta językowa: Monika Czarnecka
Projekt okładki: Anna Nachowska
Skład i łamanie: Anna Nachowska | PracowniaKsiazki.pl
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Warszawa 2024
Wydanie I
ISBN papier: 978-83-67852-43-2
ISBN e-book: 978-83-67852-44-9
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami.
Dodatkowe informacje dostępne pod adresem:
Nie wstydzę się blizn na mojej skórze – one są historią mojego ciała.
Nie wstydzę się niepokoju w moim sercu – on jest historią mojej duszy.
Aleksandra Steć
Ostrzeżenie
Czasem historie potrafią być mroczne i brutalne, co zapewne zdążyliście już zauważyć. Zdarzają się sytuacje, do których nigdy nie powinno dojść w życiu codziennym, co na wstępie zaznaczamy. Nasza powieść to czysta fikcja literacka, która została stworzona na potrzeby tej serii.
„Niebezpieczne zamiary” tom pierwszy to część różniąca się od dwóch poprzednich. Relacja naszych bohaterów jest toksyczna i dla wielu czytelników może być niezrozumiała oraz bulwersująca. Treść, którą tu znajdziecie, przeznaczona jest dla osób POWYŻEJ osiemnastego roku życia.
W książce pojawiają się sceny gwałtu oraz przemoc fizyczna i psychiczna.
Jeżeli macie słabe nerwy, to nie polecamy Wam tego tomu ani całej serii. Ale tych, którzy nie boją się kontrowersji, serdecznie zapraszamy do lektury.
PAMIĘTAJCIE, ŻE CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Prolog
Mimi
Moje życie i czas po porwaniu nie należały do idealnych, jak można by było z boku zakładać. Udawanie weszło mi już w krew i w mgnieniu oka jestem w stanie przybrać na twarz maskę wesołej oraz rozbrykanej dziewczyny.
Zazdroszczę Alenie i Lupicie, że odnalazły swoje szczęście, bo ja muszę przed wszystkimi stwarzać pozory i imitować swoją sielankę. Robię dobrą minę do złej gry, ponieważ nie chcę, żeby przyjaciółki się o mnie martwiły.
Ubolewam nad tym, że nie mogę podzielić się z nimi swoim szczęściem i pikantnymi smaczkami ze swojego idealnego życia intymnego, jak to one robiły, bo co miałabym im powiedzieć? Że facet, z którym żyję pod jednym dachem, z niewiadomych powodów uważa mnie za swojego największego wroga? Wolę zaoszczędzić sobie wstydu i oceniania mojej osoby, bo i tak nie mam na nic wpływu. Przecież jestem tylko więźniem bez prawa głosu.
Lupita spodziewa się bliźniaków i jest w siódmym niebie. Alena u boku Macaria wiedzie życie niczym bajkowa księżniczka z filmów Disneya. A ja? Ja nie mam nic… Ani miłości, ani szczęścia i czuję się zupełnie samotna. Odkąd Hugo mnie porwał, z czasem jako tako zaczęliśmy się dogadywać i tolerować się wzajemnie, a nocą uprawialiśmy dziki oraz nic nieznaczący seks, który wyniszczał nas od środka.
Hugo nigdy nie otwierał się przede mną, tylko ciągle czegoś żądał. Jestem niemal pewna, że za jego zachowaniem kryje się jakaś historia, która sprawiła, że stał się tak bezwzględnym człowiekiem. Nieraz słyszałam rozdzierające krzyki dobiegające z jego sypialni. Wiele razy chciałam tam wpaść, by ukoić go w swoich ramionach, bo w końcu ta nasza autodestrukcja doprowadziła do jednej z najokropniejszych rzeczy…
Zakochałam się w swoim oprawcy.
Jednak nigdy nie odważyłam się wejść do jego pokoju nieproszona, ponieważ wiedziałam, czym by się to skończyło.
Bolesną i dotkliwą karą.
Dlatego staram się trzymać od niego z daleka i nie wchodzić mu w drogę. Poprosiłam go tylko o jedną rzecz. Żeby przed moimi przyjaciółkami udawał, że mu na mnie zależy. Nie prosiłam o cuda boskie, ale o małą namiastkę normalności i związku. Przed innymi chciałam, żebyśmy uchodzili za wzorową parę, która się dogaduje, której na sobie zależy i która wskoczyłaby za sobą w ogień. Zgodził się, lecz niestety za zamkniętymi drzwiami jego rezydencji jesteśmy tylko: Mimi i Hugonem. Współlokatorami niezwiązanymi ze sobą żadnym uczuciem.
Nasza historia do lekkich nie należy i nie znajdziecie w niej typowych serduszek i kwiatków. To zdecydowanie nie jest opowieść o księżniczce i księciu, którzy się w sobie bezgranicznie zakochują i darzą miłością do grobowej deski.
Jeżeli jesteście gotowi, by ją usłyszeć, to wejdźcie do naszego świata, rozgośćcie się w nim z butelką dobrego oraz mocnego alkoholu i zobaczcie, co nam zgotował los. Jednak miejcie otwarte umysły, bo nie zawsze będziecie w stanie zrozumieć nasze postępowania i wybory. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniającymi masę błędów, bo życie przecież nie jest oczywiste i niczego nie pozwala nam brać za pewnik.
Za to rzuca nam kłody pod nogi, które albo nam się udaje przeskoczyć, albo się o nie potykamy i upadamy, a potem nie jesteśmy w stanie podnieść.
1
Mimi
– Nie, Boże, nie! – Przeraźliwe krzyki wybudzają mnie z płytkiego snu.
Zrywam się z łóżka jak poparzona i staję na równe nogi. Podbiegam do drzwi i zaczynam nasłuchiwać, lecz zapada głucha cisza. Hugona znowu nawiedzają koszmary, które rozdzierają moje i tak już złamane serce. Bardzo chciałabym ukoić jego ból, z którym ewidentnie walczy, chociaż na dobrą sprawę nie powinno mnie to w ogóle interesować po tym, jaki los mi zgotował. Jednak ja tak nie umiem. Widzę, że demony mocno trzymają go w swoich szponach i nie chcą odpuścić. W takich chwilach jest bezbronnym człowiekiem, niekontrolującym swojego umysłu oraz ciała. Oddałabym wszystko, by wiedzieć, z czym się musi mierzyć, by móc trwać przy nim w tych gorszych chwilach. Być może wtedy spojrzałby na mnie inaczej i w końcu dopuścił do siebie, lecz Hugo nie jest osobą, która się zwierza czy potrzebuje wypłakać komuś w rękaw. Cały czas zmartwiona otwieram drzwi mojej sypialni i po cichutku kieruję się w stronę jego pokoju. Przystawiam ucho do zimnego drewna i ponownie nasłuchuję, jednak nie dochodzi zza nich żaden niepokojący dźwięk. Najchętniej otworzyłabym je i weszła do środka, ale tego nie robię. Nie mam tam wstępu i Hugo ukarałby mnie za to, gdyby chociaż najmniejszy fragment mojego ciała przekroczył próg jego sypialni.
Zrezygnowana postanawiam wrócić do siebie, ale wtedy znowu rozbrzmiewa rozdzierający serce krzyk, który przecina ciszę.
– Na Boga, nie! Nie róbcie tego! Proszę! – wyje, a prośba słyszalna w jego głosie brzmi jak rozpaczliwe błaganie i wyziera z niej ogromny ból.
Zatykam uszy, opieram się o drzwi i zjeżdżam po nich, by usiąść na twardej podłodze. Gorące łzy moczą moje policzki, ponieważ jest mi go strasznie szkoda. Nie powinnam tego tak przeżywać, bo zanim nasza relacja doszła do stanu, w którym mogliśmy ze sobą prawie że normalnie rozmawiać, zgotował mi istne piekło. Pomiatał mną jak śmieciem, nie szanował i naprawdę nie wiedziałam, jaki był tego powód. W sumie to do tej pory nie znam na to odpowiedzi. Porwał mnie i postanowił zatrzymać, ale po co? Żeby na każdym kroku udowadniać mi, że jestem nikim? Że nie zasługuję na jego uwagę, bo jestem tylko nic nieznaczącym więźniem? Bo taki miał kaprys? Może potrzebował mieć obok siebie kogoś, na kim mógł się bez ponoszenia konsekwencji wyładowywać. Za każdym razem, gdy na mnie patrzył, robił to z obrzydzeniem, jakbym była robalem pod jego podeszwą, którego właśnie bez skrupułów rozdeptał. Nie chcę tego, ale niechciany obraz nawiedza moje myśli i wracam do dnia, w którym rozłączyli mnie z Aleną.
Moja przyjaciółka została sama na pastwę losu kryminalisty, który nią poniewierał. Co z nami teraz będzie? Czy uda nam się wyjść z tego bez szwanku? Mój oprawca ciągnie mnie za sobą po schodach, na których prawie się przewracam. Nie jest delikatny i ma gdzieś, czy się poobijam. Na górze zakłada mi worek na głowę, związuje ręce oraz kostki, po czym podnosi mnie, przerzuca sobie przez ramię i wychodzi na ciepłe powietrze. Słyszę, że idziemy żwirową drogą, aż w końcu mężczyzna się zatrzymuje i wrzuca mnie jak worek kartofli do środka samochodu. Na szczęście ląduję na miękkich siedzeniach, dzięki czemu nie robię sobie krzywdy.
Wywozi mnie, nawet nie wiem dokąd i obawiam się tego, co ze mną zrobi, gdy dotrzemy do miejsca docelowego. Trzęsę się jak osika i modlę w duchu, by ten diabeł w ludzkiej skórze mnie nie zabił, bo ja chcę żyć. Chcę wrócić do przyjaciółki i razem z nią wsiąść do samolotu, który zabierze nas z powrotem do Nowego Jorku, byśmy mogły znowu wieść nasze szare życie, które w tym momencie, by mi w ogóle nie przeszkadzało. Tak bardzo się boję, ale wiem też, że nie mogę okazać strachu, ponieważ mój oprawca może to wykorzystać i się nade mną pastwić. Z jego miodowych oczu wyczytałam, że na pewno nie jest dobrym człowiekiem oraz nie zawaha się, by mnie skrzywdzić. Boję się także o Alenę, bo człowiek, z którym została, jest nieobliczalny, co już nam udowodnił. Zdecydowanie nie szanuje kobiet i wydaje mi się, że jeśli chce kogoś złamać, to ma głęboko w dupie, czy ten osobnik jest płci żeńskiej, czy męskiej. To, co jej zrobił na moich oczach, sprawiło, że prawie zwymiotowałam. Moja przyjaciółka ma to do siebie, że nie przebiera w słowach i ciężko jest ją usadzić na tyłku. Mam nadzieję, że Alena jednak poczuje, że sytuacja, w której się znalazłyśmy, to nie przelewki, i przystopuje, żeby się nie narazić typowi o czarnych jak węgiel oczach.
Nie mam już czasu, by przetwarzać w głowie to, co się stało, bo właśnie samochód się zatrzymuje i zostaję niezbyt delikatnie z niego wywleczona. Czuję na nadgarstkach ostrze noża, które przecina szorstki sznur, a po chwili to samo robi z więzami na kostkach, po czym mój porywacz zrywa worek z mojej głowy, wyrywając mi przy tym włosy.
– Popierdoliło cię?! – Nie wytrzymuję i na niego krzyczę, gdy masuję obolałe miejsce.
Doskakuje do mnie, chwyta mnie pewnie za szczękę i zaciska na niej mocno palce.
– Lepiej się zamknij, jeśli nie chcesz, żebym zrobił ci krzywdę – ostrzega mnie.
– Przecież i tak mi ją zrobisz, mylę się? – pytam, kiedy staram się mu wyrwać, ale wtedy on jeszcze mocniej zacieśnia uścisk.
– Nie, a teraz stul pysk i właź do środka. – Popycha mnie w stronę schodów prowadzących do willi ozdobionej różowymi pnącymi się kwiatami.
Nie pozwala mi się jej przyjrzeć, tylko jeszcze mocniej mnie popycha, na co moje nogi się plączą, a ja z łoskotem upadam na kolana. Wbijam sobie w skórę małe kamyczki, które ją ranią, przez co po moich nogach zaczynają spływać strużki krwi. Syczę z bólu, ale zagryzam zęby, podnoszę się i – jako że nie mam żadnej możliwości ucieczki – podążam do miejsca, które właśnie staje się moim więzieniem.
Dom w środku jest przestronny i minimalistycznie urządzony, jeśli wziąć pod uwagę tylko to, jak wygląda salon, gdzie znajduje się jedynie sofa, stolik, telewizor i mały barek z alkoholami. Nagle moje rozglądanie się przerywa mężczyzna.
– Będziesz żyła, dopóki twoja przyjaciółka będzie posłuszna. Twoje marne życie zależy tylko od niej, więc módl się, by nie wywinęła żadnego numeru, bo to ty poniesiesz tego konsekwencje. – Zwala na mnie bombę, po której miękną mi kolana i chyba zaraz upadnę. – Ale jeszcze jestem ja i w moim domu panują pewne zasady, do których musisz się dostosować.
Sprawdza moją reakcję, której nie jestem w stanie ukryć, i demonicznie się uśmiecha.
– Nie boję się ciebie – wypowiadam i zakładam ramiona na piersi, próbując grać pewną siebie.
– A powinnaś, bo jestem jeszcze gorszym potworem niż mój przyjaciel i lubię zadawać ból innym.
– Pieprz się! – warczę, bo nie potrafię się powstrzymać. – Dlaczego nas porwaliście? Czego od nas chcecie? Wypuść mnie w tej chwili, skurwielu!
Nie przebieram w słowach, bo odezwał się we mnie ognisty temperament, który zawsze ciężko mi było ujarzmić. Hugo patrzy na mnie groźnie, kiwa sam do siebie, jakby podjął jakąś decyzję.
– Ostra jesteś, ale to dobrze – cmoka głośno. – Takie najlepiej się tresuje.
Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia łapie mnie mocno za włosy, które ściska przy samej skórze, i wyprowadza mnie z salonu, po czym kieruje się na piętro. Wyrywam się, ale tylko przysparzam sobie więcej bólu, bo skóra głowy pali mnie żywym ogniem. Podążamy do pomieszczenia, które znajduje się na końcu długiego hallu, i bandzior otwiera drzwi. Popycha mnie do środka i rzuca na podłogę. Patrzy na mnie z góry, po czym mówi:
– Zapamiętaj sobie jedno: ja tu rządzę i jeśli postanowię ci skręcić kark, to tak zrobię, po czym skłamię, że chciałaś uciec i na przykład spadłaś ze schodów. Nikt nie będzie wiedział, że zrobiłem to celowo, więc uważaj. Od dzisiaj to twoja nowa miejscówka, w której nie będziesz miała wcale lepiej, a na jedzenie musisz sobie zasłużyć. Powinnaś spać na zimnej podłodze w piwnicy, gdzie twoje miejsce, ale pozwolę ci zająć sypialnię. Teraz przemyśl swoje zachowanie i lepiej, żebyś wybrała mądrze, bo w innym razie… – Przejeżdża palcem po swojej szyi w geście wyraźnie sugerującym, co się ze mną stanie.
Przełykam głośno ślinę i cofam się na tyłku do łóżka, o które się teraz opieram plecami. Rozglądam się dookoła, szukając czegoś, czym mogłabym go zdzielić. Zauważam lampki nocne po obu stronach wielkiego łoża. Zrywam się szybko na nogi, chwytam tę najbliżej mnie i z rykiem rzucam nią w mojego oprawcę, ale ten się uchyla i zamiast na jego głowie, sprzęt roztrzaskuje się o ścianę. Chce mi się wyć, ale się powstrzymuję.
– I tym czynem sobie nagrabiłaś, suko. – Odwraca się na pięcie i wychodzi z pomieszczenia, po czym zatrzaskuje za sobą drzwi i zamyka je na klucz.
Podbiegam do nich, ale moja droga ucieczki została odcięta. Już teraz wiem, że moje życie zamieni się w piekło, z którego nie będę miała wyjścia i w którym żywcem spłonę.
Wybudzam się z letargu, szybko podnosząc się z chłodnej podłogi. Znowu zapadła cisza, a ja postanawiam wrócić do swojej sypialni, bo i tak nic nie wskóram. Być może kiedyś Hugo się do mnie przekona, ale jeśli nie, to mam nadzieję, że pozwoli mi odejść, bym mogła być szczęśliwa. Mam już dość udawania, bo ile można? Nie chcę, żeby mnie ciągle ranił, bo na grubej powłoce, która chroni moje wnętrze, zaczynają pojawiać się widoczne pęknięcia, które w końcu doprowadzą do tego, że stracę resztki siebie i stanę się posągiem ozdabiającym rezydencję Hugona.
Człapię do siebie i wchodzę pod kołdrę, którą się nakrywam po sam czubek głowy, bo zrobiło mi się strasznie zimno. Wiem, że już nie zasnę, ale mimo wszystko leżę i staram się odgonić wciąż napływające wspomnienia.
O siódmej rano jestem już na nogach, ponieważ kręcenie się z boku na bok dobija mnie jeszcze bardziej. Zaparzam kawę, wychodzę z nią na taras i zajmuję miejsce przy stoliku. Patrzę w dal. Jak nigdy w mojej głowie nie kłębią się żadne myśli i jest w niej kompletna pustka. Siedzę tak, nie wiedząc, co ze sobą począć, gdy dołącza do mnie Hugo. Ma podkrążone oczy i widać, że jest niewyspany. Dziwi mnie to, że jest jeszcze w domu, bo zawsze wychodzi gdzieś o szóstej i wraca późnym popołudniem, a nawet wieczorami.
– Dzień dobry – mówię, zerkając na niego przez ramię.
– Dobry – bąka i bierze łyk kawy.
Jest nie w sosie. Ale to zdarza się praktycznie codziennie, gdy jesteśmy sami, więc już się przyzwyczaiłam. Nie, że tego chciałam, lecz musiałam. Już dawno mi zapowiedział, że nie ma zamiaru się dla mnie zmieniać.
– Wszystko w porządku? – próbuję zagaić jakąkolwiek rozmowę.
Patrzy na mnie spod byka, jakbym zadała nie wiadomo jakie pytanie.
– Tak.
– Chyba jednak nie. Słyszałam w nocy twoje wrzaski. – Spina się, gdy to mówię, i patrzy na mnie z chłodem. – A cienie pod oczami tylko to potwierdzają. Co się dzieje? Porozmawiaj ze mną – proszę go z nadzieją, że może tym razem coś mi powie.
Całkowicie odwracam się do niego, by go lepiej widzieć. Nadal morduje mnie wzrokiem w milczeniu, ale wiem, że jest to cisza przed burzą.
– Po pierwsze: nie zapędzaj się zbytnio, a po drugie: nie interesuj się nie swoimi sprawami, zrozumiano? – mówi to ze spokojem, czym mnie zaskakuje.
– Mieszkam tu i to też są moje sprawy, Hugo! – podnoszę głos.
– Właśnie, mieszkasz i nic poza tym. Nie jesteśmy parą i nigdy nią nie będziemy – wyrzuca, czym rani mnie boleśnie.
– A seks? Nic on dla ciebie nie znaczy? – Pewnie nie, ale i tak zawsze mam ten głupi cień nadziei, że może jednak jest inaczej.
– Seks to seks, wszędzie mogę go dostać, ale po co mam szukać kogoś innego, gdy ty jesteś pod ręką? – Odstawia kubek na stolik i rozkłada szeroko ręce, jakby uświadamiał mnie, że słońce jest żółte, a niebo błękitne. – Zaspokajamy wzajemnie swoje potrzeby, ale na tym koniec, Mimi. Nie będę twoim księciem z bajki, bo tego chyba oczekujesz. Nie stanę się Macariem czy Florentinem, których trafiła jebana strzała amora. Musisz to w końcu wbić do tej swojej główki. – Nachyla się i stuka mnie palcem w czoło.
Aż się we mnie gotuje, bo Hugo jest zwykłym hipokrytą oraz człowiekiem bez serca. W dupie ma, że jego słowa tną jak żyletka i kaleczy mnie jeszcze bardziej.
– To dlaczego mnie nie wypuścisz, skoro nie planujesz ze mną swojej przyszłości? – Podnoszę się i staję naprzeciwko niego. – Na co to wszystko? – wskazuję nas. – Po co mnie tu trzymasz? Dla swoich chorych pobudek? Co chcesz udowodnić? Że jesteś panem i władcą? Że trzymasz mój los w swoich rękach? – Jestem zrezygnowana i tak bardzo zmęczona tą idiotyczną sytuacją. – Zwróć mi wolność i będzie po kłopocie. Ja postaram się ułożyć sobie życie z kimś, kto mnie doceni, pokocha i sprawi, że będę szczęśliwą oraz spełnioną kobietą. A ty będziesz mógł się dalej zachowywać jak fiut bez skrupułów i żyć w pojedynkę, jak ci wygodnie – dopowiadam, bo nie rozumiem jego pobudek.
– Uważaj, Mimi – grozi mi gniewnie. – Stąpasz po cienkim lodzie. Nigdy ode mnie nie odejdziesz i przyjmij to wreszcie na klatę. Już na zawsze zostaniesz w tym domu! Jeszcze raz tylko o tym wspomnisz, to…
– To co? Wrócą kary? – wyrzucam ze łzami w oczach. – Ukarzesz mnie, ponieważ ci się sprzeciwiam i rzucam prawdę w oczy? Proszę bardzo. Rób, co chcesz. Ja umywam od wszystkiego ręce. Jesteś pieprzonym, użalającym się nad sobą tchórzem – kończę swój wywód i zwieszam głowę.
Powiedziałam to, co chciałam, dlatego podnoszę się z krzesła i chcę go wyminąć, ale łapie mnie za ramię i przytrzymuje w miejscu, głośno oddychając. Nie patrzy na mnie, co zdarza mu się bardzo często. Jakby nie mógł znieść mojego widoku.
– Nie prowokuj mnie, Mimi, bo uśpiony potwór wciąż we mnie drzemie, a gdy się wybudzi i otworzy oczy, może ci się nie spodobać, co ci zaserwuje – syczy mi do ucha, by po chwili je przygryźć.
Wyrywam się z jego uścisku i odsuwam się dwa kroki do tyłu.
– Spójrz na mnie! – rozkazuję mu, ale tego nie robi. – No dalej, popatrz na mnie, Hugo – ignoruje mnie i wyciąga z kieszeni telefon, po czym wbija wzrok we włączony ekran. To kolejny cios, który mi zadaje. – Nawet tego nie potrafisz zrobić – mówię zrezygnowana. – Nic ci nie zrobiłam, by zasłużyć na takie traktowanie. To ty wyrządziłeś mi krzywdę i nadal to robisz. Nie jestem glistą, na którą możesz nadepnąć i ją rozgnieść.
Wreszcie podnosi na mnie wzrok i patrzy mi w oczy z pogardą, jakiej jeszcze nie widziałam na jego twarzy.
– Skończyłaś?
– Pierdol się, skurwielu – wypowiadam, po czym uciekam z tarasu i udaję się na górę do swojej sypialni.
Nie mam zamiaru płakać przez tego gnoja, bo nie jest wart moich łez. Jednak serce ściska mi się żałośnie ze smutku. Jak mam temu cholernemu mięśniowi rozkazać, żeby przestał bić dla człowieka, który stara się mnie zdeptać, by później wytrzeć o mnie zabłocone buty? Tak bardzo chciałabym oduczyć się go kochać, lecz nie umiem tego zrobić, bo mam wtedy wrażenie, jakbym zapominała, jak się oddycha.
Ugrzęzłam pod gruzem, z którego nie mogę się odkopać.